[KP]DeVries
Gleanna deVries
Dwadzieścia lat. Księżniczka na wydaniu. Młoda i skromna dama, wychowywana zgodnie z tradycjami. Umiejętnie włada igłą i haftuje, równie dobrze posługuje się łukiem. Ułożona, wie jak się zachowywać, by nie przynieść sobie i innym wstydu. Nikt nie wie jednak, co tak naprawdę w niej siedzi.
Wątek z Luthien Dark
Kiedy opuszczali mury Cloverland jedyną osobą, która za nim płakała była Mila. Obiecał jej, że kiedy wróci przywiezie jej jakąś pamiątkę. Dziewczyna od zawsze zajmowała w jego sercu specjalne miejsce. Mógł nienawidzić całego rodu Lionheartów, ale na nią nie potrafił się gniewać. Była jak na swój wiek bardzo mądra i zaradna. Lubił uczyć ją strzelać z łuku chociaż nikomu nie mówili o tej słodkiej tajemnicy. Wiedział, że macocha by się wściekła. Nienawidziła go już od pierwszej chwili kiedy pojawił się w Cloverland. Nic dziwnego w końcu jej ukochany mąż, którego nie podejrzewała o odwiedziny burdeli zrobiła bachora jakiejś dziwce zza rzeką. Ojca też nie darzył zbytnim uczuciem, ale szanował go. Gdyby nie on zawsze byłby zwykłym bękartem. A teraz dzięki niemu był bękartem z nazwiskiem i mógł prowadzić interes ojca czyli zajmować się hodowlą królewskich rumaków.
OdpowiedzUsuńOkazał się potrzebny ojcu nie tylko do tego. Wkrótce stary Lionheart miał umrzeć, jego stan znacznie się pogarszał. Każdy dzień mógł być tym ostatnim dlatego maester zabronił mu wszelkich podróży. Tym właśnie sposobem Ragnar miał towarzyszyć swojego bratu Randallowi do pałacu księżniczki i reprezentować godnie herb Lionheartów. Zabrał ze sobą swojego wiernego przyjaciela, a bardziej sługę Caleba. Macocha kiedy dowiedziała się o tym, że Ragnar będzie im towarzyszyć szybko znalazła wymówkę by nie jechać na ślub własnego syna. Wytłumaczyła się wydaniem Oksany za jednego z lordów oraz tym, że będzie bardziej potrzebna córce niż synowi.
Był wczesny ranek. Nikt już nie spał, Randall poszedł na stronę bo wypił poprzedniego wieczora sporo wina. Długo nie wracał i Ragnar poszedł go poszukać.
-Lejesz czy szukasz leśnych wróżek? -Spytał kiedy ujrzał przyrodniego brata idącego w jego stronę.
I nagle zza krzaków tuż obok Randalla wyskoczył ogromny niedźwiedź. Rzucił się na niego powalając go na ziemię. Pochwycił za łopatkę i szarpał jak szmacianą lalką. Kiedy zlecieli się strażnicy wraz z Calebem Ragnar stał wpatrując się w cały ten obraz. Niedźwiedź właśnie wgryzł się w prawy bok księcia, a ten wrzeszczał tak głośno krzykiem pełnym bólu i cierpienia. Krzykiem jaki Ragnar słyszał pierwszy raz w swoim życiu.
Mógł rzucić się na pomoc swojemu przyrodniemu bratu, ale nie zrobił tego. Widok bezradnego człowieka w paszczy olbrzymiego majestatycznego zwierzęcia w jakiś sposób był dla niego przyjemny.
Caleb stanął obok niego.
-Nie pomożemy mu?
-Stój... -Rozkazał Ragnar.
Dwójka strażników ruszyła na pomoc księciu. Jeden z nich został odepchnięty łapą. Ponieważ nie miał na sobie kolczugi gdyż ściągnął ją na noc niedźwiedź rozciął jego brzuch. Na ziemię wylały się jego wnętrzności. Skonał w kałuży własnej krwi. Drugi strażnik włączył dzielnie, ale niedźwiedź złamał mu kręgosłup. Mógł tylko leżeć i wrzeszczeć z bólu, kiedy drapieżnik znów ruszył w stronę księcia.
