1 stycznia 2000


Rivera Leila
Całe jej życie runęło w jeden dzień, z chwilą gdy dowiedziała się o śmierci osób na które mogła liczyć i kochała ich bezgranicznie. Rodzice zostawili jej dom, psa i tęsknotę, która wyżera ją od środka co noc pozostawiając cierpienie i ogromną stratę, z którą nie jest w stanie sobie poradzić. Nie odlicza już dni do końca szkoły, gdy będzie mogła pokazać rodzicą to, jak dobrze ją wychowali. Już nie zależy jej na szkole czy znajomych, wszystko to od siebie odtrąca pogrążając się z dnia na dzień. Miłe wieczory obok kominka zmieniły się na te, gdy przy otwartym oknie rozmyśla skok, by skończyć już to całe cierpienie. Nawet osoby jakie ma obok nie mogą do końca przekonać ją do tego, że warto to wszystko przetrwać. Zbyt mocno cierpi, a uczucie osamotnienia tylko dokłada jej kolejny gwóźdź do trumny, którą sama sobie tworzy. Zamiast widzieć przed sobą całe życie, czuje tylko zbliżający się koniec. 


Siedemnaście lat - VI.V. - Sierota - Ogólna szkoła średnia - Właścicielka Zorro - Do pewnego czasu ambitna uczennica kochająca historię - Marzycielka i romantyczka - Marzenie o szczęśliwej i pełnej rodzinie po straceniu najważniejszych osób - Słuchawki w uszach, okulary na nosie, oczy w książkach - Ukryte wino i prezerwatywy w szafce - W związku o kilka lat starszym chłopakiem - Biseksualna 

16 komentarzy:

  1. Maksymilian zgasił silnik samochodu wpatrując się przed siebie pustym wzrokiem. Nawet tak przemiła okolica w jakiej mieszkała rodzina jego brata, nie podnosiła go teraz na duchu. Czuł się strasznie niepewnie przed wizytą w tym domu. Nigdy nie był dobry w kontaktach międzyludzkich, które różniły się od zawodowych. W pracy potrafił błyszczeć na spotkaniach, a teraz...
    Po prostu się bał.
    Zacisnął dłonie na kierownicy. Boże, musiał wziąć się w garść. Pomóc załatwić formalności i zająć się Leilą. Nie widział innej możliwości. Żona brata nie miała żadnego rodzeństwa, a ich rodzice umarli dwa lata temu, jedno po drugim ze starości. Leila została sama...
    No niekoniecznie sama, ale pytanie czy Maximilian nadawał się do roli opiekuna?
    Zapiął guziki czarnego płaszcza i wysiadł z auta, powolnym krokiem idąc po równiutkim chodniku w kierunku domu. Choć na zewnątrz nie było tego widać, zdawało mu się że czuje strasznie ciężką, gęstniejącą atmosferę z każdym kolejnym krokiem. Obiecał jednak sobie, że się nie cofnie i nie zawaha. Musiał pokazać, że jest wsparciem kiedy trzeba.
    I choć sztampowo by to brzmiało w jego ustach kilka lat temu, chciał to zrobić dla Roberta.
    Nacisnął dzwonek, ale po sekundzie, jakby obserwowano go przez okno w przedpokoju, otworzyły się drzwi. Spoglądał teraz na dojrzałą kobietę, która przywitała go uśmiechem ulgi.
    Jak dobrze zrozumiał przez telefon, była to rządowa przedstawicielka... Opieki? Nie zdążył zrozumieć, gdy przyciskając komórkę do ucha, pakował się na długą podróż z drugiego stanu.
    Pierwsza oznaka "odpowiedzialności" - zaufał osobie o którą nawet nie zapytał.
    Kobieta miękkim gestem zaprosiła go do środka i uścisnęła mu dłoń.
    - Dorothy Williams. Dobrze, że pan przyjechał. Bardzo mi przykro z powodu państwa tragedii. Leila jest w swoim pokoju, może lepiej jakby pan poszedł do niej od razu.
    Maximilian skinął tylko lekko głową, przełykając cicho ślinę. Miał nadzieję, że kobieta nie zostawi go sama z tym trudnym początkiem, ale...
    - Dziękuję - powiedział krótko i zaczął wspinać się po schodach na górę. Wszędzie porozwieszane był zdjęcia rodzinne Roberta. Uśmiechnięte małżeństwo i najważniejsze momenty z życia ich jedynej córki. Nie mógł uwierzyć, że brat nie zawiesi już żadnych innych zdjęć i nie zobaczy, jak jego dziecko dalej dorasta.
    Maximilian pamiętał jeszcze, gdzie Leila miała pokój. Cicho jak zjawa stanął przed drzwiami, unosząc dłoń by zapukać. Zauważył jak długo przed tym zwlekał, ale musiał się wziąć w garść. Przełamać to co zarosło w jego sercu dawno temu z jego własnej winy.
    Zapukał delikatnie.
    - Leila? To ja Max... Mogę wejść?

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam nie wiedział ile czasu minęło od momentu, kiedy zapukał do drzwi pokoju Leili, ale niepokój narastał wraz z przedłużającym się milczeniem. Co powinien zrobić, jeśli nie usłyszy żadnej odpowiedzi po drugiej stronie? Wyważyć drzwi? Dobijać się? Odejść?
    Po chwili jednak rozległ się szmer, cichutki i prawie niesłyszalny, ale jednak. Ostatecznie zdradziły Leilę felerne sprężyny w jej łóżku, które zaskrzypiały zbudzając nawet czuwającego na końcu korytarza wilczura. Zwierzę podniosło łeb, zrywając się z miejsca i siadając obok Maxa, patrząc na niego z oczekiwaniem, że może on w cudowny sposób otworzy drzwi do pokoju dziewczyny.
    Sam nie wiedział, choć miał na to szczerą nadzieję. Nie przyjechał jako jej wróg.
    Zduszony jęk zmieszał się z płaczliwym tonem Leili, gdy słabo powiedziała by odszedł. Jakiej innej odpowiedzi się spodziewał? Mógł tylko pomarzyć, że córka brata otworzy mu drzwi tak po prostu - nawet nigdy nie był z nimi tak blisko by zbudować jakąkolwiek nić zaufania.
    I jego obecność pewnie wzbudzała dodatkowe wspomnienia, które tkwiły cierniem w sercu młodej dziewczyny jak świeża rana.
