Virgia Coleman
Nie wiadomo, czyj to był pomysł,
aby w ramach testu wrzucić ją na głęboką wodę i powierzyć od razu tego typu
akcję. Może celem jest utarcie nosa i udowodnienie, że i tak nie podoła, a całą
operację zwyczajnie zepsuje. Ona jednak nie ma zamiaru się poddać, a zamiast
tego pokaże wszystkim, że nawet blondynka z nieodłączną szminką w torebce i
pomalowanymi paznokciami nadaje się do takiej pracy. Przecież przyłożyć potrafi
tak samo, a poza tym, kto mógłby tak dobrze omotać faceta, jak nie ona?
Szkoda tylko, że tak naprawdę
Virgia nie jest ani prawdziwą wymuskaną laleczką, ani całkowicie twardą babą. I
że jej słabością od zawsze były uczucia.
Wszystko miało pójść prosto i sprawnie. Mieli się spotkać z kupcami, odebrać hajs, przekazać walizki z narkotykami i pojechać z powrotem do domu. Plan wydawał się naprawdę banalny. Noah zawsze odczuwał w sobie niepokój, który nauczył się ukrywać do perfekcji. Zawsze się bał, że coś pójdzie nie tak i albo rozpocznie się krwawa strzelanina, albo na imprezę wpadnie policja. Nie wiedział, co gorsze, ale chyba wolałby dostać kulkę w łeb, aniżeli iść do więzienia. Nie wytrzymałby tam i doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Albo to jemu zgotowaliby piekło, albo on powiesiłby się na prześcieradle. Tak, wizja nie wydawała się zbyt przyjemna, ale po prostu trochę poznał już siebie.
OdpowiedzUsuńZerknął na starszego brata. On zawsze był taki pewny siebie, nie pokazywał słabości. Warczał, patrzył na innych z wyższością i przede wszystkim miał dobrą gadkę. Przyzwyczaił się do tego.
Rozejrzał się dookoła, nasłuchując czegoś podejrzanego. Jeśli ktoś ich obserwował, to trzeba było się go pozbyć. Jeśli w pobliżu czaiła się policja i oddział SWAT… musieli uciekać. A Noah czuł, że coś nie gra. Może mu się tylko wydawało, może to tylko jego wyobraźnia.
Nie wydawało. Oddział specjalny wpadł znienacka i Noah przez chwilę nie wiedział, co się dzieje i którędy uciec. Serce zabiło mu szybciej, a po plecach przeszły nieprzyjemne dreszcze. Kurwa.
- Uciekaj! – usłyszał swojego brata, który również rzucił się biegiem w tylko sobie znanym kierunku.
Noah nie zastanawiał się dłużej, tylko również zaczął uciekać, ile sił w nogach. Ich samochody zostały zabezpieczone przez policję, więc taki środek transportu odpadał. Attwood pobiegł więc w drugą stronę. Chyba nie zauważyli jego zniknięcia, zajęli się tamtymi. Kurwa, powtórzył w myślach. Po drodze wyjął kartę z telefonu i ją połamał, tak bez powodu…
W końcu jednak zatrzymał się przy jakiejś ulicy. Spojrzał za siebie, zastanawiając się, co dzieje się teraz z jego bratem. Miał nadzieję, że jest bezpieczny. Słyszał syreny policyjnie, cholera, chyba jednak zauważyli jego zniknięcie.
Noah nie sądził, że ktokolwiek mógłby się zatrzymać i proponować podwiezienie. Dlatego był bardzo zaskoczony, widząc zupełnie obcy samochód z tak samo obcą kobietą w środku. Zmrużył zatem oczy, przyglądając się jej uważnie. Nie, na pewno jej nie kojarzył. Ale nie wyglądała na nikogo groźnego… aczkolwiek nauczył się już dawno temu, żeby nie oceniać książki po okładce. Zgubiło go to dwa razy i za trzecim nie zamierzał popełniać tego samego błędu. Jeśli to policja, to miałby przesrane. Z drugiej strony, takich wozów raczej nie dostaje taka młoda osóbka… Właśnie, ile ona miała lat?
OdpowiedzUsuńPochylił się nad oknem i przyjrzał się wnętrzu samochodu. Nie widział tutaj nic podejrzanego, ot, zwykły samochód.
A co mi tam, westchnął, słysząc za sobą zbliżające się syreny. Trudno, i tak jego życie było beznadziejne…
- Jak najdalej – podsunął jej tę myśl, spoglądając do tyłu przez boczne lusterka. Z rozwijającą się w równym tempie prędkością, uspokajał się, ale niewiele, cały czas spoglądał w lusterka, trzymając się mocno. Nieznajoma świetnie radziła sobie za kierownicą, podobało mu się to. Nie każda kobieta, którą spotkał, tak dobrze potrafiła odnaleźć się na drodze. To było całkiem seksowne. – Jak masz na imię? – zapytał w końcu, odwracając głowę ku niej. Teraz mógł przyjrzeć się jej uważnie. – I kim tak naprawdę jesteś? Pomagasz każdemu, który ucieka przed policją? – uśmiechnął się lekko do siebie. – A gdybym miał broń i chciał cię zabić? – dodał po chwili. Oczywiście, że wszędzie węszył spisek, był nauczony od najmniejszego, że ufać, to może jedynie sobie. I starszemu bratu, ale w miarę upływu lat i dojrzewania, rozumiał, że to wcale nie jest takie proste. Naprawdę chciałby, żeby jego życie wyglądało inaczej, ale było już za późno. Od początku było za późno.
