— Tae…jestem już cały mokry… — Taehyung uśmiechnął się zadziornie, widząc, że jego działanie odniosło oczekiwany rezultat. Triumfalnie zassał się na dolnej wardze kochanka, następnie oblizując jego usta koniuszkiem swojego języka, wiedząc, że taki mały gest z pewnością skutecznie rozpali jego Maluszka jeszcze bardziej. — Kochanie… znowu? Która to już dzisiaj koszulka? — Zapłakał teatralnie, w rzeczywistości ciesząc się z takiego obrotu sytuacji. — Trzeba ściągnąć. — Dodał dużo chłodniej i stanowczo, kończąc z żartami, aby poważnie zabrać się za partnera. Tae schylił się, by złapać zębami za materiał koszulki i podciągnąć ją do góry. Nie udało mu się jednak zrealizować planu, gdyż zanim się obejrzał, leżał plecami przywarty do materaca. Spoglądał na młodszego z dołu z zapytaniem w oczach, nie oczekując, że ten tak gwałtownie zmieni ich pozycje. Że w ogóle je zmieni. — Usiądź kochanie. — Tae, nie ukrywając zaskoczenia, zdezorientowany ułożył się jak zalecił mu ukochany. Jego oczy znacznie się powiększyły, gdy JK sięgnął po wcześniej już użyty krawat. — Kocie, ty chyba nie chcesz… — Nie dokończył, ponieważ Jungkook nie zamierzał się ociągać i w ekspresowym tempie ręce Kima były związane wcześniej wspomnianą częścią garderoby. Podekscytowanie z każdą chwilą w nim narastało, głównie dlatego że nie wiedział do końca, czego się spodziewać. Ta niewiedza potęgowała w nim pożądanie, któremu od razu dałby upust, gdyby nie fakt, że jego partner postanowił przywiązać go do łózka. — Jungkookie, no naprawdę… — Sapnął, delikatnie szarpiąc ręką, by sprawdzić solidność związania, która nie należała do tych na najwyższym poziomie. Nie planował się jednak czepiać i psuć zabawy. Zamiast tego ułożył się wygodnie w miarę możliwości i zaciekawieniem obserwował, co jego kochanek ma do zaoferowania. A to co miał w zanadrzu całkowicie przerosło jego najśmielsze oczekiwania. — Kochanie, gdzie idziesz? — Zapytał, gdy tamten podniósł się z łóżka. — Dobry śmieszek z ciebie, jeśli mnie tak załatwiłeś, żeby pójść sobie na ploteczki do mojej mamy. — Mruknął, kryjąc pod maską złośliwości lekki stres związany z tym, co zaraz miało nastąpić. Jungkook niejednokrotnie pozostawiał Taehyunga oniemiałego swoimi pomysłami i za każdym razem wpadał na coraz to wymyślniejsze sposoby, aby pobudzić swojego partnera jak nigdy dotąd. — Wiem, że lubisz rozbierać mnie sam, ale dziś chcę, żebyś dobrze mi się przyjrzał. — Tae poczuł jak przez całe jego ciało przepływa ciepło, które rozpalało go bezlitośnie od wewnątrz na wyobrażenie, co młodszy może mieć na myśli. — Jeon Jungkook! — Warknął z wyraźną paniką. Poruszył się nerwowo na łóżku, jednak tak, by nie zerwać węzła, który zrobił JK, gdyż w głębi ekscytowało go to i nie chciał psuć planów młodszego. — Hej, Taehyungie, przyznaj się. Podobało ci się jak powoli ubierałem koszulkę, którą mi dałeś, prawda? — V uśmiechnął się pokonany. Gdyby nie to w jakiej pozycji się znajdował, wzruszyłby ramionami w bezradnym geście. — Czyli miałem rację, że to było celowe? Rozszyfrowałem Cię, brudny koto-króliku. — Tae wyciągnął się do przodu, by kopnąć nogą swojego chłopaka, kiedy ten drażnił się z nim, unosząc nieznacznie koszulkę i z powrotem ja opuszczając. Mimo że sporo się nagimnastykował, w ostateczności nie udało mu się go dotknąć nawet małym palcem. Nic go tak nie podburzało jak sytuacja, w której był rozpalony przez maluszka do granic możliwości i nie mógł dać upustu swojemu pożądaniu.
Z ust starszego wydobyło się głośne sapnięcie, gdy tamten w końcu pozbył się zasłaniającego jego tors materiału. W pewnym stopniu odetchnął, że w końcu doczekał się tego, na co tak bardzo czekał, ale jednocześnie to spowodowało, że miał ochotę na więcej. Widząc wodzące ręce JK’a po swoim ciele, zrobił się mokry, nawet jeśli nie wykonywał żadnych intensywnych ruchów. Przez jego męskość przebiegł przyjemny dreszcz, który zwiastował, że jeszcze chwila, a mimowolnie nabierze ogromnego rozmiaru. Taniec ukochanego wprawiał Taehyunga w lekkie zakłopotanie. Sam sobie się dziwił, że jest jeszcze coś, co ma związek z Jungkookiem i jest w stanie go zawstydzić. Taniec Maluszka traktował jak czarną magię, która za każdym razem efektywnie okradała go z duszy. Kiedy Jeon wszedł w końcu ponownie do łózka, Tae łapczywie oplątał swoje nogi wokół jego bioder, by przycisnąć go do siebie, spragniony bliskości ciała ukochanego. — Lubisz, kiedy przed Tobą tańczę, prawda? Wiem, że Cię to podnieca. I to...i wiele innych rzeczy, które robi Twój maluszek, prawda Taehyungie? Kim ułożył głowę na bok, opierając ją na swoim ramieniu, już nie wiedząc, co ze sobą zrobić. — Kochanie, a jest coś czego o mnie nie wiesz? — Zapytał sarkastycznie, przymykając oczy, gdy zimne dłonie kochanka dotknęły jego skóry. Wzdrygnął się delikatnie pod wpływem jego dotyku, czując, że jeszcze chwila i przestanie być posłuszny. Szczególnie mało mu brakowało, aby się zerwać, gdy złączył ich usta w namiętnym pocałunku, który usiłował pogłębić lecz było to ciężkie, nie mając władnych rąk. Ułożył usta w grymasie, gdy partner się od niego oddalił. Nie był to jednak grymas podobny do tych dotychczasowych, gdzie krył się za nim złowieszczy uśmieszek. Taehyung był poddenerwowany nie na żarty. Biła od niego złowroga aura, która dodawała powagi temu nietypowemu stosunkowi. Rozkraczony JK był dla niego majestatycznym obrazem, jednak był zbyt otumaniony, by szarpnąć się na typowe dla niego komentarze. To musiało być nowością dla Jungkooka, że Tae się nie wiercił, nie mówił, jedynie chłonął widok, który sprezentował mu ukochany. Napięcie w Kimie narastało, ale z przerażającym spokojem obserwował poczynania chłopaka. Chociaż nie wyglądał na przejętego, wrzało w nim i dowodem na to były spływające po jego czole krople potu. — Kiedy będę sam wieczorem, będę myślał o moim hyungu i o tym co moglibyśmy robić. — Oczy V się zaświeciły, ale nic nie odpowiedział na to. Zacisnął mocniej wargi, nie umiejąc zidentyfikować ogarniającego go uczucia. Jungkook dokonujący na sobie samogwałtu, w jasnym pomieszczeniu, sprawiał, że starszy robił się zazdrosny. Mimo że to były palce Maluszka, a nie obcej, trzeciej osoby, wzbierało się w nim odczucie jakby był zdradzany, wiedząc, że tamtemu jest ze sobą teraz tak dobrze. Oliwy do ognia dodał, kiedy jego ręka powędrowała do swojego krocza. Tae nieświadomie przygryzł dolną wargę, powodując, że uleciała z niej stróżka krwi. Biorąc pod uwagę jego chorobę, po jakimś czasie usta nabrały fioletowego odcienia, a czerwona barwa brudziła ich kąciki, następnie brodę, z której skapywała na koszulkę, dodając sytuacji dramatyzmu. — Będę mokry na samą myśl o Tobie, Taehyung. Tak, jak teraz, popatrz. — Nie spuścił z niego wzroku ani teraz, ani także wcześniej, ani nie miał zamiaru kiedykolwiek to zrobić. Członek w jego spodniach coraz bardziej nabrzmiewał, sprawiając, że ograniczający go materiał dusił go nie tylko na dole, ale w przełyku także miał wrażenie jakby odebrano mu zdolność oddychania. Kimowi zachciało się płakać jak młodszy uwolnił swoją męskość, którą zajmował się z precyzją, kiedy ta jego jakby miała zostać zmiażdżona, powoli już nie mieszcząc się w spodniach. Jakby nie fakt, że jego ręce były związane krawatem, dołączyłby do JK’a, przystępując także do zabawiania samego siebie. Wszystkie przyjemności, którym Jungkook się oddawał, Tae chciał wykonać na nim samodzielnie, ale niestety nie miał takiej możliwości i to wprawiało go w szaleństwo, którego nie okazywał na zewnątrz.
Każdy gest i słowa maluszka przebijały te poprzednie. Taehyung zaczął częściej i szybciej oblizywać usta z krwi, której metaliczny smak w jakimś stopniu łagodził jego głód. — Jungkook. — Wyszeptał rozdrażniony, nie okazując fascynacji zaistniałą sytuacją. Wypowiadane przez ukochanego zdania, uświadamiały mu dobitniej, w jakim krytycznym położeniu są. JK może chciał go rozpalić, skutecznie z resztą, ale za tym wszystkim kryła się smutna prawda i faktycznie będą musieli się zmierzyć z tym, co teraz prezentował młodszy. — A ja będę czekał, aż będę mógł zrobić Ci dobrze w podziękowaniu, ponieważ jestem grzecznym chłopcem i związałem mojego Pana Kim, żeby mógł się do mnie wyrwać. — Wbrew temu, co oczekiwał JK, Tae nie zerwał się od razu. Jego ruchy były spowolnione i stonowane, a oczy się nie uśmiechały tylko były przepełnione powagą, jednak można było w nich dostrzec palący się płomień. Do tej pory młody Jeon nie miał okazji zobaczyć Kima w takiej odsłonie. Starszy zawsze był kąpany w gorącej wodzie i rzucał nieodpowiednimi komentarzami. Wiedział, że budzi ten sposób napięcie u młodszego, jednak taki, który nie przygaszał jego pożądania, a bardziej je pogłębiał, u obydwu z nich. — Taehyungie, tak bardzo Cię potrzebuje teraz, tak bardzo Cię pragnę. — Podciągnął się bliżej ramy łózka, dopiero teraz zauważając, że jego ciało bardziej reagowało na poczynania kochanka niż przypuszczał. Ze stoickim spokojem poruszał rękoma tak, by wysunęły się z węzła. Gdy udało mu się wyplątać, rozmasował nadgarstki, nie dlatego że go bolały, bo były za mocno ściśnięte, a dlatego że zdrętwiały mu od niezmieniania pozycji przez tyle czasu. — Och, czyżby? Świetnie Ci szło bez mojej pomocy. — Zauważył, przybierając niepokojąco niski oraz zachrypnięty ton głosu. Złapał gwałtownie za tył głowy partnera, gdy ten się tego nie spodziewał. Zacisnął kurczowo palce na jego włosach i odchylił ją niedelikatnie do tyłu, bezczelnie wpatrując się w jego oczy. Zdecydowanie nie było mu do śmiechu. — Pozwól, że ja będę decydować o tym, czy jesteś dobrym chłopcem. — Zaczął, pilnując, by tamten nie uciekał wzrokiem. — I bez wątpienia daleko Ci do niego. — Zauważył oschle. Usiadł na skraju łóżka. Chwytając JK’a za przedramiona, ułożył go sobie na kolanach, kładąc go na brzuchu. Położył rękę na wypiętym do niego pośladku, początkowo subtelnie go gładząc. — Bardzo zdenerwowałeś swojego Pana Kim. Patrzenie jak jęczysz od swojego, własnoręcznego dogadzania, wprawiło go w niepohamowaną zazdrość. — Bok dłoni umiejscowił w przerwie między dwoma pośladkami, poruszając nią w górę i w dół. — Taką wielką, że przestał czuć potrzebę, by zamieścić swoje palce w Twoim wejściu. — Nie mogąc się powstrzymać, wyjął dłoń, pozostawił buziaka na w pełni okazałej pupie, który miał być mało domyślnym ostrzeżeniem przed zadanym z całej siły klapsem. Gdy do jego uszu dobiegł upragniony krzyk Jungkooka, wyprostował dumnie plecy i nie powstrzymywał się przed kolejnymi uderzeniami. Teraz kiedy w końcu krzyczał z jego powodu, wszystko było na miejscu, a powaga z niego uleciała, przynajmniej w małej części. — Żartowałem. — Skwitował, odwołując się do swojej wcześniejszej wypowiedzi. Przewrócił Jeona na plecy, pod które wcisnął jedną rękę, a drugą pod jego nogi. Trzymając go, podniósł się z łóżka. Usiadł na pufie usadowionej przed wbudowanym w szafę lustrem, układając sobie JK’a między nogami. Oparł brodę na jego ramieniu, a ręce umiejscowił na udach chłopaka, by ponownie go rozkraczyć.
— Chciałbym, żebyś się NAM dobrze dzisiaj przyjrzał. — Przywołał jego wcześniejszą wypowiedź, niewiele ją modyfikując. — Ponieważ, gdy będziemy bardzo za sobą tęsknić, będziemy mogli przywołać do głowy ten obraz. — Mówiąc to, gładził opuszkiem palca główkę penisa partnera. — Jak przy tobie jestem. — Spojrzał łagodnie na ich odbicie w lustrze. — Jak Cię dotykam. — Paznokciem u drugiej ręki wodził po szyi, następnie obojczykach, aż w końcu uszczypnął go w sutka, nadal nie przestając drażnić męskości ukochanego drobną czynnością. — Całuję. — Złapał go za podbródek i odwrócił w swoją stronę, by zamieścić na jego ustach pocałunek, pozostawiając na nich niewielką część swojej krwi, tej która w nieznacznych ilościach jeszcze wydobywała się z rany, którą sam sobie sprawił. — Gryzę. — Przygryzł płatek ucha młodszego, a następnie chuchnął w jego środek. Nie spuszczając ani na chwilę wzroku z ich odbicia, tym razem złapał za penisa kochanka pełną dłonią, rytmicznie nią poruszając. W tym samym momencie zanurzył od razu dwa palce w jego obycie, by po chwili, gdy wejście zrobiło się bardziej mokre, dać radę wsunąć kolejny. — Gotowy? — Zapytał czule, jednak wciąż dostosowując oddech do poruszań swoimi rękoma w ciele JK’a i na nim. — Wiem, że nigdy nie pytałem i przepraszam. — Przyznał smutno, uświadamiając sobie, ile rzeczy żałuje i ile zrobiłby inaczej, gdyby wiedział, że czeka ich tak drastyczna rozłąka. — Kochanie, proszę, wstań. — Pomógł mu się podnieść. Złapał go za dłonie i sam przyparł je o lustro. Tae rozpiął spodnie i zsunął je wraz z bielizną na wysokość kolan. Nakierował swojego członka na wejście chłopaka, po czym położył ręce na jego biodrach. — Zaczynam. Wszedł w niego powoli, nie spiesząc się, wchodził i wychodził subtelnie, wiedząc, że nic ich nie goni. Chciał go potraktować z szacunkiem jak nigdy dotąd. Do swoich poczynań dodał muskania partnera w szyję, którą mu posłusznie udostępnił. Nawet gdy wystarczająco go oznaczył, pozostawiając jedna obok drugiej mocno przekrwione ślady, nie zaprzestał pieszczenia jego cienkiej skóry. — Kochanie… patrz… spójrz jak do siebie pasujemy. Zobacz jak nam razem dobrze, nie przegap najmniejszego szczegółu, proszę… — Wyjąkał przybierając na prędkości. Czując jak ogarnia go spragniona przyjemność, samo zaciskanie rak na biodrach Jungkooka mu nie wystarczało. Ręce mimowolnie chciały wędrować po całym ciele ukochanego, tak jak chwilę temu on sam sobie to robił. Zacisnął dłoń na krtani młodszego, mocniej go do siebie przyciskając. Po chwili zapomniał o założonej wcześniej uprzejmości, lekko podduszając partnera. Jego pchnięcia były szybsze i bardziej bolące, tak, że sam Taehyung nie powstrzymywał się od intensywnego pojękiwania. Podczas stosunku, wolna ręką drażnił jego sutki, a kiedy były nabrzmiałe do drażniącego stanu, chwycił za ulubioną część ciała i teraz dogadzał mu z obu stron. Kiedy poczuł na dłoni ubogą ilość lepkiej cieczy, wiedział, co to zwiastuje. By wspomóc ukochanego w tym procesie, mocniej zacisnął rękę na jego przyrodzeniu, tak, że sperma rozlała się na lustro, zasłaniając im tym, jakiś obraz siebie. Tym samym powodując, że Tae nie mógł się dłużej wzbraniać, a nawet nie chciał. Nie zdążył go uprzedzić, że też za moment dojdzie i zanim się obejrzał, wypełnił od środka JK’a białą substancją. Nie wyszedł z niego od razu po skończonym stosunku. Oparł zmęczony czoło o plecy kochanka, głośno dysząc. Oddychał całym swoim ciałem, że aż złapały go dreszcze, które były z łatwością wyczuwalne dla Jungkooka, do którego był przyklejony, nadal trzymając swoją męskość w jego wnętrzu. Nie chciał ich tak szybko rozłączać. Opadł jednak w końcu z powrotem na pufę, ciągnąć za sobą chłopaka. Zaczął się głośno śmiać, patrząc na zabrudzone lustro. — A chciałem powiedzieć, że miło się na nas patrzy po seksie.
Taehyung wciąż ciężko oddychał, a to, że Jungkook leżał na nim całym ciałem wcale mu nie ułatwiało. Nie zamierzał jednak zmieniać pozycji, bo mimo tego wszystkiego, czuł się idealnie. Najchętniej zasnąłby na tej pufie ze zwiniętym w kłębek ukochanym. JK był teraz żywym maluszkiem i bił rekordy swojej słodkości. Nagi sprawiał wrażenie bezbronnego i chciałby, aby taki pozostał przynajmniej na tą jedną noc, ponieważ mógł go patrolować i mieć pewność, że będzie obok, kiedy będzie działa się mu krzywda. Kiedy młodszy odejdzie, wolałby, żeby umiał pokazać pazurki i nie dał się przeciwnościom. Wierzył, że sobie poradzi, gdyż jest w końcu jego koto-królikiem, a te mają czym podrapać, jeśli trzeba. Tak się pocieszał. Taehyung strzepnął z siebie spodnie, które i tak sięgały mu tylko do kostek. Podciągnął jedynie do góry bokserki w razie jakby mama znowu zechciała wparować do nich bez zapowiedzi i oskarżyć V o gwałt na młodszym. Mimo że drzwi były zamknięte na klucz, to Tae zdawał sobie sprawę z tego, że ta kobieta jest nieobliczalna i jakby chciała to znalazłaby sposób, aby się do nich dostać. Koszulki jednak także się pozbył, gdyż wolał czuć na własnej skórze bliskość chłopaka. Śpiąc tak, chciał mu wynagrodzić to, że gdy się kochali, jako jedyny był ubrany. Lecz nie uważał, że to przeszkadzało jego partnerowi, sądził wręcz, że bardziej go to nakręcało. — Tae...ja tak bardzo Cię kocham...już tęsknię za Tobą, a nawet się nie rozstaliśmy… — Ciiii! — Już leżąc w łóżku, przystawił wskazujący palec do ust Jungkooka. — Kochanie, nie mówmy o tym. Mówmy o tym jak nam teraz razem dobrze, hm? — Spojrzał pytająco na młodszego, gładząc go po policzku. Odchylił się na moment do tyłu, by wyłączyć światło. Wyłącznik nie bez powodu był tak blisko łóżka, albowiem Kim bywał zbyt leniwy i w innym wypadku wolałby spać przy zapalonym świetle niż na moment pozbywać się wygodnej pozycji. Zaraz potem łapczywie przylgnął do Maluszka. Ułożył rękę z tyłu jego głowy, by mocniej przycisnąć go do swojej klatki piersiowej. JK coś tam jeszcze biadolił. Taehyung próbował skupić się na jego nieskładnych zdaniach. Zrozumiał wszystko, ale z lekkim wysiłkiem. Cieszył się, że Jeon był schowany w jego torsie, gdyż mógł ukryć to, że do jego oczu zaczęły napływać łzy, gdyż mimo że bełkotał, to chwycił go za serce. — Jak to jest, że zawsze zasypiasz pierwszy? — Uszczypnął go w policzek za karę. — Dzieciak. — Odparł po tym krótko, zachrypniętym głosem. — Ale mój dzieciak. — Dodał, chowając twarz we włosach Jungkooka i cicho pochlipując, gdyż serce niemiłosiernie go bolało na myśl o rozłące. Teraz, gdy JK nie patrzył, mógł pozwolić sobie na chwilę słabości. Zasnął dopiero zmęczony bólem głowy.
Pani Kim, nieprzyzwyczajona zmianą czasu, od rana się krzątała. Miała co do roboty, gdyż dawno nikogo nie było w tym domu i mimo że nie był zagracony, kurzu i pajęczyn nie brakowało. Poza tym, nie mogła spać, ciekawa tego, co działo się w nocy w pokoju chłopców. Nie podsłuchiwała tym razem, ani nic z tych rzeczy, ale dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach wystarczająco rozbudził jej wyobraźnię. Z herbatą w ręku, siedziała przy stole w kuchni, czytając gazetę. Tak właściwie to bardziej przeglądała obrazki niż skupiała się na treści. Zaciekawiła ją dopiero ostatnia strona, na której widniała krzyżówka. — No i trzeba było zacząć od końca… — Westchnęła, uważając, że zmarnowała czas. Ze skupienia nad pytaniami wyrwał ją Jungkook. Podniosła zaciekawioną twarz znad papieru, gryząc końcówkę długopisu. Gdyby to był jej syn, nie robiłaby podchodów i zapytała bezpośrednio, ale nie chciała płoszyć dopiero co poznanego chłopaka. Dlatego postanowiła jedynie dokładnie się przyjrzeć, ponieważ jej zdaniem to wystarczyło, by wszystkiego się dowiedzieć. Ten niekomfortowy sposób poruszania się młodego wszystko zdradził, chociaż na pierwszy rzut oka niczym się nie różnił od normalnego. W każdym razie, mama Kim dowiedziała się tego, co chciała i nie miała zamiaru zadawać niewygodnych pytań Jeonowi. — Dzień dobry, Kwiatuszku! — Od razu odsunęła krzesło obok siebie, by tamten mógł usiąść. — Siadaj… — bo musisz być obolały. — Wiesz jaka była odpowiedź na pytanie sfinksa? — Zapytała, ciągle gryząc długopis. — Eh, zresztą nie ważne. Ważniejsze, zrobię ci śniadanko. Kobieta podniosła się i nalała do szklanki wodę, o którą została poproszona. Podała mu ją do rąk, promiennie się uśmiechając. — Dla spragnionego… — bądź wymęczonego. — Lubisz gotować? To fantastycznie! Już wiem, czemu między innymi Taehyung Cię tak kocha, on jajecznice potrafi spalić. Zresztą… — Zrobiła dłuższą przerwę, nie wiedząc, czy powinna się przyznawać. — Ja spaliłam całą tą kuchnię. Robiliśmy z Tae babeczki, wybuchowe z resztą. Nie wiem, czy ci opowiadał? Uwierzysz, że to pomieszczenie było jedną wielką smołą? — Zaśmiała się, zaglądając w między czasie do lodówki. — To chodź, razem coś wykombinujemy. — Zachęciła gestem ręki, by do niej podszedł. — Jungkookie, w gazecie przeczytałam, że dzisiaj jest przecież Halloween. Nie chcesz pojechać na zakupy? Zrobimy niespodziankę Taehyung’owi? Nie chcesz zobaczyć jak się na początku denerwuje, że o niczym nie wiedział? Dawaj, śmiesznie będzie. Lubię jak się złości. — Mama Tae zaśmiała się, ale w rzeczywistości nie żartując sobie z tego, co powiedziała.
Podczas, gdy chłopak Taehyunga i jego matka świetnie bawili się na zakupach, młodszy Kim przeciągnął się leniwie na łóżku, chcąc następnie przylgnąć do partnera. Po omacku szukał go obok siebie, ale nic oprócz poduszki nie było do chwycenia. Rozszerzył szeroko oczy i jak porażony prądem zmienił pozycję do siadu. — JUNGKOOK?! — Krzyknął, że aż zapiekło go w gardle. Wyleciał z pokoju i przebiegł się po całym mieszkaniu, zajrzał nawet do schowka na miotły, ale oprócz niego nie było żadnej żywej duszy. — JEON JUNGKOOK? MAMO?! — Tae płakał. Bał się najgorszego. Nie zrobiłby mi tego. Nie mógłby. Nie zostawiłby mnie bez słowa. Nie odszedłby bez pożegnania. Gula w gardle nabrała bezlitosnego rozmiaru, że aż oddychanie stało się uciążliwe. Był zbyt roztrzęsiony, żeby w ogóle chwycić za telefon i zadzwonić, by upewnić się, czy jego podejrzenia są słuszne. A co dopiero, by ubrać się i wybiec z domu za ukochanym? Z resztą nie wiedział, gdzie ma się udać. Im więcej myślał tym bardziej beznadziejnie się czuł. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego jak bezużyteczny i bezsilny jest w tej sytuacji. Całe ciało miał zdrętwiałe i na pewno nie myślał trzeźwo. Usiadł w korytarzu na podłodze ze schowaną twarzą w dłoniach, nie mogąc skupić myśli nawet na modlitwie. Wtem usłyszał jak ktoś z drugiej strony chwyta za klamkę. Poderwał się na równe nogi, a gdy w progu ujrzał upragnioną twarz, paraliż jakby ręką odjął. Znalazł w sobie niepohamowaną energię i rzucił na szyję ukochanego, ledwo utrzymując ich dwójkę w pionie. Nie mógł z siebie nic wydukać, ponieważ tak bardzo płakał, tak jakby obdzierano go ze skóry. — Nie… nie ró-… nie rób… tak… więcej… tak stra… strasz-…. strasznie się bałem. — Szlochał, cały się trzęsąc i chowając twarz w ramieniu Jungkooka.
Taehyung cały się trząsł. Nawet jak już czuł bliskość ukochanego, nie mógł uspokoić emocji, które w pełni nim zawładnęły. Od uścisku chłopaka aż ciężko było mu oddychać, ale zamiast się odsunąć, jeszcze mocniej oplótł ręce wokół jego szyi. Tak jakby nie mógł uwierzyć, że naprawdę przed nim stoi. — Nigdy więcej tego nie zrobię, przysięgam. — Tae wyprany z sił, przytaknął powoli głową, pociągając nosem. Zapewnienia JK’a bardzo go cieszyły, ale po raz kolejny poczuł się bezużyteczny. Denerwowało go to, kiedy młodszy wykazywał się większym rozgarnięciem od niego. Wiedział, że poleganie na sobie powinno być obustronne i uważał to za wielkie szczęście, że tak potrafią lecz to nie zmieniało faktu, iż kolejny raz zawiódł, chcąc być tym chroniącym, a nie chronionym. Jednak nie zamierzał udawać, że nie jest kruchy. Tak jak sobie obiecał, koniec z udawaniem i nawet jeśli uważał to za nieco poniżające, odkrył przed Jungkookiem wszystkie swoje słabości, ponieważ mu ufał. Oplótł nogi wokół bioder Nochu, chowając twarz w jego ramieniu, tak jakby chciał się ukryć przed złem tego świata. Taka pozycja wystarczała mu do tego, aby czuć się odpowiednio bezpiecznie. Czuł się mały w jego ramionach, ale postanowił ten jeden raz na to nie narzekać i pozwolić sobie na łamliwość. Wolał w tym momencie nie martwić się moralniakiem, który go prędzej czy później nawiedzi. Dodatkowo kołysanie na boki było niesamowicie kojące i był wdzięczny Jeonowi, że na to wpadł. — Kochanie, nigdy. Nigdy nawet w snach. Przenigdy nie zostawiłbym Cię w taki sposób. Nawet przez myśl by mi nie przyszło, żeby wyjechać i nawet się nie pożegnać. Nigdy nie skrzywdziłbym Cię w taki sposób. Kocham Cie, kocham tak mocno, że mógłbym dla Ciebie zabić, jest mi ciężko żeby nawet żegnając się zostawić Ci chociażby na sekundę, więc nie zrobiłbym Ci nigdy takiego świństwa. Przepraszam, że wyszedłem. Nigdy tego nie powtórzę, nie kiedy będziesz spał. Spokojnie kochanie, jestem przy Tobie, jesteś już bezpieczny, przy mnie, ze mną. Nie bój się niczego mój skarbie. — Taehyung nabrał głęboko powietrze w płuca, by w końcu uspokoić oddech. Mimo że nie telepało nim już tak bardzo, z oczu nadal mimowolnie leciały mu łzy, których nie nadążał ocierać, więc pozwolił im swobodnie spadać na policzki. Każde słowo Jungkooka było dla niego uzdrowieniem. Usłyszał nie tylko to, co chciał usłyszeć, ale miał pewność, że to właśnie ma na myśli Maluszek, że każde wypowiedziane zdanie jest prawdziwe, a nie tylko po to, by go uspokoić, bo tak wypada. — Wiem… — Szepnął ledwo słyszalnie. — Wiem, Jungkookie, wiem. — Im więcej mówił, tym znowu wzbierał się w nim płacz i z każdą chwilą ciężej przychodziła mu ta podstawowa czynność. Mocniej do niego przylgnął, zaciskając ręce na jego koszulce. — Wiem, dlatego tak bardzo mi przykro, że mogłem w ogóle pomyśleć, o czymś takim. Wstyd mi na Ciebie spojrzeć. Wiem, że nigdy byś tego nie zrobił, a jednak tak pomyślałem, przepraszam. — Ponownie zgromadziła się w nim histeria i każde słowo wypowiadał z paniką. — Nie zasługuję na Ciebie, ciągle to udowadniam… — Mocniej zacisnął dłonie na materiale, czując, że wzbiera się w nim złość, ale jedynie z powodu rozczarowania względem własnej osoby. — To dlatego, bo bardzo Cię kocham, a nie dlatego że Ci nie ufam. Nie umiem przeżyć nawet sekundy bez Ciebie. Życie bez Ciebie to nawet nie życie. — Delikatnie się rozluźnił, gdy zorientował się, co właściwie robi. Pogładził zmięte przez niego miejsce na koszulce JK’a, by zaraz potem znów oprzeć się czołem o jego tors.
Zmieszał się lekko, gdy zdał sobie sprawę z tego, że całemu zajściu przygląda się z boku jego mama. Był pewien, że poniekąd pozują jej teraz do zdjęć. Jungkook też był tego świadomy, ale zdawał się być znacznie swobodniejszy w tej sytuacji. — Nawet kiedy Twoja buzia jest cała mokra i czerwona, jesteś najpiękniejszym człowiekiem jakiego w życiu widziałem. — Oczywiście! W końcu nazywam się Kim Taehyung. — Odpowiedział ze sztucznym naburmuszeniem, który wyglądał na bardzo realistyczny w jego obecnym stanie. Tae tae. Koniuszki jego ust lekko drgnęły ku górze. To było magiczne jak taka mała rzecz potrafiła go skutecznie zaczarować. Jeon doskonale wiedział, co robi, używając tego określenia. Z trudem powstrzymywał się od uśmiechu. Jego chłopak raczej by się nie obraził, gdyby okazał trochę optymizmu, ale V był zwyczajnie zawstydzony. To co usłyszał potem tylko bardzo go onieśmieliło. Żadne poprzednie wyznanie nie oczarowało go tak bardzo jak to. Zdecydowanie było jego ulubionym i miał nadzieje, że akurat to jego rodzicielka uchwyciła na filmie. Gdyby powiedział to ktoś inny, wątpiłby, że kiedykolwiek wpadnie na coś bardziej poruszającego, ale to był Jeon Jungkook, a on nadal nie przestawał go zaskakiwać i wiedział, że jeszcze nie raz podobnie odczucia będą mu towarzyszyć. Gdy poczuł opuszek palca na swoim czole, jakby przeszedł z tamtego miejsca przez całe jego ciało prąd, a kiedy nacisnął jego serce jakby otworzył przed nim swój umysł i mógł odczytać myśli młodszego. Podciągnął się tak, że teraz to on spoglądał na chłopaka z góry. Łzy skapywały na twarz tamtego, ale tym razem był to płacz z niczego innego jak ze szczęścia. Nachylił się nad jego uchem i szepnął w sam jego środek. — Maluszku, do tej pory to chyba najpiękniejsze wyznanie, jakie usłyszałem. Poprzedzające inne, kiedy powiesz tak przed ołtarzem. — Polizał mu płatek ucha, wiedząc, że to pieszczota, którą jego ukochany uwielbia najbardziej. — Na własność. Całego Ciebie i wszystko co z Tobą związane. I na odwrót też. — Podniósł na wysokość jego oczu zaciśniętą dłoń z wyprostowanym tylko małym palcem. Wolną ręką, uniósł tą JK’a, komunikując, że ma zrobić to samo. Splótł ich małe palce, następnie przypieczętowując kciukami. Młodszy jednak chciał bardziej intymnego przypieczętowywania i zanim się obejrzał ich wargi były złączone w namiętnym pocałunku. Taehyunga przeszedł dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Starał się go pogłębić na tyle, ile było to możliwe. Potrzebował takiego zbliżenia i mimo że serce waliło mu jak oszalałe, to paradoksalnie czuł się spokojny. Zapomniał całkowicie o obecności matki i dał się ponieść chwili. Mocniej przycisnął ich wargi do siebie, nie hamując się przed wariacjami językiem wewnątrz ust ukochanego. Od ogarniającej go ekstazy, wygiął nieco nadgarstki do tyłu. Niechętnie zaprzestał czynności, ale taka była kolej rzeczy i nie mogli całować się przez resztę dnia… dopóki razem nie zamieszkają. — Halloween? — Oczy Tae nabrały niewiarygodnie wielkiego rozmiaru. — Ciekawy? Jeszcze pytasz? — Wstał z kanapy jak nowo-narodzony, ciągnąć Jungkooka za rękę. Gdy szli, Kim zlustrował go od tyłu i z zadziornym uśmieszkiem klapnął go w tyłek. — Mój koto-królik po każdym stosunku wydaje się być coraz bardziej męski. — Przygryzł wargę, zapominając o swoim wcześniejszym dołku.
— Usiądź proszę i zamknij oczka, przygotuję Cię. — V zaśmiał się cicho, gdyż buziak w nosek, którym obdarzył go młodszy, załaskotał go. Następnie zrobił to, o co został poproszony. Cały zabieg strasznie mu się dłużył, gdyż chciał zobaczyć efekt końcowy jak najszybciej. Najlepiej jakby wszystko było gotowe w przeciągu pstryknięcia palcem. Chociaż próbował siedzieć spokojnie, by nie przeszkadzać, ciągle się wiercił niecierpliwiąc. Dodatkowym utrudnieniem było niepodglądanie. Mimo że Tae w miłości do JK’a był niezaprzeczalnie lojalny to teraz walczył z samym sobą jak dotrzymać obietnicy i nie uchylić oka na milimetr. Nie miał pomysłu, co chłopak może tworzyć, ale wszystko go łaskotało i zaciskał dłonie mocno, że aż wbijały mu się paznokcie w skórę, aby tylko nie kichnąć. — Otwórz oczka. — Te słowa były jak zbawienie. Otworzył je ekspresowo i tak samo szybko usta ze zdziwienia. To co zobaczył pozostawiło go w oniemieniu. Niepewnym ruchem zbliżył dłoń do twarzy i delikatnie dotknął palcem świecących naklejek, bojąc się, że coś popsuje. Cały się mienił, a brokatowa kurtka była zdecydowanie jego ulubionym elementem. Opuścił ją na chwilę, by zerknąć na metkę, oczy znów mu się zaszkliły, gdy jego przepuszczenia się potwierdziły. — JUNGKOOK! — Spojrzał na niego zszokowany, zadając nieme ALE JAK?! Ciężko było mu znowu nie wybuchnąć płaczem i powstrzymywało go tylko to, że nie chciał popsuć pracy ukochanego. — Kochanie…. — Kompletnie został pozbawiony umiejętności mówienia. Chciał wiele powiedzieć, ale wydawało mu się, że cokolwiek nie powie, będzie brzmiało banalnie przy tym co powiedział o nim JK i jego wyglądzie. — Nie prawda… Największym pięknem we mnie jesteś ty, kocie. — Wiedział, że ma to dwojaki wydźwięk, ale taki właśnie miał być przekaz. Następnie pokręcił przecząco głową, chcąc skorelować jedną rzecz. — Ty jesteś moim wszechświatem, a ja jedynie jedną gwiazdą, która stara się w nim świecić dla Ciebie, kocham Cię. Kiedy poczuł na swoim ramieniu brodę Jungkooka, przekręcił głowę, by obdarzyć go krótkim, ale słodkim pocałunkiem. — A ja jak widzisz jestem Twoim koto-królikiem i tak, mam z tyłu ogon królika. Kim podniósł się i zaszedł młodego od tyłu. Pisnął na widok malutkiego, okrągłego, puchowego ogonka. Schylił się i chwycił go w rękę, kilkakrotnie go w niej zaciskając. — O wszystkim tak idealnie pomyślałeś. — Przytulił go od tyłu z całych sił. — Mój koto-królik. Zaraz nie wytrzymam i się popłaczę. — Jęknął, poprawiając ze stresu kocie uszka chłopakowi, mimo że i tak były w idealnym położeniu. — Kochanie, chcesz kogoś zaprosić? Suzy? A czy ona nie ma czasem chłopaka? Kogokolwiek chcesz? Masz więcej znajomych ode mnie. Od siebie mógłbym zapytać… Jimina? — Zaśmiał się, czekając na reakcję Jeona. Starszy jak zwykle nie miał wyczucia. Jednak szybko po tym pogładził go po ramionach, prostując, co miał na myśli. — Zobaczyłby jak szczęśliwi razem jesteśmy i że nigdy nie będzie w stanie ani tego zepsuć ani stanąć na miejscu, któregoś z nas. Zeszli do salonu, który został prawie w całości już przystrojony przez panią Kim. Kobieta nie mogła się powstrzymać i nie poczekała z tym na chłopców. Na szczęście domyśliła się, że przystrajanie domu to frajda i zostawiła im kilka rzeczy, którymi musieli zająć się sami. — ACH! Jesteście tacy piękni! Myślałam, że zobaczę straszyła, a tu co! — Mama Tae pokręciła nosem, ale jedynie droczyła się z chłopcami. Następnie zrobiła im sesję na minimum sto zdjęć. Taehyung czuł się jak w pierwszym dniu przedszkola, był tak samo zażenowany, ale i tak mimowolnie się uśmiechał, gdyż u jego boku była najważniejsza dla niego osoba.
Odetchnął z ulgą, gdy sesja się skończyła. Wypompowany z sił, zgarbił się, rozchylając wargi, by ciężko westchnąć. — Tylko się nie upij, nie chcę Cię znowu po lasach szukać. — Mruknął, gdy młodszy upił łyka drinka. Obydwoje dobrze wiedzieli, że jakby trzeba było to Tae nie tylko przeszukałby wszystkie lasy na ziemi, ale cały świat za Jungkookiem, jednak nie mógł się powstrzymać przed kąśliwą uwagą. — Skoro dziś jestem królikiem w połowie...musimy uważać, bo króliki się szybko rozmnażają...jakiś chyba wzmożony popęd seksualny mają… — Starszy słysząc te słowa, zmarszczył czoło i patrzył na chłopaka jak na dziwaka. Wyciągnął rękę i położył mu ją na głowie, następnie lekko nią potrząsając. — Patrz, mówiłem, że alkohol nie działa na Ciebie dobrze… króliku ze wzmożonym popędem seksualnym. — Tak naprawdę JK go oczarował. Mimo że poruszył seksualny temat, był w tym taki uroczy, że Kim się rozczulił i pod tymi prześmiewczymi słowami chciał ukryć swoje rozczulenie. Kiedy Jungkook poszedł pośpiesznie otworzyć drzwi, do których dzwonili goście, Taehyung szybko upił do końca swojego drinka, rozpalony tym, co powiedział młodszy. Nie ugasiło to jednak jego pragnienia, gdyż alkohol bardziej rozgrzał nie tylko jego przełyk, ale również całe wnętrze. — Woow! Kim Taehyung! I ty cały czas mieszkałeś w akademiku, mimo że masz taką wypasioną chatę w pobliżu? — Suzy z zachwytem rozglądała się po posiadłości państwa Kim. Nie były to najwyższe luksusy, ale ubogo także nie było. — Akademik jest wygodniejszy… myślisz, że bym tu sprzątał? — Tae wzruszył ramionami, nie próbując udawać ułożonego. Zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak ich koleżanki może nie być przyzwyczajony do widoku klejących się do siebie dwóch facetów, ale V nie chciał nawet na krok odstępować ukochanego. Cały czas przytulał go od tyłu, gładził po ramionach, na których opierał brodę i łapał za rękę. Byli jak taka typowa wkurzająca parka, która dopiero zaczęła się umawiać i nie potrafiła przy ludziach zachować dystansu tylko ich zniesmaczała. Musiano im jednak wybaczyć, gdyż mieli dobre wytłumaczenie. Rozdzielili się na moment, gdy Tae zauważył, iż Suzy chce porozmawiać Jungkookiem. On sam nawet ją poprosił, by to zrobiła. Wiedział, że dziewczyna powie mu mądre rzeczy i trochę go uspokoi. Zawsze zdanie osoby trzeciej było bardziej obiektywne i miał świadomość tego, że nie ważne jak on by zapewniał JK’a, że będzie dobrze, zadziała to trochę lepiej jak inna osoba go w tym poprze. W tym czasie, on rozmawiał z chłopakiem dziewczyny. — Hm? — Zapytał Taehyung, wyrwany z zamyślenia. — Przepraszam, wyłączyłem się. — Przyznał nieśmiało, gdy tamten kończył wywód na jakiś temat, o którym Tae nie miał pojęcia, gdyż zwyczajnie nie słuchał, ponieważ patrzył przez ramię gościa na siedzącego na kanapie Jeona. Nawet teraz nie umiał spuścić z niego wzroku. Chociaż było to niegrzeczne, było to silniejsze od niego. — Nie szkodzi. Suzy zmusiła mnie do przeczytania twoich opowiadań, jest twoją wielką fanką, czasem robię się o to zazdrosny… — Och… naprawdę? Niepotrzebnie, jak widzisz… — Tak, nie interesują Cię kobiety, trochę mi ulżyło jak się dowiedziałem. — Zawstydzony chłopak, podrapał się z tyłu głowy, ale młody pisarz w ogóle nie czuł się tym urażony. — Bardziej niż o mnie powinieneś martwić się o niego. — Wskazał podbródkiem na swojego partnera. — Uwierzysz, że kiedyś myślałem, że ze sobą kręcą! Nienawidziłem wtedy Suzy, ale teraz wiele jej zawdzięczam. Dbaj o nią albo będziesz musiał się ze mną zmierzyć. — Pogroził mu palcem całkiem na poważnie. — Wy serio tak… w łóżku… no wiesz… głupio mi pytać, ale tak jak to wszystko opisywałeś, byłem ciekawy… i w ogóle jakie to uczucie, to takie nieprawdopodobne… — V zachłysnął się napojem, a potem głośno zaśmiał. Już polubił tego człowieka. — Gdybyś nie był jej chłopakiem to bym Ci powiedział, że warto kiedyś spróbować z tą samą płcią, ale przyjacielska lojalność mi nie pozwala.
Nowy kolega coś tam jeszcze mówił, ale Taehyung ponownie nie skupiał się na jego słowach tylko obserwował z daleka swojego ukochanego. Nie słyszał, o czym rozmawiają z Suzy, ale widział, że JK wygląda jakby najmniejszy podmuch wiatru mógł go zmieść z powierzchni ziemi i bardzo się tym zmartwił. Chciał jak najszybciej znaleźć się u jego boku. — Taehyung? — Och… przepraszam. — Wyrwany po raz kolejny z zamyślenia, posłał smutny uśmiech rozmówcy i poklepał go po ramieniu w przepraszającym geście. Zaraz po tym wyminął go i podbiegł do Maluszka. Chciał poprosić grzecznie, czy mogą już zostać sami, ale dziewczyna była wystarczająco domyślna i sama to zaproponowała. Był jej bardzo wdzięczny. Odprowadził ich do drzwi i szybko wrócił do czekającego na niego koto-królika w salonie. Usiadł obok na kanapie i odstawił pusty kubek młodego, który nadal trzymał w rękach. Potem chwycił jego dłoń, zamykając szczelnie w swoich. Na początku nic się nie odezwał. W głowie miał wiele różnych kombinacji tego, co powiedzieć, ale żadne z nich nie wydawały mu się odpowiednie, więc po prostu zarzucił wolną rękę z tyłu chłopaka na drugi bok JK’a, po czym położył dłoń na jego policzku i w ten sposób ułożył sobie jego głowę na swoim ramieniu. Czuł na całym swoim ciele jak tamten drży, on sam ledwo się powstrzymywał przed dreszczami z niepokoju. — Chodź kochanie, tu nam nie będzie wygodnie. — Odezwał się w końcu, wstając. Wyciągnął do niego ręce, a gdy tamten go za nie chwycił, złapał go pod nogami i na plecach, po czym podniósł go góry. — Muszę ćwiczyć trzymanie na rękach przed pierwszym przenoszeniem Cię przez próg jako pan Kim. — Ucałował go w czoło, mając nadzieję, że te słowa i gest nieco go rozpromienią. Nogą pchnął drzwi od swojego pokoju, a gdy się otworzyły, ułożył ukochanego na łóżku. — Poczekaj chwilkę. — Poprosił i szybko pobiegł do kuchni. Nalał im jeszcze po jednym drinku, tym razem dodając więcej alkoholu. Nie chciał ich upić, ale stwierdził, że to nieco ich rozluźni i łatwiej im będzie przeżyć tą ciężką i smutną noc. — Masz, wypij do dna, będzie trochę lepiej. — Wyszedł na hipokrytę, wcześniej mówiąc, że alkohol Jungkookowi nie służy, ale tak naprawdę tylko się droczył. Swój także dopił do końca i odstawił szklankę na szafkę. Wskoczył do łóżka, rozkopując kołdrę, gdyż od ich własnego ciepła oraz alkoholu, będzie im za gorąco. — Coś nie widzę tego wzmożonego popędu seksualnego u mojego króliczka. — Udał naburmuszonego, łaskocząc bezlitośnie partnera. Zaprzestał dopiero, gdy tamten był u skraju wytrzymałości i błagał przez łzy, aby przestał. Tak naprawdę nie był zły z tego powodu. Nie miał ochoty się z nim teraz kochać, znaczy, gdyby tylko JK wykazał chęci to od razu by mu się zachciało, ale zdawał sobie sprawę z tego, że obydwaj potrzebują teraz bardziej czegoś innego. Poprawił uszka i ogon chłopaka po tym jak się nad nim pastwił. Następnie schował twarz w jego klatce piersiowej, zapominając o konstelacji na swojej buzi. Pociągnął nosem, by zaciągnąć się zapachem ukochanego. — Pachniesz jak najlepiej doprawiona potrawka z królika. — Nie chciał być normalny i poważny. Pragnął, by przed wylotem Jeon najbardziej zapamiętał tą jego dziwną odsłonę. Po wypowiedzianych słowach, wyciągnął język i polizał materiał koszulki młodszego. Przygryzł ją także, lekko zahaczając o skórę. — Mniam. — Oblizał usta i zaczął się śmiać. Najwidoczniej alkohol lekko mu uderzył do głowy.
Wiadomość od cioci Jungkooka potwierdziła jedynie to, czego i tak byli świadomi, jednak po niej ciężko było się okłamywać, że to wcale nie tak, że ten wieczór nie różni się od poprzednich, że nie jest pożegnaniem przed wielką rozłąką. Treść smsa ciągle dźwięczała Taehyungowi w głowie i ciężko było mu zachowywać się durnowato, ale postanowił dla JK’a nie okazywać na zewnątrz, jaki poważny jest w środku. — Jesteś słodki. — Nie jestem, fuj. — Zaprzeczył od razu, zdegustowany, ale szybko z powrotem się rozchmurzył, wracając do rozśmieszania chłopaka. — Taehyungie…Chcę Ci coś powiedzieć, ale...umówmy się, że jeden Twój pocałunek, to jedno moje zdanie. — Prąd przerzedł przez ciało Taehyunga. Nie wiedział, co młodszy chce powiedzieć, ale wiedział, że cokolwiek to nie będzie, będzie musiał nieźle się namęczyć, by nie utopić ich w jego łzach. — Ech… jeszcze nie jesteśmy po ślubie a ten już dyktuje warunki, co będzie potem? — Chociaż otwarcie nie przystał na jego słowa, był przekonany, że JK wiedział, że tego wieczoru ulegnie każdej jego prośbie. Poza tym podobał mu się ten pomysł i gdyby zaproponował taką grę w innych okolicznościach to nie ukrywałby tego jak bardzo jest nią podekscytowany. Poprawił materiał koszulki na brzuchu partnera, gdyż od jego pieszczot nieco się uniosła, odsłaniając skórę. Potem przesunął się w górę, by ich twarze były do siebie równoległe. Wsunął dłoń pod głowę młodszego i jak nachylał się nad nim, by złączyć ich wargi w pocałunku, podniósł ją troszeczkę, aby przyśpieszyć ten proces. Ciężko było mu przerwać czynność, ale był bardzo ciekawy tego, co Maluszek ma mu do powiedzenia. — Ta zabawa jest trudniejsza niż myślałem. — Przyznał tylko nieznacznie się od niego odrywając, tak, że jak mówili ich usta nadal się o siebie ocierały. Taehyung był teraz zbyt chciwy bliskości Jungkooka, by zrezygnować z całkowitego zaprzestania całowania, dlatego sprytnie wymyślił tak nieskomplikowane rozwiązanie. — Uwielbiam to, jak nasze wargi idealnie do siebie pasują i jak zaciskasz usta wokół mojej dolnej wargi. — V już poczuł jak do jego oczu napływają łzy, dlatego zamknął je szybko i ponownie go pocałował, szczególnie zaciskając się na dolnej wardze, tak jak poinstruował go w swojej wypowiedzi JK. — Ubóstwiam sposób w jaki na mnie patrzysz, zawsze jesteś taki szarmancki, pełen miłości, pożądania, cieszę się że wzbudzam w Tobie każdą skrajną emocję. — Dobrze, że to wiesz. Naparł na niego mocniej, czując właśnie w tym momencie każdą skrają emocję, którą wymienił. Wiedział o nim wszystko, tak jakby był w jego ciele i odczuwał to samo. To spowodowało, że na ciele Tae dodatkowo pojawiła się gęsia skórka. — Mam obsesję na punkcie Twoich oczu, są najpiękniejsze na świecie. Mógłbym spać wiecznie, gdyby tylko dane było mi we śnie widzieć Twoje oczy. — Po co spać i widzieć je we śnie, kiedy możesz widzieć je nieprzerwanie na co dzień, od dzisiaj nie zasypiamy, hm? — Powiedział to tak jakby nigdy nie mieli zostać rozdzieleni i nie miał zamiaru mówić inaczej. Bo przecież jak się uprą to mogą zrobić tak jak zaproponował Tae. Najwyżej nigdy nie rozłączą się z video czatu.
Przy kolejnym pocałunku jeszcze mocniej zacisnął powieki, czując, że niedługo nie da rady powstrzymać łez. — Uwielbiam Twoje pieprzyki, to jak układa się Twoja skóra kiedy marszczysz nosek, delikatne płatki Twoich uszu i każdego słonia na Twoim ciele. — Zauważył, że Jungkook także zaczyna mieć problem w zachowaniu spokoju, więc szybciej i zachłanniej zajął go pocałunkiem, by to na nim skupił swoją uwagę, a nie na smutnych kwestiach. — Kocham to, jak mnie dotykasz, jak mnie całujesz, kocham to co ze mną robisz, bo jest w tym miłość i szacunek, jakiej nikt mi nigdy nie okazał tak, jak okazujesz to Ty. — Szacunek to jest to, co zawsze wprawiało Tae w poczucie winy, gdyż uważał, że nigdy wystarczająco mu go nie okazał. Kiedy Jeon zakomunikował inaczej, układając obok słowo kocham, starszy nie mógł się dłużej powstrzymywać. Łapczywie zabrał się za wargi ukochanego, wcześniej nawet nie nabierając powietrza w płuca. Gdy mimo zamkniętych oczu łzy skapywały na twarz JK’a, przyśpieszył ze zdenerwowania poruszanie językiem. Oderwał się dopiero, gdy zabrakło mu tchu. — Kocham Cię całego, nie tylko Twoje zalety, ale też niedoskonałości. Twoją chorobę, która sprawia, że mogę o Ciebie dbać jeszcze bardziej, Twój porywczy temperament, dzięki któremu mogę Cię częściej przytulać by ukoić Twoje serduszko, Twoje obawy i lęki, dzięki którym mogę pokazać jak bardzo wiele dla mnie znaczysz i że zawsze będę przy Tobie, zwłaszcza kiedy jest źle. — Serce coraz szybciej mu waliło. Było jak muzyka w tle dobrana do słów, które wypowiadał Jungkook. Taehyung poczuł jak zaczynają piec go policzki. Na początku nie zorientował się, że to słowa ukochanego go zawstydziły i to było powodem, dla którego się zaczerwienił. Nigdy wcześniej nie towarzyszyło mu podobne uczucie, dlatego nie rozumiał skąd nagle u niego taka reakcja. Z każdą chwilą poruszony przez Jeona, zmieniał się w kluskę. — Może dobrze, że jedziesz to z powrotem zmężnieję. — Dotknął swoich rozpalonych policzków, żartując i mając nadzieję, że chłopak nie wziął tych słów na poważnie. Chciał dodać, że to pewnie dlatego JK wydaje się coraz bardziej męski po każdym stosunku, gdyż to jemu kradnie tą cechę, ale już się powstrzymał, nie chcąc wzbudzać u tamtego poczucia winy nawet żartobliwie. Nie dzisiaj. Ten jeden nieodpowiedni żart był wystarczający. Widząc, że usta partnera są przekrwione od jego natarczywych pocałunków, tym razem pozostawił na nich delikatnego, słodkiego buziaka, aby dać im chwilowy odpoczynek. Chwilowy, ponieważ nie zamierzał rezygnować całkiem z namiętności. — Kocham to wszystko, bo to zbliża nas do siebie bardziej, o ile w naszym słowniku istnieje jeszcze słowo bardziej. — Chciał znów go delikatnie potraktować, ale zanim zdążył, JK sam już go zaatakował, zmieniając pozycje. Być może nie spodobało mu się to, że Taehyung spowolnił tempo. Odchylił szyję, dając do niej dostęp. Czuł jak Jeon się na niej zasysa, zostawiając intensywne ślady. Znał jego zamiary i uśmiechnął się szeroko. Kolejny spryciarz w tym pomieszczeniu. Takie naznaczenia, z powodu choroby Kima, schodziły z niego dłużej, dlatego jak jego ukochany się postara, będzie chodził z widocznymi malinkami przynajmniej przez miesiąc. Jeśli to miało w jakiś sposób uspokoić serce tamtego, pozwoliłby sobie je zrobić nawet na czole, aby każdy widział, że jest zajęty przez tak wspaniałego człowieka jakbym był Jeon Jungkook. — Musiałem pokazać, że jesteś mój, tygrysku. — Teraz nie ma szans, aby ktoś to przeoczył. — Zaśmiał się, dotykając wciąż wilgotnych śladów.
— Wiesz co, Kim Taehyung? Ty to jesteś niesamowity, żeby być tygryskiem i gwiazdkami na raz, to trzeba mieć talent. — Tae pokręcił głową i jednocześnie wskazującym palcem. — Wiesz co jest bardziej niesamowite? — Ty. — To, że taki królik jak Ty naiwnie zaufał drapieżnikowi, który pochodzi z gwiazd i na dodatek ma literacki talent mówienia, w który to mięso drobiowe ślepo wierzy. I wiesz co? Ma całkowitą rację. Ponieważ tygrysia gwiazda straciła głowę dla jedzenia, którym jesteś Ty. — Dłonie Taehyunga plasnęły o policzki Jungkooka, wydając śmieszny odgłos. Ścisnął je mocniej, tak, że z ust chłopaka powstał dzióbek. — Odrażający. — Mruknął, by zaraz potem go w niego ucałować. Sięgnął po telefon i wszedł w kontakty, aby znaleźć numer chłopaka. Następnie włączył edycję i zmienił jego nazwę na mięso drobiowe, starając się to zrobić tak, aby młodszy nie widział, co wystukuje. Odłożył sprzęt na bok, uśmiechając się głupio, zadowolony z siebie. — Kochanie, los nas potraktował niesprawiedliwie, ponieważ byliśmy zbyt szczęśliwi. Trochę tak jakbyśmy obrabowali cały świat ze szczęścia. Powinno być nam wstyd! — Zaakcentował ostatnie zdanie jakby w ogóle nie żartował. — Rozumiem los, na jego miejscu okropnie bym nas nienawidził. Pobędziemy chwilę na odległość, świat z powrotem odnajdzie równowagę, a wtedy znów się spotkamy i nic nas nie rozdzieli. Nikogo nie krzywdzimy, kochamy się, dlatego będzie dobrze, zaufaj mi. — Gładził nieprzerwanie chłopaka po włosach, by troszkę ukoić jego niepokój. — Ach! Video czat podczas kąpieli nadal aktualny! — Uśmiechnął się złowrogo, czując, że to będzie nowe i ciekawe doświadczenie, którego nie mogliby zaznać, gdyby ciągle byli razem. Tak się pocieszał. — Dobra, koniec tego dobrego, bo zaraz będziesz miał tłuste włosy i będziesz brzydki. — Wyciągnął palce z włosów JK’a, wycierając dłoń o bluzkę jakby chciał ją oczyścić. Teraz to on wystawił swoją głowę, by zostać po niej pomiziany. Owa pieszczota wraz ze śpiewem młodszego tylko przyśpieszyła bicie jego rozszalałego serca. Szczęka mu zdrętwiała, a wargi dygotały i nic nie mógł z tym zrobić. — Będę zazdrosny, kiedy wszyscy będą słuchać Twojego głosu, ale z drugiej strony chciałbym, aby ludzie wiedzieli, że ten sam głos codziennie mi śpiewa do snu… tylko mnie. Chciałbym, żeby Ci ludzie byli bardziej zazdrośni, że mam Cię na wyłączność, niż ja, że nie śpiewasz tylko dla mnie. Jestem okropny, prawda? — Złapał za skrawek koszulki JK’a i otarł nią mokre oczy. Coś bardzo lubił się tego dnia nad nią pastwić. Po tym jak się ogarnął, zdjął brokatową kurtkę wartą więcej niż razem wzięte wszystkie jego ciuchy, by jej nie popsuć. Naklejki same pospadały od potu i przede wszystkim płaczu. Z Jeona zdjął uszka oraz ogonek i także odłożył je na bok. — No nie wierzę! Koto-królik przebrany za człowieka! — Dramatycznie złapał się za głowę, udając zdziwionego. Zgasił światło i ułożył się obok ukochanego. Wyprostował rękę, by JK mógł się na niej położyć, robiąc sobie z niej poduszkę. Nagle złapał w ręce kosmyk jego włosów, odgradzając jeden włosek od drugiego. — Co ty na to, że za każdy policzony włosek na twojej głowie będę mówił, że Cię kocham? — Zaśmiał się, żartując. Faktycznie przystąpił do tej czynności, ale koło piętnastego już mu się znudziło. Starał się zachowywać podobny klimat rozmowy dopóki nie zasnęli. Pragnął, aby te ostatnie chwile były bardziej radosne niż ckliwe i smutne. Gdy zadzwonił budzik, Tae jedynie otworzył oczy, gdyż w rzeczywistości nie spał. Zasypiał jedynie na kilkanaście minut i znowu się budził, dlatego ten budzik był jedynie formalnością, gdyż i tak dopilnowałby godziny pobudki.
— Prysznic z Tobą zawsze. — Skomentował krótko. Wziął tylko dla nich czyste ręczniki i cichy byle jakie, gdyż najmniej go teraz obchodziło, czy to co wziął będzie do siebie pasować. Zawsze kąpali się razem, używając tej samej taktyki. Ja Ciebie, a ty mnie. Zamyślony, ugniatał włosy młodszego, tworząc to coraz więcej piany, dopiero głos chłopaka przywrócił go na ziemię i bardzo wystraszył się tym, co zrobił. — A! A! Aj! Tae Tae piana w oku! — Nochu, przepraszam, przepraszam, przepraszam… — Spanikowany opłukał jego oczy z piany, a potem każde z osobna ucałował. — Przepraszam. — Dodał smutno jeszcze raz na koniec, nie wiedząc sam, czy przeprasza teraz za to, że skrzywdził go szamponem, czy za ogół sytuacji, w której się znajdowali, że nie umiał zadbać o to, by zatrzymać go przy sobie. Gdy wycierali siebie nawzajem, Tae nagle zaprzestał tej czynności, puszczając ręcznik tak, że ani jego ani JK’a nic nie zakrywało. Przylgnął mocno do jego ciała, oplątując go rękami. Głowę schował w jego szyi, cicho pochlipując. Nie wiedział, kiedy nadejdzie moment, w którym ponownie będzie mógł poczuć całe jego ciało na sobie, tak jak teraz. Chciał zatrzymać czas i chłonąć tą chwilę w nieskończoność. Nie odrywał się, tylko coraz mocniej na niego napierał, wstydząc się pokazać zapłakaną twarz. Chociaż nie wydawał z siebie żadnych odgłosów to cały drżał. Nawet nie zorientował się, że przyciskał go do siebie tak mocno, że wręcz wbijał w jego skórę swoje paznokcie. Jednak ten ból fizyczny niczym się miał do tego, co działo się w sercu obu chłopców. Ponieważ czas ich gonił, musiał w końcu się go puścić. Westchnął głośno, odsuwając go od siebie ze spuszczoną głową. Mimo że chciał na niego spojrzeć to się bał i unikał wzroku jak tylko mógł, wiedząc, że będzie później tego żałował, ale jak zwykle gromadziły się w nim sprzeczne emocje, którym nie potrafił stawić czoła. — Czekaj, Tae Tae. Zamieńmy się. Tam Ci Twoją, a Ty moją. Chcę czuć Twój zapach, najdłużej jak się da. — Och… — Dopiero teraz poniósł wzrok, podając ukochanemu swoją bluzę. Podobał mu się ten pomysł. A jeszcze bardziej podobało mu się jak młodszy w niej wygląda. JK jak zwykle był bardziej błyskotliwy od niego, ale kochał go za to. — Pięknie wyglądasz, Nochu. — Pocałował go w policzek po tym jak założył bluzę młodszego. — Obawiam się, że już nigdy jej nie ściągnę. Do pralki będą z nią wchodził. — Pokusił się o uśmiech, wyciągając w stronę tamtego rękę, by splótł ich palce. On także odmówił zjedzenia śniadania, i tego i domyślał, że każdego innego przez najbliższe kilka, nie dni, a tygodni. Żołądek mu podszedł go gardła, gdy usłyszał dzwonek do drzwi, już chciał do nich podejść, ale Jungkook go zatrzymał. Tae tylko kiwnął głową, ale mimo wszystko poszedł za nim, stając jednak w bezpieczniej odległości. — Jestem z Ciebie dumny. — Wyszeptał, czując jak rośnie napięcie.
I wtedy zobaczył kobietę, której nienawidził całym sercem. Chciał go niej podpiec i wydrapać dziurę w miejscu serca, by przekonać się, że nic w tamtym miejscu nie ma. — Przepraszam Panią za wszelkie kłopoty, jakie wyrządził mój syn, zatrzymując się w Pani domu. Brak mu instynktu samozachowawczego, nie powinien tak na Pani żerować. Widać mimo wieku, nie zna elementarnych zasad kultury. Niezmiernie mi wstyd i mam jedynie nadzieje, że się nie narzucał. Chociaż pani Kim od wielu lat koncertowała z ojcem matki Jungkooka, nigdy nie miała okazji poznać jego żony osobiście. Mąż raczej nie opowiadał o niej dużo, głównie z plotek dowiadywała się informacji o niej, ale takim nigdy nie wolno stuprocentowo ufać. Jej chłodna osoba wszystkich zmroziła. Elokwencja aż raziła i tylko dodawała niezręczności. Była to tak wyuczona i sztuczna uprzejmość, że wszystkim dookoła zrobiło się niedobrze. — Żaden kłopot. Traktuję go już jak członka rodziny. Nie zgodzę się z Panią. Chciałam pogratulować Pani syna przy pierwszym spotkaniu, dlatego nie rozumiem tej krytyki w jego stronę. Dobrze Go Pani wychowała. To był zaszczyt gościć tego młodego człowieka tutaj. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie nas w stanie odwiedzić. — Kobieta zdawała sobie sprawę z tego, że każde jej słowo mogło rozwścieczyć Panią Jeon, ale rozegrała to inteligentnie i gdyby miała czas to powiedziałaby więcej rzeczy tego typu. — A Ty zaś młody człowieku… Możesz wrócić do swojego poprzedniego życia. Nie wiem, kto tutaj kogo omotał, ale nie zdziwię się jeśli to był mój niewychowany syn. Przynosi hańbę całej naszej rodzinie i naszemu nazwisku. To już wystarczy, nie potrzeba by zhańbił również wasze dobre imię. Jungkook, idź do auta, ojciec już czeka. — Matka Tae ponownie chciała obalić twierdzenia kobiety, ale Taehyung nieoczekiwanie ją wyprzedził. — Proszę się nie martwić, to tylko formalność, aby zmienił nazwisko na nasze. Wtedy będzie w porządku, aby hańbił swoje nazwisko…tutaj nikt go za to nie odtrąci. — Dłużej nie mógł trzymać języka za zębami. Długo milczał, by nie pogarszać sytuacji ukochanego, ale tego nie mógł nie skomentować, gdyż zabolało go to tak jakby bezpośrednio go dotyczyło. Bał się, że może rozzłościł tym JK’a, że może ma mu za złe, że zachował się egoistycznie i nie pomyślał, że chłopak będzie miał teraz większe problemy, ale jego zmartwienia odeszły tak szybko jak Jungkook się odwrócił w jego stronę. — KIM TAEHYUNG, KOCHAM CIE, KOCHAM CAŁYM SERCEM. KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, PAMIĘTAJ TO. — Mój chłopak. Jestem dzisiaj z Ciebie taki dumny! Nie miał jednak czasu powiedzieć tego na głos, gdyż zajął się całowaniem ukochanego jakby ten pocałunek miał być ich ostatnim. Kiedy pani Jeon pociągnęła maluszka za bluzę, Tae, nie myśląc w ogóle racjonalnie, bez zastanowienia strzepnął jej rękę, przyciskając do siebie mocniej ukochanego jakby chciał uchronić go przed jej łapskami. — Pamiętaj, co sobie obiecaliśmy kochanie, niedługo po Ciebie przylecę, kocham Cię, koto-króliku! — To ostatnie muśnięcie warg, niemalże w locie, było paradoksalnie najbardziej intymnym ich zbliżeniem jak do tej pory. Kim wybiegł za nim na dwór i jeszcze długo gonił samochód dopóki nie zniknął mu z oczu. Siedział roztrzęsiony na środku ulicy, a na asfalcie pojawiały się coraz szybciej mokre plamy. Tae nawet nie myślał, żeby prztrzeć mokre policzki, a co dopiero, aby podnieść się z tego niebezpiecznego miejsca. Był cały sparaliżowany. Został sam. Strach go ogarnął od czubka głowy aż po palce stóp, w głowie ciągle powtarzając, że został sam. Wtem usłyszał klakson, od którego nawet nie drgnął. Nagle poczuł jak ktoś wsadza mu ręce pod pachy, na siłę go podnosząc. Nic nie widział od zalanych łzami oczu, ale rozpoznał głos, który do niego przemówił.
— Taehyungie, to niebezpieczne… — Chcę do niego… proszę… nie mogę go tak zostawić… zabierz mnie do niego, proszę! CHCĘ DO JUNGKOOKA! TO NIE MOŻE SIĘ TAK SKOŃCZYĆ! NIE MOŻE! NIE ZGADZAM SIĘ! — Zaczął się szamotać i wyrywać objęć matki. Krzyczał tak jakby obdzierano go ze skóry, ale nie chciał tak po prostu pozwolić mu odejść. — Wiem, dlatego całe szczęście samochód odpalił po takim czasie nieużywania, chodź, zabiorę Cię do Jungkooka, synu. — Chłopak uspokoił się i rozszerzył oczy. Wsiadł w przeciągu sekundy do pojazdu i modlił się całą drogę w milczeniu, by zdążyli ich jeszcze złapać na lotnisku. — JUNGKOOK! JEON JUNGKOOK! NOCHU! JUNGKOOK! — Biegał bez większego zorganizowania i planu po wielkim lotnisku. — Przepraszam, przepraszam… przepraszam...— Zwracał się do ludzi, których przypadkiem pchnął lub przewrócił ich torby, ale gorączkowo oglądał się za ukochanym. Powoli tracił nadzieję, że uda mu się go znaleźć, ale nie myślał się poddawać. — JUNGKOOKIE! KOTO-KRÓLIKU PROSZĘ…. Proszę…. Błagam… Nie odchodź… nie zostawiaj mnie, nie poradzę sobie bez ciebie, Jungkook… Jungkook gdzie jesteś… to nie może się tak skończyć, Jungkookie… błagaaam, kochanie, gdzie ty jesteś… — Z każdym słowem jego głos tracił na sile. Spanikowany kręcił się wokół własnej osi, aby mu czasem nie przeleciał za plecami. Ocierał spadające łzy, by nie zasłaniały mu obrazu, chociaż nawet z nimi by go rozpoznał. Zrobił krok w tył, czując, że po raz kolejny na kogoś wpada. Odwrócił się, chcąc setny raz przeprosić, ale w ostateczności nic z siebie nie wydukał. Stał w pierwszej chwili jak wryty w ziemię, następnie padł na kolana, kurczowo trzymając się nogi potrąconej osoby. Nic nie mówił tylko głośno szlochał, kręcąc głową i mocząc nogawkę łzami. — Nie odchodź, nie pozwolę Ci odejść...nie zostawiaj mnie, proszę… Jungkookie… nie umiem bez Ciebie żyć… — Mocniej przytulił się do jego nogi, mając daleko w poważaniu to jak z boku musi teraz wyglądać. Teraz liczyło się tylko to, że znalazł to, czego tak bardzo szukał. Wiedział, że tylko im utrudnia, że lepiej by było, gdyby pozwolił mu tak po prostu odejść, że to wszystko jest niepotrzebne i się nakręca lecz to było silniejsze od niego. Wiedział, że to co robi nie ma większego sensu, że tym go nie zatrzyma, dlatego w końcu puścił materiał spodni i chwiejnie się podniósł. — Kocham Cię. — Powiedział, patrząc mu się prosto w oczy. Pod wpływem emocji, ułożył rękę z tyłu głowy partnera i zbliżył do swojej twarzy, zachowując milimetr odległości. — Kocham Ciebie i tylko Ciebie. Nie długo się zobaczymy, obiecuję. — Złączył ich usta w gorącym pocałunku, nie myśląc o ludziach. Nie był natarczywy jak zazwyczaj, tylko czuły, ale był w nim ogień. Niestety oschle im przerwano i JK kolejny raz tego dnia został brutalnie od niego odepchnięty. Machał mu na pożegnanie dopóki nie zniknął z pola widzenia. Przez wielką przeźroczystą szybkę obserwował odlatujący samolot. Czując jak nogi się pod nim załamują, poddał się temu uczuciu bezradności i padł na ziemię, tracąc przytomność.
Taehyung był wycieńczony. Nadmiar negatywnych emocji źle wpływał na jego stan. Jakby nie patrzeć, niewiele czasu minęło odkąd wyszedł ze szpitala, ale przez napięcie związane z odejściem Jungkooka, nie odczuwał bólu. Dopiero teraz, gdy tamten ostatecznie go opuścił, przestał zmuszać się do trzymania poziomu. Przez to, że zaczęła go puszczać adrenalina, odczuwał lekki ból w kościach i poczuł się słaby, tak, że ustanie na własnych nogach stało się dla niego niemal niemożliwe. Całe szczęście na oku miało go wujostwo JK’a, więc gdy upadł bezwładnie na posadzkę, zajęli się nim dopóki mama Tae go nie znalazła, gdyż wcześniej wyparował za ukochanym, nie patrząc się za siebie i zostawiając ją w tyle. Gdy się ocknął, leżał już w domu na kanapie w salonie, owinięty kocem z zimnym okładem na czole, który spadł mu, kiedy zmienił pozycję do siadu. Ponownie zaszkliły mu się oczy, ponieważ nawet taka mała rzecz kojarzyła mu się z jego chłopakiem, którego nie wiadomo, kiedy znowu będzie mógł dotknąć. Zakręciło mu się trochę w głowie, więc przymknął jeszcze na chwilę oczy i zamrugał nimi kilkakrotnie, by unormować obraz. Zacisnął ręce w pięść, strzelając przy tym głośno kośćmi, od czego się skrzywił, gdyż nienawidził tego uczucia. Był obolały niczym dziadek. — Taehyungie, obudziłeś się? Jak się czujesz? — Podbiegła do niego zmartwiona mama, podnosząc okład z podłogi. Kim jedynie wzruszył ramionami, czując się nijak. — Masz, wypij to. — Podała mu jakieś rozpuszczone lekarstwo w wodzie, którego nie miał ochoty przyjmować. Z powrotem się położył, odwracając się do niej plecami. Skulił się w kulkę, czując jak kłuje go w sercu. Przyłożył do niego dłoń, mocno na nie naciskając. Miał gulę w gardle, dlatego nie sądził, że cokolwiek przejdzie mu przez gardło. — Kochanie, musisz… Jungkook nie chciałby-… — Nie dokończyła, gdyż V podniósł się jak porażony prądem. Trafiła w jego czuły punkt. Złapał szybko za szklankę, upijając duszkiem lekarstwo do końca. Przy okazji poparzył sobie język i podniebienie, gdyż było zalane wrzątkiem, ale on nawet się nie skrzywił. Miała rację i on dobrze to wiedział. Jungkook by się na niego gniewał, że o siebie nie dba i to jedyny powód, dla którego zdecydował się to połknąć. Następnie znów ułożył się, zakrywając się kocem aż po czubek głowy. Poczuł rękę matki na swoich plecach, która przez chwilę go po nich gładziła. Nie drgnął, ale ten drobny, czuły gest sprawił, że z kącika oka, wypłynęła mu łza. Obok siebie miał położony telefon, na który patrzył z utęsknieniem. Odblokowywał go, gdy ekran się sam wygaszał, by móc patrzeć na zdjęcie Jeona, które miał ustawione na tapecie. Nie mógł się doczekać, aż tamten w końcu do niego zadzwoni. Zdawał sobie sprawę z tego, że minie wiele godzin, gdyż lot jest długi, a gdy już wyląduje, karta, której używał będzie niezdatna do użytku, więc trochę zejdzie zanim kupi nową i ją wymieni. Poza tym jeszcze musi dojechać do domu i wiadomo, że będzie chciał się ogarnąć po ciężkiej podróży, jeszcze brał pod uwagę to, że Arin go w progu złapie i ciężko się mu będzie wyplątać. To jednak nie zmniejszało jego determinacji do tego, by zaciekle czekać na najmniejszy znak życia od niego.
Gdy ekran w końcu się zaświecił, nie od palców Tae, a od tego, że ktoś próbował się z nim skontaktować, panicznie zabrał się za odbieranie. Tak mu się trzęsły ręce, że chociaż naciskał to nic się nie włączało, gdyż był zbyt nerwowy. Odetchnął z ulgą, kiedy sprzęt w końcu postanowił współpracować z rozemocjonowanym chłopakiem. — JUNGKOOKIE, JESTEŚ CAŁY?! — Nastolatkowie krzyknęli to samo jednocześnie. Tae mimowolnie się uśmiechnął przez łzy. — TAEHYUNGIE, TAK SIĘ WYSTRASZYŁEM, CIOCIA MI POWIEDZIAŁA CO SIĘ STAŁO. DOBRZE ŻE BYLI Z WUJKIEM W POBLIŻU I POMOGLI, BARDZO SIĘ PRZESTRASZYŁEM… — Straszy przygryzł wargę ze złości, jednak pilnując się, by jej nie przegryźć. W końcu nie ma, kto go teraz opatrzyć, skoro JK jest daleko, a nikomu innemu nie miał zamiaru dać się dotknąć, nawet w takiej sprawie. Miał nadzieję, że to się nie wyda. Nie uważał tego za konieczne, by Jungkook wiedział, iż stracił przytomność. Twierdził, że niepotrzebne jest sianie paniki, kiedy nic takiego się nie stało, a jego maluszek zmartwił się, tak jak tego nie chciał. — Nic mi nie jest kochanie, nie zadręczaj się tym. — Przyłożył usta do kamerki i zostawił na niej buziaka. — A jak Ty się czujesz? Pewnie jesteś bardziej zmęczony ode mnie. Nie przejmuj się niczym i idź spać. — Poprosił, patrząc na niego ciepło. — Potem koniecznie musisz mi pokazać moją małą księżniczkę Jeon! Nie mogłem się doczekać, aż wylądujesz, bo chciałem zobaczyć Arin. — Zażartował, by się z nim trochę podroczyć, chociaż nie narzekałby, gdyby faktycznie dał mu z nią porozmawiać. Skoro Jungkook kochał ją nad życie, to Taehyung również. — Proszę, Nochu… odpocznij, nie musimy się rozłączać. Będę Cię pilnował w trakcie snu, hm? Chyba, że najpierw chcesz mnie zabrać pod prysznic? — Uśmiechnął się zawadiacko, ale w głębi serca był bardzo zmartwiony. Widział podkrążone oczy młodszego, to jak jest blady oraz w jakim nieporządku są jego włosy. Nie chciał mu jednak o tym mówić, dla niego i tak był piękny. Bał się, że przez zwrócenie mu uwagi, zasmuci go, dlatego wolał udawać, że niczego nie widzi. Tae spojrzał na obraz zza pleców chłopaka. Nie widział dużo, ale nie umknęło mu jak ładnie urządzony jest jego pokój. Był go bardzo ciekawy i chciał, aby JK zabrał go po nim na wycieczkę, gdyż jak się domyślał było w nim wiele do zwiedzania. — Ja to jednak mam nosa do takich spraw… — Mruknął do siebie, bardziej na żarty, odwołując się do jego statusu majątkowego. Zaraz jednak wrócił z powrotem wzrokiem na twarz ukochanego. Naprawdę się o niego martwił. Wciąż był dla niego nieskazitelnie piękny, ale okłamałby, mówiąc, że nie wygląda źle w tej chwili. Czuł się paskudnie z tym, że nie udało mu się go ochronić. Chciał przejść przez telefon i przytulić maluszka do swojej piersi
— Kochanie! Sprawdziłem i dzieli nas 15 godzin. — Skierował kamerkę na okno, pokazując jak ciemno jest już na zewnątrz. — Będąc w Korei, szybciej się starzejesz ode mnie, co nie, Jungkook hyung ? — Zaakcentował ostatnie słowo, będąc ciekawym reakcji chłopaka. On sam odczuł dziwny ścisk w żołądku, kiedy je wypowiadał. — Nochu, mojego jutrzejszego ranka mam zamiar iść bez zapowiedzi do wydawnictwa. Już dłużej nie mogę ich unikać, a im szybciej zabiorę się do pracy tym wcześniej uzbieram na bilet do Ciebie. — Odkąd wyszedł ze szpitala ciągle ignorował telefony i wiadomości ludzi z wydawnictwa. Wiedział, że to było niedopuszczalne, ale jego sytuacja była nietypowa, dlatego zaryzykował takim posunięciem. Tym razem to on ciągnął za sznurki. Bał się tam wracać, ale przecież kiedyś musiał to zrobić, a teraz miał wielką motywację. Nawet zamierzał stanąć twarzą w twarz z Jiminem. — Och, Jungkook, zięciu! — Krzyknęła mama Tae zza jego pleców. Straszy wzdrygnął się, gdyż w ogóle nie zauważył, kiedy się zakradła. Był zbyt pochłonięty obrazem ukochanego. — Jak lot? Jak Ty się czujesz? Taehyung czekał tyle godzin aż się odezwiesz. Musisz mu powiedzieć, żeby jadł! W ogóle się mnie nie słucha… dopiero jak powołam się na Ciebie to reaguje. Już nic tu nie znaczę. Przestałam się liczyć. — V tylko przewrócił oczami, nie mogąc się doczekać aż kobieta skończy zabierać im czas swoim dramatycznym gadaniem. — Och, daj spokój… Liczy się to, że mnie urodziłaś, a teraz chcę porozmawiać z moim facetem. — Odwarknął w typowy dla niego sposób, po czym podniósł się z kanapy i zamknął w swoim pokoju. Był cięty na rodzicielkę, gdyż podejrzewał, że także miała wkład w to, iż JK się dowiedział, że zemdlał na lotnisku. Ustawił sprzęt tak, aby Jungkook miał wgląd na całe jego ciało, gdy ubierał się w piżamę. Następnie wskoczył pod kołdrę, przytulając się do telefonu jakby był żywym Jeonem. — Kochanie, zaśpiewasz mi kołysankę? — Poprosił, wiedząc, że to go zrelaksuje przed jutrzejszym, stresującym dniem w pracy po długiej przerwie. Miał zamiar udać się tam, a nie do szkoły, która przyczyniła się do wielu jego problemów. Poza tym, nie było tam nic, co by go zachęcało.
Śpiewanie Jungkooka otuliło Taehyunga tak, że po zamknięciu oczu miał wrażenie, iż czuje jego dotyk na swoim ciele. To pozwoliło zasnąć mu w spokoju po tak wyczerpującym i pełnym bólu dniu. Co nie zmieniało faktu, że w trakcie snu, całą noc wiercił się, nie mogąc znaleźć sobie miejsca na łóżku, które było tej nocy wyjątkowo zimne i niewygodne. Rano obudziła go mama, ponieważ w związku z wydarzeniami z poprzedniego dnia zapomniał nastawić budzika. Śniadanie zjadł tylko dlatego, bo pani Kim powołała się jak zwykle na Jungkooka, którego nie mógł ignorować. Jadł w ciszy, jedynie przytakując bądź kręcąc głową, gdy kobieta o coś zapytała. Martwiła się o to jak zmizerniały jest jej syn i jeszcze większy miała do siebie wyrzut, że nic nie mogła dla niego zrobić. Nie bała się o to, że chłopak zrobi sobie krzywdę, ponieważ do życia napędzała go determinacja, by jak najszybciej z powrotem poczuć i ujrzeć Jeona na żywo, ale właśnie musiała hamować ten temperament, kiedy wymykał się spod kontroli i mógł bardziej namieszać niż spowodować coś dobrego. Wiedziała, że Tae będzie teraz unikał szkoły dla pracy na wszystkie możliwe sposoby, dlatego zamiast na siłę go nakłaniać, by zmienił zdanie, postanowiła bez jego wiedzy pójść do dyrektora i załatwić mu do końca szkoły domowe nauczanie, a to, że jego wypadek był tak nagłośniony, powinno jej tylko ułatwić. Tym bardziej nie mogła teraz wyjeżdżać w trasy koncertowe, ponieważ młody Kim potrzebował jej jak nigdy dotąd. Chciał zadzwonić do ukochanego, ale obliczył sobie, że teraz on kładzie się do snu, a w najlepszym wypadku już udało mu się zasnąć, dlatego wolał nie ryzykować i go nie budzić, ponieważ nieskromnie mógł stwierdzić, że ciężko tamtemu zmrużyć oczy z tęsknoty za starszym. W drodze do biura zaszedł do restauracji Starbucksa, w której zwykł pracować Jungkook. Zdawał sobie sprawę z tego, że to go bardziej pogrąży w żalu, ale to było silniejsze od niego. Rozpaczliwie szukał miejsc, które miały związek z jego maluszkiem. Podniósł załzawione oczy na wielkie menu wywieszone nad kasą, literki mu się zamazywały, ale i tak doskonale wiedział, co chce zamówić. Jak jeszcze pracował tu jego chłopak, napój był gotowy, gdy tylko pojawiał się w progu i zawadzało mu to, że teraz nikt nie wie, czego potrzebuje. Ogarnij się, jeśli takie drobne rzeczy będą Cię podłamywać to nigdy się nie weźmiesz w garść, a musisz pracować. — Grande Berry Hubiscus… — Te trzy słowa wypalały mu przełyk. Biorąc pod uwagę to, że to był pierwszy raz tego dnia, kiedy powiedział coś na głos, ta czynność była niewyobrażalnie bolesna wraz z gulą, która zawadzała mu w gardle ze smutku. Kiedy odwracał się z kubkiem w ręku, wpadł na osobę, którą najmniej chciał w obecnym stanie oglądać. Osobę, która jak się domyślał, czerpała satysfakcję z tego, iż jego serce zostało rozerwane na milion małych kawałków i nawet nie miał siły się bronić przed jego kąśliwymi uwagami, które ku jego zaskoczeniu, nie nastały. — Hej, Vantae!! — Jimin, odpuść mi dzisiaj, proszę… — Odparł skruszony, chcąc go wyminąć, ale ten niepostrzeżenie położył mu rękę na ramieniu, zatrzymując go tym. — Porozmawiajmy. — Brzmiał stanowczo i nie było słychać w jego głosie prześmiewczości. Tae był zbyt słaby, aby się kłócić, więc usiadł przy stole, a to czy tamten do niego dołączy, było jego dobrowolnym wyborem. — Jak się trzymasz? — A jak myślisz? — Kim odwarknął, gdyż tym pytaniem tylko go rozzłościł. — Wyglądasz jak rzygający kot. — Młody pisarz raptownie podniósł się na równe nogi, by wyjść z budynku, ale Park ponownie go zatrzymał, a on nie wiedział dlaczego w ogóle zdecydował się dać mu kolejną szansę. Musiałem naprawdę postradać zmysły.
— Współczuję Ci i nie mam zamiaru Ci dokuczać, usiądź, proszę, nawet nie wiesz, ilu za rogiem czai się ludzi, którzy chcą Cię sfotografować w niekorzystnej sytuacji. — Tym go nieco ostudził. — Lepiej się czujesz? Wczoraj nie byłeś w najlepszym stanie. — Co…? Skąd to wiesz? — Jimin jedynie podsunął pod nos Taehyunga telefon z nagraniem umieszczonym do internetu jak mdleje na lotnisku. Zemdliło go z nerwów. Nie było to jedyne zamieszczone wideo. Niektórzy nagrali również jego spektakularne pożegnanie z Jungkookiem. V momentalnie zaszkliły się oczy, nie dowierzając w to, co widzi. Wziął do rąk sprzęt, przybliżając go sobie do oczu. Co jeśli Jungkook to zobaczy? — Można to zgłosić, aby usunęli? — Przede wszystkim chodziło o to, aby Jeon nie zdążył obejrzeć tych filmików i miał nadzieję, że będąc w Korei, jakimś magicznym trafem do niego nie dotrą. — Co za potwory to wrzu-… — Nie dokończył, gdyż załamał mu się głos. — Musisz w końcu zdać sobie sprawę z tego, że jesteś osobą publiczną, Vantae. — Tae odstawił telefon, po czym odchylił głowę do tyłu, aby nie pozwolić łzom spłynąć po policzkach. — Słuchaj mnie, proponuję rozejm. Odzew jest dobry na wasz temat i to najlepszy czas, abyś wrócił. Wiem, że pewnie nie masz teraz głowy do biznesu i to słabe wykorzystywać historię waszego związku jako kampanię reklamową , ale lepszego momentu nie będzie. Jeśli chcesz szybko i dużo zarobić to musi być teraz. — Najgorsze, że miał rację i Tae o tym wiedział. — Dlaczego to robisz? Co będziesz z tego miał? Gdzie jest haczyk? — Kto jak kto, ale Kim nie zamierzał tak łatwo dać się przekonać słowom chłopaka. — Wiedziałem, że tak będzie. Słuchaj, oprócz tego, że nam nie wyszło… to nadal moja praca i moje nazwisko także będzie widniało z tyłu okładki, dlatego mi zależy, ponieważ nie tylko ty dostaniesz za to pieniądze… poza tym… — Park podrapał się nerwowo po głowie jakby to co miał zaraz powiedzieć było dla niego niesamowicie ciężkie. — Chciałem przeprosić. — V zachłysnął się łykiem napoju i zaczął szalenie kaszleć, poklepując się w klatkę piersiową. — Po tym jak obejrzałem te filmiki dużo zrozumiałem oraz szczerze mi Ciebie żal, a także nawet się o zmartwiłem. — Skończ pieprzyć, Jimin. — Taehyung nie umiał przestać być chłodnym nawet, jeśli jego argumenty go przekonywały. — Van…nie. Kim Taehyung. Jestem poważny i naprawdę chcę dobrze, nie robię tego bezinteresownie, jeśli to ma Cię przekonać. Twój sukces oznacza też mój. — Przynajmniej nie wciskał mu kitów i to sprawiało, że brzmiał wiarygodnie. Tylko jednocześnie to oznaczało, że znowu będą musieli spędzać ze sobą sporo czasu, co na pewno nie spodoba się Jungkookowi, ale powinien zrozumieć, ponieważ robił to dla niego. Dla nich. Zastanawiał się tylko, w jaki sposób ma mu tą informację przekazać, aby jak najmniej go tym zdenerwować. Taehyung wyciągnął po długim namyśle dłoń w stronę Jimina, którą tamten od razu uścisnął z triumfującym uśmiechem, który mimo wszystko był niezaprzeczalnie atrakcyjny. Razem udali się do biura i tam zajęli się dalszą pracą. — Przyprowadziłem zgubę. — Park był z siebie wyraźnie zadowolony. Dyrektor działu natomiast miał jednocześnie ochotę zatłuc Taehyunga za problemy, jakie stworzył oraz za ignorowanie jego połączeń czy wiadomości, jak i chciał go wytulać za wszystkie czasy, że w końcu się pojawił i przede wszystkim, że ich największa gwiazda żyje. Tae spędził tam cały dzień, aż udało mu się w końcu wybrać okładkę książki, co wbrew pozorom nie było takie łatwe. Dał się nawet odwieźć Jiminowi do domu, od czego wcześniej stronił, ale teraz mieszkanie na obrzeżasz robiło swoje. Gdy wszedł do domu, zignorował leżącą na stole kolację i od razu walnął się na łóżko w butach i odzieniu wierzchnim, nie mając siły kiwnąć palcem. Jedynie ostatkami sił wystukał numer Jungkooka, nie mając pewności, czy w ogóle będzie miał czas od niego odebrać. Jeszcze większej nie miał pewności, czy do tego momentu to on nie zaśnie i ukochany zastanie go nieprzytomnego, ponieważ już teraz nie widział na oczy.
Tak jak się tego spodziewał, nie musiał długo czekać, aż Jungkook odbierze od niego telefon, ale mimo tego, zdążył w przeciągu sekundy zapaść w bardzo mocny sen, że ani mowa chłopaka ani jego śpiew go nie obudziły. Podświadomie jednak wiedział o obecności ukochanego, gdyż w trakcie unosiły mu się kąciki ust do góry, co nie miałoby miejsca, gdyby nie nawiązał minimalnego kontaktu z młodszym. Nauczanie domowe było raczej powszechne w Stanach Zjednoczonych, dlatego załatwienie tego było formalnością. Niektóre przedmioty, jak te związane ze sztuką czy językiem, miała wykładać mu matka, a resztę wyznaczone specjalnie do tego osoby ze szkoły, w której miał się jedynie pokazywać podczas egzaminów, co i tak nie było konieczne w tym systemie, ale wraz Taehyungiem zdecydowali, że całkowite izolowanie się także nie przyniesie niczego dobrego. Największym plusem było to, że nie miał ścisłego planu zajęć i mógł dopasowywać go tak, by nie kolidował mu z pracą, oczywiście biorąc również pod uwagę czas wolny nauczycieli. Nieszczególnie zależało mu na dobrych stopniach skoro jego życie nabrało takiego obrotu, że dobrą sławę miał już zapewnioną, a w razie jakby się coś niechcący posypało, zawsze mógł zostać nauczycielem, chociażby literatury, ponieważ nie miał żadnego problemu w tej dziedzinie. A teraz i tak dręczyło go coś znacznie poważniejszego. — Jimin, nie sądzisz, że to trochę za mało? — Zmartwiony przewracał w rękach prototyp swojej książki, która po wielu dniach intensywnej pracy nad nią, wstępnie była gotowa do ostatecznego druku w niezliczonych kopiach. — Powinienem do środka dorzucić swoje nagie zdjęcia? — W budynku pracowni rozległ się donośny śmiech Parka, ale Taehyungowi w ogóle nie było do śmiechu. Kim był śmiertelnie poważny. — Najpierw pokaż je mnie to ocenię, czy się nadają. — Jimin był wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją, ale widząc przejęcie kolegi, z trudem odchrząknął, przywracając swój głos do ładu. Tae posłał mu oceniające i pełne wrogości spojrzenie. Edytor westchnął ciężko, kończąc w końcu żarty. — Będzie pod wrażeniem, że jego cudowny chłopak daje mu na święta jedyny jak na razie gotowy przedpremierowy egzemplarz swojej książki, to takie romantyczne, w waszym stylu, że aż mnie skręca, fuj. — Jimina przeszły dosłownie ciarki z zniesmaczenia i musiał rozmasować ramiona. — Bo on na pewno wymyśli coś, czego nie jestem sam w stanie sobie wyobrazić. Na pewno go nie przebiję, ale chociaż w połowie chciałbym mu dorównać. — Pogłaskał smutno okładkę książki. Wciąż było mu ciężko uwierzyć w to, że trzyma w rękach jej fizyczną wersję. Nie była definitywnie zatwierdzona, ale niewiele brakowało. — Muszę wymyślić coś spektakularnego, coś co tylko ja mogę zrobić i nie da się tego nigdzie kupić. — Te nagie fotki się wpisują… — PARK JIMIN!!! — Zamierzał go uderzyć przedmiotem, który trzymał w rękach, ale powstrzymał się ponieważ chciał, aby jak najmniej osób go dotykało przed Jungkookiem. Namiętnie w ostatnich dniach myślał, co mógłby dorzucić do prezentu, ale wszystko wydawało mu się zbyt banalne. Aż w końcu złapał za telefon i zadzwonił do swojego menadżera. — Zrobię to. — Powiedział w pierwszej chwili nie bardzo przekonany. — Powiedziałem, że to zrobię. Wezmę udział w tej konferencji. — Na początku bardzo od nich stronił, chciał jak najmniej uwagi, ale trochę się pozmieniało.
Przez jakiś czas Taehyung siedział w domu, nadrabiając naukę. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a on będąc sam, w piżamach z okularami na nosie, musiał je otworzyć, chociaż wcale mu się to nie uśmiechało. Zdziwił się, gdy zobaczył w progu kuriera. Najpierw pomyślał, że jego mama coś zamówiła, ale gdy tylko mężczyzna zapytał się, czy jest Kim Taehyungiem, przekręcając przy tym jego imię, wzdrygnął się, mając pewne podejrzenia. Kwitek podpisał niewyraźnie, drążącą ręką. Usiadł z paczką na podłodze po turecku w salonie. Położył ją naprzeciwko siebie, wpatrując się w nią szklanymi oczami, mimo że nie widział jeszcze zawartości. Samo pudełko wystarczyło, aby doprowadzić go do stanu przedzawałowego. Przytulił się do niego jakby w ten sposób dotykał Jungkooka. Nawet mu nie przeszkadzało, że jest kanciaste, twarde i zimne. Czuł, że nie jest gotowy, aby zobaczyć co się kryje w środku, ale ciekawość była tak wielka, że nie mógł dłużej zwlekać. Z nogami jak galareta poszedł po nożyk, by otworzyć prezent, w taki sposób, aby adres nadawcy mógł sobie zachować w nienaruszonym stanie. Najpierw wyciągnął wielkiego misia, który uderzył go zapachem Jungkooka, tak mocno, że przycisnął go do siebie bez zastanowienia, nie zwracając na razie uwagi na szczegóły. Otarł spod okularów pierwsze spadające łzy, nie chcąc jeszcze teraz stracić całkowicie pola widzenia. — Taki sam… — Zapłakał, poprawiając pluszakowi koszulkę. Nie wypuszczając go z objęć, sięgnął po resztę. Przełknął głośno ślinę, trzymając pendrive’a. Dreszcze przebiegły go po całym ciele na myśl, że dzięki temu małemu sprzętowi, będzie mógł w kółko odtwarzać głos swojego maluszka. Wyciągając wymarzone perfumy od Gucci, z niedowierzania prawie wymsknęły mu się rąk, na co wrzasnął na cały dom. Nie zrobił tego… Już teraz miał wyrzuty, że młodszy tak bardzo się wykosztował, a nie widział jeszcze całej zawartości pudełka. Sięgając po krawat, otworzył usta ze zdziwienia. Ścisnęło w go żołądku i kompletnie nie wiedział jak ma zareagować. Mieszało się w nim tyle różnych emocji od tęsknoty, smutku, wdzięczności i miłości, że aż go zemdliło jakby pomieszał wszystkie niepasujące do siebie alkohole. — Co za głupi koto-królik… — Dłoń położył na przyklapniętej grzywce na czole, która dzięki temu przysłoniła mu połowę twarzy jakby zawstydzony chciał się schować przed Jeonem, którego i tak tu nie było lecz ten unoszący się jego zapach, potrafił być mylący i Tae wierzył, że go teraz obserwuje. Ostatkami sił sięgnął po kopertę, która miała mu dostarczyć najwięcej emocji. Ręcznie napisany list był dla niego najbardziej wartościowym prezentem, jaki mógł dostać. Szczere słowa chłopaka, dające mu wsparcie w tych ciężkich chwilach, zapewniające, że to, iż się dla niego stara nie pójdzie na marne. Że oboje robią tak samo dużo, aby w końcu być razem. Rzewnie płakał, czytając każde zdanie po kilkanaście razy, za nic nie chcąc dotrzeć do końca. Najbardziej bał się tego, że ten list kiedyś dobiegnie końca, a on tak bardzo cieszył się z każdego następnego słowa, ze zwykłego spójnika, czy przecinka. Płakał jak noworodek świeżo po porodzie, przyciskając list do piersi, który moczył łzami, mimo że starał się na niego uważać. Wiedział, wszystko tak dobrze wiedział… Nie zasługuję, żeby go mieć. Mój artysta… dla mnie już wygrał. Dopiero jak nieco się uspokoił, zauważył, że w środku koperty jest coś jeszcze. Wciąż drżącymi rękami, wyciągnął rysunek, który był najsłodszą rzeczą, jaką w życiu widział. Na jednym rysunku było opisane w skrócie jego największe marzenie i plan na przyszłość. Ich trójka, trzymająca się za ręce to bogactwo, do którego zaciekle dążył. Ocierał szybko łzy, aby nie zepsuły tego arcydzieła. Zanim zadzwonił do partnera, wybrał numer do menadżera, nie przyjmując odmowy, gdyż sprawa była pilna. — Wierzę, że Ci się uda, jeśli nie to nie ma szans, że pojawię się w Wigilię na konferencji. — Nie czuł się z tym dobrze, zastraszanie ludzi to w pewnym sensie była jego specjalność, ale nie lubił się nią wysługiwać lecz to, co planował nie cierpiało zwłoki.
Wiedział, że teraz musi zadzwonić do ukochanego. Nie wiedział, co ma powiedzieć, jak ma się zachować, wiedział tylko, że jak go zobaczy to ponownie rozpłacze się jak dziecko, gdyż nadal nie do końca się otrząsnął. Schował nos w misiu, zaciągając się zapachem JK’a, który działał na niego odurzająco i odrobinę się uspokajał lecz w tym samym czasie, paradoksalnie, serce zaczynało mu szalenie walić. Zadzwonił do niego z kamerką i gdy tylko usłyszał głos tamtego, podskoczył w miejscu, szybko spuszczając głowę, żałując, że przed połączeniem nie doprowadził się jednak do porządku, ponieważ musiał straszyć swoimi podkrążonymi oczami z płaczu. — Kochanie… czy w tym programie będzie dużo ładnych chłopców? Jeśli tak to muszę ciężej pracować… jak tylko zobaczę, że Cię tam z kimś shipują, Korea już nigdy nie zobaczy tej osoby na oczy, przysięgam… — Gadał od rzeczy, będąc zawstydzonym prezentem, który chwilę temu odpakował. Nerwowo poprawił okulary, w końcu się odważając na niego w pełni spojrzeć. Wargi zaczęły mu drgać, ale wiedział, że nie może ich przygryźć, aby tylko nie zacząć krwawić na oczach chłopaka. Mocniej ścisnął pluszaka, który z jakiegoś powodu dodawał mu siły. — Jest tam Arin? Zdobyła moje serce, masz problem… W ogóle, nie dzwonię za późno? Gubię się w tej różnicy czasowej. — Nabrał powietrza w płuca, by w końcu powiedzieć to, o co od samego początku mu chodziło. — Jesteś najlepszy, Jungkookie, i tak strasznie Cię kocham, kocham Cię za mocno, aby Cię puścić, nawet jeśli wiem, że jesteś dla mnie za dobry, nie umiem dać Ci odejść i będę bardziej zaborczy jak byłem, nie pozwolę, aby twoja przyszłość nie uwzględniała mnie w sobie, chociaż wiem, że na to nie zasługuję, to zamierzam bezwstydnie trzymać się Ciebie kurczowo. Właśnie tak bardzo Cię kocham, Jungkook-ah. — Schował twarz w głowie miśka, bezgłośnie płacząc, ale całe trzęsące się ciało go zdradzało. Tęsknota za bliskością chłopaka go wykańczała. — Jungkookie, upewnij się, że będziesz oglądał w Wigilię transmisję na żywo z konferencji prasowej o mnie, podam Ci potem szczegóły, ale musisz mi obiecać, że będziesz oglądał, bo inaczej to nie ma sensu. — Pomimo tego, w jakim roztrzęsieniu był, mówił poważnie i w końcu podniósł głowę. Nie mógł marnować czasu, gdyż dawno, przez zapracowanie obydwóch, nie mogli na siebie popatrzeć. W końcu jestem Kim Taehyung, zawsze wyglądam dobrze…
— Mówisz Taehyung oppa, Jungkook hyung? — Tae wyszczerzył zęby w zadziornym uśmiechu. — A więc tak się bawimy? — Dodał, kiedy Arin wróciła do siebie, gdyż przy dziecku nie chciał rzucać zbereźnościami, nawet jeśli nie byłaby ich świadoma. Kamień spadł mu z serca, gdy JK zapewnił go, że będzie oglądał konferencję. W ogóle w to nie wątpił, ale sprawa była zbyt ważna, aby mógł podejść do tego na luzie, jak do tej pory do wszystkiego. — Przepis na naleśniki? Właśnie zmarnowałeś szansę na usłyszenie fragmentu mojego nowego opowiadania. — Wywalił mu język, wkładając prezenty z powrotem do pudełka, aby zanieść wszystko do swojego pokoju. Jedynie pluszaka wziął pod pachę, nie myśląc, by chociaż na chwilę wypuścić go z rąk. Odłożył telefon na biurko, przebierając w książkach, jakie miał na półce. Szukał tej jednej konkretnej, która idealnie pasowała do jego maluszka. Oczy mu się zaświeciły, gdy tylko ją znalazł. Pogłaskał okładkę, na której widniał napis; Królicza łapka. Chwycił ponownie za telefon i padł brzuchem na łóżko, otwierając przed sobą książkę na pierwszej stronie. Poprawił jeszcze okulary, gotowy do spełniania prośby ukochanego.
Słyszeliście zapewne o krainie, gdzie są piękne zielone lasy, łąki pełne kwiatów i strumień tak czysty, że można się w nim przejrzeć. Kraina ta nazywa się Radoland.
Taehyung swoim niskim, zachrypniętym tonem, starannie odczytywał bajkę, zmieniając czasem głos na potrzeby historii, przede wszystkim podczas dialogów.
Ostatnim członkiem paczki jest królik Grabek.
— Zmienimy mu imię.
Jest zwierzątkiem strachliwym, ale ma wielkie serce. Jest jeszcze jedna rzecz, która wyróżnia Nochu. Otóż urodził się on z niezwykłą cechą. Króliczek urodził się z trzema paluszkami w prawej łapce. Wszyscy w szkole patrzyli na łapkę Nochu i szeptali coś między sobą. Dostrzegła to pani Puchaczowa, nauczycielka. Wytłumaczyła zwierzątkom, że każde z nich różni się od siebie wieloma cechami, ale nie znaczy to, że są od siebie lepsi lub gorsi. Dzieciaki zrozumiały i z czasem ich ciekawość zniknęła. Ale Nochu nadal czuł się niepewnie, sądząc, że jest gorszy. Choć nikt nigdy więcej nie dał królikowi tego odczuć, on zawsze chował łapkę ze wstydem za siebie. Nochu nie wiedział jednak, że to co uważał za swoją największą wadę, już niebawem okaże się taką zaletą…
Bajka była wyjątkowa, ponieważ oni także spotykali się z krytyką na swój temat. Nie dało się zliczyć, ile razy byli okrzyknięci odmieńcami, ale w tym wszystkim mieli siebie, a zbiegiem czasu to oni byli tymi, którzy mogli patrzeć na innych z góry.
Nochu… - zaczął delikatnie Taetae – nie ma się czego wstydzić. Dla nas jesteś najlepszym królikiem na świecie. Co z tego, że twoja łapka wygląda inaczej, jest szczególna, tak jak szczególny jesteś ty. Kochamy cię takim, jaki jesteś.
Na koniec bajki Taehyung ziewnął, chociaż to nie jego miała utulać do snu. U Kima był dopiero ranek i miał jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, dlatego poklepał się po policzku dla rozbudzenia. — Kochanie, śpisz? — Szepnął, nie chcąc go niepotrzebnie obudzić, ale młodszy był przytomny.
Rozmawiali jeszcze, ale Tae zdawał sobie sprawę z tego jak późno jest u chłopaka i miał wyrzuty sumienia, że zabiera mu czas. — Nochu, też uważaj na siebie. Ja wiem, że to przesłuchanie jest dla ciebie ważne, ale co za dużo to niezdrowo. Może nie wiem o tym za wiele, ale gardło też potrzebuje czasem odpoczynku. Jest ważne, więc go nie zedrzyj. I bez ćwiczeń poradzisz sobie bezbłędnie. — Wiedział, ile stresu przynosi mu ta audycja, ale nie mógł pozwolić na to, aby się w tym zatracił, nie zwracając uwagi na zdrowie. W wydawnictwie atmosfera była niezwykle nerwowa. Taehyung tylko wywierał na pracownikach większą presję, chcąc mieć pewność, że jego plan wypali. Po kątach słyszał jak inni szepczą za jego plecami, że się panoszy, jest tu najkrócej, że szef chyba zapomniał, kto tu rządzi, że gwiazdorzy, a tak naprawdę jeszcze daleka droga przed nim. Starał się nie zwracać na to uwagi, wiedział, że to tylko początek. Jeszcze nie raz spotka się z większą falą nienawiści. Jimin poklepał go po ramieniu, podnosząc go na duchu. To jak się teraz wspierali, kiedyś było nie do pomyślenia. — Już możesz zluzować majty, udało się. — Mówiąc, wręczył V przedmiot do rąk. Odetchnął z ulgą, czując jak puszcza go napięcie. Mamy Taehyunga nie było w kraju podczas Wigilii, gdyż brała udział w świątecznym koncercie, tym samym, co ojciec Jungkooka. Była gotowa go sobie odpuścić, ale pomyślała, że zetknięcie się ze starym Jeonem może pomóc, gdyż miała w planach poruszyć temat ich synów. W końcu nadszedł ten dzień. Kim nie mógł spać w nocy, dlatego miał podkrążone oczy, ale makijażystki idealnie zakryły jego niedoskonałości. To pierwszy raz, kiedy ktoś go stylizował i w ogóle nie czuł się z tym komfortowo. To jak był dotykany w różnych miejscach na ciele, przyprawiało go o nieprzyjemne dreszcze, ale taka była kolej rzeczy. Miał nadzieję, że nie będzie musiał przez coś takiego przechodzić więcej razy. Gdy stał przed lustrem w czerwonej koszuli oraz eleganckich czarnych spodniach, ściśniętych w pasie ulubionym paskiem od Gucci, poprawił długiego srebrnego kolczyka, popsikał się perfumami, nie tymi wymarzonymi, które dostał od Jungkooka, a tymi, których używał jego chłopak, aby mieć wrażenie, że go czuje, że jest obok w tym ważnym momencie. Na koniec, mimo sprzeciwu stylistek, zawiązał na szyi krawat, który także dostał w prezencie. Westchnął głośno, wiedząc, że wyglądał bajecznie i żałował, że JK nie może zobaczyć go takiego na żywo. Nagle poczuł, czyjąś rękę na swoim pośladku. — Chyba mi nie przeszło jak tak na Ciebie teraz patrzę, Vantae. — Jimin z zachwytem wpatrywał się w Taehyunga, który otworzył szerzej oczy, widząc, że jego kolega także się przygotował i wygląda niczego sobie. Jednakże Jungkook go uprzedził, pojawiając się w życiu Tae wcześniej i tylko on znajdował się w sercu chłopaka. — Zabiorę Cię do dobrego gejowskiego klubu i udowodnię Ci, że jednak Ci przeszło. Za kulisami zapanowało poruszenie, gdy zostało ogłoszone, że zostało 10 minut do transmisji. — Idź. Poradzisz sobie. — Jimin stanął za nim, kładąc mu ręce na ramionach, po czym pchnął go nieco przodu, by ruszył się w końcu z miejsca. Park jako edytor miał być tam z nim. Był dużo bardziej wyluzowany, ponieważ miał sporo doświadczenia w takich konferencjach, dlatego Tae był spokojniejszy, mając go teraz przy sobie. Wychodząc zza kulis, od razu zaatakowały go flesze aparatów, przez co automatycznie przymrużył oczy, powoli zaczynając żałować swojej decyzji. Nie robisz tego dla siebie… robisz to dla niego, dlatego musisz dać radę.
Wiedział, że nie może się wycofać, dlatego z podniesioną głową usiadł na swoim miejscu. Nie zdążył się przedstawić, kiedy już zostały mu zadane pierwsze pytania. Dziennikarze byli wyjątkowo paskudnymi i wścibskimi osobnikami. — Dlaczego ukrywałeś to, że jesteś Vantae? — Czy twoja choroba jest prawdziwa, czy to chwyt marketingowy ? — Umawiasz się z chłopakiem na potrzeby książki? Był zirytowany jak nigdy przedtem. Jimin ostrzegł go, że pytania niewiele będą dotyczyć samej książki, a raczej jego życia prywatnego. Taehyung nie miał zamiaru odpowiadać na to, co ciekawiło dziennikarzy. Był tu, bo chciał powiedzieć coś konkretnego i zaraz po tym wyjść. — Dzień dobry. Dziękuję tym, którzy pomimo pierwszego dnia świąt, zdecydowali się tu przyjść bądź oglądają mnie w swoich domach. Nazywam się Kim Taehyung, znany jako Vantae. — Tae oparł ręce na brzegu stołu i z piskiem odsunął się od niego na krześle, stając na równe nogi. — Nie umawiam się z chłopakiem na potrzeby książki. Książka powstała, ponieważ się z nim umawiam. I powstałaby także, gdybym się z nim nie umawiał. Być może wtedy nie musiałby odchodzić. Wciąż chodziłbym za nim, ukrywając się po kątach. Przychodziłbym pod jego balkon z nadzieją, że jest otwarty i usłyszę jak śpiewa. Nadal by tu był. Siedziałby ze mną w szkolnej ławce, odzywając się do mnie tylko podczas zajęć, ale by tu był. Nigdy nie mógłbym go dotknąć. Ale by był. Nie mógłbym mu powiedzieć, że go kocham, ale przynajmniej nikt by mi go nie próbował odebrać. Ponieważ nie byłby mój. Ale chociaż bym go widywał. Na żywo. A wiecie czemu tak nie jest? — Wypowiedź Tae była przepełniona zgryźliwością, nabrał takiego słowotoku, że nikt nie był w stanie mu wejść w zdanie. — Ponieważ ludzie nie mają serca. Zachowują się jak bestie plujące jadem, nie myśląc o tym, czy nie będzie to krzywdzące dla innych. Przez takich ludzi trafiłem do szpitala. Przez takich ludzi zabrano ode mnie Jungkooka i przez takich ludzi, dowiaduję się rzeczy na temat własnego życia, o których sam nie mialem pojecia, ponieważ wchodzą buciorami do czyjegoś życia, szukając sensacji. Co za nudziarze. — Załzawionymi oczami, spojrzał wprost w każdą obecną kamerę. — Ci wszyscy, którzy zniszczyli nam życie, jeżeli choć trochę dręczy was sumienie za wszystkie prześladowania, których doświadczyłem wraz z Jungkookiem, KUPICIE tę książkę, abym znowu mógł zobaczyć miłość mojego życia. Naprawicie to, co zepsuliście. Może wtedy zostanie wam wybaczone. Mam nadzieję, że staniecie się lepszymi ludźmi. — Wszyscy byli w szoku. Jimin, menadżer, a przede wszystkim szef wydawnictwa, który podobno zemdlał. Taehyung, przechodząc do ostatniej części prezentu, podniósł książkę do góry, która obecnie była jedynym gotowym fizycznym egzemplarzem. Wbrew poprzedniej wersji, teraz na jej okładce widniał rysunek, który narysowała dla niego Arin, siostra Jungkooka. Wytłumaczył skąd się wziął pomysł i dlaczego jest taka, a nie inna. Jak bardzo naciskał, aby zdążono ją zmienić przed konferencją. Oraz to, że Jungkook będzie pierwszą osobą, która dostanie tą książkę przed premierą i masowym drukiem. To, co potem opowiadał Vantae, nawet rozśmieszyło publiczność. Złość go puściła i był po prostu sobą, czym załagodził poprzedni wywód. Na koniec, gdy już podziękował i się pożegnał, krzyknął ostatnią rzecz, jaką miał do powiedzenia tego dnia. — KOCHAM CIE JEON JUNGKOOK HYUNG!
Kiedy zniknął z pola widzenia kamer i aparatów, padł na podłogę, cały się trzęsąc. — Zjebałem? Zjebałem. Jak bardzo zjebałem? Boże, Jimin… jestem skończony, prawda? Jestem. Kima dopiero teraz puściła adrenalina i poczuł jak bardzo przeżywał ten moment. Nie był w stanie się sam ponieść i dopiero Park złapał go pod pachami i postawił na równe nogi. — Zostanę dzisiaj z Tobą… — Tae chciał zaprotestować, ale Jimin, wiedząc, że będzie chciał to zrobić, nie pozwolił dojść mu do słowa. — Nic Ci nie zrobię… chyba, że będziesz chciał. — Taehyung mimo braku sił, uderzył go pięścią w tors. — No dobra… Nie to nie. Ale wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć. Nie zostawię Cię teraz. V w końcu przytaknął głową, wiedząc, że ma racje, to niebezpieczne było go teraz zostawiać bez opieki. Przecież nie miał w zamiarze zdradzać Jungkooka. I tak przed chwilą cały świat się dowiedział jak bardzo go kocha. Zastanawiał się, co tamten teraz myśli i czuje. Był przerażony. Może przesadził? Może JK tak naprawdę wcale się nie ucieszył tylko zdenerwował? Co jeśli uważa, że ta drama była zbędna. To jak bał się reakcji ukochanego, przechodziło ludzkie pojęcie. Wtedy poczuł jak ponownie uginają się pod nim nogi, a na dodatek zrobiło niedobrze. Jimin złapał go w ostatnim momencie, mając już stuprocentową pewność, że kto musi mieć na niego oko. Jednakże, w ostateczności, dogadał się z Taehyungiem, że najlepiej będzie jak zawiezie go do Suzy, co też uczynił.
Taehyung był wdzięczny Jiminowi nie tylko za to, że się nim zajął po konferencji, gdy był tak rozemocjonowany, że aż mdlał, ale za te wszystkie dni, w których go wspierał, pomagał i wykonywał pracę, wykraczającą poza zakres jego obowiązków oraz po prostu był dla niego. — Jiminie… — chłopak aż się zachłysnął, ponieważ Tae nigdy wcześniej nie nazwał go po przyjacielsku, a co dopiero zdrobniale. — Dziękuję. — wyszeptał, niespodziewanie przytulając się do kolegi z pracy, kiedy wyszli z samochodu. Park zastygł w miejscu, czując jak serce zaczyna mu szybciej bić. Miał nadzieję, że uda mu się odpuścić sobie artystę, ale coraz bardziej pogrążał się w tym, z góry skazanym na porażkę, uczuciu. Jimin odchrząknął ze zdenerwowania i w końcu poklepał Taehyunga po plecach. — Vantae… słuchaj, bo- — Myślisz, że Jungkookowi się podobało? Jeszcze się nie odezwał, martwię się, że zrobiłem coś źle… i się zawiódł. Bo gdyby było inaczej to czemu nie dzwoni, nie pisze…. — Park wypuścił z płuc powietrze, będąc sprowadzonym na ziemię. Co on sobie wyobrażał? Że ma jakieś szanse u Kima? Zaślepiony tym, ile czasu ostatnio razem spędzają, zapomniał, że jakąś godzinę temu autor książki, całemu światu wyznał miłość innemu mężczyźnie. Bez względu na okoliczności Taehyung zawsze najpierw myślał o Jungkooku. — Jak mu się nie podobało to pamiętaj, że ja zawsze chętnie przyjmę za niego twoje gołe fotki. — V się zaśmiał, ponieważ nie wiedział, że Park był poważny za każdym razem, gdy wyskakiwał z podobnymi tekstami. Poczochrał mu włosy, myśląc, że to zwyczajne droczenie jak zwykle. — Park Jimin, dzisiaj nawet to mnie nie wyprowadza z równowagi, a także wydajesz się całkiem uroczy. — nieszczęśliwie zauroczony chłopak, odsunął od siebie Tae, będąc bardziej zranionym niż to pokazywał. Odprowadził go do drzwi, w progu których Suzy rzuciła się Kimowi na szyję. — NADAL MAM CIARKI, ZAZDROSZCZĘ WAM TAKIEJ MIŁOŚCI! — Co ty mówisz? Twojemu chłopakowi będzie przykro. — Tak się składa, że już nie jesteśmy razem. Za bardzo chciał spróbować… z chłopakiem i się wkręcił nie na żarty. — Tae otworzył usta w szoku, nie wiedząc, co powiedzieć, gdyż pamiętał ich wspólną rozmowę i czuł się winny. — Nie zadręczaj się! — krzyknęła dziewczyna, widząc wyraz twarzy Koreańczyka. — To nie twoja wina. Nawet za nim nie płaczę. — Jimin zachichotał, domyślając się, że twórczość Taehyunga miała na niego wpływ. Tae jedynie posłał mu gniewne spojrzenie. Park, zanim odjechał, powiedział Suzy, w jakim stanie znajdował się Vantae zanim go tutaj przywiózł. Poprosił ją, żeby się nim zajęła i z góry podziękował. Widać było, że niechętnie stąd odjeżdża. — Ten chłopak bardzo się o Ciebie troszczy, nie wiem czy wiesz… — odezwała się do Tae, gdy już zostali sami. — Jungkook nadal nie dzwoni… może śpi? Może nie dał rady oglądać? — przyjaciółka tylko się uśmiechnęła, widząc, że cokolwiek by się nie działo, on tylko myśli o Jeonie. W tym czasie zawibrował mu telefon i odebrał go w takim tempie jakby to miało uratować mu życie, a jednocześnie jakby miał zostać okrzyczany. — Wiesz, że kocham Cię najbardziej na świecie i nie ma lepszego mężczyzny na świecie? Będę oglądał to do końca życia, oppa. — Jungkook, ty pijesz? Kiedy jesteś sam z Arin? Zostaw to, wiesz, że się łatwo upijasz i jak nic do tego nie mam, to wolałbym jednak w takich chwilach mieć Cię przy sobie… — może był wkurzającym, gorszym niż rodzic, chłopakiem, ale nie mógł się skupić na jego słowach, widząc jak zapija je trunkiem. Nie taki chciał wywołać skutek, swoją przemową i teraz czuł się z tym bardzo źle. Postanowił też nie odpowiadać na wzmiankę o Jiminie, gdyż między nimi to był nadal drażniący temat.
— Wyglądałeś cholernie seksownie. Cały płonę, jak oglądam nagranie z konferencji. Tak bardzo chciałbym Cię przytulić...znowu poczuć Twoje dłonie na moich biodrach… Lubię kiedy nade mną dominujesz, wiesz o tym i zawsze potrafisz to wykorzystać. — Tae poczuł jak się w nim gotuje. JK wybrał sobie mało odpowiedni moment na takie rozmowy. Gdyby był sam w domu, to inaczej skończyłaby się ta wymiana zdań. — Kochanie… Suzy to słyszy i wierzę, że nie czuje się komfortowo, słuchając twoich fantazji i tego kto dominuje w łóżku. — starszy przygryzł wargę, z trudem powstrzymując narastające podniecenie od słów ukochanego, gdyż pobudził jego wyobraźnię, a to byłby idealny wstęp do seksu przez telefon. — Książka już do Ciebie leci i upewnij się, że nikt nie zobaczy poza Tobą tego, co dodatkowo zamieściłem w środku. — wciąż ciężko było mu uwierzyć, że zdecydował się między strony włożyć swoje nagie zdjęcia. — Jesteś tak samo wyjątkowy, jak Nochu z Twojej bajki. Musisz mi częściej ją czytać...cały czas o niej myślę. Jesteś niesamowity. Nie mam na Ciebie słów. — Głupku, to ty jesteś Nochu, nie ja… — pokręcił głową z niedowierzaniem. Mimo wszystko, nawet ten lekko podpity Jungkook w jego oczach był urokliwy. — Dziękuję, że jesteś. Moje życie ma sens dzięki Tobie. — czuł jak napływają do jego oczu łzy. Usłyszeć takie słowa ze strony najważniejszej osoby to największy skarb. — I nawzajem, koto-króliku, kocham Cię. Cieszę się, że Cię nie zawiodłem. Tylko na Twojej opinii mi zależało. — powiedział szeptem, gdy JK w jednej sekundzie padł i spał jak zabity. Zmartwił go ten widok, że nie może tam być, podnieść go i ułożyć odpowiednio w łóżku. — Dlatego nie powinieneś pić beze mnie, idioto. — mruknął przez zęby, ocierając łzy. Razem z Suzy obejrzeli nagranie, z jednej strony odczuł ulgę, że jego partnerowi się podobało, ale nie chciał, aby tak przez niego płakał. Młodszy rozsypał się i Tae nie był w stanie obejrzeć filmiku do końca, gdyż po pierwsze uniemożliwiały mu to łzy, po drugie za bardzo bolało go serce, gdyż zobaczył jak cierpi jego miłość. Konferencja okazała się przynieść lepsze efekty niż wykalkulowało to wydawnictwo. Wszyscy byli zaskoczeni masowym zamówieniem, ale nikt nie narzekał. Dużo osób kupiło książkę przed premierą, a grafik Tae był już prawie cały zapełniony na najbliższe kilka miesięcy. Przed największym wybuchem pracy, dano mu kilka dni wolnego, aby mógł przesypiać całe dnie, gdyż niedługo sen będzie jedynie dalekim wspomnieniem. U Taehyunga był prawie środek nocy, co oznaczało, że u jego chłopaka było popołudnie. Gdy brał kąpiel w wannie, w tle leciały mu piosenki, które dostał od Jungkooka w prezencie. Woda była gorąca sama w sobie, ale głos ukochanego dodatkowo go rozpalał. Kim poczuł jak jego członek na dole twardnieje, a on pierwszy raz odkąd JK wyleciał czuł się tak spragniony jego dotyku i wszystko wskazywało na to, że wzwód mu nie przejdzie bez żadnego najmniejszego zaspokojenia. Przez ciągłe żarty, że przez to iż w Korei czas leci szybciej, Jungkook jest od niego starszy, zapragnął, by właśnie teraz udowodnił mu swoją siłę nad nim. Tae, nie zważając na to, czy młodszy jest w pracy bądź właśnie załatwia inne ważne sprawy, chwycił bez zastanowienia za telefon.
Taehyung, działając pod wpływem pożądania i przez to nie myśląc trzeźwo, wysłał chłopakowi nagranie jak powolnym ruchem sięga za swojego członka i subtelnie zahacza paznokciem o główkę. Następnie jak bierze męskość w rękę i porusza nią w górę i w dół, wydając przy tym ciche pojękiwania.
Tae leżał w wannie spięty, nie mając pewności, czy trochę nie przesadził. Mógł sobie darować to daddy. Co sobie Jungkook musiał o nim pomyśleć? Tylko wyszedł na jakiegoś zboczeńca z dziwnymi fetyszami. Powtarzał sobie w myślach, że przecież jego chłopak jest legalny, poza tym… to w końcu jego chłopak. Nic się nie stało. Więc dlaczego wciąż nie dostał odpowiedzi? Chyba jednak przesadził… Próbował uspokoić myśli, tłumacząc sobie, że przecież JK nie jest przyklejony do telefonu, mógł nie widzieć, poza tym maluszek ma pracę i powinien wcześniej o tym pomyśleć, wysyłając sprośną wiadomość. — Osz ty kurwa! A co jeśli odczytał wiadomość przy Arin?! — V odechciało się wszelkich przyjemności i jedyne co chciał to zapaść się teraz pod ziemię… albo się utopić skoro i tak już leżał w wodzie. Wtedy zawibrował mu telefon, przerywając piosenkę Jungkooka. Chłopak, nie spodziewając się w ostateczności odzewu, wypuścił sprzęt z rąk, który zatonął mu kąpieli. Nie mógł go znaleźć, gdyż został przykryty gęstą pianą, poza tym jego zachowanie było zbyt chaotyczne i tak prosta czynność dłużyła się w nieskończoność. W końcu udało mu się wyłowić smartphone, który całe szczęście był wodoodporny. Odebrał panicznie, aby zdążyć. Nabrał powietrza do płuc i odezwał się zdenerwowany. — J-Jungkoo- — Wzywałeś, mój malutki? — Tae zachłysnął się powietrzem. Sam głos ukochanego sprawiał, że mógłby dojść bez dotykania. Ułożył usta w lekkim, zadziornym uśmieszku. A więc tak się czujesz, kiedy nazywam Cię maluszkiem? — Włącz głośnik i odłóż z boku telefon. — przytaknął zgodnie tak jakby partner go widział. Położył ostrożnie mokry telefon na ramię wanny. — Już, d-daddy… — zamruczał nieśmiało. Gdyby wiedział, że jego chłopak zadzwoni, mógłby nie zdecydować się na takie posunięcie. Pisząc, czuł się pewniej w uległej roli. W końcu w prawdziwym życiu wszystko odgrywało się odwrotnie. Jednakże nie żałował takiego obrotu sprawy. — Dlaczego drażnisz tatusia, kiedy jest daleko i nie może Cię ukarać? — ciało Tae zadrżało. Był żądny Jungkooka bardziej niż mu się wydawało. — Wierzę, że daddy znajdzie sposób. Niegrzecznym chłopcom nie wolno odpuszczać. - przygryzł wargę, mając wrażenie jakby te słowa wydobywały się z ust kogoś innego. Mimo że czuł się jeszcze w tym obco, to chciał szybko przywyknąć do tego uczucia, gdyż czerpał z niego przyjemność, nawet jeśli z boku wyglądał jakby nie czuł się z tym komfortowego. Nic, co miało związek z Jeonem, nie było dla niego niewygodne. — Niegrzeczny chłopiec, trzymaj ręce na krawędziach wanny. Nie wolno Ci się dotykać, dopóki Ci nie pozwolę. — Kim musiał powstrzymać się od chichotu, który usilnie próbował wedrzeć się na jego usta. Nie sprowadzało się to jednak wyśmiania Jungkooka, a jedynie było oznaką ekscytacji i napięcia, związanego z niepewnością tego, co go czeka. Chciałby krzyknąć dziko mów mi więcej takich rzeczy, ale jako grzeczny chłopiec nie wychylał się tylko czekał na ruch swojego tatusia. — Wiesz co daddy robi z takimi chłopcami jak Ty? — Powiedz mi, nie szczędź mnie. Nie zasłużyłem na litość, drażniąc tatusia, kiedy nie może mnie dotknąć. Zachowałem się jak odpowiedzialny dzieciak.
— Przełożyłbym Cię przez kolano, dając klapsy tak długo, aż moja dłoń nie odcisnęłaby się na czerwono na Twoim pośladku. — Tae nerwowo poruszył się w wodzie, ocierając pośladki o śliski spód wanny, jakby chciał rozmasować ból, którego wyobrażenie wzbudził w nim Jeon. Szybko jednak zaprzestał, by go nie zdenerwować bardziej. — Samymi palcami sprawiłbym, że błagałbyś o to, żebym Cię zerżnął. Zrobiłbym to dopiero, gdybyś był na skraju płaczu z przyjemności. Pieściłbym Twoją męskość, doprowadzając Cię do szaleństwa i zatrzymując się tuż przed wytryskiem, a potem doprowadziłbym Cię do końca tak intensywnie, że dochodząc cały byś się trząsł. — to był dopiero początek, a Taehyung już był na skraju wytrzymałości. JK wspomniał o tym jak trząsłby się Tae dochodząc, ale prawda jest taka, że już na tym etapie dostawał drgawek. Tak słaby był na młodszego. Zaciskał dłonie mocno na krawędzi, aż jego palce nabrały sinego odcienia. Jednak ten ból był dużo bardziej do zniesienia niż to jak jego dolna część domagała się zaspokajającego dotyku. Mimo że zaciskał wargi to i tak ciche pojękiwania, a raczej stłumiony płacz dochodził przez słuchawkę do uszu Jungkooka. Vantae odchylił głowę do tyłu, próbując skupić całą uwagę na seksownym głosie swojego partnera, a nie na gorącu, które roznosiło jego przyrodzenie. Spiął pośladki przez co jego miednica nieznacznie uniosła się ku górze. Chociaż chciałby pozostać w całkowitym bezruchu, fizycznie było to nie do wykonania. Na miał kontroli nad żadnym z bezwarunkowych ruchów swojego ciała. Jungkook, jego sposób mówienia, pojękiwania, odgłosy wytwarzane w styczności jego ręki z członkiem… to wszystko się w nim skumulowało i łzy spłynęły mu po policzkach. Płakał, bo Go kochał, tęsknił, pragnął dotyku, bo jego partner sprawdzał się idealnie w każdej roli. — A to wszystko za drażnienie mnie filmikami. Dobrze wiedziałeś, jak to na mnie zadziała, jak bardzo chciałbym zastąpić Twoją rękę swoją lub swoimi ustami. Znowu jesteś w wodzie, gdy dominuje. To Twoja fantazja? Znowu chciałbyś, żebym wziął Cię kiedy spływają po nas krople? Wiesz...kochanie, chciałbym kiedyś zamienić się z Tobą miejscami w bardziej...suchym miejscu...żeby móc poczuć, jak szybko robisz się dla mnie mokry. — Jeon trafił w samo sedno. W Taehyungu rzeczywiście woda gasiła pragnienie dominowania. Miękł i lubił wtedy czuć na sobie silne dłonie Jungkooka. Dokładnie w momencie, kiedy młodszy go rozgryzł, nabrał mimowolnie powietrza w płuca i wypuścił je z pokonanym świstem, niedosłownie przyznając mu rację. Starszego irytował fakt, że jego chłopak mógł dotykać się bez woli, kiedy on nie mógł ruszyć palcem. Ta irytacja jednak przekładała się na pożądanie i skutecznie je potęgowała. Jak na razie nie widział plusów bycia baby boy’em, ale skłamałby jakby powiedział, że jest niezadowolony i to go nie kręci. Przez ten detoks seksowy czuł się jakby do końca ocipiał. Jeszcze chwila a zapomni jak używa się penisa, jednak nie miał o co się martwić, gdyż JK wykazał wielkie predyspozycje, by teraz to on penetrował go nim od środka. — Byłeś grzecznym chłopcem, nie słyszałem, żebyś się wiercił w tej wannie. Teraz rób to, co daddy każe. — Taetae odetchnął z ulgą, nie czując palców u rąk. Rozmasował je oraz nadgarstki, będąc wykończonym jakby kazali mu nosić cegły. — Połóż obie dłonie na sutkach. Pieść je opuszkami palców, tak jak ja robiłbym to językiem. — zmieszał się. Do tej pory przy masturbacji raczej omijał te okolice. Nie wyobrażał sobie, żeby mogły być pieszczone przez kogoś innego i w inny sposób niż Jungkooka. Zawahał się, ale w końcu zobowiązał się być posłuszny. Zamknął oczy, po czym wyobrażał sobie, że każdy ruch jest dokonywany przez ukochanego, a to mu sporo ułatwiało. Słysząc Jeona jakby leżał u jego boku, zapomniał, że Go tu nie ma i pokrótce usta Tae opuściło głośne jęknięcie jakby przynajmniej został poparzony wrzątkiem. Miejsca na jego ciele, z tego powodu, że dawno nie były ruszane, były nadwrażliwe na różnego rodzaju pieszczoty i odbierał je ze zwiększoną intensywnością.
— Jungkooka-ah! — głośne sapnięcie wypełniło przestronne pomieszczenie, które pogłębiło już i tak niski głos Tae, który na chwilę zapomniał, że pełni rolę tego uległego. — Możesz zjechać tylko jedną dłonią na swoje krocze. Powoli, kochanie, tak jakbym to ja się Tobą zajmował. — zjechał, drapiąc ścieżkę w dół paznokciami. Prąd przeszedł przez całe jego ciało jak tylko dotknął palcem główki. Wtedy poczuł, że potrzebuje wyżyć się za wszystkie czasy i łapczywie oplótł dłoń wokół swojej męskości. — Nie bądź tak zachłanny od razu. - ułożył buzię w grymasie, zacisnął dłoń na przyrodzeniu z lekkiej złości, w końcu był strasznie napalony, ale nie mógł nie posłuchać swojego wyrośniętego malucha. Jebany wszystko wie… — Chciałbym się nacieszyć Twoim ciałem, jestem tak bardzo spragniony by Cię poczuć, spenetrować całego językiem i robić Ci dobrze przez długie godziny. — Ahhhh…. — Tae nie mógł powstrzymać odgłosów przyjemności i nawet nie próbował. Dotyk jego palców różnił się wiele od tych Jungkooka, ale przez to jak umiejętnie nim kierował nie miał problemu w wyobrażeniu sobie, że JK tu jest i go zabawia. Właściwie to ciężko było mu uwierzyć, że młodszy robi to po raz pierwszy oraz nie ma w tym żadnego doświadczenia. — Przyśpiesz, mocniej mój Taehyungie. Daddy słyszy, jak szamoczesz się w wannie i bardzo chciałby do Ciebie dołączyć. — łzy nie przestawały spływać mu po policzkach, zwiększały tempo spadania wraz z przyśpieszonym ruchem jego dłoni. — Wyobraź sobie, że jestem obok, rozbieram się i wchodzę do wody, nachylając się nad Tobą. Twoje usta...tak bardzo pragnę Twoich warg. — Proszę… — Oderwałbym się od Ciebie dopiero, gdy zabrakłoby nam powietrza, a sekundę później znów smakowałbym Twoich delikatnych, wydatnych ust. Zostawiłbym nowe malinki, na Twojej gładkiej bladej skórze, którą tak bardzo uwielbiam. Upajałbym się Twoim zapachem, zachwycał Twoim głosem, tym jak pięknie jęczysz. — ... pozwól mi… — W końcu wszedłbym w Ciebie tak gwałtownie, że wbiłbyś paznokcie w moje plecy. Moje pchnięcia byłyby tak mocne, że zalalibyśmy całą łazienkę. — … dojść. Tae dyszał, szamotał się, krzyczał, osiągając orgzam. — Daddy. — Taehyung...Taehyungie...Ach...Kochanie… — Kim, będąc w amoku, szturchnął telefon, który zleciał na podłogę, ale na szczęście połączenie nie zostało przerwane i wciąż mogli idealnie słyszeć siebie nawzajem. — Jungkookie, tak pragnę poczuć Ciebie w sobie. Pragnę, abyś wypełnił tę pustkę, która we mnie jest odkąd wyjechałeś. Żebyś wypełnił mnie swoją spermą. Żebyś został we mnie długo po wszystkim. Chciałbym Cię czuć w sobie już na zawsze, abym nigdy nie musiał ponownie odczuwać pustki po Twoim odejściu. Chcę, żebyś mnie boleśnie całował, gryzł, dawał klapsy, abym już na zawsze czuł ślady Twojej obecności. Jungkook-ah. — z wypowiedzeniem jego imienia biała substancja rozlała się, brudząc jego ciało, które było odkryte, gdyż piana zdążyła przez ten czas się rozpuścić, a woda utraciła ciepło, jednakże on nadal płonął, dlatego nie odczuwał zimna. Pozostałości spermy unosiły się na wierzchu, sprawiając, że chłopak pokręcił z niedowierzaniem głową. — Tae….Tak bardzo Cię pragnę...Boże...Hyung...TAEHYUNG! — V uśmiechnął się zmęczony, ale wciąż szeroko, wiedząc do czego sprowadza się wołanie ukochanego. — Chyba teraz ja muszę wskoczyć do wanny, baby boy. — Tae oddychał ciężko, nie mając siły odpowiedzieć. Na sformułowanie baby boy na jego ciele pojawiła się gęsia skórka. Nie potrafił na ten moment nazwać stanu, w jakim się znajdował. Wciąż był w szoku, że zrobili coś podobnego.
— Grzeczny chłopczyk, daddy jest dumny, że tak ładnie się dla niego spuściłeś. — Zamknij się, Jeon. — mruknął. Wrócili do normalności. Jednakże barwa głosu Tae bardziej brzmiała na zadowoloną niż zdenerwowaną. Taehyung był zwyczajnie zawstydzony. — Ty jesteś szalony, dziki i niezrównoważony. Koto-królik ze wścieklizną. Myślałem, że ja jestem psycholem, ale jesteśmy siebie warci. — V leniwe wychylił się zza wanny, by sięgnąć po telefon. Podłoga była nieco zalana, a ostatnie na co miał ochotę w tej chwili to sprzątanie. Kiedy trzymał telefon w rękach, zauważył pęknięty ekran i jak w innym wypadku kląłby na niebiosa, tak teraz nawet się tym nie przejął. — Popsułeś mi telefon. — zaraz po tym rozłączył się, zostawiając Jungkooka w niewiadomej. Nie czekając jednak długo, wysłał mu wiadomość.