    Max oparł bezsilnie czoło o zdrapane drewno, czując się coraz gorzej. Dla brata i bratowej chciał pomóc Leili we wszystkim co ją teraz czekało, ale nie wiedział jak to zrobić. Te proste interakcje jako czyjś bliski sprawiały mu najwięcej trudności, wszystko co nie tkwiło na stopie zawodowej lub zwykłego koleżeństwa. Musiał wziąć się w garść i pomóc Leili, która potrzebowała w tym momencie najwięcej uwagi oraz wsparcia. To ona przeżywała największą traumę, widział jak blisko była ze swoimi rodzicami.
    - Leila... - zaczął powoli i cicho, sam nie wiedział czy go słyszy. Czy to co chciał powiedzieć będzie miało jakikolwiek sens? - Proszę otwórz.
    Pies zaskomlał żałośnie, a Max zamrugał szybko by odgonić mgłę zalegającą mu przed oczyma.
    - Nie potrafię wyobrazić sobie co czujesz, bo... - zamilkł, opierając dłoń o zimną klamkę. Nie potrafił wyobrazić sobie straty rodziców w tak młodym wieku. Nie próbował porównywać swojej straty do straty Leili, bo to nie było to samo w żadnym stopniu, ale... On też stracił rodzinę, brata i bratową - Mnie też to boli. Proszę chce ci pomóc, byś nie została z tym wszystkim sama. Chce cię odciążyć tak bardzo jak będę umiał. Proszę pozwól mi pomóc, bo od tego mnie masz. Martwię się i pewnie nie tylko ja. Nie musisz ze mną rozmawiać jak nie chcesz, ale przyjechałem tu dla ciebie. Chce się upewnić że jesteś tam po drugiej stronie, cała i zdrowa, że zrobisz niczego nierozsądnego. Proszę, nie wybaczyłbym tego sobie i...
    "Robert też by mi tego nie wybaczył".
    Nie wiedział, czy Leila miała przyjaciółki, chłopaka, kogoś bliskiego. Wydawać się teraz mogło, że została sama... Na Boga, czemu to takie trudne.
    Pies znowu szczeknął, drapiąc łapą i trącając nią Maxa. Mężczyzna spojrzał na niego smutno.
    - On też się martwi - dodał - Leila, proszę... Daj mi sobie pomóc.

    OdpowiedzUsuń
  3. Powoli tracił nadzieję, że Leila wpuści go do środka. Że w ogóle wyjdzie z tego pokoju. Nie umiał... Nigdy nie potrafił odczuwać empatii w tak mocnym stopniu jak ludzie dookoła niego. Przez pracę i to w jak interesownym pracował środowisku nauczył się, że pewne wartości stawia się wyżej, a inne należy wygłuszyć.
    Tylko czemu teraz analityka, strategia i poprawne lokowanie zasobów budżetowych nie wynagradzały mu łatwością w wyzwaniu jakim było zrozumienie i pomoc Leili?
    Starał się, naprawdę się starał nie wyważyć tych drzwi i nie zacząć krzyczeć, że nie ma ochoty na to wszystko tak samo jak ona. Zagryzł jednak zęby - w końcu w tym układzie on był tym, który powinien zachowywać rozsądek i tworzyć wsparcie.
    Wilczur drapał nieustannie w drewno i nie dawał za wygraną w przeciwieństwie do tracącego morale mężczyzny. Nagle Shaw zachwiał się, gdy drzwi lekko się uchyliły. Cały czas były otwarte?
    Maximilian zajrzał niepewnie do środka pokoju, przytłoczonego lepką i ciężką atmosferą. Zaciągnięte firanki przepuszczały nikłe światło, ale z łatwością dało się zauważyć kokon z koca na łóżku. Kryjówkę Leili przed całym złem świata i świadomością tego, że nic w tym domu oraz jej życiu nie będzie już takie same.
    Pies wyminął mężczyznę, śmiało kierując się ku łóżku nastolatki. Bratanica Maxa nie poruszyła się nawet o milimetr, zdawało się nawet że nie oddycha byleby dać znak, że nikogo tu nie ma i intruzi mogli wyjść z pokoju. Shaw wkroczył do pokoju dużo mniej pewnie, jakby cały jego oddech ugrzązł mu w gardle przez wielką gulę zdenerwowania.
    W sumie nie wiedział czego bał się bardziej, jej reakcji, krzyku czy tego, że palnie coś bez sensu bo czasem zdawał się zimny niczym kamień.
    Wilczur wpychał łeb coraz bardziej pod koc, byleby tylko upewnić się, że Leila nadal tam jest. Dziewczyna łamliwym głosem wyłkała, by dali jej spokój, ale nie mogli tego zrobić.
    Maximilian podniósł materiał zrzucony przez wilczura na ziemię. Krótkim klepnięciem po grzbiecie zwierzęcia dał mu znak, by ten wskoczył na łóżko co ten chętnie uczynił, zaraz wtulając się w Leilę. Przestał zawodzić, a po prostu ogrzewał ją swoim ciepłem.
    Max, nie wiedząc co powiedzieć, nieświadomie zaczął składać koc lecz powstrzymał się po chwili, okrywając nim ponownie Leilę i Ricka. Chciał położyć dłoń na ramieniu bratanicy w geście otuchy, ale ręka zastygła mu w połowie drogi i zadrżała.
    Usiadł bezsilnie na brzegu łóżka. By nie wyłamać sobie palców, splótł dłonie i patrzył na nie bezwiednie. Długo nic nie mówił i wiedział, że to nie jest dobre.
    - Nie zabronię ci tu siedzieć. Nie chce mówić, żebyś wstała i wyszła z pokoju, zmuszać cię do rozmowy. Nie zostawimy cię jednak - pogłaskał psa po głowie - Chce ci pomóc z tym czym mogę, głównie z... Formalnościami.
    Użył złego słowa. Boże, wiedział że palnął głupotę i to czuł.
    Zimna dłoń zacisnęła się na jego sercu.
    - Przepraszam... - wyszeptał po chwili, nie chciał żeby to tak zabrzmiało. W jego głosie dało się aż nazbyt wyraźnie wyczuć wstyd - Chce ich po prostu...
    Przerwał.
    Czy mówienie w tym momencie "godnie pożegnać" było właściwe? Mówić to dziewczynie, która straciła tak kochających rodziców?