Na razie nie bardzo interesowało go to, czego dziewczyna będzie od niego chciała. Kasy? Proszę bardzo, chętnie jej zapłaci za pomoc w ucieczce. Jeśli będzie chciała czegoś innego, to pomyśli. Obecnie chciał poczuć spokój, z dala od policji i innych stróżów prawa. Musiał się także dowiedzieć, co z innymi i jego bratem. Miał nadzieję, że jemu również udało się uciec w podobny lub inny sposób.
OdpowiedzUsuńZerknął na nią, wysłuchując jej. Aha, czyli jako tako można było jej ufać, stała po tej samej stronie prawa, co on. Ba, chciała dołączyć do ich gangu. Hm, mógłby nad tym pomyśleć, ale to nie on o tym decydował. I tak już zapunktowała tym, że mu pomogła. Pewnie kręciła się w okolicach czy coś.
- Rozumiem – odpowiedział jedynie i spojrzał na swój telefon. Zwykle nie mówił wiele, dużo rzeczy zachowywał dla siebie, swoimi opiniami również się nie chwalił. Podał jej więc adres, pod który mogła go zabrać. To był dom jego brata, gdzie często spotykał się cały gang, aby omówić pewne rzeczy, skoki, wymiany. Jeśli chciała dołączyć do gangu, to najlepiej zacząć swoją przygodę właśnie od tego miejsca. A co będzie kazał jej zrobić Eric, to już jego sprawa, Noah się nie wtrąca w takie interesy.
Poprosił dziewczynę, aby pojechali okrężną drogą, aby dłużej im to wszystko zajęło, nie chciał od razu tam wracać. Po prostu obawiał się. Taak, jego życie to był jeden wielki stres, ale cóż poradzić…
- Noah – przedstawił się mimo wszystko. Może i go znała, ale głupio tak było. Ponownie na nią zerknął. Próbował ją rozszyfrować, ale marnie mu to szło. Nie zmieniało to jednak faktu, że nie zamierzał się poddawać.
Noah zerknął na nią, ale nic nie powiedział. Dobra, uratowała go przez zgarnięciem na komisariat, ale nie musiał jej od razu wszystkiego mówić. Wolał się powstrzymać, żeby potem nie dostać od brata serii krzyków i warknięć. No, najlepsze było to, że ogólnie Erica trudno było wyprowadzić z równowagi, ale jak już go ktoś zdenerwował…
OdpowiedzUsuńW końcu zajechali pod dom. Dość duży, ładny z zewnątrz. Wiadomo, przedmieścia miast, blisko napisu Hollywood. Eric zawsze chciał tu zamieszkać i w końcu po kilkunastu latach mógł wybudować sobie tutaj dom. Sam Noah tutaj nie mieszkał, wolał swoje niewielkie mieszkanie w centrum miasta, gdzie czuł się bardziej anonimowy i przede wszystkim spokojniejszy, że nikt się interesuje jego życiem i nikt nic nie zauważy. Posiadał jednak klucze do domu Erica, nikt inny ich nie miał, ale to chyba logiczne. Weszli więc do środka, a Noah zapalił światło.
- Eric! – zawołał w przestrzeń, wchodząc dalej. Spojrzał przez ramię, czy dziewczyna idzie zaraz za nim. Nie sądził, że to dobry pomysł, tak ją tu wprowadzać i pytać o przyjęcie… Może powinni jednak poczekać, a on mógł zabrać ją do siebie i tam dać jej butelkę piwa. – Chyba go jeszcze nie ma – stwierdził, kiedy odpowiedziała mu cisza. Przeszli więc do kuchni, a z lodówki wyjął właśnie dwie butelki z alkoholem i jedną podał nieznajomej. – Jeszcze raz dzięki za ratunek. Kto wie, co by się ze mną stało… - uśmiechnął się kącikiem ust, a potem jednym ruchem otworzył butelkę.
Noah przycisnął szyjkę butelki do ust i napił się. Zazwyczaj nie pił piwa, najmniej lubiany alkohol, wolał coś mocniejszego, ale skoro już tu było, to nie pogardzi.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na dziewczynę. No właśnie, wyglądała bardzo młodo jak na kogoś, kto siedział w gangu. Z drugiej strony, on miał ją oceniać? Przecież sam siedzi w tym odkąd pamięta. W końcu wszystko inicjował jego starszy brat, który się nim zajął, kiedy ich rodzice odeszli. Niestandardowy sposób na pieniądze, ale… Noah nigdy nie narzekał, że mu czegoś brakuje… pod względem przedmiotów. Ukrywał wiele rzeczy przed Ericiem. I tak już zostanie.
- Nie upijam kobiet, żeby zrobić im krzywdę – zauważył, dość nieprzyjemnym tonem. Może i należał do gangu, ale nie był gwałcicielem, a zabijał tylko mężczyzn, którzy podpadli albo których należało zabić, bo stanowili zagrożenie lub coś innego. Zawsze miał dobry powód, nie był bezuczuciowym mordercą jak niektórzy z gangu. – Jedno piwo ci nie zaszkodzi – stwierdził po chwili, już nieco milej nastawiony. – Opowiedz, co robiłaś w Chicago – zachęcił, siadając na kanapie w salonie. Na stoliku postawił telefon i co chwila na niego zerkał (zdążył już włożyć nową kartę) i zastanawiał się, czy powinien się odezwać. Wiele razy Eric mu mówił, że ma czekać. Ale to czekanie i zastanawianie się, czy wszystko w porządku z jego bratem, było męczące i bardzo stresujące. Eric był, jaki był, ale to nadal jego brat.