Nie było opcji, aby Taehyung mógł długo wytrzymać, mając pęknięty ekran w telefonie. Denerwowało go to tak bardzo, że ze złości walnął nim jeszcze o ścianę w pokoju dla większego rozbicia. W ten sposób rozładował też kłębiącą się w nim złość, że Jungkook jest daleko, że mimo nowego, ciekawego doświadczenia seksualnego, odczuwał niedosyt, że JK będzie brał udział w programie, w którym jest dużo atrakcyjnych chłopców, a przecież Jeon nie będzie jak idiota się od ich izolował, nie o to w tym chodzi, z resztą, nie chciałby, aby jego maluszek czuł się jakkolwiek odtrącony przez grupę. Chciał go zobaczyć radosnego wśród nowego grona przyjaciół, jednakże nic nie mógł poradzić na swoją zazdrość, ponieważ masa uczestników miała go na wyciągnięcie ręki, w momencie kiedy on zachowywał się dziecinnie. Zamiast jednak zaprzestać tych niedorzecznych czynności, na koniec rozdeptał sprzęt, czując jak dopiero schodzą z niego nerwy. Tae pod wpływem emocji był porywczy i nie raz to udowodnił. Na szczęście tym razem nie było w jego otoczeniu nikogo, komu mógłby wykręcić palce. Miał być oszczędny i nie wydawać pieniędzy na głupoty lecz siła wyższa zadecydowała za niego. Musiał kupić telefon, jeśli chciał pozostawać w stałym kontakcie ze swoim chłopakiem, dlatego udał się do salonu apple z Jiminem, gdy ten spanikowany walił następnego dnia jego do drzwi, gdy dzwoniąc do niego po raz setny, włączała się poczta głosowa. Po włożeniu do nowego nabytku starej karty, iphone zaczął wibrować jak opętany od powiadomień, przez to Tae nie był w stanie odblokować telefonu przez dobre kilka minut, ponieważ się zawiesił, i nawet nie mógł zrzucić winy na oprogramowanie. Zignorował wszystkie inne wiadomości i najpierw otworzył te od Jungkooka. Uśmiechnął się na widok załączonego zdjęcia. Arin bez wątpienia odziedziczyła wielkie serce i kreatywność po bracie.
Do: koto-królik
Pamiętaj, że Cię oglądam i znajdę wszystkie oznaki najmniejszej zdrady, czuj się obserwowany, Jeon. Bo nie zamierzam przepuścić nikomu, kto położy łapy na mojej własności.
Tae bez wątpienia w ostatnim czasie stał się bardziej zaborczy. Im dłuższa była ich rozłąka tym mniej pewnie się czuł, a stado atrakcyjnych mężczyzn wokół jego chłopaka nie poprawiało jego samopoczucia. Nie zamierzał jednak w dosadniejszy sposób okazywać swojego niepokoju, a bardziej obrócić to w żart, by po pierwsze JK nie czuł presji zazdrosnego chłopaka i cieszył się każdą chwilą w programie, a po drugie miał nadzieję, że on sam uwierzy, że ta zawiść nie jest prawdziwa. Nie chciał z czułego chłopaka zamienić się w obsesyjną bestię. Sporo mu ułatwiało, że Jeon informował go, co się dzieje i co jakiś czas uzupełniał informacje małymi szczegółami. Że mimo nowego otoczenia ma czas, by na chwilę o nim pomyśleć.
U Taehyunga był ranek, gdy usłyszał dźwięk dostarczonej wiadomości. W tym czasie odbywały się w jego domu zajęcia, gdyż pomimo chaosu w jego życiu, nadal musiał się uczyć. Nauczanie domowe okazało się być idealnym rozwiązaniem dla Kima odkąd nie miał czasu prawie w ogóle na nic. Dlatego tego musiał spotkać się z profesorem tak wcześnie, gdyż grafik na resztę dnia miał już zajęty durnowatymi aktywnościami promującymi książkę. Przez to, że w pomieszczeniu był tylko on i nauczyciel, nie mógł swobodnie sięgnąć po telefon, aby odczytać wiadomość. Szacunek tego wymagał i to były minusy tych indywidualnych spotkań. — Odczytaj wiadomość, bo dalsza praca nie ma sensu, kiedy wiercisz się niespokojnie na krześle. Rozpraszasz siebie i mnie. — Taetae przeprosił i nieśmiało sięgnął po telefon. To, co zobaczył wcale go nie uspokoiło, a jeszcze bardziej rozszalało. Zrobiło mu się tak gorąco, że pewnie był cały czerwony na zewnątrz. Nauczyciel patrzył na niego pytająco z niepokojem, ale Kim nie mógł pisnąć słówkiem. Co miał powiedzieć? Że jego chłopak odkrył ukryte w książce nagie zdjęcia, które dla niego zrobił i właśnie mu za nie podziękował? Dość intymnymi sformułowaniami? Drżącymi dłońmi odłożył telefon, usiłując nie okazać po sobie zdenerwowania i tego jak napalony jest. Jeszcze brakowało mu wzwodu przy nauczycielu, będąc z nim sam na sam w swoim domu. Genialne wyczucie Jeon Jungkook… i genialnie dobrany prezent Kim Taehyung. Chciał w tym momencie zapaść się pod ziemię. A żeby mu tak za karę wyleciały i każdy zobaczył, jakim niebezpiecznym zboczeńcem jest Jeon i własnością, jakiego jeszcze niebezpieczniejszego przystojniaka.
~~ Pierwsze odcinki programu Jungkooka zostały już wyemitowane, a Tae oglądał je niezliczoną ilość razy, a samych fragmentów, w których był jego ukochany jeszcze więcej. Duma go rozpierała na każdym kroku i nie szczędził mu komplementów, jeśli tylko miał do tego okazję. Tae był również nieco nadopiekuńczy. JK miał wiele stron poświęconych jego osobie. Fani wciąż się mnożyli i tak samo jak Tae był szczęśliwy i kamień spadł mu z serca, że ludzie doceniali jego utalentowany skarb, tak pośród miłośników Jeona, byli też tacy, którzy nie szczędzili sobie na publikowaniu erotycznych zdjęć czy filmików z podpisami, wyrażającymi chęci robienia z nim czegoś, o czym nawet Tae wstydził się myśleć. W nocy, zamiast przeznaczać czas na odpoczynek, śledził wszystkie zamartwiające go i niesmaczne portale, zgłaszając je za nieodpowiednią i szkodliwą treść. Tak samo z anonimowego konta odpowiadał na negatywne komentarze o jego maluszku. Nie mówił o tym swojemu chłopakowi, aby nie przysparzać mu zmartwień. Chciał, aby tamten skupiał myśli jedynie na treningach. No i czasem na nim. — Vantae, ja Cię proszę… twoje wory pod oczami wyglądają jakbyś miał limo… pomyśl o tym jak twoje makijażystki muszą przy Tobie cierpieć, trochę więcej empatii, człowieku… — Park zaszedł Tae od tyłu, kładąc mu rękę na ramieniu i przyglądając się mu z niezadowoleniem w lustrze, przed którym siedział i w którym obydwaj się odbijali. Kim, chociaż wiedział, że jego przyjaciel miał rację, nic się nie odezwał albo właśnie dlatego siedział cicho, bo nie miał żadnego dobrego argumentu na swoją obronę. Jimin westchnął głośno, przechodząc do kolejnego tematu. — Nie muszę Ci przypominać, że na tej imprezie będą sędziowie, którzy mają decydujący głos przy rozdawaniu nagród za książkę roku, prawda? — Chłopak był śmiertelnie poważny i chyba bardziej przejęty niż Taehyung, który żył teraz tylko programem Jungkooka. V przytaknął jedynie, czując się z tym źle. — Mówię to jako osoba, z którą pracujesz i jako przyjaciel… nie spierdol tego. — Park poklepał go nieprzekonany po ramieniu i odszedł, aby ogarnąć także siebie do nadchodzącego wydarzenia. Czuł, że jego rola nie ograniczy się tylko do zwyczajnego dotrzymywania towarzystwa i bycia przewodnikiem po ludziach. Miał złe przeczucia i zamierzał nie spuszczać dzisiaj Kima z oczu.
Vantae to, Vantae tamto. Vantae. Vantae. Vantae. W ostatnim czasie częściej słyszał sformułowanie Vantae niż swoje prawdziwe imię. W niektórych momentach z rozmachu także przedstawiał się jako Vantae. Coś co miało być jego odskocznią, drugim dnem, strefą komfortu, gdy realność stawała się zbyt niewygodna, miejscem, gdzie tworzył własną rzeczywistość, w której był szczęśliwy - w ostateczności wyszło z cienia i stało się jego codziennością. Vantae go zdominował. Taehyung dużo myślał, zamknął się w środku, w większości był nieobecny, nieuchwytny dla świata zewnętrznego. Budził się na chwilę, gdy rozmawiał z Jungkookiem, oglądał jego program bądź czytał wiadomości na jego temat i dyskutował w sieci z jego fanami oraz tymi wrogo nastawionymi. Tylko wtedy. Ponieważ Taehyung nie istniał bez Jungkooka. Kim oglądał przed odjazdem na uroczystość najnowszy odcinek programu, w którym startował jego chłopak. I tak wiedział, co się wydarzy. Jeon powiadamiał go o wynikach z dużym wyprzedzeniem, jednakże to nie było wystarczające. Oczywiście, że musiał na własne oczy zobaczyć jak prezentuje się jedyny w rodzaju koto-królik. Tae, zawsze oglądając występy, toczył ze sobą walkę. Nigdy nie wiedział, czy najpierw chce zamknąć oczy i wsłuchać się w jedyny głos, który dotykał jego duszy czy najpierw obejrzeć występ z szeroko otwartymi oczami, ustami oraz bolącym przyrodzeniem, nie mogąc wyjść spod wrażenia jak atrakcyjnie może prezentować się jego mężczyzna. Prezencja Jungkooka go rozpraszała i nie mógł skupić wystarczającej uwagi na jego głosie, lecz mając zamknięte oczy, był niecierpliwy, pragnąc już go ujrzeć, zwrócić uwagę na każdą emocję, jaka malowała się na twarzy aspirującego idola. Tae nie wiedział jakim złym wyborem było oglądanie najnowszego odcinka zaraz po zrobionym makijażu a niedługo przed opuszczeniem garderoby. Widząc Jeona w mundurze, zarumienił się. Przyłożył dłoń do palącego policzka, mając nadzieję, że zaczerwienienie zniknie samoistnie i nie będzie musiał zakrywać zawstydzenia pod kolejną warstwą tapety. Przedstawienie zdecydowanie nie sprawiało wrażenia grupowego, był to Jungkook i reszta; co z pewnością nie burzyło Taehyunga, a raczej cieszyło, że młodszy dostał w końcu to, na co zasługiwał od początku programu. Kim z wrażenia prawie wszedł w telefon. Nosem dotykał ekranu, chcąc znaleźć się jak najbliżej ukochanego. Zapomniał już nawet o tym jak zirytował się, gdy ten cały Hosocoś gratulował jego chłopakowi wygranej jakby chciał mu wejść na głowę. Dopiero wibracja telefonu, zwiastująca dostanie nowej wiadomości, zmusiła go, aby nieco się odsunął od sprzętu.
Od: koto-królik Wiem, że masz dzisiaj ważne wydarzenie. Mój pisarzu roku. Wiem, że wygrasz tą nagrodę. Chciałbym być z Tobą, gdy będziesz ją odbierał. Jestem bardzo z Ciebie dumny, jak się zobaczymy, dostaniesz ode mnie tyle buziaków, ile ma stron Twoje dzieło. Kocham Cię ponad wszystko.
Tae nigdy nie wspominał, że ma odebrać jakąkolwiek nagrodę. Dla niego to było za wcześnie, on dopiero miał poznać ważne osobistości, wkupić się w łaski, odrobinę zaistnieć, aby w przyszłości jego nazwisko nie zostało pominięte przez krytyków. Nominacje nie były znane. Było to prywatne, kameralne spotkanie tylko dla wybranych. Nagrody tego wieczora były bardziej dla rozeznania przed głównymi, rozgłośnionymi galami, między samymi autorami i krytykami bez publiki z zewnątrz. Dlatego Tae niczego nie oczekiwał. Wielkim cudem było, że w ogóle dostał zaproszenie i to dla niego było jak na razie największe wyróżnienie.
Jednakże JK wydawał się zbyt rozentuzjazmowany, przypisywał V zasługi, do których było mu jeszcze daleko. To nie jakiś minus. Wydawało mu się to urocze, że jego chłopak tak ślepo w niego wierzy. Miał prawdziwe szczęście, że osoba, z którą się związał była mu tak oddana, ale jednocześnie to wywierało na nim większą presję. Jak miał się mu przyznać do jakiejkolwiek porażki, kiedy Jeon był tak pewny świetności Taehyunga? Tutaj zaczęła się pojawiać ciemna strona zagubionego nastolatka. Tak samo jak cieszył się z sukcesów młodszego, jakie odnosił w Korei, tak samo był zazdrosny, że nie potrafi świecić tak samo mocno. Tak jak nie chciał rozgłosu, to skoro w ostateczności go dostał, chciał wykorzystać szansę najbardziej jak się dało, aby nie odstawać, nie musieć się wstydzić przy młodszym. Dlatego postanowił nie wyprowadzać Jungkooka z błędu. Chociaż to nie było w porządku, to chciał, żeby tamten myślał, iż będzie na przyjęciu czymś więcej niż cieniem, dopiero szukającym siły przebicia w bardziej wpływowym gronie niż internet. Żeby nie było wątpliwości, zazdrość Taehyunga nie miała nic wspólnego z samą osobą Jungkooka. Przeżywał jego osiągnięcia jak swoje własne, a miłość do niego nawet o odrobinę nie zmalała, a rosła z każdą chwilą. Był jednak tylko człowiekiem, który mimo że tyle robił, czuł że stoi w miejscu, gdy inni radzą sobie o wiele lepiej. Patrząc się więc na wiadomość od maluszka, miał oczy przepełnione jednocześnie miłością i smutkiem. Tae coraz gorzej radził sobie z rozłąką. Chciał już być z powrotem Vantae. Chciał już jechać, być na miejscu wydarzenia. Zostawić Taehyunga w tyle. Czy to był początek kłopotów z osobowością Kima, ciężko powiedzieć. Chłopak na tym etapie nie uważał tego za jakiś objaw problemów z psychiką. To był jego sposób na radzenie sobie z niewyobrażalnie bolącymi emocjami, na które, jak się okazało, nie był tak przygotowany jak myślał, że sobie z nimi poradzi. Tae był zmęczony, a wcielanie się w Vantae zmieniało jego nastawienie. Dopóki panował nad zmianą, nie martwił się nią.
Do: koto-królik
[https://zapodaj.net/images/e384ca70d7120.jpg]
Patrz, co zrobiłeś. Przez twój mundur się spóźnię. W ogóle Jungkookie… nie wiedziałem, że tak potrafisz wyciągać. Dla mnie nigdy tak wysoko nie krzyczałeś… nawet wtedy gdy jeszcze nie wiedziałem, że jesteś prawiczkiem, haha. Muszę pomyśleć, co robię źle.
Taehyung ponownie tego dnia poczuł na swoim ramieniu dłoń Jimina, który tym razem wystraszył go śmiertelnie, biorąc pod uwagę, że z góry mógł widzieć załączone zdjęcie i treść wiadomości. Kim nie myśląc za dużo, automatycznie przełączył stronę z wiadomości na oglądany odcinek, gdzie akurat wypowiadał się jeden z jurorów, z resztą bardzo młody. — Kto to? — zapytał radośnie Jimin, wskazując palcem na konkretne miejsce na ekranie. — Mmm… skoro Jungkook ma takie znajomości, to może mnie przedstawi? — oblizał usta z plasknięciem, jakby drocząc się z Tae, nieświadomie chcąc nieco wzbudzić w nim zazdrość. Co nie zmienia faktu, że wskazany przez Parka mężczyzna z wyglądu był dokładnie w jego typie. — Zapytam go. — Kim odpowiedział bez większego zaangażowania, poprawiając na szybko grzywkę przed wyjściem. — Chodźmy, samochód czeka. — poinformował go Jimin, widząc, że nie ma sensu dalej ciągnąć tej rozmowy. Miał w głębi duszy nadzieję, że V bardziej przejmie się jego uwagą.
Droga minęła niespokojnie. Gdy jego towarzysz, doświadczony w takich sprawach, dawał mu rady, wiercił się na tylnym siedzeniu jakby swędział do tyłek, aż kierowca w lusterku posyłał mu zirytowane spojrzenia. Jimin żałował, że nie wziął swojego samochodu, ale wydawnictwo koniecznie chciało, aby wejście Taehyunga było luksusowe. Dlatego na tę okazję zatroszczyli się nawet, aby jego elegancki strój był sponsorowany przez Gucci. Udało się, ponieważ wstępnie Tae miał zostać ich jednorazowym, na razie, modelem nowej kolekcji. Historia Taehyunga to motyw, jaki chcieli wykorzystać w swojej kampanii reklamowej, a książka Vantae miała również zostać w niej wypromowana. Nie powiedział o tym jeszcze Jungkookowi, ponieważ wciąż trwały negocjacje, a nie chciał słyszeć jego zawiedzionego głosu, gdyby coś poszło nie tak. Nie zniósłby porażki w oczach JK’a, to myśl która go wykańczała od środka, nawet nie zauważył, kiedy taki się stał. Ale gdyby Jeon dowiedział się o przedwstępnej umowie z Gucci, to starszy wiedział, że nie mógłby podchodzić do sprawy zdrowo i pogrążyłby się w większym stresie. — VANTAE!! — Jimin otworzył drzwi po jego stronie. Kim nawet nie zauważył, że się zatrzymali, że chłopak zdążył wysiąść z samochodu i otworzyć dla niego drzwi, dopóki nie krzyknął jego imienia. Tego właściwego imienia w tym momencie. Tae nabrał powietrza w płuca i wypuścił je nerwowo. Jimin natomiast posłał mu ciepły uśmiech, wprost roztapiający lód. Nagle poczuł jak uśmiech mimowolnie wdziera się także na jego twarz i wtedy naprawdę docenił obecność swojego przyjaciela. Dzisiaj szczególnie go zbywał i był nieprzyjemny, a Park wciąż przychodził do niego z wyciągniętą ręką. — Ten chłopak… mogę podpytać, ale wątpię, żeby Kookie był na tyle blisko z jurorami. — wrócił do tematu, nie mając bladego pojęcia, ile ciekawostek kryje się za relacją Jungkooka i wspomnianego mężczyzny. — Już o nim zapomniałem! — jego partner na ten wieczór zaśmiał się donośnie, mówiąc prawdę. Następnie wziął pisarza pod ramię, po czym skierowali się do wejścia. Taehyung dłużej niczym się nie denerwował. Co z Jiminem mogło pójść nie tak ? Z początku wszystko szło gładko. Jego osoba budziła większe zainteresowanie niż oczekiwał. Znaleźli się i tacy, którzy pierwsi go otoczyli w celu nawiązania krótkiej rozmowy. Taehyung był głównie chwalony za swoją bezpośredniość, której większość się bała, byli też tacy którzy go przed nią ostrzegali, a których V postrzegał jako zakompleksionych tchórzy, przydupasów krytyków, którzy nigdy nie napisali niczego, co by wzbudziło kontrowersję bądź jako tych którzy znaleźli się tu, mając znajomości a zero talentu. Jednak musiał to zostawić dla siebie. Jimin cały wieczór trzymał rękę na plecach Taehyunga, będąc jego podporą. Park nigdy się nie chwalił, ale był w tym towarzystwie bardzo rozpoznawalny i chwalony za osiągnięcie sukcesu w tak młodszym wieku. Praca edytora była bardziej szanowana niż osoby z zewnątrz mógłby sobie wyobrazić, a to że wspomniany chłopak jest obcokrajowcą budziło jeszcze większy podziw, a także dawało przewagę Jiminowi nad innymi, gdyż płynnie posługiwał się dwoma językami i posiadał wrodzony warsztat, poza tym świetnie się prezentował i na pewno jego obecność dodawała Vantae więcej pewności siebie. Taehyung był tak zaabsorbowany, że nie zwrócił uwagi, iż dostał od Jungkooka wiadomość. Nie ignorował go celowo i z pewnością zamierzał odezwać się do niego przed snem. Po szykownej sali krążyli kelnerzy z tacami, na których był alkohol, a goście w każdej chwili mogli się poczęstować. Nikt jednak nie zwracał większej uwagi na same osoby, które się tym zajmowały. Ludzie sięgali po kieliszki od szampana czy wina, nie patrząc nawet na twarz osoby, która im z boku usługiwała. Tae również nie był zainteresowany kelnerami.
W pewnej chwili do Taehyunga podszedł wstawiony autor, który był przeświadczony o tym, że zostanie dzisiejszym laureatem. Jego pycha jak i pewność siebie była wprost gorsząca. Traktował siebie jakby był gościem specjalnym, chociaż wszystkie zaproszenia były równe. Arogancja malująca się na jego twarzy, spowodowała, że Tae zakręciło się w głowie, niczego innego jeszcze nie podejrzewając. Ścisnęło go w żołądku już po pierwszych słowach mężczyzny. — Vantae… masz sporo czytelników w internacie, ale czy to wystarczający powód, aby obracać się w tak szanowanym środowisku jak nasze? — mówca spojrzał na niego z odrazą, ujawniając się, że Taehyung zrozumie, jakim jest tutaj niepasującym elementem. — W internacie siedzi banda idiotów, prawdziwi intelektualiści szukają źródła prawdziwej sztuki w innych, bardziej kulturalnych miejscach. Twoja przewaga polega jedynie na ilości debili w sieci. Doprowadziły Cię tu wyświetlania, nic poza tym. — Jeśli Pan jest reprezentantem tego kulturalnego miejsca to ja się cieszę, że do niego nie należę. — odpowiedział opanowanie, ale wciąż uszczypliwie, próbując utrzymać poziom. Chociaż wykręcało go od środka, wciąż szeroko się uśmiechał, pozostawiając mężczyznę w oniemieniu, iż nie dał się złamać. Pokonany autor odszedł chwiejnym krokiem, zabierając z tacy kolejny kieliszek z szampanem. Wtedy Kim przestał udawać twardego i jak wcześniej tylko moczył usta w alkoholu, tak teraz drżącą ręką podniósł swojego szampana do ust i upił do końca. Wbrew temu co powiedział i pokazał, myślał nad słowami bardziej doświadczonego pisarza. Nie chciał się do tego przyznać, ale jego kąśliwa opinia brzmiała dosyć sensownie. Nagle mentor wydarzenia zwrócił uwagę wszystkich na sobie, uderzając palcami w główkę włączonego mikrofonu. Zaczęła się część uroczystości, na którą każdy czekał. Laureatem, wbrew oczekiwaniom większości, wcale nie wygrał ten panoszący się autor, który nawtykał Taehyungowi. Kim nie mógł ukryć satysfakcji. Gdy każdy myślał, że wyróżnienia dobiegły końca, osoba je ogłaszająca poprosiła o jeszcze chwilę uwagi. — To pierwszy raz w naszej historii, kiedy chcemy dać takie wyróżnienie. Jednakże, nie mogliśmy zignorować poruszenia, jakie wywołała książka. Emocje są tak szczere, że nawet w nieświadomości o jej autentyczności ma się ciarki, a co dopiero wiedząc, że bohater musiał się zmagać z tymi uczuciami w rzeczywistości. — Jimin spojrzał na Tae, który wyglądał jakby nie wiedział co się dzieje. Jakby się zgubił i znalazł się tu przypadkiem, dodatkowo będąc w innym kraju, bo jego reakcje na słyszane słowa były nieadekwatne, co do ich znaczeń. Park wyciągnął telefon i nagrywał całe zajście, rozbawiony szokiem przyjaciela. Wolną rękę położył mu na ramieniu, nie wiedząc czy to bardziej dlatego, aby przywrócić go na ziemię czy przytrzymać w razie jakby ugięły się pod nim kolana. — Krytycy jednogłośnie zdecydowali, że twórczość Vantae szczyci się największą publiką. — Jimin pchnął chłopaka do przodu, by w końcu ruszył się z miejsca. V idąc do mównicy, czuł jak boli go brzuch, a nogi jakby były przytwierdzone do betonu, oddech nierównomierny, ruchy spowolnione, natomiast obraz rozmazany. Nie podejrzewał niczego odkąd jego stan wydawał się być zgrany z nieoczekiwanym zwrotem akcji. Chociaż może nieco wyolbrzymiony jak na taką niespodziankę. Jimin obserwując Tae przez kamerę w telefonie, zmarszczył brwi, odnajdując w zachowaniu chłopaka coś niepokojącego, jednak pozwolił osłabić swoją czujność, gdy tylko tamten zaczął mówić.
— Ja… to…mmm — V patrzył w podłogę jakby pozbawiono go wszystkich zmysłów. — Kim Taehyung! — Jimin krzyknął radośnie, a zaraz potem zagwizdał z uznaniem. Tae udało się nad sobą zapanować z chwilą usłyszenia znajomego głosu. — Nazywam się Vantae. Jestem w wielkim szoku, ponieważ nie przyszedłem tu z myślą odebrania nawet wyróżnienia. — jego głos drżał i mówił niewyraźnie, ale wszyscy byli dla niego wyrozumiali. Kto by nie był? Taehyung miał zdolność czarowania ludzi, kiedy mówił prosto z serca. — Nie byłoby mnie tu, gdyby nie mógł chłopak - Jungkook. Ta książka powstała z jego powodu. Okoliczności były przykre, gdyż ten imbecyl trzymał się ode mnie z daleka i musiałem ganiać za nim z ukrycia jak.jakiś dziwak, i tak bardzo jak wkurzające to było, było warto. — po tych słowach odważył się spojrzeć w tłum. Zakręciło mu się w głowie na widok tylu poruszających się ludzi, którzy zlewali się jeden z drugim. Jednak jedna sylwetka, w odróżnieniu od innych, była wyraźna. Jakby zapraszała go do siebie. Kim poczuł uścisk w sercu. Niepohamowana fala ciepła przepłynęła po całym jego ciele. Był przepełniony miłością. Tęsknota i zwątpienie go opuściły. Ponieważ ON tam był. — Jungkookie! — Taehyung wypuścił z rąk mikrofon, powodując hałas, przez który ludzie automatycznie zatkali uszy. — Jungkookie! Jesteś tu! — chłopak był roztargniony cały się telepał, gdy podbiegł do, jak uważał, Jungkooka. Rozdygotany, cały we łzach chwycił w dłonie jego twarz i pozostawił na jego ustach pocałunek. Musnął delikatnie i z pasją jego wargi, chcąc je potraktować po tak długim czasie jak najdroższy skarb. Nie był wygłodniały, a rozczulony, spragniony w sposób romantyczny, a nie perwersyjny. Oczekiwał, że zaraz poczuje tą ulubioną miękkość warg maluszka, ale spotkał się z wielkim rozczarowaniem. Odsunął się od niego, będąc zdegustowanym. Chociaż osoba przed nim wyglądała jak Jeon, patrzył na nią z obrzydzeniem. — Ty nie smakujesz jak Jungkook. — wygarnął z wyrzutem. Tae był zły. Bardzo. Splunął na podłogę, wycierając dłonią usta. — Nie jesteś nim. Dlaczego wyglądasz jak on? — Kim chciał nim potrząsnąć, uderzyć, cokolwiek, jakkolwiek sponiewieżyć, ale brzydził się dotykać fałszywego Jungkooka. W końcu znowu poczuł jak robi się ciężki, tym razem nie mógł unieść tego ciężaru i pozwolił się powalić. — Taehyung! — Jimin schował pośpiesznie telefon do marynarki, a następnie padł na kolana przed nieprzytomnym chłopakiem. Mimo że był w szoku, co właśnie go spotkało, nie miał czasu rozwodzić się nad tym, że Vantae go pocałował, i tak ten pocałunek od początku nie był adresowany do niego. W tej chwili liczyło się tylko zdrowie i bezpieczeństwo Kima. Przeczuwał, że jest z nim coś nie tak i nie mógł sobie wybaczyć, iż uśpił czujność. Wziął go na ręce i wybiegł z budynku, kierując się do samochodu, w którym czekał cały wieczór ich kierowca. — Do szpitala! — rozkazał stanowczo, wiedząc, że to będzie szybsze niż czekanie na karetkę. Nie trzeba było długo czekać aż zdjęcie [https://zapodaj.net/images/9b7c64fbbec98.jpg] pocałunku chłopców pojawiło się w sieci. Ktoś musiał być totalnym kretynem, umieszczając je, ponieważ uroczystość była zamknięta, więc grono podejrzanych na ich szczęście również zawężone. Cały internet żył plotkami o tym jak fałszywy jest Kim Taehyung i jego miłość do Jungkooka. Jimin bał się o Taehyunga, tak samo o Jungkooka. Przysiągł jednak dowieść całej prawdy.
Taehyung po ciężkiej nocy w końcu zaczął się wybudzać, niczego nieświadomy. Zanim otworzył oczy, zaatakował go ból głowy, który był nie do zniesienia, jakby uderzył głową o asfalt. Do jego nozdrzy doleciał znajomy, aczkolwiek nielubiany szpitalny zapach. Odruchowo chciał przyłożyć rękę do bolącej głowy i rozmasować ją, jednak wtedy poczuł ból w ręce, gdy szarpnął za kabel od kroplówki, do której był podłączony. Spanikowany otworzył gwałtownie oczy, które od razu z powrotem zmrużył, gdyż jeszcze nie były przystosowane do światła dziennego. Czuł się zaćmiony, czego w ogóle nie rozumiał, a ból głowy się nasilił. Kim był skołowany. Chciał się podnieść, ale całe jego ciało jakby było przytwierdzone do szpitalnego łóżka, prawdopodobnie, bo był sparaliżowany ze strachu. Nie wiedział co się dzieje. Śnił? — Nie! NIE! Nie będę czekał! Jeśli oni nie ruszą dupy od zaraz to sam się tym zajmę! — dłuższa cisza zapanowała po słowach chłopaka, ale Tae i tak czuł napięcie w pomieszczeniu. Poznał głos Jimina. Zastanawiał się, co go tak rozzłościło. Z każdą chwilą miał coraz więcej pytań. — W DUPIE MAM PROCEDURY! — Park niepostrzeżenie warknął, że Kim aż podskoczył na łóżku, wtedy tamten zauważył, że jest przebudzony. Jimin otworzył usta z osłupienia, natychmiast się rozłączając. — Tae… Taehyungie… — podleciał do pacjenta, siadając na skraju łóżka. Złapał jego dłoń swoimi dwiema, a i tak nie były wystarczające, aby w całości ją objąć. — Jak długo jesteś przytomny? Przepraszam, że mnie nie było… musiałem wyjść na chwilę… coś załatwić. — z każdym następnym słowem jego głos malał. — Jimin… — Tae zauważył, że ma problem z mówieniem. Jego język mrowił i utrudniał wysławianie. Przełknął ślinę i oblizał język, sądząc, że to przez suchość w gardle. — W-wody… — jego przyjaciel bez chwili zawahania złapał za butelkę niegazowanej wody, którą przygotował wcześniej, domyślając się, że poszkodowany będzie jej potrzebował. Pomógł mu się podnieść do siadu, a następnie napić, gdyż ręce V nadal były ledwo władne. — Jimin… co się stało? Masz jakieś problemy? — zapytał, odnosząc się do słyszanej rozmowy. Jimin zmarszczył brwi, uważając to pytanie z lekka śmieszne, biorąc pod uwagę, że to nie on leży w szpitalnym łóżku, a osoba, która go własne zapytała, czy to on ma problem. — Tae… — zaczął niepewnie, drapiąc się po głowie, aby znaleźć odpowiednie słowa, ale takie nie istniały w obecnej sytuacji. — To nie ja mam problemy… tylko Ty…? — odpowiedź miała bardziej formę pytania, ponieważ Park sam nie był pewien tego, co mówi. — Słuchaj! — dodał szybko, chcąc uczynić sytuację mniej niezręczną. — Ale między nami jest wszystko dobrze. Nie martw się, nie zrobiłem sobie żadnych nadziei ani tym bardziej nie mam Ci tego za złe… — Jimin, co ty mówisz? Nic nie rozumiem… czego nie masz mi za złe? — urwał mu wypowiedź, będąc jeszcze bardziej skołowanym niż poprzednio. — Co ja w ogóle tutaj robię? Nic nie rozumiem… przecież byliśmy na uroczystości… odebrałem wyróżnienie… i.. i… ja… — Tae otwierał usta i je zamykał, w końcu złapał się dwiema rękami za głowę, gdyż ból z każdą chwilą się nasilał, gdy próbował sobie coś przypomnieć . Skulił się na siedząco w kulkę, przyciskając kolana do piersi, po czym zaczął rozpaczliwie krzyczeć z bólu. Wystraszony Jimin zerwał się jak porażony prądem i pobiegł po pielęgniarkę. Kobieta wstrzyknęła mu jakiś preparat, którego Park nie kwestionował, i po długiej walce Taehyung się w końcu uspokoił. Jimin nie poruszał tematu. Czekał aż Tae sam go zapyta, kiedy poczuje się na siłach.
— Nie pamiętam… — szepnął w końcu, po czasie, który dla jego przyjaciela wydawał się wiecznością. Jimin westchnął głośno, wiedząc do czego to prowadzi oraz jaki wstrząs przeżyje pisarz, kiedy dowie się całej prawdy. Miał ochotę odciąć go wszelkich źródeł informacji, powiedzieć, aby mu zaufał, poczekał, aż on się wszystkim zajmie i dopiero wtedy powiedzieć prawdę, ale to było niemożliwe. — Tylko się nie denerwuj… — ponownie sięgnął po dłoń Kima, chcąc się upewnić, że tamten nie zeświruje. — Stało się coś Jungkookowi?! — To Ty jesteś w szpitalu, przypominam Ci Kim kurwa Taehyung! — V otworzył szeroko oczy z szoku. Zamrugał kilkakrotnie powiekami. Jimin był wściekły, nie mógł zrozumieć jak jego niespełnieniona miłość, będąc w szpitalu oraz nie pamiętając części wieczoru, najpierw myśli o kimś innym niż o sobie. W głębi serca wiedział, że tak działa miłość, ale wypierał od siebie tę myśl. Taehyung natomiast nie rozumiał skąd takie oburzenie u jego przyjaciela. — Przepraszam, nie chciałem Cię zdenerwować. — powiedział potulnie, kładąc tym razem swoją dłoń na tą chłopaka, lekko pocierając ją kciukiem. — Nie, to ja przepraszam. — Park wziął głęboki wdech i wydech zanim zaczął mówić dalej. — Podrobiłem Twój podpis na zgodzie do badania na obecność narkotyków w organizmie… daj mi skończyć… byłeś nieprzytomny, a każda sekunda się liczy… Tae… — Jimin spanikował, widząc jak wyraz twarzy Kima się zmienia w coraz bardziej zmieszany, aż w końcu nie umiał odczytać żadnych emocji. — Tae… pobrali Ci krew jak byłeś nieprzytomny. Wiem, że to nielegalne, ale jakoś przekonałem pielęgniarkę, zrozum… Byłem w laboratorium, kiedy się obudziłeś. Kłóciłem się przez telefon z twoim menadżerem, ponieważ jest zły na mnie, że nie czekam na ruch prokuratury i policji, ale zanim oni cokolwiek zrobią to będzie za późno. Już umówiłem się na oglądanie nagrania z kamer. — Taehyung miał pusty wzrok, zbladł i jakby przestał oddychać, a to jeszcze nie wszystko, czego miał się dowiedzieć, ostatnia rzecz miała go doszczętnie zniszczyć, dlatego Jimin postanowił się tutaj zatrzymać i zachować ją dla siebie na tak długo na ile mógł. Nie, tak nie wolno. Park doskonale wiedział, że zwłoka tylko pogorszy sprawę. Teraz to on był blady. — Tae… jest coś jeszcze. — jego głos był ledwo słyszalny jakby miał nadzieję, że Kim to przegapi. V nie drgnął. To było przerażające. Jimin czuł, że nie da rady mu tego przekazać. — Przepraszam. — wstał pośpiesznie i wprost wybiegł z sali, zostawiając chłopaka w jeszcze większym zdezorientowaniu. Taehyung długo szukał telefonu, a gdy już go znalazł okazało się, że jest rozładowany. Przeklął w duchu, mając bardzo złe przeczucia. Sądząc po zachowaniu Jimina, obawiał się najgorszego, nawet nie mógł sobie wyobrazić, co się stało. Nie miał żadnego pomysłu. Nadal przetwarzał wieść o tym, że najprawdopodobniej został naćpany, już to samo w sobie było wystarczająco druzgocące, więc co gorszego chciał mu przekazać przyjaciel, że nie przeszło mu to przez gardło? — Doktorze… mógłbym pożyczyć na chwilę pański telefon? Mój jest rozładowany i nie mam ładowarki, a przyjaciel właśnie mnie zostawił w wielkiej dupi-... niewiadomej. — był to ten sam lekarz, który zawsze się nim zajmował, gdy trafiał do szpitala, dlatego nie wstydził się zapytać. Planował napisać do Jungkooka, ale intuicja mu podpowiadała, żeby najpierw sprawdził wiadomości w internecie. To co zobaczyl pozostawiło go w oniemieniu i nie zapowiadało się, aby kiedykolwiek odzyskał zdolność mówienia. I tak był zadziwiająco spokojny; nie zaczął płakać, nie zapanowały nad nim nerwy, oddech unormowany, ręce ani drgnęły, tak samo jak powieki. Spokojny do takiego stopnia, że aż przerażający.
Oddał w milczeniu lekarzowi telefon i nie zwracając na niego uwagi, położył się na boku, odwracając plecami do wszystkiego, monitorując wzrokiem jedynie kawałek ściany przed jego nosem. Nie umiał się skonfrontować z niczym innym. Teraz rozumiał reakcje Jimina. Zdradził Jungkooka. Z nim. Zdjęcie nie kłamało, nawet jeśli nie pamiętał, że zrobił coś takiego to nie oznacza, że to się nie wydarzyło. Nie tylko względem Jeona czuł się jak skończony dupek, ale to jak potraktował Jimina także było śmieciowe. Dlaczego to zrobił? Serce mu podpowiadało, że bez względu na wszystko nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego, ale miał ewidentne potwierdzenie, taki dowód nie mógł kłamać. Nie mógł wyrzucić z głowy obrazu siebie całującego Parka, czuł się brudny; to nie tak, że brzydził się przyjacielem, ale należał do kogoś innego, stąd takie poczucie. Nie wyobrażał sobie, co musi czuć Jungkook. Był pewien, że młodszy widział artykuły. Jak bardzo go w tym momencie nienawidził? Kim nie mógł pozbyć się wrażenia, że to początek końca ich związku. Bo tak bardzo jak kochał swojego maluszka, tak samo nie umiał sobie wybaczyć, że dopuścił się na nim zdrady. Zrozumie wszystkie oszczerstwa, jakie tamten skieruje w jego stronę i nie będzie chciał mieć z nim do czynienia. Ciężej mu będzie zaakceptować taki stan rzeczy, ale wiedział, że jeśli tak się stanie to nie ma prawa zgłaszać sprzeciwu. Nie dlatego że mu nie zależy, ale dlatego że szanuje swojego partnera, chociaż ktoś inny mógłby się z nim kłócić, że jeśli go prawdziwie kocha to powinien walczyć lecz Kim czuł się zbyt nieuczciwy, aby położyć z powrotem ręce na niewinnym chłopaku. Nikt lepiej niż on nie wiedział jak Jungkook czuje się niepewny przez Jimina. Znał młodszego wystarczająco dobrze, aby wiedzieć jak ciężko przeżywa to, co się stało. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mógł być dla niego wsparciem w tej sytuacji, ponieważ to on spowodował ten ból. Przeprosiny brzmiały jak komedia w tym momencie. Nie mógł mu powiedzieć, że to nie tak, kiedy tak właśnie było. Zrobiło mu się niedobrze. Oddech przyspieszył, ale zamiast go unormować, zamknął usta, krztusząc się resztkami tlenu. Gula w gardle urosła, a do oczu napłynęły łzy, które usiłował zatrzymać. Nie mógł płakać. Nie zasłużył, by wylać z siebie negatywne emocje. Zasłużył, aby cierpieć. Gdy wrócił do niego Jimin, domyślił się, że chłopak dowiedział się wszystkiego podczas jego nieobecności. Wszystkiego i nie wszystkiego, ponieważ tak naprawdę nic nie było takie na jakie wyglądało. Park małymi krokami chciał mu wszystko wyjaśnić, ale Tae w ogóle nie chciał go słuchać. Ignorował jego i wszystkich innych, pracowników szpitala również, nawet podczas badań. Jimin, nie pytając Vantae o zgodę, podłączył jego telefon do ładowarki, którą ze sobą przyniósł. Sprzęt po włączeniu zaczął wibrować od niekończących się wiadomości od różnych ludzi, ale przede wszystkim Jungkooka. — Myślę, że powinieneś to przeczytać. — odezwał się, gdy Kim wrócił z badań, jednakże Tae nadal odmawiał patrzenia na Jimina i słuchania go. Domyślił się, że chodzi o wiadomości, które wysłał mu JK i nie był gotowy się z nimi zmierzyć. Park westchnął lecz nie zrezygnował. Postanowił się popanoszyć, jeśli miało to wywołać jakieś skutki.
Taehyung...Kochanie…
Taehyung spanikował na dźwięk ukochanego głosu. Podniósł głowę i spojrzał na Jimina jakby dopuścił się zbrodni. Chciał do niego krzyknąć, aby to wyłączył. Nie był gotowy usłyszeć, co ma do powiedzenia jego chłopak, ale też nie mógł odrzucić swojego maluszka, dlatego wrócił do poprzedniej pozycji bez słowa.
Pewnie odpoczywasz albo jesteś na badaniach...Cholernie się o Ciebie boje...Martwię się..tak strasznie się martwię...Nie wybaczę sobie jeśli coś Ci się stanie...Proszę Tae...odezwij się do mnie jak tylko będziesz mógł. Błagam. Zacząłem się pakować, chciałem przyjechać….mimo że wiem że nie mogę...Kochanie...tak strasznie Cię kocham… Nie obwiniaj się. Wiem o wszystkim. Kocham Cię, pamiętaj. Chcę tylko, żebyś był zdrowy...i do mnie wrócił...Jestem Twój, Taehyungie...na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie….zawsze będę przy Tobie...tak długo jak będziesz mnie kochał. Bo ja będę Cię kochał do końca świata i dłużej. Proszę...skontaktuj się ze mną...mój telefon nie działa...muszę kupić nowy...Zrobię to jeszcze dzisiaj...obiecuje….Tae Tae...Mój Tae Tae...kocham Cię..i….i jestem bardzo dumny, że wygrałeś...wiedziałem, że tak będzie.
Nie obwiniaj się? NIE OBWINIAJ SIĘ?! Kim się oburzył, wspominając te słowa. Zrobił takie świństwo i ma się nie obwiniać? Teraz jeszcze bardziej zżerało go poczucie winy, wiedząc, że po tym wszystkim, co ujrzał JK, nadal jest po jego stronie. Chciał, aby tamten mu wygarnął, jaki jest najgorszy, a zamiast tego nie umiał zliczyć, ile razy młodszy użył kocham Cię. Tym bardziej zasługiwał, aby cierpieć. Jungkook był dla niego za dobry. Teraz miał jeszcze większą blokadę do skontaktowania się z nim. Zwinął się ponownie kulkę, tłumiąc płacz. Jimin obwiniał siebie. Dlaczego go wtedy nie powstrzymał? Dlaczego nie zauważył, że do tego dojdzie? Z całych sił próbował odłożyć na bok swoje uczucia, by naprawić tę sytuację. Dlatego następnie puścił nagranie z tego, co powiedział Jungkook, atakującym go dziennikarzom. Tae owinął się własnymi ramionami i jeszcze bardziej skulił. — Tae… — szepnął Jimin, powstrzymując się przed bliższym podejściem do chłopaka, wiedząc jak bardzo nie może na niego patrzeć. Bolało go to nie do opisania, ale musiał pozostać silny jako jedyny. — To naprawdę nie tak… gdybyś tylko chciał mnie wysłuchać… — Wyjdź. — to pierwszy raz od zobaczenia zdjęcia jak Taehyung się odezwał. Chłód w jego głosie złamał Jimina, któremu łzy napłynęły do oczu. Nie zrobił nic, przez co by zasłużył na takie traktowanie. Wręcz przeciwnie, starał się pomóc. — Proszę… — dodał już dużo spokojniej i mniej stanowczo. Jimin zanim wyszedł położył telefon V koło jego głowy na poduszce, wiedząc, że tak samo jak się powstrzymuje, chce i powinien zobaczyć resztę wiadomości. Prokuratura i policja intensywnie pracowały nad sprawą ze względu na to jak była nagłośniona. Jimin również bardzo angażował się w ten proces. Podczas oglądania nagrania z kamer zauważyli podejrzane zachowanie jednego z kelnerów. Na zbliżeniu było widać jak do jednego z kieliszków coś dodaje, następnie kieruje się od razu w stronę Vantae i upewnia się, że ten bierze konkretny alkohol. Jak prokurator był opanowany, gdyż dla niego takie sytuacje to porządek dzienny, tak Jimin oglądał nagranie z szeroko otwartymi oczami, nie mrugnąwszy ani razu. Następnie było widać stopniową zmianę zachowania u Taehyunga, która mogła być łatwo pomylona ze zwyczajnym stanem upojenia, ale teraz już wiedzieli, że to było coś innego. Gdy doszli do momentu jak Tae wypuścił mikrofon i rzucił się w stronę Jimina, aby go pocałować, dotknął bez zastanowienia opuszkami palców swoich warg. Szybko się jednak otrząsnął, potrząsając głową oraz starając się nie zapominać, że od samego początku nie był on adresowany do niego. Największym minusem nagrania było, iż nie miał dźwięku.
Przewijali taśmy do znudzenia, aby nie przegapić niczego istotnego. Im dłużej patrzyli na sceny, Park nie mógł pozbyć się wrażenia, że skądś zna tego człowieka, ale nic nie mówił, ponieważ po wielokrotnym odtwarzaniu zaznajomił się z twarzą i to mogło być przez to, poza tym były piksele. Aż nagle jego usta opuściło głośne A. — Hwang Minhyun! — Znasz go? — prawnik spojrzał z nadzieją na chłopaka. — Tak, tak, jeszcze jak! — Park oczyścił gardło i zaczął wyjaśniać. — Starał się o pracę w naszym wydawnictwie, ale szef był uparty, jednak on wciąż nie chciał odpuścić. Trochę było mi go szkoda, poza tym jest Koreańczykiem jak ja, więc tym bardziej mu współczułem. Szef mówił, że czegoś mu brakuje i nie zaryzykuje wydania jego książki, jest bardzo konsekwentny, ale dlatego mamy tak dobrą opinię, wracając… Ku zaskoczeniu wszystkich, szef był gotowy na ustępstwa, ale wtedy pojawił się Taehyung, Vantae, i całkowicie o nim zapomniał, skupiając się na sposobach jak przekonać Tae, aby wydał książkę pod naszym patronatem. Potem słuch zaginął po Minhyunie… pewnie poczuł się zastąpiony, zdradzony, a to, że przez kogoś tej samej narodowości bardziej go dotknęło. Rozumiem jego ból… ale… wow. — Jimin był w szoku i pod wrażeniem, także jakby poczuł się lżejszy, mogąc tak wiele pomóc. Prokurator poklepał Parka po ramieniu i mu podziękował. Dostał od sędziego zgodę na natychmiastowe aresztowanie dla zabezpieczenia toku postępowania przygotowawczego i powoli wszystko zaczynało się układać, no prawie… Jimin nie potrafił odpuścić. Był już kolejny dzień, a on powoli znów zmierzał do Taehyunga… tak samo jak Taehyung nadal nie odważył się odezwać do Jungkooka, ani nie odczytał reszty wiadomości. A przynajmniej tak okłamał Jimina. Ponieważ w nocy, nie mogąc zasnąć, odczytał wiadomość, do której dołączony był cover Jeona. Drżącymi dłońmi nacisnął link i już w pierwszej sekundzie wpadł w histeryczny płacz, mniej by go bolało, gdyby był żywcem obdzierany ze skóry. Poczucie winy go zżerało. Kocham Cię, przepraszam, kocham Cię, przepraszam… to jedyne, co skomlał w kółko całą noc, słuchając nieprzerwanie wykonania Jungkooka i szlochając do poduszki. Edytor był zły na siebie, ponieważ nie umiał znaleźć sposobu jak przekonać Tae, że to nie była zdrada, że wciąż myślał wtedy o Jungkooku. To zdjęcie tak wryło się w pamięć Kima, że żadne słowa do niego nie docierały. — Gdyby tylko nagranie miało dźwięk… — wtedy Jimin uderzył się otwartą dłonią w czoło, powtarzając w duchu jakim jest debilem. Z nadzieją szukał filmiku w swoim telefonie, gdzie nagrywał przemowę Vantae. Nie wyłączył nagrywania, gdy ten go pocałował. Cały czas trzymał sprzęt w ręce, nie wyłączył go w ogóle, będąc w szoku, aż nagranie zapisało się automatycznie, gdy przekroczono limit nagrywania. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Najpierw wysłać Jungkookowi? Miał jego numer, gdy spisał go z telefonu Taehyunga, na wszelki wypadek. Pokazać Tae? Dziennikarzom, by przestali wypisywać głupoty? Nie, to nagranie powinno pozostać między nimi.
Tu Jimin. Proszę, przeczytaj dalej. Powinieneś to obejrzeć. Taehyung jeszcze tego nie widział. Przepraszam, że dopiero teraz. Tae z nikim nie rozmawia. Ani ze mną, ani z mamą, tatą, lekarzem, prokuratorem… jest zagubiony. Niczego nie pamięta. Daj mu czas. Myślę, że ten filmik Ci pomoże poczekać. Tae mnie ignoruje, ale zmuszę go także, aby go obejrzał. [załączono wideo]
A jeszcze coś! To może zabrzmieć głupio odkąd jestesmy “wrogami”, ale w każdej chwili pisz jakbyś chciał się czegoś dowiedzieć. Trzymaj się, Jeon.
Wparował do pokoju szpitalnego jak huragan, zaczął się jąkać, nie wiedząc od czego zacząć, miał tyle do przekazania. V nie wiedział nic odnośnie dochodzenia odkąd nie odbierał połączeń od nikogo. — Tae.. Tae… TAEHYUNG KURWA PATRZ NA MNIE JAK DO CIEBIE MÓWIĘ! PO TYM JUŻ MOŻESZ NIGDY NA MNIE NIE SPOJRZEĆ. ROZUMIEM, ŻE SIĘ MNIE BRZYDZISZ, OK? WIEM TO! ZROZUMIAŁEM! Ale ten jeden raz… ostatni… spójrz i mnie posłuchaj… — Jimin w końcu nie wytrzymał i wylał z siebie część goryczy. Tae był w kompletnym osłupieniu, ale potrzebował takiego zimnego prysznica. — To nie tak, Chim…. — szepnął, zawstydzony. Fakt, odpychał go, ale nie ranił go w pełni świadomie. — Przyszły wyniki badań… zostało Ci podane ecstasy. Stąd halucynacje i- — Jakie halucynacje?! — Zaraz się dowiesz. Nie przerywaj mi. Spowolnione ruchy, ciężkość, ból brzucha, to wszystko przez to, nie alkohol. Co ważniejsze, został schwytany podejrzany i zostały już mu przedstawione zarzuty. Dzisiaj będzie przesłuchanie. — Jakie halucynacje? — Tae się niecierpliwił, czuł, że to jest kluczowe. Jimin wręczył mu swój telefon z filmikiem, który nagrał. Z każdą sekundą był coraz bardziej oszołomiony, a łzy swobodnie spływały po policzkach. Źrenice mu się powiększyły do nienaturalnego rozmiaru, aż nagle zerwał się z łóżka, zrywając kroplówkę. Pobiegł do łazienki, a tam zwymiotował, gdyż to było dla niego za dużo szokujących informacji na raz. Czuł się dużo lepiej, przede wszystkim ulżyło mu, że tak naprawdę wcale nie zdradził ukochanego lecz wciąż nie mógł się odważyć do niego odezwać. Mimo że pewien ciężar go opuścił, nadal nie umiał znaleźć odpowiednich słów. Był wdzięczny, że Jungkook w niego wierzył, kiedy nawet on zakwestionował swoją własną wierność. Nic nie było w stanie okazać, co czuje w tym momencie. Wciąż nie był gotowy jednak na konfrontację ze swoim chłopakiem, dlatego chciał poczekać do rozwiązania sprawy, bez względu na to jak samolubne to było z jego strony.
Minął kolejny dzień, a Tae w końcu wyszedł ze szpitala, gdzie odebrała do mama. Odmówił uczestnictwa w rozprawie, jego obecność nie była konieczna, a wszystkie swoje zeznania złożył na piśmie. Ponieważ Hwang Minhyun do wszystkiego się przyznał, proces był szybki. Jeszcze w dniu, w którym zakończyła się rozprawa został wydany artykuł przez portal, z którym współpracowała wytwórnia Tae, aby zamieszczone tam informacje były solidne i oczyściły imię chłopca oraz jego miłości do Jungkooka.
Czy kolejna książka Vantae będzie tym razem kryminałem, bazującym na jego własnych doświadczeniach? Życie Vantae znowu przypomina historię z książki!
Minhyun H., 23l. przyznał się do winy. Zeznał, że był zazdrosny o Taehyunga Kim (Vantae), gdyż twierdzi, że to z jego winy szef wydawnictwa, do którego przynależy pokrzywdzony, zrezygnował z podpisania umowy z winnym na rzecz współpracy z Vantae. Minhyun, za pośrednictwem swojego kolegi, który miał kelnerować na prywatnej uroczystości pisarzy, dowiedział się, że jednym z gości będzie Vantae i namawiał kolegę, że pójdzie tego wieczoru kelnerować w jego imieniu. Kolega po długich namowach zgodził się. Skazany dodał ecstasy do napoju poszkodowanego i upewnił się, że trafi w jego ręce. Ten narkotyk może być bardzo niebezpieczny dla osób mających problemy z układem krążenia. Skazany wiedział o chorobie von Willebranda, na którą choruje pokrzywdzony i nie bez powodu wybrał taki gatunek narkotyku. Minhyun zeznał, że w celu zemsty chciał zaszkodzić jego wizerunkowi. Myślał, że poszkodowany zostanie uznany za bardzo pijanego i narobi sobie wstydu, ale parafrazujac skazanego “wyszło lepiej niż zamierzałem”, powodując większe zamieszanie wokół życia młodego pisarza. To także skazany zrobił zdjęcie Vantae, całującego swojego edytora, Jimina Parka. Jak zeznają świadkowie, przed pocałunkiem, Vantae był wzruszony i krzyczał w stronę chłopaka imię swojego partnera, Jungkooka, oraz że jest szczęśliwy, iż się pojawił. Narkotyki te, wywołały halucynacje u pokrzywdzonego, przez co był pewien, że to jego ukochany. Za przestępstwo, którego dopuścił się Minhyun H. grozi do 5 lat więzienia. Skazany dostał najwyższy wymiar kary, ponieważ nie okazał żalu, był poczytalny i targnął się na życie poszkodowanego.
Do artykułu był dołączony krótki filmik, który nagrał Jimin, jednak nie w całości, ponieważ był zbyt intymny, a sam fragment przemowy Taehyunga oraz to w jakim zdumieniu woła Jungkooka. Taehyung będąc samemu w pokoju, w końcu zebrał się w sobie i wybrał połączenie wideo z ukochanym. Nadal nie wiedział, co powiedzieć. Wciąż nie wyzbył się poczucia winy oraz był zbyt onieśmielony, ale nie mógł dłużej uciekać przed osobą, którą kochał najbardziej. Gdy JK odebrał, Tae wpadł w histeryczny płacz. Chciał mu powiedzieć tak wiele, jak za nim tęskni, jak jest wdzięczny, że w niego wierzył do samego końca, jak go kocha, przeprasza i dziękuje, ale zamiast tego z jego ust wydobywał się coraz głośniejszy ryk.
— KOCHANIE! – płacz się nasilił ze strony Taehyunga. — Skarbie… – dużo łagodniejszy ton chłopaka sprawił, że z jego ust uleciał niestłumiony pisk, gdy próbował nabrać powietrza, aby coś powiedzieć. Zrezygnował jednak, wciąż wyjąc. — Tae Tae...kochanie….nie płacz...nie kiedy nie ma mnie przy Tobie, żeby otrzeć Twoje łzy… – próbował unormować oddech, ale wszystkie próby kończyły się niepowodzeniem. Z tego powodu zatkał jedynie dłonią usta, by stwarzać pozory nieco uspokojonego, co było odwrotnością tego, co czuł naprawdę, ponieważ z każdą chwilą chciało mu się płakać jeszcze bardziej. — Umierałem ze strachu, bałem się, że coś Ci się stało. Dobrze, że Jimin dał mi znać, że wszystko z Tobą dobrze. Nigdy więcej tak nie rób, dobrze? – Jimin dał mu znać? Tae był zaskoczony, nie miał o tym pojęcia i nie podejrzewałby o to przyjaciela, nawet jeśli to jemu w głównej mierze zawdzięczał rozwiązanie sprawy to ostatnią rzeczą jakiej by się spodziewał byłoby jego kontaktowanie się z Jungkookiem. Nie miał siły jednak pytać o szczegóły. — Mhm. – przytaknął, mając nadal zatkane usta dłonią. — Pewnie się bałeś...nie bój się już...ja wiem o wszystkim...więc proszę...Nieważne jak źle by nie było...nie odcinaj się tak ode mnie...myślałem, że oszaleje ze zmartwienia. Dzwoniłem wszędzie gdzie się dało...nikt nic nie chciał powiedzieć, bałem się tak strasznie, że coś Ci się stało. – po usłyszeniu tego pociągnął niekontrolowanie nosem, zdradzając siebie, że wciąż przynajmniej pochlipuje. — Kocham Cię, wiem że Ty mnie też. Kocham Cię najmocniej na świecie, zawsze będę. Jesteś całym moim życiem,Twoje zdrowie teraz jest najważniejsze. Jak tylko się zobaczymy, nie puszczę Cię nawet na chwilę. Masz przewalone bo nawet do łazienki będę z Tobą chodził. Jestem z Ciebie dumny, wygrałeś. Zasłużenie, kiedy będę przy Tobie, wycałuję Cię w nagrodę wzdłuż i wszerz. Tęsknie za Tobą. — Yhym, yhym, yhym… – przytakiwał pośpiesznie po każdym zdaniu, będąc w danym momencie niedyspozycyjnym do wydania z siebie jakiekolwiek innego słowa. — Muszę iść, mój skarbie. Dzisiaj nagrywam odcinek. Będę myślał cały czas o Tobie. Tak jak zawsze. Kocham Cię. Proszę nie płacz już. – NIE IDŹ! Mimo że chciał tak krzyczeć, wiedział, że nie może tego zrobić. Poza tym, to on pierwszy izolował się przez skandal od maluszka. Nie był gotowy na to, co młodszy jeszcze dla niego przygotował. Był pewien, że zaraz się rozłączy, a zamiast tego usłyszał jego piękny śpiew. Tylko dla niego. Ci wszyscy inni ludzie mogą się pierdolić, bo najwięcej emocji w wykonaniu Jungkooka było, gdy śpiewał dla swojego partnera i Tae najchętniej pokazałby środkowego palca wszystkim, którzy wypisywali o głosie Jeona sprośne fantazje. Kim był niemożliwy, będąc niepoprawnie zaborczym nawet w tak emocjonalnym momencie. Taehyung zacisnął mocno zęby, powodując zgrzyt, modląc się, aby żaden się nie pokruszył. Wcisnąłby pomiędzy nimi palca, ale nie mógł zaryzykować krwawieniem przez swoją chorobę. W końcu zakrztusił się od długiego wstrzymywania płaczu i musiał otworzyć usta, nabierając łapczywie powietrza. Po tym już nie był w stanie nad sobą panować i mimo prośby Jungkooka, rzewnie płakał. — Kocham Cię, proszę odpoczywaj, zadzwonię jak będzie po wszystkim. – nie, nie, nie… powtarzał panicznie w myślach, próbując się ogarnąć, ale nie zdążył przed rozłączeniem.
— K….k-kocham Cię. – wyszeptał, nie nadążając za wycieraniem łez z policzków, aż w końcu zasnął wykończony, starając się nie myśleć o tym, ile jeszcze ludzi w przyszłości będzie próbowało targnąć się na jego życie. Gdy obudził się, zobaczył świecącą diodę w telefonie, oznaczającą nową wiadomość. Żołądek podszedł mu do gardła, a szczęka opadła. Ilość przepraszam we wiadomości była dla niego druzgocąca i w ogóle nie na miejscu. Jedyne na co Tae był wściekły, to to, że Jungkook tak nisko o sobie myślał. Nie zrobił nic złego i nikogo nie zawiódł. Starszy miał jednak wrażenie, że to nie przypadek, iż odpadł zaraz po jego skandalu. Czuł, że to wpłynęło na decyzje jurorów i nie mógł odgonić od siebie tej depresyjnej myśli. Schował się z telefonem cały pod kołdrę i wybrał numer ukochanego, ale on nie odbierał. Mógł się jedynie domyślać, że śpi i miał nadzieję, że to nie dlatego, bo płacze gdzieś samotnie w kącie i izoluje się od niego. Miał nadzieję, że Jungkook jest mądrzejszy od niego. Zostawił mu więc wiadomość głosową.
Kochanie… nie zawiodłeś… nie mów tak! Te programy to jeden wielki bullshit. Dobrze wiesz, że odpadają ludzie, którzy są lepsi, a debiutują tacy jak Ci z poprzedniej edycji… Wanna One? Tak? Jungkookie, ty najlepiej wiesz jak to działa i jak wynik często nie współgra z talentem. Jeszcze raz przeprosisz za coś tak absurdalnego, a poślubię inne dziecko rodziny Jeon… Ja wiem, że przegonisz ich wszystkich, zostaniesz narodową gwiazdą, a ja będę się wkurzać na widok śliniących się do Ciebie fanów... już to robię. Kocham Cię.
Po tym Taehyung zaczął rzucać się na łóżku i krzyczeć, uderzając pięściami w kołdrę ze złości, że nie może z nim być. Te wszystkie słowa pocieszenia wydawały mu się płytkie, w porównaniu do tego, że mógłby tam być, nic nie mówić, po prostu być i go przytulić. Nie wiedział jak długo jeszcze zniesie rozłąkę. Gdyby to było mało, Tae coraz bardziej zaczynał tęsknić za ojcem, który opiekował się chorymi rodzicami w Daegu. Jego matka sie z nim widywała, gdy mieli światowe trasy koncertowe, ale młody Kim powoli zapominał jego twarzy. Zaśmiał się gorzko pod nosem, że wszystko to, co kocha i za kim tęskni znajduje się w Korei. Minął prawie rok, dobrze zarabiał i skończył szkołę z idealnym wynikiem z angielskiego i sztuki, a kontrakt z Gucci został podpisany w ekspresowym tempie, gdy został oczyszczony z zarzutów.
Do: koto–królik
Kochanie, co myślisz o pisarzu chłopaku, który w wolnym czasie modelinguje dla Gucci?
Zasygnalizował mu sukces, będąc nadmiernie podekscytowanym. A gdyby tak tam polecieć? Wydawało mu się, że w końcu mógł uznać, że się ustabilizował. Potrzebował tylko impulsu. I pokrótce go dostał. Większy niż chciał. Uśmiechnął się, gdy na ekranie wyświetliła się nazwa jego maluszka. — Kookie! – krzyknął rozentuzjazmowany. — Oppa? Oppa to ja, Arin. — Och? O-och… – Jungkook dał jej telefon? Ich małe słoneczko chciało z nim porozmawiać? Jaka słodk-
— Oppa, kiedy przyjedziesz? Musisz przyjechać… – już wiedział, że to dużo poważniejsza rozmowa niż się spodziewał. — Arin, ja też już się nie mogę doczek- – po raz kolejny dziewczynka przerwała mu myśl. Po jej głosie dało się dostrzec, że jest zdenerwowana i się boi. Taehyung zaczął bać się tak samo mocno. — Jungkookie jest bardzo nieszczęśliwy...ciągle płacze….mama go bije… — CO! BIJE? —… ale pojechała i długo jej nie będzie… — Uff… — Oppa musisz przyjechać...boję się… Jungkookie Cię wołał, jak zamknął się w pokoju i płakał….Oppa boję się o niego...Muszę kończyć, bo Jungkookie idzie, pa. — Arin! ARINIE! KURWA! – rzucił telefonem o stół, a jego ręce powędrowały do włosów, na których z nerwów zacisnął palce. Jungkook jest bity? Tae pobiegł do łazienki i zwymiotował. To było za dużo. To nie tylko chodziło o jego chłopaka. Jego młodsza siostra także była przerażona i wołała o pomoc. Taehyung nie mógł tego zignorować. Przemył ręce i twarz zimną wodą, wrócił po telefon, po czym wybrał numer do Jimina i włączył głośnik. W tym samym czasie wyciągnął walizkę z szafy i wrzucał do środka wszystkie ciuchy bez ładu i składu. — Tae, co jest? — Lecimy do Korei. — Co… — Lecimy do Korei, głuchy jesteś? — My? — Ja pierdole, gościu… – usiadł na chwilę na łóżku, biorąc telefon w rękę, wyłączając głośnik i przykładając sprzęt do ucha. – Czy ja mówię niewyraźnie? — Tak… tak właściwie to tak. Nic nie rozumiem. Możesz wyjaśnić? Wtedy się zastanowię czy przystanę na twoją prośb-...rozkaz. — Dobra… – spróbował się uspokoić, wiedząc, że zachowuje się jak paranoik. – Arin zadzwoniła, siostra Jungkooka, powiedziała, że matka go bije, obydwoje są wystraszeni, płaczą, a ja nie mogę tu siedzieć i nic nie robić! — Tae… to jeszcze dziecko, mogła coś źle zrozumieć, zobaczyć, usłyszeć, dzieci mają dużą wyobraźnię i… — Ok, rozumiem. Sam sobie poradzę. – rozłączył się, unosząc się honorem. Opadł plecami na łóżko, po czym zakrył twarz w dłoniach. W jego głowie panował chaos. Telefon wibrował kilkakrotnie, ale Kim nie pofatygował się nawet na niego spojrzeć. Wiedział, że to Jimin.
Od: Jimin
Tae….
TAEHYUNG.
JEBAĆ CIĘ.
Dobra. Wygrałeś.
Załatwię sprawy z wydawnictwem, ogarniemy Ci tam jakąś promocję. Może koreańskie wydanie książki.
Serio, pierdol się. Nawet nie jestem twoim menadżerem.
I tak, po kilku dniach załatwiania, w końcu byli gotowi do wylotu. Udało się przekonać wydawnictwo, co do służbowego charakteru wylotu i nawet dołożyli się do biletów. Jimin, będąc jedynym, poza Taehyungiem, Koreańczykiem w pracy, faktycznie został wysłany z nim, pełniąc rolę jego menadżera. Jimin zastanawiał się, czy to nie jest pewnego rodzaju degradacja. Rozumiał, czemu Tae go tam potrzebował. Park pochodził z Busan i był idealnym przewodnikiem. Z początku jak dowiedział się o miejscu ich wyprawy nie był zadowolony, o czym z czasem dowiedział się Taehyung. Przyjaciel opowiedział mu o tym, jak jeszcze kilka lat temu miał tam prześladowcę. Na początku lubił tego chłopaka, nawet zaczął coś do niego czuć, aż w końcu sympatia drugiego przeobraziła się w obsesję, kontrolował go, izolował od przyjaciół i na odwrót. Groził, że zabije go, jego najbliższych i siebie. To, co przeżył Jimin było piekłem na ziemi. Chociaż wspomniany chłopak dostał zakaz zbliżania się, Park nie umiał sobie poradzić ze strachem. Był przewrażliwiony na każdym kroku i wciąż czuł się obserwowany. Żeby się nie załamać, postanowił opuścić kraj i zacząć nowe życie, w którym bardzo mu się poszczęściło. Nie przypuszczał, że kiedyś wróci do Busan. Postanowił jednak nie uciekać, wierząc, że już doszedł do siebie. Taehyungowi zależało, aby zdążyć na występ charytatywny Jungkooka, o którym mu mówił. Miał na telefonie ściągnięty plakat wydarzenia, w który wpatrywał się bez opamiętania, wkurzając tym Jimina, ponieważ go nie słuchał. Aż w końcu uderzył go otwartą dłonią w tył głowy, że wypadł mu telefon w rąk. — Pojebało Cię!? – chłopak westchnął zrezygnowany, nie mając siły do Kima. — Nie, jeśli nie chcesz tu zostać sam i mam lecieć bez Ciebie ratować księżniczkę w opałach. – wtedy Tae spojrzał na godzinę i wstał na równe nogi jak poparzony. – Tak myślałem… – blondyn pokręcił głową, chcąc już oddać Taehyunga w ręce Jungkooka i mieć spokój. Z każdą sekundą tego dnia, zauroczenie pisarzem mu przechodziło. Niedługo po tym siedzieli na swoich miejscach, obydwoje tak samo zdenerwowani. Taehyung miał w przeciągu dnia zobaczyć po roku swoją miłość, a Jimin się bał, że wróci do niego przeszłość, która nim na nowo zawładnie.
W naturze oddajesz mi się bez względu na święto, więc odpada…
Poza tym, kochanie, spokojnie, to tylko jednorazowy projekt do kampanii, tęczowa kolekcja i takie tam.
Jestem pewien, że na tym się skończy współpraca.
~
Podczas lotu Taehyung dużo rozmyślał, co w żaden sposób nie ułatwiało mu podróży. Chociaż fotele nie należały do niewygodnych, wnioskując po tym w jaki twardy sen zapadł Jimin, on wiercił się, nie mogąc znaleźć dogodnego ułożenia. Pomimo klimatyzacji, ręce miał spocone, a blada cera aż odznaczała się na białych chmurach, które pływały po niebie za oknem, na które głowa Kima opadła bezwiednie. W jego oczach dostrzegalny obłęd, napędzany był przez strach i ekscytację. Na kolanach spoczywał mu miękki, pluszowy miś, którego dostał w prezencie od Jungkooka, nie mogąc się doczekać, kiedy zamiast pluszu maskotki będzie gładził każdy milimetr ciała ukochanego. Zbliżył misia do nosa, zaciągając się jego zapachem, który był taki sam jak Jeona, gdyż przed wylotem spryskał go resztkami jego perfum. Taehyung zamknął oczy, odpływając do krainy, w której jest już razem ze swoim chłopakiem. Im więcej wyobrażał sobie jak będzie wyglądało ich pierwsze spotkanie po roku, tym popadał w większą histerię. Cień wątpliwości wdzierał się do jego głowy, czy Jungkook na pewno będzie zadowolony z niezapowiedzianej wizyty. Nie planował chwilowego pobytu. Zamierzał już na zawsze pozostać u boku ukochanego i zaopiekować się nim tak jak tego nie doświadczał podczas jego nieobecności. A przede wszystkim postanowił nie zostawiać go samego w domu, w którym go rzekomo bito. Albo Jungkook się razem z nim stamtąd wyniesie albo Tae zostanie niespodziewanym, nowym współlokatorem państwa Jeon. Mimo wszystko bał się, że zadecydował sam, a młodszy chłopak będzie niezadowolony z poczynań Kima. Będąwszy w Korei, załatwiwszy nowe karty do telefonu oraz po zameldowaniu się w hotelu, Taehyung czuł się przytłoczony. Tak samo jak się cieszył, miał wiele wątpliwości, czy nie robi zamachu na tutejsze życie Jungkooka i czy tamten nie wolałby się przygotować na jego przyjazd. Nie chciał zobaczyć na twarzy ukochanego zawód. Nie wątpił w jego miłość i tęsknotę, ale nie chciał mu zachwiać tego, co tu sobie wypracował. Bał się, bo go kochał i nie chciał niczego popsuć. Odtwarzał w głowie swoją rozmowę z Arin, by przekonywać siebie, że podjął najodpowiedniejszą decyzję. Położył się wcześnie wtulony do pluszaka, gdyż i tak nie mógł normalnie funkcjonować. Następny dzień miał być dla niego i Jungkooka przełomowy. Był rozdrażniony, więc Jimin ani przed snem ani po przebudzeniu nie wchodził mu w drogę. Rankiem brał zimny prysznic, pod którym stracił poczucie czasu. Czuł się marniej niż poprzedniego dnia. Mętlik w głowie, szamotanie serca, trzęsące dłonie i nogi, wory pod oczami i spuchnięte od przygryzania usta. Dlatego Jimin od czasu do czasu pukał do drzwi, upewniając się, że Tae nie zasłabł. Nie tak pragnął się prezentować tego dnia przed Jungkookiem. Westchnął głośno, hamując łzy, aby oczy nie były czerwone jakby się czegoś naćpał. — Jungkookie, już niedługo… – tak bardzo chciał mu o wszystkim powiedzieć, ale nie mógł odebrać sobie okazji do zobaczenia prawdziwej reakcji ukochanego, wywołanej z zaskoczenia. Aby zakryć swoje niedoskonałości bardziej uwidocznione ciężkim okresem, napięciem przed zobaczeniem Jungkooka, musiał nałożyć makijaż. Żeby nie zostać rozpoznanym i nie przykuwać uwagi, a przede wszystkim tej Jeona, gdy będzie na scenie, wyruszył z domu ubrany cały na czarno, okryty za dużym, jesiennym płaszczem, beretem na głowie, maską na twarzy i z parasolem w ręce, gdyż zapowiadało się na deszcz.
Stojąc przy drodze, pomachał ręką, by złapać taksówkę. Podał kierowcy karteczkę z adresem, która była pofalowana od jego spoconych dłoni. Wytarł je o materiał spodni i zostawił je, aby spoczywały grzecznie na jego kolanach. Sam z zaciekawieniem spoglądał zza okno pojazdu, podziwiając ulice Busan, które różniły się wszystkim od tych w Chicago. Wydawały mu się zapraszające, zachęcające do tego, by kroczyć nimi na zawsze, chociaż był tu pierwszy raz miał wrażenie, że zna je od zawsze, że towarzyszy mu nostalgia, zamiast nowego doświadczenia, poczucie, że jest w domu, ale może to nie zasługa miasta, a tego, że przybywał w nim Jungkook, który był jego domem. Nie zauważył, że samochód się zatrzymał i byli na miejscu, dopóki taksówkarz nie zawołał za nim powtórny raz. Albo zauważył, ale był tak przerażony, że nie umiał opuścić zajmowanego miejsca. Zacisnął ręce na kolanach, przymykając powieki i głośno wzdychając. — Dobrze się Pan czuje? – zapytał zmartwiony kierowca, gdyż Kim wyglądał w tamtym momencie niepokojąco, a ubrany cały na czarno sprawiał wrażenie zmizerniałego w obecnej pozie. Nie czuł się dobrze, ogarniały go czarne myśli, nieznane dotąd demony szeptały mu do uszu, że nie zostanie ciepło przyjęty, że przeliczy się ze swoimi uczuciami, a Jungkook na odległość umiejętnie pozorował swoją miłość, zaczynając odczuwać większą sympatię do wcześniej wspomnianego przez młodszego Yoongiego, o którym dużo się dowiedział z internetu, a który był dla niego większym wsparciem niż Kim, mieszkając na drugim końcu świata, powodując same dramaty. Na końcu języka tańczyły mu słowa, będące niczym przeklęte zaklęcia, każące kierowcy zawrócić. Taehyung spuścił głowę, kuląc się. Przygryzł język do bólu. Przypomniał sobie wszystkie dobre chwile, dotyk chłopaka, zapach jego ciała oraz włosów, jego śpiew zadedykowany tylko dla niego, jak nie raz uratował mu nim życie. Wszystkie wyznania, te niewinne i gorące. Jego uśmiech i królicze zęby. Zaczerwienione policzki od komplementów oraz alkoholu, do którego nie miał głowy. Łza spłynęła po jego policzku, a kącik ust uniósł się do góry, gdy tego nie zauważył. — Przepraszam, że tyle czekałeś. Zasługujesz na kogoś dużo lepszego. – szepnął pod nosem, wprowadzając mężczyznę za kierownicą w zmieszanie. Otworzył drzwi samochodowe i wybiegł, prawie potykając się o krawężnik. Zanim jednak taksówkarz zdążył za nim krzyknąć, że nie zapłacił, Taehyung wrócił się szybko i wrzucił mu przez otwarte okno banknot, nie czekając na resztę. Następnie ponownie rzucił się biegiem w stronę budynku, gdzie miał odbyć się koncert. – Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię! – powtarzał w biegu. – Jeszcze chwila, chwila, poczekaj jeszcze trochę, już niedługo, za chwilkę, Jungkookie, jeszcze chwila… – otworzył drzwi gwałtownie, że obce głowy zwróciły się w jego stronę. Oddychając nierównomiernie, rozejrzał się po sali, szukając dogodnego dla siebie miejsca. Znalazł jeden stolik na uboczu, umieszczony bardziej w cieniu, robiąc miejsce na środku, aby fanki mogły znaleźć się bliżej sceny, dlatego nikt go nie zajął. Dla Taehyunga był idealny. Zasiadł za nim i czując się swobodniej, zsunął maskę z ust, łapiąc ciężkie powietrze pomieszczenia. Irytowały go skaczące fanki z banerami, które nieco przysłaniały mu widok lecz nie mógł zrobić takiego samego pokazu jak podczas jednej z prób Jungkooka w salce, aby odgonić napalone nastolatki od swojego faceta. Przez ten cały tłum w klubie panowała duchota, ale prawdziwy powód, dla którego Kim płonął miał zaraz pojawić się na scenie. Tae, opuszczając nieco gardę, zdjął beret, który położył przed sobą na stoliku, wierząc, że nikt nie zwraca na niego uwagi. Odgarnął włosy do tyłu, które sterczały od nakrycia na głowie. W tym samym momencie, gdy miał palce wplątane w swoje kosmyki, na scenę padło oślepiające światło, ręka mu zastygła, wstał powoli z krzesła, prawie padając na ziemię, gdyż nogi miał jak z galarety, ale nie mógł siedzieć w tak ważnej chwili. Serce biło tak głośno, że robiło za część akompaniamentu.
Otworzył usta w zdumieniu, a oczy miał tak szeroko otwarte, że aż piekły. Jungkook był piękny, jeszcze piękniejszy niż go zapamiętał, piękniejszy niż na zdjęciach czy w telewizji. Taehyung oniemiał z wrażenia. Chociaż czuł się jak w niebie, grzeszył każdą kolejną myślą, która była pychą, zachłannością, dumą, pożądaniem, Jungkookiem. Z trudem powstrzymał się, aby nie przedostać się do ukochanego przez tłum fanów. Grzeszył, wiedząc, że jest tu najważniejszym widzem. — Widzę, że niektórzy z was przyszli parami. – My też. — Cieszcie się tym, korzystajcie z tego każdego dnia. Zapomnijcie o tym powiedzeniu, że słowa powtarzane wiele razy tracą na wartości. Bzdura. Jeśli szczerze kogoś kochacie to nawet wielokrotne powtórzenie będzie tak samo czułe jak pierwszy raz. – ogarnęło go ponowne poczucie winy, że chociaż przez chwilę wątpił, iż Jungkook chce go zobaczyć. Zastanawiał się skąd wzięły się demony, które na chwilę mogły nim zawładnąć. Brzydził się sobą, ale był zbyt bezczelny, by odpuścić sobie Jeona. — Nawet nie wiecie jak strasznie chciałbym mieć przy sobie Taehyunga, – jestem, jestem, jestem! – nie tylko teraz ale i na co dzień. Każdy dzień bez niego, jest jak próbowanie wypłynięcia z wody, w momencie gdy u naszej nogi przywiązana jest kula. Jego brak jednocześnie rozbija mnie na części i motywuje. Śmiesznie nie? Wiecie czemu mnie motywuje? Bo codziennie wstaje mówiąc sobie “JK, dziś jest kolejny dzień w którym możesz zrobić coś, żeby zapewnić Taehyungowi i sobie dobrą przyszłość, każdy dzień zbliża Cię do niego coraz bardziej” – to już, to ten dzień, to już, jestem tu, jestem, jestem, jestem. — Z tym, że zamiast tego wolałbym myśleć o tym, jak pięknie wygląda, gdy śpi obok mnie. – nie musisz myśleć, dzisiaj to zobaczysz, słyszysz, zobaczysz… — A nie mogę tego teraz zrobić, więc wy róbcie to codziennie. – możesz, możesz, możesz! Taehyung wciąż miał wplątaną rękę we włosy, którą z emocji mocno zacisnął, prawie je sobie wyrywając. – Pokazujcie tym, których kochacie ile dla nich znaczycie. Ręce opadły mu na boki, a całe ciało zadrżało, gdy usłyszał jak JK śpiewa Nothing like us. Tae już dłużej nie miał siły się hamować i głośny ryk opuścił jego usta, który był stłumiony przez śpiew artysty i krzyki fanów, dlatego nie szczędził gardła. Ta piosenka była dla nich wyjątkowa. Jungkook zaśpiewał mu ją dzień po ich pierwszej wspólnej, intymnie spędzonej nocy. Wyczerpany z sił, otwartymi dłońmi oparł się o blat stolika i spuścił głowę, a wolna grzywka opadła mu twarz, skrywając jego oblicze. Pozostał w takiej pozycji, gdy JK rozglądał się po publiczności, aż do momentu jak zszedł ze sceny. Po omacku znalazł beret i trzęsącymi dłońmi założył go na siebie. Natomiast maskę zostawił, gdyż dłużej nie była mu potrzebna. Złapał za parasol i wyszedł szybko, brutalnie popychając fanów, aby zdążyć złapać Jeona. Na zewnątrz czuł się zagubiony, a panika, że mu ucieknie tylko bardziej mieszała w głowie i nie mógł się skoncentrować. Fani czekali przy różnych wyjściach z klubu, nie wiedząc, którym wyjdzie ich idol, a co dopiero Taehyung, który nie miał żadnego pojęcia o tym nowym dla niego miejscu. Postanowił wrócić do klubu i prześlizgnął się cudem niezauważony przez drzwi, którymi Jeon wyszedł wcześniej ze sceny. Natknął się tam na ludzi ze staffu, którzy od razu go zobaczyli i zaczęli traktować jak intruza. Tae w popłochu rozejrzał się dookoła, czy nie ma w pobliżu Jungkooka. Rozhisteryzowany przyłożył palec do ust, wydając z siebie ssshhh. — Nazywam się Kim Taehyung, jestem chłopakiem Jungkooka. – powiedział szeptem, wątpiąc, że mu uwierzą. Każdy męski psychofan mógłby się za niego podać. Mężczyzna, do którego mówił miał właśnie wołać ochronę, gdy inny się wtrącił, potwierdzając jego słowa i wskazując wyjście, którym niewiele wcześniej wyszedł JK. — Bierz go! – rozkazał Kimowi, gdy skierował się w stronę, którą mu wskazał. Nie zwrócił jednak uwagi na jego oblicze, gdyż był w popłochu, jednak ktokolwiek to nie był i go rozpoznał oraz pomógł, miał nadzieję, że w przyszłości to odkryje.
Serce podeszło mu do gardła, kiedy ujrzał znajomy tył pleców. Gdy poczuł na swoim nosie krople deszczu, otworzył parasol, a puls mu przyspieszył, przypominając sobie, że to jemu zawdzięcza ich pierwsze, jeszcze powściągliwe zbliżenie. Wszystko było niepewne, ostrożne i pełne granic, ale ekscytujące do niewyobrażalnego stopnia. Tylko tym razem role chłopców się odwróciły. Taehyung wyciągnął telefon, idąc powoli za chłopakiem, wysyłając mu wiadomości oraz pamiętając o tym, że tamten nie ma jego nowego numeru.
Do: koto–królik
Dobrze Ci się idzie całkiem samemu?
W deszczu?
Bez parasola?
Rękawiczek.
Szalika.
Okrycia na głowie.
Głupi jesteś, Jeon?
Co by sobie Taehyung pomyślał, widząc jak o siebie nie dbasz?
Zaszedł go bezszelestnie od tyłu, chowając go przed deszczem pod swoją parasolką, a pozwalając, by mokre krople spadały na niego. Z nienaturalnym spokojem, wcisnął mu rzecz do ręki. Wyjął z kieszeni swojego płaszcza rękawiczki z czarnej skóry, jedną założył na dłoń Jungkooka, a drugą na swoją, by te gołe mogli ogrzać, splatając ich palce ze sobą. Z głowy zdjął beret, zakładając go na głowę chłopaka, wtedy zauważył, że są równi, a może nawet młodszy go niewiele przerósł. Z jego okryciem głowy wyglądał śmiesznie i urokliwie, ten styl z pewnością nie był dla niego, ale Tae patrzył na partnera jakby nigdy nie widział piękniejszej istoty. Nie miał szalika, dlatego rzucił mu się na szyję, oplatając wokół niej ręce. Przylgnąwszy do jego ciała, w końcu odnalazł swój brakujący element. Taehyung nie wydawał z siebie żadnego odgłosu, tak samo jak miał wiele powiedzenia, tak wydawało mu się, że słowa nie są potrzebne, aby wyrazić, co ma na myśli. Oderwał się od niego, utrzymując kontakt wzrokowy, tak tęsknił za swoim odbiciem w jego tęczówkach. Tęsknił za namacalnym dowodem, że w jego oczach widnieje tylko on. Położył ręce na jego ramionach, po czym delikatnie musnął wargi ukochanego, które były największym bogactwem, gamą najdroższych smaków. Ten krótki pocałunek był szczerym kocham Cię oraz nie mogę znieść myśli utracie Ciebie a także już nigdy Cię nie opuszczę.
Dla nich zatrzymał się czas. Obaj chłopcy byli tak zaabsorbowani obecnością tego drugiego, że przy stanie klęski żywiołowej nic by ich od siebie nie odciągnęło. Wszystkie zagrożenia świata ominęłyby ich szerokim łukiem, zawstydzone intymną aurą, która unosiła się nad nimi. Sami bogowie nie mieliby śmiałości przerywać im tego uczuciowego momentu. Taehyung chłonął obraz Jungkooka w całości, dlatego nie umknęło mu z jaką trudnością młodszy porusza dłonią. Chwycił ją w swoją, równie drżącą. Mogłoby się wydawać, że zamiast pomagać, tylko dokłada trudności, gdyż złączone dwie, trzęsące się ręce nie mogą przynieść jedna drugiej ukojenia. A jednak w styczności jednego ciała z drugim, razem, odnaleźli dawno utracony spokój. Jeon jakby wahał się na ile może sobie pozwolić, jakby coś go blokowało przed dotykiem. Tae zamierzał pozbawić go wszelkich wątpliwości. Przycisnął swoją dłoń do tej ukochanego, która traktowała jego policzek jakby był z najcenniejszej porcelany. Chciał go poczuć mocno. Przez ciało starszego przebiegł prąd, który, będąc połączonym z Jungkookiem niczym bratnie dusze dobrane przez niebo, płynnie przeskoczył na jego partnera. Było to tak mocno energiczne doświadczenie, że przeniosło go w inną czasoprzestrzeń. — Taehyungie... – słyszał jego głos już na koncercie. Mówił do widowni, dlatego to nie był pierwszy raz tego dnia jak usłyszał go na żywo po roku. Jednakże tak się właśnie czuł, ponieważ to pierwszy raz po rozłące jak Jungkook na żywo przemówił do niego, świadomy, że Tae jest obok. Na dźwięk swojego imienia, uśmiechnął się szeroko, układając usta w kwadrat, typowy dla Kima. Nie czuł swoich łez przez deszcz, ale był pewien, że swobodnie spadają mu po policzkach, tak samo jak wolną dłonią ocierał policzki maluszka, wiedząc, że mokre ślady na jego twarzy też głównie są spowodowane przez łzy. — Jungkookie. – odpowiedział zaraz po nim, nie pozwalając, aby uśmiech choć na chwilę spadł mu z ust. Miał dość płaczu i lamentu, nawet ze szczęścia. Był już znudzony ciągłym wycieraniem oczu przez te wszystkie miesiące. Starał się więc uśmiechać najjaśniej, aby być słońcem dla ukochanego podczas tej ponurej pogody. — Mój...Taehyungie…– słysząc ryk, który JK tłumił w jego ramieniu, nie był ani smutny ani zmartwiony. Chociaż chłopak darł się jakby go rozdarto na pół, Taehyung był najszczęśliwszy, gdyż wiedział, iż Jungkook szlocha, był to dobry znak. Gładził go po plecach, szepcząc mu do ucha uspokajające ciiii, tak długo tak tego potrzebował młodszy. — Kochanie...mój skarbie... – Tae przytaknął, zgadzajac sie z tym, że jest jego. – Nikt już nigdy mi Cię nie odbierze. Nigdy. Nigdy więcej, Taehyungie. Nigdy więcej Cię nie puszczę, nie zostawię. Nie pozwolę na to. – zachichotał od małego gestu jakim go obdarzył chłopak, całując precyzyjnie jego dłoń. Tęsknił za takim zachłannym, a jednocześnie niewinnym obdarzaniem go uwagą. To było coś, co tylko Jungkook mógł zrobić. — Mam tyle pytań...tyle do powiedzenia… – chciał mu odpowiedzieć, że mają na to wieczność, że już nic ich nie goni, ale zanim zdążył wydać z siebie dźwięk, Jeon rzucił się na niego z pocałunkiem, który był przepełniony pożądaniem, jakie było obustronne, jednak to uczucie to było coś więcej niż sama potrzeba zaspokojenia seksualnego. Oni się zwyczajnie, a przez to nie do końca tak zwyczajnie, najbardziej na świecie kochali. Stęknął z niezadowolenia, gdy JK przerwał czynność. — Nie wierzę...to naprawdę Ty….ale...jak? – Kim wzruszył ramionami. Uśmiechnął się tajemniczo, zaśmiał pod nosem, dokładając Jungkookowi pytań bez odpowiedzi. Mieli całą noc na rozmowę. Teraz chciał tylko chłonąć jego prezencję. — To jest najpiękniejsza niespodzianka, jaką kiedykolwiek ktokolwiek mi zrobił. Boże...Tak bardzo za Tobą tęskniłem...tak strasznie mi Cię brakowało… – w momencie, gdy JK wyrażał swoją tęsknotę, Tae zadowolony, dokładnie wsuwał wystające, mokre kosmyki włosów do środka beretu na głowie maluszka. Nawet taki drobny czyn sprawiał mu wiele radości. W końcu mógł coś dla niego zrobić.
— Jesteś taki piękny…Najpiękniejszy…Ostatni raz tak pięknego człowieka widziałem, kiedy żegnałem się z Tobą na lotnisku… — Kiedy ja rozpaczałem nad twoim wylotem, Ty oglądałeś się za kimś innym. – udał urażonego, ale dobrze wiedział, że chłopak ma na myśli jego. — Kocham Cię...Tak bardzo Cię kocham, Taehyungie. Nigdy więcej takiej rozłąki. Nigdy. Już nigdy więcej Cię nie stracę, jesteś dla mnie wszystkim, tak cholernie Cię kocham. – Taehyung przytakiwał po każdym słowie, strzepując krople z płaszczu na ramionach Jungkooka. Nagle poczuł na sobie ciężar, przez który zachwiał się, nie mogąc złapać równowagi. Szybko jednak zareagował, kładąc ręce pod pupą ukochanego, który na nim zawisł. Czując się w końcu stabilnie, jedną dłonią powędrował do głowy Kookiego, zrzucając beret na ziemię i wplatając palce w jego włosy. Zrobił kilka kroków w przód, że plecy młodszego uderzyły o zimną i mokrą ścianę budynku. Tae umieścił kolano między nogi Jeona, naciskając na jego genitalia. Szyja Jungkooka znajdowała się na idealnej wysokości twarzy Tae, który schował się w jej zagłębieniu, aby zaatakować owe miejsce mokrymi pocałunkami, które szybko przeobraziły się w przygryzienia, a następnie zasysał się w różnych punktach na skórze, naznaczając to, co jego. Czego Kim się nie spodziewał, to na nagły ból w okolicach przedramienia. Przerwał ich namiętny moment, wciąż ciężko dysząc, gdyż dopiero co roziskrzone pragnienie nadal się żarzyło. Puścił ukochanego tak, że tamten opadł na swoje własne dwie nogi. Tae złapał się w bolących przedramionach, rozmasowując je. Zaśmiał się na widok nadąsanej miny partnera, by następnie się wytłumaczyć. — Jungkook-ah, kocham Cię, ale zrobiłeś się ciężki.
Jungkook z zewnątrz mógł zmężnieć, ale to wciąż była taka sama mieszanina tego co niewinne i urocze. Jego mięśnie były najprawdopodobniej wypchane pluszem, a w żyłach płynęła czekolada. Widząc obrażony wyraz twarzy chłopaka, nie udało mu się powstrzymać parsknięcia. JK nawet nie starał się zachowywać dojrzale przy Taehyungu. Większość na jego miejscu próbowałaby na każdym kroku pokazać swoją dorosłość, natomiast Jeon jakby cofnął się o kilka lat wstecz, co dużo bardziej podobało się Tae, niż jakby młodszy ostentacyjnie próbował mu wepchnąć, jaki stał się męski, seksowniejszy, dobrze wyrzeźbiony. Fakt, był to pewien atut, ale atrakcyjność Jungkooka, dla pisarza, opierała się na czymś więcej niż tylko jego perfekcyjnym ciałem. — To przez tą trzymaną przez cały rok miłość do Ciebie, jak dam jej upust to będę lżejszy. — Może wyglądasz na większego, ale jeszcze większy z Ciebie dzieciak. – Tae pokręcił głową, palcem jakby przebijając nadymany policzek młodszego, a który był jego wielką słabością. Widząc jak tamten się peszy nagłym, namiętnym atakiem Kima na jego osobę, chciał rozczulony dać mu słodkiego buziaka w usta, gdy jego uwagę odwrócił silnik samochodu. Taehyung, działając instynktownie, stanął krok przed Jungkookiem, wyciągając rękę na bok w obronnym geście. — Panie Jeon? Dzwonili po mnie, bym Pana odebrał. – Vantae odwrócił głowę, by zobaczyć reakcję zawołanego chłopaka, która była naturalna. — Och...dzień dobry… – młodszy w ogóle nie był przejęty. Przyjął tę informację jakby była czymś codziennym. — Niech panowie wsiadają, straszna ulewa na dworze, są panowie przemoczeni. – Taehyung zmarszczył czoło, ale dał się zaprowadzić do środka pojazdu, widząc, że Jungkook jest pewny tego, co robi. Późniejsze wytłumaczenie chłopaka wszystko mi rozjaśniło. — A-aaach… – westchnął nisko, przypominając sobie o statusie rodziny Jeon. Pochodzenie Jungkooka było dla niego sprawą na tyle podrzędną, że często zapomniał o jego zamożności. W samochodzie Tae objął ukochanego ramieniem, niepewny na ile może sobie pozwolić przy szoferze. Wiedział, że rodzina robi mu problemy i nie chciał, aby kierowca nakablował, że mizia się z jakimś marginesowym kolesiem w ich drogiej furze. Nie mógł jednak powstrzymać palców od zabawy płatkiem ucha partnera. Ugniatał je, drapał, masował, szczypał albo tylko trzymał między palcami przez całą drogę. Jak mu się centrum Busan wydawało zachęcające, tak na widok okolicy, w jakiej mieszkał Jeon, opadła mu nieco szczęka, że nawet się nie zorientował, iż ogląda widoki z otwartymi ustami. Wielkość jego domu przytłoczyła go jeszcze zanim wszedł do środka, jednak po przekroczeniu progu, gdy JK zawołał młodszą siostrę, słysząc wesoły tupot małych nóżek, Tae miał wrażenie jakby wszystkie lody tego miejsca zostały przełamane. — OPPA! — Zakład, że biegnie do mnie? – uśmiechnął się zawadiacko, mając z dziewczynką wspólny sekret. Taehyung otworzył dla niej ramiona, gdy była blisko. Trzymając ją w objęciach, natychmiast się w niej zakochał. Wydawało mu się jakby został dotknięty czystym, nieskażonym dobrem, którego nigdy nie chciał zgubić.
— Oppa, przyjechałeś! Wiedziałam, że przyjedziesz! — Oczywiście! Mój jedyny prawdziwy maluszku w tym otoczeniu. – powiedział to specjalnie, patrząc się bezwstydnie prosto w oczy swojemu partnerowi jakby te słowa były tak naprawdę adresowane do niego. Aż w końcu zwrócił pełną uwagę na Arin i znowu przemówił, tylko tym razem szeptem, jednak tak, aby Jungkook usłyszał lecz żeby jego siostra myślała, że oprócz ich dwójki nikt nie wie, o co pyta Tae. — Powinniśmy powiedzieć Jungkookiemu o naszej tajemnicy? Powiedz mi, czy dobrze się zachowywał, to się zastanowimy czy zasłużył, żeby ją poznać. – odpowiedzi na pytanie się nie doczekał, gdyż młoda wyskoczyła z jego ramion do swojego brata jakby Taehyung przypadkiem poraził ją prądem. W pierwszej chwili się przeraził i nie wiedział, co powiedzieć. Starał się przeprosić, ale Jungkook przejął inicjatywę w rozmowie z Arin o jej dziwnym zachowaniu, aż w końcu wszystko stało się jasne, a Tae nie mógł czuć się inaczej niż jak być dumnym. Jak widać skradł serce obydwu rodzeństwu Jeon. — Oppa, dziękuję że jesteś i kochasz Jungkookiego…Jak będziesz chciał to pokażę Ci moją kolekcję takich kuleczek, wiesz co jak potrząśniesz to w nich śnieg pada! Mam ich dużo, wiesz? Jungkookie mi zawsze jakąś przywiezie, bo wie że lubię...Jungkookie, mogę iść? — Wow! – wymsknęło się mu po jej odejściu. Kim był zafascynowany tym dzieckiem. – Nie mam pojęcia po kim odziedziczyła urok. – przybrał poważny ton, drażniąc się z jej starszym bratem. — Panie książe Kim, nie jest Panu zimno? – bardzo spodobało mu się jak JK wziął jego dłonie, by położyć je na swojej talii. Jeszcze bardziej był zadowolony, gdy zawiesił się na jego szyi. Taka prosta poza była ulubioną Taehyunga. Czuł przepływający dreszcz po całym swoim ciele. Stanie w taki sposób potrafiło bardziej go nakręcić niż jakakolwiek inna, gorąca gra słowna lub inne, wstępne gry w łóżku. — Nie o mnie się martw, podobno jestem cieplejszy, Królowo Lodu, mogę Cię roztopić. – nie wierzył, że dał się wciągnąć w tą zabawę. Miłość odebrała mu mózg. — Wolisz gorącą kąpiel, ciepłą kołdrę czy jedno i drugie? Wszystkie opcje zawierają w pakiecie Jungkooka. – Taehyung udał, że bardzo intensywnie się nad czymś zastanawia. — Martwi mnie ten Jungkook w pakiecie. Czy jest z nim coś nie tak, że próbujesz go tak desperacko upchnąć? – zmarszczył nos i chociaż na jego twarzy malowało się niezdecydowanie, tak równie pewnie zacisnął mocniej ręce na jego talii i gwałtownie przyciągnął do siebie, że ich biodra się stykały. — Nadal nie umiem uwierzyć, że tu jesteś. Tak bardzo na to czekałem. Wiem, że czegokolwiek bym nie powiedział, to nie opisze moich uczuć w pełni, ale może czasem lepiej nie mówić za wiele? Rozmawialiśmy ze sobą codziennie przez rok, chciałbym się teraz nacieszyć Twoim widokiem i dotykiem...choć głosem także...cholera brakowało mi wszystkiego co ma związek z Tobą, dobrze wiesz. A teraz w końcu mam Cię tylko dla siebie. – podczas, gdy Jungkook mówił, Taehyung zajmował się obdarzaniem go sympatią, na którą zasługiwał. Gładził linię jego talii, plecy, zjeżdżając aż do pupy. Odgarnął mu włosy do tyłu, odsłaniając czoło, na którym zostawił buziaka. Kciukiem pogłaskał jego bliznę na twarzy, która była widoczna, gdyż deszcz zmył im nieco makijaż, a którą uważał za coś dodającego mu charyzmy. Nachylił się nad jego uchem, aby zmysłowo do niego szepnąć.
— Ty, ja, wanna, teraz. – Taehyung miał jedną ukrytą intencję. Zanim chciał zapytać Jungkooka, czy matka naprawdę go bije, wolał sam dokładnie przestudiować jego ciało, a wspólna kąpiel miała mu to idealnie umożliwić. Kim, starając się nie myśleć o tym, kto jeszcze, w jakim kącie tego wielkiego domu pomieszkuje, zsunął z ramion ukochanego płaszcz, który spadł na podłogę. Całe szczęście buty zdjęli wcześniej. Taehyung złapał po obu stronach kołnierz koszuli chłopaka i niedelikatnie szarpnął nim w swoją stronę, by zasmakować jego ust. Podczas tej czynności, powoli ruszył się z miejsca, wchodząc w głąb domu i zmuszając Jungkooka, aby szedł tyłem. Nie przerywając pocałunku, rozpiął kilka pierwszych guzików, pogłębiając deklot lecz nie rozpinając koszuli do końca. Uśmiechnął się złowrogo między muśnięciami, gdy następnym guzikiem, który odpiął był ten od spodni. Wtedy zatrzymał się, przerywając wszystkie czynności. Taehyung był wyraźnie rozbawiony, ale nie w prześmiewczy sposób. Był szczęśliwy i zadowolony z siebie jak nigdy dotąd, widząc jak dużo intensywniej Jungkook teraz reaguje na jego prowokacje. Nie był na tyle głupi, aby rozbierać Jeona do naga na środku jego posiadłości, a i tak posunął się daleko. Chciał go tylko nieco rozdrażnić i udowodnić im obu jak bardzo są od siebie zależni i jak Tae potrafi sprawić, że JK nie zachowa przy nim zdrowego rozsądku. — Kochanie… – pomachał mu przed twarzą, sprowadzając na ziemię. – Prowadź albo wylądujemy tam, gdzie nas nie chcą. – uśmiechnął się czule, głaszcząc bok jego twarzy. Wcale nie chodziło mu o seks, nie do tego zmierzał wcześniejszymi poczynaniami i nie miał zamiaru tej nocy wybiegać poza to co już dzisiaj zrobił. Jednak nie mógł się z nim nie podroczyć.
— W tym domu wszyscy muszą nas chcieć, bo ja tak każe i nie mogą mi się sprzeciwić. – Taehyung zaśmiał się cicho przez przedstawione władztwo Jungkooka. Nawet wtedy wyglądał przeuroczo. Jednakże teraz cokolwiek młodszy by nie zrobił, Tae nie mógł znaleźć w nim powagi, co było dobrą rzeczą. Chciał złapać go za policzki i wytarmosić na wszystkie strony. Nie mógł nacieszyć się jego urokiem. Także czuły pocałunek chłopaka nie wzbudził w nim sprośnego pożądania, a zamiast tego przeleciał go przyjemny dreszcz, będąc podekscytowanym jak jakiś niedoświadczony nastolatek, uczący się dopiero namiętności. Taehyung przeżywał każdą interakcję z młodszym jakby była ich pierwszą. To, że Jungkook miał swoją łazienkę mogło im naprawdę dobrze posłużyć w przyszłości, przynajmniej dopóki JK się stąd nie wyprowadzi, żeby zamieszkać z Taehyungiem. Tak naprawdę dużo rzeczy było jeszcze do ogarnięcia. Tae zdecydował się na przylot w pośpiechu. Kilka dni to za mało, aby przenieść całe swoje życie na inny kontynent. Jego wydawnictwo było w Stanach i chociaż ciągle szli mu na ustępstwa, nie wiedział jak długo uda mu się to utrzymać. Nie zamierzał jednak stawiać kariery przed swoim chłopakiem. Chociaż w Azji miał mniejszą renomę, był gotowy zacząć od początku. Idąc za rękę, ramię w ramię ze swoim ukochanym, był tego pewien jak niczego innego. Łazienka wystrojem niczym nie odstawała od reszty domu, oprócz tego, że był tu ewidentny bałagan Jeona. Pomieszczenie pachniało jak on, z tego powodu, chociaż był tu po raz pierwszy czuł się jak w domu. Taehyung wydał z siebie świst na widok tego, co widział przed sobą. Ale najbardziej podobało mu się jedno, konkretne wyposażenie. Zaszedł młodszego od tyłu, gdyby tamten napuszczał wody do wanny i przykleił się do jego pleców, chowając w nich twarz. — Mmmmm. – zanucił z rozkoszy, która była wywołana samą jego obecnością. Szybko jednak zmarszczył brwi, gdy JK przerwał jego komfortową pozycję. — Proszę, ręczniki. Poczekaj kochanie, przyniosę Ci jakieś ubranie. – Tae nawet nie miał czasu zaprotestować, ponieważ chłopak wybiegł jak huragan, zostawiając go samego w tym wielkim pomieszczeniu, które było zdecydowanie za duże dla jednej osoby. Pragnął także stać się jej nieodłącznym elementem, ale czy nie prosiłby o zbyt dużo? To nie tak, że przylatuje tysiące kilometrów bez planu na życie, aby wykorzystać to, że jego partner ma dzianych rodziców… którzy z jego powodu chcą go wydziedziczyć, tak na marginesie. Usiadł na brzegu wanny, patrząc się na obraz zza okna. Był bajeczny, zbyt piękny, żeby był prawdziwy. To sprawiło, że zaczął kwestionować, iż to że Jungkook był tylko ścianę od niego, a każdej chwili mogło nie być między nimi żadnej odległości, jest realne.
Chociaż mijały tylko sekundy, po tym jak udało mu się dostać do Jungkooka po rocznej rozłące, teraz najkrótsze rozdzielenie stawało się jeszcze bardziej bolące i dłużące, że Tae zaczął wiercić w miejscu, czując ogarniającą go frustrację. Niecierpliwie stukał paznokciami o powierzchnię wanny, aż w końcu zobaczył upragnioną sylwetkę w progu. Wtedy jego serce przyspieszyło pracy do nierównomiernego poziomu. Był tak szczęśliwy, że tu jest, odetchnął z ulgą, a wraz z tym do jego oczu napłynęły łzy, którym nie pozwolił spaść. Z przeszklonym spojrzeniem obdarował Jungkooka jednym z niewinniejszych uśmiechów, po czym podszedł do niego i zamknął go szczelnie w swoich ramionach, całując czubek głowy. Żeby to jednak zrobić, musiał nieco unieść się do góry. — Naprawdę urosłeś. – szepnął mu we włosy. Następnie wypuścił chłopaka z uwięzi, aby wziąć do ręki swoją-jungkooką koszulkę. Uśmiechnął się na jej widok. Była w dużo lepszym stanie niż jak miał ją jeszcze w swoim posiadaniu. Prawie jej nie poznał. Przyłożył ją do nosa, aby zaciągnąć się jej zapachem, który w niczym nie przypominał tego jego. Cała natomiast krzyczała Jungkookiem i wiedział, że chce ją mieć na sobie. Drugi powód to taki, że musiała znowu przesiąknąć Kimem, ponieważ nie miał zamiaru odbierać jej chłopakowi. — Naprawię ją dla Ciebie. – powiedział całkiem poważnie, nawet zbyt poważnie jak na taką błahostkę. Odłożył ubranie i nie musiał długo czekać, aż zostanie otoczony przez Jeona. — Głównie w niej spałem...Chciałem mieć Cię obok. – starszy uśmiechnął się złowrogo, a JK mógł się domyślić do czego zmierzają jego myśli. — Jestem pewien, że zawsze się w niej masturbujesz. – od Kima emanowała pewność siebie cięższa niż wymieszane zapachy kąpieli z parą gorącej wody w powietrzu. A to dlatego bo jeszcze nie widział w pełnej okazałości jak ciało Jungkooka się wyrobiło i nie zdawał sobie sprawy z tego jak strony się odwrócą. Delikatnie odgarnął włosy chłopaka do tyłu, ale spotkał się z dużo bardziej gwałtowną reakcją z jego strony. Nie narzekał. Taehyung uniósł podejrzliwie brew, widząc jak sprawnie poradził sobie z jego paskiem. — Kookie? – nadal patrzył sugestywnie, ale tylko, aby się podroczyć. Wiedział, że Jungkook go nie zdradzał. W odróżnieniu od poprzednich, ten pocałunek był pośpieszny i gorący. Pożądanie na moment wzięło nad nimi górę. Tae był zbyt słaby, aby przeciwstawić się zachłanności partnera. Poza tym nie chciał tego przerywać. — Jungkookie… – zatrząsł się, gdy tylko na swoim torsie poczuł paznokcie młodszego. Taehyung był tak samo odzwyczajony od kontaktów cielesnych i nie potrzebował wielu czynników, aby doprowadzić go do jęków. Gdy już byli rozebrani do naga, jego uwadze nie umknął siniak na ciele chłopaka, bardzo świeży z resztą. Zgadzałoby się z tym, kiedy dzwoniła Arin. Żołądek podszedł mu do gardła i wiele musiał z siebie dać, aby nie wybuchnąć. Miał ochotę złapać go za ramiona i potrząsnąć nim, żeby powiedział mu natychmiast prawdę, ale nie mógł. Musiał zachować zdrowy rozsądek. Nie chciał wystarczyć maluszka. Przyleciał być dla niego największym wsparciem, osłoną, a nie, aby wylewać na nim frustracje za coś, czego nie był winny, a jego matka. To nią powinien potrząsnąć. Uspokoił oddech i w końcu skupił się na Jungkooku w pełnej okazałości. Szczęka mu opadła wraz z ramionami i przez chwilę chyba zapomniał jak się oddycha. Jego maluszek wyglądał jak pierwszorzędny model, a teraz będąc nago, model dla magazynów dla dorosłych, których swoją drogą Taehyung nie oglądał, ponieważ od zawsze wolał oglądać Jungkooka, nawet jeśli musiał to robić z ukrycia. Przez chwilę nie wiedział jak ma się zachować. Jego z zewnątrz skamieniała z szoku postura miała się nijak do rozszalałego wnętrza. Hamuj hormony, Taehyung.
W gardle mu zaschło, usta miał rozdzielone i nadal stał jak wryty, czekając na pomoc znikąd. Czuł się mały. Cała pewność siebie wyparowała, stapiając się z tą parą unoszącą znad wanny. To, że Tae był pod wrażeniem nie ulegało wątpliwości, jednak on sam nie był gotowy na TAKI widok. Jak on sobie teraz poradzi w sprawach łóżkowych? Nieco posmutniał, widząc ile z siebie dawał Jungkook, a on stał w miejscu, nadal będąc takim samym kluskiem. A co jeśli Jeon oczekiwał zobaczyć także u niego jakieś zmiany po roku? Oznaki większej dorosłości? Tae nie widział w sobie żadnej. Wtedy przypadkiem spotkał się ze wzrokiem ukochanego i czuł nic innego jak narastającą miłość. Posłał mu najbardziej szeroki, najcieplejszy i najszczerszy jaki tylko mógł uśmiech. — Kocham Cię. – powiedział znikąd, co mogło być zaskoczeniem dla młodszego, ale to właśnie miał na myśli. Kochał go i nic nie było w stanie tego zmienić. Taehyung jednocześnie poczuł jak spada z niego napięcie, kiedy bez problemu udało mu się objąć Jungkooka w pasie, momentalnie pogłaskał go wtedy po wyrzeźbionym torsie i kolejne napięcie zawitało w jego ciele, mając nadzieję, że JK nie poczuł wtedy jak jego przyrodzenie zawibrowało, ale kto wie… Położył ręce na jego ramionach i schodził subtelnie w dół, podziwiając jego ciało, tak samo delikatnie wygładził jego plecy, kark, szyję, brzuch i uda, wracając do biodra, na którym był siniak. Nic na razie jednak o nim nie mówił, tylko gładził go kciukiem. Wolną rękę ponownie oplótł wokół jego pasa. — Jungkook-ah. – szepnął mu niskim, zachrypniętym głosem do ucha w amoku, biorąc między wargi jego płatek, na którym się zassał. Oczy mu odpłynęły, a instynkt robił swoje. Taehyung z ucha szybko przeniósł się na szyję i nie czekając nawet na pozwolenie, zaczął go naznaczać, dokańczając to, co zaczął na tyłach klubu. — Mój piękny…– nie zauważył, że z intensywności pragnienia, wbijał paznokcie młodszemu w skórę, tam gdzie obejmował go ręką. — Jungkook-ah. – zawołał trochę głośniej, czując jak rośnie mu erekcja. Woda chlusnęła od jego nagłego dreszczu. Właśnie to wybudziło go z transu. Oparł czoło o plecy ukochanego, głęboko oddychając. Wiedział, że Jungkook, chociaż siedział do niego tyłem, był w pełni świadomy tego, że Taehyung się podniecił i jak ciężko było mu się wycofać. Kimowi było głupio, że tak łatwo stracił kontrolę jak zwierzę podczas rui. Musiał pozbyć się stojącego i bolącego członka, domagającego się kojącego dotyku, a Tae miał na to inny sposób. Znacznie ważniejszą sprawę na ten moment do obgadania. — Jungkook. – przełknął ślinę, gdyż ciężko było mu mówić. Tą trudność sprawił mu gorący incydent sprzed chwili oraz nie łatwo jest oskarżać matkę swojego partnera, że się na nim znęca. Ścisnął go mocniej tym razem dwiema rękami, chcąc mu pokazać, że przy nim jest i niczego nie musi się obawiać. — Mama Cię bije? – to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. – Arin mi wszystko powiedziała… nie złość się na nią. – dodał szybko. – Jesteśmy jej dłużni świat, ponieważ to ona mnie sprowadziła. – dał mu szybkiego buziaka w kark.
Ciężkie westchnięcie Jungkooka zmartwiło Taehyunga. Czyżby zawiódł go tym pytaniem? On tylko się o niego troszczył, więc dlaczego miał wrażenie, że zasmucił młodszego chłopaka? Rozumiał, że poruszył ciężki temat, może nawet poniżający, bo jaki mężczyzna nie wstydzi się być bitym przez matkę? Jednakże jakim on byłby chłopakiem, gdyby pozwolił, mając cień podejrzeń, aby ten temat prześlizgnął mu się przez palce? Jungkook był zbyt ważny, żeby coś takiego zignorować, nawet jeśli partner miał się na niego z tego powodu zezłościć. — Nie bije. – och. Taehyung nie mógł nazwać ulgi wraz z rozbrzmieniem tych słów, jednocześnie się zawstydził, że doszedł do pochopnych wniosków i zrobił z siebie kretyna. Jungkook był pewnie nim załamany. – Spoliczkowała mnie dwa razy. Bo raz powiedziałem jej, że jest złą matką...a drugi raz...drugi raz przez program… – O-OCH?! Taehyung zbity z tropu, zamrugał kilkakrotnie zaskoczony. Gdy przetworzył, co usłyszał wcale nie było mu wstyd, że zapytał. Spiął mięśnie i matka Jungkooka miała szczęście, że była w podróży służbowej, bo tak jak teraz siedział w wannie, wstałby i poszedł do niej, pokazując co o tym myśli. Wtedy poczuł jak plecy młodszego dotykają jego klatki piersiowej i złość zastąpiły nowe uczucia. Oplótł wokół niego ręce i przyciągnął do siebie mocniej, chociaż między nimi nie było już odstępu. Gdy Jungkook opowiadał jak było mu ciężko, jak sobie nie radził, doświadczając ataków paniki, płaczu czy koszmarów, Tae gładził go uspokajająco po plecach, chcąc utwierdzić go w przekonaniu, że już nie jest sam i nigdy nie będzie. Jedyne emocje jakie teraz towarzyszyły Kimowi to troska oraz miłość. Jungkook zdawał się być taki malutki i bezbronny w jego ramionach, że nawet nie czuł ciężaru jego mocno zbudowanych ramion, mięśnie jakby mu zmalały i przypominał maluszka, którego pamiętał. Słowa Jeona o tym jak dłużej nie mógł znieść ich rozłąki roztrzaskały jego serce. Chciałby zabrać od niego cały ból. Cierpieć za ich dwójkę. Powinien był polecieć za nim od razu. — Kookie. Nigdzie się nie wybieram bez Ciebie. Obiecuję zastąpić ból nowymi pięknymi wspomnieniami. Pozwolę Ci się nawet upić, możesz na mnie zwymiotować. – zakończył żartobliwie i uszczypnął go w policzek dowcipnie. Czuł jednak, że Jungkook nadal mu się trzęsie w objęciach i zmartwił się, że nie jest w stanie od razu uleczyć jego serca z rozterek, które przeżył. — Tae Tae...Chodźmy się położyć, proszę… – przytaknął głową i pierwszy wyszedł z wanny. Ciepło, które dawała mu woda i ciało ukochanego, opuściło go, przez co na skórze pojawiła się gęsia skórka. Szybko owinął się ręcznikiem, aby następnie podać rękę Jungkookowi, pomagając mu wstać z wanny. Rzucił mu ręcznik na głowę i pośpiesznie wycierał nim mokre włosy, chcąc go jak najszybciej położyć w miękkim łóżku. — Ręce do góry. – zarządzał głosem policjanta, żeby móc nałożyć na niego koszulkę. Potem uklęknął przed nim, aby założyć mu bokserski. Jungkook w luźnej koszulce, która zasłaniała bokserki, sprawiając wrażenie, że pod spodem nic nie ma, wyglądał jednocześnie seksownie i niewinnie. Taehyung podziwiał urok swojego chłopaka i chciał go zamknąć przed złem całego świata. Pogłaskał go po policzku kciukiem, uśmiechając się lekko. Jego oczy mówiły więcej niż jakiekolwiek słowa.
Kiedy ubrał siebie, chciał wziąć go na ręce, chwycić pod udami, żeby JK złapał go w szyi i gdy już mu się wydawało, że dał radę, zachwiał się, tracąc równowagę i wypuszczając go z rąk. To przypomniało mu, że Jeon już nie jest drobny, a on zrobił z siebie najprawdopodobniej debila, udowadniając jakie sflaczałe ma mięśnie. Zaśmiał się, tuszując frustrację i klepnął partnera mocno w tyłek, odchrząkując. — Czas nauczyć malucha trochę samodzielności! – ominął go gorączkowo, ponieważ nie chciał, żeby Jeon zobaczył zawód na jego twarzy. Był rozczarowany sobą. Jak mógł się stać taki słaby? Jungkook pewnie się na nim zawiódł, nie takiego chciał go tu z powrotem. Kim nie wiedział jak ma sprostać teraz jego wymaganiom. Ten strach przed porażką, czy to w łóżku czy w codziennych sytuacjach, całkowicie gasił jego popęd seksualny. Znalazłszy się w pokoju, rozglądał się po nim z zaciekawieniem. Był dużo bardziej przestronny i luksusowy niż było to widać przez kamerkę lub na zdjęciach. Nie powinno go to jednak dziwić po tym jak wyglądała reszta domu. Usiadł po turecku na łóżku, wyciągając ręce do ukochanego. — Hop, hop, chcę mojego ulubionego królika. W łóżku. Teraz. Natychmiast. – gdy tamten do niego podszedł, chwycił go przewracając na plecy. Usiadł na jego podbrzuszu, podwijając koszulkę chłopaka pod nim do góry. Schylił się, zostawiając na jego brzuchu łaskoczące, krótkie buziaki. Rękami także łaskotał go po bokach. Ich śmiechy się komponowały, tworząc piękny duet. Obydwaj toczyli ze sobą walkę, ale Tae nie dał się zepchnąć z góry. Gdy byli wypompowani z sił, starszy położył się koło niego na boku, by móc monitorować partnera. Ich nogi ze sobą splótł, chciwy dotyku chłopaka pod każdą postacią. Z twarzy Jungkooka odgarnął niesforne kosmyki, które się rozszalały przez zabawę. Taehyung spoważniał, ale uśmiech ani na chwilę nie opuścił jego twarzy. I chociaż już nic nie zasłaniało mu buzi ukochanego to nadal wodził po niej palcami. — Taki jesteś najpiękniejszy. Bez najlepszych ciuchów, odwracających uwagę od twoich prawdziwych kształtów, bez drogich perfum, które zakłócają twój naturalny zapach, bez ułożonych włosów, a z bałaganem na głowie zrobionym przeze mnie, bez makijażu tuszującego bliznę, która jest moją ulubioną biżuterią jaką nosisz, bez eyelinera, kiedy twoje oczy są pełniejsze i lepiej widać, kiedy na mnie patrzysz. Kiedy uśmiechasz się dla mnie z mojego powodu, pokazując królicze zęby. Kiedy jesteś ze mną jesteś najpiękniejszy. Tak samo jak ja jestem piękny, bo Ty jesteś przy mnie. – Taehyung wstał na kolana, jedno między udami Jungkooka. Ręce oparł po obydwu stronach głowy chłopaka, po czym nachylił się nad nim i z zamkniętymi oczami wbił zachłannie w wargi Jeona. Zapomniał o wcześniejszych obawach i chciał go całego dla siebie. Tae opadł na młodszego, pogłębiając pocałunek, gdy ich klatki piersiowe się zetknęły. Vantae był spragniony, całował go chaotycznie i mokro, ręka powędrowała mu pod koszulkę, łapiąc za sutka. Poruszał biodrami, stymulując przyrodzenie Jungkooka, pobudzając ich obydwu. W pokoju powoli zaczął unosić się zapach spoconych i napalonych chłopców. Wtedy Taehyung usłyszał ciche tupanie małych stóp, które był w stanie zignorować w euforii, dopóki ich właścicielka nie przemówiła. — Oppa? Książę? – wygłodniały Kim, nie do końca w pełni świadomy, oderwał usta od tych Jungkooka, jednakże strużka śliny nadal łączyła ich wargi. Dziewczynka patrzyła na nich niezrozumiale, ciężko powiedzieć, czy w jej oczach malował się strach czy zaciekawienie. Gdy do Tae dotarło w jakiej pozycji ich zastała siostra jego chłopaka, oderwał się od niego całkiem, opadając na bok, że nawet się nie stykali. Spojrzał na partnera szeroko otwartymi oczami, szukając u niego wyjścia z sytuacji.
Jungkook był tak spokojny, że gdyby Taehyung nie miał do niego pełnego zaufania, pomyślałby, że Arin często przyłapywała go na podobnych grach wstępnych, dlatego młodszy nie spanikował i wiedział, co zrobić, żeby jego siostra niczego nie podejrzewała. Wiedział jednak, że nie musi się obawiać i zrelaksował się niemalże natychmiast, gdy JK ścisnął go za dłoń. — Arinnie, kwiatuszku, co się dzieje? — Nie mogę zasnąć, oppa...Mogę spać z wami? – Tae od razu się przesunął, gdy Jungkook poklepał dla dziewczynki miejsce między nimi. Kim był trochę spięty jakby jej reakcja na niego była kluczowa dla jego związku z Jeonem. Miał nieśmiało wyciągnięte ręce do przodu, które trzymał na kolanach jak jakiś przedszkolak, muszący zrobić dobre wrażenie na pani nauczycielce. — Oppa...Co robił Ci Książe…? Dobrze się czujesz? Strasznie głośno oddychałeś…? – fala ciepła przeleciała ciało Taehyunga i zalały go gorące poty. Nie miał odwagi, aby zabrać wzrok ze swoich palców, a interakcję Jungkooka z siostrą oglądał kątem oka. — Arinnie, spokojnie. Bardzo bolał mnie brzuszek, więc Tae Tae mi go pomasował, ale już nic mnie nie boli. – mimowolnie uśmiechnął się na wytłumaczenie swojego chłopaka, nie spojrzał na niego, ale szepnął wystarczająco głośno, aby usłyszał, a Arin nie zauważyła. — A więc od dzisiaj tak to nazywamy? Zmienił niezręczną pozycję dopiero jak malutka wskoczyła między nich. Jej oczy były wpatrzone w Taehyunga, a on miał nadzieję, że mogła się do niego położyć plecami, a nie do swojego brata. — Taehyung oppa...przepraszam… – zamrugał, bo na pewno nie takich słów się od niej spodziewał. – nie chciałam tak uciec wcześniej… – Kim uśmiechnął się, pokazując wszystkie zęby, jego ręka powędrowała z rozmachu na jej głowę, chcąc ją pogłaskać, aby nie czuła się winna z tak głupiego powodu. Nie widział, że Jungkook go wyprzedził, dlatego zahaczył o jego dłoń. Wtedy uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile było to możliwe, oparł swoją dłoń na tej chłopaka i gdy tamten gładził włosy siostry, on głaskał jego. — Dziękuję, że przyjechałeś do Jungkookiego...on bardzo tęsknił za Tobą… – uznał to za wielkie wyróżnienie, gdy Arin wtuliła się w niego chociaż technicznie był dla niej nieznajomym, a jednak tak szybko mu zaufała. To by oznaczało jak bardzo wierzy wyborom swojego starszego brata. Zazdrościł mu rodzeństwa, tego specjalnego połączenia, naturalnego tylko dla nich, ale Arin wypełniała tę pustkę, nawet jeśli nigdy nie zżyje się z nią w takim samym stopniu, w końcu nic nie przebije węzłów krwi. Chyba. Jego ręka powędrowała na plecy dziewczynki, głaszcząc je w górę i w dół. Brodę oparł na czubku jej głowy i wyglądali tak jakby ochraniał ją całym sobą lecz jego oczy nigdy nie opuściły Jungkooka. — Teraz możemy być w trójkę rodziną, prawda? – zaskoczony pozytywnie nie odpowiedział, szukając najpierw pozwolenia u partnera. Gdy znalazł u niego tego, czego szukał, nie zawahał się przed odpowiedzią. — Myślałem, że już jesteśmy. Nie byliśmy? – przybrał obrażony ton, drocząc się z panną Jeon. Szybko jednak skończył, aby znowu nie pomyślała, że jest coś za co musiałaby przepraszać. Podczas jej procesu zasypiania, oderwał rękę od jej pleców i wyciągnął ją wyprostowaną, aby dać radę objąć oboje rodzeństwa Jeon. Może był, jak sam twierdził, filigranowy, ale miał całkiem długie kończyny, które w końcu się przysłużyły. — Przyzwyczajaj się kochanie, jeśli kiedyś będziemy mieć dziecko, to nie raz zdarzą nam się takie naloty. – Tae uniósł wymownie brew. — Skąd pomysł, że po dziecku nadal będę miał ochotę na… masowanie Ci brzucha? – nie mógł się powstrzymać, kim byłby Kim Taehyung, gdyby ugryzł się w język? – Ale masz rację, nawet stary, z drewnianą laską, pozbawiony czucia w nodze, zawsze, będę mieć ochotę masować Ci brzuszek. – dokończył całkiem poważnie jak na dowcipny dobór słów. Ucałował na dobranoc policzek już śpiącej dziewczynki oraz wyciągnął się nieco, aby to samo zrobić z Jungkookiem. — Kocham Cię. – po tych słowach zamknął oczy, czując, że pierwszy raz od roku będzie spał spokojnie.
Rankiem obudziło go puste miejsce w łóżku. We śnie chciał się przytulić, mając w świadomości, że znajduje się koło niego drugie ciało, ale jego ręka spotkała się z zimnym miejscem na prześcieradle. Otworzył jedno zmęczone oko i rozejrzał się po pokoju, jeszcze z niewyostrzonym obrazem. Usiadł, przecierając oczy dla lepszego widoku. Bez wątpliwości znajdował się w pokoju Jungkooka. Serce szybciej mu zabiło, gdy zdał sobie sprawę z tego, że spędził z nim noc w jednym łóżku. Chwycił za kołdrę i przyciągnął ją sobie aż do nosa, zaciągając się zapachem ukochanego, upewniając się, że to nie sen. A ciche rozmowy z pomieszczenia obok jeszcze bardziej go w tym utwierdziły. Dużo bardziej wolałby się obudzić, czując ciepło maluszka, widząc jego twarz jako pierwszą rzecz po przebudzeniu, ale i tak nie było źle. Zszedł z łóżka chwiejnym krokiem. Zbyt zaspany, aby pomyśleć, żeby poprawić koszulkę czy włosy. Szedł za cichymi rozmowami i chichotami, które doprowadziły go do pokoju Arin. Oparł się o framugę drzwi, nie wydając żadnego dźwięku. Obserwował niczego nieświadome rodzeństwo. Oczy błyszczały mu od obrazu przed nim. Miłości, którą odczuwał, było tak wiele, że gdyby to było możliwe to wybuchłby od jej nadmiaru. Jungkook idealnie nadawał się na rodzica, mógł wyobrazić sobie z miejsca całe ich wspólne życie z dzieckiem, widział na miejscu Arin ich mały owoc miłości. Westchnął głośno, aby zahamować napływające łzy, co zwróciło w końcu uwagę Jeonów. Taehyung kucnął i wyciągnął ręce do dziewczynki. — Jeszcze dziesięć sekund zanim buziak od Tae Tae przestanie mieć magiczną moc, sprawiającą, że wszystko, co zrobisz tego dnia się uda. 10, 9, 8… – nie skończył liczyć, aż Arin wleciała w jego ramiona, a on dał jej tysiące krótkich buziaków na twarzy. Podniósł się na wyprostowane nogi, złapał malutką za rękę i spojrzał na ukochanego, nadymając policzki. — To ostatni raz kiedy budzę się sam łóżku. Za karę dla Ciebie nie zostały żadne magiczne buziaki, wszystkie oddałem Arin. – zmarszczył nos, wystawiając język chłopakowi.
Taehyung w tym krótkim momencie był najszczęśliwszy na świecie. Jungkook, który kontynuował zabawę z siostrą, którą on zaczął, był jak wyrwany żywcem z tych programów telewizyjnych o idealnej niani, z taką różnicą, że on był realny. Ich śmiechy niosły się po całym domu, który w końcu był przepełniony radością i tętnił życiem odkąd jego próg przekroczył Taehyung. Kim był tak szczęśliwy, że na tę chwilę nie mógł prosić o nic więcej. — Dzień dobry, kochanie. – JK umiejętnie pozbył się siostry z pokoju, zostawiając ich samych. Młodszy nie tracił czasu, zbliżając się do swojego chłopaka. Wkrótce wisiał całym sobą na Tae, który przewrócił oczami poirytowany dla żartu. Poruszający sugestywnie biodrami Jungkook, chcąc tym zachęcić Taehyunga, aby położył na nim ręce, był w oczach starszego bardziej uroczy niż seksowny, chociaż wiedział, że JK próbował być zmysłowy. Nic nie mógł jednak poradzić na to, że młodszy go rozczulał częściej niż napalał, chociaż obydwa uczucia były raczej na porównywalnym poziomie. Ale to chyba dobrze, że Taehyung nie opierał swojej miłości do Jungkooka głównie na doznaniach i pociągu seksualnym. — A czy jak powiem, że jak odwiozę Arin i wrócę, żeby nie wychodzić z Tobą z łóżka, to dostanę chociaż jednego magicznego buziaka? – Taehyung złapał ukochanego w pasie, przyciągając go do siebie bliżej, że ich biodra się stykały. — Chyba nie mam wyboru, bo jak to było? W tym domu Ty tu każesz i nie można Ci się sprzeciwiać? – ciężko było mu udawać przegranego, kiedy podobało mu się wszystko, co mówił i robił, bez względu na to jak bardzo się starał wyglądać na pokonanego i zdominowanego przez Jungkooka. Nachylił się nad nim, zasysając się soczyście na dolnej wardze chłopaka, że kiedy odrywał się, naciągnął nieco boleśnie skórę na ustach maluszka. Namiętny moment nie trwał długo, ponieważ zaraz potem Tae klepnął partnera w tyłek, pospieszając go do wyjścia z Arin. — Im wcześniej wyjdziesz, tym szybciej wrócisz. — Odwiozę Arin i już wracam, kochanie. Obiecuję. – przytaknął zgodnie głową w trakcie gorącego pocałunku. To, że chłopcy nie mogli oderwać się od siebie było jak najbardziej zrozumiałe. — Nie wystrasz się, jak przyjdą osoby do sprzątania. Zadzwoniłem rano do głównej służki i opiekunki Arin, Soobin, wie że przyjechałeś i nikt nie będzie Ci sprawiał problemów. – no tak, Taehyung już się przekonał, że jego chłopak ma własnego kierowcę, więc służka nie powinna być zaskoczeniem. Obawiał się jednak, że będzie posyłała mu niechętne spojrzenia. W końcu jej nie znał. Z resztą nawet by się jej nie dziwił. Odkładając na bok to, że był partnerem Jungkooka, był także obcą osobą, zostawioną sama sobie w wielkim, bogatym domu. — Nie lubię mówić o niej służka, bo traktuje ją po przyjacielsku, bardzo pomaga Arin, wielu rzeczy jej uczy. Jest takim kobiecym wzorcem dla niej, którego jej brakuje. No a też, nie lubię się wywyższać. – Tae podrapał się zakłopotany po karku. No to pięknie. Wspomniana kobieta zdaje się pełnić ważną rolę w życiu rodzeństwa Jeon. Skoro obydwoje traktują ją z taką zażyłością to czy nie powinien także zabiegać o jej względy?
— Em… Mam… hm, powinienem… no nie wiem, jak bardzo ważne jest jej zdanie? Muszę wiedzieć, czy starać się, by mnie polubiła? Chociaż to nie powinno być trudne… – można było dostrzec psotny uśmieszek na jego twarzy oraz kokieteryjny błysk w oku. Szybko jednak spoważniał, kładąc ręce na ramionach ukochanego, aby poprawić jego koszulę, a dokładniej nieco zaciągnąć materiał do tyłu, aby klatka piersiowa Jungkooka nie była tak bardzo na widoku. — Czy Arin ma jakiegoś nauczyciela, dla którego się tak ubierasz? – zapytał posmutniały, jedną ręką zjechał w dół, zatrzymując się na obojczyku, po którym jeździł palcem jakby przygotowywał miejsce. Pokrótce spotkały się z nim zęby Tae. Po tym jak szczypiąco je przygryzł, zassał się, aż uformowała się większa niż zamierzał przekrwiona plamka. — Jak już to niech wie, że masz bardzo zaborczego chłopaka. Możesz iść. – z grobową miną wskazał mu wyjście z pokoju. Zanim poszedł zjeść przygotowane przez Jungkooka śniadanie, spoglądał zza balkonu na odjeżdżające auto z posesji. Nawet z takiej odległości mógł dostrzec skupiony wyraz twarzy partnera. Przez cały ich związek nie widział go tak odpowiedzialnego. Było to seksowne, nie mógł powiedzieć, że nie. Mógł wyobrazić sobie jak JK zajmuje się nim w łóżku z taką samą dokładnością i troską. No tak. Jeon zdecydowanie go przerósł nie tylko fizycznie, ale miał wrażenie, że życiowo również. Teraz jak tak o tym myślał był wdzięczny, że Arin im w nocy przeszkodziła. Dał się ponieść pożądaniu, nie myśląc o tym jak się upokorzy, gdy w kluczowym momencie nie uniesie ciężaru Jungkooka, że jest już za słaby, nie zapominając o tym, że także chory, aby odpowiednio trafić w jego czuły punkt. Najgorsze jest to, że nie ważne jak bardzo by popsuł ich pierwszy seks po rozłące to młodszy i tak utwierdzałby go w przekonaniu, że wszystko było dobrze, że mu się podobało. Nieprzyjemny dreszcz przeleciał jego ciało, owinął się własnymi ramionami w ochronnym geście, gdyż nagle poczuł się mały i beznadziejny. Wiedział, że to nie powinien być problem pozwolić im się zamienić rolami, przecież nie raz to robili, ale zamiana na stałe mu po prostu nie leżała. Głupio się przyznać, ale między innymi chodziło też o jego męską dumę. Z tego wszystkiego tylko podziobał śniadanie, ponieważ stracił apetyt. Jego myśli okupowała świadomość, że nie wiedział ile czasu minie odkąd Jungkook wróci do domu. Sam. Będą tylko we dwoje bez młodszej siostry, która by im przeszkodziła, a chłopak rano dobitnie mu pokazał na co ma ochotę. Żeby rozproszyć nieprzyjemne myśli, usiadł na kanapie. Odczytał w końcu wiadomości od ciekawskiego Jimina, który domagał się szczegółów, a przede wszystkim tego, cytat, jakie to uczucie pieprzyć się po roku niezamoczenia penisa; Tae skrzywił się na dobór słów przyjaciela. Odpisał mu tylko, że najpóźniej jutro przyjedzie do hotelu odebrać swoje rzeczy. Co miał mu powiedzieć? Że boi się, że zapomniał jak to się robi? Że jego Jungkook wyrósł, jest bardziej męski, seksowniejszy i mógłby mieć każdego, kiedy on stanął w miejscu? Że jego penis jest za mały, aby dać wystarczająco przyjemności muskularnemu ciału Jungkooka? Jak miał się podniecić, mając z tyłu głowy głosy, które mu to powtarzały? Strach go paraliżował i odechciewało mu się jakichkolwiek doznań cielesnych.
Trzęsącymi rękami chwycił za pilot i włączył telewizor. Chyba faktycznie całe swoje szczęście oddał Arin buziakami, ponieważ on z pewnością tego dnia go nie miał. Od razu na ekranie wyskoczyły plotkarskie wiadomości. O losie. Ostatnie czego się spodziewał to zobaczyć siebie na takim kanale. Ktoś z daleka zrobił zdjęcie jemu i Jungkookowi po koncercie za klubem i wyglądało na to, że media huczały bardziej niż było to warte. Zamiast jednak usłyszeć gratulacje, że najpopularniejsi kochankowie wśród młodzieży ponownie się spotkali po długiej rozłące, usłyszał treść, która całkowicie zbiła go z tropu. Usiadł zdumiony po turecku, z głową opartą na dłoni i patrzył w telewizor z niedowierzaniem.
Wasza ulubiona para kochanków, pomimo ostatnich skandali nadal ma w sobie siłę, ale obserwując ich od początku, pewnie wiecie, że dramy to nieodłączny element ich związku.
— Gówno wiecie!
Piszcie na naszej stronie na Facebooku, pod zdjęciem pary, które zamieściliśmy, ile dajecie im czasu zanim zerwą.
— Nasza miłość to nie jakaś durna licytacja!! – był gotowy rzucić pilotem w telewizor jak usłyszał za sobą kobiecy głos. — Spokojnie, kochaniutki, jestem pewna, że Pan Jeon jest tego samego zdania co Pan, zapewniam, że nie ma się co denerwować. – zrobiło mu się głupio, potwornie. Domyślił się, że jest to wspomniana Soobin. Wstał pospiesznie na równe nogi, po czym skłonił się w jej stronę i przeprosił. Czuł jak jego policzki zaczynają się czerwienić, dlatego szybko się ulotnił. Zanim się zorientował nogi poniosły go do drzwi wejściowych. Ucieczka byłaby dobrym pomysłem, gdyby z Jungkookiem tak długo nie walczyli, aby być razem. Wyszedł na zewnątrz, aby rozejrzeć się, czy jego skarb jest już w pobliżu. Przechodził niecierpliwie z nogi na nogę, pogrążając się w obawach. Co jeśli Jungkook także się zastanawia, czy przez ich skandale w końcu nie dojdzie do zerwania, ale nie chce się do tego przyznać przed Tae i przed samym sobą? Co jeśli osłabił jego zaufanie? Gęsia skórka pojawiła się na jego ciele, spotęgowana jesiennym wiatrem. Chociaż nie był mocny, miał wrażenie jakby bez problemu mógłby zostać przez niego zdmuchnięty, czuł się taki mizerny. Widząc z daleka znajomy czarny range rover, speszył się, wiedząc co go zaraz czeka i uciekł do domu. Biegnąc po schodach, aby ukryć się w pokoju Jungkooka, prawie się wywalił. Wspiął się na łóżko i schował pod kołdrą aż po czubek głowy, starając się udawać, że śpi, ale jego oddech był zbyt nerwowy, nierównomierny i głośny na ten moment, aby zadziałało.
