30 maja 2016

Winter Soldier



Dob­ro i zło na­leży pa­miętać wie­cznie. 
Dob­ro, po­nieważ wspom­nienie, że kiedyś nam je wyświad­czo­no, uszlachet­nia nas. 
Zło, po­nieważ od chwi­li, w której je nam wyrządzo­no, spoczy­wa na nas obo­wiązek odpłace­nia za nie dobrem.

James Bucky Barnes / Zimowy Żołnierz

żołnierz, były agent S.H.I.E.L.D., były zabójca na zlecenie, maskotka wojskowa, obecnie ochroniarz sekratarza obrony USA
''W eksplozji, po której uznano go za zmarłego, James stracił lewą rękę. Naukowcy KGB zastąpili ją bioniczną, która dała Bucky'emu ograniczoną dozę super-siły. Ręka mogła również emitować wyładowania elektryczne oraz impulsy elektromagnetyczne.'' 

_______________________
Pod pogrubionymi słowami gify.

9 komentarzy:

  1. Dochodziła druga w nocy, a ja nadal miałam problem z zapadnięciem w głęboki sen i zapomnieniem o tym wszystkim co działo przez miniony tydzień. To wszystko zdecydowanie przerastało mnie i mojego ojca, a życie pod ciągła presją i oglądaniem się za siebie na każdym kroku bywa bardzo uciążliwe. Z pewnością gdyby matka była z nami obróciliby wszystko w żart bo taki miała zwyczaj kiedy sytuacje przerastały ją albo Nas wszystkich, ale nie jestem pewna czy nawet ona w tej sytuacji by coś poradziła.
    Dwóch tygodni nie pojawiłam się na uczelni, a od tygodnia nie mogłam wyjść z domu bez nadzoru ochroniarza, którego wynajął ojciec. Nie wiem skąd go zwerbował, ale gość nalezal zdecydowanie do typów spod ciemnej gwiazdy. I najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedziałam do cholery o co chodzi w tym wszystkim i kto poluje na mnie i mojego ojca. Albo tylko na mnie, albo tylko na ojca. Chociaz myśle, że moja osoba stwarza większe zagrożenie dla innych niż sekretarza obrony USA.

    Niby nic wielkiego, ale kazdy krok stawiał ostrożnie schodząc po schodach na dół. Nie chciałam by tajemniczy typek Barnes odkrył, że chodzę nocą po domu a tym bardziej, że zajadam sie tabletkami nasennymi. Pokierowalem się w stronę kuchni i zaraz po mojej prawej stronie, na gorzej półce znajdowały sie leki, ktorej aktualnie potrzebowałam bardziej niż tlenu. Brak snu był dla mnie dokuczliwy, a co gorsza nie wpływał dobrze chociażby na moj wygląd następnego dnia nie wspominając o tym, że potem czułam się jak martwa wśród żywych. Wysypalam na dłoń dwie niewielkie białe kapsułki, nalałam wody na szklanki i na raz wszystko trafiło do mojego żołądka. Odetchnęłam z ulga, że zaraz leki zaczynać działać i będe mogła choć na chwile zapomnieć o świecie rzeczywistym i przenieść sie do krainy spokoju gdzie nikt nie życzy mi śmierci. - A niech to szlag! - Krzyknęłam gdy na mojej drodze stanął ON. - Uważaj gdzie stajesz albo w ogóle .... Ah! Idę - Pachnwlam dłonią ze złości, wymieniłam go, ramieniem otarłam sie o jego ziemna, metalowa rękę, która wywołała na moim ciele dreszcze. Tym razem nie starałam sie być cicho a drzwi od pokoju zamknęłam z hukiem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zmarszczyłam brwi na widok Stalowego, bo tak w zwyczaju mialam go nazywać z uwagi na jego metalowa replikę ramienia i dłoni - Ktoś Ci pozwolił tutaj wchodzić? Nie. - ucięłam krótko. Wstałam z łóżka wyglądając niczym szalona nastolatka, z ktorej burza hormonów aż sie wylewa bokami skierowałam sie w stronę Buckiego. Z pewnością ten widok był dla niego dość komiczny patrząc na to, że na moj wiek powinnam zachowywać sie zdecydowanie dojrzalej i kulturalniej. Bo jaka dwudziestopięciolatka trzaska drzwiami? - Myślę, że gdybys miał podobne problemy co ja też żyłbyś na prochach. Z reszta - machnęłam ręka przed jego twarzą - kim Ty do cholery jesteś żebym Ci sie musiała tłumaczyć?
    Chwyciłam za klamkę od drzwi, nie chciałam byc na tyle beszczelna by po prostu uderzyć go tymi drzwiami by wyszedł, ale naprawdę miło by było gdyby zrobił pare kroków w tył i da mi spokojnie zamknąć te drzwi - żegnam Pana! - wpatrywałam się w niego z żarem i złością w oczach.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie mam pojęcia co siedziało w głowie tego mężczyzny, ale chyba nie miałam ochoty zgłębiać mrocznych tajemnic jego umysłu a co gorsza jego przeszłości. Miał w sobie szczyptę mroczności i od kiedy zobaczyłam go pierwszy raz przy boku mojego ojca wiedziałam, że będą z nim problemy co gorsza te problemy także dotyczą mnie. Cóż teraz jednak moim największym problemem było to, że nie mogłam przez niego zamknąć drzwi i zaszyć się w swoim pokoju no i w końcu zasnąć i postarać sie śnić o niczym. - Okej w porządku. Masz racje - uśmiechnęłam sie bo chyba nie było na niego innego sposobu juz przytakiwanie mu. Dałaś kłótnia i dyskusja przyniosła by tylko jeszcze większy problem i jeszcze większa dyskusje - postaram sie ogarniczyć je do minimum. Jednak dzisiaj bardzo ich potrzebowałam. Zrozum ktoś obcy chodzi po moim domu - miałam na myśli jego. Wywróciłem oczami - i czuje sie dość nie swojo. Nigdy nie wiadomo co moze sie wydarzyć. Także.... - zaczęłam powoli zamykać drzwi - pozwól mi iść juz spać i zapomnieć o tej całej sytuacji.

