20 czerwca 2001

[KP] I don't like drugs, but drugs like me

Ryan Sheckler
Connor Bones
ćpun | recydwista | diler były diler nie wiadomo | 23 lata | NYC

Krótkie życie zupełnie tak jak krótka jest ścieżka do uzależnienia. Zaczynało się niewinnie, ot czasem na imprezach coś się wciągnęło. Zazwyczaj to czego jeszcze nie zdążyłeś sprzedać. Później to wszystko jakoś szło. Sięgałeś po narkotyki nie tylko na imprezach, w domu. Zaczynałeś się przy nich odprężać, odcinałeś się od świata.
W więzieniu trochę przystopowałeś, bo jednak nie było tak łatwo dostać kolejnej działki. Może dzięki temu że cię zamknęli nie stoczyłeś się tak szybko? Może to ci jakoś przedłużyło życie o klika godzin, dni, tygodni? A może i miesięcy?
Tylko co z tego skoro po wyjściu wróciłeś do ćpania. Od kilku tygodni nie robisz zbyt wiele, ćpasz, udajesz że zarabiasz, odwiedzasz młodsze rodzeństwo i karmisz je bajeczkami o tym że za niedługo zabierzesz je do siebie i będziecie mieszkać razem jak tylko znajdziesz sobie jakieś mieszkanie, bo to gdzie aktualnie mieszkasz to woła o pomstę do nieba. Jeden stary materac, który robi za łóżko, zepsuta lodówka, w której od kilkunastu dni nie ma nic oprócz kilku butelek piwa, spleśniałego sera oraz pustej butelki po mleku. Mikrofalówka, która stoi tuż obok uszkodzonego radia. W łazience kafelki są popękane, niektóre już zdążyły odpaść. Na ścianach jest grzyb i pleśń. Lustro jest tak wyeksploatowane, że szkoda gadać i szkoda je czyścić.
Masz niewielką szafę na ubrania, niewielki stosik z opakowań po pizzy, który robi za stolik nocny przy łóżku, oraz kilka działek heroiny, które są w szafce za lustrem w łazience.
Masz też kilka tysięcy długu i właściwie to żadnej opcji żeby jakoś spłacić. Ale na razie, skoro nie jest źle...to chyba można na razie zapomnieć o długach i zażyć kolejną działkę heroiny? Zażyć kolejną dawkę, zanim znowu zaczniesz wykonywać jakieś polecenia. Zanim znowu wieczorem wyjdziesz na miasto żeby zarobić na kolejną działkę...no i żeby chociaż spłacić trochę długów.


________________
Ryan Sheckler, Marylin Manson oraz twórczość Boćka. 

9 komentarzy:

  1. Cillian czuł się zniesmaczony całą tą sytuacją. Vivien już kolejny raz usprawiedliwiał jakiegoś ćpuna, który był jednym wielkim wrzodem na tyłku. Gdyby nie obecna sytuacja, Ranger zapewne kazałby chłopaka po prostu wrzucić do jednego z burdeli i zażądać odpracowania długów, albo co byłoby jeszcze lepszą opcja, zabrać go do lekarza na nadania, zabić i sprzedać organy, które jeszcze się do czegoś nadają. Chociaż patrząc po czasie, jaki chłopaczek spędził na haju, większość organów nadawałaby się tylko do wyrzucenia.
    Miał już serdecznie dość ułatwiania temu małemu ćpunowi funkcjonowania. Sentymenty, moralność i poczucie winy wydawały mu się stratą czasu. Swoje dług trzeba spłacać. Dopił whisky z kryształowej szklaneczki i podniósł się z kanapy. Poprawił szelki z bronią i włożył marynarkę. Zaraz Vivien powinien się pojawić z tym małym degeneratem.

