Vency Milstead
Od tygodnia poważna pani fotograf działu kulturalnego lokalnej gazety i z doskoku grafik komputerowy w tejże gazecie.
Choć wykształcenie ma techniczne.
Wieczny uśmiech, różowe okulary, rzadko spotykana bezmyślna odwaga i
brak zahamowań. Tak było kiedyś. Szaleństwo miała wypisane w oczach. Można było powiedzieć, że jeśli kocha, to całą sobą,
ale nienawidzi jeszcze bardziej. Lubiła ludzi, lubiła rozmawiać, teraz częściej się irytuje i lepiej nie zachodzić jej za skórę, bo relacji spod znaku nienawiści jest o wiele więcej niż wcześniej, a ona sama tak naprawdę nie wie dlaczego. Życie w ostatnim czasie niczego jej nie ułatwia, ale i tak próbuje chociaż trochę się uśmiechać i niekiedy założyć te swoje niegdysiejsze różowe okulary. Bo przecież ta wesoła, szczęśliwa nadal w niej jest, co jakiś czas dochodzi do głosu, zarażając optymizmem wszystkich wokół. To po prostu ludzie wokół stali się nieznośni, a że ludzi potrzebuje... To szuka ich gdzie indziej.
Gdyby mógł, to w ogóle nie wychodziłby z domu. Nigdy nie kończyło się to dobrze. W najlepszym wypadku udawało m się wrócić do mieszkania z mocno pogorszonym humorem, ale przynajmniej bez kolejnej niewinnej osoby na sumieniu. Szkoda, że nie zawsze wszystko wyglądało tak kolorowo. Inni ludzie z pewnością podziękowaliby mu, gdyby zignorował jakże przydatne rady swojego psychologa, ale cóż… Słuchał ich. Zazwyczaj. Podobno „wychodzenia do ludzi”, jak to pięknie ujął, miało poprawić jego relacje z resztą społeczeństwa, szczególnie tą żeńską. I trochę się udało. Teraz przynajmniej nie atakował pięścią każdej kobiety, która na niego spojrzała. Znaczna poprawa? Jasne.
OdpowiedzUsuńTej nocy zdecydował się na krótki spacer do pobliskiego sklepu całodobowego. Musiał ponownie zapełnić pustą lodówkę na następny tydzień. Kiedyś musiał się zmobilizować i wyjść. Przecież to tylko krótki spacerek, prawda? Przecież nikt nie chodzi nocą bocznymi, niebezpiecznymi uliczkami. A jednak nie wszyscy byli obdarzeni w pełni funkcjonującym instynktem przetrwania.
Kiedy ich zobaczył, miał ochotę zignorować nieznajomych i wrócić do domu. Czy to jego sprawa, że dwóch niewyżytych kolesi miało ochotę się zabawić? A ona akurat znalazła się w odpowiednim miejscu, o właściwej porze. Mogła myśleć i nie pałętać się po nocach tam, gdzie bezbronne dziewczynki chodzić nie powinny. Mogła się też tak nie ubierać. Obcisłe spodnie, żeby pokazać jaka to nie jest zgrabna? Tak, oni też to zauważyli. A te szpilki wcale w tym nie pomogły. Gdyby kurtka była dłuższa, to pewnie jej zgrabny tyłek nie wpadłby tak łatwo w łapę jednego z napalonych gości. Sama się prosiła. Czasami trzeba myśleć.
Mogła krzyczeć, ile chciała, ale tędy nikt nie chodził. A nawet gdyby, to pewnie nie chciałby się samemu narazić. Ludzie zawsze myślą w pierwszej kolejności o sobie. Po co zamartwiać się innymi? To dobra recepta na przetrwanie.
Pod spodem prowokowała jeszcze bardziej. Mógł się o tym przekonać, kiedy zdarli z niej kurtkę i rzucili na ziemię. Z kilkoma guzikami koszuli, którą miała na sobie. Zresztą powoli jej ubrania zaczęły przypominać postrzępione szmatki. Więcej odkrywały niż zakrywały. W sumie mu też odpowiadał ten widok. Ironia losu, że przy takiej nienawiści do kobiet wciąż był w pełni heteroseksualny i podniecał się na widok nagiego, zgrabnego ciała. Strasznie go to wkurwiało. Sam najchętniej by tam podszedł. Dotknął jej niemal odkrytego biustu, włożył rękę w rozpięte spodnie, zacisnął palce na zaokrąglonych pośladkach. Chciałby, ale nim zdążyłby to zrobić, zatłukłby ją na śmierć. Zabawne.
Był draniem. Wiedział o tym. W sumie nic mu nie zrobiła, a stał tuż obok i odczuwał przyjemność seksualną, patrząc na jej roznegliżowane ciało. Słysząc jej rozpaczliwie krzyki błagające o pomoc, widząc jej łzy, które próbowała stłumić. Pewnie by nie dać tym dwóm gościom więcej satysfakcji. A byli zadowoleni jak cholera. Tak. W pojedynkę nie mieliby łatwo, bo szarpała się jak rozwścieczona lwica. Pewnie uciekłaby, gdyby nie ich dominująca siła. I przewaga liczebna. Aż go to wkurzyło. I te ich obleśne uśmiechy. Już zdążyli dojść. Ja pierdole. To niesprawiedliwe, że oni mogli pozwolić sobie na taką przyjemność, a on nie.
Opanowała go furia. Podbiegł do napalonych gości, którzy nawet go nie zauważyli w amoku podniecenia. Ale poczuli, kiedy kopnął, najpierw jednego, potem drugiego, w stojące fiuty. To była dopiero przyjemność dla oczu, kiedy wili się na ziemi, błagając o litość. Teraz to oni bezradnie płakali, nawet bardziej rozpaczliwie niż ich ofiara. Żałosne.
Przeniósł wzrok na nieznajomą kobietę. Drżącą dłonią trzymała koszulę na piersiach. Pewnie, gdyby ją puściła, to od razu spadłaby na ziemię. Zdecydowanie niewiele z niej zostało. Zresztą nawet teraz mógł podziwiać jej seksowne ciało. Podniecała go. Rozpięte spodnie aż prosiły się o to, żeby dokończył to, co zaczęli poprzednicy. Ale nie mógł. Z wielu powód. Był draniem, ale nie aż takim. Prawdopodobnie.
UsuńŚciągnął z siebie kurtkę i rzucił w jej kierunku. Tylko na tyle było go stać.
Upewnił się, że dwaj gwałciciele zdążyli uciec. Teraz mógł odejść.
[Ja i pół strony w Wordzie… Zostawmy to bez komentarza.
Strój Vency oczywiście nie był wyzywający, po prostu Christian go sobie zinterpretował po swojemu. Oprócz tego odrobinę pokierowałam Vency, na potrzebny mojego komentarza. Mam nadzieję, że nie masz nic przeciwko. Ogólnie, jeśli coś ci przeszkadza, chciałabyś zmienić itp. – to śmiało :)
Christian jest draniem, z pewnością. Ale to jest fajne. Nie ma ideałów na świecie.]
I po cholerę się odzywała? Mogliby rozstać się w „przyjaźni”, gdyby tylko się zamknęła. Gdyby na niego nie patrzyła, gdyby go kompletnie zignorowała. Wtedy on zrobiłby to samo. Pohamowałby wściekłość, zostawił jej tę cholerną kurtkę i wrócił grzecznie do domu. Tam wyżyłby się w spokoju na worku treningowym i oboje byliby szczęśliwi. Ale po co?! Musiała mu podziękować. Czego oczekiwała? Czułego uśmiechu i grzecznego „nic ci nie jest?”. Suka. Już próbowała odzyskać dominację. Ustawić wszystko pod siebie. Miała go za skończonego kretyna, który da się zmanipulować sztucznemu, słodkiemu uśmiechowi i potokom łez? Naiwna. Naiwna suka. Może udawało jej się manipulować wieloma facetami, ale on był inny. Już dawno rozgryzł te ich kobiece gierki. Udawały słabe i delikatne, by tylko mężczyzna wpadł w ich szczelnie uplecione sieci. Podstępne.
OdpowiedzUsuńCoś do niego mówiła, ale jej nie słuchał. Pewnie próbowała wziąć go na litość. Albo może jeszcze miała pretensje, że przyszedł za późno i nie sprawdził się w roli księcia z bajki. Jakże mu przykro. Wcale nie chciał jej ratować. Mógł ją zostawić na łaskę gwałcicieli.
– Zamknij się – warknął i nie zabrzmiało to jak żart. Wiało od niego chłodem. Jego oczy były zimne, pozbawione litości. Wyglądał jak normalny mężczyzna, jak każdy, którego mogła spotkać na ulicy. Jednak nietrudno było wyczuć dystans, jaki budował między sobą a innymi. Wrogość, wręcz nienawiść. Patrzył na nią tak, jakby chciał ją rozgnieść. Jakby była bezbronnym owocem w jego dłoni.
Zacisnął mocno pięści, aby się na nią nie rzucić. Wtedy osobiście odczułaby, co sądzi o tych jej umizgach. Wiedział jednak, że nie powinien. Nawet jeśli była skończoną hipokrytką bawiącą się innymi, to nie mógł jej uderzyć. Policja od dawna miała go na oku. Chciał trafić do więzienia przez takie nic jak ona? Nie. Niech kontynuuje te swoją grę, ale z daleka od niego.
Jednak drobną lekcję mógł jej dać. Może na drugi raz zastanowi się nim spróbuje zabawić się naiwnym facetem.
Nie próbował się hamować, kiedy uderzył pięścią w mur tuż koło jej głowy. Zabolało go, na pewno. Nie bał się jednak bólu. Praktycznie nie zauważył, że przez nierozważne zachowanie zdarł sobie knykcie do krwi.
– Podstępna żmija – wysyczał jej prosto w twarz. Byli tak blisko siebie, że może ktoś z boku stwierdziłby, że to intymna chwila, jednak tak naprawdę między nimi nie było nawet odrobiny ciepła. Tylko chłód. I strach, który w niej wywoływał. – Też powinnaś stać się zabawką w rękach faceta. Prawie im się udało. Szkoda, że im przeszkodziłem. Kretyn ze mnie.
Nim zdążyła zareagować, odsunął się. Wolał nie ryzykować.
Zmiażdżył ją tylko spojrzeniem i odszedł.
[Wybacz, nie uderzył jej. Pomyślałam jednak, że po 20 latach opieki psychologa powinien chociaż trochę nad sobą panować, ponieważ inaczej byłby już w więzieniu lub w szpitalu psychiatrycznym xD
Możesz już zacząć fragment z tym, że po jakimś tygodniu wprowadza się koło niego do mieszkania i spotyka go na korytarzu.]
[Spokojnie, zdąży jeszcze nadrobić xD Vency na pewno będzie miała wiele okazji, aby go poważnie wkurzyć. A to nie jest takie trudne :D
OdpowiedzUsuńJa odpisałam ci już dużo wcześniej (podczas zajęć na studiach), ale było kiepskie połączenie z internetem, więc nie mogłam wysłać komentarz -.-
Oczywiście rozumiem i grzecznie czekam.]
Trzeba przyznać, że szczęście im nie sprzyjało. Pierwsze spotkanie ciężko było uznać za udane, a to zapowiadało się jeszcze gorzej. Kiedy Vency wpadła na Christiana, odruchowo chwyciła się jego ramienia, żeby utrzymać równowagę. Nic zaskakującego, wszyscy tak by właśnie postąpili, by uchronić się od bolesnego upadku. Zwyczajna obronna reakcja organizmu. Zdecydowanie nietrafiona w tej sytuacji. Dla Vency byłoby lepiej, gdyby po prostu się przewróciła. Pewnie nabiłaby sobie kilku siniaków, ale wyszłaby na tym lepiej. Szkoda, że nie mogła przewidzieć konsekwencji.
OdpowiedzUsuńA tego dnia Christian był wyjątkowo wściekły. Wracał właśnie ze spotkania ze swoim psychologiem, który od ponad tygodnia, dzień w dzień, wygłaszał mu ten sam wykład punkt po punkcie udowadniając, że Chris zachował się jak skończony cham, traktując w ten sposób biedną, niewinną dziewczynę, która prawie została zgwałcona na jego oczach. Już mu się rzygać od tego chciało. Od tych wszystkich ckliwych epitetów opisujących bezbronną niewiastę. Najgorsze w tym wszystkich było to, że miał rację. I Christian zdążył dojść do tego sam w domu, kiedy już ochłonął ze złości. Wydawało mu się, że już jest z nim lepiej, że widać efekty po wieloletniej terapii, że może normalnie żyć pośród innych ludzi. Również pośród kobiet. I był wściekły na siebie. Pewnie ofiara niedoszłych gwałcicieli nie była aniołkiem, ale czy od razu musiała być skończoną suką? Taką jak ona… I pomyśleć, że prawie ją tam zostawił. Na łaskę dwóch skurwysynów. Czuł wstręt do samego siebie. Niczym się od nich nie różnił.
I znowu to zrobił.
Czuł się w miarę bezpiecznie w niewysokim bloku, w którym mieszkał. Głównie dlatego, że osiemdziesiąt procent sąsiadów już dawno skończyło pięćdziesiątkę i nie musiał się obawiać, że wybuchnie przy nich złością i agresją. Dodatkowo przez podeszły wiek najczęściej korzystali z windy. Mało kto chodził schodami, dlatego nie spodziewał się tak bliskiego spotkania z kimkolwiek. Tym bardziej z młodą kobietą, która tak niespodziewanie chwyciła się jego ramienia. To był odruch. Zupełnie nieprzemyślany. W geście desperacji, strachu pomieszanego ze złością – odepchnął ją. Z całej siły. Mieli szczęście, że Vency wpadła na niego na półpiętrze, dlatego po prostu popchnął ją na ścianę. Z pewnością sprawił jej ból, ale przynajmniej nie zrobił jej poważnej krzywdy. Gdyby do ich zderzenia doszło na schodach, reakcja Christiana mogłaby doprowadzić do tragedii…
Sam odsunął się do tyłu, opierając się o przeciwległą ścianę. Jego zachowanie wyraźnie wskazywało na to, że się bał, że próbował od niej uciec. Przez chwilę ciężko oddychał, jednak szybko się uspokoił. Zacisnął tylko dłonie w pięści i cicho zaklął pod nosem. Szczególnie, że w tym momencie zdążył ją rozpoznać. Co ona, do cholery, tutaj robiła?!
