Ostatnie promienie zachodzącego słońca poraziły jego oczy. Dopiero wyszedł z ciemności, w której czuł się najlepiej, prosto na ten świat. Przeciągnął się silnie. Rozejrzał się, nie siląc się na dyskrecje. Zawsze uważał ludzi za ciekawych. Byli nieprzewidywalni. Czasem rozmyślali się w ostatniej chwili, słysząc kilka słów, któe zajmowały ich ciasne umysły. Przeczesał palcami czarne włosy. Wydobył z zewnętrznej kieszeni kurtki paczkę papierosów i odpalił jednego. Zaciągnął się mocno dymem by po chwili wypuścić je z płuc. Nie imały się go żadne choroby więc często zachęcał szczerze ludzi do wszelkich używek i ogólnie do czynienia różnych dziwnych i szalonych rzeczy. Bywało to całkiem zabawne. Ruszył przed siebie. Nie był pewien gdzie się znajduje. Zerknął na adres wypisany długopisem na dłoni. POtem poszukał wzrokim nazwy ulicy albo innej tabliczki, która pomogłaby mu się zorientować. Miał się spotkać z Kapitanem Musztarą w konkretnym miejscu i czasie. Minął jakąś parę miziającą się na ławce. To był zawsze bardzo kuszący widok. Przystanął. Miał jeszcze czas. Przeklął siarczyście ale wznowił swój marsz. Szalenie korciło go by popsuć im ten dzień. Mieli zbyt wiele. Zgniótł niedopałek czubkiem buta. Sprawdził adres budynku z tym wypisanym na dłoni. - Chyba kogoś pojebało... - fuknął. - Że też się na to zgodziłem... Jeszcze się kurwa będę po kościołach nosił. Nie parzyła go woda święcona. Mógł wchodzić do kościoła bez problemu. Po prostu tego nie lubił. Czuł się osłabiony i dziwnie spokojny. Pchnął drzwi. Jakieś starsze babeczki odwróciły się z gniewem w oczach, szukając tego kto śmiał przewać im modlitwę. - Co babcia? - rzucił do jednej, która mruczała jakieś złośliwości. - To wolny kraj. Jak zwykle zaraz po wejściu stracił ochotę na swoje dowcipy i wieczne nieuprzejmości, które były częścią jego zycia. Skrzywił się, gdy zbliżył się do ołtarza. - Brzydki i niegustowny. - fuknął do siebie i udał się na tyły do zakrystii. Zamknął za sobą drzwi. Mężczyzna już tam był. - Długo czekałeś, kochanie? - rzucił do anioła, obdarowując go szelmowskim uśmiechem.
- Nie pouczaj mnie. Sam wyglądasz jak jakiś plastuś z prywatnej szkoły dla lamusów. Zupełnie nie życiowo... Drażnił go zapach kadzidła i chyba poczuł ulgę gdy w końcu wyszli ze świątyni. Wsunął dłonie do kieszeni. Szedł obok swojego towarzysza za którym nie przepadał i wcale tego nie ukrywał. Zatrzymali się przy przejściu dla pieszych na światłach. - Jak chcesz go znaleźć? Mamy pukać do każdego domu i pytać czy ktoś w domu ma wizje? Mogli go chociaż jakoś oznaczyć... Zerknął na kobietę stojącą przed nim. Niosła torbę z zakupami. Poruszył szybko palcami, rozgrzewając dłoń. Powoli wsunął palce w torbę i wydobył batonik. Światło zmieniło się i wszyscy ruszyli przed siebie. Dante rozpakował baton i pochłonął go w kilku gryzach. - Słuchaj... Ja jestem tu od robienia szumu. Mam zwrócić uwagę ludzi na tego całego Proroka. Problem polega tylko na tym... Że nie pokazali mi go. Nie mam pojęcia jak wygląda. Weszli na skwer. Drzewa i krzewy wytłumiały hałas miasta. Dante usiadł na wolnej ławeczce, przegniając wszechobecne gołębie. Zapalił kolejnego papierosa. - Więc jaki jest plan?
- Jak nie będę taki jaki jestem to kim niby się stanę? Jestem bardziej ludzki niż ty w swojej świętoszkowatej odsłonie. Takie plastusie jak ty nie rzucają się w oczy tylko w szkołach dla bogatych snobów i może w kościołach, bo ktoś musi służyć do mszy. Zaciągnąl się papierosowym dymem. - Ach, no gdzie moje maniery... - wydobył z kieszeni paczkę fajek i zaoferował poczęstunek aniołowi. - Wiesz, spodziewałem się że ten cały Prorok będzie do ciebie przyczepiony, czy coś w tym rodzaju. Do mnie by go nie przytroczyli bo ciemna strona mocy potężna jest. Od północnej sgtrony w ich kierunku szło trzech zataczających się meżczyzn. Wszyscy mamrotali coś o niesprawiedliwości. Zwalili się na ławkę obok i dopijali wspólną butelkę taniego wina. - Coś mi się wydaje, że ta zabawa szybko nam się znudzi. Wciąż przyglądał się mężczyzną. Ci wydawali się nie zwracać na nich uwagi a jednak co chwilę, zerkali w ich stronę. W końcu jeden odważny, podniósł się, wydobył nóż sprężynowy z kieszeni i zbliżył się szybkim acz tanecznym krokiem. - Wyskakiwać z portfeli! - warknął. Dante przesunął spojrzeniem po zmęczonej i zniszczonej alkoholem i narkotykami twarzy. - Daruj sobie. Ja i mój plastuś nie jesteśmy przy kasie. - Pierdolisz... - warknął, machając ostrzem coraz energiczniej. Dany wywrócił oczami, podniósł się i odepchnał pijaczka. - Daj mi to, dziecko bo zobisz sobie krzywdę. - wyrwał mu nóż i schował do własnej kieszeni. - Co to miało być?! To miał być napad?! Żałosne! Odwrócił się w kierunku anioła. - To że patrzysz bardzo mnie peszy... Możesz sobie iść bym mógł mu wjebać czy po prostu będziesz tak siedział?
- Psujesz całą zabawę. Wszystkie anioły mają problem z kijem w dupie czy tu jesteś jednym z nielicznych takowych przedstawicieli? Wywrócił oczami. Chciał się zabawić. Już dawno odkrył, że dobra zabawa odwraca uwagę od problemów. A nawet czasem sprawia, że problemy rozwiązują się same. - To, że niby jestem śmiertelny nie znaczy że nie mam swoich demonicznych zdolności. - wywrócił oczami. Był silniejszy i szybszy niż zwykły człowiek. Jednak nie dawało o gwarancji temu, że to wystarczy mu do przeżycia. Miał kilka swoich asów, które wyciągał z rękawa ale teraz wolał się nimi nie chwalić. - Nie miałbym problemu z tą hołotom. - wzruszył ramionami. Zawiódł się jednak gdy mężczyźni zwyczajnie sobie poszli. Widcznie uznali, że nie warto się męczyć dla dwójki dziwaków, nie z tego świata. - Może zrobimy tak... ja pójdę poszukać proroka w jakimś klubie. Może utknął w majtkach jakiejś dziuni. A ty... może poszukaj go w jakiejś szkole z internatem dla wybitnie plastusiowatych chłopaczków. Będziemy się uzupełniać. - uśmiechnął się wesoło, zadowolony ze swojego pomysłu.
- Nie sądzisz, że to zbyt irytujące by tak po prostu zacząć węszyć jak byśmy byli jakimiś biglami? Bez żadnej wskazówki, nawet najmniejszej mamy bardzo marne szanse na znalezienie tego małpiaka w ciągu najbliższych kilku miesięcy. Wsnął dłoń do kieszeni kurtki. Wydobył z niej zwitek banknotów zrolowanych i związanych gumką. Przydałoby się wynająć pokój w hotelu. Albo może całe mieszkanie? Niewiadomo jak długo tu zabawią... - No dobra. Sam bym coś zjadł. Odwinął dwa banknoty a resztę wsunął znów w głębię licznych kieszeni kurtki. Wyszli ze skweru. Trafili na ulicę, pełną butików i niedużych kawiarenek. Niektórzy przyglądali im się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Dante był w pewnym sensie do tego przyzwyczajony. Został obdarzony przez stwórcę pewną nietuzinkową urodę, o niebezpiecznych i o dziwo pociągających rysach. Do tego jednym z jego nielicznych talentów była zdolność do rozpoznawania ludzkich pragnień, tego co najbardziej pożądają. Jednak musiał też przyznać, że jego pierzasty towarzysz również do brzydkich nie należał. Weszli do jakiegś lokalu. Dany wział kartę i przesunął spojrzeniem po pozycjach. Kelner podszedł z notatnikiem. Dante zamówił coś z mięsem i czerwone wino. Akurat na to miał ochotę. Gdy mężczyzna odszedł, spojrzał na swego aniołka. - No dobrze, to od czego chcesz zacząć Sherlocku? Skoro nie chcesz się rozdzielić to słucham jaki ty masz pomysł.