Wysłuchał jej uważnie i co jakiś czas potakiwał głową. Przerąbana sytuacja. Właśnie dlatego sam się nie plątał w związki, bo właśnie tak mogło się to skończyć, niestety. Nie chciał patrzeć na śmierć bliskiej mu osoby. Zwłaszcza, jeśli powód śmierci byłby jego winą, ponieważ coś zrobił nie tak, ponieważ robił, co robił. Wolał żyć do końca sam, umrzeć za kilka lat, ale przynajmniej z „czystym sumieniem”. Tak, pojęcie względne w jego świecie.
OdpowiedzUsuńSpojrzał na nią. Nie musiała mu tego mówić. I co on miał teraz z tym zrobić, hm? Nie był dobry w pocieszaniu, to nie było dla niego. Mógł jedynie położyć dłoń na jej ramieniu i powiedzieć, co zazwyczaj się mówi w podobnych sytuacjach.
- Wiesz, to nie twoja wina, tak po prostu się stało – westchnął ciężko. Nagrody za to nie dostanie. – Nie można mieć wszystkiego pod kontrolą – dodał po chwili, jakby też chciał to wmówić sobie. W ich świecie trudno było pociągać za sznurki. Zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie stał wyżej i nie sposób będzie go przeskoczyć. Gorzej, jak znajdzie się ktoś, kto będzie stał wyżej niż Eric…
- Moja historia nie jest zachwycająca. Po prostu brat mnie w to wciągnął już dawno temu i tak już zostało.
Tak, nikt mu nie powiedział, że może coś więcej, aniżeli latanie z bronią i przemycanie narkotyków do Stanów. Nikt nigdy nie wyraził chęci pomocy małemu chłopcu, który był zagubiony, a jedynym drogowskazem okazał się być jego starszy brat. A Eric chciał mieć brata zawsze przy sobie.
I o wilku mowa. Po krótkiej chwili do środka wszedł zdenerwowany Eric. Noah od razu poderwał się do pionu i odłożył butelkę.
- Jesteś – powiedział na głos i podszedł do niego, żeby wybadać, czy nie zarobił kulki albo czy nie zraniono go w jakiś inny, fizyczny sposób.
Eric złapał brata za ramię i przyjrzał mu się. Dopiero później zauważył dziewczynę, znajdującą się kawałek od nich.
- Kto to?
- W porządku, Virgia mnie uratowała. Należała do gangu w Chicago – wyjaśnił mu pokrótce. – Chciałaby dla ciebie pracować.
Eric nie był zbyt ufny do nowych osób. Zawsze miał wrażenie, że wszyscy nowi do policyjne psy, które zbierają tylko dowody, żeby wsadzić ich za kratki. Dlatego patrzył na dziewczynę dość nieprzychylnym wzrokiem. Nie to, że uważał, że sobie nie poradzi, nie, nie. Właśnie potrzebował kobiet w swoim „zespole”.
- Mogłoby się coś znaleźć. Eric Attwood – podał jej dłoń.
Noah nie wyglądał groźnie, pomimo swoich licznych tatuaży. To pewnie dlatego wzbudzał jakąś tam sympatię w Virgii. Nikt by nie pomyślał, że ten mężczyzna może uczestniczyć aktywnie w gangu. Chociaż tu też różnie, bo nie wszyscy mieli swobodne podejście do tatuaży, wciąż byli tacy, którzy sądzili, że na pewno siedział, skoro miał tyle tego na sobie, że na pewno jest niebezpieczny i chory zakaźnie, i nie wiadomo co jeszcze im siedziało w głowach.
OdpowiedzUsuń- Nie dzisiaj – mruknął Eric, ściskając lekko palcami skrzydełka nosa na wysokości oczu. Miał dość, chciał odpocząć po dzisiejszej nieudanej akcji. Jutro będzie musiał policzyć straty w ludziach i w towarze. – Jak będziesz wychodził zamknij drzwi. No chyba, że zostajecie – spojrzał na nich, ale jego twarz nie wyrażała uczuć, które mogliby jakoś rozszyfrować. – Dobranoc – Eric zniknął na górze, a Noah spojrzał na Virgię.
- Chyba cię polubił, to dobry znak – poinformował ją, a potem z powrotem usiadł na sofie i dokończył piwo za jednym zamachem. Niczego nie podejrzewał. Głupi był, ale nadal miał w głowie ten stres i drżenie serca oraz każdego innego mięśnia w jego ciele, że mógłby zostać złapany. – Jemu lepiej nie podpadać – zdradził jej, spoglądając na nią. – Po prostu lepiej nie – dodał po chwili i westchnął. Eric traktował gorzej niesubordynację mężczyzn aniżeli kobiet; je po prostu zabijał. Facetów traktował gorzej, bardziej brutalnie. Noah pamiętał, miał to w kącie głowy cały czas.
- Może jesteś głodna? Coś powinniśmy znaleźć – zaczął inny temat, bardziej przyjemny i znośny. Podpowiedział jej co nieco, a za jakiś czas, kiedy Eric zdecyduje, co zrobić z dziewczyną, pomyślą, co dalej. Noah miał cichą nadzieję, że pojedzie razem z Virgią na jakąś misję. Mógłby wtedy ją lepiej poznać.
Noah też lubił tatuaże, co było po nim widać. Prawie całe ciało miał nimi pokryte. Na razie przystopował, ponieważ miło mieć chociaż trochę skóry, która jest nieskazitelna, prawda? Przecież nie będzie jak ten facet – Zombie Boy – czy jak mu tam i jakkolwiek ma naprawdę na imię. Taka ozdoba ciała bardzo mu się podobała, ale z umiarem. No i trzeba było mieć pomysł na tatuaż. Inaczej wyjdzie jedna wielka masakra, a tego nie chciał na swoim ciele.