Zauważył, że powoli, kroczek po kroczku, kierowała się w górę schodów. Dostrzegł również jej ostrożność i uważne spojrzeniem, którym oceniała, czy jeszcze jest bezpieczna, czy już nie. Niczym zwierzę na celowniku. Bała się go. Chciała uciec i pewnie marzyła, by już nigdy więcej nie zobaczyć jego twarzy. Nie mógł jej się dziwić. Patrząc realnie na sytuację, to przecież on był wyższy i silniejszy. Dodatkowo już w młodym wieku zaczął uczęszczać na siłownię, by zyskać siłę i pewność siebie. Był niebezpieczny i nieobliczany. Miała prawo się bać. Nie czuł się z tym dobrze, ale z drugiej strony próba zlikwidowania jej strachu byłaby bez sensu. Lepiej dla niej, żeby trzymała się od niego z daleka.
OdpowiedzUsuńPatrzył na nią bez słowa, jednak jego wzrok odrobinę złagodniał. Zniknęła niepewność i lęk, dzięki czemu nie musiał reagować agresją. Po prostu poczekał, aż wejdzie na górę i zniknie za zamkniętymi drzwiami. Pięknie… Tylko czemu te drzwi sąsiadowały z jego własnym mieszkaniem? Czyżby wprowadziła się na miejsce osiemdziesięcioletniej staruszki, która zmarła dwa tygodnie temu? Cholera. Nie wróżyło to niczego dobrego.
Odczekał kilka minut, żeby upewnić się, że nie wyjdzie ponownie na korytarz. W końcu odetchnął z ulgą i wszedł do własnej kawalerki, zamykając drzwi na klucz. Gorzej być nie mogło. Naprawdę. Miał mieszkać tuż obok młodej, pięknej kobiety, którą już dwukrotnie potraktował jak worek kartofli? To nie mogło się dobrze skończyć.
Włączył komputer i od razu otworzył stronę internetową, którą sam założył. Garncarstwo było dla niego czymś w rodzaju terapii. Owszem, lubił to, ale przede wszystkim potrafił się wtedy wyciszyć i uspokoić z szargane nerwy. Delikatna i precyzyjna praca była równie efektywna, bo uderzenie w worek treningowy z całej siły.
Pobieżnie przejrzał najnowsze zamówienia, szukając nowej wiadomości od V. Niestety tym razem nic nie zamówiła. To byłby dobry pretekst, żeby do niej napisać i się wygadać. Ale czy naprawdę go potrzebował? Znali się z V. od ponad dwóch lat. Chociaż słowo „znali” chyba nie było właściwie. Kiedyś V. zamówiła u niego kilka glinianych naczyń i tak jakoś zaczęli pisać. Była kobietą. I chyba jedyną kobietą, której nie miał ochoty zabić – przynajmniej dopóki tylko pisali przez Internet. Inteligentna, dowcipna i na odległość. Idealny układ. Ona nie mówiła zbyt wiele o swoim prywatnym życiu, on właściwie nic. Znała go jako „Diuu”. Nie wiedziała, jak naprawdę ma na imię, gdzie mieszka, z jakiej rodziny pochodzi, że od dwudziestu lat jest pod opieką psychologa i, gdyby nie odrobina szczęścia, już tkwiłby za kratkami. Niekoniecznie chciał się z nią podzielić tą częścią swojego życia. Lubił ją i miał nadzieję, że tak pozostanie.
Odrobinę się wystraszył, kiedy dowiedział się, że przeniosła się do innego miasta. I to przypadkowo do tego samego, w którym mieszkał. Gdyby się o tym dowiedziała, to pewnie chciałaby się spotkać… Nie mógł do tego dopuścić.
OdpowiedzUsuńWłączył komunikator i dostrzegł, że V. jest dostępna. Naprawdę miał ochotę z nią popisać. Chyba nie musiał mieć ważnego powodu, prawda? Raczej nie.
[Cześć. Jak tam nowe mieszkanie? To dzisiaj miałaś się wprowadzić, prawda? Tak z grzeczności pytam o ciebie, bo właściwie mam koszmarny humor i po prostu chciałbym się wygadać. Chyba zawsze lubiłaś moją szczerość (w ramach rozsądku), więc teraz też pozwolę sobie na bezpośredniość… Ostatnio poznałem pewną kobietą i raczej nie wywarłem na niej dobrego wrażenia (proszę, nie twórz z tego potencjalnego romansu, ponieważ nie ma na to najmniejszych szans. Mówię poważnie). Właściwie kompletnie jej nie znam i chyba nawet nie chcę poznać, ale jest moją nową sąsiadką. Znasz jakiś dobry sposób na unikanie kobiet? Wolałbym więcej na nią nie wpadać.]
Przeczytał wiadomość jeszcze raz i kliknął „wyślij”. Czasami było mu ciężko rozmawiać z V. Nie chciał jej okłamywać, ale tym bardziej nie chciał jej wtajemniczać w swoją pokopaną osobowość. Nie, tak naprawdę nie chodziło o jego charakter. Po prostu był chory. Trzeba było spojrzeć prawdzie prosto w oczy. Jednak nie chciał, by o tym wiedziała, więc czasami musiał odrobinę zmyślać lub opowiadać niektóre rzeczy naokoło. Ale starał się być szczery. Na tyle, na ile mógł. Nawet przyznał się do tego, że jest samotnikiem i nie ma najlepszych stosunków z kobietami. Nie wspomniał jednak o tym, że ich bliskość wywołuje u niego napady agresji. Po takiej szczerości pewnie by już więcej do niego nie napisała…
Trafiła w samo sedno. Zazwyczaj było tak, że usilne unikanie kogoś dawało odwrotny efekt – jeszcze częstsze wpadanie na denerwującego osobnika. I tego właśnie się obawiał. Mieszkali drzwi w drzwi. Wystarczyły zaledwie dwa kroki, żeby znalazł się przed wejściem do jej mieszkania. Nawet jeśli nie wychodził zbyt często z domu, to mógł wpaść na nią na korytarzu albo w pobliskim spożywczaku, chociaż i tam bywał tam tylko nocami. Pewnie przesadzał… Przecież go nie pogryzie, prawda? Zresztą, to bardziej ona miała powody, żeby go unikać. Znając życie, nawet jeśli się spotkają, to i tak go zignoruje i ucieknie. Może dobrze się stało, że tak ją wystraszył już na samym początku. Oszczędzi im to wielu nieprzyjemności. Chyba.
OdpowiedzUsuńJeszcze raz przeczytał wiadomość od V. i lekko się uśmiechnął przy zdaniu, że insynuuje niesłychane rzeczy. Że niby była taka święta? Dobre. Może uwierzyłby jej rok temu. Teraz już nie.
I pomyśleć, że chciała wesprzeć jego działalność garncarską. Była naprawdę dobrą przyjaciółką. Chociaż sam nie wiedział, czy miał prawo tak o niej myśleć.
Oczywiście, że jestem za. Dzięki, że o mnie pomyślałaś, V. :) W jaki sposób miałoby to wyglądać? Pewnie jakiś wywiad, nie? Szczerze, nie sądzę, żeby to był dobry pomysł… No chyba, że przez e-mail. Moje zdjęcia też odpadają, ale mogę wysłać zdjęcia wyrobów. Chociaż pewnie chciałaby zobaczyć je na żywo, prawda? Kurde… Wcale mi się to nie podoba…
Może to wcale nie jest taki dobry pomysł? Wybacz, V.
Gdyby tylko mógł się normalnie spotkać z kobietą. Wtedy jego życie wyglądałoby zupełnie inaczej.
No tak, masz rację. W sumie kupiłaś ode mnie sporo różnych rzeczy, więc mogą posłużyć za „modela” do zdjęć. Jeśli twoja koleżanka będzie potrzebowała więcej wyrobów, to doślę wszystko, co będzie potrzebne. Wszystkie zdjęcia publikuję na stronie internetowej, więc możecie zdecydować, co najlepiej umieścić w artykule. Teraz pracuję nad czymś większym i niedługo powinienem skończyć. Trochę ciężko będzie to wysłać, ale coś poradzimy.
OdpowiedzUsuńI wcale się nie spinam. Przecież mówiłem ci kiedyś, że nie przepadam za poznawaniem nowych ludzi. Wolę pozostać przy wirtualnym kontakcie.
Mówiłem ci już, że potrafisz być denerwująco uparta? Owszem, nie chcę się spotkać. I to, że mieszkamy teraz w jednym mieście niczego nie zmienia. Czy to nie lepiej, że możemy porozmawiać jak gdyby nigdy nic przez Internet? Znacznie większa swoboda i neutralność. Spotkanie w realu tylko by wszystko zepsuło. Zresztą dlaczego zeszliśmy na ten temat? Skończmy to.
OdpowiedzUsuńI tak, jestem ci wdzięczny za propozycję. Chciałbym, żeby więcej osób kupowało wyroby z mojego sklepu. Nawet nie dla pieniędzy, ale dla samego pokazania ludziom, że garncarstwo może być piękne. I naprawdę doceniam, że o mnie pomyślałaś. Nawet, jeśli nie do końca to widać. Ehh… Nie złość się. Nie słyszałaś, że złość piękności szkodzi? :)
Przeklął cicho pod nosem i kopnął niewinnie krzesło, które akurat stało mu na drodze. Nawet V. czasami potrafiła go denerwować, nawet bardzo denerwować, tak, że nieraz tracił panowanie nad sobą i potrzebował dłużej chwili, żeby się uspokoić. Właśnie dlatego znajomość przez Internet była dla niego tak wygodna. Kiedy go irytowała, po prostu odchodził od laptopa, doprowadzał się do „normalnego” stanu i wracał, żeby jej odpisać. Nie chciał jej do siebie zrazić i tylko w taki sposób mógł utrzymać swoją w miarę zwyczajną osobowość, nie pokazując agresywnego Christiana, wściekłego Christiana, Christiana damskiego boksera…
OdpowiedzUsuńUciekał. Trafiła w dziesiątkę. Bał się bardziej niż mogła sobie wyobrażać. Oczywiście jego ofiary były przerażone nagłymi napadami złości, ale tam w środku, gdzieś głęboko, on pewnie bał się bardziej niż one. Nie potrafił nad sobą panować, dlatego trzymał się z daleka od ludzi. I dlatego nie chciał się spotkać z V. i nie zamierzał ulec. Nawet, jeśli miała go uważać za tchórza.
Po kilkunastu minutach wrócił do laptopa, ale V. była już niedostępna. Wściekła się. Trudno, w końcu jej przejdzie, ale w ten sposób przynajmniej nie stracą ze sobą kontaktu. Oby. Przeczytał jeszcze raz wiadomość od niej. Miał zacząć robić na złość swojej sąsiadce? Niewykonalne. Chociaż już pewnie sama jego obecność była dla niej wystarczającą złośliwością życia. Nawet nie musiał się specjalnie starać.
I nagle go olśniło. Cholera, jak mógł być taki głupi. Ostatnim razem, kiedy prawie została zgwałcona, był tak wściekły, że bez zastanowienia dał jej swoją kurtkę i uciekł. Kurtkę, w której znajdował się mały notes – prawie jego pamiętnik. Nie pisał tam codziennie, tylko czasami, kiedy akurat go naszło. Przez ostatni tydzień nie miał nawet chwili, aby o nim pomyśleć przez natłok różnych obowiązków… A co będzie, jeśli zdecyduje się go przeczytać?! Było tak napisane niemal wszystko na temat jego choroby. Na temat jego nienawiści do kobiet, strachu, napadów wściekłości i wyrzutów sumienia, które codziennie budziły go w łóżku. A jeśli już to przeczytała? Przecież minął tydzień! Aż tydzień! Może dlatego od razu uciekła, kiedy wpadli na siebie na korytarzu?! Nie, myśl spokojnie. Pewnie powiedziałaby coś, gdyby już o wszystkim wiedziała, prawda? A kto ją tam wie…
Nie próbował się nawet uspokoić, tylko wybiegł na korytarz. Od razu zaczął walić w jej drzwi. Całe szczęście, że nie otworzyła od razu, ponieważ zdążył powtórzyć w głowie kilka razy, aby zachował spokój. Dużo to nie mogło, ale przynajmniej trochę.
– Kurtka… Nie… Notes w kurtce. Oddawaj go natychmiast – rzucił, kiedy ledwo zdążyła uchylić drzwi.
– Co?!
OdpowiedzUsuńTego się kompletnie nie spodziewał. Pomyślał o tym, że już mogła wszystko przeczytać, że już mogła wszystko o nim wiedzieć. Wziął również pod uwagę, że może po prostu schowała kurtkę do szafy z myślą, że kiedyś mu ją odda – i w ten sposób nie zauważyła małego notesu w wewnętrznej kieszeni. Jednak nawet nie przeszło mu przez myśl, że mogłaby od tak ją wyrzucić! Powinien się cieszyć, prawda? Przynajmniej niczego nie przeczytała. Przynajmniej wszystko pozostanie bez zmian. Poczuł jednak wściekłość. Jak mogła wyrzucić jego notes?! Wbrew pozorom był całkiem do niego przywiązany. Te kilkadziesiąt kartek mieściło jego złość, cierpienie, głupie nadzieje i marzenie normalnego życia…
Sam był sobie winien. Gdyby o nim nie zapomniał, to ona by go nie wyrzuciła. Nie mógł mieć do niej pretensji. Wiedział o tym. Podświadomie zdawał sobie z tego sprawę, jednak nie był w stanie poskromić rosnącej wściekłości. Miał ochotę siłą wejść do jej mieszkania i przeszukać wszystkie możliwe kąty, by upewnić się, że naprawdę wyrzuciła tę cholerną kurtkę. Że go nie okłamała. A przecież mogła, prawda? Czemu miałby jej wierzyć? Właśnie. Pewnie już dawno to wszystko przeczytała i teraz się świetnie bawi, śmiejąc się z jego pomysłów w głowie. Bo przecież nie jest na tyle głupia, by śmiać mu się prosto w twarz. Pewnie się boi, całkiem słusznie, ale i tak ma z niego niezły ubaw. Biedny damski bokser, który chciałby się pieprzyć, który chciałby się zakochać, a nie może. Przecież to takie zabawne, prawda? Jego głupie marzenia…
Zrobił krok w jej stronę, unosząc rękę do góry. Chciał ją uderzyć. Jak mogła tak się z niego wyśpiewać… Zasłużyła na to, by ją dotkliwie pobił, prawda? To nie jego wina. Gdyby sobie z niego nie kpiła. Była taka sama jak ONA. One wszystkie takie były. Pieprzone suki. To naprawdę popie.rdolone, że chciałby je pieprzyć. Jedną po drugiej.
Nie możesz. Opanuj się.
W głowie usłyszał znajomy głos pana psychologa, który dzień w dzień wbijał mu do głowy tę samą formułkę. I zadziałało. Ocknął się z letargu myśli, które go kompletnie pochłonęły. Dopiero teraz wyraźnie dostrzegł jej przerażoną twarz. Nic dziwnego. Stał tuż koło nie, z pięścią uniesioną do ciosu. Był prawdziwym skurwielem.