    - Przez telefon usłyszałem, że przychodził tu pewien chłopak, ale nie rozmawiałaś z nim. Ani z psycholog na dole, której mogłaś wszystko wykrzyczeć - czemu to było tak cholernie ciężkie, czemu? Czuł jak pod powiekami zbierają się niechciane łzy - Błagam cie Leila... Nie odrzucaj mojej pomocy, bo nie będę mógł sobie spojrzeć w twarz, że go zawiodłem...
    Brzmiał żałośnie, okropnie żałośnie. Czy tak zachowuje się dorosły? Opiekun? W stosunku do kogoś kto ma naturalne prawo do większego żalu?
    Maximilian czuł jak spalił najważniejszy test swojego życia - test na rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Max popełniał dużo błędów, ale potrafił je szybko wyłapywać i przekuwać na swoją korzyść. Na tym polegała jego siła w dyskusjach biznesowych, w pracy i tworzeniu projektów. Dzięki temu był gdzie jest.
    Czemu jednak nie potrafił przenieść tego do prostej relacji z Leilą? Do tego by stanąć na wysokości zadania, zachować się jak mężczyzna. Jak ktoś kto mógłby stanąć w cieniu brata i opiekuna tej dziewczyny. Czemu się bał? Czego się właściwie bał?
    Odrzucenia? Jej krzyku? Potoku łez? Własnego przyznania się, że nie umie w tego typu uczucia wobec najbliższych?
    Co robił Robert i ich matka kiedy byli mali, gdy zdarzały się im problemy "nie do przeskoczenia"?
    Z myśli wyrwał go cichy protest zrzuconego z łóżka psa. Chciał wrócić na swoje miejsce, ale Leila podniosła się i wbiła wzrok w twarz Maxa. Czuł to, ale nie poruszył się ani nie odwrócił. Zupełnie jakby zastygł na marmurową figurę. Wzrok Leily wypalał go jednak doszczętnie, dotykając najgłębszych zakamarków jego duszy. Czuł wstyd, poczucie obowiązku ciężkie niczym sto ton i bezradność w obliczu sytuacji.
    Podniesiony głos bratanicy dopiero wyrwał go z marazmu. Uderzył tak mocno, jakby dostał cios prosto w twarz i to od rasowego boksera. Dosiegneło wnętrza tak głęboko, że aż zadrżał. Leila była ostra w swoich słowach, ale czy w stu procentach ich pewna? Czy Max wyczuł za ścianą żalu i gniewu osłabienie tym wszystkim?
    Położył dłonie na kolanach jakby szykował się do wyjścia. Opuszczenia Leili tak jak tego sobie życzyła. Po to by popadła samotnie w najgorszy z możliwych stanów i spadła na samo dno, gdzie nie widać już światła oraz nie słychać głosów.
    Czy on jej na to może pozwolić? Czy tego chciałby od niego Robert.
    Kurwa Max...
    Mężczyzna odwrócił się do zapłakanej Leili, czerwonej z żalu i opuchniętej od łez. Patrzył na nią, nie mówiąc nic.
    Nieświadomie, niesiony jakąś dziwną emocją i czymś bliżej nie określonym, poczuł jak oplata swoje szerokie i silne ramiona wokół jej dygoczącego ciała. Przygarnął ją do siebie mocno tak jak kiedyś obejmował go Robert po kolejnym mrocznym koszmarze sennym. Miazdżył ją lekko, ale nie chciał by wyslizgnela mu się z rąk i uciekła. Mogła dać mu po pysku, rozwrzeszczeć się i kazać wynieść jak najdalej. Wyrywać niczym zraniony zwierz.
    Musiał w końcu się przełamać i zrobić to co powinien. To co chciał zrobić, a nie pozwolić jej...
    - Nie zostawię Cię samej - powiedział krótko. W końcu pewnie i stanowczo. Świadom tego że musi obudzić w sobie inną rolę choćby nie wiadomo jak cholernie się jej bał. Powoli...
    Tak jak powoli będą leczyć jej rany.
    A on będzie stał przy niej, w końcu jako prawdziwy i jedyny czlonek jej rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie powiedział tego na głos, ale zdecydowanie odetchnął z ulgą, gdy poczuł jak Leila mięknie w jego uścisku. Jej zesztywniałe od ciągłego oczekiwania na atak ciało rozluźniło się i pozwoliła sobie na nieprzerwany płacz oraz jęk. Długo roniła łzy, coraz bardziej gorzkie i Max czuł jak sam ledwo trzyma swoje. Mrugał szybko, byleby tylko się nie złamać. Nie teraz, nie w tym momencie gdzie ona potrzebowała największego wsparcia.
    Nie przy niej.
    Nigdy jej nie przytulał. Nie czuł ku temu potrzeby, nawet Robert dostawał ochłapy jego zainteresowania oraz braterskiej miłości. Max w tym momencie poczuł, jak dużo sam sobie odebrał i co już nigdy do niego nie powróci niezależnie jak mocno by się starał. Bolało, to wszystko bolało, ale nie mógł patrzeć się w przeszłość bo oszaleje z żalu i zgryzoty.
    Od Leili biło niesamowite ciepło, gdy raz za razem potrząsała głową jakby chcąc odgonić okropne obrazy rysującej się przed nią przykrej przyszłości. Samotnej i złej, a już na pewno o wiele mniej bogatszej w rodzicielską miłość.
    Max jednak wiedział, że nie może jej pozwolić by stoczyła się na samo dno. Strata była cholernie ciężka i bolesna, ale ona nadal tu była. I jej rodzice nie chcieliby by do nich dołączyła z powodu męki nie do zniesienia. Shaw wiedział, że w tym momencie liczą na niego. Nie był nigdy specjalnie religijny, ale cząstka jego serca mówiła mu, że patrzą na niego i go oceniają.
    Drgnął, gdy Leila przytuliła się do niego mocniej i ukryła twarz w zagłębieniu jego szyi. Wstrząsnęła nią kolejna fala płaczu, ale Max jej nie puszczał. Położył dłoń na jej rozczochranych włosach i kołysał w ramionach niczym małe dziecko po najgorszym śnie. Nie czuł do niej żadnego żalu, że wygląda okropnie, nie oceniał jej ani nie gardził postawy. Po prostu w tym momencie chciał pozwolić się jej wypłakać, bo łzy nie były złe. Choć sam czuł się dość niekomfortowo, gdy jego antyrodzinna postawa kłóciła się i wyrywała na zewnątrz, to lament Leili koił i odsuwał to uczucie na bok.
