Wanda Maximoff
SCARLET WITCH | 25 lat |
MANIPULACJA RZECZYWISTOŚCIĄ • ZDOLNOŚCI MANIPULOWANIA OTACZAJĄCĄ JĄ ENERGIĄ — POTRAFI TWORZYĆ POLA I POCISKI ZAKŁÓCAJĄCE MIEJSCOWO RACHUNEK PODOBIEŃSTWA • bractwo złych mutantów Magneto • siostra Pietro Maximoffa • nieświadoma swojego pochodzenia • NO MORE... |
Sprawy w Gildii Złodziei potoczyły się nie tak, jakby przypuszczał Remy. I bardzo mu to nie odpowiadało, dlatego stwierdził, że czas zwinąć żagle i udać się gdzie indziej. A szkoda, lubił Nowy Orlean, tu się urodził i zdobywał umiejętności w swoim fachu. Tymczasem lepiej było wziąć nogi za pas i poszukać czegoś nowego. Może niekoniecznie lepszego, przecież różnie w życiu bywa, ale nowe miejsce powinno mu dobrze zrobić. Oby.
OdpowiedzUsuńO Magneto słyszał już jakiś czas temu. Facet miał naprawdę dobrą moc, potrafił nią wiele zrobić. Remy słyszał też plotki o jego klanie „złych mutantów”. Nie uważał się za złego, ale też do końca dobry nie był. W końcu specjalizował się w kradzieży. I pomyślał, że hej, a może moje umiejętności i moc okażą się przydatne dla tego mutanta?. Nie miał nic do stracenia, a lubił gdzieś przynależeć. Duszą towarzystwa bywał, ale częściej był z niego samotny wilk.
W każdym bądź razie odnalazł jednego z mutantów, którzy należeli do tego bractwa. Ten wskazał mu drogę dopiero, kiedy Remy przedstawił mu swoje argumenty w postaci siły. Miał kawałek do przebycia, ale to nawet i lepiej. W drodze pomyśli, czy sprawy w Gildii można jakoś… zmienić.
Odnalezienie we wskazanym mieście samego Magneto było cięższe niż sądził. Wiedział, że mutanci, którzy zostali uznani za złych (przez niektórych wszyscy byli za takich uznawani) na pewno się ukrywają, ale nie spodziewał się, że nawet i on będzie miał problem z ich odnalezieniem. Zajęło mu to trochę czasu, ale w końcu mógł zjawić się w kwaterach tego klanu. Oczywiście wszedł tam po cichu niczym włamywacz, poznając na spokojnie teren. Gdyby jednak sprawy się posypały, musiał wiedzieć, którędy najlepiej uciekać. Owszem, może to nie był najlepszy pomysł, ale trudno, stało się. Miał nadzieję, że nikt go nie przyłapie…
Po krótkim zwiedzaniu i unikaniu innych mutantów, którzy przebywali aktualnie w budynku, Remy wycofał się i wyszedł tak jak wszedł. No dobra, nie wyglądało to podejrzanie, prawdopodobnie nikogo tam nie przetrzymywali ani nic z tych rzeczy. Było nawet… w porządku.
Spojrzał na zegarek i stwierdził, że wczesny wieczór jest dobrą porą na zawitanie do tego klanu. Dlatego teraz jak gdyby nigdy nic wszedł na teren posiadłości i po prosu zadzwonił do drzwi. W jednej kieszeni czarnego płaszcza miał ukrytą talię kart, w drugiej rozkładany kij, a na głowie oczywiście nieodłączny kapelusz. Nowym znajomym mógł zaoferować swoją moc, umiejętności walki i doświadczenie w… wykradaniu tego i owego. Taki ktoś zawsze się przydaje, prawda?
Odsunął się kawałek od drzwi i czekał, nasłuchując.
Nie spodziewał się, że otworzenie drzwi zajmie tak długo. Pewnie go obserwowali z okien albo coś. Kiedy robił rekonesans w środku, zauważył kilku mutantów, kręcących się po pomieszczeniach, dlatego wydawało mu się, że ktoś po prostu przyjdzie szybciej. Ale to nic, Remy był cierpliwym człowiekiem i rzadko się denerwował. To opanowanie wyćwiczył już w najmłodszych latach, odkąd zaczął zbierać doświadczenie w złodziejskim fachu. Spokojny oddech, ciało, które nie drżało i przede wszystkim cierpliwość były kluczem do sukcesu. Tak przynajmniej uważał.