– Przepraszam – powiedział bardzo cicho. Nie był nawet pewien, czy go usłyszała. Nieważne. Zrobił kilka kroków do tyłu. Wyraźnie odetchnęła z ulgą. Nie mógł jej się dziwić. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Nie umiał rozmawiać z kobietami. Umiał je tylko bić.
To nie był dobry moment, by jeszcze raz pytać o jego kurtkę i notes. Trudno.
To była ostatnia reakcja, jakiej się spodziewał. Większość kobiet w takiej sytuacji albo zaczęłoby płakać, albo zatrzasnęło mu drzwi przed nosem, jak nakazuje zdrowy rozsądek. I to właśnie drugiej opcji oczekiwał, ponieważ nieznajoma nie wyglądała na osobę, która chętnie i dużo płacze, szczególnie przy innych. Nawet, jak została zaatakowana i niemal zgwałcona, to i tak starała się powstrzymać łzy, więc nie sądził, by w takiej sytuacji miała się rozryczeć. Nie myślał jednak, że będzie na tyle odważna, i głupia, by zacząć na niego krzyczeć. W tym momencie niespodziewanie poczuł do niej odrobinę sympatii. Nie, to złe słowo. Wzbudziła jego szacunek, ponieważ po takim wyskoku jej wybuch gniewu był całkiem uzasadniony. To było dziwne uczucie. W środku był trochę wściekły, no bo jak mógł pozwolić, by jakaś głupia baba się na niego darła, jednak silniej odczuwał podziw. Chyba po raz pierwszy w życiu czuł względem kobiety coś w miarę pozytywnego. Nie, jednak nie pierwszy. W przeszłości… Tak. Kiedyś szanował i podziwiał JĄ. A okazała się popie.rdoloną suką…
OdpowiedzUsuńNastała między nimi dłuższa chwila ciszy, ponieważ Christian nie wiedział, jak powinien zareagować. Jeszcze nigdy nie znalazł się w tak niezręcznej sytuacji. Dodatkowo nieznajoma była tak blisko, a on nie odczuwał już potrzeby, by ją uderzyć. I właściwie nie wiedział, co powinien zrobić, ponieważ jego relacje z kobietami zaczynały się od „uderz”, a kończyły na „ucieknij”. Nie rozmawiał z nimi. Tym bardziej nie próbował się usprawiedliwiać. Niby co powinien powiedzieć?
Cicho westchnął z rezygnacją. Liczył, że może się rozmyśli i jednak zamknie te cholerne drzwi, ale nie. Wciąż tam stała i patrzyła na niego tym wściekłym wzrokiem. Pewnie oczekiwała sensowniejszych przeprosin i przede wszystkim jakiegoś wyjaśnienia. Musiał ją rozczarować, bo wcale nie zamierzał się tłumaczyć. Nikomu. Chociaż z tym rozdwojeniem jaźni to całkiem nieźle trafiła. Co prawda chodziło o coś innego, ale można było powiedzieć, że istnieje „Chrystian w miarę ok” i „Christian damski bokser”. W pewnym stopniu miała rację.
– Tak, tak. Nic nie zrobiłaś, masz rację – stwierdził lekceważąco i zrobił jeszcze jeden krok do tyłu. Na wszelki wypadek. Jeśli zaraz zacznie ponownie na niego wrzeszczeć, to może się okazać, że ta namiastka szacunku, którą poczuł, zniknie i zostanie zastąpiona nową falą gniewu. A jednak wolałby nie uderzyć kobiety, którą obdarzył minimalnie ciepłym uczuciem. – A gdzie właściwie wyrzuciłaś tę kurtkę? Dawno? Pewnie już i tak jej nie znajdę… Nieważne – spytał, chociaż właściwie nie oczekiwał odpowiedzi. – To będę szedł… – dodał, powoli się oddalając. Chciał jak najszybciej wrócić do swojego mieszkania, gdzie czuł się bezpieczny. Nie nadawał się do tego, by pierwszy raz od wielu lat rozmawiać z kobietą. W rzeczywistości, a nie tylko wirtualnie.
Stał przez chwilę w miejscu, kompletnie zaskoczony tym, co się stało. Nigdy nikt nie potraktował go w taki sposób. Przynajmniej nie potrafił przypomnieć sobie takiej sytuacji. Ludzie reagowali płaczem i uciekaniem, ale żeby zatrzasnąć mu drzwi przed nosem? I to jeszcze po takich słowa?! Suka! A jednak nie wyrzuciła jego kurtki, więc notatnika również nie. Okłamała go. Mogła dalej ciągnąć te swoje kłamstwa, a nie się teraz przyznawać. Głupia. Nawet nie potrafi trzymać się własnej podstępności. Miał rację, że kobiety to najpodlejsze żmije na świecie. Miał ochotę ją zaje.bać za to, że tak z nim pogrywa. Chciało mu się śmiać z samego siebie, że w ogóle poczuł do niej chociaż odrobinę sympatii. Szacunek? Nie. Nie ma mowy. Suki. Pier.dolone suki. Była taka sama.
OdpowiedzUsuńJuż się nie kontrolował. Chwycił za klamkę i gwałtownie pchnął drzwi. Z taką siłą, że z hukiem uderzyły o ścianę. Miała szczęście, że nie zamknęła ich na zamek, ponieważ pewnie by go zniszczył. Albo w napadzie wściekłości wyważył drzwi, by tylko dostać się do środka. Znalazłby sposób. W takim stanie nigdy nie miał z tym problemu.
Wpadł do pokoju i dostrzegł ją i swoją kurtkę. Zauważył również notatnik, który trzymała w dłoni. To była chwila. Podbiegł do niej i gwałtownie wyrwał przedmiot z ręki. Popchnął ją, sprawiając, że straciła równowagę i upadła na ziemię.
– Czytałaś to? Kurwa. Odpowiadaj! Pytam się, czy to czytałaś?! – warknął i chwycił ją za koszulkę, przyciągając do siebie, jakby nic nie ważyła. Jakby była szmacianą lalką. – Teraz głos straciłaś?! Odpowiadaj, suko jedna! Czytałaś czy nie?!
Wściekły Christian nawet nie pomyślał o tym, by zamknąć drzwi, dlatego jest wrzaski było słychać na całym korytarzu. Usłyszał je również pewien mężczyzna, który od razu wszedł do mieszkania Vency.
– Chris, wystarczy! – krzyknął i chwycił go od tyłu za ramiona, odciągając od przerażonej nieznajomej. – Opanuj się, do cholery! Wystarczy już! Słyszysz mnie?!
Christian jeszcze przez chwilę się szarpał, jednak po którymś nawoływaniu przyjaciela, uspokoił się. Nadal był wściekły, jednak tym razem na siebie. Znowu stracił nad sobą panowanie. Pozwolił, by nienawiść do kobiet przejęła nad nim kontrolę. Naprawdę miał ochotę zrobić jej krzywdę. Może nawet by to zrobił, gdyby akurat nie pojawił się Aaron – jego najlepszy i jedyny przyjaciel. Wiedział o jego chorobie. Właściwie wszystko. I potrafił sprawić, by się uspokoił. Chris nie umiał zliczyć, jak wiele razy już go uratował przed zrobieniem czegoś głupiego i bezmyślnego. Wiedział, że jest i będzie jego dłużnikiem do końca życia.
– Idź do siebie i weź zimny prysznic – stwierdził Aaron i wręcz wypchnął Chrisa z mieszkania. Nie opierał się i faktycznie odszedł, zabierając ze sobą notatnik. – Nic ci nie jest? – spytał, spoglądając na dziewczynę. Sam nie wiedział, co powinien powiedzieć. Jak jej to wszystko wytłumaczyć? I jak nakłonić ją, by nie wzywała policji, ponieważ wcale nie chciał odwiedzać swojego najlepszego kumpla znowu za kratkami.
Kiedy tylko przekroczył prób mieszkania, od razu pobiegł w kierunku łazienki, zrzucając z siebie ubrania po drodze. Wziął lodowaty prysznic, który dopiero go całkowicie ostudził i sprawił, że Christian zdał sobie sprawę z tego, co zrobił. Znowu. I na cholerę mu ta cała terapia, skoro i tak nie potrafił panować nad własnym gniewem. Może powinny go zamknąć w jakimś zakładzie zamkniętym – tam przynajmniej nie byłby zagrożeniem dla innych ludzi. Jasne, ona nie była bez winy. Przecież mogła mu po dobroci oddać notes i pożegnaliby się bez krzyku i przemocy… Tylko i aż tyle.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy już zadzwoniła po policję…
Wrócił do pokoju w samych spodniach, gdzie już czekał na niego Aaron. Rozmawiali do samej nocy, dlatego Christian położył się do łóżka dopiero około pierwszej. Nie mógł spać. Przekręcał się z boku na bok, próbując ułożyć się w wygodnej pozycji, ale w końcu się poddał. Wstał po cichu, uważając, by nie obudzić przyjaciela, i usiadł do komputera. Planował spędzić całą noc na oglądaniu filmów. Kompletnie zdziwiła go wiadomość od V. wysłana o tak późnej porze. Powinna już spać. On w sumie też.
Przeczytał trzykrotnie wysłaną treść, zastanawiając się, co się stało. Wygląda na to, że nie tylko on miał dzisiaj koszmarny dzień.
To trudne pytanie. Coś się stało?
Zresztą, czemu to z nami musi być coś nie tak? To kobiety są podstępne i kłamliwe. Ciężko się z nimi dogadać. Czasami myślę, że to dla mnie niemożliwe.
Tego przecież nie napisałem. Nie wiem, jaki facet tak bardzo ci dzisiaj podpadł, ale po prostu trochę go rozumiem. Nie tak łatwo się z wami dogadać. Ja też przeżyłem dzisiaj ciężkie starcie z nową sąsiadką. Raczej mnie nie polubiła. Ze wzajemnością zresztą. Kurde, interakcje międzyludzkie to naprawdę wkurzająca sprawa.
OdpowiedzUsuńTo nie tak, że Christian próbował bronić wszystkich facetów. Na własnym przykładzie wiedział, że wielu z nich to skończeni skur.wiele, którym daleko do idealności. On był tego najlepszym przykładem. Ale i tak w jego oczach kobiety były gorsze i miało już tak pewnie pozostać na zawsze. Psycholog mógł mu tłumaczyć, jak małemu dziecko, że wyolbrzymia wszelkie wady u płci przeciwnej, że to jego wewnętrzne urojenia. I nawet jego mózg to dobrze pojmował i rozumiał, że to prawda. A to, że serce i ciało działało po swojemu, to już zupełnie inna sprawa. Nawet teraz, jak pisał z V., próbował zapomnieć, że po drugiej stronie laptopa siedzi kobieta. Taka sama podstępna su.ka jak ONA.
Cholera. Znowu zaczynał. I jak niby miał chociażby pisać z jakąkolwiek kobietą (już nie mówiąc o rozmawianiu), kiedy wszystkie były takie jak ONA. Najgorzej znosił kontakty z długowłosymi blondynkami. Były zbyt podobne. Kropka w kropkę jak ONA. A blondynki z dużym biustem były już najgorsze ze wszystkich.
Wziął głęboki wdech i przeczytał kolejną wiadomość od V. Aż chciało mu się śmiać, ponieważ to jedno zdanie idealnie opisywało jego osobę. Jasne, nie mówiła o nim, ale świetnie trafiła. Naprawdę lepiej, żeby nigdy się nie spotkali. Już nie mogliby pisać tak, jak teraz.
Nie jesteś blondynką, prawda?
Chyba taka nagła zmiana tematu mogła ją zaskoczyć.
Wiem, że pewnie nie powinienem o to pytać, ale masz duży biust?
Już chciał skasować to głupie pytanie, kiedy przez przypadek nacisnął „enter”. Cholera. Zaraz weźmie go za jakiegoś zboczeńca. I po co się o to pytał? I tak nie planował widzieć jej na żywo. Jeśli okaże się blondynką o dużym biuście, to nagle przestanie z nią pisać? Paranoja.
Trochę się zdziwił, że zamiast się wściec, odpowiedziała na jego pytanie. Pewnie, gdyby rozmawiali w cztery oczy, to oberwałby w twarz (a za chwilę potem jej oddał…), a tutaj tylko zaczęła się śmiać. Tak, pisanie przez Internet to zdecydowanie najlepszy sposób komunikacji dla niego.
OdpowiedzUsuńMyślisz, że idealnie zmieściłby się w moje dłonie? Mam je całkiem duże.
Sam nie wiedział, co go podkusiło, by tak odpisać. Niczego nie pił ani wieczorem, ani teraz w nocy, więc nie mógł się tym usprawiedliwić. Chyba po prostu gdzieś tam w środku brakowało mu zboczonych rozmów. Ogólnie miał ochotę, by dotknąć jakąś kobietę i pieprzyć ją raz po raz. Minęło prawie dwadzieścia lat, odkąd po raz ostatni dotykał biustu. Nawet teraz pamiętał, że był miękki i sprężysty. Wtedy JEJ wielkie cycki nie mieściły mu się w dłoni. Teraz byłoby inaczej…
Poczuł podniecenie i cicho przeklął pod nosem. Po raz kolejny ucieszył się, że V. jest gdzieś tam daleko.
Czy jest ładna? Miałem okazję widzieć ją z rozpiętą bluzką i, powiem ci w zaufaniu, było na co popatrzeć. Tylko jej tego nie powtarzaj, bo będzie na mnie jeszcze bardziej zła!
Co prawda bluzka miała rozerwaną. Stanik prawie też. Nie mógł jednak ująć tego w ten sposób, ponieważ zabrzmiałoby to co najmniej dziwnie.
Skoro tak nalegasz, to mógłbym to sprawdzić. Jak sama zauważyłaś, mam bardzo sprawne palce, więc bardzo uważnie zająłbym się każdym centymetrem twoich piersi. Powoli i dokładnie.
OdpowiedzUsuńTo trochę poszaleli. Do tego stopnia, że zrobiło mu się ciasto w spodniach. Naprawdę miał ochotę na wszystko, o czym właśnie pisał. Szczególnie, że było to dla niego niemożliwe. Każdy chce tego, co jest po za jego zasięgiem.
Nie, jasne, że nie. Po prostu poznałem ją w nieco dziwnych okolicznościach. Została zaatakowana przez takich dwóch gości i nieco poszarpali jej ubrania. Możesz mówić, co chcesz, ale nie mogłam się powstrzymać, by nie zawiesić na niej oka. Potem okazało się, że jest moją nową sąsiadką.
I w końcu napisał jej o próbie gwałtu, którą widział. Bo w sumie dlaczego nie?
Siedział przed laptopem w samych spodniach i właśnie je rozpiął. Po co właściwie je założył? Teraz mu tylko przeszkadzały.
OdpowiedzUsuńTrochę go zdziwiły te nagłe pytania. Jakby prowadziła przesłuchanie. Może mu się tylko wydawało? W sumie miała prawo być ciekawa, bo o takich rzeczach nie słyszy się na co dzień.
