Ophelia Durand20 lat
Wielbicielka
Hamleta i swojej własnej imienniczki, choć nie ma z nią praktycznie nic
wspólnego prócz nieszczęsnego imienia. Do szaleństwa jej daleko, a
przynajmniej sobie to wmawia.
Tęskni nocami. W dzień się uśmiecha. Próbuje zapomnieć.
Szkoda,
że ten chłopak zawsze siadający obok niej na wykładzie z literatury
francuskiej jest tak bardzo zainteresowany. Bo przecież ona nie może mu
nic zaproponować.
Przeszłość wywołuje tylko i wyłącznie złość.
Wspomnienia są złe. Bo przecież żyjemy tu i teraz.
Głośny jęk wydobył się z ust Eleanor, kiedy to równo o wpół do szóstej budzik zadzwonił głośno, tym samym o mało co nie sprawiając że kobieta spadła z łóżka. Trzasnęła ręką w cholernie głośne urządzenie, po czym poleżała jeszcze z dobre dziesięć minut, wgapiając się w sufit. Jak każdego poprzedniego ranka stwierdziła, że bardzo przyda się odmalowanie mieszkania, bo sufity w każdym pomieszczeniu są w okropnym stanie. I kiedy to już stwierdziła, wstała, i ruszyła do łazienki, gdzie wzięła prysznic, by się dobudzić. Bo o dobudzeniu umysłu przed godziną dziewiątą nie było mowy.
OdpowiedzUsuńRówno o siódmej trzydzieści opuściła swoje mieszkanie, i po drodze na uczelnię zahaczyła o ulubioną, niewielką piekarnię, gdzie zaopatrzyła się w kubek gorącego cappucino, oraz dwa rogaliki z czekoladą. Z takim zaopatrzeniem była przed czasem na lekcji, i nie zastanawiając się zbyt długo, zgarnęła z pokoju gdzie zazwyczaj przebywali wykładowcy, listę studentów, udając się do swojej sali. Będąc już w pomieszczeniu, stanęła przed biurkiem, gdzie postawiła wszystkie rzeczy, i kątek oka spojrzała na listę. Przeleciała spojrzeniem po nazwiska, przy jednym zatrzymując się na dłuższy moment. Durand. Ophelia Durand. Wspomnienia cofnęły się o kilka lat wstecz, a Ellie zobaczyła te chwile, które spędzała u boku dziewczyny, która wówczas tak bardzo ją zaintrygowała.
z wybiciem godziny ósmej, na sali zaczęli pojawiać się pierwsi studenci. Blackwood cierpliwie poczekała, aż każdy znajdzie się w pomieszczeniu, z wyczekiwaniem czekając tylko i wyłącznie na moment, aż jej oczom ukaże się Ophelia. Nie widziała jej tak dawno, była bardzo ciekawa, czy się zmieniła, jak sobie poradziła przez te wszystkie lata. Nadzieję zaczynała tracić z każdą kolejną minutą, która mijała. Rozpoczęła wykład, głównie pytając swoich słuchaczy co sądzą na temat tego a tego autora, tej, a tej książki, i tym podobnych. Gdy drzwi nagle się otworzyły, przerywając tym samym jej odpowiedź na zadane pytanie, kobieta odwróciła głowę raptownie w tamtą stronę, swe spojrzenie zawieszając na postaci młodej kobiety. Uśmiechnęła się, odgarniając kosmyk włosów.
-Zapraszam. Miejsca jest dużo, może sobie pani wybrać jakiekolwiek. I proszę, oto lista. Niech się pani podpisze-powiedziała, podchodząc do Ophelii. To było silniejsze od niej, Eleanor nie mogła się powstrzymać. Wyciągnęła przed siebie zgrabną dłoń, podając Durand listę słuchaczy.
Nie tylko Ophelia była w szoku. Szok zaskoczył również i Eleanor, która mimo wszystko nie dała tego po sobie poznać. Kiedy młoda kobieta weszła na salę, ruszając w stronę wybranego przez siebie miejsca, obserwowała ją z uwagą. Nie zmieniła się, ani trochę. Dla Eleanor nadal była tą samą Ophelią, dla której straciła rozum kilka lat temu.