- Wydaje mi się, że nie uciekłby nam nawet gdybyśmy zaczeli szukać go dopiero za tydzień... czy miesiąc. W tym mieście jest tyle wspaniałości do zobaczenia i poznania! Spojrzał krytycznie na przyniesiony przez kelnera stek, osobny talerz z sałatkami oraz koszyk z frytkami. To ludzkie jedzenie było niezwykłe. Za każdym razem, kiedy trafiał do ludzkiego świata, oddawał się wszelkim rozkoszom i rozpuście, zaczynając od seksu kończąc na jedzeniu. Uwielbiał jeść. Wciągnął głęboko do płuc zapach smażonego mięsa. Potem zerknął na to co zamówił jego pierzasty towarzysz. - Tylko nie udław się tymi okruszkami, ptaszynko. - parsknął. Potem przynieśli zamówione wino. Dante sam się nieco zdziwił, dokonując tego wyboru. Nie pijał wina zbyt często. Ale cóż... trzeba czas poddać się impulsowi. Chwilę milczał, zajmując się jedzeniem. Nie minęło dużo czasu od jego ostatniej wizyty wśród ludzi, a czuł się tak, jakby minęły lata. - No mój plan o rozdzieleniu się odrzuciłeś. Chociaż sam mówiłes, że niewiadome jest, kim jest ten cały Prorok. Patrząc po preferencjach tego twojego tatuśka, będzie to jakiś menel, karmiący gołębie ostatnim kawałkiem chleba. Albo biedną młodą kobietą, nad którą znęca się alfons... Właściwie to nawet nie wiemy jakiej jest płci. Chyba że ty wiesz... Odkroił kolejny kawałek mięsa. Miał jeszcze ochotę na lody, czekoladę i pizze. A najlepiej wszystko na raz. - Ja teraz w planach mam, znalezienie lokum. Bo gdzieś trzeba spać i się łajdaczyć. - wyszczerzył się w uśmiechu, prezentując równiuteńki rząd nienaturalnie białych zębów. - Wiesz, zawsze mnie nurtowała pewna sprawa... Anioły mogę się pieprzyć? Czy jesteście jakoś... wykastrowani czy coś?
Wrzucił sobie do ust kilka frytek i przeżywał je, zastanawiając się nad tym co powiedział pierzasty. Miał dzisiaj wyjątkowo dobry dzień, więc dlaczego uważał, że jest zgryźliwy? - Ja przynajmniej nie jestem takim lizodupcem jak wy anioły. Byście tylko śpiewali, leżeli na chmurkach i usługiwali innym, uważając że to co robicie jest tylko pomocą. Wzruszył ramionami. Już prawie skończył jeść, gdy pojawił się znów kelner. - Coś jeszcze panom podać? - spytał uprzejmie. - Rachunek i informacje. Gdzie tu w pobliżu jest jakiś dobry hotel albo lepiej... mieszkania do wynajęcia. Kelner na miejscu wydrukował paragon z przenośnego urządzenia, przytroczonego do paska i wręczył do Dantemu. - Hotel jest na końcu ulicy. - wskazał kierunek. - A jeśli chodzi o mieszkania to dwie ulice dalej jest świeżo wyremontowana kamienica, w której właścicielka wynajmuje wszystkie mieszkania. Może tam pan coś znajdzie. - Dzięki. - odparł demon. Zerknął na liczny na paragonie i wręczył mężczyxnie banknot nie oczekując reszty. Dopił wino z kieliszka i znów przeniósł spojrzenie na anioła. - Pieniądze zdobyć najłatwiej. Jestem demonem, ptaszyno. Mnie nie obowiązują twoje zasady. Uniósł brew, słysząc dalsze jego słowa. Jak to nie robią tego z pierwszą lepszą osobą? Przecież to marnowanie okazji... - Z ciekawości. Bo widzisz... możemy zawrzeć pewien układ. Ja zapłacę za wynajęcie mieszkania czy tam pokoju hotelowego czy jak tam nam wyjdzie, a ty nie będziesz marudził że za dużo pije albo ze sprowadzam sobie jakichś ludzi do kopulacji. Pasuje?
- Ja mam swoje potrzeby. Poza tym, lubię zwodzić ludzi. To bardziej fascynujące zajęcie niż próba ich nawracania. Poruszył się na krześle, dość niespokojnie. On do tego zadania nie został przydzielony przez przypadek. Bardzo zawiódł swojego pana. Pokpił sprawę. Znalazł się na czernej liście i wiedział, ze jeśli teraz zwiedzie zostanie zesłany w najgłębsze czeliście piekielne i już prawdopodobnie nigdy nie wyjdzie. - Odpowiedź może cie trochę zrazić... Ale jeśli przysięgniesz na swojego ojca, że nie zdradzisz tego żadnemu ze swoich braci czy sióstr, powiem ci, dlaczego jesteśmy włąśnie tu i ile zależy od powiodzenia tej misji. Anioły zawsze dotrzymywały słowa. Przynajmniej z zasady. Demony natomiast kiedy obiecywały podjć się jakiegoś zadania, były w stanie poświęcić życie by tego dokonać. Nigdy nie łamali przyrzeczeń ani obietnic. Taka była zasada piekielna.
- Wątpię byś był kiedykolwiek w Piekle. Więc kilka słów wstępu... Są tam odziały, dla demonów słowiańskich, japońskich, chińskich i innych takich. Jest oddział dla ludzi, tam jest najnudniej... Ale jest też dział dla upadłych istot niebieskich. Czyli jak bardzo narazisz się swojemu papie to tam trafisz i ja i paru moich kumpli i koleżanek, będziemy się nad tobą znęcać. Cudowna praca. - westchnął rozmarzony. Dopił wino z kieliszka i odchrząknął, oblizując wargi - Nie będę ci opowiadał jak dokładnie do tego doszło chociaż to bardzo ciekawa historia. Liczy się to, że dwie te upadłe niebieskie istoty nam zwiały. I obecnie są tu, na ziemi. Dla mojego pana jest to nawet zabawne, bo on uwielbia robić problemu tym z góry. Chodzi o to, że bez zwiększenia wiary na ziemi, te dwa upadlaki rozpętają ty kolejną wojnę światwą. Albo co jeszcze gorszego... Chociaż ja to nie będę narzekał, bo to przypływ nowych duszyczek do Piekła, ale z drugiej strony... ludzie są tacy fascynujący. Tacy dziwni. Niby czynią zło, ale czasem robić coś dobrego i sami nie potrafią tego wyjaśnić. Wyprostował się na krześle, opierając wygodnie plecy. - Teraz rozumiesz w co cie wpakowali? Musimy nie tyle znaleźć Proroka, to jeszcze zrobić to przed upadlakami a potem go przed nimi ochronić.
- Oczywiście, ze nie wiesz. Postronni nie wiedzą o takich rzeczach... to dość tajne. A właściwie... to nikt się tym nie chwali. Ciągle nam ktoś spierdala więc my się przyzwyczailiśmy a wy macie to gdzieś. - wzruszył ramionami. Przeciągnął się, pozwalając by kręgi nieco się rozciągnęły a mięśnie rozluźniły. - Wszystko jest możliwe... nie uciekli sami. Ktoś ich wypuścił. Znaczy jednago ktoś wypuścił a ten wypuścił drugiego. Z tym jest ciągle problem. Ludzie dusze są zbyt słabe by sobe by sobie tak uciec. Ale te silniejsze istoty to już inna bajka. Równowaga nie zostanie zaburzona. Te upadłe istoty niebieskie są same w sobie w równowadze. Cząstka Boga i potępienie w jednym ciele. Szaleństwo, nie? Wyciągnął w kieszeni papierosy. Chwilę zastanawiał się czy ma w ogóle ochotę zapalić. Zdecydował że jednak nie zapali. Zostawi sobie tęprzyjemność na później. - Mojemu szefowi to jest akurat na rękę. - wzruszył ramionami. Również się podniósł. Musieli znaleźć jakieś ciekawe miejsce do spania. Potem odwiedzi jeszcze szefa by dał mu więcej pieniędzy. Cóż, tacy jak on radzili sobie bardzo dobrze w świecie ludzi. Zarabianie pieniędzy nie był bardzo skomplikowane, zwłaszcza że nie imali się zwykle legalnych sposobów. Wzdrygnął się. On sam też coś poczuł. Spojrzał na Anthonego. Wskazał na swoje krocze. - Masz na myśli to dziwne przyjemne musujące uczucie za penisem? Oby to nie byo wywołane obecnością tego naszego Proroka bo jak w jego towarzystwie będzie mi tak musować to będę wiecznie podniecony. Stanął obok Anthonego izaczął się rozglądać. Nikt z obecnych nie wydawał się interesujący. Żaden też nie został oświetlony niewiadomego pochodzenia światłem z nieba.