    - Ciii... - wyszeptał opierając policzek o bok jej głowy. Próbował ją uspokoić, ale nie mógł zabronić zadawania pytań, które w tym momencie były dla niej ważne. Na które on sam nie miał odpowiedzi, bo również tęsknił. Ich życie mocno się pokomplikowało, ale nie byli sami - Też nie chcieli cię zostawiać, Leila.
    Bo zbyt mocno ją kochali i nawet Max o tym wiedział.
    - Poradzimy sobie. Razem. Nie zostawię cię teraz samej, choćby nie wiem co - wyszeptał bardziej do siebie, jak do niej. By dać sobie otuchy i nadziei, że sobie poradzi. Że podoła temu niezwykle trudnemu zadaniu.
    Że sprawi, że bratanica choć trochę powróci do dawnej siebie. Nie od razu, ale krok po kroczku.
    - Ze wszystkim ci pomogę. O nic się nie martw.
    I z pogrzebem i z przeprowadzką. I będzie trzymał ją za rękę, gdy trumna z ciałami zostanie pogrzebana w ziemi. I gdy dostanie napadu szału z żalu. Będzie przy niej.
    Ale czy sam da sobie radę? Czy wepchnie w swój "napięty grafik" opiekę nad zrozpaczoną nastolatką? Czy będzie potrafił zmienić swoje życie, gdy w końcu nie będzie w nim sam?
    Obawiał się tego, ale nie powie tego na głos. To będzie jego sprawa do myślenia nad nią wieczorami. Dla Leili będzie tylko i wyłącznie wsparciem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Leila się uspokajała, słyszał coraz cichszy szloch. Odrobinę koiło to nerwy Maxa i to, że wciąż niepewnie czuł się w tej nowej, wymuszonej na nim przez sytuację roli. Czuł jak serce wali mu z napięcia, dużo gorszego od tego do którego był już swoiście przyzwyczajony w pracy.
    Nie chciał się przyznawać głośno, ale stres naprawdę go zjadał - głównie przez to, że nigdy nie wiązał się mocno z rodziną brata. Wydawał się bardziej gościem w ich domu i kimś w rodzaju znajomego niż brata oraz wujka dla Leili. Bratowa i jej córka były mu obojętne w jakimś, przykro uświadomionym mu w tym momencie, stopniu. Nie tęsknił, nie dzwonił, nie pisał. Pojawiał się raz na jakiś czas, najczęściej na urodziny i to tylko dlatego, że Richard go o to poprosił. Nie przybywał tu z własnej woli, bo nie czuł ku temu jakiejś większej potrzeby. Kochał brata, wiedział o tym, ale w sposób tak chłodny i nieuchwytny, że aż raniło to teraz jego serce. Jakby tylko mógł cofnąć czas.
    Poczuł jak po policzkach spływają mu słone łzy, które uciekły niechciane zza powiek. Żałował, naprawdę żałował. Podniósł dłoń, by szybko wytrzeć oczy. Dla samego siebie chciał na tą tragedię otoczyć się szczelną, twardą tarczą by przyjmować cierpienie Leili, a swoje pogrzebać głęboko tak by o nim zapomnieć.
    Puścił w końcu bratanicę i wziął ją delikatnie za rękę patrząc na bladą skórę delikatnej dłoni.
    - Wiem. Ja też - wyszeptał, zaciskając mocniej palce i wstając z łóżka. Uśmiechnął się do niej lekko, ale nadal dziwnie smutnym grymasem - Leila. Jest jeszcze jedna sprawa...
    Nie, mógł się powstrzymać na czas pogrzebu. Później porozmawiają o tym, że Max nie może zostawić dziewczyny samej w tym domu. Chciał ją zabrać do siebie, bo nie widział innego wyjścia. Miał pracę, a ona nie mogła jeszcze samodzielnie decydować o swoim życiu. Dziwnie się czuł dokładając jej jeszcze tych zmartwień, ale była mądrą dziewczyną... Może się domyśliła?
    Potrząsnął głową i puścił jej dłoń, po chwili też zdejmując płaszcz, który mu ciążył.
    - Chodź na dół. Zjesz coś, a ja porozmawiam z tą całą Williams. Muszę jeszcze zadzwonić do kilku miejsc.
    I ustalić datę pogrzebu możliwie jak najszybciej. Miał też ochotę napić się kawy po tej całej drodze.

    OdpowiedzUsuń
  7. Maximilianowi wydawało się, ze kiedy zeszli ponad tydzień temu na dół, by wspólnie porozmawiać z Williams czas zaskakująco przyśpieszył. Przygotowania do pogrzebu, pożegnanie brata oraz bratowej, decyzja o przeprowadzce do jego mieszkania. Nie załatwili całej papierkologii, czeka ich niejedna wizyta by sprawdzić czy Max nadaje się na opiekuna dla niepełnoletniej Leili. Jego przyjaciel prawnik obiecał, że we wszystkim mu pomoże, ale i tak zdawało się, że przeciwności piętrzyły się przed nim jak mur. Ugruntowali pozycję materialną Maxa, by zapewnić dziewczynie dom oraz odpowiednią opiekę. Pierwszą wizytę z dokumentami w sądzie również ma już za sobą.
    Boże, to był cholernie ciężki okres... Czuł się bardziej wyczerpany niż przy wypuszczeniu nowego tytułu i odpowiednim go wypromowaniu.
    Max ściągnął okulary, wpatrując się w ekran laptopa. Odkąd przyjechali do domu wygrzebywał się z maili. Jego zastępca dobrze sobie radził, ale musiał potwierdzić też kilka briefów oraz zanalizować zasięg kampanii promocyjnych. Kurwa... Czy starczy mu sił?
    Oparł się zmęczony o krzesło, patrząc w sufit. Miał wrażenie, że nigdy nie czuł się tak odpowiedzialnie jak teraz.
    Słyszał jak Leila krząta się w nowym pokoju. Wierzył, że poczuje się lepiej u niego, z dala od gorzkich myśli i żalu wciąż za nimi podążającym.
    Co jeśli nie podoła w jej opiece?
    Miano... Musieli jeszcze załatwić jej zapis do nowej szkoły.
    Max chciał nałożyć okulary i wrócić do przerwanej pracy, gdy nagle w kuchni zjawiła się Leila oraz wilczur, który łasił się prosząc o pieszczoty. Mężczyzna ze słabym uśmiechem pochylił się i podrapał go za uchem.
