E'dawn
upadły bóg śmierci • za wpisanie nieodpowiedniej osoby do Death Note'a,
został zesłany za karę na ziemię • niejednokrotnie próbował
się zabić lecz bezskutecznie, gdyż jest skazany żyć na niej wiecznie •
udało mu się zabrać ze sobą Death Note • sprzątacz na uniwersytecie,
gdyż z czegoś trzeba żyć, a bez tożsamości ciężko znaleźć pracę, w której nie dopytują o szczegóły • pamięta czasy Cesarstwa Rzymskiego • nadal ma oczy
shinigami, jednak wadliwe, gdyż nie pokazują mu wszystkich informacji o
człowieku
Przyjazd do tego kraju planował już od dawna. Jak jeszcze był nastolatkiem to stwierdził, że będzie chciał wyjechać na studia właśnie do Stanów Zjednoczonych. Potem coś by się wymyśliło. Jego rodzice mieli pieniądze, żeby opłacić mu studia w obcym kraju i przesyłać trochę na życie. Wyatt od zawsze skupiał się na nauce, przychodziło mu to z ogromną łatwością, potrafił utrzymywać stan skupienia przez dłuższy czas, a kiedy już coś go rozproszyło (zazwyczaj młodszy brat), to szybko wracał do stanu sprzed chwili. Nie musiał też długo siedzieć nad książkami, nową wiedzę przyswajał w bardzo szybkim tempie. To wszystko pozwalało mu na czerpanie korzyści ze swojej wiedzy – dostawał stypendia naukowe, które rodzice trzymali na razie na swoim koncie, aby później móc całą zebraną na przestrzeni lat kwotę przelać na konto bankowe syna. No cóż, w końcu to były jego pieniądze, to on na nie zarobił. Może i to nie były zaskakująco wysokie sumy, ale zawsze coś. Początkowo chciał studiować zupełnie coś innego. Fizyka, nauki ścisłe. Ostatecznie wybrał neurobiologię, więc poniekąd coś powiązanego. Jednak w jego życiu był okres, kiedy stwierdził, że powinien zostać prokuratorem.
OdpowiedzUsuńWszystko dlatego, że pewnego wieczoru do ich domu zawitała policja, oznajmiając, że Warren, młodszy syn państwa Shaw, został znaleziony martwy w jednej z ciemnych uliczek miasta. To wydarzenie wstrząsnęło całą rodziną. Wyatt miał ochotę dorwać mordercę swojego brata i rozerwać go na strzępy. Podczas rozprawy, na której miał zostać skazany mężczyzna odpowiedzialny za śmierć Warrena, Wyatt zachowywał dystans, nie okazywał emocji. Po prostu patrzył ukradkiem na siedzącego na ławie oskarżonych faceta lodowatym wzrokiem. Liczył na najwyższy wyrok. Emocje na jego twarzy można było wyczytać dopiero, kiedy sędzia ogłosił wyrok. Dwadzieścia pięć lat. Tylko tyle?! Jak to możliwe?! Przecież ON go zabił! Wyatt zacisnął mocno pięści, wbijając sobie paznokcie w skórę. To był ten moment, kiedy zechciał zostać prokuratorem, żeby walczyć o najwyższe kary dla takich jak ten morderca.
Rok później, kiedy nadszedł czas wysyłania podań na studia w Stanach Zjednoczonych, Wyatt wpatrywał się w laptopa i myślał. Pamiętał jak Warren był zafascynowany jakimś serialem i mówił, że chce być neurobiologiem jak ten facet właśnie w serialu. Wyatt uśmiechnął się lekko do siebie. Cóż… To może i on nim zostanie?
I tak wylądował w Los Angeles, na kalifornijskim uniwersytecie, z dala od akademika, bo w wynajętym, niewielkim mieszkaniu (rodzice zaoferowali pomoc, zwłaszcza, że mieli jeszcze nieruszone pieniądze z ubezpieczenia Warrena), na kierunku neurobiologii, wcale nie taki obcy.
Dziś był uważany za najlepszego studenta na całej uczelni, zdobywał najwyższe wyniki w nauce i zajęciach naukowych, dbał o swoją opinię, co miesiąc dostawał stypendium, co umożliwiło opłacenie studiów, więc jeden wydatek mniej. Dzięki temu nie musiał pracować i mógł poświęcać czas na samorozwój.
Ten wykład był jednym z tych, za którymi Wyatt szczerze nie przepadał. Powoli kończył studia i naprawdę nie wiedział, po jaką cholerę mu jeszcze takie pierdoły, zupełnie niepotrzebne, ale wolał się udać i samodzielnie zrobić notatki. Uniósł brew, kiedy przy jednym z miejsc odnalazł jakiś dość duży zeszyt w czarnej oprawie. Pewnie jakiś student, który był tu wcześniej, zapomniał o nim. No cóż, może zajrzy do środka, rozpozna notatki i kierunek… Ewentualnie będzie podpisany. Ale najprościej będzie zajrzeć do planu zajęć na stronie internetowej.
Wyatt wziął go do rąk i usiadł na miejscu. Przygotował się do pisania, ale co jakiś czas zerkał w stronę zeszytu. A skoro doktorek i tak przynudzał, to położył zeszyt naprzeciwko siebie górą do góry i zauważył napis „Death Note”.
Okej, brzmiało nieźle. Otworzył zatem na pierwszej stronie i zupełnie nie spodziewał się tego. Najwyraźniej nie tylko jemu nudziło się na wykładach, ale żeby aż tak? Zasady używania były dość… interesujące. Ciekawe czy ten ktoś musiał długo nad tym siedzieć. Och, gdyby to było naprawdę, to by go od razu wypróbował. Napisałby nazwisko tego skurwysyna, który zabił mu brata.
UsuńKartował dalej kolejne strony i trafił na jakieś japońskie znaki. Pewnie litery, które tworzyły wyrazy. Czyżby poszukiwany student robił notatki w ojczystym języku? Cóż, mieli tu wielu japońskich studentów, ale to na pewno zawężało krąg poszukiwań. Kimkolwiek była osoba, której był ten notatnik, była osobą z ogromną wyobraźnią. Oczywiście Wyatt postanowił zabrać „death note” ze sobą, aby następnego dnia zwrócić go właścicielowi.
Jednak nie mógł się powstrzymać. Otworzył zeszyt na ostatniej stronie, złapał za długopis i malutkimi literkami napisał imię i nazwisko mordercy swojego brata, oczywiście mając jego twarz przed oczami, tak jak napisano w notatniku. Po zapisaniu westchnął ciężko. Głupek, pomyślał o sobie, a niedługo później, po skończonym wykładzie, spakował się i wyszedł z sali.