OdpowiedzUsuń- Nie wyrzucił cię ani nie leżysz tutaj martwa. Uznaj to za sukces – mruknął, przeczesując włosy palcami. Kilka razy widział takie sytuacje. Eric po prostu miał jakiś zmysł wyczuwania dobrych ludzi w fachu. Czasami jednak Noah był przerażony. Może częściej, ale nigdy nic nie powiedział, nigdy się nie skarżył. Odejść się bał, nie chciał też odchodzić od brata i zostawić go samego. Będąc tutaj, nie było jakoś mu lepiej. Tak źle, tak niedobrze. Istna postać tragiczna z niego. A jak takie kończyły w literaturze? Nie najlepiej.
- W porządku, usiądź, jeśli chcesz – spojrzał na zegarek. Może też powinien już iść spać, a jutro porozmawiać z bratem na temat Virgii. Noah wiedział, że Eric wymyśli coś specjalnego dla niej. W końcu była kobietą, na pewno gdzieś mu się przyda. – Możemy wypić jeszcze jedno piwo, obejrzeć jakiś film.
Noah ogólnie nie należał do osób wylewnych, więc nie zamierzał jej tu od razu opowiadać o sobie i swoim życiu. Zamknął się w sobie dwadzieścia lat temu. Nic nie wskazywało na to, aby miało się to wkrótce zmienić. Żył dla brata i tak już zostanie na zawsze.
Noah po krótkiej chwili także pojechał do domu, zamykając drzwi i bramę. Spojrzał jeszcze raz na dom, jakby chciał się upewnić, czy jego brat jest bezpieczny, a potem ruszył do swojego niewielkiego mieszkania. Tam wziął prysznic, zmywając z siebie stres z dzisiejszego wieczora, a potem padł do łóżka. Długo jednak nie mógł zasnąć, rozmyślając o tajemniczej Virgii, która pojawiła się znikąd i zasiała lekki zamęt w jego głowie. Sam nie potrafił stwierdzić czy jej uda, czy nie. Zdrowy rozsądek podpowiadał, żeby jednak nie powierzać jej ważnych spraw. Eric też pewnie to wiedział.
OdpowiedzUsuńZasnął dopiero po jakimś czasie, aby obudzić się wraz z pierwszymi dźwiękami piosenki, którą miał ustawioną jako dźwięk dzwonka telefonu. Okazało się, że Eric ma sprawę do niego i dodał jeszcze, że panna z wczoraj również przyjedzie. Starszy Attwood chyba stwierdził, że to Noah będzie za nią odpowiedzialny, skoro to on ją wczoraj przywiózł do jego domu. Osobiście Noah nie miał nic przeciwko. Musiał się dowiedzieć, czy jego przeczucia były słusznie i czy mógł jej zaufać. Z drugiej strony, nie chciał się z nią spoufalać, to było złe w ich „zawodzie”. Poza tym, nie chciał jej wpuszczać do swojego świata, nawet brata do niego nie wpuścił.
Na miejscu okazało się, że mają sprawdzić jednego z dilerów, którzy krążyli po mieście. Podobno spóźnia się z kasą. Eric nie lubił takich sytuacji, zresztą – kto lubił? Virgia i Noah mieli po prostu sprawdzić, co się dzieje z tym panem i dlaczego nie daje im pieniędzy. W razie czego, mieli mu przemówić do rozsądku.
Noah otworzył dziewczynie drzwi do samochodu od strony pasażera, zapraszając ją do środka. Czasami zdarzało mu się być dżentelmenem i przepuścić przodem kobietę w przejściu czy coś takiego. Głównie robił tak w miejscu, w którym mieszkał. Żeby sąsiedzi go lubili czy coś…
- Masz broń, tak? – zapytał, upewniając się. Nie sądził, żeby dziewczyna o tym zapomniała, ale lepiej zapytać, niż potem mieć problem.
Pub, do którego jechali, nie będzie raczej miał dużo klientów o tej porze. Zejdą się dopiero wieczorem, kiedy będą mieli chęć wypić coś dobrego i spotkać się ze znajomymi. Dla nich to oczywiście lepiej.
OdpowiedzUsuńNoah wysiadł z samochodu i skierował się do lokalu. Przypuszczał, że ich diler od rana już tam będzie siedział. Zastanawiał się również, jak zachowa się Virgia. W końcu uczestniczyła już w życiu gangu.
Po wejściu do środka okazało się, że ich diler siedział przy barze i zabawiał barmankę. Ona sama wydawała się być rozchichotana, chyba jej się podobał ten podryw. Noah wolał nie wnikać. Spojrzał jedynie na nią, a ona czmychnęła na zaplecze, zostawiając ich trójkę samą.
Noah oparł się o blat baru obok mężczyzny.
- Jak tam stoisz z kasą? Eric się niepokoi o swoją część – zaczął spokojnie. Lepiej, żeby nie próbował uciec, bo to tylko pogorszy jego obecną sytuację. – Skoro masz czas podrywać barmankę, to powinieneś już być po robocie, nieprawdaż?
- Słuchaj, stary, sytuacja się trochę skomplikowała – zaczął się tłumaczyć, powoli wstając z krzesełka barowego. Noah jednak położył dłoń na jego ramieniu i przycisnął do niego z powrotem.
- Opowiedz, to musi być fascynująca historia, prawda, Virgia?
Noah spojrzał na nią i na jej broń. Nie musiała tego robić, ale właściwie może to i lepiej. Dilerowi odechce cię robienia głupich numerów. Lepiej mieć go na oku.