    - Świetnie. Jak ci się podoba pokój? - zapytał zupełnie neutralnie. Po chwili dodał, prostując się - Chciałabyś wyjść coś zjeść? Nie zdążyłem jeszcze zrobić zakupów, więc lodówka jest pusta.
    Nałożył okulary i spojrzał w ekran laptopa.
    - Jakieś preferencje?

    OdpowiedzUsuń
  8. Pies zaskomlał, trącając Maxa łapą i kładąc pysk na jego kolanie. Mężczyzna głaskał go powoli i z sympatią, której się po sobie nie spodziewał. Nigdy nie miał psa, a tego wyjątkowo polubił.
    Uśmiechnął się krótko, gdy Leila całkowicie neutralnie skomentowała pokój. Ciężar spadł z jego ramion, choć odrobinę. Trochę się martwił, że źle robi zabierając bratanicę z domu rodzinnego, bo to było środowisko które znała, ale... W gruncie rzeczy to chyba była jedna z lepszych decyzji. Zabrali wszystko co mogli ze sobą, a Leila nawet spakowała kilka przedmiotów ważnych dla niej pod względem sentymentalnym. Nie mógł jej tego zabronić i w gruncie rzeczy nie chciał.
    Cichy śmiech uciekł z jego ust, gdy brzuch Leili dopomniał się o jedzenie.
    - Coś załatwimy - Max chciał wrócić do komputera, gdy nagle w głowie zaświtał mu lepszy pomysł - Może chciałabyś się przejść? Znam kilka dobrych miejsc. No i z góry ostrzegam, że kiepski ze mnie kucharz.
    Wstał, przepraszając krótko psa gdy ten spojrzał na niego wciąż prosząc o pieszczoty.
    - Mamy hmm... - oparł się o kredens, wymieniając powoli - Chińczyka, kuchnię śródziemnomorską, całkiem dobrą burgerownię... Coś bardziej eleganckiego zostawimy na lepsza, mniej pośpieszną okazję. Pójdę się przebrać, a ty się zastanów.
    Podszedł do Leili i delikatnie poklepał ją po ramieniu, zmierzając w kierunku swojej sypialni. Chciał przebrać się w coś mniej "oficjalnego", bo od czasu przyjazdu do domu jego brata chodził w koszulach zapiętych pod sam kołnierz. Sprawy formalne związane z Leilą, które załatwiał też wymagały od niego odpowiedniego ubioru, a kiedy już dojechali do jego kawalerki zatopił się w sprawach biznesowych i zapomniał o całym świecie.
    Zamknąwszy drzwi za sobą, z ulgą ściągnął z siebie koszulę, niedbale rzucając ją na łóżko. Przeciągnął się, po chwili grzebiąc w szafie w poszukiwaniu jakiegoś t-shirtu. Znalazł jeden czarny z akcji promocyjnej na jakimś konwencie, z całą plejadą postaci z Heroes of the Storm, do tego ciemne dżinsy.
    Po kilku minutach wrócił do kuchni, wyglądając zupełnie inaczej w nieformalnych ciuchach i mierzwiąc sobie włosy.
    - I jak, gdzie idziemy?

    OdpowiedzUsuń
  9. Max zauważył, jak Leila otaksowała go spojrzeniem. Zamiast jednak poczuć się tym urażony, spojrzał na koszulkę z HOTSa i uśmiechnął się.
    - Cóż... Wstydu chyba nam nie zrobię własną pracą - powiedział, zakładając buty i skórzaną lekką kurtkę. Wziął torbę i krótkim gestem nakazał Leili by wyszła z mieszkania. Pogłaskał jeszcze psa na pożegnanie i powiedział mu, że wrócą za dwie godziny, na co ten zaskomlał i poczłapał do salonu. Zamknąwszy drzwi, wyszli na zewnątrz nowoczesnego bloku mieszkalnego. Maxowi udało się tu kupić mieszkanie względnie niedawno, bo zaledwie cztery miesiące temu, ale lubił to miejsce. Było względnie spokojnie i elegancko. Choć nie znał swoich sąsiadów jak zapewne brat ze szwagierką to nie narzekał. Znajomych miał w pracy, tutaj mieć ich nie musiał i nigdy jakoś specjalnie o to nie prosił. Uprzejmy był i owszem, ale minęły czasy jego rodziców, którzy co sobotę wpadali na kawę do znajomych z mieszkania obok.
    - Tędy - skierowali się w lewo i szli spokojnie w coraz bardziej pogłębiający się wieczór. Ulice tej części miasta były względnie mało tłumne, znajdowali się dość daleko od centrum, więc nie musieli się przeciskać między ludźmi. Wszyscy nawet jeśli to wracali z pracy samochodami, a nie wybierali się na prawie-nocne spacery. Max, schowawszy ręce do kieszeni, szedł obok Leili nie wiedząc w sumie o czym mógłby z nią porozmawiać. Nigdy nie wymieniali ze sobą więcej jak kilka słów, podczas jego krótkich wizyt u Richarda. Prędzej od brata wiedział, co u niej jak od niej samej.
    A cisza się przedłużała.
    Jak tak dalej pójdzie, na pewną ją do siebie zniechęci. A to nie jest dobry start.
    - Więc... - zaczął, ale co miał powiedzieć? - Musimy uzgodnić, co z twoją szkołą.
    Brawo Max, idealne rozpoczęcie wieczoru. Zacząć od spraw formalnych od których chcieliście uciec.
    Mężczyzna przeczesał ręką włosy.
    - Chyba to jednak nie jest odpowiednia pora by o tym rozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedział, że to nie jest najlepsza pora i czas na rozmawianie o takich sprawach, ale nie było tak że Max również chciał koniecznie poruszyć takowy temat. Wolał, żeby Leila okrzepła trochę po wszystkich wydarzeniach, pogrzebie i z własnymi uczuciami. Przeprowadzką, która prosta nie była. Opieka jednak patrzyła mu na ręce i na to, co robi. Jeśli będą przedłużać formalności to pojawią się kłopoty, a on nie miał na nie teraz głowy.
    Zwłaszcza kiedy wróci do pracy.
    Stanęli na światłach, a Max schował ręce do kieszeni kurtki. Nie patrzył na Leilę tylko usilnie wpatrywał się w czerwone światło, jakby miał tam znaleźć odpowiedzi na wszystkie swoje pytania oraz wątpliwości.
