6 kwietnia 2016

[KP] Mój ojciec znów jest pijany - upija się teraz co wieczór...

1 2 3

Chandler Matthew Scott 

# O 30 lat za długo na tym ziemskim padole 
# Blizny z przeszłości zakrywa biała koszula i firmowy uśmiech numer 5 
# Scott Innovations - jedyna duma i powód do życia
# Spod pasa ojca wyrwał się w wieku 16 lat, kradnąc jego samochód
# Miliony na koncie, zero w życiu
# Alkoholu, papierosów i panienek nie odmawia
# Kontrolę chciałby mieć nad wszystkim i nad każdym
# Praca za dnia, praca po nocach, praca, praca, praca
# Z zewnątrz biznesmen, w środku skrzywdzony chłopiec o złotym sercu

Dlaczego się boję? Bo jestem taki żałosny.
Drzwi do szafy otwierają się, a ja przysuwam się do ściany, aż nie mam się gdzie schować.

____________________________________
Anna Todd "Before - Chroń mnie przed tym czego pragnę" 

4 komentarze:

  1. Vine nie załapała się na stypendium w chwili, gdy zaczynała studia, bo oficjalnie mieszkała wtedy jeszcze z rodzicami. A dostanie miejsca w akademiku było niemalże niemożliwe, na to też się nie załapała. Byt bardzo jej jednak zależało na tym, aby się uczyć, więc uznała, że musi się przemęczyć. Przecież i tak więcej jej w domu nie było niż była. Jeździła przez pół miast na zajęcia, potem przez drugie pół do pracy, bo udało jej się zaczepić jako kelnerka w jednej kawiarni – nie była to może wymarzona praca ale czego mogli oczekiwać studenci? Lepsze to niż nic, dzięki temu miła trochę pieniędzy. Aż w końcu doszło do punktu kulminacyjnego, przez który zabrała trochę swoich rzeczy, wyszła z domu i… Nie zamierzała do niego wracać. To był pierwszy raz, gdy zrobiła coś bez planu, totalnie nieodpowiedzialnie. Ale to było jedno uderzenia za dużo. Z walizką na kółkach łaziła po kampusie, potem pojechała z nią do pracy, a wieczorem nadal nie miała pomysłu, co ze sobą zrobić. Dostanie miejsca w akademiku było jeszcze bardziej niemożliwe w środku semestru. A po przeliczeniu pieniędzy, które odłożyła dzięki pracy, wiedziała, że nawet jeśli wystarczy choćby na jakiś hostel, to jednak szybko się skończą. Już miała zamiar obdzwonić wszystkie koleżanki, aby którąś ubłagać, żeby przenocowała ją ze dwie noce, póki nie wpadnie na jakiś genialny pomysł, ale… Telefon jej nie działał. I wiedziała dlaczego – nie było za co dzwonić.
    Może wtedy właśnie szczęście postanowiło się do niej uśmiechnąć, bo w tym śmiesznym, króciutkim i falbaniastym białym fartuszku, z notesem w dłoni podeszła do stoliku, przy którym siedział nie kto inny, jak właśnie Matthew Scott. Kawiarnia nie należała do jakichś super znanych albo polecanych, więc Vine w sumie się dziwiła, ze pojawił się w takim miejscu, ale poznała go od razu. Trudno byłoby nie rozpoznać, zwłaszcza, kiedy w szkole średniej otrzymało się stypendium od Scott Innovations za najlepsze wyniki w nauce. Szkoda tylko, że tamto stypendium zagarnęli jej rodzice i w sumie niewiele z tego miała.
    A potem wszystko potoczyło się tak szybko… I teraz Vine miała ogromny pokój tylko dla siebie, leżała w ogromnym łóżku, nie musiała się martwić o to, gdzie zanocować i co zjeść na obiad, a to wszystko trwało już cztery dni. I o trzy dni za długo jej zdaniem, ale nadal nie miała pomysłu, jak rozwiązać swój problem. Złożyła kolejne podanie o stypendium z uczelni, złożyła też pismo żeby dali jej pokój w akademiku – choć na to były małe szanse i na razie mogła tylko czekać. Koleżanki chciały też wynająć jakieś mieszkanko, więc po podzieleniu rachunków i czynszu na cztery może jakoś dałaby radę, pracując cały czas w kawiarni, ale póki co, ciągle szukały odpowiedniej lokalizacji. Vine obawiała się, że wybiorą coś drogiego, na co nie będzie ją stać, bo wszystkie jakimś cudem miały kasiastych rodziców. Ciekawe więc, czemu się z nią kumplowały. Może dlatego, że pomagała im w projektach na studia. Mimo to, nie porzuciła myśli o planów o tym, że prędzej czy później będzie się musiała wynieść z ogromnego apartamentu Matta. Nawet nie chciałaby tam zostać, zupełnie nie odnajdywała się w takim miejscu, przyzwyczajona była do czegoś innego.
    Niby funkcjonowała normalnie, ale głowa wcale nie pozwalała jej zapomnieć. Wspomnienia wracały wieczorem, kiedy kończyła pracę, jechała metrem znów przez pół miasta do centrum, gdzie mieścił się ten ogromny apartamentowiec, potem wjeżdżała windą i… Była sama w ogromnym domu. Tym razem nawet nie zjadła kolacji. Wzięła tylko szybki prysznic w luksusowej łazience, kolejny raz kłócąc się z hydromasażem, który niechcąco włączyła i nie potrafiła wyłączyć. Potem wciągnęła na siebie starą, totalnie spraną i nieco za dużą koszulkę, w której zwykle spała i położyła się do tego ogromnego łóżka. Tylko że nie potrafiła zasnąć. Bała się zasnąć. Nie miała pojęcia, ile tak leżała… Ale musiało to trwać długo. Na pewno było już późno, kiedy powieki zaczęły jej samoistnie opadać ze zmęczenia, jednak jakieś dźwięki dobiegające z holu sprawiły, ze całkowicie oprzytomniała i już nie było mowy o zasypianiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie były to żadne hałasy, nic wielkiego, nic, o co mogłaby mieć pretensje – zapewne nie zamarudziłaby nawet wtedy, gdyby w holu nagle ktoś urządził imprezę. W końcu to nie jej dom, nie miała tu nic do powiedzenia. Wstała jednak z łóżka i cichaczem wyszła z pokoju, a kiedy stanęła u progu salonu, zobaczyła, że to po prostu Matt wrócił i jeden z segregatorów spadł mu na podłogę. A w ogóle, po cholerę mu były trzy pękate segregatory? I to jeszcze w środku nocy?
      - Hałasujesz – odezwała się cicho i miał to być żart, ale chyba jej nie wyszedł.- Zdawało mi się, że coś naprawdę ogromnego łupnęło w podłogę, a to tylko segregator… - uśmiechnęła się krzywo. Nawet nie potrafiła być zabawna, ostatnio w ogóle nie potrafiła się śmiać.

