8 kwietnia 2010

[KP] What are you waiting for?

Something amazing, I guess
Marcus Carter
■︎ 30 lat ■︎ 182cm ■︎ Posiadacz szarych oczu ■︎ W szeregach GA przepracował 5 lat, wcześniej był policjantem, który właśnie miał przyjmować rangę detektywa ■︎ Namiętnie słucha starego rocka i równie często gwiżdże pod nosem znajome melodie ■︎ Jak na galaktycznego agenta ma całkiem luźne podejście do życia ■︎ Bywa sarkastyczny ■︎ Żartowniś ■︎ Pracoholik (jak prawie każdy agent GA) ■︎ W mieszkaniu bywa zazwyczaj tylko po to by spać ■︎ Jego rodzina myśli, że nadal pracuje w policji (mieszkają w Baltimore więc ciężko aby mogli to na bieżąco sprawdzać) ■︎ Udało mu się po dwóch latach namówić szefa, aby jego służbowym samochodem był Jaguar F-Type SVR ■︎ Za kółkiem staje się trochę bardziej lekkomyślny niż zazwyczaj ■︎
fc.: Colin O'Donoghue
quote: Incredibles
wątek z Jeśli, to dobre słowo |
Fay Stamper

2 komentarze:

  1. Już podczas studiowania astronomii wydawało się jej, że świat jest bardziej złożony niż się większości wydaje. Że jest coś więcej, niż tylko to, co widać na pierwszy rzut oka. Planety, konstelacje, cała galaktyka… Wszystko niby tak dalekie, a tak bliskie. Nie była z tych, którzy upatrywali czegoś niezwykłego w jakichś kręgach na polach, ale wierzyła, że nie są sami. Wierzyła, że dostrzegła przez teleskop coś dziwnego i nie było to przewidzenie. Również w jej badaniach, pojawiały się tajemnicze fale, anomalie, na które prawie nikt nie chciał zwracać uwagi. Łatwiej było wszystko wyprzeć i uznać za błędy niedoświadczonej studentki. A jednak znalazł się ktoś, kto przyznał jej rację i poprosił o dyskrecję. Ciężko było jej odmówić, kiedy prosił przybysz z Andromedy, w dodatku, kiedy był jednym z jej profesorów. Widocznie na Andromedzie nie było wolnych etatów w uczelni. Mężczyzna nie wyróżniał się niczym wśród reszty ziemskiego społeczeństwa. Wyglądał zwyczajnie. Starszy, siwy pan w przyluźnym sweterku i okularach. Jednak to była tylko powłoka, pod którą skrywała się świetlista postać z ogonem i z siedmiopalczastymi dłońmi. Zaprzyjaźnili się. Odkrył przed nią kilka tajemnic galaktyki, to, że nie jest tu jedyny, a między galaktykami dochodzi do różnych porachunków. To on doradził jej kryminalistykę, by nauczyła się zwracać uwagę na dziwne zjawiska pojawiające się na ziemi. Chciał by była świadoma i mogła zostać bezpieczna, bo nie każdy obcy był taki jak on. Wielu z nich przybywało na Ziemię tylko po to by kraść i dopuszczać się innych niegodziwości. To także profesor załatwił jej staż w FEMA, a później przedstawił szefa GA, kiedy uznał, że jest na to gotowa. Fay nie protestowała. Czuła jak otwierają się przed nią nowe drzwi, za którymi czekał cały wszechświat. Była jak szczeniak, który chciał się bawić, choć bardzo dobrze to ukrywała. Sama nie wiedziała jak udało się jej dostać tę posadę. Była tak podekscytowana, że nie pamiętała kompletnie nic z rozmowy, przy której zrobiono jej hologramowy tatuaż służb GA.
    Teraz czekała zniecierpliwiona przy czyimś biurku, czekając aż zjawi się jej partner. Śmiała się w myślach słysząc te słowo i jednocześnie bała się śmiertelnie, że się ośmieszy i nie podoła. Jeszcze nie miała okazji działać w duecie. W FEMA mieli swoją grupę, gdzie każdy zajmował się swoją działką. Tu będzie inaczej. Znudzona co chwilę spoglądała na tarczę zegarka. Nigdy jeszcze nie była tak punktualna jak dziś. Chciała zrobić dobre wrażenie, chociażby miało być takim ostatnim. Zdziwiła się kiedy obok niej usiadł młody mężczyzna. Nie tego się spodziewała. Bardziej stawiała na kogoś w rodzaju Clinta Eastwooda, a nie kogoś mniej więcej w swoim wieku. Niemniej słuchała go uważnie, starając się zapamiętać jak najwięcej. Kiedy skończył, podniosła się z krzesła i wyciągnęła w jego kierunku dłoń.
    - Chyba najpierw wypadałoby się przedstawić – powiedziała, unosząc brew. – Fay Stamper – dodała. – I nie, nie dali mi broni. – Pokręciła przecząco głową. Sama sobie by jej nie dała, ale nie chciała wyjść na ciamajdę, więc nic nie mówiła, że nie miała nawet na nią pozwolenia. W końcu nikt o nie nie pytał, to co tam będzie się chwalić.