Wtedy nadeszła pomoc pozostałych trzech strażników. Jeden z nich przebił niedźwiedzia włócznią. Zwierzę padło martwe na ziemię tuż obok księcia. Ragnarowi zrobiło się go żal. Był taki silny, majestatyczny i piękny, a teraz leżał martwy tylko dlatego, że działał pod wpływem swojej dzikiej natury.
Strażnika ze złamanym kręgosłupem trzeba było dobić. Książę miał tak liczne rany, że stracił przytomność od utraty krwi. Umierał...
-Wasza miłość... -Caleb ukłonił się kiedy weszli do sali królewskiej. -Oto książę Randall Lionheart. -Odszedł na bok, a ich oczom ukazał się młody chłopak odziany w czarną zbroję. Miał na sobie herb Lionheartów. Z tyłu stała trójka jego strażników.
-Mam nadzieję, że podróż minęła spokojnie. -Król wstał z tronu.
-Chciałbym to potwierdzić, wasza miłość, ale niestety nie mogę. -Książę ukłonił się. -Straciłem bowiem swojego przyrodniego brata Ragnara i dwójkę strażników. Zostali zaatakowani przez niedźwiedzia. -W dłoni ścisną pazur niedźwiedzia, który oderwał na pamiątkę. Miał to być symbol jego nowego życia... Wtedy ją zauważył. Swoją przyszłą żonę, która spoglądała na niego nieśmiało.
Gdyby Randall dotarł na miejsce za pewne zachwyciłby się jej ślicznymi oczami, powiedział jakiś komplement, uklęknął, pochwycił jej dłoń i deliaktnie pocałował ustami. Zapewnił, że śmierć brata była wielką stratą, ale ma nadzieję, że pustkę po nim wypełni Gleanna po stokroć.
OdpowiedzUsuńAle stał przed nimi tylko bękart odziany w zbroję księcia, który nie wiele znał się na dobrym wychowaniu, a kobieta była dla niego tylko obiektem porządania. Pierwsze wrażenie jakie wywarła na nim jego przyszła żona było zaskakujące. Uwielbiał brunetki, nie cierpiał blondynek były dla niego za słodkie. Do tego księżniczka wyglądała na dość dojrzałą kobietę co go ucieszyło. Przez całą podróż obawiał się, że na tronie zastanie małolatę w typie Oksany, a tego by nie wytrzymał. Z pewnością Gleanna spodobała mu się, a na samą myśl o nocy poślubnej pojawiał się na jego twarzy uśmiech.
Ucieszył go fakt braku królowej. Jeśli tylko stary przekręci się w najbliższym czasie zostanie królem dwóch potężnych królestw. Niedźwiedź, który zabił jebo brata okazał się dla niego nowym początkem lepszego życia, którego nie zamierza oddać za nic w świecie.
Zbliżył się do swojej przyszłej żony nie odrywając od niej wzroku. Biedna... pomyślał, omineło ją szcześliwe życie z moim bratem. Ale by była szczęśliwa, Randall zawsze był typem romantyka, a dla takiej kobiety zrobiłby wszystko.
-Przybranego brata. -Poprawił ją. -Ale nie czas na smutki, moja pani. Przybyliśmy tu z innego powodu. -Uśmiechnął się podstępnie.
Nikt nie przejął się zbytnio tym co powiedział w końcu bękartów nie traktowało się z szacunkiem nawet w takim królestwie jak Knervir. On sam nie cierpiałz powodu straty Randalla. Nigdy go nie lubił.
-Mój ojciec prosi o wybaczenie, moja pani. Nie może być na naszym ślubie z powodu choroby... Matka została w królestwie by przygotować moją siostrę Oksanę do małżeństwa z lordem, ale jak tylko się pobierzemy będziesz musiała odwiedzić moje królestwo. -Moje królestwo... jak to pięknie brzmiało, pomyślał nie odrywając oczu od kobiety.