[Nie pamiętam czy to ustalaliśmy, Prorok będzie mężczyzną i czy kobietą? Biały, czarny, stary młody? Może to jednak być istotne dla wątku XD A jeśli chodzi o uciekinierów, proponuje by jednym z nich była Lilith a drugim Lewiatan. Może być? ]
[ Mam wrażenie, ze nie do końca odpowiada ci ten wątek. W razie czego pisz, przecież się nie obrażę ;) ]
- No już nie bądź taki święty, plastusiu. Coś cie musi podniecać... A ja chętnie się dowiem co. Bolisz brunetki czy rude? A może blondynki? A może lubisz takie bardziej natural vege albo drapieżne pankówny? Zaczął się rozglądać, szukając wzrokiem kogoś kto zwróciłby jego uwagę. Jednak to uczucie zaraz zniknęło. A więc musiał szukać kogoś kto się przemieszczał. Zatem nie był to gość restauracyjki... - Tacy jak ty coraz częściej mnie zaskakują. Macie taką wnikliwą wiedzę o anatomii... - prychnął. Ruszył za aniołem dopiero po chwili. szedł w stosownej odległości, nie chcąc zgubić z oczu anioła a jednocześnie mogąc obserwować falujący tłum ludzi. Czuł dobrze to dziwne musowanie. Trudno było nazwać to uczucie, opisując je ludzką mową. Zatrzymał się tuż obok Anthonego. Położył dłoń na jego ramieniu i potrząsnął nim mocniej. - Ocknij się. sam miał problem z pełnym skupieniem, ale on dobrze wiedział jak sobie radzić z czymś takim. Był demonem, prosto z piekła. Nie posiadał duszy, więc wiedział że każdy jego dzień na tym świecie, może być ostatnim. Gdyby ktoś go zabił tutaj, po prostu przestałby istnieć. Anthony w takim wypadku, wróciłby do domu a potem znów dostałby materialną powłokę. Puścił Anthonego i wtedy ją zobaczył. Nie była piękna, chociaż można było ją nazwać ładną, jednak miała w sobie coś niezwykłego, coś energetyzującego i przyciągającego. Miała czarne włosy ścięte do ramienia. Była szczupła, średniego wzrostu ale wydawała się silna. Dante wpatrywał się w nia dłuższą chwilę. Nosiła krzyżyk na szyi, bardzo delikatny ze złota. Lekki makijaż, nie rzucające sie w oczy ubranie. - No witaj... - szepnął do siebie. Zerknął na Anthonego ale nie był pewien czy anioł był w gole zdolny do ruszenia się. Zatem sam uczynił ten pierwszy krok. Zbliżył się i minął kobietę, wyciągając jej przy okazji apaszkę z torby. Potem przystanął, zwinął delikatny materiał w dłoni i wciągnął mocno jej zapach. Przyjemny, delikatny zapach perfum z jaśminem. Odwrócił się w kierunku młodej kobiety i ze swoim najbardziej czarującym uśmiechem na twarzy powiedział. - Przepraszam, to chyba pani wypadło. - wyciągnął przed siebie rękę z apaszką. O tak, gdy na niego spojrzała poczuł jak miękną mu kolana. Miałą duże, bladozielone oczy z kilkoma złotymi niteczkami w tęczówkach. Zmusił się całą swoją siłą woli do zapanowania nad sobą. Kobieta zajrzała do torebki, upewniając się że to na pewno jej. - Ah tak. Dziękuję. - ujęła materiał z jego dłoni. Dante bardzo uważał, by jego skóra nie zetknęła się z jej. Skoro jej sama obecność i spojrzenie, miały taką moc, to nie wyobrażał sobie tego, co może sprawić jej dotyk. - Proszę... Ale może z wdzięczności pozwoli się pani zaprosić na kawę? Wydaje mi się, ze już gdzieś cie widziałem... Chyba w którymś kościele... - Pewnie w kościele świętego Anioła. Często tam bywam... - A tak, właśnie tam. Mój... kuzyn - zerknął na Anthonego, kóry wydawał się w końcu obudzić. - Czasem tam bywa. Jest bardzo religijny... Zatem kawa?
[ To dobrze, bo już się bałem że coś ci poposułem w planach XD To ciekawe bo to ja miałem wrażenie, ze wolisz krótsze odpisy o.o Teraz skoro już znaleźli proroka można trochę podkręcić tempo :D Może sobie ustalimy mniej więcej jak dalej ma się to potoczyć by można było więcej akcji wprowadzić. Ale mam jeszcze takie pytanie z innej beczki. Widziałem, że jesteś na Fabletown. Zastanawiam się czy się tam nie zapisać, ale od dawna nie pisałem na takich "zwykłych" blogach i nie wiem czy mi to wyjdzie. Ale ogólnie, to jak oceniasz ten blog? Warto się tam zapisać?]
Musiał przyznać, że czuł się w jej towarzystwie bardzo dobrze. Nagle stracił ochotę powrotu do domu, do swojego Piekła i do pracy, którą tak lubił. Miał ochotę, a wręcz pragnął zostać z tą kobietą do końca jej życia a potem wciągnąć ją do piekła i być z nią dalej. Ludzie żyli tak krótko... Tak marnie. Ogólnie to strasznie drażniło go to, ze ludzie wszystkie swoje złe uczynki zwalali na demony i diabła. Wszystko usprawiedliwiali działaniai wysłanników piekielnych. A oni przecież nie mogli wpłynąć, w większości przypadków, na wolę ludzką. Mogli szeptać, kusić i obrzydzać ale to człowiek sam musiał podjąć decyzję. Zerknął kątem oka na Anthonego. Gdzieś on się uchował...? - Jasne, że możesz z nami iść. - powiedział do anioła na głos. Objąl go ramieniem za szyję i poklepał dłonią po obojczyku. - To właśnie jest mój kuzyn. Anthony to jest... O właśnie... Przepraszam za moje maniery. Czasem po prostu się zapominam... - poczęstował kobietę kolejnym ze swoich uroczych usmiechów, pełnych niewinności i spokoju. W rzeczywistości nie był taki. Był agresywny i pewny siebie, przez co zawsze potrafił zdobyć to co chciał. A ta dziewczyna nie należała do grona tych, z którymi chciałby się umówić na numerek. Więc teraz musiał się starać, gdyż nigdy dotąd nie podrywał kobiety, takiej kobiety, na przystanku autobusowym. - Jestem Dante. Tak, zupełnie jak ten który zszedł do Piekła. Anthony, mój kuzyn. A ty...? - Jestem Alice. - odparła odpowiadając uśmiechem na jego uśmiech. - Miło mi was poznać. Dzisiaj mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia, więc nie mogę się z wami wybrać... - To może jutro? Chyba że całkowicie dajesz mi, a właściwie nam kosza... - Jutro moze być. O 14 w kawiarence kolonialnej przy kościele? - Tej na ulicy Świeckiej? - rzucił Dante, który w końcu nie miał pojęcia gdzie znajduje się ten kościł, do którego rzekomo chadzał Anthony, nie mówiąc już o jakichś kawiarniach obok. - Nie, nie... Na Anielskiej. Tej przy przystanku. - A ta! Jakoś nigdy tam nie byłem chociaż często ją mijam. - Ja ją bardzo lubie. Więc... do jutra? - Do jutra Alice. Odprowadził ją spojrzeniem, gdy wskadała do autobusu. Pomachał jaj i dopiero wtedy odetchnął z ulgą. Oparł dłonie na udach i pokręcił głową. - Zaraz mi rozsadzi rozporek. - stęknął. Potem wyprostował się, bez ceregieli poprawiając erekcje w spodniach. Spojrzał na Anthonego. - No co? Więc znalezienie jej nie było takie trudne... Teraz trzeba ustalić do robimy dalej. Chodź, poszukamy lokum... A ja poszkam kogoś z głębokim gardłem.
Dał się poprowadzić. Wciąż trwał w dziwnej konsternacji. Milczał dłuższą chwilę. Zastanawiał się, czy wszystkie istoty piekielny i niebieskie tak samo reagują na Proroka jak on i Anthony to prędzej czy później zwróci na siebie ich uwagę. Wątpił by dziewczyna nigdy nie spotkała żadnego z aniolów, które kręcą się na ziemi bez konkretnego powodu. Zatem, może tylko on i Anthony tak na nią reagują? Miałoby to pewien sens... Ale tak n aprawdę nie może tego sprawdzić, bo gdyby jednak działała w podobny sposób na wszystkie demony i przedstawił ją któremuś ze swoich ziomków, mogliby się nią za bardzo zainteresować. Zwrócił uwagę na Anthonego, dopieto gdy ten wspomniał o głebokim gardle. - Wiesz... - zaczął ale szybko zrezygnował z próby wytłumaczeniu mu w czym rzecz. - ... albo pokażę ci w Internecie. Włąsciwie to nawet nie patrzył gdzie idą. Jego głowę zaprzątały myśli związane z tym co zrobić dalej. Nie był ani najsilieszy ani najbardziej wpływowy w piekle. Jak niby miał obronić tę kobietę? Miał dać jej flagę, nauczyć latać i kazać krzyczeć o Bogu? Bez sensu... I jeszcze Lewiatan, który porzysiągł mu zemstę. Cóż, nie dziwiło go to zbytnio zwłąszcza po tym co mu zrobił. Ale to była jego praca... którą bardzo lubił! Chociaż teraz... chyba zaczynało się w nim rodzić sumienie. Pokręcił głową. Moc którą Bóg dał tej kobiecie była ogromna. Rzoejrzał się po okolicy. Nawet przyjemnie... Brudno, grzesznie i wręcz podle. A komentarz jednego z lujów tylko upewnił go w przekonaniu iż trafił w dobre miejsce. Tylko czy... Przeklął i splunął pod nogi. - To niedobre miejsce. Znaczy dla mnie super. Moje klimaty... ale niedobre dla Alice. nie przyjdzie tu z nami. Chyba trzeba coś wybrać bliżej tego jej kościoła. Przeczesał palcami włosy. To wszystko było takie nieprzemyślane, niezaplanowane... ale on zawsze tak działał! Po co komu zdrowy rozsądek i plany? - Odpierdala mi. Ona mi to zrobiła? - pomasował sobie skronie. - Dobra... unica Anielska. Kawiarnia... Gdzieś najdalej trzy przecznice od tego miejsca poszukamy mieszkania. Wyciągnął z kieszeni plik banknotów i wręczył kilka Anthonemu. - Masz, złap taksówkę.