Słysząc czyjeś ruchy w pokoju, nie miał wątpliwości do kogo należą. Nie musiał czekać długo aż znajome ciało go otoczy. Emanujące od niego ciepło dawało mu upragnione poczucie spokoju, ale jednocześnie jego serce mocniej i szybciej zabiło. — Wiem, że nie śpisz. Powoli się odwrócił, aby leżeć twarzą zwróconą do osoby, która go przytulała. Spojrzał na niego nieśmiało, nie zdając sobie sprawy z tego, że ma czerwone oczy od wstrzymywanego płaczu. — Taehyungie, wiesz, że to tylko głupi ludzie, prawda? – był zbyt speszony opiekuńczą aurą młodszego, czuł się w jego ramionach taki mały i kruchy, ale mimo tego, nie martwił się w nich, że może stać mu się krzywda. Było mu tak strasznie dobrze. Ciężko było mu utrzymać kontakt wzrokowy z Jeonem, ale jego oczy były tak hipnotyzujące, że nie mógł go przerwać. — Tae Tae, skarbie mój. Oni nam mogą naskoczyć, a niech sobie obstawiają. Przegrają wszystko, bo nie wiadomo co by się nie działo, zawsze będziemy razem, tak? – po tych słowach zamknął oczy, a nos schował w torsie chłopaka, łaskocząc go jego czubkiem, ponieważ poruszał głową przytakująco. Gdyby wsparcie miało zapach to na pewno pachniałoby jak Jungkook. Nie nacieszył się jednak taką pozycją długo, ponieważ jego partner podniósł ich obu do siadu. — Widzisz? Jestem tutaj. Po całym tym czasie, jestem w końcu z Tobą. Tylko to się liczy. – Tae nie otworzył jednak oczu tylko jeszcze mocniej je zacisnął, wodząc rękami po całym ciele ukochanego, aby nic go nie rozpraszało i mógł się skupić w pełni na jego prezencji, którą czuł pod palcami. — Kocham Cię, Taehyung. Rozumiesz? – czuł się okropnie z tym, że nie dość iż przy silnym ciele Jungkooka wyglądał jak dziecko to jeszcze trzeba było mu tłumaczyć oczywiste rzeczy jakby nim był. Jednak im bardziej próbował wziąć się w garść tym bardziej zawodził. Z jego ust uleciało drżące westchnięcie. Położył ręce na kolanach i dopiero wtedy otworzył oczy, spoglądając na swoje splecione palce. Taehyung z ust młodszego nigdy wcześniej nie brzmiało tak dominująco, odważnie, dobitnie, pewnie oraz nie wiedział jak jeszcze, ponieważ dzwoniło mu w głowie, zagłuszając myśli. — Wiem… wiem, ja... przepraszam, masz rację, ja… – plątał się w słowach, będąc mu głupio, że dopiero co przyleciał i zamiast ulżyć swojemu chłopakowi tym, że w końcu są razem, on niedojrzale tylko utrudniał. Kolejny dowód, że zamiast dorosnąć tylko cofnął się w rozwoju. — Skup się tylko na nas, nikt inny się nie liczy. — Jungkook! – przybrał przeraźliwie wysoki ton głosu, gdy młodszy rozsiadł się kusząco na jego udach, a następnie pokierował zachęcająco ręką Tae, aby zajął się guzikami od jego koszuli. — Nikt nawet nie odważył się na mnie spojrzeć. – mimowolnie uśmiechnął się, bo bez względu na swoje obawy tak strasznie kochał maluszka, że nie mógł nie być zadowolony, słysząc coś takiego, jednak jego uśmiech nie trwał długo. – Dlatego, chciałbym, żeby mój zaborczy chłopak już je rozpiął, żebyśmy mogli dokończyć to, co zostało nam przerwane. Strach sparaliżował Taehyunga tak, że w ogóle nie był sobą. Kim nie dość, że nie kochał się z nikim odkąd Jungkook wyleciał ze Stanów to fizyczna zmiana jego chłopaka go rozpraszała. Zamiast skupić się na nich i ich niezaprzeczalnym, odwzajemnionym uczuciu, Tae dał się porwać demonom, które przypominały mu o jego chorobie, która nie powinna mieć żadnego związku z seksem, a jednak, to jak na tyłach klubu nie miał siły utrzymać ukochanego w górze, nawet jeśli przyparł go do ściany, jak po kąpieli nie mógł wziąć go na ręce, aby jak najdroższy skarb zanieść go do łóżka… Pozwolił sobie uwierzyć w to, że nie będzie dla niego dobrym kochankiem.
Ocierania się Jungkooka o niego, rozpalały, ale nie jego pożądanie, a brak pewności siebie. Im intensywniejsze były zaloty chłopaka tym bardziej chciał uciec. Nie od ukochanego, ale od seksu. Lęk nie pozwalał mu się podniecić i chciał to przerwać zanim Jeon pomyśli, że dłużej go nie pociąga, bo pociąga… bardzo, nawet bardziej niż wcześniej, ale miał ewidentny problem z samym sobą i najpierw musiał sobie z nim poradzić. Wciąż jednak odwzajemniał delikatne pocałunki, nie umiał tak nagle i po prostu odrzucić Jungkooka. Co jak co, ale bez względu na to jak mu przeszkadzało teraz współżycie nie miał w sobie wystarczającej woli, aby mu odmówić, dlatego panika w jego oczach się nasilała i nie próbował jej ukryć, gdyż cały wysiłek i tak poszedłby na marne. Jego ręce spoczęły na ramionach partnera jakby myślał, że w ten sposób uda mu się go utrzymać na dystans, ale mimo wszystko nie dał rady go od siebie odepchnąć, w głębi serca chciał go przy sobie jak najbliżej. Jak miał się mu oprzeć? Nie, kiedy Jeon palił się do stosunku, w pełni mu oddany, a przy tym niewyobrażalnie słodki. — Kookie. – szepnął na tyle cicho, że mogło mu to umknąć. W jego głosie dało się dostrzec strach, wołanie o przebaczenie i pomoc, a w oczach narastającą histerię i poczucie winy. Przygryzł wargę, hamując dalsze, coraz bardziej gorące pocałunki, ale nie chciał tak całkiem oderwać się od ukochanego. Walczył ze sobą, ale zdawał się przegrywać ze swoimi niepewnościami. — Kookie. – powtórzył, zdrobnienie w jego ustach tym razem brzmiało bardziej miękko. Cieszył się, że udało mu się nie zabrzmieć twardo i odpychająco. Nie ufał sobie teraz za grosz, bał się, że jego demony przemówią za niego, więc odetchnął z ulgą, że przynajmniej jego głos nie był przepełniony niechęcią do ukochanego. W głębi duszy wiedział, że musi przedyskutować z Jungkookiem to co go dręczy i nieudolnie zbierał się do tego lecz najwyraźniej starał się za słabo. Był zbyt roztrzęsiony i nie wiedział jak sobie z tym poradzić. — Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, wiesz? – skinął głową, rozczulony, patrząc się mu w oczy, ale nie mógł ukryć smutku, połączonego ze zmartwieniem. Ześlizgnął dłonie z ramion po całej długości jego rąk, aż zjechały do palców, które splótł ze swoimi. — Wiem, kocham Cię, ale... – nie, nie powinno być żadnego ale. Ugryzł się w język, będąc wściekłym na siebie za zły dobór słownictwa. Otworzył z przerażenia usta, aby szybko się wytłumaczyć, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku, gdyż to co chciał powiedzieć, w jego myślach brzmiało zbyt absurdalnie; ale boję się, że mój penis nie da Ci wystarczającego zaspokojenia?
Taehyung cały drżał. Nawet nie zauważył, kiedy Jungkook położył się przed nim na plecach. Wypukłość chłopaka w spodniach była tak nasilona, że samo patrzenie na nią bolało Tae. Kim otarł z czoła pot, wytworzony przez stres. Próbując przezwyciężyć strach, nachylił się nad wybrzuszeniem chłopaka, ciepłe powietrze z ust starszego wystarczyło, aby doprowadzić partnera do gęsiej skórki. Gdyby nie kryło się za materiałem spodni, mógłby go w łatwy sposób bez dotykania doprowadzić do orgazmu. I chociaż Taehyung zdawał się dobrze o tym wiedzieć to nadal się wahał czy chce tego seksu. Nad czym się on w ogóle zastanawiał? Pewnie, że chciał. Leżał przed nim ukochany w stanie, który kochał najbardziej, czyli takim, gdzie wyglądał uwodzicielsko, ale nie dlatego że usilnie próbował być podniecający. Młodszy kusił go swoją naturalną atrakcyjnością, niewinnym lecz pożądliwym spojrzeniem, rozczochranymi włosami, widoczną erekcją, ale nie nachalnie wyeksponowaną. Pomimo że w tym co robił nie było w ogóle przyzwoitości to miał wrażenie jakby patrzył na zagubioną cnotliwość w czystej postaci, chociaż to w ogóle nie miało sensu. To jak Jeon rozpiął jeden guzik koszuli było bardziej ponętne niż natrętne wdzięczenie się. On był we wszystkim taki… naturalny, piękny, delikatny… zwyczajnie nadzwyczajnie idealny, a Taehyung mógł wszystko popsuć swoją domniemaną niefunkcjonalnością. W zamyśle nie zauważył, że nerwowo błądzi spojrzeniem po przygotowanym dla niego ciele partnera. Palce miał wplątane w swoje włosy, przez co jego ręce były uniesione do góry w zakłopotaniu. Rozszalały wzrok najbardziej wędrował między wypukłością w spodniach Jungkooka, a swoim kroczem, w którym odwrotnie od tamtego, przyrodzenie jakby się bardziej skuliło. — Taehyungie-hyung… — Kookie, ja… - zaczął łamiącym głosem, nie będąc w stanie zmienić swej dramatycznej postawy. – Chodzi o to, że… – próbował przełknąć narastającą gule w gardle, ale była nie do złamania, natomiast Taehyung chyba się złamał. Spróbował zapiąć odpięte guziki koszuli młodszego, ale nie dał rady tego zrobić, gdyż zbyt cały się trząsł, mamrotał przy tym niezrozumiale; że przeprasza, ale nie może, że musi mu coś powiedzieć, że pewnie go zawiódł - ale marne szanse, że JK coś z tego wychwycił. Taehyung był tak spanikowany, że nawet nie zauważył, że płacze. Nie zauważał wiele rzeczy w obecnym stanie. Wtedy poczuł jak coś wibruje w jego kieszeni, z której wyciągnął telefon. Odebrał od razu, nie sprawdzając, kto dzwoni, ale oprócz tej osoby i Jungkooka nikt inny nie miał jego nowego numeru. — J-ji...min… — O nie… nie mów mi, że odebrałeś jak się pieprzycie. – Park westchnął zdegustowany, źle odbierając jąkanie przyjaciela. Oczy Tae rozszerzyły się, gdyż ten nie mógł bardziej się pomylić. Chciałbym. — Słuchaj, mam nadzieję, że już kończycie, bo chciałbym, żebyś zabrał rzeczy, bo… postanowiłem odwiedzić dom rodziców i… nadal nie wiem czy umiem, ale chcę sobie udowodnić, że przeszłość już mnie nie rusza, chociaż chyba rusza, ale nie wiem… mówię bez sensu… przyjedź, proszę. — Zaraz będę. – Kim odpowiedział zdecydowanie za szybko, że nawet Jimina zbił z tropu. Nie cieszył się z traumy przyjaciela, ale teraz ratowała mu tyłek przed większym upokorzeniem. — O… och, ok. – Park postanowił się jednak nie rozwodzić nad dziwną rozmową i się rozłączył.
Taehyung nie odważył się spojrzeć na ukochanego. Podniósł się z łóżka i skierował do łazienki. Zatrzymał się jednak w progu lecz nie odwracając twarzą do maluszka. — Możesz przynieść mi ciuchy do przebrania? Albo… nie, nie… nie kłopocz się, wezmę sobie sam coś, bo mogę, mogę, prawda? –starał się jak mógł, aby unikać kontaktu wzrokowego z Jeonem. Wyciągnął z jego szafy czarną koszulkę, z głębokim dekoltem w serek i czarne spodnie, luźne, zbliżone materiałem do dresowych, po czym wyparował z pokoju, rzucając przelotne dziękuję. Zatrzasnął za sobą drzwi od łazienki, a następnie zsunął się po nich na podłogę. Schował twarz w ciuchach, w które zaczął łkać, aby tłumiły jego jęki i pociąganie nosem. Cicho pochlipując, w końcu wstał. Bezmyślnie przekręcił zamek, zawahał się, czy go jednak nie otworzyć, ale w ostateczności go zostawił. Jakkolwiek nie był teraz samolubny, wolał, aby nikt mu nie wszedł. Po wzięciu najsmutniejszego prysznica w swoim życiu, ubrał się, pachnąc Jungkookiem, a to nie polepszyło jego samopoczucia tylko wprowadzało w większe poczucie winy. Ale dobrze. Zasługiwał na to. Źle potraktował miłość swojego życia i nie wiedział jak może to naprawić. Cóż, z chęcią by z nim porozmawiał od serca, ale jak przed chwilą próbował to zrobić to popadł w paranoję. Wyszedł z łazienki na palcach, starając się wykonywać jak najmniej hałaśliwych dźwięków. Zerknął zza drzwi pokoju i zobaczył leżącego do niego plecami Kookiego. Obraz wywołał ścisk w sercu, powodując silny ból. Zrobił krok w tył, ale nie dał rady się całkiem wycofać. Skradł się z powrotem do łóżka, gotowy przyjąć z jego strony każdą obelgę i każde uderzenie. — Kookie. – szepnął, ryzykownie nachylając się nad leżącym chłopakiem. Nie dostał od niego żadnej odpowiedzi, żadnej reakcji, co było gorsze niż jakby otwarcie na niego nakrzyczał. Postanowił posunąć się odrobinę dalej i pozostawił na jego policzku miękki pocałunek. — Przepraszam, Kookie, kocham Cię, przepraszam… – czuł, że jak zaraz nie przestanie to znowu wpadnie w panikę i na pewno nie da rady mu jeszcze czegokolwiek wyjaśnić, dlatego wyszedł szybko, po raz kolejny tego dnia prawie potykając się na schodach. W korytarzu chwycił bez zastanowienia za kurtkę Jungkooka w kolorze khaki z szarym kapturem, w której po założeniu prawie utonął. Zaśmiał się tylko, nie będąc już dłużej zakończonym takimi incydentami. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie podobało mu się jak w niej wygląda. Stał chwilę na podjeździe, niecierpliwiąc się kiedy nadjedzie taksówka. Dopóki nie wszedł do środka i podał adres hotelu, zastanawiał się, czy Jungkook obserwuje go z balkonu jak on jego rankiem, ale nie odważył się spojrzeć w górę.
Żałował, że dopuścił do tej sytuacji. Pasywność Jungkooka, gdy wychodził nie dawała mu spokoju. Doskonale wiedział, że za masywnym ciałem Jeona kryje się delikatny kwiatuszek, mogący się złamać od najmniejszego podmuchu wiatru. A mimo to nie zrobił nic, aby go przed nim uchronić. Gorzej. To on spowodował szkodę. Odczuwał wielką potrzebę zawrócić i przyznać się do swoich wstydliwych obaw. Nie mógł znieść tego, że zdobył się na odwagę dopiero jak nie było przy nim Jungkooka. Jednak gdy jego partner emanował seksualnością, miał zaburzoną wszelką percepcję. Od poproszenia taksówkarza, żeby zawiózł go z powrotem do posiadłości Jeonów, powstrzymywał go jedynie fakt, że jedzie po swoje rzeczy, aby już na zawsze być z ukochanym.
od: koto-królik
wróć, proszę
Tae Tae, kocham Cię
Wiadomość nieco go uspokoiła. Pomimo tego, że w jakimś stopniu go odrzucił to JK nadal chciał mieć go w swoim życiu. Chciał mu odpisać, że niedługo wróci, ale kierowca zakomunikował mu, że są na miejscu, więc Tae pospiesznie zapłacił. Zaraz potem zadzwonił Jimin z pytaniem za ile będzie. Po rozłączeniu pobiegł do hotelu, chcąc załatwiać to najszybszej jak się da. _________
— CO ZROBIŁEŚ?! A RACZEJ CZEGO NIE ZROBIŁEŚ… – poirytowany blond włosy przyjaciel pisarza chodził nerwowo po pokoju hotelowym z palcami wplecionymi we włosy. Młodszy otworzył usta, ale Park nie dopuścił go do głosu, wystawiając rękę przed siebie w geście stop. — Jak usłyszę to jeszcze raz to zemdleję. – Jimin dramatycznie opadł plecami na łóżko, chowając twarz w rękach, kręcąc głową na boki z niedowierzania. Na brzegu łóżka siedział niekomfortowo Kim, bawiąc się palcami u dłoni. — Zdecydowanie ocipiałeś… – użył ukrytego żartu, ale widząc zraniony wyraz twarzy Tae, szybko tego pożałował i jego ekspresja zmiękła. Usiadł obok przyjaciela i wziął w swoje ręce te roztrzęsione drugiego. — Jungkook kochałby się z Tobą kochać nawet jakby Ci jądro operacyjnie ucieli. – to miała być poważna rozmowa, ale Vantae nie mógł powstrzymać parsknięcia. Jego przyjaciel był niewiarygodny. — Tae, nie da się ukryć, że masz delikatną urodę, ale też nie stoisz w miejscu. Pamiętasz te czasy jak się do Ciebie dobierałem? – oboje się zaśmiali, umiejąc traktować po takim czasie ten epizod z dystansem. – Gdybyś był tego wzrostu co teraz to nawet bym nie próbował… jakoś nie widzę Ciebie pode mną- — Jimin. – uciął mu zanim Jimin zdążył powiedzieć kilka słów za dużo. Chłopak tylko zaśmiał się słodko. — Chodzi o to, że też się zmieniłeś. Najbardziej to widać w twoim wzroście i barkach. – ścisnął jego ramiona, a następnie poklepał po plecach. Wstał i chwycił za rączkę od walizki Taehyunga, aby mu ją podać. — Masz i idź już napraw swojego chłopaka, bo może wygląda męsko, ale nawet ja wiem jaki z niego emocjonalny mięczak. — Masz rację, dziękuję.
Jimin odprowadził go aż do wyjścia z hotelu. Przytulił go mocno na pożegnanie. — Co zamierzasz? – zapytał Tae, lekko zaniepokojony. Drugi tylko wzruszył ramionami. — Nie wiem. – była to najszczersza odpowiedź. Nie wiedział. – Te wydarzenia z przeszłości tak na mnie wpłynęły, że zerwałem kontakt z rodzicami, nie chciałam, żeby cokolwiek przypominało mi o tym miejscu. Chyba zacznę od ich przeprosin… chociaż nawet nie wiem czy nadal tam są albo czy uznają mnie wciąż za swoje dziecko… – Jimin starał się brzmieć jakby był niewzruszony, ale wystraszone i smutne spojrzenie go zdradzało. – Ale nie ciesz się, już rozmawiałem z wydawnictwem i za tydzień zaczynamy tutaj pracę. – dodał, chcąc skierować rozmowę na Taehyunga, a pisarz na to pozwolił, nie chcąc utrudniać starszemu. Gdy Vantae odchodził, Park za nim zawołał, co sprawiło, że zatrzymał się w miejscu. Drobniejszy chłopak podbiegł do niego i dał mu mocnego kopa w tyłek. — Na szczęście! – Tae życzył też jemu powodzenia i obserwował Jimina dopóki jego blond czupryna nie zniknęła mu z pola widzenia za szklanymi drzwiami hotelu. Denerwował się przed konfrontacją z Jungkookiem, ale był o wiele lepszej myśli. Przyjaciel wklepał mu zdrowy rozsądek do głowy i już nie myślał, co może pójść nie tak, zamiast tego myślał o ile bardziej się do siebie zbliżą po szczerej rozmowie i jak intymniejsze będą ich pieszczoty. W przedpokoju nie spodziewał się wpaść na Arin, a szczególnie wyraźnie czymś wzburzoną. — Taehyungie oppa. — Arinie? – zapytał niepewnie, wyczuwając kłopoty. — Oppa, kocham Cię, ale Jungkookiego też kocham a on siedzi i płacze. — P-płacze?! – wyszczerzył oczy, a rękę mocniej zacisnął na rączce od walizki. Nie powinno go to dziwić. — Nie tak się umawialiśmy, oppa...proszę idź do niego...on bardzo Cię potrzebuje...nie zostawiaj go kiedy jest smutny… ja też nie lubię być sama kiedy mi smutno… – schylił się, kiedy dziewczynka do niego podeszła, aby ich twarze były na równej wysokości. Buziak Arin go speszył, gdyż z całą pewnością na niego nie zasłużył. — Nie, księżniczko, słuchaj. – chwycił w swoje dłonie jej pulchne, zaróżowione policzki. – Nie zostawię go… was, nigdy. Musiałem na chwilę pójść, ale to ostatnio raz i to dlatego, aby już zostać z wami na zawsze. – dał jej buziaka w nosek, a następnie łaskoczącego pstryczka. — Jugnkookie oppa bardzo Cię kocha i ja też i wiem że Ty nas też. – ciepło zalało serce Taehyunga. Skłonił się przed Soobin, oblewając się rumieńcem i gdy tylko wyszły, ruszył z bagażem do pokoju ukochanego. Nie zastał nikogo w środku i trochę spanikował, ale uspokoił się, bo przecież Jeon nie mógł zwiać z własnego domu, szczególnie, że chwilę temu widziała go Arin. Zobaczył w końcu niewyraźną sylwetkę na balkonie. Dłonie spociły mu się od samego zarysu osoby Jungkooka, a serce przyspieszyło i znowu nie był taki odważny jak w taksówce, ale tym razem nie miał zamiaru uciekać. Już nigdy. Dlatego że JK miał słuchawki w uszach, nie słyszał jak skrada się Taehyung, który nachylił się nad siedzącym chłopakiem i przywarł do niego z całej siły, przyciskając klatkę piersiową do jego pleców. Serce waliło mu jak oszalałe, ale chciał, aby Jungkook to poczuł. Dał mu powolnego całusa w policzek, w tym samym czasie wyrywając mu z uszu słuchawki. — Cześć kochanie. – szepnął tak, aby było to słyszalne tylko dla jego partnera. – Chciałabym z Tobą porozmawiać, ale najpierw musisz mi zrobić miejsce w szafie, bo coś ze sobą przywiozłem…
— Wróciłeś. – Taehyunga przeszedł dreszcz. Czy jego zachowanie sprawiło, że młodszy faktycznie w to wątpił? Coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego jak źle się postąpił i miał do siebie pretensje, że otumaniony negatywnymi emocjami, okazał się egoistą i nie zauważył jak rani maluszka. — Oczywiście, że tak. Moje miejsce jest przy Tobie. – szepnął mu do ucha, gdy tamten był cały w niego wtulony. W tym samym czasie kojąco gładził dolną część jego pleców. — Chciałbym z Tobą porozmawiać, ale najpierw musisz mi zrobić miejsce w szafie, bo coś ze sobą przywiozłem… — Co przywiozłeś? – pomógł mu wstać i popchnął go lekko zachęcająco, aby wrócił do środka. Tae nieśmiało drapał się po karku, nie wiedząc jakiej reakcji oczekiwał od Jungkooka, ale gdy młodszy zauważył walizkę, jego ciepły uśmiech zaraził go i sam nie mógł powstrzymać ust przed formującym się, kwadratowym uśmiechem. Gdy JK jak szalony zwalniał mu miejsce w szafie, on usiadł na łóżku, założona noga na nogę. Łokieć oparł o kolano, a podbródek na dłoni i wpatrywał się z miłością w partnera. — Gotowe. Taehyungie...muszę z Tobą porozmawiać. — Hm? – zapytał jak ogłupiony, marszcząc brwi. Dlaczego miał złe przeczucia względem tego? Zrobiło mu się gorąco z nerwów, więc ściągnął kurtkę, którą pożyczył od Jungkooka i położył obok siebie na łóżku. Następnie gestem ręki pokazał mu, że może kontynuować, pozwalając mu powiedzieć jako pierwszemu, co mu leży na sercu. — Hyung...Czy Ty...no wiesz...zawiodłeś się mną? Wiesz...po przyjeździe tutaj, ja wiem że zmieniłem się trochę...ale to przez te ćwiczenia narzucone w programie i w ogóle...nie chciałem się tak zmieniać, naprawdę. – zemdliło go. Jak mógł dopuścić do sytuacji, w której młodszy wątpił w swoją atrakcyjność? Myślał, że chce mu wytknąć jego złe zachowanie, ale Jeon szukał problemu w sobie, czego nie mógł zaakceptować Tae. Wstał jak poparzony z łóżka na równe nogi. — Bo…jeśli nie podoba Ci się to, jak wyglądam, to ja naprawdę postaram się to zmienić, tylko musisz mi dać trochę czasu i szansę... Będę się odchudzał i poczytam, jak zmniejszyć mięśnie... – każde słowo o tym jak się dla niego zmieni napawało go obrzydzeniem. Totalny absurd i nie chciał tego słuchać. Jungkook jeszcze nie wiedział, ale Taehyung obrał sobie za cel pokrzyżowanie mu planów i utuczenia go, że będą musieli iść na zakupy, bo nie zmieści się w żadne swoje ciuchy. – Wiem, że Jimin jest teraz o wiele drobniejszy i bardziej uroczy, ale ja naprawdę zrobię co mogę. – Jimin… co. Zbladł. Myślał, że incydent z Jiminem mają za sobą... albo chciał w to wierzyć. Nie dawało mu spokoju jak był ślepy. Powinien bardziej zwracać uwagę na uczucia maluszka. — Proszę, ja postaram się być jak Jimin, tylko mnie nie zostawiaj...ja nie dam rady bez Ciebie żyć, nie umiem. – kręcił pospiesznie głową, nie godząc się zapewnieniami chłopaka. Powtarzał w kółko ciche nie, nie, nie, starając się nie wybuchnąć i pozwolić mu w spokoju dokończyć myśl… niedorzeczną myśl lecz niestety także usprawiedliwioną myśl, czego nienawidził Taehyung. — Kiedy tak szybko wyszedłeś...po telefonie Jimina...To bolało, to strasznie bolało. – wiedział, że powinien zawrócić, wiedział. Trzeba było pierdolić swoje obawy i pośpiech Jimina. – Nie zostawiaj mnie tak proszę, myślałem że naprawdę coś się zmieniło, że rozczarowałem Cię do tego stopnia, że wolisz jego zamiast mnie...Wystraszyłem się bardzo. Taehyung, ja bym sobie tego nie wybaczył, gdybyś do niego odszedł, rozumiesz? – z jakiegoś powodu twarz Tae złagodniała. Przytaknął, że rozumie i podszedł bliżej do ukochanego, zabrał jego dłoń, aby przestała robić niewidzialne dziury w bluzie, po czym zamknął ją w swoich. Nie wiedział, czy to dobry pomysł na bliski kontakt cielesny, gdyż młodszy był nabuzowany, ale nie mógł zatrzymać siebie.
— Czułem się jak przegrany, w życiu tak bardzo nie walczyłem odpychając od siebie złe myśli, wiedziałem, że wrócisz, ale wszystko dookoła krzyczało, że tego nie zrobisz, bo już Ci się nie podobam. Bo minął ponad rok, kiedy mnie nie było koło Ciebie, a powinienem. No a Jimin był cały czas...Wizja tego, że był przy Tobie cały ten czas. Wiesz...ja nic do niego nie mam, już nie, ale nadal jestem o Ciebie tak cholernie zazdrosny. Myśl, że mógłby Cię dotknąć, ktoś inny, ktoś bardziej atrakcyjny ode mnie, sprawia że mam ochotę wyrywać sobie włosy z głowy. Możesz powiedzieć, że mnie pojebało, że zachowuje się jak obsesyjny chłopak, a Ty się na to nie pisałeś, ale ja nic na to nie poradzę. Nie umiem nie być o Ciebie zazdrosny. Jesteś tylko mój. – Jesteś tylko mój… jesteś tylko mój. Może kogoś innego odstraszała wizja zaborczego chłopaka, ale Taehyungowi posesywność Jungkooka imponowała, dodawała atrakcyjności. Jakkolwiek nieodpowiednio to wyglądało, starszy uśmiechnął się radośnie. Może ta rozmowa sprawiała wrażenie smutnej, ale dla niego była w tym momencie słodko-gorzka i nauczył czerpać się z niej satysfakcję. Uszczęśliwiała go i już nie mógł się doczekać aż sprawi, że Jungkook zacznie postrzegać ją tak samo. — Zwłaszcza, że wiele zmieniło się przez rok...w Tobie...znaczy...chodzi o to, że zmężniałeś, bardzo. Nie sądziłem, że możesz być jeszcze przystojniejszy niż byłeś, ale Ty nie przestajesz mnie zaskakiwać. Jesteś tak...męski, idealnie zbudowany, dojrzalszy niż za naszych szkolnych czasów. Nie dziw mi się, że boje się, że ktoś mi Cię odbierze...zwłaszcza kiedy zawodzę Cię na każdym kroku. – jak nie chciał myśleć o Jiminie to… Jimin miał rację, ale dopiero słowa ukochanego ścisnęły go za serce i uzupełniły braki w jego pewności siebie, gdyż to one miały dla niego leczniczą moc, a nie te Parka. — Jestem o Ciebie cholernie zazdrosny, tym bardziej kiedy wiem, że moje ciało nie jest wystarczająco dobre, bo zasługujesz na więcej, ale proszę. Nie patrz na Jimina, patrz na mnie. Ja się zmienię, będę od niego lepszy, obiecuję. – teraz jak już wszystko rozumiał, chociaż młodszy jeszcze nie skończył, chciało mu się śmiać z własnej głupoty. I głupoty, uzasadnionej, Kookiego. Wiercił się w miejscu, czekając niecierpliwie aż skończy, aby już mogli śmiać się razem. — Nie zostawiaj mnie tak nigdy więcej proszę, odchodzę wtedy od zmysłów. Może i nie jestem teraz tym samym drobnym koto-królikiem, jakim byłem...ale wrócę do tego. Nie musimy się kochać, jeśli Ci się nie podobam… – Kim przewrócił oczami, chciał już mówić. Potrząsnąć ukochanym, aby wyleciały z niego te głupie pomysły. Westchnął drżącym głosem, widząc do jakiego stanu go doprowadził. Ból był niewyobrażalny, ale wiedział jak sobie z nim poradzić. Tylko najpierw musiał pozwolić dokończyć partnerowi, bez względu na to jak każde słowo bolało musiał się z tym uporać. To i tak nic w porównaniu do tego jakie piekło on zafundował z rana Jungkookowi. — Nie dotykaj mnie, jeśli tego nie chcesz, ale po prostu bądź przy mnie, a jak już będę wyglądał wystarczająco dobrze, wtedy będziemy mogli pieprzyć się od rana do wieczora, gdy moje ciało będzie już dla Ciebie komfortowe. – ta wypowiedź ze wszystkich poruszyła go najbardziej. Zszokowany zrobił krok w tył, zasłaniając dłonią usta, ponieważ zakręciło mu się w głowie. — Nie, nie rozumiesz, to nie ta- — Zrobię dla Ciebie wszystko, jeśli tylko będę nadal jedynym maluszkiem w Twoim życiu. – widząc, że to chyba koniec wypowiedzi, potrząsnął głową, chcąc pobudzić rozum. Jungkook był taki kruchy, że Tae miał wrażenie, że jak zaraz czegoś nie zrobi to mu się złamie. Wziął kilka głębokich oddechów. Spojrzał na swoje dłonie i szepnął pod nosem dasz radę.
Niepostrzeżenie otoczył Jeona i zbierając całą swoją siłę, wziął go na ręce w ślubnym stylu, po czym skierował ich do łóżka. Mięśnie Taehyunga drżały, a on musiał zatrzymać oddech jakby pomagało mu to w utrzymaniu siły. Odetchnął z ulgą, gdy bez szwanku ułożył partnera na miękkiej pościeli. Położył się obok niego, opierając głowę na łokciu przy twarzy Jungkooka, a jedną nogę położył na wierzchu tych chłopaka, wolną rękę przerzucił na drugą stronę Jeona, palcami jeżdżąc po jego szczęce. Gdy w ten sposób zamknął go w swoich objęciach, pewny, że mu nie ucieknie, mógł rozpocząć swój monolog. — Chcesz, żebym zwariował bez dotykania Ciebie? – zapytał oburzony, następnie nadymał policzki, a górną wargę skierował do góry w grymasie. Wiedział jednak, że to nie czas na żarty, dlatego szybko spoważniał, ale mimo grobowej miny była w nim łagodność. — Wiem, źle zrobiłem. Chciałem zawrócić, ale Jimin się spieszył, a ja spanikowałem… chciałem wziąć już te rzeczy i nigdzie się nie ruszać. To nie ma sensu. – zamilkł. W ogóle nie wiedział jak się wypowiedzieć. Spróbował jeszcze raz od początku. Najpierw opowiedział mu historię Jimina, mając nadzieję, że tamten mu wybaczy, ale tu chodziło o dobro jego związku. O tym, że to był główny powód, dla którego przyleciał z nim do Korei oraz przez fakt, że za tydzień zaczynają tu pracę. — Dlatego musimy dobrze wykorzystać mój wolny czas. – uśmiechnął się słabo, nie przestając rysować niewidzialnych szlaczków na szczęce ukochanego. — Kookie, jak Cię zobaczyłem po roku na żywo to nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Oglądałem Cię w mediach, ale zdjęcia i telewizja w ogóle nie oddają twojej urody, więc na koncercie przeżyłem szok. Potem zobaczyłem Cię nago w łazience i ja… zastanawiałem się czy to możliwe, że twoje ciało zostało wyrzeźbione ręką boską. Tak idealnie zbudowane, twoje proporcje, nawet twoja skóra. W połączeniu z twoją twarzą… nie ma słów, które by opisały jak bajecznie wyglądasz. Nie z tej ziemi. – gdy o nim mówił miał błysk w oku jakby opowiadał o swojej ulubionej rzeczy, ponieważ tak było, i nie mogło to przejść niezauważone. Zanim jednak kontynuował, trochę posmutniał. — Potem dwukrotnie próbowałem wziąć Cię na ręce, potraktować jak na to zasługujesz, ale nie mogłem… jestem zbyt słaby, aby Cię udźwignąć jakby twoje idealne ciało dłużej nie pasowało do mojego, zepsutego... Zacząłem myśleć, że zawiódł Cię mój widok, odwrotnie niż mnie twój, ponieważ jestem słaby, chory i wyglądam niewiele inaczej niż w szkole. To nie twoje ciało jest dla mnie niekomfortowe, tylko moje. Ja.. ja.. – tutaj zaczynały się schodki i trudność w mówieniu wróciła. Zaczął szeptać jakby im ciszej mówił tym mniej prawdziwe były jego obawy. Tae, drżącą dłoń położył na podbrzuszu chłopaka. – Ja wystraszyłem się, że jestem za mały… niekompetentny, że… nie dam Ci… że- – schował twarz w zagłębieniu pachy ukochanego, aby jego słowa były stłumione. – Że mój penis jest już niewystarczający, żeby dać Ci przyjemność, na jaką zasługujesz. – Tae cały drżał i nie oderwał się od niego dopóki się nie uspokoił. Jego policzki płonęły ze wstydu i były dużo intensywniejsze w kolorze i różowa bluza Jungkooka. Zaczął mówić dalej, gdy potrzebował nabrać powietrza. — Z takimi myślami nie mogłem się podniecić, a odrzucenie Ciebie w momencie, gdy tak bardzo chciałem Cię poczuć było najtrudniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek zrobiłem. – owinął się wokół młodszego i ponownie ciężko westchnął.
— Nigdy więcej nie krytykuj swojego ciała… siebie. Boli mnie to bardziej niż jakby ktoś mnie pobił na śmierć. Nie zmieniaj się, nigdy, kocham Cię takiego i nie zmieniłbym ani jednej rzeczy w Tobie. Na zawsze będziesz moim koto-królikiem. – po chwili ciszy, parsknął. – Jimin? Poważnie? Ta kaczka? Kochanie… możesz robić ze swoim ciałem co chcesz, ale… w przeciwieństwie do tego, co myślę o Tobie, w nim musiałbym zmienić wszystko, żeby się zakochać. – jakakolwiek krzywdząco nie brzmiało to względem Parka, chciał dobitnie uświadomić młodszemu, że tylko on się dla niego liczy. — A, i pisałem się na wszystko co robisz, twoja zazdrość mnie rozpala. – wypalił niespodziewanie, przygryzając płatek ucha chłopaka. Podniósł się nieco na łokciu, patrząc z góry na Jungkooka rozmarzonym wzrokiem. Wszystkie negatywne emocje zostały zastąpione pożądaniem, które tłumił w sobie ze strachu, którego dłużej nie było. Wszystkie bolesne szamotaniny wewnętrzne, które raz skonsumowały Taehyunga zostały zastąpione zrozumieniem, oddaniem i miłością. Niekontrolowanie przeniósł spojrzenie na usta partnera, oblizał swoje w amoku, a następnie przygryzł dolną wargę, intensywnie nad czymś myśląc.
— Tae, jesteś najcudowniejszym partnerem, jakiego tylko mogłem mieć. – Taehyung uśmiechnął się delikatnie po słowach swojego chłopaka. Nie był to szeroki uśmiech, ukazujący żeby, od którego bolą kąciki ust. Bardziej przypominał jeden z tych czułych, z którym współgrały oczy, w których malowało się nic innego jak przywiązanie i zamiłowanie do młodszego. — Nie jesteś słaby, Hyung. – po ciele starszego przeszedł dreszcz. Dopóki nie usłyszał tego na głos od ukochanego, nie zdawał sobie sprawy jak potrzebuje takiego zapewnienia. Rozchylił nieco usta z szoku, a jego oczy nagle zaczęły błyszczeć, daleko im jednak było do płaczu, jego serce zbyt się radowało, nawet aby pozwolić na łzy szczęścia. — Nigdy nie byłeś i nie będziesz. Dla mnie jesteś najsilniejszym i najdzielniejszym mężczyzną na świecie. To, że nie udało Ci się mnie podnieść, akurat mnie cieszy. To znaczy, że wyszedłeś z wprawy bo nikogo poza mną przez ostatni rok nie nosiłeś. — Kookie. – szepnął, dopiero wtedy zauważając, że walczy z gulą w gardle. Odgarnął młodszemu grzywkę z czoła, mimo że nie było to konieczne, ale łaknął kontaktu cielesnego w najprostszej postaci. — A z czasem pewnie i ja i Ty przywykniemy do noszenia siebie nawzajem. Daj nam czas, Tae. Jesteśmy ze sobą od wczoraj, po tak długim czasie. Nie pędźmy tak, to dla naszego wspólnego dobra. Cieszmy się sobą powoli. Cały świat żyje szybko, to my zróbmy im na złość. — Uuuuu… – Tae uniósł brew, drażniąco. – Nasz maluszek mówi takie mądre rzeczy, kto Cię tego nauczył? – następnie zmarszczył nos i przystąpił do nielitościwego łaskotania chłopaka po bokach. – Chyba muszę sam zaprowadzić Arin do szkoły i zobaczyć na własne oczy. - mruknął poważniej niż było konieczne. Tak naprawdę chciał małą zabrać na wagary, aby spędzić z nią cały dzień i zaplusować u przyszłej szwagierki. Taehyung miał słabość do małych i uroczych rzeczy, stąd także Jungkook to jego ulubiony maluszek i cieszył się, że jednak go nie stracił. — Twoja choroba...mówiłem Ci już nie raz, że to zaleta bo dzięki temu mogę o Ciebie dbać. Kochanie, to że jesteś chory, nie odejmuje Ci męskości. Jesteś dla mnie ucieleśnieniem męskości, ideałem. Gdyby mężczyzna idealny miał wizerunek, to wyglądałby jak Ty. A wyglądasz zupełnie inaczej niż w szkole, tylko tego nie widzisz. To subtelne zmiany, ale bardzo znaczące. Jesteś jak dobre wino Taehyungie. Im starsze tym lepsze i choć zawsze mam wrażenie, że nie możesz być bardziej perfekcyjny, Ty i tak czymś mnie zaskoczysz. Kiedy zobaczyłem Cię na ulicy, zaparło mi dech. Byłeś jak sen. Piękny i nierealny, a jednak stałeś przede mną, wspaniały od stóp do głów. Jestem tak bardzo spragniony patrzenia Twoje piękno, że mimo iż od wczoraj nie odrywam od Ciebie wzroku, to nadal mi mało. — Kook-aaaaah! – wyśpiewał, chowając twarz w zagłębieniu szyi partnera, oplatając go swoimi kończynami. – Przestań się tak patrzeć. Z-zawstydzasz mnie… – przyznanie się do tego sprawiało mu trudność, ale nie mógł znieść przeszywającego wzroku Jeona bez zarumienienia się. Na nowo czuł się jak nastolatek, a nawet gorzej. Jak byli w liceum był bardziej śmiały. Ta rozłąka sprawiła, że odzwyczaił się od piękna ukochanego i policzki go piekły nawet jak tamten nic nie robił, wystarczyło, że był obecny. Jungkook postanowił się jednak nad nim poznęcać, gdyż niedługo po tym, poczuł jego dłoń, która swobodnie poruszała się po jego torsie. Spiął się pod wpływem dotyku, ale nie dlatego, że nie czuł się z tym komfortowo. Przyjemne uczucie było zbyt intensywnie jak na tak drobny gest.
— Skarbie, zapewniam Cię, że jakkolwiek byś nie wyglądał, czegokolwiek byś nie robił, tylko Ty zaspokajasz mnie w pełni. A Twój penis, jest niezastąpiony i dobrze wiem co mówię… – Tae czuł, że to wszystko sprowadza się do jednego i odetchnął z ulgą, czując wibracje w dole na wyobrażenie, co będą robić. Zassał się na śladach, które pozostawił rankiem, aby je wzmocnić, wiedząc, że bawiąc się już zasiniosnym intesywnie miejscem, dostarczy więcej doznań młodszemu. — Uwierz mi...żaden z wielu wibratorów, które kupiłem przez ten rok, nie był nawet w najmniejszym stopniu tak dobry, jak Ty. – nagle powietrze utknęło mu w przełyku i zakaszlał w skórę partnera. Ręka chłopaka na jego kroczu, posłała mu mrowienie od ramion w dół, a całym ciągłym wstrząsnął dreszcz. Z jego ust uleciało sapnięcie, a od delikatnego głaskania, krocze Tae rosło Jungkookowi w rękach. Kim niekontrolowanie otarł się o ciało chłopaka pod nim, wyginając kręgosłup w łuk i głowę odchylając do tyłu. — I za nim też bardzo się stęskniłem. Więc koniec z odrzucaniem, dobrze? Zapewniam Cię Tae i jeśli będzie potrzeba, powiem to jeszcze milion razy. Jesteś doskonały. Tak jak Ty kochasz mnie za to jaki jestem, tak samo ja kocham Ciebie. Nie będę krytykował siebie, ale Ty nie miej obaw, że jesteś dla mnie niewystarczający. Jesteś chodzącą perfekcją i do dziś nie wiem czym sobie na Ciebie zasłużyłem. – pisarz miał już dość ich porozumiewawczej rozmowy, ale Jungkook musiał winić samego siebie za rozdrażnienie go i zwrócenie uwagi na co innego. To nie tak, że go nie słuchał. Jego słowa wryły mu się w pamięć i bardziej rozpaliły, dodając pewności, której potrzebował, dlatego nie chciał już czekać. — Taehyungie...Kochanie...jest jeszcze jedna kwestia, którą muszę z Tobą wyjaśnić. — Tak, kochanie? – zapłakał, patrząc na niego błagalnie. — Nie chcę, żebyś zwariował, wiesz? Więc chyba musimy coś z tym zrobić. Nie uważasz? Dlatego myślę, że powinieneś dotykać mnie jak najczęściej. – Taehyung przekręcił dramatycznie oczami. — Nie chcesz, żebym zwariował, ale jesteś powodem, dla którego co sekundę tracę głowę. – Gdy Jungkook rozpinał spodnie, uwaga Tae skupiła się na odsłoniętym kawałku jego brzucha, którego widok pogłębił głód starszego. Oblizał usta, sięgając po brzeg jego bluzy, by całkiem się jej pozbyć z partnera. Pod spodem nadal miał na sobie tę ponętną koszulę z rana, którą teraz chciał rozpiąć za jednym zamachem, ale Jungkook powiedział, aby cieszyli się sobą nawzajem powoli, a Tae uwzględniał zdania swojego chłopaka. Złapał dwiema rękami Jeona w talii, nie mogąc wyjść spod wrażenia jaka jest wąska, w momencie, gdy dźwigał szcześciopak. Zmieniał zdanie, uznając, że paradoksalnie, wygląda przez to jeszcze drobniej niż go zapamiętał. Zaśmiał się pod nosem, co mogło zostać źle odebrane, biorąc pod uwagę sytuację, w której się znajdowali, więc szybko się wytłumaczył. — Zastanawiam się jak to możliwe, że jeszcze Cię ten sześciopak nie zmiażdżył, jesteś taki malutki na niego. – nadal podśmiewając się, połaskotał go nosem po idealnie wyrzeźbionym brzuchu. Następnie, przesunął się w górę, aby ich twarze były naprzeciwko siebie, celowo przy tym ocierając się o partnera.
— Kochanie, tęskniłem. – Taehyung zatopił swoje wargi w tych ukochanego, całując go w odpowiedzi, z pasją i oddaniem, zmieniając kąty głowy, w celu pogłębienia pocałunku. Falujący ciałem pod nim młodszy, tylko dodawał ognia. Tae odsunął się do niego, patrząc mu w oczy z obłędem. Usta miał spuchnięte, w kolorze intensywnej maliny, a te Jungkooka niewiele się różniły. — Chcę uprawiać z Tobą miłość. – wyznał niskim, zachrypniętym głosem, dając do zrozumienia, że to coś więcej niż zbliżenie cielesne. Cały czas utrzymując kontakt wzrokowy, powoli, wręcz ospale, rozpinał guzik po guziku koszuli Jungkooka. — Nie zdejmuj. – zażądał stanowczo, ale na pewno nie surowo, gdyż ostatnie czego chciał to, aby młodszy kochał się z nim pod presją. Jednak obraz Jungkooka w luźno opadającej koszuli na jego ciele, odsłaniającej tors maluszka, przyprawiał go o gęsią skórkę i dodawał smaczku. Również starannie, bez pośpiechu, zdjął mu spodnie, jego mozolne ruchy mogły drażnić, ale chciał obdarzyć ukochanego zasłużoną uwagą, hamował swoje rozgorączkowanie, by nie umknęła mu najmniejsza reakcja Jungkooka na to jak postępuje z jego z ciałem. Dał mu szybkiego całusa na wypukłości zakrytej bokserkami jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Po tym, zaczął rozbierać siebie z dużo mniejszym, wręcz znikomym zamiłowaniem. Zostając w samych bokserkach, położył się na ukochanym, czoło do czoła, ramiona do ramion, biodro do biodra, penis do penisa, usta do ust. Po omacku znalazł dłonie partnera i splótł ich palce u obu rąk. Ich złączone dłonie przeniósł nad głowę Jungkooka, rozciągając się wygodnie na kochanku, nadal nie przerywając czułego, spokojnego, ale dalekiego od przyzwoitości pocałunku. Ich ciała falowały wobec siebie, przez co przyrodzenia chłopaków ocierały się w rytm muśnięć ich ust. W wyniku czego, na bieliźnie Kima, pojawiła się mokra plamka, gdyż jego penis zwilżył się wraz z narastającą erekcją. Tae przerwał pocałunek, instynktownie zamknął oczy i wydał z siebie drżący oddech, ponieważ jego członek został nieoczekiwanie pobudzony. Jego surowa mina, wywołana nagłym przypływem rozkoszy, zaczęła się po chwili rozpływać w figlarny uśmiech. Nachylił się nad uchem chłopaka, szepcząc. — Jeon, co Ty ze mną robisz, chwila nieuwagi i doszedłbym nietknięty. – przygryzł płatek jego ucha, żeby dać mu nauczkę, również bawiąc się językiem okrągłym kolczykiem Jungkooka, który zawsze nosi. Ich ręce nadal uwięzione nad głową młodszego.
— Droczę się z Tobą, hyung...powinieneś mnie ukarać za to… – powieka Taehyunga zadrżała. Odzwyczaił się od słyszenia takich rzeczy, dlatego młodszy nieco zbił go z tropu. Czuł jak się peszy, a jego policzki robią ciepłe. Rozpalone spojrzenie partnera wcale mu nie pomagało w dojściu do siebie, a bardziej rozpływało. Coraz głębiej zapadał się w głębokich, czekoladowych oczach partnera i wiedział, że jak zaraz nie przestanie, choć na chwilę nie spojrzy w inną stronę, nie zdoła się z nich wyczołgać, więc pokręcił głową, a jego wzrok, błyszczący i wesoły powędrował na ścianę przed nim. Ochłonąwszy, wrócił do niego wzrokiem i dał mu niespodziewanego pstryczka w czoło, nie chcąc mu pokazać jak Jungkook owinął go sobie wokół palca. — Nie tak łatwo jest mnie wyprowadzić z równowagi, więc musisz się bardziej postarać. – mrugnął do niego wyzywająco, w tym samym momencie łapiąc za pasek od bokserek chłopaka. Zanim całkowicie je z niego zdjął, naciągnął gumkę i puścił ją, zostawiając czerwony ślad na skórze. Zapomniał jednak, że jego maluszek zawsze ma w zanadrzu coś, co nie pozwala mu być jedynie jego uległym, słodkim chłopcem, ale także potrafi pociągnąć za sznurki.Gardłowe sapnięcie opuściło jego usta, gdy jego przyrodzenie niespodziewanie zaznało wolności. Uczucie komfortu, które go oblało wraz z tą czynnością, uświadomiło mu jak bardzo potrzebował takiej ulgi. Odchylił głowę do tyłu, czując na członku rękę partnera. Przebiegł go wzdłuż ciała dreszcz, powodując, że wszystkie małe włoski stanęły mu dęba. Dotyk maluszka był elektryzujący, a Taehyung po tak długim czasie bez stosunku przeżywał pieszczotę jakby to był jego pierwszy raz. Jeśli nie był pewien, czy uda mu się dojść od razu tylko po zetknięciu jego członka z ręką ukochanego, to gdy jego język otoczył główkę penisa, zimną śliną przemieszaną z ciepłym powietrzem, nie dawał sobie dużo czasu na wstrzymanie orgazmu. Przerwa w seksie spowodowała, że był niezwykle wrażliwy, a świadomość, że wszystkie ruchy wykonuje jego Jungkook, działała pobudzająco na psychikę, nakręcając go z dużym wyprzedzeniem. Ręce oparte o materac trzęsły się, a on miał problem w równomiernym oddychaniu. Z trudem spuścił głowę lecz chciał lustrować chłopaka, ponieważ to pierwszy raz, kiedy robił mu loda w takiej pozycji. Nie rozumiał jak można być takim uroczym i niewinnie wyglądającym podczas wykonania dalekich od przyzwoitości czynności. — Baby… dobry chłopiec, tak dobrze zajmuje się swoim hyungiem. – zamruczał spragniony. Chciał czule pogłaskać go po głowie w nagrodę, ale wtedy jego przyrodzenie niebezpiecznie zadrżało, chcąc zastąpić bezbarwny przedwytrysk białą substancją. Tae spanikował, nie chcąc dojść inaczej niż w środku ukochanego. Ręka mu się załamała, przez co upadł na łokieć, zmieniając swoje położenie na niezbyt dogodne. — Skończ we mnie…. Na szczęście, albo i nie, biorąc pod uwagę jak jego penis bolał z podniecenia, Jungkook zaprzestał czynności, zatrzymując w ostatniej chwili wytrysk. Taehyung wypuścił z ust powietrze, które nie zauważył, że trzyma, gdy poczuł falę przyjemności na całym ciele. Młodszy doprowadził go do skraju wytrzymałości, dlatego opadł na niego ciężko, ignorując jego rozłożone nogi i przyciskając go do materaca swoim dyszącym jak stary dziadek ciałem. — Jungkook, Ty draniu… – jeszcze raz przeszedł go, już dużo drobniejszy, dreszcz. Odsunął się niewiele od ukochanego, ale wystarczająco, aby obdarzyć spojrzeniem jego ciało i dać mu swobodę w poruszaniu się.
— Chcę przyjąć Twoją miłość… – Tae rozpromienił się. Nie wątpił, że Jungkook przystanie na jego propozycję, ale usłyszenie na głos jego chęci oblało rozkoszą jego serce. Młodszy nie musiał samodzielnie obnażać swojego wejścia, aby zachęcić pisarza do podjęcia czynności, jednak bez wątpienia bardziej go tym ośmielił i Taehyung nie chciał dłużej tracić czasu. Wystarczająco się na siebie naczekali. — Taehyung-oppa…Chce być blisko Ciebie… – klepnął partnera w pośladek, a następnie zacisnął na nim palce, pod naciskiem których skóra zrobiła się biała, a następnie lekko zaczerwieniona, gdy zabrał z niej dłoń. — Ten mały smarkacz dobrze wie co mówi… chodź tutaj. – złapał go w udach i przysunął do siebie, śliska kołdra pod plecami chłopaka pomogła w płynności tego ruchu. Taehyung, teraz siedzący na kolanach między nogami Jungkooka, które owinął sobie wokół talii, patrzył wygłodniały na jego intymne miejsca. — Zgaduję, że skoro mały Kookie uzależnił się od zabawek to pewnie, żeby było fajniej dokupił lubrykant, ale skoro już tu jestem to zrobię lepszą robotę. – już w trakcie wypowiedzi nabierał ślinę na język, dlatego słowa wybrzmiały nie do końca zrozumiale. Gdy stwierdził, że nazbierał wystarczająco substancji, nachylił się nad wejściem chłopaka. Zanim jednak je dotknął, nabrał nerwowo powietrza w płuca. W każdej sekundzie, minucie, godzinie każdego dnia, marzył o posmakowaniu swojego mężczyzny. Teraz, gdy miał go na wyciągnięcie ręki, czuł, że serce w każdej chwili może wyskoczyć mu z piersi. Zamknął oczy i pozwolił sobie działać instynktownie, nie przejmować się tym, czy dobrze zapamiętał jak zajmować się maluszkiem. Pozwolił zagłuszyć rozum i przekazać pałeczkę sercu i swojemu ciału, językowi, które doskonale wiedziały, co mają robić. To jak jazda na rowerze, której się nie zapomina, a można tylko stać się lepszym. Zanim się zorientował, pozostawiał mokre pocałunki na brzegu wejścia, z jego ust ulatywały stłumione, niskie, głębokie i długie hmmm w uznaniu. Chwilę później dodał język. Poddając się głodowi, zatracił się w smaku Jungkooka, wpychając go do środka i oblizując ścianki, na tyle na ile miał do nich dostęp. Nawet nie zauważył, że w swojej zachłanności mocniej zaciskał palce na udach chłopaka, z pewnością zostawiając na nich ślady. Jeon był taki dobry, Tae miał wrażenie jakby zasmakował narkotyku po długim detoksie i nie chciał przestać, nie umiał. Mógłby to robić do końca życia i nie zmęczyłby się ani by się nie przejadł. Aż w końcu zabrakło mu śliny i tchu. Oderwał się, łapczywie nabierając powietrza w płuca. Odchylił głowę do tyłu, z brody spływała ślina, czekał aż jego wzrok dostosuje się do otoczenia, gdyż nie widział nic oprócz mroczków z ekstazy. Ponieważ Jungkook był taki smaczny. — Cholera Jeon… oblizał usta, odnajdując spojrzenie ukochanego, będące w takim samym obłędzie. – Nie wiem, czy przez najbliższy czas będę w stanie jeść coś innego. – podczas mówienia, nie odrywając oczu od partnera, wsadził bez zapowiedzi wskazującego palca w dziurkę Jungkooka. Taehyung tak intensywnie pracował językiem, że wejście młodszego od razu przyjęło jego drugiego palca, Kim nawet nie miał trudności, aby wsunąć kolejny. Poruszał nimi trzema jak nożycami. Ścianki odbytu zaciskały się na jego palcach i rozszerzały, będąc gotowym na coś większego. Jak widać obydwaj chłopcy byli tak spragnieni swojego dotyku, że aż nadwrażliwi, gdy w końcu go zaznali.
Tae, mając pewność, że Jungkook jest wystarczająco przygotowany, wolną dłonią chwycił za swojego penisa. Poruszył nią pospiesznie kilkakrotnie w górę i w dół, a następnie wypróżnił wejście chłopaka ze swoich palców i nakierował na nie członka. Serce waliło mu jak szalone. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje i z trudem powstrzymywał się, aby nie wtargnąć w niego jak dzika zwierzyna. Powoli wsunął przyrodzenie do środka, powietrze ugrzęzło mu w gardle, a samotna łza spłynęła po policzku, gdy Jungkook zacisnął się na jego członku. Tylko siły wyższe wiedziały jak tęsknił za tym uczuciem, za tą bliskością, za Jungkookiem. Opadł na ukochanego, zamknął w dłoni oba nadgarstki młodszego, które nadal grzecznie trzymał nad głową jak na dobrego chłopca przystało. Leżąc klatka piersiowa na klatce piersiowej, otarł się o partnera, przeciągając się w górę, tak, że zanurzył w nim całą długość swojego penisa. — Mój Jungkookie tak dobrze mnie przyjmuje. Tak idealnie pasuje. Tylko mój Jungkookie. – nie szczędził mu komplementów. W pierwszych chwilach nie poruszał się w nim w obie strony, a mocniej napierał na ukochanego, głęboko i gardłowo przy tym oddychając. Podniósłszy wzrok, spotkał się z Jeonem, znaleźli w swoich spojrzeniach wszystko to, czego nie da się ująć słowami. On wiedział co się dzieje w sercu Jungkooka, a Jungkook wiedział co się dzieje w jego sercu. Nie stracili siebie, ale byli zatraceni w sobie. W końcu Taehyung zaczął poruszać biodrami, wpierw mozolnie, doprowadzając JK’a do niewygodnej, aczkolwiek przyjemności. Jego ruchy były powolne, ale płynne. Nie spieszył się, zapamiętując wyraz twarzy chłopaka pod nim jakby to był pierwszy raz, gdy zobaczy jego reakcję przy pierwszym pchnięciu. Jego twarz. — Taki piękny dla mnie. Tylko dla mnie. – okrągłe oczy, które w ogóle się nie zmieniły odkąd pierwszy raz go zobaczył. Okrągły nos, zakończony delikatnie. Kontrastujące kości policzkowe, ostre, mogące przeciąć kartkę. Usta…. usta… Jego usta odnalazły te Jungkooka. Pocałunek pełen pasji. Jednak Taehyung o nic nie prosił, nie stawiał żądań, postawił ich na równi, żaden nie dominował drugiego, ogień, zamiast w wargach, odnalazł w coraz mocniejszych pchnięciach biodrami. Zostawiał swoje jęki w ustach ukochanego oraz pożerał te, które wydobywał z siebie Kookie. Nie umiejąc nadążyć za pocałunkami w usta, podniecony, stracił rytm, dlatego aby bardziej skupić się na harmonicznym posuwaniu młodszego, przeniósł wargi z jego ust na szczękę, a następnie szyję, przygryzając i zasysając się na skórze. Już na tym etapie ich pot miał zapach seksu, a przez to, że nie pozwolił Jungkookowi całkiem zdjąć z siebie koszuli, cała mokra nim przesiąkła, dodając zapachowi intensywności. Zastanawiał się wiele razy jakie to będzie uczucie kochać się na nowo z ukochanym, ale to co działo się w tym momencie pozytywnie przerosło jego oczekiwania. — Mmmm, Kookie, baby… – zamruczał, oblizując nabrzmiałą żyłę na szyi partnera, która prosiła się o pieszczenie, gdy zrobił mu do niej dostęp, odchylając głowę na bok. Wolną ręką znalazł penisa chłopaka, który przy każdym pchnięciu, twardy, podskakiwał na jego podbrzuszu. Kciukiem zahaczył o jego główkę, a następnie dostosował posuwania ręką do falowania ich ciałami. Czuł, że niewiele mu brakuje do orgazmu i chciał, aby doszli w tym samym momencie. Kim zassał się na jego sutku, łaskocząc nosem miejsce wokół niego. Im bliżej był wytrysku, mocniej zaciskał dłoń wokół nadgarstków JK’a, nie panując nad swoją siłą. Nagle oblał go nowy pot, krople z czoła spłynęły na tors młodszego. Pod wpływem dreszczu, przygryzł boleśnie sutka partnera, wywołując głośny jęk u niego i u siebie.
Oparł czoło o ramię ukochanego. Zaprzestał pchnięć, ale cały drżący przycisnął członka mocniej w głąb Jungkooka. Następnie, całkiem niespodziewanie, wysunął z niego penisa, jedynie niecała główka w środku, aby łatwiej było mu wejść z powrotem i bez ostrzeżenia, radykalnie wsunął go do wewnątrz, że aż ciało Kooka pod nim podskoczyło od siły z jaką to zrobił. Stęki i jęknięcia wypełniły posiadłość Jeonów, gdy Tae zacisnął na przyrodzeniu młodszego place, a tamten spuścił mu się w dłoni, w tym samym czasie Kim wypełnił Jungkooka białą substancją od środka, niekontrolowanie wbijając zęby w ramię ukochanego. — Jungkook-ah! – zapłakał nisko. Napęczniały penis starszego pulsował, wyrzucając z siebie spermę, gdy wejście JK’a zacieśniło się na nim mocno. Taehyung był wyczerpany, ale szczęśliwy. Oddychał ciężko i nierównomiernie do ucha maluszka, leżąc na chłopaku, lecz nadal nie wychodząc z niego, chcąc być w nim tak długo na ile pozwoli mu czas. Wzrok miał zamglony, więc pozwolił go sobie zamknąć. Wypuścił z uwięzi zdrętwiałe ręce Jungkooka i objął go mocno w szyi. Po roku obaw, zmartwień, trudności, zastanawiania się, co robi Jungkook, jak się czuje, czy o nim myśli, przepełnił go spokoj. Jakby nie było nic ważniejszego, lepszego i prostszego niż zatopić się w jego ramionach i wiedzieć, że nie jest dłużej sam. Że ma go na wyciągnięcie ręki, całego dla siebie. Oczy Taehyunga ponownie tego dnia się zaszkliły, ceniąc każdą chwilę z ukochanym. Wzmocnił swój uścisk, dusząc młodszego, nie chcąc nigdy się od niego odsuwać. — Kookie. – pociągnął noskiem. – Kiedy wraca Arin? – zaśmiał się słodko-kwaśno. Jego ciało trzęsło się ze śmiechu i utrzymującego się podniecenia. — Kookie. – zaczął ponownie. – Tęskniłem. – co oznaczało tęsknię, kocham Cię i już zawsze będziemy razem.
Taehyung pierwszy raz od dawna czuł się kompletny. Nic go nie martwiło, nie musiał o nic prosić, ponieważ w końcu trzymał w ramionach wszystko czego potrzebował. No prawie… jęknął przeciągle, gdy telefon Jungkooka zakłócił jego spokój i jedyne o co teraz prosił to nagła umiejętność rozwalania umysłem wszystkich sprzętów elektronicznych. Gdy Jeon rozmawiał przez telefon, Tae nie przysłuchiwał się rozmowie, a jedynie głaskał go po twarzy, patrząc na niego najbardziej radosnym wzrokiem. Nie mógł jednak zahamować parsknięcia, kiedy usłyszał następne słowa swojego maluszka. — Uwierz mi, ćwiczę bardzo intensywnie. – Taehyung wtedy zassał się na obojczyku chłopaka, dodając kolejną malinkę do kolekcji. — Dzisiaj nie. Zapytaj mnie, jak nacieszę się Taehyungiem to może zacznie mi zależeć na debiucie. – starszy zmarszczył brwi i uderzył lekko Jungkooka w klatkę piersiową dla reprymendy. Z ruchu jego ust Jeon mógł wyczytać stanowcze nie mów tak. — Pewnie tato, odrobię ładnie lekcje z Tae Tae i przyjdę na ćwiczenia. Nie mam czasu, paa. — Kook-ah! – zawołał go surowo, nadal marszcząc brwi. – Cieszę się tak samo, że znowu jesteśmy razem, ale nie możesz mówić o swoim debiucie jakby był mniej ważny. – mimo srogiego tonu, wtulił się w swojego królisia, zaciągając się ich wymieszanym zapachem po seksie. — Taehyungie, muszę coś zrobić. Obiecałem sobie, że zrobię to kiedy się spotkamy. – Tae podniósł się na łokciu, aby mieć lepszy wgląd na twarz chłopaka. — Hm? Przecież już się kochaliśmy. – mrugnął do niego po tym jak się zaśmiał. — Pamiętasz...wieczór przed moim wyjazdem? Śmiałeś się wtedy, że jeszcze nie jesteśmy po ślubie, a już dyktuje Ci warunki. – wrócił myślami do wieczora, który w końcu nie musiał być bolesny. Przytaknął pospiesznie głową z sentymentem. — A więc...Taehyungie… – wystraszył się jak zobaczył, że do oczu młodszego zaczęły napływać łzy. Ujął jego policzki w dłonie i obejrzał rozgorączkowany jego buzię ze wszystkich stron. — Boli Cię coś? – wpatrywał się w niego intensywnie, czekając niecierpliwie na następne słowa maluszka. — Chcę Ci coś powiedzieć, ale...umówmy się, że jeden Twój pocałunek, to jedno moje zdanie, dobrze? – nagle uśmiechnął się ciepło i negatywne napięcie zostało zastąpione podekscytowaniem. Nadal trzymając jego twarz w dłoniach, przycisnął swoje usta do tych Jungkooka z impetem, słodko się śmiejąc. — Witasz mnie tak samo jak pożegnałeś rok temu. To jakaś nasza rzecz? – zapytał w odniesieniu do prośby Jeona, nie mogąc zapanować nad swoim szerokim uśmiechem, wiedząc, że łzy młodszego chłopaka w końcu były szczęśliwe. — Obiecałem sobie, że wrócę do tego gdy się znowu zobaczymy, by zakończyć nasze cierpienie, żeby zamknąć ten bolesny rozdział i rozpocząć nowy. – oddał pocałunek ukochanego z taką samą pasją, z jaką tamten go zainicjował. — Przez ten cały czas było nam ciężko, ale niektóre rzeczy się nie zmieniają, hyung. Nadal nasze usta idealnie do siebie pasują. – zanim przystąpił do pocałunku, wytarł kciukami krople łez, które spadły Jungkookowi na policzki. Następnie, zanim odnalazł jego usta, pozostawił buziaki na jego zamkniętych powiekach, przez to połaskotały go w twarz jego mokre rzęsy. — Patrzysz na mnie nadal z tą samą ogromną ilością miłości, a ja nadal szaleje na punkcie Twoich oczu. Przez ostatni rok zasypiałem z nadzieją, że je zobaczę, a teraz nie chcę spać w ogóle, żeby patrzeć na nie cały czas. – jęknął stłumionym głosem, gdyż przeszedł go ciepły dreszcz po całym ciele, słysząc słowa chłopaka. — I...i już przyglądałem się Twoim słoniom...nadal kocham każdego. — Głupek! – pokręcił głową, śmiejąc się, że młodszy w ogóle o tym pomyślał.
— Nadal uwielbiam to, jak się ze mną obchodzisz, z moim ciałem i uczuciami. Jesteś największym gentlemanem jakiego znam i najtroskliwszym człowiekiem spośród wszystkich ludzi jakich znam. Nie mogłem mieć lepszego mężczyzny. — Bo widzisz… nie mogłeś, bo lepszy jesteś tylko Ty. – pogłaskał go czule po głowie, a następnie oboje ruszyli z pocałunkami, zderzając się nosami. Tae delikatnie cmoknął go w czubek nosa z tego powodu. — Kocham Cię całego, tak jak i wtedy, tamtej nocy. Minął ponad rok, hyung. Rok, a ja kocham w Tobie każdą zaletę i wadę. Każdy element Twojej aparycji, jak i osobowości. Przez rok zmieniło się wiele w naszych karierach, miejscach zamieszkania, w ludziach dookoła nas, ale nie w naszej miłości. To się nie zmieniło i nie zmieni. Jesteś dla mnie najpiękniejszy i gdybym miał powiedzieć co w Tobie kocham to mówiłbym do końca życia. — Kookie, może od teraz Ty będziesz pisał książki za mnie? – uniósł brew pytająco, ale jego chłopak był zbyt rozemocjonowany w tym momencie, aby żartować. Taehyung wcale nie był spokojniejszy, ale w ten sposób próbował uspokoić nadchodzący wybuch płaczu. — To już koniec, Taehyungie. Już nic nas teraz nie rozdzieli, rozumiesz? – przycisnął go do siebie mocniej, zacisnął jeszcze silniej ich splątane nogi i obdarzył go lekki pocałunkami w miejscach, do których miał dostęp. — Dopóki Ty nie będziesz chciał to nikt i nic mi Ciebie nie zabierze. Bardzo Cię kocham i mógłbym powiedzieć więcej, ale wszystko już wiesz. – subtelnie drapał ukochanego po gołych plecach i poruszał nim na boki jakby tulał go do snu w rytm śpiewanej przez maluszka piosenki. When it comes to you, there's no crime. Let's take both of our souls and intertwine. — Ejjj… Kookie. – złapał jego buzię w dłonie, gdy usłyszał ciche pociąganie noskiem. Odchylił jego głowę do tyłu, aby móc zobaczyć jego twarz. – Nie płacz. Już wystarczy. Kookie… Chcę w końcu usłyszeć jak się śmiejesz. Poczekaj. – Taehyung wstał, już tęskniąc za ciepłem ciała Jungkooka. Pobiegł szybko do łazienki, w której znalazł ręcznik i zmoczył jego koniec. Przy tym zahaczył o swój widok w lustrze, na który się skrzywił. Przemył siebie w zabrudzonych spermą miejscach. Następnie poprawił na szybko swoje włosy, aby wyglądać odrobinę lepiej dla swojego chłopaka. Wrócił do pokoju, a widząc na sobie spojrzenie Jeona, uśmiechnął się pewnie i śmiało zbliżał się do łóżka, będąc świadomym tego z jakim oczarowaniem patrzy na niego chłopak. Odkrył go i delikatnie wycierał ciało młodszego. W miejscach, gdzie sperma już zaschła, mocniej naciskał ręcznik, ale nadal dbał o to, aby nic go nie bolało. Specjalnie natomiast od czasu do czasu łaskotał go po bokach, żeby usłyszeć śmiech chłopaka. Nawet gdy odłożył ręcznik, drażnił się z nim jeszcze przez chwilę. W końcu położył się na plecach. Złapał Jungkooka za ramiona i ułożył go na sobie. Westchnął spełniony, odruchowo bawiąc się kosmykami włosów młodszego. — Chciałem zrobić tyle rzeczy jak się zobaczymy, ale teraz nie chce mi się niczego więcej.
Gdy beztrosko leżeli, Taehyung przypomniał sobie słowa swojego chłopaka, być może żartobliwe, ale on zaczął rozważać je na poważnie. Czyż to była forma szykowania się do wspólnego dbania o dom? — Kookie, chciałbyś? Dbać wspólnie o nasz dom? – zapytał, w zamyśleniu bawiąc się jego włosami. Nie czekając na jego odpowiedź, już zaczął rozmyślać nad sposobem realizacji tego planu. — Ja nadal nie wierzę, że jesteś obok...I nie martw się, nie zaniedbam debiutu. Yoongi-hyung za bardzo tego pilnuje, więc nawet jakbym chciał to mi nie pozwoli. — Mmm, Yoongi… – westchnął, jednak bez żadnej zawiści. Ten człowiek zdawał się pełnić ważną rolę w życiu Jungkooka i Tae pozostawał mu dłużny. Oczywiście, że był zazdrosny, ale nie na tyle, żeby robić Jungkookowi głupie sceny. Chciałby go poznać lepiej, gdyż do tej pory nie bardzo interesował się jego osobą i wiedział tyle, co usłyszał od młodszego. Nie zwracał też na niego żadnej uwagi, gdy JK był w programie, dlatego jest pewien, że gdyby na siebie wpadli to by go nie rozpoznał. – Wydaje się być dla Ciebie ważny i troszczy się o Ciebie chyba trochę bardziej niż zwyczajny CEO, hm? – starał się dobierać słowa delikatnie, aby Jeon nie pomyślał, że ma coś przeciwko Yoongiemu, ale nic nie mógł poradzić na to, że zastanawiała go ich bliska relacja. Nie podejrzewał, że między nimi coś się kroiło, ale też wiedział, że łączy ich głębsza historia, nie chciał jednak ciągnąć chłopaka za język, aby nie pomyślał, że Kim mu nie ufa. — I mam Cię pozdrowić od Yoongiego. Powiedział, że na backstage’u byłeś bardzo blady, kiedy pokazywał Ci drogę, więc mam Ci zrobić sok z marchewki. No, a to niby ja jestem tutaj królikiem. – Tae nie skupił się na buziaku, gdyż został zbity z tropu tym co usłyszał. Spotkał Yoongiego? Zmarszczył czoło, myśląc intensywnie. — Aaaaaa… – pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem. – A więc to on mi wskazał drogę? Ten Yoongi? Twój staff chciał mnie wyrzucić i wezwać ochronę, nikt mi nie wierzył, że jestem twoim chłopakiem, ale ktoś przyszedł i za mnie poręczył i wskazał drogę. Za bardzo się spieszyłem, aby się mu przyjrzeć i było mi przykro, że nie mogłem tej osobie odpowiednio podziękować. Chyba jednak będę miał szansę to zrobić, co? – uśmiechnął się nieśmiało, zawstydzony, że ten cały Yoongi wiedział kim on jest, a on nie miał pojęcia. — Marchewki dobrze mi zrobią, w końcu tygrysy są pomarańczowe. – pstryknął młodszego w nosek, który poruszył się wtedy króliczo. – Słodki. — Taehyung-ah...niedługo będę musiał przenieść się do Seulu przez debiut...jeszcze jest trochę czasu, ale chciałbym żebyś przeniósł się ze mną. Yoongi-hyung na pewno pomógłby nam wynająć mieszkanie, sam mieszka w Seulu, więc byłby przydatny. Tylko...nie będę mógł zabrać Arin, musi skończyć tutaj szkołę, ma tutaj koleżanki, kółka pozaszkolne, nie chcę jej dokładać stresu, jednak chciałbym żeby często nas odwiedzała. Byłaby taką naszą udawaną córeczką. – przytakiwał głową po każdym słowie, uważnie nad nimi myśląc. Zgadzał się ze wszystkim, co mówił Jungkook. W końcu jeśli planowali wspólną przyszłość, to były przymusowe kroki do podjęcia. Seul także jemu przysłużyłby się do kariery. — Wiem, że to moja siostra, a nie córka, ale traktuje ją jak moje własne dziecko, więc chciałbym żebyśmy byli dla niej rodziną, której ona nigdy nie miała. Zawsze była albo ze mną albo z opiekunkami. A teraz kiedy tak bardzo Cię polubiła, moglibyśmy to uznać, że jest dla nas próbą przed...kupieniem psa o! – V zaśmiał się uroczo z porównania. Mocno ścisnął Jungkooka i zakołysał nimi silnie na boki.
— Porównujesz wychowywanie mojej księżniczki do jakiegoś psa? – uszczypnął partnera w policzek, aby dać mu nauczkę, specjalnie akcentując, że Arin jest jego. — Jungkook. – nazwanie go imieniem bez żadnego zdrobnienia zwiastowało, że Taehyung robił się poważny. – Wiadomo, że mój pobyt pod tym dachem jest tymczasowy i w końcu musiałbym się wynieść. Chciałem się Ciebie zapytać, czy jak coś znajdę to wyprowadzisz się ze mną, ale mnie ubiegłeś, nawet wybrałeś miejsce, a ją pójdę za Tobą wszędzie. Co chyba udowodniłem? – uniósł sugestywnie brew, odnosząc się do swojego przylotu do Korei. – Chcę mieć wspólny dom, wychowywać Arin i …. – zatrzymał się na chwilę, próbując zatrzymać parsknięcie. – Psa. – wydukał, połykając śmiech. Szybko jednak się opanował. – Arin będzie miała u nas swój pokój, aby za każdym razem jak u nas będzie nie czuła się gościem, tylko kimś kto tak samo należy do tego miejsca jak my. – nas, my - to że Taehyung mógł używać tej formy, kiedy o nich mówił niewyobrażalnie cieszyło jego serce. — Może Jimin też chciałby zamieszkać w stolicy? Sam mówiłeś, że ma z Busan złe wspomnienia. Nie powinien zostać tutaj sam, poza tym pracujecie razem. A może nawet zeswatam go z Yoongim? – Kim zrobił zaskoczoną minę. Złapał w dłonie twarz ukochanego, aby przeanalizować ją, marszcząc przy tym brwi. Następnie przyłożył swój policzek do jego czoła, a potem jeszcze dłoń, aby sprawdzić, czy nie ma gorączki. — Czy ty się martwisz o Jimina? – patrzył na niego z niedowierzaniem. – Na pewno jesteś moim Kookiem? – nie mógł wyjść spod wrażenia na jakiego podekscytowanego wyglądał jego chłopak, gdy mówił o swoim pomyśle. — Myślę, że Jimin spodobałby się hyungowi, w dodatku przydałby mu się ktoś taki, o kogo będzie mógł dbać. Pójdźmy kiedyś w czwórkę na miasto, co o tym myślisz kochanie? Moglibyśmy się odstresować, napić i pobawić się w swatki. – gdy tamten odgarniał jego grzywkę z czoła, Tae złapał go w nadgarstku, aby przyłożyć jego dłoń do swoich ust, w którą go pocałował, a następnie splótł ich palce. — Cóż… – odchrząknął, nie sądząc, że kiedyś usłyszy z ust Jungkooka coś miłego na temat swojego przyjaciela. – Chciałbym, żeby Jimin był tak samo szczęśliwy jak my. Więc może to nie taki zły pomysł? – podrapał się wolną ręką w nos, niepewny skąd taka drastyczna zmiana u maluszka. Wiedział, że Park miał kontakt z jego chłopakiem, kiedy Kim był w szpitalu i nie chciał z nikim rozmawiać, ale nie sądził, że dożyje dnia, w którym Kook będzie darzył jego przyjaciela większym uczuciem od zwyczajnej akceptacji. – Jak oglądałem kiedyś jeden odcinek programu z Tobą… Chim spojrzał mi przez ramię i ktoś mu się tam spodobał, ale nie wiem, czy chodziło o Yoongiego. – wygrzebał z pamięci to niewyraźne wspomnienie, nie wiedząc, czy będzie jakkolwiek pomocne. — Bo Ciebie nie oddam za żadne skarby. – starszy odchylił głowę do tyłu jakby go olśniło. Przez gwałtowny ruch, uderzył głową o zagłówek łóżka, pomasował się w bolącym miejscu, ale w ogóle się tym nie przejął. Rzucił się na ukochanego, przewracając go na plecy, a sam opadł na niego ciałem, bombardując go łaskoczącymi pocałunkami na brzuchu. — Och, Kookie… mogłem się domyślić, że wszystko sprowadza się do tego, abyś miał pewność, że Jimin nie zechce znowu do mnie startować. – podparł się na dłoniach, które położył po obu stronach głowy partnera. Patrząc się na niego z góry, uśmiechał się najszczerzej, że jego usta ułożyły się w prostokąt. – Napiszę do Chima, kiedy wraca, a Ty zapytasz Yoongiego, czy pasuje mu termin. – po rozdzieleniu ról, złączył ich wargi w soczystym, powolnym i pasjonującym pocałunku. — Możemy zamówić pizzę albo kurczaka? Albo pizzę i kurczaka? – Tae zapytał jak już się od siebie oderwali.
Gdy dostawca przyjechał, Tae zerwał się z łóżka i w pośpiechu szukał jakiegoś szlafroka tak jak instruował go JK. Był zbyt leniwy, aby ubrać się przed przyjazdem dostawcy, więc teraz musiał wyjść do niego, nie mając niczego pod szlafrokiem. Jednak nie miał zamiaru wypuszczać do drzwi takiego Jungkooka. Wrócił z jedzeniem i butelką coli, będąc zdecydowanie w zbyt dobrym humorze. — Chyba czekał, aż zaproszę go do środka na seks. Na pewno nie wyglądał jakby chciał wyjść, ale dziwisz mu się? – Tae po odłożeniu jedzenia na łóżko, obrócił się wokół własnej osi, przy tym poluzował mu się szlafrok, odkrywając kawałek ramienia. – Nikt się nie oprze takiemu ciału. – mrugnął do ukochanego, pewnie poruszając na boki biodrami do nieistniejącej melodii. W końcu wskoczył z powrotem do łóżka. Nachylił się nad Jungkookiem, a gdy nie patrzył, jedną ręką wyciągnął kawałek kurczaka z pudełka. — Taka szkoda, że ja nie umiem się oprzeć tylko Tobie. – zamruczał, coraz bardziej zmniejszając odległość między ich twarzami, gdy jednak Jeon zamknął oczy gotowy do pocałunku, zamiast ust Taehyunga, posmakował panierki kurczaka. Vantae zaśmiał się radośnie ze swojego dziecinnego żartu, ale nawet jeśli to było żałosne to mina młodszego była tego warta. Aby mu to wynagrodzić, usadził go sobie między nogami, gdy tamten szukał dla nich filmu na laptopie. Kim wziął do ręki kawałek pizzy, którym karmił chłopaka, aby tamten nie pobrudził sobie rączek.
Tak bardzo jak kochał swojego chłopaka, Taehyung doszedł do wniosku, że jeśli chce jeszcze kiedykolwiek obejrzeć horror, skupiając się na strasznych efektach i rzeczywiście się przestraszyć, to nie może robić tego z Jungkookiem, który ciągle coś komentował i był przy tym tak denerwująco słodki, że Tae nie mógł odwrócić od niego uwagi. Jedno stwierdzenie szczególnie wywołało u niego zainteresowanie. — Ja bym tak nie mógł biec po ciemku….Jak oni to robią, że biegną i się nie potykają? W lesie? O przewróciła się….nic nie mówiłem...ale no i tak, przecież tam są pająki. — Ach, tak? – uniósł brew, ułożył dwa palce pod podbródkiem młodszego, żeby unieść jego buzię, aby mogli na siebie spojrzeć. – Jungkook-ah… naprawdę byłeś tak pijany, że nie pamiętasz, gdzie i jak Cię znalazłem podczas ogniska na jednej z wycieczek w liceum, hm? – puknął go opuszkiem wskazującego palca w nos, kręcąc głową w niedowierzaniu. Kiedy chłopak znowu się rozkręcał z komentowaniem, Taehyung próbował zatkać mu swoją dłonią usta, ale nawet to go nie zatrzymywało. I chociaż z ust starszego wydobywały się poirytowane stęki, nie udało mu się zamaskować czułości, z którą spoglądał na ukochanego. — Nieeee! On chciał się jej oświadczyć, a ten morderca go zadźgał…. Nie można tak, ja bym nie chciał by ktoś przerywał nasze zaręczyny zwłaszcza zabójca z nożem… — Kook-ah… – uderzył się dłonią w czoło, nie mając więcej na niego słów. – Jak się nie zamkniesz to sam pójdę po nóż. – wbił mu zabawowo palce w żebra, powodując, że młodszy skulił się w jego ramionach od niespodziewanego ataku. Zamiast jednak uciec od Tae, ten jeszcze wygodniej ułożył się w jego ramionach, na co Kim przycisnął go do siebie mocniej, całując w czubek głowy. Jungkook zasnął, więc dokończył film w spokoju. W pierwszej chwili wydawało mu się to dobrą rzeczą, aż zaczęło mu brakować głupich wniosków, do jakich dochodził jego chłopak w trakcie oglądania. Przez to, że się nie ruszał, żeby nie obudzić partnera, jego kości się zastały i czuł wielką potrzebę rozciągnięcia kończyn. Nie chciał jednak wstawać z łóżka, więc ostrożnie uniósł ręce nad głowę, prostując je najwyżej jak mógł. Podskoczył na dźwięk dzwonka telefonu, a jego ręce opadły tak szybko, że aż zabolały. Jeon odebrał, ale po jego minie zauważył, że to nie były dobre wieści i sam zbladł w oczekiwaniu, aż się z nim nimi podzieli. — Taehyung, Arin jest w szpitalu. Skakały z Heenim na trampolinie i wskoczył pies...Arin spadła, chyba złamała rączkę. – Tae nieco odetchnął z ulgą, ale żeby nie zrozumieć go źle, nie dlatego że bagatelizował zdrowie dziewczynki. Miał po prostu czarniejsze myśli i cieszył się, że się nie spełniły. Nie próbował jednak mówić Jungkookowi, że to tylko rączka i będzie dobrze, ponieważ wiedział jak ważna była dla niego jego siostra i nie chciał przez przypadkiem sprawiać wrażenia jakby nie przejmował go jej stan. — Jedź ze mną proszę. — Chyba nie pomyślałeś, że mógłbym Cię puścić samego. – nadąsał się, wyciągając ciuchy z walizki, jakiekolwiek, tylko, aby szybko się ubrać. W momencie, w którym Jeon sięgnął po kluczyki do samochodu, Tae złapał go w nadgarstku, na chwilę zatrzymując ich rozgorączkowanie. Przytulił go do swojego torsu, przyciskając jego głowę do siebie dłonią. — Cii, Kook-ah, Arin to dzielna dziewczynka i na pewno nie chce, żeby jej oppie stała się krzywda w drodze do niej. Jesteś najlepszym bratem i na lepszego nie mogła trafić, niech to się nie zmienia. – nie oczekiwał, że przestanie się trząść, ale czując, że drgania zmalały, puścił go. – Chodźmy, księżniczka czeka, ale książę nie ma prawa jazdy, więc potrzebuje szofera.
Taehyung przez całą drogę, próbował gestami pokazywać, że z nim jest. Niestety oprócz trzymania go za kolano i głaskania je kciukiem, nie mógł zbyt wiele zrobić. On sam potrzebował otuchy, jednak nie porównywał swojego przejęcia do tego Jungkooka. Widząc Arin, dopiero uświadomił sobie jak bardzo był poddenerwowany, gdyż żyły aż mu zaczęły pulsować z napięcia. Płacz dziecka piekł go w oczy jak jego własny, aż zorientował się, że to dlatego, ponieważ u niego także wezbrały się łzy. Nie mógł znieść jej cierpienia. — Vankook? – patrzył na misia intensywnie, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że nazwa brzmiała znajomo. — Nazwała go tak, jak dowiedziała się, że Twój pseudonim to vantae. Chciała, nazwać go kookie, ale powiedziała, że kookie nie może być bez Tae. – ach, to dlatego. — Zawsze wiedziałem, że mądra z niej dziewczynka. – pogłaskał ją, specjalnie robiąc bałagan na jej głowie. — To prawda. Taehyungie-oppa… chce na rączki. – rozpłynął się na widok jej wyciągniętych rączek i nie potrzebował się zastanowić, zanim po nie sięgnął. Lekarz go jednak zatrzymał, chcąc zabrać dziewczynę na gipsowanie. Taehyung poszedłby z nią nawet nieproszony, odpowiedział partnerowi, że też go kocha, ignorując spojrzenia pracowników oraz zapewnił go, że świetnie sobie z Arin poradzą. Kim nie miał rodzeństwa, ale złapał świetny kontakt z malutką. Był zestresowany całą tą sytuacją, ale świetnie się maskował, trzymając ją za rękę oraz opowiadając ciekawe historie wymyślane na bieżąco, aby odwrócić jej uwagę od bólu i całego procesu zakładania gipsu. Był tak pochłonięty opowieścią i obserwowaniem reakcji panienki Jeon, że nie zauważył, kiedy do sali wszedł Jungkook, dopóki nie złapał go za rękę. — O, już jesteś. Możemy wrócić do domu? – zapytał z nadzieją, a oczy Arin zaświeciły się, gdy jej brat przytaknął, widok wart wszystkich starań. W drodze do samochodu, Taehyung wziął dziewczynkę na barana, ignorując to jak dusiła go, przyciskając gips do jego szyi. Usiadł z nią na tylnych siedzeniach, upewniając się przy zapinaniu dla niej pasów, że nie spowoduje jej bólu w ręce. Do domu zaprowadził ją w taki sam sposób jak do pojazdu. Poświęcał jej całą swoją możliwą uwagę, nawet kosztem Jungkooka, wiedząc, że nie miał mu tego za złe, a nawet jeśli był troszkę zazdrosny, to Tae bardzo to cieszyło, gdyż uwielbiał się z nim droczyć. Nie odłożył małej na podłogę, nawet gdy próbował zdjąć buty, dlatego zatrząsł stopą na boki, dając znak swojemu chłopakowi, żeby je zdjął za niego. Przy okazji cmoknął ustami, wysyłając mu buziaka. Poczekał, aż Jeon rozbierze z niepotrzebnych rzeczy siostrę, a następnie Kim pobiegł z nią do jej pokoju. — Daj coś do pisania, księżniczko, Taehyugnie-oppa pierwszy Ci się podpisze. – siedzieli razem na łóżku, a Taehyung nie tylko podpisał się jako jej książę, ale także narysował głowę tygrysa, a obok niej króliczą. — Tae tae, opowiesz mi nową bajkę do snu? Jestem zmęczona. – ziewnęła, wykończona szpitalem i emocjami, a Tae, jak zarażony, zaraz po niej. Wyszeptał jej coś do ucha, a następnie Arin zawołała brata. — Jungkookie-oppa! — Jungkookie-oppa! – powtórzył po niej, starając się naśladować dziecięcy głos z nadymanymi policzkami i rękami opartymi na biodrach. Gdy do nich dołączył, ułożył się wygodnie z dziewczynką na jej łóżku, wyglądając w nim trochę komicznie, gdyż stopy mu wystawały. — Opowiedz nam jakąś bajkę! – Tae energicznie przytakiwał głową. Nie pozwolił jednak usiąść mu gdziekolwiek z nimi na łóżku, a pokazał miejsce na podłodze obok, słodko się uśmiechając.
Ekscytacja rosła w Taehyungu z każdą chwilą, z którą Jungkook przygotowywał się do opowiadania bajki i nie byłoby ryzykiem stwierdzenie, że jego ciekawość przewyższała tą Arin. Obecność dziewczynki budziła w nim wszystko, co dziecinne, a czego nie doświadczał, gdy był w jej wieku; ciągle bez obecności któregoś rodzica oraz bez żadnego rodzeństwa czy kuzynostwa. Mogło więc dziwić, że złapał dobry kontakt z siostrą swojego partnera, nie posiadając żadnego doświadczenia z dziećmi, ale najwyraźniej miał w sobie więcej z dziecka niż mógł to w jakikolwiek sposób wcześniej zbadać. Bajka Jungkooka skutecznie uśpiła dziewczynkę, natomiast Taehyung pozostawał rozbudzony do samego końca, będąc pod wrażeniem jego pomysłu. Przysłuchiwał się opowieści z wyraźną ciekawością, szeroko otwartymi oczami, uchylonymi ustami oraz palcami zaciśniętymi na brzegu kołdry. Zamrugał kilkakrotnie, gdy Jeon wypowiedział ostatnie zdanie, nieco oburzony, iż przerwał w momencie, w którym tak mocno zżył się z historią, że aż czuł ją w żyłach. Do jego oczu napłynęły łzy wzruszenia, które nie zdążyły spłynąć, ponieważ nadąsał się, chcąc usłyszeć jak wyglądało życie księcia i grajka po jego odczarowaniu. — Księżniczka śpi, to czy teraz ja mogę porwać księcia Taehyunga? – Tae spojrzał na niego z oburzeniem pięciolatka, nie dowierzając, że jego chłopak zachowywał się jakby wszystko było w porządku. — Myślisz, że tak po prostu padnę Ci w ramiona po tym jak zakończyłeś w takim ważnym momencie?! – zapytał chropowatym szeptem, wstając z łóżka. – To masz całkowitą rację! – rzucił się na plecy młodszego i zawisł na jego tyle, gdy tego najmniej oczekiwał, nie mając w głowie puścić go ani na chwilę, kiedy wykonywał ostatnie czynności w pokoju Arin. Dopiero za drzwiami z niego zszedł, ale nie na długo pozostawali rozdzieleni, ponieważ od razu po tym, poczuł jak ramiona ukochanego oplatają się wokół jego szyi w szczelnym uścisku. — Dziękuję Ci za wszystko, byłeś dzisiaj najlepszy. Spisałeś się tak cudownie, tak bardzo wspierałeś mnie i Arin kiedy oboje panikowaliśmy. – położył dłonie po obu stronach buzi Jeona, uśmiechając się do niego najszerzej jak umiał. Tae pokręcił głową, całując czubek jego nosa. — Niczego nie zrobiłem, a jak już to najmniej. – gładził go po włosach, robiąc mu placka na głowie, ale kochał takiego zwykłego, codziennego i naturalnego Jeon Jungkooka. — Byłbyś najlepszym tatą na świecie, bo masz serce ze złota i zaradnego królika u boku. — Już myślisz o robieniu dzieci? – Kim zdążył się tylko zaśmiać i połaskotać chłopaka pod brodą, zanim zadzwonił telefon młodszego, na co zmarszczył nos, niezadowolony.
Taehyung grymasił jedynie tak długo, dopóki nie usłyszał propozycji Kooka, skierowanej do Yoongiego. — Dobrze, hyung. Tylko obiecaj, że pod koniec tygodnia wyjdziesz ze mną i Taehyungiem na piwo. – podniósł wzrok z podłogi, aby raptowanie spojrzeć na partnera z promykiem nadziei w oczach. — Yoongi załatwiony na sobotę, teraz Ty musisz załatwić Jimina. – Taehyung przytakiwał energicznie głową jeszcze zanim Jungkook skończył mówić. — Może Yoongi zna tego przystojniaka, który się Chimowi taaak podobał… och… w sumie Ty pewnie też znasz. Powiem mu, żeby sobie przejrzał jakiś odcinek to może go znajdzie i Ci pokaże jak się zobaczycie. – uśmiechał się we włosy ukochanego, gdy tamten się w niego wtulił. —Teraz mam czas dla siebie i możemy się w końcu położyć po tym szalonym dniu. – Taehyung podniósł ręce do góry, rozciągając się, a wtedy kości strzeliły mu na głos i skrzywił się, nie lubiąc tego dźwięku ani uczucia. — Chodźmy po prostu spać, marzy mi się już tylko wytulać Cię do snu. – zamruczał niskim, sennym głosem. Wyciągnął rękę przed siebie, aby Kook mógł go za nią złapać, a następnie pociągnął go ze sobą do pokoju, w którym oboje przygotowali się do snu. Tae był na tyle zmęczony, że został jedynie w bokserkach, nie mając energii na zakładanie czegoś więcej. A to dlatego że niezależnie od jego braku sił, dał z siebie wszystko, co mógł, aby rozebrać ukochanego i ubrać go w piżamy, nie chcąc, aby w nocy zmarzł, gdyż jesienne noce były chłodne. Tak jak obiecał, załatwił obecność Jimina na sobotę. Taehyung postawił na prosty wygląd, ale równie efektowny w jego założeniu, idealny na spotkanie z przyjaciółmi, które miało się skończyć piciem alkoholu. [https://i.pinimg.com/564x/a0/34/58/a03458385902e397d45ab337879eedeb.jpg] Przyglądał się bezwstydnie swojemu partnerowi, gdy ten się przebierał. Przygryzając dolną wargę, gdyż taka nieznaczna czynność budziła w nim rozszalałe motyle w brzuchu. Nie mógł się w końcu powstrzymać, tylko stanął za Jungkookiem, obejmując go w pasie, kładąc brodę na jego ramieniu, nawet jeśli to w jakiś sposób utrudniało mężczyźnie ruchy. Taehyung powoli zaczął całować go po szyi, poprawiając znikające już ślady, które pozostawiał przez te kilka dni do soboty. Chciał nadać im świeżości przed tym jak mieli od dłuższego czasu pokazać się razem publicznie, w miejscu przykuwającym uwagę. — Kookie. – szepnął mu do ucha, przygryzając jego płatek. – Teraz jak już przy Tobie jestem to możesz pić do woli, ale proszę, nie obrzygaj mi koszli, bo jest biała. – powiedział uwodzicielskim tonem, odsuwając się ze śmiechem, zanim młodszy mógł go sięgnąć i coś mu zrobić. Kiedy weszli do taksówki, dostał wiadomość, na widok której klasnął raz głośno w ręce i od razu popatrzył na ukochanego. — Chim już jest na miejscuuu… – zanucił ożywiony, nie kryjąc jak się cieszył na spotkanie całej czwórki.
— Chimm~ – wyśpiewał, rzucając się przyjacielowi na szyję, jak tylko dostrzegł jego przystojną twarz w tłumie. [https://i.pinimg.com/564x/76/bc/49/76bc49e1c67c9fd5efe1e17b31edb4cc.jpg] Położył mu następnie ręce na ramionach, aby go trochę od siebie odsunąć, wystarczająco, aby zmierzyć go wzrokiem od góry do dołu. – Czy mój Chim zamierza dzisiaj kogoś wyrwać? – zapytał, kokieteryjnym tonem, puszczając do niego oczko oraz ciągnąc za choker. – Ale Chim! – jego nagły pisk sprawił, że mężczyzna, któremu zarzucił rękę przez szyję, podskoczył w miejscu. – Masz czarne włosy! Prawie Cię nie poznałem. – Taehyung chciał dotknąć jego fryzury, ale Jimin, dobrze go znając, wiedział, aby się zawczasu odsunąć. — Skoro zmierzyłem się z przeszłością i spotkałem z rodzicami, to postanowiłem nowe życie tutaj zacząć od zmiany wizerunku, ale to- — Chim, nie wracasz do Stanów? – pisarz przerwał mu, mając problem tego dnia w trzymaniu w sobie emocji. — To... porozmawiajmy przy stoliku, hm? – uśmiechnął się, przechylając się, aby dojrzeć za plecami przyjaciela jego partnera. – Cześć, Jungkook. Bawmy się dzisiaj dobrze wszyscy razem, co? – zapytał uprzejmie, gdyż to było ich pierwsze spotkanie, które nie miało się skończyć walką na pięści. — Taehyungie, ja chcę piwo z sokiem imbirowym. – Tae dał mu szybkie cmoknięcie w usta w odpowiedzi i gdy młodszy poszedł zająć dla nich stolik, Kim złapał Parka pod ramię, doganiając to, co się działo w ich życiu, gdy był nieobecny. Gdy do kufla zostało nalane pierwsze piwo, szybko dodał do niego tabletkę, która miała zwiększać pożądanie seksualne, a którą kupił w aptece dla żartów i chciał wypić tego wieczoru, gdyż towarzyszył mu bardzo zabawowy humor, a był pewien, że jego Jungkookie pochwaliłby jego dziwną, bo dziwną, ale dobrą niespodziankę. Czego nie przewidział, to tego, że Jimin zechce się napić z tego kufla i gdy to zrobił, było za późno na jakiekolwiek ostrzeżenia ze strony Tae, który tylko zbladł, mając nadzieję, że jego dodatek magicznym trafem nie zadziała. . . . Zastrzegł sobie już nigdy przenigdy nie pić piwa z takim samym sokiem jak Park.
Dał Jungkookowi do rąk jego alkohol, siadając koło niego spięty. Starał się być tak samo rozrywkowy jak sprzed nieplanowanego incydentu i jeśli nikt się nie spostrzegł, że patrzył na Jimina jakby doszukiwał się w nim czegoś odmiennego, to sukces, ponieważ bez wątpienia twarz Tae wyglądała jakby był obłąkany w trakcie tego procesu. — Jimin, w ogóle słyszałem, że ktoś w programie wpadł Ci w oko. Pokazałbyś mi go, póki w sumie nadal czekamy? – Taehyung nagle zwątpił, czy to dobry pomysł, bo jeśli na widok chłopaka, który mu się spodobał, miał się zacząć bardziej podniecać niż to było konieczne, przez tę przeklętą tabletkę, to nie tylko Jimin byłby w opałach tam na dole, ale również Tae musiałby się przyznać do winy. Wstydliwej winy. — No pokaż kogo my tu mamy… – Kimowi stanęło powietrze w gardle. Było gorzej niż źle. – Jimin-hyung….um...Nie wiem jak Ci to powiedzieć...ale… — Przepraszam, trochę zeszło mi w biurze. – Taehyung czuł jak zaraz się rozpłacze. — Yoongi-hyung! — Yoongi-hyung… – oboje z Jungkookiem zawołali z odmiennym entuzjazmem. Taehyung już płakał.
— Jesteś w końcu! Poznaj, to mój chłopak Taehyung. I jego przyjaciel Jimin… – skłonił się przed starszym mężczyzną, usilnie próbując nie dać po sobie poznać, jaki jest przerażony nadchodzącą reakcją Jimina. — Oh, God! Wyglądasz jak on! Wygląda jak on, mam rację? Hahahaha! – zakrył usta dłonią, próbując bezskutecznie zatrzymać falę nerwowego śmiechu, aż prawie spadł z krzesła. Nie było więc nic dziwnego w tym, że Yoongi wolał odejść od ich stolika, aby pójść się napić przy barze; przynajmniej tak odebrał to Taehyung. Poradzenie sobie z Jiminem i usidlenie go, wymagało czasem skrajnych metod. Nie winił Yoongiego, że potrzebował się upić, aby go znieść. — Jezu, hyung wybacz, nie miałem pojęcia, że ten przystojniak który się Chimowi taaak podobał, o którym mówił Tae to Yoongi-hyung…Taehyungie, mój plan chyba ma jednak sens… — Ja też, Jungkookie. – widząc ekscytację w oczach ukochanego, schował twarz dłoniach. Nie wiedział, czy katastrofa nadeszła już teraz czy zaraz. — Chim. – zwrócił uwagę przyjaciela na siebie. – Wygląda jak on, bo to jest on. – mina Jiminowi zrzedła natychmiast. — Niee… — Tak. — Nie! — Tak! — O mój… Gdy podszedł do nich ponownie Yoongi, panowała grobowa cisza. — Wziąłem wam to samo, bo nie wiedziałem co chcecie. – Jimin nawet na niego nie spojrzał, ale Tae skąd siedział, bez problemu mógł dojrzeć jak czerwone policzki są jego przyjaciela i to nie przez dużą dawkę alkoholu. — Jimin jest edytorem Tae! – Jungkook pierwszy zaczął pracować nad niezręczną atmosferą i och, Taehyung kochał tego mężczyznę nad życie. — Edytor? To niełatwy zawód, bardzo odpowiedzialny. – Jimin odważył się spojrzeć w stronę Yoongiego, przygryzając wargę, aby nie przesadzić z uśmiechem. Jeśli kiedykolwiek miał wątpliwości, co do swojego zawodu, to już nigdy więcej. — D-dziękuję, hyung. – nagle zaalarmowany podniósł ręce do góry i zaczął nimi machać przed oczami producenta, jakby zaprzeczał temu, co powiedział. – J-jeśli to w porządku, żebym t-tak Cię nazywał? – spojrzał w dół, zaciskając dłonie na kolanach. — A my już się widzieliśmy, prawda Taehyung-ssi? Mam nadzieje, że udało Ci się złapać Kooka, po występie. Przepraszam, że staff robił Ci problemy. Naprawiłem to już, kazałem wpisać Cię na listę, żebyś miał przepustkę na wszystkie próby i występy, takie przeoczenie już się nie powtórzy. — Um, tak, w końcu mogę Ci podziękować, że wstawiłeś się za mną za kulisami po występie Kookiego. Jestem naprawdę wdzięczny. Proszę, nie przepraszaj, to nie Twoja wina. – Taehyung czuł się jak na spotkaniu służbowym, słysząc formalny język Yoongiego, ale Jimin pochłaniał najstarszego z nich wzrokiem, jakby to go nakręcało. Siedział całkowicie zwrócony w jego stronę, trzymając łokieć na stole i opierając na nim głowę, jak gdyby osoba Mina była najciekawszym widokiem do obserwowania. Kim nie musiał się zastanawiać dlaczego…
— Widzisz, skarbie? Mówiłem, że Hyung to dobry CEO! — Wiem, wiem. – trochę spanikował jak Jeon złapał go za rękę, ponieważ mu się trzęsła, ale na szczęście jego chłopak był bardzo podatny na alkohol i takie rzeczy łatwo mu umykały pod jego wpływem. — Hyung, Jimin też jest z Busan, jak ja! Mógłby Ci pokazać jakieś ciekawe miejsca, zanim wrócisz do Seulu! — Jungkookie, nie możesz ustawiać innym planów, Jimin-ssi jest na pewno bardzo zapracowany, stawiasz go tylko w niezręcznej dla niego sytuacji. — NIE! – Jimin zsunął się z krzesła, stając na proste nogi. – Znaczy… – wytarł spocone ręce o materiał spodni, gdy zdezorientowane spojrzenia wszystkich obecnych padły na niego. – Mam czas, dopóki Taehyung mi nie wyśle wersji próbnych swoich prac, to mam czas. – Tae przewrócił oczami na oczywiste kłamstwo, ale Yoongi nie musiał o tym wiedzieć. – P-przepraszam. Toaleta. – wskazał kciukiem za siebie i zniknął za innymi stolikami. Taehyung wolną ręką klepnął się w czoło. — Masz dzisiaj bardzo dużo energii, Jungkook-ah. Coś się stało? Choć może to po prostu Twoja obecność Taehyung-ssi, w końcu pierwszy raz widzę was razem. – pisarz uśmiechnął się jakby usłyszał najbardziej satysfakcjonujący komplement w życiu. Pocałował partnera w policzek, opierając się pokusie, aby zaatakować jego wargi, jednak miał serce, aby nie robić z Yoongiego świadka tego jak nie mógłby się od nich oderwać. Gdy w końcu wrócił Jimin, Kim przeprosił siebie, wstając i ciągnąc za sobą Jungkooka, którego wyprowadził na zewnątrz. — Muszę Ci się do czegoś przyznać. – podrapał się nerwowo po głowie. Wiedział, że ten moment musiał nadejść, ale ani trochę nie był na niego przygotowany. – Chciałem... się trochę zabawić. Proszę, nie oceniaj mnie źle. – Taehyung nie miał żadnego pojęcia, że brzmiał dwuznacznie, ale zanim Kook mógł dojść do pochopnych wniosków, przeszedł do sedna. – Kupiłem te tabletki na erekcję, potencję, cokolwiek. Zrobiłem to dla żartów, myślałem, że będzie śmiesznie, jeśli nagle zrobię się cały sfrustrowany i podniecony. W końcu, co mogło pójść nie tak, jeśli miałeś być przy mnie i w najgorszym wypadku skończylibyśmy w kabinie? – dopiero mówiąc o tym na głos, zauważył, że jego pomysł nie był taki wspaniały. – Tylko realia są takie… że to Chim ją wypił… nieświadomie. Nie powiedziałem mu, miałem nadzieję, że ich działanie okaże się bujdą, ale patrz, co on wyprawia przy hyungu. – oparł czoło o ramię swojego chłopaka. – Boże, Kookie, co ja zrobiłem... Kiedy wrócili do środka, widok, który ich zastał, nie był dla niego zaskoczeniem. Wstawiony Jimin dosłownie leżał na Yoongim, śmiejąc się z każdego lamerskiego żartu, który powiedział oraz powtarzając słowo uroczy, za każdym razem, gdy starszy zrobił jeden ze swoich tików nerwowych. Park był tak rozgrzany, że zdjął marynarką, którą zawiesił na oparciu siedzenia, a następnie zaczesał dłonią włosy do tyłu, gdyż miał mokre czoło od potu. Zapach Yoongiego skutecznie go pobudzał, a spodnie z każdą chwilą robiły się ciaśniejsze. Policzki Jimina były bardziej zrumienione niż przedtem, oczy błyszczały, a całe jego ciało było giętkie jakby w każdym momencie miało opaść na Yoongiego i odpłynąć, oddając mu się bez pamięci. — Cholera. – skwitował tylko Taehyung, myśląc nad jakimkolwiek rozwiązaniem. Nie mogli go wziąć do posiadłości Jungkooka, a pozostawienie go takiego samemu sobie w hotelu brzmiało zbyt niebezpiecznie. Ale czy dało się go szybko odczarować? Najprawdopodobniej nie, skoro Min Yoongi był największym crushem Jimina zanim się w ogóle spotkali na żywo. I nie było to dłużej tajemnicą, gdyż gdy z Jungkookiem się do nich zbliżali, usłyszeli deklarację miłości Jimina typu; Yoongi-hyung, to przeznaczenie! Nawet jakbym Cię wcześniej nie zobaczył w tym nieludzkim programie to i tak byśmy się w sobie zakochali, bo nasi przyjaciele są razem!
Wyznanie Jimina zostało skomentowane żartem Jungkooka, na co Park spojrzał na młodszego kolegę, marszcząc brwi, gdyż był pewien, że przeszkodził Yoongiemu, który bez wątpienia odpowiedziałby na jego deklarację miłości z takim samym entuzjazmem. W swoim upojeniu alkoholowym i pobudzeniu seksualnym nie przewidywał innego scenariusza. — Oj Hyung, właśnie chciałem żebyś poczuł się wyjątkowy, bo Jimin-hyung to też przypadek jeden na milion, więc wypadałoby utrzymać tą znajomość, taaaaaak? – głowa edytora wystrzeliła w stronę sympatii, patrząc na niego wielkimi, pełnymi nadziei oczami, nerwowo wiercił pupą na siedzeniu, śledząc też spojrzenie Mina, aby nie umknęła mu żadna jego emocja. — To prawda, Jimin-sshi jest wyjątko...wo rozrywkową osobą… – iskierki w oczach Jimina odrobinę zgasły, spodziewając się innego określenia, ale na nowo zaświeciły się, słysząc dalszą wypowiedź Yoongiego. – … i na pewno miło oglądałoby mi się Busan w jego towarzystwie. – pomijając to, że Parka nie było tyle lat w kraju i sam potrzebowałby przewodnika po niektórych miejscach, postanowił zgrywać eksperta w znajomości Busan, więc przytaknął kilkakrotnie energicznie głową, aż cała czupryna mu podskakiwała. Bez większego namysłu złapał Yoongiego pod rękę i oparł głowę o jego ramię. — Och...Jimin-sshi… – spojrzał na mężczyznę z dołu, powoli się od niego odrywając, gdyż myślał, że przesadził ze swoją przylepnością. Nie zdążył się jednak odsunąć za daleko, gdyż nagle poczuł dłoń starszego w swoich włosach. – Wybacz, to przeze mnie, ale już naprawiłem. – Jimin ponownie tego wieczoru obdarzył go oślepiającym uśmiechem, wracając do wcześniejszej pozycji i łasząc się głową o jego ramię jak pieszczotliwy kot; znowu czochrając dopiero co poprawioną fryzurę. Popadł na moment w wygodną ciszę, chłonąc ciepło Yoongiego oraz przysłuchując się rozmowie reszty. Taehyung nie dał mu jednak odpłynąć na długo, ponieważ zaczął wypytywać przyjaciela, czy to prawda, że ich wydawnictwo umożliwi im zostanie w Korei na stałe. Jimin zaskoczył wszystkich elokwentną rozmową w swoim nietrzeźwym stanie, mówiąc, że jest jedno koreańskie wydawnictwo, w którym chciałby się zatrudnić oraz prowadzi z nim wstępne rozmowy, wspomniał im również o Vantae, spotykając się z pozytywną reakcją oraz została mu jeszcze rozmowa z ich amerykańskim wydawnictwem, czy nie zgodziłoby się zostać ich pośrednikiem w Stanach, nie chcąc całkiem zrywać z nimi współpracy. Taehyung praktycznie rzucił się przez stolik Parkowi na szyję, miażdżąc w śmiertelnym uścisku i krzycząc, żeby rzucił robotę edytora i został jego menadżerem. Pisarz, po tym jak został skutecznie uspokojony przez Jungkooka, całkiem zapomniał o tabletce, którą spożył jego przyjaciel i wrócił do rozluźnionego, gadatliwego siebie. Kimowi rozwiązał się język i zaczął narzekać, przede wszystkim do Yoongiego, że ludzie w internecie zakładali się o pozostały czas trwania jego związku z najmłodszym. Skrzyżował w złości ręce na piersiach, mówiąc, że ma nadzieję, że ich zdjęcia z dzisiejszego dnia obiegną media. Taehyung, myśląc, że dłoń Kookiego na jego kolanie miała go uspokoić i wesprzeć, uśmiechnął się delikatnie, niczego nie podejrzewając. Tak samo, kiedy palce maluszka zaczęły się przemieszczać wyżej, odczuwał przyjemne drapanie, ale wciąż nie domyślał się, że jego partner zmierzał do czegoś bardziej odważnego. Kolano pod stołem mu podskoczyło i uderzyło o blat, gdy dłoń Jungkooka musnęła jego przyrodzenie. Spojrzał pytająco na ukochanego, spotykając się z tym, że tamten już trzymał na nim wymowny wzrok. Tae przygryzł wargę, nie wiedząc, czy bardziej podniecał go dotyk mężczyzny, jego głodne spojrzenie, czy to że byli w miejscu publicznym; w każdym razie, wszystkie te czynniki składały się na wybuchową mieszankę emocjonalną. Przymrużył oczy i odchylił głowę do tyłu, przełykając ślinę, a żyły na jego szyi wyraźnie pulsowały.
Kim zmarszczył nos od utraty dotyku chłopaka na swoim rosnącym członku, nadąsał się, wyglądając absurdalnie słodko przy takim pobudzeniu seksualnym. Gdy Jungkook wstał, Tae chwycił go pospiesznie za rękaw. Jego myślenie zostało zaburzone, ale czy miałby z nim teraz wyjść czy zatrzymać przy stole, nie obchodziło go to, gdzie mieliby się udać, tak długo jak miał go przy sobie. — Taehyungie-hyung, potrzebuje Cię poczuć w sobie, a to nie może czekać, bo mogę mieć spory problem… – Taehyung na tym etapie był stracony i nie ręczył za siebie, ponieważ instynkt przysłaniał mu rozsądek. – Obiecuję, że jestem dobrym maluszkiem i odpłacę się za to na tyle na ile moje usta potrafią. — Bez wątpienia. – wyszeptał, poprawiając się niezręcznie na krześle. Długa koszula nachodziła mu na wypukłość, ale i tak podświadomie przycisnął do niej dłoń, żeby zakryć erekcję. Kim złapał za oparcie krzesła chłopaka i z piskiem go do siebie przysunął. Następnie zarzucił nogę na tę partnera, a ręką objął go w talii, przyciskając do swojego boku najmocniej jak mógł. Tae jak zahipnotyzowany, wyłączył się, przez cały czas tylko gładząc kciukiem kość biodrową Jeona. Oprzytomniał dopiero na dźwięk pisku Jimina. — Chim! – krzyknął, wyplątując z objęć Jungkooka. Uniósł się znad krzesła, będąc gotowym złapać szkło lecące w stronę przyjaciela. Na szczęście w pogotowiu był Yoongi, który zaalarmowany wykazał się świetnym refleksem w ratowaniu Parka. Jimin był tak wystraszony, że chociaż zajście trwało kilka sekund, on wszystko rejestrował w spowolnionym tempie. Czując jak obejmują go silne ramiona Mina, wtulił się w niego z jeszcze większą intensywnością, zacisnął palce na jego koszulce, chowając w jej materiale twarz. Czuł się bezpiecznie, otoczony zapachem mężczyzny. Jego uścisk był solidny, ale czuły, taki, jakim nikt go wcześniej nie obdarzył. A przede wszystkim nie był platoniczny. — Jezu Jiminnie, nic Ci nie jest!? – nie odpowiedział tylko wypuścił cienkie powietrze z ust. — Znaczy...Nie wbiłeś sobie żadnego szkła, Jimin-sshi? – młodszy cały drżał, bojąc się sprawdzić, czy mokry bok spodni to jedyna szkoda. Nagle został pozbawiony schronienia w Yoongim, jakoże starszy gwałtownie się od niego odsunął. Park starał się nie okazywać rozczarowania, zmuszając się do pogodnego uśmiechu, który był drzazgą w sercu. — Nie, dzięki Tobie, Yoongi-sshi, dziękuję. – skłonił się w jego stronę, zaciskając na kolanach dłonie w pięści. — Boże, naprawdę Państwa przepraszam! Po tylu godzinach pracy zapominam o tym stopniu...przepraszam, naprawdę… – ciemnowłosy spojrzał w końcu na sprawczynię zajścia, widział jej spanikowane zachowanie i głębokie wory pod oczami ze zmęczenia, poczuł pewnego rodzaju empatię, ale nie mógł się zdobyć, aby zapewnić ją, że nic się nie stało, bo stało się dużo, a on miał szczęście, że obok był Yoongi. — Pani nie przeprasza i pójdzie po rękawiczki...powbija sobie Pani szkło w palce… – producent, nawet dając opieprz, wykazywał się troską o osobę. Min Yoongi był wspaniały i Jimin nie wiedział, co zrobić z rosnącym uczuciem. — Chciałbym już wrócić do domu. – przyznał nieśmiało, czując się winny popsutej atmosferze, nawet jeśli to nie on zawinił.
— Może zadzownie po taksówki…? – Jimin spojrzał na najmłodszego błagalnym wzrokiem. – To tak...trzy taksówki poproszę… — Dwie, Jungkook-ah. Dwie. Ja...Upewnię się, że Jimin-sshi bezpiecznie dojechał do domu. – Parka przeleciał dreszcz, a policzki napełniły kolorem po tym jak zdążyły ochłonąć. Zrzucił ciężar z serca, który wdarł się na nie niespodziewanie, kiedy starszy go od siebie odsunął jakby go poparzył. — Hyung… – popatrzył na mężczyznę marzycielsko. Czując się znowu lekko, pochłonął nowe piwo w zaskakująco szybkim tempie, chciał wrócić do wcześniejszego humoru, w czym propozycja Yoongiego bardzo mu pomogła. — Pierwsza już jest, możecie jechać najpierw jeśli chcecie. – Jimin wstał, rozprostowując kości i wyciągając ręce wysoko nad głową. Spojrzeli na siebie z Taehyungiem i pokazali sobie po kryjomu kciuki w górę. — Dziękuję, Jungkook-ah. Taehyung-sshi, naprawdę miło było mi Cię poznać, mam nadzieje że wkrótce znowu będziemy mieli okazję pogadać. Cieszę się, że Jungkookie wybrał sobie takiego partnera, widać że się uzupełniacie. — Tak! Jungkook-ah! Miło się było z Tobą nie bić! – Jimin zaśmiał się niewinnie. – I dziękuję za Yooniego-hyunga! – przytulił na pożegnanie młodszych kolegów, nie zwracając uwagi na to, jakie brzmienie miały jego słowa. — Um, Yoongi-sshi. – Tae położył dłoń na tej Yoongiego, która ściskała jego drugą. – Dziękuję za opiekę nad Kookiem, kiedy mnie nie było. Proszę, dbaj o niego w wytwórni, on bardzo Cię podziwia, chociaż straszny z niego drań! – spojrzał przelotnie i groźnie na swojego chłopaka. – Jestem spokojny, że jego debiut odbędzie się pod Twoimi skrzydłami i… – tym razem popatrzył przez ramię Mina na swojego przyjaciela, który próbował utrzymać równowagę, chwytając się za plecy jego rozmówcy. – Ufam Ci z Chimem. – uśmiechnął się uprzejmie, widząc po minie Yoongiego, że wiedział, iż nie chodziło mu tylko o odstawienie go do hotelu. Wypuścił z uwięzi jego dłoń, pośpieszając ich do wyjścia, w razie jakby ktoś im chciał podkraść taksówkę spod baru. — Jimin-sshi...nie zapomnij marynarki. — Wiem, wiem. – młodszy przekręcił oczami, nie wiedząc, ale nie mógł tak zwyczajnie się przyznać, że zapomniał. Para obserwowała zbieranie się do wyjścia swoich przyjaciół ze wszystko wiedzącym uśmiechem. Taehyung czuł się jakby obserwował udane małżeństwo. Zaśmiał się pod nosem, a gdy w końcu zostali sami, westchnął głośno, ofiarując partnerowi całą swoją uwagę. — Nie będę tutaj tak czekał. – gdy Jungkook skończył rozmawiać z prywatnym kierowcą, Tae bez zapowiedzi złapał go w biodrach i posadził go sobie na kolanach przodem do siebie. Jego dłonie zsunęły się na pośladki ukochanego, zaciskając na nich palce. — Gdzie się podział dobry maluszek? Widzę tylko rozpieszczonego i żądającego maluszka. – dał mu lekkiego klapsa przed tym jak oparł się o tył krzesła, patrząc na Jeona z pożądaniem. Jedną dłoń położył mu na karku, przyciągając go do zachłannego pocałunku. Chłopcy nie szczędzili sobie czułości, czekając na transport.
Kiedy Yoongi otworzył przed Jiminem drzwi, młodszy cmoknął go w policzek tak szybko i przelotnie, że jego usta ledwo dotknęły skóry mężczyzny, ale to wystarczyło, aby Parkowi jeszcze bardziej zakręciło się w głowie. — Z hyunga jest praaawdziwy dżentelmen. – zachichotał, wsiadając do taksówki. W drodze Jimin patrzył z fascynacją przez okno, Busan był piękny i mimo tylu lat za granicą, cieszył się, że w końcu odważył się zmierzyć z przeszłością i wrócić do tego miejsca. A najlepsza z rzeczy, jaka spotkała go po powrocie, siedziała obok niego. Czując się wolny, bez zgody kierowcy opuścił szybę, wystawiając zza niej głowę. Jimin wyciągnął przed siebie ręce, następnie zamknął oczy, wyobrażając sobie, że lata. — Wow, hyung! Też powinieneś spróbować! – krzyknął, gdyż wiatr go zagłuszał. Na widok hotelu posmutniał. Ten dzień sprawiał mu tyle radości, że nie chciał go kończyć. — To...do zobaczenia? – zanim odpowiedział, przyglądał się towarzyszowi, jakby chciał wymusić na nim, aby mu powiedział, żeby jeszcze nie odchodził. — Mam nadzieję. – odpowiedział słodko, wahając się z pociągnięciem za klamkę, ale przecież był dorosłym facetem i musiał się zachowywać jak jeden. Świat zawirował mu przed oczami, gdy wyszedł na zewnątrz. Popatrzył na znajomego ochroniarza, który stał przed wejściem. Podbiegł do pracownika hotelu i zmrużył oczy, uważnie mu się przyglądając, po czym pomachał mu ręką przed twarzą. — Odprowadzę Cię, dobrze Jimin-sshi? – podskoczył w miejscu, zbyt skupiony na uzyskaniu jakiejś reakcji od ochroniarza. — Hyung! To naprawdę Ty! Moje szczęście się nie skończyło, nie wierzę! – przywarł do Mina, prowadząc ich przez hotel. – Hyung, on nigdy się nie uśmiecha! Czasem myślę, że nie żyje. Naprawdę! – Jimin oburzył się, mówiąc o mężczyźnie przy wejściu. – Zawsze stoi jak kołek i się nie rusza. – przystanął na chwilę, aby zademonstrować mu jego spiętą postawę. Gdy męczył się z kartą do drzwi, Yoongi mu pomógł, nakierowując dłoń Parka, która cała została przykryta tą jego. Jimin był pod wrażeniem różnicą w rozmiarze i nie mógł zatrzymać myśli, które powędrowały w nieco intymne obszary. — Jimin-sshi...powinienem iść...ale...widzę że trochę za dużo wypiłeś...Może zostałbym w razie gdybyś źle się poczuł? Oczywiście nie zrozum mnie źle...nie ma w tym żadnego podtekstu, przysięgam… – młodszy patrzył na Mina w osłupieniu, cisza budowała napięcie, ale nie mógł znaleźć w sobie głosu, aby wyrazić jak poruszyły go jego słowa. Powoli przybliżał się do mężczyzny, aż w końcu czubki ich butów się ze sobą stykały. Nachylił się nad nim tak, że mógł poczuć rzęsy Yoongiego na swoich, wtedy zauważył, że byli tego samego wzrostu. Starszy swoją masywniejszą budową sprawiał wrażenie wyższego. Czarnowłosy kolnął go palcem w policzek, następnie szybko chowając ręce za plecy. — Jesteś prawdziwy. – zrobił kilka kroków w tył, ale od razu zatęsknił za oddychaniem z nim tym samym powietrzem. – Jesteś niewiarygodnie miły Min Yoongi, musiałem sprawdzić, czy sobie Ciebie nie wyobrażam. – wzruszył ramionami jakby to, co zrobił nie było nadzwyczajne, chowając za nonszalanckim gestem, jak straszliwie waliło mu serce. Park uklęknął przed walizką, szukając w niej wygodnych ciuchów do spania. — Wiesz… – zaczął, przebierając w ubraniach. – Pękłoby mi serce, gdybyś sobie poszedł. – wyciągnął dla Yoongiego białą koszulkę z krótkim rękawem bez nadruku oraz świeże bokserki. Zanim mu je podał, zdjął na jego oczach z siebie spodnie, które śmierdziały alkoholem i były zbyt ciasne, aby mógł w nich dłużej paradować. Jiminowi nie przeszło przez myśl, że w slipach jego przyrodzenie było bardziej wyeksponowane, a mocne uda grzeszyły wyglądem. — Chcesz się wykąpać razem? Będzie szybciej, a prysznic jest duży. – widząc minę chłopaka, zaśmiał się nerwowo. – Żartowałem, hyung! – nie żartował. Wcisnął mu ciuchy i pokazał drzwi do łazienki.
To nie była wina Jimina, że chciał patrzeć, absolutnie nie, nie sugerował mu, żeby zostawił uchylone drzwi do łazienki, ani nie prosił go, aby wyglądał przystojnie, a mimo to, Yoongi to wszystko zrobił. Park raczej nie wiedział, czym jest dyskrecja oraz poczucie wstydu, jednak respektował czyjąś prywatność, dlatego tylko patrzył, powstrzymał własne pragnienie i zamiast wejść do środka, patrzył. To było bardzo hojne z jego strony. Zacisnął palce na brzegu drzwi, aż w końcu przytulał się do nich całym swoim ciałem. Nie miał szansy zobaczyć jak obficie został obdarzony Yoongi od przodu, ale gdyby nic nie pozostało dla jego wyobraźni, nie byłoby zabawy, a Min Yoongi był wart każdej zabawy. Z tym, że Jimin już usychał z tęsknoty za czymś, czego nigdy nie widział. Strużka śliny spłynęła po jego brodzie, gdy przygryzał dolną wargę, gdyż och, ta pupa. Nadąsał się, kiedy szyba prysznicowa została zaparowana i mimo że woda na nią spływała, ponownie odsłaniając widok, i tak był bardziej rozmyty niż wcześniej. Co wcale nie gasiło jego pragnienia. Mężczyzna skrzyżował nogi, próbując zatrzymać rosnące wybrzuszenie w bieliźnie. Gdy Yoongi zakręcił wodę, Jimin z wielkim bólem odsunął się, opierając się plecami o drzwi, aby dać starszemu komfort, który i tak naruszył. — Jimin-sshi, mogłeś po prostu wejść do środka, wiesz? – Parkowi opadła szczęka i patrzył na niego w niedowierzaniu, aż w końcu wydał z siebie przeciągły jęk, chcąc rozszarpać producenta, wyrwać mu z głowy te śliczne włoski razem z cebulkami, aby nigdy nie odrosły. — Hyung!! – Jimin podniósł z podłogi buta, którego rzucił w stronę Mina, ale był zbyt nietrzeźwy, żeby zrobić to celnie. – To ja się staram szanować twoje genitalia, patrząc na tyłek, a Ty mi mówisz, że mogłem wejść? Wow, za grosz wyczucia. Hyung, dlaczego mnie nie zawołałeś? – zapytał zraniony, łapiąc się w miejscu serca. Gniewając się, wszedł do łazienki, zamykając za sobą drzwi z hukiem. Jimin wyszedł nadal naburmuszony, ale cały pobyt pod prysznicem spędził uchichrany, tańcząc i skacząc, a nawet poślizgnął się, przewracając wszystkie płyny. Miał na sobie za dużą, białą koszulkę, sięgającą do połowy jego ud, stwarzając złudzenie jakby nie miał nic pod spodem. Naciągnął ją bardziej w dół, odsłaniając odważniej obojczyki, co by nie nakrzyczeć prosto w twarz Yoongiegmu weź je oznacz! — Och, Jimin-sshi już jesteś. — Nie musiałbym w ogóle iść, gdybyś powiedział, żebym dołączył do Ciebie… – wymamrotał pod nosem ze spuszczoną głową, bardziej do siebie. — Na szafce nocnej masz wodę, gdyby chciało Ci się spać, ja będę tuż obok, więc w razie czego wołaj mnie proszę. – młodszy szybko spojrzał na szafkę, a potem jeszcze szybciej na Yoongiego. – Nie chciałem się wyłożyć na łóżku bez Twojej zgody...znaczy w ogóle nie chciałem...jestem tutaj tylko gościem, więc nie chcę się narzucać...chodzi o to, że nie miałbym nic przeciw spaniu koło Ciebie, ale nie chciałbym nadużyć Twojej gościnności...ech.. — Hyung… – szepnął wzruszony, czując ciarki na całym ciele. Min był niczym innym jak troskliwym mężczyzną, który na pewno nie myślał penisem i tak samo mocno jak Jimin chciałby się do niego dobrać, wprost umierał, żeby to zrobić, jego pożądanie obrało inny tor. Nikt nigdy się o niego tak nie troszczył, a już na pewno nie ktoś, kogo znał jeden wieczór i przed kim pokazał się z naprawdę napalonej i nieokiełznanej strony, już nie wspominając o jego dziecinnych wybrykach w taksówce czy przed hotelem.
W każdym razie Jimin już wiedział… znalazł miłość swojego życia i był bardziej niż pewien, że chciał oddać się cały Yoongiemu, mężczyzna zasłużył na jego różowiutkie, pulsujące wejście. Ale na razie… chciał się przytulić. Czuł, że to będzie bardziej intymne niż najgorętszy seks świata. — Wybacz, Jimin-sshi chyba zbyt wiele dziś wypiłem, lepiej będzie jeśli już zasnę. – to wyrwało Parka z zamyślenia i zaczął w furii przecząco machać rękami, wystraszony, że starszy mógł źle odebrać jego milczenie. — Żartujesz hyung? – zapytał oburzony, opierając obie ręce na biodrach. Podszedł do siedzącego mężczyzny i stanął przed nim, patrząc na niego z góry, zbyt pijany, aby przejmować się tym, czy Yoongi z dołu widział jego podwójny podbródek. Był jednak wystarczająco świadomy tego, czego pragnęło jego serce i penis. Sięgnął po dłoń Mina, splatając ich palce ze sobą i ciągnąc go, aby wstał. Następnie zaczął iść do łóżka, nie puszczając kompana. — Hyung, Ty to naprawdę coś innego… – pokręcił głową, w niedowierzającej manierze. – Jeśli chciałeś sprawdzić, czy jestem krzykaczem, wystarczyło spytać albo… sprawdzić nieco inaczej. Zaaapewniam Cię, że baaaardzo krzyczę. – mrugnął do niego, gdy zatrzymali się przy łóżku. Jimin dobrze wiedział, że nie takie były intencje mężczyzny, ale nie mógł się powstrzymać. Postanowił zatuszować nagłą fale poruszenia w typowy Park Jiminowy sposób; czyli bezwstydnymi, erotycznymi docinkami. Młodszy bez zapowiedzi pchnął Yoongiego na łóżko, a potem wszystko działo się szybko. — Hyung, złap mnie! – opadł mocno na mężczyznę, na pewno fundując mu jakiegoś siniaka w prezencie. – Hyung, jesteś więcej niż przystojny, jestem pod wrażeniem, że masz słodką osobowość. Bo wiesz… ludzie z telewizji to takie gbury na co dzień. – Jimin wywalił język z szeroko otwartymi ustami w obrzydzeniu. – Jak pokazywałem Jungkookowi, kto mi się spodobał w tym survivalu, nie spodziewałem się… tego. – leżąc na górze Mina, jego dłonie powędrowały na policzki mężczyzny, zgniatając je. Chwilę potem przyłożył je sobie do swojej buzi, uroczo ją nimi obejmując. – Yoongi hyung, naprawdę myślisz, że jestem piękny? – zachichotał, przypomniawszy sobie wcześniejsze słowa producenta.
Tymczasem Taehyung miał niemały problem, musząc poradzić z sobie z rozpieszczonym, wyrośniętym króliczym dzieciakiem. Kiedy jego chłopak poprosił o drugiego klapsa, starał się go odwieść od tej myśli zachłannym pocałunkiem. Nie miał nic przeciwko takim zabawom, szczególnie, że nigdy nie przekroczył dozwolonej granicy, upewniając się, że był to rodzaj przyjemności, a nie kary lecz nie byli w sypialni, a w miejscu publicznym, gdzie wszyscy patrzyli; nie tylko teraz przykuwali uwagę, ale wcześniej też, odkąd tylko weszli do baru, więc nie było szans uciec od obcych spojrzeń. Taehyung nie wstydził się swojej miłości do Jungkooka, był dumny tego jak go kochał i chciałby, żeby każdy mógł to zobaczyć, ale jego partner przygotowywał się do debiutu i nie chciał, żeby miał problemy, jeśli ktoś posądzi go pornograficzny kontent, gdy nagrania z ich małej gry wstępnej wyciekną do internetu. Ich związek był gorącym tematem, dalekim od jakichkolwiek sekretów, lecz Tae nie mógł nic poradzić na to, że się martwił i jego nadopiekuńczość dawała o sobie znać. — Tae, proszę… jeszcze jednego..mocniej… – Kim powoli tracił silną wolę. Taehyung był prostym mężczyzną; czuł jak się kruszy pod wpływem błagającego spojrzenia swojego partnera. Ugh, dlaczego on musiał tak bardzo kochać tego chłopaka? — Przypomnij mi o tym, kiedy znowu bezmyślnie pozwolę Ci pić, ile chcesz… Odetchnął z ulgą, gdy młodszy wyciągnął go na zewnątrz. Raz, nie musiał wszystkim demonstrować fetyszy swojego ukochanego, dwa, mógł powstrzymać erekcję przed osiągnięciem niewiarygodnie bolącego rozmiaru. Jego ulga nie trwała jednak długo, gdyż od razu po wyjściu, został przyparty do ściany i zanim się zorientował, Jungkook stał przed nim na kolanach; piekielnie anielski obraz, Taehyung mógłby paradoksalnie rzec. — Jungkook-ah… – jęknął głośnym szeptem, rozglądając się nerwowo dookoła. Sapał nisko, gdy tamten dobierał się do jego spodni. — Taehyungie proszę...pozwól mi… — Kookie, to niebezpieczne, jak zaczniesz, nie dam rady się kontrolować. – zapłakał skrępowany, ale jego czyny mówiły co innego, gdyż mimo odmowy, wplątał palce we włosy Jungkooka, przyciągając go bliżej swojego krocza. Całą sytuację uratował kierowca, na którego czekali. Taehyung nie zdążył dobrze usadowić się na tylnym siedzeniu, gdy jego kolana były okupowane przez niecierpliwego mężczyznę. Oddzieleni szybą, starszy pozwolił sobie w końcu się zrelaksować, nie musząc myśleć o konsekwencjach ich zachowania. — Wow, wow, wow, wow… WOW! – pisarz był oszołomiony, widząc, że Jeon nie zaprzestał na zdjętym golfie i niedługo nic nie ukryło się przed oczami Taehyunga. Widział młodszego nago niezliczoną ilość razy, ale za każdym razem pozostawał pod wrażeniem jego ciała jakby widział je po raz pierwszy.
— Królik w Tobie się chyba obudził. A to szalony… – zaśmiał się, ale jego oczy nie były roześmiane, tylko patrzyły wygłodniale na ukochanego. Przygryzł wargę, oglądając jak młodszy dotykał samego siebie. Chciał przejąć inicjatywę, ale Jungkook wyglądał podczas tej czynności tak zmysłowo, że nie potrafił mu przeszkodzić. To było gorące, cholernie seksowne i Taehyung był szczęściarzem… — Jestem cholernym szczęściarzem… – mimo pożądania, nie dał się zdominować instynktowi, tylko pozwolił sobie na chwilę sentymentu, podziwiając widok przed nim. — Taehyungie-hyung...Chcę, żebyś to Ty mnie dotykał...proszę… – Tae uśmiechnął się delikatnie na widok zdesperowanego chłopaka, patrzył na niego tak miękko, jakby wcale nie chodziło o coś sprośnego. — Tak? – zapytał łagodnie, słodko się uśmiechając. – Chodź do mnie. – westchnął spokojnie, łapiąc Jeona za nadgarstek i przykładając go do swoich ust, całując jego wewnętrzną stronę. Następnie samodzielnie splótł ręce Jungkooka wokół swojej szyi. Gdy dzięki temu młodszy się nad nim pochylał, Taehyung oblizał usta partnera, pionowo, zaczynając od dolnej wargi w górę. Jego dłonie spoczęły na wąskiej talii chłopaka, jedna z nich zaczęła powoli schodzić w dół, aż w końcu zacisnął palce wokół twardej męskości partnera. Kim kciukiem zahaczał o główkę przyrodzenia, bawiąc się klejącym przedwytryskiem. Powstrzymywał się od zbyt gwałtownych ruchów, nie chcąc kończyć stosunku w samochodzie. Subtelnie wodził palcami wzdłuż długości jego penisa, w tym samym czasie potęgując zachłanność pocałunku, aby nie myśleć o swoim niewygodnym problemie w spodniach, który bolał jak cholera. Kim z ust przeszedł na szczękę, natychmiast obejmując partnera w pasie, przytulając go gwałtownie do siebie, że ich klatki piersiowe się stykały. Starszy poczuł nagłą falę ciepła, którą coraz ciężej było mu okiełznać, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nie zostało im wiele czasu, zanim dotrą na miejsce i szybki numerek nie byłby odpowienio szybki. Taehyung owinął język, a następnie usta wokół sutka chłopaka, zassał się na nim, powodując wrażenie przyjemnego szczypania. Ostatni raz zdążył liznąć rozdrażnione miejsce, gdy samochód się zatrzymał. Kim nie mógł bardziej się ucieszyć. — Chodź, króliczku. – zdjął do końca jego bieliznę, zostawiając wszystkie jego ubrania w pojeździe, wiedząc jak nieprzyjemnie zadusiłby jego rozdrażnione przyrodzenie, gdyby próbował ją na niego z powrotem nałożyć. Wziął jego płaszcz, ostrożnie wkładając za niego jego ręce do rękawów. Zapiął go szczelnie, na koniec dając mu krótkie cmoknięcie w usta. – Chodź, hyung się Tobą zajmie jak należy. – pomógł mu wyjść z pojazdu, trzymając jedną rękę wokół jego talii, przyciskając go mocno do swojego boku, gdy szli.