    OdpowiedzUsuń
  4. Tabletki szybko dały o sobie znać, gdyż nawet nie pozwoliły mi dokończyć rozdziału "Dziewczyny z pociągu". Odpłynęliśmy dość szybko, ale czy było to dobrym posunięciem jesli w domu znajdował sie "oby". Ojciec juz zdążył oswoić się z tym co dzieje się nocami. Chociaz pierwsze sny omal nie przyprawiły go o zawał, szczególnie kiedy jego oczom ukazała się mama a jego zmarła żona. Uwielbiałam to robić, dawać szanse ojcu po raz setny przytulać ją, obejmować - choć nie zdawal sobie sprawy że tak naprawdę mi płacze w ramiona i mi płacze. Ale chciałam żeby wierzył że nie tylko widzi ją ale także jest z nią naprawdę.
    Otworzyłam oczu, spojrzałam się na siebie: śpiąca z głowa na książce. Mój chód był cięższy niż zwykle, na oczy spadały mi ciemne kosmyki włosów. Zaraz, zaraz kim ja do cholery tym razem jestem? O kim śnie? Podeszłam do lustra a moim oczom ukazał się on - Bucky. W takim razie moge się odpłacić za jego nadarczywość. Dokładnie oglądnęłam metalowe ramię. Było przerażajace.
    Zeszłam na dół szukając swojego sobowtóra. Nie było go w salonie, w gabinecie, w garażu. Czyżby kuchnia? - Witaj - rzuciłam jako on sam kiedy dostrzegłam go przerażonego i wybiegające z kuchni a na ustach miał jeszcze okruszki ciasta - Masz tu coś - palcem wskazałam na usta.