Było to jakiś tydzień temu. Akurat wracałem w nocy ze sklepu, kiedy na nią trafiłem. Nie, coś ty, żadna gazeta o tym nie pisała. Chyba. W każdym razie nic mi o tym nie wiadomo.
I wczoraj okazało się, że jest moją nową sąsiadką. Może zrobiłem „dobry” uczynek, pomagając jej, ale raczej czarno widzę nasze dogadanie się. Już ci kiedyś mówiłem, że nie mam zbyt dobrych kontaktów z kobietami.
W końcu nie wytrzymał i włożył rękę w bokserki, by sobie trochę ulżyć. V. nie musiał o tym wiedzieć.
Trochę był zaskoczony jej długim milczeniem. Nawet zaczął się zastanawiać, czy przypadkiem się nie obraziła, ale to byłoby dziwne. W końcu teraz nie napisał nic, co mogłoby ją zdenerwować. W końcu nie wkurzyła się nawet na jego wcześniejsze wypowiedzi. Wręcz miał wrażenie, że jej się to podoba. Chociaż pewnie nie tak bardzo jak jemu.
OdpowiedzUsuńKiedy napisała mu, że idzie spać, zaklął siarczyście pod nosem. A właśnie chciał wrócić do tematu dotykania jej piersi. Może nawet nie tylko ich… Gdyby wiedziała, że zdążył się podniecić i chciał kontynuować…
Potrzebował chwili czasu, by mu ulżyło. Poczuł się trochę lepiej, ale czuł straszny niedosyt. Chwilę podkręcił się jeszcze po mieszkaniu, a w końcu, nie wiedząc, co ze sobą zrobić, poszedł spać.
Obudził się rano w złym humorze. Aarona już nie było, a na stole leżała kartka z informacją, że poszedł do pracy. To dobrze. Nie miał w tym momencie ochoty, by rozmawiać z nim o różnych pierdołach.
Zrobił sobie kanapkę i usiadł do laptopa. Od razu zauważył, że V. jest dostępna. Bez zastanowienia wysłał wiadomość.
Wyspałaś się?
Bo ja nie.
Prawdopodobnie, gdyby prowadził normalny tryb życia i z rana wychodził do pracy, to potwierdziłby, że faktycznie nie mogą pisać zbyt często nocami. Jednak pracował w domu, na własnych zasadach. Kiedy akurat naszła go wena i ochota. Oczywiście miał ustalone terminy, których musiał się trzymać, jednak to już od niego zależało, czy rozłoży sobie pracę na tydzień, czy zrobi wszystko ostatniego dnia, zapominając o śnie. Tak się zdarzało wyjątkowo często.
OdpowiedzUsuńMoże powinien poczuć chociaż minimalne wyrzuty sumienia, w końcu to częściowo przez niego V. nie poszła do pracy, jednak na pewno byłoby to nieszczerze. W końcu nie żałował. Uważał ich konwersację za wyjątkowo udaną. Była to jedna z najlepszych rozmów, jaką odbył z kobietą w ciągu całego swojego życia.
Trochę zdziwiło go nagłe pytania o sąsiadkę, jednak nie widział powodu, by unikać odpowiedzi.
Faktycznie nie przepadam za blondynkami. Ale mój konflikt z sąsiadką to na pewno nie wina koloru włosów, ponieważ jest ruda :D Taka rudo-brązowa. Zupełnie JEJ nie przypomina.
Automatycznie wysłał wiadomość, dopiero po chwili zdając sobie sprawę, co napisał. Po cholerę o NIEJ wspomniał?! Przecież to nie był jego dziennik, w którym mógł mówić o niej pięć razy w jednym zdaniu. Dlaczego musiał się tak pomylić… Możliwe, że V. zacznie go wypytywać o NIĄ, ale wcale nie zamierzał kontynuować tego tematu. Nigdy. Na pewno nie z nią.
Odetchnął z ulgą, kiedy V. postanowiła nie pytać o NIĄ. Pewnie był zbyt przewrażliwiony na tym punkcie, dlatego sądził, że od razu zacznie go wypytywać. Z pewnością nawet nie zrozumiała tego, co napisał. Właśnie. Powinien wziąć pod uwagę to, że dla innych nie wszystko jest tak oczywiste jak dla niego. Całe szczęście.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się lekko, wyobrażając sobie, że woła swoją sąsiadkę per „wiewiórka”. Chyba w ten sposób mocno by ją zadziwił. Szczególnie biorąc od uwagę, w jakich okolicznościach rozstali się poprzedniego dnia. To byłby idealny przykład kompletnego braku taktu.
Skąd nagle takie pytanie? Ale tak, lubię. W ogóle mam dużo lepszy kontakt ze zwierzętami niż z ludźmi. Mam w domu dwa koty i królika.
Chciałby mieć jeszcze psa, jednak wiedział, że wyprowadzenie go na spacer byłoby dla niego zbyt trudne. Niechętnie wychodził z domu w trakcie dnia. Teraz też… Sam powinien pójść do sklepu i kupić sobie coś do jedzenia, by po raz kolejny nie żywić się zupką chińską, jednak wcale nie chciał opuszczać bezpiecznego mieszkania. Ona poszła po bułki. On też by mógł. Przecież sklep jest tuż za rogiem. W jaki sposób ma przyzwyczaić się do normalnego życia, kiedy unikał niemal wszystkiego, czym zajmowali się zwykli ludzie? Przecież to śmieszne, by obawiał się zrobić zakupy. Musiał coś z tym zrobić.
Z takim przekonaniem wciągnął jeansy i założył koszulkę, decydując się, by wyjść. Włożył do kieszeni portfel i otworzył drzwi. Idealnie trafił na moment, kiedy jego sąsiadka akurat zamykała drzwi. Musiał ją zaskoczyć. Szczególnie po wczorajszym.
– Cześć – zaczął, uznając, że lepiej powiedzieć cokolwiek niż ją zignorować. Już chciał zamknąć drzwi, kiedy jeden z jego kotów chyłkiem przemknął na korytarz. Już po chwili znalazł się przy Vency, ocierając się o jej nogi.
Nadal myślał o rozmowie z V., dlatego nawet zachowanie sąsiadki do nie zdenerwowało. Jakoś pisanie z jego chat-przyjaciółką sprawiało mu dużo przyjemności. Dodatkowo czuł wtedy, że jest nieco bliżej normalnych ludzi i robi chociaż mały krok to przodu. W końcu pisał z kobietą. Z kobietą, którą naprawdę lubił. Przynajmniej na razie, póki znajdowała się xxx kilometrów od niego. Z kobietą, którą chętnie by dotknął, chociaż wiedział, że to niemożliwe. Która była zabawna i szczera, zupełnie inna niż ONA. Taka była na odległość.
OdpowiedzUsuńSpojrzał karcąco na swojego kota, który już zdążył nawiązać przyjacielskie stosunki z rudowłosą kobietą. Tak, Psikus zdecydowanie lepiej dogadywał się z ludźmi niż on sam. Tak łatwo potrafił zjednać sobie niemal każdego.
Odprowadził sąsiadkę wzrokiem. Dobrze wiedział, że właściwie przed nim uciekła, jednak chyba nie mógł mieć do niej o to pretensje. Nie pokazał jej się z najlepszej strony. Nie wiadomo, jak długo mieli jeszcze mieszkać koło siebie, więc czy naprawdę musiał zacząć ich znajomość w taki sposób? Gdyby nie chodziło o jego mini-pamiętnik, to może by się opanował. Ale teraz to już za późno, by gdybać.
Specjalnie się poświęcił i poszedł do dalszego sklepu, ponieważ obawiał się, że w tym najbliższym spotka sąsiadkę. Szybko kupił kilka bułek i zapas chleba do zamrożenia (by nie musiał zbyt szybko wychodzić po raz kolejny), a następnie wrócił do domu. Usiadł do komputera, ale V. jeszcze nie było.
Wykorzystałem tę chwilę, by samemu skoczyć do sklepu po coś do jedzenia. Spotkałem na klatce tę sąsiadkę, o której ci wczoraj (dzisiaj?) pisałem. Nawet się nie pokłóciliśmy, ale w sumie zamieniliśmy ze sobą ledwie kilka słów. Jedno jest pewne, bardziej lubi mojego kota ode mnie. Chyba nawet jej się nie dziwię.
Tak, jasne, mógłby jej wszystko wyśpiewa jak na spowiedzi, ponieważ w końcu się nie znali. I nie planował, by miało się to zmienić w najbliższym czasie. W ogóle nie chciał, by ulegało to zmianie. Ale co dalej? Nie było możliwości, by dalej normalnie pisali, gdyby powiedział jej WSZYSTKIEGO. Nie potrafiłby. Prawdopodobnie by uciekł i nagle urwał z nią kontakt. Czuł, że właśnie tak by postąpił, mimo szerzej sympatii, jaką czuł względem V. Nie, nie mógł jej powiedzieć. Lepiej, by nie wiedziała.
OdpowiedzUsuńJakby to wyjaśnić. Kiedy została zaatakowana przez tych dwóch gości i jej pomogłem, zostawiłem jej swoją kurtkę. Zupełnie zapomniałem, że miałem w środku coś ważnego. Potem się trochę o to pokłóciliśmy, ponieważ powiedziała, że wyrzuciła moją kurtkę, a potem okazało się, że jednak ją ma. Zresztą nieważne.
Nie skłamał, jednak umyślnie ominął fragmenty o własnej agresji. Jak miałby jej napisać, że jest damskim bokserem i zaatakował własną sąsiadkę, kiedy go porządnie zdenerwowała? Był pewien, że gdyby się do tego przyznał, to byłaby to jego ostatnia rozmowa z V. Wolał pominąć niektóre fragmenty, by chociaż odrobinę wybielić się w oczach internetowej przyjaciółki.
I na tym by najchętniej skończył. Nie miał ochoty mówić jej o niczym więcej. A już tym bardziej nie o przyczynie jego beznadziejnych relacji z kobietami.
Fakt, kiedyś mówiłem, że się nie dogaduję z kobietami i to prawda. Po prostu szybko się do nich zraziłem i tak już pozostało. Tyle.
Znowu prawda. Tylko bardzo ogólnikowa.
Tak mówisz, ale wiesz, nie przeceniałbym ludzkich zdolności. Jestem przekonany, że ja sam wystarczyłbym, by cię z lekka zadziwić. Niekoniecznie w pozytywny sposób, niestety.
OdpowiedzUsuńSam nie wiedział, dlaczego poniekąd przyznał jej się do tego, że nie jest do końca normalny. Nie jest taki jak inni. Może liczył, że w ten sposób porzuci pomysł poznania go w rzeczywistości? Dla nich obojga byłoby lepiej, gdyby jej również wystarczyła znajomość tylko przez Internet.
Odszedł na chwilę od komputera i wyjął z lodówki piwo. Czuł, że alkohol dobrze mu zrobi. Chciał się rozluźnić i poczuć tak swobodnie jak ostatniej nocy. Na razie siedział sztywno, zastanawiając się, czy zaraz znowu nie wrócą na jakiś niepewny teren.
Przeczytał jej kolejną wiadomość i zmarszczył brwi. Faktycznie nigdy nie powiedział jej, jak ma na imię. Po prostu nie chciał mieszać realnej przestrzeni z wirtualną, która ich połączyła. Ale w sumie dlaczego miałby jej odmówić? Przecież nie znajdzie go po imieniu. Bez przesady. Nie powinien popadać w paranoję.
Fakt, jakoś tak wyszło. Mam na imię Christian. Jak powinienem zwracać się do ciebie?
Skoro narzekasz, że nie zadaję żadnych pytań… To może podasz mi swoje trzy rozmiary? ;)\
Z uśmiechem nacisnął enter, wysyłając wiadomość do V. Dostała to, o co pośrednio prosiła. Pytanie.
Może i faktycznie się zapędzał, ale czy ona była taka święta? Sama mu na to pozwalała. Dodatkowo wczoraj napisała, że jej biust czeka na to, by mógł go dotknąć. Każdego mogłoby ponieść, prawda? Szczególnie kogoś, kto żył wstrzemięźliwie przez tyle lat. Zresztą to były tylko żarty. Nic strasznego.
OdpowiedzUsuńUśmiechnął się mimowolnie, kiedy odpowiedziała na jego pytanie. Bo odpowiedziała. Co prawda dowiedział się nie tego, o co pytał, ale jednak. Całkiem zgrabnie wybrnęła z jego pytania. Trzeba przyznać.
Tipsy, mówisz? Twoje skarpetki muszą być biedne. Pewnie ciągle je dziurawisz swoimi szponami :D
I tak, jestem usatysfakcjonowany. Zawiedziona? Dzięki tym wszystkim informacjom mogę sobie wstępnie wyobrazić, jak wyglądasz. Musisz być trochę podobna do mojej sąsiadki. Przynajmniej tak z samych cyferek i potencjalnej wielkości twojego biustu :P
W sumie dopiero teraz zdał sobie sprawę, że faktycznie obie są rude. Wzrost i rozmiar biustu też podobne. Niezły zbieg okoliczności. Rudzielce to raczej rzadkość. Chyba.
A co z tobą i facetami? Też mówiłaś, że nie dogadujesz się z nimi najlepiej.
Pomarzyć sobie mogę, ale nigdy do tego nie dojdzie. I żeby nie było, to nie dlatego, że sąsiadka mi się nie podoba. Miałem okazję jej się przyjrzeć i to naprawdę seksowna laska. No ale po prostu nie. Nie ma takiej opcji. Pozostają mi erotycznej fantazje na temat twojego biustu :)
OdpowiedzUsuńNiezależnie od tego czy chodziło o sąsiadkę, czy o V. Christian musiał się zadowolić tylko wyobraźnią. Nie był w stanie dotknąć kobiety z czułością i delikatność. Już prędzej nadawał się do sado-maso, będąc oczywiste sadystą w tym duecie. Nawet kiedyś o tym myślał, ale w końcu zrezygnował. Teraz w sumie zastanawiał się dlaczego. Mógłby się zaspokoić seksualnie, jednocześnie wyrzucając z siebie całą złość przez bicie i wiązanie. To chyba dobry pomysł dla niego.
V. nie zamierzał o tym pisać.
Pokręcił głową z rozbawieniem i dopił piwo do końca. Od razu poszedł po kolejne. Czuł się jak ostatni skur.wiel. To nie było normalne, że mógł mu odpowiadać jedynie ostry i brutalny seks. Mógł. Nawet nie był tego pewien. Może by się jeszcze bardziej wkurzył, widząc sińce i łzy? Możliwe.
Zniknął na dwadzieścia minut bez słowa. Poszedł do swojej sypialni, gdzie miał zawieszony worek treningowy do ćwiczeń, i zaczął w niego uderzać. Raz i dwa. Raz i dwa. Z całej siły, wyrzucając w siebie całą wściekłość i obrzydzenie do siebie. Wcale nie chciał taki być. I jak miałby pokazać się w takim stanie V. Nieodczekanie.