Mimo niewielkiego dystansu do przebycia, w drodze Taehyung nie tylko trzymał mocno Jungkooka przy swoim boku, ale także gładził całą długość jego ręki przez materiał płaszczu, aby nie było mu chłodno z powodu jesiennego wiatru oraz… jego kompletnej nagości pod spodem. — O nie Hyung… – dłoń starszego zastygła w miejscu i popatrzył na partnera wystraszony. – Zapomniałem, że ubrałem dzisiaj ładną bieliznę, a została w samochodzie...No nie… – Taehyung spoliczkował siebie w myślach, że w ogóle spodziewał się po Jungkooku czegoś innego w takim stanie. Nie zaprzeczyłby, gdyby ktoś zapytał, czy na wyobrażenie ukochanego w seksownej bieliźnie, coś mu tam na dole drgnęło. Jego zmartwioną buzię zaczęły wypełniać delikatne rumieńce, a chwilę potem chciało mu się śmiać. — Zapomnij o niej, kupię Cię nową, tylko… nie doprowadź mnie przed tym do zawału, myślałem, że coś Ci się stało. – uszczypnął go w nos, gdy tamten zajmował się kluczami. — I już teraz nie wyglądam ładnie, bo jestem w samym płaszczyku… — Masz rację, lepiej Ci bez niego. – zaśmiał się, gdy w końcu weszli do środka. Drocząc się, naciągnął kołnierz płaszcza Jeona na bok, odkrywając jego ramię. Zanim jednak na nowo odsłonił intymne miejsca chłopaka, młodszy wprost zaatakował go swoimi rękami, które robiły świetną robotę, rozbierając go. Taehyung przez cały ten proces nie mógł przestać się śmiać; nie znajdował tej sytuacji zabawnej, ale z jakiegoś powodu był strasznie rozchichotany, miał ochotę złapać ukochanego w nogach, przerzucić go sobie przez ramię i szybko uciec z nim tam, gdzie już na zawsze będą tylko we dwoje. I zrobił tak, ale niestety wycieczka trwała tylko do progu jego pokoju… na razie. Kim leżał na łóżku, czekając na partnera, który zachowywał się tej nocy radykalnie słodko. — Umm...Hyuuung...dlatego jeszcze masz na sobie bieliznę? Chcę już Cię poczuć...a Ty nadal ją masz nieładnie… — Jeon Jungkook. – zawołał chłodno i stanowczo. — A ja już tak bardzo chciałem...pomóc Ci się rozgrzać… – cóż, młodszy nie musiał robić kompletnie nic, wystarczyło, że był, aby Tae był rozgrzany, jednak tamten swoim łobuzerskim zachowaniem nie zasłużył, żeby usłyszeć to na głos. Nie, gdy robił ze swoimi palcami to, co mógłby w tamtym momencie robić z twardym do bólu przyrodzeniem starszego. – Obiecałeś, że się mną zajmiesz.. – kiedy chłopak szedł do niego na czworakach, pisarz wyciągnął rękę i pogłaskał go pieszczotliwie pod podbródkiem, gdyż przypominał mu w tej pozycji kociaka, jakim z pewnością był. – To dlaczego każesz mi czekać? Maluszki tego nie lubią… — Tak? Myślałem przez moment, że chcesz mieć kontrolę, mówiąc mi, czego żądasz, zachowując się, jakbyś sam panował nad całą sytuacją, jakbyś nie potrzebował mojej opieki. – mówił z udawaną kąśliwością, nie bał się, ponieważ wiedział, że Jungkook znał go wystarczająco dobrze, aby nie odebrać tego jako atak. Marudny Jungkook miał swój urok, próbując owinąć sobie Tae wokół palca, ale w ostateczności domagając się, aby to nim się zajęto, cudowny. Kim mógłby przedłużać ten proces w nieskończoność, gdyby nie fakt, że z jego penisa zaczęła wypływać przezroczysta substancja. Musiał mieć Jungkooka teraz. Natychmiast.
— Myślałem, że mój Jungkookie sam chciał to zrobić. – zasmucił się, ale zaraz potem jęknął z rozkoszy i podniósł gwałtownie biodra w górę, czując pocałunki na swojej męskości. – Kookie… – szepnął, gdyż nie miał siły w głosie przez to jak młodszy go osłabiał, w jedyny sposób, w jaki chciał być osłabiany. — Hyung? – pocałował go krótko w usta, gdy usiadł mu na kolanach. – Oppa? Daddy? – Tae zaśmiał się, uderzając ukochanego w udo, głośny plask rozbrzmiał w całym pokoju. — Tak, baby boy? – złapał go w biodrach, aby zaprzestać jego ocierania. – Jeśli nie chcesz, abyśmy zaraz skończyli, to przestaniesz w tym momencie… – ostrzegł poważnie, kiedy poczuł jak główka jego penisa się napełniała, a cała długość przyrodzenia niebezpiecznie pulsowała. Zsunął go sobie z kolan i zdjął bieliznę, z której od razu wyskoczyła twarda, napęczniała męskość, uderzając go głośno w brzuch. Taehyung uśmiechnął się pewnie, pokazując całe uzębienie, na widok wyrazu twarzy chłopaka, kciukiem wycierając preejakulat z penisa. — Myślisz, że dałbyś radę wziąć mnie od razu? – wodził po swoim przyrodzeniu, delikatnie, samymi opuszkami palców, aby nie dodawać presji i nie dojść przedwcześnie. Nie spuszczał wzroku z partnera, natomiast uniósł brew w wyzwańczym geście. – Co Ty na to, żebym patrzył, jak się ładnie dla mnie otwierasz? I gdy będziesz gotowy, będziesz mnie błagać, żebym zamienił twoje palce na coś większego, hm? Żeby Ci pokazać, że nikt oprócz mnie nie umie o Ciebie zadbać. – dodał łagodniej, zbyt niewinnie jak na wypowiadaną treść. Złapał go za podbródek i przyciągnął do zamkniętego pocałunku, silnie miażdżąc ich wargi o siebie nawzajem.
Jimin był podekscytowany i roztrzepany, nie panując nad słowami oraz swoim zachowaniem, nigdy nie miał filtru swoich wypowiedzi, ale w tym momencie czuł jakby dodatkowa siła pomagała mu burzyć wszelkie granice. Całe szczęście Park nie był świadomy działania tabletki na pobudzenie seksualne i mógł pokładać wiarę w swoje upojenie alkoholowe oraz osobę Min Yoongiego; gdyby nie substancja należąca do Taehyunga, nadal czułby się tak samo, ale mógłby kwestionować wiarygodność swoich uczuć, więc lepiej dla niego, jakby nigdy się nie dowiedział. Młody mężczyzna lubił komplementy, jak każdy, ale on głośno i bezwstydzie wyrażał na nie zapotrzebowanie, z tego powodu nie miał oporów przed Yoongim, domagając się, aby ten ponownie wygłosił, że jest piękny. Z satysfakcji Jimin, chichocząc, wiercił się położony na starszym, powodując między nimi tarcie. Nie było tajemnicą, jak napalony był Park, więc tym nieprzemyślanym ruchem pogrążył się; zakrztusił się powietrzem, które nabrał z piskiem, a wnet leżał na producencie w całkowitym bezwładzie, raz, otumaniony nagłym przypływem ciepła w dolnej części swojego ciała, dwa, aby nie zaliczyć wtopy i nie dojść nietknięty na nowym znajomym. — Jesteś zjawiskowo piękny, a do tego czarujący, inteligentny i zabawny. Zawsze mówię traineesom na próbach, gdy się załamują, że ludzie idealni nie istnieją, więc mają się nie dołować, ale teraz nie wiem co będę im mówił bo obaliłeś wszystkie możliwe teorie na ten temat. – Jimin odetchnął, gdy tamten ułożył go obok siebie na materacu. Wkrótce, leżąc w ramionach Yoongiego, czuł się bardziej bezpieczny i spokojny niż podniecony. — Hyung, brzmisz jak stary romantyk! – zawstydzony Park, uderzył go w ramię, próbując udawać zdegustowanego, nie mógł jednak nikogo oszukać. Schował twarz w jego klatce piersiowej, splatając ich nogi razem i zarzucając luźno rękę przez środek jego talii. – Lubię to. – przyznał, odnosząc się do swojego poprzedniego komentarza, tłumiąc głos w koszulce starszego. — To naukowo potwierdzone, że jak śpi się w towarzystwie drugiej osobie, to regeneruje się podczas snu o 50% więcej energii, niż jak śpi się samemu. – odchylił się od mężczyzny gwałtownie, żeby spojrzeć mu pytająco w twarz, miał lekko uchylone usta w zdumieniu. Leżący Yoongi w łóżku, mówiący do niego mądre rzeczy, wydawał mu się do tej pory najbardziej seksowny. — Tak naprawdę to tak nie jest, ale gdybyś kiedyś nie chciał być sam, to ja mogę być obok. – no dobra, złapał się, ale to nic, pewność w jego głosie zadowalała go w sam raz, więc mógł mu ściemniać. Park tylko nonszalancko fuknął, ale jego słodki uśmieszek zaraz po tym, był zdradziecki. Jak mógłby nie, kiedy Yoongi oferował mu swoje towarzystwo? — W takim razie nigdy Cie nie wypuszczę! – leniwie, jeszcze bardziej się w nieco wtulił. — Poza tym, jestem Ci winien kąpiel. — O nie, hyung! – nagle się ożywił, pochylił głowę, aby ugryźć Mina w palec, którym wodził po jego obojczyku. – Powodzenia w zaciągnięciu mnie do wspólnej kąpieli. – zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na piersi, patrząc na niego groźnie spod wilgotnej, nachodzącej mu na oczy, czarnej grzywki. Rozplątał ręce i położył wskazujący palec na nosie Yoongiego, pukając w jego czubek po każdym wypowiedzianym słowie. – Nie. Ma. Tak. Łatwo. Jak. Minnie. Czekał. Na. Szansę. Trzeba. Było. To. Wykorzystać. – wywalił język, ale Jimin, będąc stuprocentowym Jiminem, natychmiast przywarł z powrotem do mężczyzny, nie dając w ogóle szansy, aby wziął jego słowa do siebie.
— Jiminnie, jednak chciałbym wiedzieć jedno. Dlaczego razem z Jungkookiem, mówiliście o bójkach? Biliście się kiedyś? – młodszy popatrzył na niego najpierw zbity z tropu, stopniowo jego twarz łagodniała, aż w końcu zaśmiał się głośno, chowając twarz w dłoniach, obu, gdyż jedna była zbyt mała, żeby zakryć jego buzię. — Ugh, stare dzieje. – Jimin rozciągnął się na łóżku, wyciągając ręce za głowę, jak gdyby czekała go długa i ciężka rozmowa i przygotowywał się do wygodniej pozycji. W toku jego koszulka się podwinęła, ukazując kawałek jego płaskiego brzucha, niezbudowanego jakoś specjalnie, ale wyglądającego na zdrowy i miękki. – Długa historia w skrócie, przystawiałem się do Tae, gdy zaczynali z Kookiem, wiesz… strasznie chciało mi się seksu, widziałeś jak wygląda Taehyung?! – zapytał obruszony, jak gdyby odpowiedź na to pytanie wyjaśniała wszystko. – Fakt, nie byłem w porządku, ale DO NICZEGO NIE DOSZŁO! Jungkook i tak dał mi nauczkę, długo ją czułem, bo wyobraź sobie mnie kontra on! Potem Jungkook wyleciał, zaprzyjaźniłem się z Tae i… – zastanawiał się nad tym, czy powinien wspominać o swoim zauroczeniu chłopakiem, ale uznał to za niepotrzebne, nie, gdy już dłużej nie chodziło o Taehyunga, a Yoongiego. – Jest ciężko, ale Jungkook chyba zaczyna się do mnie przekonywać. – wzruszył ramionami, nie chcąc, żeby Min zobaczył, że to go dręczyło, jednak jego oczy były przyćmione i smutne. – Naprawdę żałuję, hyung. Nie jestem taki... Nie kochałem się z nikim od ponad roku! – naburmuszył się, bał się na niego spojrzeć, nie chcąc zobaczyć zawodu i zniechęcenia, a co gorsza obrzydzenia na jego twarzy. – Poza tym… Min Yoongi jest lepszy od Tae, widziałeś jak on wygląda? Ten Min Yoongi? – przygryzł wargę, bawiąc się nerwowo brzegiem koszulki. — Jiminnie… – wzdrygnął się nagłym zawołaniem jego imienia i tym, że tamten wziął jego dłoń w swoją. — Hm? – odważył się na niego nieśmiało popatrzeć. Serce waliło mu jak szalone, a widząc nad wyraz ciepłe spojrzenie Yoongiego, tylko przyspieszyło. — Dziękuję za dzisiejszy wieczór. Cieszę się, że mogłem go z Tobą spędzić. – oczy mu się zaszkliły, a warga zaczęła drgać, pocałunek w dłoń był najczulszym gestem w tej sytuacji, o jaki mógłby poprosić. Park wiedział, że kryło się za tym o wiele więcej. Rzucił się mężczyźnie na szyję, chowając w niej twarz. Jimin całkowicie w nim utonął. Przepadł w Min Yoongim. Dużo intymniej niż stosunku seksualnym. — Yoongi. – szepnął, nieświadomie porzucając w przypływie emocji honoryfikaty. – Tak się cieszę, że się w sobie zakochamy. – taka była jego odpowiedź, był przytłoczony uczuciami, ale w dobry sposób, w taki, że jego powieki zrobiły się ciężkie, ogarnęło go ciepło i zasypiał, z mokrymi policzkami, pociągając nosem ze szczęścia.
— Hyung, czy Kookie może się pobawić? Chciał, Taehyung chciał. Poczuć jak ciasny Jungkook zaciska się mocniej na jego przyrodzeniu. Nierozciągnięte wejście dopiero przygotowywałoby się rozmiarem do jego przyjęcia, mając go już w sobie. Pulsowałoby wokół niego, pobudzając krążenie krwi wzdłuż jego długości, aż w końcu doszedłby w nim pokrótce, z ogroma doznań w tak niewielkim czasie. Naznaczając swoim. Ale bardziej chciał, żeby Jungkookowi towarzyszyło przede wszystkim uczucie komfortu, a zadanie mu bólu celem swojej chciwej przyjemności było ostatnim, co mógłby mu zrobić. Nigdy nie wybrałby swojego pragnienia kosztem dobrego samopoczucia osoby, która znaczyła dla niego życie. Więc, tak, chciał w niego wejść do razu, ale nie, nie żałował, że tego nie zrobił, nawet jeśli Jungkook słodko go do tego zachęcał. Nie, gdy nadal prześladowało go poczucie winy, gdy tak nierozważnie w niego wszedł, gdy kochali się po raz pierwszy. Gdy jego pchnięcia były bolesne i zbyt gwałtowne. Zbyt niedoświadczone. Obiecał sobie już nigdy nie popełnić tego samego błędu, traktując ukochanego jak najcenniejszy skarb. Taehyung uśmiechnął się, patrząc na młodszego z sentymentem. Miłość wyraźnie widoczna na jego twarzy, emocje, których nie dało się pomylić z niczym innym. — Wszystko, co tylko mój maluszek chce. – odpowiedział mu w końcu, nie trzymając chłopaka na skraju wytrzymałości, nareszcie pozwalając mu chociaż trochę sobie ulżyć. Spragniony patrzył jak Jungkook oblizywał palce, jak bawił się ze sobą, wystawiając mu przedstawienie, tak, że Taehyung mógł wyobrazić sobie, jakie byłoby to uczucie, gdyby tą sztukę języka demonstrował mu na nim. — Hyungie, lubię kiedy patrzysz jak się dotykam. – starszy zaśmiał się cicho, drapiąc się pod nosem, w jakimś speszonym geście, gdy zdał sobie sprawę, że tak, on również lubił patrzeć się, jak Jungkook się dotykał. — Jestem już cały mokry, Taehyungie… – już otwierał usta, już miał się skradać do młodszego, już chciał jego rękę na przyrodzeniu zastąpić swoją, a jego wejście sobą. Gdy nagle zaskoczył go niespodziewanym pytaniem. Dobrym pytaniem, bardzo interesującym, któremu nie mógł powiedzieć nie. – Chcesz zobaczyć, czym bawi się maluszek kiedy nie ma obok Hyunga? — O ile to nie jest lepsze od Hyunga. – odpowiedział z udawanym ostrzeżeniem w głosie, dodając niespokojne gestykulowanie rękami, które zawisły jak zamrożone w powietrzu, gdy Jungkook wypiął się do niego tyłem, a Taehyung patrzył na jego uwydatnioną pupę wygłoniały. Nie udało mu się powstrzymać przed klapnięciem go w pośladek, powodując, że przyjemnie dla oka zafalował, gdy zabrał z niego dłoń. — Ładne? – pisarz spojrzał na buzię ukochanego, gdy się do niego zwrócił. — Najbardziej. – powiedział jak w transie, nie spuszczając z niego wzroku lecz gdy nagle oprzytomniał, zobaczył dopiero przedmiot trzymany przez młodszego w ręce. – Och, to znaczy… to… – postukał opuszkiem wskazującego palca serduszko na zabawce Jungkooka. – … na pewno wygląda ładnie w Tobie. – nie przestawał stukać rytmicznie w erotyczne akcesorium, dając partnerowi do zrozumienia, że chciałby, aby go na sobie użył.
— Nie jest taki fajny, jak Hyungie, ale sprawia że maluszek jest mniej samotny kiedy jesteś daleko. — Hmm… – tylko zamruczał pod nosem, śledząc każdy ruch chłopaka. — Gdyby Tae Tae pozwolił to maluszek tak bawiłby się nim, a tak to musi się zadowolić tym. – Jungkook prezentował mu jak bawił się dildo pod jego nieobecność, powodując, że, mimo absurdu, Taehyung zaczynał robić się zazdrosny o rzecz. Zabawka tak płynnie wsunęła się do jego środka, obraz z pewnością seksowny, ale widząc jak jego mężczyzna zmysłowo obchodził się z dildo, owszem, czuł się nakręcony, jednak samo patrzenie nie sprawiło, że był nasycony. — Boże Hyung... zacisnąłem się tak mocno, wolałbym Tobie sprawić przyjemność niż moim zabaweczkom. Proszę, Taehyungie… – przełknął głośno ślinę, uda na samą myśl zaczęły mu drżeć. — Weź mnie już. – Taehyung wydał z siebie drżący oddech, zbliżył się do młodszego, otaczając go całkowicie swoją osobą. — No nareszcie, już myślałem, że nie poprosisz. Podpierając się na rękach, unosił się nieco nad ciałem Jungkooka. Nachylając się nad nim, jego usta krążyły wokół tych jego, ich oddechy się ze sobą mieszały. Złączył ich wargi w momencie, kiedy złapał za uchwyt dildo, poruszając nim w jego wnętrzu, dodając nacisk, którego sam nie mógł sobie zadać. Zaprzestał dopiero, gdy Jungkook był jęczącym, błagającym bałaganem. Szybkim ruchem wyciągnął z niego zabawkę, jednocześnie odrywając ich usta od siebie. Położył rękę na policzku chłopaka, wpatrując się w niego intensywnie. — Gotowy? – zapytał szeptem, ponieważ to miał być tylko moment ich dwójki. Posadził go sobie na kolanach, tak, że Jungkook od razu mógł owinąć nogi wokół jego bioder. Jego przyrodzenie z łatwością znalazło swoją drogę do środka partnera, który siadając na nim, od razu go przyjął. Odgłos, który z tym momentem wydał z siebie młodszy, idealnie skomponował się z niskim sapnięciem Taehyunga z rozkoszy. Starszy zaczął poruszać biodrami, okrężnymi ruchami. Położył ręce na plecach ukochanego, kładąc się na plecach i pociągając go za sobą. — Dalej kochanie, pokaż hyungowi jak go ujeżdżasz. – szepnął mu kusząco do ucha, gdy młodszy jeszcze wciąż na nim leżał.
Żaden mokry sen nie oddawał piękna, jakim Jungkook był sam w sobie, w tej erotycznej pozycji, czy też bez niej. To było bez znaczenia, czy młodszy chłopak poruszał się po przyrodzeniu Taehyunga, czy po prostu… był. Dla mężczyzny, który miał ten zaszczyt nazywać się jego, Jungkook był ucieleśnieniem tego, co ludzie określają mianem doskonałego. Właśnie tak bardzo go kochał. — Właśnie tak, baby, idealnie… – położył mu ręce na biodrach, mocniej usadawiając go na swoim członku, gdy tamten falował na nim całym swoim ciałem. — Dokładnie tak, jesteś taki dobry dla swojego hyunga jak nikt inny, najlepszy – zasypywał partnera komplementami, które naturalnie wychodziły z jego ust, gdyż były najprawdziwszą prawdą i uwielbiał patrzeć jak młodszy zachęcająco podskakiwał na jego penisie, pluskając się w blasku jego pochwał. Taehyung podniósł nieco głowę, na tyle, aby być w stanie pocałować miejsce na podbrzuszu Jungkooka, zaraz pod pępkiem. — Tylko Kookie dobrze przyjmuje hyunga, i hyung nie chce nikogo innego, tylko Kookie ma Taehyungie hyunga – zamruczał, unosząc biodra, aby dodać więcej nacisku poczynaniom chłopaka; zanim znowu się uspokoił, pozwalając Jungkookowi przejąć prowadzenie, kilka razy mocniej uderzał w jego środek, sprawiając, że młodszy silniej na nim podskakiwał. — Jesteś taki grzeczny kiedy Cię ujeżdżam....to podniecające… – Taehyung uśmiechnął się, lekko otumaniony doznawanymi przyjemnościami, ale wciąż świadomy przejechał dłonią wzdłuż talii ukochanego, gładząc jego wrażliwą skórę. — Jungkookie powinien uczyć się ode mnie – zaśmiał się, mieszając słowa z jękami. — Ale Jungkookie nie jest grzeczny, więc lubi zaostrzać zabawę. — Mówisz, że hyung nie jest zabawny? – naburmuszył się, tylko udając urażonego. Uwielbiał tą swobodę w ich rozmowie podczas stosunku. Pytanie wzniosło się nad nimi, nie uzyskawszy na nie odpowiedzi, gdyż młodszy zmienił ich pozycje do siadu, i zajęli się tym, co faktycznie miało w tym momencie znaczenie. Taehyung zamruczał mu w usta podczas rozgorączkowanego pocałunku, którego żaden z nich nie zamierzał w najbliższym czasie ostudzić. W trakcie, jego ręce z talii zsunęły się na plecy, a następnie po nich w dół, aż w końcu jego dłonie były pełne pośladków Jungkooka. Uciskał je rytmicznie, dopasowując czynność do ich ruchów biodrami i walki języków. Aż w końcu dał klapsa partnerowi, którego dźwięk rozległ się po pokoju, najpierw jednemu pośladki, a po chwili drugiemu, uzyskując taką reakcję od młodszego jakiej oczekiwał. Ach, ten jego mały fetyszysta. — Jungkookie, w rzeczy samej, jest bardzo niegrzeczny – pokręcił głową, pod koniec zdania przygryzając jego dolną wargę. — Chcę nowe ślady Taehyungie… – rósł w dumie, wiedząc, że Jungkook tak samo jak on pragnął, aby Jeon został przez niego naznaczony, widocznie dla oczu wszystkich. Wygłodniale patrzył jak ten palcem wyznacza ścieżkę na skórze, którą Taehyung chciał już wypełnić kolorem. — Jungkook – wyszeptał, tak naprawdę nie mając nic więcej do dodania. Ich ruchy nasiliły się, a Taehyung wędrował rękami po całym ciele Jungkooka, nie mogąc zdecydować się na jedno miejsce, które miał pieścić, gdy tak naprawdę chciał czuć go całego pod swoimi palcami.
W pewnym momencie natężenie rozkoszy zrobiło się takie wielkie, że nie wiedział jak długo jeszcze wytrzyma, a przynajmniej w jednym miejscu. Taehyung zadrżał, wydając z siebie gardłowy dźwięk ekstazy. Niepostrzeżenie zmienił ich ułożenie, szybko kładąc Jungkooka na plecach. Pragnienie, aby Jeon znalazł się pod nim, aby mógł go otoczyć całym sobą, za duże, aby mógł je zignorować. Młodszy natychmiast był uwięziony między ramionami chłopaka, który jak najpierw położył rękę na jego policzku, schodził po całym jego ciele w dół, zahaczając o sutka i zatrzymując dłoń na jego dobrze, seksownie zbudowanym udzie, które ścisnął, następnie pchnąwszy jego nogę w bok, robiąc sobie lepszy dostęp do jego krocza, powoli ponownie w niego wchodząc, a wszystko to nie spuszczając ani na chwilę wzroku z jego oczu. Z jedną ręką wciąż na jego udzie, a z drugą w jego włosach, złapał jego wargi w swoje, zaczynając od powolnych pchnięć, stopniowo dodając im tempa, idealnie znając ciało ukochanego i doskonale wiedząc, gdzie szukać u niego prostaty. — Pewnego dnia będziesz moja śmiercią – wymruczał między pocałunkami, schodząc do miejsca za jego uchem, zasysając się tam, następnie językiem po szyi szedł do zagłębienia między nią a ramieniem, zostawiając tam najwięcej czerwonych plamek, ale nie chcąc przesadzić w drażnieniu wrażliwego miejsca, idąc za instrukcjami chłopaka, zatrzymał się na jego obojczykach, najbardziej lubiąc, kiedy to w tym miejscu Jungkook nosił jego znaki. Wtedy gwałtowne pchnięcia jego członkiem przeszły w delikatne głaskanie ścianek jego wejścia. Ręka spoczywająca na udzie znalazła swoje miejsce na penisie młodszego; wodził spokojnie po całej jego długości. I nie zaprzestając tych czynności, dodatkowo muskał jego obojczyki, powoli się w nie wgryzając, zostawiając na nich najbardziej intensywne naznaczenie. Po chwili poddawania ukochanego przyjemnościom w różnych miejscach, wziął w usta płatek jego ucha, zanim szepnął mu w nie słowa zachęty. — Jeśli jesteś blisko, to możesz dojść, zasłużyłeś, kochanie.
Jimin w pewnym momencie zaczął wiercić się we śnie, co zwiastowało jego nadchodzą pobudkę. Niewiele brakowało do tego, aby zaraz otworzył oczy, a gdy już do tego doszło, zamarł; zastygł w miejscu, wstrzymał oddech i nie mrugał do tego stopnia, że zaczęły piec go oczy. Jeden nieodpowiedni ruch, a zderzyłby się nosem z… Min Yoongim?! Pierwsza szokowa reakcja, szybko została zastąpiona czystą ekscytacją. Jimin przycisnął dłoń do swoich ust, tłumiąc pisk. Zamrugał kilkakrotnie, prawie łaskocząc policzki śpiącego mężczyzny swoimi rzęsami. Nagle jego głowa wystrzeliła w dół. Uniósł niewiele kołdrę, wystarczająco, żeby sprawdzić, czy mieli na sobie ubrania. I być może inni odetchnęliby z ulgą, widząc na sobie odzienie, ale Park nie mógł zwalczyć cichego westchnienia z zawodu. Doskonale pamiętał wszystko, co się między nimi wydarzyło poprzedniej nocy, ale miał nadzieję, że może na chwilę jednak zapomniał, że… pomogli sobie w ten sposób. Jeszcze raz położył się twarzą zwrócony do Yoongiego, pozostawiając najmniejszy możliwy odstęp, aby nie zostać oskarżonym o molestowanie nieprzytomnego. Min Yoongi był ujmujący. Widok tak piękny, że musiał zostać uwieczniony. Sięgnął za siebie w poszukiwaniu telefonu i odetchnął z ulgą, widząc, że mimo małej ilości procent baterii zdąży zrobić chociaż jedno zdjęcie. Nie zauważając jednak, że jest włączona lampa, oślepiający flesz rozświetlił całą twarz mężczyzny, a spanikowany Jimin upuścił w nerwach telefon, który niefortunnie mocno upadł na klatkę piersiową starszego. Park zakrył drobnymi dłońmi buzię, czekając na nieuniknione.
Nie minęło dużo czasu po zachęcie Taehyunga, a Jungkook już dał ponieść się ekstazie, dochodząc w jego ręce. Straszy wcale nie pozostawał w tyle, dając upust swojemu orgazmowi w samym środku ukochanego, dokładnie tak, jak go tamen o to poprosił. Jego umysł chwilę po stosunku był zamglony, i gdy jego percepcja wróciła do normy, Jungkook już pakował swoje zabawki. — Czekałem, aż będę mógł Ci je wszystkie pokazać – Taehyung zaśmiał się pod nosem, oczarowany tym, jak coś tak małego sprawiło taką satysfakcję jego chłopakowi. — Tak? – przeczesał włosy młodszemu, który schylał się tyłem do niego. – Chcesz, żeby hyung Ci kupił nowe? – zapytał zdecydowanie zbyt słodko i niewinnie jak na rezultat, jaki dany zakup mógłby przynieść. — Pójdę się ogarnąć, dobrze? — Mhm – starszy przytaknął, klepiąc ukochanego w pośladek, żeby go pospieszyć. On sam również musiał doprowadzić się do porządku; zdziwił się, że Jungkook nie zaproponował, aby poszli razem, jednak na tyle, co go kochał nie kwestionował niczego, co robił młodszy. Szybko jednak pożałował tego, że nie poszedł za nim, kiedy przed jego oczami ukazał się obraz zapłakanego chłopaka; a zaschnięta sperma na ciele Taehyunga została dawno zapomniana. — Taehyungie… – Taehyung natychmiast wciągnął go do łóżka, spanikowany oglądał jego ciało, ręce krążyły wokół osoby Jungkooka, jednak nie dotykał jego skóry, jakby bojąc się, że go skrzywdzi. — Baby, coś cię boli? Skrzywdziłem cię? Kookie? — Umyłem się...ale...pomyślałem sobie, o tym że zawsze się zabezpieczamy i że dawno nie robiliśmy tego, tak jak dzisiaj...i...ja pomyślałem, że przecież to nic w końcu nie mogę zajść w ciąże. — Jungkookie? – jego ręce zastygły w powietrzu, powoli, bardzo powoli je opuszczał, aż w końcu spoczęły na kolanach. To, że Taehyung był zdezorientowany to zrozumiałe, szok sprawił, że w pierwszej chwili nie wiedział jak się zachować. A przede wszystkim dręczyło go, dlaczego jego największy skarb był tak roztrzęsiony z tego powodu? — I tak mnie to uderzyło, że ja nigdy nie będę mógł zrobić z Ciebie taty, a przecież Ty tak kochasz Arin i pewnie chciałbyś mieć swoje, a ja nie mogę Ci tego zapewnić nigdy i… i… i.. – och. — Och… – zaniemówił. Był zły na siebie, że nie stać go było na natychmiastową reakcję, ale słowa ukochanego powoli formowały się w jego głowie, tworząc sens. — Przepraszam… – bez zawahania zamknął maluszka w swoich ramionach, upewniając się, że przez bliskość ich ciał, niewerbalnie przekaże mu swoją miłość. — Nie… nie, nie, Kookie – mówił z twarzą schowaną w jego włosach, sam czuł jak głos mu się załamuje, a w oczach wzbierają łzy. Nie mógł znieść rozstrzęsionego widoku mężczyzny, którego kochał ponad wszystko. — Kochanie, ty mi zapewniasz wszystko, czego potrzebuję, głuptasie! – zaśmiał się; śmiech przemieszany z płaczem. Pokręcił głową, nosem łaskocząc czubek głowy Jungkooka. — Jungkookie, spełniam się przy tobie wystarczająco, ty i Arin sprawiacie, że moje życie jest kompletne i nigdy nie przyszło mi przez myśl, że do pełni szczęścia potrzebuję czegoś więcej… ja … – przełknął ślinę, gula w gardle sprawiała mu trudność w mówieniu, ale kontynuował. – Oczywiście cudownie byłoby być rodzicem z tobą, ale nie wybiegajmy tak w przód. No chyba że chcesz? – w końcu zabrał buzię z włosów Jungkooka, aby spojrzeć mu w twarz. Tak bardzo go kochał. — Tak bardzo Cię kocham – szepnął, dając mu delikatnego całusa w usta. Starając się jak mógł, żeby nie musieli się rozdzielać, spróbował przykryć ich kołdrą. Splótł ich kończyny, układając ich do snu. Nie obchodziło go, że był nagi i brudny po seksie. Ostatnie czego chciał to opuszczać bok ukochanego, choćby na moment. — Jesteś moim wszystkim czego potrzebuję Kookie, jutro czeka nas kolejny cudowny dzień razem. Proszę, nie płacz więcej, chyba że ze szczęścia – kładąc rękę z tyłu jego głowy, przycisnął go sobie do piersi. Serce mocno uderzało o jego żebra, ponieważ Jungkook był dla niego taki dobry.
Spokojna reakcja wcale nie oznaczała niczego dobrego, nie w mniemaniu Jimina. Przed każdą burzą była cisza, a więc to kwestia czasu zanim Yoongi wyrazi swój zawód względem niego. A zapowiadała się taka dobra relacja. Teraz pomyśli, że chciał wykorzystać jego wizerunek i- — Jiminnie… – zaczyna się. No tak, z pewnością odblokował telefon palcem Jimina, aby usunąć zrobione zdjęcie. To zrozumiałe. Nie był zły, bardziej zawstydzony swoim zachowaniem. Jak mógł tak postąpić? Ale Yoongi wyglądał tak pięknie i spokojnie i na pewno nieszybko mógłby ponownie obudzić się do takiego widoku, chciał tylko zapamiętać. No i może pokazać Taehyungowi. Ale to tylko Taehyung, prawda? — Na moje oko nie jest źle, ale na pewno wyszedłbym lepiej bez flesza oraz z telefonem trzymanym w Twojej dłoni. Jimin zamrugał kilkakrotnie powiekami. — Co? – bardzo elokwentnie. Nie żeby to było pierwsze, co tego dnia usłyszał od niego Yoongi po przebudzeniu. Dał się mu ułożyć do zdjęcia, nie mogąc objąć umysłem tego, co się właśnie wydarzyło. Z tego powodu musiał mieć bardzo głupią minę na zdjęciu. — Widzisz? Od razu lepiej – nawet nie spojrzał na wyświetlacz. Zablokował urządzenie, obracając je w rękach, a skóra na jego czole się zmarszczyła od grymasu. Czy Yoongi w tym momencie był sarkastyczny? Prześmiewczy? Jimin nie chciał tak myśleć, ponieważ jego spojrzenie było łagodne, a śmiech słodki, ale… Ale- — Wiem, że nie chciałeś zrobić nic złego. Rozchmurz się bo tak piękne oczy nie mogą być spowite smutkiem – jego spojrzenie aż wystrzeliło w stronę Yoongiego, a czując jego dłoń na swoim policzku, posypał się. Dolna warga zaczęła mu drżeć, a więc przygryzł usta. — Chodź do mnie Jiminnie, bo zmarzniesz – patrzył na jego zamknięte powieki, zrelaksowany wyraz twarzy i rozłożone ramiona. To było za dużo. Jęknął przeciągle, uderzając małymi pięściami w tors starszego mężczyzny. — Głupi! Głupi, głupi, głupi Yoongi! Głupi… – powtarzał w kółko, pociągając nosem. Jego uderzenia przybierały na sile i prędkości. Zaczął spychać Yoongiego z łóżka, wspomagając się również nogami. Siedząc, wyprostował dolne kończyny, kładąc stopy na talii chłopaka, aby go zepchnąć. A gdy tamten faktycznie spadł, Jimin agresywnie zerwał się z łóżka, poszedł po ciuchy starszego, a następnie rzucił nimi w niego. — UBIERAJ SIĘ! IDZIEMY NA ŚNIADANIE! – odwrócił się napięcie, żeby udać się do łazienki, zanim jednak zamknął za sobą drzwi, spojrzał za plecy ostatni raz, aby dodać… – I TY PŁACISZ HYUNG! Za… za bycie… UGH! Takim! – zatrzasnął za sobą drzwi, po których zsunął się na podłogę. Serce waliło mu jak szalone. Yoongi doprowadzał go do stanu, w którym tracił resztki rozumu. Ale jeśli coś miało z tego być, producent musiał być świadomy tego, że Jimin... to coś innego.
Kiedy był pewien, że Jungkook już zasnął zmęczony intensywnym dniem, ten ponownie zaskoczył go ogromem przemyśleń, jakie go tego wieczoru gnębiły. Taehyung po prostu chciał, żeby jego ukochany w końcu odpoczął. — Hyung? — Hm? — Myślisz, że Jimin tak samo pokocha Yoongi-hyunga? – to było najmniej nieoczekiwane ze wszystkich spraw, które młodszy mógł jeszcze dzisiaj poruszyć, ale czy jego króliś przestał go kiedyś zaskakiwać? — Cóż… nie wiem – postanowił odpowiedzieć szczerze, nie chcąc ręczyć za Jimina, gdy mało wiedział o jego podejściu do Yoongiego oprócz tego, że niezaprzeczalnie mężczyzna podobał mu się, gdy oglądał go w programie oraz był wyraźnie zainteresowany nim w barze, lecz czy to było wystarczające? Miał cichą nadzieję, że tak, gdyż chciał szczęścia dla swojego przyjaciela. — Widziałem jak Yoongi-hyung na niego patrzył...mam nadzieje, że Jimin nie interesuje się nim tylko przez tabletkę… – Taehyung splótł palce z dłonią chłopaka, która wędrowała po jego torsie. — Jungkookie… ta tabletka pobudza seksualnie, a nie miesza w umyśle, więc jeśli Yoongi mu się spodobał to dlatego że faktycznie jest dla niego atrakcyjny – ucałował dłoń młodszego, którą szczelnie trzymał w swojej. — Hyung wiele przeszedł, Taehyungie...On na nikogo nigdy tak nie patrzył, jak dzisiaj na Jimina. Byłem w sumie w szoku...Boje się, że coś między nimi nie wyjdzie...Yoongi-hyung...To pierwszy raz, kiedy wyszedł kogoś poznać...Ech nie przejdzie mi to przez usta… — Nie spiesz się, chociaż wolałbym, żebyś w końcu wyspał się jak należy – bo chociaż Jungkook zaszczepił w nim ciekawość, to jego priorytetem był jego mężczyzna, a na to nic nie mógł poradzić. — Chodzi o to, Taehyungie….że poprzedni ukochany Hyunga umarł. Hyung też stracił mamę w prawie w tym samym czasie...bardzo się odizolował...Dlatego tak ciężko mu okazać sympatię Jiminowi, choć widziałem po jego oczach, że bardzo jest nim zafascynowany… – zimny dreszcz przeszedł po ciele Taehyunga oraz jakby coś ścisnęło go za gardło. Inaczej spojrzał na przyjaciela Jungkooka. Instynktownie mocniej przycisnął do siebie partnera, nie chcąc już nigdy być z daleka od niego. Ich związek na odległość wydawał się niczym z rozłąką, z którą musiał zmierzyć się starszy producent. — Chciałbym, żeby Hyung był szczęśliwy. Nie wyobrażam sobie...stracić Ciebie...przechodzić przez to co Yoongi-hyung...On jest bardzo odważny….Ja z pewnością bym się poddał… – jako że gula w gardle nie ustępowała, pocałował w odpowiedzi czubek głowy chłopaka, chowając na dłużej swoją twarz w jego wilgotnych włosach. — To dobry człowiek, on będzie kochał Jimina szczerze...Chciałbym, żeby Jimin się do niego nie zraził...On potrzebuje czasu, to wszystko jest dla niego nowe i coś co może się dla Chima wydawać proste, dla Hyunga jest naprawdę ogromnym wyzwaniem… — Jimin sam dużo przeszedł, chyba ci o tym opowiadałem? Nie równa się to ze stratą Yoongiego, ale myślę, że jeśli ktoś ma być wyrozumiały względem niego to właśnie Jimin. Z resztą on sam jest ciężki do ujarzmienia, więc nie zdziwię się jak Yoongi pierwszy zrezygnuje – młody pisarz zaśmiał się cicho pod nosem, próbując rozluźnić ukochanego, który czuł, że jest trochę spięty w jego ramionach. — Taehyungie, jeśli Jimin będzie poirytowany Hyungiem i będzie Ci coś mówił...proszę...nie mów mu prawdy...ale powiedz, żeby dał mu czas. On naprawdę jest dobry, tylko potrzebuje więcej zrozumienia niż normalny facet… — Nie musisz mi mówić, ale też szepnij dobre słówko o Jiminie, hm? Wiem, że mieliście ciężki start, ale obiecuję, że nie pożałujesz jak zacznie się trochę częściej pojawiać i w twoim życiu. Szczególnie, że Jimin postanowił nie wracać do Stanów po rozmowie z rodzicami, a więc nie musi martwić się, że złapie uczucia i będzie musiał odejść. Poczekajmy na jakieś wieści od nich. A teraz spać!
Nie mógł powiedzieć, że to była idealna noc; spanie z Jungkookiem zawsze było świetne, ale nawet jego ukochany nie mógł poskromić delikatnego kaca, z którym się obudził. Tak właściwie to zastanawiał się, czemu już wstał, gdy pokój był wypełniony stabilnym oddechem jeszcze śpiącego Jungkooka. Dopiero po chwili zarejestrował, że w tle przedzierał się dźwięk dostarczonych wiadomości na jego telefon. Taehyung odchylił się biorąc sprzęt do rąk, a to co tam zobaczył zadziałało na niego jak zimny prysznic. — Kookie? – zawołał chłopaka zachrypniętym głosem, blady. – Kookie? Jungkookie? – ostrożnie poklepał go po ramieniu, aby nie zafundować mu szokowego przebudzenia. Widząc ukochanego, który powoli otwierał powieki, zaspany i nie wiedzący, co się dzieje, zakochał się tylko mocniej. Czar niestety prysnął tak szybko jak musiał sprowadzić ich do rzeczywistości. — Jungkook, pamiętasz o mojej kampanii z Gucci? Cóż, miała się odbyć za kilka dni, ale najwyraźniej coś się zmieniło, napisali do mnie ze staffu i mam godzinę, żeby zdążyć na przymiarkę – Taehyung zasyczał, próbując wybrać numer do Jimina, który nie odpowiadał. – Mam nadzieję, że ten krasnal ma dobre wytłumaczenie, dlaczego nic mi nie powiedział... – spróbował jeszcze raz się dodzwonić, a gdy spotkał się z ponownym niepowodzeniem, zostawił mu kilka wściekłych wiadomości na sekretarce. — Kookie – odkładając telefon, odwrócił się całkiem do ukochanego. Włożył dwa palce za gumkę od bielizny młodszego, ciągnąc za nią, podczas gdy patrzył na niego błagalnie z wydymanymi ustami. – Zawieziesz mnie? Prooooszę.
Jimin się wystroił, spodnie z jasnego jeansu, z dziurami na kolanach oraz za duża biała koszula, włożona do środka, która nie tylko odsłaniała większą część jego dekoltu i obojczyki, ale również niesfornie opadała z ramienia, czarne włosy niby pozostawione w nieładzie, jednak był to nieład, który starał się dopracować ze szczegółami przed lustrem, oraz dodatki, dużo, srebrne, cieniutkie naszyjniki, zwisające kolczyki i pierścionki na prawie każdym palcu. Jedno słowo, przesadzone. Ale nie wiedział, gdzie chce go zabrać Yoongi, a tym bardziej pragnął, żeby starszy mężczyzna czuł się dumnie z Jiminem u swojego boku. — Wyglądasz pięknie, wiesz? – naturalny róż na policzkach przebił się przez jego delikatny makijaż w związku z usłyszanym komplementem. — Dziękuję – odpowiedział szeptem, nie ufając swojemu głosowi. Poza tym, już wykrzyczał się z rana na Yoongiego za wszystkie czasy. To zadziwiające, że mężczyzna nie szukał wymówki, aby wymigać się od wspólnego posiłku. Cóż, być może Jimin tak się postarał z wyglądem, żeby w razie potrzeby przekupić go nim, aby spędził z nim odrobinę więcej czasu, jakby faktycznie pomyślał, żeby się ulotnić. — Zamówiłem już taksówkę w łazience, pewnie już czeka. Wiem, że to Ty jesteś specjalistą od Busan, ale daj mi się dzisiaj wykazać – Park energicznie pokiwał głową, zatrzaskując za nimi drzwi. — To… – takie męskie? gorące? pociągające, że przejął nad wszystkim kontrolę? Pewnie tak, tylko że dzisiaj Jimin panował nad swoimi słowami. – Bardzo miłe, że sam o wszystkim pomyślałeś. Tymczasem Yoongi widocznie trzymał między nimi dystans, dla oczu innych pewnie nieznaczny, ale Jimin miał wrażenie jakby się oddalali zanim zdążyli się zbliżyć. Objął się ramionami, gdy ręce aż go świerzbiły, żeby złapać starszego mężczyznę pod ramię. I tak ze spuszczoną głową wszedł do taksówki. — Jesteś dzisiaj spokojniejszy niż wczoraj. Już nie uważasz, że jesteśmy sobie przeznaczeni i zakochamy się w sobie bo nasi przyjaciele są razem? – oczy Jimina diametralnie się powiększyły, uchylił usta, aby szybko coś odpowiedzieć na swoją obronę, jednak słowa nie wychodziły z jego ust, a oczy zaczęły piec, nie odważył się ani na chwilę spojrzeć na Yoongiego, bojąc się wyrazu jego twarzy. Na tym etapie swoich lęków, zaślepiony obawą jak wypada przy starszym, nie umiał odróżnić droczenia się z sympatii od zgryźliwości, ponieważ zachował się nieodpowiednio. Teraz, gdy Yoongi powtórzył jego słowa czuł się głupio. Kiedy producent dostał telefon z pracy, wszystkie niepewności siebie uderzyły go w tym samym czasie, ciosem tak mocnym, którego nie potrafił odeprzeć. Wtedy z pierwszej ręki doświadczył, jakim ważnym i poważnym człowiekiem jest jego towarzysz. A Jimin? Swoim zachowaniem nie przypominał niczego ponad nieprzystosowaną nastolatkę, która pierwszą lepszą uprzejmość pomyliła z szansą na zakochanie. Park westchnął ciężko. Zaślepiony kompleksami nie usłyszał nawet jak Yoongi do osoby po drugiej stronie telefonu odnosi do ich planów jako do czegoś ważnego, albo być może usłyszał słowa, których, w swoich złych kalkulacjach, nie potrafił dopasować do swojej osoby.
— Przepraszam, Jiminnie. Wszystko się wali, jak tylko nie ma mnie w pracy dłużej niż 3 godziny. Nikt już nie przeszkodzi nam w naszym śniadaniu, obiecuje. — Hmm? – wyrwany z zamyślenia chłopak spojrzał na partnera, następnie mrugnął kilka razy, wracając na ziemię. – Aaaa, nie szkodzi, hyung, praca jest ważna, zrozumiem, jeśli będziesz musiał odwołać wspólne śniadanie – Jimin spróbował się na końcu uśmiechnąć, jednak wyszło to bardziej jak grymas. Zapomniał jednak o wszystkim, gdy zerknął na miejsce, pod którym się znaleźli. Jimin był oczarowany, rozglądał się dookoła, marząc o zjedzeniu śniadania nie w budynku, a siedząc na brzegu morza, zakopać stopy w piasku, które nagła fala odkryłaby z powrotem, przy okazji mocząc ich jedzenie. Zanim się zastanowił drugi raz, złapał Yoongiego za brzeg rękawa od płaszczu, zatrzymując go przed wejściem do restauracji. Miał już prośbę na końcu języka, a wtedy on spojrzał na niego; Jimin przypomniał sobie, że Yoongi to mężczyzna wyższego sortu. A więc pokręcił głową, wypuścił jego rękaw i wsunął swoją dłoń w tą starszego, serce waliło mu o żebra, bojąc się odrzucenia, w końcu było to wystawne miejsce, pełne ludzi, w biały dzień. Jimin jeszcze nie znał stosunku Yoongiego do afiszowania się swoją orientacją w miejscach publicznych, gdzie może być rozpoznany.
— Dzień dobry, Panie Min. Stolik dla dwóch osób tym razem? – tym razem? Jak często Yoongi jadał w tym miejscu? Nie zdziwiło go, że kelner znał nazwisko mężczyzny, w końcu Yoongi był sławnym producentem, który pojawiał się w telewizji, nawet jeśli Jimin zdawał się o tym momentami zapominać. — Dzień dobry, tak poproszę – ton głosu Mina przypominał ten, którym posługiwał się, rozmawiając przez telefon, był nieco łagodniejszy, ale gęsia skórka, jaka pojawiła się na ciele Jimina była taka sama. Sposób, w jaki wypowiadał się producent nie pozostawiał miejsca na żadne dyskusje i młody edytor zastanawiał się, czy słodka maniera, której używał w rozmowie z nim była jego zwyczajną imaginacją. — Dawno nie byłeś w Busan, prawda? Pewnie stęskniłeś się za busańskimi plażami. Nic dziwnego, są naprawdę przepiękne – policzki Jimina nieco się zaróżowiły, podkreślając ich pulchność, z której nie udało mu się z wiekiem wyrosnąć, wprawdzie nie były tak puszyste jak w dzieciństwie, ale pewnych pozostałości nie dało się ukryć. Przyłapany, odwrócił wzrok od plaży, w końcu spoglądając porządnie na mężczyznę, który od rana tylko go onieśmielał. Dlaczego Yoongi patrzył na niego tak delikatnie? Czy Jimin na pewno nie wyobrażał sobie tego, co chciałby zobaczyć? — Mhm, kilka lat, ale już nigdzie się nie wybieram – przyznał, subtelnie sugerując, że mógłby zostać u boku Yoongiego bez terminu końcowego, jeśli tamten by chciał. Wtedy wrócił do nich kelner, i kiedy Jimin myślał, że zrobi się luźniej, starszy szepnął coś do ucha pracownikowi, a oni musieli poczekać trochę dłużej. Park starał się nie zwracać uwagi na to, jak przeszkadzała mu chwilowa bliskość Yoongiego z nieznanym chłopakiem. A jeśli na jego ustach pojawił się kolejny grymas tego dnia, to go nie zauważył. Jimin złapał za kartę, marszcząc nos, gdy cena rogalika była równowartością tego, ile średnio wydawał na obiad. Rozejrzał się dyskretnie po obecnych ludziach, zauważając, że składają zamówienia bez zaglądania w menu, mając wrażenie, że nawet jeśli nie ma w nim tego, co sobie zażyczą, to i tak to dostaną. Poza tym, sam Yoongi zrobił dla nich dokładnie to samo. Gdy czekali, Jimin bawił się pierścionkami na swoich palcach, ściągając je i wkładając z powrotem, a wtedy jeden mu upadł, na co się wzdrygnął, szybko podnosząc biżuterię z podłogi. Cicho przeprosił partnera, po czym splótł silnie swoje palce, co by nie zrobić ponownie czegoś głupiego w obecności Yoongiego. Wtedy wrócił kelner z owocami i napojami, a co więcej, z kocem? Park spojrzał, pytająco na starszego chłopaka, od razu biorąc w ręce miskę z owocami, którą mu podał. — Chodź Jiminnie, siądziemy na dworze, zanim przyniosą nam jedzenie – Jimin czuł jak opada mu szczęka i nawet nie starał się tego ukrywać, bo poważnie!? Ponieważ Jimin patrzył z utęsknieniem na plażę? Czy ponieważ Yoongi sam tego chciał? Jakikolwiek nie byłby powód, Jimin czuł jak zakręciło mu się w głowie, bądź bardziej jak Yoongi zawrócił mu w głowie. Ktoś, kto tak zrozumiał jego potrzebę, nawet jeśli nieświadomie…. Park chciał go zatrzymać przy sobie najdłużej jak może. Jimin zrobił się chichotliwy, wróciło do niego uczucie podobne do tego z poprzedniej nocy, a nawet nie miał już dłużej w sobie alkoholu, który by go ośmielał. Jimin podskoczył w miejscu, a wraz z nim owce w misce, które na szczęście na znalazły z niej ucieczki. Zanim się rozmyślił, w locie zostawił szybkiego buziaka na policzku Yoongiego, następnie szybko znajdując się przy wyjściu. Park pobiegł na brzeg, stając w miejscu, w którym chciał usiąść, niecierpliwie czekając na starszego, który mimo swojej propozycji, wyglądał, jakby piasek osobiście go uraził. — Urocze – skomentował do siebie, póki Min był bezpiecznie daleko.
Jimin, nieco zbyt podekscytowany tak zwykłą czynnością, pomógł mu z kocem i rzeczami. Nie czekając ani chwili dłużej, zdjął pospiesznie buty i usiadł, krzyżując pod sobą nogi. Zamknął oczy, wciągając ustami rześkie powietrze; w procesie jego plecy bardziej się wyprostowały, a następnie zgarbił się, wypuszczając je nosem. — Nie pamiętam kiedy ostatnio siedziałem tak po prostu na plaży. — Nawet mi nie mów, bo się pogniewamy, gdybym mieszkał w Busan, nie chciałbym się stąd ruszać – wyznał marzycielsko. Pogoda była nieco chłodna, gdyż był środek jesieni lecz Jiminowi w ogóle to nie przeszkadzało. Był nawet bardziej ucieszony, gdyż niewiele ludzi było koło nich i mieli więcej swobody. — Człowiek na co dzień nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo brakuje mu takich...trywialnych rzeczy, dopóki ich nie doświadczy – Jimin odwrócił się w stronę Yoongiego w tym samym czasie, odpowiadając mu szczerym uśmiechem. — I myślę, że nauczę się od Ciebie wielu takich rzeczy, jeśli oczywiście nie masz w planie zerwania naszej świeżej znajomości po wspólnym śniadaniu – Jimin, słysząc to, parsknął. – Oczywiście zawsze jestem do Twojej dyspozycji w razie czego, musisz jedynie zapisać sobie mój numer, to będę pod ręką. Zdjęcie do kontaktu już zrobiłeś jak spałem. — Nauczyć czego? 10 sposobów na zrobienie z siebie psycho zdesperowanej nastolatki przy chłopaku, który ci się podoba? – młodszy skrzywił się, przypominając sobie, ile razy jego zachowanie do tej pory mogło przysporzyć Yoongiemu dyskomfort. — To nic złego Jiminnie, naprawdę uważam, że było to urocze – Jimin otworzył usta, aby rzucić uwagą, lecz w końcu tylko przygryzł wargę, spuszczając głowę. Wiatr wykonywał beznadziejną robotę w ostudzaniu zabarwionych policzków chłopaka. Wtedy poczuł jak coś miękkiego dotyka jego ust i chociaż to nie były wargi Yoongiego, owoc, którym go nakarmił był prawie tak samo dobry. — Oj – Jimin, po przełknięciu, bez przejęcia powiedział, gdy kropla z owoca kapnęła na jego dekolt. — Och, przepraszam. — Umm, to nic – młodszy machnął ręka, w ogóle nieporuszony małym wypadkiem. Natomiast serce waliło mu o pierś, gdy palce mężczyzny zbliżały się do jego odsłoniętego torsu. Jimin patrzył na niego bez mrugnięcia, a gdy już nie mógł doczekać się kontaktu, Min cofnął dłoń, wyjmując z płaszcza chusteczki. Tchórz. Jimin starał się nie wyglądać na obrażonego, nawet jeśli fuknął przez nos. — Proszę, wybacz mi moją nieuwagę – nie podobał mu się jego nagle formalny ton, Park skrzywił się, chcąc temu zaradzić. Wbrew temu, co podpowiadał mu umysł, przypominając mu jak ułożony był Yoongi oraz jak bezpośredniość Jimina była nieodpowiednia, edytor położył się na plecach, kładąc głowę na udach starszego, otwierając szeroko usta. — Więcej, poproszę – zamknął je dopiero, gdy otrzymał owoca, aby po zjedzeniu znowu je otworzyć i powtarzał tą czynność do znudzenia, aż w końcu poczuł, że jeśli zje więcej, nie zostanie mu miejsca na prawdziwe śniadanie. — Wiesz, nienawidziłem Busan – Jimin nie był jeszcze gotowy na rozmowę o tym, tym bardziej nie chciał się zagłębiać i psuć ich wspólnego czasu z Yoongim, ale bardzo potrzebował wyrzucić z siebie chociaż namiastkę swojej przeszłości, stwierdzając, że nikomu tym nie zaszkodzi. – Jak będziesz kiedyś chciał to ci opowiem, ale chciałem zapomnieć o tym miejscu raz na zawsze i już nigdy tu nie wracać, ale teraz… – przeniósł wzrok z niespokojnego morza na stoicką twarz Yoongiego. – Bardzo mi się podoba – szepnął, wpatrując się w delikatne rysy mężczyzny, i te kocie oczy, które całej aparycji dodawały pazura. – W Busan mam na myśli – dodał pospiesznie, nie wierząc samemu sobie. – Chciałbym tu zostać.
Jimin miał wrażenie, że nie tylko siebie nie udało mu się przekonać, że komplementował Busan, ale Yoongi także zabrzmiał, jakby znał drugie, i to faktyczne znaczenie jego słów. Tylko kogo Jimin chciał okłamywać, kiedy jego zainteresowanie Yoongim nie budziło żadnych wątpliwości, gdyż sam niejednokrotnie potwierdził to własnymi słowami i czynami, mniej bądź bardziej subtelnie. — Iskierka. — Hm? Co, gdzie? – Jimin rozejrzał się, nie rozumiejąc. Pali się? — Idealnie to słowo do ciebie pasuje, bo masz ich tysiące w oczach i mienią się na wiele kolorów, błyszcząc najmocniej jak się da – Park nabrał raptownie powietrza, zakrywając usta dłońmi, nie schował się jednak na długo, gdyż Yoongi od razu ujął je w swoje, całując je tak delikatnie jak nikt dotąd. — Yoongi… – chłopak szepnął bez tchu, siadając za jego pomocą. — To za tego buziaka wcześniej. — Och… och, to, to… wow, Min Yoongi, nie możesz tak bez zapowiedzi odwracać ról… – Jimin jęknął, nagle będąc nieśmiały, natomiast producent bardzo zadowolony z siebie. — Chodź, bo to że mi jest przy tobie ciepło, nie znaczy że ogrzejesz jedzenie jak wystygnie – młodszy uniósł kwestionująco brew. — Czy to wyzwanie? Min dużo szybciej zabrał się z koca od niego, i gdy Jimin myślał, że już na niego nie poczeka, ten wrócił po niego, łapiąc za rękę. Głupi, Min Yoongi. Pomyślał do siebie, specjalnie idąc nieco w tyle; miał widok na ich splecione palce przed sobą, i te solidne plecy Yoongiego, które wyglądały jakby nosiły na sobie wiele ciężarów, ale jednocześnie byłyby świetną tarczą, która uchroniłaby Jimina przed złem tego świata. Kiedy znaleźli się przy stoliku, Park od razu zatęsknił za ciepłem dłoni mężczyzny, dlatego szybko owinął palce wokół ciepłego kubka z herbatą, ale to nie było to samo. — Jimin-ah, musisz potem jechać do pracy? Zapłacę za odwiezienie Cię, jeśli pozwolisz. Odwiózłbym Cie sam, ale zostawiłem samochód na hotelowym parkingu wiedząc że będę wieczorem pił alkohol – Jimin zasmucił na wczesną wzmiankę o końcu ich randko-śniadania, ale rozumiał. — Nie będę niestety mógł zostać długo, za co bardzo Cię przepraszam, ale team leaderka zespołu Jungkooka dobija się do mnie cały czas, teraz napisała cytując “Jungkook zamiast pracować ślini się do swojego chłopaka na przymiarkach w pracowni Gucci, a Ty ponoć wcale nie jesteś lepszy od niego” – Jimin zmarszczył brwi, bo co? — Masz chłopaka, do którego powinieneś się teraz ślinić? – Park czuł jak robi się blady, mimo ciepłego wnętrza restauracji. Oszukany? Aż w końcu powtórzył w głowie wiadomość Jungkooka i czyżby...? Jimin jest głupi… Zaśmiał się nagle sztucznie i zbyt głośno, próbując ukryć wstyd. – Tylko żartowałem, hyung... — Hmm… to zależy z tą pracą – dodał, szybko zmieniając temat. Wyciągnął zapomniany telefon, a widząc masę wiadomości od Taehyunga, już wiedział, że tak, ma dużo pracy. – O nie… Taehyung jest na mnie wściekły… ale przysięgam, że nie wiedziałem. Eh, ludzie zapominają, że tutaj oprócz edytora, pełnię też funkcję jego menadżera, bo ten ze Stanów, no oczywiście, że nawet jakby mógł przylecieć to nie zna koreańskiego i ja… um, tak mam pracę – Jimin urwał, zauważając, że odbiega, a jego nieskładna wypowiedź nie miała sensu dla mało wtajemniczonego towarzysza.
— Ale mam nadzieje, ze na spokojnie się zobaczymy któregoś dnia zanim wyjadę do Seulu – telefon upadł mu na podłogę, a on nawet nie próbował go podnieść, gdy patrzył się na Yoongiego wielkimi, zawiedzionymi oczami. Tutaj, Jimin zapewnia go, że zostaje w Busan, po to, aby Yoongi odszedł? Po raz kolejny Jimin okazał się głupi. — Oczywiście – odpowiedział bardziej na swoje myśli, niż na słowa Mina, ale tego nie musiał wiedzieć. Podniósł w końcu sprzęt, ekran cały. Wszedł w swoje wiadomości z Taehyungiem, podstawiając sprzęt z widniejącym adresem pod nos Yoongiemu. Jak już złamał mu serce to równie dobrze mógł zapłacić za jego transport do pracy. — Tutaj podobno mam być – cóż, Taehyung wysłał mu adres zanim dotarł na miejsce i tak naprawdę nie było potrzeby, żeby Jimin robił w studio zbędny tłum, ale mógł chociaż raz wyglądać profesjonalnie w oczach starszego mężczyzny. Szybko zabrał się za konsumpcję śniadania, nie wierząc jak mógł sobie zrobić tyle nadziei, że Yoongi z nim zostanie, gdy jest znanym producentem, który robi wielką karierę w stolicy.
Nie był pewien planów Jungkooka na ten dzień, dlatego chociaż wiedział, że jego chłopak zrobiłby dla niego wszystko, nie oczekiwał, że rzuci obowiązki i go zawiezie, lecz widząc wigor z jakim młodszy zatroszczył się, żeby zdążył do pracy na czas, przypomniał sobie jeszcze raz, dlaczego tak mocno kocha tego mężczyznę. Wspólny prysznic był szybkim, ale i miłym rozwiązaniem. Taehyung nie przyłożył się za bardzo do swojego ubioru ani nie nałożył makijażu, ponieważ to mijałoby się z celem przymiarki i sesji, która miała się zacząć za ile? Za mniej niż godzinę? Boże dopomóż. — Skarbie, spokojnie będziemy na czas. Siedząc w samochodzie nieco odetchnął, co nie zmieniało faktu, że podświadomie ciągle zerkał na zegarek na desce rozdzielczej. A widząc wczesną porę i przypominając sobie poprzedni wieczór, powietrze ugrzęzło mu w gardle. — Jungkook-ah! – jęknął bez oddechu. – Ty masz jeszcze promile we krwi… – Taehyung poczuł jak ta świadomość mocniej wbiła go w fotel. Mężczyzna oparł głowę o zagłówek, patrząc w dach samochodu i cicho modląc się do sił wyższych, żeby nie było wypadku, ani też kontroli na drodze. — Widzisz Tae? Trzy minuty przed czasem! Ale lepiej się pośpieszmy, musimy znaleźć to studio – całe szczęście, ponieważ Taehyung czuł jak się dusi i potrzebował świeżego powietrza zaraz, teraz, natychmiast. — Żywi, a tobie nie zabrali prawa jazdy – młody pisarz nigdy nie był tak ucieszony, czując grunt pod nogami po wyjściu z pojazdu, aż by się chciało ucałować podłoże. — Chodź, chodź – tylko przytaknął, dając się prowadzić chłopakowi, gdzieś w przebłyskach jasności umysłu, zauważając, jakie słodkie było zaangażowanie Jungkooka. Od razu na wejściu został przejęty z rąk partnera w ręce specjalistów, którzy dało się dostrzec, że mieli zaplanowany każdy krok postępowania z modelem. — Ale proszę mi go oddać w jednym kawałku, bo was wszystkich pozwę – i pomimo następującego śmiechu Jungkooka i szeptów personelu, jaki wspaniały chłopak, Taehyung wiedział, że młodszy nie żartuje. — Kochanie wróć do mnie zaraz, będę tu czekał na Ciebie – cóż, pocałunek może nie był najbardziej zgrany, usta i zęby, gdyż Taehyung głośno zaśmiał się w trakcie doniosłego cmoknięcia, ale i tak nie chciałby mieć tego inaczej. Kolekcja była cudowna, nieco ekstrawagancka, gucci ekstrawagancka, z elementami, które idealnie nadawałaby się na paradę równości, ale na tym polegała właśnie cała kampania, a Taehyung nie mógł odeprzeć przekonania, że Jungkook podczas tej sesji powinien znaleźć się u jego boku na zdjęciu. Na wspomnienie o ukochanym, uchylił jedno oko, by zerknąć w lusterko, przed którym miał właśnie stylizowane włosy i robiony makijaż, cóż, makijażystka była niezadowolona nagłym, niezapowiedzianym ruchem twarzy, ale Taehyung był niezadowolony bardziej, gdyż w tle odbicia lustra, zauważył jak Jungkook, jego Jungkook z ręką na ustach obcej, dla Kima, kobiety, wyprowadza ich z pomieszczenia. Co Taehyung wtedy czuł? Chyba sam nie do końca wiedział, gdyż nigdy by nie podejrzewał Jungkooka o posiadanie kogoś na boku, ale to tym bardziej pozostawiało go w większej, konfundującej niewiedzy. A więc ze wszystkich emocji, najbardziej chyba odczuwał zmartwienie o Jungkooka. Czy ma jakieś problemy? — Auć! – jego palce szybko powędrowały do czoła, rozmasowując bolące miejsce. – Noona, za co?! — Jak mam cię malować, kiedy ciągle mrużysz brwi i cała twoja twarz się wykręca!? – Taehyung jedynie wywinął dolną wargę na zewnątrz, urażony.
Wkrótce gotowy, zerknął na miejsce, w którym poprzednio siedział jego chłopak i starał się nie wyglądać na przesadnie ucieszonego, gdy zauważył, że wrócił. Przygryzł policzek od wewnwtrznej strony, powtarzając sobie, że jest dorosłym, poważnym człowiekiem w ważnej pracy, która przysłuży się ludzkości w walce z dyskryminacją w Korei. Wow, Kim Taehyung, to naprawdę brzmi poważniej niż w rzeczywistości jest. Wtedy drzwi do studia ponownie się otworzyły, a do środka wparował zmachany, cóż, mimo wszystko bardzo przystojny, mężczyzna, koło którego nikt obojętnie nie mógłby przejść na ulicy, jego rysy zapadające w pamięć, ale nie dlatego że były standardowe dla każdego, a ponieważ nie dało się o nich zapomnieć, więc Taehyung był pewien, że gdzieś już spotkał nieznajomego. — Och, Park Bogum! Nareszcie! – koordynatorka złapała go za ramię, wprowadzając w głąb pomieszczenia, idąc wprost w stronę Taehyunga, który od razu skłonił się nisko. Wzrok mężczyzny wędrował po jego ciele, a on czuł się odsłonięty i to go krępowało. — Kim Taehyung, to jest Park Bogum, stała twarz naszej marki – ach, to dlatego znajoma. – Park Bogum, to jest Kim Taehyung, gay icon naszej kampanii – mężczyźni uśmiechnęli się do siebie niezręcznie. – Niektóre zdjęcia będziecie mieli wspólne, mam nadzieję, że się zgracie. W momencie kiedy Taehyung będzie miał robione solo ujęcia, zajmiemy się stylizacją Boguma, ale możecie chwilę porozmawiać, poznać się, rozluźnić – Taehyung przez ramię zawodowego modela, zerknął na sztywno siedzącego w kącie Jungkooka. Mrugnął zalotnie do partnera, gdy nowopoznany mężczyzna się do niego zwrócił. Koordynatorka dawno zniknęła, rozmawiając z kimś rozgorączkowanie przez telefon. Kiedy w ogóle zadzwonił? Za dużo dużych rzeczy na raz, a Taehyung się nie odnajdywał. Chciał, żeby Jungkook po prostu złapał go za rękę w tym całym chaosie i nowej dla niego sytuacji. — ….ung-sshi? — Hm? Och, przepraszam, mówiłeś coś? – Kim ze wstydu podrapał się za uchem. — Mam nadzieję, że dobrze będzie nam się pracowało, nie masz czego się obawiać, na początku może być niekomfortowo, ale w końcu się wyluzujesz, ktoś z twoim wyglądem nie ma czego się obawiać – Taehyung otworzył usta, żeby coś odpowiedzieć, zapewne grzecznie zaprzeczyć, gdy stylistka zawołała Boguma na przymiarkę. Ten puścił do niego oko i odszedł. Taehyung odprowadził go wzrokiem, patrząc jak gwiazda bierze kawę z ręki personelu, nawet nie zerknąwszy na kobietę przez sekundę. Kim przewrócił oczami. Taehyung zrobił krok w przód, chcąc na chwilę chociaż podejść do Jungkooka, ale wtedy drogę zastawił mu fotograf, stając tuż przed nim. — Taehyung-sshi, może zrobimy próbne zdjęcia? Dla rozgrzewki? Wypróbujemy pozy, w których czujesz się najlepiej, przyzwyczaisz się do aparatu przed oficjalną sesją. — Tak… tak, to dobry pomysł – mówiąc to, spojrzał przepraszająco na partnera i stanął we wskazanym miejscu przez fotografa.
— Zadzwoniłem po kierowcę z wytwórni, pracuje dla mnie więc z nim będziesz najbezpieczniejszy. Nie pozwoliłbym Ci tak po prostu jechać zwykłą taksówką – Jimin, wycierając usta chusteczką po spożytym posiłku, skrzywił się na słowa Yoongiego. — To naprawdę za dużo, pozwoliłem ci za nas zapłacić i wystarczająco czuję się winny – westchnął, szczerze zmartwiony tym jak Yoongi dobrze go traktował, nie powinien tak o niego dbać skoro wyjeżdżał i nie powinien sprawiać, że młodemu edytorowi ciężko było nie złapać uczuć, na co i tak było już za późno. — Mam nadzieje, że wszystko Ci smakowało, chciałem bardzo żeby Ci się podobało, gdyż często tu bywam. — Mhm, było bardzo smaczne, dziękuję – i taka była prawda, Jimin w życiu nie miał lepszego śniadania, a czy była to kwestia jedzenia czy towarzystwa - mimo jednej smutnej informacji - to już nie chciał tego głębiej analizować. – Dobrze, że mnie tu zabrałeś zanim wyjedziesz, bo sam już tu pewnie nie wrócę – cóż, nie stać go było. – I z nikim innym nie chcę – dodał pospiesznie, wstając od stołu. Mimo że szli bliżej siebie niż gdy wychodzili z hotelu, Yoongi wydawał się bardziej odległy. Ich dłonie może i się stykały, ale Jimin nie miał odwagi złapać pierwszy, do tej pory i tak przechodził samego siebie w okazywaniu zainteresowania. I może wyjdzie to im na dobre? Im szybciej zapomni tym mniej zaboli, a tym bardziej nie chciał być stopującym czynnikiem w karierze Mina. Jimin wiedział, że potrzebuje więcej uwagi niż inni, nieustannie by się jej domagał od zapracowanego producenta, źle znosząc jego służbowe wyjazdy. — Nadal uważam, że to duża przesada – wydął wargi w grymasie, stając przed luksusowym wozem. Odwrócił się do Yoongiego z zamiarem powiedzenia mu, że jednak zadzwoni po zwyczajną taksówkę, gdy… — Twoje oczy zawsze są piękne, ale z iskierkami lubię je najbardziej. — Yoongi hyung, co ty mówisz… – Jimin zaśmiał się nieśmiało, chowając usta za drobną dłonią, która prawie w ogóle nie była w stanie zasłonić jego buzi. Wtedy Yoongi zrobił najmniej oczekiwane, wkrótce Park był zamknięty w szczelnym uścisku starszego, jego większa, silna dłoń solidnie spoczywała na talii, a potem na plecach Jimina, który instynktownie przyległ do drugiego ciala, chowając twarz w szyi mężczyzny, którego zapach już na zawsze zostanie wyryty w jego pamięci. I o Panie, ile samozaparcia Jimin potrzebował w sobie, żeby w tym momencie nie wybuchnąć płaczem. Bo co by powiedział? Że po jednodniowej znajomości Yoongi zawrócił mu bezpowrotnie w głowie i chce go błagać, aby go nie zostawiał, ewentualnie zabrał ze sobą? Park wziął długi, uspokajający oddech. Będzie musiał z tym żyć. — Do zobaczenia, Jiminnie. Dziękuję – Jimin przytaknął głową, niezdolny do mówienia, jego włosy przyjemnie pogilgotały skórę producenta, jego czerwone oczy, gdy się w końcu rozdzielili, nie mogły zostać niezauważone, a młodszy wiedział, że nie było sensu starać się ich ukrywać. — Proszę napisz do mnie jak dotrzesz na miejsce, z pewnością wkrótce się zobaczymy. — Jeśli będziesz miał dla mnie czas, hyung, przed wyjazdem i debiutem Jungkookiego, będę czekać – jak głupi, zakochany. – Ah! Hyung! – Jimin przypomniał sobie jak już miał wchodzić do środka samochodu. – W końcu nie mam twojego numeru… hmm, poproszę Jungkooka, żeby mi dał – zawahał się, jednak postanowił szybko pocałować Yoongiego w policzek, żeby potem nie żałować przez całe życie, że tego w tym momencie nie zrobił. Zatrzasnął za sobą drzwi, rozgorączkowanie klepiąc z tylnego siedzenia kierowcę po ramieniu, aby natychmiast ruszył. A wtedy Jimin wybuchł srogim płaczem, wystarczając mężczyznę za kierownicą. — K-kierowco, p-proszę zawieźć mnie do h-hotelu.
Taehyung na początku czuł się niezręcznie, zastanawiał się, co on w ogóle tutaj robił i dlaczego się na to zgodził. Jednak po kilku próbach, wskazówkach od fotografa zaczynał rozumieć, o co chodzi w tym całym pozowaniu i wkrótce naprawdę zaczęło mu się podobać. Nie widział jeszcze końcowych wyników, więc nie wiedział, czy faktycznie dobrze mu wychodziło, ale nie czuł się tak zagubiony jak na początku, dlatego gdy dołączył do niego Bogum, był trochę mniej spięty niż oczekiwał, że będzie. A ponieważ kolekcja miała reprezentować równość, ich mimika i postawy miały wyglądać pewnie i beztrosko, doświadczony model zaproponował, aby w trakcie pozowania rozmawiali o swoich bliskich; on pierwszy zapytał o Jungkooka, na co Taehyung był szczęśliwy, mogąc opowiedzieć jak ten chłopak jest dla niego najdroższy na świecie, tym samym odwdzięczył się Bogum, mówiąc Kimowi o jego narzeczonej, co było najbardziej pozytywnym rozwojem sytuacji tego dnia. Taehyung już nawet zapomniał, jak nie podobało mu się zachowanie Parka względem pani z personelu, która podała mu kawę. — Dobrze, 15 minut przerwy, potem zmiana strojów i robimy następne zdjęcia – Taehyung nawet nie zauważył, że tak dużo czasu minęło. Od razu jego wzrok powędrował w miejsce, w którym powinien czekać na niego Jungkook, ciekawy reakcji swojego chłopaka na jego starania. Gdy zobaczył, że ukochany już zmierzał w ich stronę, nie mógł się doczekać, żeby ich ze sobą przedstawić, ale co istotniejsze, usłyszeć słowa pochwały od najważniejszego krytyka. Taehyung prawie skakał w miejscu z ekscytacji, uśmiechając się szeroko, uśmiechem, który w swojej pełnej postaci przypominał serce. — Ty musisz być Jeon Jungkook, jestem… — Park Bogum – pisarz od razu złapał za rękę młodszego, wpierw nie zwracając uwagi na ton z jakim tamten dokończył. – Bogum brzmi bardziej jak be gone, więc zastosuj się do tego kiedy rozmawiam ze swoim partnerem i odejdź. — Co? Jungkook! – Taehyung nie rozumiał nagłej nieuprzejmości ze strony partnera, miał nadzieję na miłą rozmowę, natomiast mina mu zrzedła. Nie wierzył, że jego króliś zachowałby się tak brzydko bez ważnego powodu, więc miał nadzieję, że mu zaraz wyjaśni, dlatego dał się zaprowadzić do garderoby. — Hej, Kookie, możesz mi wytłumaczyć, co to przed chwilą miało być? – Kim zapytał zmartwionym, zawiedzionym i zagubionym głosem. — Wyglądasz przepięknie, nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. Jestem z ciebie tak bardzo dumny – Taehyung starał się, żeby komplementy Jungkooka i jego bliskość nie przyćmiły mu świadomości, lecz biorąc pod uwagę, jaki wpływ miał na niego młodszy, było to prawie niewykonalne. Jednak nie otrzymał odpowiedzi na swoje pytanie i nie mógł tak łatwo dać się rozproszyć. — Jestem tobą całkowicie oczarowany Kim Taehyung. — Kookie – bardziej zabrzmiało jak jęk z przyjemności niż upomnienie. Straszy roztopił się w pocałunku. — Nigdy nie mieli lepszego modela od mojego hyunga – Taehyung, mimo wątpliwości, oddawał pocałunki z taką samą intensywnością, a gdy partner mocniej na niego naparł, stęknął. Położył ręce na jego ramionach, próbując go od siebie lekko odsunąć. — Kook, Kook… – powtórzył bez tchu, kładąc płasko jedną dłoń na torsie mężczyzny, aby przystopowali. – Kookie, jestem w pracy, nie możemy – Kim uśmiechnął się, rozśmieszony, gdy jego błyszczyk teraz znajdował się na wargach młodszego. Kciukiem starł z niego kosmetyk, następnie poprawiając swoje ciuchy. — Jungkook – zaczął poważnie, żartobliwy humor pozostawiony za sobą. – Jungkook, kochanie, co to było wcześniej? Co się stało? To było bardzo nieuprzejme i chciałbym, żebyś mi wytłumaczył, bo inaczej nie wiem co tym myśleć i chciałbym, żebyś przeprosił Boguma. A więc, słucham? – Taehyung patrzył na ukochanego wyczekująco, nie chcąc dochodzić do pochopnych konkluzji, jednocześnie bojąc się co usłyszy.
— Przecież nic mu nie zrobiłem, dlaczego mam przepraszać? — Byłeś niemiły… — Jak jest taki idealny, to o to też się nie obrazi, a ja nie mam najmniejszej ochoty, żeby z nim rozmawiać. — Jungkook, on nawet nie zdążył się jak człowiek przedstawić, a ty go obsmarowałeś, ja z nim pracuję, myślisz, że to na mnie nie wpływa? Idealny dla kogo? Dla ciebie? Bo dla mnie musiałby być choć trochę podobny do Jeon Jungkooka, żebym tak mógł stwierdzić, a nie jest – ze zdecydowanym naciskiem na nie. — Zwłaszcza, że nic mu nie zrobiłem, niech nie zgrywa królewny, obrażonej na jeden tekst. Jakoś kiedy pobiłem się z Jiminem na środku Twojego wydawnictwa, to nikt mi żadnych uwag nie robił, a teraz mam przepraszać za jakiś zwykły tekst wymyślony na szybko? Co on niby takiego zrobił, żeby go traktować specjalnie? Przecież tylko wparował tutaj jak gwiazdeczka z fochem szukając swojej kawy, jakby sam nie mógł sobie kupić po drodze. Niech nauczy się dystansu do samego siebie, bo ja nie mam go za co przepraszać. Rozumiem gdybym go uderzył, to byłaby gruba przesada, ale tego nie zrobiłem i nie miałem zamiaru zwłaszcza kiedy jest wyższy i lepiej zbudowany ode mnie. Naprawdę nic mu nie zrobiłem, Tae nie wiem czemu miałbym go przepraszać. — Nie specjalnie, tylko normalnie właśnie, ani wrogo ani wyjątkowo. Kook, ty tu nie masz dystansu. A może ja? Chyba ja nie mam, bo to ja zwróciłem ci uwagę, nikt inny. Myślisz, że jestem zadowolony z pobicia Jimina? Różnica jest taka, że Chim sobie zasłużył, a i tak myśląc o tym teraz, przesadziliśmy, w tamtym wieku mi to jakoś imponowało. Nie chcesz przepraszać, to nie rób tego, jesteś dorosły, sam najlepiej wiesz co robisz i co jest dla ciebie dobre – Taehyung przełknął gulę w gardle, widząc jak pierwszy raz, mając odmienne zdanie, nie potrafili zrozumieć drugiej strony nawet po wytłumaczeniu swoich stanowisk. — JEON JUNGKOOK! – straszy wzdrygnął się, ale widząc po minie partnera, ten wcale nie był zaskoczony, jakby się tego spodziewał. Taehyung był wdzięczny za przerwanie ich rozmowy, gdyż nie ufał dłużej swojemu głosowi i piekącym oczom. — MASZ TRZY MINUTY, ŻEBY POJAWIĆ SIĘ W PRACY, DO KTÓREJ JESTEŚ SPÓŹNIONY… PRAWIE 5 GODZIN BO INACZEJ MOŻESZ ZAPOMNIEĆ O DEBIUCIE – głowa Taehyunga tak wystrzeliła w stronę Jungkooka, że aż coś strzeliło mu w szyi. — Słucham? Pięć… pięć godzin? Kookie… nic… nie mówiłeś, że masz dzisiaj pracę… — Muszę iść, mam kłopoty, ale poradzę sobie, to tylko Yoongi-hyung – Taehyung przetarł oczy zmęczony tym, ile się wydarzyło w tak krótkim czasie, już zobojętniały na stan swojego makijażu. — Przeproszę go, tylko ze względu na Ciebie, kochanie – Kim już nie chciał mówić, że wolałby, aby tego nie robił, jeśli faktycznie uważał to za zbyteczne, to mijało się celem. Taehyung chciał, żeby przeprosił, jeśli po ich rozmowie zrozumiałby punkt jego widzenia i zauważyłby, dlaczego zdaniem starszego przeprosiny były konieczne. Tak się jednak nie stało. Lecz pisarz wolał uniknąć kolejnej, potencjalnej niemiłej wymiany zdań, więc nic nie powiedział. Uśmiechnął się do pocałunku, gdyż w końcu był od jego ukochanego, a one zawsze były dobre. — Pojedziemy moim samochodem jak skończysz pracę na dzisiaj, zadzwoń pewnie będę ćwiczył na sali. Kocham Cię i jestem bardzo z Ciebie dumny – Taehyung przytaknął, w ostatniej chwili łapiąc Jungkooka za rękaw, gdy chciał się odwrócić. — Jungkookie, Bogum-sshi nie jest w niczym lepszy od ciebie, jeśli w to zwątpiłeś, to przepraszam, będę starać się bardziej, żebyś już nigdy tak nie pomyślał, bo ja widzę tylko ciebie, tak samo jak on widzi tylko swoją narzeczoną – Taehyung pozostawił ostatniego całusa na ustach chłopaka, gładząc go jeszcze chwilę bezsłownie po policzku, a następnie poklepał po pupie, pospieszając do wyjścia.
Taehyung całą przerwę po wyjściu Jungkooka patrzył się w jeden punkt, silnie myśląc.
Do: Kim Taehyung Jungkook z pomocą papierowego samolotu urządził dzisiaj w moim biurze, symulację katastrofy lotniczej linii bunnyair (pochodna od ryanair’a to chyba istotna informacja, z tego co wywnioskowałem z jego wypowiedzi.) w celu wizualizacji jego emocji po dzisiejszym poranku. Myślę, że powinniście porozmawiać i spędzić miło wieczór. Dałem mu wolne, pojedźcie gdzieś na weekend, bo nie wiem czy stać moją firmę na odszkodowanie po kolejnej katastrofie lotniczej.
Taehyung zaśmiał się, a raczej parsknął nieelegancko, czując ucisk w klatce piersiowej. O tak, to był zdecydowanie jego niepowtarzalny mężczyzna. Kim miał nadzieję, że dostanie więcej takich “uwag do dzienniczka.” W końcu pokiwał do siebie głową, decydując się na najlepsze rozwiązanie. Głęboko zamyślony, podszedł do biurka koordynatorki, siadając na krześle po drugiej stronie. Nabrał dużo powietrza w płuca, jakby przygotowując się ciężkiej rozmowy. Może lekko dramatyzował, lecz spodziewał się najgorszego, gdyż kim on był, żeby dyktować jakiekolwiek warunki? Kobieta spojrzała na niego pytająco, gestem ręki pokazując, aby zaczął mówić. — Chciałbym, hm… mam propozycję, nie, prośbę, a raczej sugestię- — Panie Kim… — Myślę że, mam pytanie, czy wspólne zdjęcia są konieczne? Do każdego zakupu od pewnej kwoty ma być dołączana moja książka, w której jasno jest opisany mój związek. Czy zdjęcia z Bogumem-sshi nie będą się z tym gryzły? Rozumiem, że nie mają one żadnego romantycznego charakteru, ale nie dałoby się ograniczyć wspólnych ujęć? Albo bardziej je zneutralizować? — Panie Kim… – kobieta splotła dłonie, kładąc je na biurku przed sobą. – Ponieważ bardzo Pana szanuję i jestem fanką książki i przesłania w niej zawartego, oraz dlatego że to Pańska pierwsza styczność z modelingowaniem, postaram się nie wziąć uwag za niestosowne i zobaczę, co da się zrobić, jednak ostateczna decyzja zależy od wyższego kierownictwa. — Dziękuję – Taehyung wyszeptał, czując się mały, ale i tak niczego nie żałując. Ukłonił się na pożegnanie, wracając do pracy. Gdy sesja dobiegła końca, Kim, przebrany w swoje ciuchy, sięgnął po telefon, żeby zadzwonić do Jungkooka, zobaczył jednak dużo wiadomości i nieodebranych połączeń od Jimina, do którego od razu oddzwonił. — Chim, hej- — Tae – pociągnięcie nosem. – P-przyjedź – czkawka. Taehyung nie potrzebował więcej, żeby zebrać się i złapać najbliższą przydrożną taksówkę. W drodze napisał do Jungkooka, że coś się stało Jiminowi, przyjedź po mnie do hotelu jak skończysz, kocham cię. To, że Taehyung chciał zabić przyjaciela było zrozumiałe, ale to, że tego nie zrobił, gdyż ulżyło mu, że nie groziła mu śmiertelna krzywda, a to mijałoby się z celem, było bardziej zrozumiałe.
Wkrótce oboje siedzieli wtuleni na łóżku, jedząc lody czekoladowe z jednego pudełka, gdzie połowa wylądowała na kołdrze, ale mieli na to tak samo wywalone, dzieląc się wydarzeniami z dnia dzisiejszego. — I co mu odpisałeś? – zapytał Taehyung z pełnymi ustami, część spłynęła po jego brodzie, przez co próbował sięgnąć ją językiem. Bezskutecznie. — Nic… – Kim zaprzestał usilnie dostać językiem brudnej brody, aby spojrzeć na przyjaciela z uniesioną brwią. – Czekałem na ciebie – dodał, wzruszając ramionami, jakby to nie było nic takiego, jakby wcale nie umierał z niecierpliwości. Oczy Taehyung zaświeciły się, psotne światełko zapaliło się w jego tęczówkach. Wtedy Jimin podał mu telefon z otwartą wiadomością. Młodszy czytał, po każdym słowie kiwając głową. — Mmm, gdzie tylko zechcesz? – Taehyung włożył łyżeczkę do ust, obracając ją w palcach, przez co wkurzająco uderzała o jego zęby. – Wybierz coś niemożliwego, kara za doprowadzenie mojego Chima do płaczu. — Głupi, Yoongi hyung – Jimin mruknął pod nosem, jakby w ogóle nie słysząc Kima. – Ale ja naprawdę niczego nie chcę – Park westchnął, lody zapomniane. Widząc poważną zmianę w nastroju, Taehyung wrzucił ich łyżeczki do pudełka z lodami, które odłożył na podłogę. Swoje usta wytarł o skrawek brudnej już kołdry, po czym mocno przytulił do siebie Jimina. – Bo widzisz Tae, może i to był tylko dzień, ale czułem się bezpieczniej niż przez ostatnie dziesięć lat, na tyle, że nie musiałem być ostrożny i byłem całkowicie sobą. — Nawet jeśli Min Yoongi wypowiada się jakby był z ery Joseon? – Taehyung zażartował, chcąc rozluźnić mężczyznę, który uderzył go niegroźnie w ramię. Szybko jednak jego ton nabrał poważnego wymiaru, wypowiadając następne słowa, gdy gładził starszego po głowie. – Znalazłeś sobie tutaj prawdziwego gentelmena, jestem szczęśliwy. Poza tym, ma rekomendację Jungkooka, a jemu wierzę. — A to nie dlatego że chce się mnie pozbyć i poleciłby mi każdego? – Park wywalił mu język, kontynuując droczenie. Taehyung uderzył go stopą w kostkę. — Ej! To nie fair, ja powiedziałem coś miłego o Yoongim – Taehyung nadąsał się, a przyjaciele kontynuowali przekomarzania dopóki młodszy nie napisał do Jungkooka, za ile po niego przyjedzie. Gdy Jimin został już sam, sięgnął po telefon, na którym ciągle była wyświetlona wiadomość od Yoongiego. Chłopak schował twarz w poduszcze, piszczac, co by wyrzucić wszystkie emocje. Ale przede wszystkim z nadmiaru radości, ulgi i ekscytacji co przyniesie przyszłość.
Do: Yoongi-hyung
Kolacja, gdzie będę najjaśniejszą iskierką wśród gwiazd.
Wychodząc z pokoju hotelowego Jimina, Taehyung w zamyśleniu nie zorientował się, że coś stało na jego drodze, przez co uderzył kolanami o mały wózeczek. — Jim- – nie dokończył jednak, zauważając, że leżąca na nim karteczka była zaadresowana do niego, a nie do przyjaciela. Taehyung zmarszczył brwi, rozglądając się ostrożnie po korytarzu, jednak nic podejrzanego nie przykuło jego uwagi. Ostrożnie sięgnął po pudełko, wahając się przed jego otworzeniem. Próbował pohamować swoje podekscytowanie, wiedząc jak łatwo o paczki z groźbami, gdy jest się osobą publiczną, w dodatku ujawnionym gejem, w kraju, który nadal jest bardzo zamknięty na taką społeczność. Przełknął ślinę, przymknął jedno oko, powoli otwierał podarunek, przechylając głowę w bok, aby zajrzeć przez malutką szparkę do środka. Taehyung zamrugał, w pełni otwierając pudełko. Odłożył je na wózek, najpierw wyciągając liścik. Starał się nie robić sobie nadziei, ale kogo chciał oszukać? Zrobił ją sobie od razu, gdy tylko zobaczył swoje imię i nazwisko na karteczce. Pierwsze zdanie wywołało u niego grymas. Dlaczego ktoś miałby zadać takie głupie pytanie? Nic dziwnego, że osoba, która kryła się za wiadomością nie wiedziała co na nie odpowiedzieć. Gdyby to był on… tylko, że to był on. Siła, z jaką powróciło do niego szkolne wspomnienie, cofnęła go do tyłu, przez co uderzył plecami o drzwi pokoju hotelowego. Jego wzrok zachłannie czytał każde słowo na karteczce, przez co musiał wracać do poszczególnych zdań, gdyż w pośpiechu zjadał literki. — Koto-królik – wyszeptał, zamykając lekkomyślnie za mocno dolną wargę między zębami. Samo wyznanie młodszego chłopaka było dla niego tak bezcennym prezentem, że o faktycznym przedmiocie, który czekał na odrobinę atencji, prawie zapomniał. Delikatnie wziął w palce bransoletki, przesuwając nimi po koralikach… białych i czarnych. Taehyung zachichotał, czując, że wybrane kolory nie wzięły się przez przypadek. Nazwany jasnością, wsunął na prawą rękę białą biżuterię, która pięknie zdobiła jego nadgarstek, zadomowiła się tam, a on już wiedział, że bez niej nie będzie czuł się sobą. Liścik wsadził do tylnej kieszeni od spodni, i nie chcąc, aby jego maluszek dłużej na niego czekał, zbiegł w dół po schodach, nie mając cierpliwości czekać na windę, która musiałaby wystartować z parteru. Portier zwrócił mu uwagę, żeby nie biegał, ale był głuchy na wszystko inne, co nie było Jungkookiem. Przystanął dopiero po wyjściu z hotelu, wieczorne powietrze przyjemnie uderzyło go w policzki. Nie musiał długo się rozglądać, żeby znaleźć partnera. Czekał oparty o samochód, przystojny jak zwykle. Taehyung mógłby stać i podziwiać, tak jak inni, którzy przechodząc obok często zerkali w stronę chłopca o czekoladowych oczach, z tym, że one były skierowane tylko w jego stronę, albo taką miał przynajmniej nadzieję. Taehyung przede wszystkim nie tylko mógł stać i patrzeć, ale mógł go dosięgnąć, a więc ruszył w końcu z miejsca, bo mimo że Jungkook wyglądał nieziemsko na tle oświetlonego, busańskiego miasta, na pewno wyglądałby na nim lepiej z Taehyungiem u swojego boku. Starszy uśmiechnął się zaczepnie, widząc wielkie, oczekujące królicze spojrzenie chłopaka. — Czarny ci pasuje, jesteś w nim hot – Kim poruszył zalotnie brwiami, odwołując się do liściku, a następnie kliknął językiem o podniebienie, łapiąc Jungkooka za dłoń, na którą wsunął czarną wersję tej samej bransoletki, mając nadzieję, że młodszy dzięki niej poczuje się teraz tak samo z nim złączony nową więzią. Taehyung położył dłonie po obu stronach buzi Jungkooka, następnie nachylając się i pozostawiając mocny pocałunek na jego ustach, było to silne zderzenie zamkniętych warg, pisarz naparł na niego z takim natężeniem, jaki miał odpowiadać sile jego uczucia do młodszego. Na koniec oblizał językiem usta ukochanego, po czym dodał na koniec słodkie cmoknięcie.
— Kocham cię – wyszeptał mu do ucha, aby nikt inny nie usłyszał jak wymawia te dwa ważne słowa skierowane tylko do Jungkooka. Taehyung może i był dobry w słowach, wiele pisał, na tym zarabiał, lecz w danym momencie nie mógł znaleźć nic wartościowszego do powiedzenia. – Jesteś wszystkim i więcej, co mógłbym chcieć – położył głowę na ramieniu partnera, kierując twarz w stronę jego szyi, nosem głaskając jej wgłębienie. Zaciągnął się, wdychając zapach, który aż krzyczał domem, gdyż dom był tam, gdzie jego serce, a jego serce trzymał Jungkook. — Kookie? Wyjedźmy gdzieś we dwoje, potrzebujemy resetu, a odkąd przyjechałem takiego nie było, leniuchowanie w twoim pałacu to jeszcze nie to… – westchnął głęboko, zaciskając mocniej palce z tyłu koszuli chłopaka, obejmując go wokół klatki piersiowej. Wiedział, że może stawia ich w niekomfortowym położeniu, a w internecie już krążyły ich wspólne zdjęcia, lecz po kryjomu tego właśnie chciał. Nawet jeśli powoli z nieba zaczęły spadać krople deszczu; w ramionach Jungkooka czuł jakby miał nieograniczony czas na świecie.
Jimin nienawidził burzy, nieważne ile razy starał się ujrzeć jej piękno, tylko przypominała mu o czasach, gdy grzmoty, czarne chmury towarzyszyły mu w momencie, gdy był śledzony. Park sięgnął po telefon, jednak zaciął się przed wybraniem numeru do Taehyunga… to nie był dobry pomysł. Poszedł więc pod prysznic, świadomość o nadchodzącej randce z Yoongim, zastępowała jego ciemne myśli, zamiast o przykrej przeszłości, starał się myśleć o tym, co dobrego przyniesie jutro. Kiedy usłyszał pukanie do drzwi, pierwsze, o czym pomyślał, to że Taehyung czegoś zapomniał, dlatego nawet nie zatroszczył się o nałożenie szlafroka, tylko otworzył je w materiałowych spodenkach sięgających mu do połowy ud oraz w bluzce, która kończyła się w talii, przy każdym gwałtowniejszym ruchu, odsłaniając kawałek jego brzucha. Dlatego gdy zobaczył Min Yooniego w progu, kolory zniknęły z jego twarzy, gdyż wow… Min fucking Yoongi stał w jego drzwiach, wyglądając jak najbardziej seksowna zmokła nitka, a strój Jimina nie pozostawiał wiele dla wyobraźni. — Przepraszam, za wtargnięcie i że niepokoje Cię mimo że widzimy się już jutro, ale musiałem Cię zobaczyć. — Hyung?! Stało się coś? Park stłumił pisk dłonią, gdy nieoczekiwanie starszy przyciągnął go do siebie, zapach producenta wypełnił jego nozdrza, a zmieszany z deszczem dodał mu męskości, której nigdy mu nie brakowało i tak. — Hyung… – Jimin szepnął, nie znajdując siły w głosie. Obecność Yoongiego zaparła dech w jego piersi z powodów różnych. Jiminowi nie przeszkadzało, że Yoongi moczył go swoim przemoczonym ubiorem, gdyż pewnie nie widział, że jego biała koszulka zrobiła się przez to lekko przezroczysta. Gdy mężczyzna zatopił twarz w jego włosach, Jimin ustami przywarł do jabłka adama na jego przełyku. Wtedy myślał, że mogły w takiej pozycji pozostać już na zawsze, ale niedługo po tym stało się coś lepszego, gdyż patrzyli sobie w oczy, a Jimin wierzył, że ich wargi za moment się złączą. — Pomyślałem, że możesz być głodny. Przyniosłem kimbap. Pozwolisz, że wejdę? – jednak Jimin nie wykonał żadnego ruchu, aby wpuścić Mina głębiej do środka. Jego ostatnim życzeniem było zrezygnować z mile widzianej bliskości. Yoongi pojawił się u niego niczym anioł stróż, gdy tak bardzo potrzebował kogoś na tę noc. — Hyung, zamierzasz mnie pocałować? – zapytał otwarcie, jakby głuchy na poprzednie słowa gościa. Wtedy zorientował się jak zbyt dosadnie okazuje swoje zainteresowanie, osaczając obiekt westchnień, z którym poznał się dwa dni temu. Oczy Parka rozszerzyły się do wielkości monet, a do policzków powróciły kolory. Młodszy nerwowo próbował odebrać od Yoongiego reklamówkę z jedzeniem, a wtedy wybrzmiał grzmot. Jimin pisnął, podskakując w miejscu. Zasłonił rękami uszy, kucając na podłodze.
Nie wiedział, dlaczego się tak zachowywał. Nie był sam, był przy Yoongim, a mimo to zdarzenia z przeszłości nie przestawały zachmurzać jego myśli. Kiedy mężczyzna sięgnął po niego, miał nadzieję, że to jak się wzdrygnął nie było widoczne i mogło być łatwo pomylone z dreszczem z zimna. Próbował pamiętać, że to ręce Mina go dotykały, że był to kontakt cielesny, który nie stanowił żadnego zagrożenia, że był dobry. Ponieważ Min Yoongi był dla niego dobry. Ułożony już wygodnie na kolanach starszego, schowany w jego objęciach, odetchnął z ulgą. Później będzie się wstydził swojego zachowania. — Jiminnie… — Mhm? – Jimin wydał z siebie stłumiony odgłos, unikając wzroku rozmówcy. — Planowałeś to przetrwać w samotności? – to, czyli co? Kąciki ust Jimina drgnęły ku górze, chowając za uśmiechem gorzki smak swojej przeszłości, absurdalnych lęków, które tak łatwo sprowokowało kilka grzmotów i błysk. — Mówisz o tak wielu rzeczach bezpośrednio, ale nie zdobyłeś się na napisanie mi wiadomości, żebym dotrzymał Ci dziś towarzystwa, kiedy się boisz? – znowu pojawiło się pytanie, czego bał się Jimin? Bo chyba nie samej burzy, ale czy nie łatwiej było, aby Yoongi tak właśnie myślał? Że Jimin wcale nie był taki śmiały i otwarty życiowo? Bo skoro te cechy przyciągnęły Yoongiego, to co kiedy się okaże, że Jimin był bardziej wadliwy niż dał po sobie poznać? — Ponieważ widzimy się jutro… – na randce, chciał dodać. – Nie chciałem się narzucać, wiem jaki potrafię być – próbował obrócić to w żart, dodając śmiech na końcu. — Fascynujesz mnie, Park Jimin. Wybierasz sobie dość niekonwencjonalne metody – Park przełknął ślinę, powoli uświadamiał sobie bliskość producenta, ciężar jego dłoni na jego talii ewidentny, ale nieciążący, wręcz proszony. — Jednakże strach nie jest niczym złym i jeśli mamy budować naszą więź na taką, która przetrwa wszystko, to nie możesz ukrywać przede mną strachu – dłoń młodszego, którą opierał o tors Mina, zadrżała. Jimin wstrzymał powietrze, gdyż wow, Yoongi trafił w ten punkt. Prawdziwa burza odgrywała się, ale w głowie młodego chłopaka. To był idealny moment na szczerą rozmowę, z pozoru, ponieważ mimo że starszy stworzył korzystne warunki, dopóki Jimin nie czuł się gotowy, na nic one się zdały. Oczywiście, że Min miał rację, najprawdziwszą, i Jimin nie zamierzał niczego przed nim ukrywać. Po prostu… jeszcze nie teraz. Teraz chciał się cieszyć jego obecnością, tym jak pojawił się w najbardziej odpowiednim momencie. — Jimin, ze mną nic Ci nie grozi, obronię Cię. Nawet pobiję burzowe chmury dla Ciebie, jeśli będę musiał. Jesteś przy mnie bezpieczny – dolna warga młodszego zaczęła drżeć, nawet nie próbował złapać jej między zębami. Być może nadinterpretował jego słowa, przekształcił je tak, aby pasowały do jego pragnień, do faktycznych lęków, które go prześladowały, w tym momencie wierzył, że kryje się za nimi większa obietnica niż obrona przed kilkoma grzmotami. — Yoon… – szepnął, gdy łzy zdążyły spłynąć po jego policzkach, wiedział, że zachowywał się absurdalnie, ale już nie był w stanie ich powstrzymać. A wtedy Yoongi złożył subtelny pocałunek na jego ustach. I być może pierwsza reakcja Jimina nie była taka, jakiej oczekiwał, to dla niego wciąż była najtrafniejsza. Gdyż mimo zaskakującego ruchu ze strony Mina, Jimin w końcu poczuł spokój, ciepło, które go ogarnęło dodało mu otuchy, brakującego dotychczas ukojenia, a serce bijące w rytm tego należącego do Yoongiego, przybrało najzdrowszą postać jak do tej pory. Owszem, Jimin odczuwał wielką przyjemność, całe jego ciało pozytywnie reagowało na bodźce pochodzące od Yoongiego. Ale przede wszystkim czuł się bezpiecznie. Cóż, gdy zabrzmiał kolejny grzmot, Jimin jęknął w usta mężczyzny, mocniej zacisnął powieki oraz silniej naparł wargami na niego, ale właśnie to, że miał w kim się schować, kiedy uderzenia piorunów nadal go straszyły, znaczyło, że był bezpieczny.
— Tak, zamierzałem Cię pocałować – Jimin uderzył mężczyznę w ramię, zaśmiał się, w tym samym czasie pociągając nosem z płaczu, w takim niedorzecznym stanie był. — No shit Sherlock – mówiąc to, skradł jeszcze jednego buziaka z ust producenta, po czym zaczął się chichotać, oparł czoło o tors Yoongiego, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Myślałem, że… a właściwie to nie myślałem. Z tobą, Min Yoongi, rzeczy dzieją się tak po prostu, że nie mam czasu się zastanawiać – Jimin westchnął z ulgą, niedyskretnie nachylił się nad szyją starszego, by poczuć jego zapach, naturalną woń, połączoną z perfumami i deszczem. Aż żal, gdy ta kombinacja wywietrzeje. Wstał niechętnie z jego kolan, podniósł z podłogi reklamówkę z jedzeniem, następnie wyciągnął dłoń do Yoongiego, aby pomóc mu wstać, ale nawet gdy ten z jego pomocą już to zrobił, nie puścił go. Jimin zaprowadził ich do łóżka, gdzie rozłożył jedzenie. I tak po wizycie Taehyunga był pozostawiony bałagan, więc nie usiłował na pokaz robić porządku, natomiast poklepał miejsce koło siebie. — Netflix i jedzenie? A potem netflix i spanko? Bo wiesz, nie sypiam na pierwszych randkach, ale na szczęście taką mamy dopiero jutro… bo – Jimin nagłe zrobił się niepewny, zimny dreszcz przeszedł po całym jego kręgosłupie. – Bo zostaniesz, prawda? – i nagle znów był świadomy pogody na zewnątrz i tego, co mu przypominała.
— Taehyungie, polećmy do Japonii! Leci się tylko dwie godziny, wybierzmy się do jednego z tych tradycyjnych hoteli! Wynajmiemy prywatny onsen, będziemy odpoczywać! Możemy pójść też zawsze coś pozwiedzać, na pewno będziemy tam mieć więcej prywatności niż tutaj – Taehyung odchylił się delikatnie od Jungkooka, by lepiej na niego spojrzeć lecz wciąż obejmował go rękami, uniósł brew ku górze, uważnie mu się przyglądając, gdy ten kontynuował. Na początku, faktycznie, nie wziął jego słów na poważnie, ale nie potrzebował dużo czasu, żeby się zorientować, że jego chłopak nie żartował. – Polecimy na trzy, cztery dni. Więcej nie możemy, ale to zawsze coś. — Wow – Taehyung szepnął z zapartym tchem. – Myślałem o jakimś skromnym domku nad jeziorem, ale tak, rozpieszczaj mnie, daddy – poruszył zawadiacko brwią, następnie obdarowując młodszego szerokim, prostokątnym uśmiechem, z pełnymi zębami na widoku. Zanim jednak zdążył pocałować sympatię, kropla deszczu spadła mu na nos, zmarszczył go uroczo, gdyż deszcz łaskotał jego buzię. Na szczęście Jungkook nie został rozproszony zmianą pogody, łapiąc usta Taehyunga w swoje. Starszy wydał z siebie zadowolony jęk, z każdym następnym intensywniejszym muśnięciem, oddając się bardziej uczuciu. — Przemoczony deszczem też jesteś hot, nawet bardzo. — Jak dostaniemy gorączki, to oboje będziemy hot, nie do zbicia… – odpowiedział, klikając językiem o podniebienie, gdy faktycznie zaczął odczuwać nieprzyjemne skutki deszczu. — Chodź, kochanie. Zmarzniesz, wracajmy do domu – Taehyung kiwnął głową, obiegając samochód na drugą stronę, gdzie zwinnie wskoczył na miejsce pasażera. Wplótł palce we włosy, mierzwiąc nimi grzywkę, w procesie chlapiąc rzeczy dookoła. Wtedy spojrzał na Jungkooka, z głupim, ale szczęśliwym uśmiechem, rozczochrany i przemoczony. Sięgnął ręką do młodszego, odgarniając jego mokre kosmyki z oczu. — Kookie, włącz ogrzewanie szybko, szybko! – pośpieszał go, klepiąc chłopaka po udzie dopóki nie poczuł ciepłego wywiewu. Zadowolony ocierał dłonie jedna o drugą, a gdy w końcu czuł, że może ruszać palcami, odblokował telefon, wpisując w wyszukiwarce ich imiona. Jego oczy się zaświeciły z ekscytacji, widząc masę zdjęć z wydarzenia sprzed kilku minut. Zadowolony przytaknął do siebie, zapisując te ulubione. — Kook, patrz! To jak się całujemy w deszczu jest takie ładne, ustawiłem na tapetę! – podsunął mu sprzęt pod nos, jednak szybko go zabrał, pukając się w głowę. – Pokażę ci w domu, jedź bezpiecznie. W domu, Taehyung zadumał się. To nie był ich dom. Pisarz nie czuł się tam w pełni swobodnie. Jungkook był jego domem, niezaprzeczalnie, czuł się dobrze wszędzie tam, gdzie u jego boku był młodszy. Nie zmieniało to jednak faktu, że chciałby mieć coś, co byłoby tylko ich, kąt, któremu nadaliby osobistego charakteru, miejsce, w którym zaczęliby tworzyć wspomnienia, zaczynając równo; wspólnie w tym samym punkcie. A jego czas i tak był ograniczony w posiadłości Jeonów, aż do… właśnie. — Hej, Kookie… – zaczął niepewnie, bojąc się, że tym jednym pytaniem zniszczy klimat, który sobie tego wieczora stworzyli, lecz słowa szybciej z niego wybrzmiały niż zdążył się nad nimi jeszcze raz zastanowić. – Wiesz kiedy wraca twoja mama? – zapytał, wpatrując się w powoli ukazującą się ich oczom posiadłość.
— Słuchaj, Park Jimin – przesadził? Tylko żartował z tym spaniem przed pierwszą randką. Bo tak się mówi, prawda? Że się nie całuje ani nie uprawia seksu na pierwszej randce, a że ich była dopiero następnego dnia, prawda, to postanowił zrobić żart słowny, nie mając ukrytych zamiarów, prawda? Prawda? Szalony. Jimin oszalał. — Bardzo uważnie, bo nie powtórzę tego drugi raz – wpatrywał się w Yoongiego, pozwalając sobą kierować, gdyż nie ufał swoim własnym zachowaniom w tej sytuacji. – Rozumiem, że jestem jaki jestem w kwestii erotyki i zaspokajania twoich potrzeb, które od pierwszego naszego wspólnego wieczoru, widzę że posiadasz i są nakierowane w moją stronę – Jimin zrobił się czerwony na buzi, jednak nie mógł w żaden sposób odwrócić wzroku, to nie tak, że Yoongi w żelazny sposób trzymał jego podbródek, gdyby chciał mógłby bez problemu się wyrwać, lecz jaki był tego sens? Jimin nie krył swojego zainteresowania, a starszy chłopak tylko głośno ujął w słowa to, co oboje już wiedzieli, i mimo zarumienionych policzków, Park nie wstydził się swoich uczuć. — Uwierz mi, pociągasz mnie na wiele sposobów i z pewnością nie raz się o tym przekonasz, ale dążę do tego, że jestem taki ponieważ zależy mi na tobie, bardziej niż możesz to sobie wyobrazić. Jestem szczęśliwy, gdy jesteś przy mnie. Jest to uczucie o którym dawno zapomniałem, więc jak będąc tak bardzo wpatrzony w ciebie, mógłbym teraz wyjść i zostawić cię samego? Najchętniej miałbym cię u swojego boku każdej nocy. Wtedy, gdy tak spokojnie spałeś przy mnie, pierwszy raz nie miałem koszmarów. Pierwszy raz spokojnie śniłem, a nawet we śnie widziałem błysk twoich oczu. Sam mi to zrobiłeś, będąc sobą. Sam kompletnie przewróciłeś mój świat do góry nogami, w kilka chwil, więc jak możesz teraz nie być pewien tego czy zostanę, Jiminnie? Oczywiście, że zostane. Zostanę i będę dbał o twój komfort do samego ranka, a nawet i dłużej – Jimin nawet nie zauważył, kiedy tak się stało, że zaczął pociągać nosem, wycierając mokre policzki tyłem dłoni. Park mógł być edytorem, zetknąć się z najbardziej czarującymi opisami wyznań miłosnych, a i tak słowa Min Yoongiego przewyższały wszystkie kunszty literackie, z jakimi zetknął się przez całe życie. — Będę cię usypiał w moich objęciach i budził pocałunkami, jeśli tylko mi na to pozwolisz – Jimin wtulił twarz w brzuch mężczyzny, mocno zacisnął palce z tyłu jego koszulki, i cały drżał z emocji, bo słowa Yoongiego były pełne adoracji, słodyczy i były seksowne. — Możesz nie być pewien wielu rzeczy, ale nie tego, że będę o ciebie walczył każdego dnia, żeby móc kiedyś godnie nazwać się twoim partnerem. Chcę cię w sobie rozkochać, bo ty już sprawiłeś, że zadurzyłem się w tobie – Jimin jęknął przeciągle, gdy starszy się odsunął, spojrzał na niego wielkimi, zaczerwienionymi, przeszklonymi oczami z dołu. Czuł się najgorzej, nie wiedząc co powiedzieć po usłyszeniu takiego wyznania. To było za dużo. Jimin miał przeczucie, że nic co by powiedział nie oddałoby w pełni tego jak się czuł, a czasem milczenie i gesty mówią za siebie głośniej niż słowa. Dlatego młody mężczyzna szarpnął Yoongiego za ubranie, zmuszając go, aby na chwilę ponownie się do niego zbliżył, wtedy jeszcze raz mocno objął go w talii, przylegając do niego całą swoją górną częścią ciała. Opierając głowę na brzuchu producenta, młodszy pokręcił głową na boki, łaskocząc sympatię nosem, następnie oparty policzkiem gładził go nim, łasząc się do Yoongiego, chcąc się do niego przymilić najlepiej jak mógł. Na koniec pozostawił całusa na odzianym pępku Mina. — Masz zapasowy szlafrok hotelowy, prawda? — W łazience – Jimin szepnął, odwracając wzrok, gdy Yoongi ściągał golf. Odetchnął drżącym głosem, dopiero gdy starszy zniknął z jego pola widzenia. Ubranie Jimina było zdecydowanie zbyt skąpe i również lekko przemoczone przez Yoongiego, dlatego korzystając z czasu, gdy tamten się przebierał, Jimin zdjął wilgotną koszulkę, wyłowił z szafy za dużą bluzę, która sięgała mu do kolan.
Przypadkiem jego wzrok zetknął się z widokiem w lustrze, stęknął nisko na swój widok, wplótł palce w grzywkę, próbując ją okiełznać, tak naprawdę nie mógł zrobić wiele, jego twarz potrzebowała odpoczynku nad wszystkim innym, z resztą, Yoongi już go takiego widział i nie uciekł, nie było sensu na siłę się poprawiać. — Zamoczyłbym Ci łóżko, musiałem się przebrać – Jimin przygryzł pełną wargę, powstrzymując się przed sprośnym żartem, tylko pokiwał głową, starając się nie obczajać zbyt otwarcie Yoongiego w szlafroku, wyobrażając sobie, co się kryje pod nim. — Chodź, musisz zjeść coś pożywniejszego niż lody skąpane we łzach z mojej winy. — Cóż – Jimin odchrząknął, zawstydzony, schylił się, drapiąc nerwowo po udzie. – Nie do końca twojej, są tam też łzy Tae – odpowiedział szybko, nie myśląc. Chociaż jak się tak potem zastanowił, to chyba nie była odpowiednia rzecz do przyznania. — Jungkook wszystko mi powiedział, nie bądź nie niego zły, dzieciak miał ciężki emocjonalnie dzień, a że rozmawiał akurat z Taehyungiem przez telefon w pokoju nagrań, zapominając że wszystko słyszę za szybą, to tak jakoś wyszło – Jimin nie spodziewał się tak szybko kolejnego złączenia ich ust, więc gdy Yoongi się odsunął, usta młodszego pozostawały otwarte z szoku. Powoli podniósł dłonie, zakrywając nimi buzię, gdy uśmiech wkradał się na jego twarz. Stał na jednej nodze, stopą od drugiej gładząc tył tamtej. — Nie płacz przeze mnie po kątach, lepiej zawsze mów mi, jeśli robię coś źle. Minęły lata odkąd ostatnio byłem w związku. Mogę być trochę niedołężny jeśli chodzi o rozumienie uczuć drugiej osoby i dobieranie słów. — Nie wciskaj mi kitu Min Yoongi-boongi, może dawno nikogo nie miałeś, ale dar mówienia to ty masz, mógłbyś pisać przemowy dla królowej Elżbiety – a wszystko to mówił stłumionym głosem przez dłonie, których nadal nie opuścił. — Widzę, że trapi cię coś więcej niż burza, ale nie mówmy o tym teraz, porozmawiamy, jak będziesz na to gotowy i chciał się ze mną podzielić tymi informacjami. Teraz czas na Netflixa i jedzonko, tak? Nie czuj się zobowiązany, by cokolwiek mi mówić teraz, czy zachowywać się towarzysko. Każda twoja odsłona jest idealna, więc po prostu obejrzyjmy coś w spokoju i odpocznijmy, tak? – bicie serca Jimina przyspieszyło na myśl o nieprzyjemnych doświadczeniach. Pokiwał głową, starając się zepchnąć na dalszy plan niewygodne sprawy, tak jak Yoongi polecił, żeby poczekać, aż będzie gotowy. Usiadł się na łóżku, łapiąc pilot. — Minnie wybiera film. — To był twój błąd, Yoongi-boongi – mówiąc to, zwycięsko wymachiwał pilotem w górze. — Chodź do mnie – Yoongi nie musiał powtarzać dwa razy, Jimin natychmiast przywarł plecami do klatki piersiowej mężczyzny, tak jakby nie przewidywał innej możliwości. Odchylił się tylko, aby dosięgnąć wyłącznik światła umieszczony przy łóżku. Młodszy chłopak włączył losowy sezon RuPaul's Drag Race, po czym sięgnął po reklamówkę z jedzeniem, wyciągnął z niej kimbap, ale zanim sam go spróbował, wziął krążek do ręki na ślepo sięgając nim za siebie, aby nakarmić Yoongiego, dopiero potem sam zjadł, wydając z siebie mmmm, smakując swój kimbap, i tak o to karmił ich na zmianę dopóki nie zjedli wszystkiego. Gdy byli w połowie odcinka, najedzeni, wygodnie ułożeni i przykryci kołdrą, a Jimin śmiał się z czegoś powiedzianego na ekranie, rozbrzmiał po długim spokoju kolejny głośny grzmot, na co młodszy mężczyzna się wzdrygnął, w wyniku czego pilot spadł na podłogę, wyłączając przypadkiem telewizor. Jimin nie tylko wystraszył się trzasku na dworze, ale również hałasu, który wytworzył pilot w styczności z podłogą i nagłe wyłączenie się telewizorowa, z Jiminowi nieznanego jeszcze wtedy powodu. Skulił się, zatykając dłońmi uszy i zaciskając oczy. Bardzo powoli, jedną drżącą dłoń obniżył, szukając po omacku tej należącej do Yoongiego, a gdy już znalazł, splótł ich palce i mógł oddychać. — Hyung – edytor szepnął, jakby bał się, że normalnym mówieniem przywoła grzmoty, które właśnie na niego czyhały, a on się przed nimi ukrywał. – Nie chcę umierać…
— Wiesz kiedy wraca twoja mama? — Nie wiem sam, jakoś w przyszłym tygodniu pewnie. Kiedy wróci, wtedy wróci, zazwyczaj długo jej nie ma – Taehyung w ciszy przytaknął, tydzień to nie dużo. Postanowił nic więcej nie dodawać. Jednak bał się konfrontacji i nie wiedział jak jego pobyt będzie odebrany, może powinien zatrzymać się w hotelu od tego czasu jak jego mama wróci? Taehyung spojrzał w dół, przyglądając się jak Jungkook splatał ich palce. Mimowolnie się uśmiechnął. — Ja też nie czuje się tutaj całkowicie jak w domu. Jest dobrze, dlatego, że ty jesteś obok – po tych słowach zapomniał o swoim poprzednim pomyśle. Nie było szans, aby zostawił w tym domu Jungkooka samego. Zostanie w nim, chociażby pani Jeon na każdym kroku miała im uprzykrzać życie. – Jednak to wciąż nie dom, to samotnia. Ten dom zawsze był dla mnie samotnią, samotnią którą próbowałem zawsze jakoś zmienić w dom dla Arin, ale nigdy mi się to nie udało. Ten dom po prostu taki jest. Nie ma tego ciepła, nawet jeśli nasza miłość jest najgorętsza na świecie. Potrzebujemy czegoś swojego, potrzebujemy swoich czterech ścian. Wiem, o tym Taehyung. Już niedługo obiecuję. Kiedy skończę trenować w Busan, poszukamy czegoś w Seulu. Zobaczysz, znajdziemy dla siebie nasz kąt. Obiecuję. Wytrzymaj jeszcze trochę – dolna warga Taehyunga zaczęła niekontrolowanie drgać, przywarł całym ciałem do Jungkooka, przytaknął głową, którą opierał na jego ramieniu. Nie lubił się sypać przed młodszym, ale zdawał sobie sprawę z tego, że on też czasem musiał być tym, którego trzeba trzymać, a nie na odwrót. I świetnie się z Jungkookiem spisywali, zmieniając tę rolę stosownie do sytuacji. — Wiem, ufam Ci swoim życiem – po tym ucałował ramię, na którym wcześniej spoczywał. — A mamą się nie przejmuj. Nie pozwolę jej nas rozdzielić drugi raz, a tym bardziej, żeby mówiła cokolwiek złego o tobie. Nie martw się, zajmę się tym – kolejny raz przytaknął, tylko tym razem nieco bardziej energicznie, że jego przemoczone włosy chlapały. — Pada deszcz, jesteśmy sami w domu, bo Arin jest u kuzynek na parę dni. Wiesz na co pora? – Taehyung uniósł brew do góry, nie mogąc być niczego pewnym w przypadku Jungkooka. – Dokładnie, czas na zrobienie w salonie wielkiego...FORTU Z PODUSZEK I KOCY – starszy zaśmiał się głośno, odchylając przy tym głowę do tyłu. — Nie liczyłem na nic innego, przysięgam, miałem nadzieję, że powiesz coś w tym stylu, Kookie – mówiąc to, wskazującym palcem patnął go w nos. — Zamówimy jedzenie i wybierzemy film, ten kto ostatni zniesie na dół wszystkie poduszki, dostaje malinkę na policzku! Radzę ci się pospieszyć bo twoje gucci makijażystki nie będą zadowolone jak przegrasz! – Taehyung zrobił szerokie oczy, gdy młodszy wystartował. — Hej, to nie fair! – krzyknął, ruszając zaraz za nim, po drodze zrzucając z siebie na podłogę płaszcz i gubiąc buty. – Ty byłeś przygotowany mentalnie na bieg, heeej – gdy dobiegł do młodszego, ten już trzymał w rękach poduszki, a koc miał zarzucony na plecy (sorki, porządziłam się koo), spotkali się na schodach, gdy tamten z nich zbiegał. Taehyung miał jednak doskonały plan, stanął przed rozpędzonym Jungkookiem, a gdy ten na niego wpadł, Kim złapał go w kolanach, zarzucając sobie przez ramię i tak oto z tym wiercącym się koto-królikiem bez pośpiechu zszedł na dół. — Wygrałem! – rzucił młodszemu swój kwadratowy uśmiech, gdy ostrożnie położył go na podłodze. – Wszystkie potrzebne poduszki – a mówiąc to, wskazał na wszystkie, włączając w to Jungkooka, który z nich wszystkich był tą najwygodniejszą. – Ale jeśli pozwolisz to pójdę po więcej kocy, ach, ale po co ją się pytam, poduszki głosu nie mają, przygotuj policzek, babe – wysłał Jungkookowi buziaka, następnie kierując się do góry po koce i kołdrę.
Jimin dał sobą manewrować, ufał, że Yoongi dobrze się nim zajmie, gdy jego ogarnął strach. Wstydził się swojej paniki przy starszym, ale nie mógł nic poradzić, nie był na tyle silny, aby zatrzymać ją dla siebie. Obecność Mina jednak bardzo mu pomagała i był strasznie wdzięczny, że mężczyzna go odwiedził tej nocy, jakby wiedział, że Jimin będzie go bardzo potrzebował. — Jimin-ah...cichutko...nie umrzesz, obiecuje. Nie ze mną. Włączę Ci coś, dobrze? Posłuchamy co dzisiaj zrobiłem w studiu, dobrze? – Park pokiwał głową, mimo ciemności w pokoju był wystarczająco blisko, aby widzieć twarz producenta i aż poczuł ukłucie w sercu, gdy dostrzegł taki sam strach w jego oczach. Nie chciał, żeby Yoongi przez niego czuł negatywne emocje. — To surowa wersja, więc może nie brzmieć za dobrze jeszcze – gdzieś z tyłu swojej świadomości Jimin chciał go zapewnić, że jego twórczość pod każdą postacią jest wyjątkowa, natomiast nie mógł zrobić nic jak tylko ponownie przytaknąć. — Myślałem o tobie, gdy to nagrywałem. Nie słuchaj tej burzy, nie patrz na nią nawet. Patrz na mnie i słuchaj, dobrze? Zaufaj mi, nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić – głoś Jiminowi zadrżał, gdy wypuścił z siebie powietrze na słowa starszego, w jednej wypowiedzi było zawartych tyle pięknych wyznań, że Park nie wiedział jak się do nich ustosunkować. Po prostu zacisnął dłonie w piąstki z przodu szlafroku Yoongiego. — Ufam ci – chciał zapewnić lecz to co powiedział bardziej dało się odczytać z ruchu jego warg niż samego brzmienia jego głosu. Jimin zamknął oczy, gdy pierwsze nuty rozbrzmiały w słuchawkach. Młodszy był natychmiast zaczarowany, w tym właśnie sensie Yoongi miał rację, że ten utwór reprezentował Jimina, gdyż tak szybko zauroczył się w słyszanej melodii jak w mężczyźnie, który trzymał go w swoich ramionach, a który był twórcą tych magicznych dźwięków, tak, gdyż młody producent miał moc czarowania Jimina wszystkim, co robił. Tak bardzo skupił się na tym, że utwór wywoływał u niego takie same emocje, jakie wywoływał u niego Yoongi, że nawet nie zwrócił uwagi na to, że całkowicie się uspokoił. Jakby na pierwszym miejscu nigdy się nie bał, a to w jakiej pozycji znajdowali się teraz było wynikiem czegoś całkowcie innego, niż tego, że edytor wpadł w panikę. A gdy ich wargi się złączyły, Jimin czuł jakby to było najnaturalniejsze następstwo tego, co się działo. Młodszy zadrżał w ramionach Mina, każde muśnięcie przypominało tworzenie muzyki, jakby Yoongi komponował na ustach Jimina. A Yoongi był genialnym kompozytorem, bezbłędnym i takie właśnie były jego pocałunki i działanie jakie miały one na Parku. I nawet gdy piosenka się skończyła w słuchawkach, to nie do końca skończyła się ona w Jiminie, gdyż patrząc na mężczyznę przed sobą, miał wrażenie jakby rozbrzmiewała bez końca, a to dlatego gdyż towarzyszyło mu to samo uczucie przy słuchaniu melodii, co przy patrzeniu na Yoongiego. — Jimin-ah...Nie pozwolę Cię skrzywdzić...nikomu...Pozwól mi się o siebie zatroszczyć. Chcę być przy Tobie, nie tylko kiedy jest dobrze. Kocham widzieć jak się uśmiechasz, nawet nie wiesz jak rozpływam się za każdym razem, widząc twoje uniesione kąciki ust, ale obiecuje że gdy pojawią się też łzy to nie ucieknę, będę przy Tobie by je otrzeć, bo nie jestem u twojego boku tylko dla dobrych chwil. Nie umrzesz, Minnie, jestem tu z tobą – warga Jimina zadrżała, ale zanim zdążył się rozpłakać, Yoongi ponownie ujął ją w swoją.
— Hyung – szepnął, biorąc w drobne dłonie twarz starszego. — Piosenkę też dopracuje, pisałem ją z myślą o tobie – Jimin zaśmiał się, rzucając się na tors Yoongiego, może to nie była adekwatna reakcja, natomiast on nie wiedział jak radzić sobie z euforią. — Jeśli słuchając piosenki czuję to samo, kiedy patrzę na ciebie to chyba masz rację, że pisałeś ją z myślą o mnie, a jestem w niej zakochany, hyung – czy to była zbyt odważna wskazówka? Być może, ale Jimina to nie obchodziło, zaśmiał się, obdarowując szyję Yoongiego motylimi pocałunkami. Burza nadal rozbrzmiewała za oknem, być może nawet się nasiliła, ale Jimin był głuchy na to, co się działo poza ich bańką. — Hyung, to co dla mnie zrobiłeś jest lepsze niż wszystkie razem wzięte randki, na których byłem. Nie wiem, co przygotowałeś na jutro, ale będziesz miał ciężki czas, żeby to przebić – pocałował go szybko w usta, zanim ułożył się na jego torsie jak do spania. – Nie mogę się doczekać – przyznał zniekształconym głosem, gdyż powiedział to podczas ziewania. — Ach, i hyung… – dodał po długiej chwili, gdy już prawie zasypiał, a być może już nawet na chwilę przysnął tylko przebudził się ponownie. – Może jestem drobny, ale naprawdę potrafię dobrze kopnąć, też jesteś ze mną bezpieczny nie martw się – a mówiąc to miał zamknięte oczy, uśmiechał się pod nosem, mocniej ściskając go w torsie.
— Masz szczęście, że Cię kocham, wieeeesz?! Ja wybieram jedzenie za kare! – słysząc wołanie swojego chłopaka za plecami, tylko pokręcił głową, jednak uśmiech był ewidentny na jego ustach. — Hyung, przynieś z mojego pokoju jeszcze lampki, dobrze? – Taehyung przytaknął, gdy wrócił z kocami, rzucił je na kolana Jungkooka, następnie dając mu szybkie buzi przed kolejną rundą po kolejne rzeczy. – Tam są takie małe i jedna duża! – rozejrzał się po pokoju, a gdy miał, to o co poprosił go młodszy, zszedł na dół i aż zagwizdał z zachwytu, nie spuszczając wzroku z pracy Jungkooka, którą wykonał jak profesjonalista. — Podoba Ci się? Ładny, nie? — Prawie tak ładny jak ty – stanął trochę za chłopakiem, zanurzając palce we włosach z tyłu jego głowy, aby delikatnie drapiąc, rozczochrać mu tym włosy. Podał ukochanemu lampki, pomagając mu dopracować ostatni look. Położył ręce na swoich biodrach, kiwając głową w aprobacie. — Musimy poukładać poduszki w środku! – Taehyung w zdumieniu patrzył jak jego ludzki królik biega po domu w podskokach. Chciałby, żeby jego Jungkookie zawsze emanował takim szczęściem. Taehyung odetchnął z ulgą, gdy pozbył się dzisiejszych ciuchów na rzecz wygodnych piżam, jednak jego satynowa biała piżama w czarne kropki wyglądała biednie w porównaniu ze słodką, ale wciąż seksowną piżamką Jungkooka. Tego dnia jednak oboje potrzebowali uroczych, kochanych gestów bardziej niż cokolwiek innego. Gdy w końcu nadszedł ten oczekiwany moment, Taehyung nie krył podekscytowania, gdy weszli do fortu. — Połóż się koło mnie – starszy parsknął, jakby zamierzał w ogóle położyć się gdzie indziej. — Wow, Kookie, musimy mieć taki na stałe u nas w domu – zadeklarował, rozglądając się dookoła, na koniec zawieszając wzrok na Jungkooku, z którego już go nie spuścił. — Hyung...dziękuje że nigdy ze mnie nie zrezygnowałeś – Taehyung zmarszczył brwi, nie lubiąc jak to w ogóle brzmiało; zrezygnowanie z Jungkooka, ugh. — Hej, Kookie, o czym ty w ogóle mówisz, taka opcja nigdy nie wchodziła w grę. — Myślałeś kiedyś co z nami będzie? – Kim od razu ponownie się uśmiechnął, szybko przytakując. – Ja czasem sobie wyobrażam jak już jesteśmy starzy, ale jeździmy razem na wycieczki i chce nam się robić wiele rzeczy, bo mamy w końcu tyle czasu dla siebie...czasem o tym myślę i chciałbym żeby tak było.
— Ja sobie wyobrażam jak się przekrzykujemy, bo jeden będzie bardziej głuchy od drugiego i bardziej ślepy od drugiego, ale nawet nie będę potrzebował widzieć twojej twarzy, żeby cię rozpoznać, a jak będę głuchy i będziesz się drzeć, to nawet nie będę się denerwować, bo nie będę wiedział, o co się czepiasz, a nie muszę słyszeć, że mnie kochasz, żeby to wiedzieć, bo wiem o tym przez wszystko, co robisz – Taehyung wzruszył jednym ramieniem, jakby to co powiedział wcale nie było czymś wielkim. — Tak bardzo Cię potrzebuję, każdego dnia...ten okres rozłąki...był najgorszym co mnie w życiu spotkało. Przepraszam też, że tyle czekałeś, że tak długo nie potrafiliśmy się zejść...przepraszam za każdy moment kiedy przeze mnie się wściekałeś lub smuciłeś...przepraszam za chwile w których mnie przy tobie nie było, a powinienem...dziękuje że jesteś ze mną mimo wszystko...dziękuje za każde twoje wsparcie i za to że mnie kochasz...dziękuje że jesteś przy mnie… – gdy Jungkook na nim usiadł, Taehyung położył dłonie na jego nagich udach, gdzie spodnie od jego piżamki podwinęły się do góry, a starszy kreślił palcami kółka na jego ciele. — Kookie, tobie też nie było łatwo, bardzo cierpiałeś i przepraszam też za to, kiedy to ja byłem powodem i kiedy powodem było coś innego, a mnie nie było w obu tych przypadkach przy tobie, ale słuchaj mnie, to ja tobie dziękuję za to wszystko lecz chciałbym, żebyś nie czuł się, że to jest coś za co ty mi musisz dziękować, gdyż to jest coś, co tobie się całkowicie należy, okej? Kocham Cię – podparł się na łokciach i pocałował brzuszek Jungkooka, gdyż w swojej obecnej pozycji tam najłatwiej sięgał. — Widzisz? Nieważne ile gwiazd by nie było, ja i tak zawsze patrzę tylko na ciebie, hyung. Tak długo jak mógłbym patrzeć tylko na Ciebie, to wszystko inny mogłoby przestać istnieć – Taehyung odwrócił głowę, aby pocałować dłoń Jungkooka, która spoczywała na jego policzku. — Ja też widzę tylko ciebie, ponieważ twoja okrąglutka głowa zasłania mi wszystko inne – zaśmiał się całym ciałem, prawie zrzucając z siebie młodszego, ale gdy się uspokoił, szybko dodał. – Taki jak teraz jesteś moim ulubionych – podniósł jedną rękę z jego uda, aby przeczesać włosy Jungkooka. – Jak twoje włosy są nieułożone i po prostu opadają ci na czoło i dzięki temu jesteś bardziej okrągły i kiedy makijaż nie zasłania twojego prawdziwego piękna i gdy tak na mnie patrzysz i wyglądasz w końcu na swój wiek, bo kiedy jestem tylko ty i ja to zapominamy o naszych obowiązkach, bo tylko to, że jesteśmy razem się liczy. I też najbardziej lubię tę wersję, bo jest tylko dla moich oczu. Tylko ja znam takiego Jungkooka i tak jak z chęcią o nim opowiadam, to wolałbym, żeby inni się o niej dowiedzieli tylko z moich przechwalanek. — Chce moją karę hyung – pogładził więc policzek ukochanego, po czym usiadł, a Jungkook zsunął się na jego kolana. — Jesteś pewny, że nie chcesz zamienić kary? Boję się twoich makijażystek – Taehyung głaskał go po policzku, popatrzył mu w oczy, po czym powoli nachylał się nad wybranym miejscem. Starszy chłopak przywarł ustami do skóry, biorąc ją delikatnie między zęby, aby następnie lekko się zassać. I tak o to, bliżej kości policzkowej, może nie tak na samym środku, ale wciąż na policzku, powstawała subtelna malinka. Taehyung zatroszczył się, aby miała właśnie bardziej malinową barwę, niż aby nabrała agresywnego, fioletowego koloru. Wtedy zadzwonił dostawca do drzwi, a Kim jęknął, nie chcąc przerywać ich momentu. — Okej – ścisnął pośladek swojego chłopaka. – Ja pójdę, bo w tym stroju dostawca mi jeszcze ciebie ukradnie, a nie wymieniłbym cię mimo wszystko nawet za dobre kurczaki czy co tam zamówiłeś – Wybierz co oglądamy – złapał młodszego pod nogami, zrzucając go na stertę miękkich poduszek. – Zaraz będę z powrotem.
— Tae…jestem już cały mokry… — Taehyung uśmiechnął się zadziornie, widząc, że jego działanie odniosło oczekiwany rezultat. Triumfalnie zassał się na dolnej wardze kochanka, następnie oblizując jego usta koniuszkiem swojego języka, wiedząc, że taki mały gest z pewnością skutecznie rozpali jego Maluszka jeszcze bardziej.
OdpowiedzUsuń— Kochanie… znowu? Która to już dzisiaj koszulka? — Zapłakał teatralnie, w rzeczywistości ciesząc się z takiego obrotu sytuacji. — Trzeba ściągnąć. — Dodał dużo chłodniej i stanowczo, kończąc z żartami, aby poważnie zabrać się za partnera.
Tae schylił się, by złapać zębami za materiał koszulki i podciągnąć ją do góry. Nie udało mu się jednak zrealizować planu, gdyż zanim się obejrzał, leżał plecami przywarty do materaca. Spoglądał na młodszego z dołu z zapytaniem w oczach, nie oczekując, że ten tak gwałtownie zmieni ich pozycje. Że w ogóle je zmieni.
— Usiądź kochanie. — Tae, nie ukrywając zaskoczenia, zdezorientowany ułożył się jak zalecił mu ukochany. Jego oczy znacznie się powiększyły, gdy JK sięgnął po wcześniej już użyty krawat.
— Kocie, ty chyba nie chcesz… — Nie dokończył, ponieważ Jungkook nie zamierzał się ociągać i w ekspresowym tempie ręce Kima były związane wcześniej wspomnianą częścią garderoby. Podekscytowanie z każdą chwilą w nim narastało, głównie dlatego że nie wiedział do końca, czego się spodziewać. Ta niewiedza potęgowała w nim pożądanie, któremu od razu dałby upust, gdyby nie fakt, że jego partner postanowił przywiązać go do łózka.
— Jungkookie, no naprawdę… — Sapnął, delikatnie szarpiąc ręką, by sprawdzić solidność związania, która nie należała do tych na najwyższym poziomie. Nie planował się jednak czepiać i psuć zabawy. Zamiast tego ułożył się wygodnie w miarę możliwości i zaciekawieniem obserwował, co jego kochanek ma do zaoferowania. A to co miał w zanadrzu całkowicie przerosło jego najśmielsze oczekiwania.
— Kochanie, gdzie idziesz? — Zapytał, gdy tamten podniósł się z łóżka. — Dobry śmieszek z ciebie, jeśli mnie tak załatwiłeś, żeby pójść sobie na ploteczki do mojej mamy. — Mruknął, kryjąc pod maską złośliwości lekki stres związany z tym, co zaraz miało nastąpić. Jungkook niejednokrotnie pozostawiał Taehyunga oniemiałego swoimi pomysłami i za każdym razem wpadał na coraz to wymyślniejsze sposoby, aby pobudzić swojego partnera jak nigdy dotąd.
— Wiem, że lubisz rozbierać mnie sam, ale dziś chcę, żebyś dobrze mi się przyjrzał. — Tae poczuł jak przez całe jego ciało przepływa ciepło, które rozpalało go bezlitośnie od wewnątrz na wyobrażenie, co młodszy może mieć na myśli.
— Jeon Jungkook! — Warknął z wyraźną paniką. Poruszył się nerwowo na łóżku, jednak tak, by nie zerwać węzła, który zrobił JK, gdyż w głębi ekscytowało go to i nie chciał psuć planów młodszego.
— Hej, Taehyungie, przyznaj się. Podobało ci się jak powoli ubierałem koszulkę, którą mi dałeś, prawda? — V uśmiechnął się pokonany. Gdyby nie to w jakiej pozycji się znajdował, wzruszyłby ramionami w bezradnym geście.