    - Cóż... - zaczął po dłuższej chwili - Pomogę ci oczywiście, ale w gruncie rzeczy... Nie wiem, co tak naprawdę cię interesuje.
    Spojrzał na nią, dało się zauważyć lekkie niezadowolenie i smutek z powodu narastających komplikacji.
    - Szczerze powiedziawszy niewiele wiem.
    Tylko tyle ile podzielił się z nim Richard. Świadomość tego, że zajął się Leilą a nic o niej praktycznie nie wiem jakoś dziwnie nim potrząsnęła. Poczuł się skonfundowany i wrzucony w całkiem niepewną oraz nieprzyjemną strefę dyskomfortu.
    Ruszyli przez pasy.
    - Pomoc w "pomocy" by się przydała.
    Niewiele uda mu się zrobić, niewiele wesprzeć jeśli nie zmusi jej do rozmowy. Odbijanie się od tafli i metoda "prób-błędów" nie jest na ten moment najbardziej satysfakcjonującą.

    OdpowiedzUsuń
  11. Max uśmiechnął się lekko, gdy Leila opowiedział mu o dotychczasowej szkole.
    - O proszę... - wzruszył ramionami, jakby naprawdę go to zaskoczyło - Wydawało mi się, że będziesz na ścisłym. Nie wiem, ten profil zawsze przewijał się w tej rodzinie jak zjawa. Ambicje twojej babci.
    Przypomniała mu się rozmowa z bratem, kiedy oznajmił mu że jednak rzuca studia kryptologiczne na rzecz pracy w branży growej. Śmiali się wtedy, że mama pewnie już z góry próbuje zrzucić na niego wszystkie nieszczęścia i dogaduje się z Bogiem, jak uprzykrzyć mu życie za ten afront.
    Znowu zakuło go w okolicy serca. Strząsnął jednak z siebie te myśli.
    - Tak będzie najlepiej. Koło mnie... "Nas" w sumie teraz... Jest całkiem niezła szkoła, przynajmniej tak słyszałem. Możemy przejść się tam jutro lub pojutrze.
    Miał wrażenie, że błądzi po omacku i denerwowało go to. Zawsze wolał sprawy pewne i stabilne, a chaos tylko jeśli wiedział jak na niego zareagować oraz był swoiście "znajomy". Owszem, mógł zarzucać Leilę pytaniami, ale sam nie chciałby w tej sytuacji pod nimi utonąć. Wolał dać dziewczynie czas, pokazać jej że jeśli tylko będzie chciała jest obok. Do niczego jej nie zmuszać, a po prostu twardo czekać aż przyjmie jego dłoń.
    Doszli w końcu do restauracji, standardowy "chiński pałac", ale Max lubił tu jadać. Często wybierali się w to miejsce też ze znajomymi z pracy, kiedy nadchodził dzień comiesięcznego wypadu integracyjnego. Zazwyczaj to Max wychodził najwcześniej bo musiał podopinać kilka spraw związanych z akcjami promocyjnymi danych tytułów (przez co przezywali go "Vol'jinem" w nawiązaniu do jego ulubionej rasy w WoWie oraz tego jak lojalny jest wobec tej firmy), ale dobrze mu się tu siedziało.
    Zaśmiał się, gdy wyraźnie usłyszał burczenie w brzuchu Leili na zapachy dochodzące ze środka - całkiem niezła promocja swoją drogą, aż zmusza cię by wejść i zjeść cokolwiek. Skinął głową i przepuścił Leilę w drzwiach.
    Można by rzec, że środek prezentował się tak jak wyobrażałby to sobie zwykły człowiek żywiący się filmami kung-fu za dzieciaka lub oglądający Chiny tylko w telewizji. Odrobinę wytarte czerwone ściany, gdzieniegdzie przecinane naklejoną tapetą w egzotyczne wzorki. Dość leciwy orientalny zapach kadzidła w kącie przykrytym bambusami. Przy recepcji natomiast mosiężna figura stojącego na dwóch łapach smoka. Na ścianach zdjęcia uśmiechniętych właścicieli ze sławnymi gośćmi, którzy rzekomo odwiedzali to miejsce, ale szef kuchni na honorowym miejscu w ramce z ciemnej sklejki.
    - Dzień dobry. Możemy prosić o stolik dla dwójki? - zapytał uprzejmie kelnerkę o kwiecistym uśmiechu i miłej twarzy. Pokiwała głową i zaprowadziła ich do spokojnej, odrobinę zacisznej części sali przy sztucznej miniaturowej fontannie.
    Max podziękował, przyjął od niej karty menu i stanął przy Leili wskazując na jej kurtkę.
    - Mogę? - zapytał, odsuwając jej krzesło i biorąc od niej okrycie wierzchnie. Gdy usiadł na swoim miejscu, naprzeciwko dziewczyny, otworzył kartę i zamyślił się - Bierz wszystko to co wydaje ci się interesujące.
    Rzucił swobodnie, jakby żadna ilość jedzenia jaka się tu pojawi, chociażby mieli jej tylko skubnąć dla smaku, nie robi dla niego żadnego problemu.
    Kelnerka wróciła do nich po kilku minutach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Taaak... Przystawki. Poprosimy pierogi Guo Tie i Won Tony, może jeszcze bułki na parze. Do tego ja poproszę zupę pikantno-kwaśną oraz kurczaka po syczuańsku, może do tego trzy rodzaje mięs na żelaznym półmisku. Można prosić dwie miseczki ryżu białego i jedną pieczonego? Tak? Hmm... I fasolę "ganban" - westchnął, podnosząc wzrok na bratanicę z rozbawieniem - Dodajesz coś jeszcze ze swojej, Leila? Śmiało.
      Gdy kelnerka odeszła, Max złożył ręce na stole i spojrzał z uwagą na dziewczynę. Pewnie zadawanie tego pytania teraz było cholernie naiwne, ale nie będą siedzieli tu godzinami i patrzyli się na siebie, aż Max postanowi zachować się jak mężczyzna i opiekun jednocześnie. Chciał naprawdę poznać Leilę, w końcu był to wszystkim winien.
      Chociaż tu nie chodziło tylko o obowiązek, po prostu chciał.
      - Wiem, że to może głupie pytanie z moich ust, ale... Opowiedz mi coś o sobie, proszę - na twarzy wykwitł mu ciepły grymas.