- Nie pierdol. Demony się nie zakochują. Nie wolno nam... Musiał się poważnie zastanowić nad dalszym krokiem. Dlaczego tak dziwnie się czuł? Miał wrażenie, ze się dusi. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego. Przeklął kilkakrotnie. Pomogło trochę. Złapali taksówkę, których w tej dzielincy było bardzo niewiele. udali się na Anielską. Spokojna dzielnica, pełna drzew i domów z cegieł. Dla Dantego nudna. Przeszli wzdłuż ulicy. Dopiero trzy przecznice dalej natrafili na baner z dużym napisem "Do wynajęcia". Ta okolica była już dużo ciekawsza. Blisko drogi, niedaleko stacji metra. Powietrze przepełnione wonią spalin, miastowego brudu i dźwięków życia. Dante pokiwał głową. Jakieś kluby w oklicy na pewno są. Wszedł do klatki schodowej, nim anioł zdązył wyrazić swoją opinie o tym miejscu. dla Dantego dalsze szukanie nie miało sensu. Do osób cierpliwych nie należał. Zapukał do drzwi. Otworzyła jakaś starowinka, z siwymi włosami, które nabrały fioletowego odcienia. - Dobry. chcemy wynająć to mieszkanie. - powiedział w prost. Kobieta spojrzała na Dantego a potem na jego towarzysza. - Geje? - Że co? - parsknął Dany. - Że niby ja z nim? Niee... to mój daleki kuzyn. - No wygląda na nieporadnego. - skomentowała starownika. Wpuściła obu do środka. W powietrzu unisił sie specyficzny zapach starości. Nie było zbyt wielu mebli. Widocznie kobieta od pewnego czasu przygotowywała pomieszczenia na wynajem. Skromna kuchnia, trzy pokoje w tym dwie sypialnie. Całkiem ładna łazienka. - Dobra, bierzemy. - postanowił. Wyciągnął z kieszeni plik banknotów. Oślinił palec i zaczął je odliczać. - Za miesiąc. - wręczył kobiecie pieniądze. - Szybko się decydujesz, synku. - odparła starowinka, wsadzając pieniądze za dekolt. - Nie jetem twoim synkiem kochana. Nie chciałabyś takiego synka.
- No. Już ją polubiłem. Posuwałeś kiedś taką starkę? No ja jeszcze nie... ale może czas to zmienić. - zastanowił się. Wybrał sobie sypialnie, tę z większym łóżkiem. Wskoczył na kanapę, wyciągając przed siebie długie nogi, opierając je na stoliku kawowym. Bardzo chybotliwym stoliku kawowym. -po co ci więcej mebli? To co mamy wystarczy. No... Telewizor lepszy się przyda. Zamilkł na chwilę. Rozpiął pasek spodni i rozporek, mogąc wreszcie się odprężyć. Podrapał się po płaskim, twardym brzuchu. - Skoro jesteś taki mądry, to powiedz mi lepiej co zrobić z tą... Alice. Najchętniej zrobiłbym to co zawsze, czyli ją przeruchał i udawał ze mi zależy. Przynajmniej nie będzie się oddalać. Ale trochę się obawiam, że mi chuja spopieli czy coś. Założył ramiona za głowę. To wszystko zaczynało go drażnić. Był prostym demonem. Robił to co lubił i robił to dobrze. Za karę trafił tutaj, z tym aniołem i z jakąś dziewuszkom, która sprawiała, że zaczynał czuć się ludzko.
- Nie jest zwykłym człowiekiem, skrzydlaty matole. - burknął. - Jako pierzasty gówno wiesz o grzechach, ich skutkach i całej pierdolonej otoczce im towarzyszącej. Dziewczyna jest nefilim... Jakby ci to wyjaśnić. - udał że się zamyśla. - Taki pierzasty boży baranek jak ty, sfrunął sobie na ziemię i postanowił sprawdzić co kobieta ma między nogami. I ta ciepła, ciasna, mokra szparka mu się tak spodobała, że się w nią spuścił. I powstała tak grupka komórek, która po kilku miesiącach wyskoczyła kobicie z tej szparki w postaci dziecka. Ja nie mam duszy. Nie mogę płodzić dzieci. Ty możesz. W sumie mi to nawet pasuje, bo nie lubię kondomów. Przeniósł spojrzenie na anioła i otaksował go od stóp do czubka głowy. - Jak tak na ciebie patrzę to chyba zainwestuje w kondomy dla ciebie. Chyba lepiej byś się nie rozmnażał... Ale z facetami to ci nie grozi, więc korzystaj dopóki tu jesteś. uniósł brew, gdy anioł usiadł. Sam rozejrzał się po pokoju. Co tu sprzątać? Czysto jest... Wzruszył ramionami, nie ustosunkowując się do słów Anthonego. - Jak nie masz co robić to się chociaż zastanów, jak jej wyjaśnić to kim jest i to kim my jesteśmy. Mogę jej pokazać to jak na prawdę wyglądam... ale nie gwarantuje, że nie ucieknie stąd z krzykiem.
- Już zapomniałem jacy jesteście... nudni. I przewidywalni. Ja to przynajmniej nasienie mam. Mam godzie je produkować i skąd nim tryskać - wzruszył ramionami. Podejrzewał, że droczenie się z pierzastym będzie jego nowym hobby. Przymknął powieki. - Jutro mamy randkę w trójkącie z naszą piękną Alice. Żyjecie w podobnych klimatach więc może ty się nią zaopiekujesz. Zagadaj o Bogu czy tych waszych dyrdymałach. Ja sobie posiedzę obok i będę się upewniał, że Lewiatan czy to drugie czuczło, nagle nie wyłoni się zza rogu z maczetą. Przetarł twarz dłońmi. Poczuł się nagle zmęczony. Podejrzewał, że to przez ten nagły skok z Piekieł na ziemię. Jednakże dopiero co chciał wyjść się zabawić do miasta. Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął grzebać coś w aplikacjach. - Nie jesteś vege, nie? W sumie miał go i tak gdzieś. Zamówił dwie duże pizze. Coś trzeba w nocy i rano jeść. - Jak chcesz to idź na zakupy. Jak nie, to zrób zakupy przez Internet. Sprzątaj sobie, oglądaj pornole, oglądaj seriale czy co tam chcesz... Ja idę wziąć prysznic i muszę się zdrzemnąć. Jak przyniosą pizze to zapłać. Rzucił na stół kilka banknotów. Po namyśle dodał jeszcze kilka, może anioł zechce kupić sobie jakieś nowe ubranie, które sprawią że nie będzie wyglądał jak plastuś. Zzuł buty, kopiąc je gdzieś w stronę drzwi do swojej sypialni. Kurtkę odwiesił na oparcie rozklekotanego krzesła a potem dorzucił do niego koszulkę. Był ładnie zbudowany. Jak każdy demon miał kusić swoim ciałem. Na barkach, ramionach i na piersiach wiły się wzory czarnych linii, które informowały o przynależności demona. Była to wiadomość dla innych demonów i równie często jak potrafiło to uratować życie, to narażało gdyż każdy miał jakiś wrogów. A zabić własność swojego wroga, było również formą uprzykrzenia życia swojemu wrogowi. Jednak mimo wyraźnych i skomplikowanych czarnych wzorów, na ciele Dantego można było dostrzec coś jeszcze, coś dużo bardziej niepokojącego. W dolnej części pleców widoczne były grube podłużne blizny i kilka mniejszych bardziej owalnych i niemal białych. Mimo, że miał je od niepamiętnych czasów, wciąż drażnił go dotyk w tamtym miejscu. Bywał nieprzyjemny a same blizny były dziwnie chłodne w dotyku. Wszedł do łazienki. Chwilę, nieufnie, przyglądał się kabinie prysznicowej. Chociaż właściwie niewiele było rzeczy, które mogłyby go obrzydzić.
- po pierwsze, nie zaprosiłem jej tutaj, tylko do kawiarni. A po drugie, to ty masz ją zauroczyć. Jeśli będzie się przy tobie czuła bezpieczna to sukces mamy osiągnięty. Siedząc tam daleko w górze, niewiele wiesz o ludziach. Wziął długi prysznic. Przez pewien czas ze słuchawki leciała zimna woda,jednak dla niego to było nawet lepsze. Skóra zaczęła go w końcu piec z zimna. Jak na życzenie temperatura wody się ustabilizowała i mógł spokojnie dokończyć mycie. Musiał to wszystko dobrze rozegrać, aby rezultat był taki jaki chciał. Prychnął, gdy zauważył że tego bezużytecznego anioła jeszcze nie ma. Grzebie się... Wciągnął spodnie na tyłek. Wskoczył na łóżko i rozkoszował się tą miękkością materaca, zapachem kurzu, starości i tej jakby formaliny, która przez lata zostałw wpolerowana w podłogę przez wiekowe kapcie równie wiekowej właścicielki. Podniósł się gdy wrócił Anthony. Uniósł nieco brew, widząc że kupił sobie ubrania. Chociaż niech kupuje... moze w końcu wyrośnie ze swojej plastusiowości. - Pytanie kluczowe... Jakie masz doświadczenie w rozmowie z ludzmi? A szczególnie z podgatunkiem czyli kobietami? - skrzyżował ramiona na nagiej piersi.
Ostatnie promienie zachodzącego słońca poraziły jego oczy. Dopiero wyszedł z ciemności, w której czuł się najlepiej, prosto na ten świat. Przeciągnął się silnie. Rozejrzał się, nie siląc się na dyskrecje. Zawsze uważał ludzi za ciekawych. Byli nieprzewidywalni. Czasem rozmyślali się w ostatniej chwili, słysząc kilka słów, któe zajmowały ich ciasne umysły.