Ragnar nie kochał swojego przyrodniego brata. Wręcz przeciwnie żywił do niego niechęć i urazę. Nie lubił go chociaż musiał akceptować ze względu na swojego ojca. Dla niego Randall zawsze był typowym księciem, który poślubi typową księżniczkę, zostanie królem, będzie miał cudowne dzieci i wszyscy będą go kochać. Poza tym kobiety uważały, że był przystojniejszy. Jak dla niego był po prostu bardziej fajtłapowaty, ulizany i elegancki. Chodził w drogich szatach zupełnie tak samo jak żony lordów.
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie żyje, pomyślał. Teraz ja mogę zająć jego miejsce.
-Ależ skąd, że znowu. Uważam, że polowanie to świetny pomysł by zapomnieć o tym co nas spotkało. -Uśmiechnął się przenosząc wzrok na króla.
-Świetnie zatem musimy wszystko omówić.
-Chętnie dołączę do ciebie, moja pani w ogrodach, ale wpierw pomówię z tym ojcem. Niech Caleb na razie dotrzyma wam towarzystwa.
Caleb był mężczyzną z posturą ciała podobną do Ragnara. Miał tłuste, kręcone blond włosy do ramion, nie miał dwóch przednich zębów. Nie było tego widać póki się nie uśmiechał, a nie robił tego zbyt często. Był synem miejscowej wieśniaczki i mężczyzny, który był głupszy od osła, a na dodatek nie potrafił mówić. Oczywiście po śmierci wieśniaczki, która wykrwawiła się przy porodzie nie był w stanie się zająć własnym dzieckiem dlatego oddał Caleba do burdelu, gdzie wychowały go kurtyzany. Był wulgarny, myślał tylko o jednym, śmierdziało mu z buzi i nie lubił się kąpać. Nie wyglądał jak przyjaciel księcia Cloverland, ale Ragnar nie dbał o to.
Z królem umówili się następnego dnia na polowanie. Wymienili kilka komplementów dotyczących swoich państw, obiecali sobie, że sojusz zapoczątkuje nowy rozdział dla obydwu królestw, wpili po kielichu wina, a ojciec panny młodej zaprosił księcia i jego towarzyszy na wieczorną kolację.
Potem Ragnar dołączył do Caleba w ogrodach. Kobiety nie wyglądały na zadowolone z jego obecności. Nie trudno było się domyśleć, że Caleb za pewne obrzucił je swoimi spojrzeniami, które zazwyczaj przerażały kobiety.
Ragnar podszedł do księżniczki uśmiechając się.
-Mam nadzieję, że ten niewychowany wieśniak nie zrobił nic niestosownego, moja pani. -Przeniósł wzrok na jej służkę, która dziwnie mu się przyglądała. -Może zechciałabyś wybrać się na spacer? Nie chcę rozmawiać z moją przyszłą żoną w obecności służek...
OdpowiedzUsuń[Spokojnie nic się nie dzieje :D]
Dla Ragnara służki czy dwórki były jednym i tym samym. Głupimi dziewuchami, które chichotały z byle żarciku wypowiedzianego przez ich wysoko urodzoną panią. Nie lubił przebywać ich obecności. Te ich wyuczone maniery, uprzejmości i komplementy jakimi sprawowały każdego napotkanego tylko dlatego że tak wypadało. Będę musiał ograniczyć ten jej cyrk z małpami po ślubie jeśli nie chcę oszaleć, pomyślał. Nie powinno być z tym problemu, kiedy Caleb wkroczy do akcji.
Jak się spodziewał zachichotały na komentarz swojej pani.Zmierzył je tylko wzorkiem i zaczął odchodzić w stronę, w którą poszła Gleanna. Była zgrabna, ale miała kobiece kształcący co go ucieszyło. Nienawidził grubasek, a jeszcze bardziej wychudzonych kobiet, które wyglądały na dziewięciolatki.