      Usuń
  12. - Spróbuj od tego co wydaje Ci się najbardziej interesujące. Chce Cię po prostu lepiej poznać - powiedział całkowicie szczerze, chyba najbardziej od dawna. Do jakiegoś czasu losy i Leili zwiazaly się ze sobą, a on nie chciał być tylko kimś w rodzaju "wiecznie nieobecnego współlokatora" jak to się często robi w collegu. Sam brak informacji chociazby na takie glupiutkie tematy co Leila lubi jeść na śniadanie, co czyta, czy ma dużo znajomych siedziały mu cierniem w głowie.
    Że też musiał dojść do czegoś tak strasznego i okropnie przytłaczajacego smutkiem jak śmierć Richarda by zaczął interesowac się własną bratanicą, chcąc ją poznać. Brat opowiadał często o tym jak była jego oczkiem w głowie i prawdziwą radością, dzieląc się wszystkimi wspanialymi chwilami z Maxem, o czym on... Po jakimś czasie zapomniał.
    Z nadal ciepłym grymesem patrzyl na dziewczynę uważnie, gdy ta zastanawiała się co może powiedzieć. Sploszona uciekła wzrokiem, wbijajac go w ścianę by chyba skupić myśli.
    - To chyba dość świeże spojrzenie w twoim wieku, hmm? Więcej inwestowania w siebie, mniej imprezowania - odpowiedział, opierając policzek na dłoni. Cóż niektórzy wyszaleja się na studiach jak swego czasu Richard i on. To były miłe czasy i jeszcze lepsze wspomnienia. Ciekawe, czy brat opowiadał kiedykolwiek Leili o tych nielicznych swobodnych chwilach spędzonych razem nim jeszcze Max dal się pochłonąć całkowicie pracy i "wyscigowi szczurow" na biznesowy szczyt.
    Uniósł brwi w zdziwieniu, gdy Leila opowiedziała mu o swoich preferencjach książkowych.
    - Naprawdę? Łał, jestem pod dużym wrażeniem, zaskoczyłas mnie. Jesteś z pewnością bardziej wysublimowana niż ja, ja tylko fantastyka - zasmial sie lekko, nie mówiąc ze w sumie dawno temu przeczytał jakakolwiek książkę - Myslalas bardziej o wykladaniu na uczelni, rekonstrukcjach historycznych czy odkrywaniu drugiego Stonehenge?
    Podziękował, gdy kelnerka przyniósł herbatę mówiąc ze za chwilę doniesie przystawki.
    - Albo... Kariera Indiany Jonesa lub Lary Croft, co? - mruknął zabawnie, prosząc kelnerka jeszcze czy by nie mogła przynieść mu szklanki wody - Jaki okres w historii lubisz najbardziej?
    Nie znał się zbytnio na historii to prawda, kiedyś ktoś go zaciągnął na kilka LARPow w tematyce historycznej, ale nic ponad to. Lubił jednak o tym słuchać, czasem nawet obejrzeć jakiś dokument, było to dość fascynujące.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ucieszył się odrobinę w duchu, kiedy Leila odpowiedziała mu uśmiechem. To było naprawdę miłe móc ją wyrwać z ponurych myśli, choć na jedną krótką chwilkę. Wiedział, że za niedługo zetrą się z codziennością i każe z nich będzie musiało radzić sobie samo przez jakąś część czasu. Dlatego chciał maksymalnie wykorzystać to, co mógł by zapewnić jej choć fragment komfortu psychicznego. Nie mógłby chyba spojrzeć sobie w twarz, gdyby czegoś nie upilnował i Leila zbyt wcześnie "przywitała się" z rodzicami.
    Wiedział jednak, że własnej natury też nie oszuka i praca, której nauczył się poświęcać w końcu się o niego upomni.
    Potrząsnął głową, gdy Leila zaczęła słodzić herbatę, a Max dostał swoją wodę - zajmie się tym jednak później, kiedy przyjdzie stosowna chwila.
    - Wiesz... Wyjazd za wymarzoną pracą nie oznacza od razu zostawiania wszystkich - powiedział, całkowicie przekonany własnych słów. Sam pamiętał jak istniała szansa, że dostanie się do National Cryptologic School, co oznaczało wyjazd prawie na drugi koniec kraju, pracę od świtu do nocy oraz opuszczenie wszystkiego co dotychczas znał. Bał się cholernie, miał wątpliwości, ale z drugiej strony coś podpowiadało mu, że nie może zaprzedawać własnego życia oraz planów za coś takiego. Owszem, to były istotne fragmenty jego życia, ale przecież w dzisiejszych czasach tym bardziej nie oznaczało to całkowitego zerwania kontaktu. Tęsknota istnieje to prawda, ale i ona po jakimś czasie znika pod satysfakcją i tym, że robi się to co kocha. Dodał po chwili wesoło - Atlantyda na pewno jest w Trójkącie Bermudzkim!
    Słuchał ją uważnie, gdy zaczęła opowiadać o tym co ją naprawdę fascynuje. Mówiła jakby na jednym wdechu, całkowicie pochłonięta tematyką. Widać jak mocno ją to inspirowało oraz zdawała się mieć w tym potężną wiedzę - co prawda nie zaczęła mu tu wymieniać dat oraz wszystkich ciekawostek z samego tego, że może obawiała się iż go zanudzi.
    W sumie nic bardziej mylnego.
    Chyba podobnie jak ona reagował na swoją pierwszą pracę w branży wirtualnej rozrywki. Wszystko było nowe, świeże i tak bardzo "jego". Mógł zajmować się promocjami gier, które kochał od tak dawna i uczestniczyć w ich drodze na szczyt.
    - Mmm... - zamyślił się, odwracając na chwilę wzrok od Leili patrząc się w punkt ponad jej głową - Wtedy kiedy jeszcze jeden jedyny Bóg nie odebrał światu odrobiny magii, a za gwałty i mordy nie dostawało się od ONZ?
    Spojrzał na nią prosto i uśmiechnął się szeroko.
    - Przepraszam - dodał po chwili.
    Uniósł brew, gdy Leila określiła go poważnym mianem wujka. Dziwnie to brzmiało. Choć to głupie, bo był jej rodziną, jakoś uważał że... Nie może określać się tym mianem. Wiązało się z wspomnieniami, których on dla Leili nie stworzył kiedy powinien. Z obowiązkami, których nie dopełnił.
    Za tym jednym prostym dość "określeniem" ich wspólnej zażyłości rodzinnej kryło się dla Maxa coś więcej na co raczej nie zasługiwał.
    - Słuchaj, Leila, możesz mi mówić po imieniu jeśli ci tak wygodniej. Naprawdę się nie obrażę - zaczął odrobinę mniej swobodnie by po chwili powrócić do zwyczajowego tonu - I z przyjemnością przejrzę je z tobą, jeśli znajdziesz chwile wolnego.
    Kelnerka przyniosła przystawki. Max wzruszył ramionami, jakby dając sygnał bratanicy by śmiało się częstowała. Przełykając pierożka Max podrapał się po brodzie w zamyśleniu.
    - W sumie zwieźliśmy trochę książek, imponującą ilość. Sama wszystkie kolekcjonowałaś?

    OdpowiedzUsuń
  14. Kiwnął głową w zgodzie - sam nie chciałby znaleźć się w czasach, gdzie o każdą nawet najmniejszą rzecz trzeba było walczyć nie słowami tylko rozrąbując głowę przeciwnika ciężkim bastardem lub korbaczem. Zdecydowanie wolał cuda oraz względny spokój, bo oczywiście to była rzecz względna, jakie oferowała mu dzisiejsza cywilizacja.
    - Mam nadzieję, że nie porzucisz tego hobby. Miejsca na książki u nas dostatek, a mile ocieplą mieszkanie - powiedział mieszając dwa ostre sosy na talerzu i zanurzając w nich pierożka. Był fanem pikantniejszych dań, raczej mało co paliło go w gardle.
    Chciał jeszcze o coś zapytać, gdy Leila przechwyciła rozmowę w locie i zapytała go o jego pracę. Max spojrzał na nią zaskoczony, w sumie nie spodziewał się tego pytania. Raczej tego, że ona pochłonie się opowiadaniem o sobie.
    Wytarł usta, opierając się o stół łokciami.
    - Cóż... Intensywnie, nie powiem. Rok Overwatcha, a ja muszę rozplanować jak rozdzielić budżety promocyjne. Do tego zbliża się E3 i fajnie byłoby się tam pojawić, właśnie skończyliśmy Blizzcon jakbyś zobaczyła te wszystkie atrakcje... - zaczął mówić, zakręcając się na punkcie tego. Jego głowa znowu wypełniła się tym ogromem spraw które będzie musiał załatwić po powrocie, rozmowach, telefonach, dopinaniem terminów oraz kosztorysów.
    Uwielbiał swoją pracę i nigdy nie czuł się nią zmęczony, to prawda. Zawsze pochłaniała go w całości, ale teraz wiedział, że będzie musial zająć się także Leilą. Bał się jednak, że... Mu się to nie uda i wszystkie terminy, deadliny, spotkania, wyjazdy po prostu staną na pierwszym miejscu.
    Jak zawsze.
    Ponownie z tyłu głowy pojawił się ucisk, który czuł zawsze w pracy. Jak kat który pilnował go by nieustannie i perfekcyjnie wykonywał wszystkie sprawy - uczucie, że brakuje mu czasem umysłu na te wszystkie kampanie i potrzebuje zdecydowanie więcej miejsca niż może dać mu jego własny mózg.
    - ... No i jeszcze w sierpniu Gamescom, zawsze mamy tam swoje stoisko. Zajmujemy praktycznie połowę hali, która ma hmm... z 16 tysięcy metrów kwadratowych? Jest jazda z organizacją tego, ale w sumie przyjemnie się później tamtędy chodzi choć i tak większość czasu spędzam w strefie biznesowej rozmawiając z klientami.
    Machnął jednak ręką po chwili, śmiejąc się pod nosem i przesuwając dłonią po roztrzepanych przed chwilą włosach.
    - Ale to głupoty szczebla korporacyjnego. Pewnie niezbyt cię to ciekawi - powiedział, ale bez wyrzutu. Naprawdę nie musiało ją to interesować.

    OdpowiedzUsuń
  15. Maxowi udało się szczęśliwie przekuć zainteresowania w stały dochód, zapewniający mu dach nad głową oraz życie na dość wygodnym poziomie. Co prawda czasem gdzie magia hobbystyczna uciekała na rzecz dopinania wszystkiego po stronie "produkcyjnej" i "promocyjnej". Kiedy jest się zwykłym graczem czasem nie widzi się ogromu pracy, a także wielkich pieniędzy, które za tym stoją.
    Przyjął jej przepraszający uśmiech zupełnie naturalnie i bez żadnych obiekcji. Ona miała swoje mocne tematy, a on swoje - i nie musiały się one pokrywać, choć z całą pewnością byłoby bardzo miło po obu stronach.
    - Historyczne gry? - oparł podbródek na palcach, zastanawiając się chwilę. Przez głowę przeszło mu kilka świetnych propozycji. Zaśmiał się, gdy Leila wspomniała o tym hicie z Polski, który podbił serca graczy na całym świecie i mocno zatrząsł posadami świata wirtualnej rozrywki. Sam przeszedł wszystkie części z przyjemnością i pojawił się na jednej z imprez promujących "Krew i wino" w starym, średniowiecznym zamku. Wrócił do tematu - Ciężko będzie zamknąć to wszystko w jednej grze, zwłaszcza komputerowej. Jest kilka dobrych historycznych strategii, Civilization chociażby jeśli chcesz rozwijać ludzkość od początku. Europa Universalis pozwala ci prowadzić dane państwo i zdobywać świat. Rome Total War, jeśli lubisz rzymskie klimaty i walkę wielkimi legionami.
    Wziął do rąk serwetkę i zaczął obracać ją w dłoniach, mimowolnie układając z niej bardzo prościutkie origami co robił zawsze kiedy intensywnie się nad czymś zastanawiał. Podczas ciężkich nocy rozporządzania budżetami miał całe biurko zawalone tego typu "wytworami".
    - Jest tego jeszcze więcej... Ale mogę ci pokazać w domu, tutaj tylko rzucam obco brzmiącymi tytułami - powiedział, kładąc przed Leilą małego kwiatka z chusteczki i odchylając się na krześle by dać miejsce dla kelnerki by położyła talerze na stole.
    Tego było dużo, zdecydowanie za dużo - ale przynajmniej się najedzą.
    Max przysunął talerz z zupą. Nie wiedział czy to nie za świeże pytać, bo być może Richard coś zaplanował dla całej swojej rodziny, ale... Zdarzyło się to co się zdarzyło.
    - Miałaś jakieś plany na wakacje? Z przyjaciółkami?

    OdpowiedzUsuń