OdpowiedzUsuńPrzeczesał palcami czarne włosy. Wydobył z zewnętrznej kieszeni kurtki paczkę papierosów i odpalił jednego. Zaciągnął się mocno dymem by po chwili wypuścić je z płuc. Nie imały się go żadne choroby więc często zachęcał szczerze ludzi do wszelkich używek i ogólnie do czynienia różnych dziwnych i szalonych rzeczy. Bywało to całkiem zabawne.
Ruszył przed siebie. Nie był pewien gdzie się znajduje. Zerknął na adres wypisany długopisem na dłoni. POtem poszukał wzrokim nazwy ulicy albo innej tabliczki, która pomogłaby mu się zorientować. Miał się spotkać z Kapitanem Musztarą w konkretnym miejscu i czasie.
Minął jakąś parę miziającą się na ławce. To był zawsze bardzo kuszący widok. Przystanął. Miał jeszcze czas. Przeklął siarczyście ale wznowił swój marsz. Szalenie korciło go by popsuć im ten dzień. Mieli zbyt wiele.
Zgniótł niedopałek czubkiem buta. Sprawdził adres budynku z tym wypisanym na dłoni.
- Chyba kogoś pojebało... - fuknął. - Że też się na to zgodziłem... Jeszcze się kurwa będę po kościołach nosił.
Nie parzyła go woda święcona. Mógł wchodzić do kościoła bez problemu. Po prostu tego nie lubił. Czuł się osłabiony i dziwnie spokojny. Pchnął drzwi. Jakieś starsze babeczki odwróciły się z gniewem w oczach, szukając tego kto śmiał przewać im modlitwę.
- Co babcia? - rzucił do jednej, która mruczała jakieś złośliwości. - To wolny kraj.
Jak zwykle zaraz po wejściu stracił ochotę na swoje dowcipy i wieczne nieuprzejmości, które były częścią jego zycia. Skrzywił się, gdy zbliżył się do ołtarza.
- Brzydki i niegustowny. - fuknął do siebie i udał się na tyły do zakrystii. Zamknął za sobą drzwi. Mężczyzna już tam był.
- Długo czekałeś, kochanie? - rzucił do anioła, obdarowując go szelmowskim uśmiechem.
- Nie pouczaj mnie. Sam wyglądasz jak jakiś plastuś z prywatnej szkoły dla lamusów. Zupełnie nie życiowo...
OdpowiedzUsuńDrażnił go zapach kadzidła i chyba poczuł ulgę gdy w końcu wyszli ze świątyni. Wsunął dłonie do kieszeni. Szedł obok swojego towarzysza za którym nie przepadał i wcale tego nie ukrywał. Zatrzymali się przy przejściu dla pieszych na światłach.
- Jak chcesz go znaleźć? Mamy pukać do każdego domu i pytać czy ktoś w domu ma wizje? Mogli go chociaż jakoś oznaczyć...
Zerknął na kobietę stojącą przed nim. Niosła torbę z zakupami. Poruszył szybko palcami, rozgrzewając dłoń. Powoli wsunął palce w torbę i wydobył batonik. Światło zmieniło się i wszyscy ruszyli przed siebie.
Dante rozpakował baton i pochłonął go w kilku gryzach.
- Słuchaj... Ja jestem tu od robienia szumu. Mam zwrócić uwagę ludzi na tego całego Proroka. Problem polega tylko na tym... Że nie pokazali mi go. Nie mam pojęcia jak wygląda.
Weszli na skwer. Drzewa i krzewy wytłumiały hałas miasta. Dante usiadł na wolnej ławeczce, przegniając wszechobecne gołębie. Zapalił kolejnego papierosa.
- Więc jaki jest plan?
- Jak nie będę taki jaki jestem to kim niby się stanę? Jestem bardziej ludzki niż ty w swojej świętoszkowatej odsłonie. Takie plastusie jak ty nie rzucają się w oczy tylko w szkołach dla bogatych snobów i może w kościołach, bo ktoś musi służyć do mszy.
OdpowiedzUsuńZaciągnąl się papierosowym dymem.
- Ach, no gdzie moje maniery... - wydobył z kieszeni paczkę fajek i zaoferował poczęstunek aniołowi.
- Wiesz, spodziewałem się że ten cały Prorok będzie do ciebie przyczepiony, czy coś w tym rodzaju. Do mnie by go nie przytroczyli bo ciemna strona mocy potężna jest.
Od północnej sgtrony w ich kierunku szło trzech zataczających się meżczyzn. Wszyscy mamrotali coś o niesprawiedliwości. Zwalili się na ławkę obok i dopijali wspólną butelkę taniego wina.
- Coś mi się wydaje, że ta zabawa szybko nam się znudzi.
Wciąż przyglądał się mężczyzną. Ci wydawali się nie zwracać na nich uwagi a jednak co chwilę, zerkali w ich stronę. W końcu jeden odważny, podniósł się, wydobył nóż sprężynowy z kieszeni i zbliżył się szybkim acz tanecznym krokiem.
- Wyskakiwać z portfeli! - warknął.
Dante przesunął spojrzeniem po zmęczonej i zniszczonej alkoholem i narkotykami twarzy.
- Daruj sobie. Ja i mój plastuś nie jesteśmy przy kasie.
- Pierdolisz... - warknął, machając ostrzem coraz energiczniej. Dany wywrócił oczami, podniósł się i odepchnał pijaczka.
- Daj mi to, dziecko bo zobisz sobie krzywdę. - wyrwał mu nóż i schował do własnej kieszeni. - Co to miało być?! To miał być napad?! Żałosne!
Odwrócił się w kierunku anioła.
- To że patrzysz bardzo mnie peszy... Możesz sobie iść bym mógł mu wjebać czy po prostu będziesz tak siedział?
- Psujesz całą zabawę. Wszystkie anioły mają problem z kijem w dupie czy tu jesteś jednym z nielicznych takowych przedstawicieli?
OdpowiedzUsuńWywrócił oczami. Chciał się zabawić. Już dawno odkrył, że dobra zabawa odwraca uwagę od problemów. A nawet czasem sprawia, że problemy rozwiązują się same.
- To, że niby jestem śmiertelny nie znaczy że nie mam swoich demonicznych zdolności. - wywrócił oczami. Był silniejszy i szybszy niż zwykły człowiek. Jednak nie dawało o gwarancji temu, że to wystarczy mu do przeżycia. Miał kilka swoich asów, które wyciągał z rękawa ale teraz wolał się nimi nie chwalić.
- Nie miałbym problemu z tą hołotom. - wzruszył ramionami. Zawiódł się jednak gdy mężczyźni zwyczajnie sobie poszli. Widcznie uznali, że nie warto się męczyć dla dwójki dziwaków, nie z tego świata.
- Może zrobimy tak... ja pójdę poszukać proroka w jakimś klubie. Może utknął w majtkach jakiejś dziuni. A ty... może poszukaj go w jakiejś szkole z internatem dla wybitnie plastusiowatych chłopaczków. Będziemy się uzupełniać. - uśmiechnął się wesoło, zadowolony ze swojego pomysłu.
- Nie sądzisz, że to zbyt irytujące by tak po prostu zacząć węszyć jak byśmy byli jakimiś biglami? Bez żadnej wskazówki, nawet najmniejszej mamy bardzo marne szanse na znalezienie tego małpiaka w ciągu najbliższych kilku miesięcy.
OdpowiedzUsuńWsnął dłoń do kieszeni kurtki. Wydobył z niej zwitek banknotów zrolowanych i związanych gumką. Przydałoby się wynająć pokój w hotelu. Albo może całe mieszkanie? Niewiadomo jak długo tu zabawią...
- No dobra. Sam bym coś zjadł.
Odwinął dwa banknoty a resztę wsunął znów w głębię licznych kieszeni kurtki.
Wyszli ze skweru. Trafili na ulicę, pełną butików i niedużych kawiarenek. Niektórzy przyglądali im się z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Dante był w pewnym sensie do tego przyzwyczajony. Został obdarzony przez stwórcę pewną nietuzinkową urodę, o niebezpiecznych i o dziwo pociągających rysach. Do tego jednym z jego nielicznych talentów była zdolność do rozpoznawania ludzkich pragnień, tego co najbardziej pożądają.
Jednak musiał też przyznać, że jego pierzasty towarzysz również do brzydkich nie należał. Weszli do jakiegś lokalu. Dany wział kartę i przesunął spojrzeniem po pozycjach. Kelner podszedł z notatnikiem. Dante zamówił coś z mięsem i czerwone wino. Akurat na to miał ochotę. Gdy mężczyzna odszedł, spojrzał na swego aniołka.
- No dobrze, to od czego chcesz zacząć Sherlocku? Skoro nie chcesz się rozdzielić to słucham jaki ty masz pomysł.
- Wydaje mi się, że nie uciekłby nam nawet gdybyśmy zaczeli szukać go dopiero za tydzień... czy miesiąc. W tym mieście jest tyle wspaniałości do zobaczenia i poznania!
OdpowiedzUsuńSpojrzał krytycznie na przyniesiony przez kelnera stek, osobny talerz z sałatkami oraz koszyk z frytkami. To ludzkie jedzenie było niezwykłe. Za każdym razem, kiedy trafiał do ludzkiego świata, oddawał się wszelkim rozkoszom i rozpuście, zaczynając od seksu kończąc na jedzeniu. Uwielbiał jeść. Wciągnął głęboko do płuc zapach smażonego mięsa. Potem zerknął na to co zamówił jego pierzasty towarzysz.