OdpowiedzUsuń- Musiałem oddać komuś tę kasę – powiedział w końcu ich kolega.
- Oddałeś kasę Erica? Zwariowałeś? – uniósł brew wyżej. Złapał mężczyznę za kark, a potem przycisnął jego policzek do blatu baru. – Wiesz, że on jest mniej wyrozumiały ode mnie, prawda? I co, mam do niego wrócić i powiedzieć mu, że przejebałeś gdzieś jego pieniądze? Wiesz, co on z tobą zrobi – dodał, puszczając go. Nie chciał robić mu krzywdy, ale nie zawahałby się. Już nie. Już go to nie odrzucało, przyzwyczaił się do przemocy i brutalności. Ale teraz dodatkowo była z nim kobieta. Jeszcze nie wiedział, na co może sobie pozwolić w jej obecności. Wiedział, że ona była w jakimś gangu kiedyś, no ale wiadomo, jak jest; nadal była kobietą i nie wyglądała na psychopatkę. Chociaż pozory mylą…
- Noah, błagam, daj mi tydzień. Musiałem spłacić kogoś…
- I oni wydawali ci się gorsi od nas? Stary, co ty masz w głowie? – Noah pokręcił głową i puścił go. – Ciekawe skąd będziesz miał kasę za siedem dni. I radzę ci nie próbować nas wykiwać. Wiesz, że cię znajdziemy.
Nic więcej nie był w stanie powiedzieć, kiedy przez szyby zaczynały wpadać kule. Noah zareagował instynktownie; złapał Virgię w pasie i powalił ją na ziemię.
- Kurwa mać – mruknął, kierując się za bar. Szybko wyjął broń, słysząc, jak ciało dilera upada na podłogę. Oby to tylko nie była policja… chociaż oni zadziałaliby inaczej. To był ktoś inny. – Nie wychylaj się – polecił jej, kiedy oboje znaleźli się za barem. Noah rozejrzał się za drogą ucieczki. Nie widział sensu w oddawaniu strzałów, nie wiadomo, ilu ich tam było. – Musimy się przedostać na zaplecze. Stamtąd może damy radę jakoś uciec – spojrzał jeszcze w kierunku wyjścia. Nie dadzą rady. Fala kul skutecznie im to uniemożliwiała.
Nie było czasu na zastanawianie się. Nie mogli tu bezczynnie czekać aż dostaną kulki w łeb.
OdpowiedzUsuńNoah zaczął przedostawać się w stronę zaplecza. Jasna cholera, wszędzie mokro od alkoholu, pełno szkła, które tylko czekało, żeby się wbić w skórę.
Oglądał się za siebie co chwile, jednocześnie uważając na głowę. Musiał mieć ją na oku. Przecież nie straci jej w pierwszym dniu „pracy”, prawda?
Udało mu się znaleźć z tyłu bez żadnych obrażeń. Zaraz jednak rozejrzał się za wyjściem ewakuacyjnym. Spojrzał za siebie przez ramię, a kiedy zobaczył, że blondynka idzie za nim, poszedł szybkim krokiem przed siebie. Głośność padających strzałów wcale się nie zmniejszała i Noah miał wielką nadzieję, że to przez akustykę w lokalu. Tutaj na szczęście nikogo nie było. Miał nadzieję, że za drzwiami również będzie pusto. Mógł jedynie zastanawiać się, czy gdyby ktoś tam był, to już dawno by tu wszedł. Uchylił lekko drzwi, a potem wyjrzał przez nie. Cisza.
- Chodź – zwrócił się do Virgii i wszedł na zewnątrz. Nadal słyszał strzały, dochodzące z niewielkiej odległości. Złapał ją za rękę, żeby mu nie uciekła. Rozdzielenie się było dobrą opcją, ale nie teraz. Zaczął biec przed siebie. Musieli wydostać się z uliczki. Potem pomyślą, co dalej. Najlepiej będzie wrócić i powiadomić Erica o całym zajściu. Zdecydowanie nie będzie ucieszony, że stracił dilera, a co gorsze – wkurwi się ostro, kiedy dowie się, że wrogi gang wszedł na jego teren.
Noah nie bardzo rozumiał zachowanie Virgi. Nawet nie zdążył się rozejrzeć, kiedy dziewczyna pociągnęła go za sobą do ściany. Chciał się rozejrzeć, ale skoro rzuciła tekst „udawaj”, to wszystko było jasne. Musieli w końcu jakoś się zakamuflować, żeby nikt ich o nic nie podejrzewał, a najlepiej, jeśli nikt na nich uwagi nie zwróci.
OdpowiedzUsuńPochylił się nad nią i pocałował. Tak, pocałował ją prosto w usta tak pochylając głowę, żeby zakryć jej twarz i jeśli ktoś spojrzałby na nich, to zobaczy tylko tył głowy Noah. Idealnie, prawda? W dodatku jak przyjemnie spędzają czas. Szkoda tylko, że ten pocałunek nie uspokoił jego serca, które przez adrenalinę biło zdecydowanie za szybko. A ta pieszczota? Tylko utrzymywała ten stan. Niby nic takiego, ale Noah poczuł się dość… dziwnie. Naprawdę mu się podobało, chociaż znał Virgię, ile, kilkanaście godzin? Nie chciał zachowywać się jak baba, ale może to coś… a nieważne.
Położył dłonie na jej biodrach, przyciskając jej ciało do swojego. Wkręcił się, ale zwali to oczywiście na przykrywkę. Na razie nie chciał niczego przerywać, zbyt dobrze się bawił, żeby teraz się od niej odsunąć z tekstem, że „droga wolna” czy coś w tym rodzaju.