    OdpowiedzUsuń
  5. Tego się nie spodziewałam. A co gorsza nie miałam pojęcia czym grozi zranienie a co gorsza smierć w śnie. Czy wpływa to też na mnie czy jest to zupełnie inna kwestia? - Spokojnie - nie ruszałam się z miejsca. Bałam się, naprawdę to był chyba najgorszy z możliwych pomysłów by nastraszyć go samym sobą. - To ja - to było dość bezsensowne. Tak to Ty, ale dokładnie kto. Jesli nagle oznajmie mu, że to ja Miła Bishop, tą która ochroniarz to bedzie dość komiczne i wtedy juz na pewno zwariuje.
    -Yyyyy, to ja ale nie do końca ja...- motałam się- jestem Toba ale nie do końca. No tak wyszło.
    Robiłam dobra minę do złej gry. A co jesli nie bedzie chciał słuchać ty bzdur i zwyczajnie wystrzeli bo uzna mnie za jakiegoś mutanta, który zmieniaksztalt.
    -To ja Mila tylko jako Ty ! - wydusiłam, dużo ryzykowałam, ale jak inaczej miałam to wyjaśnić.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pomachałam dość panicznie rękoma tak aby czasami nie nabrał chęci nacisnąć spust broni. Cały czas miałam w głowie, że to nie był dobry pomysł. - Czekaj udowodnię Ci... - wyostrzylam swoje myśli. Minęło dobre dziesięć lat od kiedy pierwszy raz moja umiejetność sie ujawniła. Przez te dziesięć lat wraz z ojcem trzymaliśmy to w sekrecie i także przez ten okres Zdarzylam choć trochę ją opanować i zrozumieć. Nagle do pomieszczenia wleciały różnokolorowe motyle: takich motyli nie spotka się w realnym życiu. Był to wytwór mojej wyobraźni, moj sen i to co mogłam kiedys zobaczyć na filmach, w książkach lub po prostu stworzyć w swoim umyśle. Krążyły w okol Nas. A jeden nawet zajął miejsce na lufie. Uśmiechnęłam się - To Ja, wiec proszę nie zabijaj mnie lub cokolwiek tam chcesz zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  7. I własnie w tym tkwił problem. Nigdy nie śniłam o sobie samej i nigdy choć bardzo chciałam nie potrafiłam przybrać postaci własnej. - Bo akurat.... - oglądnęłam, teraz juz swoją metalowa dłoń potem ta normalna - akurat mi sie śniłeś. Bo pewnie zabrzmiało rowniez zabawnie jak mi sie wydawało, ale w rzeczywistości byłam śmiertelnie poważna. - I aktualnie nie moge tego zmienić, jeszcze nie potrafię ale w ogóle nie posiadam takiej zdolności.
    On był inny, wiedziałam ze wie jak to jest i zrozumie mnie a co lepsze nie bedzie mnie traktował jak krolika doświadczalnego który moze stać sie obiektem badań szalonych naukowców. Z reszta ojciec nie wybrałby byle kogo na to stanowisko. Ale nadal nie wiedziałam w nim tego co moj ojciec najwidoczniej zobaczył zatrudniając go.
    -Takie moje przekleństwo. Sny stają sie jawą... Koszmary także.

    OdpowiedzUsuń
  8. Byłam wtedy mała dziewczynka, ale znałam datę co do godziny, minuty, sekundy... Łzy pociekły mi po policzku; policzku Mili i Buckyego. Powróciłam do czasów kiedy byłam mała a ojciec przytulił mnie mocno mówiąc:"Ona zawsze bedzie z Toba, tutaj" i przyłożył dłoń na moja pierś. Ten sam rzeczywisty oraz pojawił się przed nami. Na kanapie i dokładnie w tym samym pomieszczeniu. Nic nie powiedziałam, wpatrywałam się w wyśniony przeze mnie obraz po czym oczami wyobraźni zobaczyłam ją - swoją matkę. Nagle moje ciało, a raczej Buckego zaczęła otulać mgła, która szybko zmieniła moja dłoń na delikatna i kobieca, twarz na milsza i kobieca, włosy na kurcze i związane z kok. - Dwudziesty piąty marzec tysiąc dziewięćset dziewiędziesiąty dziewiąty - powiedziałam głosem swojej matki juz jako ona. Obraz ojca wraz z mała Miła znikł i nagle znaleźliśmy sie w sali szpitalnej.

    OdpowiedzUsuń
  9. To dziwne, ale czułam tą sama pustkę, która towarzyszyła mi kiedy kilkanaście lat temu byłam w tym samym miejscu. Widziałam ją na szpitalym łożku i czułam na ojciec ściska mi ramie dając tym znak, że musze byc silna choćby nie wiem co. I od tego czasu mało razy urobilam łzy. - tylko swoje sny.
    Spojrzałam na Barnesa, który stał na środku holu szpitalnego a za nim pielegraniki biegły w stronę pomieszczenia gdzie znajdowała sie moja mama. Nagle wszystko znikło, a ja obudziłam się w swoim łożku.

    OdpowiedzUsuń