- Tylko nie udław się tymi okruszkami, ptaszynko. - parsknął. Potem przynieśli zamówione wino. Dante sam się nieco zdziwił, dokonując tego wyboru. Nie pijał wina zbyt często. Ale cóż... trzeba czas poddać się impulsowi.
Chwilę milczał, zajmując się jedzeniem. Nie minęło dużo czasu od jego ostatniej wizyty wśród ludzi, a czuł się tak, jakby minęły lata.
- No mój plan o rozdzieleniu się odrzuciłeś. Chociaż sam mówiłes, że niewiadome jest, kim jest ten cały Prorok. Patrząc po preferencjach tego twojego tatuśka, będzie to jakiś menel, karmiący gołębie ostatnim kawałkiem chleba. Albo biedną młodą kobietą, nad którą znęca się alfons... Właściwie to nawet nie wiemy jakiej jest płci. Chyba że ty wiesz...
Odkroił kolejny kawałek mięsa. Miał jeszcze ochotę na lody, czekoladę i pizze. A najlepiej wszystko na raz.
- Ja teraz w planach mam, znalezienie lokum. Bo gdzieś trzeba spać i się łajdaczyć. - wyszczerzył się w uśmiechu, prezentując równiuteńki rząd nienaturalnie białych zębów. - Wiesz, zawsze mnie nurtowała pewna sprawa... Anioły mogę się pieprzyć? Czy jesteście jakoś... wykastrowani czy coś?
Wrzucił sobie do ust kilka frytek i przeżywał je, zastanawiając się nad tym co powiedział pierzasty. Miał dzisiaj wyjątkowo dobry dzień, więc dlaczego uważał, że jest zgryźliwy?
OdpowiedzUsuń- Ja przynajmniej nie jestem takim lizodupcem jak wy anioły. Byście tylko śpiewali, leżeli na chmurkach i usługiwali innym, uważając że to co robicie jest tylko pomocą.
Wzruszył ramionami. Już prawie skończył jeść, gdy pojawił się znów kelner.
- Coś jeszcze panom podać? - spytał uprzejmie.
- Rachunek i informacje. Gdzie tu w pobliżu jest jakiś dobry hotel albo lepiej... mieszkania do wynajęcia.
Kelner na miejscu wydrukował paragon z przenośnego urządzenia, przytroczonego do paska i wręczył do Dantemu.
- Hotel jest na końcu ulicy. - wskazał kierunek. - A jeśli chodzi o mieszkania to dwie ulice dalej jest świeżo wyremontowana kamienica, w której właścicielka wynajmuje wszystkie mieszkania. Może tam pan coś znajdzie.
- Dzięki. - odparł demon. Zerknął na liczny na paragonie i wręczył mężczyxnie banknot nie oczekując reszty. Dopił wino z kieliszka i znów przeniósł spojrzenie na anioła.
- Pieniądze zdobyć najłatwiej. Jestem demonem, ptaszyno. Mnie nie obowiązują twoje zasady.
Uniósł brew, słysząc dalsze jego słowa. Jak to nie robią tego z pierwszą lepszą osobą? Przecież to marnowanie okazji...
- Z ciekawości. Bo widzisz... możemy zawrzeć pewien układ. Ja zapłacę za wynajęcie mieszkania czy tam pokoju hotelowego czy jak tam nam wyjdzie, a ty nie będziesz marudził że za dużo pije albo ze sprowadzam sobie jakichś ludzi do kopulacji. Pasuje?
- Ja mam swoje potrzeby. Poza tym, lubię zwodzić ludzi. To bardziej fascynujące zajęcie niż próba ich nawracania.
OdpowiedzUsuńPoruszył się na krześle, dość niespokojnie. On do tego zadania nie został przydzielony przez przypadek. Bardzo zawiódł swojego pana. Pokpił sprawę. Znalazł się na czernej liście i wiedział, ze jeśli teraz zwiedzie zostanie zesłany w najgłębsze czeliście piekielne i już prawdopodobnie nigdy nie wyjdzie.
- Odpowiedź może cie trochę zrazić... Ale jeśli przysięgniesz na swojego ojca, że nie zdradzisz tego żadnemu ze swoich braci czy sióstr, powiem ci, dlaczego jesteśmy włąśnie tu i ile zależy od powiodzenia tej misji.
Anioły zawsze dotrzymywały słowa. Przynajmniej z zasady. Demony natomiast kiedy obiecywały podjć się jakiegoś zadania, były w stanie poświęcić życie by tego dokonać. Nigdy nie łamali przyrzeczeń ani obietnic. Taka była zasada piekielna.
- Wątpię byś był kiedykolwiek w Piekle. Więc kilka słów wstępu... Są tam odziały, dla demonów słowiańskich, japońskich, chińskich i innych takich. Jest oddział dla ludzi, tam jest najnudniej... Ale jest też dział dla upadłych istot niebieskich. Czyli jak bardzo narazisz się swojemu papie to tam trafisz i ja i paru moich kumpli i koleżanek, będziemy się nad tobą znęcać. Cudowna praca. - westchnął rozmarzony.
OdpowiedzUsuńDopił wino z kieliszka i odchrząknął, oblizując wargi
- Nie będę ci opowiadał jak dokładnie do tego doszło chociaż to bardzo ciekawa historia. Liczy się to, że dwie te upadłe niebieskie istoty nam zwiały. I obecnie są tu, na ziemi. Dla mojego pana jest to nawet zabawne, bo on uwielbia robić problemu tym z góry. Chodzi o to, że bez zwiększenia wiary na ziemi, te dwa upadlaki rozpętają ty kolejną wojnę światwą. Albo co jeszcze gorszego... Chociaż ja to nie będę narzekał, bo to przypływ nowych duszyczek do Piekła, ale z drugiej strony... ludzie są tacy fascynujący. Tacy dziwni. Niby czynią zło, ale czasem robić coś dobrego i sami nie potrafią tego wyjaśnić.
Wyprostował się na krześle, opierając wygodnie plecy.
- Teraz rozumiesz w co cie wpakowali? Musimy nie tyle znaleźć Proroka, to jeszcze zrobić to przed upadlakami a potem go przed nimi ochronić.
- Oczywiście, ze nie wiesz. Postronni nie wiedzą o takich rzeczach... to dość tajne. A właściwie... to nikt się tym nie chwali. Ciągle nam ktoś spierdala więc my się przyzwyczailiśmy a wy macie to gdzieś. - wzruszył ramionami. Przeciągnął się, pozwalając by kręgi nieco się rozciągnęły a mięśnie rozluźniły.
OdpowiedzUsuń- Wszystko jest możliwe... nie uciekli sami. Ktoś ich wypuścił. Znaczy jednago ktoś wypuścił a ten wypuścił drugiego. Z tym jest ciągle problem. Ludzie dusze są zbyt słabe by sobe by sobie tak uciec. Ale te silniejsze istoty to już inna bajka. Równowaga nie zostanie zaburzona. Te upadłe istoty niebieskie są same w sobie w równowadze. Cząstka Boga i potępienie w jednym ciele. Szaleństwo, nie?
Wyciągnął w kieszeni papierosy. Chwilę zastanawiał się czy ma w ogóle ochotę zapalić. Zdecydował że jednak nie zapali. Zostawi sobie tęprzyjemność na później.
- Mojemu szefowi to jest akurat na rękę. - wzruszył ramionami.
Również się podniósł. Musieli znaleźć jakieś ciekawe miejsce do spania. Potem odwiedzi jeszcze szefa by dał mu więcej pieniędzy. Cóż, tacy jak on radzili sobie bardzo dobrze w świecie ludzi. Zarabianie pieniędzy nie był bardzo skomplikowane, zwłaszcza że nie imali się zwykle legalnych sposobów.
Wzdrygnął się. On sam też coś poczuł. Spojrzał na Anthonego. Wskazał na swoje krocze.
- Masz na myśli to dziwne przyjemne musujące uczucie za penisem? Oby to nie byo wywołane obecnością tego naszego Proroka bo jak w jego towarzystwie będzie mi tak musować to będę wiecznie podniecony.
Stanął obok Anthonego izaczął się rozglądać. Nikt z obecnych nie wydawał się interesujący. Żaden też nie został oświetlony niewiadomego pochodzenia światłem z nieba.
[Nie pamiętam czy to ustalaliśmy, Prorok będzie mężczyzną i czy kobietą? Biały, czarny, stary młody? Może to jednak być istotne dla wątku XD A jeśli chodzi o uciekinierów, proponuje by jednym z nich była Lilith a drugim Lewiatan. Może być? ]
[ Mam wrażenie, ze nie do końca odpowiada ci ten wątek. W razie czego pisz, przecież się nie obrażę ;) ]
OdpowiedzUsuń- No już nie bądź taki święty, plastusiu. Coś cie musi podniecać... A ja chętnie się dowiem co. Bolisz brunetki czy rude? A może blondynki? A może lubisz takie bardziej natural vege albo drapieżne pankówny?
Zaczął się rozglądać, szukając wzrokiem kogoś kto zwróciłby jego uwagę. Jednak to uczucie zaraz zniknęło. A więc musiał szukać kogoś kto się przemieszczał. Zatem nie był to gość restauracyjki...
- Tacy jak ty coraz częściej mnie zaskakują. Macie taką wnikliwą wiedzę o anatomii... - prychnął. Ruszył za aniołem dopiero po chwili. szedł w stosownej odległości, nie chcąc zgubić z oczu anioła a jednocześnie mogąc obserwować falujący tłum ludzi.