Kiedy w końcu się od siebie odsunęli, Noah poczuł niedosyt. Tak, mógłby ją jeszcze raz pocałować. Ale teraz nie miał dobrego powodu.
OdpowiedzUsuń- No nic, musieliśmy się czymś zająć, żeby nie zwrócili na nas uwagi. Przecież o to ci chodziło, prawda? – uśmiechnął się do niej kącikiem ust. Zaraz potem rozejrzał się dookoła, czy nie ma nikogo, kto mógłby tu patrzeć, a potem złapał ją za rękę i wyprowadził na ulicę. Teraz ze spokojem mogli wtopić się w tłum.
Noah bardzo korciło, żeby spojrzeć za siebie i sprawdzić, czy przyjechała policja i tak dalej, czy ich zgarnęli, ale wolał tego nie robić, tak na wszelki wypadek. I tak już wystarczyło, że w mieście działało miliony kamer, które chętnie rejestrowały podejrzane twarze.
- Nie podnoś głowy – powiedział, nagle obejmując ją ramieniem w pasie. Tak, spodobało mu się posiadanie jej blisko siebie, ale to też pozwalało im na dalsze odwalanie tej szopki.
W końcu dotarli do auta, które zaparkowali nieco dalej od lokalu. Na szczęście, bo teraz byłoby gorzej. Chociaż teraz też nie czekało ich nic dobrego. Trzeba było bowiem poinformować Erica o straconej kasie. Cholera jasna.
- Pierwszy dzień roboty z tobą, a ja już nie mam pieniędzy – pokręcił głową z lekkim uśmiechem na ustach. Zaraz mu nie będzie do śmiechu, kiedy jego brat się bardzo mocno zdenerwuje. Ale lepiej, że to Noah giną dilerzy spod rąk, jego przynajmniej Eric nie zakopie żywcem z robakami. – Czeka nas trudna rozmowa – poinformował dziewczynę już całkiem poważnie. – Nie daj się i odpowiadaj na pytania – doradził jej, co jakiś czas spoglądając w lusterka i sprawdzając, czy nikt za nimi nie jedzie.
Noah spojrzał w lusterko i przeklął w myślach. Wszędzie muszą ich zauważyć, prawda? Cholera jasna… Ale Noah skręcił w prawo, jak kazała Virgia. Potem trochę przyspieszył, zrobił kilka zakrętów i po chwili już ich nie było w zasięgu wzroku nikogo, kto mógłby ich znać. Na szczęście.
OdpowiedzUsuńW końcu dojechali do domu Erica. Nie no, spokojnie, przecież ich za to nie zabije. Jedynie się mocno wkurzy na tamtych. A to Noah się też nie podobało, nie chciał otwartej wojny gangów. Życie, jak życie, jego było do dupy i przegrane na całej linii, jednak wolał mieć takie, aniżeli żadnego.
- Mamy problem – zaczął od razu, wchodząc do środka.
- Zauważyłem – poinformował ich Eric, oglądając wiadomości. – Nie żyje?
- Padł od razu – mruknął, chowając ręce w kieszeniach spodni. – Próbowaliśmy wziąć od niego kasę, ale niestety, zaskoczyli nas i nie mieliśmy żadnych szans. Na szczęście policja uratowała nam tyłki – spojrzał na Virgię i uśmiechnął się do niej na samo wspomnienie ich działania pod przykrywką. Ona nie wydawała się na szczęśliwą i Noah chyba wolał nie zgadywać, co jej siedzi w głowie. Kobiety to jednak była ta część świata, którego nigdy nie pojmie. I dobrze, w tajemnicy kryje się magia.
- Dobrze, że tobie nic się nie stało – Eric położył dłonie na ramionach swojego brata, a zaraz potem spojrzał na dziewczynę.
- Dzięki niej nie śledziła nas policja – dodał Noah i spojrzał Ericowi w oczy. Dobrze, że nie krzyczał, może to dlatego, że w pomieszczeniu znajdowała się kobieta. – Co teraz?
- Pieniędzy nie odzyskam, psia mać, ale to nic. Tamci się doigrali – powiedział, jakby do siebie, naładowując broń i zabezpieczając ją. – Na razie możecie spadać. Nie jesteście mi potrzebni.
No tak. Ale właściwie Noah wolał usłyszeć te właśnie słowa, niż zachętę do walki. Mogli się zbierać do domu. Na razie to tyle, a co dalej…
Noah o nic nie pytał, ponieważ nie było na to czasu. Rzeczywiście, nieostrożnie z jego strony, ale mógłby to sobie wyjaśniać na kilka sposobów, chociażby taki, że ktoś z jej poprzedniego gangu wiedział mniej lub więcej o policji w tym mieście, a potem jej po prostu przekazał te informacje. A Virgia nie wyglądała na głupią, gdyby była głupia, już dawno dostałaby kulkę w łeb, więc Noah stwierdził, że dziewczyna po prostu pamiętała niektóre marki czy może nawet numery rejestracyjne nieoznakowanych samochodów policyjnych. Trochę to pokręcone, ale Noah nie zamierzał na razie o nic pytać. Po prostu poczeka, poobserwuje… A obserwacja wydawała się być w porządku. Kto by nie chciał na nią popatrzeć, tak swoją drogą.
OdpowiedzUsuń- Elliot Johnson – spojrzał na nią, kiedy siedzieli już w samochodzie. Noah od razu odpalił i ruszył przed siebie. – Masz jakiś plan? Co chcesz zrobić? – zapytał, spoglądając na nią na chwilę, ale zaraz znów jego wzrok skierowany był na drogę.
Nie chciał uczestniczyć w wojnie gangów. Kurwa mać, mógł chodzić po ludziach, zbierać pieniądze, straszyć, ewentualnie dać komuś w mordę, ale nie chciał brać udziału w tak krwawym przedsięwzięciu.
Przegryzł dolną wargę, zamyślając się na chwilę. Uderzył lekko kilka razy palcami o kierownicę, a potem odruchowo spojrzał w lusterko. Dobra, przecież może nie dojdzie znowu do czegoś takiego, może Eric się rozmyśli czy coś… jasne.
- Odwiozę cię do domu, a wieczorem po ciebie wpadnę i pójdziemy coś zjeść.
Oczywiście, że pamiętał o tym pocałunku. A jakże. Może to i był taki pocałunek pod przykrywką, ale to nic. Przecież mogli iść i coś razem zjeść, prawda? Póki jeszcze oboje żyją.
Noah spojrzał na nią na chwilę. Nie był typowym gangsterem, może jeszcze tego nie zauważyła i tak dalej, ale zauważy. I sam nie wiedział, czy to dobrze, czy źle. Ona sama była kobietą, nie wyglądała na rasową zabójczynię, więc może nie potępi go za to, że był po prostu inny. Pasował do gangu brata jak pięść do nosa. Naprawdę nie chciał w tym wszystkim uczestniczyć, ale chyba skutecznie tłumił to w sobie i tłumaczył się przyzwyczajeniem. Nic więcej go w życiu nie czeka. Poza tym, czuł swojego rodzaju przywiązanie do starszego brata, bo to on się nim zajął, kiedy zabrakło rodziców. Eric był apodyktycznym skurwysynem, który nie wahał się podnieść ręki, ale przecież nigdy nie skrzywdził brata. Chociaż kto wie, co by się stało, gdyby starszy Attwood dowiedział się, jakie naprawdę ma podejście do tego wszystkiego jego młodszy brat, że tak naprawdę to z niego spokojny człowiek z duszą artysty, jemu to pędzel w dłoń, a nie broń. Noah troszkę się bał, że kiedy dłużej powspółpracuje z Virgią, to ta go rozszyfruje. I nie wiedział, co zrobiłaby z tym fantem. Ta niewiedza była najgorsza.
OdpowiedzUsuń- Jak to po co? Porozmawiamy, zjemy kolację, spędzimy miło czas. Może znowu trzeba będzie zadziałać pod przykrywką? – zagadnął, uśmiechając się lekko pod nosem.
Dojechali pod jej mieszkanie. Noah zaparkował w wyznaczonym miejscu, a potem spojrzał na nią. Pożegnał się słowami „do zobaczenia”, a potem pojechał do swojego mieszkania. Tam oddał się swojemu hobby, co go jednocześnie uspokajało i łagodziło nerwy. Tutaj, w swoich czterech ścianach, błądząc farbą po płótnie (przy okazji brudząc siebie), zdejmował maskę, nie musiał udawać nieustraszonego mężczyzny, mógł myśleć o tym, jak bardzo boi się o swoje życie.
Wieczorem ładnie się ubrał, wcześniej biorąc prysznic, jednocześnie upewniając się, że nie zostanie na nim ani jedna plamka farby, i podjechał po Virgię. Miejsce, do którego chciał ją zabrać, było zwykłą restauracją włoską. Nic takiego, ale było tam dość ładnie i podawali smaczne jedzenie. Idealnie na pierwszą randkę.
„Porozmawiamy” mogło też oznaczać coś innego. Na przykład zaciągnięcie Virgii w ustronne miejsce (albo chociażby do willi Erica) i tam przesłuchanie jej w dość… brutalny sposób, póki nie wyśpiewałaby wszystkiego – kim tak naprawdę jestem, po co tu przyszła, czego chce, czego się dowiedziała, kto jest dowódcą operacji i takie tam. Na szczęście nie o to chodziło Noah, kiedy zapraszał ją na randkę. Naprawdę chciał ją wziąć na kolację (romantyczną lub trochę mniej) i poznać trochę bliżej. Co prawda Noah nie chciał zbliżać się do kobiet z branży, przecież chciał z niej uciec, kiedyś, w dalekiej przyszłości, więc była chwila, w której w to wszystko zwątpił. Nawet trzymał już telefon w ręku. Ostatecznie z tego zrezygnował. Może nie będzie tak źle? Nie wiedział dokładnie, co Virgia robiła będąc w Chicago, jakie przestępstwa popełniała, a w dodatku – przecież i tak nie było stąd ucieczki, więc skoro już ją spotkał…
OdpowiedzUsuń- Uciekamy – stwierdził z lekkim uśmiechem, kiedy Virgia wpadła do jego auta. Spojrzał jeszcze tylko na sąsiadkę, a potem włączył się do ruchu drogowego. Cóż, Noah chciałby zobaczyć Virgię na szpilkach (który facet by nie chciał, heloł), może jeszcze kiedyś trafi się okazja. Tymczasem dobrze, że kobieta zdecydowała się na coś wygodnego, w czym czuje się dobrze.
Zajechali do eleganckiej i dość drogiej restauracji, ale co to jest w porównaniu z ich przychodami, prawda? Oczywiście pomógł jej wysiąść z samochodu, a potem oboje poszli do środka. Kierownik sali wskazał im stolik, który wcześniej zarezerwował Attwood, a kelnerka pospieszyła z kartami menu. I chyba wtedy, kiedy zostali sami, zapadła cisza. Noah nie pamiętał, kiedy ostatnio był na randce, takiej prawdziwej randce. Co się mówiło, co się robiło, jakie tematy się poruszało? Nagle poczuł się speszony i zawstydzony. No pięknie, prawie trzydziestka na karku, a ty nie wiesz, co masz robić na randce, brawo, pomyślał Noah, chowając się za kartą z daniami.