    ***

    Vivien szedł nieco tanecznym i energicznym krokiem. U swojego szefa zajmował się właśnie takimi długami i egzekwowaniem ich spłaty. Connora już dawno powinien lepiej zmotywować, ale czuł do niego dziwną sympatie, no i szef zabronił zbyt mocno go szturchać. Nigdy się nad tym głębiej nie zastanawiał, aż do dziś. Dziś nastał magiczny czas, kiedy to Ranger chce spotkać się z akurat tym ćpunem, z ciągle rosnącym długiem.
    - Powiedzmy, że dobry. - odparł Vivien, wsuwając dłonie do kieszeni płaszcza. - Czyli masz kasę, ale jej nie masz, tak? - parsknął. - Słuchaj... Jedziesz ze mną. Szef chce cie poznać osobiście.
    Widział zaskoczenie w jego oczach a potem chyba strach, gdy nagle, jak spod ziemi wyrosło dwóch mężczyzn, którzy mieli dopilnować by Connor nie próbował jakichś głupich ucieczek.
    - No to jedziemy. - Vivien usmiechnął się podle. Nie należał do niezwykle bystrych socjopatów, którzy do tego potrafią się bić i bardzo to lubią. Zawsze szukał okazji do bitki, dopóki nie spotkał na swojej drodze Cilliana Rangera i nie oddał mu swojego serca i duszy. Teraz był mu posłuszny jak pies i bardzo podobały mu się zadania, które mu powierzał.
    Wsiadł razem z Connorem na tylne siedzenie czarnego terenowego auta. Przez mocno zaciemnione szyby niemal nie było widać miasta. Vivien uwielbiał to auto. Otrzymał je w prezencie od Rangera. Z resztą, otrzymywał od niego bardzo dużo prezentów.
    - Powiedz mi, Connor... Fajnie jest tam na dnie? - prychnął śmiechem. Kierowca skręcił gwałtownie, a drugi z mężczyzn siedzący na miejscu pasażera wcisnął jakiś przycisk na wydobytym z kieszeni pilocie.
    Czarny Ford wtoczył się do dużej hali, mieszczącej się w podziemiu jednego z budynków Nowego Jorku. Minął kilka zaparkowanych motocykli oraz aut i zatrzymał się przy metalowych schodach, prowadzących w górę.
    - Wysiadka. - warknął Vivien. Ktoś otworzył drzwi ze strony z której siedział Connor, a Viv wypchnął go nogą wprost na zimną betonową podłogę. Potem sam wysiadł.
    - Wszystko na czas, tak jak szef chciał.
    Cillian uniósł kącik ust. Na jego twarzy powstał lekki grymas, który w jego przypadku stanowił ironiczny uśmiech. Zawsze mógł liczyć na Viviena. Ranger zszedł powoli po metalowych schodach. Przez chwilę, omiatał wzrokiem wozy i motory, stojące w jego wielkim garażu. Jego chłopcy i dziewczyny, rozsiedli się wygodnie na rozstawionych kanapach, fotelach i ławach, pijąc, paląc, gadając i grając w różne dziwaczne gry. Lubił zatrudniać kobiety do czarnej roboty. Były nie gorsze w swojej robocie od mężczyzn a przez to że wzbudzały mniej podejrzeń, mogły wejść niemal wszędzie.
    Przechodząc obok Viviena, klepnął go po ramieniu. Potem stanął nad Connorem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Znów się widzimy Bones. - zaczął. Odczekał chwilę aż człowiek podniesie się z podłogi. - Całkiem niedawno byłeś moim dilerem i to całkiem dobrym, a teraz przychodzisz, łasisz się o kolejną pożyczkę, nie spłacając poprzednich.
      Mówił bardzo spokojnie, z wyraźnym chłodem w głosie. Skrzyżował ramiona na piersi.
      - Koniec z kasą. Teraz będziesz spłacał swoje długi, pracując dla mnie. Ale najpierw... weźmiesz kąpiel. A potem pogadamy.
      Ranger ruszył z powrotem po metalowych schodach do swojego biura. Vivien ruszył za nim, przypalając w międzyczasie papierosa. Connor natomiast, został zaciągnięty wręcz siłą do łazienki, ponieważ polecenia szefa trzeba wykonywać natychmiast.