OdpowiedzUsuńTo, że wybrała miejsce niemalże na samym końcu, i na dodatek zasłoniła się skutecznie wysokim chłopakiem, i tak nie przeszkadzało Blackwood. Kobieta prowadziła nadal swój wykład, mając szczerą nadzieję że Durand zada jakieś pytanie. Była bystra, to Ellie wiedziała bardzo dobrze. Nic takiego jednak się nie stało. Wykład dobiegł końca, studenci powoli zaczęli się zbierać, żegnając się przy okazji z ciemnowłosą.
Eleanor pochyliła się nad swoim kalendarzem, będąc święcie przekonana że wszyscy już opuścili salę. Nic więc dziwnego, że uniosła głowę, ze zdziwieniem spoglądając na Ophelię. Stała przed nią, dokładnie tak samo jak kilka lat temu. Spojrzała prosto w oczy młodej kobiety, i ponownie poczuła ukłucie w sercu. Wówczas zostawiła ją bez słowa wyjaśnienia, spakowała rzeczy i wyjechała. Ale nie mogła pozwolić na to, aby ktokolwiek dowiedział się o tym, co je łączyło. Ophelia była wtedy bardzo młoda, a Ellie dopiero co zaczęła pracę. Stąd taka, a nie inna decyzja z jej strony.
Kobieta odłożyła długopis, wzdychając cicho. odchodząc, miała szczerą nadzieję że już nigdy nie spotka Ophelii Durand. Że dziewczyna o niej bardzo szybko zapomni, układając sobie życie od nowa. Niestety, tak chyba nie było.
-Musiałam, Ophelia. Zrozum-powiedziała, odgarniając kosmyk ciemnych włosów. Spuściła głowę, spoglądając na czubki swoich butów. Słysząc kolejne zdanie, wypowiedziane z tak ogromnym bólem i żalem, na moment przymknęła oczy, nie wiedząc co powiedzieć. Miała przeprosić, po tych wszystkich latach nieobecności ? To głupie.
-Przepraszam. Naprawdę Cię przepraszam. Ale... wówczas nie wiedziałam. Nie wiedziałam, jak miałabym Ci to powiedzieć, że odchodzę-wyjaśniła, spoglądając na nią. Ba, nawet postąpiła kilka kroków w jej stronę, chcąc być bliżej niej. Bo mimo wszystko, ciągle o niej myślała. Nie było dnia i nocy, aby w jej myślach nie pojawiała się Ophelia, i chwile spędzone u jej boku.
-Teraz nie. Ponieważ nikt nie mógłby się do tego doczepić. Nikt nie mógłby nam nic powiedzieć. Byłaś wtedy młoda, byłaś moją uczennicą, i uwierz mi, gdyby ktoś się dowiedział o tym, co nas wtedy łączyło, nie byłoby zbyt miło-powiedziała, po czym uśmiechnęła się delikatnie. Te sześć lat temu musiała tak postąpić. Musiała odejść, spróbować o wszystkim zapomnieć, i zacząć wszystko od nowa. Ophelia była wtedy za młoda, z resztą, Ellie również jeszcze nie miała też wtedy za dużo oleju w głowie. Jednak, nigdy nie żałowała tego, że wplątała się w romans ze swoją uczennicą. W jakiś dziwny, i pokręcony sposób przywiązała się do niej, a kiedy odeszła, pierwsze kilka miesięcy życia bez Durand były ciężkie. Cholernie ciężkie.
OdpowiedzUsuńTeraz, kiedy ponownie zobaczyła ją po tych sześciu latach, już jako dorosłą kobietę, poczuła iskierkę nadziei. Że to, co je niegdyś łączyło, mogłoby wrócić. Że mogłoby być tak jak dawniej. Mimo przeogromnej chęci dotknięcia jej, poczucia znowu tego co kiedyś, Blackwood przystanęła, widząc jak blondynka się odsuwa. Dała na wstrzymanie, bo przecież nie miała zamiaru jej do niczego zmuszać. Przecież nie wiedziała, czy Ophelia chce mieć z nią jeszcze w ogóle do czynienia, czy po prostu chciała zapytać, i dowiedzieć się tego, czemu Eleanor odeszła te sześć lat temu.