      Usuń
  2. - Żartowałam tylko – powiedziała szybko, bo to faktycznie mogło wyglądać, jakby miała pretensje o to, że ją obudził. Choć tak naprawdę nie śmiałaby mieć żadnych pretensji, nawet wtedy, gdyby włączył muzykę na całą parę. Nie była u siebie, nie miała wiec zamiaru narzekać na cokolwiek, nie chciała mu też zwracać uwagi, nie miała takiego prawa. Tak sobie właśnie myślała.- Nawet nie spałam – dodała po chwili, żeby już się nie przejmował, bo wcale jej nie obudził. Standardowo nie mogła zasnąć. Gdyby spała i została obudzona, to pewnie nawet nie wylazłaby z łóżka, bo z powrotem zapadłaby w przyjemny sen, nie chciałoby jej się przecież wychodzić z ciepłego łóżeczka.
    Ruszyła się więc teraz, poszła do kuchni, wyjęła ręczniki papierowe i w chwili, gdy Matt zdejmował buty, Vine powycierała resztki kawy.
    - Bardzo gorąca była? – spytała, mając na myśli właśnie kawę i to, że wylał ją na siebie, choć jeśli ostygła w trakcie drogi, to pewnie nie było takiej tragedii i się nie poparzył ani nic.- Zdejmij koszulę – poleciła jeszcze, bo chyba o tym zapomniał albo zupełnie nie zdawał sobie sprawy z plamy na białym materiale.- Zaraz wrócę do łóżka. Myślę, że twoja robota też może trochę poczekać, a łóżko niekoniecznie… - zasugerowała, choć daleka była od niańczenia go i suszenia mu głowy, aby odpoczął, bo za dużo pracuje. To przecież nie był jej sprawa, tak po prawdzie. Napomknęła o tym tylko delikatnie, ale jeśli miał zamiar i tak siedzieć nad robotą, to Vine nie planowała gonić go do spania albo upominać, że jest przemęczony i mógłby dać spokój z pracą.
    - Co tak smakowicie pachnie? – zainteresowała się jeszcze i ją samą aż zdziwiło, że o to zapytała, tak otwarcie i w ogóle, choć nie powinna się aż tak narzucać i od razu też zganiła się w myślach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Vine automatycznie się zjeżyła. Potrafiła o siebie zadbać, a już na pewno potrafiła zadbać o swoją naukę i o to, żeby jej nie wywalili z uczelni i żeby jeszcze mieć wyniki, więc przypominanie jej, że rano ma zajęcia, więc powinna się wyspać, nieco ją zirytowało. Nie potrzebowała takiego matkowania i to w sumie była jej sprawa, dlaczego nie śpi. Ona się nie wyśpi, ona nie będzie mogła potem rano wstać i ona będzie chodzić nieprzytomna cały dzień. Albo wcale nie pójdzie na zajęcia. Jej konsekwencje. Nikt inny by za to nie odpowiadał, tylko Vine. Poza tym, co miałaby powiedzieć? Że zwyczajnie nie może spać w nowym miejscu? To byłaby dobra wymówka. Na pewno lepsza od tego, że zwyczajnie ma koszmary i w sumie już od długiego czasu ma problemy ze snem. Stała więc tak chwilę z zaciśniętymi ustami, co było wyrazem tej jej chwilowej irytacji, a ostatecznie tak po prostu nie odpowiedziała. Nie jego sprawa przecież. Nie spala i już, nie musiała się z tego tłumaczyć przecież. Potem zajęła się wycieraniem tej kawy, co zajęło jej ledwie chwilę, a mokre ręczniki papierowe wyrzuciła do śmieci.
    - Najwyraźniej taka asystentka to skarb – skomentowała niezbyt entuzjastycznym głosem, a potem nastawiała już mikrofalówkę, która, choć faktycznie skomplikowana, została przez Vine rozpracowana już pierwszego dnia.- Co masz do zrobienia? Przejrzeć tyko dokumenty, czy policzyć coś? Opracować strategię rozwoju projektów? Może prognoza finansowa? – sama nie wiedziała, czemu pyta. Była zainteresowana, bo interesowała się wieloma rzeczami, a w chwili, gdy miała do czynienia z jakimiś cyferkami, automatycznie zapalała się do pracy. Choć teraz akurat uczestniczenie w pracy Matta było raczej niemożliwe, więc Vine miała tylko nadzieję, że nie będzie siedział nad tym tutaj, tylko pójdzie do gabinetu. Chociaż w sumie… Lepiej by było dla niego, gdyby w trakcie zasnął na kanapie, w nie w biurowym fotelu, z głowa na biurku. Bo że zaśnie prędzej czy później było raczej pewne, nikt nie funkcjonował bez braku snu.

    OdpowiedzUsuń