      [I tu masz Viviena :D Tak dla zobrazowania
      https://i.pinimg.com/564x/b0/10/f0/b010f025ab5c28d074e2780d90f80487.jpg ]

      Usuń
  2. Vivien wydawał się rozbawiony całą tą sytuacją. W pewnym sensie był przyzwyczajony do sposobu w jaki działał jego szef. Nie bywał pochopny ani niecierpliwy. Wydawał się mieć wszystko przemyślane i zaplanowane w najmniejszych szczegółach.
    Vivien zaparkował pośladki na parapecie. Nożem odkrawał plasterki zielonego jabłka.
    Cillian bawił się żetonem z kasyna, obracając go w palcach. Podniósł spojrzenie dopiero gdy Connor się odezwał.
    - Najogólniej, będziesz moim psem tropiącym. - odłożył żeton na blat. - Będziesz zbierał dla mnie informacje. Będziesz dostawał dwa razy dziennie działkę. Będę cie miał na oku mały ćpunie. Nie będzie to trudne w twoim obecnym żałosnym stanie.
    Wydobył z szuflady małą plastikową torebeczkę z narkotykiem i niedbałym ruchem rzucił ją w kierunku Connora.
    - Jeśli nie wykonasz moich poleceń albo spróbujesz mnie zdradzić, dopilnuje by wszystkie twoje koszmary się spełniły.
    Cillian podniósł się z fotela. Nie przyjmował odmowy, także uznał że sprawa została załatwiona.
    - Vivien, jedź do tego małego chińczyna. Zaczyna mnie irytować. I tym razem daj mu dobitnie do zrozumienia, że mam w głębokim poważaniu jego wymówki.
    - Oczywiście, szefie. Z tego co pamiętam, ma śliczną córkę. - odparł Vivien. Minął biurko szefa. Uśmiechnął się werdnie do Connora i wyszedł.
    Teraz zostali sami. Ranger przyglądał się chłopakowi z zimną obojętnością.
    - Tam masz ubrania. - wskazał ruchem głowy na czarną torbę. - Przebierz się. Potem pokaże ci twój nowy dom.

    OdpowiedzUsuń
  3. - Szczerze wątpię byś nadawał się na organy. A pozbywanie się ciała bywa uciążliwe.
    Mężczyzna podniósł się powoli z fotela. Poruszał się niespiesznie ale z dziwną, niemal kocią gracją. Jego matka była Włoszką. Przekazała mu w genach włoski temperament ale też cierpliwość w dokonaniu zemsty. Do tego to zimne wyrachowanie i styl, którego nie można było podrobić.
    - Napad... - parsknął. - Można cie przewrócić jednym palcem. Nie podołałbyś. Niczego nie robię bez przyczyny. Naucz się tego dobrze i zapamiętaj. Wchodzenie w dyskusje jest zbędnym marnowaniem śliny. A ta ci się zapewne przyda.

    Zeszli po metalowych schodach z powrotem do garażu. Viviena i jego czarnego Forda już nie było. Chłopak był bardzo zajęty i rozchwytywany. Ranger zbliżył się do czarnego Mercedesa, którym zwykle poruszał się po mieście. Odwrócił się jeszcze, upewniając się że Connor kroczy za nim. W czarnych dopasowanych spodniach i czarnej koszuli prezentował się dużo lepiej niż w starych powycieranych ubraniach. Cillian miał wrażenie, że mimo wielu i ogólnego wyniszczenia przez narkotyki, nie stracił wiele ze swojej chłopięcej urody. Trudno było go pomylić z dzieckiem które widział
    na starych zdjęciach.