Czuł dobrze to dziwne musowanie. Trudno było nazwać to uczucie, opisując je ludzką mową. Zatrzymał się tuż obok Anthonego. Położył dłoń na jego ramieniu i potrząsnął nim mocniej.
- Ocknij się.
sam miał problem z pełnym skupieniem, ale on dobrze wiedział jak sobie radzić z czymś takim. Był demonem, prosto z piekła. Nie posiadał duszy, więc wiedział że każdy jego dzień na tym świecie, może być ostatnim. Gdyby ktoś go zabił tutaj, po prostu przestałby istnieć. Anthony w takim wypadku, wróciłby do domu a potem znów dostałby materialną powłokę.
Puścił Anthonego i wtedy ją zobaczył. Nie była piękna, chociaż można było ją nazwać ładną, jednak miała w sobie coś niezwykłego, coś energetyzującego i przyciągającego.
Miała czarne włosy ścięte do ramienia. Była szczupła, średniego wzrostu ale wydawała się silna. Dante wpatrywał się w nia dłuższą chwilę. Nosiła krzyżyk na szyi, bardzo delikatny ze złota. Lekki makijaż, nie rzucające sie w oczy ubranie.
- No witaj... - szepnął do siebie. Zerknął na Anthonego ale nie był pewien czy anioł był w gole zdolny do ruszenia się. Zatem sam uczynił ten pierwszy krok.
Zbliżył się i minął kobietę, wyciągając jej przy okazji apaszkę z torby. Potem przystanął, zwinął delikatny materiał w dłoni i wciągnął mocno jej zapach. Przyjemny, delikatny zapach perfum z jaśminem. Odwrócił się w kierunku młodej kobiety i ze swoim najbardziej czarującym uśmiechem na twarzy powiedział.
- Przepraszam, to chyba pani wypadło. - wyciągnął przed siebie rękę z apaszką. O tak, gdy na niego spojrzała poczuł jak miękną mu kolana. Miałą duże, bladozielone oczy z kilkoma złotymi niteczkami w tęczówkach. Zmusił się całą swoją siłą woli do zapanowania nad sobą.
Kobieta zajrzała do torebki, upewniając się że to na pewno jej.
- Ah tak. Dziękuję. - ujęła materiał z jego dłoni. Dante bardzo uważał, by jego skóra nie zetknęła się z jej. Skoro jej sama obecność i spojrzenie, miały taką moc, to nie wyobrażał sobie tego, co może sprawić jej dotyk.
- Proszę... Ale może z wdzięczności pozwoli się pani zaprosić na kawę? Wydaje mi się, ze już gdzieś cie widziałem... Chyba w którymś kościele...
- Pewnie w kościele świętego Anioła. Często tam bywam...
- A tak, właśnie tam. Mój... kuzyn - zerknął na Anthonego, kóry wydawał się w końcu obudzić. - Czasem tam bywa. Jest bardzo religijny... Zatem kawa?
[ To dobrze, bo już się bałem że coś ci poposułem w planach XD
OdpowiedzUsuńTo ciekawe bo to ja miałem wrażenie, ze wolisz krótsze odpisy o.o
Teraz skoro już znaleźli proroka można trochę podkręcić tempo :D
Może sobie ustalimy mniej więcej jak dalej ma się to potoczyć by można było więcej akcji wprowadzić.
Ale mam jeszcze takie pytanie z innej beczki. Widziałem, że jesteś na Fabletown. Zastanawiam się czy się tam nie zapisać, ale od dawna nie pisałem na takich "zwykłych" blogach i nie wiem czy mi to wyjdzie. Ale ogólnie, to jak oceniasz ten blog? Warto się tam zapisać?]
[ Napiszę na maila :) ]
OdpowiedzUsuńMusiał przyznać, że czuł się w jej towarzystwie bardzo dobrze. Nagle stracił ochotę powrotu do domu, do swojego Piekła i do pracy, którą tak lubił. Miał ochotę, a wręcz pragnął zostać z tą kobietą do końca jej życia a potem wciągnąć ją do piekła i być z nią dalej. Ludzie żyli tak krótko... Tak marnie.
Ogólnie to strasznie drażniło go to, ze ludzie wszystkie swoje złe uczynki zwalali na demony i diabła. Wszystko usprawiedliwiali działaniai wysłanników piekielnych. A oni przecież nie mogli wpłynąć, w większości przypadków, na wolę ludzką. Mogli szeptać, kusić i obrzydzać ale to człowiek sam musiał podjąć decyzję.
Zerknął kątem oka na Anthonego. Gdzieś on się uchował...?
- Jasne, że możesz z nami iść. - powiedział do anioła na głos. Objąl go ramieniem za szyję i poklepał dłonią po obojczyku.
- To właśnie jest mój kuzyn. Anthony to jest... O właśnie... Przepraszam za moje maniery. Czasem po prostu się zapominam... - poczęstował kobietę kolejnym ze swoich uroczych usmiechów, pełnych niewinności i spokoju. W rzeczywistości nie był taki. Był agresywny i pewny siebie, przez co zawsze potrafił zdobyć to co chciał. A ta dziewczyna nie należała do grona tych, z którymi chciałby się umówić na numerek. Więc teraz musiał się starać, gdyż nigdy dotąd nie podrywał kobiety, takiej kobiety, na przystanku autobusowym.
- Jestem Dante. Tak, zupełnie jak ten który zszedł do Piekła. Anthony, mój kuzyn. A ty...?
- Jestem Alice. - odparła odpowiadając uśmiechem na jego uśmiech. - Miło mi was poznać. Dzisiaj mam jeszcze dużo rzeczy do zrobienia, więc nie mogę się z wami wybrać...
- To może jutro? Chyba że całkowicie dajesz mi, a właściwie nam kosza...
- Jutro moze być. O 14 w kawiarence kolonialnej przy kościele?
- Tej na ulicy Świeckiej? - rzucił Dante, który w końcu nie miał pojęcia gdzie znajduje się ten kościł, do którego rzekomo chadzał Anthony, nie mówiąc już o jakichś kawiarniach obok.
- Nie, nie... Na Anielskiej. Tej przy przystanku.
- A ta! Jakoś nigdy tam nie byłem chociaż często ją mijam.
- Ja ją bardzo lubie. Więc... do jutra?
- Do jutra Alice.
Odprowadził ją spojrzeniem, gdy wskadała do autobusu. Pomachał jaj i dopiero wtedy odetchnął z ulgą. Oparł dłonie na udach i pokręcił głową.
- Zaraz mi rozsadzi rozporek. - stęknął. Potem wyprostował się, bez ceregieli poprawiając erekcje w spodniach. Spojrzał na Anthonego.
- No co? Więc znalezienie jej nie było takie trudne... Teraz trzeba ustalić do robimy dalej. Chodź, poszukamy lokum... A ja poszkam kogoś z głębokim gardłem.
Dał się poprowadzić. Wciąż trwał w dziwnej konsternacji. Milczał dłuższą chwilę. Zastanawiał się, czy wszystkie istoty piekielny i niebieskie tak samo reagują na Proroka jak on i Anthony to prędzej czy później zwróci na siebie ich uwagę. Wątpił by dziewczyna nigdy nie spotkała żadnego z aniolów, które kręcą się na ziemi bez konkretnego powodu. Zatem, może tylko on i Anthony tak na nią reagują? Miałoby to pewien sens... Ale tak n aprawdę nie może tego sprawdzić, bo gdyby jednak działała w podobny sposób na wszystkie demony i przedstawił ją któremuś ze swoich ziomków, mogliby się nią za bardzo zainteresować.
OdpowiedzUsuńZwrócił uwagę na Anthonego, dopieto gdy ten wspomniał o głebokim gardle.
- Wiesz... - zaczął ale szybko zrezygnował z próby wytłumaczeniu mu w czym rzecz. - ... albo pokażę ci w Internecie.
Włąsciwie to nawet nie patrzył gdzie idą. Jego głowę zaprzątały myśli związane z tym co zrobić dalej. Nie był ani najsilieszy ani najbardziej wpływowy w piekle. Jak niby miał obronić tę kobietę? Miał dać jej flagę, nauczyć latać i kazać krzyczeć o Bogu? Bez sensu... I jeszcze Lewiatan, który porzysiągł mu zemstę. Cóż, nie dziwiło go to zbytnio zwłąszcza po tym co mu zrobił. Ale to była jego praca... którą bardzo lubił! Chociaż teraz... chyba zaczynało się w nim rodzić sumienie. Pokręcił głową. Moc którą Bóg dał tej kobiecie była ogromna.
Rzoejrzał się po okolicy. Nawet przyjemnie... Brudno, grzesznie i wręcz podle. A komentarz jednego z lujów tylko upewnił go w przekonaniu iż trafił w dobre miejsce. Tylko czy...
Przeklął i splunął pod nogi.
- To niedobre miejsce. Znaczy dla mnie super. Moje klimaty... ale niedobre dla Alice. nie przyjdzie tu z nami. Chyba trzeba coś wybrać bliżej tego jej kościoła.
Przeczesał palcami włosy. To wszystko było takie nieprzemyślane, niezaplanowane... ale on zawsze tak działał! Po co komu zdrowy rozsądek i plany?
- Odpierdala mi. Ona mi to zrobiła? - pomasował sobie skronie. - Dobra... unica Anielska. Kawiarnia... Gdzieś najdalej trzy przecznice od tego miejsca poszukamy mieszkania.
Wyciągnął z kieszeni plik banknotów i wręczył kilka Anthonemu.
- Masz, złap taksówkę.
- Nie pierdol. Demony się nie zakochują. Nie wolno nam...
OdpowiedzUsuńMusiał się poważnie zastanowić nad dalszym krokiem. Dlaczego tak dziwnie się czuł? Miał wrażenie, ze się dusi. Nigdy wcześniej nie czuł czegoś podobnego.
Przeklął kilkakrotnie. Pomogło trochę.
Złapali taksówkę, których w tej dzielincy było bardzo niewiele. udali się na Anielską. Spokojna dzielnica, pełna drzew i domów z cegieł. Dla Dantego nudna.
Przeszli wzdłuż ulicy. Dopiero trzy przecznice dalej natrafili na baner z dużym napisem "Do wynajęcia". Ta okolica była już dużo ciekawsza. Blisko drogi, niedaleko stacji metra. Powietrze przepełnione wonią spalin, miastowego brudu i dźwięków życia. Dante pokiwał głową. Jakieś kluby w oklicy na pewno są.
Wszedł do klatki schodowej, nim anioł zdązył wyrazić swoją opinie o tym miejscu. dla Dantego dalsze szukanie nie miało sensu. Do osób cierpliwych nie należał.
Zapukał do drzwi. Otworzyła jakaś starowinka, z siwymi włosami, które nabrały fioletowego odcienia.
- Dobry. chcemy wynająć to mieszkanie. - powiedział w prost.
Kobieta spojrzała na Dantego a potem na jego towarzysza.
- Geje?
- Że co? - parsknął Dany. - Że niby ja z nim? Niee... to mój daleki kuzyn.
- No wygląda na nieporadnego. - skomentowała starownika. Wpuściła obu do środka. W powietrzu unisił sie specyficzny zapach starości. Nie było zbyt wielu mebli. Widocznie kobieta od pewnego czasu przygotowywała pomieszczenia na wynajem. Skromna kuchnia, trzy pokoje w tym dwie sypialnie. Całkiem ładna łazienka.
- Dobra, bierzemy. - postanowił. Wyciągnął z kieszeni plik banknotów. Oślinił palec i zaczął je odliczać.
- Za miesiąc. - wręczył kobiecie pieniądze.
- Szybko się decydujesz, synku. - odparła starowinka, wsadzając pieniądze za dekolt.
- Nie jetem twoim synkiem kochana. Nie chciałabyś takiego synka.
- No. Już ją polubiłem. Posuwałeś kiedś taką starkę? No ja jeszcze nie... ale może czas to zmienić. - zastanowił się. Wybrał sobie sypialnie, tę z większym łóżkiem.
OdpowiedzUsuńWskoczył na kanapę, wyciągając przed siebie długie nogi, opierając je na stoliku kawowym. Bardzo chybotliwym stoliku kawowym.
-po co ci więcej mebli? To co mamy wystarczy. No... Telewizor lepszy się przyda.
Zamilkł na chwilę. Rozpiął pasek spodni i rozporek, mogąc wreszcie się odprężyć. Podrapał się po płaskim, twardym brzuchu.
- Skoro jesteś taki mądry, to powiedz mi lepiej co zrobić z tą... Alice. Najchętniej zrobiłbym to co zawsze, czyli ją przeruchał i udawał ze mi zależy. Przynajmniej nie będzie się oddalać. Ale trochę się obawiam, że mi chuja spopieli czy coś.
Założył ramiona za głowę. To wszystko zaczynało go drażnić. Był prostym demonem. Robił to co lubił i robił to dobrze. Za karę trafił tutaj, z tym aniołem i z jakąś dziewuszkom, która sprawiała, że zaczynał czuć się ludzko.
- Nie jest zwykłym człowiekiem, skrzydlaty matole. - burknął. - Jako pierzasty gówno wiesz o grzechach, ich skutkach i całej pierdolonej otoczce im towarzyszącej. Dziewczyna jest nefilim... Jakby ci to wyjaśnić. - udał że się zamyśla. - Taki pierzasty boży baranek jak ty, sfrunął sobie na ziemię i postanowił sprawdzić co kobieta ma między nogami. I ta ciepła, ciasna, mokra szparka mu się tak spodobała, że się w nią spuścił. I powstała tak grupka komórek, która po kilku miesiącach wyskoczyła kobicie z tej szparki w postaci dziecka. Ja nie mam duszy. Nie mogę płodzić dzieci. Ty możesz. W sumie mi to nawet pasuje, bo nie lubię kondomów.
OdpowiedzUsuńPrzeniósł spojrzenie na anioła i otaksował go od stóp do czubka głowy.
- Jak tak na ciebie patrzę to chyba zainwestuje w kondomy dla ciebie. Chyba lepiej byś się nie rozmnażał... Ale z facetami to ci nie grozi, więc korzystaj dopóki tu jesteś.
uniósł brew, gdy anioł usiadł. Sam rozejrzał się po pokoju. Co tu sprzątać? Czysto jest... Wzruszył ramionami, nie ustosunkowując się do słów Anthonego.
- Jak nie masz co robić to się chociaż zastanów, jak jej wyjaśnić to kim jest i to kim my jesteśmy. Mogę jej pokazać to jak na prawdę wyglądam... ale nie gwarantuje, że nie ucieknie stąd z krzykiem.
- Już zapomniałem jacy jesteście... nudni. I przewidywalni. Ja to przynajmniej nasienie mam. Mam godzie je produkować i skąd nim tryskać - wzruszył ramionami. Podejrzewał, że droczenie się z pierzastym będzie jego nowym hobby. Przymknął powieki.
OdpowiedzUsuń- Jutro mamy randkę w trójkącie z naszą piękną Alice. Żyjecie w podobnych klimatach więc może ty się nią zaopiekujesz. Zagadaj o Bogu czy tych waszych dyrdymałach. Ja sobie posiedzę obok i będę się upewniał, że Lewiatan czy to drugie czuczło, nagle nie wyłoni się zza rogu z maczetą.
Przetarł twarz dłońmi. Poczuł się nagle zmęczony. Podejrzewał, że to przez ten nagły skok z Piekieł na ziemię. Jednakże dopiero co chciał wyjść się zabawić do miasta. Wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął grzebać coś w aplikacjach.
- Nie jesteś vege, nie?
W sumie miał go i tak gdzieś. Zamówił dwie duże pizze. Coś trzeba w nocy i rano jeść.
- Jak chcesz to idź na zakupy. Jak nie, to zrób zakupy przez Internet. Sprzątaj sobie, oglądaj pornole, oglądaj seriale czy co tam chcesz... Ja idę wziąć prysznic i muszę się zdrzemnąć. Jak przyniosą pizze to zapłać.
Rzucił na stół kilka banknotów. Po namyśle dodał jeszcze kilka, może anioł zechce kupić sobie jakieś nowe ubranie, które sprawią że nie będzie wyglądał jak plastuś.
Zzuł buty, kopiąc je gdzieś w stronę drzwi do swojej sypialni. Kurtkę odwiesił na oparcie rozklekotanego krzesła a potem dorzucił do niego koszulkę. Był ładnie zbudowany. Jak każdy demon miał kusić swoim ciałem. Na barkach, ramionach i na piersiach wiły się wzory czarnych linii, które informowały o przynależności demona. Była to wiadomość dla innych demonów i równie często jak potrafiło to uratować życie, to narażało gdyż każdy miał jakiś wrogów. A zabić własność swojego wroga, było również formą uprzykrzenia życia swojemu wrogowi.
Jednak mimo wyraźnych i skomplikowanych czarnych wzorów, na ciele Dantego można było dostrzec coś jeszcze, coś dużo bardziej niepokojącego. W dolnej części pleców widoczne były grube podłużne blizny i kilka mniejszych bardziej owalnych i niemal białych. Mimo, że miał je od niepamiętnych czasów, wciąż drażnił go dotyk w tamtym miejscu. Bywał nieprzyjemny a same blizny były dziwnie chłodne w dotyku.
Wszedł do łazienki. Chwilę, nieufnie, przyglądał się kabinie prysznicowej. Chociaż właściwie niewiele było rzeczy, które mogłyby go obrzydzić.
- po pierwsze, nie zaprosiłem jej tutaj, tylko do kawiarni. A po drugie, to ty masz ją zauroczyć. Jeśli będzie się przy tobie czuła bezpieczna to sukces mamy osiągnięty. Siedząc tam daleko w górze, niewiele wiesz o ludziach.
OdpowiedzUsuńWziął długi prysznic. Przez pewien czas ze słuchawki leciała zimna woda,jednak dla niego to było nawet lepsze. Skóra zaczęła go w końcu piec z zimna. Jak na życzenie temperatura wody się ustabilizowała i mógł spokojnie dokończyć mycie. Musiał to wszystko dobrze rozegrać, aby rezultat był taki jaki chciał.
Prychnął, gdy zauważył że tego bezużytecznego anioła jeszcze nie ma. Grzebie się...
Wciągnął spodnie na tyłek. Wskoczył na łóżko i rozkoszował się tą miękkością materaca, zapachem kurzu, starości i tej jakby formaliny, która przez lata zostałw wpolerowana w podłogę przez wiekowe kapcie równie wiekowej właścicielki.
Podniósł się gdy wrócił Anthony. Uniósł nieco brew, widząc że kupił sobie ubrania. Chociaż niech kupuje... moze w końcu wyrośnie ze swojej plastusiowości.
- Pytanie kluczowe... Jakie masz doświadczenie w rozmowie z ludzmi? A szczególnie z podgatunkiem czyli kobietami? - skrzyżował ramiona na nagiej piersi.