— Czyli miałem rację, że to było celowe? Rozszyfrowałem Cię, brudny koto-króliku. — Tae wyciągnął się do przodu, by kopnąć nogą swojego chłopaka, kiedy ten drażnił się z nim, unosząc nieznacznie koszulkę i z powrotem ja opuszczając. Mimo że sporo się nagimnastykował, w ostateczności nie udało mu się go dotknąć nawet małym palcem. Nic go tak nie podburzało jak sytuacja, w której był rozpalony przez maluszka do granic możliwości i nie mógł dać upustu swojemu pożądaniu.
Z ust starszego wydobyło się głośne sapnięcie, gdy tamten w końcu pozbył się zasłaniającego jego tors materiału. W pewnym stopniu odetchnął, że w końcu doczekał się tego, na co tak bardzo czekał, ale jednocześnie to spowodowało, że miał ochotę na więcej. Widząc wodzące ręce JK’a po swoim ciele, zrobił się mokry, nawet jeśli nie wykonywał żadnych intensywnych ruchów. Przez jego męskość przebiegł przyjemny dreszcz, który zwiastował, że jeszcze chwila, a mimowolnie nabierze ogromnego rozmiaru.
UsuńTaniec ukochanego wprawiał Taehyunga w lekkie zakłopotanie. Sam sobie się dziwił, że jest jeszcze coś, co ma związek z Jungkookiem i jest w stanie go zawstydzić. Taniec Maluszka traktował jak czarną magię, która za każdym razem efektywnie okradała go z duszy.
Kiedy Jeon wszedł w końcu ponownie do łózka, Tae łapczywie oplątał swoje nogi wokół jego bioder, by przycisnąć go do siebie, spragniony bliskości ciała ukochanego.
— Lubisz, kiedy przed Tobą tańczę, prawda? Wiem, że Cię to podnieca. I to...i wiele innych rzeczy, które robi Twój maluszek, prawda Taehyungie?
Kim ułożył głowę na bok, opierając ją na swoim ramieniu, już nie wiedząc, co ze sobą zrobić.
— Kochanie, a jest coś czego o mnie nie wiesz? — Zapytał sarkastycznie, przymykając oczy, gdy zimne dłonie kochanka dotknęły jego skóry. Wzdrygnął się delikatnie pod wpływem jego dotyku, czując, że jeszcze chwila i przestanie być posłuszny. Szczególnie mało mu brakowało, aby się zerwać, gdy złączył ich usta w namiętnym pocałunku, który usiłował pogłębić lecz było to ciężkie, nie mając władnych rąk.
Ułożył usta w grymasie, gdy partner się od niego oddalił. Nie był to jednak grymas podobny do tych dotychczasowych, gdzie krył się za nim złowieszczy uśmieszek. Taehyung był poddenerwowany nie na żarty. Biła od niego złowroga aura, która dodawała powagi temu nietypowemu stosunkowi.
Rozkraczony JK był dla niego majestatycznym obrazem, jednak był zbyt otumaniony, by szarpnąć się na typowe dla niego komentarze. To musiało być nowością dla Jungkooka, że Tae się nie wiercił, nie mówił, jedynie chłonął widok, który sprezentował mu ukochany. Napięcie w Kimie narastało, ale z przerażającym spokojem obserwował poczynania chłopaka. Chociaż nie wyglądał na przejętego, wrzało w nim i dowodem na to były spływające po jego czole krople potu.
— Kiedy będę sam wieczorem, będę myślał o moim hyungu i o tym co moglibyśmy robić. — Oczy V się zaświeciły, ale nic nie odpowiedział na to. Zacisnął mocniej wargi, nie umiejąc zidentyfikować ogarniającego go uczucia.
Jungkook dokonujący na sobie samogwałtu, w jasnym pomieszczeniu, sprawiał, że starszy robił się zazdrosny. Mimo że to były palce Maluszka, a nie obcej, trzeciej osoby, wzbierało się w nim odczucie jakby był zdradzany, wiedząc, że tamtemu jest ze sobą teraz tak dobrze. Oliwy do ognia dodał, kiedy jego ręka powędrowała do swojego krocza. Tae nieświadomie przygryzł dolną wargę, powodując, że uleciała z niej stróżka krwi. Biorąc pod uwagę jego chorobę, po jakimś czasie usta nabrały fioletowego odcienia, a czerwona barwa brudziła ich kąciki, następnie brodę, z której skapywała na koszulkę, dodając sytuacji dramatyzmu.
— Będę mokry na samą myśl o Tobie, Taehyung. Tak, jak teraz, popatrz. — Nie spuścił z niego wzroku ani teraz, ani także wcześniej, ani nie miał zamiaru kiedykolwiek to zrobić. Członek w jego spodniach coraz bardziej nabrzmiewał, sprawiając, że ograniczający go materiał dusił go nie tylko na dole, ale w przełyku także miał wrażenie jakby odebrano mu zdolność oddychania.
Kimowi zachciało się płakać jak młodszy uwolnił swoją męskość, którą zajmował się z precyzją, kiedy ta jego jakby miała zostać zmiażdżona, powoli już nie mieszcząc się w spodniach. Jakby nie fakt, że jego ręce były związane krawatem, dołączyłby do JK’a, przystępując także do zabawiania samego siebie.
Wszystkie przyjemności, którym Jungkook się oddawał, Tae chciał wykonać na nim samodzielnie, ale niestety nie miał takiej możliwości i to wprawiało go w szaleństwo, którego nie okazywał na zewnątrz.
Każdy gest i słowa maluszka przebijały te poprzednie. Taehyung zaczął częściej i szybciej oblizywać usta z krwi, której metaliczny smak w jakimś stopniu łagodził jego głód.
Usuń— Jungkook. — Wyszeptał rozdrażniony, nie okazując fascynacji zaistniałą sytuacją. Wypowiadane przez ukochanego zdania, uświadamiały mu dobitniej, w jakim krytycznym położeniu są. JK może chciał go rozpalić, skutecznie z resztą, ale za tym wszystkim kryła się smutna prawda i faktycznie będą musieli się zmierzyć z tym, co teraz prezentował młodszy.
— A ja będę czekał, aż będę mógł zrobić Ci dobrze w podziękowaniu, ponieważ jestem grzecznym chłopcem i związałem mojego Pana Kim, żeby mógł się do mnie wyrwać. — Wbrew temu, co oczekiwał JK, Tae nie zerwał się od razu. Jego ruchy były spowolnione i stonowane, a oczy się nie uśmiechały tylko były przepełnione powagą, jednak można było w nich dostrzec palący się płomień.
Do tej pory młody Jeon nie miał okazji zobaczyć Kima w takiej odsłonie. Starszy zawsze był kąpany w gorącej wodzie i rzucał nieodpowiednimi komentarzami. Wiedział, że budzi ten sposób napięcie u młodszego, jednak taki, który nie przygaszał jego pożądania, a bardziej je pogłębiał, u obydwu z nich.
— Taehyungie, tak bardzo Cię potrzebuje teraz, tak bardzo Cię pragnę. — Podciągnął się bliżej ramy łózka, dopiero teraz zauważając, że jego ciało bardziej reagowało na poczynania kochanka niż przypuszczał. Ze stoickim spokojem poruszał rękoma tak, by wysunęły się z węzła. Gdy udało mu się wyplątać, rozmasował nadgarstki, nie dlatego że go bolały, bo były za mocno ściśnięte, a dlatego że zdrętwiały mu od niezmieniania pozycji przez tyle czasu.
— Och, czyżby? Świetnie Ci szło bez mojej pomocy. — Zauważył, przybierając niepokojąco niski oraz zachrypnięty ton głosu.
Złapał gwałtownie za tył głowy partnera, gdy ten się tego nie spodziewał. Zacisnął kurczowo palce na jego włosach i odchylił ją niedelikatnie do tyłu, bezczelnie wpatrując się w jego oczy. Zdecydowanie nie było mu do śmiechu.
— Pozwól, że ja będę decydować o tym, czy jesteś dobrym chłopcem. — Zaczął, pilnując, by tamten nie uciekał wzrokiem. — I bez wątpienia daleko Ci do niego. — Zauważył oschle.
Usiadł na skraju łóżka. Chwytając JK’a za przedramiona, ułożył go sobie na kolanach, kładąc go na brzuchu. Położył rękę na wypiętym do niego pośladku, początkowo subtelnie go gładząc.
— Bardzo zdenerwowałeś swojego Pana Kim. Patrzenie jak jęczysz od swojego, własnoręcznego dogadzania, wprawiło go w niepohamowaną zazdrość. — Bok dłoni umiejscowił w przerwie między dwoma pośladkami, poruszając nią w górę i w dół.
— Taką wielką, że przestał czuć potrzebę, by zamieścić swoje palce w Twoim wejściu. — Nie mogąc się powstrzymać, wyjął dłoń, pozostawił buziaka na w pełni okazałej pupie, który miał być mało domyślnym ostrzeżeniem przed zadanym z całej siły klapsem. Gdy do jego uszu dobiegł upragniony krzyk Jungkooka, wyprostował dumnie plecy i nie powstrzymywał się przed kolejnymi uderzeniami. Teraz kiedy w końcu krzyczał z jego powodu, wszystko było na miejscu, a powaga z niego uleciała, przynajmniej w małej części.
— Żartowałem. — Skwitował, odwołując się do swojej wcześniejszej wypowiedzi.
Przewrócił Jeona na plecy, pod które wcisnął jedną rękę, a drugą pod jego nogi. Trzymając go, podniósł się z łóżka. Usiadł na pufie usadowionej przed wbudowanym w szafę lustrem, układając sobie JK’a między nogami. Oparł brodę na jego ramieniu, a ręce umiejscowił na udach chłopaka, by ponownie go rozkraczyć.
— Chciałbym, żebyś się NAM dobrze dzisiaj przyjrzał. — Przywołał jego wcześniejszą wypowiedź, niewiele ją modyfikując.
Usuń— Ponieważ, gdy będziemy bardzo za sobą tęsknić, będziemy mogli przywołać do głowy ten obraz. — Mówiąc to, gładził opuszkiem palca główkę penisa partnera.
— Jak przy tobie jestem. — Spojrzał łagodnie na ich odbicie w lustrze.
— Jak Cię dotykam. — Paznokciem u drugiej ręki wodził po szyi, następnie obojczykach, aż w końcu uszczypnął go w sutka, nadal nie przestając drażnić męskości ukochanego drobną czynnością.
— Całuję. — Złapał go za podbródek i odwrócił w swoją stronę, by zamieścić na jego ustach pocałunek, pozostawiając na nich niewielką część swojej krwi, tej która w nieznacznych ilościach jeszcze wydobywała się z rany, którą sam sobie sprawił.
— Gryzę. — Przygryzł płatek ucha młodszego, a następnie chuchnął w jego środek.
Nie spuszczając ani na chwilę wzroku z ich odbicia, tym razem złapał za penisa kochanka pełną dłonią, rytmicznie nią poruszając. W tym samym momencie zanurzył od razu dwa palce w jego obycie, by po chwili, gdy wejście zrobiło się bardziej mokre, dać radę wsunąć kolejny.
— Gotowy? — Zapytał czule, jednak wciąż dostosowując oddech do poruszań swoimi rękoma w ciele JK’a i na nim. — Wiem, że nigdy nie pytałem i przepraszam. — Przyznał smutno, uświadamiając sobie, ile rzeczy żałuje i ile zrobiłby inaczej, gdyby wiedział, że czeka ich tak drastyczna rozłąka.
— Kochanie, proszę, wstań. — Pomógł mu się podnieść. Złapał go za dłonie i sam przyparł je o lustro. Tae rozpiął spodnie i zsunął je wraz z bielizną na wysokość kolan. Nakierował swojego członka na wejście chłopaka, po czym położył ręce na jego biodrach.
— Zaczynam.
Wszedł w niego powoli, nie spiesząc się, wchodził i wychodził subtelnie, wiedząc, że nic ich nie goni. Chciał go potraktować z szacunkiem jak nigdy dotąd. Do swoich poczynań dodał muskania partnera w szyję, którą mu posłusznie udostępnił. Nawet gdy wystarczająco go oznaczył, pozostawiając jedna obok drugiej mocno przekrwione ślady, nie zaprzestał pieszczenia jego cienkiej skóry.
— Kochanie… patrz… spójrz jak do siebie pasujemy. Zobacz jak nam razem dobrze, nie przegap najmniejszego szczegółu, proszę… — Wyjąkał przybierając na prędkości.
Czując jak ogarnia go spragniona przyjemność, samo zaciskanie rak na biodrach Jungkooka mu nie wystarczało. Ręce mimowolnie chciały wędrować po całym ciele ukochanego, tak jak chwilę temu on sam sobie to robił.
Zacisnął dłoń na krtani młodszego, mocniej go do siebie przyciskając. Po chwili zapomniał o założonej wcześniej uprzejmości, lekko podduszając partnera. Jego pchnięcia były szybsze i bardziej bolące, tak, że sam Taehyung nie powstrzymywał się od intensywnego pojękiwania. Podczas stosunku, wolna ręką drażnił jego sutki, a kiedy były nabrzmiałe do drażniącego stanu, chwycił za ulubioną część ciała i teraz dogadzał mu z obu stron.
Kiedy poczuł na dłoni ubogą ilość lepkiej cieczy, wiedział, co to zwiastuje. By wspomóc ukochanego w tym procesie, mocniej zacisnął rękę na jego przyrodzeniu, tak, że sperma rozlała się na lustro, zasłaniając im tym, jakiś obraz siebie. Tym samym powodując, że Tae nie mógł się dłużej wzbraniać, a nawet nie chciał. Nie zdążył go uprzedzić, że też za moment dojdzie i zanim się obejrzał, wypełnił od środka JK’a białą substancją.
Nie wyszedł z niego od razu po skończonym stosunku. Oparł zmęczony czoło o plecy kochanka, głośno dysząc. Oddychał całym swoim ciałem, że aż złapały go dreszcze, które były z łatwością wyczuwalne dla Jungkooka, do którego był przyklejony, nadal trzymając swoją męskość w jego wnętrzu. Nie chciał ich tak szybko rozłączać.
Opadł jednak w końcu z powrotem na pufę, ciągnąć za sobą chłopaka. Zaczął się głośno śmiać, patrząc na zabrudzone lustro.
— A chciałem powiedzieć, że miło się na nas patrzy po seksie.
Taehyung wciąż ciężko oddychał, a to, że Jungkook leżał na nim całym ciałem wcale mu nie ułatwiało. Nie zamierzał jednak zmieniać pozycji, bo mimo tego wszystkiego, czuł się idealnie. Najchętniej zasnąłby na tej pufie ze zwiniętym w kłębek ukochanym. JK był teraz żywym maluszkiem i bił rekordy swojej słodkości. Nagi sprawiał wrażenie bezbronnego i chciałby, aby taki pozostał przynajmniej na tą jedną noc, ponieważ mógł go patrolować i mieć pewność, że będzie obok, kiedy będzie działa się mu krzywda. Kiedy młodszy odejdzie, wolałby, żeby umiał pokazać pazurki i nie dał się przeciwnościom. Wierzył, że sobie poradzi, gdyż jest w końcu jego koto-królikiem, a te mają czym podrapać, jeśli trzeba. Tak się pocieszał.
OdpowiedzUsuńTaehyung strzepnął z siebie spodnie, które i tak sięgały mu tylko do kostek. Podciągnął jedynie do góry bokserki w razie jakby mama znowu zechciała wparować do nich bez zapowiedzi i oskarżyć V o gwałt na młodszym. Mimo że drzwi były zamknięte na klucz, to Tae zdawał sobie sprawę z tego, że ta kobieta jest nieobliczalna i jakby chciała to znalazłaby sposób, aby się do nich dostać. Koszulki jednak także się pozbył, gdyż wolał czuć na własnej skórze bliskość chłopaka. Śpiąc tak, chciał mu wynagrodzić to, że gdy się kochali, jako jedyny był ubrany. Lecz nie uważał, że to przeszkadzało jego partnerowi, sądził wręcz, że bardziej go to nakręcało.
— Tae...ja tak bardzo Cię kocham...już tęsknię za Tobą, a nawet się nie rozstaliśmy…
— Ciiii! — Już leżąc w łóżku, przystawił wskazujący palec do ust Jungkooka. — Kochanie, nie mówmy o tym. Mówmy o tym jak nam teraz razem dobrze, hm? — Spojrzał pytająco na młodszego, gładząc go po policzku.
Odchylił się na moment do tyłu, by wyłączyć światło. Wyłącznik nie bez powodu był tak blisko łóżka, albowiem Kim bywał zbyt leniwy i w innym wypadku wolałby spać przy zapalonym świetle niż na moment pozbywać się wygodnej pozycji. Zaraz potem łapczywie przylgnął do Maluszka. Ułożył rękę z tyłu jego głowy, by mocniej przycisnąć go do swojej klatki piersiowej.
JK coś tam jeszcze biadolił. Taehyung próbował skupić się na jego nieskładnych zdaniach. Zrozumiał wszystko, ale z lekkim wysiłkiem. Cieszył się, że Jeon był schowany w jego torsie, gdyż mógł ukryć to, że do jego oczu zaczęły napływać łzy, gdyż mimo że bełkotał, to chwycił go za serce.
— Jak to jest, że zawsze zasypiasz pierwszy? — Uszczypnął go w policzek za karę.
— Dzieciak. — Odparł po tym krótko, zachrypniętym głosem.
— Ale mój dzieciak. — Dodał, chowając twarz we włosach Jungkooka i cicho pochlipując, gdyż serce niemiłosiernie go bolało na myśl o rozłące. Teraz, gdy JK nie patrzył, mógł pozwolić sobie na chwilę słabości. Zasnął dopiero zmęczony bólem głowy.
Pani Kim, nieprzyzwyczajona zmianą czasu, od rana się krzątała. Miała co do roboty, gdyż dawno nikogo nie było w tym domu i mimo że nie był zagracony, kurzu i pajęczyn nie brakowało.
UsuńPoza tym, nie mogła spać, ciekawa tego, co działo się w nocy w pokoju chłopców. Nie podsłuchiwała tym razem, ani nic z tych rzeczy, ale dźwięk przekręcanego klucza w drzwiach wystarczająco rozbudził jej wyobraźnię.
Z herbatą w ręku, siedziała przy stole w kuchni, czytając gazetę. Tak właściwie to bardziej przeglądała obrazki niż skupiała się na treści. Zaciekawiła ją dopiero ostatnia strona, na której widniała krzyżówka.
— No i trzeba było zacząć od końca… — Westchnęła, uważając, że zmarnowała czas.
Ze skupienia nad pytaniami wyrwał ją Jungkook. Podniosła zaciekawioną twarz znad papieru, gryząc końcówkę długopisu. Gdyby to był jej syn, nie robiłaby podchodów i zapytała bezpośrednio, ale nie chciała płoszyć dopiero co poznanego chłopaka. Dlatego postanowiła jedynie dokładnie się przyjrzeć, ponieważ jej zdaniem to wystarczyło, by wszystkiego się dowiedzieć. Ten niekomfortowy sposób poruszania się młodego wszystko zdradził, chociaż na pierwszy rzut oka niczym się nie różnił od normalnego. W każdym razie, mama Kim dowiedziała się tego, co chciała i nie miała zamiaru zadawać niewygodnych pytań Jeonowi.
— Dzień dobry, Kwiatuszku! — Od razu odsunęła krzesło obok siebie, by tamten mógł usiąść. — Siadaj… — bo musisz być obolały.
— Wiesz jaka była odpowiedź na pytanie sfinksa? — Zapytała, ciągle gryząc długopis. — Eh, zresztą nie ważne. Ważniejsze, zrobię ci śniadanko.
Kobieta podniosła się i nalała do szklanki wodę, o którą została poproszona. Podała mu ją do rąk, promiennie się uśmiechając.
— Dla spragnionego… — bądź wymęczonego.
— Lubisz gotować? To fantastycznie! Już wiem, czemu między innymi Taehyung Cię tak kocha, on jajecznice potrafi spalić. Zresztą… — Zrobiła dłuższą przerwę, nie wiedząc, czy powinna się przyznawać.
— Ja spaliłam całą tą kuchnię. Robiliśmy z Tae babeczki, wybuchowe z resztą. Nie wiem, czy ci opowiadał? Uwierzysz, że to pomieszczenie było jedną wielką smołą? — Zaśmiała się, zaglądając w między czasie do lodówki.
— To chodź, razem coś wykombinujemy. — Zachęciła gestem ręki, by do niej podszedł.
— Jungkookie, w gazecie przeczytałam, że dzisiaj jest przecież Halloween. Nie chcesz pojechać na zakupy? Zrobimy niespodziankę Taehyung’owi? Nie chcesz zobaczyć jak się na początku denerwuje, że o niczym nie wiedział? Dawaj, śmiesznie będzie. Lubię jak się złości. — Mama Tae zaśmiała się, ale w rzeczywistości nie żartując sobie z tego, co powiedziała.
Podczas, gdy chłopak Taehyunga i jego matka świetnie bawili się na zakupach, młodszy Kim przeciągnął się leniwie na łóżku, chcąc następnie przylgnąć do partnera. Po omacku szukał go obok siebie, ale nic oprócz poduszki nie było do chwycenia. Rozszerzył szeroko oczy i jak porażony prądem zmienił pozycję do siadu.
Usuń— JUNGKOOK?! — Krzyknął, że aż zapiekło go w gardle.
Wyleciał z pokoju i przebiegł się po całym mieszkaniu, zajrzał nawet do schowka na miotły, ale oprócz niego nie było żadnej żywej duszy.
— JEON JUNGKOOK? MAMO?! — Tae płakał. Bał się najgorszego.
Nie zrobiłby mi tego. Nie mógłby. Nie zostawiłby mnie bez słowa. Nie odszedłby bez pożegnania.
Gula w gardle nabrała bezlitosnego rozmiaru, że aż oddychanie stało się uciążliwe. Był zbyt roztrzęsiony, żeby w ogóle chwycić za telefon i zadzwonić, by upewnić się, czy jego podejrzenia są słuszne. A co dopiero, by ubrać się i wybiec z domu za ukochanym? Z resztą nie wiedział, gdzie ma się udać. Im więcej myślał tym bardziej beznadziejnie się czuł. Coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego jak bezużyteczny i bezsilny jest w tej sytuacji. Całe ciało miał zdrętwiałe i na pewno nie myślał trzeźwo. Usiadł w korytarzu na podłodze ze schowaną twarzą w dłoniach, nie mogąc skupić myśli nawet na modlitwie.
Wtem usłyszał jak ktoś z drugiej strony chwyta za klamkę. Poderwał się na równe nogi, a gdy w progu ujrzał upragnioną twarz, paraliż jakby ręką odjął. Znalazł w sobie niepohamowaną energię i rzucił na szyję ukochanego, ledwo utrzymując ich dwójkę w pionie. Nie mógł z siebie nic wydukać, ponieważ tak bardzo płakał, tak jakby obdzierano go ze skóry.
— Nie… nie ró-… nie rób… tak… więcej… tak stra… strasz-…. strasznie się bałem. — Szlochał, cały się trzęsąc i chowając twarz w ramieniu Jungkooka.
Taehyung cały się trząsł. Nawet jak już czuł bliskość ukochanego, nie mógł uspokoić emocji, które w pełni nim zawładnęły. Od uścisku chłopaka aż ciężko było mu oddychać, ale zamiast się odsunąć, jeszcze mocniej oplótł ręce wokół jego szyi. Tak jakby nie mógł uwierzyć, że naprawdę przed nim stoi.
OdpowiedzUsuń— Nigdy więcej tego nie zrobię, przysięgam. — Tae wyprany z sił, przytaknął powoli głową, pociągając nosem.
Zapewnienia JK’a bardzo go cieszyły, ale po raz kolejny poczuł się bezużyteczny. Denerwowało go to, kiedy młodszy wykazywał się większym rozgarnięciem od niego. Wiedział, że poleganie na sobie powinno być obustronne i uważał to za wielkie szczęście, że tak potrafią lecz to nie zmieniało faktu, iż kolejny raz zawiódł, chcąc być tym chroniącym, a nie chronionym. Jednak nie zamierzał udawać, że nie jest kruchy. Tak jak sobie obiecał, koniec z udawaniem i nawet jeśli uważał to za nieco poniżające, odkrył przed Jungkookiem wszystkie swoje słabości, ponieważ mu ufał.
Oplótł nogi wokół bioder Nochu, chowając twarz w jego ramieniu, tak jakby chciał się ukryć przed złem tego świata. Taka pozycja wystarczała mu do tego, aby czuć się odpowiednio bezpiecznie.
Czuł się mały w jego ramionach, ale postanowił ten jeden raz na to nie narzekać i pozwolić sobie na łamliwość. Wolał w tym momencie nie martwić się moralniakiem, który go prędzej czy później nawiedzi. Dodatkowo kołysanie na boki było niesamowicie kojące i był wdzięczny Jeonowi, że na to wpadł.
— Kochanie, nigdy. Nigdy nawet w snach. Przenigdy nie zostawiłbym Cię w taki sposób. Nawet przez myśl by mi nie przyszło, żeby wyjechać i nawet się nie pożegnać. Nigdy nie skrzywdziłbym Cię w taki sposób. Kocham Cie, kocham tak mocno, że mógłbym dla Ciebie zabić, jest mi ciężko żeby nawet żegnając się zostawić Ci chociażby na sekundę, więc nie zrobiłbym Ci nigdy takiego świństwa. Przepraszam, że wyszedłem. Nigdy tego nie powtórzę, nie kiedy będziesz spał. Spokojnie kochanie, jestem przy Tobie, jesteś już bezpieczny, przy mnie, ze mną. Nie bój się niczego mój skarbie. — Taehyung nabrał głęboko powietrze w płuca, by w końcu uspokoić oddech. Mimo że nie telepało nim już tak bardzo, z oczu nadal mimowolnie leciały mu łzy, których nie nadążał ocierać, więc pozwolił im swobodnie spadać na policzki.
Każde słowo Jungkooka było dla niego uzdrowieniem. Usłyszał nie tylko to, co chciał usłyszeć, ale miał pewność, że to właśnie ma na myśli Maluszek, że każde wypowiedziane zdanie jest prawdziwe, a nie tylko po to, by go uspokoić, bo tak wypada.
— Wiem… — Szepnął ledwo słyszalnie. — Wiem, Jungkookie, wiem. — Im więcej mówił, tym znowu wzbierał się w nim płacz i z każdą chwilą ciężej przychodziła mu ta podstawowa czynność.
Mocniej do niego przylgnął, zaciskając ręce na jego koszulce.
— Wiem, dlatego tak bardzo mi przykro, że mogłem w ogóle pomyśleć, o czymś takim. Wstyd mi na Ciebie spojrzeć. Wiem, że nigdy byś tego nie zrobił, a jednak tak pomyślałem, przepraszam. — Ponownie zgromadziła się w nim histeria i każde słowo wypowiadał z paniką.
— Nie zasługuję na Ciebie, ciągle to udowadniam… — Mocniej zacisnął dłonie na materiale, czując, że wzbiera się w nim złość, ale jedynie z powodu rozczarowania względem własnej osoby.
— To dlatego, bo bardzo Cię kocham, a nie dlatego że Ci nie ufam. Nie umiem przeżyć nawet sekundy bez Ciebie. Życie bez Ciebie to nawet nie życie. — Delikatnie się rozluźnił, gdy zorientował się, co właściwie robi. Pogładził zmięte przez niego miejsce na koszulce JK’a, by zaraz potem znów oprzeć się czołem o jego tors.
Zmieszał się lekko, gdy zdał sobie sprawę z tego, że całemu zajściu przygląda się z boku jego mama. Był pewien, że poniekąd pozują jej teraz do zdjęć. Jungkook też był tego świadomy, ale zdawał się być znacznie swobodniejszy w tej sytuacji.
Usuń— Nawet kiedy Twoja buzia jest cała mokra i czerwona, jesteś najpiękniejszym człowiekiem jakiego w życiu widziałem.
— Oczywiście! W końcu nazywam się Kim Taehyung. — Odpowiedział ze sztucznym naburmuszeniem, który wyglądał na bardzo realistyczny w jego obecnym stanie.
Tae tae. Koniuszki jego ust lekko drgnęły ku górze. To było magiczne jak taka mała rzecz potrafiła go skutecznie zaczarować. Jeon doskonale wiedział, co robi, używając tego określenia. Z trudem powstrzymywał się od uśmiechu. Jego chłopak raczej by się nie obraził, gdyby okazał trochę optymizmu, ale V był zwyczajnie zawstydzony.
To co usłyszał potem tylko bardzo go onieśmieliło. Żadne poprzednie wyznanie nie oczarowało go tak bardzo jak to. Zdecydowanie było jego ulubionym i miał nadzieje, że akurat to jego rodzicielka uchwyciła na filmie. Gdyby powiedział to ktoś inny, wątpiłby, że kiedykolwiek wpadnie na coś bardziej poruszającego, ale to był Jeon Jungkook, a on nadal nie przestawał go zaskakiwać i wiedział, że jeszcze nie raz podobnie odczucia będą mu towarzyszyć.
Gdy poczuł opuszek palca na swoim czole, jakby przeszedł z tamtego miejsca przez całe jego ciało prąd, a kiedy nacisnął jego serce jakby otworzył przed nim swój umysł i mógł odczytać myśli młodszego.
Podciągnął się tak, że teraz to on spoglądał na chłopaka z góry. Łzy skapywały na twarz tamtego, ale tym razem był to płacz z niczego innego jak ze szczęścia. Nachylił się nad jego uchem i szepnął w sam jego środek.
— Maluszku, do tej pory to chyba najpiękniejsze wyznanie, jakie usłyszałem. Poprzedzające inne, kiedy powiesz tak przed ołtarzem. — Polizał mu płatek ucha, wiedząc, że to pieszczota, którą jego ukochany uwielbia najbardziej.
— Na własność. Całego Ciebie i wszystko co z Tobą związane. I na odwrót też. — Podniósł na wysokość jego oczu zaciśniętą dłoń z wyprostowanym tylko małym palcem. Wolną ręką, uniósł tą JK’a, komunikując, że ma zrobić to samo. Splótł ich małe palce, następnie przypieczętowując kciukami.
Młodszy jednak chciał bardziej intymnego przypieczętowywania i zanim się obejrzał ich wargi były złączone w namiętnym pocałunku. Taehyunga przeszedł dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Starał się go pogłębić na tyle, ile było to możliwe. Potrzebował takiego zbliżenia i mimo że serce waliło mu jak oszalałe, to paradoksalnie czuł się spokojny. Zapomniał całkowicie o obecności matki i dał się ponieść chwili. Mocniej przycisnął ich wargi do siebie, nie hamując się przed wariacjami językiem wewnątrz ust ukochanego. Od ogarniającej go ekstazy, wygiął nieco nadgarstki do tyłu.
Niechętnie zaprzestał czynności, ale taka była kolej rzeczy i nie mogli całować się przez resztę dnia… dopóki razem nie zamieszkają.
— Halloween? — Oczy Tae nabrały niewiarygodnie wielkiego rozmiaru. — Ciekawy? Jeszcze pytasz? — Wstał z kanapy jak nowo-narodzony, ciągnąć Jungkooka za rękę.
Gdy szli, Kim zlustrował go od tyłu i z zadziornym uśmieszkiem klapnął go w tyłek.
— Mój koto-królik po każdym stosunku wydaje się być coraz bardziej męski. — Przygryzł wargę, zapominając o swoim wcześniejszym dołku.
— Usiądź proszę i zamknij oczka, przygotuję Cię. — V zaśmiał się cicho, gdyż buziak w nosek, którym obdarzył go młodszy, załaskotał go. Następnie zrobił to, o co został poproszony.
UsuńCały zabieg strasznie mu się dłużył, gdyż chciał zobaczyć efekt końcowy jak najszybciej. Najlepiej jakby wszystko było gotowe w przeciągu pstryknięcia palcem. Chociaż próbował siedzieć spokojnie, by nie przeszkadzać, ciągle się wiercił niecierpliwiąc. Dodatkowym utrudnieniem było niepodglądanie. Mimo że Tae w miłości do JK’a był niezaprzeczalnie lojalny to teraz walczył z samym sobą jak dotrzymać obietnicy i nie uchylić oka na milimetr. Nie miał pomysłu, co chłopak może tworzyć, ale wszystko go łaskotało i zaciskał dłonie mocno, że aż wbijały mu się paznokcie w skórę, aby tylko nie kichnąć.
— Otwórz oczka. — Te słowa były jak zbawienie.
Otworzył je ekspresowo i tak samo szybko usta ze zdziwienia. To co zobaczył pozostawiło go w oniemieniu. Niepewnym ruchem zbliżył dłoń do twarzy i delikatnie dotknął palcem świecących naklejek, bojąc się, że coś popsuje. Cały się mienił, a brokatowa kurtka była zdecydowanie jego ulubionym elementem. Opuścił ją na chwilę, by zerknąć na metkę, oczy znów mu się zaszkliły, gdy jego przepuszczenia się potwierdziły.
— JUNGKOOK! — Spojrzał na niego zszokowany, zadając nieme ALE JAK?!
Ciężko było mu znowu nie wybuchnąć płaczem i powstrzymywało go tylko to, że nie chciał popsuć pracy ukochanego.
— Kochanie…. — Kompletnie został pozbawiony umiejętności mówienia. Chciał wiele powiedzieć, ale wydawało mu się, że cokolwiek nie powie, będzie brzmiało banalnie przy tym co powiedział o nim JK i jego wyglądzie.
— Nie prawda… Największym pięknem we mnie jesteś ty, kocie. — Wiedział, że ma to dwojaki wydźwięk, ale taki właśnie miał być przekaz. Następnie pokręcił przecząco głową, chcąc skorelować jedną rzecz.
— Ty jesteś moim wszechświatem, a ja jedynie jedną gwiazdą, która stara się w nim świecić dla Ciebie, kocham Cię.
Kiedy poczuł na swoim ramieniu brodę Jungkooka, przekręcił głowę, by obdarzyć go krótkim, ale słodkim pocałunkiem.
— A ja jak widzisz jestem Twoim koto-królikiem i tak, mam z tyłu ogon królika.
Kim podniósł się i zaszedł młodego od tyłu. Pisnął na widok malutkiego, okrągłego, puchowego ogonka. Schylił się i chwycił go w rękę, kilkakrotnie go w niej zaciskając.
— O wszystkim tak idealnie pomyślałeś. — Przytulił go od tyłu z całych sił. — Mój koto-królik. Zaraz nie wytrzymam i się popłaczę. — Jęknął, poprawiając ze stresu kocie uszka chłopakowi, mimo że i tak były w idealnym położeniu.
— Kochanie, chcesz kogoś zaprosić? Suzy? A czy ona nie ma czasem chłopaka? Kogokolwiek chcesz? Masz więcej znajomych ode mnie. Od siebie mógłbym zapytać… Jimina? — Zaśmiał się, czekając na reakcję Jeona. Starszy jak zwykle nie miał wyczucia. Jednak szybko po tym pogładził go po ramionach, prostując, co miał na myśli.
— Zobaczyłby jak szczęśliwi razem jesteśmy i że nigdy nie będzie w stanie ani tego zepsuć ani stanąć na miejscu, któregoś z nas.
Zeszli do salonu, który został prawie w całości już przystrojony przez panią Kim. Kobieta nie mogła się powstrzymać i nie poczekała z tym na chłopców. Na szczęście domyśliła się, że przystrajanie domu to frajda i zostawiła im kilka rzeczy, którymi musieli zająć się sami.
— ACH! Jesteście tacy piękni! Myślałam, że zobaczę straszyła, a tu co! — Mama Tae pokręciła nosem, ale jedynie droczyła się z chłopcami. Następnie zrobiła im sesję na minimum sto zdjęć. Taehyung czuł się jak w pierwszym dniu przedszkola, był tak samo zażenowany, ale i tak mimowolnie się uśmiechał, gdyż u jego boku była najważniejsza dla niego osoba.
Odetchnął z ulgą, gdy sesja się skończyła. Wypompowany z sił, zgarbił się, rozchylając wargi, by ciężko westchnąć.
OdpowiedzUsuń— Tylko się nie upij, nie chcę Cię znowu po lasach szukać. — Mruknął, gdy młodszy upił łyka drinka. Obydwoje dobrze wiedzieli, że jakby trzeba było to Tae nie tylko przeszukałby wszystkie lasy na ziemi, ale cały świat za Jungkookiem, jednak nie mógł się powstrzymać przed kąśliwą uwagą.
— Skoro dziś jestem królikiem w połowie...musimy uważać, bo króliki się szybko rozmnażają...jakiś chyba wzmożony popęd seksualny mają… — Starszy słysząc te słowa, zmarszczył czoło i patrzył na chłopaka jak na dziwaka. Wyciągnął rękę i położył mu ją na głowie, następnie lekko nią potrząsając.
— Patrz, mówiłem, że alkohol nie działa na Ciebie dobrze… króliku ze wzmożonym popędem seksualnym. — Tak naprawdę JK go oczarował. Mimo że poruszył seksualny temat, był w tym taki uroczy, że Kim się rozczulił i pod tymi prześmiewczymi słowami chciał ukryć swoje rozczulenie.
Kiedy Jungkook poszedł pośpiesznie otworzyć drzwi, do których dzwonili goście, Taehyung szybko upił do końca swojego drinka, rozpalony tym, co powiedział młodszy. Nie ugasiło to jednak jego pragnienia, gdyż alkohol bardziej rozgrzał nie tylko jego przełyk, ale również całe wnętrze.
— Woow! Kim Taehyung! I ty cały czas mieszkałeś w akademiku, mimo że masz taką wypasioną chatę w pobliżu? — Suzy z zachwytem rozglądała się po posiadłości państwa Kim. Nie były to najwyższe luksusy, ale ubogo także nie było.
— Akademik jest wygodniejszy… myślisz, że bym tu sprzątał? — Tae wzruszył ramionami, nie próbując udawać ułożonego.
Zdawał sobie sprawę z tego, że chłopak ich koleżanki może nie być przyzwyczajony do widoku klejących się do siebie dwóch facetów, ale V nie chciał nawet na krok odstępować ukochanego. Cały czas przytulał go od tyłu, gładził po ramionach, na których opierał brodę i łapał za rękę. Byli jak taka typowa wkurzająca parka, która dopiero zaczęła się umawiać i nie potrafiła przy ludziach zachować dystansu tylko ich zniesmaczała. Musiano im jednak wybaczyć, gdyż mieli dobre wytłumaczenie.
Rozdzielili się na moment, gdy Tae zauważył, iż Suzy chce porozmawiać Jungkookiem. On sam nawet ją poprosił, by to zrobiła. Wiedział, że dziewczyna powie mu mądre rzeczy i trochę go uspokoi. Zawsze zdanie osoby trzeciej było bardziej obiektywne i miał świadomość tego, że nie ważne jak on by zapewniał JK’a, że będzie dobrze, zadziała to trochę lepiej jak inna osoba go w tym poprze. W tym czasie, on rozmawiał z chłopakiem dziewczyny.
— Hm? — Zapytał Taehyung, wyrwany z zamyślenia. — Przepraszam, wyłączyłem się. — Przyznał nieśmiało, gdy tamten kończył wywód na jakiś temat, o którym Tae nie miał pojęcia, gdyż zwyczajnie nie słuchał, ponieważ patrzył przez ramię gościa na siedzącego na kanapie Jeona. Nawet teraz nie umiał spuścić z niego wzroku. Chociaż było to niegrzeczne, było to silniejsze od niego.
— Nie szkodzi. Suzy zmusiła mnie do przeczytania twoich opowiadań, jest twoją wielką fanką, czasem robię się o to zazdrosny…
— Och… naprawdę? Niepotrzebnie, jak widzisz…
— Tak, nie interesują Cię kobiety, trochę mi ulżyło jak się dowiedziałem. — Zawstydzony chłopak, podrapał się z tyłu głowy, ale młody pisarz w ogóle nie czuł się tym urażony.
— Bardziej niż o mnie powinieneś martwić się o niego. — Wskazał podbródkiem na swojego partnera. — Uwierzysz, że kiedyś myślałem, że ze sobą kręcą! Nienawidziłem wtedy Suzy, ale teraz wiele jej zawdzięczam. Dbaj o nią albo będziesz musiał się ze mną zmierzyć. — Pogroził mu palcem całkiem na poważnie.
— Wy serio tak… w łóżku… no wiesz… głupio mi pytać, ale tak jak to wszystko opisywałeś, byłem ciekawy… i w ogóle jakie to uczucie, to takie nieprawdopodobne… — V zachłysnął się napojem, a potem głośno zaśmiał. Już polubił tego człowieka.
— Gdybyś nie był jej chłopakiem to bym Ci powiedział, że warto kiedyś spróbować z tą samą płcią, ale przyjacielska lojalność mi nie pozwala.
Nowy kolega coś tam jeszcze mówił, ale Taehyung ponownie nie skupiał się na jego słowach tylko obserwował z daleka swojego ukochanego. Nie słyszał, o czym rozmawiają z Suzy, ale widział, że JK wygląda jakby najmniejszy podmuch wiatru mógł go zmieść z powierzchni ziemi i bardzo się tym zmartwił. Chciał jak najszybciej znaleźć się u jego boku.
Usuń— Taehyung?
— Och… przepraszam. — Wyrwany po raz kolejny z zamyślenia, posłał smutny uśmiech rozmówcy i poklepał go po ramieniu w przepraszającym geście. Zaraz po tym wyminął go i podbiegł do Maluszka.
Chciał poprosić grzecznie, czy mogą już zostać sami, ale dziewczyna była wystarczająco domyślna i sama to zaproponowała. Był jej bardzo wdzięczny. Odprowadził ich do drzwi i szybko wrócił do czekającego na niego koto-królika w salonie. Usiadł obok na kanapie i odstawił pusty kubek młodego, który nadal trzymał w rękach. Potem chwycił jego dłoń, zamykając szczelnie w swoich.
Na początku nic się nie odezwał. W głowie miał wiele różnych kombinacji tego, co powiedzieć, ale żadne z nich nie wydawały mu się odpowiednie, więc po prostu zarzucił wolną rękę z tyłu chłopaka na drugi bok JK’a, po czym położył dłoń na jego policzku i w ten sposób ułożył sobie jego głowę na swoim ramieniu. Czuł na całym swoim ciele jak tamten drży, on sam ledwo się powstrzymywał przed dreszczami z niepokoju.
— Chodź kochanie, tu nam nie będzie wygodnie. — Odezwał się w końcu, wstając. Wyciągnął do niego ręce, a gdy tamten go za nie chwycił, złapał go pod nogami i na plecach, po czym podniósł go góry.
— Muszę ćwiczyć trzymanie na rękach przed pierwszym przenoszeniem Cię przez próg jako pan Kim. — Ucałował go w czoło, mając nadzieję, że te słowa i gest nieco go rozpromienią.
Nogą pchnął drzwi od swojego pokoju, a gdy się otworzyły, ułożył ukochanego na łóżku.
— Poczekaj chwilkę. — Poprosił i szybko pobiegł do kuchni. Nalał im jeszcze po jednym drinku, tym razem dodając więcej alkoholu. Nie chciał ich upić, ale stwierdził, że to nieco ich rozluźni i łatwiej im będzie przeżyć tą ciężką i smutną noc.
— Masz, wypij do dna, będzie trochę lepiej. — Wyszedł na hipokrytę, wcześniej mówiąc, że alkohol Jungkookowi nie służy, ale tak naprawdę tylko się droczył. Swój także dopił do końca i odstawił szklankę na szafkę.
Wskoczył do łóżka, rozkopując kołdrę, gdyż od ich własnego ciepła oraz alkoholu, będzie im za gorąco.
— Coś nie widzę tego wzmożonego popędu seksualnego u mojego króliczka. — Udał naburmuszonego, łaskocząc bezlitośnie partnera. Zaprzestał dopiero, gdy tamten był u skraju wytrzymałości i błagał przez łzy, aby przestał. Tak naprawdę nie był zły z tego powodu. Nie miał ochoty się z nim teraz kochać, znaczy, gdyby tylko JK wykazał chęci to od razu by mu się zachciało, ale zdawał sobie sprawę z tego, że obydwaj potrzebują teraz bardziej czegoś innego.
Poprawił uszka i ogon chłopaka po tym jak się nad nim pastwił. Następnie schował twarz w jego klatce piersiowej, zapominając o konstelacji na swojej buzi. Pociągnął nosem, by zaciągnąć się zapachem ukochanego.
— Pachniesz jak najlepiej doprawiona potrawka z królika. — Nie chciał być normalny i poważny. Pragnął, by przed wylotem Jeon najbardziej zapamiętał tą jego dziwną odsłonę. Po wypowiedzianych słowach, wyciągnął język i polizał materiał koszulki młodszego. Przygryzł ją także, lekko zahaczając o skórę.
— Mniam. — Oblizał usta i zaczął się śmiać. Najwidoczniej alkohol lekko mu uderzył do głowy.
Wiadomość od cioci Jungkooka potwierdziła jedynie to, czego i tak byli świadomi, jednak po niej ciężko było się okłamywać, że to wcale nie tak, że ten wieczór nie różni się od poprzednich, że nie jest pożegnaniem przed wielką rozłąką. Treść smsa ciągle dźwięczała Taehyungowi w głowie i ciężko było mu zachowywać się durnowato, ale postanowił dla JK’a nie okazywać na zewnątrz, jaki poważny jest w środku.
OdpowiedzUsuń— Jesteś słodki.
— Nie jestem, fuj. — Zaprzeczył od razu, zdegustowany, ale szybko z powrotem się rozchmurzył, wracając do rozśmieszania chłopaka.
— Taehyungie…Chcę Ci coś powiedzieć, ale...umówmy się, że jeden Twój pocałunek, to jedno moje zdanie. — Prąd przerzedł przez ciało Taehyunga. Nie wiedział, co młodszy chce powiedzieć, ale wiedział, że cokolwiek to nie będzie, będzie musiał nieźle się namęczyć, by nie utopić ich w jego łzach.
— Ech… jeszcze nie jesteśmy po ślubie a ten już dyktuje warunki, co będzie potem? — Chociaż otwarcie nie przystał na jego słowa, był przekonany, że JK wiedział, że tego wieczoru ulegnie każdej jego prośbie. Poza tym podobał mu się ten pomysł i gdyby zaproponował taką grę w innych okolicznościach to nie ukrywałby tego jak bardzo jest nią podekscytowany.
Poprawił materiał koszulki na brzuchu partnera, gdyż od jego pieszczot nieco się uniosła, odsłaniając skórę. Potem przesunął się w górę, by ich twarze były do siebie równoległe. Wsunął dłoń pod głowę młodszego i jak nachylał się nad nim, by złączyć ich wargi w pocałunku, podniósł ją troszeczkę, aby przyśpieszyć ten proces. Ciężko było mu przerwać czynność, ale był bardzo ciekawy tego, co Maluszek ma mu do powiedzenia.
— Ta zabawa jest trudniejsza niż myślałem. — Przyznał tylko nieznacznie się od niego odrywając, tak, że jak mówili ich usta nadal się o siebie ocierały. Taehyung był teraz zbyt chciwy bliskości Jungkooka, by zrezygnować z całkowitego zaprzestania całowania, dlatego sprytnie wymyślił tak nieskomplikowane rozwiązanie.
— Uwielbiam to, jak nasze wargi idealnie do siebie pasują i jak zaciskasz usta wokół mojej dolnej wargi. — V już poczuł jak do jego oczu napływają łzy, dlatego zamknął je szybko i ponownie go pocałował, szczególnie zaciskając się na dolnej wardze, tak jak poinstruował go w swojej wypowiedzi JK.
— Ubóstwiam sposób w jaki na mnie patrzysz, zawsze jesteś taki szarmancki, pełen miłości, pożądania, cieszę się że wzbudzam w Tobie każdą skrajną emocję. — Dobrze, że to wiesz. Naparł na niego mocniej, czując właśnie w tym momencie każdą skrają emocję, którą wymienił. Wiedział o nim wszystko, tak jakby był w jego ciele i odczuwał to samo. To spowodowało, że na ciele Tae dodatkowo pojawiła się gęsia skórka.
— Mam obsesję na punkcie Twoich oczu, są najpiękniejsze na świecie. Mógłbym spać wiecznie, gdyby tylko dane było mi we śnie widzieć Twoje oczy.
— Po co spać i widzieć je we śnie, kiedy możesz widzieć je nieprzerwanie na co dzień, od dzisiaj nie zasypiamy, hm? — Powiedział to tak jakby nigdy nie mieli zostać rozdzieleni i nie miał zamiaru mówić inaczej. Bo przecież jak się uprą to mogą zrobić tak jak zaproponował Tae. Najwyżej nigdy nie rozłączą się z video czatu.
Przy kolejnym pocałunku jeszcze mocniej zacisnął powieki, czując, że niedługo nie da rady powstrzymać łez.
Usuń— Uwielbiam Twoje pieprzyki, to jak układa się Twoja skóra kiedy marszczysz nosek, delikatne płatki Twoich uszu i każdego słonia na Twoim ciele. — Zauważył, że Jungkook także zaczyna mieć problem w zachowaniu spokoju, więc szybciej i zachłanniej zajął go pocałunkiem, by to na nim skupił swoją uwagę, a nie na smutnych kwestiach.
— Kocham to, jak mnie dotykasz, jak mnie całujesz, kocham to co ze mną robisz, bo jest w tym miłość i szacunek, jakiej nikt mi nigdy nie okazał tak, jak okazujesz to Ty. — Szacunek to jest to, co zawsze wprawiało Tae w poczucie winy, gdyż uważał, że nigdy wystarczająco mu go nie okazał. Kiedy Jeon zakomunikował inaczej, układając obok słowo kocham, starszy nie mógł się dłużej powstrzymywać. Łapczywie zabrał się za wargi ukochanego, wcześniej nawet nie nabierając powietrza w płuca. Gdy mimo zamkniętych oczu łzy skapywały na twarz JK’a, przyśpieszył ze zdenerwowania poruszanie językiem. Oderwał się dopiero, gdy zabrakło mu tchu.
— Kocham Cię całego, nie tylko Twoje zalety, ale też niedoskonałości. Twoją chorobę, która sprawia, że mogę o Ciebie dbać jeszcze bardziej, Twój porywczy temperament, dzięki któremu mogę Cię częściej przytulać by ukoić Twoje serduszko, Twoje obawy i lęki, dzięki którym mogę pokazać jak bardzo wiele dla mnie znaczysz i że zawsze będę przy Tobie, zwłaszcza kiedy jest źle. — Serce coraz szybciej mu waliło. Było jak muzyka w tle dobrana do słów, które wypowiadał Jungkook. Taehyung poczuł jak zaczynają piec go policzki. Na początku nie zorientował się, że to słowa ukochanego go zawstydziły i to było powodem, dla którego się zaczerwienił. Nigdy wcześniej nie towarzyszyło mu podobne uczucie, dlatego nie rozumiał skąd nagle u niego taka reakcja. Z każdą chwilą poruszony przez Jeona, zmieniał się w kluskę.
— Może dobrze, że jedziesz to z powrotem zmężnieję. — Dotknął swoich rozpalonych policzków, żartując i mając nadzieję, że chłopak nie wziął tych słów na poważnie. Chciał dodać, że to pewnie dlatego JK wydaje się coraz bardziej męski po każdym stosunku, gdyż to jemu kradnie tą cechę, ale już się powstrzymał, nie chcąc wzbudzać u tamtego poczucia winy nawet żartobliwie. Nie dzisiaj. Ten jeden nieodpowiedni żart był wystarczający.
Widząc, że usta partnera są przekrwione od jego natarczywych pocałunków, tym razem pozostawił na nich delikatnego, słodkiego buziaka, aby dać im chwilowy odpoczynek. Chwilowy, ponieważ nie zamierzał rezygnować całkiem z namiętności.
— Kocham to wszystko, bo to zbliża nas do siebie bardziej, o ile w naszym słowniku istnieje jeszcze słowo bardziej. — Chciał znów go delikatnie potraktować, ale zanim zdążył, JK sam już go zaatakował, zmieniając pozycje. Być może nie spodobało mu się to, że Taehyung spowolnił tempo.
Odchylił szyję, dając do niej dostęp. Czuł jak Jeon się na niej zasysa, zostawiając intensywne ślady. Znał jego zamiary i uśmiechnął się szeroko. Kolejny spryciarz w tym pomieszczeniu. Takie naznaczenia, z powodu choroby Kima, schodziły z niego dłużej, dlatego jak jego ukochany się postara, będzie chodził z widocznymi malinkami przynajmniej przez miesiąc. Jeśli to miało w jakiś sposób uspokoić serce tamtego, pozwoliłby sobie je zrobić nawet na czole, aby każdy widział, że jest zajęty przez tak wspaniałego człowieka jakbym był Jeon Jungkook.
— Musiałem pokazać, że jesteś mój, tygrysku.
— Teraz nie ma szans, aby ktoś to przeoczył. — Zaśmiał się, dotykając wciąż wilgotnych śladów.
— Wiesz co, Kim Taehyung? Ty to jesteś niesamowity, żeby być tygryskiem i gwiazdkami na raz, to trzeba mieć talent. — Tae pokręcił głową i jednocześnie wskazującym palcem.
Usuń— Wiesz co jest bardziej niesamowite? — Ty. — To, że taki królik jak Ty naiwnie zaufał drapieżnikowi, który pochodzi z gwiazd i na dodatek ma literacki talent mówienia, w który to mięso drobiowe ślepo wierzy. I wiesz co? Ma całkowitą rację. Ponieważ tygrysia gwiazda straciła głowę dla jedzenia, którym jesteś Ty. — Dłonie Taehyunga plasnęły o policzki Jungkooka, wydając śmieszny odgłos. Ścisnął je mocniej, tak, że z ust chłopaka powstał dzióbek. — Odrażający. — Mruknął, by zaraz potem go w niego ucałować.
Sięgnął po telefon i wszedł w kontakty, aby znaleźć numer chłopaka. Następnie włączył edycję i zmienił jego nazwę na mięso drobiowe, starając się to zrobić tak, aby młodszy nie widział, co wystukuje. Odłożył sprzęt na bok, uśmiechając się głupio, zadowolony z siebie.
— Kochanie, los nas potraktował niesprawiedliwie, ponieważ byliśmy zbyt szczęśliwi. Trochę tak jakbyśmy obrabowali cały świat ze szczęścia. Powinno być nam wstyd! — Zaakcentował ostatnie zdanie jakby w ogóle nie żartował. — Rozumiem los, na jego miejscu okropnie bym nas nienawidził. Pobędziemy chwilę na odległość, świat z powrotem odnajdzie równowagę, a wtedy znów się spotkamy i nic nas nie rozdzieli. Nikogo nie krzywdzimy, kochamy się, dlatego będzie dobrze, zaufaj mi. — Gładził nieprzerwanie chłopaka po włosach, by troszkę ukoić jego niepokój. — Ach! Video czat podczas kąpieli nadal aktualny! — Uśmiechnął się złowrogo, czując, że to będzie nowe i ciekawe doświadczenie, którego nie mogliby zaznać, gdyby ciągle byli razem. Tak się pocieszał.
— Dobra, koniec tego dobrego, bo zaraz będziesz miał tłuste włosy i będziesz brzydki. — Wyciągnął palce z włosów JK’a, wycierając dłoń o bluzkę jakby chciał ją oczyścić.
Teraz to on wystawił swoją głowę, by zostać po niej pomiziany. Owa pieszczota wraz ze śpiewem młodszego tylko przyśpieszyła bicie jego rozszalałego serca. Szczęka mu zdrętwiała, a wargi dygotały i nic nie mógł z tym zrobić.
— Będę zazdrosny, kiedy wszyscy będą słuchać Twojego głosu, ale z drugiej strony chciałbym, aby ludzie wiedzieli, że ten sam głos codziennie mi śpiewa do snu… tylko mnie. Chciałbym, żeby Ci ludzie byli bardziej zazdrośni, że mam Cię na wyłączność, niż ja, że nie śpiewasz tylko dla mnie. Jestem okropny, prawda? — Złapał za skrawek koszulki JK’a i otarł nią mokre oczy. Coś bardzo lubił się tego dnia nad nią pastwić.
Po tym jak się ogarnął, zdjął brokatową kurtkę wartą więcej niż razem wzięte wszystkie jego ciuchy, by jej nie popsuć. Naklejki same pospadały od potu i przede wszystkim płaczu. Z Jeona zdjął uszka oraz ogonek i także odłożył je na bok.
— No nie wierzę! Koto-królik przebrany za człowieka! — Dramatycznie złapał się za głowę, udając zdziwionego.
Zgasił światło i ułożył się obok ukochanego. Wyprostował rękę, by JK mógł się na niej położyć, robiąc sobie z niej poduszkę. Nagle złapał w ręce kosmyk jego włosów, odgradzając jeden włosek od drugiego.
— Co ty na to, że za każdy policzony włosek na twojej głowie będę mówił, że Cię kocham? — Zaśmiał się, żartując. Faktycznie przystąpił do tej czynności, ale koło piętnastego już mu się znudziło.
Starał się zachowywać podobny klimat rozmowy dopóki nie zasnęli. Pragnął, aby te ostatnie chwile były bardziej radosne niż ckliwe i smutne.
Gdy zadzwonił budzik, Tae jedynie otworzył oczy, gdyż w rzeczywistości nie spał. Zasypiał jedynie na kilkanaście minut i znowu się budził, dlatego ten budzik był jedynie formalnością, gdyż i tak dopilnowałby godziny pobudki.
— Prysznic z Tobą zawsze. — Skomentował krótko. Wziął tylko dla nich czyste ręczniki i cichy byle jakie, gdyż najmniej go teraz obchodziło, czy to co wziął będzie do siebie pasować.
UsuńZawsze kąpali się razem, używając tej samej taktyki. Ja Ciebie, a ty mnie. Zamyślony, ugniatał włosy młodszego, tworząc to coraz więcej piany, dopiero głos chłopaka przywrócił go na ziemię i bardzo wystraszył się tym, co zrobił.
— A! A! Aj! Tae Tae piana w oku!
— Nochu, przepraszam, przepraszam, przepraszam… — Spanikowany opłukał jego oczy z piany, a potem każde z osobna ucałował. — Przepraszam. — Dodał smutno jeszcze raz na koniec, nie wiedząc sam, czy przeprasza teraz za to, że skrzywdził go szamponem, czy za ogół sytuacji, w której się znajdowali, że nie umiał zadbać o to, by zatrzymać go przy sobie.
Gdy wycierali siebie nawzajem, Tae nagle zaprzestał tej czynności, puszczając ręcznik tak, że ani jego ani JK’a nic nie zakrywało. Przylgnął mocno do jego ciała, oplątując go rękami. Głowę schował w jego szyi, cicho pochlipując. Nie wiedział, kiedy nadejdzie moment, w którym ponownie będzie mógł poczuć całe jego ciało na sobie, tak jak teraz. Chciał zatrzymać czas i chłonąć tą chwilę w nieskończoność. Nie odrywał się, tylko coraz mocniej na niego napierał, wstydząc się pokazać zapłakaną twarz. Chociaż nie wydawał z siebie żadnych odgłosów to cały drżał. Nawet nie zorientował się, że przyciskał go do siebie tak mocno, że wręcz wbijał w jego skórę swoje paznokcie. Jednak ten ból fizyczny niczym się miał do tego, co działo się w sercu obu chłopców.
Ponieważ czas ich gonił, musiał w końcu się go puścić. Westchnął głośno, odsuwając go od siebie ze spuszczoną głową. Mimo że chciał na niego spojrzeć to się bał i unikał wzroku jak tylko mógł, wiedząc, że będzie później tego żałował, ale jak zwykle gromadziły się w nim sprzeczne emocje, którym nie potrafił stawić czoła.
— Czekaj, Tae Tae. Zamieńmy się. Tam Ci Twoją, a Ty moją. Chcę czuć Twój zapach, najdłużej jak się da.
— Och… — Dopiero teraz poniósł wzrok, podając ukochanemu swoją bluzę. Podobał mu się ten pomysł. A jeszcze bardziej podobało mu się jak młodszy w niej wygląda. JK jak zwykle był bardziej błyskotliwy od niego, ale kochał go za to.
— Pięknie wyglądasz, Nochu. — Pocałował go w policzek po tym jak założył bluzę młodszego. — Obawiam się, że już nigdy jej nie ściągnę. Do pralki będą z nią wchodził. — Pokusił się o uśmiech, wyciągając w stronę tamtego rękę, by splótł ich palce.
On także odmówił zjedzenia śniadania, i tego i domyślał, że każdego innego przez najbliższe kilka, nie dni, a tygodni. Żołądek mu podszedł go gardła, gdy usłyszał dzwonek do drzwi, już chciał do nich podejść, ale Jungkook go zatrzymał. Tae tylko kiwnął głową, ale mimo wszystko poszedł za nim, stając jednak w bezpieczniej odległości.
— Jestem z Ciebie dumny. — Wyszeptał, czując jak rośnie napięcie.
I wtedy zobaczył kobietę, której nienawidził całym sercem. Chciał go niej podpiec i wydrapać dziurę w miejscu serca, by przekonać się, że nic w tamtym miejscu nie ma.
Usuń— Przepraszam Panią za wszelkie kłopoty, jakie wyrządził mój syn, zatrzymując się w Pani domu. Brak mu instynktu samozachowawczego, nie powinien tak na Pani żerować. Widać mimo wieku, nie zna elementarnych zasad kultury. Niezmiernie mi wstyd i mam jedynie nadzieje, że się nie narzucał.
Chociaż pani Kim od wielu lat koncertowała z ojcem matki Jungkooka, nigdy nie miała okazji poznać jego żony osobiście. Mąż raczej nie opowiadał o niej dużo, głównie z plotek dowiadywała się informacji o niej, ale takim nigdy nie wolno stuprocentowo ufać. Jej chłodna osoba wszystkich zmroziła. Elokwencja aż raziła i tylko dodawała niezręczności. Była to tak wyuczona i sztuczna uprzejmość, że wszystkim dookoła zrobiło się niedobrze.
— Żaden kłopot. Traktuję go już jak członka rodziny. Nie zgodzę się z Panią. Chciałam pogratulować Pani syna przy pierwszym spotkaniu, dlatego nie rozumiem tej krytyki w jego stronę. Dobrze Go Pani wychowała. To był zaszczyt gościć tego młodego człowieka tutaj. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz będzie nas w stanie odwiedzić. — Kobieta zdawała sobie sprawę z tego, że każde jej słowo mogło rozwścieczyć Panią Jeon, ale rozegrała to inteligentnie i gdyby miała czas to powiedziałaby więcej rzeczy tego typu.
— A Ty zaś młody człowieku… Możesz wrócić do swojego poprzedniego życia. Nie wiem, kto tutaj kogo omotał, ale nie zdziwię się jeśli to był mój niewychowany syn. Przynosi hańbę całej naszej rodzinie i naszemu nazwisku. To już wystarczy, nie potrzeba by zhańbił również wasze dobre imię. Jungkook, idź do auta, ojciec już czeka. — Matka Tae ponownie chciała obalić twierdzenia kobiety, ale Taehyung nieoczekiwanie ją wyprzedził.
— Proszę się nie martwić, to tylko formalność, aby zmienił nazwisko na nasze. Wtedy będzie w porządku, aby hańbił swoje nazwisko…tutaj nikt go za to nie odtrąci. — Dłużej nie mógł trzymać języka za zębami. Długo milczał, by nie pogarszać sytuacji ukochanego, ale tego nie mógł nie skomentować, gdyż zabolało go to tak jakby bezpośrednio go dotyczyło. Bał się, że może rozzłościł tym JK’a, że może ma mu za złe, że zachował się egoistycznie i nie pomyślał, że chłopak będzie miał teraz większe problemy, ale jego zmartwienia odeszły tak szybko jak Jungkook się odwrócił w jego stronę.
— KIM TAEHYUNG, KOCHAM CIE, KOCHAM CAŁYM SERCEM. KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM, PAMIĘTAJ TO. — Mój chłopak. Jestem dzisiaj z Ciebie taki dumny! Nie miał jednak czasu powiedzieć tego na głos, gdyż zajął się całowaniem ukochanego jakby ten pocałunek miał być ich ostatnim.
Kiedy pani Jeon pociągnęła maluszka za bluzę, Tae, nie myśląc w ogóle racjonalnie, bez zastanowienia strzepnął jej rękę, przyciskając do siebie mocniej ukochanego jakby chciał uchronić go przed jej łapskami.
— Pamiętaj, co sobie obiecaliśmy kochanie, niedługo po Ciebie przylecę, kocham Cię, koto-króliku! — To ostatnie muśnięcie warg, niemalże w locie, było paradoksalnie najbardziej intymnym ich zbliżeniem jak do tej pory.
Kim wybiegł za nim na dwór i jeszcze długo gonił samochód dopóki nie zniknął mu z oczu. Siedział roztrzęsiony na środku ulicy, a na asfalcie pojawiały się coraz szybciej mokre plamy. Tae nawet nie myślał, żeby prztrzeć mokre policzki, a co dopiero, aby podnieść się z tego niebezpiecznego miejsca. Był cały sparaliżowany. Został sam. Strach go ogarnął od czubka głowy aż po palce stóp, w głowie ciągle powtarzając, że został sam. Wtem usłyszał klakson, od którego nawet nie drgnął. Nagle poczuł jak ktoś wsadza mu ręce pod pachy, na siłę go podnosząc. Nic nie widział od zalanych łzami oczu, ale rozpoznał głos, który do niego przemówił.
— Taehyungie, to niebezpieczne…
Usuń— Chcę do niego… proszę… nie mogę go tak zostawić… zabierz mnie do niego, proszę! CHCĘ DO JUNGKOOKA! TO NIE MOŻE SIĘ TAK SKOŃCZYĆ! NIE MOŻE! NIE ZGADZAM SIĘ! — Zaczął się szamotać i wyrywać objęć matki. Krzyczał tak jakby obdzierano go ze skóry, ale nie chciał tak po prostu pozwolić mu odejść.
— Wiem, dlatego całe szczęście samochód odpalił po takim czasie nieużywania, chodź, zabiorę Cię do Jungkooka, synu. — Chłopak uspokoił się i rozszerzył oczy. Wsiadł w przeciągu sekundy do pojazdu i modlił się całą drogę w milczeniu, by zdążyli ich jeszcze złapać na lotnisku.
— JUNGKOOK! JEON JUNGKOOK! NOCHU! JUNGKOOK! — Biegał bez większego zorganizowania i planu po wielkim lotnisku.
— Przepraszam, przepraszam… przepraszam...— Zwracał się do ludzi, których przypadkiem pchnął lub przewrócił ich torby, ale gorączkowo oglądał się za ukochanym. Powoli tracił nadzieję, że uda mu się go znaleźć, ale nie myślał się poddawać.
— JUNGKOOKIE! KOTO-KRÓLIKU PROSZĘ…. Proszę…. Błagam… Nie odchodź… nie zostawiaj mnie, nie poradzę sobie bez ciebie, Jungkook… Jungkook gdzie jesteś… to nie może się tak skończyć, Jungkookie… błagaaam, kochanie, gdzie ty jesteś… — Z każdym słowem jego głos tracił na sile. Spanikowany kręcił się wokół własnej osi, aby mu czasem nie przeleciał za plecami. Ocierał spadające łzy, by nie zasłaniały mu obrazu, chociaż nawet z nimi by go rozpoznał.
Zrobił krok w tył, czując, że po raz kolejny na kogoś wpada. Odwrócił się, chcąc setny raz przeprosić, ale w ostateczności nic z siebie nie wydukał. Stał w pierwszej chwili jak wryty w ziemię, następnie padł na kolana, kurczowo trzymając się nogi potrąconej osoby. Nic nie mówił tylko głośno szlochał, kręcąc głową i mocząc nogawkę łzami.
— Nie odchodź, nie pozwolę Ci odejść...nie zostawiaj mnie, proszę… Jungkookie… nie umiem bez Ciebie żyć… — Mocniej przytulił się do jego nogi, mając daleko w poważaniu to jak z boku musi teraz wyglądać. Teraz liczyło się tylko to, że znalazł to, czego tak bardzo szukał.
Wiedział, że tylko im utrudnia, że lepiej by było, gdyby pozwolił mu tak po prostu odejść, że to wszystko jest niepotrzebne i się nakręca lecz to było silniejsze od niego. Wiedział, że to co robi nie ma większego sensu, że tym go nie zatrzyma, dlatego w końcu puścił materiał spodni i chwiejnie się podniósł.
— Kocham Cię. — Powiedział, patrząc mu się prosto w oczy. Pod wpływem emocji, ułożył rękę z tyłu głowy partnera i zbliżył do swojej twarzy, zachowując milimetr odległości. — Kocham Ciebie i tylko Ciebie. Nie długo się zobaczymy, obiecuję. — Złączył ich usta w gorącym pocałunku, nie myśląc o ludziach. Nie był natarczywy jak zazwyczaj, tylko czuły, ale był w nim ogień.
Niestety oschle im przerwano i JK kolejny raz tego dnia został brutalnie od niego odepchnięty. Machał mu na pożegnanie dopóki nie zniknął z pola widzenia. Przez wielką przeźroczystą szybkę obserwował odlatujący samolot. Czując jak nogi się pod nim załamują, poddał się temu uczuciu bezradności i padł na ziemię, tracąc przytomność.
Taehyung był wycieńczony. Nadmiar negatywnych emocji źle wpływał na jego stan. Jakby nie patrzeć, niewiele czasu minęło odkąd wyszedł ze szpitala, ale przez napięcie związane z odejściem Jungkooka, nie odczuwał bólu. Dopiero teraz, gdy tamten ostatecznie go opuścił, przestał zmuszać się do trzymania poziomu. Przez to, że zaczęła go puszczać adrenalina, odczuwał lekki ból w kościach i poczuł się słaby, tak, że ustanie na własnych nogach stało się dla niego niemal niemożliwe.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście na oku miało go wujostwo JK’a, więc gdy upadł bezwładnie na posadzkę, zajęli się nim dopóki mama Tae go nie znalazła, gdyż wcześniej wyparował za ukochanym, nie patrząc się za siebie i zostawiając ją w tyle.
Gdy się ocknął, leżał już w domu na kanapie w salonie, owinięty kocem z zimnym okładem na czole, który spadł mu, kiedy zmienił pozycję do siadu. Ponownie zaszkliły mu się oczy, ponieważ nawet taka mała rzecz kojarzyła mu się z jego chłopakiem, którego nie wiadomo, kiedy znowu będzie mógł dotknąć.
Zakręciło mu się trochę w głowie, więc przymknął jeszcze na chwilę oczy i zamrugał nimi kilkakrotnie, by unormować obraz. Zacisnął ręce w pięść, strzelając przy tym głośno kośćmi, od czego się skrzywił, gdyż nienawidził tego uczucia. Był obolały niczym dziadek.
— Taehyungie, obudziłeś się? Jak się czujesz? — Podbiegła do niego zmartwiona mama, podnosząc okład z podłogi. Kim jedynie wzruszył ramionami, czując się nijak.
— Masz, wypij to. — Podała mu jakieś rozpuszczone lekarstwo w wodzie, którego nie miał ochoty przyjmować. Z powrotem się położył, odwracając się do niej plecami.
Skulił się w kulkę, czując jak kłuje go w sercu. Przyłożył do niego dłoń, mocno na nie naciskając. Miał gulę w gardle, dlatego nie sądził, że cokolwiek przejdzie mu przez gardło.
— Kochanie, musisz… Jungkook nie chciałby-… — Nie dokończyła, gdyż V podniósł się jak porażony prądem. Trafiła w jego czuły punkt. Złapał szybko za szklankę, upijając duszkiem lekarstwo do końca. Przy okazji poparzył sobie język i podniebienie, gdyż było zalane wrzątkiem, ale on nawet się nie skrzywił.
Miała rację i on dobrze to wiedział. Jungkook by się na niego gniewał, że o siebie nie dba i to jedyny powód, dla którego zdecydował się to połknąć. Następnie znów ułożył się, zakrywając się kocem aż po czubek głowy. Poczuł rękę matki na swoich plecach, która przez chwilę go po nich gładziła. Nie drgnął, ale ten drobny, czuły gest sprawił, że z kącika oka, wypłynęła mu łza.
Obok siebie miał położony telefon, na który patrzył z utęsknieniem. Odblokowywał go, gdy ekran się sam wygaszał, by móc patrzeć na zdjęcie Jeona, które miał ustawione na tapecie. Nie mógł się doczekać, aż tamten w końcu do niego zadzwoni. Zdawał sobie sprawę z tego, że minie wiele godzin, gdyż lot jest długi, a gdy już wyląduje, karta, której używał będzie niezdatna do użytku, więc trochę zejdzie zanim kupi nową i ją wymieni. Poza tym jeszcze musi dojechać do domu i wiadomo, że będzie chciał się ogarnąć po ciężkiej podróży, jeszcze brał pod uwagę to, że Arin go w progu złapie i ciężko się mu będzie wyplątać. To jednak nie zmniejszało jego determinacji do tego, by zaciekle czekać na najmniejszy znak życia od niego.
Gdy ekran w końcu się zaświecił, nie od palców Tae, a od tego, że ktoś próbował się z nim skontaktować, panicznie zabrał się za odbieranie. Tak mu się trzęsły ręce, że chociaż naciskał to nic się nie włączało, gdyż był zbyt nerwowy. Odetchnął z ulgą, kiedy sprzęt w końcu postanowił współpracować z rozemocjonowanym chłopakiem.
Usuń— JUNGKOOKIE, JESTEŚ CAŁY?! — Nastolatkowie krzyknęli to samo jednocześnie. Tae mimowolnie się uśmiechnął przez łzy.
— TAEHYUNGIE, TAK SIĘ WYSTRASZYŁEM, CIOCIA MI POWIEDZIAŁA CO SIĘ STAŁO. DOBRZE ŻE BYLI Z WUJKIEM W POBLIŻU I POMOGLI, BARDZO SIĘ PRZESTRASZYŁEM… — Straszy przygryzł wargę ze złości, jednak pilnując się, by jej nie przegryźć. W końcu nie ma, kto go teraz opatrzyć, skoro JK jest daleko, a nikomu innemu nie miał zamiaru dać się dotknąć, nawet w takiej sprawie.
Miał nadzieję, że to się nie wyda. Nie uważał tego za konieczne, by Jungkook wiedział, iż stracił przytomność. Twierdził, że niepotrzebne jest sianie paniki, kiedy nic takiego się nie stało, a jego maluszek zmartwił się, tak jak tego nie chciał.
— Nic mi nie jest kochanie, nie zadręczaj się tym. — Przyłożył usta do kamerki i zostawił na niej buziaka.
— A jak Ty się czujesz? Pewnie jesteś bardziej zmęczony ode mnie. Nie przejmuj się niczym i idź spać. — Poprosił, patrząc na niego ciepło. — Potem koniecznie musisz mi pokazać moją małą księżniczkę Jeon! Nie mogłem się doczekać, aż wylądujesz, bo chciałem zobaczyć Arin. — Zażartował, by się z nim trochę podroczyć, chociaż nie narzekałby, gdyby faktycznie dał mu z nią porozmawiać. Skoro Jungkook kochał ją nad życie, to Taehyung również.
— Proszę, Nochu… odpocznij, nie musimy się rozłączać. Będę Cię pilnował w trakcie snu, hm? Chyba, że najpierw chcesz mnie zabrać pod prysznic? — Uśmiechnął się zawadiacko, ale w głębi serca był bardzo zmartwiony. Widział podkrążone oczy młodszego, to jak jest blady oraz w jakim nieporządku są jego włosy. Nie chciał mu jednak o tym mówić, dla niego i tak był piękny. Bał się, że przez zwrócenie mu uwagi, zasmuci go, dlatego wolał udawać, że niczego nie widzi.
Tae spojrzał na obraz zza pleców chłopaka. Nie widział dużo, ale nie umknęło mu jak ładnie urządzony jest jego pokój. Był go bardzo ciekawy i chciał, aby JK zabrał go po nim na wycieczkę, gdyż jak się domyślał było w nim wiele do zwiedzania.
— Ja to jednak mam nosa do takich spraw… — Mruknął do siebie, bardziej na żarty, odwołując się do jego statusu majątkowego.
Zaraz jednak wrócił z powrotem wzrokiem na twarz ukochanego. Naprawdę się o niego martwił. Wciąż był dla niego nieskazitelnie piękny, ale okłamałby, mówiąc, że nie wygląda źle w tej chwili. Czuł się paskudnie z tym, że nie udało mu się go ochronić. Chciał przejść przez telefon i przytulić maluszka do swojej piersi
— Kochanie! Sprawdziłem i dzieli nas 15 godzin. — Skierował kamerkę na okno, pokazując jak ciemno jest już na zewnątrz. — Będąc w Korei, szybciej się starzejesz ode mnie, co nie, Jungkook hyung ? — Zaakcentował ostatnie słowo, będąc ciekawym reakcji chłopaka. On sam odczuł dziwny ścisk w żołądku, kiedy je wypowiadał.
Usuń— Nochu, mojego jutrzejszego ranka mam zamiar iść bez zapowiedzi do wydawnictwa. Już dłużej nie mogę ich unikać, a im szybciej zabiorę się do pracy tym wcześniej uzbieram na bilet do Ciebie. — Odkąd wyszedł ze szpitala ciągle ignorował telefony i wiadomości ludzi z wydawnictwa. Wiedział, że to było niedopuszczalne, ale jego sytuacja była nietypowa, dlatego zaryzykował takim posunięciem. Tym razem to on ciągnął za sznurki. Bał się tam wracać, ale przecież kiedyś musiał to zrobić, a teraz miał wielką motywację. Nawet zamierzał stanąć twarzą w twarz z Jiminem.
— Och, Jungkook, zięciu! — Krzyknęła mama Tae zza jego pleców. Straszy wzdrygnął się, gdyż w ogóle nie zauważył, kiedy się zakradła. Był zbyt pochłonięty obrazem ukochanego. — Jak lot? Jak Ty się czujesz? Taehyung czekał tyle godzin aż się odezwiesz. Musisz mu powiedzieć, żeby jadł! W ogóle się mnie nie słucha… dopiero jak powołam się na Ciebie to reaguje. Już nic tu nie znaczę. Przestałam się liczyć. — V tylko przewrócił oczami, nie mogąc się doczekać aż kobieta skończy zabierać im czas swoim dramatycznym gadaniem.
— Och, daj spokój… Liczy się to, że mnie urodziłaś, a teraz chcę porozmawiać z moim facetem. — Odwarknął w typowy dla niego sposób, po czym podniósł się z kanapy i zamknął w swoim pokoju. Był cięty na rodzicielkę, gdyż podejrzewał, że także miała wkład w to, iż JK się dowiedział, że zemdlał na lotnisku.
Ustawił sprzęt tak, aby Jungkook miał wgląd na całe jego ciało, gdy ubierał się w piżamę. Następnie wskoczył pod kołdrę, przytulając się do telefonu jakby był żywym Jeonem.
— Kochanie, zaśpiewasz mi kołysankę? — Poprosił, wiedząc, że to go zrelaksuje przed jutrzejszym, stresującym dniem w pracy po długiej przerwie. Miał zamiar udać się tam, a nie do szkoły, która przyczyniła się do wielu jego problemów. Poza tym, nie było tam nic, co by go zachęcało.
Śpiewanie Jungkooka otuliło Taehyunga tak, że po zamknięciu oczu miał wrażenie, iż czuje jego dotyk na swoim ciele. To pozwoliło zasnąć mu w spokoju po tak wyczerpującym i pełnym bólu dniu. Co nie zmieniało faktu, że w trakcie snu, całą noc wiercił się, nie mogąc znaleźć sobie miejsca na łóżku, które było tej nocy wyjątkowo zimne i niewygodne.
OdpowiedzUsuńRano obudziła go mama, ponieważ w związku z wydarzeniami z poprzedniego dnia zapomniał nastawić budzika. Śniadanie zjadł tylko dlatego, bo pani Kim powołała się jak zwykle na Jungkooka, którego nie mógł ignorować. Jadł w ciszy, jedynie przytakując bądź kręcąc głową, gdy kobieta o coś zapytała. Martwiła się o to jak zmizerniały jest jej syn i jeszcze większy miała do siebie wyrzut, że nic nie mogła dla niego zrobić. Nie bała się o to, że chłopak zrobi sobie krzywdę, ponieważ do życia napędzała go determinacja, by jak najszybciej z powrotem poczuć i ujrzeć Jeona na żywo, ale właśnie musiała hamować ten temperament, kiedy wymykał się spod kontroli i mógł bardziej namieszać niż spowodować coś dobrego. Wiedziała, że Tae będzie teraz unikał szkoły dla pracy na wszystkie możliwe sposoby, dlatego zamiast na siłę go nakłaniać, by zmienił zdanie, postanowiła bez jego wiedzy pójść do dyrektora i załatwić mu do końca szkoły domowe nauczanie, a to, że jego wypadek był tak nagłośniony, powinno jej tylko ułatwić. Tym bardziej nie mogła teraz wyjeżdżać w trasy koncertowe, ponieważ młody Kim potrzebował jej jak nigdy dotąd.
Chciał zadzwonić do ukochanego, ale obliczył sobie, że teraz on kładzie się do snu, a w najlepszym wypadku już udało mu się zasnąć, dlatego wolał nie ryzykować i go nie budzić, ponieważ nieskromnie mógł stwierdzić, że ciężko tamtemu zmrużyć oczy z tęsknoty za starszym.
W drodze do biura zaszedł do restauracji Starbucksa, w której zwykł pracować Jungkook. Zdawał sobie sprawę z tego, że to go bardziej pogrąży w żalu, ale to było silniejsze od niego. Rozpaczliwie szukał miejsc, które miały związek z jego maluszkiem.
Podniósł załzawione oczy na wielkie menu wywieszone nad kasą, literki mu się zamazywały, ale i tak doskonale wiedział, co chce zamówić. Jak jeszcze pracował tu jego chłopak, napój był gotowy, gdy tylko pojawiał się w progu i zawadzało mu to, że teraz nikt nie wie, czego potrzebuje. Ogarnij się, jeśli takie drobne rzeczy będą Cię podłamywać to nigdy się nie weźmiesz w garść, a musisz pracować.
— Grande Berry Hubiscus… — Te trzy słowa wypalały mu przełyk. Biorąc pod uwagę to, że to był pierwszy raz tego dnia, kiedy powiedział coś na głos, ta czynność była niewyobrażalnie bolesna wraz z gulą, która zawadzała mu w gardle ze smutku.
Kiedy odwracał się z kubkiem w ręku, wpadł na osobę, którą najmniej chciał w obecnym stanie oglądać. Osobę, która jak się domyślał, czerpała satysfakcję z tego, iż jego serce zostało rozerwane na milion małych kawałków i nawet nie miał siły się bronić przed jego kąśliwymi uwagami, które ku jego zaskoczeniu, nie nastały.
— Hej, Vantae!!
— Jimin, odpuść mi dzisiaj, proszę… — Odparł skruszony, chcąc go wyminąć, ale ten niepostrzeżenie położył mu rękę na ramieniu, zatrzymując go tym.
— Porozmawiajmy. — Brzmiał stanowczo i nie było słychać w jego głosie prześmiewczości. Tae był zbyt słaby, aby się kłócić, więc usiadł przy stole, a to czy tamten do niego dołączy, było jego dobrowolnym wyborem.
— Jak się trzymasz?
— A jak myślisz? — Kim odwarknął, gdyż tym pytaniem tylko go rozzłościł.
— Wyglądasz jak rzygający kot. — Młody pisarz raptownie podniósł się na równe nogi, by wyjść z budynku, ale Park ponownie go zatrzymał, a on nie wiedział dlaczego w ogóle zdecydował się dać mu kolejną szansę. Musiałem naprawdę postradać zmysły.
— Współczuję Ci i nie mam zamiaru Ci dokuczać, usiądź, proszę, nawet nie wiesz, ilu za rogiem czai się ludzi, którzy chcą Cię sfotografować w niekorzystnej sytuacji. — Tym go nieco ostudził. — Lepiej się czujesz? Wczoraj nie byłeś w najlepszym stanie.
Usuń— Co…? Skąd to wiesz? — Jimin jedynie podsunął pod nos Taehyunga telefon z nagraniem umieszczonym do internetu jak mdleje na lotnisku. Zemdliło go z nerwów. Nie było to jedyne zamieszczone wideo. Niektórzy nagrali również jego spektakularne pożegnanie z Jungkookiem. V momentalnie zaszkliły się oczy, nie dowierzając w to, co widzi. Wziął do rąk sprzęt, przybliżając go sobie do oczu. Co jeśli Jungkook to zobaczy?
— Można to zgłosić, aby usunęli? — Przede wszystkim chodziło o to, aby Jeon nie zdążył obejrzeć tych filmików i miał nadzieję, że będąc w Korei, jakimś magicznym trafem do niego nie dotrą. — Co za potwory to wrzu-… — Nie dokończył, gdyż załamał mu się głos.
— Musisz w końcu zdać sobie sprawę z tego, że jesteś osobą publiczną, Vantae. — Tae odstawił telefon, po czym odchylił głowę do tyłu, aby nie pozwolić łzom spłynąć po policzkach. — Słuchaj mnie, proponuję rozejm. Odzew jest dobry na wasz temat i to najlepszy czas, abyś wrócił. Wiem, że pewnie nie masz teraz głowy do biznesu i to słabe wykorzystywać historię waszego związku jako kampanię reklamową , ale lepszego momentu nie będzie. Jeśli chcesz szybko i dużo zarobić to musi być teraz. — Najgorsze, że miał rację i Tae o tym wiedział.
— Dlaczego to robisz? Co będziesz z tego miał? Gdzie jest haczyk? — Kto jak kto, ale Kim nie zamierzał tak łatwo dać się przekonać słowom chłopaka.
— Wiedziałem, że tak będzie. Słuchaj, oprócz tego, że nam nie wyszło… to nadal moja praca i moje nazwisko także będzie widniało z tyłu okładki, dlatego mi zależy, ponieważ nie tylko ty dostaniesz za to pieniądze… poza tym… — Park podrapał się nerwowo po głowie jakby to co miał zaraz powiedzieć było dla niego niesamowicie ciężkie. — Chciałem przeprosić. — V zachłysnął się łykiem napoju i zaczął szalenie kaszleć, poklepując się w klatkę piersiową. — Po tym jak obejrzałem te filmiki dużo zrozumiałem oraz szczerze mi Ciebie żal, a także nawet się o zmartwiłem.
— Skończ pieprzyć, Jimin. — Taehyung nie umiał przestać być chłodnym nawet, jeśli jego argumenty go przekonywały.
— Van…nie. Kim Taehyung. Jestem poważny i naprawdę chcę dobrze, nie robię tego bezinteresownie, jeśli to ma Cię przekonać. Twój sukces oznacza też mój. — Przynajmniej nie wciskał mu kitów i to sprawiało, że brzmiał wiarygodnie. Tylko jednocześnie to oznaczało, że znowu będą musieli spędzać ze sobą sporo czasu, co na pewno nie spodoba się Jungkookowi, ale powinien zrozumieć, ponieważ robił to dla niego. Dla nich. Zastanawiał się tylko, w jaki sposób ma mu tą informację przekazać, aby jak najmniej go tym zdenerwować.
Taehyung wyciągnął po długim namyśle dłoń w stronę Jimina, którą tamten od razu uścisnął z triumfującym uśmiechem, który mimo wszystko był niezaprzeczalnie atrakcyjny.
Razem udali się do biura i tam zajęli się dalszą pracą.
— Przyprowadziłem zgubę. — Park był z siebie wyraźnie zadowolony. Dyrektor działu natomiast miał jednocześnie ochotę zatłuc Taehyunga za problemy, jakie stworzył oraz za ignorowanie jego połączeń czy wiadomości, jak i chciał go wytulać za wszystkie czasy, że w końcu się pojawił i przede wszystkim, że ich największa gwiazda żyje.
Tae spędził tam cały dzień, aż udało mu się w końcu wybrać okładkę książki, co wbrew pozorom nie było takie łatwe. Dał się nawet odwieźć Jiminowi do domu, od czego wcześniej stronił, ale teraz mieszkanie na obrzeżasz robiło swoje.
Gdy wszedł do domu, zignorował leżącą na stole kolację i od razu walnął się na łóżko w butach i odzieniu wierzchnim, nie mając siły kiwnąć palcem. Jedynie ostatkami sił wystukał numer Jungkooka, nie mając pewności, czy w ogóle będzie miał czas od niego odebrać. Jeszcze większej nie miał pewności, czy do tego momentu to on nie zaśnie i ukochany zastanie go nieprzytomnego, ponieważ już teraz nie widział na oczy.
Tak jak się tego spodziewał, nie musiał długo czekać, aż Jungkook odbierze od niego telefon, ale mimo tego, zdążył w przeciągu sekundy zapaść w bardzo mocny sen, że ani mowa chłopaka ani jego śpiew go nie obudziły. Podświadomie jednak wiedział o obecności ukochanego, gdyż w trakcie unosiły mu się kąciki ust do góry, co nie miałoby miejsca, gdyby nie nawiązał minimalnego kontaktu z młodszym.
OdpowiedzUsuńNauczanie domowe było raczej powszechne w Stanach Zjednoczonych, dlatego załatwienie tego było formalnością. Niektóre przedmioty, jak te związane ze sztuką czy językiem, miała wykładać mu matka, a resztę wyznaczone specjalnie do tego osoby ze szkoły, w której miał się jedynie pokazywać podczas egzaminów, co i tak nie było konieczne w tym systemie, ale wraz Taehyungiem zdecydowali, że całkowite izolowanie się także nie przyniesie niczego dobrego. Największym plusem było to, że nie miał ścisłego planu zajęć i mógł dopasowywać go tak, by nie kolidował mu z pracą, oczywiście biorąc również pod uwagę czas wolny nauczycieli.
Nieszczególnie zależało mu na dobrych stopniach skoro jego życie nabrało takiego obrotu, że dobrą sławę miał już zapewnioną, a w razie jakby się coś niechcący posypało, zawsze mógł zostać nauczycielem, chociażby literatury, ponieważ nie miał żadnego problemu w tej dziedzinie. A teraz i tak dręczyło go coś znacznie poważniejszego.
— Jimin, nie sądzisz, że to trochę za mało? — Zmartwiony przewracał w rękach prototyp swojej książki, która po wielu dniach intensywnej pracy nad nią, wstępnie była gotowa do ostatecznego druku w niezliczonych kopiach. — Powinienem do środka dorzucić swoje nagie zdjęcia? — W budynku pracowni rozległ się donośny śmiech Parka, ale Taehyungowi w ogóle nie było do śmiechu. Kim był śmiertelnie poważny.
— Najpierw pokaż je mnie to ocenię, czy się nadają. — Jimin był wyraźnie rozbawiony całą tą sytuacją, ale widząc przejęcie kolegi, z trudem odchrząknął, przywracając swój głos do ładu. Tae posłał mu oceniające i pełne wrogości spojrzenie. Edytor westchnął ciężko, kończąc w końcu żarty. — Będzie pod wrażeniem, że jego cudowny chłopak daje mu na święta jedyny jak na razie gotowy przedpremierowy egzemplarz swojej książki, to takie romantyczne, w waszym stylu, że aż mnie skręca, fuj. — Jimina przeszły dosłownie ciarki z zniesmaczenia i musiał rozmasować ramiona.
— Bo on na pewno wymyśli coś, czego nie jestem sam w stanie sobie wyobrazić. Na pewno go nie przebiję, ale chociaż w połowie chciałbym mu dorównać. — Pogłaskał smutno okładkę książki. Wciąż było mu ciężko uwierzyć w to, że trzyma w rękach jej fizyczną wersję. Nie była definitywnie zatwierdzona, ale niewiele brakowało. — Muszę wymyślić coś spektakularnego, coś co tylko ja mogę zrobić i nie da się tego nigdzie kupić.
— Te nagie fotki się wpisują…
— PARK JIMIN!!! — Zamierzał go uderzyć przedmiotem, który trzymał w rękach, ale powstrzymał się ponieważ chciał, aby jak najmniej osób go dotykało przed Jungkookiem.
Namiętnie w ostatnich dniach myślał, co mógłby dorzucić do prezentu, ale wszystko wydawało mu się zbyt banalne. Aż w końcu złapał za telefon i zadzwonił do swojego menadżera.
— Zrobię to. — Powiedział w pierwszej chwili nie bardzo przekonany. — Powiedziałem, że to zrobię. Wezmę udział w tej konferencji. — Na początku bardzo od nich stronił, chciał jak najmniej uwagi, ale trochę się pozmieniało.
Przez jakiś czas Taehyung siedział w domu, nadrabiając naukę. Wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi, a on będąc sam, w piżamach z okularami na nosie, musiał je otworzyć, chociaż wcale mu się to nie uśmiechało. Zdziwił się, gdy zobaczył w progu kuriera. Najpierw pomyślał, że jego mama coś zamówiła, ale gdy tylko mężczyzna zapytał się, czy jest Kim Taehyungiem, przekręcając przy tym jego imię, wzdrygnął się, mając pewne podejrzenia. Kwitek podpisał niewyraźnie, drążącą ręką.
UsuńUsiadł z paczką na podłodze po turecku w salonie. Położył ją naprzeciwko siebie, wpatrując się w nią szklanymi oczami, mimo że nie widział jeszcze zawartości. Samo pudełko wystarczyło, aby doprowadzić go do stanu przedzawałowego. Przytulił się do niego jakby w ten sposób dotykał Jungkooka. Nawet mu nie przeszkadzało, że jest kanciaste, twarde i zimne.
Czuł, że nie jest gotowy, aby zobaczyć co się kryje w środku, ale ciekawość była tak wielka, że nie mógł dłużej zwlekać. Z nogami jak galareta poszedł po nożyk, by otworzyć prezent, w taki sposób, aby adres nadawcy mógł sobie zachować w nienaruszonym stanie.
Najpierw wyciągnął wielkiego misia, który uderzył go zapachem Jungkooka, tak mocno, że przycisnął go do siebie bez zastanowienia, nie zwracając na razie uwagi na szczegóły. Otarł spod okularów pierwsze spadające łzy, nie chcąc jeszcze teraz stracić całkowicie pola widzenia.
— Taki sam… — Zapłakał, poprawiając pluszakowi koszulkę. Nie wypuszczając go z objęć, sięgnął po resztę.
Przełknął głośno ślinę, trzymając pendrive’a. Dreszcze przebiegły go po całym ciele na myśl, że dzięki temu małemu sprzętowi, będzie mógł w kółko odtwarzać głos swojego maluszka. Wyciągając wymarzone perfumy od Gucci, z niedowierzania prawie wymsknęły mu się rąk, na co wrzasnął na cały dom. Nie zrobił tego… Już teraz miał wyrzuty, że młodszy tak bardzo się wykosztował, a nie widział jeszcze całej zawartości pudełka. Sięgając po krawat, otworzył usta ze zdziwienia. Ścisnęło w go żołądku i kompletnie nie wiedział jak ma zareagować. Mieszało się w nim tyle różnych emocji od tęsknoty, smutku, wdzięczności i miłości, że aż go zemdliło jakby pomieszał wszystkie niepasujące do siebie alkohole.
— Co za głupi koto-królik… — Dłoń położył na przyklapniętej grzywce na czole, która dzięki temu przysłoniła mu połowę twarzy jakby zawstydzony chciał się schować przed Jeonem, którego i tak tu nie było lecz ten unoszący się jego zapach, potrafił być mylący i Tae wierzył, że go teraz obserwuje.
Ostatkami sił sięgnął po kopertę, która miała mu dostarczyć najwięcej emocji. Ręcznie napisany list był dla niego najbardziej wartościowym prezentem, jaki mógł dostać. Szczere słowa chłopaka, dające mu wsparcie w tych ciężkich chwilach, zapewniające, że to, iż się dla niego stara nie pójdzie na marne. Że oboje robią tak samo dużo, aby w końcu być razem. Rzewnie płakał, czytając każde zdanie po kilkanaście razy, za nic nie chcąc dotrzeć do końca. Najbardziej bał się tego, że ten list kiedyś dobiegnie końca, a on tak bardzo cieszył się z każdego następnego słowa, ze zwykłego spójnika, czy przecinka.
Płakał jak noworodek świeżo po porodzie, przyciskając list do piersi, który moczył łzami, mimo że starał się na niego uważać. Wiedział, wszystko tak dobrze wiedział… Nie zasługuję, żeby go mieć. Mój artysta… dla mnie już wygrał.
Dopiero jak nieco się uspokoił, zauważył, że w środku koperty jest coś jeszcze. Wciąż drżącymi rękami, wyciągnął rysunek, który był najsłodszą rzeczą, jaką w życiu widział. Na jednym rysunku było opisane w skrócie jego największe marzenie i plan na przyszłość. Ich trójka, trzymająca się za ręce to bogactwo, do którego zaciekle dążył. Ocierał szybko łzy, aby nie zepsuły tego arcydzieła.
Zanim zadzwonił do partnera, wybrał numer do menadżera, nie przyjmując odmowy, gdyż sprawa była pilna.
— Wierzę, że Ci się uda, jeśli nie to nie ma szans, że pojawię się w Wigilię na konferencji. — Nie czuł się z tym dobrze, zastraszanie ludzi to w pewnym sensie była jego specjalność, ale nie lubił się nią wysługiwać lecz to, co planował nie cierpiało zwłoki.
Wiedział, że teraz musi zadzwonić do ukochanego. Nie wiedział, co ma powiedzieć, jak ma się zachować, wiedział tylko, że jak go zobaczy to ponownie rozpłacze się jak dziecko, gdyż nadal nie do końca się otrząsnął. Schował nos w misiu, zaciągając się zapachem JK’a, który działał na niego odurzająco i odrobinę się uspokajał lecz w tym samym czasie, paradoksalnie, serce zaczynało mu szalenie walić.
UsuńZadzwonił do niego z kamerką i gdy tylko usłyszał głos tamtego, podskoczył w miejscu, szybko spuszczając głowę, żałując, że przed połączeniem nie doprowadził się jednak do porządku, ponieważ musiał straszyć swoimi podkrążonymi oczami z płaczu.
— Kochanie… czy w tym programie będzie dużo ładnych chłopców? Jeśli tak to muszę ciężej pracować… jak tylko zobaczę, że Cię tam z kimś shipują, Korea już nigdy nie zobaczy tej osoby na oczy, przysięgam… — Gadał od rzeczy, będąc zawstydzonym prezentem, który chwilę temu odpakował. Nerwowo poprawił okulary, w końcu się odważając na niego w pełni spojrzeć. Wargi zaczęły mu drgać, ale wiedział, że nie może ich przygryźć, aby tylko nie zacząć krwawić na oczach chłopaka. Mocniej ścisnął pluszaka, który z jakiegoś powodu dodawał mu siły.
— Jest tam Arin? Zdobyła moje serce, masz problem… W ogóle, nie dzwonię za późno? Gubię się w tej różnicy czasowej. — Nabrał powietrza w płuca, by w końcu powiedzieć to, o co od samego początku mu chodziło.
— Jesteś najlepszy, Jungkookie, i tak strasznie Cię kocham, kocham Cię za mocno, aby Cię puścić, nawet jeśli wiem, że jesteś dla mnie za dobry, nie umiem dać Ci odejść i będę bardziej zaborczy jak byłem, nie pozwolę, aby twoja przyszłość nie uwzględniała mnie w sobie, chociaż wiem, że na to nie zasługuję, to zamierzam bezwstydnie trzymać się Ciebie kurczowo. Właśnie tak bardzo Cię kocham, Jungkook-ah. — Schował twarz w głowie miśka, bezgłośnie płacząc, ale całe trzęsące się ciało go zdradzało. Tęsknota za bliskością chłopaka go wykańczała.
— Jungkookie, upewnij się, że będziesz oglądał w Wigilię transmisję na żywo z konferencji prasowej o mnie, podam Ci potem szczegóły, ale musisz mi obiecać, że będziesz oglądał, bo inaczej to nie ma sensu. — Pomimo tego, w jakim roztrzęsieniu był, mówił poważnie i w końcu podniósł głowę. Nie mógł marnować czasu, gdyż dawno, przez zapracowanie obydwóch, nie mogli na siebie popatrzeć. W końcu jestem Kim Taehyung, zawsze wyglądam dobrze…
— Mówisz Taehyung oppa, Jungkook hyung? — Tae wyszczerzył zęby w zadziornym uśmiechu. — A więc tak się bawimy? — Dodał, kiedy Arin wróciła do siebie, gdyż przy dziecku nie chciał rzucać zbereźnościami, nawet jeśli nie byłaby ich świadoma.
OdpowiedzUsuńKamień spadł mu z serca, gdy JK zapewnił go, że będzie oglądał konferencję. W ogóle w to nie wątpił, ale sprawa była zbyt ważna, aby mógł podejść do tego na luzie, jak do tej pory do wszystkiego.
— Przepis na naleśniki? Właśnie zmarnowałeś szansę na usłyszenie fragmentu mojego nowego opowiadania. — Wywalił mu język, wkładając prezenty z powrotem do pudełka, aby zanieść wszystko do swojego pokoju. Jedynie pluszaka wziął pod pachę, nie myśląc, by chociaż na chwilę wypuścić go z rąk.
Odłożył telefon na biurko, przebierając w książkach, jakie miał na półce. Szukał tej jednej konkretnej, która idealnie pasowała do jego maluszka. Oczy mu się zaświeciły, gdy tylko ją znalazł. Pogłaskał okładkę, na której widniał napis; Królicza łapka.
Chwycił ponownie za telefon i padł brzuchem na łóżko, otwierając przed sobą książkę na pierwszej stronie. Poprawił jeszcze okulary, gotowy do spełniania prośby ukochanego.
Słyszeliście zapewne o krainie, gdzie są piękne zielone lasy, łąki pełne kwiatów i strumień tak czysty, że można się w nim przejrzeć. Kraina ta nazywa się Radoland.
Taehyung swoim niskim, zachrypniętym tonem, starannie odczytywał bajkę, zmieniając czasem głos na potrzeby historii, przede wszystkim podczas dialogów.
Ostatnim członkiem paczki jest królik Grabek.
— Zmienimy mu imię.
Jest zwierzątkiem strachliwym, ale ma wielkie serce. Jest jeszcze jedna rzecz, która wyróżnia Nochu. Otóż urodził się on z niezwykłą cechą. Króliczek urodził się z trzema paluszkami w prawej łapce. Wszyscy w szkole patrzyli na łapkę Nochu i szeptali coś między sobą. Dostrzegła to pani Puchaczowa, nauczycielka. Wytłumaczyła zwierzątkom, że każde z nich różni się od siebie wieloma cechami, ale nie znaczy to, że są od siebie lepsi lub gorsi. Dzieciaki zrozumiały i z czasem ich ciekawość zniknęła. Ale Nochu nadal czuł się niepewnie, sądząc, że jest gorszy. Choć nikt nigdy więcej nie dał królikowi tego odczuć, on zawsze chował łapkę ze wstydem za siebie. Nochu nie wiedział jednak, że to co uważał za swoją największą wadę, już niebawem okaże się taką zaletą…
Bajka była wyjątkowa, ponieważ oni także spotykali się z krytyką na swój temat. Nie dało się zliczyć, ile razy byli okrzyknięci odmieńcami, ale w tym wszystkim mieli siebie, a zbiegiem czasu to oni byli tymi, którzy mogli patrzeć na innych z góry.
Nochu… - zaczął delikatnie Taetae – nie ma się czego wstydzić. Dla nas jesteś najlepszym królikiem na świecie. Co z tego, że twoja łapka wygląda inaczej, jest szczególna, tak jak szczególny jesteś ty. Kochamy cię takim, jaki jesteś.
Na koniec bajki Taehyung ziewnął, chociaż to nie jego miała utulać do snu. U Kima był dopiero ranek i miał jeszcze wiele rzeczy do zrobienia, dlatego poklepał się po policzku dla rozbudzenia.
— Kochanie, śpisz? — Szepnął, nie chcąc go niepotrzebnie obudzić, ale młodszy był przytomny.
Rozmawiali jeszcze, ale Tae zdawał sobie sprawę z tego jak późno jest u chłopaka i miał wyrzuty sumienia, że zabiera mu czas.
Usuń— Nochu, też uważaj na siebie. Ja wiem, że to przesłuchanie jest dla ciebie ważne, ale co za dużo to niezdrowo. Może nie wiem o tym za wiele, ale gardło też potrzebuje czasem odpoczynku. Jest ważne, więc go nie zedrzyj. I bez ćwiczeń poradzisz sobie bezbłędnie. — Wiedział, ile stresu przynosi mu ta audycja, ale nie mógł pozwolić na to, aby się w tym zatracił, nie zwracając uwagi na zdrowie.
W wydawnictwie atmosfera była niezwykle nerwowa. Taehyung tylko wywierał na pracownikach większą presję, chcąc mieć pewność, że jego plan wypali. Po kątach słyszał jak inni szepczą za jego plecami, że się panoszy, jest tu najkrócej, że szef chyba zapomniał, kto tu rządzi, że gwiazdorzy, a tak naprawdę jeszcze daleka droga przed nim. Starał się nie zwracać na to uwagi, wiedział, że to tylko początek. Jeszcze nie raz spotka się z większą falą nienawiści. Jimin poklepał go po ramieniu, podnosząc go na duchu. To jak się teraz wspierali, kiedyś było nie do pomyślenia.
— Już możesz zluzować majty, udało się. — Mówiąc, wręczył V przedmiot do rąk. Odetchnął z ulgą, czując jak puszcza go napięcie.
Mamy Taehyunga nie było w kraju podczas Wigilii, gdyż brała udział w świątecznym koncercie, tym samym, co ojciec Jungkooka. Była gotowa go sobie odpuścić, ale pomyślała, że zetknięcie się ze starym Jeonem może pomóc, gdyż miała w planach poruszyć temat ich synów.
W końcu nadszedł ten dzień. Kim nie mógł spać w nocy, dlatego miał podkrążone oczy, ale makijażystki idealnie zakryły jego niedoskonałości. To pierwszy raz, kiedy ktoś go stylizował i w ogóle nie czuł się z tym komfortowo. To jak był dotykany w różnych miejscach na ciele, przyprawiało go o nieprzyjemne dreszcze, ale taka była kolej rzeczy. Miał nadzieję, że nie będzie musiał przez coś takiego przechodzić więcej razy.
Gdy stał przed lustrem w czerwonej koszuli oraz eleganckich czarnych spodniach, ściśniętych w pasie ulubionym paskiem od Gucci, poprawił długiego srebrnego kolczyka, popsikał się perfumami, nie tymi wymarzonymi, które dostał od Jungkooka, a tymi, których używał jego chłopak, aby mieć wrażenie, że go czuje, że jest obok w tym ważnym momencie. Na koniec, mimo sprzeciwu stylistek, zawiązał na szyi krawat, który także dostał w prezencie. Westchnął głośno, wiedząc, że wyglądał bajecznie i żałował, że JK nie może zobaczyć go takiego na żywo.
Nagle poczuł, czyjąś rękę na swoim pośladku.
— Chyba mi nie przeszło jak tak na Ciebie teraz patrzę, Vantae. — Jimin z zachwytem wpatrywał się w Taehyunga, który otworzył szerzej oczy, widząc, że jego kolega także się przygotował i wygląda niczego sobie. Jednakże Jungkook go uprzedził, pojawiając się w życiu Tae wcześniej i tylko on znajdował się w sercu chłopaka.
— Zabiorę Cię do dobrego gejowskiego klubu i udowodnię Ci, że jednak Ci przeszło.
Za kulisami zapanowało poruszenie, gdy zostało ogłoszone, że zostało 10 minut do transmisji.
— Idź. Poradzisz sobie. — Jimin stanął za nim, kładąc mu ręce na ramionach, po czym pchnął go nieco przodu, by ruszył się w końcu z miejsca.
Park jako edytor miał być tam z nim. Był dużo bardziej wyluzowany, ponieważ miał sporo doświadczenia w takich konferencjach, dlatego Tae był spokojniejszy, mając go teraz przy sobie.
Wychodząc zza kulis, od razu zaatakowały go flesze aparatów, przez co automatycznie przymrużył oczy, powoli zaczynając żałować swojej decyzji. Nie robisz tego dla siebie… robisz to dla niego, dlatego musisz dać radę.
Wiedział, że nie może się wycofać, dlatego z podniesioną głową usiadł na swoim miejscu. Nie zdążył się przedstawić, kiedy już zostały mu zadane pierwsze pytania. Dziennikarze byli wyjątkowo paskudnymi i wścibskimi osobnikami.
Usuń— Dlaczego ukrywałeś to, że jesteś Vantae?
— Czy twoja choroba jest prawdziwa, czy to chwyt marketingowy ?
— Umawiasz się z chłopakiem na potrzeby książki?
Był zirytowany jak nigdy przedtem. Jimin ostrzegł go, że pytania niewiele będą dotyczyć samej książki, a raczej jego życia prywatnego. Taehyung nie miał zamiaru odpowiadać na to, co ciekawiło dziennikarzy. Był tu, bo chciał powiedzieć coś konkretnego i zaraz po tym wyjść.
— Dzień dobry. Dziękuję tym, którzy pomimo pierwszego dnia świąt, zdecydowali się tu przyjść bądź oglądają mnie w swoich domach. Nazywam się Kim Taehyung, znany jako Vantae. — Tae oparł ręce na brzegu stołu i z piskiem odsunął się od niego na krześle, stając na równe nogi.
— Nie umawiam się z chłopakiem na potrzeby książki. Książka powstała, ponieważ się z nim umawiam. I powstałaby także, gdybym się z nim nie umawiał. Być może wtedy nie musiałby odchodzić. Wciąż chodziłbym za nim, ukrywając się po kątach. Przychodziłbym pod jego balkon z nadzieją, że jest otwarty i usłyszę jak śpiewa. Nadal by tu był. Siedziałby ze mną w szkolnej ławce, odzywając się do mnie tylko podczas zajęć, ale by tu był. Nigdy nie mógłbym go dotknąć. Ale by był. Nie mógłbym mu powiedzieć, że go kocham, ale przynajmniej nikt by mi go nie próbował odebrać. Ponieważ nie byłby mój. Ale chociaż bym go widywał. Na żywo. A wiecie czemu tak nie jest? — Wypowiedź Tae była przepełniona zgryźliwością, nabrał takiego słowotoku, że nikt nie był w stanie mu wejść w zdanie. — Ponieważ ludzie nie mają serca. Zachowują się jak bestie plujące jadem, nie myśląc o tym, czy nie będzie to krzywdzące dla innych. Przez takich ludzi trafiłem do szpitala. Przez takich ludzi zabrano ode mnie Jungkooka i przez takich ludzi, dowiaduję się rzeczy na temat własnego życia, o których sam nie mialem pojecia, ponieważ wchodzą buciorami do czyjegoś życia, szukając sensacji. Co za nudziarze. — Załzawionymi oczami, spojrzał wprost w każdą obecną kamerę.
— Ci wszyscy, którzy zniszczyli nam życie, jeżeli choć trochę dręczy was sumienie za wszystkie prześladowania, których doświadczyłem wraz z Jungkookiem, KUPICIE tę książkę, abym znowu mógł zobaczyć miłość mojego życia. Naprawicie to, co zepsuliście. Może wtedy zostanie wam wybaczone. Mam nadzieję, że staniecie się lepszymi ludźmi. — Wszyscy byli w szoku. Jimin, menadżer, a przede wszystkim szef wydawnictwa, który podobno zemdlał.
Taehyung, przechodząc do ostatniej części prezentu, podniósł książkę do góry, która obecnie była jedynym gotowym fizycznym egzemplarzem. Wbrew poprzedniej wersji, teraz na jej okładce widniał rysunek, który narysowała dla niego Arin, siostra Jungkooka. Wytłumaczył skąd się wziął pomysł i dlaczego jest taka, a nie inna. Jak bardzo naciskał, aby zdążono ją zmienić przed konferencją. Oraz to, że Jungkook będzie pierwszą osobą, która dostanie tą książkę przed premierą i masowym drukiem. To, co potem opowiadał Vantae, nawet rozśmieszyło publiczność. Złość go puściła i był po prostu sobą, czym załagodził poprzedni wywód.
Na koniec, gdy już podziękował i się pożegnał, krzyknął ostatnią rzecz, jaką miał do powiedzenia tego dnia.
— KOCHAM CIE JEON JUNGKOOK HYUNG!
Kiedy zniknął z pola widzenia kamer i aparatów, padł na podłogę, cały się trzęsąc.
Usuń— Zjebałem? Zjebałem. Jak bardzo zjebałem? Boże, Jimin… jestem skończony, prawda? Jestem.
Kima dopiero teraz puściła adrenalina i poczuł jak bardzo przeżywał ten moment. Nie był w stanie się sam ponieść i dopiero Park złapał go pod pachami i postawił na równe nogi.
— Zostanę dzisiaj z Tobą… — Tae chciał zaprotestować, ale Jimin, wiedząc, że będzie chciał to zrobić, nie pozwolił dojść mu do słowa. — Nic Ci nie zrobię… chyba, że będziesz chciał. — Taehyung mimo braku sił, uderzył go pięścią w tors. — No dobra… Nie to nie. Ale wyglądasz jakbyś miał zaraz zemdleć. Nie zostawię Cię teraz.
V w końcu przytaknął głową, wiedząc, że ma racje, to niebezpieczne było go teraz zostawiać bez opieki. Przecież nie miał w zamiarze zdradzać Jungkooka. I tak przed chwilą cały świat się dowiedział jak bardzo go kocha. Zastanawiał się, co tamten teraz myśli i czuje. Był przerażony. Może przesadził? Może JK tak naprawdę wcale się nie ucieszył tylko zdenerwował? Co jeśli uważa, że ta drama była zbędna. To jak bał się reakcji ukochanego, przechodziło ludzkie pojęcie. Wtedy poczuł jak ponownie uginają się pod nim nogi, a na dodatek zrobiło niedobrze. Jimin złapał go w ostatnim momencie, mając już stuprocentową pewność, że kto musi mieć na niego oko. Jednakże, w ostateczności, dogadał się z Taehyungiem, że najlepiej będzie jak zawiezie go do Suzy, co też uczynił.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTaehyung był wdzięczny Jiminowi nie tylko za to, że się nim zajął po konferencji, gdy był tak rozemocjonowany, że aż mdlał, ale za te wszystkie dni, w których go wspierał, pomagał i wykonywał pracę, wykraczającą poza zakres jego obowiązków oraz po prostu był dla niego.
OdpowiedzUsuń— Jiminie… — chłopak aż się zachłysnął, ponieważ Tae nigdy wcześniej nie nazwał go po przyjacielsku, a co dopiero zdrobniale. — Dziękuję. — wyszeptał, niespodziewanie przytulając się do kolegi z pracy, kiedy wyszli z samochodu. Park zastygł w miejscu, czując jak serce zaczyna mu szybciej bić. Miał nadzieję, że uda mu się odpuścić sobie artystę, ale coraz bardziej pogrążał się w tym, z góry skazanym na porażkę, uczuciu. Jimin odchrząknął ze zdenerwowania i w końcu poklepał Taehyunga po plecach.
— Vantae… słuchaj, bo-
— Myślisz, że Jungkookowi się podobało? Jeszcze się nie odezwał, martwię się, że zrobiłem coś źle… i się zawiódł. Bo gdyby było inaczej to czemu nie dzwoni, nie pisze…. — Park wypuścił z płuc powietrze, będąc sprowadzonym na ziemię. Co on sobie wyobrażał? Że ma jakieś szanse u Kima? Zaślepiony tym, ile czasu ostatnio razem spędzają, zapomniał, że jakąś godzinę temu autor książki, całemu światu wyznał miłość innemu mężczyźnie. Bez względu na okoliczności Taehyung zawsze najpierw myślał o Jungkooku.
— Jak mu się nie podobało to pamiętaj, że ja zawsze chętnie przyjmę za niego twoje gołe fotki. — V się zaśmiał, ponieważ nie wiedział, że Park był poważny za każdym razem, gdy wyskakiwał z podobnymi tekstami. Poczochrał mu włosy, myśląc, że to zwyczajne droczenie jak zwykle.
— Park Jimin, dzisiaj nawet to mnie nie wyprowadza z równowagi, a także wydajesz się całkiem uroczy. — nieszczęśliwie zauroczony chłopak, odsunął od siebie Tae, będąc bardziej zranionym niż to pokazywał. Odprowadził go do drzwi, w progu których Suzy rzuciła się Kimowi na szyję.
— NADAL MAM CIARKI, ZAZDROSZCZĘ WAM TAKIEJ MIŁOŚCI!
— Co ty mówisz? Twojemu chłopakowi będzie przykro.
— Tak się składa, że już nie jesteśmy razem. Za bardzo chciał spróbować… z chłopakiem i się wkręcił nie na żarty. — Tae otworzył usta w szoku, nie wiedząc, co powiedzieć, gdyż pamiętał ich wspólną rozmowę i czuł się winny. — Nie zadręczaj się! — krzyknęła dziewczyna, widząc wyraz twarzy Koreańczyka. — To nie twoja wina. Nawet za nim nie płaczę. — Jimin zachichotał, domyślając się, że twórczość Taehyunga miała na niego wpływ. Tae jedynie posłał mu gniewne spojrzenie.
Park, zanim odjechał, powiedział Suzy, w jakim stanie znajdował się Vantae zanim go tutaj przywiózł. Poprosił ją, żeby się nim zajęła i z góry podziękował. Widać było, że niechętnie stąd odjeżdża.
— Ten chłopak bardzo się o Ciebie troszczy, nie wiem czy wiesz… — odezwała się do Tae, gdy już zostali sami.
— Jungkook nadal nie dzwoni… może śpi? Może nie dał rady oglądać? — przyjaciółka tylko się uśmiechnęła, widząc, że cokolwiek by się nie działo, on tylko myśli o Jeonie.
W tym czasie zawibrował mu telefon i odebrał go w takim tempie jakby to miało uratować mu życie, a jednocześnie jakby miał zostać okrzyczany.
— Wiesz, że kocham Cię najbardziej na świecie i nie ma lepszego mężczyzny na świecie? Będę oglądał to do końca życia, oppa.
— Jungkook, ty pijesz? Kiedy jesteś sam z Arin? Zostaw to, wiesz, że się łatwo upijasz i jak nic do tego nie mam, to wolałbym jednak w takich chwilach mieć Cię przy sobie… — może był wkurzającym, gorszym niż rodzic, chłopakiem, ale nie mógł się skupić na jego słowach, widząc jak zapija je trunkiem. Nie taki chciał wywołać skutek, swoją przemową i teraz czuł się z tym bardzo źle. Postanowił też nie odpowiadać na wzmiankę o Jiminie, gdyż między nimi to był nadal drażniący temat.
— Wyglądałeś cholernie seksownie. Cały płonę, jak oglądam nagranie z konferencji. Tak bardzo chciałbym Cię przytulić...znowu poczuć Twoje dłonie na moich biodrach… Lubię kiedy nade mną dominujesz, wiesz o tym i zawsze potrafisz to wykorzystać. — Tae poczuł jak się w nim gotuje. JK wybrał sobie mało odpowiedni moment na takie rozmowy. Gdyby był sam w domu, to inaczej skończyłaby się ta wymiana zdań.
Usuń— Kochanie… Suzy to słyszy i wierzę, że nie czuje się komfortowo, słuchając twoich fantazji i tego kto dominuje w łóżku. — starszy przygryzł wargę, z trudem powstrzymując narastające podniecenie od słów ukochanego, gdyż pobudził jego wyobraźnię, a to byłby idealny wstęp do seksu przez telefon.
— Książka już do Ciebie leci i upewnij się, że nikt nie zobaczy poza Tobą tego, co dodatkowo zamieściłem w środku. — wciąż ciężko było mu uwierzyć, że zdecydował się między strony włożyć swoje nagie zdjęcia.
— Jesteś tak samo wyjątkowy, jak Nochu z Twojej bajki. Musisz mi częściej ją czytać...cały czas o niej myślę. Jesteś niesamowity. Nie mam na Ciebie słów.
— Głupku, to ty jesteś Nochu, nie ja… — pokręcił głową z niedowierzaniem. Mimo wszystko, nawet ten lekko podpity Jungkook w jego oczach był urokliwy.
— Dziękuję, że jesteś. Moje życie ma sens dzięki Tobie. — czuł jak napływają do jego oczu łzy. Usłyszeć takie słowa ze strony najważniejszej osoby to największy skarb.
— I nawzajem, koto-króliku, kocham Cię. Cieszę się, że Cię nie zawiodłem. Tylko na Twojej opinii mi zależało. — powiedział szeptem, gdy JK w jednej sekundzie padł i spał jak zabity. Zmartwił go ten widok, że nie może tam być, podnieść go i ułożyć odpowiednio w łóżku.
— Dlatego nie powinieneś pić beze mnie, idioto. — mruknął przez zęby, ocierając łzy.
Razem z Suzy obejrzeli nagranie, z jednej strony odczuł ulgę, że jego partnerowi się podobało, ale nie chciał, aby tak przez niego płakał. Młodszy rozsypał się i Tae nie był w stanie obejrzeć filmiku do końca, gdyż po pierwsze uniemożliwiały mu to łzy, po drugie za bardzo bolało go serce, gdyż zobaczył jak cierpi jego miłość.
Konferencja okazała się przynieść lepsze efekty niż wykalkulowało to wydawnictwo. Wszyscy byli zaskoczeni masowym zamówieniem, ale nikt nie narzekał. Dużo osób kupiło książkę przed premierą, a grafik Tae był już prawie cały zapełniony na najbliższe kilka miesięcy.
Przed największym wybuchem pracy, dano mu kilka dni wolnego, aby mógł przesypiać całe dnie, gdyż niedługo sen będzie jedynie dalekim wspomnieniem.
U Taehyunga był prawie środek nocy, co oznaczało, że u jego chłopaka było popołudnie. Gdy brał kąpiel w wannie, w tle leciały mu piosenki, które dostał od Jungkooka w prezencie.
Woda była gorąca sama w sobie, ale głos ukochanego dodatkowo go rozpalał. Kim poczuł jak jego członek na dole twardnieje, a on pierwszy raz odkąd JK wyleciał czuł się tak spragniony jego dotyku i wszystko wskazywało na to, że wzwód mu nie przejdzie bez żadnego najmniejszego zaspokojenia.
Przez ciągłe żarty, że przez to iż w Korei czas leci szybciej, Jungkook jest od niego starszy, zapragnął, by właśnie teraz udowodnił mu swoją siłę nad nim.
Tae, nie zważając na to, czy młodszy jest w pracy bądź właśnie załatwia inne ważne sprawy, chwycił bez zastanowienia za telefon.
Do: koto-królik który ma dużego
Mam problem.
JK!!!
Kochanie?
Stało się coś strasznego!
[image attached]
[ https://pbs.twimg.com/media/C-n_IZhUAAEcuHa.jpg ]
Pomocy.
[video sent]
[ https://zapodaj.net/images/a9bbe8b9294de.png ]
Daddy ?
Taehyung, działając pod wpływem pożądania i przez to nie myśląc trzeźwo, wysłał chłopakowi nagranie jak powolnym ruchem sięga za swojego członka i subtelnie zahacza paznokciem o główkę. Następnie jak bierze męskość w rękę i porusza nią w górę i w dół, wydając przy tym ciche pojękiwania.
Tae leżał w wannie spięty, nie mając pewności, czy trochę nie przesadził. Mógł sobie darować to daddy. Co sobie Jungkook musiał o nim pomyśleć? Tylko wyszedł na jakiegoś zboczeńca z dziwnymi fetyszami. Powtarzał sobie w myślach, że przecież jego chłopak jest legalny, poza tym… to w końcu jego chłopak. Nic się nie stało. Więc dlaczego wciąż nie dostał odpowiedzi? Chyba jednak przesadził…
OdpowiedzUsuńPróbował uspokoić myśli, tłumacząc sobie, że przecież JK nie jest przyklejony do telefonu, mógł nie widzieć, poza tym maluszek ma pracę i powinien wcześniej o tym pomyśleć, wysyłając sprośną wiadomość.
— Osz ty kurwa! A co jeśli odczytał wiadomość przy Arin?! — V odechciało się wszelkich przyjemności i jedyne co chciał to zapaść się teraz pod ziemię… albo się utopić skoro i tak już leżał w wodzie.
Wtedy zawibrował mu telefon, przerywając piosenkę Jungkooka. Chłopak, nie spodziewając się w ostateczności odzewu, wypuścił sprzęt z rąk, który zatonął mu kąpieli. Nie mógł go znaleźć, gdyż został przykryty gęstą pianą, poza tym jego zachowanie było zbyt chaotyczne i tak prosta czynność dłużyła się w nieskończoność.
W końcu udało mu się wyłowić smartphone, który całe szczęście był wodoodporny.
Odebrał panicznie, aby zdążyć. Nabrał powietrza do płuc i odezwał się zdenerwowany.
— J-Jungkoo-
— Wzywałeś, mój malutki? — Tae zachłysnął się powietrzem. Sam głos ukochanego sprawiał, że mógłby dojść bez dotykania. Ułożył usta w lekkim, zadziornym uśmieszku. A więc tak się czujesz, kiedy nazywam Cię maluszkiem?
— Włącz głośnik i odłóż z boku telefon. — przytaknął zgodnie tak jakby partner go widział. Położył ostrożnie mokry telefon na ramię wanny.
— Już, d-daddy… — zamruczał nieśmiało. Gdyby wiedział, że jego chłopak zadzwoni, mógłby nie zdecydować się na takie posunięcie. Pisząc, czuł się pewniej w uległej roli. W końcu w prawdziwym życiu wszystko odgrywało się odwrotnie. Jednakże nie żałował takiego obrotu sprawy.
— Dlaczego drażnisz tatusia, kiedy jest daleko i nie może Cię ukarać? — ciało Tae zadrżało. Był żądny Jungkooka bardziej niż mu się wydawało.
— Wierzę, że daddy znajdzie sposób. Niegrzecznym chłopcom nie wolno odpuszczać. - przygryzł wargę, mając wrażenie jakby te słowa wydobywały się z ust kogoś innego. Mimo że czuł się jeszcze w tym obco, to chciał szybko przywyknąć do tego uczucia, gdyż czerpał z niego przyjemność, nawet jeśli z boku wyglądał jakby nie czuł się z tym komfortowego. Nic, co miało związek z Jeonem, nie było dla niego niewygodne.
— Niegrzeczny chłopiec, trzymaj ręce na krawędziach wanny. Nie wolno Ci się dotykać, dopóki Ci nie pozwolę. — Kim musiał powstrzymać się od chichotu, który usilnie próbował wedrzeć się na jego usta. Nie sprowadzało się to jednak wyśmiania Jungkooka, a jedynie było oznaką ekscytacji i napięcia, związanego z niepewnością tego, co go czeka. Chciałby krzyknąć dziko mów mi więcej takich rzeczy, ale jako grzeczny chłopiec nie wychylał się tylko czekał na ruch swojego tatusia. — Wiesz co daddy robi z takimi chłopcami jak Ty?
— Powiedz mi, nie szczędź mnie. Nie zasłużyłem na litość, drażniąc tatusia, kiedy nie może mnie dotknąć. Zachowałem się jak odpowiedzialny dzieciak.
— Przełożyłbym Cię przez kolano, dając klapsy tak długo, aż moja dłoń nie odcisnęłaby się na czerwono na Twoim pośladku. — Tae nerwowo poruszył się w wodzie, ocierając pośladki o śliski spód wanny, jakby chciał rozmasować ból, którego wyobrażenie wzbudził w nim Jeon. Szybko jednak zaprzestał, by go nie zdenerwować bardziej.
Usuń— Samymi palcami sprawiłbym, że błagałbyś o to, żebym Cię zerżnął. Zrobiłbym to dopiero, gdybyś był na skraju płaczu z przyjemności. Pieściłbym Twoją męskość, doprowadzając Cię do szaleństwa i zatrzymując się tuż przed wytryskiem, a potem doprowadziłbym Cię do końca tak intensywnie, że dochodząc cały byś się trząsł. — to był dopiero początek, a Taehyung już był na skraju wytrzymałości. JK wspomniał o tym jak trząsłby się Tae dochodząc, ale prawda jest taka, że już na tym etapie dostawał drgawek. Tak słaby był na młodszego. Zaciskał dłonie mocno na krawędzi, aż jego palce nabrały sinego odcienia. Jednak ten ból był dużo bardziej do zniesienia niż to jak jego dolna część domagała się zaspokajającego dotyku. Mimo że zaciskał wargi to i tak ciche pojękiwania, a raczej stłumiony płacz dochodził przez słuchawkę do uszu Jungkooka. Vantae odchylił głowę do tyłu, próbując skupić całą uwagę na seksownym głosie swojego partnera, a nie na gorącu, które roznosiło jego przyrodzenie. Spiął pośladki przez co jego miednica nieznacznie uniosła się ku górze. Chociaż chciałby pozostać w całkowitym bezruchu, fizycznie było to nie do wykonania. Na miał kontroli nad żadnym z bezwarunkowych ruchów swojego ciała. Jungkook, jego sposób mówienia, pojękiwania, odgłosy wytwarzane w styczności jego ręki z członkiem… to wszystko się w nim skumulowało i łzy spłynęły mu po policzkach. Płakał, bo Go kochał, tęsknił, pragnął dotyku, bo jego partner sprawdzał się idealnie w każdej roli.
— A to wszystko za drażnienie mnie filmikami. Dobrze wiedziałeś, jak to na mnie zadziała, jak bardzo chciałbym zastąpić Twoją rękę swoją lub swoimi ustami. Znowu jesteś w wodzie, gdy dominuje. To Twoja fantazja? Znowu chciałbyś, żebym wziął Cię kiedy spływają po nas krople? Wiesz...kochanie, chciałbym kiedyś zamienić się z Tobą miejscami w bardziej...suchym miejscu...żeby móc poczuć, jak szybko robisz się dla mnie mokry. — Jeon trafił w samo sedno. W Taehyungu rzeczywiście woda gasiła pragnienie dominowania. Miękł i lubił wtedy czuć na sobie silne dłonie Jungkooka. Dokładnie w momencie, kiedy młodszy go rozgryzł, nabrał mimowolnie powietrza w płuca i wypuścił je z pokonanym świstem, niedosłownie przyznając mu rację.
Starszego irytował fakt, że jego chłopak mógł dotykać się bez woli, kiedy on nie mógł ruszyć palcem. Ta irytacja jednak przekładała się na pożądanie i skutecznie je potęgowała. Jak na razie nie widział plusów bycia baby boy’em, ale skłamałby jakby powiedział, że jest niezadowolony i to go nie kręci. Przez ten detoks seksowy czuł się jakby do końca ocipiał. Jeszcze chwila a zapomni jak używa się penisa, jednak nie miał o co się martwić, gdyż JK wykazał wielkie predyspozycje, by teraz to on penetrował go nim od środka.
— Byłeś grzecznym chłopcem, nie słyszałem, żebyś się wiercił w tej wannie. Teraz rób to, co daddy każe. — Taetae odetchnął z ulgą, nie czując palców u rąk. Rozmasował je oraz nadgarstki, będąc wykończonym jakby kazali mu nosić cegły.
— Połóż obie dłonie na sutkach. Pieść je opuszkami palców, tak jak ja robiłbym to językiem. — zmieszał się. Do tej pory przy masturbacji raczej omijał te okolice. Nie wyobrażał sobie, żeby mogły być pieszczone przez kogoś innego i w inny sposób niż Jungkooka. Zawahał się, ale w końcu zobowiązał się być posłuszny. Zamknął oczy, po czym wyobrażał sobie, że każdy ruch jest dokonywany przez ukochanego, a to mu sporo ułatwiało. Słysząc Jeona jakby leżał u jego boku, zapomniał, że Go tu nie ma i pokrótce usta Tae opuściło głośne jęknięcie jakby przynajmniej został poparzony wrzątkiem. Miejsca na jego ciele, z tego powodu, że dawno nie były ruszane, były nadwrażliwe na różnego rodzaju pieszczoty i odbierał je ze zwiększoną intensywnością.
— Jungkooka-ah! — głośne sapnięcie wypełniło przestronne pomieszczenie, które pogłębiło już i tak niski głos Tae, który na chwilę zapomniał, że pełni rolę tego uległego.
Usuń— Możesz zjechać tylko jedną dłonią na swoje krocze. Powoli, kochanie, tak jakbym to ja się Tobą zajmował. — zjechał, drapiąc ścieżkę w dół paznokciami. Prąd przeszedł przez całe jego ciało jak tylko dotknął palcem główki. Wtedy poczuł, że potrzebuje wyżyć się za wszystkie czasy i łapczywie oplótł dłoń wokół swojej męskości. — Nie bądź tak zachłanny od razu. - ułożył buzię w grymasie, zacisnął dłoń na przyrodzeniu z lekkiej złości, w końcu był strasznie napalony, ale nie mógł nie posłuchać swojego wyrośniętego malucha. Jebany wszystko wie… — Chciałbym się nacieszyć Twoim ciałem, jestem tak bardzo spragniony by Cię poczuć, spenetrować całego językiem i robić Ci dobrze przez długie godziny.
— Ahhhh…. — Tae nie mógł powstrzymać odgłosów przyjemności i nawet nie próbował. Dotyk jego palców różnił się wiele od tych Jungkooka, ale przez to jak umiejętnie nim kierował nie miał problemu w wyobrażeniu sobie, że JK tu jest i go zabawia. Właściwie to ciężko było mu uwierzyć, że młodszy robi to po raz pierwszy oraz nie ma w tym żadnego doświadczenia.
— Przyśpiesz, mocniej mój Taehyungie. Daddy słyszy, jak szamoczesz się w wannie i bardzo chciałby do Ciebie dołączyć. — łzy nie przestawały spływać mu po policzkach, zwiększały tempo spadania wraz z przyśpieszonym ruchem jego dłoni.
— Wyobraź sobie, że jestem obok, rozbieram się i wchodzę do wody, nachylając się nad Tobą. Twoje usta...tak bardzo pragnę Twoich warg.
— Proszę…
— Oderwałbym się od Ciebie dopiero, gdy zabrakłoby nam powietrza, a sekundę później znów smakowałbym Twoich delikatnych, wydatnych ust. Zostawiłbym nowe malinki, na Twojej gładkiej bladej skórze, którą tak bardzo uwielbiam. Upajałbym się Twoim zapachem, zachwycał Twoim głosem, tym jak pięknie jęczysz.
— ... pozwól mi…
— W końcu wszedłbym w Ciebie tak gwałtownie, że wbiłbyś paznokcie w moje plecy. Moje pchnięcia byłyby tak mocne, że zalalibyśmy całą łazienkę.
— … dojść.
Tae dyszał, szamotał się, krzyczał, osiągając orgzam.
— Daddy.
— Taehyung...Taehyungie...Ach...Kochanie… — Kim, będąc w amoku, szturchnął telefon, który zleciał na podłogę, ale na szczęście połączenie nie zostało przerwane i wciąż mogli idealnie słyszeć siebie nawzajem.
— Jungkookie, tak pragnę poczuć Ciebie w sobie. Pragnę, abyś wypełnił tę pustkę, która we mnie jest odkąd wyjechałeś. Żebyś wypełnił mnie swoją spermą. Żebyś został we mnie długo po wszystkim. Chciałbym Cię czuć w sobie już na zawsze, abym nigdy nie musiał ponownie odczuwać pustki po Twoim odejściu. Chcę, żebyś mnie boleśnie całował, gryzł, dawał klapsy, abym już na zawsze czuł ślady Twojej obecności. Jungkook-ah. — z wypowiedzeniem jego imienia biała substancja rozlała się, brudząc jego ciało, które było odkryte, gdyż piana zdążyła przez ten czas się rozpuścić, a woda utraciła ciepło, jednakże on nadal płonął, dlatego nie odczuwał zimna. Pozostałości spermy unosiły się na wierzchu, sprawiając, że chłopak pokręcił z niedowierzaniem głową.
— Tae….Tak bardzo Cię pragnę...Boże...Hyung...TAEHYUNG! — V uśmiechnął się zmęczony, ale wciąż szeroko, wiedząc do czego sprowadza się wołanie ukochanego.
— Chyba teraz ja muszę wskoczyć do wanny, baby boy. — Tae oddychał ciężko, nie mając siły odpowiedzieć. Na sformułowanie baby boy na jego ciele pojawiła się gęsia skórka. Nie potrafił na ten moment nazwać stanu, w jakim się znajdował. Wciąż był w szoku, że zrobili coś podobnego.
— Grzeczny chłopczyk, daddy jest dumny, że tak ładnie się dla niego spuściłeś.
Usuń— Zamknij się, Jeon. — mruknął. Wrócili do normalności. Jednakże barwa głosu Tae bardziej brzmiała na zadowoloną niż zdenerwowaną. Taehyung był zwyczajnie zawstydzony. — Ty jesteś szalony, dziki i niezrównoważony. Koto-królik ze wścieklizną. Myślałem, że ja jestem psycholem, ale jesteśmy siebie warci. — V leniwe wychylił się zza wanny, by sięgnąć po telefon. Podłoga była nieco zalana, a ostatnie na co miał ochotę w tej chwili to sprzątanie.
Kiedy trzymał telefon w rękach, zauważył pęknięty ekran i jak w innym wypadku kląłby na niebiosa, tak teraz nawet się tym nie przejął.
— Popsułeś mi telefon. — zaraz po tym rozłączył się, zostawiając Jungkooka w niewiadomej. Nie czekając jednak długo, wysłał mu wiadomość.
Do: zachciałomisiędaddysa
Jesteś najlepszy. Kocham Cię ♡
Nie było opcji, aby Taehyung mógł długo wytrzymać, mając pęknięty ekran w telefonie. Denerwowało go to tak bardzo, że ze złości walnął nim jeszcze o ścianę w pokoju dla większego rozbicia. W ten sposób rozładował też kłębiącą się w nim złość, że Jungkook jest daleko, że mimo nowego, ciekawego doświadczenia seksualnego, odczuwał niedosyt, że JK będzie brał udział w programie, w którym jest dużo atrakcyjnych chłopców, a przecież Jeon nie będzie jak idiota się od ich izolował, nie o to w tym chodzi, z resztą, nie chciałby, aby jego maluszek czuł się jakkolwiek odtrącony przez grupę. Chciał go zobaczyć radosnego wśród nowego grona przyjaciół, jednakże nic nie mógł poradzić na swoją zazdrość, ponieważ masa uczestników miała go na wyciągnięcie ręki, w momencie kiedy on zachowywał się dziecinnie. Zamiast jednak zaprzestać tych niedorzecznych czynności, na koniec rozdeptał sprzęt, czując jak dopiero schodzą z niego nerwy. Tae pod wpływem emocji był porywczy i nie raz to udowodnił. Na szczęście tym razem nie było w jego otoczeniu nikogo, komu mógłby wykręcić palce.
OdpowiedzUsuńMiał być oszczędny i nie wydawać pieniędzy na głupoty lecz siła wyższa zadecydowała za niego. Musiał kupić telefon, jeśli chciał pozostawać w stałym kontakcie ze swoim chłopakiem, dlatego udał się do salonu apple z Jiminem, gdy ten spanikowany walił następnego dnia jego do drzwi, gdy dzwoniąc do niego po raz setny, włączała się poczta głosowa.
Po włożeniu do nowego nabytku starej karty, iphone zaczął wibrować jak opętany od powiadomień, przez to Tae nie był w stanie odblokować telefonu przez dobre kilka minut, ponieważ się zawiesił, i nawet nie mógł zrzucić winy na oprogramowanie.
Zignorował wszystkie inne wiadomości i najpierw otworzył te od Jungkooka.
Uśmiechnął się na widok załączonego zdjęcia. Arin bez wątpienia odziedziczyła wielkie serce i kreatywność po bracie.
Do: koto-królik
Pamiętaj, że Cię oglądam i znajdę wszystkie oznaki najmniejszej zdrady, czuj się obserwowany, Jeon. Bo nie zamierzam przepuścić nikomu, kto położy łapy na mojej własności.