    Czarne siedzenia obite skórą trzeszczały cicho, gdy Cillian po raz kolejny poprawiał kaburę z bronią na boku. Przyzwyczajony był co nieco mniejszej i lżejszej broni. Jednak musiał się w końcu przyzwyczaić.
    Jechali przez miasto zdecydowanie zbyr szybko. Kierowca, łysy szczupły mężczyzna, był prawdziwym mistrzem kierownicy. Zgrabnie wymijał inne auta a nawet pieszych na przejściach. Dotarli do najbardziej rozrywkowej dzielnicy, pełnej klubów i innych przybytków wszelkiej uciechy.
    Wjechali z boczną uliczkę. Na jej końcu zapaliło się światło i niemal bezgłośnie zaczęła podnosić się brama garażowa. Dwa z najbardziej popularnych klubów należały do Rangera. Jednak jako właściciel był zdecydowanie za bardzo rozpoznawalny. Dlatego potrzebował swoich szpiegów.
    Samochód wtoczył się na podziemny parking. Łysy kierowca zgrabnie zaparkował między dwoma podobnymi autami.
    - Jesteśmy, szefie.
    - Nie będziesz mi już dzisiaj potrzebny. Możesz wziąć samochód, wrócę innym. - odparł Ranger, wysiadając.
    - Dziękuje, szefie.
    Cillian lubił mieć przy sobie odpowiednich ludzi, posiadających pewne specyficzne zdolności i którzy mieli honor. Płacił im dużo, ale uważał że warto. Kiwnął głową na Connora i ruszył w kierunku wind.
    - Ten klub to Red Circle. Należy do mnie. I właśnie tu będziesz pracował.
    Wcisnął jeden z nieopisanych przycisków. Drzwi zamknęły się a dźwig ruszył, ciągnąc kabinę w górę.
    - Poza tym, że to klub bardzo popularne wśród wyższych sfer jest to też niezwykle ciekawy burdel. Wiedzą o tym tylko nieliczny i tylko ci, którzy mogą dużo zapłacić by to co dzieje się w pokojach pozostało tajemnicą. Ty będziesz zbierał dla mnie te tajemnice, od tych których ci wskażę.
    Winda zatrzymała się. Ranger spojrzał Connorowi prosto w oczy.
    - Teraz będziesz moją dziwką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cillian wyszedł z windy nie czekając na Connora. Po wyrazie jego twarzy, wywnioskował że był w lekkim szoku. Z windy wychodziło się na zaplecze recepcji. Tutaj dochodziły jeszcze odgłosy muzyki i zabawy w samym klubie. Ranger nie pamiętał dani by sale nie były prawie pełne. W barze z koktajlami zwykle było najwięcej osób, które nie przyszły po to by potańczyć, pobawić się i popić. Poza tym, że ten bar koktajlowy został ogłoszony najlepszym w całym mieście, miał on jeszcze jedno przeznaczenie. Mężczyźni i kobiety siadali przy barze, zamawiali koktajl i szukali kogoś, kto uprzyjemni im ten wieczór. Nie było tu kobiet ani mężczyzn, którzy tańczyli na barze czy przy rurze. Nikt też nie chodził półnagi czy w innych wyzywających strojach. Pracowników rozpoznawało się po drobnych szczegółach; po przeciągłych spojrzeniach, uśmiechach, oblizywaniu warg, kwaitach we włosach albo wyrysowanych na dłoniach czerwonych kręgach.
      Ranger stanął za kontuarem recepcji, tuż obok rosłego ciemnoskórego mężczyzny.
      - Dzień dobry, panie Ranger. - odezwał się rezepcjonista, miękkim głosem. - W czym mogę panu pomóc?
      - Nie byłem jeszcze w klubie. Wszystko tam w porządku?
      - Oczywiście. Przyszło dużo ludzi. Panie z wieczora panieńskiego bawią się wyśmienicie. Ale podejrzewam, ze prędzej czy później przyszła panna młoda odwiedzi bar koktajlowy by odpocząć od tańca. - murzyn uśmiechnął się, prezentując szereg śnieżnobiałych zębów. - Czyżby ktoś nowy? - spytał, dostrzegając obecność Connora.
      - Owszem. Pokażę mu kilka rzeczy, a potem ty się nim zajmiesz. Przydziel mu pokój. - Cillian odwrócił się do Connora. - To pan Castle. Będzie się tobą opiekował. Ze wszystkimi pytaniami zgłaszaj się do niego. Będzie ci wydzielał dragi dwa razy dziennie tak jak mówiłem ale też czasem dorzuci coś, czym będziesz raczył klientów. Rozumiesz? A teraz idziemy.
      Castle skłonił się uprzejmie gdy Ranger opuścił recepcje i wszedł schodach na jedno z wyższych pięter. Korytarz był utrzymany w ciemnych barwach. Bordowy dywan, drzwi z ciemnego drewna i ściany w podobnym odcieniu. Numery zostały wypalone na drzwiach.
      - Poza pokojem, w którym będziesz mieszkał, dostaniesz też pokój w którym zwykle będziesz pracował. Zapamiętaj numer. Jeśli zdarzyłoby się tak, że twój pokój byłby zamknięty albo zajęty, możesz wybrać jakikolwiek inny wolny pokój. Te zajęte rozpoznasz po tym, że listwa na górze framugi podświetlona jest na czerwono. - wskazał drzwi jednego z zajętych pokoi. - Jutro Castle zabierze cie na zakupy. Dostaniesz jakieś odpowiednie ubrania. Musisz wyglądać porządnie. Do tego fryzjer i jeszcze kilka zabiegów.
      Z jednego z pokoi wyszedł rosły jasnowłosy mężczyzna, ze zgrabnie przyciętą brodą. Czarna koszula idealnie uwydatniała jego ładnie zarysowane mięśnie ramion i torsu. Jasna cera i błękitne oczy, zdradziły ze pochodził ze Skandynawii.
      - Dzień dobry, szefie. - odezwał się z dość silnym akcentem. - Miło szefa widzieć, chociaż rzadko mam tę okazję.
      - Masz coś dla mnie? - spytał Cillian, ignorując uprzejmości.
      - Oczywiście. Wszystko jest tam gdzie zawsze. - odparł nieco ciszej, zerkając w kierunku drzwi. - Pani sędzia była ostatnio niezwykle rozmowna... - uśmiech na twarzy Norwega poszerzył się.
      - Dobrze.
      Minęli blondyna, który jeszcze odprowadził spojrzeniem Rangera dopóki ten nie zniknął wraz z Connorem za drzwiami jednego z ostatnich pokoi. Skrzydło drzwi mlasnęło nieprzyjemnie przy zamykaniu.
      - Wszystkie drzwi są dźwiękoszczelne. To zabezpieczenie dla nas i dla klientów.
      Pokój był spory. Duże wysokie łóżko mogło pomieścić co najmniej cztery osoby. Większość wyposażenia była z czarnego połyskującego plastiku. Ranger otworzył drzwi szafy, wstawionej w ścianę. Widać było, że w pokoju unikano ostrych kątów i rogów, które mogły by przeszkodzić w zabawach bolesnym siniakiem.
      W szefie zacnie prezentował się zestaw erotycznych zabawek i gadżetów. Chociaż z nich wszystkich chyba najbardziej przerażające były szelki, które podwieszało się na haku pod sufitem.
      - Musisz się nauczyć z tego korzystać. A właściwie... Ja cie tego nauczę. Teraz...