Ściągnął przepoconą koszulkę i rzucił ją gdzieś na ziemię. Wytarł się ręcznikiem i zostawił go na ramionach, wracając do komputera.
Przepraszam, że tak zniknąłem, ale musiałem coś zrobić.
Wymiana? Nie, spasuję. Będziemy musieli wytrzymać w niewiedzy.
Chciał się o niej dowiedzieć więcej. Dużo więcej. Chciał posłuchać o jej byłych facetach, o doświadczeniach seksualnych, o zainteresowaniach, o wszystkim. Jednak nie mógł jej zaoferować informacji o samym sobie.
Siła wyobraźni. Mam ją bardzo rozwiniętą.
OdpowiedzUsuńI to było akurat bardzo zgodne z prawdą. Przez całe życie wyobrażał sobie, że wszystko jest inaczej. Ma przyjaciół, jedną dziewczynę, potem drugą i dziesiątą. Cieszy się życiem i dobrze bawi. Tak wykorzystywał swoją pomysłowość, leżąc w łóżku i gdybając. Nieco inne pokłady wyobraźni używał przy ilustrowaniu bajek dla dzieci czy tworzeniu wyrobów garncarskich. Akurat tej zdolności nigdy mu nie brakowało. Jedna pozytywna cecha.
Właściwie prawie codziennie coś tworzę. Większość co prawda szybko ląduje w koszu, bo inaczej nie pomieściłbym tego w domu :P Tylko te najlepsze trafiają do mojej prywatnej kolekcji lub sprzedaży. Ostatnio stworzyłem coś, z czego mogę być dumny. Niedługo dodam tę wazę do sprzedaży przez stronę internetową.
Kiedy przeczytał kolejną wiadomość, uśmiechnął się lekko z przekąsem. Owszem, może jeszcze nie trafiła na nikogo odpowiedniego, ale miała na to dużą większą szansę niż on. Christian nie mógł wiedzieć, że V. jest niewiele bardziej doświadczona w sferze seksualnej niż on. Właściwie był pewien, że była już z wieloma facetami, tylko po prostu nie wyszło. Uważał, że to takie oczywiste. Że tylko on ma tego typu problemy. W jego oczach V. była piękna, dojrzałą kobietą, która akurat w tym momencie jest wolna. Jakoś nie potrafił sobie wyobrazić, że ona również może mieć problemy w sferze damsko-męskiej.
Masz jeszcze czas… Tak, tak, wiem. Jestem od ciebie niewiele starszy i też „powinienem mieć czas”. Ale u mnie wygląda to zupełnie inaczej. Uwierz mi.
Jasne, napiszę ci o tym.
OdpowiedzUsuńNie mam nic przeciwko, by zrobić coś dla ciebie. Jakieś specjalne wymagania? :)
Czytając jej kolejną wiadomość, tylko jeszcze bardziej utwierdził się w przekonaniu, że on i V. to dwa zupełnie różne światy. Wydawała się delikatna i szczera. Owszem, potrzebowała silnego faceta, ale takiego, który ją ochroni i pokocha, a nie będzie największym niebezpieczeństwem w pobliżu. On na pewno nie potrafiłby sprawić, by poczuła się bezpieczna i zrelaksowana. Był jak chodząca mina, która w każdej chwili może wybuchnąć przez byle głupotę. Z nim wytrzymałaby pewnie tylko jakaś furiatka łaknąca ostrych wrażeń i bólu. Pewnie mógłby ją idealnie zaspokoić.
Czasami czuł pokusę, by się przełamać i dać im szansę. By spotkać się z V. i spróbować się chociaż trochę ogarnąć. Zawsze mógł mieć nadzieję, że może przy niej będzie normalny. Że skoro zna ją od kilku lat przez Internet, to zachowa się też inaczej w rzeczywistości. Często o tym myślał, jednak za każdym razem, kiedy pisali, boleśnie uświadamiał sobie, jak bardzo się różnią. Nie chciał jej tak bardzo rozczarować.
To chyba nie takie dziwne, że mężczyźni myślą o seksie. Nazwijmy rzecz po imieniu. Zresztą, kobiet również się to tyczy. Może akurat ty jesteś wyjątkiem i sfera erotyczna jest dla ciebie mniej ważna, ale istnieją kobiety, które są znacznie bardziej zboczone niż niejeden mężczyzna…
Aż za dobrze wiedział, że ma rację. Kobiety potrafiły być dominujące i wulgarne. Znacznie bardziej przesycone zwierzęcymi żądzami niż niektórzy mężczyźni…
Właśnie dlatego, że zaczęli pisać na temat czegoś tak ważnego, postanowił na chwilę zostawić temat kubka czy jakiegoś innego wyrobu garncarskiego. Jeszcze kiedyś ją o to spyta, jednak w tym momencie nie to było najważniejsze.
OdpowiedzUsuńNie można mieć wszystkiego.
Poczuł taką gorycz, kiedy pisał to jedno, krótkie zdanie. Tak, na odległość potrafił się opanować i normalnie wypowiadać na wiele tematów. Nawet mógł spokojnie pisać z kobietą, rozmawiając właściwie o wszystkim. Był skory wręcz uwierzyć, że V. naprawdę dobrze się z nim rozmawia. W końcu sam polubił te ich pogawędki o niczym. Lub wręcz przeciwnie – na ważne i trudne tematy. Właściwie tylko z Aaronem mógł tak porozmawiać, jak teraz z V.
Myślę, że po prostu miałaś pecha. W gruncie rzeczy jest wielu facetów, którzy łączą seks z uczuciami. Co prawda, owszem, pewnie nie odmówią przelotnej przyjemności na jedną noc, ale potrafią się zaangażować w związek. Mój przyjaciel jest tego świetnym przykładem. Musisz się po prostu otworzyć i na nowo poszukać :) Może i się zraziłaś, ale nie każdy facet jest taki sam.
Hahaha. Znalazł się pan-dobra-rada. Był ostatnią osobą, która miała prawo, by prawić jej takie morały. Jakby to on nie był uprzedzony do wszystkich kobiet. Dobra, może jego „uprzedzenie” tkwiło w nim trochę głębiej niż w niej, ale jednak. Nie miał prawa nikogo pouczać.
Czyli, jeśli dobrze rozumiem, na razie trafiałaś tylko na facetów, którzy chcieli cię przelecieć bez głębszego uczucia?
Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w słowa na ekranie, aż w końcu zaczął się głośno śmiać do siebie. A jednak nie była z nim do końca szczera. W gruncie rzeczy nawet nie był zły – nigdy nie był specjalnie małostkowy i nie przejmował się takimi drobiazgami. Bardziej rozbawił go sam fakt, że tak łatwo ujawniła własne kłamstwo. I chyba nawet sama się jeszcze nie zorientowała.
OdpowiedzUsuńCzyli była młodsza od niego o pięć lat, a nie trzy. Tym gorzej. Nie było opcji, by zrealizował swoje erotyczne fantazje, w których odgrywała główną rolę. Co prawda, gdyby była starsza o te dwa lata, to i tak nie byłoby mowy o spotkaniu, a co dopiero o próbie pójścia do łóżka. Po prostu kwestia jej młodszego wieku sprawiła, że poczuł się tylko nieco gorzej. Przecież była taką młodą kobietą. Co robiła, marnując swój czas na pisaniu z nim.
Ale naprawdę czy mogę skłamać?
Poczekał parę sekund i dopiero wysłał kolejną wiadomość:
Jeszcze przekonany, że z kłamaniem radzę sobie dużo lepiej niż ty. Polecam zakładanie specjalnych notesów, by nie pogubić się w różnych wersjach :)
A jeśli chodzi o twoje pytanie. W sumie chyba żaden typ do mnie nie pasuje. Na pewno nie jestem czuły i niechętnie angażuję się w jakiekolwiek relacje. Ale jeśli cię to pocieszy, nie zaciągam kobiet do łóżka, by się zaspokoić. Nie jestem w stanie.
Teraz to przesadził ze szarością. Jeszcze weźmie go za impotenta, ponieważ ciężko inaczej zrozumieć ostatnie zdanie, jakie napisał.
Oczywiście. To ja coś pomyliłem. Możemy zostać przy tej wersji :)
OdpowiedzUsuńWcale nie zamierzałem się upierać i ciągnąć ją za język, by wyjawiła mu powód swojego kłamstwa. Właściwie to i tak sam mógł się domyślić, dlaczego nie powiedziała mu prawdy w tej kwestii. Pewnie nie chciała, by zaczął uważać ją za jakąś małolatę czy coś w tym rodzaju. To jej się udało.
Opróżnił już trzecią puszkę piwa, czytając po raz piąty jej pytanie. No tak. O tym nie pomyślał. W ten sposób również mogła zrozumieć jego wypowiedź. Robi się coraz ciekawiej.
Może powinien skłamać i powiedzieć, że to prawda? To bardzo ułatwiłoby napiętą sytuację między nimi. Owszem, pewnie nie prowadziliby już seks-rozmów, ale przynajmniej ich spotkanie odeszłoby na daleki plan. Ale zresztą… O czym on w ogóle myślał… To prawie tak, jakby chciał przeszkodzić ich „związkowi”! Przecież nigdzie nie było o tym mowy!
W ten sposób przynajmniej jego brak doświadczenia z kobietami będzie logicznie wyjaśniony. Bez zdradzania faktów z jego przeszłości. To miało sens.
Prawie. W teorii jestem biseksualistą, ale mam 5 w Skali Kinseya.
Popatrzył jeszcze raz na tę wiadomość. Wziął głęboki wdech i nacisnął enter.
Pięknie. To teraz już nie ma odwrotu.
Miała rację. Kłamał. Zmusił się kilka razy do tego, by zbliżyć się do mężczyzny, jednak kompletnie go to nie kręciło. Raz prawie jednego przeleciał, jednak w ostatniej chwili się wycofał, zdając sobie sprawę, że w ogóle go do nie podnieca. Jego kolega, który leżał pod nim w pełnym zwodzie, był „trochę” zły, kiedy nagle wyszedł w połowie. Ale po prostu nie mógł sobie wyobrazić, że wkłada mu swojego penisa w tyłek. Nie mógł się do tego zmusić. Tak jak całowanie i dotykanie był w stanie zaakceptować, nawet sprawiało mu nieco przyjemności, tak na więcej nie mógł sobie pozwolić. Nawet teraz czasami decydował się na krótką grę wstępną (+ ucieczkę) z jakimś nieznajomym gościem, szczególnie wtedy, gdy musiał sobie ulżyć. Ale to tyle.
OdpowiedzUsuńA już tym bardziej nie było takiej opcji, by ktoś przeleciał jego…
Więc tak, miała rację. Jednak nadal planował ciągnąć swoją grę.
Przecież już ci mówiłem, że nie dogaduję się z kobietami. Mam zdecydowanie lepsze stosunki z facetami. Zarówno w zwykłej rozmowie, jak i w łóżku.
I to w sumie kłamstwem nie było.
Tylko dlatego, że do siebie piszemy i jesteś wiele kilometrów dalej.
OdpowiedzUsuńTak, problemów z rozmową nie mógł wyjaśnić kłamstwem związanym z orientacją. Trudno było mu wytłumaczyć w logiczny sposób, że kiedy widzi kobietę, tak magicznie nagle odczuwa chęć, by ją uderzyć. A kiedy go zdenerwuje, to ma ochotę uderzyć ją dwa razy mocniej. Że kiedy widzi kobiety, to przypominają mu się wszystkie przekleństwa we wszystkich językach, jakie zna. Tego nie mógł jej normalnie wyjaśnić.
Jestem prawie wszystkożerny, więc tak. A co? Planujesz mi wysłać? Obawiam się, że zdąży się zepsuć, nim nasza cudowna poczta je dostarczy.
Problem jest również taki, że wcale nie zamierzał jej podawać swojego adresu zamieszkania. Jeszcze przypadkiem zdecydowałaby się na niezapowiedziane odwiedziny.
Ach, właśnie. To co z tym kubkiem dla ciebie?
Poprzedniego wieczora przeżył równie mocne zdziwienie, co V. kilka dni temu. Kiedy powiadomiła go, że „jest dużo bliżej niż myśli”, od razu włączyła mu się ostrzegawcza lampka i zaczął wszystko dokładnie analizować. To nie mógł być przypadek, że napisała coś takiego. Był pewien, że ta wiadomość miała głębszy sens. I w końcu udało mu się odkryć jaki. Pewnie nie domyśliłby się zbyt szybko, gdyby sama nie podała mu wskazówek jak na tacy. Te pytania związane z jego sąsiadką, z próbą gwałtu i ze wszystkim… Nadal nie mógł uwierzyć w taki zbieg okoliczności. Przecież to nie film czy książka…
OdpowiedzUsuńKiedy zorientował się, że V. i jego sąsiadka to jedna osoba – poczuł wściekłość. Szczególnie, że ona już o tym wiedziała i nic mu nie powiedziała. Ukrywała to przed nim. Kłamliwa su.ka. Czuł się oszukany. Przez pierwsze kilkanaście minut. Dobrze, że zdał sobie ze wszystkiego sprawę, kiedy był sam. W ten sposób zdążył się wyładować w samotności, nie przerzucając swojej złości na V. Bo mimo że był trochę zły, to po chwili zastanowienia był w stanie ją zrozumieć. Przecież miała obraz Christiana-przyjaciela i Christiana-damskiego-boksera. Pewnie była w większym szoku niż on sam. Też potrzebowała trochę czasu, by jakoś to wszystko zrozumieć. Tak jak i on.
Dobrze, że nie pisali ze sobą przez kilka ostatnich dni. V. zaledwie wysłała mu zdjęcie swoich kubków, dopisując, że jest zajęta pracą i nie wie, kiedy znajdzie wolną chwilę. Christian również nie nalegał na rozmowę, ponieważ musiał pogodzić się z tym, że V. zdążyła go poznać od tej strony, której nigdy nie chciał jej pokazać. Co powinien teraz zrobić? Nie miał pojęcia. Miał ochotę urwać z nią kontakt i wyprowadzić się na drugi koniec miasta, ale jakoś nie był w stanie się do tego zmusić. Musiał przyznać, przynajmniej przed samym sobą, że nie chce jej stracić. Może lepiej byłoby udawać, że o niczym nie wie? Wyprowadzić się gdzieś jako Christian-damski-bokser, a pozostać dalej przyjacielem w Internecie. To było dobre rozwiązanie. Wszystko pozostałoby tak, jak dotychczas. Tylko znowu by uciekł. Czy naprawdę miał tak uciekać przez całe życie?