Tae bez wątpienia w ostatnim czasie stał się bardziej zaborczy. Im dłuższa była ich rozłąka tym mniej pewnie się czuł, a stado atrakcyjnych mężczyzn wokół jego chłopaka nie poprawiało jego samopoczucia. Nie zamierzał jednak w dosadniejszy sposób okazywać swojego niepokoju, a bardziej obrócić to w żart, by po pierwsze JK nie czuł presji zazdrosnego chłopaka i cieszył się każdą chwilą w programie, a po drugie miał nadzieję, że on sam uwierzy, że ta zawiść nie jest prawdziwa. Nie chciał z czułego chłopaka zamienić się w obsesyjną bestię.
Sporo mu ułatwiało, że Jeon informował go, co się dzieje i co jakiś czas uzupełniał informacje małymi szczegółami. Że mimo nowego otoczenia ma czas, by na chwilę o nim pomyśleć.
U Taehyunga był ranek, gdy usłyszał dźwięk dostarczonej wiadomości. W tym czasie odbywały się w jego domu zajęcia, gdyż pomimo chaosu w jego życiu, nadal musiał się uczyć. Nauczanie domowe okazało się być idealnym rozwiązaniem dla Kima odkąd nie miał czasu prawie w ogóle na nic. Dlatego tego musiał spotkać się z profesorem tak wcześnie, gdyż grafik na resztę dnia miał już zajęty durnowatymi aktywnościami promującymi książkę.
UsuńPrzez to, że w pomieszczeniu był tylko on i nauczyciel, nie mógł swobodnie sięgnąć po telefon, aby odczytać wiadomość. Szacunek tego wymagał i to były minusy tych indywidualnych spotkań.
— Odczytaj wiadomość, bo dalsza praca nie ma sensu, kiedy wiercisz się niespokojnie na krześle. Rozpraszasz siebie i mnie. — Taetae przeprosił i nieśmiało sięgnął po telefon. To, co zobaczył wcale go nie uspokoiło, a jeszcze bardziej rozszalało. Zrobiło mu się tak gorąco, że pewnie był cały czerwony na zewnątrz. Nauczyciel patrzył na niego pytająco z niepokojem, ale Kim nie mógł pisnąć słówkiem. Co miał powiedzieć? Że jego chłopak odkrył ukryte w książce nagie zdjęcia, które dla niego zrobił i właśnie mu za nie podziękował? Dość intymnymi sformułowaniami? Drżącymi dłońmi odłożył telefon, usiłując nie okazać po sobie zdenerwowania i tego jak napalony jest. Jeszcze brakowało mu wzwodu przy nauczycielu, będąc z nim sam na sam w swoim domu. Genialne wyczucie Jeon Jungkook… i genialnie dobrany prezent Kim Taehyung. Chciał w tym momencie zapaść się pod ziemię. A żeby mu tak za karę wyleciały i każdy zobaczył, jakim niebezpiecznym zboczeńcem jest Jeon i własnością, jakiego jeszcze niebezpieczniejszego przystojniaka.
~~
UsuńPierwsze odcinki programu Jungkooka zostały już wyemitowane, a Tae oglądał je niezliczoną ilość razy, a samych fragmentów, w których był jego ukochany jeszcze więcej. Duma go rozpierała na każdym kroku i nie szczędził mu komplementów, jeśli tylko miał do tego okazję.
Tae był również nieco nadopiekuńczy. JK miał wiele stron poświęconych jego osobie. Fani wciąż się mnożyli i tak samo jak Tae był szczęśliwy i kamień spadł mu z serca, że ludzie doceniali jego utalentowany skarb, tak pośród miłośników Jeona, byli też tacy, którzy nie szczędzili sobie na publikowaniu erotycznych zdjęć czy filmików z podpisami, wyrażającymi chęci robienia z nim czegoś, o czym nawet Tae wstydził się myśleć. W nocy, zamiast przeznaczać czas na odpoczynek, śledził wszystkie zamartwiające go i niesmaczne portale, zgłaszając je za nieodpowiednią i szkodliwą treść. Tak samo z anonimowego konta odpowiadał na negatywne komentarze o jego maluszku. Nie mówił o tym swojemu chłopakowi, aby nie przysparzać mu zmartwień. Chciał, aby tamten skupiał myśli jedynie na treningach. No i czasem na nim.
— Vantae, ja Cię proszę… twoje wory pod oczami wyglądają jakbyś miał limo… pomyśl o tym jak twoje makijażystki muszą przy Tobie cierpieć, trochę więcej empatii, człowieku… — Park zaszedł Tae od tyłu, kładąc mu rękę na ramieniu i przyglądając się mu z niezadowoleniem w lustrze, przed którym siedział i w którym obydwaj się odbijali. Kim, chociaż wiedział, że jego przyjaciel miał rację, nic się nie odezwał albo właśnie dlatego siedział cicho, bo nie miał żadnego dobrego argumentu na swoją obronę. Jimin westchnął głośno, przechodząc do kolejnego tematu. — Nie muszę Ci przypominać, że na tej imprezie będą sędziowie, którzy mają decydujący głos przy rozdawaniu nagród za książkę roku, prawda? — Chłopak był śmiertelnie poważny i chyba bardziej przejęty niż Taehyung, który żył teraz tylko programem Jungkooka. V przytaknął jedynie, czując się z tym źle. — Mówię to jako osoba, z którą pracujesz i jako przyjaciel… nie spierdol tego. — Park poklepał go nieprzekonany po ramieniu i odszedł, aby ogarnąć także siebie do nadchodzącego wydarzenia. Czuł, że jego rola nie ograniczy się tylko do zwyczajnego dotrzymywania towarzystwa i bycia przewodnikiem po ludziach. Miał złe przeczucia i zamierzał nie spuszczać dzisiaj Kima z oczu.
Vantae to, Vantae tamto. Vantae. Vantae. Vantae. W ostatnim czasie częściej słyszał sformułowanie Vantae niż swoje prawdziwe imię. W niektórych momentach z rozmachu także przedstawiał się jako Vantae. Coś co miało być jego odskocznią, drugim dnem, strefą komfortu, gdy realność stawała się zbyt niewygodna, miejscem, gdzie tworzył własną rzeczywistość, w której był szczęśliwy - w ostateczności wyszło z cienia i stało się jego codziennością. Vantae go zdominował.
OdpowiedzUsuńTaehyung dużo myślał, zamknął się w środku, w większości był nieobecny, nieuchwytny dla świata zewnętrznego.
Budził się na chwilę, gdy rozmawiał z Jungkookiem, oglądał jego program bądź czytał wiadomości na jego temat i dyskutował w sieci z jego fanami oraz tymi wrogo nastawionymi.
Tylko wtedy. Ponieważ Taehyung nie istniał bez Jungkooka.
Kim oglądał przed odjazdem na uroczystość najnowszy odcinek programu, w którym startował jego chłopak. I tak wiedział, co się wydarzy. Jeon powiadamiał go o wynikach z dużym wyprzedzeniem, jednakże to nie było wystarczające. Oczywiście, że musiał na własne oczy zobaczyć jak prezentuje się jedyny w rodzaju koto-królik. Tae, zawsze oglądając występy, toczył ze sobą walkę. Nigdy nie wiedział, czy najpierw chce zamknąć oczy i wsłuchać się w jedyny głos, który dotykał jego duszy czy najpierw obejrzeć występ z szeroko otwartymi oczami, ustami oraz bolącym przyrodzeniem, nie mogąc wyjść spod wrażenia jak atrakcyjnie może prezentować się jego mężczyzna.
Prezencja Jungkooka go rozpraszała i nie mógł skupić wystarczającej uwagi na jego głosie, lecz mając zamknięte oczy, był niecierpliwy, pragnąc już go ujrzeć, zwrócić uwagę na każdą emocję, jaka malowała się na twarzy aspirującego idola.
Tae nie wiedział jakim złym wyborem było oglądanie najnowszego odcinka zaraz po zrobionym makijażu a niedługo przed opuszczeniem garderoby. Widząc Jeona w mundurze, zarumienił się. Przyłożył dłoń do palącego policzka, mając nadzieję, że zaczerwienienie zniknie samoistnie i nie będzie musiał zakrywać zawstydzenia pod kolejną warstwą tapety. Przedstawienie zdecydowanie nie sprawiało wrażenia grupowego, był to Jungkook i reszta; co z pewnością nie burzyło Taehyunga, a raczej cieszyło, że młodszy dostał w końcu to, na co zasługiwał od początku programu. Kim z wrażenia prawie wszedł w telefon. Nosem dotykał ekranu, chcąc znaleźć się jak najbliżej ukochanego. Zapomniał już nawet o tym jak zirytował się, gdy ten cały Hosocoś gratulował jego chłopakowi wygranej jakby chciał mu wejść na głowę.
Dopiero wibracja telefonu, zwiastująca dostanie nowej wiadomości, zmusiła go, aby nieco się odsunął od sprzętu.
Od: koto-królik
Wiem, że masz dzisiaj ważne wydarzenie. Mój pisarzu roku. Wiem, że wygrasz tą nagrodę. Chciałbym być z Tobą, gdy będziesz ją odbierał. Jestem bardzo z Ciebie dumny, jak się zobaczymy, dostaniesz ode mnie tyle buziaków, ile ma stron Twoje dzieło. Kocham Cię ponad wszystko.
Tae nigdy nie wspominał, że ma odebrać jakąkolwiek nagrodę. Dla niego to było za wcześnie, on dopiero miał poznać ważne osobistości, wkupić się w łaski, odrobinę zaistnieć, aby w przyszłości jego nazwisko nie zostało pominięte przez krytyków. Nominacje nie były znane. Było to prywatne, kameralne spotkanie tylko dla wybranych. Nagrody tego wieczora były bardziej dla rozeznania przed głównymi, rozgłośnionymi galami, między samymi autorami i krytykami bez publiki z zewnątrz. Dlatego Tae niczego nie oczekiwał. Wielkim cudem było, że w ogóle dostał zaproszenie i to dla niego było jak na razie największe wyróżnienie.
Jednakże JK wydawał się zbyt rozentuzjazmowany, przypisywał V zasługi, do których było mu jeszcze daleko. To nie jakiś minus. Wydawało mu się to urocze, że jego chłopak tak ślepo w niego wierzy. Miał prawdziwe szczęście, że osoba, z którą się związał była mu tak oddana, ale jednocześnie to wywierało na nim większą presję. Jak miał się mu przyznać do jakiejkolwiek porażki, kiedy Jeon był tak pewny świetności Taehyunga?
UsuńTutaj zaczęła się pojawiać ciemna strona zagubionego nastolatka. Tak samo jak cieszył się z sukcesów młodszego, jakie odnosił w Korei, tak samo był zazdrosny, że nie potrafi świecić tak samo mocno. Tak jak nie chciał rozgłosu, to skoro w ostateczności go dostał, chciał wykorzystać szansę najbardziej jak się dało, aby nie odstawać, nie musieć się wstydzić przy młodszym. Dlatego postanowił nie wyprowadzać Jungkooka z błędu. Chociaż to nie było w porządku, to chciał, żeby tamten myślał, iż będzie na przyjęciu czymś więcej niż cieniem, dopiero szukającym siły przebicia w bardziej wpływowym gronie niż internet.
Żeby nie było wątpliwości, zazdrość Taehyunga nie miała nic wspólnego z samą osobą Jungkooka. Przeżywał jego osiągnięcia jak swoje własne, a miłość do niego nawet o odrobinę nie zmalała, a rosła z każdą chwilą. Był jednak tylko człowiekiem, który mimo że tyle robił, czuł że stoi w miejscu, gdy inni radzą sobie o wiele lepiej.
Patrząc się więc na wiadomość od maluszka, miał oczy przepełnione jednocześnie miłością i smutkiem. Tae coraz gorzej radził sobie z rozłąką. Chciał już być z powrotem Vantae. Chciał już jechać, być na miejscu wydarzenia. Zostawić Taehyunga w tyle.
Czy to był początek kłopotów z osobowością Kima, ciężko powiedzieć. Chłopak na tym etapie nie uważał tego za jakiś objaw problemów z psychiką. To był jego sposób na radzenie sobie z niewyobrażalnie bolącymi emocjami, na które, jak się okazało, nie był tak przygotowany jak myślał, że sobie z nimi poradzi. Tae był zmęczony, a wcielanie się w Vantae zmieniało jego nastawienie. Dopóki panował nad zmianą, nie martwił się nią.
Do: koto-królik
[https://zapodaj.net/images/e384ca70d7120.jpg]
Patrz, co zrobiłeś. Przez twój mundur się spóźnię.
W ogóle Jungkookie… nie wiedziałem, że tak potrafisz wyciągać. Dla mnie nigdy tak wysoko nie krzyczałeś… nawet wtedy gdy jeszcze nie wiedziałem, że jesteś prawiczkiem, haha. Muszę pomyśleć, co robię źle.
Taehyung ponownie tego dnia poczuł na swoim ramieniu dłoń Jimina, który tym razem wystraszył go śmiertelnie, biorąc pod uwagę, że z góry mógł widzieć załączone zdjęcie i treść wiadomości. Kim nie myśląc za dużo, automatycznie przełączył stronę z wiadomości na oglądany odcinek, gdzie akurat wypowiadał się jeden z jurorów, z resztą bardzo młody.
— Kto to? — zapytał radośnie Jimin, wskazując palcem na konkretne miejsce na ekranie. — Mmm… skoro Jungkook ma takie znajomości, to może mnie przedstawi? — oblizał usta z plasknięciem, jakby drocząc się z Tae, nieświadomie chcąc nieco wzbudzić w nim zazdrość. Co nie zmienia faktu, że wskazany przez Parka mężczyzna z wyglądu był dokładnie w jego typie.
— Zapytam go. — Kim odpowiedział bez większego zaangażowania, poprawiając na szybko grzywkę przed wyjściem.
— Chodźmy, samochód czeka. — poinformował go Jimin, widząc, że nie ma sensu dalej ciągnąć tej rozmowy. Miał w głębi duszy nadzieję, że V bardziej przejmie się jego uwagą.
Droga minęła niespokojnie. Gdy jego towarzysz, doświadczony w takich sprawach, dawał mu rady, wiercił się na tylnym siedzeniu jakby swędział do tyłek, aż kierowca w lusterku posyłał mu zirytowane spojrzenia. Jimin żałował, że nie wziął swojego samochodu, ale wydawnictwo koniecznie chciało, aby wejście Taehyunga było luksusowe. Dlatego na tę okazję zatroszczyli się nawet, aby jego elegancki strój był sponsorowany przez Gucci. Udało się, ponieważ wstępnie Tae miał zostać ich jednorazowym, na razie, modelem nowej kolekcji. Historia Taehyunga to motyw, jaki chcieli wykorzystać w swojej kampanii reklamowej, a książka Vantae miała również zostać w niej wypromowana.
UsuńNie powiedział o tym jeszcze Jungkookowi, ponieważ wciąż trwały negocjacje, a nie chciał słyszeć jego zawiedzionego głosu, gdyby coś poszło nie tak. Nie zniósłby porażki w oczach JK’a, to myśl która go wykańczała od środka, nawet nie zauważył, kiedy taki się stał. Ale gdyby Jeon dowiedział się o przedwstępnej umowie z Gucci, to starszy wiedział, że nie mógłby podchodzić do sprawy zdrowo i pogrążyłby się w większym stresie.
— VANTAE!! — Jimin otworzył drzwi po jego stronie. Kim nawet nie zauważył, że się zatrzymali, że chłopak zdążył wysiąść z samochodu i otworzyć dla niego drzwi, dopóki nie krzyknął jego imienia. Tego właściwego imienia w tym momencie.
Tae nabrał powietrza w płuca i wypuścił je nerwowo. Jimin natomiast posłał mu ciepły uśmiech, wprost roztapiający lód. Nagle poczuł jak uśmiech mimowolnie wdziera się także na jego twarz i wtedy naprawdę docenił obecność swojego przyjaciela. Dzisiaj szczególnie go zbywał i był nieprzyjemny, a Park wciąż przychodził do niego z wyciągniętą ręką.
— Ten chłopak… mogę podpytać, ale wątpię, żeby Kookie był na tyle blisko z jurorami. — wrócił do tematu, nie mając bladego pojęcia, ile ciekawostek kryje się za relacją Jungkooka i wspomnianego mężczyzny.
— Już o nim zapomniałem! — jego partner na ten wieczór zaśmiał się donośnie, mówiąc prawdę. Następnie wziął pisarza pod ramię, po czym skierowali się do wejścia. Taehyung dłużej niczym się nie denerwował. Co z Jiminem mogło pójść nie tak ?
Z początku wszystko szło gładko. Jego osoba budziła większe zainteresowanie niż oczekiwał. Znaleźli się i tacy, którzy pierwsi go otoczyli w celu nawiązania krótkiej rozmowy.
Taehyung był głównie chwalony za swoją bezpośredniość, której większość się bała, byli też tacy którzy go przed nią ostrzegali, a których V postrzegał jako zakompleksionych tchórzy, przydupasów krytyków, którzy nigdy nie napisali niczego, co by wzbudziło kontrowersję bądź jako tych którzy znaleźli się tu, mając znajomości a zero talentu. Jednak musiał to zostawić dla siebie.
Jimin cały wieczór trzymał rękę na plecach Taehyunga, będąc jego podporą. Park nigdy się nie chwalił, ale był w tym towarzystwie bardzo rozpoznawalny i chwalony za osiągnięcie sukcesu w tak młodszym wieku. Praca edytora była bardziej szanowana niż osoby z zewnątrz mógłby sobie wyobrazić, a to że wspomniany chłopak jest obcokrajowcą budziło jeszcze większy podziw, a także dawało przewagę Jiminowi nad innymi, gdyż płynnie posługiwał się dwoma językami i posiadał wrodzony warsztat, poza tym świetnie się prezentował i na pewno jego obecność dodawała Vantae więcej pewności siebie.
Taehyung był tak zaabsorbowany, że nie zwrócił uwagi, iż dostał od Jungkooka wiadomość. Nie ignorował go celowo i z pewnością zamierzał odezwać się do niego przed snem.
Po szykownej sali krążyli kelnerzy z tacami, na których był alkohol, a goście w każdej chwili mogli się poczęstować. Nikt jednak nie zwracał większej uwagi na same osoby, które się tym zajmowały. Ludzie sięgali po kieliszki od szampana czy wina, nie patrząc nawet na twarz osoby, która im z boku usługiwała. Tae również nie był zainteresowany kelnerami.
W pewnej chwili do Taehyunga podszedł wstawiony autor, który był przeświadczony o tym, że zostanie dzisiejszym laureatem. Jego pycha jak i pewność siebie była wprost gorsząca. Traktował siebie jakby był gościem specjalnym, chociaż wszystkie zaproszenia były równe. Arogancja malująca się na jego twarzy, spowodowała, że Tae zakręciło się w głowie, niczego innego jeszcze nie podejrzewając. Ścisnęło go w żołądku już po pierwszych słowach mężczyzny.
Usuń— Vantae… masz sporo czytelników w internacie, ale czy to wystarczający powód, aby obracać się w tak szanowanym środowisku jak nasze? — mówca spojrzał na niego z odrazą, ujawniając się, że Taehyung zrozumie, jakim jest tutaj niepasującym elementem. — W internacie siedzi banda idiotów, prawdziwi intelektualiści szukają źródła prawdziwej sztuki w innych, bardziej kulturalnych miejscach. Twoja przewaga polega jedynie na ilości debili w sieci. Doprowadziły Cię tu wyświetlania, nic poza tym.
— Jeśli Pan jest reprezentantem tego kulturalnego miejsca to ja się cieszę, że do niego nie należę. — odpowiedział opanowanie, ale wciąż uszczypliwie, próbując utrzymać poziom. Chociaż wykręcało go od środka, wciąż szeroko się uśmiechał, pozostawiając mężczyznę w oniemieniu, iż nie dał się złamać. Pokonany autor odszedł chwiejnym krokiem, zabierając z tacy kolejny kieliszek z szampanem.
Wtedy Kim przestał udawać twardego i jak wcześniej tylko moczył usta w alkoholu, tak teraz drżącą ręką podniósł swojego szampana do ust i upił do końca. Wbrew temu co powiedział i pokazał, myślał nad słowami bardziej doświadczonego pisarza. Nie chciał się do tego przyznać, ale jego kąśliwa opinia brzmiała dosyć sensownie.
Nagle mentor wydarzenia zwrócił uwagę wszystkich na sobie, uderzając palcami w główkę włączonego mikrofonu. Zaczęła się część uroczystości, na którą każdy czekał. Laureatem, wbrew oczekiwaniom większości, wcale nie wygrał ten panoszący się autor, który nawtykał Taehyungowi. Kim nie mógł ukryć satysfakcji.
Gdy każdy myślał, że wyróżnienia dobiegły końca, osoba je ogłaszająca poprosiła o jeszcze chwilę uwagi.
— To pierwszy raz w naszej historii, kiedy chcemy dać takie wyróżnienie. Jednakże, nie mogliśmy zignorować poruszenia, jakie wywołała książka. Emocje są tak szczere, że nawet w nieświadomości o jej autentyczności ma się ciarki, a co dopiero wiedząc, że bohater musiał się zmagać z tymi uczuciami w rzeczywistości. — Jimin spojrzał na Tae, który wyglądał jakby nie wiedział co się dzieje. Jakby się zgubił i znalazł się tu przypadkiem, dodatkowo będąc w innym kraju, bo jego reakcje na słyszane słowa były nieadekwatne, co do ich znaczeń.
Park wyciągnął telefon i nagrywał całe zajście, rozbawiony szokiem przyjaciela. Wolną rękę położył mu na ramieniu, nie wiedząc czy to bardziej dlatego, aby przywrócić go na ziemię czy przytrzymać w razie jakby ugięły się pod nim kolana.
— Krytycy jednogłośnie zdecydowali, że twórczość Vantae szczyci się największą publiką. — Jimin pchnął chłopaka do przodu, by w końcu ruszył się z miejsca.
V idąc do mównicy, czuł jak boli go brzuch, a nogi jakby były przytwierdzone do betonu, oddech nierównomierny, ruchy spowolnione, natomiast obraz rozmazany.
Nie podejrzewał niczego odkąd jego stan wydawał się być zgrany z nieoczekiwanym zwrotem akcji. Chociaż może nieco wyolbrzymiony jak na taką niespodziankę.
Jimin obserwując Tae przez kamerę w telefonie, zmarszczył brwi, odnajdując w zachowaniu chłopaka coś niepokojącego, jednak pozwolił osłabić swoją czujność, gdy tylko tamten zaczął mówić.
— Ja… to…mmm — V patrzył w podłogę jakby pozbawiono go wszystkich zmysłów.
Usuń— Kim Taehyung! — Jimin krzyknął radośnie, a zaraz potem zagwizdał z uznaniem. Tae udało się nad sobą zapanować z chwilą usłyszenia znajomego głosu.
— Nazywam się Vantae. Jestem w wielkim szoku, ponieważ nie przyszedłem tu z myślą odebrania nawet wyróżnienia. — jego głos drżał i mówił niewyraźnie, ale wszyscy byli dla niego wyrozumiali. Kto by nie był? Taehyung miał zdolność czarowania ludzi, kiedy mówił prosto z serca. — Nie byłoby mnie tu, gdyby nie mógł chłopak - Jungkook. Ta książka powstała z jego powodu. Okoliczności były przykre, gdyż ten imbecyl trzymał się ode mnie z daleka i musiałem ganiać za nim z ukrycia jak.jakiś dziwak, i tak bardzo jak wkurzające to było, było warto. — po tych słowach odważył się spojrzeć w tłum. Zakręciło mu się w głowie na widok tylu poruszających się ludzi, którzy zlewali się jeden z drugim. Jednak jedna sylwetka, w odróżnieniu od innych, była wyraźna. Jakby zapraszała go do siebie. Kim poczuł uścisk w sercu. Niepohamowana fala ciepła przepłynęła po całym jego ciele. Był przepełniony miłością. Tęsknota i zwątpienie go opuściły. Ponieważ ON tam był.
— Jungkookie! — Taehyung wypuścił z rąk mikrofon, powodując hałas, przez który ludzie automatycznie zatkali uszy. — Jungkookie! Jesteś tu! — chłopak był roztargniony cały się telepał, gdy podbiegł do, jak uważał, Jungkooka. Rozdygotany, cały we łzach chwycił w dłonie jego twarz i pozostawił na jego ustach pocałunek. Musnął delikatnie i z pasją jego wargi, chcąc je potraktować po tak długim czasie jak najdroższy skarb. Nie był wygłodniały, a rozczulony, spragniony w sposób romantyczny, a nie perwersyjny. Oczekiwał, że zaraz poczuje tą ulubioną miękkość warg maluszka, ale spotkał się z wielkim rozczarowaniem. Odsunął się od niego, będąc zdegustowanym. Chociaż osoba przed nim wyglądała jak Jeon, patrzył na nią z obrzydzeniem.
— Ty nie smakujesz jak Jungkook. — wygarnął z wyrzutem. Tae był zły. Bardzo. Splunął na podłogę, wycierając dłonią usta. — Nie jesteś nim. Dlaczego wyglądasz jak on? — Kim chciał nim potrząsnąć, uderzyć, cokolwiek, jakkolwiek sponiewieżyć, ale brzydził się dotykać fałszywego Jungkooka.
W końcu znowu poczuł jak robi się ciężki, tym razem nie mógł unieść tego ciężaru i pozwolił się powalić.
— Taehyung! — Jimin schował pośpiesznie telefon do marynarki, a następnie padł na kolana przed nieprzytomnym chłopakiem. Mimo że był w szoku, co właśnie go spotkało, nie miał czasu rozwodzić się nad tym, że Vantae go pocałował, i tak ten pocałunek od początku nie był adresowany do niego. W tej chwili liczyło się tylko zdrowie i bezpieczeństwo Kima. Przeczuwał, że jest z nim coś nie tak i nie mógł sobie wybaczyć, iż uśpił czujność.
Wziął go na ręce i wybiegł z budynku, kierując się do samochodu, w którym czekał cały wieczór ich kierowca.
— Do szpitala! — rozkazał stanowczo, wiedząc, że to będzie szybsze niż czekanie na karetkę.
Nie trzeba było długo czekać aż zdjęcie [https://zapodaj.net/images/9b7c64fbbec98.jpg] pocałunku chłopców pojawiło się w sieci. Ktoś musiał być totalnym kretynem, umieszczając je, ponieważ uroczystość była zamknięta, więc grono podejrzanych na ich szczęście również zawężone. Cały internet żył plotkami o tym jak fałszywy jest Kim Taehyung i jego miłość do Jungkooka.
Jimin bał się o Taehyunga, tak samo o Jungkooka. Przysiągł jednak dowieść całej prawdy.
[zignoruj, że zdj to taejiny]
Taehyung po ciężkiej nocy w końcu zaczął się wybudzać, niczego nieświadomy. Zanim otworzył oczy, zaatakował go ból głowy, który był nie do zniesienia, jakby uderzył głową o asfalt. Do jego nozdrzy doleciał znajomy, aczkolwiek nielubiany szpitalny zapach. Odruchowo chciał przyłożyć rękę do bolącej głowy i rozmasować ją, jednak wtedy poczuł ból w ręce, gdy szarpnął za kabel od kroplówki, do której był podłączony. Spanikowany otworzył gwałtownie oczy, które od razu z powrotem zmrużył, gdyż jeszcze nie były przystosowane do światła dziennego. Czuł się zaćmiony, czego w ogóle nie rozumiał, a ból głowy się nasilił. Kim był skołowany. Chciał się podnieść, ale całe jego ciało jakby było przytwierdzone do szpitalnego łóżka, prawdopodobnie, bo był sparaliżowany ze strachu. Nie wiedział co się dzieje. Śnił?
OdpowiedzUsuń— Nie! NIE! Nie będę czekał! Jeśli oni nie ruszą dupy od zaraz to sam się tym zajmę! — dłuższa cisza zapanowała po słowach chłopaka, ale Tae i tak czuł napięcie w pomieszczeniu. Poznał głos Jimina. Zastanawiał się, co go tak rozzłościło. Z każdą chwilą miał coraz więcej pytań. — W DUPIE MAM PROCEDURY! — Park niepostrzeżenie warknął, że Kim aż podskoczył na łóżku, wtedy tamten zauważył, że jest przebudzony. Jimin otworzył usta z osłupienia, natychmiast się rozłączając.
— Tae… Taehyungie… — podleciał do pacjenta, siadając na skraju łóżka. Złapał jego dłoń swoimi dwiema, a i tak nie były wystarczające, aby w całości ją objąć. — Jak długo jesteś przytomny? Przepraszam, że mnie nie było… musiałem wyjść na chwilę… coś załatwić. — z każdym następnym słowem jego głos malał.
— Jimin… — Tae zauważył, że ma problem z mówieniem. Jego język mrowił i utrudniał wysławianie. Przełknął ślinę i oblizał język, sądząc, że to przez suchość w gardle. — W-wody… — jego przyjaciel bez chwili zawahania złapał za butelkę niegazowanej wody, którą przygotował wcześniej, domyślając się, że poszkodowany będzie jej potrzebował. Pomógł mu się podnieść do siadu, a następnie napić, gdyż ręce V nadal były ledwo władne.
— Jimin… co się stało? Masz jakieś problemy? — zapytał, odnosząc się do słyszanej rozmowy. Jimin zmarszczył brwi, uważając to pytanie z lekka śmieszne, biorąc pod uwagę, że to nie on leży w szpitalnym łóżku, a osoba, która go własne zapytała, czy to on ma problem.
— Tae… — zaczął niepewnie, drapiąc się po głowie, aby znaleźć odpowiednie słowa, ale takie nie istniały w obecnej sytuacji. — To nie ja mam problemy… tylko Ty…? — odpowiedź miała bardziej formę pytania, ponieważ Park sam nie był pewien tego, co mówi. — Słuchaj! — dodał szybko, chcąc uczynić sytuację mniej niezręczną. — Ale między nami jest wszystko dobrze. Nie martw się, nie zrobiłem sobie żadnych nadziei ani tym bardziej nie mam Ci tego za złe…
— Jimin, co ty mówisz? Nic nie rozumiem… czego nie masz mi za złe? — urwał mu wypowiedź, będąc jeszcze bardziej skołowanym niż poprzednio. — Co ja w ogóle tutaj robię? Nic nie rozumiem… przecież byliśmy na uroczystości… odebrałem wyróżnienie… i.. i… ja… — Tae otwierał usta i je zamykał, w końcu złapał się dwiema rękami za głowę, gdyż ból z każdą chwilą się nasilał, gdy próbował sobie coś przypomnieć . Skulił się na siedząco w kulkę, przyciskając kolana do piersi, po czym zaczął rozpaczliwie krzyczeć z bólu. Wystraszony Jimin zerwał się jak porażony prądem i pobiegł po pielęgniarkę. Kobieta wstrzyknęła mu jakiś preparat, którego Park nie kwestionował, i po długiej walce Taehyung się w końcu uspokoił. Jimin nie poruszał tematu. Czekał aż Tae sam go zapyta, kiedy poczuje się na siłach.
— Nie pamiętam… — szepnął w końcu, po czasie, który dla jego przyjaciela wydawał się wiecznością. Jimin westchnął głośno, wiedząc do czego to prowadzi oraz jaki wstrząs przeżyje pisarz, kiedy dowie się całej prawdy. Miał ochotę odciąć go wszelkich źródeł informacji, powiedzieć, aby mu zaufał, poczekał, aż on się wszystkim zajmie i dopiero wtedy powiedzieć prawdę, ale to było niemożliwe.
Usuń— Tylko się nie denerwuj… — ponownie sięgnął po dłoń Kima, chcąc się upewnić, że tamten nie zeświruje.
— Stało się coś Jungkookowi?!
— To Ty jesteś w szpitalu, przypominam Ci Kim kurwa Taehyung! — V otworzył szeroko oczy z szoku. Zamrugał kilkakrotnie powiekami. Jimin był wściekły, nie mógł zrozumieć jak jego niespełnieniona miłość, będąc w szpitalu oraz nie pamiętając części wieczoru, najpierw myśli o kimś innym niż o sobie. W głębi serca wiedział, że tak działa miłość, ale wypierał od siebie tę myśl. Taehyung natomiast nie rozumiał skąd takie oburzenie u jego przyjaciela.
— Przepraszam, nie chciałem Cię zdenerwować. — powiedział potulnie, kładąc tym razem swoją dłoń na tą chłopaka, lekko pocierając ją kciukiem.
— Nie, to ja przepraszam. — Park wziął głęboki wdech i wydech zanim zaczął mówić dalej. — Podrobiłem Twój podpis na zgodzie do badania na obecność narkotyków w organizmie… daj mi skończyć… byłeś nieprzytomny, a każda sekunda się liczy… Tae… — Jimin spanikował, widząc jak wyraz twarzy Kima się zmienia w coraz bardziej zmieszany, aż w końcu nie umiał odczytać żadnych emocji. — Tae… pobrali Ci krew jak byłeś nieprzytomny. Wiem, że to nielegalne, ale jakoś przekonałem pielęgniarkę, zrozum… Byłem w laboratorium, kiedy się obudziłeś. Kłóciłem się przez telefon z twoim menadżerem, ponieważ jest zły na mnie, że nie czekam na ruch prokuratury i policji, ale zanim oni cokolwiek zrobią to będzie za późno. Już umówiłem się na oglądanie nagrania z kamer. — Taehyung miał pusty wzrok, zbladł i jakby przestał oddychać, a to jeszcze nie wszystko, czego miał się dowiedzieć, ostatnia rzecz miała go doszczętnie zniszczyć, dlatego Jimin postanowił się tutaj zatrzymać i zachować ją dla siebie na tak długo na ile mógł. Nie, tak nie wolno. Park doskonale wiedział, że zwłoka tylko pogorszy sprawę. Teraz to on był blady.
— Tae… jest coś jeszcze. — jego głos był ledwo słyszalny jakby miał nadzieję, że Kim to przegapi. V nie drgnął. To było przerażające. Jimin czuł, że nie da rady mu tego przekazać. — Przepraszam. — wstał pośpiesznie i wprost wybiegł z sali, zostawiając chłopaka w jeszcze większym zdezorientowaniu.
Taehyung długo szukał telefonu, a gdy już go znalazł okazało się, że jest rozładowany. Przeklął w duchu, mając bardzo złe przeczucia. Sądząc po zachowaniu Jimina, obawiał się najgorszego, nawet nie mógł sobie wyobrazić, co się stało. Nie miał żadnego pomysłu. Nadal przetwarzał wieść o tym, że najprawdopodobniej został naćpany, już to samo w sobie było wystarczająco druzgocące, więc co gorszego chciał mu przekazać przyjaciel, że nie przeszło mu to przez gardło?
— Doktorze… mógłbym pożyczyć na chwilę pański telefon? Mój jest rozładowany i nie mam ładowarki, a przyjaciel właśnie mnie zostawił w wielkiej dupi-... niewiadomej. — był to ten sam lekarz, który zawsze się nim zajmował, gdy trafiał do szpitala, dlatego nie wstydził się zapytać. Planował napisać do Jungkooka, ale intuicja mu podpowiadała, żeby najpierw sprawdził wiadomości w internecie.
To co zobaczyl pozostawiło go w oniemieniu i nie zapowiadało się, aby kiedykolwiek odzyskał zdolność mówienia. I tak był zadziwiająco spokojny; nie zaczął płakać, nie zapanowały nad nim nerwy, oddech unormowany, ręce ani drgnęły, tak samo jak powieki. Spokojny do takiego stopnia, że aż przerażający.
Oddał w milczeniu lekarzowi telefon i nie zwracając na niego uwagi, położył się na boku, odwracając plecami do wszystkiego, monitorując wzrokiem jedynie kawałek ściany przed jego nosem. Nie umiał się skonfrontować z niczym innym.
UsuńTeraz rozumiał reakcje Jimina. Zdradził Jungkooka. Z nim. Zdjęcie nie kłamało, nawet jeśli nie pamiętał, że zrobił coś takiego to nie oznacza, że to się nie wydarzyło. Nie tylko względem Jeona czuł się jak skończony dupek, ale to jak potraktował Jimina także było śmieciowe. Dlaczego to zrobił? Serce mu podpowiadało, że bez względu na wszystko nie byłby w stanie zrobić czegoś takiego, ale miał ewidentne potwierdzenie, taki dowód nie mógł kłamać. Nie mógł wyrzucić z głowy obrazu siebie całującego Parka, czuł się brudny; to nie tak, że brzydził się przyjacielem, ale należał do kogoś innego, stąd takie poczucie.
Nie wyobrażał sobie, co musi czuć Jungkook. Był pewien, że młodszy widział artykuły. Jak bardzo go w tym momencie nienawidził? Kim nie mógł pozbyć się wrażenia, że to początek końca ich związku. Bo tak bardzo jak kochał swojego maluszka, tak samo nie umiał sobie wybaczyć, że dopuścił się na nim zdrady. Zrozumie wszystkie oszczerstwa, jakie tamten skieruje w jego stronę i nie będzie chciał mieć z nim do czynienia. Ciężej mu będzie zaakceptować taki stan rzeczy, ale wiedział, że jeśli tak się stanie to nie ma prawa zgłaszać sprzeciwu. Nie dlatego że mu nie zależy, ale dlatego że szanuje swojego partnera, chociaż ktoś inny mógłby się z nim kłócić, że jeśli go prawdziwie kocha to powinien walczyć lecz Kim czuł się zbyt nieuczciwy, aby położyć z powrotem ręce na niewinnym chłopaku. Nikt lepiej niż on nie wiedział jak Jungkook czuje się niepewny przez Jimina.
Znał młodszego wystarczająco dobrze, aby wiedzieć jak ciężko przeżywa to, co się stało. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mógł być dla niego wsparciem w tej sytuacji, ponieważ to on spowodował ten ból. Przeprosiny brzmiały jak komedia w tym momencie. Nie mógł mu powiedzieć, że to nie tak, kiedy tak właśnie było. Zrobiło mu się niedobrze. Oddech przyspieszył, ale zamiast go unormować, zamknął usta, krztusząc się resztkami tlenu. Gula w gardle urosła, a do oczu napłynęły łzy, które usiłował zatrzymać. Nie mógł płakać. Nie zasłużył, by wylać z siebie negatywne emocje. Zasłużył, aby cierpieć.
Gdy wrócił do niego Jimin, domyślił się, że chłopak dowiedział się wszystkiego podczas jego nieobecności. Wszystkiego i nie wszystkiego, ponieważ tak naprawdę nic nie było takie na jakie wyglądało. Park małymi krokami chciał mu wszystko wyjaśnić, ale Tae w ogóle nie chciał go słuchać. Ignorował jego i wszystkich innych, pracowników szpitala również, nawet podczas badań.
Jimin, nie pytając Vantae o zgodę, podłączył jego telefon do ładowarki, którą ze sobą przyniósł. Sprzęt po włączeniu zaczął wibrować od niekończących się wiadomości od różnych ludzi, ale przede wszystkim Jungkooka.
— Myślę, że powinieneś to przeczytać. — odezwał się, gdy Kim wrócił z badań, jednakże Tae nadal odmawiał patrzenia na Jimina i słuchania go. Domyślił się, że chodzi o wiadomości, które wysłał mu JK i nie był gotowy się z nimi zmierzyć. Park westchnął lecz nie zrezygnował. Postanowił się popanoszyć, jeśli miało to wywołać jakieś skutki.
Taehyung...Kochanie…
Taehyung spanikował na dźwięk ukochanego głosu. Podniósł głowę i spojrzał na Jimina jakby dopuścił się zbrodni. Chciał do niego krzyknąć, aby to wyłączył. Nie był gotowy usłyszeć, co ma do powiedzenia jego chłopak, ale też nie mógł odrzucić swojego maluszka, dlatego wrócił do poprzedniej pozycji bez słowa.
Pewnie odpoczywasz albo jesteś na badaniach...Cholernie się o Ciebie boje...Martwię się..tak strasznie się martwię...Nie wybaczę sobie jeśli coś Ci się stanie...Proszę Tae...odezwij się do mnie jak tylko będziesz mógł. Błagam. Zacząłem się pakować, chciałem przyjechać….mimo że wiem że nie mogę...Kochanie...tak strasznie Cię kocham… Nie obwiniaj się. Wiem o wszystkim. Kocham Cię, pamiętaj. Chcę tylko, żebyś był zdrowy...i do mnie wrócił...Jestem Twój, Taehyungie...na dobre i na złe, w zdrowiu i chorobie….zawsze będę przy Tobie...tak długo jak będziesz mnie kochał. Bo ja będę Cię kochał do końca świata i dłużej. Proszę...skontaktuj się ze mną...mój telefon nie działa...muszę kupić nowy...Zrobię to jeszcze dzisiaj...obiecuje….Tae Tae...Mój Tae Tae...kocham Cię..i….i jestem bardzo dumny, że wygrałeś...wiedziałem, że tak będzie.
UsuńNie obwiniaj się? NIE OBWINIAJ SIĘ?! Kim się oburzył, wspominając te słowa. Zrobił takie świństwo i ma się nie obwiniać? Teraz jeszcze bardziej zżerało go poczucie winy, wiedząc, że po tym wszystkim, co ujrzał JK, nadal jest po jego stronie. Chciał, aby tamten mu wygarnął, jaki jest najgorszy, a zamiast tego nie umiał zliczyć, ile razy młodszy użył kocham Cię. Tym bardziej zasługiwał, aby cierpieć. Jungkook był dla niego za dobry. Teraz miał jeszcze większą blokadę do skontaktowania się z nim. Zwinął się ponownie kulkę, tłumiąc płacz.
Jimin obwiniał siebie. Dlaczego go wtedy nie powstrzymał? Dlaczego nie zauważył, że do tego dojdzie? Z całych sił próbował odłożyć na bok swoje uczucia, by naprawić tę sytuację. Dlatego następnie puścił nagranie z tego, co powiedział Jungkook, atakującym go dziennikarzom. Tae owinął się własnymi ramionami i jeszcze bardziej skulił.
— Tae… — szepnął Jimin, powstrzymując się przed bliższym podejściem do chłopaka, wiedząc jak bardzo nie może na niego patrzeć. Bolało go to nie do opisania, ale musiał pozostać silny jako jedyny. — To naprawdę nie tak… gdybyś tylko chciał mnie wysłuchać…
— Wyjdź. — to pierwszy raz od zobaczenia zdjęcia jak Taehyung się odezwał. Chłód w jego głosie złamał Jimina, któremu łzy napłynęły do oczu. Nie zrobił nic, przez co by zasłużył na takie traktowanie. Wręcz przeciwnie, starał się pomóc. — Proszę… — dodał już dużo spokojniej i mniej stanowczo. Jimin zanim wyszedł położył telefon V koło jego głowy na poduszce, wiedząc, że tak samo jak się powstrzymuje, chce i powinien zobaczyć resztę wiadomości.
Prokuratura i policja intensywnie pracowały nad sprawą ze względu na to jak była nagłośniona. Jimin również bardzo angażował się w ten proces. Podczas oglądania nagrania z kamer zauważyli podejrzane zachowanie jednego z kelnerów. Na zbliżeniu było widać jak do jednego z kieliszków coś dodaje, następnie kieruje się od razu w stronę Vantae i upewnia się, że ten bierze konkretny alkohol. Jak prokurator był opanowany, gdyż dla niego takie sytuacje to porządek dzienny, tak Jimin oglądał nagranie z szeroko otwartymi oczami, nie mrugnąwszy ani razu. Następnie było widać stopniową zmianę zachowania u Taehyunga, która mogła być łatwo pomylona ze zwyczajnym stanem upojenia, ale teraz już wiedzieli, że to było coś innego. Gdy doszli do momentu jak Tae wypuścił mikrofon i rzucił się w stronę Jimina, aby go pocałować, dotknął bez zastanowienia opuszkami palców swoich warg. Szybko się jednak otrząsnął, potrząsając głową oraz starając się nie zapominać, że od samego początku nie był on adresowany do niego. Największym minusem nagrania było, iż nie miał dźwięku.
Przewijali taśmy do znudzenia, aby nie przegapić niczego istotnego. Im dłużej patrzyli na sceny, Park nie mógł pozbyć się wrażenia, że skądś zna tego człowieka, ale nic nie mówił, ponieważ po wielokrotnym odtwarzaniu zaznajomił się z twarzą i to mogło być przez to, poza tym były piksele. Aż nagle jego usta opuściło głośne A.
Usuń— Hwang Minhyun!
— Znasz go? — prawnik spojrzał z nadzieją na chłopaka.
— Tak, tak, jeszcze jak! — Park oczyścił gardło i zaczął wyjaśniać. — Starał się o pracę w naszym wydawnictwie, ale szef był uparty, jednak on wciąż nie chciał odpuścić. Trochę było mi go szkoda, poza tym jest Koreańczykiem jak ja, więc tym bardziej mu współczułem. Szef mówił, że czegoś mu brakuje i nie zaryzykuje wydania jego książki, jest bardzo konsekwentny, ale dlatego mamy tak dobrą opinię, wracając… Ku zaskoczeniu wszystkich, szef był gotowy na ustępstwa, ale wtedy pojawił się Taehyung, Vantae, i całkowicie o nim zapomniał, skupiając się na sposobach jak przekonać Tae, aby wydał książkę pod naszym patronatem. Potem słuch zaginął po Minhyunie… pewnie poczuł się zastąpiony, zdradzony, a to, że przez kogoś tej samej narodowości bardziej go dotknęło. Rozumiem jego ból… ale… wow. — Jimin był w szoku i pod wrażeniem, także jakby poczuł się lżejszy, mogąc tak wiele pomóc.
Prokurator poklepał Parka po ramieniu i mu podziękował. Dostał od sędziego zgodę na natychmiastowe aresztowanie dla zabezpieczenia toku postępowania przygotowawczego i powoli wszystko zaczynało się układać, no prawie…
Jimin nie potrafił odpuścić. Był już kolejny dzień, a on powoli znów zmierzał do Taehyunga… tak samo jak Taehyung nadal nie odważył się odezwać do Jungkooka, ani nie odczytał reszty wiadomości. A przynajmniej tak okłamał Jimina. Ponieważ w nocy, nie mogąc zasnąć, odczytał wiadomość, do której dołączony był cover Jeona. Drżącymi dłońmi nacisnął link i już w pierwszej sekundzie wpadł w histeryczny płacz, mniej by go bolało, gdyby był żywcem obdzierany ze skóry. Poczucie winy go zżerało. Kocham Cię, przepraszam, kocham Cię, przepraszam… to jedyne, co skomlał w kółko całą noc, słuchając nieprzerwanie wykonania Jungkooka i szlochając do poduszki.
Edytor był zły na siebie, ponieważ nie umiał znaleźć sposobu jak przekonać Tae, że to nie była zdrada, że wciąż myślał wtedy o Jungkooku. To zdjęcie tak wryło się w pamięć Kima, że żadne słowa do niego nie docierały.
— Gdyby tylko nagranie miało dźwięk… — wtedy Jimin uderzył się otwartą dłonią w czoło, powtarzając w duchu jakim jest debilem. Z nadzieją szukał filmiku w swoim telefonie, gdzie nagrywał przemowę Vantae. Nie wyłączył nagrywania, gdy ten go pocałował. Cały czas trzymał sprzęt w ręce, nie wyłączył go w ogóle, będąc w szoku, aż nagranie zapisało się automatycznie, gdy przekroczono limit nagrywania. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Najpierw wysłać Jungkookowi? Miał jego numer, gdy spisał go z telefonu Taehyunga, na wszelki wypadek. Pokazać Tae? Dziennikarzom, by przestali wypisywać głupoty? Nie, to nagranie powinno pozostać między nimi.
Do: Jungkook.
UsuńTu Jimin. Proszę, przeczytaj dalej. Powinieneś to obejrzeć. Taehyung jeszcze tego nie widział. Przepraszam, że dopiero teraz. Tae z nikim nie rozmawia. Ani ze mną, ani z mamą, tatą, lekarzem, prokuratorem… jest zagubiony. Niczego nie pamięta. Daj mu czas. Myślę, że ten filmik Ci pomoże poczekać. Tae mnie ignoruje, ale zmuszę go także, aby go obejrzał.
[załączono wideo]
A jeszcze coś! To może zabrzmieć głupio odkąd jestesmy “wrogami”, ale w każdej chwili pisz jakbyś chciał się czegoś dowiedzieć. Trzymaj się, Jeon.
Wparował do pokoju szpitalnego jak huragan, zaczął się jąkać, nie wiedząc od czego zacząć, miał tyle do przekazania. V nie wiedział nic odnośnie dochodzenia odkąd nie odbierał połączeń od nikogo.
— Tae.. Tae… TAEHYUNG KURWA PATRZ NA MNIE JAK DO CIEBIE MÓWIĘ! PO TYM JUŻ MOŻESZ NIGDY NA MNIE NIE SPOJRZEĆ. ROZUMIEM, ŻE SIĘ MNIE BRZYDZISZ, OK? WIEM TO! ZROZUMIAŁEM! Ale ten jeden raz… ostatni… spójrz i mnie posłuchaj… — Jimin w końcu nie wytrzymał i wylał z siebie część goryczy. Tae był w kompletnym osłupieniu, ale potrzebował takiego zimnego prysznica.
— To nie tak, Chim…. — szepnął, zawstydzony. Fakt, odpychał go, ale nie ranił go w pełni świadomie.
— Przyszły wyniki badań… zostało Ci podane ecstasy. Stąd halucynacje i-
— Jakie halucynacje?!
— Zaraz się dowiesz. Nie przerywaj mi. Spowolnione ruchy, ciężkość, ból brzucha, to wszystko przez to, nie alkohol. Co ważniejsze, został schwytany podejrzany i zostały już mu przedstawione zarzuty. Dzisiaj będzie przesłuchanie.
— Jakie halucynacje? — Tae się niecierpliwił, czuł, że to jest kluczowe. Jimin wręczył mu swój telefon z filmikiem, który nagrał. Z każdą sekundą był coraz bardziej oszołomiony, a łzy swobodnie spływały po policzkach. Źrenice mu się powiększyły do nienaturalnego rozmiaru, aż nagle zerwał się z łóżka, zrywając kroplówkę. Pobiegł do łazienki, a tam zwymiotował, gdyż to było dla niego za dużo szokujących informacji na raz.
Czuł się dużo lepiej, przede wszystkim ulżyło mu, że tak naprawdę wcale nie zdradził ukochanego lecz wciąż nie mógł się odważyć do niego odezwać. Mimo że pewien ciężar go opuścił, nadal nie umiał znaleźć odpowiednich słów. Był wdzięczny, że Jungkook w niego wierzył, kiedy nawet on zakwestionował swoją własną wierność. Nic nie było w stanie okazać, co czuje w tym momencie. Wciąż nie był gotowy jednak na konfrontację ze swoim chłopakiem, dlatego chciał poczekać do rozwiązania sprawy, bez względu na to jak samolubne to było z jego strony.
Minął kolejny dzień, a Tae w końcu wyszedł ze szpitala, gdzie odebrała do mama. Odmówił uczestnictwa w rozprawie, jego obecność nie była konieczna, a wszystkie swoje zeznania złożył na piśmie. Ponieważ Hwang Minhyun do wszystkiego się przyznał, proces był szybki. Jeszcze w dniu, w którym zakończyła się rozprawa został wydany artykuł przez portal, z którym współpracowała wytwórnia Tae, aby zamieszczone tam informacje były solidne i oczyściły imię chłopca oraz jego miłości do Jungkooka.
UsuńCzy kolejna książka Vantae będzie tym razem kryminałem, bazującym na jego własnych doświadczeniach? Życie Vantae znowu przypomina historię z książki!
Minhyun H., 23l. przyznał się do winy. Zeznał, że był zazdrosny o Taehyunga Kim (Vantae), gdyż twierdzi, że to z jego winy szef wydawnictwa, do którego przynależy pokrzywdzony, zrezygnował z podpisania umowy z winnym na rzecz współpracy z Vantae.
Minhyun, za pośrednictwem swojego kolegi, który miał kelnerować na prywatnej uroczystości pisarzy, dowiedział się, że jednym z gości będzie Vantae i namawiał kolegę, że pójdzie tego wieczoru kelnerować w jego imieniu. Kolega po długich namowach zgodził się.
Skazany dodał ecstasy do napoju poszkodowanego i upewnił się, że trafi w jego ręce. Ten narkotyk może być bardzo niebezpieczny dla osób mających problemy z układem krążenia. Skazany wiedział o chorobie von Willebranda, na którą choruje pokrzywdzony i nie bez powodu wybrał taki gatunek narkotyku.
Minhyun zeznał, że w celu zemsty chciał zaszkodzić jego wizerunkowi. Myślał, że poszkodowany zostanie uznany za bardzo pijanego i narobi sobie wstydu, ale parafrazujac skazanego “wyszło lepiej niż zamierzałem”, powodując większe zamieszanie wokół życia młodego pisarza.
To także skazany zrobił zdjęcie Vantae, całującego swojego edytora, Jimina Parka. Jak zeznają świadkowie, przed pocałunkiem, Vantae był wzruszony i krzyczał w stronę chłopaka imię swojego partnera, Jungkooka, oraz że jest szczęśliwy, iż się pojawił. Narkotyki te, wywołały halucynacje u pokrzywdzonego, przez co był pewien, że to jego ukochany.
Za przestępstwo, którego dopuścił się Minhyun H. grozi do 5 lat więzienia. Skazany dostał najwyższy wymiar kary, ponieważ nie okazał żalu, był poczytalny i targnął się na życie poszkodowanego.
Do artykułu był dołączony krótki filmik, który nagrał Jimin, jednak nie w całości, ponieważ był zbyt intymny, a sam fragment przemowy Taehyunga oraz to w jakim zdumieniu woła Jungkooka.
Taehyung będąc samemu w pokoju, w końcu zebrał się w sobie i wybrał połączenie wideo z ukochanym. Nadal nie wiedział, co powiedzieć. Wciąż nie wyzbył się poczucia winy oraz był zbyt onieśmielony, ale nie mógł dłużej uciekać przed osobą, którą kochał najbardziej.
Gdy JK odebrał, Tae wpadł w histeryczny płacz. Chciał mu powiedzieć tak wiele, jak za nim tęskni, jak jest wdzięczny, że w niego wierzył do samego końca, jak go kocha, przeprasza i dziękuje, ale zamiast tego z jego ust wydobywał się coraz głośniejszy ryk.
OdpowiedzUsuń— KOCHANIE! – płacz się nasilił ze strony Taehyunga.
— Skarbie… – dużo łagodniejszy ton chłopaka sprawił, że z jego ust uleciał niestłumiony pisk, gdy próbował nabrać powietrza, aby coś powiedzieć. Zrezygnował jednak, wciąż wyjąc.
— Tae Tae...kochanie….nie płacz...nie kiedy nie ma mnie przy Tobie, żeby otrzeć Twoje łzy… – próbował unormować oddech, ale wszystkie próby kończyły się niepowodzeniem. Z tego powodu zatkał jedynie dłonią usta, by stwarzać pozory nieco uspokojonego, co było odwrotnością tego, co czuł naprawdę, ponieważ z każdą chwilą chciało mu się płakać jeszcze bardziej.
— Umierałem ze strachu, bałem się, że coś Ci się stało. Dobrze, że Jimin dał mi znać, że wszystko z Tobą dobrze. Nigdy więcej tak nie rób, dobrze? – Jimin dał mu znać? Tae był zaskoczony, nie miał o tym pojęcia i nie podejrzewałby o to przyjaciela, nawet jeśli to jemu w głównej mierze zawdzięczał rozwiązanie sprawy to ostatnią rzeczą jakiej by się spodziewał byłoby jego kontaktowanie się z Jungkookiem. Nie miał siły jednak pytać o szczegóły.
— Mhm. – przytaknął, mając nadal zatkane usta dłonią.
— Pewnie się bałeś...nie bój się już...ja wiem o wszystkim...więc proszę...Nieważne jak źle by nie było...nie odcinaj się tak ode mnie...myślałem, że oszaleje ze zmartwienia. Dzwoniłem wszędzie gdzie się dało...nikt nic nie chciał powiedzieć, bałem się tak strasznie, że coś Ci się stało. – po usłyszeniu tego pociągnął niekontrolowanie nosem, zdradzając siebie, że wciąż przynajmniej pochlipuje.
— Kocham Cię, wiem że Ty mnie też. Kocham Cię najmocniej na świecie, zawsze będę. Jesteś całym moim życiem,Twoje zdrowie teraz jest najważniejsze. Jak tylko się zobaczymy, nie puszczę Cię nawet na chwilę. Masz przewalone bo nawet do łazienki będę z Tobą chodził. Jestem z Ciebie dumny, wygrałeś. Zasłużenie, kiedy będę przy Tobie, wycałuję Cię w nagrodę wzdłuż i wszerz. Tęsknie za Tobą.
— Yhym, yhym, yhym… – przytakiwał pośpiesznie po każdym zdaniu, będąc w danym momencie niedyspozycyjnym do wydania z siebie jakiekolwiek innego słowa.
— Muszę iść, mój skarbie. Dzisiaj nagrywam odcinek. Będę myślał cały czas o Tobie. Tak jak zawsze. Kocham Cię. Proszę nie płacz już. – NIE IDŹ! Mimo że chciał tak krzyczeć, wiedział, że nie może tego zrobić. Poza tym, to on pierwszy izolował się przez skandal od maluszka.
Nie był gotowy na to, co młodszy jeszcze dla niego przygotował. Był pewien, że zaraz się rozłączy, a zamiast tego usłyszał jego piękny śpiew. Tylko dla niego. Ci wszyscy inni ludzie mogą się pierdolić, bo najwięcej emocji w wykonaniu Jungkooka było, gdy śpiewał dla swojego partnera i Tae najchętniej pokazałby środkowego palca wszystkim, którzy wypisywali o głosie Jeona sprośne fantazje. Kim był niemożliwy, będąc niepoprawnie zaborczym nawet w tak emocjonalnym momencie.
Taehyung zacisnął mocno zęby, powodując zgrzyt, modląc się, aby żaden się nie pokruszył. Wcisnąłby pomiędzy nimi palca, ale nie mógł zaryzykować krwawieniem przez swoją chorobę. W końcu zakrztusił się od długiego wstrzymywania płaczu i musiał otworzyć usta, nabierając łapczywie powietrza. Po tym już nie był w stanie nad sobą panować i mimo prośby Jungkooka, rzewnie płakał.
— Kocham Cię, proszę odpoczywaj, zadzwonię jak będzie po wszystkim. – nie, nie, nie… powtarzał panicznie w myślach, próbując się ogarnąć, ale nie zdążył przed rozłączeniem.
— K….k-kocham Cię. – wyszeptał, nie nadążając za wycieraniem łez z policzków, aż w końcu zasnął wykończony, starając się nie myśleć o tym, ile jeszcze ludzi w przyszłości będzie próbowało targnąć się na jego życie.
UsuńGdy obudził się, zobaczył świecącą diodę w telefonie, oznaczającą nową wiadomość. Żołądek podszedł mu do gardła, a szczęka opadła. Ilość przepraszam we wiadomości była dla niego druzgocąca i w ogóle nie na miejscu. Jedyne na co Tae był wściekły, to to, że Jungkook tak nisko o sobie myślał. Nie zrobił nic złego i nikogo nie zawiódł.
Starszy miał jednak wrażenie, że to nie przypadek, iż odpadł zaraz po jego skandalu. Czuł, że to wpłynęło na decyzje jurorów i nie mógł odgonić od siebie tej depresyjnej myśli. Schował się z telefonem cały pod kołdrę i wybrał numer ukochanego, ale on nie odbierał. Mógł się jedynie domyślać, że śpi i miał nadzieję, że to nie dlatego, bo płacze gdzieś samotnie w kącie i izoluje się od niego. Miał nadzieję, że Jungkook jest mądrzejszy od niego. Zostawił mu więc wiadomość głosową.
Kochanie… nie zawiodłeś… nie mów tak! Te programy to jeden wielki bullshit. Dobrze wiesz, że odpadają ludzie, którzy są lepsi, a debiutują tacy jak Ci z poprzedniej edycji… Wanna One? Tak? Jungkookie, ty najlepiej wiesz jak to działa i jak wynik często nie współgra z talentem. Jeszcze raz przeprosisz za coś tak absurdalnego, a poślubię inne dziecko rodziny Jeon… Ja wiem, że przegonisz ich wszystkich, zostaniesz narodową gwiazdą, a ja będę się wkurzać na widok śliniących się do Ciebie fanów... już to robię. Kocham Cię.
Po tym Taehyung zaczął rzucać się na łóżku i krzyczeć, uderzając pięściami w kołdrę ze złości, że nie może z nim być. Te wszystkie słowa pocieszenia wydawały mu się płytkie, w porównaniu do tego, że mógłby tam być, nic nie mówić, po prostu być i go przytulić. Nie wiedział jak długo jeszcze zniesie rozłąkę.
Gdyby to było mało, Tae coraz bardziej zaczynał tęsknić za ojcem, który opiekował się chorymi rodzicami w Daegu. Jego matka sie z nim widywała, gdy mieli światowe trasy koncertowe, ale młody Kim powoli zapominał jego twarzy. Zaśmiał się gorzko pod nosem, że wszystko to, co kocha i za kim tęskni znajduje się w Korei.
Minął prawie rok, dobrze zarabiał i skończył szkołę z idealnym wynikiem z angielskiego i sztuki, a kontrakt z Gucci został podpisany w ekspresowym tempie, gdy został oczyszczony z zarzutów.
Do: koto–królik
Kochanie, co myślisz o pisarzu chłopaku, który w wolnym czasie modelinguje dla Gucci?
Zasygnalizował mu sukces, będąc nadmiernie podekscytowanym.
A gdyby tak tam polecieć? Wydawało mu się, że w końcu mógł uznać, że się ustabilizował. Potrzebował tylko impulsu. I pokrótce go dostał. Większy niż chciał.
Uśmiechnął się, gdy na ekranie wyświetliła się nazwa jego maluszka.
— Kookie! – krzyknął rozentuzjazmowany.
— Oppa? Oppa to ja, Arin.
— Och? O-och… – Jungkook dał jej telefon? Ich małe słoneczko chciało z nim porozmawiać? Jaka słodk-
— Oppa, kiedy przyjedziesz? Musisz przyjechać… – już wiedział, że to dużo poważniejsza rozmowa niż się spodziewał.
Usuń— Arin, ja też już się nie mogę doczek- – po raz kolejny dziewczynka przerwała mu myśl. Po jej głosie dało się dostrzec, że jest zdenerwowana i się boi. Taehyung zaczął bać się tak samo mocno.
— Jungkookie jest bardzo nieszczęśliwy...ciągle płacze….mama go bije…
— CO! BIJE?
—… ale pojechała i długo jej nie będzie…
— Uff…
— Oppa musisz przyjechać...boję się… Jungkookie Cię wołał, jak zamknął się w pokoju i płakał….Oppa boję się o niego...Muszę kończyć, bo Jungkookie idzie, pa.
— Arin! ARINIE! KURWA! – rzucił telefonem o stół, a jego ręce powędrowały do włosów, na których z nerwów zacisnął palce.
Jungkook jest bity? Tae pobiegł do łazienki i zwymiotował. To było za dużo. To nie tylko chodziło o jego chłopaka. Jego młodsza siostra także była przerażona i wołała o pomoc. Taehyung nie mógł tego zignorować. Przemył ręce i twarz zimną wodą, wrócił po telefon, po czym wybrał numer do Jimina i włączył głośnik. W tym samym czasie wyciągnął walizkę z szafy i wrzucał do środka wszystkie ciuchy bez ładu i składu.
— Tae, co jest?
— Lecimy do Korei.
— Co…
— Lecimy do Korei, głuchy jesteś?
— My?
— Ja pierdole, gościu… – usiadł na chwilę na łóżku, biorąc telefon w rękę, wyłączając głośnik i przykładając sprzęt do ucha. – Czy ja mówię niewyraźnie?
— Tak… tak właściwie to tak. Nic nie rozumiem. Możesz wyjaśnić? Wtedy się zastanowię czy przystanę na twoją prośb-...rozkaz.
— Dobra… – spróbował się uspokoić, wiedząc, że zachowuje się jak paranoik. – Arin zadzwoniła, siostra Jungkooka, powiedziała, że matka go bije, obydwoje są wystraszeni, płaczą, a ja nie mogę tu siedzieć i nic nie robić!
— Tae… to jeszcze dziecko, mogła coś źle zrozumieć, zobaczyć, usłyszeć, dzieci mają dużą wyobraźnię i…
— Ok, rozumiem. Sam sobie poradzę. – rozłączył się, unosząc się honorem. Opadł plecami na łóżko, po czym zakrył twarz w dłoniach. W jego głowie panował chaos.
Telefon wibrował kilkakrotnie, ale Kim nie pofatygował się nawet na niego spojrzeć. Wiedział, że to Jimin.
Od: Jimin
Tae….
TAEHYUNG.
JEBAĆ CIĘ.
Dobra. Wygrałeś.
Załatwię sprawy z wydawnictwem, ogarniemy Ci tam jakąś promocję. Może koreańskie wydanie książki.
Serio, pierdol się. Nawet nie jestem twoim menadżerem.
Zasługuję na lepsze życie.
Stawiasz mi bilet.
I tak, po kilku dniach załatwiania, w końcu byli gotowi do wylotu. Udało się przekonać wydawnictwo, co do służbowego charakteru wylotu i nawet dołożyli się do biletów. Jimin, będąc jedynym, poza Taehyungiem, Koreańczykiem w pracy, faktycznie został wysłany z nim, pełniąc rolę jego menadżera. Jimin zastanawiał się, czy to nie jest pewnego rodzaju degradacja.
UsuńRozumiał, czemu Tae go tam potrzebował. Park pochodził z Busan i był idealnym przewodnikiem. Z początku jak dowiedział się o miejscu ich wyprawy nie był zadowolony, o czym z czasem dowiedział się Taehyung. Przyjaciel opowiedział mu o tym, jak jeszcze kilka lat temu miał tam prześladowcę. Na początku lubił tego chłopaka, nawet zaczął coś do niego czuć, aż w końcu sympatia drugiego przeobraziła się w obsesję, kontrolował go, izolował od przyjaciół i na odwrót. Groził, że zabije go, jego najbliższych i siebie. To, co przeżył Jimin było piekłem na ziemi. Chociaż wspomniany chłopak dostał zakaz zbliżania się, Park nie umiał sobie poradzić ze strachem. Był przewrażliwiony na każdym kroku i wciąż czuł się obserwowany. Żeby się nie załamać, postanowił opuścić kraj i zacząć nowe życie, w którym bardzo mu się poszczęściło. Nie przypuszczał, że kiedyś wróci do Busan. Postanowił jednak nie uciekać, wierząc, że już doszedł do siebie.
Taehyungowi zależało, aby zdążyć na występ charytatywny Jungkooka, o którym mu mówił. Miał na telefonie ściągnięty plakat wydarzenia, w który wpatrywał się bez opamiętania, wkurzając tym Jimina, ponieważ go nie słuchał. Aż w końcu uderzył go otwartą dłonią w tył głowy, że wypadł mu telefon w rąk.
— Pojebało Cię!? – chłopak westchnął zrezygnowany, nie mając siły do Kima.
— Nie, jeśli nie chcesz tu zostać sam i mam lecieć bez Ciebie ratować księżniczkę w opałach. – wtedy Tae spojrzał na godzinę i wstał na równe nogi jak poparzony. – Tak myślałem… – blondyn pokręcił głową, chcąc już oddać Taehyunga w ręce Jungkooka i mieć spokój. Z każdą sekundą tego dnia, zauroczenie pisarzem mu przechodziło.
Niedługo po tym siedzieli na swoich miejscach, obydwoje tak samo zdenerwowani. Taehyung miał w przeciągu dnia zobaczyć po roku swoją miłość, a Jimin się bał, że wróci do niego przeszłość, która nim na nowo zawładnie.
Do: koto-królik
OdpowiedzUsuńW naturze oddajesz mi się bez względu na święto, więc odpada…
Poza tym, kochanie, spokojnie, to tylko jednorazowy projekt do kampanii, tęczowa kolekcja i takie tam.
Jestem pewien, że na tym się skończy współpraca.
~
Podczas lotu Taehyung dużo rozmyślał, co w żaden sposób nie ułatwiało mu podróży. Chociaż fotele nie należały do niewygodnych, wnioskując po tym w jaki twardy sen zapadł Jimin, on wiercił się, nie mogąc znaleźć dogodnego ułożenia. Pomimo klimatyzacji, ręce miał spocone, a blada cera aż odznaczała się na białych chmurach, które pływały po niebie za oknem, na które głowa Kima opadła bezwiednie. W jego oczach dostrzegalny obłęd, napędzany był przez strach i ekscytację. Na kolanach spoczywał mu miękki, pluszowy miś, którego dostał w prezencie od Jungkooka, nie mogąc się doczekać, kiedy zamiast pluszu maskotki będzie gładził każdy milimetr ciała ukochanego.
Zbliżył misia do nosa, zaciągając się jego zapachem, który był taki sam jak Jeona, gdyż przed wylotem spryskał go resztkami jego perfum. Taehyung zamknął oczy, odpływając do krainy, w której jest już razem ze swoim chłopakiem.
Im więcej wyobrażał sobie jak będzie wyglądało ich pierwsze spotkanie po roku, tym popadał w większą histerię. Cień wątpliwości wdzierał się do jego głowy, czy Jungkook na pewno będzie zadowolony z niezapowiedzianej wizyty. Nie planował chwilowego pobytu. Zamierzał już na zawsze pozostać u boku ukochanego i zaopiekować się nim tak jak tego nie doświadczał podczas jego nieobecności. A przede wszystkim postanowił nie zostawiać go samego w domu, w którym go rzekomo bito. Albo Jungkook się razem z nim stamtąd wyniesie albo Tae zostanie niespodziewanym, nowym współlokatorem państwa Jeon.
Mimo wszystko bał się, że zadecydował sam, a młodszy chłopak będzie niezadowolony z poczynań Kima.
Będąwszy w Korei, załatwiwszy nowe karty do telefonu oraz po zameldowaniu się w hotelu, Taehyung czuł się przytłoczony. Tak samo jak się cieszył, miał wiele wątpliwości, czy nie robi zamachu na tutejsze życie Jungkooka i czy tamten nie wolałby się przygotować na jego przyjazd. Nie chciał zobaczyć na twarzy ukochanego zawód. Nie wątpił w jego miłość i tęsknotę, ale nie chciał mu zachwiać tego, co tu sobie wypracował. Bał się, bo go kochał i nie chciał niczego popsuć.
Odtwarzał w głowie swoją rozmowę z Arin, by przekonywać siebie, że podjął najodpowiedniejszą decyzję.
Położył się wcześnie wtulony do pluszaka, gdyż i tak nie mógł normalnie funkcjonować. Następny dzień miał być dla niego i Jungkooka przełomowy.
Był rozdrażniony, więc Jimin ani przed snem ani po przebudzeniu nie wchodził mu w drogę.
Rankiem brał zimny prysznic, pod którym stracił poczucie czasu. Czuł się marniej niż poprzedniego dnia. Mętlik w głowie, szamotanie serca, trzęsące dłonie i nogi, wory pod oczami i spuchnięte od przygryzania usta. Dlatego Jimin od czasu do czasu pukał do drzwi, upewniając się, że Tae nie zasłabł. Nie tak pragnął się prezentować tego dnia przed Jungkookiem. Westchnął głośno, hamując łzy, aby oczy nie były czerwone jakby się czegoś naćpał.
— Jungkookie, już niedługo… – tak bardzo chciał mu o wszystkim powiedzieć, ale nie mógł odebrać sobie okazji do zobaczenia prawdziwej reakcji ukochanego, wywołanej z zaskoczenia.
Aby zakryć swoje niedoskonałości bardziej uwidocznione ciężkim okresem, napięciem przed zobaczeniem Jungkooka, musiał nałożyć makijaż. Żeby nie zostać rozpoznanym i nie przykuwać uwagi, a przede wszystkim tej Jeona, gdy będzie na scenie, wyruszył z domu ubrany cały na czarno, okryty za dużym, jesiennym płaszczem, beretem na głowie, maską na twarzy i z parasolem w ręce, gdyż zapowiadało się na deszcz.
Stojąc przy drodze, pomachał ręką, by złapać taksówkę. Podał kierowcy karteczkę z adresem, która była pofalowana od jego spoconych dłoni. Wytarł je o materiał spodni i zostawił je, aby spoczywały grzecznie na jego kolanach. Sam z zaciekawieniem spoglądał zza okno pojazdu, podziwiając ulice Busan, które różniły się wszystkim od tych w Chicago. Wydawały mu się zapraszające, zachęcające do tego, by kroczyć nimi na zawsze, chociaż był tu pierwszy raz miał wrażenie, że zna je od zawsze, że towarzyszy mu nostalgia, zamiast nowego doświadczenia, poczucie, że jest w domu, ale może to nie zasługa miasta, a tego, że przybywał w nim Jungkook, który był jego domem.
UsuńNie zauważył, że samochód się zatrzymał i byli na miejscu, dopóki taksówkarz nie zawołał za nim powtórny raz. Albo zauważył, ale był tak przerażony, że nie umiał opuścić zajmowanego miejsca. Zacisnął ręce na kolanach, przymykając powieki i głośno wzdychając.
— Dobrze się Pan czuje? – zapytał zmartwiony kierowca, gdyż Kim wyglądał w tamtym momencie niepokojąco, a ubrany cały na czarno sprawiał wrażenie zmizerniałego w obecnej pozie.
Nie czuł się dobrze, ogarniały go czarne myśli, nieznane dotąd demony szeptały mu do uszu, że nie zostanie ciepło przyjęty, że przeliczy się ze swoimi uczuciami, a Jungkook na odległość umiejętnie pozorował swoją miłość, zaczynając odczuwać większą sympatię do wcześniej wspomnianego przez młodszego Yoongiego, o którym dużo się dowiedział z internetu, a który był dla niego większym wsparciem niż Kim, mieszkając na drugim końcu świata, powodując same dramaty.
Na końcu języka tańczyły mu słowa, będące niczym przeklęte zaklęcia, każące kierowcy zawrócić. Taehyung spuścił głowę, kuląc się. Przygryzł język do bólu. Przypomniał sobie wszystkie dobre chwile, dotyk chłopaka, zapach jego ciała oraz włosów, jego śpiew zadedykowany tylko dla niego, jak nie raz uratował mu nim życie. Wszystkie wyznania, te niewinne i gorące. Jego uśmiech i królicze zęby. Zaczerwienione policzki od komplementów oraz alkoholu, do którego nie miał głowy.
Łza spłynęła po jego policzku, a kącik ust uniósł się do góry, gdy tego nie zauważył.
— Przepraszam, że tyle czekałeś. Zasługujesz na kogoś dużo lepszego. – szepnął pod nosem, wprowadzając mężczyznę za kierownicą w zmieszanie. Otworzył drzwi samochodowe i wybiegł, prawie potykając się o krawężnik. Zanim jednak taksówkarz zdążył za nim krzyknąć, że nie zapłacił, Taehyung wrócił się szybko i wrzucił mu przez otwarte okno banknot, nie czekając na resztę. Następnie ponownie rzucił się biegiem w stronę budynku, gdzie miał odbyć się koncert.
– Kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię, kocham Cię! – powtarzał w biegu. – Jeszcze chwila, chwila, poczekaj jeszcze trochę, już niedługo, za chwilkę, Jungkookie, jeszcze chwila… – otworzył drzwi gwałtownie, że obce głowy zwróciły się w jego stronę. Oddychając nierównomiernie, rozejrzał się po sali, szukając dogodnego dla siebie miejsca. Znalazł jeden stolik na uboczu, umieszczony bardziej w cieniu, robiąc miejsce na środku, aby fanki mogły znaleźć się bliżej sceny, dlatego nikt go nie zajął. Dla Taehyunga był idealny. Zasiadł za nim i czując się swobodniej, zsunął maskę z ust, łapiąc ciężkie powietrze pomieszczenia.
Irytowały go skaczące fanki z banerami, które nieco przysłaniały mu widok lecz nie mógł zrobić takiego samego pokazu jak podczas jednej z prób Jungkooka w salce, aby odgonić napalone nastolatki od swojego faceta.
Przez ten cały tłum w klubie panowała duchota, ale prawdziwy powód, dla którego Kim płonął miał zaraz pojawić się na scenie. Tae, opuszczając nieco gardę, zdjął beret, który położył przed sobą na stoliku, wierząc, że nikt nie zwraca na niego uwagi. Odgarnął włosy do tyłu, które sterczały od nakrycia na głowie. W tym samym momencie, gdy miał palce wplątane w swoje kosmyki, na scenę padło oślepiające światło, ręka mu zastygła, wstał powoli z krzesła, prawie padając na ziemię, gdyż nogi miał jak z galarety, ale nie mógł siedzieć w tak ważnej chwili. Serce biło tak głośno, że robiło za część akompaniamentu.
Otworzył usta w zdumieniu, a oczy miał tak szeroko otwarte, że aż piekły. Jungkook był piękny, jeszcze piękniejszy niż go zapamiętał, piękniejszy niż na zdjęciach czy w telewizji. Taehyung oniemiał z wrażenia. Chociaż czuł się jak w niebie, grzeszył każdą kolejną myślą, która była pychą, zachłannością, dumą, pożądaniem, Jungkookiem. Z trudem powstrzymał się, aby nie przedostać się do ukochanego przez tłum fanów. Grzeszył, wiedząc, że jest tu najważniejszym widzem.
Usuń— Widzę, że niektórzy z was przyszli parami. – My też.
— Cieszcie się tym, korzystajcie z tego każdego dnia. Zapomnijcie o tym powiedzeniu, że słowa powtarzane wiele razy tracą na wartości. Bzdura. Jeśli szczerze kogoś kochacie to nawet wielokrotne powtórzenie będzie tak samo czułe jak pierwszy raz. – ogarnęło go ponowne poczucie winy, że chociaż przez chwilę wątpił, iż Jungkook chce go zobaczyć. Zastanawiał się skąd wzięły się demony, które na chwilę mogły nim zawładnąć. Brzydził się sobą, ale był zbyt bezczelny, by odpuścić sobie Jeona.
— Nawet nie wiecie jak strasznie chciałbym mieć przy sobie Taehyunga, – jestem, jestem, jestem! – nie tylko teraz ale i na co dzień. Każdy dzień bez niego, jest jak próbowanie wypłynięcia z wody, w momencie gdy u naszej nogi przywiązana jest kula. Jego brak jednocześnie rozbija mnie na części i motywuje. Śmiesznie nie? Wiecie czemu mnie motywuje? Bo codziennie wstaje mówiąc sobie “JK, dziś jest kolejny dzień w którym możesz zrobić coś, żeby zapewnić Taehyungowi i sobie dobrą przyszłość, każdy dzień zbliża Cię do niego coraz bardziej” – to już, to ten dzień, to już, jestem tu, jestem, jestem, jestem.
— Z tym, że zamiast tego wolałbym myśleć o tym, jak
pięknie wygląda, gdy śpi obok mnie. – nie musisz myśleć, dzisiaj to zobaczysz, słyszysz, zobaczysz…
— A nie mogę tego teraz zrobić, więc wy róbcie to codziennie. – możesz, możesz, możesz! Taehyung wciąż miał wplątaną rękę we włosy, którą z emocji mocno zacisnął, prawie je sobie wyrywając. – Pokazujcie tym, których kochacie ile dla nich znaczycie.
Ręce opadły mu na boki, a całe ciało zadrżało, gdy usłyszał jak JK śpiewa Nothing like us. Tae już dłużej nie miał siły się hamować i głośny ryk opuścił jego usta, który był stłumiony przez śpiew artysty i krzyki fanów, dlatego nie szczędził gardła. Ta piosenka była dla nich wyjątkowa. Jungkook zaśpiewał mu ją dzień po ich pierwszej wspólnej, intymnie spędzonej nocy.
Wyczerpany z sił, otwartymi dłońmi oparł się o blat stolika i spuścił głowę, a wolna grzywka opadła mu twarz, skrywając jego oblicze. Pozostał w takiej pozycji, gdy JK rozglądał się po publiczności, aż do momentu jak zszedł ze sceny.
Po omacku znalazł beret i trzęsącymi dłońmi założył go na siebie. Natomiast maskę zostawił, gdyż dłużej nie była mu potrzebna. Złapał za parasol i wyszedł szybko, brutalnie popychając fanów, aby zdążyć złapać Jeona.
Na zewnątrz czuł się zagubiony, a panika, że mu ucieknie tylko bardziej mieszała w głowie i nie mógł się skoncentrować. Fani czekali przy różnych wyjściach z klubu, nie wiedząc, którym wyjdzie ich idol, a co dopiero Taehyung, który nie miał żadnego pojęcia o tym nowym dla niego miejscu.
Postanowił wrócić do klubu i prześlizgnął się cudem niezauważony przez drzwi, którymi Jeon wyszedł wcześniej ze sceny. Natknął się tam na ludzi ze staffu, którzy od razu go zobaczyli i zaczęli traktować jak intruza.
Tae w popłochu rozejrzał się dookoła, czy nie ma w pobliżu Jungkooka. Rozhisteryzowany przyłożył palec do ust, wydając z siebie ssshhh.
— Nazywam się Kim Taehyung, jestem chłopakiem Jungkooka. – powiedział szeptem, wątpiąc, że mu uwierzą. Każdy męski psychofan mógłby się za niego podać. Mężczyzna, do którego mówił miał właśnie wołać ochronę, gdy inny się wtrącił, potwierdzając jego słowa i wskazując wyjście, którym niewiele wcześniej wyszedł JK.
— Bierz go! – rozkazał Kimowi, gdy skierował się w stronę, którą mu wskazał. Nie zwrócił jednak uwagi na jego oblicze, gdyż był w popłochu, jednak ktokolwiek to nie był i go rozpoznał oraz pomógł, miał nadzieję, że w przyszłości to odkryje.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńSerce podeszło mu do gardła, kiedy ujrzał znajomy tył pleców. Gdy poczuł na swoim nosie krople deszczu, otworzył parasol, a puls mu przyspieszył, przypominając sobie, że to jemu zawdzięcza ich pierwsze, jeszcze powściągliwe zbliżenie. Wszystko było niepewne, ostrożne i pełne granic, ale ekscytujące do niewyobrażalnego stopnia. Tylko tym razem role chłopców się odwróciły.
UsuńTaehyung wyciągnął telefon, idąc powoli za chłopakiem, wysyłając mu wiadomości oraz pamiętając o tym, że tamten nie ma jego nowego numeru.
Do: koto–królik
Dobrze Ci się idzie całkiem samemu?
W deszczu?
Bez parasola?
Rękawiczek.
Szalika.
Okrycia na głowie.
Głupi jesteś, Jeon?
Co by sobie Taehyung pomyślał, widząc jak o siebie nie dbasz?
Zaszedł go bezszelestnie od tyłu, chowając go przed deszczem pod swoją parasolką, a pozwalając, by mokre krople spadały na niego. Z nienaturalnym spokojem, wcisnął mu rzecz do ręki. Wyjął z kieszeni swojego płaszcza rękawiczki z czarnej skóry, jedną założył na dłoń Jungkooka, a drugą na swoją, by te gołe mogli ogrzać, splatając ich palce ze sobą. Z głowy zdjął beret, zakładając go na głowę chłopaka, wtedy zauważył, że są równi, a może nawet młodszy go niewiele przerósł. Z jego okryciem głowy wyglądał śmiesznie i urokliwie, ten styl z pewnością nie był dla niego, ale Tae patrzył na partnera jakby nigdy nie widział piękniejszej istoty. Nie miał szalika, dlatego rzucił mu się na szyję, oplatając wokół niej ręce. Przylgnąwszy do jego ciała, w końcu odnalazł swój brakujący element. Taehyung nie wydawał z siebie żadnego odgłosu, tak samo jak miał wiele powiedzenia, tak wydawało mu się, że słowa nie są potrzebne, aby wyrazić, co ma na myśli.
Oderwał się od niego, utrzymując kontakt wzrokowy, tak tęsknił za swoim odbiciem w jego tęczówkach. Tęsknił za namacalnym dowodem, że w jego oczach widnieje tylko on. Położył ręce na jego ramionach, po czym delikatnie musnął wargi ukochanego, które były największym bogactwem, gamą najdroższych smaków. Ten krótki pocałunek był szczerym kocham Cię oraz nie mogę znieść myśli utracie Ciebie a także już nigdy Cię nie opuszczę.
Dla nich zatrzymał się czas. Obaj chłopcy byli tak zaabsorbowani obecnością tego drugiego, że przy stanie klęski żywiołowej nic by ich od siebie nie odciągnęło. Wszystkie zagrożenia świata ominęłyby ich szerokim łukiem, zawstydzone intymną aurą, która unosiła się nad nimi. Sami bogowie nie mieliby śmiałości przerywać im tego uczuciowego momentu.
OdpowiedzUsuńTaehyung chłonął obraz Jungkooka w całości, dlatego nie umknęło mu z jaką trudnością młodszy porusza dłonią. Chwycił ją w swoją, równie drżącą. Mogłoby się wydawać, że zamiast pomagać, tylko dokłada trudności, gdyż złączone dwie, trzęsące się ręce nie mogą przynieść jedna drugiej ukojenia. A jednak w styczności jednego ciała z drugim, razem, odnaleźli dawno utracony spokój. Jeon jakby wahał się na ile może sobie pozwolić, jakby coś go blokowało przed dotykiem. Tae zamierzał pozbawić go wszelkich wątpliwości. Przycisnął swoją dłoń do tej ukochanego, która traktowała jego policzek jakby był z najcenniejszej porcelany. Chciał go poczuć mocno. Przez ciało starszego przebiegł prąd, który, będąc połączonym z Jungkookiem niczym bratnie dusze dobrane przez niebo, płynnie przeskoczył na jego partnera. Było to tak mocno energiczne doświadczenie, że przeniosło go w inną czasoprzestrzeń.
— Taehyungie... – słyszał jego głos już na koncercie. Mówił do widowni, dlatego to nie był pierwszy raz tego dnia jak usłyszał go na żywo po roku. Jednakże tak się właśnie czuł, ponieważ to pierwszy raz po rozłące jak Jungkook na żywo przemówił do niego, świadomy, że Tae jest obok. Na dźwięk swojego imienia, uśmiechnął się szeroko, układając usta w kwadrat, typowy dla Kima. Nie czuł swoich łez przez deszcz, ale był pewien, że swobodnie spadają mu po policzkach, tak samo jak wolną dłonią ocierał policzki maluszka, wiedząc, że mokre ślady na jego twarzy też głównie są spowodowane przez łzy.
— Jungkookie. – odpowiedział zaraz po nim, nie pozwalając, aby uśmiech choć na chwilę spadł mu z ust. Miał dość płaczu i lamentu, nawet ze szczęścia. Był już znudzony ciągłym wycieraniem oczu przez te wszystkie miesiące. Starał się więc uśmiechać najjaśniej, aby być słońcem dla ukochanego podczas tej ponurej pogody.
— Mój...Taehyungie…– słysząc ryk, który JK tłumił w jego ramieniu, nie był ani smutny ani zmartwiony. Chociaż chłopak darł się jakby go rozdarto na pół, Taehyung był najszczęśliwszy, gdyż wiedział, iż Jungkook szlocha, był to dobry znak. Gładził go po plecach, szepcząc mu do ucha uspokajające ciiii, tak długo tak tego potrzebował młodszy.
— Kochanie...mój skarbie... – Tae przytaknął, zgadzajac sie z tym, że jest jego. – Nikt już nigdy mi Cię nie odbierze. Nigdy. Nigdy więcej, Taehyungie. Nigdy więcej Cię nie puszczę, nie zostawię. Nie pozwolę na to. – zachichotał od małego gestu jakim go obdarzył chłopak, całując precyzyjnie jego dłoń. Tęsknił za takim zachłannym, a jednocześnie niewinnym obdarzaniem go uwagą. To było coś, co tylko Jungkook mógł zrobić.
— Mam tyle pytań...tyle do powiedzenia… – chciał mu odpowiedzieć, że mają na to wieczność, że już nic ich nie goni, ale zanim zdążył wydać z siebie dźwięk, Jeon rzucił się na niego z pocałunkiem, który był przepełniony pożądaniem, jakie było obustronne, jednak to uczucie to było coś więcej niż sama potrzeba zaspokojenia seksualnego. Oni się zwyczajnie, a przez to nie do końca tak zwyczajnie, najbardziej na świecie kochali. Stęknął z niezadowolenia, gdy JK przerwał czynność.
— Nie wierzę...to naprawdę Ty….ale...jak? – Kim wzruszył ramionami. Uśmiechnął się tajemniczo, zaśmiał pod nosem, dokładając Jungkookowi pytań bez odpowiedzi. Mieli całą noc na rozmowę. Teraz chciał tylko chłonąć jego prezencję.
— To jest najpiękniejsza niespodzianka, jaką kiedykolwiek ktokolwiek mi zrobił. Boże...Tak bardzo za Tobą tęskniłem...tak strasznie mi Cię brakowało… – w momencie, gdy JK wyrażał swoją tęsknotę, Tae zadowolony, dokładnie wsuwał wystające, mokre kosmyki włosów do środka beretu na głowie maluszka. Nawet taki drobny czyn sprawiał mu wiele radości. W końcu mógł coś dla niego zrobić.
— Jesteś taki piękny…Najpiękniejszy…Ostatni raz tak pięknego człowieka widziałem, kiedy żegnałem się z Tobą na lotnisku…
Usuń— Kiedy ja rozpaczałem nad twoim wylotem, Ty oglądałeś się za kimś innym. – udał urażonego, ale dobrze wiedział, że chłopak ma na myśli jego.
— Kocham Cię...Tak bardzo Cię kocham, Taehyungie. Nigdy więcej takiej rozłąki. Nigdy. Już nigdy więcej Cię nie stracę, jesteś dla mnie wszystkim, tak cholernie Cię kocham. – Taehyung przytakiwał po każdym słowie, strzepując krople z płaszczu na ramionach Jungkooka. Nagle poczuł na sobie ciężar, przez który zachwiał się, nie mogąc złapać równowagi. Szybko jednak zareagował, kładąc ręce pod pupą ukochanego, który na nim zawisł. Czując się w końcu stabilnie, jedną dłonią powędrował do głowy Kookiego, zrzucając beret na ziemię i wplatając palce w jego włosy. Zrobił kilka kroków w przód, że plecy młodszego uderzyły o zimną i mokrą ścianę budynku. Tae umieścił kolano między nogi Jeona, naciskając na jego genitalia. Szyja Jungkooka znajdowała się na idealnej wysokości twarzy Tae, który schował się w jej zagłębieniu, aby zaatakować owe miejsce mokrymi pocałunkami, które szybko przeobraziły się w przygryzienia, a następnie zasysał się w różnych punktach na skórze, naznaczając to, co jego.
Czego Kim się nie spodziewał, to na nagły ból w okolicach przedramienia. Przerwał ich namiętny moment, wciąż ciężko dysząc, gdyż dopiero co roziskrzone pragnienie nadal się żarzyło. Puścił ukochanego tak, że tamten opadł na swoje własne dwie nogi.
Tae złapał się w bolących przedramionach, rozmasowując je. Zaśmiał się na widok nadąsanej miny partnera, by następnie się wytłumaczyć.
— Jungkook-ah, kocham Cię, ale zrobiłeś się ciężki.
Jungkook z zewnątrz mógł zmężnieć, ale to wciąż była taka sama mieszanina tego co niewinne i urocze. Jego mięśnie były najprawdopodobniej wypchane pluszem, a w żyłach płynęła czekolada.
OdpowiedzUsuńWidząc obrażony wyraz twarzy chłopaka, nie udało mu się powstrzymać parsknięcia. JK nawet nie starał się zachowywać dojrzale przy Taehyungu. Większość na jego miejscu próbowałaby na każdym kroku pokazać swoją dorosłość, natomiast Jeon jakby cofnął się o kilka lat wstecz, co dużo bardziej podobało się Tae, niż jakby młodszy ostentacyjnie próbował mu wepchnąć, jaki stał się męski, seksowniejszy, dobrze wyrzeźbiony. Fakt, był to pewien atut, ale atrakcyjność Jungkooka, dla pisarza, opierała się na czymś więcej niż tylko jego perfekcyjnym ciałem.
— To przez tą trzymaną przez cały rok miłość do Ciebie, jak dam jej upust to będę lżejszy.
— Może wyglądasz na większego, ale jeszcze większy z Ciebie dzieciak. – Tae pokręcił głową, palcem jakby przebijając nadymany policzek młodszego, a który był jego wielką słabością. Widząc jak tamten się peszy nagłym, namiętnym atakiem Kima na jego osobę, chciał rozczulony dać mu słodkiego buziaka w usta, gdy jego uwagę odwrócił silnik samochodu.
Taehyung, działając instynktownie, stanął krok przed Jungkookiem, wyciągając rękę na bok w obronnym geście.
— Panie Jeon? Dzwonili po mnie, bym Pana odebrał. – Vantae odwrócił głowę, by zobaczyć reakcję zawołanego chłopaka, która była naturalna.
— Och...dzień dobry… – młodszy w ogóle nie był przejęty. Przyjął tę informację jakby była czymś codziennym.
— Niech panowie wsiadają, straszna ulewa na dworze, są panowie przemoczeni. – Taehyung zmarszczył czoło, ale dał się zaprowadzić do środka pojazdu, widząc, że Jungkook jest pewny tego, co robi. Późniejsze wytłumaczenie chłopaka wszystko mi rozjaśniło.
— A-aaach… – westchnął nisko, przypominając sobie o statusie rodziny Jeon. Pochodzenie Jungkooka było dla niego sprawą na tyle podrzędną, że często zapomniał o jego zamożności.
W samochodzie Tae objął ukochanego ramieniem, niepewny na ile może sobie pozwolić przy szoferze. Wiedział, że rodzina robi mu problemy i nie chciał, aby kierowca nakablował, że mizia się z jakimś marginesowym kolesiem w ich drogiej furze. Nie mógł jednak powstrzymać palców od zabawy płatkiem ucha partnera. Ugniatał je, drapał, masował, szczypał albo tylko trzymał między palcami przez całą drogę.
Jak mu się centrum Busan wydawało zachęcające, tak na widok okolicy, w jakiej mieszkał Jeon, opadła mu nieco szczęka, że nawet się nie zorientował, iż ogląda widoki z otwartymi ustami.
Wielkość jego domu przytłoczyła go jeszcze zanim wszedł do środka, jednak po przekroczeniu progu, gdy JK zawołał młodszą siostrę, słysząc wesoły tupot małych nóżek, Tae miał wrażenie jakby wszystkie lody tego miejsca zostały przełamane.
— OPPA!
— Zakład, że biegnie do mnie? – uśmiechnął się zawadiacko, mając z dziewczynką wspólny sekret. Taehyung otworzył dla niej ramiona, gdy była blisko. Trzymając ją w objęciach, natychmiast się w niej zakochał. Wydawało mu się jakby został dotknięty czystym, nieskażonym dobrem, którego nigdy nie chciał zgubić.
— Oppa, przyjechałeś! Wiedziałam, że przyjedziesz!
Usuń— Oczywiście! Mój jedyny prawdziwy maluszku w tym otoczeniu. – powiedział to specjalnie, patrząc się bezwstydnie prosto w oczy swojemu partnerowi jakby te słowa były tak naprawdę adresowane do niego. Aż w końcu zwrócił pełną uwagę na Arin i znowu przemówił, tylko tym razem szeptem, jednak tak, aby Jungkook usłyszał lecz żeby jego siostra myślała, że oprócz ich dwójki nikt nie wie, o co pyta Tae.
— Powinniśmy powiedzieć Jungkookiemu o naszej tajemnicy? Powiedz mi, czy dobrze się zachowywał, to się zastanowimy czy zasłużył, żeby ją poznać. – odpowiedzi na pytanie się nie doczekał, gdyż młoda wyskoczyła z jego ramion do swojego brata jakby Taehyung przypadkiem poraził ją prądem. W pierwszej chwili się przeraził i nie wiedział, co powiedzieć. Starał się przeprosić, ale Jungkook przejął inicjatywę w rozmowie z Arin o jej dziwnym zachowaniu, aż w końcu wszystko stało się jasne, a Tae nie mógł czuć się inaczej niż jak być dumnym. Jak widać skradł serce obydwu rodzeństwu Jeon.
— Oppa, dziękuję że jesteś i kochasz Jungkookiego…Jak będziesz chciał to pokażę Ci moją kolekcję takich kuleczek, wiesz co jak potrząśniesz to w nich śnieg pada! Mam ich dużo, wiesz? Jungkookie mi zawsze jakąś przywiezie, bo wie że lubię...Jungkookie, mogę iść?
— Wow! – wymsknęło się mu po jej odejściu. Kim był zafascynowany tym dzieckiem. – Nie mam pojęcia po kim odziedziczyła urok. – przybrał poważny ton, drażniąc się z jej starszym bratem.
— Panie książe Kim, nie jest Panu zimno? – bardzo spodobało mu się jak JK wziął jego dłonie, by położyć je na swojej talii. Jeszcze bardziej był zadowolony, gdy zawiesił się na jego szyi. Taka prosta poza była ulubioną Taehyunga. Czuł przepływający dreszcz po całym swoim ciele. Stanie w taki sposób potrafiło bardziej go nakręcić niż jakakolwiek inna, gorąca gra słowna lub inne, wstępne gry w łóżku.
— Nie o mnie się martw, podobno jestem cieplejszy, Królowo Lodu, mogę Cię roztopić. – nie wierzył, że dał się wciągnąć w tą zabawę. Miłość odebrała mu mózg.
— Wolisz gorącą kąpiel, ciepłą kołdrę czy jedno i drugie? Wszystkie opcje zawierają w pakiecie Jungkooka. – Taehyung udał, że bardzo intensywnie się nad czymś zastanawia.
— Martwi mnie ten Jungkook w pakiecie. Czy jest z nim coś nie tak, że próbujesz go tak desperacko upchnąć? – zmarszczył nos i chociaż na jego twarzy malowało się niezdecydowanie, tak równie pewnie zacisnął mocniej ręce na jego talii i gwałtownie przyciągnął do siebie, że ich biodra się stykały.
— Nadal nie umiem uwierzyć, że tu jesteś. Tak bardzo na to czekałem. Wiem, że czegokolwiek bym nie powiedział, to nie opisze moich uczuć w pełni, ale może czasem lepiej nie mówić za wiele? Rozmawialiśmy ze sobą codziennie przez rok, chciałbym się teraz nacieszyć Twoim widokiem i dotykiem...choć głosem także...cholera brakowało mi wszystkiego co ma związek z Tobą, dobrze wiesz. A teraz w końcu mam Cię tylko dla siebie. – podczas, gdy Jungkook mówił, Taehyung zajmował się obdarzaniem go sympatią, na którą zasługiwał. Gładził linię jego talii, plecy, zjeżdżając aż do pupy. Odgarnął mu włosy do tyłu, odsłaniając czoło, na którym zostawił buziaka. Kciukiem pogłaskał jego bliznę na twarzy, która była widoczna, gdyż deszcz zmył im nieco makijaż, a którą uważał za coś dodającego mu charyzmy. Nachylił się nad jego uchem, aby zmysłowo do niego szepnąć.
— Ty, ja, wanna, teraz. – Taehyung miał jedną ukrytą intencję. Zanim chciał zapytać Jungkooka, czy matka naprawdę go bije, wolał sam dokładnie przestudiować jego ciało, a wspólna kąpiel miała mu to idealnie umożliwić.
UsuńKim, starając się nie myśleć o tym, kto jeszcze, w jakim kącie tego wielkiego domu pomieszkuje, zsunął z ramion ukochanego płaszcz, który spadł na podłogę. Całe szczęście buty zdjęli wcześniej. Taehyung złapał po obu stronach kołnierz koszuli chłopaka i niedelikatnie szarpnął nim w swoją stronę, by zasmakować jego ust. Podczas tej czynności, powoli ruszył się z miejsca, wchodząc w głąb domu i zmuszając Jungkooka, aby szedł tyłem. Nie przerywając pocałunku, rozpiął kilka pierwszych guzików, pogłębiając deklot lecz nie rozpinając koszuli do końca. Uśmiechnął się złowrogo między muśnięciami, gdy następnym guzikiem, który odpiął był ten od spodni. Wtedy zatrzymał się, przerywając wszystkie czynności. Taehyung był wyraźnie rozbawiony, ale nie w prześmiewczy sposób. Był szczęśliwy i zadowolony z siebie jak nigdy dotąd, widząc jak dużo intensywniej Jungkook teraz reaguje na jego prowokacje. Nie był na tyle głupi, aby rozbierać Jeona do naga na środku jego posiadłości, a i tak posunął się daleko. Chciał go tylko nieco rozdrażnić i udowodnić im obu jak bardzo są od siebie zależni i jak Tae potrafi sprawić, że JK nie zachowa przy nim zdrowego rozsądku.
— Kochanie… – pomachał mu przed twarzą, sprowadzając na ziemię. – Prowadź albo wylądujemy tam, gdzie nas nie chcą. – uśmiechnął się czule, głaszcząc bok jego twarzy.
Wcale nie chodziło mu o seks, nie do tego zmierzał wcześniejszymi poczynaniami i nie miał zamiaru tej nocy wybiegać poza to co już dzisiaj zrobił. Jednak nie mógł się z nim nie podroczyć.
— W tym domu wszyscy muszą nas chcieć, bo ja tak każe i nie mogą mi się sprzeciwić. – Taehyung zaśmiał się cicho przez przedstawione władztwo Jungkooka. Nawet wtedy wyglądał przeuroczo. Jednakże teraz cokolwiek młodszy by nie zrobił, Tae nie mógł znaleźć w nim powagi, co było dobrą rzeczą. Chciał złapać go za policzki i wytarmosić na wszystkie strony. Nie mógł nacieszyć się jego urokiem.
OdpowiedzUsuńTakże czuły pocałunek chłopaka nie wzbudził w nim sprośnego pożądania, a zamiast tego przeleciał go przyjemny dreszcz, będąc podekscytowanym jak jakiś niedoświadczony nastolatek, uczący się dopiero namiętności. Taehyung przeżywał każdą interakcję z młodszym jakby była ich pierwszą.
To, że Jungkook miał swoją łazienkę mogło im naprawdę dobrze posłużyć w przyszłości, przynajmniej dopóki JK się stąd nie wyprowadzi, żeby zamieszkać z Taehyungiem. Tak naprawdę dużo rzeczy było jeszcze do ogarnięcia. Tae zdecydował się na przylot w pośpiechu. Kilka dni to za mało, aby przenieść całe swoje życie na inny kontynent. Jego wydawnictwo było w Stanach i chociaż ciągle szli mu na ustępstwa, nie wiedział jak długo uda mu się to utrzymać. Nie zamierzał jednak stawiać kariery przed swoim chłopakiem. Chociaż w Azji miał mniejszą renomę, był gotowy zacząć od początku. Idąc za rękę, ramię w ramię ze swoim ukochanym, był tego pewien jak niczego innego.
Łazienka wystrojem niczym nie odstawała od reszty domu, oprócz tego, że był tu ewidentny bałagan Jeona. Pomieszczenie pachniało jak on, z tego powodu, chociaż był tu po raz pierwszy czuł się jak w domu. Taehyung wydał z siebie świst na widok tego, co widział przed sobą. Ale najbardziej podobało mu się jedno, konkretne wyposażenie. Zaszedł młodszego od tyłu, gdyby tamten napuszczał wody do wanny i przykleił się do jego pleców, chowając w nich twarz.
— Mmmmm. – zanucił z rozkoszy, która była wywołana samą jego obecnością. Szybko jednak zmarszczył brwi, gdy JK przerwał jego komfortową pozycję.
— Proszę, ręczniki. Poczekaj kochanie, przyniosę Ci jakieś ubranie. – Tae nawet nie miał czasu zaprotestować, ponieważ chłopak wybiegł jak huragan, zostawiając go samego w tym wielkim pomieszczeniu, które było zdecydowanie za duże dla jednej osoby. Pragnął także stać się jej nieodłącznym elementem, ale czy nie prosiłby o zbyt dużo? To nie tak, że przylatuje tysiące kilometrów bez planu na życie, aby wykorzystać to, że jego partner ma dzianych rodziców… którzy z jego powodu chcą go wydziedziczyć, tak na marginesie.
Usiadł na brzegu wanny, patrząc się na obraz zza okna. Był bajeczny, zbyt piękny, żeby był prawdziwy. To sprawiło, że zaczął kwestionować, iż to że Jungkook był tylko ścianę od niego, a każdej chwili mogło nie być między nimi żadnej odległości, jest realne.
Chociaż mijały tylko sekundy, po tym jak udało mu się dostać do Jungkooka po rocznej rozłące, teraz najkrótsze rozdzielenie stawało się jeszcze bardziej bolące i dłużące, że Tae zaczął wiercić w miejscu, czując ogarniającą go frustrację. Niecierpliwie stukał paznokciami o powierzchnię wanny, aż w końcu zobaczył upragnioną sylwetkę w progu. Wtedy jego serce przyspieszyło pracy do nierównomiernego poziomu. Był tak szczęśliwy, że tu jest, odetchnął z ulgą, a wraz z tym do jego oczu napłynęły łzy, którym nie pozwolił spaść. Z przeszklonym spojrzeniem obdarował Jungkooka jednym z niewinniejszych uśmiechów, po czym podszedł do niego i zamknął go szczelnie w swoich ramionach, całując czubek głowy. Żeby to jednak zrobić, musiał nieco unieść się do góry.
Usuń— Naprawdę urosłeś. – szepnął mu we włosy. Następnie wypuścił chłopaka z uwięzi, aby wziąć do ręki swoją-jungkooką koszulkę. Uśmiechnął się na jej widok. Była w dużo lepszym stanie niż jak miał ją jeszcze w swoim posiadaniu. Prawie jej nie poznał. Przyłożył ją do nosa, aby zaciągnąć się jej zapachem, który w niczym nie przypominał tego jego. Cała natomiast krzyczała Jungkookiem i wiedział, że chce ją mieć na sobie. Drugi powód to taki, że musiała znowu przesiąknąć Kimem, ponieważ nie miał zamiaru odbierać jej chłopakowi.
— Naprawię ją dla Ciebie. – powiedział całkiem poważnie, nawet zbyt poważnie jak na taką błahostkę. Odłożył ubranie i nie musiał długo czekać, aż zostanie otoczony przez Jeona.
— Głównie w niej spałem...Chciałem mieć Cię obok. – starszy uśmiechnął się złowrogo, a JK mógł się domyślić do czego zmierzają jego myśli.
— Jestem pewien, że zawsze się w niej masturbujesz. – od Kima emanowała pewność siebie cięższa niż wymieszane zapachy kąpieli z parą gorącej wody w powietrzu. A to dlatego bo jeszcze nie widział w pełnej okazałości jak ciało Jungkooka się wyrobiło i nie zdawał sobie sprawy z tego jak strony się odwrócą. Delikatnie odgarnął włosy chłopaka do tyłu, ale spotkał się z dużo bardziej gwałtowną reakcją z jego strony. Nie narzekał.
Taehyung uniósł podejrzliwie brew, widząc jak sprawnie poradził sobie z jego paskiem.
— Kookie? – nadal patrzył sugestywnie, ale tylko, aby się podroczyć. Wiedział, że Jungkook go nie zdradzał.
W odróżnieniu od poprzednich, ten pocałunek był pośpieszny i gorący. Pożądanie na moment wzięło nad nimi górę. Tae był zbyt słaby, aby przeciwstawić się zachłanności partnera. Poza tym nie chciał tego przerywać.
— Jungkookie… – zatrząsł się, gdy tylko na swoim torsie poczuł paznokcie młodszego. Taehyung był tak samo odzwyczajony od kontaktów cielesnych i nie potrzebował wielu czynników, aby doprowadzić go do jęków.
Gdy już byli rozebrani do naga, jego uwadze nie umknął siniak na ciele chłopaka, bardzo świeży z resztą. Zgadzałoby się z tym, kiedy dzwoniła Arin. Żołądek podszedł mu do gardła i wiele musiał z siebie dać, aby nie wybuchnąć. Miał ochotę złapać go za ramiona i potrząsnąć nim, żeby powiedział mu natychmiast prawdę, ale nie mógł. Musiał zachować zdrowy rozsądek. Nie chciał wystarczyć maluszka. Przyleciał być dla niego największym wsparciem, osłoną, a nie, aby wylewać na nim frustracje za coś, czego nie był winny, a jego matka. To nią powinien potrząsnąć. Uspokoił oddech i w końcu skupił się na Jungkooku w pełnej okazałości.
Szczęka mu opadła wraz z ramionami i przez chwilę chyba zapomniał jak się oddycha. Jego maluszek wyglądał jak pierwszorzędny model, a teraz będąc nago, model dla magazynów dla dorosłych, których swoją drogą Taehyung nie oglądał, ponieważ od zawsze wolał oglądać Jungkooka, nawet jeśli musiał to robić z ukrycia. Przez chwilę nie wiedział jak ma się zachować. Jego z zewnątrz skamieniała z szoku postura miała się nijak do rozszalałego wnętrza. Hamuj hormony, Taehyung.
W gardle mu zaschło, usta miał rozdzielone i nadal stał jak wryty, czekając na pomoc znikąd. Czuł się mały. Cała pewność siebie wyparowała, stapiając się z tą parą unoszącą znad wanny. To, że Tae był pod wrażeniem nie ulegało wątpliwości, jednak on sam nie był gotowy na TAKI widok. Jak on sobie teraz poradzi w sprawach łóżkowych? Nieco
Usuńposmutniał, widząc ile z siebie dawał Jungkook, a on stał w miejscu, nadal będąc takim samym kluskiem. A co jeśli Jeon oczekiwał zobaczyć także u niego jakieś zmiany po roku? Oznaki większej dorosłości? Tae nie widział w sobie żadnej.
Wtedy przypadkiem spotkał się ze wzrokiem ukochanego i czuł nic innego jak narastającą miłość. Posłał mu najbardziej szeroki, najcieplejszy i najszczerszy jaki tylko mógł uśmiech.
— Kocham Cię. – powiedział znikąd, co mogło być zaskoczeniem dla młodszego, ale to właśnie miał na myśli. Kochał go i nic nie było w stanie tego zmienić.
Taehyung jednocześnie poczuł jak spada z niego napięcie, kiedy bez problemu udało mu się objąć Jungkooka w pasie, momentalnie pogłaskał go wtedy po wyrzeźbionym torsie i kolejne napięcie zawitało w jego ciele, mając nadzieję, że JK nie poczuł wtedy jak jego przyrodzenie zawibrowało, ale kto wie…
Położył ręce na jego ramionach i schodził subtelnie w dół, podziwiając jego ciało, tak samo delikatnie wygładził jego plecy, kark, szyję, brzuch i uda, wracając do biodra, na którym był siniak. Nic na razie jednak o nim nie mówił, tylko gładził go kciukiem. Wolną rękę ponownie oplótł wokół jego pasa.
— Jungkook-ah. – szepnął mu niskim, zachrypniętym głosem do ucha w amoku, biorąc między wargi jego płatek, na którym się zassał. Oczy mu odpłynęły, a instynkt robił swoje. Taehyung z ucha szybko przeniósł się na szyję i nie czekając nawet na pozwolenie, zaczął go naznaczać, dokańczając to, co zaczął na tyłach klubu.
— Mój piękny…– nie zauważył, że z intensywności pragnienia, wbijał paznokcie młodszemu w skórę, tam gdzie obejmował go ręką.
— Jungkook-ah. – zawołał trochę głośniej, czując jak rośnie mu erekcja. Woda chlusnęła od jego nagłego dreszczu. Właśnie to wybudziło go z transu. Oparł czoło o plecy ukochanego, głęboko oddychając. Wiedział, że Jungkook, chociaż siedział do niego tyłem, był w pełni świadomy tego, że Taehyung się podniecił i jak ciężko było mu się wycofać. Kimowi było głupio, że tak łatwo stracił kontrolę jak zwierzę podczas rui.
Musiał pozbyć się stojącego i bolącego członka, domagającego się kojącego dotyku, a Tae miał na to inny sposób. Znacznie ważniejszą sprawę na ten moment do obgadania.
— Jungkook. – przełknął ślinę, gdyż ciężko było mu mówić. Tą trudność sprawił mu gorący incydent sprzed chwili oraz nie łatwo jest oskarżać matkę swojego partnera, że się na nim znęca. Ścisnął go mocniej tym razem dwiema rękami, chcąc mu pokazać, że przy nim jest i niczego nie musi się obawiać.
— Mama Cię bije? – to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. – Arin mi wszystko powiedziała… nie złość się na nią. – dodał szybko. – Jesteśmy jej dłużni świat, ponieważ to ona mnie sprowadziła. – dał mu szybkiego buziaka w kark.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńCiężkie westchnięcie Jungkooka zmartwiło Taehyunga. Czyżby zawiódł go tym pytaniem? On tylko się o niego troszczył, więc dlaczego miał wrażenie, że zasmucił młodszego chłopaka? Rozumiał, że poruszył ciężki temat, może nawet poniżający, bo jaki mężczyzna nie wstydzi się być bitym przez matkę? Jednakże jakim on byłby chłopakiem, gdyby pozwolił, mając cień podejrzeń, aby ten temat prześlizgnął mu się przez palce? Jungkook był zbyt ważny, żeby coś takiego zignorować, nawet jeśli partner miał się na niego z tego powodu zezłościć.
OdpowiedzUsuń— Nie bije. – och. Taehyung nie mógł nazwać ulgi wraz z rozbrzmieniem tych słów, jednocześnie się zawstydził, że doszedł do pochopnych wniosków i zrobił z siebie kretyna. Jungkook był pewnie nim załamany. – Spoliczkowała mnie dwa razy. Bo raz powiedziałem jej, że jest złą matką...a drugi raz...drugi raz przez program… – O-OCH?! Taehyung zbity z tropu, zamrugał kilkakrotnie zaskoczony. Gdy przetworzył, co usłyszał wcale nie było mu wstyd, że zapytał. Spiął mięśnie i matka Jungkooka miała szczęście, że była w podróży służbowej, bo tak jak teraz siedział w wannie, wstałby i poszedł do niej, pokazując co o tym myśli. Wtedy poczuł jak plecy młodszego dotykają jego klatki piersiowej i złość zastąpiły nowe uczucia. Oplótł wokół niego ręce i przyciągnął do siebie mocniej, chociaż między nimi nie było już odstępu. Gdy Jungkook opowiadał jak było mu ciężko, jak sobie nie radził, doświadczając ataków paniki, płaczu czy koszmarów, Tae gładził go uspokajająco po plecach, chcąc utwierdzić go w przekonaniu, że już nie jest sam i nigdy nie będzie. Jedyne emocje jakie teraz towarzyszyły Kimowi to troska oraz miłość. Jungkook zdawał się być taki malutki i bezbronny w jego ramionach, że nawet nie czuł ciężaru jego mocno zbudowanych ramion, mięśnie jakby mu zmalały i przypominał maluszka, którego pamiętał. Słowa Jeona o tym jak dłużej nie mógł znieść ich rozłąki roztrzaskały jego serce. Chciałby zabrać od niego cały ból. Cierpieć za ich dwójkę. Powinien był polecieć za nim od razu.
— Kookie. Nigdzie się nie wybieram bez Ciebie. Obiecuję zastąpić ból nowymi pięknymi wspomnieniami. Pozwolę Ci się nawet upić, możesz na mnie zwymiotować. – zakończył żartobliwie i uszczypnął go w policzek dowcipnie. Czuł jednak, że Jungkook nadal mu się trzęsie w objęciach i zmartwił się, że nie jest w stanie od razu uleczyć jego serca z rozterek, które przeżył.
— Tae Tae...Chodźmy się położyć, proszę… – przytaknął głową i pierwszy wyszedł z wanny. Ciepło, które dawała mu woda i ciało ukochanego, opuściło go, przez co na skórze pojawiła się gęsia skórka. Szybko owinął się ręcznikiem, aby następnie podać rękę Jungkookowi, pomagając mu wstać z wanny. Rzucił mu ręcznik na głowę i pośpiesznie wycierał nim mokre włosy, chcąc go jak najszybciej położyć w miękkim łóżku.
— Ręce do góry. – zarządzał głosem policjanta, żeby móc nałożyć na niego koszulkę. Potem uklęknął przed nim, aby założyć mu bokserski. Jungkook w luźnej koszulce, która zasłaniała bokserki, sprawiając wrażenie, że pod spodem nic nie ma, wyglądał jednocześnie seksownie i niewinnie. Taehyung podziwiał urok swojego chłopaka i chciał go zamknąć przed złem całego świata. Pogłaskał go po policzku kciukiem, uśmiechając się lekko. Jego oczy mówiły więcej niż jakiekolwiek słowa.
Kiedy ubrał siebie, chciał wziąć go na ręce, chwycić pod udami, żeby JK złapał go w szyi i gdy już mu się wydawało, że dał radę, zachwiał się, tracąc równowagę i wypuszczając go z rąk.
UsuńTo przypomniało mu, że Jeon już nie jest drobny, a on zrobił z siebie najprawdopodobniej debila, udowadniając jakie sflaczałe ma mięśnie. Zaśmiał się, tuszując frustrację i klepnął partnera mocno w tyłek, odchrząkując.
— Czas nauczyć malucha trochę samodzielności! – ominął go gorączkowo, ponieważ nie chciał, żeby Jeon zobaczył zawód na jego twarzy. Był rozczarowany sobą. Jak mógł się stać taki słaby? Jungkook pewnie się na nim zawiódł, nie takiego chciał go tu z powrotem. Kim nie wiedział jak ma sprostać teraz jego wymaganiom. Ten strach przed porażką, czy to w łóżku czy w codziennych sytuacjach, całkowicie gasił jego popęd seksualny.
Znalazłszy się w pokoju, rozglądał się po nim z zaciekawieniem. Był dużo bardziej przestronny i luksusowy niż było to widać przez kamerkę lub na zdjęciach. Nie powinno go to jednak dziwić po tym jak wyglądała reszta domu. Usiadł po turecku na łóżku, wyciągając ręce do ukochanego.
— Hop, hop, chcę mojego ulubionego królika. W łóżku. Teraz. Natychmiast. – gdy tamten do niego podszedł, chwycił go przewracając na plecy. Usiadł na jego podbrzuszu, podwijając koszulkę chłopaka pod nim do góry. Schylił się, zostawiając na jego brzuchu łaskoczące, krótkie buziaki. Rękami także łaskotał go po bokach. Ich śmiechy się komponowały, tworząc piękny duet. Obydwaj toczyli ze sobą walkę, ale Tae nie dał się zepchnąć z góry. Gdy byli wypompowani z sił, starszy położył się koło niego na boku, by móc monitorować partnera. Ich nogi ze sobą splótł, chciwy dotyku chłopaka pod każdą postacią. Z twarzy Jungkooka odgarnął niesforne kosmyki, które się rozszalały przez zabawę. Taehyung spoważniał, ale uśmiech ani na chwilę nie opuścił jego twarzy. I chociaż już nic nie zasłaniało mu buzi ukochanego to nadal wodził po niej palcami.
— Taki jesteś najpiękniejszy. Bez najlepszych ciuchów, odwracających uwagę od twoich prawdziwych kształtów, bez drogich perfum, które zakłócają twój naturalny zapach, bez ułożonych włosów, a z bałaganem na głowie zrobionym przeze mnie, bez makijażu tuszującego bliznę, która jest moją ulubioną biżuterią jaką nosisz, bez eyelinera, kiedy twoje oczy są pełniejsze i lepiej widać, kiedy na mnie patrzysz. Kiedy uśmiechasz się dla mnie z mojego powodu, pokazując królicze zęby. Kiedy jesteś ze mną jesteś najpiękniejszy. Tak samo jak ja jestem piękny, bo Ty jesteś przy mnie. – Taehyung wstał na kolana, jedno między udami Jungkooka. Ręce oparł po obydwu stronach głowy chłopaka, po czym nachylił się nad nim i z zamkniętymi oczami wbił zachłannie w wargi Jeona. Zapomniał o wcześniejszych obawach i chciał go całego dla siebie. Tae opadł na młodszego, pogłębiając pocałunek, gdy ich klatki piersiowe się zetknęły. Vantae był spragniony, całował go chaotycznie i mokro, ręka powędrowała mu pod koszulkę, łapiąc za sutka. Poruszał biodrami, stymulując przyrodzenie Jungkooka, pobudzając ich obydwu. W pokoju powoli zaczął unosić się zapach spoconych i napalonych chłopców.
Wtedy Taehyung usłyszał ciche tupanie małych stóp, które był w stanie zignorować w euforii, dopóki ich właścicielka nie przemówiła.
— Oppa? Książę? – wygłodniały Kim, nie do końca w pełni świadomy, oderwał usta od tych Jungkooka, jednakże strużka śliny nadal łączyła ich wargi. Dziewczynka patrzyła na nich niezrozumiale, ciężko powiedzieć, czy w jej oczach malował się strach czy zaciekawienie.
Gdy do Tae dotarło w jakiej pozycji ich zastała siostra jego chłopaka, oderwał się od niego całkiem, opadając na bok, że nawet się nie stykali. Spojrzał na partnera szeroko otwartymi oczami, szukając u niego wyjścia z sytuacji.
Jungkook był tak spokojny, że gdyby Taehyung nie miał do niego pełnego zaufania, pomyślałby, że Arin często przyłapywała go na podobnych grach wstępnych, dlatego młodszy nie spanikował i wiedział, co zrobić, żeby jego siostra niczego nie podejrzewała. Wiedział jednak, że nie musi się obawiać i zrelaksował się niemalże natychmiast, gdy JK ścisnął go za dłoń.
OdpowiedzUsuń— Arinnie, kwiatuszku, co się dzieje?
— Nie mogę zasnąć, oppa...Mogę spać z wami? – Tae od razu się przesunął, gdy Jungkook poklepał dla dziewczynki miejsce między nimi. Kim był trochę spięty jakby jej reakcja na niego była kluczowa dla jego związku z Jeonem. Miał nieśmiało wyciągnięte ręce do przodu, które trzymał na kolanach jak jakiś przedszkolak, muszący zrobić dobre wrażenie na pani nauczycielce.
— Oppa...Co robił Ci Książe…? Dobrze się czujesz? Strasznie głośno oddychałeś…? – fala ciepła przeleciała ciało Taehyunga i zalały go gorące poty. Nie miał odwagi, aby zabrać wzrok ze swoich palców, a interakcję Jungkooka z siostrą oglądał kątem oka.
— Arinnie, spokojnie. Bardzo bolał mnie brzuszek, więc Tae Tae mi go pomasował, ale już nic mnie nie boli. – mimowolnie uśmiechnął się na wytłumaczenie swojego chłopaka, nie spojrzał na niego, ale szepnął wystarczająco głośno, aby usłyszał, a Arin nie zauważyła.
— A więc od dzisiaj tak to nazywamy?
Zmienił niezręczną pozycję dopiero jak malutka wskoczyła między nich. Jej oczy były wpatrzone w Taehyunga, a on miał nadzieję, że mogła się do niego położyć plecami, a nie do swojego brata.
— Taehyung oppa...przepraszam… – zamrugał, bo na pewno nie takich słów się od niej spodziewał. – nie chciałam tak uciec wcześniej… – Kim uśmiechnął się, pokazując wszystkie zęby, jego ręka powędrowała z rozmachu na jej głowę, chcąc ją pogłaskać, aby nie czuła się winna z tak głupiego powodu. Nie widział, że Jungkook go wyprzedził, dlatego zahaczył o jego dłoń. Wtedy uśmiechnął się jeszcze szerzej, o ile było to możliwe, oparł swoją dłoń na tej chłopaka i gdy tamten gładził włosy siostry, on głaskał jego.
— Dziękuję, że przyjechałeś do Jungkookiego...on bardzo tęsknił za Tobą… – uznał to za wielkie wyróżnienie, gdy Arin wtuliła się w niego chociaż technicznie był dla niej nieznajomym, a jednak tak szybko mu zaufała. To by oznaczało jak bardzo wierzy wyborom swojego starszego brata. Zazdrościł mu rodzeństwa, tego specjalnego połączenia, naturalnego tylko dla nich, ale Arin wypełniała tę pustkę, nawet jeśli nigdy nie zżyje się z nią w takim samym stopniu, w końcu nic nie przebije węzłów krwi. Chyba.
Jego ręka powędrowała na plecy dziewczynki, głaszcząc je w górę i w dół. Brodę oparł na czubku jej głowy i wyglądali tak jakby ochraniał ją całym sobą lecz jego oczy nigdy nie opuściły Jungkooka.
— Teraz możemy być w trójkę rodziną, prawda? – zaskoczony pozytywnie nie odpowiedział, szukając najpierw pozwolenia u partnera. Gdy znalazł u niego tego, czego szukał, nie zawahał się przed odpowiedzią.
— Myślałem, że już jesteśmy. Nie byliśmy? – przybrał obrażony ton, drocząc się z panną Jeon. Szybko jednak skończył, aby znowu nie pomyślała, że jest coś za co musiałaby przepraszać.
Podczas jej procesu zasypiania, oderwał rękę od jej pleców i wyciągnął ją wyprostowaną, aby dać radę objąć oboje rodzeństwa Jeon. Może był, jak sam twierdził, filigranowy, ale miał całkiem długie kończyny, które w końcu się przysłużyły.
— Przyzwyczajaj się kochanie, jeśli kiedyś będziemy mieć dziecko, to nie raz zdarzą nam się takie naloty. – Tae uniósł wymownie brew.
— Skąd pomysł, że po dziecku nadal będę miał ochotę na… masowanie Ci brzucha? – nie mógł się powstrzymać, kim byłby Kim Taehyung, gdyby ugryzł się w język? – Ale masz rację, nawet stary, z drewnianą laską, pozbawiony czucia w nodze, zawsze, będę mieć ochotę masować Ci brzuszek. – dokończył całkiem poważnie jak na dowcipny dobór słów. Ucałował na dobranoc policzek już śpiącej dziewczynki oraz wyciągnął się nieco, aby to samo zrobić z Jungkookiem.
— Kocham Cię. – po tych słowach zamknął oczy, czując, że pierwszy raz od roku będzie spał spokojnie.
Rankiem obudziło go puste miejsce w łóżku. We śnie chciał się przytulić, mając w świadomości, że znajduje się koło niego drugie ciało, ale jego ręka spotkała się z zimnym miejscem na prześcieradle. Otworzył jedno zmęczone oko i rozejrzał się po pokoju, jeszcze z niewyostrzonym obrazem. Usiadł, przecierając oczy dla lepszego widoku. Bez wątpliwości znajdował się w pokoju Jungkooka. Serce szybciej mu zabiło, gdy zdał sobie sprawę z tego, że spędził z nim noc w jednym łóżku. Chwycił za kołdrę i przyciągnął ją sobie aż do nosa, zaciągając się zapachem ukochanego, upewniając się, że to nie sen. A ciche rozmowy z pomieszczenia obok jeszcze bardziej go w tym utwierdziły. Dużo bardziej wolałby się obudzić, czując ciepło maluszka, widząc jego twarz jako pierwszą rzecz po przebudzeniu, ale i tak nie było źle.
UsuńZszedł z łóżka chwiejnym krokiem. Zbyt zaspany, aby pomyśleć, żeby poprawić koszulkę czy włosy. Szedł za cichymi rozmowami i chichotami, które doprowadziły go do pokoju Arin. Oparł się o framugę drzwi, nie wydając żadnego dźwięku. Obserwował niczego nieświadome rodzeństwo. Oczy błyszczały mu od obrazu przed nim. Miłości, którą odczuwał, było tak wiele, że gdyby to było możliwe to wybuchłby od jej nadmiaru. Jungkook idealnie nadawał się na rodzica, mógł wyobrazić sobie z miejsca całe ich wspólne życie z dzieckiem, widział na miejscu Arin ich mały owoc miłości. Westchnął głośno, aby zahamować napływające łzy, co zwróciło w końcu uwagę Jeonów.
Taehyung kucnął i wyciągnął ręce do dziewczynki.
— Jeszcze dziesięć sekund zanim buziak od Tae Tae przestanie mieć magiczną moc, sprawiającą, że wszystko, co zrobisz tego dnia się uda. 10, 9, 8… – nie skończył liczyć, aż Arin wleciała w jego ramiona, a on dał jej tysiące krótkich buziaków na twarzy. Podniósł się na wyprostowane nogi, złapał malutką za rękę i spojrzał na ukochanego, nadymając policzki.
— To ostatni raz kiedy budzę się sam łóżku. Za karę dla Ciebie nie zostały żadne magiczne buziaki, wszystkie oddałem Arin. – zmarszczył nos, wystawiając język chłopakowi.
Taehyung w tym krótkim momencie był najszczęśliwszy na świecie. Jungkook, który kontynuował zabawę z siostrą, którą on zaczął, był jak wyrwany żywcem z tych programów telewizyjnych o idealnej niani, z taką różnicą, że on był realny. Ich śmiechy niosły się po całym domu, który w końcu był przepełniony radością i tętnił życiem odkąd jego próg przekroczył Taehyung. Kim był tak szczęśliwy, że na tę chwilę nie mógł prosić o nic więcej.
OdpowiedzUsuń— Dzień dobry, kochanie. – JK umiejętnie pozbył się siostry z pokoju, zostawiając ich samych. Młodszy nie tracił czasu, zbliżając się do swojego chłopaka. Wkrótce wisiał całym sobą na Tae, który przewrócił oczami poirytowany dla żartu.
Poruszający sugestywnie biodrami Jungkook, chcąc tym zachęcić Taehyunga, aby położył na nim ręce, był w oczach starszego bardziej uroczy niż seksowny, chociaż wiedział, że JK próbował być zmysłowy. Nic nie mógł jednak poradzić na to, że młodszy go rozczulał częściej niż napalał, chociaż obydwa uczucia były raczej na porównywalnym poziomie. Ale to chyba dobrze, że Taehyung nie opierał swojej miłości do Jungkooka głównie na doznaniach i pociągu seksualnym.
— A czy jak powiem, że jak odwiozę Arin i wrócę, żeby nie wychodzić z Tobą z łóżka, to dostanę chociaż jednego magicznego buziaka? – Taehyung złapał ukochanego w pasie, przyciągając go do siebie bliżej, że ich biodra się stykały.
— Chyba nie mam wyboru, bo jak to było? W tym domu Ty tu każesz i nie można Ci się sprzeciwiać? – ciężko było mu udawać przegranego, kiedy podobało mu się wszystko, co mówił i robił, bez względu na to jak bardzo się starał wyglądać na pokonanego i zdominowanego przez Jungkooka. Nachylił się nad nim, zasysając się soczyście na dolnej wardze chłopaka, że kiedy odrywał się, naciągnął nieco boleśnie skórę na ustach maluszka. Namiętny moment nie trwał długo, ponieważ zaraz potem Tae klepnął partnera w tyłek, pospieszając go do wyjścia z Arin.
— Im wcześniej wyjdziesz, tym szybciej wrócisz.
— Odwiozę Arin i już wracam, kochanie. Obiecuję. – przytaknął zgodnie głową w trakcie gorącego pocałunku. To, że chłopcy nie mogli oderwać się od siebie było jak najbardziej zrozumiałe.
— Nie wystrasz się, jak przyjdą osoby do sprzątania. Zadzwoniłem rano do głównej służki i opiekunki Arin, Soobin, wie że przyjechałeś i nikt nie będzie Ci sprawiał problemów. – no tak, Taehyung już się przekonał, że jego chłopak ma własnego kierowcę, więc służka nie powinna być zaskoczeniem. Obawiał się jednak, że będzie posyłała mu niechętne spojrzenia. W końcu jej nie znał. Z resztą nawet by się jej nie dziwił. Odkładając na bok to, że był partnerem Jungkooka, był także obcą osobą, zostawioną sama sobie w wielkim, bogatym domu.
— Nie lubię mówić o niej służka, bo traktuje ją po przyjacielsku, bardzo pomaga Arin, wielu rzeczy jej uczy. Jest takim kobiecym wzorcem dla niej, którego jej brakuje. No a też, nie lubię się wywyższać. – Tae podrapał się zakłopotany po karku. No to pięknie. Wspomniana kobieta zdaje się pełnić ważną rolę w życiu rodzeństwa Jeon. Skoro obydwoje traktują ją z taką zażyłością to czy nie powinien także zabiegać o jej względy?
— Em… Mam… hm, powinienem… no nie wiem, jak bardzo ważne jest jej zdanie? Muszę wiedzieć, czy starać się, by mnie polubiła? Chociaż to nie powinno być trudne… – można było dostrzec psotny uśmieszek na jego twarzy oraz kokieteryjny błysk w oku. Szybko jednak spoważniał, kładąc ręce na ramionach ukochanego, aby poprawić jego koszulę, a dokładniej nieco zaciągnąć materiał do tyłu, aby klatka piersiowa Jungkooka nie była tak bardzo na widoku.
Usuń— Czy Arin ma jakiegoś nauczyciela, dla którego się tak ubierasz? – zapytał posmutniały, jedną ręką zjechał w dół, zatrzymując się na obojczyku, po którym jeździł palcem jakby przygotowywał miejsce. Pokrótce spotkały się z nim zęby Tae. Po tym jak szczypiąco je przygryzł, zassał się, aż uformowała się większa niż zamierzał przekrwiona plamka.
— Jak już to niech wie, że masz bardzo zaborczego chłopaka. Możesz iść. – z grobową miną wskazał mu wyjście z pokoju.
Zanim poszedł zjeść przygotowane przez Jungkooka śniadanie, spoglądał zza balkonu na odjeżdżające auto z posesji. Nawet z takiej odległości mógł dostrzec skupiony wyraz twarzy partnera. Przez cały ich związek nie widział go tak odpowiedzialnego. Było to seksowne, nie mógł powiedzieć, że nie. Mógł wyobrazić sobie jak JK zajmuje się nim w łóżku z taką samą dokładnością i troską. No tak. Jeon zdecydowanie go przerósł nie tylko fizycznie, ale miał wrażenie, że życiowo również. Teraz jak tak o tym myślał był wdzięczny, że Arin im w nocy przeszkodziła. Dał się ponieść pożądaniu, nie myśląc o tym jak się upokorzy, gdy w kluczowym momencie nie uniesie ciężaru Jungkooka, że jest już za słaby, nie zapominając o tym, że także chory, aby odpowiednio trafić w jego czuły punkt. Najgorsze jest to, że nie ważne jak bardzo by popsuł ich pierwszy seks po rozłące to młodszy i tak utwierdzałby go w przekonaniu, że wszystko było dobrze, że mu się podobało. Nieprzyjemny dreszcz przeleciał jego ciało, owinął się własnymi ramionami w ochronnym geście, gdyż nagle poczuł się mały i beznadziejny. Wiedział, że to nie powinien być problem pozwolić im się zamienić rolami, przecież nie raz to robili, ale zamiana na stałe mu po prostu nie leżała. Głupio się przyznać, ale między innymi chodziło też o jego męską dumę.
Z tego wszystkiego tylko podziobał śniadanie, ponieważ stracił apetyt. Jego myśli okupowała świadomość, że nie wiedział ile czasu minie odkąd Jungkook wróci do domu. Sam. Będą tylko we dwoje bez młodszej siostry, która by im przeszkodziła, a chłopak rano dobitnie mu pokazał na co ma ochotę.
Żeby rozproszyć nieprzyjemne myśli, usiadł na kanapie. Odczytał w końcu wiadomości od ciekawskiego Jimina, który domagał się szczegółów, a przede wszystkim tego, cytat, jakie to uczucie pieprzyć się po roku niezamoczenia penisa; Tae skrzywił się na dobór słów przyjaciela. Odpisał mu tylko, że najpóźniej jutro przyjedzie do hotelu odebrać swoje rzeczy. Co miał mu powiedzieć? Że boi się, że zapomniał jak to się robi? Że jego Jungkook wyrósł, jest bardziej męski, seksowniejszy i mógłby mieć każdego, kiedy on stanął w miejscu? Że jego penis jest za mały, aby dać wystarczająco przyjemności muskularnemu ciału Jungkooka? Jak miał się podniecić, mając z tyłu głowy głosy, które mu to powtarzały? Strach go paraliżował i odechciewało mu się jakichkolwiek doznań cielesnych.
Trzęsącymi rękami chwycił za pilot i włączył telewizor. Chyba faktycznie całe swoje szczęście oddał Arin buziakami, ponieważ on z pewnością tego dnia go nie miał. Od razu na ekranie wyskoczyły plotkarskie wiadomości. O losie. Ostatnie czego się spodziewał to zobaczyć siebie na takim kanale. Ktoś z daleka zrobił zdjęcie jemu i Jungkookowi po koncercie za klubem i wyglądało na to, że media huczały bardziej niż było to warte. Zamiast jednak usłyszeć gratulacje, że najpopularniejsi kochankowie wśród młodzieży ponownie się spotkali po długiej rozłące, usłyszał treść, która całkowicie zbiła go z tropu. Usiadł zdumiony po turecku, z głową opartą na dłoni i patrzył w telewizor z niedowierzaniem.
UsuńWasza ulubiona para kochanków, pomimo ostatnich skandali nadal ma w sobie siłę, ale obserwując ich od początku, pewnie wiecie, że dramy to nieodłączny element ich związku.
— Gówno wiecie!
Piszcie na naszej stronie na Facebooku, pod zdjęciem pary, które zamieściliśmy, ile dajecie im czasu zanim zerwą.
— Nasza miłość to nie jakaś durna licytacja!! – był gotowy rzucić pilotem w telewizor jak usłyszał za sobą kobiecy głos.
— Spokojnie, kochaniutki, jestem pewna, że Pan Jeon jest tego samego zdania co Pan, zapewniam, że nie ma się co denerwować. – zrobiło mu się głupio, potwornie. Domyślił się, że jest to wspomniana Soobin. Wstał pospiesznie na równe nogi, po czym skłonił się w jej stronę i przeprosił. Czuł jak jego policzki zaczynają się czerwienić, dlatego szybko się ulotnił.
Zanim się zorientował nogi poniosły go do drzwi wejściowych. Ucieczka byłaby dobrym pomysłem, gdyby z Jungkookiem tak długo nie walczyli, aby być razem. Wyszedł na zewnątrz, aby rozejrzeć się, czy jego skarb jest już w pobliżu. Przechodził niecierpliwie z nogi na nogę, pogrążając się w obawach. Co jeśli Jungkook także się zastanawia, czy przez ich skandale w końcu nie dojdzie do zerwania, ale nie chce się do tego przyznać przed Tae i przed samym sobą? Co jeśli osłabił jego zaufanie? Gęsia skórka pojawiła się na jego ciele, spotęgowana jesiennym wiatrem. Chociaż nie był mocny, miał wrażenie jakby bez problemu mógłby zostać przez niego zdmuchnięty, czuł się taki mizerny.
Widząc z daleka znajomy czarny range rover, speszył się, wiedząc co go zaraz czeka i uciekł do domu. Biegnąc po schodach, aby ukryć się w pokoju Jungkooka, prawie się wywalił. Wspiął się na łóżko i schował pod kołdrą aż po czubek głowy, starając się udawać, że śpi, ale jego oddech był zbyt nerwowy, nierównomierny i głośny na ten moment, aby zadziałało.
Słysząc czyjeś ruchy w pokoju, nie miał wątpliwości do kogo należą. Nie musiał czekać długo aż znajome ciało go otoczy. Emanujące od niego ciepło dawało mu upragnione poczucie spokoju, ale jednocześnie jego serce mocniej i szybciej zabiło.
OdpowiedzUsuń— Wiem, że nie śpisz.
Powoli się odwrócił, aby leżeć twarzą zwróconą do osoby, która go przytulała. Spojrzał na niego nieśmiało, nie zdając sobie sprawy z tego, że ma czerwone oczy od wstrzymywanego płaczu.
— Taehyungie, wiesz, że to tylko głupi ludzie, prawda? – był zbyt speszony opiekuńczą aurą młodszego, czuł się w jego ramionach taki mały i kruchy, ale mimo tego, nie martwił się w nich, że może stać mu się krzywda. Było mu tak strasznie dobrze. Ciężko było mu utrzymać kontakt wzrokowy z Jeonem, ale jego oczy były tak hipnotyzujące, że nie mógł go przerwać.
— Tae Tae, skarbie mój. Oni nam mogą naskoczyć, a niech sobie obstawiają. Przegrają wszystko, bo nie wiadomo co by się nie działo, zawsze będziemy razem, tak? – po tych słowach zamknął oczy, a nos schował w torsie chłopaka, łaskocząc go jego czubkiem, ponieważ poruszał głową przytakująco. Gdyby wsparcie miało zapach to na pewno pachniałoby jak Jungkook. Nie nacieszył się jednak taką pozycją długo, ponieważ jego partner podniósł ich obu do siadu.
— Widzisz? Jestem tutaj. Po całym tym czasie, jestem w końcu z Tobą. Tylko to się liczy. – Tae nie otworzył jednak oczu tylko jeszcze mocniej je zacisnął, wodząc rękami po całym ciele ukochanego, aby nic go nie rozpraszało i mógł się skupić w pełni na jego prezencji, którą czuł pod palcami.
— Kocham Cię, Taehyung. Rozumiesz? – czuł się okropnie z tym, że nie dość iż przy silnym ciele Jungkooka wyglądał jak dziecko to jeszcze trzeba było mu tłumaczyć oczywiste rzeczy jakby nim był. Jednak im bardziej próbował wziąć się w garść tym bardziej zawodził. Z jego ust uleciało drżące westchnięcie. Położył ręce na kolanach i dopiero wtedy otworzył oczy, spoglądając na swoje splecione palce.
Taehyung z ust młodszego nigdy wcześniej nie brzmiało tak dominująco, odważnie, dobitnie, pewnie oraz nie wiedział jak jeszcze, ponieważ dzwoniło mu w głowie, zagłuszając myśli.
— Wiem… wiem, ja... przepraszam, masz rację, ja… – plątał się w słowach, będąc mu głupio, że dopiero co przyleciał i zamiast ulżyć swojemu chłopakowi tym, że w końcu są razem, on niedojrzale tylko utrudniał. Kolejny dowód, że zamiast dorosnąć tylko cofnął się w rozwoju.
— Skup się tylko na nas, nikt inny się nie liczy.
— Jungkook! – przybrał przeraźliwie wysoki ton głosu, gdy młodszy rozsiadł się kusząco na jego udach, a następnie pokierował zachęcająco ręką Tae, aby zajął się guzikami od jego koszuli.
— Nikt nawet nie odważył się na mnie spojrzeć. – mimowolnie uśmiechnął się, bo bez względu na swoje obawy tak strasznie kochał maluszka, że nie mógł nie być zadowolony, słysząc coś takiego, jednak jego uśmiech nie trwał długo. – Dlatego, chciałbym, żeby mój zaborczy chłopak już je rozpiął, żebyśmy mogli dokończyć to, co zostało nam przerwane. Strach sparaliżował Taehyunga tak, że w ogóle nie był sobą. Kim nie dość, że nie kochał się z nikim odkąd Jungkook wyleciał ze Stanów to fizyczna zmiana jego chłopaka go rozpraszała. Zamiast skupić się na nich i ich niezaprzeczalnym, odwzajemnionym uczuciu, Tae dał się porwać demonom, które przypominały mu o jego chorobie, która nie powinna mieć żadnego związku z seksem, a jednak, to jak na tyłach klubu nie miał siły utrzymać ukochanego w górze, nawet jeśli przyparł go do ściany, jak po kąpieli nie mógł wziąć go na ręce, aby jak najdroższy skarb zanieść go do łóżka… Pozwolił sobie uwierzyć w to, że nie będzie dla niego dobrym kochankiem.
Ocierania się Jungkooka o niego, rozpalały, ale nie jego pożądanie, a brak pewności siebie. Im intensywniejsze były zaloty chłopaka tym bardziej chciał uciec. Nie od ukochanego, ale od seksu. Lęk nie pozwalał mu się podniecić i chciał to przerwać zanim Jeon pomyśli, że dłużej go nie pociąga, bo pociąga… bardzo, nawet bardziej niż wcześniej, ale miał ewidentny problem z samym sobą i najpierw musiał sobie z nim poradzić.
UsuńWciąż jednak odwzajemniał delikatne pocałunki, nie umiał tak nagle i po prostu odrzucić Jungkooka. Co jak co, ale bez względu na to jak mu przeszkadzało teraz współżycie nie miał w sobie wystarczającej woli, aby mu odmówić, dlatego panika w jego oczach się nasilała i nie próbował jej ukryć, gdyż cały wysiłek i tak poszedłby na marne.
Jego ręce spoczęły na ramionach partnera jakby myślał, że w ten sposób uda mu się go utrzymać na dystans, ale mimo wszystko nie dał rady go od siebie odepchnąć, w głębi serca chciał go przy sobie jak najbliżej. Jak miał się mu oprzeć? Nie, kiedy Jeon palił się do stosunku, w pełni mu oddany, a przy tym niewyobrażalnie słodki.
— Kookie. – szepnął na tyle cicho, że mogło mu to umknąć. W jego głosie dało się dostrzec strach, wołanie o przebaczenie i pomoc, a w oczach narastającą histerię i poczucie winy. Przygryzł wargę, hamując dalsze, coraz bardziej gorące pocałunki, ale nie chciał tak całkiem oderwać się od ukochanego. Walczył ze sobą, ale zdawał się przegrywać ze swoimi niepewnościami.
— Kookie. – powtórzył, zdrobnienie w jego ustach tym razem brzmiało bardziej miękko. Cieszył się, że udało mu się nie zabrzmieć twardo i odpychająco. Nie ufał sobie teraz za grosz, bał się, że jego demony przemówią za niego, więc odetchnął z ulgą, że przynajmniej jego głos nie był przepełniony niechęcią do ukochanego.
W głębi duszy wiedział, że musi przedyskutować z Jungkookiem to co go dręczy i nieudolnie zbierał się do tego lecz najwyraźniej starał się za słabo. Był zbyt roztrzęsiony i nie wiedział jak sobie z tym poradzić.
— Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało, wiesz? – skinął głową, rozczulony, patrząc się mu w oczy, ale nie mógł ukryć smutku, połączonego ze zmartwieniem. Ześlizgnął dłonie z ramion po całej długości jego rąk, aż zjechały do palców, które splótł ze swoimi.
— Wiem, kocham Cię, ale... – nie, nie powinno być żadnego ale. Ugryzł się w język, będąc wściekłym na siebie za zły dobór słownictwa. Otworzył z przerażenia usta, aby szybko się wytłumaczyć, ale nie wydał z siebie żadnego dźwięku, gdyż to co chciał powiedzieć, w jego myślach brzmiało zbyt absurdalnie; ale boję się, że mój penis nie da Ci wystarczającego zaspokojenia?
Taehyung cały drżał. Nawet nie zauważył, kiedy Jungkook położył się przed nim na plecach. Wypukłość chłopaka w spodniach była tak nasilona, że samo patrzenie na nią bolało Tae. Kim otarł z czoła pot, wytworzony przez stres. Próbując przezwyciężyć strach, nachylił się nad wybrzuszeniem chłopaka, ciepłe powietrze z ust starszego wystarczyło, aby doprowadzić partnera do gęsiej skórki. Gdyby nie kryło się za materiałem spodni, mógłby go w łatwy sposób bez dotykania doprowadzić do orgazmu. I chociaż Taehyung zdawał się dobrze o tym wiedzieć to nadal się wahał czy chce tego seksu. Nad czym się on w ogóle zastanawiał? Pewnie, że chciał. Leżał przed nim ukochany w stanie, który kochał najbardziej, czyli takim, gdzie wyglądał uwodzicielsko, ale nie dlatego że usilnie próbował być podniecający. Młodszy kusił go swoją naturalną atrakcyjnością, niewinnym lecz pożądliwym spojrzeniem, rozczochranymi włosami, widoczną erekcją, ale nie nachalnie wyeksponowaną. Pomimo że w tym co robił nie było w ogóle przyzwoitości to miał wrażenie jakby patrzył na zagubioną cnotliwość w czystej postaci, chociaż to w ogóle nie miało sensu. To jak Jeon rozpiął jeden guzik koszuli było bardziej ponętne niż natrętne wdzięczenie się. On był we wszystkim taki… naturalny, piękny, delikatny… zwyczajnie nadzwyczajnie idealny, a Taehyung mógł wszystko popsuć swoją domniemaną niefunkcjonalnością.
UsuńW zamyśle nie zauważył, że nerwowo błądzi spojrzeniem po przygotowanym dla niego ciele partnera. Palce miał wplątane w swoje włosy, przez co jego ręce były uniesione do góry w zakłopotaniu. Rozszalały wzrok najbardziej wędrował między wypukłością w spodniach Jungkooka, a swoim kroczem, w którym odwrotnie od tamtego, przyrodzenie jakby się bardziej skuliło.
— Taehyungie-hyung…
— Kookie, ja… - zaczął łamiącym głosem, nie będąc w stanie zmienić swej dramatycznej postawy. – Chodzi o to, że… – próbował przełknąć narastającą gule w gardle, ale była nie do złamania, natomiast Taehyung chyba się złamał.
Spróbował zapiąć odpięte guziki koszuli młodszego, ale nie dał rady tego zrobić, gdyż zbyt cały się trząsł, mamrotał przy tym niezrozumiale; że przeprasza, ale nie może, że musi mu coś powiedzieć, że pewnie go zawiódł - ale marne szanse, że JK coś z tego wychwycił. Taehyung był tak spanikowany, że nawet nie zauważył, że płacze. Nie zauważał wiele rzeczy w obecnym stanie.
Wtedy poczuł jak coś wibruje w jego kieszeni, z której wyciągnął telefon. Odebrał od razu, nie sprawdzając, kto dzwoni, ale oprócz tej osoby i Jungkooka nikt inny nie miał jego nowego numeru.
— J-ji...min…
— O nie… nie mów mi, że odebrałeś jak się pieprzycie. – Park westchnął zdegustowany, źle odbierając jąkanie przyjaciela. Oczy Tae rozszerzyły się, gdyż ten nie mógł bardziej się pomylić. Chciałbym.
— Słuchaj, mam nadzieję, że już kończycie, bo chciałbym, żebyś zabrał rzeczy, bo… postanowiłem odwiedzić dom rodziców i… nadal nie wiem czy umiem, ale chcę sobie udowodnić, że przeszłość już mnie nie rusza, chociaż chyba rusza, ale nie wiem… mówię bez sensu… przyjedź, proszę.
— Zaraz będę. – Kim odpowiedział zdecydowanie za szybko, że nawet Jimina zbił z tropu. Nie cieszył się z traumy przyjaciela, ale teraz ratowała mu tyłek przed większym upokorzeniem.
— O… och, ok. – Park postanowił się jednak nie rozwodzić nad dziwną rozmową i się rozłączył.
Taehyung nie odważył się spojrzeć na ukochanego. Podniósł się z łóżka i skierował do łazienki. Zatrzymał się jednak w progu lecz nie odwracając twarzą do maluszka.
Usuń— Możesz przynieść mi ciuchy do przebrania? Albo… nie, nie… nie kłopocz się, wezmę sobie sam coś, bo mogę, mogę, prawda? –starał się jak mógł, aby unikać kontaktu wzrokowego z Jeonem. Wyciągnął z jego szafy czarną koszulkę, z głębokim dekoltem w serek i czarne spodnie, luźne, zbliżone materiałem do dresowych, po czym wyparował z pokoju, rzucając przelotne dziękuję.
Zatrzasnął za sobą drzwi od łazienki, a następnie zsunął się po nich na podłogę. Schował twarz w ciuchach, w które zaczął łkać, aby tłumiły jego jęki i pociąganie nosem. Cicho pochlipując, w końcu wstał. Bezmyślnie przekręcił zamek, zawahał się, czy go jednak nie otworzyć, ale w ostateczności go zostawił. Jakkolwiek nie był teraz samolubny, wolał, aby nikt mu nie wszedł.
Po wzięciu najsmutniejszego prysznica w swoim życiu, ubrał się, pachnąc Jungkookiem, a to nie polepszyło jego samopoczucia tylko wprowadzało w większe poczucie winy. Ale dobrze. Zasługiwał na to. Źle potraktował miłość swojego życia i nie wiedział jak może to naprawić. Cóż, z chęcią by z nim porozmawiał od serca, ale jak przed chwilą próbował to zrobić to popadł w paranoję.
Wyszedł z łazienki na palcach, starając się wykonywać jak najmniej hałaśliwych dźwięków. Zerknął zza drzwi pokoju i zobaczył leżącego do niego plecami Kookiego. Obraz wywołał ścisk w sercu, powodując silny ból. Zrobił krok w tył, ale nie dał rady się całkiem wycofać. Skradł się z powrotem do łóżka, gotowy przyjąć z jego strony każdą obelgę i każde uderzenie.
— Kookie. – szepnął, ryzykownie nachylając się nad leżącym chłopakiem. Nie dostał od niego żadnej odpowiedzi, żadnej reakcji, co było gorsze niż jakby otwarcie na niego nakrzyczał. Postanowił posunąć się odrobinę dalej i pozostawił na jego policzku miękki pocałunek.
— Przepraszam, Kookie, kocham Cię, przepraszam… – czuł, że jak zaraz nie przestanie to znowu wpadnie w panikę i na pewno nie da rady mu jeszcze czegokolwiek wyjaśnić, dlatego wyszedł szybko, po raz kolejny tego dnia prawie potykając się na schodach. W korytarzu chwycił bez zastanowienia za kurtkę Jungkooka w kolorze khaki z szarym kapturem, w której po założeniu prawie utonął. Zaśmiał się tylko, nie będąc już dłużej zakończonym takimi incydentami. Skłamałby, gdyby powiedział, że nie podobało mu się jak w niej wygląda.
Stał chwilę na podjeździe, niecierpliwiąc się kiedy nadjedzie taksówka. Dopóki nie wszedł do środka i podał adres hotelu, zastanawiał się, czy Jungkook obserwuje go z balkonu jak on jego rankiem, ale nie odważył się spojrzeć w górę.
https://2.bp.blogspot.com/-F6Kba---gLw/WK8BGMo-3HI/AAAAAAAAB2A/f7mLZOZNH2Y4DqcHLv1jLoWxw4KhGi3nQCKgB/s1600/IMG_0182.PNG
Usuńhttps://1.bp.blogspot.com/-QTCDpf8g3eU/WK8Axo9iCZI/AAAAAAAAB18/q84XqJk_b5Mt92xTWCuCKWxRTMc2wvbRACKgB/s1600/IMG_0438.PNG
Żałował, że dopuścił do tej sytuacji. Pasywność Jungkooka, gdy wychodził nie dawała mu spokoju. Doskonale wiedział, że za masywnym ciałem Jeona kryje się delikatny kwiatuszek, mogący się złamać od najmniejszego podmuchu wiatru. A mimo to nie zrobił nic, aby go przed nim uchronić. Gorzej. To on spowodował szkodę.
OdpowiedzUsuńOdczuwał wielką potrzebę zawrócić i przyznać się do swoich wstydliwych obaw. Nie mógł znieść tego, że zdobył się na odwagę dopiero jak nie było przy nim Jungkooka. Jednak gdy jego partner emanował seksualnością, miał zaburzoną wszelką percepcję. Od poproszenia taksówkarza, żeby zawiózł go z powrotem do posiadłości Jeonów, powstrzymywał go jedynie fakt, że jedzie po swoje rzeczy, aby już na zawsze być z ukochanym.
od: koto-królik
wróć, proszę
Tae Tae, kocham Cię
Wiadomość nieco go uspokoiła. Pomimo tego, że w jakimś stopniu go odrzucił to JK nadal chciał mieć go w swoim życiu. Chciał mu odpisać, że niedługo wróci, ale kierowca zakomunikował mu, że są na miejscu, więc Tae pospiesznie zapłacił. Zaraz potem zadzwonił Jimin z pytaniem za ile będzie. Po rozłączeniu pobiegł do hotelu, chcąc załatwiać to najszybszej jak się da.
_________
— CO ZROBIŁEŚ?! A RACZEJ CZEGO NIE ZROBIŁEŚ… – poirytowany blond włosy przyjaciel pisarza chodził nerwowo po pokoju hotelowym z palcami wplecionymi we włosy. Młodszy otworzył usta, ale Park nie dopuścił go do głosu, wystawiając rękę przed siebie w geście stop.
— Jak usłyszę to jeszcze raz to zemdleję. – Jimin dramatycznie opadł plecami na łóżko, chowając twarz w rękach, kręcąc głową na boki z niedowierzania.
Na brzegu łóżka siedział niekomfortowo Kim, bawiąc się palcami u dłoni.
— Zdecydowanie ocipiałeś… – użył ukrytego żartu, ale widząc zraniony wyraz twarzy Tae, szybko tego pożałował i jego ekspresja zmiękła. Usiadł obok przyjaciela i wziął w swoje ręce te roztrzęsione drugiego.
— Jungkook kochałby się z Tobą kochać nawet jakby Ci jądro operacyjnie ucieli. – to miała być poważna rozmowa, ale Vantae nie mógł powstrzymać parsknięcia. Jego przyjaciel był niewiarygodny.
— Tae, nie da się ukryć, że masz delikatną urodę, ale też nie stoisz w miejscu. Pamiętasz te czasy jak się do Ciebie dobierałem? – oboje się zaśmiali, umiejąc traktować po takim czasie ten epizod z dystansem. – Gdybyś był tego wzrostu co teraz to nawet bym nie próbował… jakoś nie widzę Ciebie pode mną-
— Jimin. – uciął mu zanim Jimin zdążył powiedzieć kilka słów za dużo. Chłopak tylko zaśmiał się słodko.
— Chodzi o to, że też się zmieniłeś. Najbardziej to widać w twoim wzroście i barkach. – ścisnął jego ramiona, a następnie poklepał po plecach. Wstał i chwycił za rączkę od walizki Taehyunga, aby mu ją podać.
— Masz i idź już napraw swojego chłopaka, bo może wygląda męsko, ale nawet ja wiem jaki z niego emocjonalny mięczak.
— Masz rację, dziękuję.
Jimin odprowadził go aż do wyjścia z hotelu. Przytulił go mocno na pożegnanie.
Usuń— Co zamierzasz? – zapytał Tae, lekko zaniepokojony. Drugi tylko wzruszył ramionami.
— Nie wiem. – była to najszczersza odpowiedź. Nie wiedział. – Te wydarzenia z przeszłości tak na mnie wpłynęły, że zerwałem kontakt z rodzicami, nie chciałam, żeby cokolwiek przypominało mi o tym miejscu. Chyba zacznę od ich przeprosin… chociaż nawet nie wiem czy nadal tam są albo czy uznają mnie wciąż za swoje dziecko… – Jimin starał się brzmieć jakby był niewzruszony, ale wystraszone i smutne spojrzenie go zdradzało. – Ale nie ciesz się, już rozmawiałem z wydawnictwem i za tydzień zaczynamy tutaj pracę. – dodał, chcąc skierować rozmowę na Taehyunga, a pisarz na to pozwolił, nie chcąc utrudniać starszemu.
Gdy Vantae odchodził, Park za nim zawołał, co sprawiło, że zatrzymał się w miejscu. Drobniejszy chłopak podbiegł do niego i dał mu mocnego kopa w tyłek.
— Na szczęście! – Tae życzył też jemu powodzenia i obserwował Jimina dopóki jego blond czupryna nie zniknęła mu z pola widzenia za szklanymi drzwiami hotelu.
Denerwował się przed konfrontacją z Jungkookiem, ale był o wiele lepszej myśli. Przyjaciel wklepał mu zdrowy rozsądek do głowy i już nie myślał, co może pójść nie tak, zamiast tego myślał o ile bardziej się do siebie zbliżą po szczerej rozmowie i jak intymniejsze będą ich pieszczoty.
W przedpokoju nie spodziewał się wpaść na Arin, a szczególnie wyraźnie czymś wzburzoną.
— Taehyungie oppa.
— Arinie? – zapytał niepewnie, wyczuwając kłopoty.
— Oppa, kocham Cię, ale Jungkookiego też kocham a on siedzi i płacze.
— P-płacze?! – wyszczerzył oczy, a rękę mocniej zacisnął na rączce od walizki. Nie powinno go to dziwić.
— Nie tak się umawialiśmy, oppa...proszę idź do niego...on bardzo Cię potrzebuje...nie zostawiaj go kiedy jest smutny… ja też nie lubię być sama kiedy mi smutno… – schylił się, kiedy dziewczynka do niego podeszła, aby ich twarze były na równej wysokości. Buziak Arin go speszył, gdyż z całą pewnością na niego nie zasłużył.
— Nie, księżniczko, słuchaj. – chwycił w swoje dłonie jej pulchne, zaróżowione policzki. – Nie zostawię go… was, nigdy. Musiałem na chwilę pójść, ale to ostatnio raz i to dlatego, aby już zostać z wami na zawsze. – dał jej buziaka w nosek, a następnie łaskoczącego pstryczka.
— Jugnkookie oppa bardzo Cię kocha i ja też i wiem że Ty nas też. – ciepło zalało serce Taehyunga. Skłonił się przed Soobin, oblewając się rumieńcem i gdy tylko wyszły, ruszył z bagażem do pokoju ukochanego.
Nie zastał nikogo w środku i trochę spanikował, ale uspokoił się, bo przecież Jeon nie mógł zwiać z własnego domu, szczególnie, że chwilę temu widziała go Arin.
Zobaczył w końcu niewyraźną sylwetkę na balkonie. Dłonie spociły mu się od samego zarysu osoby Jungkooka, a serce przyspieszyło i znowu nie był taki odważny jak w taksówce, ale tym razem nie miał zamiaru uciekać. Już nigdy.
Dlatego że JK miał słuchawki w uszach, nie słyszał jak skrada się Taehyung, który nachylił się nad siedzącym chłopakiem i przywarł do niego z całej siły, przyciskając klatkę piersiową do jego pleców. Serce waliło mu jak oszalałe, ale chciał, aby Jungkook to poczuł. Dał mu powolnego całusa w policzek, w tym samym czasie wyrywając mu z uszu słuchawki.
— Cześć kochanie. – szepnął tak, aby było to słyszalne tylko dla jego partnera. – Chciałabym z Tobą porozmawiać, ale najpierw musisz mi zrobić miejsce w szafie, bo coś ze sobą przywiozłem…
— Wróciłeś. – Taehyunga przeszedł dreszcz. Czy jego zachowanie sprawiło, że młodszy faktycznie w to wątpił? Coraz bardziej zdawał sobie sprawę z tego jak źle się postąpił i miał do siebie pretensje, że otumaniony negatywnymi emocjami, okazał się egoistą i nie zauważył jak rani maluszka.
OdpowiedzUsuń— Oczywiście, że tak. Moje miejsce jest przy Tobie. – szepnął mu do ucha, gdy tamten był cały w niego wtulony. W tym samym czasie kojąco gładził dolną część jego pleców.
— Chciałbym z Tobą porozmawiać, ale najpierw musisz mi zrobić miejsce w szafie, bo coś ze sobą przywiozłem…
— Co przywiozłeś? – pomógł mu wstać i popchnął go lekko zachęcająco, aby wrócił do środka. Tae nieśmiało drapał się po karku, nie wiedząc jakiej reakcji oczekiwał od Jungkooka, ale gdy młodszy zauważył walizkę, jego ciepły uśmiech zaraził go i sam nie mógł powstrzymać ust przed formującym się, kwadratowym uśmiechem.
Gdy JK jak szalony zwalniał mu miejsce w szafie, on usiadł na łóżku, założona noga na nogę. Łokieć oparł o kolano, a podbródek na dłoni i wpatrywał się z miłością w partnera.
— Gotowe. Taehyungie...muszę z Tobą porozmawiać.
— Hm? – zapytał jak ogłupiony, marszcząc brwi. Dlaczego miał złe przeczucia względem tego? Zrobiło mu się gorąco z nerwów, więc ściągnął kurtkę, którą pożyczył od Jungkooka i położył obok siebie na łóżku. Następnie gestem ręki pokazał mu, że może kontynuować, pozwalając mu powiedzieć jako pierwszemu, co mu leży na sercu.
— Hyung...Czy Ty...no wiesz...zawiodłeś się mną? Wiesz...po przyjeździe tutaj, ja wiem że zmieniłem się trochę...ale to przez te ćwiczenia narzucone w programie i w ogóle...nie chciałem się tak zmieniać, naprawdę. – zemdliło go. Jak mógł dopuścić do sytuacji, w której młodszy wątpił w swoją atrakcyjność? Myślał, że chce mu wytknąć jego złe zachowanie, ale Jeon szukał problemu w sobie, czego nie mógł zaakceptować Tae. Wstał jak poparzony z łóżka na równe nogi.
— Bo…jeśli nie podoba Ci się to, jak wyglądam, to ja naprawdę postaram się to zmienić, tylko musisz mi dać trochę czasu i szansę... Będę się odchudzał i poczytam, jak zmniejszyć mięśnie... – każde słowo o tym jak się dla niego zmieni napawało go obrzydzeniem. Totalny absurd i nie chciał tego słuchać. Jungkook jeszcze nie wiedział, ale Taehyung obrał sobie za cel pokrzyżowanie mu planów i utuczenia go, że będą musieli iść na zakupy, bo nie zmieści się w żadne swoje ciuchy. – Wiem, że Jimin jest teraz o wiele drobniejszy i bardziej uroczy, ale ja naprawdę zrobię co mogę. – Jimin… co. Zbladł. Myślał, że incydent z Jiminem mają za sobą... albo chciał w to wierzyć. Nie dawało mu spokoju jak był ślepy. Powinien bardziej zwracać uwagę na uczucia maluszka.
— Proszę, ja postaram się być jak Jimin, tylko mnie nie zostawiaj...ja nie dam rady bez Ciebie żyć, nie umiem. – kręcił pospiesznie głową, nie godząc się zapewnieniami chłopaka. Powtarzał w kółko ciche nie, nie, nie, starając się nie wybuchnąć i pozwolić mu w spokoju dokończyć myśl… niedorzeczną myśl lecz niestety także usprawiedliwioną myśl, czego nienawidził Taehyung.
— Kiedy tak szybko wyszedłeś...po telefonie Jimina...To bolało, to strasznie bolało. – wiedział, że powinien zawrócić, wiedział. Trzeba było pierdolić swoje obawy i pośpiech Jimina. – Nie zostawiaj mnie tak proszę, myślałem że naprawdę coś się zmieniło, że rozczarowałem Cię do tego stopnia, że wolisz jego zamiast mnie...Wystraszyłem się bardzo. Taehyung, ja bym sobie tego nie wybaczył, gdybyś do niego odszedł, rozumiesz? – z jakiegoś powodu twarz Tae złagodniała. Przytaknął, że rozumie i podszedł bliżej do ukochanego, zabrał jego dłoń, aby przestała robić niewidzialne dziury w bluzie, po czym zamknął ją w swoich. Nie wiedział, czy to dobry pomysł na bliski kontakt cielesny, gdyż młodszy był nabuzowany, ale nie mógł zatrzymać siebie.
— Czułem się jak przegrany, w życiu tak bardzo nie walczyłem odpychając od siebie złe myśli, wiedziałem, że wrócisz, ale wszystko dookoła krzyczało, że tego nie zrobisz, bo już Ci się nie podobam. Bo minął ponad rok, kiedy mnie nie było koło Ciebie, a powinienem. No a Jimin był cały czas...Wizja tego, że był przy Tobie cały ten czas. Wiesz...ja nic do niego nie mam, już nie, ale nadal jestem o Ciebie tak cholernie zazdrosny. Myśl, że mógłby Cię dotknąć, ktoś inny, ktoś bardziej atrakcyjny ode mnie, sprawia że mam ochotę wyrywać sobie włosy z głowy. Możesz powiedzieć, że mnie pojebało, że zachowuje się jak obsesyjny chłopak, a Ty się na to nie pisałeś, ale ja nic na to nie poradzę. Nie umiem nie być o Ciebie zazdrosny. Jesteś tylko mój. – Jesteś tylko mój… jesteś tylko mój. Może kogoś innego odstraszała wizja zaborczego chłopaka, ale Taehyungowi posesywność Jungkooka imponowała, dodawała atrakcyjności. Jakkolwiek nieodpowiednio to wyglądało, starszy uśmiechnął się radośnie. Może ta rozmowa sprawiała wrażenie smutnej, ale dla niego była w tym momencie słodko-gorzka i nauczył czerpać się z niej satysfakcję. Uszczęśliwiała go i już nie mógł się doczekać aż sprawi, że Jungkook zacznie postrzegać ją tak samo.
Usuń— Zwłaszcza, że wiele zmieniło się przez rok...w Tobie...znaczy...chodzi o to, że zmężniałeś, bardzo. Nie sądziłem, że możesz być jeszcze przystojniejszy niż byłeś, ale Ty nie przestajesz mnie zaskakiwać. Jesteś tak...męski, idealnie zbudowany, dojrzalszy niż za naszych szkolnych czasów. Nie dziw mi się, że boje się, że ktoś mi Cię odbierze...zwłaszcza kiedy zawodzę Cię na każdym kroku. – jak nie chciał myśleć o Jiminie to… Jimin miał rację, ale dopiero słowa ukochanego ścisnęły go za serce i uzupełniły braki w jego pewności siebie, gdyż to one miały dla niego leczniczą moc, a nie te Parka.
— Jestem o Ciebie cholernie zazdrosny, tym bardziej kiedy wiem, że moje ciało nie jest wystarczająco dobre, bo zasługujesz na więcej, ale proszę. Nie patrz na Jimina, patrz na mnie. Ja się zmienię, będę od niego lepszy, obiecuję. – teraz jak już wszystko rozumiał, chociaż młodszy jeszcze nie skończył, chciało mu się śmiać z własnej głupoty. I głupoty, uzasadnionej, Kookiego. Wiercił się w miejscu, czekając niecierpliwie aż skończy, aby już mogli śmiać się razem.
— Nie zostawiaj mnie tak nigdy więcej proszę, odchodzę wtedy od zmysłów. Może i nie jestem teraz tym samym drobnym koto-królikiem, jakim byłem...ale wrócę do tego. Nie musimy się kochać, jeśli Ci się nie podobam… – Kim przewrócił oczami, chciał już mówić. Potrząsnąć ukochanym, aby wyleciały z niego te głupie pomysły. Westchnął drżącym głosem, widząc do jakiego stanu go doprowadził. Ból był niewyobrażalny, ale wiedział jak sobie z nim poradzić. Tylko najpierw musiał pozwolić dokończyć partnerowi, bez względu na to jak każde słowo bolało musiał się z tym uporać. To i tak nic w porównaniu do tego jakie piekło on zafundował z rana Jungkookowi.
— Nie dotykaj mnie, jeśli tego nie chcesz, ale po prostu bądź przy mnie, a jak już będę wyglądał wystarczająco dobrze, wtedy będziemy mogli pieprzyć się od rana do wieczora, gdy moje ciało będzie już dla Ciebie komfortowe. – ta wypowiedź ze wszystkich poruszyła go najbardziej. Zszokowany zrobił krok w tył, zasłaniając dłonią usta, ponieważ zakręciło mu się w głowie.
— Nie, nie rozumiesz, to nie ta-
— Zrobię dla Ciebie wszystko, jeśli tylko będę nadal jedynym maluszkiem w Twoim życiu. – widząc, że to chyba koniec wypowiedzi, potrząsnął głową, chcąc pobudzić rozum.
Jungkook był taki kruchy, że Tae miał wrażenie, że jak zaraz czegoś nie zrobi to mu się złamie. Wziął kilka głębokich oddechów. Spojrzał na swoje dłonie i szepnął pod nosem dasz radę.
Niepostrzeżenie otoczył Jeona i zbierając całą swoją siłę, wziął go na ręce w ślubnym stylu, po czym skierował ich do łóżka. Mięśnie Taehyunga drżały, a on musiał zatrzymać oddech jakby pomagało mu to w utrzymaniu siły. Odetchnął z ulgą, gdy bez szwanku ułożył partnera na miękkiej pościeli. Położył się obok niego, opierając głowę na łokciu przy twarzy Jungkooka, a jedną nogę położył na wierzchu tych chłopaka, wolną rękę przerzucił na drugą stronę Jeona, palcami jeżdżąc po jego szczęce. Gdy w ten sposób zamknął go w swoich objęciach, pewny, że mu nie ucieknie, mógł rozpocząć swój monolog.
Usuń— Chcesz, żebym zwariował bez dotykania Ciebie? – zapytał oburzony, następnie nadymał policzki, a górną wargę skierował do góry w grymasie. Wiedział jednak, że to nie czas na żarty, dlatego szybko spoważniał, ale mimo grobowej miny była w nim łagodność.
— Wiem, źle zrobiłem. Chciałem zawrócić, ale Jimin się spieszył, a ja spanikowałem… chciałem wziąć już te rzeczy i nigdzie się nie ruszać. To nie ma sensu. – zamilkł. W ogóle nie wiedział jak się wypowiedzieć. Spróbował jeszcze raz od początku.
Najpierw opowiedział mu historię Jimina, mając nadzieję, że tamten mu wybaczy, ale tu chodziło o dobro jego związku. O tym, że to był główny powód, dla którego przyleciał z nim do Korei oraz przez fakt, że za tydzień zaczynają tu pracę.
— Dlatego musimy dobrze wykorzystać mój wolny czas. – uśmiechnął się słabo, nie przestając rysować niewidzialnych szlaczków na szczęce ukochanego.
— Kookie, jak Cię zobaczyłem po roku na żywo to nie mogłem uwierzyć w to, co widzę. Oglądałem Cię w mediach, ale zdjęcia i telewizja w ogóle nie oddają twojej urody, więc na koncercie przeżyłem szok. Potem zobaczyłem Cię nago w łazience i ja… zastanawiałem się czy to możliwe, że twoje ciało zostało wyrzeźbione ręką boską. Tak idealnie zbudowane, twoje proporcje, nawet twoja skóra. W połączeniu z twoją twarzą… nie ma słów, które by opisały jak bajecznie wyglądasz. Nie z tej ziemi. – gdy o nim mówił miał błysk w oku jakby opowiadał o swojej ulubionej rzeczy, ponieważ tak było, i nie mogło to przejść niezauważone. Zanim jednak kontynuował, trochę posmutniał.
— Potem dwukrotnie próbowałem wziąć Cię na ręce, potraktować jak na to zasługujesz, ale nie mogłem… jestem zbyt słaby, aby Cię udźwignąć jakby twoje idealne ciało dłużej nie pasowało do mojego, zepsutego... Zacząłem myśleć, że zawiódł Cię mój widok, odwrotnie niż mnie twój, ponieważ jestem słaby, chory i wyglądam niewiele inaczej niż w szkole. To nie twoje ciało jest dla mnie niekomfortowe, tylko moje. Ja.. ja.. – tutaj zaczynały się schodki i trudność w mówieniu wróciła. Zaczął szeptać jakby im ciszej mówił tym mniej prawdziwe były jego obawy. Tae, drżącą dłoń położył na podbrzuszu chłopaka. – Ja wystraszyłem się, że jestem za mały… niekompetentny, że… nie dam Ci… że- – schował twarz w zagłębieniu pachy ukochanego, aby jego słowa były stłumione. – Że mój penis jest już niewystarczający, żeby dać Ci przyjemność, na jaką zasługujesz. – Tae cały drżał i nie oderwał się od niego dopóki się nie uspokoił. Jego policzki płonęły ze wstydu i były dużo intensywniejsze w kolorze i różowa bluza Jungkooka. Zaczął mówić dalej, gdy potrzebował nabrać powietrza.
— Z takimi myślami nie mogłem się podniecić, a odrzucenie Ciebie w momencie, gdy tak bardzo chciałem Cię poczuć było najtrudniejszą rzeczą jaką kiedykolwiek zrobiłem. – owinął się wokół młodszego i ponownie ciężko westchnął.
— Nigdy więcej nie krytykuj swojego ciała… siebie. Boli mnie to bardziej niż jakby ktoś mnie pobił na śmierć. Nie zmieniaj się, nigdy, kocham Cię takiego i nie zmieniłbym ani jednej rzeczy w Tobie. Na zawsze będziesz moim koto-królikiem. – po chwili ciszy, parsknął. – Jimin? Poważnie? Ta kaczka? Kochanie… możesz robić ze swoim ciałem co chcesz, ale… w przeciwieństwie do tego, co myślę o Tobie, w nim musiałbym zmienić wszystko, żeby się zakochać. – jakakolwiek krzywdząco nie brzmiało to względem Parka, chciał dobitnie uświadomić młodszemu, że tylko on się dla niego liczy.
Usuń— A, i pisałem się na wszystko co robisz, twoja zazdrość mnie rozpala. – wypalił niespodziewanie, przygryzając płatek ucha chłopaka.
Podniósł się nieco na łokciu, patrząc z góry na Jungkooka rozmarzonym wzrokiem. Wszystkie negatywne emocje zostały zastąpione pożądaniem, które tłumił w sobie ze strachu, którego dłużej nie było. Wszystkie bolesne szamotaniny wewnętrzne, które raz skonsumowały Taehyunga zostały zastąpione zrozumieniem, oddaniem i miłością. Niekontrolowanie przeniósł spojrzenie na usta partnera, oblizał swoje w amoku, a następnie
przygryzł dolną wargę, intensywnie nad czymś myśląc.
— Tae, jesteś najcudowniejszym partnerem, jakiego tylko mogłem mieć. – Taehyung uśmiechnął się delikatnie po słowach swojego chłopaka. Nie był to szeroki uśmiech, ukazujący żeby, od którego bolą kąciki ust. Bardziej przypominał jeden z tych czułych, z którym współgrały oczy, w których malowało się nic innego jak przywiązanie i zamiłowanie do młodszego.
OdpowiedzUsuń— Nie jesteś słaby, Hyung. – po ciele starszego przeszedł dreszcz. Dopóki nie usłyszał tego na głos od ukochanego, nie zdawał sobie sprawy jak potrzebuje takiego zapewnienia. Rozchylił nieco usta z szoku, a jego oczy nagle zaczęły błyszczeć, daleko im jednak było do płaczu, jego serce zbyt się radowało, nawet aby pozwolić na łzy szczęścia.
— Nigdy nie byłeś i nie będziesz. Dla mnie jesteś najsilniejszym i najdzielniejszym mężczyzną na świecie. To, że nie udało Ci się mnie podnieść, akurat mnie cieszy. To znaczy, że wyszedłeś z wprawy bo nikogo poza mną przez ostatni rok nie nosiłeś.
— Kookie. – szepnął, dopiero wtedy zauważając, że walczy z gulą w gardle. Odgarnął młodszemu grzywkę z czoła, mimo że nie było to konieczne, ale łaknął kontaktu cielesnego w najprostszej postaci.
— A z czasem pewnie i ja i Ty przywykniemy do noszenia siebie nawzajem. Daj nam czas, Tae. Jesteśmy ze sobą od wczoraj, po tak długim czasie. Nie pędźmy tak, to dla naszego wspólnego dobra. Cieszmy się sobą powoli. Cały świat żyje szybko, to my zróbmy im na złość.
— Uuuuu… – Tae uniósł brew, drażniąco. – Nasz maluszek mówi takie mądre rzeczy, kto Cię tego nauczył? – następnie zmarszczył nos i przystąpił do nielitościwego łaskotania chłopaka po bokach. – Chyba muszę sam zaprowadzić Arin do szkoły i zobaczyć na własne oczy. - mruknął poważniej niż było konieczne. Tak naprawdę chciał małą zabrać na wagary, aby spędzić z nią cały dzień i zaplusować u przyszłej szwagierki. Taehyung miał słabość do małych i uroczych rzeczy, stąd także Jungkook to jego ulubiony maluszek i cieszył się, że jednak go nie stracił.
— Twoja choroba...mówiłem Ci już nie raz, że to zaleta bo dzięki temu mogę o Ciebie dbać. Kochanie, to że jesteś chory, nie odejmuje Ci męskości. Jesteś dla mnie ucieleśnieniem męskości, ideałem. Gdyby mężczyzna idealny miał wizerunek, to wyglądałby jak Ty. A wyglądasz zupełnie inaczej niż w szkole, tylko tego nie widzisz. To subtelne zmiany, ale bardzo znaczące. Jesteś jak dobre wino Taehyungie. Im starsze tym lepsze i choć zawsze mam wrażenie, że nie możesz być bardziej perfekcyjny, Ty i tak czymś mnie zaskoczysz. Kiedy zobaczyłem Cię na ulicy, zaparło mi dech. Byłeś jak sen. Piękny i nierealny, a jednak stałeś przede mną, wspaniały od stóp do głów. Jestem tak bardzo spragniony patrzenia Twoje piękno, że mimo iż od wczoraj nie odrywam od Ciebie wzroku, to nadal mi mało.
— Kook-aaaaah! – wyśpiewał, chowając twarz w zagłębieniu szyi partnera, oplatając go swoimi kończynami. – Przestań się tak patrzeć. Z-zawstydzasz mnie… – przyznanie się do tego sprawiało mu trudność, ale nie mógł znieść przeszywającego wzroku Jeona bez zarumienienia się. Na nowo czuł się jak nastolatek, a nawet gorzej. Jak byli w liceum był bardziej śmiały. Ta rozłąka sprawiła, że odzwyczaił się od piękna ukochanego i policzki go piekły nawet jak tamten nic nie robił, wystarczyło, że był obecny. Jungkook postanowił się jednak nad nim poznęcać, gdyż niedługo po tym, poczuł jego dłoń, która swobodnie poruszała się po jego torsie. Spiął się pod wpływem dotyku, ale nie dlatego, że nie czuł się z tym komfortowo. Przyjemne uczucie było zbyt intensywnie jak na tak drobny gest.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
Usuń— Skarbie, zapewniam Cię, że jakkolwiek byś nie wyglądał, czegokolwiek byś nie robił, tylko Ty zaspokajasz mnie w pełni. A Twój penis, jest niezastąpiony i dobrze wiem co mówię… – Tae czuł, że to wszystko sprowadza się do jednego i odetchnął z ulgą, czując wibracje w dole na wyobrażenie, co będą robić. Zassał się na śladach, które pozostawił rankiem, aby je wzmocnić, wiedząc, że bawiąc się już zasiniosnym intesywnie miejscem, dostarczy więcej doznań młodszemu.
Usuń— Uwierz mi...żaden z wielu wibratorów, które kupiłem przez ten rok, nie był nawet w najmniejszym stopniu tak dobry, jak Ty. – nagle powietrze utknęło mu w przełyku i zakaszlał w skórę partnera. Ręka chłopaka na jego kroczu, posłała mu mrowienie od ramion w dół, a całym ciągłym wstrząsnął dreszcz. Z jego ust uleciało sapnięcie, a od delikatnego głaskania, krocze Tae rosło Jungkookowi w rękach. Kim niekontrolowanie otarł się o ciało chłopaka pod nim, wyginając kręgosłup w łuk i głowę odchylając do tyłu.
— I za nim też bardzo się stęskniłem. Więc koniec z odrzucaniem, dobrze? Zapewniam Cię Tae i jeśli będzie potrzeba, powiem to jeszcze milion razy. Jesteś doskonały. Tak jak Ty kochasz mnie za to jaki jestem, tak samo ja kocham Ciebie. Nie będę krytykował siebie, ale Ty nie miej obaw, że jesteś dla mnie niewystarczający. Jesteś chodzącą perfekcją i do dziś nie wiem czym sobie na Ciebie zasłużyłem. – pisarz miał już dość ich porozumiewawczej rozmowy, ale Jungkook musiał winić samego siebie za rozdrażnienie go i zwrócenie uwagi na co innego. To nie tak, że go nie słuchał. Jego słowa wryły mu się w pamięć i bardziej rozpaliły, dodając pewności, której potrzebował, dlatego nie chciał już czekać.
— Taehyungie...Kochanie...jest jeszcze jedna kwestia, którą muszę z Tobą wyjaśnić.
— Tak, kochanie? – zapłakał, patrząc na niego błagalnie.
— Nie chcę, żebyś zwariował, wiesz? Więc chyba musimy coś z tym zrobić. Nie uważasz? Dlatego myślę, że powinieneś dotykać mnie jak najczęściej. – Taehyung przekręcił dramatycznie oczami.
— Nie chcesz, żebym zwariował, ale jesteś powodem, dla którego co sekundę tracę głowę. – Gdy Jungkook rozpinał spodnie, uwaga Tae skupiła się na odsłoniętym kawałku jego brzucha, którego widok pogłębił głód starszego. Oblizał usta, sięgając po brzeg jego bluzy, by całkiem się jej pozbyć z partnera. Pod spodem nadal miał na sobie tę ponętną koszulę z rana, którą teraz chciał rozpiąć za jednym zamachem, ale Jungkook powiedział, aby cieszyli się sobą nawzajem powoli, a Tae uwzględniał zdania swojego chłopaka. Złapał dwiema rękami Jeona w talii, nie mogąc wyjść spod wrażenia jaka jest wąska, w momencie, gdy dźwigał szcześciopak. Zmieniał zdanie, uznając, że paradoksalnie, wygląda przez to jeszcze drobniej niż go zapamiętał. Zaśmiał się pod nosem, co mogło zostać źle odebrane, biorąc pod uwagę sytuację, w której się znajdowali, więc szybko się wytłumaczył.
— Zastanawiam się jak to możliwe, że jeszcze Cię ten sześciopak nie zmiażdżył, jesteś taki malutki na niego. – nadal podśmiewając się, połaskotał go nosem po idealnie wyrzeźbionym brzuchu. Następnie, przesunął się w górę, aby ich twarze były naprzeciwko siebie, celowo przy tym ocierając się o partnera.
— Kochanie, tęskniłem. – Taehyung zatopił swoje wargi w tych ukochanego, całując go w odpowiedzi, z pasją i oddaniem, zmieniając kąty głowy, w celu pogłębienia pocałunku. Falujący ciałem pod nim młodszy, tylko dodawał ognia. Tae odsunął się do niego, patrząc mu w oczy z obłędem. Usta miał spuchnięte, w kolorze intensywnej maliny, a te Jungkooka niewiele się różniły.
Usuń— Chcę uprawiać z Tobą miłość. – wyznał niskim, zachrypniętym głosem, dając do zrozumienia, że to coś więcej niż zbliżenie cielesne. Cały czas utrzymując kontakt wzrokowy, powoli, wręcz ospale, rozpinał guzik po guziku koszuli Jungkooka.
— Nie zdejmuj. – zażądał stanowczo, ale na pewno nie surowo, gdyż ostatnie czego chciał to, aby młodszy kochał się z nim pod presją. Jednak obraz Jungkooka w luźno opadającej koszuli na jego ciele, odsłaniającej tors maluszka, przyprawiał go o gęsią skórkę i dodawał smaczku. Również starannie, bez pośpiechu, zdjął mu spodnie, jego mozolne ruchy mogły drażnić, ale chciał obdarzyć ukochanego zasłużoną uwagą, hamował swoje rozgorączkowanie, by nie umknęła mu najmniejsza reakcja Jungkooka na to jak postępuje z jego z ciałem.
Dał mu szybkiego całusa na wypukłości zakrytej bokserkami jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Po tym, zaczął rozbierać siebie z dużo mniejszym, wręcz znikomym zamiłowaniem. Zostając w samych bokserkach, położył się na ukochanym, czoło do czoła, ramiona do ramion, biodro do biodra, penis do penisa, usta do ust. Po omacku znalazł dłonie partnera i splótł ich palce u obu rąk. Ich złączone dłonie przeniósł nad głowę Jungkooka, rozciągając się wygodnie na kochanku, nadal nie przerywając czułego, spokojnego, ale dalekiego od przyzwoitości pocałunku. Ich ciała falowały wobec siebie, przez co przyrodzenia chłopaków ocierały się w rytm muśnięć ich ust. W wyniku czego, na bieliźnie Kima, pojawiła się mokra plamka, gdyż jego penis zwilżył się wraz z narastającą erekcją. Tae przerwał pocałunek, instynktownie zamknął oczy i wydał z siebie drżący oddech, ponieważ jego członek został nieoczekiwanie pobudzony. Jego surowa mina, wywołana nagłym przypływem rozkoszy, zaczęła się po chwili rozpływać w figlarny uśmiech. Nachylił się nad uchem chłopaka, szepcząc.
— Jeon, co Ty ze mną robisz, chwila nieuwagi i doszedłbym nietknięty. – przygryzł płatek jego ucha, żeby dać mu nauczkę, również bawiąc się językiem okrągłym kolczykiem Jungkooka, który zawsze nosi. Ich ręce nadal uwięzione nad głową młodszego.
— Droczę się z Tobą, hyung...powinieneś mnie ukarać za to… – powieka Taehyunga zadrżała. Odzwyczaił się od słyszenia takich rzeczy, dlatego młodszy nieco zbił go z tropu. Czuł jak się peszy, a jego policzki robią ciepłe. Rozpalone spojrzenie partnera wcale mu nie pomagało w dojściu do siebie, a bardziej rozpływało. Coraz głębiej zapadał się w głębokich, czekoladowych oczach partnera i wiedział, że jak zaraz nie przestanie, choć na chwilę nie spojrzy w inną stronę, nie zdoła się z nich wyczołgać, więc pokręcił głową, a jego wzrok, błyszczący i wesoły powędrował na ścianę przed nim. Ochłonąwszy, wrócił do niego wzrokiem i dał mu niespodziewanego pstryczka w czoło, nie chcąc mu pokazać jak Jungkook owinął go sobie wokół palca.
OdpowiedzUsuń— Nie tak łatwo jest mnie wyprowadzić z równowagi, więc musisz się bardziej postarać. – mrugnął do niego wyzywająco, w tym samym momencie łapiąc za pasek od bokserek chłopaka. Zanim całkowicie je z niego zdjął, naciągnął gumkę i puścił ją, zostawiając czerwony ślad na skórze. Zapomniał jednak, że jego maluszek zawsze ma w zanadrzu coś, co nie pozwala mu być jedynie jego uległym, słodkim chłopcem, ale także potrafi pociągnąć za sznurki.Gardłowe sapnięcie opuściło jego usta, gdy jego przyrodzenie niespodziewanie zaznało wolności. Uczucie komfortu, które go oblało wraz z tą czynnością, uświadomiło mu jak bardzo potrzebował takiej ulgi.
Odchylił głowę do tyłu, czując na członku rękę partnera. Przebiegł go wzdłuż ciała dreszcz, powodując, że wszystkie małe włoski stanęły mu dęba. Dotyk maluszka był elektryzujący, a Taehyung po tak długim czasie bez stosunku przeżywał pieszczotę jakby to był jego pierwszy raz. Jeśli nie był pewien, czy uda mu się dojść od razu tylko po zetknięciu jego członka z ręką ukochanego, to gdy jego język otoczył główkę penisa, zimną śliną przemieszaną z ciepłym powietrzem, nie dawał sobie dużo czasu na wstrzymanie orgazmu. Przerwa w seksie spowodowała, że był niezwykle wrażliwy, a świadomość, że wszystkie ruchy wykonuje jego Jungkook, działała pobudzająco na psychikę, nakręcając go z dużym wyprzedzeniem.
Ręce oparte o materac trzęsły się, a on miał problem w równomiernym oddychaniu. Z trudem spuścił głowę lecz chciał lustrować chłopaka, ponieważ to pierwszy raz, kiedy robił mu loda w takiej pozycji. Nie rozumiał jak można być takim uroczym i niewinnie wyglądającym podczas wykonania dalekich od przyzwoitości czynności.
— Baby… dobry chłopiec, tak dobrze zajmuje się swoim hyungiem. – zamruczał spragniony. Chciał czule pogłaskać go po głowie w nagrodę, ale wtedy jego przyrodzenie niebezpiecznie zadrżało, chcąc zastąpić bezbarwny przedwytrysk białą substancją. Tae spanikował, nie chcąc dojść inaczej niż w środku ukochanego. Ręka mu się załamała, przez co upadł na łokieć, zmieniając swoje położenie na niezbyt dogodne.
— Skończ we mnie….
Na szczęście, albo i nie, biorąc pod uwagę jak jego penis bolał z podniecenia, Jungkook zaprzestał czynności, zatrzymując w ostatniej chwili wytrysk. Taehyung wypuścił z ust powietrze, które nie zauważył, że trzyma, gdy poczuł falę przyjemności na całym ciele. Młodszy doprowadził go do skraju wytrzymałości, dlatego opadł na niego ciężko, ignorując jego rozłożone nogi i przyciskając go do materaca swoim dyszącym jak stary dziadek ciałem.
— Jungkook, Ty draniu… – jeszcze raz przeszedł go, już dużo drobniejszy, dreszcz. Odsunął się niewiele od ukochanego, ale wystarczająco, aby obdarzyć spojrzeniem jego ciało i dać mu swobodę w poruszaniu się.
— Chcę przyjąć Twoją miłość… – Tae rozpromienił się. Nie wątpił, że Jungkook przystanie na jego propozycję, ale usłyszenie na głos jego chęci oblało rozkoszą jego serce.
UsuńMłodszy nie musiał samodzielnie obnażać swojego wejścia, aby zachęcić pisarza do podjęcia czynności, jednak bez wątpienia bardziej go tym ośmielił i Taehyung nie chciał dłużej tracić czasu. Wystarczająco się na siebie naczekali.
— Taehyung-oppa…Chce być blisko Ciebie… – klepnął partnera w pośladek, a następnie zacisnął na nim palce, pod naciskiem których skóra zrobiła się biała, a następnie lekko zaczerwieniona, gdy zabrał z niej dłoń.
— Ten mały smarkacz dobrze wie co mówi… chodź tutaj. – złapał go w udach i przysunął do siebie, śliska kołdra pod plecami chłopaka pomogła w płynności tego ruchu.
Taehyung, teraz siedzący na kolanach między nogami Jungkooka, które owinął sobie wokół talii, patrzył wygłodniały na jego intymne miejsca.
— Zgaduję, że skoro mały Kookie uzależnił się od zabawek to pewnie, żeby było fajniej dokupił lubrykant, ale skoro już tu jestem to zrobię lepszą robotę. – już w trakcie wypowiedzi nabierał ślinę na język, dlatego słowa wybrzmiały nie do końca zrozumiale. Gdy stwierdził, że nazbierał wystarczająco substancji, nachylił się nad wejściem chłopaka. Zanim jednak je dotknął, nabrał nerwowo powietrza w płuca. W każdej sekundzie, minucie, godzinie każdego dnia, marzył o posmakowaniu swojego mężczyzny. Teraz, gdy miał go na wyciągnięcie ręki, czuł, że serce w każdej chwili może wyskoczyć mu z piersi. Zamknął oczy i pozwolił sobie działać instynktownie, nie przejmować się tym, czy dobrze zapamiętał jak zajmować się maluszkiem. Pozwolił zagłuszyć rozum i przekazać pałeczkę sercu i swojemu ciału, językowi, które doskonale wiedziały, co mają robić. To jak jazda na rowerze, której się nie zapomina, a można tylko stać się lepszym. Zanim się zorientował, pozostawiał mokre pocałunki na brzegu wejścia, z jego ust ulatywały stłumione, niskie, głębokie i długie hmmm w uznaniu. Chwilę później dodał język. Poddając się głodowi, zatracił się w smaku Jungkooka, wpychając go do środka i oblizując ścianki, na tyle na ile miał do nich dostęp. Nawet nie zauważył, że w swojej zachłanności mocniej zaciskał palce na udach chłopaka, z pewnością zostawiając na nich ślady. Jeon był taki dobry, Tae miał wrażenie jakby zasmakował narkotyku po długim detoksie i nie chciał przestać, nie umiał. Mógłby to robić do końca życia i nie zmęczyłby się ani by się nie przejadł. Aż w końcu zabrakło mu śliny i tchu. Oderwał się, łapczywie nabierając powietrza w płuca. Odchylił głowę do tyłu, z brody spływała ślina, czekał aż jego wzrok dostosuje się do otoczenia, gdyż nie widział nic oprócz mroczków z ekstazy. Ponieważ Jungkook był taki smaczny.
— Cholera Jeon… oblizał usta, odnajdując spojrzenie ukochanego, będące w takim samym obłędzie. – Nie wiem, czy przez najbliższy czas będę w stanie jeść coś innego. – podczas mówienia, nie odrywając oczu od partnera, wsadził bez zapowiedzi wskazującego palca w dziurkę Jungkooka. Taehyung tak intensywnie pracował językiem, że wejście młodszego od razu przyjęło jego drugiego palca, Kim nawet nie miał trudności, aby wsunąć kolejny. Poruszał nimi trzema jak nożycami. Ścianki odbytu zaciskały się na jego palcach i rozszerzały, będąc gotowym na coś większego. Jak widać obydwaj chłopcy byli tak spragnieni swojego dotyku, że aż nadwrażliwi, gdy w końcu go zaznali.
Tae, mając pewność, że Jungkook jest wystarczająco przygotowany, wolną dłonią chwycił za swojego penisa. Poruszył nią pospiesznie kilkakrotnie w górę i w dół, a następnie wypróżnił wejście chłopaka ze swoich palców i nakierował na nie członka. Serce waliło mu jak szalone. Nie mógł uwierzyć, że to się dzieje i z trudem powstrzymywał się, aby nie wtargnąć w niego jak dzika zwierzyna. Powoli wsunął przyrodzenie do środka, powietrze ugrzęzło mu w gardle, a samotna łza spłynęła po policzku, gdy Jungkook zacisnął się na jego członku. Tylko siły wyższe wiedziały jak tęsknił za tym uczuciem, za tą bliskością, za Jungkookiem.
UsuńOpadł na ukochanego, zamknął w dłoni oba nadgarstki młodszego, które nadal grzecznie trzymał nad głową jak na dobrego chłopca przystało. Leżąc klatka piersiowa na klatce piersiowej, otarł się o partnera, przeciągając się w górę, tak, że zanurzył w nim całą długość swojego penisa.
— Mój Jungkookie tak dobrze mnie przyjmuje. Tak idealnie pasuje. Tylko mój Jungkookie. – nie szczędził mu komplementów.
W pierwszych chwilach nie poruszał się w nim w obie strony, a mocniej napierał na ukochanego, głęboko i gardłowo przy tym oddychając. Podniósłszy wzrok, spotkał się z Jeonem, znaleźli w swoich spojrzeniach wszystko to, czego nie da się ująć słowami. On wiedział co się dzieje w sercu Jungkooka, a Jungkook wiedział co się dzieje w jego sercu. Nie stracili siebie, ale byli zatraceni w sobie.
W końcu Taehyung zaczął poruszać biodrami, wpierw mozolnie, doprowadzając JK’a do niewygodnej, aczkolwiek przyjemności. Jego ruchy były powolne, ale płynne. Nie spieszył się, zapamiętując wyraz twarzy chłopaka pod nim jakby to był pierwszy raz, gdy zobaczy jego reakcję przy pierwszym pchnięciu. Jego twarz.
— Taki piękny dla mnie. Tylko dla mnie. – okrągłe oczy, które w ogóle się nie zmieniły odkąd pierwszy raz go zobaczył. Okrągły nos, zakończony delikatnie. Kontrastujące kości policzkowe, ostre, mogące przeciąć kartkę. Usta…. usta… Jego usta odnalazły te Jungkooka. Pocałunek pełen pasji. Jednak Taehyung o nic nie prosił, nie stawiał żądań, postawił ich na równi, żaden nie dominował drugiego, ogień, zamiast w wargach, odnalazł w coraz mocniejszych pchnięciach biodrami. Zostawiał swoje jęki w ustach ukochanego oraz pożerał te, które wydobywał z siebie Kookie.
Nie umiejąc nadążyć za pocałunkami w usta, podniecony, stracił rytm, dlatego aby bardziej skupić się na harmonicznym posuwaniu młodszego, przeniósł wargi z jego ust na szczękę, a następnie szyję, przygryzając i zasysając się na skórze. Już na tym etapie ich pot miał zapach seksu, a przez to, że nie pozwolił Jungkookowi całkiem zdjąć z siebie koszuli, cała mokra nim przesiąkła, dodając zapachowi intensywności. Zastanawiał się wiele razy jakie to będzie uczucie kochać się na nowo z ukochanym, ale to co działo się w tym momencie pozytywnie przerosło jego oczekiwania.
— Mmmm, Kookie, baby… – zamruczał, oblizując nabrzmiałą żyłę na szyi partnera, która prosiła się o pieszczenie, gdy zrobił mu do niej dostęp, odchylając głowę na bok.
Wolną ręką znalazł penisa chłopaka, który przy każdym pchnięciu, twardy, podskakiwał na jego podbrzuszu. Kciukiem zahaczył o jego główkę, a następnie dostosował posuwania ręką do falowania ich ciałami. Czuł, że niewiele mu brakuje do orgazmu i chciał, aby doszli w tym samym momencie. Kim zassał się na jego sutku, łaskocząc nosem miejsce wokół niego. Im bliżej był wytrysku, mocniej zaciskał dłoń wokół nadgarstków JK’a, nie panując nad swoją siłą. Nagle oblał go nowy pot, krople z czoła spłynęły na tors młodszego. Pod wpływem dreszczu, przygryzł boleśnie sutka partnera, wywołując głośny jęk u niego i u siebie.
Oparł czoło o ramię ukochanego. Zaprzestał pchnięć, ale cały drżący przycisnął członka mocniej w głąb Jungkooka. Następnie, całkiem niespodziewanie, wysunął z niego penisa, jedynie niecała główka w środku, aby łatwiej było mu wejść z powrotem i bez ostrzeżenia, radykalnie wsunął go do wewnątrz, że aż ciało Kooka pod nim podskoczyło od siły z jaką to zrobił. Stęki i jęknięcia wypełniły posiadłość Jeonów, gdy Tae zacisnął na przyrodzeniu młodszego place, a tamten spuścił mu się w dłoni, w tym samym czasie Kim wypełnił Jungkooka białą substancją od środka, niekontrolowanie wbijając zęby w ramię ukochanego.
Usuń— Jungkook-ah! – zapłakał nisko. Napęczniały penis starszego pulsował, wyrzucając z siebie spermę, gdy wejście JK’a zacieśniło się na nim mocno.
Taehyung był wyczerpany, ale szczęśliwy. Oddychał ciężko i nierównomiernie do ucha maluszka, leżąc na chłopaku, lecz nadal nie wychodząc z niego, chcąc być w nim tak długo na ile pozwoli mu czas. Wzrok miał zamglony, więc pozwolił go sobie zamknąć. Wypuścił z uwięzi zdrętwiałe ręce Jungkooka i objął go mocno w szyi.
Po roku obaw, zmartwień, trudności, zastanawiania się, co robi Jungkook, jak się czuje, czy o nim myśli, przepełnił go spokoj. Jakby nie było nic ważniejszego, lepszego i prostszego niż zatopić się w jego ramionach i wiedzieć, że nie jest dłużej sam. Że ma go na wyciągnięcie ręki, całego dla siebie.
Oczy Taehyunga ponownie tego dnia się zaszkliły, ceniąc każdą chwilę z ukochanym. Wzmocnił swój uścisk, dusząc młodszego, nie chcąc nigdy się od niego odsuwać.
— Kookie. – pociągnął noskiem. – Kiedy wraca Arin? – zaśmiał się słodko-kwaśno. Jego ciało trzęsło się ze śmiechu i utrzymującego się podniecenia.
— Kookie. – zaczął ponownie. – Tęskniłem. – co oznaczało tęsknię, kocham Cię i już zawsze będziemy razem.
Taehyung pierwszy raz od dawna czuł się kompletny. Nic go nie martwiło, nie musiał o nic prosić, ponieważ w końcu trzymał w ramionach wszystko czego potrzebował.
OdpowiedzUsuńNo prawie… jęknął przeciągle, gdy telefon Jungkooka zakłócił jego spokój i jedyne o co teraz prosił to nagła umiejętność rozwalania umysłem wszystkich sprzętów elektronicznych.
Gdy Jeon rozmawiał przez telefon, Tae nie przysłuchiwał się rozmowie, a jedynie głaskał go po twarzy, patrząc na niego najbardziej radosnym wzrokiem. Nie mógł jednak zahamować parsknięcia, kiedy usłyszał następne słowa swojego maluszka.
— Uwierz mi, ćwiczę bardzo intensywnie. – Taehyung wtedy zassał się na obojczyku chłopaka, dodając kolejną malinkę do kolekcji.
— Dzisiaj nie. Zapytaj mnie, jak nacieszę się Taehyungiem to może zacznie mi zależeć na debiucie. – starszy zmarszczył brwi i uderzył lekko Jungkooka w klatkę piersiową dla reprymendy. Z ruchu jego ust Jeon mógł wyczytać stanowcze nie mów tak.
— Pewnie tato, odrobię ładnie lekcje z Tae Tae i przyjdę na ćwiczenia. Nie mam czasu, paa.
— Kook-ah! – zawołał go surowo, nadal marszcząc brwi. – Cieszę się tak samo, że znowu jesteśmy razem, ale nie możesz mówić o swoim debiucie jakby był mniej ważny. – mimo srogiego tonu, wtulił się w swojego królisia, zaciągając się ich wymieszanym zapachem po seksie.
— Taehyungie, muszę coś zrobić. Obiecałem sobie, że zrobię to kiedy się spotkamy. – Tae podniósł się na łokciu, aby mieć lepszy wgląd na twarz chłopaka.
— Hm? Przecież już się kochaliśmy. – mrugnął do niego po tym jak się zaśmiał.
— Pamiętasz...wieczór przed moim wyjazdem? Śmiałeś się wtedy, że jeszcze nie jesteśmy po ślubie, a już dyktuje Ci warunki. – wrócił myślami do wieczora, który w końcu nie musiał być bolesny. Przytaknął pospiesznie głową z sentymentem.
— A więc...Taehyungie… – wystraszył się jak zobaczył, że do oczu młodszego zaczęły napływać łzy. Ujął jego policzki w dłonie i obejrzał rozgorączkowany jego buzię ze wszystkich stron.
— Boli Cię coś? – wpatrywał się w niego intensywnie, czekając niecierpliwie na następne słowa maluszka.
— Chcę Ci coś powiedzieć, ale...umówmy się, że jeden Twój pocałunek, to jedno moje zdanie, dobrze? – nagle uśmiechnął się ciepło i negatywne napięcie zostało zastąpione podekscytowaniem. Nadal trzymając jego twarz w dłoniach, przycisnął swoje usta do tych Jungkooka z impetem, słodko się śmiejąc.
— Witasz mnie tak samo jak pożegnałeś rok temu. To jakaś nasza rzecz? – zapytał w odniesieniu do prośby Jeona, nie mogąc zapanować nad swoim szerokim uśmiechem, wiedząc, że łzy młodszego chłopaka w końcu były szczęśliwe.
— Obiecałem sobie, że wrócę do tego gdy się znowu zobaczymy, by zakończyć nasze cierpienie, żeby zamknąć ten bolesny rozdział i rozpocząć nowy. – oddał pocałunek ukochanego z taką samą pasją, z jaką tamten go zainicjował.
— Przez ten cały czas było nam ciężko, ale niektóre rzeczy się nie zmieniają, hyung. Nadal nasze usta idealnie do siebie pasują. – zanim przystąpił do pocałunku, wytarł kciukami krople łez, które spadły Jungkookowi na policzki. Następnie, zanim odnalazł jego usta, pozostawił buziaki na jego zamkniętych powiekach, przez to połaskotały go w twarz jego mokre rzęsy.
— Patrzysz na mnie nadal z tą samą ogromną ilością miłości, a ja nadal szaleje na punkcie Twoich oczu. Przez ostatni rok zasypiałem z nadzieją, że je zobaczę, a teraz nie chcę spać w ogóle, żeby patrzeć na nie cały czas. – jęknął stłumionym głosem, gdyż przeszedł go ciepły dreszcz po całym ciele, słysząc słowa chłopaka.
— I...i już przyglądałem się Twoim słoniom...nadal kocham każdego.
— Głupek! – pokręcił głową, śmiejąc się, że młodszy w ogóle o tym pomyślał.
— Nadal uwielbiam to, jak się ze mną obchodzisz, z moim ciałem i uczuciami. Jesteś największym gentlemanem jakiego znam i najtroskliwszym człowiekiem spośród wszystkich ludzi jakich znam. Nie mogłem mieć lepszego mężczyzny.
Usuń— Bo widzisz… nie mogłeś, bo lepszy jesteś tylko Ty. – pogłaskał go czule po głowie, a następnie oboje ruszyli z pocałunkami, zderzając się nosami. Tae delikatnie cmoknął go w czubek nosa z tego powodu.
— Kocham Cię całego, tak jak i wtedy, tamtej nocy. Minął ponad rok, hyung. Rok, a ja kocham w Tobie każdą zaletę i wadę. Każdy element Twojej aparycji, jak i osobowości. Przez rok zmieniło się wiele w naszych karierach, miejscach zamieszkania, w ludziach dookoła nas, ale nie w naszej miłości. To się nie zmieniło i nie zmieni. Jesteś dla mnie najpiękniejszy i gdybym miał powiedzieć co w Tobie kocham to mówiłbym do końca życia.
— Kookie, może od teraz Ty będziesz pisał książki za mnie? – uniósł brew pytająco, ale jego chłopak był zbyt rozemocjonowany w tym momencie, aby żartować. Taehyung wcale nie był spokojniejszy, ale w ten sposób próbował uspokoić nadchodzący wybuch płaczu.
— To już koniec, Taehyungie. Już nic nas teraz nie rozdzieli, rozumiesz? – przycisnął go do siebie mocniej, zacisnął jeszcze silniej ich splątane nogi i obdarzył go lekki pocałunkami w miejscach, do których miał dostęp.
— Dopóki Ty nie będziesz chciał to nikt i nic mi Ciebie nie zabierze. Bardzo Cię kocham i mógłbym powiedzieć więcej, ale wszystko już wiesz. – subtelnie drapał ukochanego po gołych plecach i poruszał nim na boki jakby tulał go do snu w rytm śpiewanej przez maluszka piosenki. When it comes to you, there's no crime. Let's take both of our souls and intertwine.
— Ejjj… Kookie. – złapał jego buzię w dłonie, gdy usłyszał ciche pociąganie noskiem. Odchylił jego głowę do tyłu, aby móc zobaczyć jego twarz. – Nie płacz. Już wystarczy. Kookie… Chcę w końcu usłyszeć jak się śmiejesz. Poczekaj. – Taehyung wstał, już tęskniąc za ciepłem ciała Jungkooka. Pobiegł szybko do łazienki, w której znalazł ręcznik i zmoczył jego koniec. Przy tym zahaczył o swój widok w lustrze, na który się skrzywił. Przemył siebie w zabrudzonych spermą miejscach. Następnie poprawił na szybko swoje włosy, aby wyglądać odrobinę lepiej dla swojego chłopaka. Wrócił do pokoju, a widząc na sobie spojrzenie Jeona, uśmiechnął się pewnie i śmiało zbliżał się do łóżka, będąc świadomym tego z jakim oczarowaniem patrzy na niego chłopak.
Odkrył go i delikatnie wycierał ciało młodszego. W miejscach, gdzie sperma już zaschła, mocniej naciskał ręcznik, ale nadal dbał o to, aby nic go nie bolało. Specjalnie natomiast od czasu do czasu łaskotał go po bokach, żeby usłyszeć śmiech chłopaka. Nawet gdy odłożył ręcznik, drażnił się z nim jeszcze przez chwilę. W końcu położył się na plecach. Złapał Jungkooka za ramiona i ułożył go na sobie. Westchnął spełniony, odruchowo bawiąc się kosmykami włosów młodszego.
— Chciałem zrobić tyle rzeczy jak się zobaczymy, ale teraz nie chce mi się niczego więcej.
Gdy beztrosko leżeli, Taehyung przypomniał sobie słowa swojego chłopaka, być może żartobliwe, ale on zaczął rozważać je na poważnie. Czyż to była forma szykowania się do wspólnego dbania o dom?
OdpowiedzUsuń— Kookie, chciałbyś? Dbać wspólnie o nasz dom? – zapytał, w zamyśleniu bawiąc się jego włosami. Nie czekając na jego odpowiedź, już zaczął rozmyślać nad sposobem realizacji tego planu.
— Ja nadal nie wierzę, że jesteś obok...I nie martw się, nie zaniedbam debiutu. Yoongi-hyung za bardzo tego pilnuje, więc nawet jakbym chciał to mi nie pozwoli.
— Mmm, Yoongi… – westchnął, jednak bez żadnej zawiści. Ten człowiek zdawał się pełnić ważną rolę w życiu Jungkooka i Tae pozostawał mu dłużny. Oczywiście, że był zazdrosny, ale nie na tyle, żeby robić Jungkookowi głupie sceny. Chciałby go poznać lepiej, gdyż do tej pory nie bardzo interesował się jego osobą i wiedział tyle, co usłyszał od młodszego. Nie zwracał też na niego żadnej uwagi, gdy JK był w programie, dlatego jest pewien, że gdyby na siebie wpadli to by go nie rozpoznał. – Wydaje się być dla Ciebie ważny i troszczy się o Ciebie chyba trochę bardziej niż zwyczajny CEO, hm? – starał się dobierać słowa delikatnie, aby Jeon nie pomyślał, że ma coś przeciwko Yoongiemu, ale nic nie mógł poradzić na to, że zastanawiała go ich bliska relacja. Nie podejrzewał, że między nimi coś się kroiło, ale też wiedział, że łączy ich głębsza historia, nie chciał jednak ciągnąć chłopaka za język, aby nie pomyślał, że Kim mu nie ufa.
— I mam Cię pozdrowić od Yoongiego. Powiedział, że na backstage’u byłeś bardzo blady, kiedy pokazywał Ci drogę, więc mam Ci zrobić sok z marchewki. No, a to niby ja jestem tutaj królikiem. – Tae nie skupił się na buziaku, gdyż został zbity z tropu tym co usłyszał. Spotkał Yoongiego? Zmarszczył czoło, myśląc intensywnie.
— Aaaaaa… – pokręcił głową, uśmiechając się pod nosem. – A więc to on mi wskazał drogę? Ten Yoongi? Twój staff chciał mnie wyrzucić i wezwać ochronę, nikt mi nie wierzył, że jestem twoim chłopakiem, ale ktoś przyszedł i za mnie poręczył i wskazał drogę. Za bardzo się spieszyłem, aby się mu przyjrzeć i było mi przykro, że nie mogłem tej osobie odpowiednio podziękować. Chyba jednak będę miał szansę to zrobić, co? – uśmiechnął się nieśmiało, zawstydzony, że ten cały Yoongi wiedział kim on jest, a on nie miał pojęcia.
— Marchewki dobrze mi zrobią, w końcu tygrysy są pomarańczowe. – pstryknął młodszego w nosek, który poruszył się wtedy króliczo. – Słodki.
— Taehyung-ah...niedługo będę musiał przenieść się do Seulu przez debiut...jeszcze jest trochę czasu, ale chciałbym żebyś przeniósł się ze mną. Yoongi-hyung na pewno pomógłby nam wynająć mieszkanie, sam mieszka w Seulu, więc byłby przydatny. Tylko...nie będę mógł zabrać Arin, musi skończyć tutaj szkołę, ma tutaj koleżanki, kółka pozaszkolne, nie chcę jej dokładać stresu, jednak chciałbym żeby często nas odwiedzała. Byłaby taką naszą udawaną córeczką. – przytakiwał głową po każdym słowie, uważnie nad nimi myśląc. Zgadzał się ze wszystkim, co mówił Jungkook. W końcu jeśli planowali wspólną przyszłość, to były przymusowe kroki do podjęcia. Seul także jemu przysłużyłby się do kariery.
— Wiem, że to moja siostra, a nie córka, ale traktuje ją jak moje własne dziecko, więc chciałbym żebyśmy byli dla niej rodziną, której ona nigdy nie miała. Zawsze była albo ze mną albo z opiekunkami. A teraz kiedy tak bardzo Cię polubiła, moglibyśmy to uznać, że jest dla nas próbą przed...kupieniem psa o! – V zaśmiał się uroczo z porównania. Mocno ścisnął Jungkooka i zakołysał nimi silnie na boki.
— Porównujesz wychowywanie mojej księżniczki do jakiegoś psa? – uszczypnął partnera w policzek, aby dać mu nauczkę, specjalnie akcentując, że Arin jest jego.
Usuń— Jungkook. – nazwanie go imieniem bez żadnego zdrobnienia zwiastowało, że Taehyung robił się poważny. – Wiadomo, że mój pobyt pod tym dachem jest tymczasowy i w końcu musiałbym się wynieść. Chciałem się Ciebie zapytać, czy jak coś znajdę to wyprowadzisz się ze mną, ale mnie ubiegłeś, nawet wybrałeś miejsce, a ją pójdę za Tobą wszędzie. Co chyba udowodniłem? – uniósł sugestywnie brew, odnosząc się do swojego przylotu do Korei. – Chcę mieć wspólny dom, wychowywać Arin i …. – zatrzymał się na chwilę, próbując zatrzymać parsknięcie. – Psa. – wydukał, połykając śmiech. Szybko jednak się opanował. – Arin będzie miała u nas swój pokój, aby za każdym razem jak u nas będzie nie czuła się gościem, tylko kimś kto tak samo należy do tego miejsca jak my. – nas, my - to że Taehyung mógł używać tej formy, kiedy o nich mówił niewyobrażalnie cieszyło jego serce.
— Może Jimin też chciałby zamieszkać w stolicy? Sam mówiłeś, że ma z Busan złe wspomnienia. Nie powinien zostać tutaj sam, poza tym pracujecie razem. A może nawet zeswatam go z Yoongim? – Kim zrobił zaskoczoną minę. Złapał w dłonie twarz ukochanego, aby przeanalizować ją, marszcząc przy tym brwi. Następnie przyłożył swój policzek do jego czoła, a potem jeszcze dłoń, aby sprawdzić, czy nie ma gorączki.
— Czy ty się martwisz o Jimina? – patrzył na niego z niedowierzaniem. – Na pewno jesteś moim Kookiem? – nie mógł wyjść spod wrażenia na jakiego podekscytowanego wyglądał jego chłopak, gdy mówił o swoim pomyśle.
— Myślę, że Jimin spodobałby się hyungowi, w dodatku przydałby mu się ktoś taki, o kogo będzie mógł dbać. Pójdźmy kiedyś w czwórkę na miasto, co o tym myślisz kochanie? Moglibyśmy się odstresować, napić i pobawić się w swatki. – gdy tamten odgarniał jego grzywkę z czoła, Tae złapał go w nadgarstku, aby przyłożyć jego dłoń do swoich ust, w którą go pocałował, a następnie splótł ich palce.
— Cóż… – odchrząknął, nie sądząc, że kiedyś usłyszy z ust Jungkooka coś miłego na temat swojego przyjaciela. – Chciałbym, żeby Jimin był tak samo szczęśliwy jak my. Więc może to nie taki zły pomysł? – podrapał się wolną ręką w nos, niepewny skąd taka drastyczna zmiana u maluszka. Wiedział, że Park miał kontakt z jego chłopakiem, kiedy Kim był w szpitalu i nie chciał z nikim rozmawiać, ale nie sądził, że dożyje dnia, w którym Kook będzie darzył jego przyjaciela większym uczuciem od zwyczajnej akceptacji. – Jak oglądałem kiedyś jeden odcinek programu z Tobą… Chim spojrzał mi przez ramię i ktoś mu się tam spodobał, ale nie wiem, czy chodziło o Yoongiego. – wygrzebał z pamięci to niewyraźne wspomnienie, nie wiedząc, czy będzie jakkolwiek pomocne.
— Bo Ciebie nie oddam za żadne skarby. – starszy odchylił głowę do tyłu jakby go olśniło. Przez gwałtowny ruch, uderzył głową o zagłówek łóżka, pomasował się w bolącym miejscu, ale w ogóle się tym nie przejął. Rzucił się na ukochanego, przewracając go na plecy, a sam opadł na niego ciałem, bombardując go łaskoczącymi pocałunkami na brzuchu.
— Och, Kookie… mogłem się domyślić, że wszystko sprowadza się do tego, abyś miał pewność, że Jimin nie zechce znowu do mnie startować. – podparł się na dłoniach, które położył po obu stronach głowy partnera. Patrząc się na niego z góry, uśmiechał się najszczerzej, że jego usta ułożyły się w prostokąt. – Napiszę do Chima, kiedy wraca, a Ty zapytasz Yoongiego, czy pasuje mu termin. – po rozdzieleniu ról, złączył ich wargi w soczystym, powolnym i pasjonującym pocałunku.
— Możemy zamówić pizzę albo kurczaka? Albo pizzę i kurczaka? – Tae zapytał jak już się od siebie oderwali.
Gdy dostawca przyjechał, Tae zerwał się z łóżka i w pośpiechu szukał jakiegoś szlafroka tak jak instruował go JK. Był zbyt leniwy, aby ubrać się przed przyjazdem dostawcy, więc teraz musiał wyjść do niego, nie mając niczego pod szlafrokiem. Jednak nie miał zamiaru wypuszczać do drzwi takiego Jungkooka.
UsuńWrócił z jedzeniem i butelką coli, będąc zdecydowanie w zbyt dobrym humorze.
— Chyba czekał, aż zaproszę go do środka na seks. Na pewno nie wyglądał jakby chciał wyjść, ale dziwisz mu się? – Tae po odłożeniu jedzenia na łóżko, obrócił się wokół własnej osi, przy tym poluzował mu się szlafrok, odkrywając kawałek ramienia. – Nikt się nie oprze takiemu ciału. – mrugnął do ukochanego, pewnie poruszając na boki biodrami do nieistniejącej melodii. W końcu wskoczył z powrotem do łóżka. Nachylił się nad Jungkookiem, a gdy nie patrzył, jedną ręką wyciągnął kawałek kurczaka z pudełka.
— Taka szkoda, że ja nie umiem się oprzeć tylko Tobie. – zamruczał, coraz bardziej zmniejszając odległość między ich twarzami, gdy jednak Jeon zamknął oczy gotowy do pocałunku, zamiast ust Taehyunga, posmakował panierki kurczaka. Vantae zaśmiał się radośnie ze swojego dziecinnego żartu, ale nawet jeśli to było żałosne to mina młodszego była tego warta. Aby mu to wynagrodzić, usadził go sobie między nogami, gdy tamten szukał dla nich filmu na laptopie. Kim wziął do ręki kawałek pizzy, którym karmił chłopaka, aby tamten nie pobrudził sobie rączek.
Tak bardzo jak kochał swojego chłopaka, Taehyung doszedł do wniosku, że jeśli chce jeszcze kiedykolwiek obejrzeć horror, skupiając się na strasznych efektach i rzeczywiście się przestraszyć, to nie może robić tego z Jungkookiem, który ciągle coś komentował i był przy tym tak denerwująco słodki, że Tae nie mógł odwrócić od niego uwagi.
OdpowiedzUsuńJedno stwierdzenie szczególnie wywołało u niego zainteresowanie.
— Ja bym tak nie mógł biec po ciemku….Jak oni to robią, że biegną i się nie potykają? W lesie? O przewróciła się….nic nie mówiłem...ale no i tak, przecież tam są pająki.
— Ach, tak? – uniósł brew, ułożył dwa palce pod podbródkiem młodszego, żeby unieść jego buzię, aby mogli na siebie spojrzeć. – Jungkook-ah… naprawdę byłeś tak pijany, że nie pamiętasz, gdzie i jak Cię znalazłem podczas ogniska na jednej z wycieczek w liceum, hm? – puknął go opuszkiem wskazującego palca w nos, kręcąc głową w niedowierzaniu.
Kiedy chłopak znowu się rozkręcał z komentowaniem, Taehyung próbował zatkać mu swoją dłonią usta, ale nawet to go nie zatrzymywało. I chociaż z ust starszego wydobywały się poirytowane stęki, nie udało mu się zamaskować czułości, z którą spoglądał na ukochanego.
— Nieeee! On chciał się jej oświadczyć, a ten morderca go zadźgał…. Nie można tak, ja bym nie chciał by ktoś przerywał nasze zaręczyny zwłaszcza zabójca z nożem…
— Kook-ah… – uderzył się dłonią w czoło, nie mając więcej na niego słów. – Jak się nie zamkniesz to sam pójdę po nóż. – wbił mu zabawowo palce w żebra, powodując, że młodszy skulił się w jego ramionach od niespodziewanego ataku. Zamiast jednak uciec od Tae, ten jeszcze wygodniej ułożył się w jego ramionach, na co Kim przycisnął go do siebie mocniej, całując w czubek głowy.
Jungkook zasnął, więc dokończył film w spokoju. W pierwszej chwili wydawało mu się to dobrą rzeczą, aż zaczęło mu brakować głupich wniosków, do jakich dochodził jego chłopak w trakcie oglądania.
Przez to, że się nie ruszał, żeby nie obudzić partnera, jego kości się zastały i czuł wielką potrzebę rozciągnięcia kończyn. Nie chciał jednak wstawać z łóżka, więc ostrożnie uniósł ręce nad głowę, prostując je najwyżej jak mógł.
Podskoczył na dźwięk dzwonka telefonu, a jego ręce opadły tak szybko, że aż zabolały. Jeon odebrał, ale po jego minie zauważył, że to nie były dobre wieści i sam zbladł w oczekiwaniu, aż się z nim nimi podzieli.
— Taehyung, Arin jest w szpitalu. Skakały z Heenim na trampolinie i wskoczył pies...Arin spadła, chyba złamała rączkę. – Tae nieco odetchnął z ulgą, ale żeby nie zrozumieć go źle, nie dlatego że bagatelizował zdrowie dziewczynki. Miał po prostu czarniejsze myśli i cieszył się, że się nie spełniły. Nie próbował jednak mówić Jungkookowi, że to tylko rączka i będzie dobrze, ponieważ wiedział jak ważna była dla niego jego siostra i nie chciał przez przypadkiem sprawiać wrażenia jakby nie przejmował go jej stan.
— Jedź ze mną proszę.
— Chyba nie pomyślałeś, że mógłbym Cię puścić samego. – nadąsał się, wyciągając ciuchy z walizki, jakiekolwiek, tylko, aby szybko się ubrać.
W momencie, w którym Jeon sięgnął po kluczyki do samochodu, Tae złapał go w nadgarstku, na chwilę zatrzymując ich rozgorączkowanie. Przytulił go do swojego torsu, przyciskając jego głowę do siebie dłonią.
— Cii, Kook-ah, Arin to dzielna dziewczynka i na pewno nie chce, żeby jej oppie stała się krzywda w drodze do niej. Jesteś najlepszym bratem i na lepszego nie mogła trafić, niech to się nie zmienia. – nie oczekiwał, że przestanie się trząść, ale czując, że drgania zmalały, puścił go. – Chodźmy, księżniczka czeka, ale książę nie ma prawa jazdy, więc potrzebuje szofera.
Taehyung przez całą drogę, próbował gestami pokazywać, że z nim jest. Niestety oprócz trzymania go za kolano i głaskania je kciukiem, nie mógł zbyt wiele zrobić. On sam potrzebował otuchy, jednak nie porównywał swojego przejęcia do tego Jungkooka.
UsuńWidząc Arin, dopiero uświadomił sobie jak bardzo był poddenerwowany, gdyż żyły aż mu zaczęły pulsować z napięcia. Płacz dziecka piekł go w oczy jak jego własny, aż zorientował się, że to dlatego, ponieważ u niego także wezbrały się łzy. Nie mógł znieść jej cierpienia.
— Vankook? – patrzył na misia intensywnie, nie mogąc pozbyć się wrażenia, że nazwa brzmiała znajomo.
— Nazwała go tak, jak dowiedziała się, że Twój pseudonim to vantae. Chciała, nazwać go kookie, ale powiedziała, że kookie nie może być bez Tae. – ach, to dlatego.
— Zawsze wiedziałem, że mądra z niej dziewczynka. – pogłaskał ją, specjalnie robiąc bałagan na jej głowie.
— To prawda. Taehyungie-oppa… chce na rączki. – rozpłynął się na widok jej wyciągniętych rączek i nie potrzebował się zastanowić, zanim po nie sięgnął. Lekarz go jednak zatrzymał, chcąc zabrać dziewczynę na gipsowanie. Taehyung poszedłby z nią nawet nieproszony, odpowiedział partnerowi, że też go kocha, ignorując spojrzenia pracowników oraz zapewnił go, że świetnie sobie z Arin poradzą.
Kim nie miał rodzeństwa, ale złapał świetny kontakt z malutką. Był zestresowany całą tą sytuacją, ale świetnie się maskował, trzymając ją za rękę oraz opowiadając ciekawe historie wymyślane na bieżąco, aby odwrócić jej uwagę od bólu i całego procesu zakładania gipsu. Był tak pochłonięty opowieścią i obserwowaniem reakcji panienki Jeon, że nie zauważył, kiedy do sali wszedł Jungkook, dopóki nie złapał go za rękę.
— O, już jesteś. Możemy wrócić do domu? – zapytał z nadzieją, a oczy Arin zaświeciły się, gdy jej brat przytaknął, widok wart wszystkich starań.
W drodze do samochodu, Taehyung wziął dziewczynkę na barana, ignorując to jak dusiła go, przyciskając gips do jego szyi. Usiadł z nią na tylnych siedzeniach, upewniając się przy zapinaniu dla niej pasów, że nie spowoduje jej bólu w ręce. Do domu zaprowadził ją w taki sam sposób jak do pojazdu. Poświęcał jej całą swoją możliwą uwagę, nawet kosztem Jungkooka, wiedząc, że nie miał mu tego za złe, a nawet jeśli był troszkę zazdrosny, to Tae bardzo to cieszyło, gdyż uwielbiał się z nim droczyć. Nie odłożył małej na podłogę, nawet gdy próbował zdjąć buty, dlatego zatrząsł stopą na boki, dając znak swojemu chłopakowi, żeby je zdjął za niego. Przy okazji cmoknął ustami, wysyłając mu buziaka. Poczekał, aż Jeon rozbierze z niepotrzebnych rzeczy siostrę, a następnie Kim pobiegł z nią do jej pokoju.
— Daj coś do pisania, księżniczko, Taehyugnie-oppa pierwszy Ci się podpisze. – siedzieli razem na łóżku, a Taehyung nie tylko podpisał się jako jej książę, ale także narysował głowę tygrysa, a obok niej króliczą.
— Tae tae, opowiesz mi nową bajkę do snu? Jestem zmęczona. – ziewnęła, wykończona szpitalem i emocjami, a Tae, jak zarażony, zaraz po niej. Wyszeptał jej coś do ucha, a następnie Arin zawołała brata.
— Jungkookie-oppa!
— Jungkookie-oppa! – powtórzył po niej, starając się naśladować dziecięcy głos z nadymanymi policzkami i rękami opartymi na biodrach. Gdy do nich dołączył, ułożył się wygodnie z dziewczynką na jej łóżku, wyglądając w nim trochę komicznie, gdyż stopy mu wystawały.
— Opowiedz nam jakąś bajkę! – Tae energicznie przytakiwał głową. Nie pozwolił jednak usiąść mu gdziekolwiek z nimi na łóżku, a pokazał miejsce na podłodze obok, słodko się uśmiechając.
Ekscytacja rosła w Taehyungu z każdą chwilą, z którą Jungkook przygotowywał się do opowiadania bajki i nie byłoby ryzykiem stwierdzenie, że jego ciekawość przewyższała tą Arin.
OdpowiedzUsuńObecność dziewczynki budziła w nim wszystko, co dziecinne, a czego nie doświadczał, gdy był w jej wieku; ciągle bez obecności któregoś rodzica oraz bez żadnego rodzeństwa czy kuzynostwa. Mogło więc dziwić, że złapał dobry kontakt z siostrą swojego partnera, nie posiadając żadnego doświadczenia z dziećmi, ale najwyraźniej miał w sobie więcej z dziecka niż mógł to w jakikolwiek sposób wcześniej zbadać.
Bajka Jungkooka skutecznie uśpiła dziewczynkę, natomiast Taehyung pozostawał rozbudzony do samego końca, będąc pod wrażeniem jego pomysłu. Przysłuchiwał się opowieści z wyraźną ciekawością, szeroko otwartymi oczami, uchylonymi ustami oraz palcami zaciśniętymi na brzegu kołdry.
Zamrugał kilkakrotnie, gdy Jeon wypowiedział ostatnie zdanie, nieco oburzony, iż przerwał w momencie, w którym tak mocno zżył się z historią, że aż czuł ją w żyłach. Do jego oczu napłynęły łzy wzruszenia, które nie zdążyły spłynąć, ponieważ nadąsał się, chcąc usłyszeć jak wyglądało życie księcia i grajka po jego odczarowaniu.
— Księżniczka śpi, to czy teraz ja mogę porwać księcia Taehyunga? – Tae spojrzał na niego z oburzeniem pięciolatka, nie dowierzając, że jego chłopak zachowywał się jakby wszystko było w porządku.
— Myślisz, że tak po prostu padnę Ci w ramiona po tym jak zakończyłeś w takim ważnym momencie?! – zapytał chropowatym szeptem, wstając z łóżka. – To masz całkowitą rację! – rzucił się na plecy młodszego i zawisł na jego tyle, gdy tego najmniej oczekiwał, nie mając w głowie puścić go ani na chwilę, kiedy wykonywał ostatnie czynności w pokoju Arin. Dopiero za drzwiami z niego zszedł, ale nie na długo pozostawali rozdzieleni, ponieważ od razu po tym, poczuł jak ramiona ukochanego oplatają się wokół jego szyi w szczelnym uścisku.
— Dziękuję Ci za wszystko, byłeś dzisiaj najlepszy. Spisałeś się tak cudownie, tak bardzo wspierałeś mnie i Arin kiedy oboje panikowaliśmy. – położył dłonie po obu stronach buzi Jeona, uśmiechając się do niego najszerzej jak umiał. Tae pokręcił głową, całując czubek jego nosa.
— Niczego nie zrobiłem, a jak już to najmniej. – gładził go po włosach, robiąc mu placka na głowie, ale kochał takiego zwykłego, codziennego i naturalnego Jeon Jungkooka.
— Byłbyś najlepszym tatą na świecie, bo masz serce ze złota i zaradnego królika u boku.
— Już myślisz o robieniu dzieci? – Kim zdążył się tylko zaśmiać i połaskotać chłopaka pod brodą, zanim zadzwonił telefon młodszego, na co zmarszczył nos, niezadowolony.
Taehyung grymasił jedynie tak długo, dopóki nie usłyszał propozycji Kooka, skierowanej do Yoongiego.
Usuń— Dobrze, hyung. Tylko obiecaj, że pod koniec tygodnia wyjdziesz ze mną i Taehyungiem na piwo. – podniósł wzrok z podłogi, aby raptowanie spojrzeć na partnera z promykiem nadziei w oczach.
— Yoongi załatwiony na sobotę, teraz Ty musisz załatwić Jimina. – Taehyung przytakiwał energicznie głową jeszcze zanim Jungkook skończył mówić.
— Może Yoongi zna tego przystojniaka, który się Chimowi taaak podobał… och… w sumie Ty pewnie też znasz. Powiem mu, żeby sobie przejrzał jakiś odcinek to może go znajdzie i Ci pokaże jak się zobaczycie. – uśmiechał się we włosy ukochanego, gdy tamten się w niego wtulił.
—Teraz mam czas dla siebie i możemy się w końcu położyć po tym szalonym dniu. – Taehyung podniósł ręce do góry, rozciągając się, a wtedy kości strzeliły mu na głos i skrzywił się, nie lubiąc tego dźwięku ani uczucia.
— Chodźmy po prostu spać, marzy mi się już tylko wytulać Cię do snu. – zamruczał niskim, sennym głosem. Wyciągnął rękę przed siebie, aby Kook mógł go za nią złapać, a następnie pociągnął go ze sobą do pokoju, w którym oboje przygotowali się do snu. Tae był na tyle zmęczony, że został jedynie w bokserkach, nie mając energii na zakładanie czegoś więcej. A to dlatego że niezależnie od jego braku sił, dał z siebie wszystko, co mógł, aby rozebrać ukochanego i ubrać go w piżamy, nie chcąc, aby w nocy zmarzł, gdyż jesienne noce były chłodne.
Tak jak obiecał, załatwił obecność Jimina na sobotę. Taehyung postawił na prosty wygląd, ale równie efektowny w jego założeniu, idealny na spotkanie z przyjaciółmi, które miało się skończyć piciem alkoholu. [https://i.pinimg.com/564x/a0/34/58/a03458385902e397d45ab337879eedeb.jpg]
Przyglądał się bezwstydnie swojemu partnerowi, gdy ten się przebierał. Przygryzając dolną wargę, gdyż taka nieznaczna czynność budziła w nim rozszalałe motyle w brzuchu. Nie mógł się w końcu powstrzymać, tylko stanął za Jungkookiem, obejmując go w pasie, kładąc brodę na jego ramieniu, nawet jeśli to w jakiś sposób utrudniało mężczyźnie ruchy.
Taehyung powoli zaczął całować go po szyi, poprawiając znikające już ślady, które pozostawiał przez te kilka dni do soboty. Chciał nadać im świeżości przed tym jak mieli od dłuższego czasu pokazać się razem publicznie, w miejscu przykuwającym uwagę.
— Kookie. – szepnął mu do ucha, przygryzając jego płatek. – Teraz jak już przy Tobie jestem to możesz pić do woli, ale proszę, nie obrzygaj mi koszli, bo jest biała. – powiedział uwodzicielskim tonem, odsuwając się ze śmiechem, zanim młodszy mógł go sięgnąć i coś mu zrobić.
Kiedy weszli do taksówki, dostał wiadomość, na widok której klasnął raz głośno w ręce i od razu popatrzył na ukochanego.
— Chim już jest na miejscuuu… – zanucił ożywiony, nie kryjąc jak się cieszył na spotkanie całej czwórki.
— Chimm~ – wyśpiewał, rzucając się przyjacielowi na szyję, jak tylko dostrzegł jego przystojną twarz w tłumie. [https://i.pinimg.com/564x/76/bc/49/76bc49e1c67c9fd5efe1e17b31edb4cc.jpg] Położył mu następnie ręce na ramionach, aby go trochę od siebie odsunąć, wystarczająco, aby zmierzyć go wzrokiem od góry do dołu. – Czy mój Chim zamierza dzisiaj kogoś wyrwać? – zapytał, kokieteryjnym tonem, puszczając do niego oczko oraz ciągnąc za choker. – Ale Chim! – jego nagły pisk sprawił, że mężczyzna, któremu zarzucił rękę przez szyję, podskoczył w miejscu. – Masz czarne włosy! Prawie Cię nie poznałem. – Taehyung chciał dotknąć jego fryzury, ale Jimin, dobrze go znając, wiedział, aby się zawczasu odsunąć.
OdpowiedzUsuń— Skoro zmierzyłem się z przeszłością i spotkałem z rodzicami, to postanowiłem nowe życie tutaj zacząć od zmiany wizerunku, ale to-
— Chim, nie wracasz do Stanów? – pisarz przerwał mu, mając problem tego dnia w trzymaniu w sobie emocji.
— To... porozmawiajmy przy stoliku, hm? – uśmiechnął się, przechylając się, aby dojrzeć za plecami przyjaciela jego partnera. – Cześć, Jungkook. Bawmy się dzisiaj dobrze wszyscy razem, co? – zapytał uprzejmie, gdyż to było ich pierwsze spotkanie, które nie miało się skończyć walką na pięści.
— Taehyungie, ja chcę piwo z sokiem imbirowym. – Tae dał mu szybkie cmoknięcie w usta w odpowiedzi i gdy młodszy poszedł zająć dla nich stolik, Kim złapał Parka pod ramię, doganiając to, co się działo w ich życiu, gdy był nieobecny.
Gdy do kufla zostało nalane pierwsze piwo, szybko dodał do niego tabletkę, która miała zwiększać pożądanie seksualne, a którą kupił w aptece dla żartów i chciał wypić tego wieczoru, gdyż towarzyszył mu bardzo zabawowy humor, a był pewien, że jego Jungkookie pochwaliłby jego dziwną, bo dziwną, ale dobrą niespodziankę.
Czego nie przewidział, to tego, że Jimin zechce się napić z tego kufla i gdy to zrobił, było za późno na jakiekolwiek ostrzeżenia ze strony Tae, który tylko zbladł, mając nadzieję, że jego dodatek magicznym trafem nie zadziała.
.
.
.
Zastrzegł sobie już nigdy przenigdy nie pić piwa z takim samym sokiem jak Park.
Dał Jungkookowi do rąk jego alkohol, siadając koło niego spięty. Starał się być tak samo rozrywkowy jak sprzed nieplanowanego incydentu i jeśli nikt się nie spostrzegł, że patrzył na Jimina jakby doszukiwał się w nim czegoś odmiennego, to sukces, ponieważ bez wątpienia twarz Tae wyglądała jakby był obłąkany w trakcie tego procesu.
— Jimin, w ogóle słyszałem, że ktoś w programie wpadł Ci w oko. Pokazałbyś mi go, póki w sumie nadal czekamy? – Taehyung nagle zwątpił, czy to dobry pomysł, bo jeśli na widok chłopaka, który mu się spodobał, miał się zacząć bardziej podniecać niż to było konieczne, przez tę przeklętą tabletkę, to nie tylko Jimin byłby w opałach tam na dole, ale również Tae musiałby się przyznać do winy. Wstydliwej winy.
— No pokaż kogo my tu mamy… – Kimowi stanęło powietrze w gardle. Było gorzej niż źle. – Jimin-hyung….um...Nie wiem jak Ci to powiedzieć...ale…
— Przepraszam, trochę zeszło mi w biurze. – Taehyung czuł jak zaraz się rozpłacze.
— Yoongi-hyung!
— Yoongi-hyung… – oboje z Jungkookiem zawołali z odmiennym entuzjazmem.
Taehyung już płakał.
— Jesteś w końcu! Poznaj, to mój chłopak Taehyung. I jego przyjaciel Jimin… – skłonił się przed starszym mężczyzną, usilnie próbując nie dać po sobie poznać, jaki jest przerażony nadchodzącą reakcją Jimina.
Usuń— Oh, God! Wyglądasz jak on! Wygląda jak on, mam rację? Hahahaha! – zakrył usta dłonią, próbując bezskutecznie zatrzymać falę nerwowego śmiechu, aż prawie spadł z krzesła.
Nie było więc nic dziwnego w tym, że Yoongi wolał odejść od ich stolika, aby pójść się napić przy barze; przynajmniej tak odebrał to Taehyung. Poradzenie sobie z Jiminem i usidlenie go, wymagało czasem skrajnych metod. Nie winił Yoongiego, że potrzebował się upić, aby go znieść.
— Jezu, hyung wybacz, nie miałem pojęcia, że ten przystojniak który się Chimowi taaak podobał, o którym mówił Tae to Yoongi-hyung…Taehyungie, mój plan chyba ma jednak sens…
— Ja też, Jungkookie. – widząc ekscytację w oczach ukochanego, schował twarz dłoniach. Nie wiedział, czy katastrofa nadeszła już teraz czy zaraz.
— Chim. – zwrócił uwagę przyjaciela na siebie. – Wygląda jak on, bo to jest on. – mina Jiminowi zrzedła natychmiast.
— Niee…
— Tak.
— Nie!
— Tak!
— O mój…
Gdy podszedł do nich ponownie Yoongi, panowała grobowa cisza.
— Wziąłem wam to samo, bo nie wiedziałem co chcecie. – Jimin nawet na niego nie spojrzał, ale Tae skąd siedział, bez problemu mógł dojrzeć jak czerwone policzki są jego przyjaciela i to nie przez dużą dawkę alkoholu.
— Jimin jest edytorem Tae! – Jungkook pierwszy zaczął pracować nad niezręczną atmosferą i och, Taehyung kochał tego mężczyznę nad życie.
— Edytor? To niełatwy zawód, bardzo odpowiedzialny. – Jimin odważył się spojrzeć w stronę Yoongiego, przygryzając wargę, aby nie przesadzić z uśmiechem. Jeśli kiedykolwiek miał wątpliwości, co do swojego zawodu, to już nigdy więcej.
— D-dziękuję, hyung. – nagle zaalarmowany podniósł ręce do góry i zaczął nimi machać przed oczami producenta, jakby zaprzeczał temu, co powiedział. – J-jeśli to w porządku, żebym t-tak Cię nazywał? – spojrzał w dół, zaciskając dłonie na kolanach.
— A my już się widzieliśmy, prawda Taehyung-ssi? Mam nadzieje, że udało Ci się złapać Kooka, po występie. Przepraszam, że staff robił Ci problemy. Naprawiłem to już, kazałem wpisać Cię na listę, żebyś miał przepustkę na wszystkie próby i występy, takie przeoczenie już się nie powtórzy.
— Um, tak, w końcu mogę Ci podziękować, że wstawiłeś się za mną za kulisami po występie Kookiego. Jestem naprawdę wdzięczny. Proszę, nie przepraszaj, to nie Twoja wina. – Taehyung czuł się jak na spotkaniu służbowym, słysząc formalny język Yoongiego, ale Jimin pochłaniał najstarszego z nich wzrokiem, jakby to go nakręcało. Siedział całkowicie zwrócony w jego stronę, trzymając łokieć na stole i opierając na nim głowę, jak gdyby osoba Mina była najciekawszym widokiem do obserwowania. Kim nie musiał się zastanawiać dlaczego…
— Widzisz, skarbie? Mówiłem, że Hyung to dobry CEO!
Usuń— Wiem, wiem. – trochę spanikował jak Jeon złapał go za rękę, ponieważ mu się trzęsła, ale na szczęście jego chłopak był bardzo podatny na alkohol i takie rzeczy łatwo mu umykały pod jego wpływem.
— Hyung, Jimin też jest z Busan, jak ja! Mógłby Ci pokazać jakieś ciekawe miejsca, zanim wrócisz do Seulu!
— Jungkookie, nie możesz ustawiać innym planów, Jimin-ssi jest na pewno bardzo zapracowany, stawiasz go tylko w niezręcznej dla niego sytuacji.
— NIE! – Jimin zsunął się z krzesła, stając na proste nogi. – Znaczy… – wytarł spocone ręce o materiał spodni, gdy zdezorientowane spojrzenia wszystkich obecnych padły na niego. – Mam czas, dopóki Taehyung mi nie wyśle wersji próbnych swoich prac, to mam czas. – Tae przewrócił oczami na oczywiste kłamstwo, ale Yoongi nie musiał o tym wiedzieć. – P-przepraszam. Toaleta. – wskazał kciukiem za siebie i zniknął za innymi stolikami. Taehyung wolną ręką klepnął się w czoło.
— Masz dzisiaj bardzo dużo energii, Jungkook-ah. Coś się stało? Choć może to po prostu Twoja obecność Taehyung-ssi, w końcu pierwszy raz widzę was razem. – pisarz uśmiechnął się jakby usłyszał najbardziej satysfakcjonujący komplement w życiu. Pocałował partnera w policzek, opierając się pokusie, aby zaatakować jego wargi, jednak miał serce, aby nie robić z Yoongiego świadka tego jak nie mógłby się od nich oderwać.
Gdy w końcu wrócił Jimin, Kim przeprosił siebie, wstając i ciągnąc za sobą Jungkooka, którego wyprowadził na zewnątrz.
— Muszę Ci się do czegoś przyznać. – podrapał się nerwowo po głowie. Wiedział, że ten moment musiał nadejść, ale ani trochę nie był na niego przygotowany. – Chciałem... się trochę zabawić. Proszę, nie oceniaj mnie źle. – Taehyung nie miał żadnego pojęcia, że brzmiał dwuznacznie, ale zanim Kook mógł dojść do pochopnych wniosków, przeszedł do sedna. – Kupiłem te tabletki na erekcję, potencję, cokolwiek. Zrobiłem to dla żartów, myślałem, że będzie śmiesznie, jeśli nagle zrobię się cały sfrustrowany i podniecony. W końcu, co mogło pójść nie tak, jeśli miałeś być przy mnie i w najgorszym wypadku skończylibyśmy w kabinie? – dopiero mówiąc o tym na głos, zauważył, że jego pomysł nie był taki wspaniały. – Tylko realia są takie… że to Chim ją wypił… nieświadomie. Nie powiedziałem mu, miałem nadzieję, że ich działanie okaże się bujdą, ale patrz, co on wyprawia przy hyungu. – oparł czoło o ramię swojego chłopaka. – Boże, Kookie, co ja zrobiłem...
Kiedy wrócili do środka, widok, który ich zastał, nie był dla niego zaskoczeniem.
Wstawiony Jimin dosłownie leżał na Yoongim, śmiejąc się z każdego lamerskiego żartu, który powiedział oraz powtarzając słowo uroczy, za każdym razem, gdy starszy zrobił jeden ze swoich tików nerwowych.
Park był tak rozgrzany, że zdjął marynarką, którą zawiesił na oparciu siedzenia, a następnie zaczesał dłonią włosy do tyłu, gdyż miał mokre czoło od potu.
Zapach Yoongiego skutecznie go pobudzał, a spodnie z każdą chwilą robiły się ciaśniejsze. Policzki Jimina były bardziej zrumienione niż przedtem, oczy błyszczały, a całe jego ciało było giętkie jakby w każdym momencie miało opaść na Yoongiego i odpłynąć, oddając mu się bez pamięci.
— Cholera. – skwitował tylko Taehyung, myśląc nad jakimkolwiek rozwiązaniem. Nie mogli go wziąć do posiadłości Jungkooka, a pozostawienie go takiego samemu sobie w hotelu brzmiało zbyt niebezpiecznie. Ale czy dało się go szybko odczarować? Najprawdopodobniej nie, skoro Min Yoongi był największym crushem Jimina zanim się w ogóle spotkali na żywo. I nie było to dłużej tajemnicą, gdyż gdy z Jungkookiem się do nich zbliżali, usłyszeli deklarację miłości Jimina typu; Yoongi-hyung, to przeznaczenie! Nawet jakbym Cię wcześniej nie zobaczył w tym nieludzkim programie to i tak byśmy się w sobie zakochali, bo nasi przyjaciele są razem!
Wyznanie Jimina zostało skomentowane żartem Jungkooka, na co Park spojrzał na młodszego kolegę, marszcząc brwi, gdyż był pewien, że przeszkodził Yoongiemu, który bez wątpienia odpowiedziałby na jego deklarację miłości z takim samym entuzjazmem. W swoim upojeniu alkoholowym i pobudzeniu seksualnym nie przewidywał innego scenariusza.
OdpowiedzUsuń— Oj Hyung, właśnie chciałem żebyś poczuł się wyjątkowy, bo Jimin-hyung to też przypadek jeden na milion, więc wypadałoby utrzymać tą znajomość, taaaaaak? – głowa edytora wystrzeliła w stronę sympatii, patrząc na niego wielkimi, pełnymi nadziei oczami, nerwowo wiercił pupą na siedzeniu, śledząc też spojrzenie Mina, aby nie umknęła mu żadna jego emocja.
— To prawda, Jimin-sshi jest wyjątko...wo rozrywkową osobą… – iskierki w oczach Jimina odrobinę zgasły, spodziewając się innego określenia, ale na nowo zaświeciły się, słysząc dalszą wypowiedź Yoongiego. – … i na pewno miło oglądałoby mi się Busan w jego towarzystwie. – pomijając to, że Parka nie było tyle lat w kraju i sam potrzebowałby przewodnika po niektórych miejscach, postanowił zgrywać eksperta w znajomości Busan, więc przytaknął kilkakrotnie energicznie głową, aż cała czupryna mu podskakiwała. Bez większego namysłu złapał Yoongiego pod rękę i oparł głowę o jego ramię.
— Och...Jimin-sshi… – spojrzał na mężczyznę z dołu, powoli się od niego odrywając, gdyż myślał, że przesadził ze swoją przylepnością. Nie zdążył się jednak odsunąć za daleko, gdyż nagle poczuł dłoń starszego w swoich włosach. – Wybacz, to przeze mnie, ale już naprawiłem. – Jimin ponownie tego wieczoru obdarzył go oślepiającym uśmiechem, wracając do wcześniejszej pozycji i łasząc się głową o jego ramię jak pieszczotliwy kot; znowu czochrając dopiero co poprawioną fryzurę.
Popadł na moment w wygodną ciszę, chłonąc ciepło Yoongiego oraz przysłuchując się rozmowie reszty.
Taehyung nie dał mu jednak odpłynąć na długo, ponieważ zaczął wypytywać przyjaciela, czy to prawda, że ich wydawnictwo umożliwi im zostanie w Korei na stałe. Jimin zaskoczył wszystkich elokwentną rozmową w swoim nietrzeźwym stanie, mówiąc, że jest jedno koreańskie wydawnictwo, w którym chciałby się zatrudnić oraz prowadzi z nim wstępne rozmowy, wspomniał im również o Vantae, spotykając się z pozytywną reakcją oraz została mu jeszcze rozmowa z ich amerykańskim wydawnictwem, czy nie zgodziłoby się zostać ich pośrednikiem w Stanach, nie chcąc całkiem zrywać z nimi współpracy.
Taehyung praktycznie rzucił się przez stolik Parkowi na szyję, miażdżąc w śmiertelnym uścisku i krzycząc, żeby rzucił robotę edytora i został jego menadżerem.
Pisarz, po tym jak został skutecznie uspokojony przez Jungkooka, całkiem zapomniał o tabletce, którą spożył jego przyjaciel i wrócił do rozluźnionego, gadatliwego siebie. Kimowi rozwiązał się język i zaczął narzekać, przede wszystkim do Yoongiego, że ludzie w internecie zakładali się o pozostały czas trwania jego związku z najmłodszym. Skrzyżował w złości ręce na piersiach, mówiąc, że ma nadzieję, że ich zdjęcia z dzisiejszego dnia obiegną media.
Taehyung, myśląc, że dłoń Kookiego na jego kolanie miała go uspokoić i wesprzeć, uśmiechnął się delikatnie, niczego nie podejrzewając. Tak samo, kiedy palce maluszka zaczęły się przemieszczać wyżej, odczuwał przyjemne drapanie, ale wciąż nie domyślał się, że jego partner zmierzał do czegoś bardziej odważnego.
Kolano pod stołem mu podskoczyło i uderzyło o blat, gdy dłoń Jungkooka musnęła jego przyrodzenie. Spojrzał pytająco na ukochanego, spotykając się z tym, że tamten już trzymał na nim wymowny wzrok. Tae przygryzł wargę, nie wiedząc, czy bardziej podniecał go dotyk mężczyzny, jego głodne spojrzenie, czy to że byli w miejscu publicznym; w każdym razie, wszystkie te czynniki składały się na wybuchową mieszankę emocjonalną. Przymrużył oczy i odchylił głowę do tyłu, przełykając ślinę, a żyły na jego szyi wyraźnie pulsowały.
Kim zmarszczył nos od utraty dotyku chłopaka na swoim rosnącym członku, nadąsał się, wyglądając absurdalnie słodko przy takim pobudzeniu seksualnym.
UsuńGdy Jungkook wstał, Tae chwycił go pospiesznie za rękaw. Jego myślenie zostało zaburzone, ale czy miałby z nim teraz wyjść czy zatrzymać przy stole, nie obchodziło go to, gdzie mieliby się udać, tak długo jak miał go przy sobie.
— Taehyungie-hyung, potrzebuje Cię poczuć w sobie, a to nie może czekać, bo mogę mieć spory problem… – Taehyung na tym etapie był stracony i nie ręczył za siebie, ponieważ instynkt przysłaniał mu rozsądek. – Obiecuję, że jestem dobrym maluszkiem i odpłacę się za to na tyle na ile moje usta potrafią.
— Bez wątpienia. – wyszeptał, poprawiając się niezręcznie na krześle. Długa koszula nachodziła mu na wypukłość, ale i tak podświadomie przycisnął do niej dłoń, żeby zakryć erekcję.
Kim złapał za oparcie krzesła chłopaka i z piskiem go do siebie przysunął. Następnie zarzucił nogę na tę partnera, a ręką objął go w talii, przyciskając do swojego boku najmocniej jak mógł.
Tae jak zahipnotyzowany, wyłączył się, przez cały czas tylko gładząc kciukiem kość biodrową Jeona. Oprzytomniał dopiero na dźwięk pisku Jimina.
— Chim! – krzyknął, wyplątując z objęć Jungkooka. Uniósł się znad krzesła, będąc gotowym złapać szkło lecące w stronę przyjaciela. Na szczęście w pogotowiu był Yoongi, który zaalarmowany wykazał się świetnym refleksem w ratowaniu Parka.
Jimin był tak wystraszony, że chociaż zajście trwało kilka sekund, on wszystko rejestrował w spowolnionym tempie. Czując jak obejmują go silne ramiona Mina, wtulił się w niego z jeszcze większą intensywnością, zacisnął palce na jego koszulce, chowając w jej materiale twarz. Czuł się bezpiecznie, otoczony zapachem mężczyzny. Jego uścisk był solidny, ale czuły, taki, jakim nikt go wcześniej nie obdarzył. A przede wszystkim nie był platoniczny.
— Jezu Jiminnie, nic Ci nie jest!? – nie odpowiedział tylko wypuścił cienkie powietrze z ust.
— Znaczy...Nie wbiłeś sobie żadnego szkła, Jimin-sshi? – młodszy cały drżał, bojąc się sprawdzić, czy mokry bok spodni to jedyna szkoda.
Nagle został pozbawiony schronienia w Yoongim, jakoże starszy gwałtownie się od niego odsunął. Park starał się nie okazywać rozczarowania, zmuszając się do pogodnego uśmiechu, który był drzazgą w sercu.
— Nie, dzięki Tobie, Yoongi-sshi, dziękuję. – skłonił się w jego stronę, zaciskając na kolanach dłonie w pięści.
— Boże, naprawdę Państwa przepraszam! Po tylu godzinach pracy zapominam o tym stopniu...przepraszam, naprawdę… – ciemnowłosy spojrzał w końcu na sprawczynię zajścia, widział jej spanikowane zachowanie i głębokie wory pod oczami ze zmęczenia, poczuł pewnego rodzaju empatię, ale nie mógł się zdobyć, aby zapewnić ją, że nic się nie stało, bo stało się dużo, a on miał szczęście, że obok był Yoongi.
— Pani nie przeprasza i pójdzie po rękawiczki...powbija sobie Pani szkło w palce… – producent, nawet dając opieprz, wykazywał się troską o osobę. Min Yoongi był wspaniały i Jimin nie wiedział, co zrobić z rosnącym uczuciem.
— Chciałbym już wrócić do domu. – przyznał nieśmiało, czując się winny popsutej atmosferze, nawet jeśli to nie on zawinił.
— Może zadzownie po taksówki…? – Jimin spojrzał na najmłodszego błagalnym wzrokiem. – To tak...trzy taksówki poproszę…
Usuń— Dwie, Jungkook-ah. Dwie. Ja...Upewnię się, że Jimin-sshi bezpiecznie dojechał do domu. – Parka przeleciał dreszcz, a policzki napełniły kolorem po tym jak zdążyły ochłonąć. Zrzucił ciężar z serca, który wdarł się na nie niespodziewanie, kiedy starszy go od siebie odsunął jakby go poparzył.
— Hyung… – popatrzył na mężczyznę marzycielsko.
Czując się znowu lekko, pochłonął nowe piwo w zaskakująco szybkim tempie, chciał wrócić do wcześniejszego humoru, w czym propozycja Yoongiego bardzo mu pomogła.
— Pierwsza już jest, możecie jechać najpierw jeśli chcecie. – Jimin wstał, rozprostowując kości i wyciągając ręce wysoko nad głową. Spojrzeli na siebie z Taehyungiem i pokazali sobie po kryjomu kciuki w górę.
— Dziękuję, Jungkook-ah. Taehyung-sshi, naprawdę miło było mi Cię poznać, mam nadzieje że wkrótce znowu będziemy mieli okazję pogadać. Cieszę się, że Jungkookie wybrał sobie takiego partnera, widać że się uzupełniacie.
— Tak! Jungkook-ah! Miło się było z Tobą nie bić! – Jimin zaśmiał się niewinnie. – I dziękuję za Yooniego-hyunga! – przytulił na pożegnanie młodszych kolegów, nie zwracając uwagi na to, jakie brzmienie miały jego słowa.
— Um, Yoongi-sshi. – Tae położył dłoń na tej Yoongiego, która ściskała jego drugą. – Dziękuję za opiekę nad Kookiem, kiedy mnie nie było. Proszę, dbaj o niego w wytwórni, on bardzo Cię podziwia, chociaż straszny z niego drań! – spojrzał przelotnie i groźnie na swojego chłopaka. – Jestem spokojny, że jego debiut odbędzie się pod Twoimi skrzydłami i… – tym razem popatrzył przez ramię Mina na swojego przyjaciela, który próbował utrzymać równowagę, chwytając się za plecy jego rozmówcy. – Ufam Ci z Chimem. – uśmiechnął się uprzejmie, widząc po minie Yoongiego, że wiedział, iż nie chodziło mu tylko o odstawienie go do hotelu. Wypuścił z uwięzi jego dłoń, pośpieszając ich do wyjścia, w razie jakby ktoś im chciał podkraść taksówkę spod baru.
— Jimin-sshi...nie zapomnij marynarki.
— Wiem, wiem. – młodszy przekręcił oczami, nie wiedząc, ale nie mógł tak zwyczajnie się przyznać, że zapomniał.
Para obserwowała zbieranie się do wyjścia swoich przyjaciół ze wszystko wiedzącym uśmiechem. Taehyung czuł się jakby obserwował udane małżeństwo. Zaśmiał się pod nosem, a gdy w końcu zostali sami, westchnął głośno, ofiarując partnerowi całą swoją uwagę.
— Nie będę tutaj tak czekał. – gdy Jungkook skończył rozmawiać z prywatnym kierowcą, Tae bez zapowiedzi złapał go w biodrach i posadził go sobie na kolanach przodem do siebie. Jego dłonie zsunęły się na pośladki ukochanego, zaciskając na nich palce.
— Gdzie się podział dobry maluszek? Widzę tylko rozpieszczonego i żądającego maluszka. – dał mu lekkiego klapsa przed tym jak oparł się o tył krzesła, patrząc na Jeona z pożądaniem. Jedną dłoń położył mu na karku, przyciągając go do zachłannego pocałunku. Chłopcy nie szczędzili sobie czułości, czekając na transport.
Kiedy Yoongi otworzył przed Jiminem drzwi, młodszy cmoknął go w policzek tak szybko i przelotnie, że jego usta ledwo dotknęły skóry mężczyzny, ale to wystarczyło, aby Parkowi jeszcze bardziej zakręciło się w głowie.
Usuń— Z hyunga jest praaawdziwy dżentelmen. – zachichotał, wsiadając do taksówki.
W drodze Jimin patrzył z fascynacją przez okno, Busan był piękny i mimo tylu lat za granicą, cieszył się, że w końcu odważył się zmierzyć z przeszłością i wrócić do tego miejsca. A najlepsza z rzeczy, jaka spotkała go po powrocie, siedziała obok niego.
Czując się wolny, bez zgody kierowcy opuścił szybę, wystawiając zza niej głowę. Jimin wyciągnął przed siebie ręce, następnie zamknął oczy, wyobrażając sobie, że lata.
— Wow, hyung! Też powinieneś spróbować! – krzyknął, gdyż wiatr go zagłuszał.
Na widok hotelu posmutniał. Ten dzień sprawiał mu tyle radości, że nie chciał go kończyć.
— To...do zobaczenia? – zanim odpowiedział, przyglądał się towarzyszowi, jakby chciał wymusić na nim, aby mu powiedział, żeby jeszcze nie odchodził.
— Mam nadzieję. – odpowiedział słodko, wahając się z pociągnięciem za klamkę, ale przecież był dorosłym facetem i musiał się zachowywać jak jeden.
Świat zawirował mu przed oczami, gdy wyszedł na zewnątrz. Popatrzył na znajomego ochroniarza, który stał przed wejściem. Podbiegł do pracownika hotelu i zmrużył oczy, uważnie mu się przyglądając, po czym pomachał mu ręką przed twarzą.
— Odprowadzę Cię, dobrze Jimin-sshi? – podskoczył w miejscu, zbyt skupiony na uzyskaniu jakiejś reakcji od ochroniarza.
— Hyung! To naprawdę Ty! Moje szczęście się nie skończyło, nie wierzę! – przywarł do Mina, prowadząc ich przez hotel. – Hyung, on nigdy się nie uśmiecha! Czasem myślę, że nie żyje. Naprawdę! – Jimin oburzył się, mówiąc o mężczyźnie przy wejściu. – Zawsze stoi jak kołek i się nie rusza. – przystanął na chwilę, aby zademonstrować mu jego spiętą postawę.
Gdy męczył się z kartą do drzwi, Yoongi mu pomógł, nakierowując dłoń Parka, która cała została przykryta tą jego. Jimin był pod wrażeniem różnicą w rozmiarze i nie mógł zatrzymać myśli, które powędrowały w nieco intymne obszary.
— Jimin-sshi...powinienem iść...ale...widzę że trochę za dużo wypiłeś...Może zostałbym w razie gdybyś źle się poczuł? Oczywiście nie zrozum mnie źle...nie ma w tym żadnego podtekstu, przysięgam… – młodszy patrzył na Mina w osłupieniu, cisza budowała napięcie, ale nie mógł znaleźć w sobie głosu, aby wyrazić jak poruszyły go jego słowa. Powoli przybliżał się do mężczyzny, aż w końcu czubki ich butów się ze sobą stykały. Nachylił się nad nim tak, że mógł poczuć rzęsy Yoongiego na swoich, wtedy zauważył, że byli tego samego wzrostu. Starszy swoją masywniejszą budową sprawiał wrażenie wyższego.
Czarnowłosy kolnął go palcem w policzek, następnie szybko chowając ręce za plecy.
— Jesteś prawdziwy. – zrobił kilka kroków w tył, ale od razu zatęsknił za oddychaniem z nim tym samym powietrzem. – Jesteś niewiarygodnie miły Min Yoongi, musiałem sprawdzić, czy sobie Ciebie nie wyobrażam. – wzruszył ramionami jakby to, co zrobił nie było nadzwyczajne, chowając za nonszalanckim gestem, jak straszliwie waliło mu serce.
Park uklęknął przed walizką, szukając w niej wygodnych ciuchów do spania.
— Wiesz… – zaczął, przebierając w ubraniach. – Pękłoby mi serce, gdybyś sobie poszedł. – wyciągnął dla Yoongiego białą koszulkę z krótkim rękawem bez nadruku oraz świeże bokserki. Zanim mu je podał, zdjął na jego oczach z siebie spodnie, które śmierdziały alkoholem i były zbyt ciasne, aby mógł w nich dłużej paradować. Jiminowi nie przeszło przez myśl, że w slipach jego przyrodzenie było bardziej wyeksponowane, a mocne uda grzeszyły wyglądem.
— Chcesz się wykąpać razem? Będzie szybciej, a prysznic jest duży. – widząc minę chłopaka, zaśmiał się nerwowo. – Żartowałem, hyung! – nie żartował.
Wcisnął mu ciuchy i pokazał drzwi do łazienki.
To nie była wina Jimina, że chciał patrzeć, absolutnie nie, nie sugerował mu, żeby zostawił uchylone drzwi do łazienki, ani nie prosił go, aby wyglądał przystojnie, a mimo to, Yoongi to wszystko zrobił.
OdpowiedzUsuńPark raczej nie wiedział, czym jest dyskrecja oraz poczucie wstydu, jednak respektował czyjąś prywatność, dlatego tylko patrzył, powstrzymał własne pragnienie i zamiast wejść do środka, patrzył. To było bardzo hojne z jego strony.
Zacisnął palce na brzegu drzwi, aż w końcu przytulał się do nich całym swoim ciałem. Nie miał szansy zobaczyć jak obficie został obdarzony Yoongi od przodu, ale gdyby nic nie pozostało dla jego wyobraźni, nie byłoby zabawy, a Min Yoongi był wart każdej zabawy. Z tym, że Jimin już usychał z tęsknoty za czymś, czego nigdy nie widział. Strużka śliny spłynęła po jego brodzie, gdy przygryzał dolną wargę, gdyż och, ta pupa.
Nadąsał się, kiedy szyba prysznicowa została zaparowana i mimo że woda na nią spływała, ponownie odsłaniając widok, i tak był bardziej rozmyty niż wcześniej. Co wcale nie gasiło jego pragnienia. Mężczyzna skrzyżował nogi, próbując zatrzymać rosnące wybrzuszenie w bieliźnie.
Gdy Yoongi zakręcił wodę, Jimin z wielkim bólem odsunął się, opierając się plecami o drzwi, aby dać starszemu komfort, który i tak naruszył.
— Jimin-sshi, mogłeś po prostu wejść do środka, wiesz? – Parkowi opadła szczęka i patrzył na niego w niedowierzaniu, aż w końcu wydał z siebie przeciągły jęk, chcąc rozszarpać producenta, wyrwać mu z głowy te śliczne włoski razem z cebulkami, aby nigdy nie odrosły.
— Hyung!! – Jimin podniósł z podłogi buta, którego rzucił w stronę Mina, ale był zbyt nietrzeźwy, żeby zrobić to celnie. – To ja się staram szanować twoje genitalia, patrząc na tyłek, a Ty mi mówisz, że mogłem wejść? Wow, za grosz wyczucia. Hyung, dlaczego mnie nie zawołałeś? – zapytał zraniony, łapiąc się w miejscu serca. Gniewając się, wszedł do łazienki, zamykając za sobą drzwi z hukiem.
Jimin wyszedł nadal naburmuszony, ale cały pobyt pod prysznicem spędził uchichrany, tańcząc i skacząc, a nawet poślizgnął się, przewracając wszystkie płyny.
Miał na sobie za dużą, białą koszulkę, sięgającą do połowy jego ud, stwarzając złudzenie jakby nie miał nic pod spodem. Naciągnął ją bardziej w dół, odsłaniając odważniej obojczyki, co by nie nakrzyczeć prosto w twarz Yoongiegmu weź je oznacz!
— Och, Jimin-sshi już jesteś.
— Nie musiałbym w ogóle iść, gdybyś powiedział, żebym dołączył do Ciebie… – wymamrotał pod nosem ze spuszczoną głową, bardziej do siebie.
— Na szafce nocnej masz wodę, gdyby chciało Ci się spać, ja będę tuż obok, więc w razie czego wołaj mnie proszę. – młodszy szybko spojrzał na szafkę, a potem jeszcze szybciej na Yoongiego. – Nie chciałem się wyłożyć na łóżku bez Twojej zgody...znaczy w ogóle nie chciałem...jestem tutaj tylko gościem, więc nie chcę się narzucać...chodzi o to, że nie miałbym nic przeciw spaniu koło Ciebie, ale nie chciałbym nadużyć Twojej gościnności...ech..
— Hyung… – szepnął wzruszony, czując ciarki na całym ciele. Min był niczym innym jak troskliwym mężczyzną, który na pewno nie myślał penisem i tak samo mocno jak Jimin chciałby się do niego dobrać, wprost umierał, żeby to zrobić, jego pożądanie obrało inny tor.
Nikt nigdy się o niego tak nie troszczył, a już na pewno nie ktoś, kogo znał jeden wieczór i przed kim pokazał się z naprawdę napalonej i nieokiełznanej strony, już nie wspominając o jego dziecinnych wybrykach w taksówce czy przed hotelem.
W każdym razie Jimin już wiedział… znalazł miłość swojego życia i był bardziej niż pewien, że chciał oddać się cały Yoongiemu, mężczyzna zasłużył na jego różowiutkie, pulsujące wejście. Ale na razie… chciał się przytulić. Czuł, że to będzie bardziej intymne niż najgorętszy seks świata.
Usuń— Wybacz, Jimin-sshi chyba zbyt wiele dziś wypiłem, lepiej będzie jeśli już zasnę. – to wyrwało Parka z zamyślenia i zaczął w furii przecząco machać rękami, wystraszony, że starszy mógł źle odebrać jego milczenie.
— Żartujesz hyung? – zapytał oburzony, opierając obie ręce na biodrach. Podszedł do siedzącego mężczyzny i stanął przed nim, patrząc na niego z góry, zbyt pijany, aby przejmować się tym, czy Yoongi z dołu widział jego podwójny podbródek. Był jednak wystarczająco świadomy tego, czego pragnęło jego serce i penis.
Sięgnął po dłoń Mina, splatając ich palce ze sobą i ciągnąc go, aby wstał. Następnie zaczął iść do łóżka, nie puszczając kompana.
— Hyung, Ty to naprawdę coś innego… – pokręcił głową, w niedowierzającej manierze. – Jeśli chciałeś sprawdzić, czy jestem krzykaczem, wystarczyło spytać albo… sprawdzić nieco inaczej. Zaaapewniam Cię, że baaaardzo krzyczę. – mrugnął do niego, gdy zatrzymali się przy łóżku. Jimin dobrze wiedział, że nie takie były intencje mężczyzny, ale nie mógł się powstrzymać. Postanowił zatuszować nagłą fale poruszenia w typowy Park Jiminowy sposób; czyli bezwstydnymi, erotycznymi docinkami.
Młodszy bez zapowiedzi pchnął Yoongiego na łóżko, a potem wszystko działo się szybko.
— Hyung, złap mnie! – opadł mocno na mężczyznę, na pewno fundując mu jakiegoś siniaka w prezencie. – Hyung, jesteś więcej niż przystojny, jestem pod wrażeniem, że masz słodką osobowość. Bo wiesz… ludzie z telewizji to takie gbury na co dzień. – Jimin wywalił język z szeroko otwartymi ustami w obrzydzeniu. – Jak pokazywałem Jungkookowi, kto mi się spodobał w tym survivalu, nie spodziewałem się… tego. – leżąc na górze Mina, jego dłonie powędrowały na policzki mężczyzny, zgniatając je. Chwilę potem przyłożył je sobie do swojej buzi, uroczo ją nimi obejmując. – Yoongi hyung, naprawdę myślisz, że jestem piękny? – zachichotał, przypomniawszy sobie wcześniejsze słowa producenta.
Tymczasem Taehyung miał niemały problem, musząc poradzić z sobie z rozpieszczonym, wyrośniętym króliczym dzieciakiem.
UsuńKiedy jego chłopak poprosił o drugiego klapsa, starał się go odwieść od tej myśli zachłannym pocałunkiem. Nie miał nic przeciwko takim zabawom, szczególnie, że nigdy nie przekroczył dozwolonej granicy, upewniając się, że był to rodzaj przyjemności, a nie kary lecz nie byli w sypialni, a w miejscu publicznym, gdzie wszyscy patrzyli; nie tylko teraz przykuwali uwagę, ale wcześniej też, odkąd tylko weszli do baru, więc nie było szans uciec od obcych spojrzeń.
Taehyung nie wstydził się swojej miłości do Jungkooka, był dumny tego jak go kochał i chciałby, żeby każdy mógł to zobaczyć, ale jego partner przygotowywał się do debiutu i nie chciał, żeby miał problemy, jeśli ktoś posądzi go pornograficzny kontent, gdy nagrania z ich małej gry wstępnej wyciekną do internetu. Ich związek był gorącym tematem, dalekim od jakichkolwiek sekretów, lecz Tae nie mógł nic poradzić na to, że się martwił i jego nadopiekuńczość dawała o sobie znać.
— Tae, proszę… jeszcze jednego..mocniej… – Kim powoli tracił silną wolę. Taehyung był prostym mężczyzną; czuł jak się kruszy pod wpływem błagającego spojrzenia swojego partnera. Ugh, dlaczego on musiał tak bardzo kochać tego chłopaka?
— Przypomnij mi o tym, kiedy znowu bezmyślnie pozwolę Ci pić, ile chcesz…
Odetchnął z ulgą, gdy młodszy wyciągnął go na zewnątrz. Raz, nie musiał wszystkim demonstrować fetyszy swojego ukochanego, dwa, mógł powstrzymać erekcję przed osiągnięciem niewiarygodnie bolącego rozmiaru.
Jego ulga nie trwała jednak długo, gdyż od razu po wyjściu, został przyparty do ściany i zanim się zorientował, Jungkook stał przed nim na kolanach; piekielnie anielski obraz, Taehyung mógłby paradoksalnie rzec.
— Jungkook-ah… – jęknął głośnym szeptem, rozglądając się nerwowo dookoła. Sapał nisko, gdy tamten dobierał się do jego spodni.
— Taehyungie proszę...pozwól mi…
— Kookie, to niebezpieczne, jak zaczniesz, nie dam rady się kontrolować. – zapłakał skrępowany, ale jego czyny mówiły co innego, gdyż mimo odmowy, wplątał palce we włosy Jungkooka, przyciągając go bliżej swojego krocza.
Całą sytuację uratował kierowca, na którego czekali. Taehyung nie zdążył dobrze usadowić się na tylnym siedzeniu, gdy jego kolana były okupowane przez niecierpliwego mężczyznę. Oddzieleni szybą, starszy pozwolił sobie w końcu się zrelaksować, nie musząc myśleć o konsekwencjach ich zachowania.
— Wow, wow, wow, wow… WOW! – pisarz był oszołomiony, widząc, że Jeon nie zaprzestał na zdjętym golfie i niedługo nic nie ukryło się przed oczami Taehyunga. Widział młodszego nago niezliczoną ilość razy, ale za każdym razem pozostawał pod wrażeniem jego ciała jakby widział je po raz pierwszy.
— Królik w Tobie się chyba obudził. A to szalony… – zaśmiał się, ale jego oczy nie były roześmiane, tylko patrzyły wygłodniale na ukochanego.
UsuńPrzygryzł wargę, oglądając jak młodszy dotykał samego siebie. Chciał przejąć inicjatywę, ale Jungkook wyglądał podczas tej czynności tak zmysłowo, że nie potrafił mu przeszkodzić. To było gorące, cholernie seksowne i Taehyung był szczęściarzem…
— Jestem cholernym szczęściarzem… – mimo pożądania, nie dał się zdominować instynktowi, tylko pozwolił sobie na chwilę sentymentu, podziwiając widok przed nim.
— Taehyungie-hyung...Chcę, żebyś to Ty mnie dotykał...proszę… – Tae uśmiechnął się delikatnie na widok zdesperowanego chłopaka, patrzył na niego tak miękko, jakby wcale nie chodziło o coś sprośnego.
— Tak? – zapytał łagodnie, słodko się uśmiechając. – Chodź do mnie. – westchnął spokojnie, łapiąc Jeona za nadgarstek i przykładając go do swoich ust, całując jego wewnętrzną stronę. Następnie samodzielnie splótł ręce Jungkooka wokół swojej szyi. Gdy dzięki temu młodszy się nad nim pochylał, Taehyung oblizał usta partnera, pionowo, zaczynając od dolnej wargi w górę. Jego dłonie spoczęły na wąskiej talii chłopaka, jedna z nich zaczęła powoli schodzić w dół, aż w końcu zacisnął palce wokół twardej męskości partnera. Kim kciukiem zahaczał o główkę przyrodzenia, bawiąc się klejącym przedwytryskiem.
Powstrzymywał się od zbyt gwałtownych ruchów, nie chcąc kończyć stosunku w samochodzie. Subtelnie wodził palcami wzdłuż długości jego penisa, w tym samym czasie potęgując zachłanność pocałunku, aby nie myśleć o swoim niewygodnym problemie w spodniach, który bolał jak cholera.
Kim z ust przeszedł na szczękę, natychmiast obejmując partnera w pasie, przytulając go gwałtownie do siebie, że ich klatki piersiowe się stykały. Starszy poczuł nagłą falę ciepła, którą coraz ciężej było mu okiełznać, ale zdawał sobie sprawę z tego, że nie zostało im wiele czasu, zanim dotrą na miejsce i szybki numerek nie byłby odpowienio szybki.
Taehyung owinął język, a następnie usta wokół sutka chłopaka, zassał się na nim, powodując wrażenie przyjemnego szczypania. Ostatni raz zdążył liznąć rozdrażnione miejsce, gdy samochód się zatrzymał. Kim nie mógł bardziej się ucieszyć.
— Chodź, króliczku. – zdjął do końca jego bieliznę, zostawiając wszystkie jego ubrania w pojeździe, wiedząc jak nieprzyjemnie zadusiłby jego rozdrażnione przyrodzenie, gdyby próbował ją na niego z powrotem nałożyć. Wziął jego płaszcz, ostrożnie wkładając za niego jego ręce do rękawów. Zapiął go szczelnie, na koniec dając mu krótkie cmoknięcie w usta. – Chodź, hyung się Tobą zajmie jak należy. – pomógł mu wyjść z pojazdu, trzymając jedną rękę wokół jego talii, przyciskając go mocno do swojego boku, gdy szli.
Mimo niewielkiego dystansu do przebycia, w drodze Taehyung nie tylko trzymał mocno Jungkooka przy swoim boku, ale także gładził całą długość jego ręki przez materiał płaszczu, aby nie było mu chłodno z powodu jesiennego wiatru oraz… jego kompletnej nagości pod spodem.
OdpowiedzUsuń— O nie Hyung… – dłoń starszego zastygła w miejscu i popatrzył na partnera wystraszony. – Zapomniałem, że ubrałem dzisiaj ładną bieliznę, a została w samochodzie...No nie… – Taehyung spoliczkował siebie w myślach, że w ogóle spodziewał się po Jungkooku czegoś innego w takim stanie.
Nie zaprzeczyłby, gdyby ktoś zapytał, czy na wyobrażenie ukochanego w seksownej bieliźnie, coś mu tam na dole drgnęło. Jego zmartwioną buzię zaczęły wypełniać delikatne rumieńce, a chwilę potem chciało mu się śmiać.
— Zapomnij o niej, kupię Cię nową, tylko… nie doprowadź mnie przed tym do zawału, myślałem, że coś Ci się stało. – uszczypnął go w nos, gdy tamten zajmował się kluczami.
— I już teraz nie wyglądam ładnie, bo jestem w samym płaszczyku…
— Masz rację, lepiej Ci bez niego. – zaśmiał się, gdy w końcu weszli do środka. Drocząc się, naciągnął kołnierz płaszcza Jeona na bok, odkrywając jego ramię. Zanim jednak na nowo odsłonił intymne miejsca chłopaka, młodszy wprost zaatakował go swoimi rękami, które robiły świetną robotę, rozbierając go.
Taehyung przez cały ten proces nie mógł przestać się śmiać; nie znajdował tej sytuacji zabawnej, ale z jakiegoś powodu był strasznie rozchichotany, miał ochotę złapać ukochanego w nogach, przerzucić go sobie przez ramię i szybko uciec z nim tam, gdzie już na zawsze będą tylko we dwoje. I zrobił tak, ale niestety wycieczka trwała tylko do progu jego pokoju… na razie.
Kim leżał na łóżku, czekając na partnera, który zachowywał się tej nocy radykalnie słodko.
— Umm...Hyuuung...dlatego jeszcze masz na sobie bieliznę? Chcę już Cię poczuć...a Ty nadal ją masz nieładnie…
— Jeon Jungkook. – zawołał chłodno i stanowczo.
— A ja już tak bardzo chciałem...pomóc Ci się rozgrzać… – cóż, młodszy nie musiał robić kompletnie nic, wystarczyło, że był, aby Tae był rozgrzany, jednak tamten swoim łobuzerskim zachowaniem nie zasłużył, żeby usłyszeć to na głos. Nie, gdy robił ze swoimi palcami to, co mógłby w tamtym momencie robić z twardym do bólu przyrodzeniem starszego. – Obiecałeś, że się mną zajmiesz.. – kiedy chłopak szedł do niego na czworakach, pisarz wyciągnął rękę i pogłaskał go pieszczotliwie pod podbródkiem, gdyż przypominał mu w tej pozycji kociaka, jakim z pewnością był. – To dlaczego każesz mi czekać? Maluszki tego nie lubią…
— Tak? Myślałem przez moment, że chcesz mieć kontrolę, mówiąc mi, czego żądasz, zachowując się, jakbyś sam panował nad całą sytuacją, jakbyś nie potrzebował mojej opieki. – mówił z udawaną kąśliwością, nie bał się, ponieważ wiedział, że Jungkook znał go wystarczająco dobrze, aby nie odebrać tego jako atak.
Marudny Jungkook miał swój urok, próbując owinąć sobie Tae wokół palca, ale w ostateczności domagając się, aby to nim się zajęto, cudowny. Kim mógłby przedłużać ten proces w nieskończoność, gdyby nie fakt, że z jego penisa zaczęła wypływać przezroczysta substancja.
Musiał mieć Jungkooka teraz. Natychmiast.
— Myślałem, że mój Jungkookie sam chciał to zrobić. – zasmucił się, ale zaraz potem jęknął z rozkoszy i podniósł gwałtownie biodra w górę, czując pocałunki na swojej męskości. – Kookie… – szepnął, gdyż nie miał siły w głosie przez to jak młodszy go osłabiał, w jedyny sposób, w jaki chciał być osłabiany.
Usuń— Hyung? – pocałował go krótko w usta, gdy usiadł mu na kolanach. – Oppa? Daddy? – Tae zaśmiał się, uderzając ukochanego w udo, głośny plask rozbrzmiał w całym pokoju.
— Tak, baby boy? – złapał go w biodrach, aby zaprzestać jego ocierania. – Jeśli nie chcesz, abyśmy zaraz skończyli, to przestaniesz w tym momencie… – ostrzegł poważnie, kiedy poczuł jak główka jego penisa się napełniała, a cała długość przyrodzenia niebezpiecznie pulsowała.
Zsunął go sobie z kolan i zdjął bieliznę, z której od razu wyskoczyła twarda, napęczniała męskość, uderzając go głośno w brzuch. Taehyung uśmiechnął się pewnie, pokazując całe uzębienie, na widok wyrazu twarzy chłopaka, kciukiem wycierając preejakulat z penisa.
— Myślisz, że dałbyś radę wziąć mnie od razu? – wodził po swoim przyrodzeniu, delikatnie, samymi opuszkami palców, aby nie dodawać presji i nie dojść przedwcześnie. Nie spuszczał wzroku z partnera, natomiast uniósł brew w wyzwańczym geście. – Co Ty na to, żebym patrzył, jak się ładnie dla mnie otwierasz? I gdy będziesz gotowy, będziesz mnie błagać, żebym zamienił twoje palce na coś większego, hm? Żeby Ci pokazać, że nikt oprócz mnie nie umie o Ciebie zadbać. – dodał łagodniej, zbyt niewinnie jak na wypowiadaną treść.
Złapał go za podbródek i przyciągnął do zamkniętego pocałunku, silnie miażdżąc ich wargi o siebie nawzajem.
Jimin był podekscytowany i roztrzepany, nie panując nad słowami oraz swoim zachowaniem, nigdy nie miał filtru swoich wypowiedzi, ale w tym momencie czuł jakby dodatkowa siła pomagała mu burzyć wszelkie granice. Całe szczęście Park nie był świadomy działania tabletki na pobudzenie seksualne i mógł pokładać wiarę w swoje upojenie alkoholowe oraz osobę Min Yoongiego; gdyby nie substancja należąca do Taehyunga, nadal czułby się tak samo, ale mógłby kwestionować wiarygodność swoich uczuć, więc lepiej dla niego, jakby nigdy się nie dowiedział.
UsuńMłody mężczyzna lubił komplementy, jak każdy, ale on głośno i bezwstydzie wyrażał na nie zapotrzebowanie, z tego powodu nie miał oporów przed Yoongim, domagając się, aby ten ponownie wygłosił, że jest piękny.
Z satysfakcji Jimin, chichocząc, wiercił się położony na starszym, powodując między nimi tarcie. Nie było tajemnicą, jak napalony był Park, więc tym nieprzemyślanym ruchem pogrążył się; zakrztusił się powietrzem, które nabrał z piskiem, a wnet leżał na producencie w całkowitym bezwładzie, raz, otumaniony nagłym przypływem ciepła w dolnej części swojego ciała, dwa, aby nie zaliczyć wtopy i nie dojść nietknięty na nowym znajomym.
— Jesteś zjawiskowo piękny, a do tego czarujący, inteligentny i zabawny. Zawsze mówię traineesom na próbach, gdy się załamują, że ludzie idealni nie istnieją, więc mają się nie dołować, ale teraz nie wiem co będę im mówił bo obaliłeś wszystkie możliwe teorie na ten temat. – Jimin odetchnął, gdy tamten ułożył go obok siebie na materacu. Wkrótce, leżąc w ramionach Yoongiego, czuł się bardziej bezpieczny i spokojny niż podniecony.
— Hyung, brzmisz jak stary romantyk! – zawstydzony Park, uderzył go w ramię, próbując udawać zdegustowanego, nie mógł jednak nikogo oszukać. Schował twarz w jego klatce piersiowej, splatając ich nogi razem i zarzucając luźno rękę przez środek jego talii. – Lubię to. – przyznał, odnosząc się do swojego poprzedniego komentarza, tłumiąc głos w koszulce starszego.
— To naukowo potwierdzone, że jak śpi się w towarzystwie drugiej osobie, to regeneruje się podczas snu o 50% więcej energii, niż jak śpi się samemu. – odchylił się od mężczyzny gwałtownie, żeby spojrzeć mu pytająco w twarz, miał lekko uchylone usta w zdumieniu. Leżący Yoongi w łóżku, mówiący do niego mądre rzeczy, wydawał mu się do tej pory najbardziej seksowny.
— Tak naprawdę to tak nie jest, ale gdybyś kiedyś nie chciał być sam, to ja mogę być obok. – no dobra, złapał się, ale to nic, pewność w jego głosie zadowalała go w sam raz, więc mógł mu ściemniać. Park tylko nonszalancko fuknął, ale jego słodki uśmieszek zaraz po tym, był zdradziecki. Jak mógłby nie, kiedy Yoongi oferował mu swoje towarzystwo?
— W takim razie nigdy Cie nie wypuszczę! – leniwie, jeszcze bardziej się w nieco wtulił.
— Poza tym, jestem Ci winien kąpiel.
— O nie, hyung! – nagle się ożywił, pochylił głowę, aby ugryźć Mina w palec, którym wodził po jego obojczyku. – Powodzenia w zaciągnięciu mnie do wspólnej kąpieli. – zmarszczył brwi i skrzyżował ręce na piersi, patrząc na niego groźnie spod wilgotnej, nachodzącej mu na oczy, czarnej grzywki. Rozplątał ręce i położył wskazujący palec na nosie Yoongiego, pukając w jego czubek po każdym wypowiedzianym słowie. – Nie. Ma. Tak. Łatwo. Jak. Minnie. Czekał. Na. Szansę. Trzeba. Było. To. Wykorzystać. – wywalił język, ale Jimin, będąc stuprocentowym Jiminem, natychmiast przywarł z powrotem do mężczyzny, nie dając w ogóle szansy, aby wziął jego słowa do siebie.
— Jiminnie, jednak chciałbym wiedzieć jedno. Dlaczego razem z Jungkookiem, mówiliście o bójkach? Biliście się kiedyś? – młodszy popatrzył na niego najpierw zbity z tropu, stopniowo jego twarz łagodniała, aż w końcu zaśmiał się głośno, chowając twarz w dłoniach, obu, gdyż jedna była zbyt mała, żeby zakryć jego buzię.
Usuń— Ugh, stare dzieje. – Jimin rozciągnął się na łóżku, wyciągając ręce za głowę, jak gdyby czekała go długa i ciężka rozmowa i przygotowywał się do wygodniej pozycji. W toku jego koszulka się podwinęła, ukazując kawałek jego płaskiego brzucha, niezbudowanego jakoś specjalnie, ale wyglądającego na zdrowy i miękki. – Długa historia w skrócie, przystawiałem się do Tae, gdy zaczynali z Kookiem, wiesz… strasznie chciało mi się seksu, widziałeś jak wygląda Taehyung?! – zapytał obruszony, jak gdyby odpowiedź na to pytanie wyjaśniała wszystko. – Fakt, nie byłem w porządku, ale DO NICZEGO NIE DOSZŁO! Jungkook i tak dał mi nauczkę, długo ją czułem, bo wyobraź sobie mnie kontra on! Potem Jungkook wyleciał, zaprzyjaźniłem się z Tae i… – zastanawiał się nad tym, czy powinien wspominać o swoim zauroczeniu chłopakiem, ale uznał to za niepotrzebne, nie, gdy już dłużej nie chodziło o Taehyunga, a Yoongiego. – Jest ciężko, ale Jungkook chyba zaczyna się do mnie przekonywać. – wzruszył ramionami, nie chcąc, żeby Min zobaczył, że to go dręczyło, jednak jego oczy były przyćmione i smutne. – Naprawdę żałuję, hyung. Nie jestem taki... Nie kochałem się z nikim od ponad roku! – naburmuszył się, bał się na niego spojrzeć, nie chcąc zobaczyć zawodu i zniechęcenia, a co gorsza obrzydzenia na jego twarzy. – Poza tym… Min Yoongi jest lepszy od Tae, widziałeś jak on wygląda? Ten Min Yoongi? – przygryzł wargę, bawiąc się nerwowo brzegiem koszulki.
— Jiminnie… – wzdrygnął się nagłym zawołaniem jego imienia i tym, że tamten wziął jego dłoń w swoją.
— Hm? – odważył się na niego nieśmiało popatrzeć. Serce waliło mu jak szalone, a widząc nad wyraz ciepłe spojrzenie Yoongiego, tylko przyspieszyło.
— Dziękuję za dzisiejszy wieczór. Cieszę się, że mogłem go z Tobą spędzić. – oczy mu się zaszkliły, a warga zaczęła drgać, pocałunek w dłoń był najczulszym gestem w tej sytuacji, o jaki mógłby poprosić. Park wiedział, że kryło się za tym o wiele więcej.
Rzucił się mężczyźnie na szyję, chowając w niej twarz. Jimin całkowicie w nim utonął. Przepadł w Min Yoongim. Dużo intymniej niż stosunku seksualnym.
— Yoongi. – szepnął, nieświadomie porzucając w przypływie emocji honoryfikaty. – Tak się cieszę, że się w sobie zakochamy. – taka była jego odpowiedź, był przytłoczony uczuciami, ale w dobry sposób, w taki, że jego powieki zrobiły się ciężkie, ogarnęło go ciepło i zasypiał, z mokrymi policzkami, pociągając nosem ze szczęścia.
— Hyung, czy Kookie może się pobawić?
OdpowiedzUsuńChciał, Taehyung chciał. Poczuć jak ciasny Jungkook zaciska się mocniej na jego przyrodzeniu. Nierozciągnięte wejście dopiero przygotowywałoby się rozmiarem do jego przyjęcia, mając go już w sobie. Pulsowałoby wokół niego, pobudzając krążenie krwi wzdłuż jego długości, aż w końcu doszedłby w nim pokrótce, z ogroma doznań w tak niewielkim czasie. Naznaczając swoim.
Ale bardziej chciał, żeby Jungkookowi towarzyszyło przede wszystkim uczucie komfortu, a zadanie mu bólu celem swojej chciwej przyjemności było ostatnim, co mógłby mu zrobić. Nigdy nie wybrałby swojego pragnienia kosztem dobrego samopoczucia osoby, która znaczyła dla niego życie.
Więc, tak, chciał w niego wejść do razu, ale nie, nie żałował, że tego nie zrobił, nawet jeśli Jungkook słodko go do tego zachęcał.
Nie, gdy nadal prześladowało go poczucie winy, gdy tak nierozważnie w niego wszedł, gdy kochali się po raz pierwszy. Gdy jego pchnięcia były bolesne i zbyt gwałtowne. Zbyt niedoświadczone. Obiecał sobie już nigdy nie popełnić tego samego błędu, traktując ukochanego jak najcenniejszy skarb.
Taehyung uśmiechnął się, patrząc na młodszego z sentymentem. Miłość wyraźnie widoczna na jego twarzy, emocje, których nie dało się pomylić z niczym innym.
— Wszystko, co tylko mój maluszek chce. – odpowiedział mu w końcu, nie trzymając chłopaka na skraju wytrzymałości, nareszcie pozwalając mu chociaż trochę sobie ulżyć.
Spragniony patrzył jak Jungkook oblizywał palce, jak bawił się ze sobą, wystawiając mu przedstawienie, tak, że Taehyung mógł wyobrazić sobie, jakie byłoby to uczucie, gdyby tą sztukę języka demonstrował mu na nim.
— Hyungie, lubię kiedy patrzysz jak się dotykam. – starszy zaśmiał się cicho, drapiąc się pod nosem, w jakimś speszonym geście, gdy zdał sobie sprawę, że tak, on również lubił patrzeć się, jak Jungkook się dotykał.
— Jestem już cały mokry, Taehyungie… – już otwierał usta, już miał się skradać do młodszego, już chciał jego rękę na przyrodzeniu zastąpić swoją, a jego wejście sobą. Gdy nagle zaskoczył go niespodziewanym pytaniem. Dobrym pytaniem, bardzo interesującym, któremu nie mógł powiedzieć nie. – Chcesz zobaczyć, czym bawi się maluszek kiedy nie ma obok Hyunga?
— O ile to nie jest lepsze od Hyunga. – odpowiedział z udawanym ostrzeżeniem w głosie, dodając niespokojne gestykulowanie rękami, które zawisły jak zamrożone w powietrzu, gdy Jungkook wypiął się do niego tyłem, a Taehyung patrzył na jego uwydatnioną pupę wygłoniały. Nie udało mu się powstrzymać przed klapnięciem go w pośladek, powodując, że przyjemnie dla oka zafalował, gdy zabrał z niego dłoń.
— Ładne? – pisarz spojrzał na buzię ukochanego, gdy się do niego zwrócił.
— Najbardziej. – powiedział jak w transie, nie spuszczając z niego wzroku lecz gdy nagle oprzytomniał, zobaczył dopiero przedmiot trzymany przez młodszego w ręce. – Och, to znaczy… to… – postukał opuszkiem wskazującego palca serduszko na zabawce Jungkooka. – … na pewno wygląda ładnie w Tobie. – nie przestawał stukać rytmicznie w erotyczne akcesorium, dając partnerowi do zrozumienia, że chciałby, aby go na sobie użył.
— Nie jest taki fajny, jak Hyungie, ale sprawia że maluszek jest mniej samotny kiedy jesteś daleko.
Usuń— Hmm… – tylko zamruczał pod nosem, śledząc każdy ruch chłopaka.
— Gdyby Tae Tae pozwolił to maluszek tak bawiłby się nim, a tak to musi się zadowolić tym. – Jungkook prezentował mu jak bawił się dildo pod jego nieobecność, powodując, że, mimo absurdu, Taehyung zaczynał robić się zazdrosny o rzecz. Zabawka tak płynnie wsunęła się do jego środka, obraz z pewnością seksowny, ale widząc jak jego mężczyzna zmysłowo obchodził się z dildo, owszem, czuł się nakręcony, jednak samo patrzenie nie sprawiło, że był nasycony.
— Boże Hyung... zacisnąłem się tak mocno, wolałbym Tobie sprawić przyjemność niż moim zabaweczkom. Proszę, Taehyungie… – przełknął głośno ślinę, uda na samą myśl zaczęły mu drżeć.
— Weź mnie już. – Taehyung wydał z siebie drżący oddech, zbliżył się do młodszego, otaczając go całkowicie swoją osobą.
— No nareszcie, już myślałem, że nie poprosisz.
Podpierając się na rękach, unosił się nieco nad ciałem Jungkooka. Nachylając się nad nim, jego usta krążyły wokół tych jego, ich oddechy się ze sobą mieszały. Złączył ich wargi w momencie, kiedy złapał za uchwyt dildo, poruszając nim w jego wnętrzu, dodając nacisk, którego sam nie mógł sobie zadać. Zaprzestał dopiero, gdy Jungkook był jęczącym, błagającym bałaganem.
Szybkim ruchem wyciągnął z niego zabawkę, jednocześnie odrywając ich usta od siebie. Położył rękę na policzku chłopaka, wpatrując się w niego intensywnie.
— Gotowy? – zapytał szeptem, ponieważ to miał być tylko moment ich dwójki.
Posadził go sobie na kolanach, tak, że Jungkook od razu mógł owinąć nogi wokół jego bioder. Jego przyrodzenie z łatwością znalazło swoją drogę do środka partnera, który siadając na nim, od razu go przyjął. Odgłos, który z tym momentem wydał z siebie młodszy, idealnie skomponował się z niskim sapnięciem Taehyunga z rozkoszy. Starszy zaczął poruszać biodrami, okrężnymi ruchami. Położył ręce na plecach ukochanego, kładąc się na plecach i pociągając go za sobą.
— Dalej kochanie, pokaż hyungowi jak go ujeżdżasz. – szepnął mu kusząco do ucha, gdy młodszy jeszcze wciąż na nim leżał.
Żaden mokry sen nie oddawał piękna, jakim Jungkook był sam w sobie, w tej erotycznej pozycji, czy też bez niej. To było bez znaczenia, czy młodszy chłopak poruszał się po przyrodzeniu Taehyunga, czy po prostu… był. Dla mężczyzny, który miał ten zaszczyt nazywać się jego, Jungkook był ucieleśnieniem tego, co ludzie określają mianem doskonałego. Właśnie tak bardzo go kochał.
OdpowiedzUsuń— Właśnie tak, baby, idealnie… – położył mu ręce na biodrach, mocniej usadawiając go na swoim członku, gdy tamten falował na nim całym swoim ciałem.
— Dokładnie tak, jesteś taki dobry dla swojego hyunga jak nikt inny, najlepszy – zasypywał partnera komplementami, które naturalnie wychodziły z jego ust, gdyż były najprawdziwszą prawdą i uwielbiał patrzeć jak młodszy zachęcająco podskakiwał na jego penisie, pluskając się w blasku jego pochwał.
Taehyung podniósł nieco głowę, na tyle, aby być w stanie pocałować miejsce na podbrzuszu Jungkooka, zaraz pod pępkiem.
— Tylko Kookie dobrze przyjmuje hyunga, i hyung nie chce nikogo innego, tylko Kookie ma Taehyungie hyunga – zamruczał, unosząc biodra, aby dodać więcej nacisku poczynaniom chłopaka; zanim znowu się uspokoił, pozwalając Jungkookowi przejąć prowadzenie, kilka razy mocniej uderzał w jego środek, sprawiając, że młodszy silniej na nim podskakiwał.
— Jesteś taki grzeczny kiedy Cię ujeżdżam....to podniecające… – Taehyung uśmiechnął się, lekko otumaniony doznawanymi przyjemnościami, ale wciąż świadomy przejechał dłonią wzdłuż talii ukochanego, gładząc jego wrażliwą skórę.
— Jungkookie powinien uczyć się ode mnie – zaśmiał się, mieszając słowa z jękami.
— Ale Jungkookie nie jest grzeczny, więc lubi zaostrzać zabawę.
— Mówisz, że hyung nie jest zabawny? – naburmuszył się, tylko udając urażonego. Uwielbiał tą swobodę w ich rozmowie podczas stosunku. Pytanie wzniosło się nad nimi, nie uzyskawszy na nie odpowiedzi, gdyż młodszy zmienił ich pozycje do siadu, i zajęli się tym, co faktycznie miało w tym momencie znaczenie.
Taehyung zamruczał mu w usta podczas rozgorączkowanego pocałunku, którego żaden z nich nie zamierzał w najbliższym czasie ostudzić. W trakcie, jego ręce z talii zsunęły się na plecy, a następnie po nich w dół, aż w końcu jego dłonie były pełne pośladków Jungkooka. Uciskał je rytmicznie, dopasowując czynność do ich ruchów biodrami i walki języków.
Aż w końcu dał klapsa partnerowi, którego dźwięk rozległ się po pokoju, najpierw jednemu pośladki, a po chwili drugiemu, uzyskując taką reakcję od młodszego jakiej oczekiwał. Ach, ten jego mały fetyszysta.
— Jungkookie, w rzeczy samej, jest bardzo niegrzeczny – pokręcił głową, pod koniec zdania przygryzając jego dolną wargę.
— Chcę nowe ślady Taehyungie… – rósł w dumie, wiedząc, że Jungkook tak samo jak on pragnął, aby Jeon został przez niego naznaczony, widocznie dla oczu wszystkich. Wygłodniale patrzył jak ten palcem wyznacza ścieżkę na skórze, którą Taehyung chciał już wypełnić kolorem.
— Jungkook – wyszeptał, tak naprawdę nie mając nic więcej do dodania.
Ich ruchy nasiliły się, a Taehyung wędrował rękami po całym ciele Jungkooka, nie mogąc zdecydować się na jedno miejsce, które miał pieścić, gdy tak naprawdę chciał czuć go całego pod swoimi palcami.
W pewnym momencie natężenie rozkoszy zrobiło się takie wielkie, że nie wiedział jak długo jeszcze wytrzyma, a przynajmniej w jednym miejscu. Taehyung zadrżał, wydając z siebie gardłowy dźwięk ekstazy. Niepostrzeżenie zmienił ich ułożenie, szybko kładąc Jungkooka na plecach. Pragnienie, aby Jeon znalazł się pod nim, aby mógł go otoczyć całym sobą, za duże, aby mógł je zignorować. Młodszy natychmiast był uwięziony między ramionami chłopaka, który jak najpierw położył rękę na jego policzku, schodził po całym jego ciele w dół, zahaczając o sutka i zatrzymując dłoń na jego dobrze, seksownie zbudowanym udzie, które ścisnął, następnie pchnąwszy jego nogę w bok, robiąc sobie lepszy dostęp do jego krocza, powoli ponownie w niego wchodząc, a wszystko to nie spuszczając ani na chwilę wzroku z jego oczu.
UsuńZ jedną ręką wciąż na jego udzie, a z drugą w jego włosach, złapał jego wargi w swoje, zaczynając od powolnych pchnięć, stopniowo dodając im tempa, idealnie znając ciało ukochanego i doskonale wiedząc, gdzie szukać u niego prostaty.
— Pewnego dnia będziesz moja śmiercią – wymruczał między pocałunkami, schodząc do miejsca za jego uchem, zasysając się tam, następnie językiem po szyi szedł do zagłębienia między nią a ramieniem, zostawiając tam najwięcej czerwonych plamek, ale nie chcąc przesadzić w drażnieniu wrażliwego miejsca, idąc za instrukcjami chłopaka, zatrzymał się na jego obojczykach, najbardziej lubiąc, kiedy to w tym miejscu Jungkook nosił jego znaki. Wtedy gwałtowne pchnięcia jego członkiem przeszły w delikatne głaskanie ścianek jego wejścia. Ręka spoczywająca na udzie znalazła swoje miejsce na penisie młodszego; wodził spokojnie po całej jego długości. I nie zaprzestając tych czynności, dodatkowo muskał jego obojczyki, powoli się w nie wgryzając, zostawiając na nich najbardziej intensywne naznaczenie.
Po chwili poddawania ukochanego przyjemnościom w różnych miejscach, wziął w usta płatek jego ucha, zanim szepnął mu w nie słowa zachęty.
— Jeśli jesteś blisko, to możesz dojść, zasłużyłeś, kochanie.
Jimin w pewnym momencie zaczął wiercić się we śnie, co zwiastowało jego nadchodzą pobudkę. Niewiele brakowało do tego, aby zaraz otworzył oczy, a gdy już do tego doszło, zamarł; zastygł w miejscu, wstrzymał oddech i nie mrugał do tego stopnia, że zaczęły piec go oczy. Jeden nieodpowiedni ruch, a zderzyłby się nosem z… Min Yoongim?!
UsuńPierwsza szokowa reakcja, szybko została zastąpiona czystą ekscytacją. Jimin przycisnął dłoń do swoich ust, tłumiąc pisk. Zamrugał kilkakrotnie, prawie łaskocząc policzki śpiącego mężczyzny swoimi rzęsami.
Nagle jego głowa wystrzeliła w dół. Uniósł niewiele kołdrę, wystarczająco, żeby sprawdzić, czy mieli na sobie ubrania. I być może inni odetchnęliby z ulgą, widząc na sobie odzienie, ale Park nie mógł zwalczyć cichego westchnienia z zawodu. Doskonale pamiętał wszystko, co się między nimi wydarzyło poprzedniej nocy, ale miał nadzieję, że może na chwilę jednak zapomniał, że… pomogli sobie w ten sposób.
Jeszcze raz położył się twarzą zwrócony do Yoongiego, pozostawiając najmniejszy możliwy odstęp, aby nie zostać oskarżonym o molestowanie nieprzytomnego.
Min Yoongi był ujmujący. Widok tak piękny, że musiał zostać uwieczniony.
Sięgnął za siebie w poszukiwaniu telefonu i odetchnął z ulgą, widząc, że mimo małej ilości procent baterii zdąży zrobić chociaż jedno zdjęcie.
Nie zauważając jednak, że jest włączona lampa, oślepiający flesz rozświetlił całą twarz mężczyzny, a spanikowany Jimin upuścił w nerwach telefon, który niefortunnie mocno upadł na klatkę piersiową starszego.
Park zakrył drobnymi dłońmi buzię, czekając na nieuniknione.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńNie minęło dużo czasu po zachęcie Taehyunga, a Jungkook już dał ponieść się ekstazie, dochodząc w jego ręce. Straszy wcale nie pozostawał w tyle, dając upust swojemu orgazmowi w samym środku ukochanego, dokładnie tak, jak go tamen o to poprosił.
OdpowiedzUsuńJego umysł chwilę po stosunku był zamglony, i gdy jego percepcja wróciła do normy, Jungkook już pakował swoje zabawki.
— Czekałem, aż będę mógł Ci je wszystkie pokazać – Taehyung zaśmiał się pod nosem, oczarowany tym, jak coś tak małego sprawiło taką satysfakcję jego chłopakowi.
— Tak? – przeczesał włosy młodszemu, który schylał się tyłem do niego. – Chcesz, żeby hyung Ci kupił nowe? – zapytał zdecydowanie zbyt słodko i niewinnie jak na rezultat, jaki dany zakup mógłby przynieść.
— Pójdę się ogarnąć, dobrze?
— Mhm – starszy przytaknął, klepiąc ukochanego w pośladek, żeby go pospieszyć. On sam również musiał doprowadzić się do porządku; zdziwił się, że Jungkook nie zaproponował, aby poszli razem, jednak na tyle, co go kochał nie kwestionował niczego, co robił młodszy.
Szybko jednak pożałował tego, że nie poszedł za nim, kiedy przed jego oczami ukazał się obraz zapłakanego chłopaka; a zaschnięta sperma na ciele Taehyunga została dawno zapomniana.
— Taehyungie… – Taehyung natychmiast wciągnął go do łóżka, spanikowany oglądał jego ciało, ręce krążyły wokół osoby Jungkooka, jednak nie dotykał jego skóry, jakby bojąc się, że go skrzywdzi.
— Baby, coś cię boli? Skrzywdziłem cię? Kookie?
— Umyłem się...ale...pomyślałem sobie, o tym że zawsze się zabezpieczamy i że dawno nie robiliśmy tego, tak jak dzisiaj...i...ja pomyślałem, że przecież to nic w końcu nie mogę zajść w ciąże.
— Jungkookie? – jego ręce zastygły w powietrzu, powoli, bardzo powoli je opuszczał, aż w końcu spoczęły na kolanach. To, że Taehyung był zdezorientowany to zrozumiałe, szok sprawił, że w pierwszej chwili nie wiedział jak się zachować. A przede wszystkim dręczyło go, dlaczego jego największy skarb był tak roztrzęsiony z tego powodu?
— I tak mnie to uderzyło, że ja nigdy nie będę mógł zrobić z Ciebie taty, a przecież Ty tak kochasz Arin i pewnie chciałbyś mieć swoje, a ja nie mogę Ci tego zapewnić nigdy i… i… i.. – och.
— Och… – zaniemówił. Był zły na siebie, że nie stać go było na natychmiastową reakcję, ale słowa ukochanego powoli formowały się w jego głowie, tworząc sens.
— Przepraszam… – bez zawahania zamknął maluszka w swoich ramionach, upewniając się, że przez bliskość ich ciał, niewerbalnie przekaże mu swoją miłość.
— Nie… nie, nie, Kookie – mówił z twarzą schowaną w jego włosach, sam czuł jak głos mu się załamuje, a w oczach wzbierają łzy. Nie mógł znieść rozstrzęsionego widoku mężczyzny, którego kochał ponad wszystko.
— Kochanie, ty mi zapewniasz wszystko, czego potrzebuję, głuptasie! – zaśmiał się; śmiech przemieszany z płaczem. Pokręcił głową, nosem łaskocząc czubek głowy Jungkooka.
— Jungkookie, spełniam się przy tobie wystarczająco, ty i Arin sprawiacie, że moje życie jest kompletne i nigdy nie przyszło mi przez myśl, że do pełni szczęścia potrzebuję czegoś więcej… ja … – przełknął ślinę, gula w gardle sprawiała mu trudność w mówieniu, ale kontynuował. – Oczywiście cudownie byłoby być rodzicem z tobą, ale nie wybiegajmy tak w przód. No chyba że chcesz? – w końcu zabrał buzię z włosów Jungkooka, aby spojrzeć mu w twarz. Tak bardzo go kochał.
— Tak bardzo Cię kocham – szepnął, dając mu delikatnego całusa w usta.
Starając się jak mógł, żeby nie musieli się rozdzielać, spróbował przykryć ich kołdrą. Splótł ich kończyny, układając ich do snu. Nie obchodziło go, że był nagi i brudny po seksie. Ostatnie czego chciał to opuszczać bok ukochanego, choćby na moment.
— Jesteś moim wszystkim czego potrzebuję Kookie, jutro czeka nas kolejny cudowny dzień razem. Proszę, nie płacz więcej, chyba że ze szczęścia – kładąc rękę z tyłu jego głowy, przycisnął go sobie do piersi. Serce mocno uderzało o jego żebra, ponieważ Jungkook był dla niego taki dobry.
Spokojna reakcja wcale nie oznaczała niczego dobrego, nie w mniemaniu Jimina. Przed każdą burzą była cisza, a więc to kwestia czasu zanim Yoongi wyrazi swój zawód względem niego. A zapowiadała się taka dobra relacja. Teraz pomyśli, że chciał wykorzystać jego wizerunek i-
OdpowiedzUsuń— Jiminnie… – zaczyna się.
No tak, z pewnością odblokował telefon palcem Jimina, aby usunąć zrobione zdjęcie. To zrozumiałe. Nie był zły, bardziej zawstydzony swoim zachowaniem. Jak mógł tak postąpić? Ale Yoongi wyglądał tak pięknie i spokojnie i na pewno nieszybko mógłby ponownie obudzić się do takiego widoku, chciał tylko zapamiętać.
No i może pokazać Taehyungowi. Ale to tylko Taehyung, prawda?
— Na moje oko nie jest źle, ale na pewno wyszedłbym lepiej bez flesza oraz z telefonem trzymanym w Twojej dłoni.
Jimin zamrugał kilkakrotnie powiekami.
— Co? – bardzo elokwentnie. Nie żeby to było pierwsze, co tego dnia usłyszał od niego Yoongi po przebudzeniu.
Dał się mu ułożyć do zdjęcia, nie mogąc objąć umysłem tego, co się właśnie wydarzyło. Z tego powodu musiał mieć bardzo głupią minę na zdjęciu.
— Widzisz? Od razu lepiej – nawet nie spojrzał na wyświetlacz. Zablokował urządzenie, obracając je w rękach, a skóra na jego czole się zmarszczyła od grymasu.
Czy Yoongi w tym momencie był sarkastyczny? Prześmiewczy? Jimin nie chciał tak myśleć, ponieważ jego spojrzenie było łagodne, a śmiech słodki, ale… Ale-
— Wiem, że nie chciałeś zrobić nic złego. Rozchmurz się bo tak piękne oczy nie mogą być spowite smutkiem – jego spojrzenie aż wystrzeliło w stronę Yoongiego, a czując jego dłoń na swoim policzku, posypał się. Dolna warga zaczęła mu drżeć, a więc przygryzł usta.
— Chodź do mnie Jiminnie, bo zmarzniesz – patrzył na jego zamknięte powieki, zrelaksowany wyraz twarzy i rozłożone ramiona. To było za dużo.
Jęknął przeciągle, uderzając małymi pięściami w tors starszego mężczyzny.
— Głupi! Głupi, głupi, głupi Yoongi! Głupi… – powtarzał w kółko, pociągając nosem. Jego uderzenia przybierały na sile i prędkości.
Zaczął spychać Yoongiego z łóżka, wspomagając się również nogami. Siedząc, wyprostował dolne kończyny, kładąc stopy na talii chłopaka, aby go zepchnąć.
A gdy tamten faktycznie spadł, Jimin agresywnie zerwał się z łóżka, poszedł po ciuchy starszego, a następnie rzucił nimi w niego.
— UBIERAJ SIĘ! IDZIEMY NA ŚNIADANIE! – odwrócił się napięcie, żeby udać się do łazienki, zanim jednak zamknął za sobą drzwi, spojrzał za plecy ostatni raz, aby dodać… – I TY PŁACISZ HYUNG! Za… za bycie… UGH! Takim! – zatrzasnął za sobą drzwi, po których zsunął się na podłogę. Serce waliło mu jak szalone. Yoongi doprowadzał go do stanu, w którym tracił resztki rozumu. Ale jeśli coś miało z tego być, producent musiał być świadomy tego, że Jimin... to coś innego.
Kiedy był pewien, że Jungkook już zasnął zmęczony intensywnym dniem, ten ponownie zaskoczył go ogromem przemyśleń, jakie go tego wieczoru gnębiły. Taehyung po prostu chciał, żeby jego ukochany w końcu odpoczął.
OdpowiedzUsuń— Hyung?
— Hm?
— Myślisz, że Jimin tak samo pokocha Yoongi-hyunga? – to było najmniej nieoczekiwane ze wszystkich spraw, które młodszy mógł jeszcze dzisiaj poruszyć, ale czy jego króliś przestał go kiedyś zaskakiwać?
— Cóż… nie wiem – postanowił odpowiedzieć szczerze, nie chcąc ręczyć za Jimina, gdy mało wiedział o jego podejściu do Yoongiego oprócz tego, że niezaprzeczalnie mężczyzna podobał mu się, gdy oglądał go w programie oraz był wyraźnie zainteresowany nim w barze, lecz czy to było wystarczające? Miał cichą nadzieję, że tak, gdyż chciał szczęścia dla swojego przyjaciela.
— Widziałem jak Yoongi-hyung na niego patrzył...mam nadzieje, że Jimin nie interesuje się nim tylko przez tabletkę… – Taehyung splótł palce z dłonią chłopaka, która wędrowała po jego torsie.
— Jungkookie… ta tabletka pobudza seksualnie, a nie miesza w umyśle, więc jeśli Yoongi mu się spodobał to dlatego że faktycznie jest dla niego atrakcyjny – ucałował dłoń młodszego, którą szczelnie trzymał w swojej.
— Hyung wiele przeszedł, Taehyungie...On na nikogo nigdy tak nie patrzył, jak dzisiaj na Jimina. Byłem w sumie w szoku...Boje się, że coś między nimi nie wyjdzie...Yoongi-hyung...To pierwszy raz, kiedy wyszedł kogoś poznać...Ech nie przejdzie mi to przez usta…
— Nie spiesz się, chociaż wolałbym, żebyś w końcu wyspał się jak należy – bo chociaż Jungkook zaszczepił w nim ciekawość, to jego priorytetem był jego mężczyzna, a na to nic nie mógł poradzić.
— Chodzi o to, Taehyungie….że poprzedni ukochany Hyunga umarł. Hyung też stracił mamę w prawie w tym samym czasie...bardzo się odizolował...Dlatego tak ciężko mu okazać sympatię Jiminowi, choć widziałem po jego oczach, że bardzo jest nim zafascynowany… – zimny dreszcz przeszedł po ciele Taehyunga oraz jakby coś ścisnęło go za gardło. Inaczej spojrzał na przyjaciela Jungkooka. Instynktownie mocniej przycisnął do siebie partnera, nie chcąc już nigdy być z daleka od niego. Ich związek na odległość wydawał się niczym z rozłąką, z którą musiał zmierzyć się starszy producent.
— Chciałbym, żeby Hyung był szczęśliwy. Nie wyobrażam sobie...stracić Ciebie...przechodzić przez to co Yoongi-hyung...On jest bardzo odważny….Ja z pewnością bym się poddał… – jako że gula w gardle nie ustępowała, pocałował w odpowiedzi czubek głowy chłopaka, chowając na dłużej swoją twarz w jego wilgotnych włosach.
— To dobry człowiek, on będzie kochał Jimina szczerze...Chciałbym, żeby Jimin się do niego nie zraził...On potrzebuje czasu, to wszystko jest dla niego nowe i coś co może się dla Chima wydawać proste, dla Hyunga jest naprawdę ogromnym wyzwaniem…
— Jimin sam dużo przeszedł, chyba ci o tym opowiadałem? Nie równa się to ze stratą Yoongiego, ale myślę, że jeśli ktoś ma być wyrozumiały względem niego to właśnie Jimin. Z resztą on sam jest ciężki do ujarzmienia, więc nie zdziwię się jak Yoongi pierwszy zrezygnuje – młody pisarz zaśmiał się cicho pod nosem, próbując rozluźnić ukochanego, który czuł, że jest trochę spięty w jego ramionach.
— Taehyungie, jeśli Jimin będzie poirytowany Hyungiem i będzie Ci coś mówił...proszę...nie mów mu prawdy...ale powiedz, żeby dał mu czas. On naprawdę jest dobry, tylko potrzebuje więcej zrozumienia niż normalny facet…
— Nie musisz mi mówić, ale też szepnij dobre słówko o Jiminie, hm? Wiem, że mieliście ciężki start, ale obiecuję, że nie pożałujesz jak zacznie się trochę częściej pojawiać i w twoim życiu. Szczególnie, że Jimin postanowił nie wracać do Stanów po rozmowie z rodzicami, a więc nie musi martwić się, że złapie uczucia i będzie musiał odejść. Poczekajmy na jakieś wieści od nich. A teraz spać!
Nie mógł powiedzieć, że to była idealna noc; spanie z Jungkookiem zawsze było świetne, ale nawet jego ukochany nie mógł poskromić delikatnego kaca, z którym się obudził.
UsuńTak właściwie to zastanawiał się, czemu już wstał, gdy pokój był wypełniony stabilnym oddechem jeszcze śpiącego Jungkooka. Dopiero po chwili zarejestrował, że w tle przedzierał się dźwięk dostarczonych wiadomości na jego telefon.
Taehyung odchylił się biorąc sprzęt do rąk, a to co tam zobaczył zadziałało na niego jak zimny prysznic.
— Kookie? – zawołał chłopaka zachrypniętym głosem, blady. – Kookie? Jungkookie? – ostrożnie poklepał go po ramieniu, aby nie zafundować mu szokowego przebudzenia. Widząc ukochanego, który powoli otwierał powieki, zaspany i nie wiedzący, co się dzieje, zakochał się tylko mocniej. Czar niestety prysnął tak szybko jak musiał sprowadzić ich do rzeczywistości.
— Jungkook, pamiętasz o mojej kampanii z Gucci? Cóż, miała się odbyć za kilka dni, ale najwyraźniej coś się zmieniło, napisali do mnie ze staffu i mam godzinę, żeby zdążyć na przymiarkę – Taehyung zasyczał, próbując wybrać numer do Jimina, który nie odpowiadał. – Mam nadzieję, że ten krasnal ma dobre wytłumaczenie, dlaczego nic mi nie powiedział... – spróbował jeszcze raz się dodzwonić, a gdy spotkał się z ponownym niepowodzeniem, zostawił mu kilka wściekłych wiadomości na sekretarce.
— Kookie – odkładając telefon, odwrócił się całkiem do ukochanego. Włożył dwa palce za gumkę od bielizny młodszego, ciągnąc za nią, podczas gdy patrzył na niego błagalnie z wydymanymi ustami. – Zawieziesz mnie? Prooooszę.
Jimin się wystroił, spodnie z jasnego jeansu, z dziurami na kolanach oraz za duża biała koszula, włożona do środka, która nie tylko odsłaniała większą część jego dekoltu i obojczyki, ale również niesfornie opadała z ramienia, czarne włosy niby pozostawione w nieładzie, jednak był to nieład, który starał się dopracować ze szczegółami przed lustrem, oraz dodatki, dużo, srebrne, cieniutkie naszyjniki, zwisające kolczyki i pierścionki na prawie każdym palcu. Jedno słowo, przesadzone. Ale nie wiedział, gdzie chce go zabrać Yoongi, a tym bardziej pragnął, żeby starszy mężczyzna czuł się dumnie z Jiminem u swojego boku.
OdpowiedzUsuń— Wyglądasz pięknie, wiesz? – naturalny róż na policzkach przebił się przez jego delikatny makijaż w związku z usłyszanym komplementem.
— Dziękuję – odpowiedział szeptem, nie ufając swojemu głosowi. Poza tym, już wykrzyczał się z rana na Yoongiego za wszystkie czasy.
To zadziwiające, że mężczyzna nie szukał wymówki, aby wymigać się od wspólnego posiłku. Cóż, być może Jimin tak się postarał z wyglądem, żeby w razie potrzeby przekupić go nim, aby spędził z nim odrobinę więcej czasu, jakby faktycznie pomyślał, żeby się ulotnić.
— Zamówiłem już taksówkę w łazience, pewnie już czeka. Wiem, że to Ty jesteś specjalistą od Busan, ale daj mi się dzisiaj wykazać – Park energicznie pokiwał głową, zatrzaskując za nimi drzwi.
— To… – takie męskie? gorące? pociągające, że przejął nad wszystkim kontrolę? Pewnie tak, tylko że dzisiaj Jimin panował nad swoimi słowami. – Bardzo miłe, że sam o wszystkim pomyślałeś.
Tymczasem Yoongi widocznie trzymał między nimi dystans, dla oczu innych pewnie nieznaczny, ale Jimin miał wrażenie jakby się oddalali zanim zdążyli się zbliżyć. Objął się ramionami, gdy ręce aż go świerzbiły, żeby złapać starszego mężczyznę pod ramię. I tak ze spuszczoną głową wszedł do taksówki.
— Jesteś dzisiaj spokojniejszy niż wczoraj. Już nie uważasz, że jesteśmy sobie przeznaczeni i zakochamy się w sobie bo nasi przyjaciele są razem? – oczy Jimina diametralnie się powiększyły, uchylił usta, aby szybko coś odpowiedzieć na swoją obronę, jednak słowa nie wychodziły z jego ust, a oczy zaczęły piec, nie odważył się ani na chwilę spojrzeć na Yoongiego, bojąc się wyrazu jego twarzy. Na tym etapie swoich lęków, zaślepiony obawą jak wypada przy starszym, nie umiał odróżnić droczenia się z sympatii od zgryźliwości, ponieważ zachował się nieodpowiednio.
Teraz, gdy Yoongi powtórzył jego słowa czuł się głupio.
Kiedy producent dostał telefon z pracy, wszystkie niepewności siebie uderzyły go w tym samym czasie, ciosem tak mocnym, którego nie potrafił odeprzeć. Wtedy z pierwszej ręki doświadczył, jakim ważnym i poważnym człowiekiem jest jego towarzysz. A Jimin? Swoim zachowaniem nie przypominał niczego ponad nieprzystosowaną nastolatkę, która pierwszą lepszą uprzejmość pomyliła z szansą na zakochanie.
Park westchnął ciężko. Zaślepiony kompleksami nie usłyszał nawet jak Yoongi do osoby po drugiej stronie telefonu odnosi do ich planów jako do czegoś ważnego, albo być może usłyszał słowa, których, w swoich złych kalkulacjach, nie potrafił dopasować do swojej osoby.
— Przepraszam, Jiminnie. Wszystko się wali, jak tylko nie ma mnie w pracy dłużej niż 3 godziny. Nikt już nie przeszkodzi nam w naszym śniadaniu, obiecuje.
Usuń— Hmm? – wyrwany z zamyślenia chłopak spojrzał na partnera, następnie mrugnął kilka razy, wracając na ziemię. – Aaaa, nie szkodzi, hyung, praca jest ważna, zrozumiem, jeśli będziesz musiał odwołać wspólne śniadanie – Jimin spróbował się na końcu uśmiechnąć, jednak wyszło to bardziej jak grymas.
Zapomniał jednak o wszystkim, gdy zerknął na miejsce, pod którym się znaleźli. Jimin był oczarowany, rozglądał się dookoła, marząc o zjedzeniu śniadania nie w budynku, a siedząc na brzegu morza, zakopać stopy w piasku, które nagła fala odkryłaby z powrotem, przy okazji mocząc ich jedzenie.
Zanim się zastanowił drugi raz, złapał Yoongiego za brzeg rękawa od płaszczu, zatrzymując go przed wejściem do restauracji. Miał już prośbę na końcu języka, a wtedy on spojrzał na niego; Jimin przypomniał sobie, że Yoongi to mężczyzna wyższego sortu. A więc pokręcił głową, wypuścił jego rękaw i wsunął swoją dłoń w tą starszego, serce waliło mu o żebra, bojąc się odrzucenia, w końcu było to wystawne miejsce, pełne ludzi, w biały dzień. Jimin jeszcze nie znał stosunku Yoongiego do afiszowania się swoją orientacją w miejscach publicznych, gdzie może być rozpoznany.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń— Dzień dobry, Panie Min. Stolik dla dwóch osób tym razem? – tym razem? Jak często Yoongi jadał w tym miejscu? Nie zdziwiło go, że kelner znał nazwisko mężczyzny, w końcu Yoongi był sławnym producentem, który pojawiał się w telewizji, nawet jeśli Jimin zdawał się o tym momentami zapominać.
Usuń— Dzień dobry, tak poproszę – ton głosu Mina przypominał ten, którym posługiwał się, rozmawiając przez telefon, był nieco łagodniejszy, ale gęsia skórka, jaka pojawiła się na ciele Jimina była taka sama. Sposób, w jaki wypowiadał się producent nie pozostawiał miejsca na żadne dyskusje i młody edytor zastanawiał się, czy słodka maniera, której używał w rozmowie z nim była jego zwyczajną imaginacją.
— Dawno nie byłeś w Busan, prawda? Pewnie stęskniłeś się za busańskimi plażami. Nic dziwnego, są naprawdę przepiękne – policzki Jimina nieco się zaróżowiły, podkreślając ich pulchność, z której nie udało mu się z wiekiem wyrosnąć, wprawdzie nie były tak puszyste jak w dzieciństwie, ale pewnych pozostałości nie dało się ukryć. Przyłapany, odwrócił wzrok od plaży, w końcu spoglądając porządnie na mężczyznę, który od rana tylko go onieśmielał. Dlaczego Yoongi patrzył na niego tak delikatnie? Czy Jimin na pewno nie wyobrażał sobie tego, co chciałby zobaczyć?
— Mhm, kilka lat, ale już nigdzie się nie wybieram – przyznał, subtelnie sugerując, że mógłby zostać u boku Yoongiego bez terminu końcowego, jeśli tamten by chciał.
Wtedy wrócił do nich kelner, i kiedy Jimin myślał, że zrobi się luźniej, starszy szepnął coś do ucha pracownikowi, a oni musieli poczekać trochę dłużej. Park starał się nie zwracać uwagi na to, jak przeszkadzała mu chwilowa bliskość Yoongiego z nieznanym chłopakiem. A jeśli na jego ustach pojawił się kolejny grymas tego dnia, to go nie zauważył.
Jimin złapał za kartę, marszcząc nos, gdy cena rogalika była równowartością tego, ile średnio wydawał na obiad. Rozejrzał się dyskretnie po obecnych ludziach, zauważając, że składają zamówienia bez zaglądania w menu, mając wrażenie, że nawet jeśli nie ma w nim tego, co sobie zażyczą, to i tak to dostaną. Poza tym, sam Yoongi zrobił dla nich dokładnie to samo.
Gdy czekali, Jimin bawił się pierścionkami na swoich palcach, ściągając je i wkładając z powrotem, a wtedy jeden mu upadł, na co się wzdrygnął, szybko podnosząc biżuterię z podłogi. Cicho przeprosił partnera, po czym splótł silnie swoje palce, co by nie zrobić ponownie czegoś głupiego w obecności Yoongiego.
Wtedy wrócił kelner z owocami i napojami, a co więcej, z kocem? Park spojrzał, pytająco na starszego chłopaka, od razu biorąc w ręce miskę z owocami, którą mu podał.
— Chodź Jiminnie, siądziemy na dworze, zanim przyniosą nam jedzenie – Jimin czuł jak opada mu szczęka i nawet nie starał się tego ukrywać, bo poważnie!? Ponieważ Jimin patrzył z utęsknieniem na plażę? Czy ponieważ Yoongi sam tego chciał? Jakikolwiek nie byłby powód, Jimin czuł jak zakręciło mu się w głowie, bądź bardziej jak Yoongi zawrócił mu w głowie. Ktoś, kto tak zrozumiał jego potrzebę, nawet jeśli nieświadomie…. Park chciał go zatrzymać przy sobie najdłużej jak może.
Jimin zrobił się chichotliwy, wróciło do niego uczucie podobne do tego z poprzedniej nocy, a nawet nie miał już dłużej w sobie alkoholu, który by go ośmielał. Jimin podskoczył w miejscu, a wraz z nim owce w misce, które na szczęście na znalazły z niej ucieczki. Zanim się rozmyślił, w locie zostawił szybkiego buziaka na policzku Yoongiego, następnie szybko znajdując się przy wyjściu. Park pobiegł na brzeg, stając w miejscu, w którym chciał usiąść, niecierpliwie czekając na starszego, który mimo swojej propozycji, wyglądał, jakby piasek osobiście go uraził.
— Urocze – skomentował do siebie, póki Min był bezpiecznie daleko.
Jimin, nieco zbyt podekscytowany tak zwykłą czynnością, pomógł mu z kocem i rzeczami. Nie czekając ani chwili dłużej, zdjął pospiesznie buty i usiadł, krzyżując pod sobą nogi. Zamknął oczy, wciągając ustami rześkie powietrze; w procesie jego plecy bardziej się wyprostowały, a następnie zgarbił się, wypuszczając je nosem.
Usuń— Nie pamiętam kiedy ostatnio siedziałem tak po prostu na plaży.
— Nawet mi nie mów, bo się pogniewamy, gdybym mieszkał w Busan, nie chciałbym się stąd ruszać – wyznał marzycielsko. Pogoda była nieco chłodna, gdyż był środek jesieni lecz Jiminowi w ogóle to nie przeszkadzało. Był nawet bardziej ucieszony, gdyż niewiele ludzi było koło nich i mieli więcej swobody.
— Człowiek na co dzień nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo brakuje mu takich...trywialnych rzeczy, dopóki ich nie doświadczy – Jimin odwrócił się w stronę Yoongiego w tym samym czasie, odpowiadając mu szczerym uśmiechem.
— I myślę, że nauczę się od Ciebie wielu takich rzeczy, jeśli oczywiście nie masz w planie zerwania naszej świeżej znajomości po wspólnym śniadaniu – Jimin, słysząc to, parsknął. – Oczywiście zawsze jestem do Twojej dyspozycji w razie czego, musisz jedynie zapisać sobie mój numer, to będę pod ręką. Zdjęcie do kontaktu już zrobiłeś jak spałem.
— Nauczyć czego? 10 sposobów na zrobienie z siebie psycho zdesperowanej nastolatki przy chłopaku, który ci się podoba? – młodszy skrzywił się, przypominając sobie, ile razy jego zachowanie do tej pory mogło przysporzyć Yoongiemu dyskomfort.
— To nic złego Jiminnie, naprawdę uważam, że było to urocze – Jimin otworzył usta, aby rzucić uwagą, lecz w końcu tylko przygryzł wargę, spuszczając głowę. Wiatr wykonywał beznadziejną robotę w ostudzaniu zabarwionych policzków chłopaka.
Wtedy poczuł jak coś miękkiego dotyka jego ust i chociaż to nie były wargi Yoongiego, owoc, którym go nakarmił był prawie tak samo dobry.
— Oj – Jimin, po przełknięciu, bez przejęcia powiedział, gdy kropla z owoca kapnęła na jego dekolt.
— Och, przepraszam.
— Umm, to nic – młodszy machnął ręka, w ogóle nieporuszony małym wypadkiem. Natomiast serce waliło mu o pierś, gdy palce mężczyzny zbliżały się do jego odsłoniętego torsu. Jimin patrzył na niego bez mrugnięcia, a gdy już nie mógł doczekać się kontaktu, Min cofnął dłoń, wyjmując z płaszcza chusteczki. Tchórz. Jimin starał się nie wyglądać na obrażonego, nawet jeśli fuknął przez nos.
— Proszę, wybacz mi moją nieuwagę – nie podobał mu się jego nagle formalny ton, Park skrzywił się, chcąc temu zaradzić.
Wbrew temu, co podpowiadał mu umysł, przypominając mu jak ułożony był Yoongi oraz jak bezpośredniość Jimina była nieodpowiednia, edytor położył się na plecach, kładąc głowę na udach starszego, otwierając szeroko usta.
— Więcej, poproszę – zamknął je dopiero, gdy otrzymał owoca, aby po zjedzeniu znowu je otworzyć i powtarzał tą czynność do znudzenia, aż w końcu poczuł, że jeśli zje więcej, nie zostanie mu miejsca na prawdziwe śniadanie.
— Wiesz, nienawidziłem Busan – Jimin nie był jeszcze gotowy na rozmowę o tym, tym bardziej nie chciał się zagłębiać i psuć ich wspólnego czasu z Yoongim, ale bardzo potrzebował wyrzucić z siebie chociaż namiastkę swojej przeszłości, stwierdzając, że nikomu tym nie zaszkodzi. – Jak będziesz kiedyś chciał to ci opowiem, ale chciałem zapomnieć o tym miejscu raz na zawsze i już nigdy tu nie wracać, ale teraz… – przeniósł wzrok z niespokojnego morza na stoicką twarz Yoongiego. – Bardzo mi się podoba – szepnął, wpatrując się w delikatne rysy mężczyzny, i te kocie oczy, które całej aparycji dodawały pazura. – W Busan mam na myśli – dodał pospiesznie, nie wierząc samemu sobie. – Chciałbym tu zostać.
Jimin miał wrażenie, że nie tylko siebie nie udało mu się przekonać, że komplementował Busan, ale Yoongi także zabrzmiał, jakby znał drugie, i to faktyczne znaczenie jego słów. Tylko kogo Jimin chciał okłamywać, kiedy jego zainteresowanie Yoongim nie budziło żadnych wątpliwości, gdyż sam niejednokrotnie potwierdził to własnymi słowami i czynami, mniej bądź bardziej subtelnie.
OdpowiedzUsuń— Iskierka.
— Hm? Co, gdzie? – Jimin rozejrzał się, nie rozumiejąc. Pali się?
— Idealnie to słowo do ciebie pasuje, bo masz ich tysiące w oczach i mienią się na wiele kolorów, błyszcząc najmocniej jak się da – Park nabrał raptownie powietrza, zakrywając usta dłońmi, nie schował się jednak na długo, gdyż Yoongi od razu ujął je w swoje, całując je tak delikatnie jak nikt dotąd.
— Yoongi… – chłopak szepnął bez tchu, siadając za jego pomocą.
— To za tego buziaka wcześniej.
— Och… och, to, to… wow, Min Yoongi, nie możesz tak bez zapowiedzi odwracać ról… – Jimin jęknął, nagle będąc nieśmiały, natomiast producent bardzo zadowolony z siebie.
— Chodź, bo to że mi jest przy tobie ciepło, nie znaczy że ogrzejesz jedzenie jak wystygnie – młodszy uniósł kwestionująco brew.
— Czy to wyzwanie?
Min dużo szybciej zabrał się z koca od niego, i gdy Jimin myślał, że już na niego nie poczeka, ten wrócił po niego, łapiąc za rękę. Głupi, Min Yoongi. Pomyślał do siebie, specjalnie idąc nieco w tyle; miał widok na ich splecione palce przed sobą, i te solidne plecy Yoongiego, które wyglądały jakby nosiły na sobie wiele ciężarów, ale jednocześnie byłyby świetną tarczą, która uchroniłaby Jimina przed złem tego świata.
Kiedy znaleźli się przy stoliku, Park od razu zatęsknił za ciepłem dłoni mężczyzny, dlatego szybko owinął palce wokół ciepłego kubka z herbatą, ale to nie było to samo.
— Jimin-ah, musisz potem jechać do pracy? Zapłacę za odwiezienie Cię, jeśli pozwolisz. Odwiózłbym Cie sam, ale zostawiłem samochód na hotelowym parkingu wiedząc że będę wieczorem pił alkohol – Jimin zasmucił na wczesną wzmiankę o końcu ich randko-śniadania, ale rozumiał.
— Nie będę niestety mógł zostać długo, za co bardzo Cię przepraszam, ale team leaderka zespołu Jungkooka dobija się do mnie cały czas, teraz napisała cytując “Jungkook zamiast pracować ślini się do swojego chłopaka na przymiarkach w pracowni Gucci, a Ty ponoć wcale nie jesteś lepszy od niego” – Jimin zmarszczył brwi, bo co?
— Masz chłopaka, do którego powinieneś się teraz ślinić? – Park czuł jak robi się blady, mimo ciepłego wnętrza restauracji. Oszukany? Aż w końcu powtórzył w głowie wiadomość Jungkooka i czyżby...? Jimin jest głupi… Zaśmiał się nagle sztucznie i zbyt głośno, próbując ukryć wstyd. – Tylko żartowałem, hyung...
— Hmm… to zależy z tą pracą – dodał, szybko zmieniając temat. Wyciągnął zapomniany telefon, a widząc masę wiadomości od Taehyunga, już wiedział, że tak, ma dużo pracy. – O nie… Taehyung jest na mnie wściekły… ale przysięgam, że nie wiedziałem. Eh, ludzie zapominają, że tutaj oprócz edytora, pełnię też funkcję jego menadżera, bo ten ze Stanów, no oczywiście, że nawet jakby mógł przylecieć to nie zna koreańskiego i ja… um, tak mam pracę – Jimin urwał, zauważając, że odbiega, a jego nieskładna wypowiedź nie miała sensu dla mało wtajemniczonego towarzysza.
— Ale mam nadzieje, ze na spokojnie się zobaczymy któregoś dnia zanim wyjadę do Seulu – telefon upadł mu na podłogę, a on nawet nie próbował go podnieść, gdy patrzył się na Yoongiego wielkimi, zawiedzionymi oczami. Tutaj, Jimin zapewnia go, że zostaje w Busan, po to, aby Yoongi odszedł? Po raz kolejny Jimin okazał się głupi.
Usuń— Oczywiście – odpowiedział bardziej na swoje myśli, niż na słowa Mina, ale tego nie musiał wiedzieć. Podniósł w końcu sprzęt, ekran cały. Wszedł w swoje wiadomości z Taehyungiem, podstawiając sprzęt z widniejącym adresem pod nos Yoongiemu. Jak już złamał mu serce to równie dobrze mógł zapłacić za jego transport do pracy.
— Tutaj podobno mam być – cóż, Taehyung wysłał mu adres zanim dotarł na miejsce i tak naprawdę nie było potrzeby, żeby Jimin robił w studio zbędny tłum, ale mógł chociaż raz wyglądać profesjonalnie w oczach starszego mężczyzny.
Szybko zabrał się za konsumpcję śniadania, nie wierząc jak mógł sobie zrobić tyle nadziei, że Yoongi z nim zostanie, gdy jest znanym producentem, który robi wielką karierę w stolicy.
Nie był pewien planów Jungkooka na ten dzień, dlatego chociaż wiedział, że jego chłopak zrobiłby dla niego wszystko, nie oczekiwał, że rzuci obowiązki i go zawiezie, lecz widząc wigor z jakim młodszy zatroszczył się, żeby zdążył do pracy na czas, przypomniał sobie jeszcze raz, dlaczego tak mocno kocha tego mężczyznę.
UsuńWspólny prysznic był szybkim, ale i miłym rozwiązaniem. Taehyung nie przyłożył się za bardzo do swojego ubioru ani nie nałożył makijażu, ponieważ to mijałoby się z celem przymiarki i sesji, która miała się zacząć za ile? Za mniej niż godzinę? Boże dopomóż.
— Skarbie, spokojnie będziemy na czas.
Siedząc w samochodzie nieco odetchnął, co nie zmieniało faktu, że podświadomie ciągle zerkał na zegarek na desce rozdzielczej. A widząc wczesną porę i przypominając sobie poprzedni wieczór, powietrze ugrzęzło mu w gardle.
— Jungkook-ah! – jęknął bez oddechu. – Ty masz jeszcze promile we krwi… – Taehyung poczuł jak ta świadomość mocniej wbiła go w fotel. Mężczyzna oparł głowę o zagłówek, patrząc w dach samochodu i cicho modląc się do sił wyższych, żeby nie było wypadku, ani też kontroli na drodze.
— Widzisz Tae? Trzy minuty przed czasem! Ale lepiej się pośpieszmy, musimy znaleźć to studio – całe szczęście, ponieważ Taehyung czuł jak się dusi i potrzebował świeżego powietrza zaraz, teraz, natychmiast.
— Żywi, a tobie nie zabrali prawa jazdy – młody pisarz nigdy nie był tak ucieszony, czując grunt pod nogami po wyjściu z pojazdu, aż by się chciało ucałować podłoże.
— Chodź, chodź – tylko przytaknął, dając się prowadzić chłopakowi, gdzieś w przebłyskach jasności umysłu, zauważając, jakie słodkie było zaangażowanie Jungkooka.
Od razu na wejściu został przejęty z rąk partnera w ręce specjalistów, którzy dało się dostrzec, że mieli zaplanowany każdy krok postępowania z modelem.
— Ale proszę mi go oddać w jednym kawałku, bo was wszystkich pozwę – i pomimo następującego śmiechu Jungkooka i szeptów personelu, jaki wspaniały chłopak, Taehyung wiedział, że młodszy nie żartuje.
— Kochanie wróć do mnie zaraz, będę tu czekał na Ciebie – cóż, pocałunek może nie był najbardziej zgrany, usta i zęby, gdyż Taehyung głośno zaśmiał się w trakcie doniosłego cmoknięcia, ale i tak nie chciałby mieć tego inaczej.
Kolekcja była cudowna, nieco ekstrawagancka, gucci ekstrawagancka, z elementami, które idealnie nadawałaby się na paradę równości, ale na tym polegała właśnie cała kampania, a Taehyung nie mógł odeprzeć przekonania, że Jungkook podczas tej sesji powinien znaleźć się u jego boku na zdjęciu.
Na wspomnienie o ukochanym, uchylił jedno oko, by zerknąć w lusterko, przed którym miał właśnie stylizowane włosy i robiony makijaż, cóż, makijażystka była niezadowolona nagłym, niezapowiedzianym ruchem twarzy, ale Taehyung był niezadowolony bardziej, gdyż w tle odbicia lustra, zauważył jak Jungkook, jego Jungkook z ręką na ustach obcej, dla Kima, kobiety, wyprowadza ich z pomieszczenia. Co Taehyung wtedy czuł? Chyba sam nie do końca wiedział, gdyż nigdy by nie podejrzewał Jungkooka o posiadanie kogoś na boku, ale to tym bardziej pozostawiało go w większej, konfundującej niewiedzy. A więc ze wszystkich emocji, najbardziej chyba odczuwał zmartwienie o Jungkooka. Czy ma jakieś problemy?
— Auć! – jego palce szybko powędrowały do czoła, rozmasowując bolące miejsce. – Noona, za co?!
— Jak mam cię malować, kiedy ciągle mrużysz brwi i cała twoja twarz się wykręca!? – Taehyung jedynie wywinął dolną wargę na zewnątrz, urażony.
Wkrótce gotowy, zerknął na miejsce, w którym poprzednio siedział jego chłopak i starał się nie wyglądać na przesadnie ucieszonego, gdy zauważył, że wrócił. Przygryzł policzek od wewnwtrznej strony, powtarzając sobie, że jest dorosłym, poważnym człowiekiem w ważnej pracy, która przysłuży się ludzkości w walce z dyskryminacją w Korei. Wow, Kim Taehyung, to naprawdę brzmi poważniej niż w rzeczywistości jest.
UsuńWtedy drzwi do studia ponownie się otworzyły, a do środka wparował zmachany, cóż, mimo wszystko bardzo przystojny, mężczyzna, koło którego nikt obojętnie nie mógłby przejść na ulicy, jego rysy zapadające w pamięć, ale nie dlatego że były standardowe dla każdego, a ponieważ nie dało się o nich zapomnieć, więc Taehyung był pewien, że gdzieś już spotkał nieznajomego.
— Och, Park Bogum! Nareszcie! – koordynatorka złapała go za ramię, wprowadzając w głąb pomieszczenia, idąc wprost w stronę Taehyunga, który od razu skłonił się nisko. Wzrok mężczyzny wędrował po jego ciele, a on czuł się odsłonięty i to go krępowało.
— Kim Taehyung, to jest Park Bogum, stała twarz naszej marki – ach, to dlatego znajoma. – Park Bogum, to jest Kim Taehyung, gay icon naszej kampanii – mężczyźni uśmiechnęli się do siebie niezręcznie. – Niektóre zdjęcia będziecie mieli wspólne, mam nadzieję, że się zgracie. W momencie kiedy Taehyung będzie miał robione solo ujęcia, zajmiemy się stylizacją Boguma, ale możecie chwilę porozmawiać, poznać się, rozluźnić – Taehyung przez ramię zawodowego modela, zerknął na sztywno siedzącego w kącie Jungkooka. Mrugnął zalotnie do partnera, gdy nowopoznany mężczyzna się do niego zwrócił. Koordynatorka dawno zniknęła, rozmawiając z kimś rozgorączkowanie przez telefon. Kiedy w ogóle zadzwonił? Za dużo dużych rzeczy na raz, a Taehyung się nie odnajdywał. Chciał, żeby Jungkook po prostu złapał go za rękę w tym całym chaosie i nowej dla niego sytuacji.
— ….ung-sshi?
— Hm? Och, przepraszam, mówiłeś coś? – Kim ze wstydu podrapał się za uchem.
— Mam nadzieję, że dobrze będzie nam się pracowało, nie masz czego się obawiać, na początku może być niekomfortowo, ale w końcu się wyluzujesz, ktoś z twoim wyglądem nie ma czego się obawiać – Taehyung otworzył usta, żeby coś odpowiedzieć, zapewne grzecznie zaprzeczyć, gdy stylistka zawołała Boguma na przymiarkę. Ten puścił do niego oko i odszedł. Taehyung odprowadził go wzrokiem, patrząc jak gwiazda bierze kawę z ręki personelu, nawet nie zerknąwszy na kobietę przez sekundę. Kim przewrócił oczami.
Taehyung zrobił krok w przód, chcąc na chwilę chociaż podejść do Jungkooka, ale wtedy drogę zastawił mu fotograf, stając tuż przed nim.
— Taehyung-sshi, może zrobimy próbne zdjęcia? Dla rozgrzewki? Wypróbujemy pozy, w których czujesz się najlepiej, przyzwyczaisz się do aparatu przed oficjalną sesją.
— Tak… tak, to dobry pomysł – mówiąc to, spojrzał przepraszająco na partnera i stanął we wskazanym miejscu przez fotografa.
— Zadzwoniłem po kierowcę z wytwórni, pracuje dla mnie więc z nim będziesz najbezpieczniejszy. Nie pozwoliłbym Ci tak po prostu jechać zwykłą taksówką – Jimin, wycierając usta chusteczką po spożytym posiłku, skrzywił się na słowa Yoongiego.
OdpowiedzUsuń— To naprawdę za dużo, pozwoliłem ci za nas zapłacić i wystarczająco czuję się winny – westchnął, szczerze zmartwiony tym jak Yoongi dobrze go traktował, nie powinien tak o niego dbać skoro wyjeżdżał i nie powinien sprawiać, że młodemu edytorowi ciężko było nie złapać uczuć, na co i tak było już za późno.
— Mam nadzieje, że wszystko Ci smakowało, chciałem bardzo żeby Ci się podobało, gdyż często tu bywam.
— Mhm, było bardzo smaczne, dziękuję – i taka była prawda, Jimin w życiu nie miał lepszego śniadania, a czy była to kwestia jedzenia czy towarzystwa - mimo jednej smutnej informacji - to już nie chciał tego głębiej analizować. – Dobrze, że mnie tu zabrałeś zanim wyjedziesz, bo sam już tu pewnie nie wrócę – cóż, nie stać go było. – I z nikim innym nie chcę – dodał pospiesznie, wstając od stołu.
Mimo że szli bliżej siebie niż gdy wychodzili z hotelu, Yoongi wydawał się bardziej odległy. Ich dłonie może i się stykały, ale Jimin nie miał odwagi złapać pierwszy, do tej pory i tak przechodził samego siebie w okazywaniu zainteresowania. I może wyjdzie to im na dobre? Im szybciej zapomni tym mniej zaboli, a tym bardziej nie chciał być stopującym czynnikiem w karierze Mina. Jimin wiedział, że potrzebuje więcej uwagi niż inni, nieustannie by się jej domagał od zapracowanego producenta, źle znosząc jego służbowe wyjazdy.
— Nadal uważam, że to duża przesada – wydął wargi w grymasie, stając przed luksusowym wozem. Odwrócił się do Yoongiego z zamiarem powiedzenia mu, że jednak zadzwoni po zwyczajną taksówkę, gdy…
— Twoje oczy zawsze są piękne, ale z iskierkami lubię je najbardziej.
— Yoongi hyung, co ty mówisz… – Jimin zaśmiał się nieśmiało, chowając usta za drobną dłonią, która prawie w ogóle nie była w stanie zasłonić jego buzi.
Wtedy Yoongi zrobił najmniej oczekiwane, wkrótce Park był zamknięty w szczelnym uścisku starszego, jego większa, silna dłoń solidnie spoczywała na talii, a potem na plecach Jimina, który instynktownie przyległ do drugiego ciala, chowając twarz w szyi mężczyzny, którego zapach już na zawsze zostanie wyryty w jego pamięci. I o Panie, ile samozaparcia Jimin potrzebował w sobie, żeby w tym momencie nie wybuchnąć płaczem. Bo co by powiedział? Że po jednodniowej znajomości Yoongi zawrócił mu bezpowrotnie w głowie i chce go błagać, aby go nie zostawiał, ewentualnie zabrał ze sobą? Park wziął długi, uspokajający oddech. Będzie musiał z tym żyć.
— Do zobaczenia, Jiminnie. Dziękuję – Jimin przytaknął głową, niezdolny do mówienia, jego włosy przyjemnie pogilgotały skórę producenta, jego czerwone oczy, gdy się w końcu rozdzielili, nie mogły zostać niezauważone, a młodszy wiedział, że nie było sensu starać się ich ukrywać.
— Proszę napisz do mnie jak dotrzesz na miejsce, z pewnością wkrótce się zobaczymy.
— Jeśli będziesz miał dla mnie czas, hyung, przed wyjazdem i debiutem Jungkookiego, będę czekać – jak głupi, zakochany. – Ah! Hyung! – Jimin przypomniał sobie jak już miał wchodzić do środka samochodu. – W końcu nie mam twojego numeru… hmm, poproszę Jungkooka, żeby mi dał – zawahał się, jednak postanowił szybko pocałować Yoongiego w policzek, żeby potem nie żałować przez całe życie, że tego w tym momencie nie zrobił. Zatrzasnął za sobą drzwi, rozgorączkowanie klepiąc z tylnego siedzenia kierowcę po ramieniu, aby natychmiast ruszył. A wtedy Jimin wybuchł srogim płaczem, wystarczając mężczyznę za kierownicą.
— K-kierowco, p-proszę zawieźć mnie do h-hotelu.
Taehyung na początku czuł się niezręcznie, zastanawiał się, co on w ogóle tutaj robił i dlaczego się na to zgodził. Jednak po kilku próbach, wskazówkach od fotografa zaczynał rozumieć, o co chodzi w tym całym pozowaniu i wkrótce naprawdę zaczęło mu się podobać. Nie widział jeszcze końcowych wyników, więc nie wiedział, czy faktycznie dobrze mu wychodziło, ale nie czuł się tak zagubiony jak na początku, dlatego gdy dołączył do niego Bogum, był trochę mniej spięty niż oczekiwał, że będzie. A ponieważ kolekcja miała reprezentować równość, ich mimika i postawy miały wyglądać pewnie i beztrosko, doświadczony model zaproponował, aby w trakcie pozowania rozmawiali o swoich bliskich; on pierwszy zapytał o Jungkooka, na co Taehyung był szczęśliwy, mogąc opowiedzieć jak ten chłopak jest dla niego najdroższy na świecie, tym samym odwdzięczył się Bogum, mówiąc Kimowi o jego narzeczonej, co było najbardziej pozytywnym rozwojem sytuacji tego dnia. Taehyung już nawet zapomniał, jak nie podobało mu się zachowanie Parka względem pani z personelu, która podała mu kawę.
Usuń— Dobrze, 15 minut przerwy, potem zmiana strojów i robimy następne zdjęcia – Taehyung nawet nie zauważył, że tak dużo czasu minęło. Od razu jego wzrok powędrował w miejsce, w którym powinien czekać na niego Jungkook, ciekawy reakcji swojego chłopaka na jego starania. Gdy zobaczył, że ukochany już zmierzał w ich stronę, nie mógł się doczekać, żeby ich ze sobą przedstawić, ale co istotniejsze, usłyszeć słowa pochwały od najważniejszego krytyka. Taehyung prawie skakał w miejscu z ekscytacji, uśmiechając się szeroko, uśmiechem, który w swojej pełnej postaci przypominał serce.
— Ty musisz być Jeon Jungkook, jestem…
— Park Bogum – pisarz od razu złapał za rękę młodszego, wpierw nie zwracając uwagi na ton z jakim tamten dokończył. – Bogum brzmi bardziej jak be gone, więc zastosuj się do tego kiedy rozmawiam ze swoim partnerem i odejdź.
— Co? Jungkook! – Taehyung nie rozumiał nagłej nieuprzejmości ze strony partnera, miał nadzieję na miłą rozmowę, natomiast mina mu zrzedła. Nie wierzył, że jego króliś zachowałby się tak brzydko bez ważnego powodu, więc miał nadzieję, że mu zaraz wyjaśni, dlatego dał się zaprowadzić do garderoby.
— Hej, Kookie, możesz mi wytłumaczyć, co to przed chwilą miało być? – Kim zapytał zmartwionym, zawiedzionym i zagubionym głosem.
— Wyglądasz przepięknie, nie mogłem oderwać od ciebie wzroku. Jestem z ciebie tak bardzo dumny – Taehyung starał się, żeby komplementy Jungkooka i jego bliskość nie przyćmiły mu świadomości, lecz biorąc pod uwagę, jaki wpływ miał na niego młodszy, było to prawie niewykonalne. Jednak nie otrzymał odpowiedzi na swoje pytanie i nie mógł tak łatwo dać się rozproszyć.
— Jestem tobą całkowicie oczarowany Kim Taehyung.
— Kookie – bardziej zabrzmiało jak jęk z przyjemności niż upomnienie. Straszy roztopił się w pocałunku.
— Nigdy nie mieli lepszego modela od mojego hyunga – Taehyung, mimo wątpliwości, oddawał pocałunki z taką samą intensywnością, a gdy partner mocniej na niego naparł, stęknął. Położył ręce na jego ramionach, próbując go od siebie lekko odsunąć.
— Kook, Kook… – powtórzył bez tchu, kładąc płasko jedną dłoń na torsie mężczyzny, aby przystopowali. – Kookie, jestem w pracy, nie możemy – Kim uśmiechnął się, rozśmieszony, gdy jego błyszczyk teraz znajdował się na wargach młodszego. Kciukiem starł z niego kosmetyk, następnie poprawiając swoje ciuchy.
— Jungkook – zaczął poważnie, żartobliwy humor pozostawiony za sobą. – Jungkook, kochanie, co to było wcześniej? Co się stało? To było bardzo nieuprzejme i chciałbym, żebyś mi wytłumaczył, bo inaczej nie wiem co tym myśleć i chciałbym, żebyś przeprosił Boguma. A więc, słucham? – Taehyung patrzył na ukochanego wyczekująco, nie chcąc dochodzić do pochopnych konkluzji, jednocześnie bojąc się co usłyszy.
— Przecież nic mu nie zrobiłem, dlaczego mam przepraszać?
OdpowiedzUsuń— Byłeś niemiły…
— Jak jest taki idealny, to o to też się nie obrazi, a ja nie mam najmniejszej ochoty, żeby z nim rozmawiać.
— Jungkook, on nawet nie zdążył się jak człowiek przedstawić, a ty go obsmarowałeś, ja z nim pracuję, myślisz, że to na mnie nie wpływa? Idealny dla kogo? Dla ciebie? Bo dla mnie musiałby być choć trochę podobny do Jeon Jungkooka, żebym tak mógł stwierdzić, a nie jest – ze zdecydowanym naciskiem na nie.
— Zwłaszcza, że nic mu nie zrobiłem, niech nie zgrywa królewny, obrażonej na jeden tekst. Jakoś kiedy pobiłem się z Jiminem na środku Twojego wydawnictwa, to nikt mi żadnych uwag nie robił, a teraz mam przepraszać za jakiś zwykły tekst wymyślony na szybko? Co on niby takiego zrobił, żeby go traktować specjalnie? Przecież tylko wparował tutaj jak gwiazdeczka z fochem szukając swojej kawy, jakby sam nie mógł sobie kupić po drodze. Niech nauczy się dystansu do samego siebie, bo ja nie mam go za co przepraszać. Rozumiem gdybym go uderzył, to byłaby gruba przesada, ale tego nie zrobiłem i nie miałem zamiaru zwłaszcza kiedy jest wyższy i lepiej zbudowany ode mnie. Naprawdę nic mu nie zrobiłem, Tae nie wiem czemu miałbym go przepraszać.
— Nie specjalnie, tylko normalnie właśnie, ani wrogo ani wyjątkowo. Kook, ty tu nie masz dystansu. A może ja? Chyba ja nie mam, bo to ja zwróciłem ci uwagę, nikt inny. Myślisz, że jestem zadowolony z pobicia Jimina? Różnica jest taka, że Chim sobie zasłużył, a i tak myśląc o tym teraz, przesadziliśmy, w tamtym wieku mi to jakoś imponowało. Nie chcesz przepraszać, to nie rób tego, jesteś dorosły, sam najlepiej wiesz co robisz i co jest dla ciebie dobre – Taehyung przełknął gulę w gardle, widząc jak pierwszy raz, mając odmienne zdanie, nie potrafili zrozumieć drugiej strony nawet po wytłumaczeniu swoich stanowisk.
— JEON JUNGKOOK! – straszy wzdrygnął się, ale widząc po minie partnera, ten wcale nie był zaskoczony, jakby się tego spodziewał. Taehyung był wdzięczny za przerwanie ich rozmowy, gdyż nie ufał dłużej swojemu głosowi i piekącym oczom.
— MASZ TRZY MINUTY, ŻEBY POJAWIĆ SIĘ W PRACY, DO KTÓREJ JESTEŚ SPÓŹNIONY… PRAWIE 5 GODZIN BO INACZEJ MOŻESZ ZAPOMNIEĆ O DEBIUCIE – głowa Taehyunga tak wystrzeliła w stronę Jungkooka, że aż coś strzeliło mu w szyi.
— Słucham? Pięć… pięć godzin? Kookie… nic… nie mówiłeś, że masz dzisiaj pracę…
— Muszę iść, mam kłopoty, ale poradzę sobie, to tylko Yoongi-hyung – Taehyung przetarł oczy zmęczony tym, ile się wydarzyło w tak krótkim czasie, już zobojętniały na stan swojego makijażu.
— Przeproszę go, tylko ze względu na Ciebie, kochanie – Kim już nie chciał mówić, że wolałby, aby tego nie robił, jeśli faktycznie uważał to za zbyteczne, to mijało się celem. Taehyung chciał, żeby przeprosił, jeśli po ich rozmowie zrozumiałby punkt jego widzenia i zauważyłby, dlaczego zdaniem starszego przeprosiny były konieczne. Tak się jednak nie stało. Lecz pisarz wolał uniknąć kolejnej, potencjalnej niemiłej wymiany zdań, więc nic nie powiedział. Uśmiechnął się do pocałunku, gdyż w końcu był od jego ukochanego, a one zawsze były dobre.
— Pojedziemy moim samochodem jak skończysz pracę na dzisiaj, zadzwoń pewnie będę ćwiczył na sali. Kocham Cię i jestem bardzo z Ciebie dumny – Taehyung przytaknął, w ostatniej chwili łapiąc Jungkooka za rękaw, gdy chciał się odwrócić.
— Jungkookie, Bogum-sshi nie jest w niczym lepszy od ciebie, jeśli w to zwątpiłeś, to przepraszam, będę starać się bardziej, żebyś już nigdy tak nie pomyślał, bo ja widzę tylko ciebie, tak samo jak on widzi tylko swoją narzeczoną – Taehyung pozostawił ostatniego całusa na ustach chłopaka, gładząc go jeszcze chwilę bezsłownie po policzku, a następnie poklepał po pupie, pospieszając do wyjścia.
Taehyung całą przerwę po wyjściu Jungkooka patrzył się w jeden punkt, silnie myśląc.
UsuńDo: Kim Taehyung
Jungkook z pomocą papierowego samolotu urządził dzisiaj w moim biurze, symulację katastrofy lotniczej linii bunnyair (pochodna od ryanair’a to chyba istotna informacja, z tego co wywnioskowałem z jego wypowiedzi.) w celu wizualizacji jego emocji po dzisiejszym poranku. Myślę, że powinniście porozmawiać i spędzić miło wieczór. Dałem mu wolne, pojedźcie gdzieś na weekend, bo nie wiem czy stać moją firmę na odszkodowanie po kolejnej katastrofie lotniczej.
Taehyung zaśmiał się, a raczej parsknął nieelegancko, czując ucisk w klatce piersiowej. O tak, to był zdecydowanie jego niepowtarzalny mężczyzna. Kim miał nadzieję, że dostanie więcej takich “uwag do dzienniczka.”
W końcu pokiwał do siebie głową, decydując się na najlepsze rozwiązanie.
Głęboko zamyślony, podszedł do biurka koordynatorki, siadając na krześle po drugiej stronie. Nabrał dużo powietrza w płuca, jakby przygotowując się ciężkiej rozmowy. Może lekko dramatyzował, lecz spodziewał się najgorszego, gdyż kim on był, żeby dyktować jakiekolwiek warunki? Kobieta spojrzała na niego pytająco, gestem ręki pokazując, aby zaczął mówić.
— Chciałbym, hm… mam propozycję, nie, prośbę, a raczej sugestię-
— Panie Kim…
— Myślę że, mam pytanie, czy wspólne zdjęcia są konieczne? Do każdego zakupu od pewnej kwoty ma być dołączana moja książka, w której jasno jest opisany mój związek. Czy zdjęcia z Bogumem-sshi nie będą się z tym gryzły? Rozumiem, że nie mają one żadnego romantycznego charakteru, ale nie dałoby się ograniczyć wspólnych ujęć? Albo bardziej je zneutralizować?
— Panie Kim… – kobieta splotła dłonie, kładąc je na biurku przed sobą. – Ponieważ bardzo Pana szanuję i jestem fanką książki i przesłania w niej zawartego, oraz dlatego że to Pańska pierwsza styczność z modelingowaniem, postaram się nie wziąć uwag za niestosowne i zobaczę, co da się zrobić, jednak ostateczna decyzja zależy od wyższego kierownictwa.
— Dziękuję – Taehyung wyszeptał, czując się mały, ale i tak niczego nie żałując. Ukłonił się na pożegnanie, wracając do pracy.
Gdy sesja dobiegła końca, Kim, przebrany w swoje ciuchy, sięgnął po telefon, żeby zadzwonić do Jungkooka, zobaczył jednak dużo wiadomości i nieodebranych połączeń od Jimina, do którego od razu oddzwonił.
— Chim, hej-
— Tae – pociągnięcie nosem. – P-przyjedź – czkawka.
Taehyung nie potrzebował więcej, żeby zebrać się i złapać najbliższą przydrożną taksówkę. W drodze napisał do Jungkooka, że coś się stało Jiminowi, przyjedź po mnie do hotelu jak skończysz, kocham cię.
To, że Taehyung chciał zabić przyjaciela było zrozumiałe, ale to, że tego nie zrobił, gdyż ulżyło mu, że nie groziła mu śmiertelna krzywda, a to mijałoby się z celem, było bardziej zrozumiałe.
Wkrótce oboje siedzieli wtuleni na łóżku, jedząc lody czekoladowe z jednego pudełka, gdzie połowa wylądowała na kołdrze, ale mieli na to tak samo wywalone, dzieląc się wydarzeniami z dnia dzisiejszego.
Usuń— I co mu odpisałeś? – zapytał Taehyung z pełnymi ustami, część spłynęła po jego brodzie, przez co próbował sięgnąć ją językiem. Bezskutecznie.
— Nic… – Kim zaprzestał usilnie dostać językiem brudnej brody, aby spojrzeć na przyjaciela z uniesioną brwią. – Czekałem na ciebie – dodał, wzruszając ramionami, jakby to nie było nic takiego, jakby wcale nie umierał z niecierpliwości. Oczy Taehyung zaświeciły się, psotne światełko zapaliło się w jego tęczówkach. Wtedy Jimin podał mu telefon z otwartą wiadomością. Młodszy czytał, po każdym słowie kiwając głową.
— Mmm, gdzie tylko zechcesz? – Taehyung włożył łyżeczkę do ust, obracając ją w palcach, przez co wkurzająco uderzała o jego zęby. – Wybierz coś niemożliwego, kara za doprowadzenie mojego Chima do płaczu.
— Głupi, Yoongi hyung – Jimin mruknął pod nosem, jakby w ogóle nie słysząc Kima. – Ale ja naprawdę niczego nie chcę – Park westchnął, lody zapomniane. Widząc poważną zmianę w nastroju, Taehyung wrzucił ich łyżeczki do pudełka z lodami, które odłożył na podłogę. Swoje usta wytarł o skrawek brudnej już kołdry, po czym mocno przytulił do siebie Jimina. – Bo widzisz Tae, może i to był tylko dzień, ale czułem się bezpieczniej niż przez ostatnie dziesięć lat, na tyle, że nie musiałem być ostrożny i byłem całkowicie sobą.
— Nawet jeśli Min Yoongi wypowiada się jakby był z ery Joseon? – Taehyung zażartował, chcąc rozluźnić mężczyznę, który uderzył go niegroźnie w ramię. Szybko jednak jego ton nabrał poważnego wymiaru, wypowiadając następne słowa, gdy gładził starszego po głowie. – Znalazłeś sobie tutaj prawdziwego gentelmena, jestem szczęśliwy. Poza tym, ma rekomendację Jungkooka, a jemu wierzę.
— A to nie dlatego że chce się mnie pozbyć i poleciłby mi każdego? – Park wywalił mu język, kontynuując droczenie. Taehyung uderzył go stopą w kostkę.
— Ej! To nie fair, ja powiedziałem coś miłego o Yoongim – Taehyung nadąsał się, a przyjaciele kontynuowali przekomarzania dopóki młodszy nie napisał do Jungkooka, za ile po niego przyjedzie.
Gdy Jimin został już sam, sięgnął po telefon, na którym ciągle była wyświetlona wiadomość od Yoongiego. Chłopak schował twarz w poduszcze, piszczac, co by wyrzucić wszystkie emocje. Ale przede wszystkim z nadmiaru radości, ulgi i ekscytacji co przyniesie przyszłość.
Do: Yoongi-hyung
Kolacja, gdzie będę najjaśniejszą iskierką wśród gwiazd.
Krótkie, i bardzo, bardzo Jiminowe.
Wychodząc z pokoju hotelowego Jimina, Taehyung w zamyśleniu nie zorientował się, że coś stało na jego drodze, przez co uderzył kolanami o mały wózeczek.
OdpowiedzUsuń— Jim- – nie dokończył jednak, zauważając, że leżąca na nim karteczka była zaadresowana do niego, a nie do przyjaciela. Taehyung zmarszczył brwi, rozglądając się ostrożnie po korytarzu, jednak nic podejrzanego nie przykuło jego uwagi. Ostrożnie sięgnął po pudełko, wahając się przed jego otworzeniem. Próbował pohamować swoje podekscytowanie, wiedząc jak łatwo o paczki z groźbami, gdy jest się osobą publiczną, w dodatku ujawnionym gejem, w kraju, który nadal jest bardzo zamknięty na taką społeczność.
Przełknął ślinę, przymknął jedno oko, powoli otwierał podarunek, przechylając głowę w bok, aby zajrzeć przez malutką szparkę do środka. Taehyung zamrugał, w pełni otwierając pudełko. Odłożył je na wózek, najpierw wyciągając liścik. Starał się nie robić sobie nadziei, ale kogo chciał oszukać? Zrobił ją sobie od razu, gdy tylko zobaczył swoje imię i nazwisko na karteczce.
Pierwsze zdanie wywołało u niego grymas. Dlaczego ktoś miałby zadać takie głupie pytanie? Nic dziwnego, że osoba, która kryła się za wiadomością nie wiedziała co na nie odpowiedzieć. Gdyby to był on… tylko, że to był on. Siła, z jaką powróciło do niego szkolne wspomnienie, cofnęła go do tyłu, przez co uderzył plecami o drzwi pokoju hotelowego. Jego wzrok zachłannie czytał każde słowo na karteczce, przez co musiał wracać do poszczególnych zdań, gdyż w pośpiechu zjadał literki.
— Koto-królik – wyszeptał, zamykając lekkomyślnie za mocno dolną wargę między zębami.
Samo wyznanie młodszego chłopaka było dla niego tak bezcennym prezentem, że o faktycznym przedmiocie, który czekał na odrobinę atencji, prawie zapomniał. Delikatnie wziął w palce bransoletki, przesuwając nimi po koralikach… białych i czarnych. Taehyung zachichotał, czując, że wybrane kolory nie wzięły się przez przypadek. Nazwany jasnością, wsunął na prawą rękę białą biżuterię, która pięknie zdobiła jego nadgarstek, zadomowiła się tam, a on już wiedział, że bez niej nie będzie czuł się sobą.
Liścik wsadził do tylnej kieszeni od spodni, i nie chcąc, aby jego maluszek dłużej na niego czekał, zbiegł w dół po schodach, nie mając cierpliwości czekać na windę, która musiałaby wystartować z parteru. Portier zwrócił mu uwagę, żeby nie biegał, ale był głuchy na wszystko inne, co nie było Jungkookiem.
Przystanął dopiero po wyjściu z hotelu, wieczorne powietrze przyjemnie uderzyło go w policzki. Nie musiał długo się rozglądać, żeby znaleźć partnera. Czekał oparty o samochód, przystojny jak zwykle. Taehyung mógłby stać i podziwiać, tak jak inni, którzy przechodząc obok często zerkali w stronę chłopca o czekoladowych oczach, z tym, że one były skierowane tylko w jego stronę, albo taką miał przynajmniej nadzieję. Taehyung przede wszystkim nie tylko mógł stać i patrzeć, ale mógł go dosięgnąć, a więc ruszył w końcu z miejsca, bo mimo że Jungkook wyglądał nieziemsko na tle oświetlonego, busańskiego miasta, na pewno wyglądałby na nim lepiej z Taehyungiem u swojego boku.
Starszy uśmiechnął się zaczepnie, widząc wielkie, oczekujące królicze spojrzenie chłopaka.
— Czarny ci pasuje, jesteś w nim hot – Kim poruszył zalotnie brwiami, odwołując się do liściku, a następnie kliknął językiem o podniebienie, łapiąc Jungkooka za dłoń, na którą wsunął czarną wersję tej samej bransoletki, mając nadzieję, że młodszy dzięki niej poczuje się teraz tak samo z nim złączony nową więzią.
Taehyung położył dłonie po obu stronach buzi Jungkooka, następnie nachylając się i pozostawiając mocny pocałunek na jego ustach, było to silne zderzenie zamkniętych warg, pisarz naparł na niego z takim natężeniem, jaki miał odpowiadać sile jego uczucia do młodszego. Na koniec oblizał językiem usta ukochanego, po czym dodał na koniec słodkie cmoknięcie.
— Kocham cię – wyszeptał mu do ucha, aby nikt inny nie usłyszał jak wymawia te dwa ważne słowa skierowane tylko do Jungkooka. Taehyung może i był dobry w słowach, wiele pisał, na tym zarabiał, lecz w danym momencie nie mógł znaleźć nic wartościowszego do powiedzenia. – Jesteś wszystkim i więcej, co mógłbym chcieć – położył głowę na ramieniu partnera, kierując twarz w stronę jego szyi, nosem głaskając jej wgłębienie. Zaciągnął się, wdychając zapach, który aż krzyczał domem, gdyż dom był tam, gdzie jego serce, a jego serce trzymał Jungkook.
Usuń— Kookie? Wyjedźmy gdzieś we dwoje, potrzebujemy resetu, a odkąd przyjechałem takiego nie było, leniuchowanie w twoim pałacu to jeszcze nie to… – westchnął głęboko, zaciskając mocniej palce z tyłu koszuli chłopaka, obejmując go wokół klatki piersiowej. Wiedział, że może stawia ich w niekomfortowym położeniu, a w internecie już krążyły ich wspólne zdjęcia, lecz po kryjomu tego właśnie chciał. Nawet jeśli powoli z nieba zaczęły spadać krople deszczu; w ramionach Jungkooka czuł jakby miał nieograniczony czas na świecie.
Jimin nienawidził burzy, nieważne ile razy starał się ujrzeć jej piękno, tylko przypominała mu o czasach, gdy grzmoty, czarne chmury towarzyszyły mu w momencie, gdy był śledzony. Park sięgnął po telefon, jednak zaciął się przed wybraniem numeru do Taehyunga… to nie był dobry pomysł. Poszedł więc pod prysznic, świadomość o nadchodzącej randce z Yoongim, zastępowała jego ciemne myśli, zamiast o przykrej przeszłości, starał się myśleć o tym, co dobrego przyniesie jutro.
OdpowiedzUsuńKiedy usłyszał pukanie do drzwi, pierwsze, o czym pomyślał, to że Taehyung czegoś zapomniał, dlatego nawet nie zatroszczył się o nałożenie szlafroka, tylko otworzył je w materiałowych spodenkach sięgających mu do połowy ud oraz w bluzce, która kończyła się w talii, przy każdym gwałtowniejszym ruchu, odsłaniając kawałek jego brzucha. Dlatego gdy zobaczył Min Yooniego w progu, kolory zniknęły z jego twarzy, gdyż wow… Min fucking Yoongi stał w jego drzwiach, wyglądając jak najbardziej seksowna zmokła nitka, a strój Jimina nie pozostawiał wiele dla wyobraźni.
— Przepraszam, za wtargnięcie i że niepokoje Cię mimo że widzimy się już jutro, ale musiałem Cię zobaczyć.
— Hyung?! Stało się coś?
Park stłumił pisk dłonią, gdy nieoczekiwanie starszy przyciągnął go do siebie, zapach producenta wypełnił jego nozdrza, a zmieszany z deszczem dodał mu męskości, której nigdy mu nie brakowało i tak.
— Hyung… – Jimin szepnął, nie znajdując siły w głosie.
Obecność Yoongiego zaparła dech w jego piersi z powodów różnych. Jiminowi nie przeszkadzało, że Yoongi moczył go swoim przemoczonym ubiorem, gdyż pewnie nie widział, że jego biała koszulka zrobiła się przez to lekko przezroczysta. Gdy mężczyzna zatopił twarz w jego włosach, Jimin ustami przywarł do jabłka adama na jego przełyku. Wtedy myślał, że mogły w takiej pozycji pozostać już na zawsze, ale niedługo po tym stało się coś lepszego, gdyż patrzyli sobie w oczy, a Jimin wierzył, że ich wargi za moment się złączą.
— Pomyślałem, że możesz być głodny. Przyniosłem kimbap. Pozwolisz, że wejdę? – jednak Jimin nie wykonał żadnego ruchu, aby wpuścić Mina głębiej do środka. Jego ostatnim życzeniem było zrezygnować z mile widzianej bliskości. Yoongi pojawił się u niego niczym anioł stróż, gdy tak bardzo potrzebował kogoś na tę noc.
— Hyung, zamierzasz mnie pocałować? – zapytał otwarcie, jakby głuchy na poprzednie słowa gościa. Wtedy zorientował się jak zbyt dosadnie okazuje swoje zainteresowanie, osaczając obiekt westchnień, z którym poznał się dwa dni temu. Oczy Parka rozszerzyły się do wielkości monet, a do policzków powróciły kolory. Młodszy nerwowo próbował odebrać od Yoongiego reklamówkę z jedzeniem, a wtedy wybrzmiał grzmot. Jimin pisnął, podskakując w miejscu. Zasłonił rękami uszy, kucając na podłodze.
HAPPY TAEKOOK WĄTEK ANNIVERSARY!!!!
Nie wiedział, dlaczego się tak zachowywał. Nie był sam, był przy Yoongim, a mimo to zdarzenia z przeszłości nie przestawały zachmurzać jego myśli. Kiedy mężczyzna sięgnął po niego, miał nadzieję, że to jak się wzdrygnął nie było widoczne i mogło być łatwo pomylone z dreszczem z zimna. Próbował pamiętać, że to ręce Mina go dotykały, że był to kontakt cielesny, który nie stanowił żadnego zagrożenia, że był dobry. Ponieważ Min Yoongi był dla niego dobry.
OdpowiedzUsuńUłożony już wygodnie na kolanach starszego, schowany w jego objęciach, odetchnął z ulgą. Później będzie się wstydził swojego zachowania.
— Jiminnie…
— Mhm? – Jimin wydał z siebie stłumiony odgłos, unikając wzroku rozmówcy.
— Planowałeś to przetrwać w samotności? – to, czyli co? Kąciki ust Jimina drgnęły ku górze, chowając za uśmiechem gorzki smak swojej przeszłości, absurdalnych lęków, które tak łatwo sprowokowało kilka grzmotów i błysk.
— Mówisz o tak wielu rzeczach bezpośrednio, ale nie zdobyłeś się na napisanie mi wiadomości, żebym dotrzymał Ci dziś towarzystwa, kiedy się boisz? – znowu pojawiło się pytanie, czego bał się Jimin? Bo chyba nie samej burzy, ale czy nie łatwiej było, aby Yoongi tak właśnie myślał? Że Jimin wcale nie był taki śmiały i otwarty życiowo? Bo skoro te cechy przyciągnęły Yoongiego, to co kiedy się okaże, że Jimin był bardziej wadliwy niż dał po sobie poznać?
— Ponieważ widzimy się jutro… – na randce, chciał dodać. – Nie chciałem się narzucać, wiem jaki potrafię być – próbował obrócić to w żart, dodając śmiech na końcu.
— Fascynujesz mnie, Park Jimin. Wybierasz sobie dość niekonwencjonalne metody – Park przełknął ślinę, powoli uświadamiał sobie bliskość producenta, ciężar jego dłoni na jego talii ewidentny, ale nieciążący, wręcz proszony.
— Jednakże strach nie jest niczym złym i jeśli mamy budować naszą więź na taką, która przetrwa wszystko, to nie możesz ukrywać przede mną strachu – dłoń młodszego, którą opierał o tors Mina, zadrżała. Jimin wstrzymał powietrze, gdyż wow, Yoongi trafił w ten punkt. Prawdziwa burza odgrywała się, ale w głowie młodego chłopaka. To był idealny moment na szczerą rozmowę, z pozoru, ponieważ mimo że starszy stworzył korzystne warunki, dopóki Jimin nie czuł się gotowy, na nic one się zdały. Oczywiście, że Min miał rację, najprawdziwszą, i Jimin nie zamierzał niczego przed nim ukrywać. Po prostu… jeszcze nie teraz. Teraz chciał się cieszyć jego obecnością, tym jak pojawił się w najbardziej odpowiednim momencie.
— Jimin, ze mną nic Ci nie grozi, obronię Cię. Nawet pobiję burzowe chmury dla Ciebie, jeśli będę musiał. Jesteś przy mnie bezpieczny – dolna warga młodszego zaczęła drżeć, nawet nie próbował złapać jej między zębami. Być może nadinterpretował jego słowa, przekształcił je tak, aby pasowały do jego pragnień, do faktycznych lęków, które go prześladowały, w tym momencie wierzył, że kryje się za nimi większa obietnica niż obrona przed kilkoma grzmotami.
— Yoon… – szepnął, gdy łzy zdążyły spłynąć po jego policzkach, wiedział, że zachowywał się absurdalnie, ale już nie był w stanie ich powstrzymać. A wtedy Yoongi złożył subtelny pocałunek na jego ustach. I być może pierwsza reakcja Jimina nie była taka, jakiej oczekiwał, to dla niego wciąż była najtrafniejsza. Gdyż mimo zaskakującego ruchu ze strony Mina, Jimin w końcu poczuł spokój, ciepło, które go ogarnęło dodało mu otuchy, brakującego dotychczas ukojenia, a serce bijące w rytm tego należącego do Yoongiego, przybrało najzdrowszą postać jak do tej pory. Owszem, Jimin odczuwał wielką przyjemność, całe jego ciało pozytywnie reagowało na bodźce pochodzące od Yoongiego. Ale przede wszystkim czuł się bezpiecznie. Cóż, gdy zabrzmiał kolejny grzmot, Jimin jęknął w usta mężczyzny, mocniej zacisnął powieki oraz silniej naparł wargami na niego, ale właśnie to, że miał w kim się schować, kiedy uderzenia piorunów nadal go straszyły, znaczyło, że był bezpieczny.
— Tak, zamierzałem Cię pocałować – Jimin uderzył mężczyznę w ramię, zaśmiał się, w tym samym czasie pociągając nosem z płaczu, w takim niedorzecznym stanie był.
Usuń— No shit Sherlock – mówiąc to, skradł jeszcze jednego buziaka z ust producenta, po czym zaczął się chichotać, oparł czoło o tors Yoongiego, kręcąc głową z niedowierzaniem. – Myślałem, że… a właściwie to nie myślałem. Z tobą, Min Yoongi, rzeczy dzieją się tak po prostu, że nie mam czasu się zastanawiać – Jimin westchnął z ulgą, niedyskretnie nachylił się nad szyją starszego, by poczuć jego zapach, naturalną woń, połączoną z perfumami i deszczem. Aż żal, gdy ta kombinacja wywietrzeje.
Wstał niechętnie z jego kolan, podniósł z podłogi reklamówkę z jedzeniem, następnie wyciągnął dłoń do Yoongiego, aby pomóc mu wstać, ale nawet gdy ten z jego pomocą już to zrobił, nie puścił go.
Jimin zaprowadził ich do łóżka, gdzie rozłożył jedzenie. I tak po wizycie Taehyunga był pozostawiony bałagan, więc nie usiłował na pokaz robić porządku, natomiast poklepał miejsce koło siebie.
— Netflix i jedzenie? A potem netflix i spanko? Bo wiesz, nie sypiam na pierwszych randkach, ale na szczęście taką mamy dopiero jutro… bo – Jimin nagłe zrobił się niepewny, zimny dreszcz przeszedł po całym jego kręgosłupie. – Bo zostaniesz, prawda? – i nagle znów był świadomy pogody na zewnątrz i tego, co mu przypominała.
— Taehyungie, polećmy do Japonii! Leci się tylko dwie godziny, wybierzmy się do jednego z tych tradycyjnych hoteli! Wynajmiemy prywatny onsen, będziemy odpoczywać! Możemy pójść też zawsze coś pozwiedzać, na pewno będziemy tam mieć więcej prywatności niż tutaj – Taehyung odchylił się delikatnie od Jungkooka, by lepiej na niego spojrzeć lecz wciąż obejmował go rękami, uniósł brew ku górze, uważnie mu się przyglądając, gdy ten kontynuował. Na początku, faktycznie, nie wziął jego słów na poważnie, ale nie potrzebował dużo czasu, żeby się zorientować, że jego chłopak nie żartował. – Polecimy na trzy, cztery dni. Więcej nie możemy, ale to zawsze coś.
OdpowiedzUsuń— Wow – Taehyung szepnął z zapartym tchem. – Myślałem o jakimś skromnym domku nad jeziorem, ale tak, rozpieszczaj mnie, daddy – poruszył zawadiacko brwią, następnie obdarowując młodszego szerokim, prostokątnym uśmiechem, z pełnymi zębami na widoku. Zanim jednak zdążył pocałować sympatię, kropla deszczu spadła mu na nos, zmarszczył go uroczo, gdyż deszcz łaskotał jego buzię. Na szczęście Jungkook nie został rozproszony zmianą pogody, łapiąc usta Taehyunga w swoje. Starszy wydał z siebie zadowolony jęk, z każdym następnym intensywniejszym muśnięciem, oddając się bardziej uczuciu.
— Przemoczony deszczem też jesteś hot, nawet bardzo.
— Jak dostaniemy gorączki, to oboje będziemy hot, nie do zbicia… – odpowiedział, klikając językiem o podniebienie, gdy faktycznie zaczął odczuwać nieprzyjemne skutki deszczu.
— Chodź, kochanie. Zmarzniesz, wracajmy do domu – Taehyung kiwnął głową, obiegając samochód na drugą stronę, gdzie zwinnie wskoczył na miejsce pasażera. Wplótł palce we włosy, mierzwiąc nimi grzywkę, w procesie chlapiąc rzeczy dookoła. Wtedy spojrzał na Jungkooka, z głupim, ale szczęśliwym uśmiechem, rozczochrany i przemoczony. Sięgnął ręką do młodszego, odgarniając jego mokre kosmyki z oczu.
— Kookie, włącz ogrzewanie szybko, szybko! – pośpieszał go, klepiąc chłopaka po udzie dopóki nie poczuł ciepłego wywiewu. Zadowolony ocierał dłonie jedna o drugą, a gdy w końcu czuł, że może ruszać palcami, odblokował telefon, wpisując w wyszukiwarce ich imiona. Jego oczy się zaświeciły z ekscytacji, widząc masę zdjęć z wydarzenia sprzed kilku minut. Zadowolony przytaknął do siebie, zapisując te ulubione.
— Kook, patrz! To jak się całujemy w deszczu jest takie ładne, ustawiłem na tapetę! – podsunął mu sprzęt pod nos, jednak szybko go zabrał, pukając się w głowę. – Pokażę ci w domu, jedź bezpiecznie.
W domu, Taehyung zadumał się. To nie był ich dom. Pisarz nie czuł się tam w pełni swobodnie. Jungkook był jego domem, niezaprzeczalnie, czuł się dobrze wszędzie tam, gdzie u jego boku był młodszy. Nie zmieniało to jednak faktu, że chciałby mieć coś, co byłoby tylko ich, kąt, któremu nadaliby osobistego charakteru, miejsce, w którym zaczęliby tworzyć wspomnienia, zaczynając równo; wspólnie w tym samym punkcie.
A jego czas i tak był ograniczony w posiadłości Jeonów, aż do… właśnie.
— Hej, Kookie… – zaczął niepewnie, bojąc się, że tym jednym pytaniem zniszczy klimat, który sobie tego wieczora stworzyli, lecz słowa szybciej z niego wybrzmiały niż zdążył się nad nimi jeszcze raz zastanowić. – Wiesz kiedy wraca twoja mama? – zapytał, wpatrując się w powoli ukazującą się ich oczom posiadłość.
— Słuchaj, Park Jimin – przesadził? Tylko żartował z tym spaniem przed pierwszą randką. Bo tak się mówi, prawda? Że się nie całuje ani nie uprawia seksu na pierwszej randce, a że ich była dopiero następnego dnia, prawda, to postanowił zrobić żart słowny, nie mając ukrytych zamiarów, prawda? Prawda?
OdpowiedzUsuńSzalony. Jimin oszalał.
— Bardzo uważnie, bo nie powtórzę tego drugi raz – wpatrywał się w Yoongiego, pozwalając sobą kierować, gdyż nie ufał swoim własnym zachowaniom w tej sytuacji. – Rozumiem, że jestem jaki jestem w kwestii erotyki i zaspokajania twoich potrzeb, które od pierwszego naszego wspólnego wieczoru, widzę że posiadasz i są nakierowane w moją stronę – Jimin zrobił się czerwony na buzi, jednak nie mógł w żaden sposób odwrócić wzroku, to nie tak, że Yoongi w żelazny sposób trzymał jego podbródek, gdyby chciał mógłby bez problemu się wyrwać, lecz jaki był tego sens? Jimin nie krył swojego zainteresowania, a starszy chłopak tylko głośno ujął w słowa to, co oboje już wiedzieli, i mimo zarumienionych policzków, Park nie wstydził się swoich uczuć.
— Uwierz mi, pociągasz mnie na wiele sposobów i z pewnością nie raz się o tym przekonasz, ale dążę do tego, że jestem taki ponieważ zależy mi na tobie, bardziej niż możesz to sobie wyobrazić. Jestem szczęśliwy, gdy jesteś przy mnie. Jest to uczucie o którym dawno zapomniałem, więc jak będąc tak bardzo wpatrzony w ciebie, mógłbym teraz wyjść i zostawić cię samego? Najchętniej miałbym cię u swojego boku każdej nocy. Wtedy, gdy tak spokojnie spałeś przy mnie, pierwszy raz nie miałem koszmarów. Pierwszy raz spokojnie śniłem, a nawet we śnie widziałem błysk twoich oczu. Sam mi to zrobiłeś, będąc sobą. Sam kompletnie przewróciłeś mój świat do góry nogami, w kilka chwil, więc jak możesz teraz nie być pewien tego czy zostanę, Jiminnie? Oczywiście, że zostane. Zostanę i będę dbał o twój komfort do samego ranka, a nawet i dłużej – Jimin nawet nie zauważył, kiedy tak się stało, że zaczął pociągać nosem, wycierając mokre policzki tyłem dłoni. Park mógł być edytorem, zetknąć się z najbardziej czarującymi opisami wyznań miłosnych, a i tak słowa Min Yoongiego przewyższały wszystkie kunszty literackie, z jakimi zetknął się przez całe życie.
— Będę cię usypiał w moich objęciach i budził pocałunkami, jeśli tylko mi na to pozwolisz – Jimin wtulił twarz w brzuch mężczyzny, mocno zacisnął palce z tyłu jego koszulki, i cały drżał z emocji, bo słowa Yoongiego były pełne adoracji, słodyczy i były seksowne.
— Możesz nie być pewien wielu rzeczy, ale nie tego, że będę o ciebie walczył każdego dnia, żeby móc kiedyś godnie nazwać się twoim partnerem. Chcę cię w sobie rozkochać, bo ty już sprawiłeś, że zadurzyłem się w tobie – Jimin jęknął przeciągle, gdy starszy się odsunął, spojrzał na niego wielkimi, zaczerwienionymi, przeszklonymi oczami z dołu. Czuł się najgorzej, nie wiedząc co powiedzieć po usłyszeniu takiego wyznania. To było za dużo. Jimin miał przeczucie, że nic co by powiedział nie oddałoby w pełni tego jak się czuł, a czasem milczenie i gesty mówią za siebie głośniej niż słowa. Dlatego młody mężczyzna szarpnął Yoongiego za ubranie, zmuszając go, aby na chwilę ponownie się do niego zbliżył, wtedy jeszcze raz mocno objął go w talii, przylegając do niego całą swoją górną częścią ciała. Opierając głowę na brzuchu producenta, młodszy pokręcił głową na boki, łaskocząc sympatię nosem, następnie oparty policzkiem gładził go nim, łasząc się do Yoongiego, chcąc się do niego przymilić najlepiej jak mógł. Na koniec pozostawił całusa na odzianym pępku Mina.
— Masz zapasowy szlafrok hotelowy, prawda?
— W łazience – Jimin szepnął, odwracając wzrok, gdy Yoongi ściągał golf. Odetchnął drżącym głosem, dopiero gdy starszy zniknął z jego pola widzenia. Ubranie Jimina było zdecydowanie zbyt skąpe i również lekko przemoczone przez Yoongiego, dlatego korzystając z czasu, gdy tamten się przebierał, Jimin zdjął wilgotną koszulkę, wyłowił z szafy za dużą bluzę, która sięgała mu do kolan.
Przypadkiem jego wzrok zetknął się z widokiem w lustrze, stęknął nisko na swój widok, wplótł palce w grzywkę, próbując ją okiełznać, tak naprawdę nie mógł zrobić wiele, jego twarz potrzebowała odpoczynku nad wszystkim innym, z resztą, Yoongi już go takiego widział i nie uciekł, nie było sensu na siłę się poprawiać.
Usuń— Zamoczyłbym Ci łóżko, musiałem się przebrać – Jimin przygryzł pełną wargę, powstrzymując się przed sprośnym żartem, tylko pokiwał głową, starając się nie obczajać zbyt otwarcie Yoongiego w szlafroku, wyobrażając sobie, co się kryje pod nim.
— Chodź, musisz zjeść coś pożywniejszego niż lody skąpane we łzach z mojej winy.
— Cóż – Jimin odchrząknął, zawstydzony, schylił się, drapiąc nerwowo po udzie. – Nie do końca twojej, są tam też łzy Tae – odpowiedział szybko, nie myśląc. Chociaż jak się tak potem zastanowił, to chyba nie była odpowiednia rzecz do przyznania.
— Jungkook wszystko mi powiedział, nie bądź nie niego zły, dzieciak miał ciężki emocjonalnie dzień, a że rozmawiał akurat z Taehyungiem przez telefon w pokoju nagrań, zapominając że wszystko słyszę za szybą, to tak jakoś wyszło – Jimin nie spodziewał się tak szybko kolejnego złączenia ich ust, więc gdy Yoongi się odsunął, usta młodszego pozostawały otwarte z szoku. Powoli podniósł dłonie, zakrywając nimi buzię, gdy uśmiech wkradał się na jego twarz. Stał na jednej nodze, stopą od drugiej gładząc tył tamtej.
— Nie płacz przeze mnie po kątach, lepiej zawsze mów mi, jeśli robię coś źle. Minęły lata odkąd ostatnio byłem w związku. Mogę być trochę niedołężny jeśli chodzi o rozumienie uczuć drugiej osoby i dobieranie słów.
— Nie wciskaj mi kitu Min Yoongi-boongi, może dawno nikogo nie miałeś, ale dar mówienia to ty masz, mógłbyś pisać przemowy dla królowej Elżbiety – a wszystko to mówił stłumionym głosem przez dłonie, których nadal nie opuścił.
— Widzę, że trapi cię coś więcej niż burza, ale nie mówmy o tym teraz, porozmawiamy, jak będziesz na to gotowy i chciał się ze mną podzielić tymi informacjami. Teraz czas na Netflixa i jedzonko, tak? Nie czuj się zobowiązany, by cokolwiek mi mówić teraz, czy zachowywać się towarzysko. Każda twoja odsłona jest idealna, więc po prostu obejrzyjmy coś w spokoju i odpocznijmy, tak? – bicie serca Jimina przyspieszyło na myśl o nieprzyjemnych doświadczeniach. Pokiwał głową, starając się zepchnąć na dalszy plan niewygodne sprawy, tak jak Yoongi polecił, żeby poczekać, aż będzie gotowy. Usiadł się na łóżku, łapiąc pilot.
— Minnie wybiera film.
— To był twój błąd, Yoongi-boongi – mówiąc to, zwycięsko wymachiwał pilotem w górze.
— Chodź do mnie – Yoongi nie musiał powtarzać dwa razy, Jimin natychmiast przywarł plecami do klatki piersiowej mężczyzny, tak jakby nie przewidywał innej możliwości. Odchylił się tylko, aby dosięgnąć wyłącznik światła umieszczony przy łóżku.
Młodszy chłopak włączył losowy sezon RuPaul's Drag Race, po czym sięgnął po reklamówkę z jedzeniem, wyciągnął z niej kimbap, ale zanim sam go spróbował, wziął krążek do ręki na ślepo sięgając nim za siebie, aby nakarmić Yoongiego, dopiero potem sam zjadł, wydając z siebie mmmm, smakując swój kimbap, i tak o to karmił ich na zmianę dopóki nie zjedli wszystkiego.
Gdy byli w połowie odcinka, najedzeni, wygodnie ułożeni i przykryci kołdrą, a Jimin śmiał się z czegoś powiedzianego na ekranie, rozbrzmiał po długim spokoju kolejny głośny grzmot, na co młodszy mężczyzna się wzdrygnął, w wyniku czego pilot spadł na podłogę, wyłączając przypadkiem telewizor. Jimin nie tylko wystraszył się trzasku na dworze, ale również hałasu, który wytworzył pilot w styczności z podłogą i nagłe wyłączenie się telewizorowa, z Jiminowi nieznanego jeszcze wtedy powodu. Skulił się, zatykając dłońmi uszy i zaciskając oczy. Bardzo powoli, jedną drżącą dłoń obniżył, szukając po omacku tej należącej do Yoongiego, a gdy już znalazł, splótł ich palce i mógł oddychać.
— Hyung – edytor szepnął, jakby bał się, że normalnym mówieniem przywoła grzmoty, które właśnie na niego czyhały, a on się przed nimi ukrywał. – Nie chcę umierać…
— Wiesz kiedy wraca twoja mama?
Usuń— Nie wiem sam, jakoś w przyszłym tygodniu pewnie. Kiedy wróci, wtedy wróci, zazwyczaj długo jej nie ma – Taehyung w ciszy przytaknął, tydzień to nie dużo. Postanowił nic więcej nie dodawać. Jednak bał się konfrontacji i nie wiedział jak jego pobyt będzie odebrany, może powinien zatrzymać się w hotelu od tego czasu jak jego mama wróci?
Taehyung spojrzał w dół, przyglądając się jak Jungkook splatał ich palce. Mimowolnie się uśmiechnął.
— Ja też nie czuje się tutaj całkowicie jak w domu. Jest dobrze, dlatego, że ty jesteś obok – po tych słowach zapomniał o swoim poprzednim pomyśle. Nie było szans, aby zostawił w tym domu Jungkooka samego. Zostanie w nim, chociażby pani Jeon na każdym kroku miała im uprzykrzać życie. – Jednak to wciąż nie dom, to samotnia. Ten dom zawsze był dla mnie samotnią, samotnią którą próbowałem zawsze jakoś zmienić w dom dla Arin, ale nigdy mi się to nie udało. Ten dom po prostu taki jest. Nie ma tego ciepła, nawet jeśli nasza miłość jest najgorętsza na świecie. Potrzebujemy czegoś swojego, potrzebujemy swoich czterech ścian. Wiem, o tym Taehyung. Już niedługo obiecuję. Kiedy skończę trenować w Busan, poszukamy czegoś w Seulu. Zobaczysz, znajdziemy dla siebie nasz kąt. Obiecuję. Wytrzymaj jeszcze trochę – dolna warga Taehyunga zaczęła niekontrolowanie drgać, przywarł całym ciałem do Jungkooka, przytaknął głową, którą opierał na jego ramieniu. Nie lubił się sypać przed młodszym, ale zdawał sobie sprawę z tego, że on też czasem musiał być tym, którego trzeba trzymać, a nie na odwrót. I świetnie się z Jungkookiem spisywali, zmieniając tę rolę stosownie do sytuacji.
— Wiem, ufam Ci swoim życiem – po tym ucałował ramię, na którym wcześniej spoczywał.
— A mamą się nie przejmuj. Nie pozwolę jej nas rozdzielić drugi raz, a tym bardziej, żeby mówiła cokolwiek złego o tobie. Nie martw się, zajmę się tym – kolejny raz przytaknął, tylko tym razem nieco bardziej energicznie, że jego przemoczone włosy chlapały.
— Pada deszcz, jesteśmy sami w domu, bo Arin jest u kuzynek na parę dni. Wiesz na co pora? – Taehyung uniósł brew do góry, nie mogąc być niczego pewnym w przypadku Jungkooka. – Dokładnie, czas na zrobienie w salonie wielkiego...FORTU Z PODUSZEK I KOCY – starszy zaśmiał się głośno, odchylając przy tym głowę do tyłu.
— Nie liczyłem na nic innego, przysięgam, miałem nadzieję, że powiesz coś w tym stylu, Kookie – mówiąc to, wskazującym palcem patnął go w nos.
— Zamówimy jedzenie i wybierzemy film, ten kto ostatni zniesie na dół wszystkie poduszki, dostaje malinkę na policzku! Radzę ci się pospieszyć bo twoje gucci makijażystki nie będą zadowolone jak przegrasz! – Taehyung zrobił szerokie oczy, gdy młodszy wystartował.
— Hej, to nie fair! – krzyknął, ruszając zaraz za nim, po drodze zrzucając z siebie na podłogę płaszcz i gubiąc buty. – Ty byłeś przygotowany mentalnie na bieg, heeej – gdy dobiegł do młodszego, ten już trzymał w rękach poduszki, a koc miał zarzucony na plecy (sorki, porządziłam się koo), spotkali się na schodach, gdy tamten z nich zbiegał. Taehyung miał jednak doskonały plan, stanął przed rozpędzonym Jungkookiem, a gdy ten na niego wpadł, Kim złapał go w kolanach, zarzucając sobie przez ramię i tak oto z tym wiercącym się koto-królikiem bez pośpiechu zszedł na dół.
— Wygrałem! – rzucił młodszemu swój kwadratowy uśmiech, gdy ostrożnie położył go na podłodze. – Wszystkie potrzebne poduszki – a mówiąc to, wskazał na wszystkie, włączając w to Jungkooka, który z nich wszystkich był tą najwygodniejszą. – Ale jeśli pozwolisz to pójdę po więcej kocy, ach, ale po co ją się pytam, poduszki głosu nie mają, przygotuj policzek, babe – wysłał Jungkookowi buziaka, następnie kierując się do góry po koce i kołdrę.
Jimin dał sobą manewrować, ufał, że Yoongi dobrze się nim zajmie, gdy jego ogarnął strach. Wstydził się swojej paniki przy starszym, ale nie mógł nic poradzić, nie był na tyle silny, aby zatrzymać ją dla siebie. Obecność Mina jednak bardzo mu pomagała i był strasznie wdzięczny, że mężczyzna go odwiedził tej nocy, jakby wiedział, że Jimin będzie go bardzo potrzebował.
OdpowiedzUsuń— Jimin-ah...cichutko...nie umrzesz, obiecuje. Nie ze mną. Włączę Ci coś, dobrze? Posłuchamy co dzisiaj zrobiłem w studiu, dobrze? – Park pokiwał głową, mimo ciemności w pokoju był wystarczająco blisko, aby widzieć twarz producenta i aż poczuł ukłucie w sercu, gdy dostrzegł taki sam strach w jego oczach. Nie chciał, żeby Yoongi przez niego czuł negatywne emocje.
— To surowa wersja, więc może nie brzmieć za dobrze jeszcze – gdzieś z tyłu swojej świadomości Jimin chciał go zapewnić, że jego twórczość pod każdą postacią jest wyjątkowa, natomiast nie mógł zrobić nic jak tylko ponownie przytaknąć.
— Myślałem o tobie, gdy to nagrywałem. Nie słuchaj tej burzy, nie patrz na nią nawet. Patrz na mnie i słuchaj, dobrze? Zaufaj mi, nie pozwolę nikomu cię skrzywdzić – głoś Jiminowi zadrżał, gdy wypuścił z siebie powietrze na słowa starszego, w jednej wypowiedzi było zawartych tyle pięknych wyznań, że Park nie wiedział jak się do nich ustosunkować. Po prostu zacisnął dłonie w piąstki z przodu szlafroku Yoongiego.
— Ufam ci – chciał zapewnić lecz to co powiedział bardziej dało się odczytać z ruchu jego warg niż samego brzmienia jego głosu.
Jimin zamknął oczy, gdy pierwsze nuty rozbrzmiały w słuchawkach. Młodszy był natychmiast zaczarowany, w tym właśnie sensie Yoongi miał rację, że ten utwór reprezentował Jimina, gdyż tak szybko zauroczył się w słyszanej melodii jak w mężczyźnie, który trzymał go w swoich ramionach, a który był twórcą tych magicznych dźwięków, tak, gdyż młody producent miał moc czarowania Jimina wszystkim, co robił. Tak bardzo skupił się na tym, że utwór wywoływał u niego takie same emocje, jakie wywoływał u niego Yoongi, że nawet nie zwrócił uwagi na to, że całkowicie się uspokoił. Jakby na pierwszym miejscu nigdy się nie bał, a to w jakiej pozycji znajdowali się teraz było wynikiem czegoś całkowcie innego, niż tego, że edytor wpadł w panikę. A gdy ich wargi się złączyły, Jimin czuł jakby to było najnaturalniejsze następstwo tego, co się działo. Młodszy zadrżał w ramionach Mina, każde muśnięcie przypominało tworzenie muzyki, jakby Yoongi komponował na ustach Jimina. A Yoongi był genialnym kompozytorem, bezbłędnym i takie właśnie były jego pocałunki i działanie jakie miały one na Parku. I nawet gdy piosenka się skończyła w słuchawkach, to nie do końca skończyła się ona w Jiminie, gdyż patrząc na mężczyznę przed sobą, miał wrażenie jakby rozbrzmiewała bez końca, a to dlatego gdyż towarzyszyło mu to samo uczucie przy słuchaniu melodii, co przy patrzeniu na Yoongiego.
— Jimin-ah...Nie pozwolę Cię skrzywdzić...nikomu...Pozwól mi się o siebie zatroszczyć. Chcę być przy Tobie, nie tylko kiedy jest dobrze. Kocham widzieć jak się uśmiechasz, nawet nie wiesz jak rozpływam się za każdym razem, widząc twoje uniesione kąciki ust, ale obiecuje że gdy pojawią się też łzy to nie ucieknę, będę przy Tobie by je otrzeć, bo nie jestem u twojego boku tylko dla dobrych chwil. Nie umrzesz, Minnie, jestem tu z tobą – warga Jimina zadrżała, ale zanim zdążył się rozpłakać, Yoongi ponownie ujął ją w swoją.
— Hyung – szepnął, biorąc w drobne dłonie twarz starszego.
Usuń— Piosenkę też dopracuje, pisałem ją z myślą o tobie – Jimin zaśmiał się, rzucając się na tors Yoongiego, może to nie była adekwatna reakcja, natomiast on nie wiedział jak radzić sobie z euforią.
— Jeśli słuchając piosenki czuję to samo, kiedy patrzę na ciebie to chyba masz rację, że pisałeś ją z myślą o mnie, a jestem w niej zakochany, hyung – czy to była zbyt odważna wskazówka? Być
może, ale Jimina to nie obchodziło, zaśmiał się, obdarowując szyję Yoongiego motylimi pocałunkami. Burza nadal rozbrzmiewała za oknem, być może nawet się nasiliła, ale Jimin był głuchy na to, co się działo poza ich bańką.
— Hyung, to co dla mnie zrobiłeś jest lepsze niż wszystkie razem wzięte randki, na których byłem. Nie wiem, co przygotowałeś na jutro, ale będziesz miał ciężki czas, żeby to przebić – pocałował go szybko w usta, zanim ułożył się na jego torsie jak do spania. – Nie mogę się doczekać – przyznał zniekształconym głosem, gdyż powiedział to podczas ziewania.
— Ach, i hyung… – dodał po długiej chwili, gdy już prawie zasypiał, a być może już nawet na chwilę przysnął tylko przebudził się ponownie. – Może jestem drobny, ale naprawdę potrafię dobrze kopnąć, też jesteś ze mną bezpieczny nie martw się – a mówiąc to miał zamknięte oczy, uśmiechał się pod nosem, mocniej ściskając go w torsie.
— Masz szczęście, że Cię kocham, wieeeesz?! Ja wybieram jedzenie za kare! – słysząc wołanie swojego chłopaka za plecami, tylko pokręcił głową, jednak uśmiech był ewidentny na jego ustach.
— Hyung, przynieś z mojego pokoju jeszcze lampki, dobrze? – Taehyung przytaknął, gdy wrócił z kocami, rzucił je na kolana Jungkooka, następnie dając mu szybkie buzi przed kolejną rundą po kolejne rzeczy. – Tam są takie małe i jedna duża! – rozejrzał się po pokoju, a gdy miał, to o co poprosił go młodszy, zszedł na dół i aż zagwizdał z zachwytu, nie spuszczając wzroku z pracy Jungkooka, którą wykonał jak profesjonalista.
— Podoba Ci się? Ładny, nie?
— Prawie tak ładny jak ty – stanął trochę za chłopakiem, zanurzając palce we włosach z tyłu jego głowy, aby delikatnie drapiąc, rozczochrać mu tym włosy. Podał ukochanemu lampki, pomagając mu dopracować ostatni look. Położył ręce na swoich biodrach, kiwając głową w aprobacie.
— Musimy poukładać poduszki w środku! – Taehyung w zdumieniu patrzył jak jego ludzki królik biega po domu w podskokach. Chciałby, żeby jego Jungkookie zawsze emanował takim szczęściem.
Taehyung odetchnął z ulgą, gdy pozbył się dzisiejszych ciuchów na rzecz wygodnych piżam, jednak jego satynowa biała piżama w czarne kropki wyglądała biednie w porównaniu ze słodką, ale wciąż seksowną piżamką Jungkooka. Tego dnia jednak oboje potrzebowali uroczych, kochanych gestów bardziej niż cokolwiek innego.
Gdy w końcu nadszedł ten oczekiwany moment, Taehyung nie krył podekscytowania, gdy weszli do fortu.
— Połóż się koło mnie – starszy parsknął, jakby zamierzał w ogóle położyć się gdzie indziej.
— Wow, Kookie, musimy mieć taki na stałe u nas w domu – zadeklarował, rozglądając się dookoła, na koniec zawieszając wzrok na Jungkooku, z którego już go nie spuścił.
— Hyung...dziękuje że nigdy ze mnie nie zrezygnowałeś – Taehyung zmarszczył brwi, nie lubiąc jak to w ogóle brzmiało; zrezygnowanie z Jungkooka, ugh.
— Hej, Kookie, o czym ty w ogóle mówisz, taka opcja nigdy nie wchodziła w grę.
— Myślałeś kiedyś co z nami będzie? – Kim od razu ponownie się uśmiechnął, szybko przytakując. – Ja czasem sobie wyobrażam jak już jesteśmy starzy, ale jeździmy razem na wycieczki i chce nam się robić wiele rzeczy, bo mamy w końcu tyle czasu dla siebie...czasem o tym myślę i chciałbym żeby tak było.
— Ja sobie wyobrażam jak się przekrzykujemy, bo jeden będzie bardziej głuchy od drugiego i bardziej ślepy od drugiego, ale nawet nie będę potrzebował widzieć twojej twarzy, żeby cię rozpoznać, a jak będę głuchy i będziesz się drzeć, to nawet nie będę się denerwować, bo nie będę wiedział, o co się czepiasz, a nie muszę słyszeć, że mnie kochasz, żeby to wiedzieć, bo wiem o tym przez wszystko, co robisz – Taehyung wzruszył jednym ramieniem, jakby to co powiedział wcale nie było czymś wielkim.
Usuń— Tak bardzo Cię potrzebuję, każdego dnia...ten okres rozłąki...był najgorszym co mnie w życiu spotkało. Przepraszam też, że tyle czekałeś, że tak długo nie potrafiliśmy się zejść...przepraszam za każdy moment kiedy przeze mnie się wściekałeś lub smuciłeś...przepraszam za chwile w których mnie przy tobie nie było, a powinienem...dziękuje że jesteś ze mną mimo wszystko...dziękuje za każde twoje wsparcie i za to że mnie kochasz...dziękuje że jesteś przy mnie… – gdy Jungkook na nim usiadł, Taehyung położył dłonie na jego nagich udach, gdzie spodnie od jego piżamki podwinęły się do góry, a starszy kreślił palcami kółka na jego ciele.
— Kookie, tobie też nie było łatwo, bardzo cierpiałeś i przepraszam też za to, kiedy to ja byłem powodem i kiedy powodem było coś innego, a mnie nie było w obu tych przypadkach przy tobie, ale słuchaj mnie, to ja tobie dziękuję za to wszystko lecz chciałbym, żebyś nie czuł się, że to jest coś za co ty mi musisz dziękować, gdyż to jest coś, co tobie się całkowicie należy, okej? Kocham Cię – podparł się na łokciach i pocałował brzuszek Jungkooka, gdyż w swojej obecnej pozycji tam najłatwiej sięgał.
— Widzisz? Nieważne ile gwiazd by nie było, ja i tak zawsze patrzę tylko na ciebie, hyung. Tak długo jak mógłbym patrzeć tylko na Ciebie, to wszystko inny mogłoby przestać istnieć – Taehyung odwrócił głowę, aby pocałować dłoń Jungkooka, która spoczywała na jego policzku.
— Ja też widzę tylko ciebie, ponieważ twoja okrąglutka głowa zasłania mi wszystko inne – zaśmiał się całym ciałem, prawie zrzucając z siebie młodszego, ale gdy się uspokoił, szybko dodał. – Taki jak teraz jesteś moim ulubionych – podniósł jedną rękę z jego uda, aby przeczesać włosy Jungkooka. – Jak twoje włosy są nieułożone i po prostu opadają ci na czoło i dzięki temu jesteś bardziej okrągły i kiedy makijaż nie zasłania twojego prawdziwego piękna i gdy tak na mnie patrzysz i wyglądasz w końcu na swój wiek, bo kiedy jestem tylko ty i ja to zapominamy o naszych obowiązkach, bo tylko to, że jesteśmy razem się liczy. I też najbardziej lubię tę wersję, bo jest tylko dla moich oczu. Tylko ja znam takiego Jungkooka i tak jak z chęcią o nim opowiadam, to wolałbym, żeby inni się o niej dowiedzieli tylko z moich przechwalanek.
— Chce moją karę hyung – pogładził więc policzek ukochanego, po czym usiadł, a Jungkook zsunął się na jego kolana.
— Jesteś pewny, że nie chcesz zamienić kary? Boję się twoich makijażystek – Taehyung głaskał go po policzku, popatrzył mu w oczy, po czym powoli nachylał się nad wybranym miejscem. Starszy chłopak przywarł ustami do skóry, biorąc ją delikatnie między zęby, aby następnie lekko się zassać. I tak o to, bliżej kości policzkowej, może nie tak na samym środku, ale wciąż na policzku, powstawała subtelna malinka. Taehyung zatroszczył się, aby miała właśnie bardziej malinową barwę, niż aby nabrała agresywnego, fioletowego koloru.
Wtedy zadzwonił dostawca do drzwi, a Kim jęknął, nie chcąc przerywać ich momentu.
— Okej – ścisnął pośladek swojego chłopaka. – Ja pójdę, bo w tym stroju dostawca mi jeszcze ciebie ukradnie, a nie wymieniłbym cię mimo wszystko nawet za dobre kurczaki czy co tam zamówiłeś – Wybierz co oglądamy – złapał młodszego pod nogami, zrzucając go na stertę miękkich poduszek. – Zaraz będę z powrotem.