- Więc pochodzisz z Chicago, czy tylko chwilę tam przebywałaś? – zapytał w końcu, a potem napił się wody, bo wina jeszcze nikt im nie przyniósł.
Noah poczuł się jeszcze gorzej. Przecież nie musiała mu tego mówić w taki sposób. Może i Virgia nie miała nic złego na myśli, ale Attwood poczuł się jeszcze bardziej niezręcznie niż chwilę temu. Świetnie. To może w ogóle napiszą sobie na kartkach najważniejsze informacje albo niech sobie zrobią Złote Myśli i tam ładnie zamieszczą najważniejsze informacje? Cóż, chciał zagadać, chciał być miły, wyszło jak zawsze. I o co miał teraz zahaczyć? Może o ten jej rozmiar buta?
OdpowiedzUsuńMężczyzna spojrzał z utęsknieniem na kelnera, który niósł im wino. Świetnie. Może sobie trochę wypije, to mu ulży czy coś. Podziękował młodemu chłopakowi za nalanie im alkoholu, a potem wziął swój kieliszek i uniósł go w geście pozdrowienia. Wypił trochę, żeby nie robić z siebie alkoholika czy kogoś takiego, a potem westchnął.
- Ja pochodzę z Australii. I nie myl mojego akcentu z brytyjskim, chociaż podlegamy tej samej królowej – zaznaczył od razu, lekko się śmiejąc pod nosem. Chyba wracał mu dobry humor, a to był dobry znak. Zapomni o informacjach, które Virgia wyrzuciła z siebie z prędkością karabinu, i zajmie się swoją wspaniałą historyjką. – Mieszkaliśmy tam dość długo, aż w końcu mój brat stwierdził, że nie będzie tam mieszkać, a potem spakował mnie, siebie i nim się obejrzałem, wylądowałem w Los Angeles. Trudno było mi wrócić do liceum w nowych warunkach, ale to chyba nie dlatego nie poszedłem na studia – westchnął ciężko. Cóż, kiedyś sobie jeszcze wyobrażał, że pojedzie na ASP, zamieszka pod mostem, bo artyści są biedni, będzie się dobrze bawił, nie musiał koniecznie zostawać kimś sławnym, ale… chciałby mieć poczucie, że zrobił coś dobrze. – A w Darwinie nie chciał zostać, bo w domu nie mieliśmy najlepiej, ale nie będę cię tym zanudzał. Musimy wybrać coś do jedzenie, bo pewnie kelner się niecierpliwi – spojrzał ukradkiem na pana pracownika. – Widzisz, jak mu brew lata? – zagadnął, zmieniając ponownie temat. Czasami udawało mu się tak lawirować. Na szczęście dzisiaj też dawał radę. Chyba. – Swoją drogą, nie wiedziałem, że masz brata – stwierdził. Cóż, nic dziwnego, że nie wiedział, skoro się sobie nie zwierzali i znali się dopiero kilka dni.
Noah nie chciał od razu zdradzać jej całego swojego życia. Istniały o nim takie informacje, o których nie chciał wspominać. Chociażby wzmianka o głupich studiach. Niby nic takiego, ale wolał utrzymywać w sekrecie swoje prawdziwe hobby i marzenia o zastaniu artystą. I tak nigdy mu nie przyjdzie ich spełnić, bo prędzej wyląduje trzy metry pod ziemią albo w więzieniu. Wolał, aby Virgia nie wiedziała o jego zainteresowaniach. Dużo ukrywał przed własnym bratem, więc dlaczego miałby się aż tak otwierać przed obcą osobą?
OdpowiedzUsuń- Właściwie sam nie wiem, co najbardziej by mi się opłacało. No wiesz, studia – uśmiechnął się lekko. No właściwie nie kłamał, studia ASP wcale nie wydawały się tak opłacalne na przyszłość. I wiele trzeba było najpierw stracić na narzędzia, przybory i wiele innych rzeczy. A to wszystko kosztowało. – No a ty? Dlaczego akurat nasz… zawód? Co cię skłoniło, żeby latać po mieście z bronią, bić niegrzecznych chłopców i grozić? Brat o tym wie?
Przez chwilę Noah zastanawiał się, czy jej brat jest lepszy od Erica. Pewnie tak, skoro jest tylko agentem nieruchomości, a nie trzyma ręki na jednym z gangów w mieście.
Noah spojrzał na nią i westchnął cicho. No proszę, coś mieli ze sobą wspólnego. Jakkolwiek pokracznie by to nie brzmiało. Zresztą, chyba każdy członek gangu ma coś wspólnego z innym, inaczej nie spotkaliby się w takich okolicznościach.
OdpowiedzUsuńDokończył swoją kolację i napił się wina. Sam nie wiedział, co dalej się robi na takich randkach. Miał ją zapytać o ulubioną broń? Miał wrażenie, że właśnie wychodzi na ostatniego debila i tylko się pogrąża. Tak, to od początku nie było dobrym pomysłem. Randka ze współpracownikiem? To się udawało tylko w komediach romantycznych. A powstała jakaś o dwóch członkach gangu?
- Ja nie wyobrażam sobie zerwać kontaktu z moim bratem – głównie dlatego, że było to niemożliwe, Eric znalazłby go wszędzie, nieważne, gdzie ukryłby się Noah. Starszy Attwood miał wielu znajomych, a jak nie, to zawsze mógł ich jakoś wykorzystać. Niebezpiecznie było się z nim zadawać.