      Usuń
  4. - Nie będziesz dostawał wymagających klientów. Zadbam o to. Niektórzy lubią niewinnych mężczyzn. Już nawet wiem komu cie wskażę. Finezji, flirtu i urodzenia nauczysz się z czasem.
    Wyciągnął z kieszeni małą plastikową torebeczkę. Wewnątrz znajdowała się półprzejrzysta tabletka.
    - Widzę,że zaczyna brać cie głód. Kiedy ostatnio brałeś działkę? - zbliżył się do Connora, trzymając torebeczkę na poziomie jego oczu. - Czegoś takiego jeszcze nie brałeś. A jak weźmiesz to się dowiesz dlaczego zawsze mam klientów.
    Narkotyk był niejaką nowością na rynku. Połączenie kilku substancji dawało niezwykłe efekty od poprawy humoru i wzruszenia aż to utraty kontroli nad swoimi pierwotnymi potrzebami i niepohamowaną żądzę.
    Widział błysk w oczach młodego. Wiedział, ze się nie powstrzyma.
    Ranger zdjął marynarkę, szelki z bronią i kamizelkę. Rozpiął koszulę, prezentując imponujące mięśnie na dobrze zbudowanym torsie. Był potężnym mężczyzną, który nigdy nie obawiał się konfrontacji ani walki.
    Odczekał kilka chwil aż narkotyk zacznie działać. Oczy Connora stały się szkliste a źrenice niezwykle duże. Położył dłoń na jego policzku.
    - Zatem zacznijmy zabawę.
    Nigdy nie całował żadnego ze swoich pracowników i pracowniczek. Starał się zawsze kazdego i każdą sprawdzić zanim rozpoczęli u niego pracę. Kobiety zawsze chętnie rozkładały dla niego nogi. Z chłopakami czasem bywały problemy. Jednak nie można było pracować w tej branży nie zając dwóch stron medalu.
    Szybkim ruchem odwrócił go do siebie tyłem. Przytrzymał go ramieniem, tak by pośladki Connora odpowiednio przylegały do jego krocza.
    - Nigdy nie zapomnisz tego bólu ani tej rozkoszy.
    Wolną dłonią rozpiął spodnie swojej nowej dziwki. Znalazł jego członka i zaczął go delikatnie pobudzać. Miał dużo czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [Wolisz bym to opisał, czy przeskoczymy kawałek? xD ]