Wybrał się na kontrolną wizytę do swojego psychologa. Przy okazji zdecydował się opowiedzieć mu o swojej sytuacji z V. W gruncie rzeczy przez tyle lat zdążył przywiązać się do miłego staruszka, który potrafił go zarówno skrytykować, kiedy robił coś bardzo głupiego, jak i sprawić, by nie stracił chęci do życia. Zastępował mu ojca. Właściwie był dużo lepszym człowiekiem niż jego prawdziwy ojciec. Był również jego lekarzem, powiernikiem i przyjacielem. Początkowo Christian w ogóle nie chciał go słuchać, jednak teraz bardzo liczył się z jego zdaniem. Dlatego chciał, by staruszek doradził mu, jak powinien zachować się względem V.
Wizyta u psychologa bardzo poprawiła mu humor. Akurat wracał do domu z myślą, że usiądzie do komputera i od razu napisze do V., kiedy niespodziewanie wpadł na nią na klatce schodowej. Zupełnie się tego nie spodziewał. Tym bardziej zdziwił go jej strój. Robiła to specjalnie? Już drugi raz miał okazję, by podziwiać jej biust. Chociaż teraz widział właściwie więcej niż ostatnio. Wtedy, podczas próby gwałtu, dostrzegł głównie jej stanik, trochę poszarpany, ale jednak nie odkrywał wszystkiego. Teraz miała na sobie koszulkę, które niemal całkowicie prześwitywała. Czemu nie założyła stanika? Przecież nie mógł jej o to spytać!
Szczerze, nie mógł oderwać od niej wzroku. Pewnie wypadałoby, by spojrzał gdzieś w bok, szczególnie, że V. wyraźnie się garbiła, by jakoś ukryć swój biust przed jego widokiem, ale tego nie zrobił. Stał tak przez jakąś minutę, wyraźnie uświadamiając sobie, że ma ochotę ją dotknąć. Była tak cholernie seksowna w tym przemokłych ciuchach, że chętnie by je z niej zdarł… Nawet getry tak wyraźnie przylegały do jej nóg…
I dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że czuje TYLKO podniecenia. Nie był na nią zły, nie miał ochoty jej uderzyć czy zacząć na nią krzyczeć. To było przedziwne odkrycie. Czy to dlatego, że był uspokojony i zrelaksowany po wizycie u psychologa? Czy może dlatego, że gdzieś w podświadomości pamiętał, że nie jest to tylko jego sąsiadka, ale również V., z którą tak często pisał? Nie wiedział. Nie rozumiał. Ale podobało mu się to uczucie. Chciałby, by tak już pozostało.
UsuńPo paru minutach się opamiętał. Jak długo stał jak kołek, bezczelnie gapiąc się na jej biust? Trudno stwierdzić. By jakoś ukryć swoje dziwne zachowanie, chwycił pudełko i ruszył na górę po schodach. Dla niego sprzęt nie był specjalnie ciężki, ponieważ dużo ćwiczył, by nabrać pewności siebie i ukryć strach pod mięśniami. Nie zdziwił się jednak, że ona nie mogła sobie z nim poradzić.
Przystanął w miejscu, czując rosnącą złość, kiedy usłyszał, jak V. nazywała go „głupim frajerem”. Momentalnie cały dobry humor gdzieś zniknął, zastąpiła go wściekłość. Zacisnął dłonie na kartonowym pudle, momentalnie robiąc lekkie wgniecenia, które można było odczytać jako ostrzeżenie. Już chciał jej powiedzieć, co sądzi na temat swojego nowego „przezwiska”, kiedy dziewczyna zaczęła mówić dalej, kontynuując poprzednią myśl. I jak się okazało, to nie on był głównym bohaterem historii przedstawianej przez V. Wziął głęboki wdech i ruszył dalej. Był wdzięczny losowi, że jeszcze nie zdążył wybuchnąć.
OdpowiedzUsuńNic jej nie odpowiedział. Właściwie tylko połowę uwagi poświęcał na słuchanie jej opowieści, bardziej skupił się na analizowaniu własnego samopoczucia. Nie, chyba na razie nie stanowił dla niej zagrożenia. To w tym momencie było dla niego najważniejsze, a nie jakiś kurier, który jest „głupim frajerem”, ponieważ nie wniósł mikrofalówki (teraz przynajmniej wiedział, co znajdowało się w kartonie) na drugie piętro.
Owszem, planował wnieść sprzęt do mieszkania V. i przy okazji rozejrzeć się za kubkami ze zdjęć. Przy odrobinie szczęścia może będą stały gdzieś na wierzchu i Christian będzie miał już stuprocentową pewność, że V. i jego sąsiadka to jedna i ta sama osoba. Właściwie to miał przeczucie, że tak jest, ale wolałby znaleźć niepodważalny dowód.
Nawet nie zdążył zareagować na wiadomość, że drzwi są otwarte, kiedy V. przecisnęła się koło niego, by nacisnąć klamkę. To był impuls. Kiedy tylko przez przypadek się o niego otarła, od razu odskoczył do tyłu, niemal wtulając się w ścianę, którą miał tuż za swoimi plecami. Odsunął się o ledwie kilka centymetrów, ponieważ więcej po prostu nie mógł. Gdyby się dało, to pewnie uciekłby dalej, na co najmniej parę metrów. Teraz nadal stali bardzo blisko siebie, ale przynajmniej nie stykali się ciałami.
Trudno powiedzieć, kto w tej sytuacji był w gorszym położeniu. V. ewidentnie była zaskoczona, ponieważ nie było możliwości, by nie zauważyła jego reakcji. Jakby co najmniej była nosicielem jakiejś zakaźnej choroby. Sam Christian również był wstrząśnięty swoją reakcją. I był wściekły, że tak ewidentnie pokazał, że coś jest nie w porządku. Dobrze, że przynajmniej nie rzucił w nią mikrofalą, którą trzymał w dłoniach. To dopiero byłaby tragiczna reakcja obronna.
Nie odrywając pleców od ściany, drobnymi krokami doszedł do drzwi i wszedł do mieszkania V. Próbował zachowywać się tak, jakby zupełnie nic się nie stało.
– Gdzie powinienem to położyć? – spytał. Wszedł w głąb korytarza, aż w końcu dotarł do kuchni. – Tutaj powinno być dobrze – dodał po chwili, kładąc karton na blacie. Tak się złożyło, że na stole w rogu pomieszczenia stały dwa bardzo podobne kubki do tych, które widział na zdjęciach. Od razu ruszył w ich kierunku i uniósł jeden do góry, oglądając go z każdej strony. Bardzo dobrze przyjrzał się wcześniej zdjęciom od V. i był pewien, że to identyczny wyrób. Znał się na tym. Czyli miał rację.
Stał tyłem do V., dlatego nie mogła zauważyć, że w ręce trzyma kubek. Mógł go jeszcze odstawić i udawać, że nic się nie stało. Mógł… Ale już dzisiaj podczas wizyty u psychologa zdecydował, że nie będzie już więcej uciekał. Najwyższa pora coś zrobić z tym jego cholernym życiem. Dodatkowo miał pewność, że jeśli teraz wszystko wyjawi, to przynajmniej odciągnie uwagę V. od sytuacji na korytarzu. Wcale nie chciał, by go o to wypytywała.
– Kupiłaś je czy od kogoś dostałaś, Victoire? – spytał, odwracając się w jej kierunku. W dłoni nadal trzymał jedno z naczyń. Uniósł je na wysokość oczu, oglądając detaliczne zdobienia. – Naprawdę świetny wyrób. Może nie wiesz, ale naprawdę dobrze się na tym znam.
I teraz nie było możliwości, by cofnął czas.
Przez chwilę nawet zastanawiał się, czy może faktycznie się nie pomylił. Czy taki zbieg okoliczności faktycznie mógł zaistnieć? Gdyby to komuś opowiedział, to nikt by mu nie uwierzył. Jednak przeczucie podpowiadało mu, że ma rację. Zresztą, przyzwyczaił się już do myśli, że V. to jego sąsiadka. Przygotował się na to, by walczyć z samym sobą, by podtrzymać ich przyjaźń, nawet w realnym życiu. A teraz co? Jakby nigdy nic stwierdziła, że się pomylił. Gdyby to jeszcze była prawda, to nie miałby powód, by się zdenerwować. Ale po prostu czuł, że kłamie. Nie obchodziło go to, czy „Victorie” to jej prawdziwe imię czy nie. Był zły, że kiedy on zebrał się na odwagę, by walczyć z samym sobą, to ona dała mu po twarzy. To była dla niego trudna decyzja… Długo nad tym wszystkim myślał, aż w końcu uznał, że tak będzie najlepiej. Teraz żałował. Po cholerę mu kobieta-przyjaciółka? Na co on w ogóle liczył?! Że może jest INNA?! Śmieszne.
OdpowiedzUsuńCień uśmiechu, który gdzieś tam błąkał się po jego twarzy, kompletnie zniknął. Jego oczy znowu zrobiły się zimne i niedostępne. Znowu stała się dla niego zupełnie obcą osobą. I wcale nie chciał jej bliżej poznawać. Już nie.
– Będziesz musiała poradzić sobie sama – stwierdził lodowato i ruszył w kierunku drzwi. Przeszedł koło niej, zwracając nadzwyczaj dużo uwagi na to, by jej nie dotknąć. By nawet nie spojrzeć jej w oczy. – Nie mam całego popołudnia, by spędzać go z o b c y m i – dodał, podkreślając dobitnie ostatnie słowo. A potem po prostu wyszedł, zmuszając się do tego, by spokojnie zamknąć drzwi, a nie nimi trzasnąć.
Wrócił do swojego mieszkania i od razu poszedł do sypialni, gdzie wisiał worek treningowy. Zaczął w niego uderzać bez opamiętania, zapominając, że nawet nie założył rękawiczek. W ogólnie nie poczuł bólu, kiedy zdarł knykcie obu dłoni do krwi. Dopiero po kilkunastu minutach opadł na podłogę. Nie miał siły, by nawet ściągnąć przepoconą koszulkę czy wziąć prysznic. Był wściekły. To wszystko miało wyglądać zupełnie inaczej. Tak, zachciało mu się bajki. Przez chwilę zapomniał, że rzeczywistość jest zupełnie inna. Że kobiety to kłamliwe su.ki, które tylko zaplątują mężczyzn w te swoje idealnie stworzone sieci. Znowu dał się złapać. A przecież nie był już tym samym małym, naiwnym chłopcem zakochanym bez pamięci. Wydawało mu się, że jest taki silny. Taki niezależny. Że już nigdy nie da się oszukać. I znowu to samo. Nigdy więcej. Pier.dolone su.ki.
Chyba najwyższa pora, by pomyślał o wyprowadzce.
Potrzebował kilkunastu minut, by chociaż odrobinę się uspokoić. Wtedy dopiero wstał i wziął zimny prysznic. Poczuł się trochę lepiej – przynajmniej nie miał ochoty rozwalić wszystkiego, na co akurat spojrzał, jak w momencie wrócenia od V. Jednak nadal był przybity. I rozczarowany samym sobą, ponieważ nie mógł uwierzyć, że faktycznie tak bardzo się do niej przywiązał. Gdyby było inaczej, to teraz nie czułby się tak fatalnie. Był żałosny. Żałośnie śmieszny.
OdpowiedzUsuńWiedział, że nie może dzisiaj zostać w domu, bo inaczej wybuchnie. Musiał wyjść gdzieś na miasto, wyrwać jakiegoś faceta i się z nim zabawić. Może nawet go przeleci. Było mu już wszystko jedno. Jeśli jeszcze kiedyś miał poczuć, czym jest fizyczna przyjemność, to musiał jakoś przeboleć, że będzie uprawiał seks z facetem. Lepsze to niż rozpaczliwy taniec w jadowitej sieci jakiejś kobiety.
Założył jeansy i luźny T-shirt. Włożył do kieszeni portfel, wcześniej opróżniając go z większej ilości pieniędzy. Nie był taki głupi, by nosić przy sobie za dużo pieniędzy. To tak, jakby się prosił, by ktoś go okradł. Ale może właśnie tak powinien zrobić… Wtedy chociaż miałby pretekst, by komuś porządnie przypieprzyć. Dobrze by mu to zrobiło. Właśnie, może małe sado-maso na wieczór? Przynajmniej mu trochę ulży. W sumie mógł spróbować. Nie miał nic do stracenia.
Podszedł jeszcze do komputera i od razu zauważył migającą wiadomość od V. Poczuł ogromną pokusę, by ją otworzyć i przeczytać, by cokolwiek do niej napisać. Właściwie był całkiem blisko, by faktycznie to zrobić. W porę się jednak opanował. Do cholery, przecież musiał mieć własną dumę, nie? Nie będzie go baba wodziła za nos. Nie, nigdy więcej. Pełen determinacji kliknął „blokuj” koło użytkownika o nazwie „V”. I miał spokój. Sprawa rozwiązana. Koniec. Game over.
Zatrzasnął laptopa, narzucił na ramiona kurtkę i wyszedł. Zapowiadała się długa noc.
To był długi i męczący tydzień. Christian aż nazbyt mocno odczuł brak wieczornych rozmów z V. Właściwie odkąd zaczęli ze sobą pisać, to rzadko nie odzywali się do siebie dłużej niż dwa dni. Zawsze potrafili znaleźć chociaż pół godziny, by popisać o jakichś głupotach. Teraz nie odzywali się do siebie przez tydzień. Na nowo poczuł się cholernie samotny. Przypomniał sobie okres, kiedy normalnie rozmawiał tylko z Aaronem. Musiał znowu się do tego przyzwyczaić, ale strata V. pozostawiła w nim jakąś pustkę. Czuł pokusę, by się przełamać. By jednak odczytać wiadomość, którą do niego wysłała. Kilka razy dziennie zastanawiał się, co takiego do niego napisała. Był ciekawy. Cholernie ciekawy. Jednak za każdym razem zmuszał się do tego, by przypomnieć sobie JĄ. Wtedy chęć, by dać jej jeszcze jedną szansę, kompletnie znikała. Nawet starał się przez ten tydzień w ogóle nie wychodzić z domu, by na nią nie trafić. Śmieszne, że akurat wtedy, kiedy wracał od Aarona, musiał się na nią natknąć. Chyba łączyło ich jakieś przeznaczenie. Niewystarczająco silne, by mogło ich znowu połączyć.
OdpowiedzUsuńZnalazł już nowe mieszkanie na drugim końcu miasta. Już właściwie wszystko było wstępnie załatwione. Zdążył już popakować wszystkie swoje rzeczy do kartonów pudeł i następnego dnia miał się wyprowadzić. I akurat wtedy, w środku nocy, kilka godzin przez przeprowadzką, usłyszał głośne walenie do drzwi. Przez chwilę pomyślał, że może coś się stało. Pożar lub jakiś wypadek. Szybko jednak zdał sobie sprawę, że mieszkają tutaj właściwie sami starci ludzie i pewnie nie mieliby tyle siły, by tak dobijać się do jego drzwi. To musiała być ona. Po prostu to czuł. Chciał ją nawet zignorować, ale była uparta. Dodatkowo wiedział, że w tym tempie pobudzi wszystkich sąsiadów, a Christian wcale nie miał, by użerać się z większą ilością osób.
Zaklął cicho pod nosem i otworzył drzwi. Miał rację. To V. Dodatkowo kompletnie pijana. Mógł to zarówno zobaczyć, jak i poczuć. Zastanawiał się, po co do niego przyszła. Przepraszać? Krzyczeć? A może po prostu pomyliła drzwi? Było mu wszystko jedno. Chciał się jej tylko, jak najszybciej pozbyć, by nie wystawiać swojej cierpliwości na jeszcze większą próbę. Aż żałował, że odpuścił sobie wieczorny trening – zawsze pomagał mu rozładować zbyt duże pokłady złości, które na stałe zadomowiły się w jego ciele. Nie chciał jednak jeszcze bardziej się przeciążyć. W ostatnim tygodniu porządnie przegiął i teraz obie dłonie miał obwiązane bandażami. Podobnie zresztą było z prawym barkiem. Pod koszulką miał założony opatrunek, którego jednak nie mogła zauważyć.
Naprawdę zastanawiał się, czy V. będzie eksponowała swoje piersi przy ich każdym spotkaniu. Tym razem również zdążył powędrować wzrokiem za naszyjnikiem, bezczelnie wlepiając spojrzenie w zagłębienie bluzki. Prawda była taka, że przez te jej niepełne stroje miał teraz ochotę zobaczyć jej biust w pełnej okazałości. Zawsze coś mu chociaż trochę przeszkadzało. Chyba najwyższa pora na topless, prawda? Zbyt dobrze jednak wiedział, że miało być to ich ostatnie spotkanie. Jego ostatnia okazja, by popatrzeć na jej piersi, ale nie tylko. Ostatni moment, by zamienić z nią chociaż jedno zdanie.
OdpowiedzUsuńI nawet zadbałby o to, by chociaż teraz się nie pokłócili, ale kiedy bezczelnie stwierdziła, że nie może znaleźć kluczy, naprawdę się wkurzył. I tylko po to tutaj przyszła? Nie, musiała kłamać. Znowu. Znowu. Znowu. Czy każda kobieta musiała być taka kłamliwa i fałszywa? Nawet ona. Wszystkie były takie same. Na co on właściwie liczył.
Już chciał jej zamknąć drzwi przed nosem, kiedy V. nagle straciła równowagę. To był ułamek sekundy. Christian nie miał wystarczająco dużo czasy, by zastanowić się, czy powinien ją złapać, czy wręcz się odsunąć i pozwolić jej boleśnie upaść. Instynktownie odsunął się do tyłu, ponieważ całkowite zderzenie ich ciał było wykluczone. Mimo wszystko podświadomie wcale nie chciał, by stała jej się krzywda, dlatego wyciągnął rękę do przodu, chcąc chwycić ją za ramię i pomóc zachować równowagę. Wbrew pozorom był naprawdę zdenerwowany, ponieważ nie wiedział, co wyniknie z tej sytuacji. Dłoń mu drżała, dlatego zamiast położyć ją na jej barku, nieco się pomylił, zaciskając palce na jej prawej piersi. Spontanicznie ścisnął to, co złapała jego ręka, i dopiero wtedy zorientował się, co się właściwie wydarzyło. Trudno stwierdzić, które z nich było bardziej zaskoczone zaistniałą sytuacją. Christian wyraźnie pokazał to po sobie, ponieważ gwałtownie puścił jej pierś. Nie miał już możliwość, by się odsunąć, dlatego V. poleciała prosto na niego, wywracając ich oboje na ziemię.
Była za blisko. Za blisko. Czuł jej kolano między swoimi udami. Jej oddech tak blisko jego twarzy. Piersi oddalone na ledwie kilka centymetrów. Stykali się tyloma częściami ciała. Za bardzo. Za blisko. Kur.wa. Chciał uciec. I chciał tak pozostać na dłużej. Kompletnie nie wiedział, co ma zrobić.
Zacisnął dłonie w pięści i skupił się na równomiernym oddychaniu, powtarzając sobie w głowie, żeby się uspokoił. Może głowa częściowo go posłuchała, ale na pewno nie jego ciało. Nic nie mógł poradzić na to, że mu stanął. I to tyle, jeśli chodzi o bycie gejem.
Przynajmniej ona jedna dobrze się bawiła. Mu zdecydowanie nie było do śmiechu, ponieważ musiał siłą wolni kontrolować nawet najmniejszy ruch palca, by nie zrzucić jej brutalnie ze swojego ciała. Bo mimo że faktycznie go podniecała, o czym wyraźnie powiadomiło ją jego ciało, to chciał znaleźć się, jak najdalej od niej. Teraz. Już. To był jego największy problem. Skoro nie mógł znieść kobiet jako kobiet, to mogłyby go przynajmniej nie podniecać. A tak jednocześnie chciał je przelecieć i stłuc. Świetne połączenie. Do pozazdroszczenia.
OdpowiedzUsuńDo tej pory ignorował to jej bezsensowne gadanie, patrząc gdzieś w bok, byle jak najdalej od jej oczu, jednak kiedy usłyszał o swoim „chłoptasiu”, aż musiał na nią spojrzeć. O czym ona pieprzyła? Owszem, powiedział jej, że jest gejem, ale nawet nie wspomniał słowem o tym, że ma jakiegoś „chłopaka”. Jeszcze by tego brakowało. Nie miał pojęcia, o kim mówi V., ale zdecydowanie coś musiało jej się pokręcić.
– Że co?! Nie mam faceta, więc żaden mój „chłoptaś” nie mógł ci o niczym powiedzieć – stwierdził ze złością, specjalnie ignorując pytanie odnośnie tego, czy go kręci. Nie miał zamiaru na to odpowiadać. W gruncie rzeczy nawet nie musiał. – Zresztą to moja sprawa z kim sypiam. – To, że z nikim również było jego problemem. – Długa jeszcze planujesz na mnie leżeć? – spytał ze złością i nie czekając na reakcję, dosyć brutalnie zepchnął ją z siebie. Uderzenie o podłogę mogło ją nieco otrzeźwić. Co prawda nie zrobił jej krzywdy, ale nagła zmiana położenia z jego ciepłego ciała na zimną ziemię na pewno wywołała mały szok.
Prędko wstał i odsunął się od niej na kilka kroków. Co prawda zrobił to wolniej niżby chciał, ponieważ wzwód utrudniał mu swobodne poruszanie się. Chciał sobie jak najszybciej ulżyć, ale przecież nie mógł zrobić tego przy niej, do cholery! Niech już sobie pójdzie. Na dzisiaj miał serdecznie dosyć nerwowych i dwuznacznych sytuacji, w którym musiał się pilnować na każdym kroku.
– Teraz możesz już sobie iść – dodał, na wszelki wypadek robiąc kolejne kilka kroków w głąb mieszkania. W sumie jakoś nie pomyślał, że może niejako w ten sposób zachęca ją do tego, by sama weszła głębiej. A przecież wcale tego nie chciał!
Był tak przejęty niezręczną sytuacją, że właściwie nic do niego nie docierało. A przecież ona cały czas mówiła! Wyłączył się gdzieś na etapie jego „chłoptasia”. Coś tam usłyszał o trzech rozmiarach, o chacie, o tygodniu tęsknienia, ale nie bardzo potrafił to powiązać w całość. Zdecydowanie za dużo gadała.. A on nie był w stanie skupić się na tyle, by zrozumieć, o co tak właściwie jej chodzi.
– Po prostu idź już – powiedział jeszcze raz i zabrzmiało to niemal jak prośba.
Czuł się trochę głupio po tym, jak wyrzucił ją ze swojego mieszkania. Szczególnie, że V. wyraźnie dała mu do zrozumienia, że było jej przykro. Nawet w miarę to rozumiał. Tylko że po prostu nie mógł inaczej postąpić. Dawno nie był tak skrępowany jak tamtej nocy. V. dużo wypiła, dlatego było jej wszystko jedno, jednak Christian był całkowicie trzeźwy. I z jednej strony musiał się pilnować, by jej nie zaatakować, z drugiej zapanować jakoś nad podnieceniem, z trzeciej jej słuchać, a z czwartej jeszcze myśleć. Trochę go to przerosło i chciał po prostu zostać sam. I został. Faktycznie poczuł się lepiej w momencie, kiedy wyszła. Przynajmniej przez pierwszą chwilę, nim zdał sobie sprawę, że prawdopodobnie chciała się pogodzić i tylko dlatego go odwiedziła w takim stanie. Nie mogła przewidzieć, że wszystko potoczy się w tak dziwnym kierunku. On też nie.
OdpowiedzUsuńTo wszystko zupełnie wyprowadziło go z równowagi, dlatego zrezygnował z przeprowadzki, usprawiedliwiając się przed samym sobą jakimiś głupotami. Przeciążone mięśnie, złe samopoczucie, brzydka pogoda, rozwiązana sznurówka. Wszystko było idealne, byle tylko odwlec zmianę mieszkania o te kilka dni. Liczył na cud, który sprawiłby, że jakimś trafem by się pogodzili. Cud jednak nie nadchodził i Christian zaczął się denerwować. Minął tydzień. Potem drugi. W końcu nie wytrzymał i poszedł do Aaron, by poprosić go o radę. I dawno nie usłyszał takiej wiązanki przekleństw z ust przyjaciela. Takimi pięknymi epitetami go obsypał, że aż pożegnali się pokłóceni. Tak mniej więcej. Christian i tak wiedział, że szybko mu przejdzie. Aaron również zdawał sobie z tego sprawę, więc niespecjalnie się przejmował ich małą sprzeczką.
Początkowo Christian nie potrafił zaakceptować opinii przyjaciela, która nie przedstawiała go w najlepszym świetle. W końcu jednak musiał przyznać, że przynajmniej częściowo ma rację. Przecież V. już wykonała pierwszy krok i wyciągnęła do niego rękę, by się pogodzić. Nie wyszło. Czy mógł jej się dziwić, że nie próbowała dalej? Nie, on też by tego nie zrobił. Może najwyższa pora, by się przemógł i chociaż uzyskał odpowiedź na kilka pytań, które go dręczyły. Czy miał coś do stracenia? Nie. W życiu „posiadał” tak mało rzeczy, że mógł ryzykować we właściwie każdej kwestii.
Usiadł do komputera i odblokował V. w kontaktach. Otworzył wiadomości od niej i okazało się, że dwa tygodnie temu, następnego dnia po odwidzeniu go w nocy, wysłała do niego wiadomość z przeprosinami. Przewinął ją, by wrócić do poprzedniej. Przeczytał ją uważnie kilka razy. Vency. W końcu znał jej prawdziwe imię.
Wziął głęboki wdech i odpisał.
Wzrost: metr 80. Numer buta: 43. Długość języka: 7 cm.
Wysłał. Odczekał kilka minut, by dodać jeszcze jedno pytanie.
Dlaczego wtedy skłamałaś?
Chciał odejść od komputera i się czymś zająć, ale nie był w stanie. Siedział i czekał na odpowiedź.
Aż podskoczył na krześle, kiedy usłyszał charakterystyczny dźwięk przychodzącej wiadomości. I zdziwił się swoim zachowaniem. Tak bardzo się od niej uzależnił? Od kobiety? Ciężko było mu się do tego przyznać, ale wszystkie gwiazdy na niebie mówiły, że to prawda. Jego zachowanie było najbardziej obciążającym go dowodem. Miał przerąbane. Drugi raz mu się raczej nie uda pozbierać, jeśli zostanie tak sponiewierany jak kiedyś. Drugi raz? Przecież do tej pory nie udało mu się całkowicie z tym poradzić…
OdpowiedzUsuńPrzeczytał jej wiadomość i roześmiał się cicho do siebie. Nawet sama Vency pogubiła się już w ilości swoich kłamstw. On oszukał ją na pewno raz – w kwestii bycia gejem. Nie był pewien, czy zdarzyły mu się jeszcze jakieś kłamstewka. Chyba nie.
Wtedy w kuchni. Przy szklankach.
Gdyby wtedy nie skłamała, wszystko mogłoby potoczyć się zupełnie inaczej. Przecież był wtedy w takim dobrym humorze. Pomógł jej z tą głupią mikrofalówką. Pogadał ze staruszkiem i czuł się naprawdę świetnie. I po co gdybał? Co się stało, to się nie odstanie.
A ja kurtkę. Chociaż możesz ją zatrzymać – może ci się przyda. Co prawda ja w twoich butach chodzić nie zamierzam…
Nie odpisywał przez dłuższy czas. Najpierw minęło pięć minut, potem dziesięć. Musiał przemyśleć wszystko, co napisała. Mimo że zdawał sobie sprawę, że ma rację, to niezbyt miło było czytać na temat tego, co zrobił. Miała prawo się go bać. To była wiarygodna reakcja mądrego człowieka. Zresztą, Christian raczej nie żałował, że wzbudza u kobiet strach. Nie chciał mieć z nimi nic wspólnego, więc nawet lepiej, że same omijały go szerokim łukiem. Do dzisiaj. Wcale nie chciał, by V., nie, by Vency go unikała. Nie mógł jednak obiecać jej, że teraz będzie inaczej, że nagle stanie się miłym, normalnym gościem. Zostaną przyjaciółmi, będą rozmawiać na mnóstwo tematów, może po przyjacielsku pójdą do łóżka, bo gdyby był normalny, to pewnie tak by się to skończyło. Nie mógł. To byłoby kłamstwo, a Christian nienawidził łgarzy. Czasami zdarzało mu się skłamać, ale starał się tego unikać. By nie stać się kimś, kogo znienawidziłby jeszcze bardziej niż teraz.
OdpowiedzUsuńRozumiem.
Odpisał, zaciskając dłonie w pięści. Chyba nie miał wyjścia. Musiał się na to zdobyć. Trudno.
Może wrócimy do tego, co było dawniej? Wiesz, znalazłem nowe mieszkanie. Wyprowadzę się i pozostanę jedynie kolegą z chata. Tak przynajmniej uratujemy naszą internetową relację.
Napisał szybko, zmuszając się do uśmiechu. Tak, to było najlepsze rozwiązanie. Jedynie.
Zatrzymam buty. Kurtka jest twoja.
Dlaczego? Jeszcze się pytasz?! Myślisz, że dlaczego, kiedy pisaliśmy tylko na chacie, nie chciałam się z tobą spotkać w rzeczywistości? Dostałaś odpowiedź, chociaż wcale nie chciałem ci jej udzielić! Więc proszę cię, nie utrudniaj. Nie jestem materiałem na księcia z bajki, który przyjdzie do ciebie z kawą na pogaduszki. Taka jest rzeczywistość. Musisz to zaakceptować.
OdpowiedzUsuńNapisał szybko i od razu wysłał. Nawet nie przeczytał ponownie swojej wiadomości. Ta sytuacja zaczynała go męczyć, ponieważ naprawdę bolało go to wszystko. Przecież chciał zerwać z nią realny kontakt dla jej dobra, do cholery!
Nie mam ochoty więcej słuchać, że tu się popchnąłem, tu cię wystraszyłem, tu byłem zbyt brutalny, tam spojrzałem krzywym wzrokiem. To się nigdy nie skończy! I ty też nie chcesz tego więcej przeżywać. Taka jest prawda.
Teraz nawet jego agresywna osobowość zaczęła przebijać się na chat.
Faktycznie długo nie odpisywał, ale to dlatego, że zastanawiał się nad tym, co powiedziała. Częściowo miała rację. Nie dało się zapomnieć tego wszystkiego, co wydarzyło się w rzeczywistości – z tym mógł się nawet zgodzić. Co nie zmieniało faktu, że Vency prawdopodobnie jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, do czego dążyła. Chciała się z nim zaprzyjaźnić w realu? Mogło jej się wydawać, że jest silna, że skoro jakoś poradziła sobie z tymi kilkoma sytuacjami, kiedy był agresywny, to teraz będzie tylko lepiej. Tak myślała. Christian wcale nie chciał jej wyprowadzać z błędu, ale chyba musiał. Naprawdę już nie wiedział w jaki sposób uświadomić jej, że przebywanie z nim jest niebezpieczne. Że właściwsze byłoby rozmawianie przez chata. Nie tylko dla niej. Dla niego również. Vency czuła się taka niepokonana. Nie do złamania. Denerwowała się na samą myśl o urwaniu kontaktu w rzeczywistości, ale w ogóle nie brała pod uwagę, jak sam Christian czuł się w tej sytuacji. Czy przy każdym spotkaniu miał się zastanawiać, czy Vency za chwilę nie ucieknie z płaczem, wykrzykując, że go nienawidzi? To nie była łatwa sytuacja, a ona zdecydowanie za bardzo ją uproszczała.
OdpowiedzUsuńNim zdążył cokolwiek odpisać, otrzymał kolejne wiadomości. Sam nie wiedział, czy sąsiadka próbowała się z nim dogadać miłymi słowa, czy wręcz chciała wylać mu na głowę kubeł zimnej wody, kiedy wyzwała go od tchórzy. Nawet nie mógł zaprzeczyć. Wiedział, że ma rację. Prawdopodobnie bał się znacznie bardziej niż ona i jego inne „ofiary”.
Szkoda, że tylko w twoich oczach to wszystko wygląda na takie proste. Myślisz, że pisanie tego wszystkiego sprawia mi przyjemność? Mylisz się.
I wcale nie uważam, by pisanie na chacie było już dla nas niemożliwe. Na odległość jest mi dużo łatwiej zapanować nad złością. Raz mi puściły nerwy. Zdarza się.
Tym razem się opanował i przemyślał dokładnie każde zdanie. To był jedyny sposób, by nie pokazać się Vency z agresywnej strony. Dlaczego nie potrafiła tego zrozumieć?
To nie skończy się dobrze.
Dopisał, jednak Vency już zdążyła zniknąć z chata. Christian czuł, że następne dnia, zgodnie z obietnicą, złoży mu wizytę w jego własnym mieszkaniu. To nie mogło się dobrze skończyć.
Miał problemy ze snem, ponieważ przez całą noc zastanawiał się, jakie środki ostrożności powinien zastosować, by możliwie najbardziej zmniejszyć niebezpieczeństwo, jakie groziło Vency. Zdecydował się na intensywny poranny trening, mimo przeciążonych mięśni. Każde podniesienie ciężarka czy uderzenie w worek sprawiało mu ogromny ból, jednak nie przestawał. Chciał wyżyć się na zapas, mając nadzieję, że może zabraknie mu energii na gniew w obecności Vency. Nie przewidział jednak, że po tak lekkomyślnym treningu będzie czuł się jeszcze gorzej niż po nieprzespanej nocy.
Wziął prysznic i usiadł na kanapie, czekając. Był niewyspany, wszystko go bolało, a spoglądanie na tykające wskazówki zegara doprowadzało go do szału. Chyba już nie mógł być w gorszym nastroju.
Czekanie tak bardzo dłużyło się Christianowi, że postanowił włączyć laptopa i zająć się czymkolwiek. Nawet jeśli miałoby to być układanie pasjansa czy granie w tetrisa. Wszystko byłoby dobre, byle chociaż na chwilę odciągnąć jego uwagę od myślenia o odwiedzinach Vency. Nie spodziewał się, że cokolwiek do niego napisze. Właściwie tylko z przyzwyczajenia włączył komunikator i zobaczył nową wiadomość. Od razu ją otworzył i zaczął czytać. Faktycznie zapomniał o tym, że V. miała niedługo do niego przyjść. Kompletnie pochłonęło go to, co napisała, sprawiając, że poczuł rosnącą wściekłością. Nie na sąsiadkę, a jej dawnego faceta, który właściwie ją zgwałcił. Pomyśleć, że ostatnio znowu została zaatakowana. Jego gniew był tak silny, że gdyby tylko wiedział, kim był ten gość, to poszedłby do niego i go zatłukł. Może i na śmierć. Po chwili jednak zdał sobie sprawę, że pewnie go również byłoby stać na to, by zrobić Vency krzywdę… Może niekoniecznie na tle seksualnym, bo tutaj miał swoje problemy, ale mógłby zniszczyć ją psychicznie i fizycznie… Czymś się różnił od tego poje.banego gościa? Niczym…
OdpowiedzUsuńOdłożył laptopa na stół i odgarnął dłonią włosy do tyłu. Spocił się. Ze wściekłości i wysiłku, by zachować spokój. Wiedział, że Vency za chwilę do niego przyjdzie, a on nie czuł się nawet w jednym procencie gotowy na jej odwiedziny. Wszystko w nim buzowało. Nienawiść do tamtego gościa. Gniew na samą siebie. Pretensje do V. za to, że mu zaufała i zwierzyła się z czegoś takiego. Tylko sprawiła, że urosło jego poczucie winy. Czuł się kompletnie bezsilny i nie wyobrażał sobie ich spotkania.
Słysząc nagłe pukanie do drzwi, podskoczył zaskoczony na kanapie i syknął z bólu. Zdążył nawet przez chwilę o nim zapomnieć. Próbował wstać, by pójść do korytarza, ale poczuł, że nogi odmawiają mu współpracy. Sam nie wiedział, czy to dlatego, że były przeciążone, czy może podświadomie chciał uniknąć wpuszczenie Vency do środka. Zrezygnowany usiadł ponownie, poddając się w próbie dojścia do drzwi. Lepiej żeby nie widziała, że dziwnie chodzi.
– Otwarte – krzyknął tylko, czując, że głos mu się łamie. Był w szoku, że i tak udało mu się cokolwiek wykrztusić. Pewnie gdyby zwlekał chwilę dłużej, nie odważyłby się, by zaprosić ją do środka.
Miał nadzieję, że szybko wyjdzie.
Gdyby był chociaż trochę mniej spięty, to prawdopodobnie uśmiechnąłby się lekko, słysząc jej słowa. Trafiła w dziesiątkę. Naprawdę odliczał sekundy do momentu, kiedy wyjdzie, a on będzie mógł się wyżyć na czymkolwiek – byle nie na niej. Tak trudno było zauważyć, że walczył z samym sobą? Może tylko jemu wydawało się to tak oczywiste. Jasne, że nie chciał zrywać kontaktu z Vency, jednak czy ich każde spotkanie miało wyglądać w ł a ś n i e t a k? To było śmieszne, ale bał się ruszyć choćby palcem, by przypadkiem nie zrobić jej krzywdy. Potrafiło go zdenerwować głupie słowo czy drobny gest, który dla Vency byłyby czymś normalnym. Pewnie nawet by nie zauważyła, że zrobiła bądź powiedziała coś, czego nie powinna. To ich właśnie różniło.
OdpowiedzUsuń– Czy wyglądam, jakby było wszystko w porządku? – rzucił, nie kryjąc ironii. – Usiądź tam – stwierdził, wskazując jej krzesło naprzeciwko niego. Tylko oddalone o dobre parę metrów – dla bezpieczeństwa. Christian nawet nie wziął pod uwagę, że mogłaby mu odmówić. Specjalnie wcześniej je przestawił, by miała gdzie usiąść, jednocześnie będąc daleko od niego. I blisko drzwi, tak przy okazji. – Niech zgadnę… Ciasto z rabarbarem? – rzucił.
Próbował skupić uwagę na czymś mało istotnym. Czuł, że musi mówić, musi coś robić, by odciągnąć uwagę od własnej złości i kryjącej się wewnątrz agresji. Nawet pomyślał o tym, by pójść do kuchni i po prostu pokroić wypiek. Zająłby czymś ręce, a przecież mógłby z nią rozmawiać „przez ścianę”. Zamknął laptopa i odstawił na stoli. Uniósł się lekko, by wstać, ale wtedy poczuł ból w nogach. Naprawdę przegiął. Zaklął, poruszając tylko ustami, ale nie miał wątpliwości, że odczytała z jego warg siarczyste „kurwa”. Nie poddał się jednak i spróbował jeszcze raz. Nadal bolało, ale tym razem udało mu się podnieść. Podniósł brytfannę z ciastem i ruszył do kuchni.
– Po prostu tutaj siedź. I tak cię będę słyszeć – dodał jeszcze, nim zniknął w drugim pomieszczeniu. Zostawił drzwi otwarte na oścież, by upewnić ją, że naprawdę nie będą mieli problemu z rozmową. Liczył, że za nim nie pójdzie. – Przeczytałem twoją wiadomość. Nazwisko i adres. Tyle potrzebuję, by znaleźć nowy worek treningowy – zaczął, nim zdążył ugryźć się w język. Świetnie. Co prawda groźba nie była skierowana do niej, a do jej byłego chłopaka, ale jednak…
Mieszkanie Christiana składało z trzech pokoi, kuchni, łazienki oraz korytarza, gdzie „rozmawiali” ostatnim razem. Tym razem Coleman się trochę poprawił i zamiast trzymać ją w przedpokoju, gdzie co najwyżej mogła podziwiać zamkniętą szafkę na buty czy wieszak z kurtką, zaprosił ją do gościnnego pokoju. Mimo czarnych mebli i ciemnoszarej podłogi pomieszczenie nie było nazbyt mroczne dzięki jasnoszarym ścianom, które nieco rozjaśniały cały pokój. Brakowało jednak detali czy ozdób. Na stoliku leżały tylko dwa piloty do telewizora. Na szafkach nie stały wazony, figurki czy inne pierdółki, ściany były puste – bez obrazów czy dekoracji. Trudno było zauważyć, że w ogóle ktokolwiek tutaj mieszka. Po podłodze nie walały się brudne skarpetki czy inne części ubrań, nigdzie nie można było dostrzec nawet drobnej wskazówki, która ujawniłaby, że zajmuje się garncarstwem czy jest ilustratorem bajek dla dzieci.
OdpowiedzUsuńMoże, znając Christiana-damskiego-boksera, trudno było uwierzyć, że przejął się tym, co napisała mu Vency. W końcu sam był daleki od ideału i dopuszczał się przemocy fizycznej, psychicznej pewnie również. Najprawdopodobniej był ostatnią osobą, która miała prawo kogokolwiek pouczać. Paradoks. Coleman szczerze nienawidził przemocy. Brzmiało to śmiesznie, ale taka właśnie była prawda. Nic nie mógł poradzić na własne zachowanie. Niechęć do tyranii to jedno, nienawiść do kobiet to zupełnie co innego. Połączenie tego w spójną całość było niemożliwe. Szczególnie, że to drugie uczucie dominowało. Kiedy zobaczył, jak tamci dwaj kolesie zaatakowali Vency i próbowali ją zgwałcić… Czuł niechęć do oprawców i ich agresji, jednak nie mógł pozbyć się myśli, że sama sobie na to zasłużyła. Bo była kobietą. Gdyby nie wściekłość na to, że oni mogą ją pieprzyć, a on nie, to pewnie by ją zostawił. Chyba nie powinna się o tym dowiedzieć.
Teraz było trochę inaczej. Nienawiść do kobiet nie zniknęła, ale Vency nieco wyszła z ram „kłamliwej manipulatorki”. Próbował nie traktować jej tak, jak każdą inną kobietę, ale różnie wychodziło. Stąd nie mógł znieść, że ktoś ją skrzywdził, zgwałcił… Ale sam nie mógł obiecać, że nie podniesie na nią ręki. Czasami sam się gubił we własnej osobowości.
– Szkoda – mruknął bardziej do siebie niż do niej. I faktycznie żałował. Chociaż może lepiej… Nie był przekonany, czy nie pobiłby go na śmierć. Sam najlepiej wiedział, że jest do tego zdolny.
Nie usłyszał, kiedy Vency weszła do kuchni. Pewnie nie zwróciłby na nią uwagi, gdyby nagle nie usłyszał jej głosu bliżej niż jeszcze chwilę wcześniej. Zaskoczyła go. Na tyle mocno, że dłoń mu zadrżała i zamiast wbić nóż w kolejny kawałek ciasta, trafił idealnie we wskazujący palec lewej ręki. Zabolało. Dobrze, że przynajmniej nie uderzył nożem z całej siły, ponieważ wtedy potrzebowaliby pogotowania i szybkiego przyszywania odciętego opuszka. Przynajmniej tego udało się uniknąć.
– Właśnie trafiłaś kulą w płot – stwierdził zimno, odkładając nóż na blat i od razu wkładając palec do ust, by powstrzymać krwawienie. Prawą rękę odkręcił kran z zimną wodą i włożył pod niego ranę. Nie wyglądało to aż tak źle.
Kątem oka zauważył, że Vency ruszyła w jego kierunku, by mu pomóc. Szybko stanął do niej bokiem, obserwując ją uważnie. Jakby przypatrywał się ruchom seryjnego mordercy.
– Nie podchodź – powiedział stanowczo. – W ogóle miało cię tutaj nie być – dodał z lekką złością. I wtedy impulsywnie chwycił prawą ręką rękojeść noża. Nie po to, by ją zaatakować, jak mogła pomyśleć w pierwszej chwili. Po prostu odsunął niebezpiecznie narzędzie, ja najdalej od siebie. By go nie kusiło. Co prawda i tak wystarczyłby jeden szybki krok, by je chwycił, ale zawsze było chociaż trochę dalej.
Położył dłoń na blacie i zacisnął ją mocno. Próbował spokojnie oddychać, ale kiepsko mu to szło. Czemu znowu był zły? Cholera.