    OdpowiedzUsuń
  2. Widząc jego wulkański salut, tylko przewróciła oczami i machnęła ręką. Doskonale znała ten gest i szczerze wątpiła, by właśnie tak witano się w GA. Niemniej nie skomentowała tego. Uznała go jedynie za dużego dzieciaka. Ruszyła za nim bez słowa, choć niezbyt chętnie. Kompletnie nie znała się na broni i wiedziała, że najbezpieczniej byłoby, gdyby dostała coś na ślepaki. W końcu samym dźwiękiem też można trochę zdziałać. Na wieść o rekomendacji wzruszyła ramionami.
    - Po prostu miałam szczęście, że go spotkałam i z nim współpracowałam. I nie musisz się martwić, nie rozpowiada naokoło, kim tak naprawdę jest – powiedziała, poprawiając pasek od torby. Kiedy otworzył drzwi, z trudem opanowała zdumienie. Nie sądziła, że niektóre filmy aż tak mogą przypominać rzeczywistość. Poza tym nigdy wcześniej nie widziała aż tak dużej ilości broni. Związała ręce za plecami i podeszła do gablotek jakby była w muzeum i oglądała eksponaty. Nie miała kompletnie pojęcia na co patrzy, choć żeby nie było, kiwała głową z uznaniem. Zapewne musiały być to niezwykłe egzemplarze, niedostępne większości społeczeństwa. Słysząc jego pytanie, niepewnie przeniosła na niego wzrok, unosząc brwi.
    - Jestem raczej… pacyfistką. Staram się nie strzelać do nikogo – odparła, marszcząc nos. – Wolę podejście „po dobroci”. Psychologia i te sprawy – dodała z krzywym uśmiechem. Doskonale wiedziała, że to nie załatwi sprawy, a praca w GA wiązała się z posiadaniem broni, a nawet i jej używaniem. Nie chciała jednak od razu się ośmieszać. Planowała po cichu zdobyć licencję i nauczyć się strzelać, choć zdecydowanie wolałaby posługiwać się choćby kijem bejsbolowym, wałkiem czy patelnią. W odpowiednich rękach stanowiły bowiem świetną, często niedocenianą broń.
    - Słyszałeś już o naszej pierwszej, wspólnej sprawie? – spytała, by zmienić temat. – Podobno jeden z pracowników ogrodu zoologicznego pochodzi z gwiazdy Antares. Od kiedy zaczął tam pracować, zaczęli ginąc niektórzy odwiedzający i zwierzęta – powiedziała, odchodząc od gablotek. – Profesor mówił, że niektórzy kosmici porywają ziemskie stworzenia w celach badań. Inni robią z nich swoje maskotki – dodała, opierając się o ścianę. – Ciekawe jak będzie w tym przypadku. Chyba najlepiej byłoby to sprawdzić. Nie sądzisz? – spojrzała na niego, przechylając głowę w bok. – Na przykład teraz?

    OdpowiedzUsuń