OdpowiedzUsuńWidząc młodą dziewczynę w przejściu, uśmiechnął się do niej czarująco.
- Dobry wieczór – zaczął. – Zastałem niejakiego Magneto…?
Remy od razu zaczął się zastanawiać, jaką moc może mieć dziewczyna przed nim. Wyglądała niepozornie, więc tak naprawdę mógł się spodziewać wszystkiego. I choć normalnie lubił wiedzieć, z kim ma do czynienia, tak w tym przypadku podobała mu się ta niewiedza.
- Jestem mutantem i chciałbym się przyłączyć do jego bractwa. Myślę, że moja moc i… inne umiejętności mogą im się przydać.
Nie chciał mówić, że nie ma się gdzie podziać, że zależy mu na tym, aby gdzieś przynależeć, mieć w głowie myśl, że zawsze może się do kogoś zwrócić. Nikt nie musiał o tym wiedzieć. Chociaż kto wie, możliwe, że część członków bractwa ma dokładnie takie same odczucia. Dziwaki, które nie mają swojego miejsca na ziemi, nikt ich nie rozumie i nie chce z nimi gadać. Inni pewnie doskonale czuli się w tym miejscu, możliwe, że mogli wykorzystywać swój gen X do niecnych celów, czując się lepsi i przede wszystkim potężniejsi od zwykłych ludzi.
- Mógłbym z nim porozmawiać czy najpierw trzeba przejść przez kogoś innego? – zażartował. No cóż, Magneto był dość znany w świecie mutantów i nie tylko, więc tak właściwie to to wcale nie musiałby być żart. Cholera wie, jakie panują tu zasady, jaki był Magneto w stosunku do innych. Media mogą kłamać bądź też nie mówić całej prawdy, a plotki to plotki. Remy chętnie przekona się, jak to jest naprawdę.
[Poprowadzisz też Pietro?]
Remy wszedł do środka i rozejrzał się. Tu go nie było przed chwilą i musiał stwierdzić, że jest całkiem nieźle. W końcu mieszkał tutaj Magneto, który miał jakiś gust (dziwne by było, gdyby nie miał).
OdpowiedzUsuńSłowa dziewczyny jakoś go nie obeszły. Wiadomo, był najniżej – póki co – ale zamierzał to wkrótce zmienić. Chciał się wykazać, przekonać innych, że coś potrafi i nadaje się, aby przyłączyć się do Bractwa. I właściwie nie mógł się doczekać. W Gildii Złodziei był bardzo szanowany, prawie nic bez jego wiedzy się nie działo. Teraz musiał zacząć od zera, ale tego właśnie potrzebował. Wespnie się po tej drabinie bardzo wysoko. Lęk wysokości mu nie straszny.
- Remy LeBeau, pseudonim Gambit – przedstawił się, spoglądając na nią z lekkim uśmiechem spod rondla kapelusza. – Sprawiam, że przedmioty wybuchają – wyjaśnił najprościej jak się da. Wyciągnął z kieszeni jedną kartę z talii i wyciągnął ją bliżej nieznajomej, przy okazji przystając naprzeciwko niej. – Ot, potrafię naładować jakiś przedmiot energią – karta zaświeciła się na czerwono. – A potem pozostaje czekać, aż się z czymś zetknie i bum. Potrafi to narobić niemałego zamieszania – karta przestała emanować czerwonym światłem, kiedy Remy zebrał z powrotem energię, a potem schował przedmiot do kieszeni. – Dodatkowo jestem całkiem niezłym złodziejem. Liczę, że mój talent się tutaj do czegoś przyda.
Po drodze zauważył kilku innych mutantów, którzy nie patrzyli na niego przychylnie. Cóż się dziwić, to złoczyńcy, którzy nie ufali nikomu, pewnie nawet sobie. W Gildii też ciężko było o zaufanie, ale jakoś sobie radzili. W końcu działali na wspólną korzyść, mieli wspólny cel, który opłacał się wszystkim. Remy zastanawiał się, jak to wygląda tutaj. Może jednak potrafili się zgrać, a jego mordują wzrokiem, ponieważ go nie znali i był w towarzystwie ich koleżanki. Bardzo ładnej koleżanki, tak swoją drogą.
- A jak tobie na imię?
[Spoko, nie ma problemu, wszystko zrozumiałe. U mnie zaczyna się remont w przyszłym tygodniu, także też nie wiem, co to będzie i jak.]