Chociaż ogrody był naprawdę piękne w tych rejonach i za pewne Randall powiedziałby coś w stylu" Ogrody twoje pani są śliczne, lecz nie tak piękne jak ty." To Ragnar miał gdzieś rosnące wokół chwasty i badyle. Nigdy nie przepadał za kwiatkami, tak samo jak za bardami. Nienawidził ich śpiewu i głupich ballad pisanych na pokaz. Zastanawiał się czy jego przyszła żona będzie taka jak jej dwórki, które pewnie piszczały na widok znanego barda i mdlały kiedy jakiś blondynek w ślniącej zbroi wygrywał turnieje rycerskie.
Bardziej od ogrodów interesowała go właśnie Gleanna. Była atrakcyjna co go ucieszyło. Nie chciał dzielić łoża z brzydką dziewuchą. A tak to będzie miał z ich związku znacznie więcej przyjemności niż mu się wydawało.
-Cieszę się pani, że wkrótce się pobierzemy. -Spojrzał na nią tym swoim wzrokiem pełnym obłędu i pożądania. -Jesteś dziewicą prawda? -Zbliżył się nieco do niej.
W Cloverland również panował zwyczaj, że kobieta oddaje swoje dziewictwo mężowi w noc poślubną. Jeśli nie była nadal dziewicą małżeństwo mogło zostać anulowane na prośbę męża. Ale z mężczyznami bywało inaczej jak to w większości królestw. Oni mogli odwiedzać burdele, sypiać z dziewczynami, które nie był wysoko urodzone i nie musiały strzec dziewictwa jak jakiegoś skarbu. Nie trudno było więc się domyślić, że Ragnar Lionheart jako bękart nie myślał nigdy o tym by spędzić swój pierwszy raz z wymarzoną kobietą, a do tego swoją żoną. Często odwiedzał burdele, albo sypiał z kobietami, które same rozkładały przed nim nogi. Dlatego kiedy zadała u to pytanie uśmiechnął się dziwnie.
OdpowiedzUsuńDoprawdy myśli, że jestem prawiczkiem?
-W Cloverland mężczyźni nie muszą utrzymywać czystości do ślubu. -Zaczął prowadząc ją jeszcze dalej od jej dwórek z którymi nie chciał mieć nic do czynienia. -Ale uwierz mi pani, że nie będziesz tego żałowała w naszą noc. -Uniósł delikatnie brwi do góry. -Oczywiście nie pomyślałem o tym, że pozwalasz kłaść się komukolwiek na siebie. To dobra zaleta. Cenię sobie wierność. -Przeszył ją swoim wzrokiem.
Kiedyś miał kobietę. Choć była tylko córką wieśniaka dla niego była kimś więcej... Niestety zdradziła go i skończyła nie najlepiej... Rozszarpały ją psy. Ragnar nigdy nie czuł się winny. Musiała zapłacić za to co zrobiła.
-Nie chciałbym zastać w swoim łożu jakiegoś szlachcica, któremu oddałaś swoje serce, ale twój ojciec wybrał na twojego męża kogoś innego. -A tak zazwyczaj było. Wiedział to po swoich siostrach. Eydie kochała się w synu dowódcy wojsk, a Oksana w nikim innym jak... w nim.
Za młodu Ragnar odwiedzał z Calebem burdele, ale szybko przestało go to bawi w przeciwieństwie do przyjaciela, który bywał tam prawie codziennie. Później sypiał z tymi, które były chętne, ale nigdy nie kochał. Nie zamierzał pokochać żadnej kobiety by nie stracić dla niej głowy. Tak samo postanowił w przypadku swojej przyszłej żony. Założył z góry, że będzie to rozpieszczona i głupia księżniczka, którą będzie zdradzał z jedną z jej dwórek, a jak będzie trzeba to i ją skróci o głowę. Tak jak zamierzał zabić jej ojca.
OdpowiedzUsuńWiedział, że to musi nastąpić bo kiedyś się wyda, że Randal nie żyje, a on podszywa się pod niego. Na razie jednak zamierzał odgrywać swoją grę.
-Masz rację nie muszę. -Zbliżył się nieco do niej i zniżył ton. -Będę i tak wiedział o każdym twoim zachowaniu jak na męża przystało. -A potem jak gdyby nigdy nic przyspieszył kroku wychodząc z północnej części ogrodu, skąd widać było w dole las i polany. -Jutro wybieram się z twoim ojcem, moja pani na polowanie. W swoim królestwie polowaliśmy w towarzystwie psów, ale mój pan ojciec uznał, że nie godzi się odwiedzać żony z tymi bestiami. Czy lubisz psy, moja pani? -Obrócił się na pięcie uśmiechając w jej stronę. Gdyby tylko wiedziała kim jestem nie stałaby tu tak spokojnie, pomyślał.
Na wieść, że dziewczyna poluje i to w towarzystwie swoich psów nieco się zdziwił. Był to dobry znak, że jego przyszła żona będzie mogła z nim pojechać na polowanie, a nie tylko siedzieć w komnatach i przeglądać najnowsze suknie i biżuterię sprowadzoną z zagranicy. Uśmiechnął się kiedy wspomniała o zabijaniu ludzi. Jego psy atakowały wszystko co tylko rozkazał im zabić Ragnar. Jego przyrodni brat zawsze się ich bał. Kiedyś jedna z suk rzuciła się na niego kiedy poszarpał się z Radnarem. W skutek czego miał na ramieniu paskudną bliznę... Cóż niedźwiedź potraktował go znacznie gorzej niż moja suka, pomyślał.
OdpowiedzUsuń-Dobrze to słyszeć, moja pani. -Powinien jako książę spytać czy to rozsądne by kobieta polowała? Poprosić by została w zamku albo delikatnie zwrócić jej uwagę, że nie chce by jego przyszła żona brała udział w czymś tak niebezpiecznym. Ale nie był księciem, a nawet szlachcicem. Był zwykłym bękartem, który nie wiedział nic o dobrym wychowaniu.
Wtedy po raz pierwszy pomyślał, że gdyby na jego miejscu stał teraz prawdziwy Randal zaprosiłby ją na spacer, kolację, dał jakiś prezent może nawet zaśpiewał piosenkę? Ale Ragnar nie był ani uprzejmy ani romantyczny.
-Moja pani... -Zastawił jej przejście. -Musisz koniecznie pokazać mi swoje psy. Nawet teraz. Caleb dotrzyma towarzystwa twoim przyjaciółką. -I na pewno sobie jakąś upatrzy, dodał w myślach.
[Nic się nie dzieje najważniejsze by wątek się kręcił dalej :D]
UsuńCaleb był zwykłym wieśniakiem urodzonym w tym samym burdelu co Ragnar. Oboje wychowali się razem w domu uciech gdzie codziennie oglądali jak szlachetni lordowie, kupcy i rycerze przychodzą do burdelu by zdradzać swoje żony. Caleb jednak był tylko synem jakiegoś mieszczanina, który nie wiele znaczył w całym królestwie. Do tego zadatki na gwałciciela. Mając na myśli, że sobie któraś upatrzył nie oznaczało, że siedzi sobie z nią i rozmawia jak jakiś szlachetny panicz. Oznaczało to, że przy najbliższej okazji weźmie sobie ją po prostu siłą. Taki był już Caleb.
OdpowiedzUsuńKiedy ojciec Ragnara zjawił się ponownie w burdelu by zabrać swojego syna do rodziny opiekunów Ragnar oficjalnie oświadczył, że Caleb jest jego służącym i bez niego się nie rusza. Mieli wtedy po osiem lat, a król zaśmiał się głośno i pozwolił zabrać również Caleba. Od tamtej pory nic lepszego go w życiu nie spotkało.
-Caleb to nie panicz tylko zwykły wieśniak. -Odparł obojętnie dotrzymując jej kroku. -Ale uratował mi życie... -Takie historie zawsze lubiły słuchać wysoko urodzone damy. -I ojciec pasował go na rycerza. Chociaż zdaję sobie sprawę, że jest odrażający i śmierdzi od niego gorzej niż od kundli. Ciebie upatrzył sobie od razu... -Spojrzał na jej biust, a potem wzrok przeniósł na delikatną cerę. -Ale ostrzegłem go, że jeśli tylko na ciebie spojrzy straci wzrok i nie tylko...
To akurat było prawdą. Calebowi strasznie spodobała się księżniczka, a to oznaczało kłopoty. z nim było jak z psem, który jest głodny i chce zapolować na pierwszą lepszą zwierzynę. Z psem nad którym nie ma się kontroli chyba, że jest się Ragnarem. Tylko on mógł wydawać rozkazy Calebowi.
[E no nieźle ci to wychodzi :D ]
Ragnar cieszył się, że księżniczka przynajmniej jest ładna. Nie musi być mądra byle tylko nie naśmiewali się z jej tuszy i krzywych zębów i mogła zaspokoić go w łożu. Zakładał jednak, że raczej nie dogada się z nią. Ona była szlachetnie urodzona, a on był bękartem, który nie był normalnym człowiekiem i doskonale sobie z tego zdawał sprawę. Ale póki co mógł udawać swojego przyrodniego brata.
OdpowiedzUsuń-Bo to prosta i mógłby zrobić coś nieobliczalnego coś czego na pewno byś nie chciała.
Kiedy obróciła się w jego stronę spojrzał w jej oczy. Sam nie wiedział dlaczego akurat pomyślał wtedy o przybranej matce, która go nienawidziła. Pewnie dlatego, że miały taki sam kolor oczu. Macocha po śmierci jego ojca, który konał na łożu i pewnie nie zostało mu zbyt wiele była jego jedyną przeszkodą do tronu. Musiał się jej jakoś pozbyć. Wtedy podjął decyzję, że kiedy już znudzą mu się zabawy w męża i żonę, a ojciec umrze pojedzie do królestwa by pozbyć się wrednej macochy. Problem w tym, że na razie będzie musiał z nią korespondować byle tylko nic nie podejrzewała.
Ty skończony kretynie, pomyślał, zapomniałeś powiadomić rodzinę o jego śmierci.
-Moja pani... -Zatrzymał się na chwilę. -Cieszę się, że zobaczę twoje psy, ale obawiam się, że nie na długo gdyż muszę wysłać list z smutną wieścią o śmierci Rangara. Będę potrzebował pergaminu i pióra... -Wtedy na chwilę zamarł w bezruchu. Przecież macocha pozna jego pismo. Będzie wiedzieć, że to nie Randall.
[Wybacz, że tak długo ale ostatnio nie miałam czasu zbytnio]
Szczeniaki były wyjątkowo nie winne. Nie interesowały go zbytnio. Bardziej zawiesił oko na dorosłych osobnikach. Psy wydały się masywne i silne, a suki wyjątkowo bystre. W odpowiednich rękach mogły stać się prawdziwymi maszynami do zabijania. Osobiście wolał wybierać suki. Były bardziej wierne i oddane.Psy często walczyły o dominację.
OdpowiedzUsuń-Moja pani... są wspaniałe. Idealne do polowań. Żałuję, że nie zabrałem swoich, ale zanim bym po nie posłał... obawiam się, że zajęło by to zbyt dużo czasu. Czy mógłbym odkupić dwa z nich? Nie brak ci szczeniąt, a ja chętnie bym wyszkolił je na swoich podopiecznych. -Już wyparzył sobie szarą sukę, która najwyraźniej była największa z wszystkich szczeniąt. Mogła być prawdziwą bronią do zabijania.
-Będe potrzebował jeszcze kogoś kto ma ładne pismo. -Wpadł nagle na pomysł. Miał tylko nadzieję, że jego przyszła żona niczego nie zauważyła. -Po walce z niedźwiedziem drga mi dłoń... musiałem ją nadwyrężyć... Obawiam się, że nie wiele da mi się naskrobać na pergaminie... -Udał zasmuconego.