-Gdybym miała możliwość, naprawienia tego wszystkiego, nie zastanawiałabym się ani chwili. Odbudowałabym to, co nas kiedyś łączyło, i postarała się, aby było tylko lepiej. Nie byłoby już ukrywania, ani nic z tych rzeczy. Ale cóż, szansy chyba nie mam-powiedziała, odwracając się, i kierując w stronę biurka. Poskładała wszystkie rzeczy, chowając je częściowo do torebki, a częściowo do torby z laptopem.
-Mam nadzieję, że kiedyś jednak mi wybaczysz, i zrozumiesz, dlaczego postąpiłam tak, a nie inaczej-dodała, chwytając wszystkie swoje rzeczy, i spoglądając z uwagą na Ophelię.
-Ophelio, jesteś mądrą dziewczyną, naprawdę. Porównaj sobie te dwie sytuacje. Miałaś wtedy czternaście lat, ja jakby nie było, uwiodłam Cię. Teraz jesteś dorosła, a dyrekcja raczej przymyka oczy na romanse, jeśli nie są one zbyt widoczne. Założę się, że nie jeden profesor, czy profesorka mieli jakiś inny kontakt ze swoimi studentami, prócz zwykłych spotkań na wykładach. Ale się o tym nie mówi, bo chyba dobrze to ukrywają-powiedziała, wzruszając przy tym ramionami. Jednak, i tutaj również było spore ryzyko, że ktoś mógłby się o tym dowiedzieć. Ale stop, o czym dowiedzieć? Przecież między Eleanor, a Ophelią nic nie było. Spotkanie po latach pozwoliło im jedynie wyjaśnić dawne rzeczy. Spojrzała na blondynkę, uśmiechając się przy tym delikatnie. Nawet i teraz naraziłaby swoją posadę na uczelni, ponownie wplątując się w to, co łączyło ją przed laty z Durand. Dziewczyna nadal miała w sobie to coś, na co Ellie zwróciła uwagę lata temu. Blackwood westchnęła cicho, jakby sama do siebie, po czym ponownie zrobiła kilka kroków w jej stronę, zatrzymując się przed blondynką. Była na wyciągnięcie ręki, wystarczyło tylko, aby wyciągnęła rękę w jej stronę, i ponownie mogłaby jej dotknąć, jak kiedyś.
OdpowiedzUsuń-Sytuacja podobna, ale po latach zrozumiałam, że teraz raczej nie zwracałabym uwagi na to, czy ktoś zauważyłby co jest między nami, czy też nie. Z wiekiem człowiek rozumie więcej. Wtedy ja też byłam młoda i głupia. I bałam się, że stracę wszystko, na co tak pracowałam. Dlatego się wycofałam, i nic Ci nie powiedziałam, bo myślałam że przez ten czas zapomnisz, i ułożysz sobie życie. Że ja byłam jedynie przelotnym epizodem, czymś krótkim. Ale chyba tak nie było, prawda?-zapytała, przechylając przy tym głowę w bok. Wyminęła ją, siadając na jednej z ławek, krzyżując nogi.
-O czym myślisz, Ophelio? Powiedz mi, proszę. Możesz mi powiedzieć wszystko, wyrzucić to co o mnie myślisz, wszystko-powiedziała, spoglądając przed siebie. Eleanor czuła złość. Nie na Ophelię, a na siebie. Na to, jak postąpiła przed laty, jak głupio się zachowała, myśląc że ucieczka coś wskóra. Było inaczej. Czuła się winna, i samotna przez te wszystkie sześć lat. I gdyby mogła, zapewne naprawiłaby to wszystko. A może jednak się dało to wszystko naprawić? Zbudować wszystko od nowa?