      Usuń
  5. [ I dobrze XD Opisywanie tego zajęłoby mi tydzień XD]

    Ranger zsunął się z łóżka. Czuł się przyjemnie zmęczony. Mięśnie delikatnie pulsowały wypominając niemal godzinny ich trening. Mimo to Cillian miał wrażenie, że Connor przegapił to wszystko. Ocierał się o niego jak łaknący uwagi kocur, ale Ranger podejrzewał, ze nie był do końca świadom tego co się działo.
    Przypomni sobie później. Zawsze tak było.
    Przeszedł nago do łazienki. Każdy pokój miał oddzielną niedużą łazienkę z prysznicem, sedesem i zlewem. Niezbędne minimum. Wziął krótki prysznic. Musiał spłukać z siebie charakterystyczną woń seksu.
    Spojrzał na leżącego na łóżku, pochłoniętego narkotycznym ciągiem młodego chłopaka. Zastanawiał się chwilę nad tym, jak bardzo musiał być nieszczęśliwy albo może głupi, że złamał pierwszą i najważniejszą zasadę dilerów. Dobry diler nigdy nie uzależnia się od swojego towaru. Ale za głupote trzeba płacić.
    Ubrał się. Sprawdził czy ma na pewno przy sobie portfel, dokumenty i broń. Potem wyszedł.
    Stanął przy kontuarze, zwracając na siebie uwagę Castla.
    - Za jakieś dwadzieścia minut potrząśnij nim, wrzuć pod prysznic i zabierz do miasta. Chłopak nie jeststworzony do tej roboty. Chyba ma jeszcze wrażenie, że Bóg czy tam Latający Potwór Spagetti go ocali i cofnie czas. Jak skończycie, daj mu się wyspać a jutro wrzuć go na salę. Podejrzewam, ze spodoba się Baronowej. Ona lubi dominować... Nie ma to ani umiejętności ani możliwości, więc nie będzie to trudne.
    Castle skinął głową na znak że rozumie. Ranger ruszył w kierunku windy. Na dziś nowemu wystarczy. Jutro zacznie w końcu na siebie zarabiać.

    OdpowiedzUsuń
  6. - Na razie, do sklepu. - odparł Castle. Zmarszczył lekko brwi. Młodzieniec, którego miał przed sobą nie pasował mu do zwyczajowego profilu pracujących w klubie mężczyzn. Nie miał ani ten magicznej aury, pewności sienie, wrodzonego talentu do flirtu ani nawet aparycji. Jednak nie jego zadaniem było oceniać wybory szefa.
    Wyszli z klubu, udając się do garażu. Castle wsiadł razem z Connorem i jeszcze jednym mężczyzną, ubranym podobnie do Connora, do auta.
    - Jestem Sam. - przedstawił się Connorowi obcy. Uśmiechnął się uprzejmie. - Nie wyglądasz jakbyś był tu z własnej woli. - skomentował, gdy zatrzymali się przed ekskluzywnym pasażem handlowym. Wysiedli i udali się na łowy.
    Sam dobrał Connorowi trzy pary spodni, pięć koszul, kilka koszulek, kurtkę, garnitur, trzy pary butów i bieliznę. Nie było to nic wymyślnego. Zwykłe czarne męskie bokserki ale do tego pokusił się na kolorowe skarpety. Wiedział, że szef takie lubi.
    Usiedli przy wolnym stoliku w kawiarni. Gdy czekali na zamówione kawy, Sam leniwymspojrzeniem, przeglądał rachunki. Na wszystko to co kupili w ledwo dwie godziny, większość ludzi musiałaby pracować ponad pół roku i nie wydać ze swojej pensji ani gorsza. Z resztą o cenie, świadczyła jakość materiału i sposób w jeki ubrania były uszyte.
    Castle popijał swoje ekstremalnie mocne espresso a Sam delektowal się pianką mleczną z latte.
    - No dobra. Wszystko załatwione. Fryzjera masz za pół godziny więc jeszcze możemy gdzieś skoczyć. co byś chciał sobie kupić? Skoro szef płaci... - zachichotał, zerkając na Castla, który wydawał się nie słyszeć jego słów. Dbał o pracowników, zwłaszcza że Ranger nie musiał o wszystkim wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń