3 września 2016

Baby, I'm a gangsta too

Virgia Coleman
Nie wiadomo, czyj to był pomysł, aby w ramach testu wrzucić ją na głęboką wodę i powierzyć od razu tego typu akcję. Może celem jest utarcie nosa i udowodnienie, że i tak nie podoła, a całą operację zwyczajnie zepsuje. Ona jednak nie ma zamiaru się poddać, a zamiast tego pokaże wszystkim, że nawet blondynka z nieodłączną szminką w torebce i pomalowanymi paznokciami nadaje się do takiej pracy. Przecież przyłożyć potrafi tak samo, a poza tym, kto mógłby tak dobrze omotać faceta, jak nie ona?
Szkoda tylko, że tak naprawdę Virgia nie jest ani prawdziwą wymuskaną laleczką, ani całkowicie twardą babą. I że jej słabością od zawsze były uczucia.

201 komentarzy:

  1. -A więc jednak. -Spojrzał na nią kiedy wspomniała o Paryżu.-Dobrze a potem jak już to obgadamy pojedziemy gdzieś ok? Ale to niespodzianka.-Wstał z kanapy i dopiero teraz poczuł jaki jest pijany. -Chodź slicznoto. -Podał jej rękę. -Mam nadzieję że bawilas się dziś dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż Ethan wypił o wiele za dużo niż powinien to rano kiedy wstał czuł się całkiem nieźle. Wstał jak zwykle pierwszy. Virgia jeszcze smacznie spała więc przykrył ją kołdrą, przez chwilę wpatrywał się w nią jak śpi, a potem zszedł na dół by zrobić na śniadanie omlety. Na dół zniósł laptopa i zaczął szukać międzyczasie jakieś wycieczki do Paryża. Znalazł kilka fajnych ofert. Najbliższy wylot był za tydzień, a więc wypadało idealnie, zwłaszcza że wtedy był jego wyjątkowy dzień bo urodziny. Kiedy skończył piec nakarmił psy i kota, a potem wypuścił papugę by rozprostowała skrzydła. Oczywiście jadalnię obrała sobie za swoje ulubione miejsce. A potem wykonał pewien telefon do swojego znajomego:
    -Przyjadę dziś. Będę z dziewczyną. Tak moją... -Nie zdawał sobie sprawy, że Virgia już nie śpi. -Chcę jej ją pokazać. Musi być czysta, żeby nie przyniosła mi wstydu. -Zaśmiał się wesoło. -Będziemy jakoś w południe bo jeszcze musimy zjeść śniadanie i obgadać wylot do Paryża. No co? Tak... Chyba na poważnie. Idiota. -Wybuchnął śmiechem i odłożył słuchawkę.

    OdpowiedzUsuń
  3. -Witaj ślicznotko. -Pocałował ją w policzek i jak co poranek odsunął krzesło podając jej śniadanie. -Czuje się świetnie. Rozmawiałem ze znajomym. -Miał dzisiaj wyjątkowo dobry humor. -Zerknij na laptopa znalazłem kilka fajnych ofert co do tego Paryża. -Usiadł naprzeciwko niej. -No i zaraz musimy jechać bo to na obrzeżach LA. Znalazłem taką wycieczkę na trzy dni... I wylot jest za tydzień. Więc mielibyśmy trochę czasu żeby się przygotować. -Uśmiechnął się do niej. -Może.... Właśnie tam.... -Trochę się zarumienił. -No wiesz... Seks w Paryżu... Podobno europejczycy nie maja pohamowań i robią to wszędzie. Albo taki kit nam amerykanom wciskają, ale co tam mi się podoba.
    -Pokaż cycki. -Wrzasnęła papuga, która wylądowała na szafce obok.
    -Anderson spieprzaj. -Chciał go przegonić rzucając w niego kawałkiem omleta.
    -Dupa.
    -Nienawidzę tej papugi.
    -Kokaina. Tak dużo kokainy. Mi się śni.-Zaczęła podśpiewywać.
    -Jeremy ją tego nauczył... -Ukrył twarz w dłoniach załamany.

    OdpowiedzUsuń
  4. -To co wolisz przed Paryżem? Mów mi bo nie wiem czy mam dziś coś pić. -Puścił jej oczko. -Ta papuga to diabeł... Dobra więc mogę zobaczyć twoje cycki.-Dokończył swojego omleta. -Chodź... Wykąpiemy się razem, a potem popatrzę co wy tam do diabła robicie tyle w tej łazience. -Zaśmiał się wesoło. -A no i na wieczór muszę zdążyć do klubu... Wiesz organizujemy jakiś wieczór kawalerski i muszę przypilnować dziewczyny. Nikt ważny, ale jednak klient to klient. -Podszedł do niej i zaczął bawić się jej włosami. -To co? Idziemy pod prysznic?

    OdpowiedzUsuń
  5. Poszedł za nią wolnym krokiem. Kiedy zobaczył koszulę na środku pokoju rozmarzył się nieco. W końcu od dawna w jego głowie pojawiło się wiele fantazji na jej temat. Sam zdjął swoją koszulę, którą założył przed zrobieniem śniadania i wszedł do łazienki. Pierwsze co zrobił to spojrzał na jej zupełnie nagie ciało. Wzrok zwiesił na piersiach i udach. Była idealna... A potem podszedł do niej i omijając ją zaledwie kilka centymetrów włączył prysznic. A potem sam się rozebrał i objął ją w pasie. Oboje byli zupełnie nadzy.
    -Łapy przy sobie? Ja nie mogę się powstrzymać przy tobie. -Jego jedna dłoń od razu powędrowała na jej pierś kiedy wchodzili pod prysznic. Pocałował ją namiętnie i długo w usta. -W interesach alkohol mi pomaga. Chyba, że mogę liczyć na coś więcej kiedy wrócimy... -Zbliżył się do niej czując jej ciepło na swojej męskości. -Chociaż.... Teraz jestem totalnie trzeźwy... -Dłoń powoli zsunął między jej uda. -Uwielbiam cię tam dotykać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Przerwał pocałunek i przycisnął ją swoim ciałem do ściany od kabiny prysznicowej. Popatrzył w jej oczy, a potem powiedział:
    -Takie tam tylko głupoty... -Pocałował ją w szyję. -Rozmowa kwalifikacyjna jakiejś gwiazdy w porno biznesie. Wiesz... każdy będzie chciał przyjść do klubu gdzie występuje gwiazda porno. Wszystko podczas tego wieczoru kawalerskiego. Ale w takim razie nie będę pił... -Jego dłoń masowała ją delikatnie aczkolwiek z wielkim pożądaniem.
    -Tamte się nie liczą. -Wyszeptał jej do ucha.

    OdpowiedzUsuń
  7. -Ten kawaler to ja. -Zaśmiał się. -Nie przyjeżdża tylko na wieczór kawalerski tylko żeby na stałe pracować u mnie.
    Objął ją w pasie i odchylił delikatnie głowę.
    -Dobra chyba pora się zbierać co? Bo wiesz ja tak mogę cały dzień, ale obowiązki wzywają. -Puścił jej oczko.
    Potem wrócił do pieszczot. Aż w końcu niespodziewanie zszedł na dół i zaczął ją całować właśnie tam... Tak intensywnie by mieć pewność, że zaraz będzie miała orgazm.
    A potem przytulił ją do siebie i wyszeptał:
    -Może znajdziemy gdzieś jakąś chwilę by znów się zabawić.

    OdpowiedzUsuń
  8. -No co? Będzie przyciągać klientów. -Odparł nie przejmując się jej komentarzami... -No tak... Facet zrobił swoje niech spada. -Zaśmiał się i wyszedł.
    Miejsce do którego zajechali było oddalone od miasta. Znajdowało się na pustych polanach. Panowała tutaj cisza i spokój. W koło było pełno zieleni, a na polanach wypasało się mnóstwo koni. Ethan zaparkował przed samą bramę wejściową, na której pisało ''Green Lake''. Przed wejściem czekał na nich już jakiś mężczyzna. Przywitał się z Ethanem, a ten przedstawił mu Virgii. Mężczyzna był zadowolony z tego powodu, że w końcu znalazł sobie dziewczynę i nie przestawał obsypywać Virigii komplementami.
    -Jest gotowa? -Spytał Ethan dziwnie podniecony tą sytuacją.
    -Jasne. -Zniknął za filarem, a po chwili wyprowadził piękną, śnieżnobiałą klacz. Koń poruszał się z takim majestatem, że olśniewał swoimi ruchami wszystkich wkoło. Jednak na widok Ethana podniosła wysoko uszy i skierowała pysk w jego stronę. Zarżała wesoło, a on poszedł do niej głaskając ją po pyszczku. Koń wtulił łeb w jego ramię.
    -To jest Ellia. Co prawda w papierach ma wpisane Voice Of Winter, ale wszyscy mówimy na nią Ellia. To moja duma i radość. Zabrałem ją zaniedbaną i kulawą, a dziś jest czempionka i mistrzynią tegorocznych pokazów.

    OdpowiedzUsuń
  9. -No nie bój się jej. -Ethan zasmial się wesoło kiedy zobaczył że Virgia nie bardzo wie jak ma się zachować. -Masz okazje podziwiać najpiękniejszego konia świata. Jakiś arabski milioner chce mi dac za jej zrebaka dwa miliony dolarów... Ale Ellia nie pozwala żadnemu ogierowi się do siebie zbliżyć. Dziś będą robić jej zdjęcia do gazety. Fotograf poprosił żebym wziął ze sobą jakąś modelkę. Ale zadowoli się bardziej zdjęciami klaczy z jej właścicielem i jego piekna dziewczyna. -Wyszczerzyl zeby w usmiechu i pocalowal ja w policzek.

    OdpowiedzUsuń
  10. -No daj spokój każdy się tak stroi do zdjecia że swoim koniem. -Szturchnal ja swoim ramieniem w jej. -Lubię wszystkie zwierzęta. One nie skrzywdza cię... Wiesz o co mi chodzi... A konno jeździliśmy z matką jako dzieci. Ellia to nie tylko moje oczko w glowie ale i jej. I dlaczego mam ci nie slodzic? Nie lubisz tak? -Klepna ja w posladek.

    OdpowiedzUsuń
  11. -No i będę musiał kupić ci nowe buty. -Zasmial się podnosząc ją z ziemi. -Dobra zdjęcia to był żart. Chciałem żebyś tylko ja zobaczyła ale chyba nie bardzo cie to interesuje. -Nieco posmutnial. -To jaki smak lodów lubisz najbardziej? mamy tu pyszna lodziarnie.

    OdpowiedzUsuń
  12. -Ja myślę że ona wie że ma poważną konkurencję. -Spojrzał na swoją kalacz która skubala trawę. -Z reszta może i ma najpiękniejsze krztalty na świecie jak to okrzyknelo juri ale wolę sypiac z tobą. -Puścił jej oczko. -Mama jest tu codziennie nawet w takim stanie jak obecny. Ale dziś chciałem tu być tylko z tobą. -Podszedł do niej i niespodZiewanie wziął ją na ręce. -Nie będziesz chodzić boso. Zaniose cię do kawiarnii i napiszę od kogoś żeby podrzucil ci buty. -Jacke zaprowadz Ellie do boksu niech odpocznie przed jutrzejszym występem.

    OdpowiedzUsuń
  13. -Nie za dobrze... Ma bóle o nudności. Ogólnie jest z nią gorzej.
    Niestety taka była okrutna prawda, ze rak wykanczal ja powoli a oni mimo swojej władzy nie mogli nic zrobić. A bezsilność była w tym wszystkim właśnie najgorsza.
    -O nie... Nie chce na niej dziś jezdzic. Wolno, ale nie przed pokazem żeby czasem nie nabawila się kontuzji. -Spojrzał na swoją klacz a potem zaczął nieść Virgii do kawiarnii. -To jakie te lody lubisz najbardziej? Niech zgadnie... -Udawał że intensywnie myśli. -Czekoladowe i truskawkowe.

    OdpowiedzUsuń
  14. -Oni mają wszystko!-Odpowiedział z entuzjazmem. -Zamowisz sobie co będziesz chciala. Ogierze?- Uśmiechnął się do niej na to określenie. A potem upewnil się ze nikt nie słyszy. -Dziś mogę przewieźć cię inaczej jeśli będziesz chciala. -Pocalowal ja w usta. -Nie pożałujesz obiecuję.
    A potem otowrzyl drzwi od kawiarnii która o tej porze była jeszcze pusta i posadził ją na jednym z krzeseł przy okrągłym stoliku. -To co zamawiasz? Oni mają naprawdę wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  15. Ethan zamówił sobie lody orzechowe, a do tego po szklance soku.
    -A przeszkadza ci to, że tak gruchamy? -Spytał spoglądając jej w oczy.
    W sumie nie powinni. Bo przecież miał się nie angażować. Nie teraz kiedy czeka go wiele interesów, przejęcie wszystkich obowiązków ojca, a do tego wojna z Hamiltonami.
    -Dobra więc nie gruchajmy. -Wyprostował się. -Podaj mi piwo kobieto. -Wybuchnął śmiechem. Coś zbyt dobry humor się do trzymał dzisiaj. Potem wyciągnął telefon i zaczął stukać coś na ekranie. -Jeremy podrzuci ci buty. Akurat miał być u mnie w domu, żeby wyprowadzić psy. Będzie tu za godzinę więc jesteś skazana na mnie. Wiesz już co z twoją bratową? Dziewczynka czy chłopiec? Wiesz nie musisz się martwić, że ci z Chicago coś im zrobią. Możemy dać im ochronę. Tamten gang nie podskoczy do nas. Sprawdziłem ich. Są nic nie warci.

    OdpowiedzUsuń
  16. -Wyluzuj przecież twoje buty leżą w widocznym miejscu. I lepiej żeby to zrobił on niż ktoś inny. -Uśmiechnął się do niej i dojadł swoje lody. -Słuchaj... Nie wiem właściwie jaka jest z tobą prawda bo gubisz się już we własnych zeznaniach. -Odparł nieco poważnie. -Raz nie chcesz się z nimi kontaktować, a drugi raz jednak coś o nich wiesz. Skoro ona rodzi tyle dni to raczej to nic dobrego, a ty masz to gdzieś... Czasami mam wrażenie że jesteś na nas wszystkich totalnie obojętna.

    OdpowiedzUsuń
  17. Najpierw popatrzył na telefon, s potem po niego sięgnął. Zaczął czytać wiadomości. Niby powinien jej ufać, ale wolał się upewnić. No i nie ufał nikomu do końca. Tak nauczył go ojciec. Potem puścił filmik i przyglądał się dwójce skaczących dzieci. Jej brat oraz jego rodzina wydali się mu szczęśliwi i sympatyczni. A potem kiedy zauważył, że oczy Virgii zaszkliły się nieco był przekonany, że musi za nimi tęsknić. Dziwny los sprawił, że nie mogli się ze sobą kontaktować normalnie tylko jakimiś szyframi.
    Podsunął jej telefon i kiwnął na lody, które zaczynały już topnieć.
    -Jedz bo potem będą niedobre. -Później pomyślał, że nawet jeśli ona się nie zgodzi to wyśle kogoś by ich pilnował. Co mu szkodzi, a przecież może uratuje ich przed nieprzyjemną sytuacją. -Słuchaj... Możemy dać im tą ochronę. -Zaczął delikatnie. -Wyglądają na świetną rodzinkę... No i dzieciaki są słodkie. Nie muszą wiedzieć o tym... Ktoś będzie po prostu miał ich na oku. To nic złego przecież.

    OdpowiedzUsuń
  18. -Taki już jestem. Ostrożny. To wszystko.
    Niespodziewanie zadzwonił jego telefon. Dziwne bo mówił, że nikt ma mu nie przeszkadzać dopóki nie wróci do klubu. Zerknął na ekran. To był Frank jego zastępca, który zajmował się klubem pod jego nieobecność.
    -Przepraszam. Musze odebrać. -Odebrał połączenie. -Co jest? Jak to kurwa nie będzie jej? Potrzebuję dziś wszystkie kelnerki. Będzie mnóstwo ludzi to wieczór kawalerski tego typka. Dobra. Kurwa... Coś wymyśle. -Odłączył się. -Pizda. -Skomentował krótko wściekły na swoją pracownice. -Ta alkoholiczka Lisa znowu nie przyjdzie do roboty bo wylądowała na izbie. Trzymam ją tylko dlatego, że jest córką kolegi ojca. Inaczej wywaliłbym ją na zbity pysk. Do tego dziś brakuje nam barmanki...
    Wtedy do kawiarni wpadł Jeremy. Był cały zasapany i spocony. Ubrany był jak jeden z czarnoskórych raperów. Na jego szyi wisiał ogromny znaczek dolara na grubym złotym łańcuchu. Miał za duże spodnie, krocze w kolanach i czapkę z daszkiem obróconym na bok.
    -Jak ty kurwa wyglądasz? -Ethan zmierzył go wzrokiem.
    -Zmieniam styl. Na raperów lecą laski.

    OdpowiedzUsuń
  19. Za nim pojawił się Jeremy miał ochotę wywrzeszczeć na Virgii za to, że nie sypia z pracownicami swojego klubu, ale potem już jakoś o tym zapomniał. Chyba wszystko przez idiotyczny ubiór jego brata, który go drażnił już na samym wejściu. Kochał Jeremiego ale czasami miał po prostu dość jego głupich pomysłów.
    -Wyglądasz jak złomiarz z tym czymś na szyi.
    -To styl 50 Centa.
    Ethan wyjął buty z pudełka. Sam nie mógł uwierzyć własnym oczom, że jego brat przyniósł jej coś takiego. Teraz na pewno nie przestanie mu suszyć głowy.
    -Debilu... Pisałem ci coś do sukienki.
    -A trampki nie są do sukienki?
    -Wybacz mi za głupotę mojego brata. -Spojrzał w jej oczy.

    OdpowiedzUsuń
  20. -Krasnalem? -Ethan uśmiechnął się do niej. -Daleko krasnalom do ciebie. A potem zwrócił się do Jeremiego:
    -I przebierz się na ten wieczór kawalerski. Ta nie muszę nosić łańcucha od budy swojego psa na szyi, żeby wyglądać na bogatego. Twój kolega padnie jak cię takiego zobaczy. Zepsujesz mu imprezę.
    Później zaczęła się już braterska kłótnia. Jeremy wypomniał bratu, że jest chodzącym ideałem i wszystkie panienki rozkładają przed nim nogi prosząc by je przeleciał, a on zawsze jako ten grubszy i brzydszy brat miał z tym problem.
    -Zawsze najlepsze laski zgarniałeś mi sprzed oczu. Nawet jak już jakaś na mnie spojrzała i się starałem dla niej to i tak kończyła w łóżku z tobą.
    Potem dodał, że spotyka się z Cindy. Z kolei Ethan wyśmiał go i przyznał się, że Cindy ta głupiutka modeleczka z pokazu na którym poznał Virgii wcale nie jest taka święta.
    -Ma nogi po szyję i cycki większe od głowy z kolei mózg mniejszy od migdała. Myślisz, że cię kocha? Kocha twoje pieniądze idioto.
    -No to się zdziwisz.
    -Jeremy halo tu ziemia. -Pomachał mu ręką przed nosem. -Chciała się pieprzyć ze mną, ale powiedziałem jej, żeby poszła do ciebie bo ty masz na nią większą ochotę i brakuje ci tego. Wiesz co ona na to? Ze mam ją przelecieć... Nawet się rozebrała. A ja ją poprosiłem żeby ci dała i miała wyobrazić sobie mnie pieprząc się z tobą,a potem dałem jej pięćset dolarów. A ty mi wciskasz głupoty, że ona cię kocha.
    -Nienawidzę cię. -Obrócił się i wyszedł.
    -No i co ja zrobiłem źle? Chce go uchronić tylko przed idiotką, która złamie mu serce. -Spojrzał na Virgii.

    OdpowiedzUsuń
  21. -A tobie co znowu się stało? -Popatrzył na nią krzywo, a potem przekręcił oczami wstając. -Chodź. -Odparł obojętnie.
    Wsiedli do samochodu. Ethan jakoś był podenerwowany. Właściwie rozchodziło się wyłącznie o to z kim spotykał się Jeremy. Mimo wszystko chciał dla niego dobrze, a sam wiedział jakie potrafią być tego typu kobiety. Był przekonany, że Cindy wcześniej czy później i tak go zostawi dla kogoś przystojniejszego. -Zawiozę cię do domu i muszę szukać jakiejś barmanki bo brakuje mi ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  22. -Powiedziałem, że nie będziesz pracować jako barmanka. -Byli już bardzo blisko domu Kiedy zobaczył jej minę jakoś pomyślał, że może za dużo rzeczy jej zabrania... Jeszcze zacznie się dusic i szukać rozrywki poza domem i z kimś innym... -Ewentualnie mogę ci pozwolić ten jeden jedyny raz stanąć za barem. -Spojrzał na nią już nieco bardziej rozpogodzony.-Ale tylko dziś bo to wyjątkowa sytuacja.

    OdpowiedzUsuń
  23. -Mówiłem, że jestem bardzo... ale to bardzo zazdrosny.
    Tak więc podjechali na chwilę do domu, żeby Virgia mogła zmienić buty, a potem prosto do klubu, gdzie było już mnóstwo ludzi. Pan młody był już nieźle wstawiony, a barmanki nie radziły sobie z ilością obowiązków.
    Z daleka machał już do nich jeden z ochroniarzy. Podniegł poddenerwowany do Ethana.
    -Szefie... -Mężczyzna wyglądał jakby zobaczył ducha. -Tam w twoim biurze... Boże...
    -Co? Bóg tam siedzi? -Uniósł brew do góry pytając kpiąco. Jak zwykle zwracał się do swoich pracowników tym zimnym tonem. Tonem, który oznaczał, że on tu jest najważniejszy, a oni mają go słuchać pod każdym względem. Mimo wszystko objął Virgii w pasie i spojrzał przez chwilę na nią.
    -Największa laska jaka kiedykolwiek widziałem na oczy. I jest pół naga. I chce rozmawiać z tobą.
    -Aaaa Sally, ty idioto. -Pokręcił głową. -Dobra idź za bar dziewczyny powiedzą ci co robić. -Zwrócił się do Virgii.-Ja z nią pogadam... omówimy warunki i takie tam...
    -Szefie ja bym nie omawiał. Ja bym wolał wypróbować.
    -Pracuję z debilami. -Rzucił krótko i ruszył w stronę biura.
    Faktycznie w środku siedziała kobietą na którą nie sposób było nie spojrzeć. Była seksowna, skąpo ubrana, a do tego miała długie nogi i ogromny biust. Jasne blond włosy prawie białe opadały jej na ramiona. Puściła oczko do Ethana. On usiadł naprzeciwko niej z uśmiechem na twarzy. Ochroniarz nie mógł oderwać wzroku od jej piersi.
    -Możesz poczekać przed drzwiami Greg.

    OdpowiedzUsuń
  24. Ethan usiadł za biurkiem i spojrzał na kobietę, z która każdy mężczyzna na tej planecie marzył się przespać, a co gorsza ta kobieta dobrze o tym wiedziała i miała niezłą ochotę na właściciela tego klubu. Czego oczywiście nie zamierzała ukrywać. Taka już była. Dostawała zawsze to czego chciała. Spojrzał na jej CV. Same główne role w filmach porno. Cóż sam nawet wiedział kilka z jej udziałem i była... boska.
    Wtedy niespodziewanie Sally podsunęła mu trochę kokainy i zachęciła by sobie spróbował. Ponoć była prosto z Hollywood. Niby obiecał Virgii, że dziś nic nie weźmie, ale przecież nie musiała o niczym wiedzieć. Dlatego z złowieszczym uśmiechem na twarzy wciągnął to co mu oferowała i starł wszelkie ślady tego, że ktoś oferował mu towar, a potem zaczął pytać o jej osiągnięcia.
    -Jestem najlepsza z nich wszystkich. -Oparła się ramionami o biurko pokazując mu swój dekolt. -Mogę ci udowodnić. -Zaczęła rozpinać swoją i tak dość skąpo ubraną bluzkę.
    -Mam dziewczynę.
    -No i co z tego? Myślisz, że jest tak dobra jak ja? Pewnie nawet ci jeszcze nie dała. Widziałam ją... Jak wszedłeś z nią do klubu. Udaje taką ostrą, a jest dziewicą. -Rozpięła bluzkę, a jego oczom ukazały się piersi w różowym bikini.

    OdpowiedzUsuń
  25. -W innych okolicznościach przeleciałbym cię na tym biurku... -Spojrzał na nią. -Ale... Mam dziewczynę. I zależy mi na niej.
    -To tylko seks.
    -Wiem, ale... Kiedyś naprawdę dałbym się namówić tylko, że teraz...
    -Jesteś zakochany? -Wystawiła biust jeszcze bardziej na biurko.
    -Nie... To znaczy.... -Zaczął gubić się w swoich wyznaniach. -Hej to ja tu powinienem pytać. -Znów założył maskę Ethana do interesów. -Jeśli chcesz tu pracować musisz słuchać swojego szefa inaczej możesz wyjść. Ale... -Spojrzał na jej piersi. -Jesteś przyjęta na okres próbny. -Kiedy skończył otworzyły się drzwi. -Virgia nie widzisz, że rozmawiam? -Spytał ostro. -Wracaj za bar.
    Blondynka zachichotała.

    OdpowiedzUsuń
  26. -Po pierwsze pukaj. -Zaczął ostro. -Po drugie zwracaj się do moich pracowników z szacunkiem. -Teraz spojrzał na Sally. -Wybacz za te ekscesy. Możesz zacząć od jutra. Jake i Rita cię wprowadza.
    -Dzięki przystojniaku. -Wstała i mierząc Virgii wzrokiem wyszła z biura zatrzaskując za sobą drzwi.
    -Czyś ty oszalała? To pieprzona gwiazda porno. Gdyby się teraz wściekła i zrezygnowała straciłbym największa gwiazdę całego klubu i mnóstwo klientów którzy przyjdą tutaj tylko dla jej występków. Powiedziałem ci już raz, że interesy to interesy więc rozróżniaj to. I o co chodzi? Co się stało?

    OdpowiedzUsuń
  27. -Wpadasz tutaj i karzesz jej zjeżdżać. Co mam tryskać radością z tego powodu? -Odgarnął kosmyk włosów opadający na jego twarz, a potem oparł się o krzesło. -Można to było załatwić łagodniej... A nie jak jakaś wariatka! Wszyscy się tu szanują tylko dlatego, że jesteś moją dziewczyną więc lepiej zacznij to doceniać. Jakby ta szmata była ważniejsza od ciebie to zastałabyś nas w gorszej sytuacji. Ale jak widzisz ptaszka trzymam dalej w spodniach. -Kiwnął na swoje krocze. -Wiesz dlaczego? Bo kurwa jestem z tobą. A teraz mów o co ci chodzi?

    OdpowiedzUsuń
  28. -Obracał jakaś dziunie? -Spytał z niedowierzaniem wstając z krzesła. Uderzył z całej siły w biurko pięściami. -A czy ja kurwa kogoś tutaj obracam?! Z resztą sama mi powiedziałaś kiedyś, że mam tu w klubie pełno chętnych! A tymczasem moja własna dziewczyna nie potrafi mi zrobić dobrze! Bo czeka na jakiś wyjątkowy moment jak jakaś dziewica!-Dopiero po chwili przerwał, a jej wcześniejsze słowa do niego dotarły. Milczał przez chwilę, a jego oczy momentalnie się powiększyły. Przecież ostrzegał, że jest cholernie zazdrosny...
    -Który kurwa się do ciebie dobierał? -Spojrzał w jej oczy.

    OdpowiedzUsuń
  29. -Jaka ty jesteś uparta. -Warknął przez zaciśnięte zęby. -Owszem mam ogromną ochotę na seks! Seks z tobą! Ale widzę, że koniecznie chcesz mnie namówić do tego żebym pieprzył się z inną! -Ominął biurko i chwycił za klamkę od drzwi wyjściowych do klubu. -Wiec pytam po raz ostatni który się do ciebie przystawiał chyba, że mam dać w mordę każdemu po kolei.

    OdpowiedzUsuń
  30. Ethanowi nie trzeba było powtarzać dwa razy. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Wyszedł z biura i szybkim zdecydowanym krokiem zaczął iść w stronę ochroniarza, który pił kolejnego drinka. Nie zwrócił nawet uwagi na Jeremiego, który ubrany nadal w za duże ciuchy chociaż bez łańcucha na szyi wołał go z daleka siedząc w towarzystwie swojej Cindy.
    Ethan złapał za kurtkę mężczyznę i zaczął ciągnąć go do wyjścia przed klub. Potem wypchnął go na zewnątrz, a sam stanął naprzeciwko niego i poprawił swoją marynarkę rozkładając ręce i uśmiechając się. Mężczyzna był zszokowany i przerażony jednocześnie. Z resztą wiedział, że z Ethanem Fergusonem się nie zadziera. I niejednokrotnie ostrzegali go przed tym koledzy.
    -Chyba sobie kurwa nie wyjaśniliśmy pewnych zasad. -Odgarnął włosy do tyłu i zaczął przechadzać się wkoło. -Otóż... -Podszedł do niego i wykręcił mu rękę. -Upierdole ci te łapska jak jeszcze raz choćby spojrzysz na moją kobietę.
    W klubie z wyjątkiem głośniej muzyki nie było słuchać żadnych rozmów. Wszyscy przywarli do szyb by oglądać dalszy przebieg wydarzeń.

    OdpowiedzUsuń
  31. Dobrze wiedział, że Virgia patrzy na całą tą scenę zresztą tak jak wszyscy w barze. I dobrze, pomyślał. Chciał by wiedziała co może się stać jeśli kiedyś okaże się, że oddała się innemu, ale po prostu go rzuciła dla innego. Potem puścił mężczyznę za rękę i niespodziewanie kopnął go tak mocno w twarz, że ten aż się przewrócił. Stanął nad nim i zmierzył go wzrokiem pełnym obłędu i szału.
    -Podaj mi wódkę. -Spojrzał na jednego ze swoich ochroniarzy. Ten bez zastanowienia wręczył mu butelkę. Nie kwestionował jego decyzji. Wiedział, że należało się mu za to, że podrywał dziewczynę szefa. Sam gdyby to zobaczył pewnie wytłumaczyłby mu jak mają się rzeczy. -Wy dwaj przytrzymać go. A ty lej mu tą wódkę do gęby. -Wydawał kolejno polecenia.
    Takim więc sposobem ten, który chciał dobierać się do Virgii klęczał na kolanach przytrzymywany przez dwójkę swoich kolegów, a trzeci wlewał mu do ust wódkę, którą ten mimowolnie połykał.
    -No co jest? -Spytał Ethan kiedy ten się zakrztusił i zwymiotował. -Już ci się nie podoba picie?
    Jeremy wyleciał z tłumu. Podbiegł do Virgii i spojrzał na nią porozumiewawczo.
    -Ethan! -Podszedł do niego. -Trwa zabawa... Wieczór kawalerski... nie psujmy go mojemu kumplowi, co?
    -Odwieście go do domu. -Rzucił obojętnie i obrócił się plecami do całej scenerii. Przeszedł obok Virgii udając się prosto do biura.
    -Odbija mu zawsze kiedy... no wiesz weźmie za dużo. -Jeremy chciał go usprawiedliwić. -Ale zależy mu na tobie. Wiem to.

    OdpowiedzUsuń
  32. Ethan wyciągnął spod biurka butelkę Jacka Danielsa i nalal sobie szklanke która od razu wypił do dna, a potem napelnil kolejna i zapalił papierosa. Kiedy Virgia weszla do środka zaciągnął się mocno i oparł o krzesło.
    -Nic nie mam ci do powiedzenia. Może z wyjątkiem tego że gdyybys nie świeciła dupa w tej sukience to tamten by się do ciebie nie odbierał.

    OdpowiedzUsuń
  33. -To cię zdziwię bo nie podoba mi się ta sukienka kiedy latasz w niej przed moimi ludźmi. Kogo ty chhcesz oszukać Virgia? Usiłujesz być jak te modelki... -Na jej słowa i piciu i braniu wstał od biurka. -Kurwa czy ty naprawdę nie pojmujesz w jakim ja świecie żyje? W interesach kiedy ktoś mnie czestuje muszę wziąść, a pije bo i tak już szlag trafił pieprzony nastrój i i tak mi nie dasz dzis!

    OdpowiedzUsuń
  34. -Nic dziwnego że nikt nie chce sojuszy z mafią Chicago skoro nie potrafili cię nauczyć prostych zasad interesow. -Rozzloscil się i rzucił szklanka o ściane. Ta roztrzaskala się z hukiem na drobne kawałeczki. -Ja jestem słaby? -Zbliżył się do niej. -Nie przetrwalabys bezemnie w świecie mafii ani jednego dnia. To tu chcesz ze mnie zrobić jakiegoś pizdusia. Mam nie palić, nie pić i nie brać. Coś kurwa jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  35. Owszem Ethan starał się spełniać nie tylko swojego oczekiwania ale również swojego ojca jak i wszystkich sojusznikow. Chociaż czasem sam się w tym gubil nigdy nie nazwalby się słabym. Pewnie dlatego to go tak rozwscieczylo. Podszedl do Virgii szybkim i zdecydowanym krokiem, a potem złapał ją za szyję i przucisnal do ściany.
    -Nigdy kurwa więcej nie mów że jestem słaby. -Przeszyl ja swoim wzrokiem. -Nigdy cię kurwa nie traktowalem jak szmaty i zacznij to w końcu doceniać.

    OdpowiedzUsuń
  36. Ethan jeszcze chwilę wpatrywał się w nią, a potem wypuścił ją ze swojego uścisku i obrócił się plecami do niej. Przez chwilę doszło do niego co właśnie zrobił. Tylko że zamiast przepraszać i brzydzić się kokainą to poczuł silną potrzebę by zażyć jej więcej. Nie spojrzał nawet na nią. Usiadł za biurkiem, zaczął grzebać w szafce w poszukiwaniu jakiejś działki a do niej odparł chłodnym tonem:
    -Wracaj za bar, albo idź do Jeremiego. On odwiezie cię do domu.

    OdpowiedzUsuń
  37. Chociaż Jeremy chciał go zabrać do domu stanowczo zaprzeczył. Tak samo jak wtedy kiedy bart prosił by nie brał już nic więcej bo dość złego narobił. Został więc na imprezie i by zrekompensować panu młodemu zniszczenie wieczoru postawił wszystkim kilka kolejek. Sam towarzyszył swojemu bratu pijąc do późna i ćpając. Dopiero pod koniec imprezy powiedział mu co stało się w biurze. Jeremy wściekł się i zawiózł go do domu.
    Ethan tak jak się spodziewał nie zastał jej. Usiadł więc na łóżku i schował twarz w dłoniach.
    -No ja narobiłem... -Powiedział sam do siebie. Wtedy do sypialni wbiegły jego dwa psy. Usiadły naprzeciwko niego i wpatrywały się w swojego pana jakby wiedziały co się stało. Potem jeden z nich polizał go po dłoni.
    -Tak wiem... Odeszła. -Położył się na pustym łóżku. Zasnął tylko na chwilę. Chociaż i tak zdążyły go męczyć jakieś koszmary. Kiedy otworzył oczy psy leżały obok niego. Sypialnia była zaciemniona, a na dworze padał deszcz. A praktycznie szalała ulewa.
    Potem zrobił sobie kawe i jedzenie, ale jakoś nie mógł nic przegryźć. Dom wydawał się pusty... Dziwne bo zawsze taki był, ale odkąd Virgia tu zamieszkała zrobiło się tutaj przytulniej. Popatrzył na jej szlafrok wiszący na krześle...
    I wtedy poderwał się na nogi. Założył marynarkę, chwycił kluczyki od samochodu i wybiegł z domu. Ruszył z podjazdu z piskiem opon. Po drodze zatrzymał się w dwóch miejscach, a potem podjechał pod mieszkanie Virgii. Miał tylko nadzieję, że nie wróciła do Chicago no i że będzie w ogóle chciała z nim rozmawiać.
    Stanął naprzeciwko jej drzwi, wstrzymał oddech i zapukał.

    OdpowiedzUsuń
  38. Jakoś nie zwrócił uwagi na to, że pomyliła go z kimś innym i chciała mu podać papiery. Właściwie w ogóle go to nie interesowało. Zastawił butem drzwi tak by nie mogła ich zamknąć przed nosem. Ręce trzymał z tyłu za plecami. Spojrzał w jej oczy i zaczął mówić:
    -Proszę cię daj mi coś powiedzieć. Wiem, że narobiłem niezłego bagna. -Naprawdę zdawał sobie sprawę z tego co nawywijał i było mu cholernie głupio z tego powodu. Ale najważniejsze teraz dla niego było odzyskać Virgii. -Pozwól mi wejść, proszę... Jestem trzeźwy i nic nie brałem. Proszę...

    OdpowiedzUsuń
  39. Ucieszył się kiedy pozwoliła mu wejść. Zamknął plecami drzwi wciąż trzymając ręce z tyłu. Nie wiedział od czego powinien zacząć bo było mu cholernie głupio. Nigdy przecież nie uderzył żadnej kobiety i nie zamierzał. Kiedy jedna z sióstr jego ochroniarza wyznała że mąż ja regularnie bije dał mu nauczkę... A teraz co sam narobił?
    -Przegiąłem wiem... -Wyjął zza pleców bukiet czerwonych róż i pudełeczko z czekoladkami. -Ta kokaina, która mi dała była jeszcze z czymś zmieszana bo strasznie mi po tym odwaliło. Wiem... nic mnie nie usprawiedliwia. I... Proszę cię wróć do mnie. Zależy mi na tobie Virgia. -Zrobił niepewnie krok w jej stronę. -Ja... obiecuję ci, że to się nie powtórzy. Zachowałem się jak totalny kretyn. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Masz rację powinienem to rzucić i jestem słaby... Z alkoholem też przesadzam. Ale proszę daj mi szansę. Bo bez ciebie... Bez ciebie to już nie to samo...

    OdpowiedzUsuń
  40. -Gdybym nie był synem gangstera i ciężko pracował, żeby w ogóle przeżyć od wypłaty do wypłaty też powiedziałabyś mi, że nie można cię kupić gdybym przyniósł ci kwiaty i czekoladki? -Oparł się plecami o drzwi cały czas wpatrując w jej oczy. -Przysięgam nie wiem co mi odbiło. Nie byłem wtedy sobą. Ja... Ja faktycznie nie powinienem brać... Ale cholera nie radzę sobie z tą całą władzą, która ma spać na moje barki, a odkąd ty się pojawiłaś wszystko jest inne... Jeśli cię to pocieszy Jeremy dał mi w pysk... -Pokazał mu sińca pod okiem. -Dobra... stanął w twojej obronie, a ja... No wiesz nie chciałem być gorszy i musiałem mu oddać. Co prawda założyli mu kilka szwów i ma rozcięty łuk brwiowy, ale walczył dzielnie za ciebie. I miał rację... Jesteś porządną dziewczyną i nie powinienem cię tak źle traktować... Proszę daj mi szansę by to naprawić.

    OdpowiedzUsuń
  41. -Virgia... Nie liczą się te modelki, aktorki porno, te wszystkie kobiety które chętnie rozkładają nogi. Nie dbam o nie. To na twoim punkcie oszalałem. Zarezerwowałem nam ten wylot do Paryża. Miałem ci pokazać bilety dziś rano... -Nieudolnie próbował wyjąć zza marynarki bilety, ale czekoladki wypadły mu z rąk na podłogę. -Cholera. -Próbował je podnieść ale z kolei prawie połamał kwiaty. -Szlag... -Odłożył bukiet na pobliską szafę i wyjął bilety. -To nie tak że chcę cię kupić... Tylko uszczęśliwić. Zobacz... nawet teraz się denerwuje jak ci o tym mówię. Bo nie chcę żebyś mnie źle zrozumiała. Proszę... Jeśli ci ani trochę na mnie nie zależy to ok wyjdę stąd i dam ci spokój. Nigdy więcej mnie nie zobaczysz, ale jeśli nie jestem ci obojętny to proszę pozwól mi to naprawić... uwierz mi... Nie jestem takim potworem za jakiego mnie masz.

    OdpowiedzUsuń
  42. -Mam kaca po wczorajszym to dlatego... -Podniósł czekoladki i położył je na krawędź szafki, ale te ponownie spadły. Schylił się po nie i tym razem odłożył nieco bliżej ściany. -Rozumiem... -Nieco posmutniał. -Zachowałem się jak idiota wiem to. Po prostu mi odbiło... Nie wiem co ona mi podało, ale to było za silne. Może to ta nowa kokaina, która wchodzi na rynek i mamy przejąć do niej prawa... Ale nie o tym chcę mówić. Dasz mi szansę? -Spojrzał w jej oczy. -Masz prawo mnie nienawidzić za to co zrobiłem, ale mogę ci to wynagrodzić... I nie materialnymi rzeczami. Tylko wróć ze mną do domu.

    OdpowiedzUsuń
  43. -Dziękuję. -Spojrzał na nią niepewnie. Chciał się do niej przytulić, ale nie był pewny czy to dobry pomysł w końcu przed chwilą ostrzegała go, że będzie odskakiwać przy każdym kontakcie z nim no i nie chciał też jej straszyć. Musiał odbudować jej zaufanie. -To przyjmiesz chociaż te kwiaty i czekoladki? -Uśmiechnął się lekko. -Paryż będzie musiał zaczekać... No i nie martw się nakarmiłem Złocie. I... W takim razie będę czekał. Zrobię jakąś kolację... I dojdę do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  44. Wrócił do domu i zaczął od razu w nim sprzątać. Musiał czymś się zająć bo miał cholerną ochotę na drinka... No ale obiecał przecież jej, że przystopuje z tym. Ale jak to zazwyczaj bywa wszystko jak na złość uwzięło się na niego tego dnia i namawiało go do tego by złamał obietnicę. Najpierw wpadł do niego Paul. Oczywiście przyniósł kokainę i posypał kilka kresek na stole obok akwarium ze Złocią. Na cholerę ci ta flądra, spytał i wciągnął kreskę. Namawiał go przez godzinę, ale Ethan nie dał się ugiąć. W końcu Paul pojechał spotkać się z jakaś panienką...
    Potem zawiózł matkę na chemię, a w drodze powrotnej wpadł do Jeremiego sprawdzić jak się czuje. Miał wyrzuty sumienia, że się z nim bił. Jeremy miał spuchniętą twarz i oczywiście drinkował od samego rana, a do tego nie przestawał opowiadać o tym jaka Cindy jest urocza. Nalał mu szklankę wódki, ale Ethan również odmówił.
    Był już prawie wieczór kiedy wpadł do niego sąsiad z jointem i zachęcał do zapalenia bo w końcu udało mu się wyhodować drzewko. Z przykrością odmówił tłumacząc, że ma ważny wieczór. A potem siedział czekając na Virgii i gapił się raz na barek pełen alkoholu raz na Złocię.
    -Ciekawe co by się stało gdybym wrzucił cię do butelki burbona... Pewnie miałabyś niezłą zabawę. A potem Virgia by mi ukręciła łeb. -Zaśmiał się sam do siebie i wtedy ją zobaczył z kotem na rękach. -Już się bałem, że nie przyjdziesz. -Na stole leżała świeżo przygotowana kolacja i o dziwo do picia podał tylko wodę oraz sok pomarańczowy.

    OdpowiedzUsuń
  45. Wrócił do domu i zaczął od razu w nim sprzątać. Musiał czymś się zająć bo miał cholerną ochotę na drinka... No ale obiecał przecież jej, że przystopuje z tym. Ale jak to zazwyczaj bywa wszystko jak na złość uwzięło się na niego tego dnia i namawiało go do tego by złamał obietnicę. Najpierw wpadł do niego Paul. Oczywiście przyniósł kokainę i posypał kilka kresek na stole obok akwarium ze Złocią. Na cholerę ci ta flądra, spytał i wciągnął kreskę. Namawiał go przez godzinę, ale Ethan nie dał się ugiąć. W końcu Paul pojechał spotkać się z jakaś panienką...
    Potem zawiózł matkę na chemię, a w drodze powrotnej wpadł do Jeremiego sprawdzić jak się czuje. Miał wyrzuty sumienia, że się z nim bił. Jeremy miał spuchniętą twarz i oczywiście drinkował od samego rana, a do tego nie przestawał opowiadać o tym jaka Cindy jest urocza. Nalał mu szklankę wódki, ale Ethan również odmówił.
    Był już prawie wieczór kiedy wpadł do niego sąsiad z jointem i zachęcał do zapalenia bo w końcu udało mu się wyhodować drzewko. Z przykrością odmówił tłumacząc, że ma ważny wieczór. A potem siedział czekając na Virgii i gapił się raz na barek pełen alkoholu raz na Złocię.
    -Ciekawe co by się stało gdybym wrzucił cię do butelki burbona... Pewnie miałabyś niezłą zabawę. A potem Virgia by mi ukręciła łeb. -Zaśmiał się sam do siebie i wtedy ją zobaczył z kotem na rękach. -Już się bałem, że nie przyjdziesz. -Na stole leżała świeżo przygotowana kolacja i o dziwo do picia podał tylko wodę oraz sok pomarańczowy.

    OdpowiedzUsuń
  46. Ethan spojrzał na nią i w sumie nie był zdziwiony jej reakcją. Podejrzewał, że będzie się na nim wyżywać. Zawsze wszystkie kobiety tak robiły kiedy facet coś nawywijał i musiał grać potulnego szczeniaczka póki jej nie przejdą fochy. Ale dobra tu musiał przyznać, że miała rację.
    -Tylko, że ty musiałabyś zamówić sobie wibrator. -Nie mogł się powstrzymać bo jej nie odpowiedzieć. Chociaż nie zrobił tego w złośliwy sposób. Nawet się zaśmiał przy tym. -A teraz chce porozmawiać na poważnie. Coś ci wyjaśnić. Siadaj. -Zachęcił ją. -Chodzi o kokainę. Musisz zrozumieć, że czasem kiedy będę załatwiał interesy będę musiał to wziąć tak jak wtedy u Chińczyka by ten ktoś nie poczuł się urażony. Nie raz jeśli nie poczęstuję się mogę mieć niezłe problemy... Ale obiecuję, że sam z siebie i wtedy kiedy nie będę musiał nie wezmę. No i wyrzucimy cały alkohol z barku w domu.... Tylko wróć proszę.

    OdpowiedzUsuń
  47. To była prawda wcale nie musiał wtedy brać, ale chciał i uznał że Virgia nie pozna po nim ze jest pod wpływem.
    -Wiem. Wtedy nie musiałem. Jeśli chcesz zwolnie ją. Nie dbam o nią. -Malik się wody. -Myślał że nie poznasz po mnie i chciałem wziąść. To wszystko. Jeśli chodzi o nią nie zawrocila mi w glowie. W biurze też mogę wyrZucić.

    OdpowiedzUsuń
  48. -Włoskie jedzenie. Spróbuj tego makaronu jest pyszny. -Wskazał na jeden z talerzy. -Dziękuję ci że dałaś mi szansę. -Uśmiechnął się do niej.-Przyznam że brakowało mi ciebie... Musiałem uganiac się z nacpanym Paulem i zakochanym Jeremim.... Bo tak zakochał się w tej modelecze

    OdpowiedzUsuń
  49. -Ale zobacz tobie też zależy. Gdyby tak nie było nie wróciłabys. Nie poszlabys do mojej matki i nie robiła ze mna takich rzeczy... No chyba że jesteś jakimś tajniakiem który ma mnie rozpracowace. -Zażartował.-Za pięć stow poszla z nim do łóżka a to było trzy miesiące temu... Nie wierzę że spotykają się bo modelka zakochała się w grubasie.. to mój młodszy bart muszę go pilnować... A otruc mogę się dopiero po ślubie...

    OdpowiedzUsuń
  50. -Uwierz i on chce żeby się do niego przeprowadziła. -Ethan przyłożył dłoń do czoła. -A któregoś dnia zastanie ją z jakimś przystojnym instruktorem fitness. A wtedy będę musiał powiedzieć... A nie mówiłem? -Nałożył sobie trochę makaronu i dolał szklankę wody. Żałował że to nie wino, ale będzie musiał z tym jakoś wytrzymać. -To był żart Virgia. Nie sądzę bym ja w ogóle chciał się żenić i zakładać rodzinę.

    OdpowiedzUsuń
  51. -No właśnie wprowadziła się do niego. Brata nie poznaje bo gada tylko o niej i szczerze mówiąc mam już tego dość. Mówił mi, że ma jakaś niespodziankę i że chce wpaść do nas jutro... Będzie ci to przeszkadzać? -A potem zdziwił się na jej słowa. -Pokarzesz? -Odchylił lekko głowę do tyłu. -Powinienem się bać?

    OdpowiedzUsuń
  52. -Na szczęście sam, ale nawet nie strasz mnie, że miałby się jej oświadczyć. Chyba bym musiał zamknąć go w piwnicy i trzymać tam póki by sobie nie dał z nią spokoju. Mówię ci to typowa modeleczka... Nawet jej imię... Cindy... Takie kobiety zawsze mają tak na imię... Cindy, Mindy, Sally, Molly, Dolly... Ostrzegam cię nie nazywaj tak nigdy swojej córki bo już mogę ci powiedzieć co z niej wyrośnie. -Zaśmiał się. Jakoś z doświadczenia po prostu wiedział, że tego typu dziewczyna będzie po prostu głupia... -Chcesz dokładkę?

    OdpowiedzUsuń
  53. -Na szczęście sam, ale nawet nie strasz mnie, że miałby się jej oświadczyć. Chyba bym musiał zamknąć go w piwnicy i trzymać tam póki by sobie nie dał z nią spokoju. Mówię ci to typowa modeleczka... Nawet jej imię... Cindy... Takie kobiety zawsze mają tak na imię... Cindy, Mindy, Sally, Molly, Dolly... Ostrzegam cię nie nazywaj tak nigdy swojej córki bo już mogę ci powiedzieć co z niej wyrośnie. -Zaśmiał się. Jakoś z doświadczenia po prostu wiedział, że tego typu dziewczyna będzie po prostu głupia... -Chcesz dokładkę?

    OdpowiedzUsuń
  54. -Co? -Zdziwił się i zaśmiał. O czym ona mówiła? -Czy ja ci powiedziałem kiedyś, że masz rozstępy? -Kompletnie o tym zapomniał. -No i przecież wiesz, że nie chcę dziewczyny, która wygląda jak modelki. Możesz się śmiać, ale jako nastolatek i jeszcze za czasów studiów szukałem swojej dziewczyny idealnej... I wiesz co? Miała mieć krótkie włosy, najlepiej w nietypowym kolorze, ubierać się na czarno i nosić trampki. Kręciły mnie chłopczyce. Ale tylko damulki dawały o paru drinkach.. Chłopczyce okazały się porządnymi dziewczynami i zajętymi...

    OdpowiedzUsuń
  55. -Co? -Zdziwił się i zaśmiał. O czym ona mówiła? -Czy ja ci powiedziałem kiedyś, że masz rozstępy? -Kompletnie o tym zapomniał. -No i przecież wiesz, że nie chcę dziewczyny, która wygląda jak modelki. Możesz się śmiać, ale jako nastolatek i jeszcze za czasów studiów szukałem swojej dziewczyny idealnej... I wiesz co? Miała mieć krótkie włosy, najlepiej w nietypowym kolorze, ubierać się na czarno i nosić trampki. Kręciły mnie chłopczyce. Ale tylko damulki dawały o paru drinkach.. Chłopczyce okazały się porządnymi dziewczynami i zajętymi...

    OdpowiedzUsuń
  56. -Rany Virgia... -Przekręcił oczami. -To był tylko głupi żart. Powiedziałem tak, żeby go rozbawić i cię wkurzyć. No i wiesz... od czasów studiów wiele się zmieniło... I tak masz duże i fajne cycki. Lepsze niż modelki. -dodał specjalnie, żeby zapomniała o tych głupich rozstępach, których przecież wcale u niej nie zauważył. -Ten gość, który cię podrywał... Wiem przesadziłem, ale odbiło mi bo jakoś tak... nie wiem balem się, że możesz mnie olać dla niego. Ale spokojnie... Postawiłem mu potem drinka żeby nie wyjść na skończonego chama.

    OdpowiedzUsuń
  57. -Nie myślałem wtedy Virgia. Bylem wściekły ze sie do ciebie dobiera a do tego jeszcze ta cała sytuacja z Sally. Przepraszam cię naprawdę jeszcze raz. -Spojrzał w jej oczy.-A może ty chcesz drinka? Ja nie będę pił tak jak obiecałem.

    OdpowiedzUsuń
  58. Cały czas bacznie ją obserwował ale nie dlatego by jej cos wytykać czy ze cos podejrzewał. Po prostu cieszył się ze znów jest z nim i nie mógł się nacieszyć jej obecnością.
    -Nooo.... Jeszcze tego nie zrobiłem... No i nie musisz zmywac wiesz? Ja to jutro zrobię.

    OdpowiedzUsuń
  59. Musiał przyznać że zaskoczyła go jak nikt inny wcześniej. Wpierw pozytywnie bo przecież chętnie by się z nią tu teraz kochał i to bez opamiętania. Ale po chwili zapaliła mu się w glowie czerwona lampka. A może ona właśnie tego chce? Zemsty... Wykorzystać go a rano zabierze rzeczy i nie wróci.
    -Virgia ja nie wiem czy to jest dobry pomysł byś pokazywała mi takie rzeczy. -Czekalem tyle to poczekam jeszcze pomyślał.

    OdpowiedzUsuń
  60. Ethan nie ruszył się z miejsca. Wpatrywał się w nią z pożądaniem, ale nie zmierzał nic robić w tym kierunku. Dobrze wiedział, że i tak dostałby kosza. Wolał tak siedzieć, wyobrażać sobie w głowie wszystkie te sceny, które wciąż były przed nimi i wtedy zdał z sobie czegoś sprawę. Jeśli by do tego doszło to byłby to tylko kolejny seks... A on przecież chciał czegoś więcej. Może dlatego właśnie to powiedział:
    -Nie spiesz się. Chcę byś uprawiała ze mną seks z miłości, a nie dlatego, że jak to mówisz jestem seksi.
    Rozsiadł się wygodnie na krześle i przetarł oczy. Miał ciężki dzień za sobą, a do tego cholernie ciągło go do alkoholu.

    OdpowiedzUsuń
  61. -Tak dobrze... Ale... No wiesz chcę czegoś więcej niż tylko seksu. -wstał z krzesła i podszedł do niej. Jakoś tak wewnętrznie wyczuł, że się go wystraszyła. Może bała się, że ją uderzy, albo wszystko to co mówi to tylko kłamstwa, ale tak nie było.
    -Zaufaj mi. -Wyszeptał i niespodziewanie podniósł ją na ręce. -Tylko nie po twarzy. -Udawał skrzywionego jakby zaraz miała mu przyłożyć. -Widzisz jak będziesz miała ze mną dobrze? Nawet do łóżka cię zaniosę.
    Niespodziewanie w sypialni po jej stronie gdzie wcześniej spała na szafce nocnej leżał kolejny bukiet kwiatów. Ethan położył ją na łóżku. -No to idziemy spać...

    OdpowiedzUsuń
  62. Kiedy usłyszał dzwoniący telefon wracał właśnie z Mc Donalda. Owszem obiecał jej, że może jechać sama i że będzie grzecznie czekał, ale złamał obietnicę. Nie wiedział jeszcze, że było to najlepiej podjęta decyzja jego życia. Był zaledwie kilka ulic od kamienicy Virgii kiedy zadzwonił telefon. Miał nie odbierać, ale kiedy zobaczył, że to Virgia zmienił zdanie. Pewnie chce, żeby po nią przyjechał, pomyślał odbierając połączenie.
    Spodziewał się wszystkiego, że oznajmi iż nie wraca, że nie może sobie z czymś poradzić, albo że znalazła szczeniaka na wycieraczce, ale nigdy nie spodziewał się, że usłyszy strzelaninę. I wtedy wszystko stało się jasne.
    Musieli ją obserwować, albo ktoś po prostu ją poznał. Na szczęście Ethan zawsze dmuchał na zimno i jego ludzie też tam byli. Nie zastanawiając się wsiadł do samochodu po drodze wyrzucając cola colę. Choć zajęło mu to kilka minut miał wrażenie że jechał tam godzinę. Już z daleka wypatrzył ludzi Hamiltonów. Stali za vanem i celowali w jego ludzi.
    Mógł zaparkować i dołaczyć się do strzelaniny, albo zadzwonić do swoich ludzi i czekać na pomoc. Ale Ethan słynął też z szalonych pomysłów... a wręcz obłędnych. I zamiast zwolnić dodał gazu.
    Samochód wjechał prosto w żołnierzy Hamiltonów miażdżąc ich razem z vanem. Z Jaguara Ethana może jeszcze dałoby się coś uratować, ale na pewno nie ludzi, którzy znaleźli się w potrzasku.
    Potem wszystko działo się szybko. Ludzie Ethana zaczęli zacierać ślady, a on pobiegł do klatki schodowej gdzie zastał Virgii.
    -Błagam cię powiedź, że nic ci nie jest. -Nachylił się nad nią.

    OdpowiedzUsuń
  63. Przyrzytulil ja mocno do siebie jakby miał to zrobić po raz ostatni. Czuł jej ciepło i roztrzesiine ciało. Dopiero po chwili zauważył jej krwawiaca ranę.
    -Rany Virgia postrzelili się.... -Odchylil się do tyłu spoglądając na ranę. -Nie jest zle to tylko drasniecie.
    Mimo wszystko musiał zatamowac krew i ja odkazic. Zdjął z siebie marynarkę i przyłożył do jej ręki.
    -Uciekaj mocno. Musimy stąd spadać. Zaraz będzie tu policja.
    Wyprowadzil ja trzymając pod ramię na tyły kamienicy gdzie czekał już na nich jego czlowiek. Wręczył mu kluczyki od jakiegoś auta które stalo obok a sam zniknął w klatce schodowej. Ethan posadził ją do samochodu s potem szybko odjechał.
    -Nigdzie już cię sama nie puszcze. -Odparł zmartwiony tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  64. -Nie obchodzi mnie ile razy do ciebie strzelali nikt więcej tego już nie zrobi. Zapłacą mi za to ...-Zacisnal ręce na kierownicy. To wszystko oznaczało już otwarta wojnę. Właśnie wtedy podjął decyzję która miała później wiele wpływów na jego dalsze losy. Ale postanowił ze zabije Harrego Hamiltona bossa mafii. -Ale najpierw zniszcze ich od środka. -Dopowiedzial już na głos. -Nie wyjdziesz nigdzie sama to już nie są przelewki. Muszę ci się do czegoś przyznać ... Dałem ochronę rodzinie twojego brata. Podejrzewałem że mogą chcieć się do nich dobrać. Muszę tam zadzwonić i ich ostrzec żeby zwiększyli czujność.

    OdpowiedzUsuń
  65. -No to gratuluję. -Zmusił się do uśmiechu chociaż wcale nie mial humoru.ale dodał po chwili by nie brzmiał zle:
    -Oby podała się do ciotki z wyglądu.Potem zadzwonię do moich ludzi będą mieli na nich oko. Spokojnie nie skapna się ze cos jest nie tak. Cholera... -spojrzał w tylne lusterko-ktoś za nami jedzie... Od kamienicy.

    OdpowiedzUsuń
  66. -Im nie mam okazji pogratulować. -Obserwował przez dłuższy czas siedzący ich samochód. Skręcił specjalnie w inną uliczkę próbując ich zgubić jednak na darmo. -Jesteś ze mna. Dlatego nie dadzą ci spokoju... Coś mi tu się nie podoba. To nie Hamiltonowie oni nie mieli by potrzeby śledzić mnie tak długo tylko by strzelali. To jakiś tajniak...

    OdpowiedzUsuń
  67. -Więc masz jakieś przestarzałe informacje. -Odparł spokojnie oberwując cały czas typka w samochodzie. -Rozmawia przez zestaw głośnomówiący. Poprawiał przed chwilą mikrofon zza marynarką. Myśli, że nie wiemy, że za nami jedzie. Już ja mu kurwa urządzę przedstawienie. -Niespodziewanie zjechał na drogę, która prowadziła przez las i urwiska. Oczywiście samochód nieco zwolnił, ale również skręcił w tę drogę.
    Droga była praktycznie pusta. Minęli przez ten czas zaledwie kilka samochodów. Ethan zjechał na pobocze. Samochód również się zatrzymał.
    -Coś tu bardzo kurwa nie gra. -Chwycił za pistolet i przeładował go. W lusterku widział jak mężczyzna wysiada i idzie w ich stronę.

    OdpowiedzUsuń
  68. Mężczyzna stanął obok ich samochodu. Ethan opuścił szybę. W drugiej dłoni przez cały czas trzymał naładowany pistolet. Mężczyzna nachylił się nad nim i przez dłuższy czas milczał. A po chwili niespodziewanie zdjął z twarzy sztuczną brodę wąsy oraz kapelusz. Ethan otworzył szeroko oczy na widok znajomej twarzy.
    -Ale mnie nastraszyłeś... -Odetchnął z ulgą i roześmiał się. -Wiesz, że nie sposób cię rozpoznać? Jesteś w tym najlepszy.
    -Dlatego kurwa właśnie pracuję podwójnie. Nic wam nie jest? Było ostro.
    -Virgia oberwała, ale to nic poważnego.
    -Nie przedstawisz mnie?
    -To jest Trevor, mój wujek.
    -Witaj ślicznotko. -Ukłonił się i wsiadł do samochodu na tylne siedzenie. Rozpiął płaszcz i wyjął jakaś kopertę. Podał ją Ethanowi.
    -Macie w swoich szeregach co najmniej dwóch tajniaków. Ktoś podszywa się pod waszych ludzi. Tylko tyle udało mi się wyciągnąć od szefa. Prowadzą jakąś tajną sprawę. Chcą wsadzić się do paki. Nie tylko ciebie... całą twoją rodzinę. Uważaj komu ufasz. -Spojrzał podejrzliwie na Virgii.
    Otóż wujaszek Ethana pracował dla policji tylko, że on z kolei był tajniakiem Fergusonów.

    OdpowiedzUsuń
  69. Wtedy po raz pierwszy w życiu pomyślał, że to właśnie Virgia może być tym tajniakiem. Spojrzał na nią i długo milczał ,a potem kazał wujkowi wracać do samochodu.
    -Podróż ciocię i wpadnijcie do mamy. Nie może się was doczekać.
    A potem kiedy wujek Trevor wysiadł ruszył z piskiem opon prosto do swojego domu. Przez całą drogę nic się nie odzywał. Kiedy podjechali na podjazd wysiadł bez słowa i udał się od razu do salonu. Włączył telewizor i wpatrywał się bez celu w ekran. W ogóle nie interesowało go co wyświetlał. Pogrążony był w myślach na temat tego kto ich zdradza.
    -Co za papiery miałaś komuś podać? I komu? Wtedy kiedy przyszedłem z kwiatami do ciebie. -Wypalił siedząc na kanapie. -Jeśli to ty jesteś jedną z tych tajniaków przysięgam, że to co spotkało Amelię to łaska w porównaniu do tego co zrobię temu tajniakowi.

    OdpowiedzUsuń
  70. -Nie straszę cie. To ty tak pomyślałaś. -Odpiął swoją koszule i oparł głowę o oparcie. -Już nikomu w dzisiejszych czasach nie można ufać i to jest w tym wszystkim najgorsze. Własny brat może okazać się tajniakiem, a co dopiero dziewczyna. Swoją drogą ciekawe co tam u Jeremiego mam nadzieję, że nie pojechał do jej rodziców.

    OdpowiedzUsuń
  71. -Zakochiwać? -Spojrzał na nią jak na ducha. Nie... pomyślał. Na pewno nie zakocha się we mnie.
    Potem spojrzał na jej ranę. Faktycznie była bardzo brudna i trzeba było z tym coś zrobić. Skinął głową kiedy spytała czy jej pomoże i zniknął w kuchni po chwili wrócił z wodą utlenioną, gazami i bandażem, Zmoczył gazę i delikatnie przystawił jej do rany. Mocno się zapieniło, ale po chwili rana zaczęła wyglądać już znacznie lepiej. Potem zabandażował rękę i posprzątał bałagan po tym wszystkim siadając obok niej.
    -Tylko źle wyglądało. Tak naprawę nie będzie nawet blizny. To płytka rana, Znam sę na tym bo rok studiowałem medycynę,

    OdpowiedzUsuń
  72. -Oj tam... Nie skończyłem medycyny przez imprezy.. -Przewrócił oczami. -Potem miałem za sobą rok psychologii i w końcu mój skończony kierunek czyli marketing. Słuchaj... -Spojrzał na niąNie chcę byś czuła się jak niewolnica, ale naprawdę musisz na razie trzymać się blisko mnie, albo muszę puszczać cię z ochroniarzami. Uwierz mi nawet nie odczujesz ich obecności, Ze mną chodzą ciągle chociaż wcale ich nie widać. Ale nie pozwolę ci włóczyć się sama, żeby coś ci się stało. -Spojrzał w jej oczy. -Jak zadzwoniłaś i usłyszałem wystrzały serce mi prawie stanęło z przerażenia. Co ja bym bez ciebie zrobił gdyby coś ci się stało? Musiałbym wymordować ich wszystkich,
    To akurat była prawda co mówił. Póki nie zobaczył Virgii na schodach od klatki prawie umarł z przerażenia. Nie chodziło przecież o jego życie czy kogoś z jego ludzi tylko o jego kobietę. A ona przecież nie była niczemu winna. Jakoś wewnętrznie zaczął zastanawiać się nad swoją egzystencją, nad tym jaki jest sens w byciu gangsterem. Jeśli całe życie ma martwić się o swoich bliskich to nie che takiego życia...
    -Dobra to co prawie cię zabiło? -Spytał spokojnym tonem. Już prawie ochłonął po tym wszystkim. -Co chciałaś zabrać z mieszkania?

    OdpowiedzUsuń
  73. -Muszę się na nich zemścić. Nie mogą wygrać tej wojny. Najpierw wprowadzę w ich rodzinę zamęt. Kupię paru ludzi, którzy dla nich pracują, odbiję im jakieś dzielnicę, a na końcu zabiję ich bossa. Potem będę rządził całym Los Angeles. -Rozmarzył się. -Wszystko będzie moje i... Nie będzie miejsca w którym nie będziesz szanowana. Całe LA będzie dbać o twoje dobro, gdzie się nie pojawisz będą cię witać, kłaniać się i zapraszać na kawę i poczęstunek. Taki będą mieć do ciebie szacunek. -Bo w gruncie rzeczy zapragnął tej władzy właśnie dla niej nie da siebie. Jemu wystarczyłby mały domek z ogrodem i ona..Virgia.... -I nie masz wyjścia musisz mieć ochronę.
    -No to co takiego było ci potrzebne? -Zbliżył się nieco do niej, ale na bezpieczną odległość. Nie chciał by znów poczuła się nie pewnie. -To w ilu procentach jesteś zakochana? -Poruszał brwiami i uśmiechnął się. -Mów mi tu już bo nie dam sie znowu zagadać czymś innym.

    OdpowiedzUsuń
  74. -Całkiem nieźle ...-Zasmial się wesoło. Chociaż tak na prawdę to nie było śmieszne i zdawał sobie z tego sprawę. :A na nagrobku napisaliby ci umarła przez kubek... Niech spoczywa w pokoju. Pewnie jesCzcze to kubek z jakims śmiesznym motywem. Zgadza sie?

    OdpowiedzUsuń
  75. -Nie jestem bogiem nie mogę ci obiecać ze nikt cię nie zabije. -Stwierdził że smutkiem. Tak samo jak nie mógł decydować o życiu swojej matki która czuła się coraz gorzejw. -Ale dla ciebie mogę zawsze zrezygnować z obowiazkow. Tak jak mówiłem mam teraz trochę luzu nim pojadę z ojcem do Kolumbii. Gdyby ojciec nie jechał mogłabyś wybrać się tam ze mna ale nie puści mnie samego bo to z byt poważny klient i jeszcze mi nie pozwoli ... Z resztą nawet lepiej nie uśmiecha mi się tam jechać...

    OdpowiedzUsuń
  76. -Denerwuje i to strasznie niby będziemy tam trzy dni, ale jak cos pójdzie nie tak mogę zginąć...-zamknął oczy i ciężko westchnął. -Jeden mały błąd... Coś im się nie spodoba i nas zastrzela. Może to dziwne ale nigdy nie byłem postrzelony... Myślałem że nie chcesz już jechać do Paryża?

    OdpowiedzUsuń
  77. -Oszalalas? Tutaj zostaniesz. Bedziesz miała cały dom dla siebie. -Kiedy się obrocila rozwinął jej sukienke. -Musisz się zastanowić bo nie wiem czy mam odwołać lot.

    OdpowiedzUsuń
  78. -Tak tak... -Zasmial się wesoło usiadajac na kanapie. -Będziesz mogła chodzić w swoich dresach, nie pomalowana i nie uczesana. Tylko pamiętaj żeby karmić psy i kota. Andersona wypuszczając z klatki to sam cos zje. Co do samolotu to mój ojciec ma prywatbyt nie ja ale możemy go pożyczać nie tylko do interesów. Na przykład Paul lata często na wakacje z rodziną na Dominikane. Ja w sumie nie latalem na wakacje ... Nie miałem okazji. Co jest sciagasz ta sukienkę czy nie ?

    OdpowiedzUsuń
  79. -Więc pojedzmy bo chcę przestać myśleć o tym wszystkim... Mam jakieś zle przeczucia... Co do tej Kolumbii. -Już od jakiegoś czasu miał koszmary w nocy. W kolo niego było pełno krwii cudzej jak i jego. Stał nad jakimś ciałem ślę nie poznawal kto to był a potem gdy odwracal je twarzą do siebie budził się z przerażenia. -Przyniosę ci szlafrok. -Wstał z kanapy o zaczął powoli iść w stronę łazienki.

    OdpowiedzUsuń
  80. -No wiesz... -Uśmiechnął się. -Wolę, ale... -Nie bardzo widział jak ma to powiedzieć, żeby jej nie urazić. -Dobra powiem prosto z mostu. Strasznie mnie to podnieca, a potem chodzę nerwowy bo nie mogę sobie ulżyć, a nie mam piętnastu lat żeby sobie... no wiesz przed pornosem czy coś... -Na jego twarzy pojawił się lekki rumieniec. -To co chcesz robić? Masz ochotę jutro poleniuchować? Akurat nie mam nic w planach, a Paul może zająć się klubem bo Jane jedzie z dzieciakami do zoo.

    OdpowiedzUsuń
  81. -Wspaniale... -Zaczął klaskać jej chociaż nie było to złośliwe. -Nawet nie wiesz ile mam lat. Brawo! Ale zaraz... A ty? -Zaśmiał się wesoło. -I nie zasuwaj mi tu gadki o tym, że kobiet się nie pyta o wiek. -Stanął na przeciwko niej bardzo blisko. -Dwadzieścia osiem. W moim wieku wypada wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  82. -Wiesz... Nie mam zwyczaju robić tego sam. Ale jeśli masz ochotę to nie krępuj się. -Puścił do niej oczko. -Nie martw się odwdzięczę się. No i nie jesteś starsza. Wiem to. Znam się trochę na ludziach. Waga mnie nie interesuje bo według mnie jest idealna. No więc? Ile lat, panno Virgii? -Stanął za jej placami i ściągnął jej stanik oraz niespodziewanie przesunął swoje dłonie wzdłuż jej żeber aż po biodra skończywszy na majtkach, które lekko zsunął w dół.

    OdpowiedzUsuń
  83. Spojrzał na jej nagie ciało, które według niego było tysiąc razy lepsze od tych kobiet z którymi był.
    -Sama mnie rozbierz. -Uśmiechnął się podstępnie. -Twoja kolej by cos zrobić ...

    OdpowiedzUsuń
  84. -A co chciałaś być samolubna i tylko ty masz mieć z tego przyjemność?-Zaczął bawić się jej kosmykami włosów kiedy rozpinala koszule. -Ale nie nakrecaj się... Tak jak mówiłem chce czegoś więcej nóż tylko zwykły seks... Chcę żebyś się ze mna kochała a nie pieprzyla.

    OdpowiedzUsuń
  85. -Zdziwisz się ale potrafię być romantyczny. -objął ją w pasie i delikatnie przyciągnął do siebie. -Ale tylko dla wyjątkowej kobiety... -Spojrzał w jej zielone oczy. -Uwielbiam patrzeć w twoje oczy... -Pocalowal ja namiętnie w usta lecz nie długo potem odchylil głowę by spojrzeć na nią jeszcze raz. -Obiecuje że już nigdy cię nie skrzywdze...

    OdpowiedzUsuń
  86. -No nie ociagaj się tylko rozbieraj. -Zasmial się wesoło wciąż ją obejmując. Nie mógł oderwać od nie oczu. Nie sądził że w końcu będzie mu zależeć ba jakiejś kobiecie z wyjątkiem oczywiście jego matki.

    OdpowiedzUsuń
  87. Ethan pomyślał że Virgia jednak nie odważy się zrobić niczego więcej i wtedy po raz pierwszy pomyślał, że może faktycznie jest dziewicą. Za bardzo wstydzila się tego. Nie zdjął więc spodni i poszedł powoli na górę do sypialni. Spojrzał na Virgii i oparł się o bokiem o zimna ścianę.
    -Virgia czy ty miałaś jakiegoś partnera do łóżka? -Spytal niespodziewanie.

    OdpowiedzUsuń
  88. Jakoś nie bardzo jej uwierzył, ale po chwili ruszył w jej stronę. Siadając na łóżku objął ją w pasie, a po chwili leżał już na niej gładząc jej nagie ciało wzdłuż boku. Jednak nic więcej nie zamierzał robić. Skoro wyszła z taką inicjatywą niech więc ona dziś się stara by on miał dobrze. A co tam.
    -Co ty na to, żeby jutro poleniuchować? Mówiłaś, że mogę pić, ale z tobą... Mam pyszne wino w barku.

    OdpowiedzUsuń
  89. Spojrzał na nią, a potem zsunął swoje spodnie zostając w bokserkach. Nie zamierzał ich ściągać bez jej pomocy. Na jej słowa nieco się zdziwił lecz pozytywnie. -Ja za tobą teskniłem jeszcze bardziej, skarbie. -Wyszeptał jej do ucha, a potem zaczął obdarowywać ją pocałunkami wzdłuż szyi aż po piersi.

    OdpowiedzUsuń
  90. Ethan tym razem czuł się całkiem inaczej. Wcześniej kiedy dochodził do takich zblizen z przypadkowa kobieta czuł tylko pożądane nic więcej... Zwykły seks po którym każde pójdzie w swoją stronę. Kiedy był w innych związkach też było całkiem inaczej. Pierwsza milosc i pierwszy raz były czyms zupełnie nowym, a kolejne związki nie miały w sobie tego czegoś. Z kolei teraz Ethan czuł się całkiem inaczej jakby dopiero teraz po raz pierwszy zabiło jego serce...
    Przycisnal swoje ciało mocniej do niej i pocalowal namiętnie jej piersi.
    -Niezręcznie?-Zdziwił się nieco. -Daj się ponieść fantazji a nie... -Uśmiechnął się.

    OdpowiedzUsuń
  91. -Więc to zrób... -Spojrzał głęboko w jej oczy. Lewą dłoń przesunął z biodra na jej pierś i zaczął ją masować, a potem pocałował ją długo i namiętnie w usta. Czekał nadal na jej pierwszy ruch. Chociaż miał jakieś dziwne przeczucie, że Virgia się boi.

    OdpowiedzUsuń
  92. Początkowo Ethan leżał z szeroko otwartymi oczami i wpatrywał się w drzwi od łazienki słysząc lejąca się wodę. A potem był już pewny... Ona jest dziewicą, pomyślał. Chociaż dla niego było to dziwne, że w wieku dwudziestu czterech lat z nikim jeszcze nie spała.
    Wstał i zapukał do łazienki, a potem otworzył drzwi i wszedł do środka spoglądając na nią.
    -Virgia... Powinnaś mi była powiedzieć wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  93. Przez chwilę przyglądał się jej w ciczy, a potem opuścił głowę i pokręcił nią z niedowierzenia.
    -O tym, że jesteś dziewicą i nie miałaś przede mną żadnego innego faceta z którym zbliżyłaś się jakoś bardziej, a co dopiero uprawiałabyś seks. -Wrócił do sypilani zostawiając otwarte drzwi od łazienki i usiadł na łóżku. -Myślałaś, że się wystrasze? Już spałem z dziewicą i to nie jedną. Tylko po co było kłamać? -Dopiero teraz na nią spojrzał.

    OdpowiedzUsuń
  94. -Więc o co chodzi? Mów w końcu prawdę. -W sumie stracił już ochotę na jakiekolwiek igraszki. Nie lubił kiedy ktoś go kłamie. A zwłaszcza jego kobieta. -Chyba to było jasne, że chodziło mi o tych z którymi uprawiałaś seks.Pytanie było oczywiste.

    OdpowiedzUsuń
  95. -Też to czuje i myślisz że nie zastanawiam się co bedzie kiedy wyjazd albo co gorsza... Ktoś mnie zabije? Ale żyjemy tylko raz i dlaczego mamy z tego zrezygnować? Póki nie umrę nie ważne gdzie będę i tak będę do ciebie wracać. -Popatrzył na nią. Jego słowa były szczere jak nigdy przedtem. I wtedy zrozumiał że to nie jest już zwykły związek dla zabawy czy z nudy. To było cos wiecej...

    OdpowiedzUsuń
  96. -Już dobrze nie gniewam.sie na ciebie. -Przytulil ja mocno do siebie. -to może powiedz już ze mnie kochasz. -Wyszepral jej do ucha i zaczął całować po szyi.

    OdpowiedzUsuń
  97. Nie trzeba było mu dwa razy powtarzać. Ściągnął bokserki a potem zaczął ją namiętnie całować w usta. Jednocześnie masowal jej piersi przylegajac coraz bardziej Virgii.

    OdpowiedzUsuń
  98. Miał ogromną ochotę również dotknąć między nogami bo uwielbiał to robić ale nie chciał jej rozpraszac. Pozwolił by robiła swoje w końcu czekał na to długo a przyjemność była nie do opisania.

    OdpowiedzUsuń
  99. Poruszał dłonią wolno i delikatnie raz w przód raz w tyl. Robil to specjalnie powoli by niczego nie przyspieszać. Od zawsze wolał dlugi, namietny a wręcz ostry seks chociaż teraz wiedział że będzie musiał być delikatny z racji że to jej pierwszy raz. Pozwolił by calowala go po szyi a sam wysunął jej do środka palca i poruszał nim nieco szybciej.

    OdpowiedzUsuń
  100. Ruchy jego dłoni stawały się coraz bardziej mocniejsze i pewniejsze. Sam też zaczął odczuwać coraz większą przyjemność ale nie zamierzał jeszcze kończyc. Przysunal się bliżej niej i zaczął całować jej sterczace piersi.

    OdpowiedzUsuń
  101. Położył się na niej delikatnie nie przestając namiętnie całować. Na swojej męskości czuł jej wilgotne i rozgrzane miejsce między udami. Trwało to dość długo, aż w końcu odchylił głowę do tyłu i spojrzał w jej oczy nim mieli dojść do ostatecznego zbliżenia. Na szczęście nie musiał przejmować się zabezpieczeniem. Nie miał pojęcia czy Virgia brała tabletki antykoncepcyjne czy myślała teraz o jakimkolwiek zabezpieczeniu, ale on miał spokojną głowę. W końcu przeprowadził wszystkie badania ponownie aż trzy razy. Nie miło możliwości by spłodził jakimś cudem potomka. Plus był tego taki, że mógł teraz z Virgii pójść na całość.

    OdpowiedzUsuń
  102. Ethan oddawał jej pocałunki z takim samym zaangażowaniem jak i ona. Potem jedną dłonią rozchylił jeszcze bardziej je uda, a sam wsparł się na swoich łokciach. Potem całując ją po szyi chwycił swoją męskość i wpierw przyłożył delikatnie do wilgotnego miejsca. A potem nieco mocniej pchnął wchodząc w nią do połowy. Potem pocałował ją w usta i lekko przygryzając dolną wargę popchnął drugi raz.

    OdpowiedzUsuń
  103. Chwilę poczekał tak jak prosiła, a potem już zaczął powolne pchnięcia. Było to dla niego w jakiś sposób przyjemnie, ale on preferował coś bardziej ekstremalnego, szybkiego i ostrego chociaż wiedział, ze raczej na pierwszy jej raz nie będą sobie mogli na tyle pozwolić.
    Potem jednak postanowił zaryzykować i przyspieszył znacznie tępo wciąż całując ją to raz w usta raz po szyi, a czasami po piersiach.

    OdpowiedzUsuń
  104. Ethan nie chciał by pomagała w tym wszystkim. Chwycił jej dłoń i odsunął na bok, a potem znacznie przyspieszył tempo. Pchnięcia były teraz bardzo mocne i zdecydowane. Podniósł się na swoich rękach by móc obserwować ją kiedy będzie szczytowała. Miał jednak nadzieję, że na tym nie poprzestaną dzisiejszej nocy.

    OdpowiedzUsuń
  105. Niespodziewanie Ethan podniósł się jednocześnie przesuwając ją za biodra w swoją stronę by nie przerywać penetracji. Każdy jego ruch stawał się coraz mocniejszy i głębszy oraz o wiele szybszy. Na szczęście mieszkali w domu bo za pewne sąsiedzi z dołu waliliby już po suficie by przestali.

    OdpowiedzUsuń
  106. Kiedy skończyła szczytować położył się na niej i pocałował ją nieco delikatniej niż wcześniej, a potem popatrzył przez chwilę w jej oczy. Na jego twarzy pojawił się lekki zarys uśmiechu. A potem obrócił ją na bok i wszedł w nią jeszcze raz. Nie lubił zbyt długich przerw dlatego nie chciał czekać.

    OdpowiedzUsuń
  107. Nie zwalniał tempa, jego dłonie powędrowały wpierw na jej piersi by masować się z dokładnością, a potem zjechał nieco niżej na brzuch, aż w końcu położył prawą dłoń na jej łechtaczkę i teraz nie tylko dawał jej przyjemność od środka, ale i z zewnątrz. Czuł jak jego podniecenie narasta, ale wolał jeszcze nie kończyć. Chciał tak się kochać całą noc.

    OdpowiedzUsuń
  108. Czując, że Virgia za nie długo też dojdzie mocniej pocierał dłonią. Aż w końcu w tym samym momencie i on szczytował. Mocno przywarł do jej rozgrzanego ciała i zacisnął wolną dłoń na jej piersi. A potem powrócił do nieco wolniejszych pchnięć nie przestając się z nią kochać.

    OdpowiedzUsuń
  109. Nie potrzebował przerwy by dalej kontynuować ich przyjemności. Dlatego też przyciągnął ją mocniej do siebie nieco przyspieszając. Nie przyszło mu do głowy, że Virgia może mieć już dość. Było mu zbyt dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  110. Kiedy usłyszał jej słowa od razu przestał. Wtulił się w nią i pocałował delikatnie w usta, a potem spojrzał na nią uśmiechając się.
    -Chyba się zapędziłem, przepraszam. Ale podobało ci się? Mam nadzieję, że nie byłem... za bardzo... brutalny?

    OdpowiedzUsuń
  111. -Yyyy...- Nie bardzo wiedział co ma odpowiedzieć. Przecież nie mógł jej teraz walnąć prosto z mostu'Słuchaj spokojna głowa, badałem się cztery razy i nie ma szans na to bym ci zrobił dzieciaka. Jestem nieodwracalnie bezpłodny, nawet in vitro ci nie pomoże chyba, że z innym facetem.' -No to zaczniesz brać. -Odparł obracając się na plecy, ale wciąż ją obejmując. -A teraz się nie martw... nic ci nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  112. -Jezu Virigia... -Przekręcił oczami, ale wcale się nie zdenerwował. Faktycznie z jej perspektywy mogło to tak wyglądać. Sam nie miał pojęcia jak miał się wytłumaczyć z tego. Owszem był pewny bo nie istniała taka możliwość, żeby Virgia była z nim w ciąży. -Zrobimy jutro test i pójdziesz po jakieś tabletki... Nie chcę zrobić ci dziecka o to nie musisz się matwić. I uwierz nie będziesz w ciąży.

    OdpowiedzUsuń
  113. -Po prostu wiem... -Odparł cicho rozkoszując się jej ciepłem. -Kiedy tylko chcesz. -Pocałował ją w czoło. -Jak dla mnie możemy nawet teraz. -Roześmiał się. -Ostrzegam cię jestem strasznie niewyżyty... Mogę tak cały dzień. Naprawdę.

    OdpowiedzUsuń
  114. Dopiero teraz zdał sobie sprawe jaki jest śpiący. Nie musiała mu dwa razy powtarzać. Przylgnal do niej, objął ją ręką w pasie i zamknął oczy.
    -Dobranoc skarbie... -Wyszeptal jeszcze.

    OdpowiedzUsuń
  115. Cała noc śnił tylko o niej, o tym jak się przytulsja jak razem spacerują jak oglądają telewizję i jak sie kochają. Bylo mu przyjemnie a ta przyjemność stawała się coraz bardziej realna aż w końcu otworzył oczy i zrozumiał że ostatni akt snu wcale nie byl snem.... Od razu zaczął ją całować namiętnie zadowolony z takiego przebudzenia.

    OdpowiedzUsuń
  116. Od razu zaczął ją tam masowac mocno i energicznie a jego pocałunki stawały się coraz bardziej władcze. Objął ją w pasie i niespodziewanie obrócił się na plecy tak że Virgia znalazła się na nim.

    OdpowiedzUsuń
  117. Taki obrót spraw bardzo mu się spodobał bo chhcial ja właśnie zobaczyć taką dominującą i wladcza. Poza tym w tej pozycji mógł podziwiać jej piersi w całej okazałości oraz spoglądać na nią kiedy będzie szczytowala.

    OdpowiedzUsuń
  118. -Lubię jak skaczą ale nie będę się sprzeciwiał. -Uśmiechnął się delikatnie i zaczął masowsc jej piersi czując każdy jej ruch. Miał nadzieję że w taki sposób będzie go budziła tak często jak tylko się da. I chyba wtedy po raz pierwszy pomyślał że chyba się zakochał...

    OdpowiedzUsuń
  119. Ethan przez chwilę wtulil się w nią i pozwolił by delikatnie się na nim kolysala. A potem podniósł się gwałtownie i Virgia tym samym wylądowała na plecach, a jej nogi zarzucił na swoje barki wchodząc w nią nagle i głęboko. Poruszał się szybko i gwałtownie. Robil tak już bardzo dlugo nie zważając na to czy Virgia szczytuje czy nie. Jakoś kiedy robil to z nią nie potrafił przestać.

    OdpowiedzUsuń
  120. Kompletnie stracił rachubę czasu. Przy niej właściwie w ogóle zapominał o wszystkim a zwłaszcza teraz kiedy kochali się bez opamiętania. W końcu i on doszedł i przylgnął do niej nieco mocniej, a potem opuścił jej nogi. Dalej był w niej i tym razem poruszał się już nieco wolniej. Pocałował ją namiętnie w usta i spojrzał na jej zarumienioną twarz.

    OdpowiedzUsuń
  121. -Ty tak na mnie działasz. -Uśmiechnął się do niej. Zdziwił się nieco na jej pytanie, ale nie zamierzał kłamać. W końcu od niej też oczekiwał bycia szczerym. -Jeśli chodzi ci o seks to jakoś dzień może dwa przed tym jak na mnie wpadłaś na pokazie... To była głupota bo byłem nieźle naćpany i ona też...

    OdpowiedzUsuń
  122. -Ja po prostu tak mam. -Zaśmiał się. -No wiesz nawet teraz mi się dalej chce... Lepiej zastanów się bo masz jeszcze czas zwiać... -Zażartował. -Bo mogę naprawdę cię zamęczyć. A co sobie życzysz na śniadanie?
    Potem wstał, ubrał się i zszedł na dół. Pierwsze co to zaparzył wodę na kawę. Czekając na Virgii oparł się o stół rozmarzony i wpatrywał w jedno miejsce. Wciąż wspominał wszystko to co robili wieczorem i dzisiejszego poranka.
    Chociaż nie była jego pierwszą kobietą to zdecydowanie seks z nią był inni niż wszystkie jego poprzednie razy. Nawet z jego innymi dziewczynami. Tylko że tamte związki były takie... bez charakteru.

    OdpowiedzUsuń
  123. -A nic nic... -Usiadł przy stole wcześniej podając jej omlety. Zaczął jeść swoją porcję a potem napil się kawy. -To co dziś leniuchujemy cały dzien? Napijemy się jakiegoś wina? Mówiłeś że razem możemy się upic. -Uśmiechnął się zadowolony.

    OdpowiedzUsuń
  124. -oj nic ci nie będzie a ja obiecuję że bede grzeczny. -Puścił jej oczko. -Nie bądź taką zobacz ile już nie biorę i nie piję.
    I wtedy ktoś zapukał niespodziewanie do drzwi. Ethan nikogo się nie spodziewał o tak wczesnej porze. Podszedł do drzwi i otworzył je a jego oczom ukazał się Jeremy.
    -Czesc mogę na chwilę wejść? Jadę po Cindy zaraz i wyjeżdżamy na weekend w góry więc zajmie mi to chwile.
    -no wchodź...

    OdpowiedzUsuń
  125. -Czesc Virgia. -Przywitał się z nią radośnie a potem usiadł przy stole i nalal sobie kawy.
    -Streszczaj się bo jemy śniadanie. -Ponaglil go Ethan siadajac obok Virgii.
    -Cindy jest w ciąży. Będę miał dziecko... Więc chciałem, żebyście mi pomogli wybrać pierścionek.
    -Ja pierdole. -Ethan załamał się. -Zrobiłeś tej puszczalskiej dzieciaka ok... Ale nie musisz się oświadczać.
    -Czy ty nie rozumiesz, że my się kochamy?! Proszę cię tylko o pomoc i o to, żebyś cieszył się moim szczęściem. Stary będę ojcem rozumiesz?
    Jednak Ethan wyglądał na jeszcze bardziej poddenerwowanego. I owszem był. Nawet jego brat, który był uważany za czarną owcę rodziny potrafił spłodzić potomka. Tymczasem on nieodwracalnie był bezpłodny i mógł zapomnieć o swoim dziecku. A przynajmniej biologicznym.
    -Złapała cię na dzieciaka. Za parę miesięcy przyjdziesz o pomoc bo będziesz miał na głowie nawiedzoną laskę z dzieciakiem i alimenty. Wspomnisz moje słowa.

    OdpowiedzUsuń
  126. -Dwadzieścia cztery.
    -A mózg dziesięciolatka. -Ethan wyciągnął papierosy i spojrzał na Virgii.-Zabezpieczales się wogole? Czy cię wrobila z tabletkami ze niby bierze...
    -Nie zabezpieczalismy się.
    -Ty idioto!
    -Dlaczego nie możesz się cieszy? Jak Paul powiedział ci o bliźniakach to piliście tydzień!
    -Bo Jane chociaż jest wredną suką to porządna kobieta.

    OdpowiedzUsuń
  127. Ethan wstał od stołu i podszedl pod drzwi od tarasu, ale jeszcze ich nie otworzył.
    -To on jest dziecko... -Przewrócił oczami. -Wiesz wogole o istnieniu prezerwatyw? A chuj teraz to i tak już za późno. To wogole twoje ?
    -Moje! Nie miała nikogo innego!
    -Masz zrobić test na ojcostwo.
    -Ufam jej.
    -Zobacz on oszalał...-spojrzał na Virgii.
    -Nie jestem przystojny i nie dziedzicze wszystkiego jak ty. To takie dziwne że ktoś taki jak ja będzie miał rodzinę wcześniej niż ty?
    -Nie wpierdalaj się w.moje zakładanie rodziny. -Uchylil drzwi i zapalił papierosa.

    OdpowiedzUsuń
  128. Ethan klocil się z Jeremim jeszcze długo. Jeden brat uważal że Cindy to skończona idiotka i chce wykorzystać ich rodzinę, a drugi ze ja kocha i będą razem do końca życia. W końcu oboje rzucili w swoją stronę 'pierdol sie' i Jeremy wyszedł z domu.
    Ethan wszedł do pokoju w którym siedziała Virgia wciąż bardzo zdenerwowany.
    -Skończony idiota... Zrobił jej dzieciaka a teraz chce jej się oświadczyć...Powiedz mi czy tylko ja widzę w niej puszczalska suke?

    OdpowiedzUsuń
  129. -jaki raport?-Wypalil od razu. Cos według niego nie grało. Ostatnio też zajmowala się jakimiś dziwnymi papierami. -W co ty pogrywasz?

    OdpowiedzUsuń
  130. Może faktycznie za ostro zaczął ale był pewny że Virgia cos ukrywa, a kłamstw nie cierpiał. Usiadł więc obok niej rozsiadl się na kanapie i ciężko westchnął.
    -No mów już o co chodzi...

    OdpowiedzUsuń
  131. -Chyba nie musisz już pracować? Chociaż pewnie i tak powiesz że chcesz mieć swoje pieniądze... Dobra ale chyba Hamiltonom nie pomagasz?-Zaczal przyglądać się jej uważnie. -W takim razie ja mam dla ciebie pracę. Zapłacę podwójnie. -Uśmiechnął się do niej.

    OdpowiedzUsuń
  132. Na jej komentarz zasmial się wesoło. A potem spojrzał na nią nie pamiętając już ze wogole o cos był na nią zły.
    -To masz ode mnie w gratisów. -Zażartował sobie. -Chodzi o to że podam ci nazwiska ludzi których musisz sprawdzić. To ci których podejrzewam że są tajniakami. Tacy ludzie poważnie nam zagrażają...-zamyslil się przez chwilę. -No i lepiej żeby nikt nie wydał ze jadę do Kolumbii...

    OdpowiedzUsuń
  133. Zaczął wymieniać jej nazwiska. Wśród nich były to osoby które w roznych dziwnych okolicznościach wkupily się w rodzinę.
    -Tym muszę zająć się przy okazji... Ale bardziej chodzi mi o Haniltonow. Chcę zniszczyć ich od środka. Musisz dowiedzieć się kto z ich rodziny ma jakieś dziwne fanaberie. Oczywiscie Hamilton ma tylko córkę ... O której już wszystko wiemy ale chodzi mi o kuzynów i ich pracowników. Może któryś jest gejem i to ukrywa ale jakiś ma romans z żoną szefa. Cokolwiek co wywoła u nich sprzeczki.

    OdpowiedzUsuń
  134. -Muszę zniszczyć tą rodzinę. Muszę zrobić coś, żeby zdobyć większy szacunek niż mój ojciec jeśli mam przejąć jego interesy... On wyjdzie wiesz? Ma domek na Dominikanie.Tam mieszkają jego przyjaciele po emeryturze. Wiesz taka sielanka... Starsze małżeństwa wyjechały by żyć w raju przed śmiercią... Po śmierci matki ma zamiar tam się przeprowadzić. Nie będzie więc stał za moimi plecami i wszystkiego pilnował... -Zamyślił się. Taka była prawda w momencie kiedy Ethan dostanie wszystko będzie musiał radzić sobie sam. Ojciec nie wstawi się za niego. -Do tego ta Kolumbia... Śni mi się po nocach. Mam złe przeczucia. -Wstał z kanapy i zaczął iść w stronę kuchni, która była niedaleko salonu więc mogła dalej słyszeć co mówił kiedy zaczął wkładać naczynia do zmywarki. -Oni są największą mafią na całym świecie... Trzęsą całym rynkiem przemysłowym, a my mamy podpisać z nimi pakt... Jeśli zostaniemy sojusznikami możemy... Możemy stać się kimś więcej niż tylko jakimś tam gangiem z LA. Ale jeśli się nie dogadamy zniszczą nas.

    OdpowiedzUsuń
  135. Nie musiała mu dwa razy powtarzać. Wtulił się w nią mocno i przez chwilę stali tak nie ruchomo. Ethan miał zamknięte oczy. Na prawdę bał się tej całej Kolumbii... Jedynie pocieszał go fakt, że ojciec będzie tam razem z nim więc nie pozwoli mu zrobić żadnego błędu.
    -Problem w tym, że nie wiem czy chce być tym kimś...

    OdpowiedzUsuń
  136. -Paul roztrwoni cały majątek na dziwki, Jeremy na kokę i ... Tą suke Cindy. Tylko ja mogę zając się naszymi sprawami.
    Kiedy kucnęła zrobił wielkie oczy, a kiedy zaczęła rozpinać mu rozporek oparł się z wrażenia o zmywarkę i bacznie obserwował co właśnie Virgia ma zamiar zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  137. Ethan jakoś nie do końca był przekonany, że to zrobi, ale kiedy już poczuł jej usta i zalewającą go falę rozkoszy mocniej zaprał się o zmywarkę i odchylił lekko głowę do góry zamykając oczy całkowicie poddając się jej.

    OdpowiedzUsuń
  138. Zupełnie jakby czytała w jego myślach bo właśnie to zamierzał zrobić po tym jak wstała. Chociaż był trochę zrezygnowany bo chciał by robiła tak dalej to z równym zapałem i podnieceniem podszedł do niej. Chwycił ją za biodra i wszedł w nią mocno od tyłu.
    Raczej nie przepadał za wolnym i delikatnym seksem dlatego od razu zaczął ostro i bardzo szybko. Jedną doń przesunął wzdłuż jej pleców i chwycił ją za kark nie zwalniając. Trwało to dość długo, był już na tyle podniecony, że doszedł w niej po chwili.

    OdpowiedzUsuń
  139. Wtedy usłyszał otwierające się drzwi wejściowe. Kurwa, pomyślał przypominając sobie, że zapomniał je zamknąć kiedy wyszedł Jeremy. Odskoczył od Virgii i zdążył podciągnąć spodnie. Po chwili w wejściu stanął jego ojciec.
    Był to piędziesięciosiedmio letni mężczyzna ubrany w garnitur. Jak na swój wiek dobrze zbudowany i przystojny więc to za pewne po nim Ethan odziedziczył urodę. Spojrzał na swojego syna i Virgii. Oczywiście nic nie wiedział jeszcze o tym, że Ethan ma dziewczynę. Ciągle był zajęty interesami i ten nie miał mu okazji o tym powiedzieć.
    -Część tato. -Odparł próbując uspokoić oddech.
    -Dzwoniłem do ciebie. -Spojrzał na niego wrogo. -Na litość boską zapnij rozporek. A pani już dziękujemy. -Wyjął zza marynarki gruby plik pieniędzy i zaczął odliczać dla niej pokaźną sumę.
    -Tato... To jest Virgia moja dziewczyna.
    Mężczyzna przeszył ją wzorkiem. Zarzucił Ethanowi, że nic mu o tym nie wspomniał. Ale ten nie zamierzał mu się tłumaczyć.
    -Chodź do salonu. Musimy coś omówić.
    -Zaraz wrócę. -Powiedział do Virgii i ruszył w stronę salonu. -Przepraszam. -Powiedział po cichu tak by tylko ona usłyszała.
    Z daleka jeszcze można było usłyszeć nieprzyjemny komentarz ojca:
    -Jak pieprzysz jakaś to zamykaj drzwi.

    OdpowiedzUsuń
  140. Ojciec wyszedł po godzinie, a Ethan znalazł Virgii i spojrzał na nią błagalnym wzrokiem.
    -Przepraszam jeszcze raz. Nie miałem okazji mu powiedzieć o tobie... Ciągle był na wyjazdach....Z resztą on... on zawsze taki był dla dziewczyn moich czy moich braci, ale potem mu przechodzi jak już się przekonuje do nich... Jeszcze nie raz się za tobą wstawi. Jane początkowo nienawidził, a teraz nie da o niej złego słowa powiedzieć. Taki ma charakter.
    A potem znacznie posmutniał. Stracił ochotę na wszystko. Podszedł do drzwi od tarasu i otworzył je. Od razu zapalił papierosa mocno się zaciągając. Nie dało się ukryć, że czymś bardzo się stresował.

    OdpowiedzUsuń
  141. -Jadę sam do Kolumbii. Ojciec chce żeby wszyscy zaczęli mnie szanować więc pojadę tam sam i to ja będę z nimi rozmawiał. Jeśli się sprawdzę zacznie powoli rezygnować z władzy i wprowadzać mnie. A poza tym matka ma przerzuty. Zabrali ją w nocy do szpitala, ale dzisiaj rano ojciec odwiózł ją do domu. Dali jej dwa miesiące. Jeremy zrobił dzieciaka jakiejś modeleczce. -Skończył palić papierosa.

    OdpowiedzUsuń
  142. -Problem w tym że Jeremy nie zgodzi się ba badania. Woli żyć w przekonaniu ze to jego dziecko nawet jeśli sam nie jest tego pewny. -Ciezko westchnął. Jakoś wewnętrznie przeczuwal że nastały dla niego ciężkie czasy. -Nie to że nie czuje się ba silach... Boję się ze mnie tam zabija a jest taka możliwość.

    OdpowiedzUsuń
  143. -To są ludzie, których możesz w różny sposób, nawet nieświadomy urazić... Jeśli im czegoś odmówisz... Albo poczęstują cię czymś, a ty nie będziesz chcieć skorzystać to... Potraktują to jako obrazę zupełnie tak jak ten chińczyk u którego byliśmy. -Dokładnie miał na myśli prostytutkę... Bo w Kolumbii właśnie czymś takim można było zostać poczęstowanym. Kiedy by nie narzekał, ale teraz kiedy był z Virgii nie miał ochoty tego robić z inną. -Ale coś wymyśle.... Na pewno. -Dodał na koniec jakby chciał sam się uspokoić. Ten Paryż to chyba nam już nie wypali może pojedziemy tam po powrocie?

    OdpowiedzUsuń
  144. Pobyt w Kolumbii znacznie się przedłużył. Początkowo nie szło za dobrze, ale koniec końców Ethan zyskał szacunek , podpisał umowę i kokaina nowej generacji miała wkroczyć na amerykański rynek tylko i wyłącznie dzięki niemu. Oczywiście tak jak przypuszczał tamtejsza rodzina chciała dać mu prostytutkę z okazji jego odwiedzić. Na szczęście jakoś się z tego wytłumaczył i poza kilkoma gramami koki i wódką jakaś wypił nie zrobił nic czego Virgia by nie chciała.
    Kiedy wysiadł z samolotu nie mógł się jej doczekać. Wiedział, że będzie na niego czekała po ostatniej rozmowie telefonicznej. Miał nadzieję, że nie będzie na niego zła za te dwa dni...
    Kiedy ją zobaczył od razu się uśmiechnął. Podszedł do niej i objął ją w biodrach. Pocałował w usta, apotem wyszeptał :
    -Boże... Jedźmy już do domu bo jak nie to przelecę cię tutaj na oczach wszystkich. -Mocno przyciągnął ją do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  145. -Prosiłem, żeby dzwonili w razie czego do ciebie. -Pocałował ją jeszcze namiętnie w usta. -Dobra chodźmy po taksówkę. -Pociągnął ją za rękę w stronę wyjścia, Był jakiś wyjątkowo zadowolony. Nic dziwnego w końcu transakcja się udała i zyskał sobie nowych sprzymierzeńców oraz schronienie w razie gdyby w LA zrobiło się za gorąco no i niebawem w USA pojawi się kokaina nowej generacji. Ojciec będzie z niego dumny. -Chrzanić Lisę... -Rzucił obojętnie, a potem spojrzał na Virgii. -Kupiłem ci coś. Coś co noszą kobiety w Kolumbii dla swoich mężów. -Puścił jej oczko.

    OdpowiedzUsuń
  146. Nie protestowałby to ona prowadziła. Rozsiadł się na siedzeniu pasażera i oparł głowę o oparcie zamykając oczy. Był nieco zmęczony ostatnimi dniami spędzonymi w Kolumbii, ale nie miał ochoty iść spać.
    -O rany... wczuj się w jej rolę... Jakbyśmy byli kolumbijskim małżeństwem, a nie pożałujesz. I jedź do nas do domu... Poradą sobie z klubem. Będziemy świętować sami.

    OdpowiedzUsuń
  147. -Na pewno nie chcę tam jechać. Jutro pojadę. Z samego rana i możesz jechać ze mną, żeby ta paskudna Sally się do mnie nie dobierała. Na pewno jej coś powiesz złośliwego i się odczepi. -Puścił jej oczko, a potem zamarł w bezruchu. Spoglądał na Virgii kiedy tak prowadziła samochód i nie odezwał się już nić. ''Nawet mimo tego, że cię kocham.'' To zdanie zabrzmiało w jego głowie jak najgłośniejsza muzyka.
    -Z kolumbijskim będzie problem... -Wykrztusił w końcu. -Ale małżeństwo da się zrobić...

    OdpowiedzUsuń
  148. -To dla ciebie małżeństwo to koniec życia? -Zaśmiał się wesoło. -No proszę cię, a ciekawe kto komu w tym związku więcej zabronił co? Bo z tego co mi wiadomo to ja nie mogę pić i brać... Mam nie palić we własnym domu bo śmierdzi, a co tobie zabroniłem? Och i jeszcze jedno... zachowujesz się jak typowa żona. -Spojrzał na nią. -Tak... już teraz... aż strach pomyśleć co będzie potem.

    OdpowiedzUsuń
  149. -No brakuje... -Stwierdził nieco smutny. -Wiesz... człowiek się uzależnia... Tam brałem bo musiałem. I to na prawdę musiałem bo odmówiłem wystarczająco za duże czegoś innego... -Uchylił lekko okno i zaczął przyglądać sie temu co działo się na ulicach LA. -Bo nie jesteś pustą idiotką by pracować w barze i nie wolno ci się ubierać wulgarnie żebym nie musiał bić się z każdym facetem, który na ciebie spojrzy. A tak w ogóle to co robiłaś przez ten czas kiedy mnie nie było?

    OdpowiedzUsuń
  150. -Drukarka jest gdzieś w pokoju Jeremiego. Właściwie to trzeba coś z nim zrobić... -Zamyślił się. Jeremy już nie będzie wpadać do niego z dziewczynami z racji, że Ethan mieszka z Virgii no i ma tą swoją Cindy... Chociaż Ethan miał nadzieję, że nie na długo. -Pokój nie jest już mu potrzebny można by tam coś urządzić innego... I też za tobą tęskniłem. -Uśmiechnął się.

    OdpowiedzUsuń
  151. -Lepsze to niż powrót taksówką. Chcesz je na stałe? -Spytał otwierając drzwi od domu i czekając aż Virgia wejdzie. -I tak chciałem kupić sobie nowe... No wiesz czarne by mi bardziej pasowało do mojego stylu. -Zażartował sobie. -Pospiesz się bo mam coś dla ciebie z wyjątkiej tej seksownej bielizny, która ma bardzie nacieszyć mnie, a nie ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  152. -Dobrze dobrałem... często je dotykam więc znam się na tym. -Przewrócił oczami. -Trochę się wściekniesz jak coś zobaczysz, ale w sumie o to chodziło. -Zaśmiał się podejrzliwie. -I daj już spokój z tym braniem ode mnie rzeczy. Dobrze samochód będzie dalej mój, ale możesz nim jeździć wszędzie.

    OdpowiedzUsuń
  153. -Spisałem sobie je. -Wyszczerzył zęby w uśmiechu i zamknął za nimi drzwi. Potem zdjął marynarkę i poszedł od razu do jadali. Nalał sobie szklankę wody i wypił ją do dna. Wolał pominąć fakt, że wczoraj musiał trochę popić z synem kolumbijskiego gangstera na pożegnanie i miał lekkiego kaca. -Siadaj siadaj. -Wskazał na krzesło. Kiedy już była gotowa kazał zamknąć jej oczy, a sam wyjął z kieszeni niewielkie pudełeczko od biżuterii. Postawił je na stole tuż przed nią. -Dobra już. Możesz spojrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  154. -Pamiętam a co najlepsze nie kupiłem ich tylko dostałem. Właściwie to podarunek od kolumbijskiej rodziny u której byłem... Dla mnie... i jednocześnie dla ciebie. -Bo właśnie żeby nie spać z prostytutką musiał coś powiedzieć. Więc uznał, że powie prawdę. Trochę podkoloryzował nieco i opowiedział o tym jaką ma kochaną narzeczoną, która jest jak anioł itd... A poza tym jest poważnie chora i nie chce jej ranić. -Tak więc musisz już je przyjąć. A no i wiesz jaki jest dziś dzień? -Wyjął z torby butelkę szampana i postawił na stół.

    OdpowiedzUsuń
  155. -No kolczyki z diamentami głuptasie. -Wziął butelkę i zaczął ją otwierać. Był to jeden z najdroższych i najbardziej smacznych szampanów na całym świecie. Ale pewnie gdyby się tym jej pochwalił zbeształaby go za to że nie kupi jej jakimś tam bąbelkami za sto tysięcy. Tak więc nalał im po lampce. Podsunął jedną jej a drugą sobie. -Moje urodziny. -Uśmiechnął się. -Ale powiedziałem wszystkim że wracam dopiero jutro więc możemy spędzić je sami.

    OdpowiedzUsuń
  156. -Tego się obawiałem i własnie dlatego nic ci nie powiedziałem. -Upił trochę szampana. -Kurcze faktycznie dobry. -Z prezentami sobie daruj nie kupisz mnie jakas zapaliczną ze złota wysadzana diamentami, albo nowym sportowym wozem o nie. -Zaczął ją naśladować. -Chociaż... dobrym numerkiem czemu nie. -Zaśmiał się. -Ostatnio w kuchni mi się podobało.

    OdpowiedzUsuń
  157. -Ej ja tak nie mówiłem. -Prawie zakrztusił się szampanem, ale ie był na nią zły. -Ograniczam branie i picie. Daj chociaż nacieszyć się fajkami. I chętnie je zaraz z ciebie zerwę, ale najpierw musimy dokończyć szampana. -Puścił jej oczko.

    OdpowiedzUsuń
  158. -Z trzy lampki możesz jeszcze wypic. -Nie chciał jej upic po prostu chciał napić się z okazji swoich urodzin. -Jutro pewnie zwali się nam na głowę całą rodzina. Ale nie przejmuj się. Chciałabyś się kochać w jacuzzi? -Zadał niespodziewanie pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  159. -A byłaś na dachu? -Bo właśnie tam na samej górze znajdiwali się jacuzzi. Pod gołym niebem na ogrodzonym dachu który był również czymś w rodzaju tarasu. Kiedyś tam urzadzal imprezy teraz stało nieużywane. -Jeśli chcesz pójdę tam teraz i napuszcze wody a ty weźmiesz szampana i wyjmiesz truskawki z torby.

    OdpowiedzUsuń
  160. -Akurat strój kąpielowy nie będzie ci tu do niczego potrzebny. -Wstał od stołu. -To jak? Chyba że masz jeszczze jakiś inny szalony pomysł gdzie możemy to zrobić. Jestem otwarty na propozycję.

    OdpowiedzUsuń
  161. -Dobrze w takim razie cię tam zaniose. -Podszedł do niej i wziął ją na ręce. -I tak jasne ty się wstydzisz... -Zasmial się głośno. -Kto stał bez spodni przy moim ojcu...-Zażartował chcociaz dobrze wiedział zw dzięki wyspie w kuchni nic nie mógł zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń
  162. Zaniosl ja na samą górę. Była tam.ławka i kilka krzeseł oraz stolik. Posadził ją na jednym z krzeseł a sam zabrał się za nalewanie wody. W tym czasie poszedł po szampana i truskawki. Wrócił disc szybki i woda byla już gotowa.
    -No rozbieraj się.

    OdpowiedzUsuń
  163. Ethan już w glowie ułożył sobie plan i miał zamiar go właśnie zrealizować. Skoro nie wejdzie po dobroci do jacuzzi to będzie musiał użyć siły.
    -Ach tak? -Podszedł do nuej wolnym krokiem. -Wstydzi się panienka? -Szturchnal ja w plecy. -I na to są sposoby. -Podniósł ją niespodziewanie i wrzucił do jacuzzi.

    OdpowiedzUsuń
  164. Oczywiście on sam też wskoczył do wody z ciuchami. Chwycił ją za ramiona i wyciągnął na powierzchnię spoglądając w jej oczy. Mogła się zloscic a co tam najważniejsze ze w końcu byli razem.
    -Przestan już się droczyc że mna. -Pocalowal ja namiętnie w usta.

    OdpowiedzUsuń
  165. Początkowo nie skapnal się ze cos jest nie tak dopiero potem gdy wykrztusila z siebie te słowa.
    -O rany przepraszam cię... -Zmartwil się. -Boisz się wody? Nie umiesz pływać ? Idiota nie pomyślałem o tym jak chcesz zaraz pójdziemy do sypialni i ci.e wysusze.

    OdpowiedzUsuń
  166. -A jesteś pewna, że nie chcesz wrócić do środka? -Spojrzał na nią opiekuńczo.
    A potem podszeł do niej bliżej i włożył jej ręce pod bluzkę po chwili ściągnął ją. Odpiął stanik i odrzucił go w bok. -Tego też nie będziemy potrzebować. -Zaczął całować ją po piersiach centymetr po centymetrze. Schodził coraz niżej i niżej, aż w końcu rozpiął jej spodnie i zsunął razem z majtkami. -Za ładne, żeby je rozebrać. Akurat te lubię.

    OdpowiedzUsuń
  167. -No to na co czekasz? Rozbierz mnie. -Pocałował ją w usta. -Wtedy w kuchni zrobiłaś coś... pamiętasz? Może teraz też sprawisz mi taki prezent na urodziny? Oczywiście odwdzięczę się aż nad to. -Jego dłoń powędrowała między jej uda. Poczuł wilgotne i gorące miejsce. Zbliżył się do niej i zaczął nią poruszać. I wtedy stało się... Powiedział to. Bo przecież już od dawna to czuł i podświadomie wiedział, że tak będzie... -Kocham cię...

    OdpowiedzUsuń
  168. Całował się z nią tak namiętnie jak jeszcze nigdy. W końcu oficjalnie już wiedzieli, że się kochają. A tego brakowało mu najbardziej. Osoby, która kocha, a do tego była nią najpiękniejsza kobieta jaką poznał.
    Sam ściągnął swoje spodnie. Potem usiadł w jacuzzi i przyciągnął Virgii do siebie. -Lubię jak ty dominujesz. -Uśmiechnął się lekko. To była prawda. Kiedy to ona była na górze czuł największe podniecenie...

    OdpowiedzUsuń
  169. -No i dobra. -Oderwał się na chwile od jej pocałunków. -Uwielbiam patrzeć jak skaczą ci cycki i mnie to najbardziej jara. -Powtórzył jej słowa przerabiając za swoje. -A tak w ogóle to uwielbiam się z tobą kochać. -Przycisnął ją do siebie mocno całując w usta.

    OdpowiedzUsuń
  170. Takiego wyznania się nie spodziewał, ale sam podniecił się bardziej na te słowa. Oczywiście Virgia w żaden sposób nie była dla niego dziwką, ale lubił się z nią kochać tak ostro jakby robili to bez zobowiązań byle tylko się wyżyć na sobie.
    Przycisnął ją mocniej do siebie, jej piersi ściskał obiema dłońmi, a potem zaczął przygryzać ją w sutki. Czuł każdy jej mocny ruch i każde głębokie wejście swojego członka w nią, aż w końcu dał się ponieść. Wstał przytrzymując ją za pośladki i posadził okrakiem na krawędzi jacuzzi wchodząc w nią od przodu.

    OdpowiedzUsuń
  171. Ethan był już na tyle podniecony że doszedł również w tym samym momencie co Virgia. Potem obrócił ją plecami do siebie by mogła oprzeć się o krawędź jacuzzi dłońmi i wszedł w nią mocno od tyłu. Poruszał się cały czas tym samym mocnym i szybkim tempem dosickajac ja.mocniej do siebie w okolicy bioder.

    OdpowiedzUsuń
  172. Każdy jego ruch stawał się coraz.mocniejszy i pewniejszy. W końcu ponownie wrócił do poprzedniej pozycji by znów całować i masowsc jej piersi. W życiu jeszcze żadnej tak bardzo nie pragnal jak jej w tej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  173. Doszedł znów w niej i potem przycisnal ja mocnnirj do siebie namiętnie calujac a dopiero po chwili jakby dotarły do niego jej słowa.
    -Coś się stało? Nie chcesz już? -Bo on mógł i to jeszcze z dobrych parę razy.

    OdpowiedzUsuń
  174. -Za godzinę? Ja dla mnie bomba. -Pocałował ją w policzek. -Wybacz ja... zawsze taki niewyżyty...
    Po prostu mógł się kochac ciągle... Dla innych był to raj dla drugich przekleństwo. On jakoś nie bardzo się tym przejmował ani ekscytował. Ale najważniejsze, że w końcu robił to z kobietą z która kochał. I nie zamierzał się już więcej z tym kryć.
    -Jestem facetem musiałem o czymś zapomnieć. -Puścił jej oczko. -Dobra ja też się ubiorę, a potem zaparzę ci kawę i sobie też. No i może dokończymy potem szampana przy jakimś filmie?
    Potem poszedł do sypialni i ubrał się o dziwo w zwykły t-shirt i dżinsy oraz trampki. Spodziewał się tego, że nieźle zaskoczy Virgii takim strojem bo przecież ciągle widziała go w garniturach, ale czasami zakładał takie luźne ciuchy kiedy nie musiał nigdzie jechać ani nic robić. Potem zszedł do kuchni i wstawił wodę na kawę czekając na Virgii. Otworzył paczkę czpisów i zaczął się nimi zajadać. Do kuchni wpadł Anderson przeklinając coś... ale nie zwrócił na niego uwagi. Był zbyt szczęśliwy by się przejmować jakimś tam ptaszyskiem.

    OdpowiedzUsuń
  175. Ethan usiadł obok niej tak by móc ją objąć gdyby chciał i zaczął pić kawę bez mleka. Bo taką lubił najbardziej. A potem wziął ją za rękę i delikatnie pocałował w usta. I wtedy rozległo się pukanie do drzwi. Początkowo je zignorował ,ale narastało coraz bardziej,
    -Muszę otworzyć. Jeśli to Jeremy z tą suk... z Cindy to go zamorduję, że mi przeszkadza. -Ruszył pewnym krokiem w stronę drzwi. Otworzył je. Na przeciwko niego stał chłopak. Miał może z piętnaście lat, był piegowaty i miał rude włosy. W dłoniach trzymał karton z pizzą. -Słucham?
    Chłopiec jednak milczał.
    -Nie zamawiałem pizzy chyba, że... Virgia. -Zawołał ją spoglądając w jej stronę. -Zamawiałaś coś?
    I wtedy usłyszał huk. A potem drugi...Poczuł zalewające go ciepło w okolicy brzucha. Spojrzał na piegowatego chłopaka. Pizza leżała na ziemi, a w dłoniach ściskał mały rewolwer. Potem przystawił rękę w miejsce, gdzie zaczynał narastać ból. Odchylił dłoń. Była już cała zakrwawiona. Wszystko wkoło zaczęło wirować. Dostawca pizzy stał tam trzęsąc się z przerażenia. To była zwykła inicjacja by przyjąć go do gangu. Jednak nie zależało im czy przeżyje czy nie. Miał tylko odegrać swoją rolę. Miał pozbyć się dziedzica, który... miał stać się największym gangsterem XXI wieku...
    Ethan przytrzymał się ściany, ale z każdą sekundą tracił coraz więcej krwi, aż w końcu opadł na zimną podłogę. Przed oczami widział obrazy ze swoich dziecięcych lat. Swoich małych braci, młodych rodziców. A potem zapadła ciemność.

    OdpowiedzUsuń
  176. Ethana zabrali od razu na sale operacyjną. Jego stan był ciężki bo wciąż tracił bardzo dużo krwi. Powiadomiono całą rodzinę. Najpierw zawili się państwo Ferguson. Jego mama wyglądała znacznie gorzej, ale kazała się tu przywieść. Cała się trzesła i płakała. Ojciec z kolei nie był już taki nie miły dla Virgii. Nawet objął ja ramieniem by dodać jej otuchy. W jego oczach zyskała szacunek tym jak postąpiła, że zadzowniła po ich ludzi i obezwładniła napastnika na tyle, że mogli go odnaleźć i się nim zajać. A raczej dopiero zajmą bo przetrzymują go na tyłach klubu Ethana do czasu aż ten się zbudzi. Potem pojawił się Paul z Jane, która o dziwo mimo niechęci do niego miała łzy w oczach. Bliźniaki zostały z opiekunką o niczym jeszcze nie wiedząc. Na końcu zjawił się Jeremy i Cindy. Oboje równie przejęci.
    -Jak się czujesz? -Cindy spytała troskliwie Virgię. -Nic mu nie będzie to twardy facet. -Starała się ją pocieszyć.
    Paul kazał ojcu zająć się Hamiltonami, że teraz kolej na ich ruch i wtedy pan Ferguson wygadał się... To miał być prezent dla Ethana na dwudzieste ósme urodziny. Kiedy ten pojechał sam do Kolumbii on przedwcześnie zrezygnował z władzy oddając ją synowi. Teraz nie mógł już podejmować decyzji. Wszystko należało do Ethana... który nie wiadomo czy przeżyje. Ojciec jednak prosił by jeszcze mu tego nie mówić kiedy się wybudzi... To mogłbybyć dla niego szok po czymś takim.


    To nie prawda, że widzisz tunel, a na jego końcu jasne światło. To nie prawda, że przychodzi po ciebie zmarła bliska ci osoba i chce odprowadzić cię do nieba, a ty odmawiasz. Wszystko to to jedno wielkie kłamstwo. Bo Ethan po prostu jakby zasnął. Śnił o dzieciństwie i swoich młodych latach. Nic więcej. Nie było żadnego anioła stróża czy boga wyciągającego dłoń w jego stronę.
    Pierwsze promienie słoneczne tego dnia zaczęły wpadać do prywatnej sali szpitalnej. Ethan poczuł na twarzy dziwne ciepło i wtedy po raz pierwszy od czterech dni otworzył oczy. Czuł się jak na gigantycznym kacu. Dopiero teraz dotarło do niego, że znajduje się na sali pooperacyjnej. Okropnie bolała go głowa i chciało mu się pić. Chciał się podnieść i właśnie wtedy sobie wszystko przypomniał, postrzał, krew, dostawcę pizzy... I przerażenie Virgii gdy po raz ostatni na nią spojrzał.
    Chciał podnieść się gwałtownie, ale zabolał go brzuch. To rany po postrzale, pocieszał się w myślach, to zupełnie normalne. Przecież żyję... ale w głębi serca spanikował... Bo w końcu po raz pierwszy w życiu został postrzelony i już wiedział, że naprawdę go zabiją jeśli nie będzie uważał.

    OdpowiedzUsuń
  177. Obrócił głowę w bok i dopiero teraz ją zobaczył. Spała słodko tuż obok niego nie świadoma, że się wybudził. Przez chwilę pozwolił jej jeszcze pozostać w takim stanie. Zamknął oczy i w głowie zaczęły pokazywać mu się obrazy z tamtego wieczora. Wciąż pamiętał ten okropny ból spowodowany kulami w jego ciele. Jak mógł być tak głupi? Nie sprawdzić kto pukał? A gdyby coś stało się Virgii? Był załamany tym wszystkim.
    Potem ledwo uniósł swoją dłoń i zaczął ją smyrać po plecach by się obudziła. Wciąż czuł się bardzo słabo. Jakby miał znów stracić przytomność. W końcu stracił dużo krwi i przeszedł poważną operację. Jego szanse początkowo były niewielkie bo już w pierwszej dobie okazało się, że ma ponowny krwotok wewnętrzny i jego serce przestało na chwile bić. Na szczęście lekarze uratowali go, a dopiero wczoraj stwierdzili, że jego stan jest stabilny i najgorsze mają już za sobą.
    -Vi... -Chciał ją zawołać, ale bolało go strasznie gardło. -Virgia...

    OdpowiedzUsuń
  178. Normalnie śmiałby się z niej, wychylił zza łóżka, albo próbował ją ponieść. Ale tylko zmaknął na chwilę oczy jakby chciał dojść do siebie. Bo naprawdę w tej chwili czuł się bardzo słabo. I tak strasznie chciało mu się pić. Nie spytał czy nic jej się nie stało. Nie myślał nawet o tym. Chciał się podnieść, ale ten okropny ból nie pozwolił mu na to. Cieszył się tylko, że była przy nim sama Virgia bez nikogo z rodziny. Tylko tego by mu brakowało....
    -Musze... muszę się napić. -W końcu wyjąkał.

    OdpowiedzUsuń
  179. -ej Virgia co ty... Nie płacz... -Spojrzał na nią i lekko się podniósł po mimo bólu. -Żyje przecież ... Nic mi już nie będzie. -Chociaż san nie uwierzył w te słowa bo przecież będzie jeśli dalej będzie w mafii i nie zmieni swojego życia.

    OdpowiedzUsuń
  180. W miarę możliwości sam ją przytulil delikatnie, a potem zamknął oczy. Prawie brakło a sam by się poplakal i jak on by wtedy wyglądał w jej oczach już wystarczająco musiała oglądać go w takim stanie. -Już dobrze... Już dobrze to się więcej nie powtórzy obiecuje. Zalatwie to. -Wtedy podjął już decyzje...

    OdpowiedzUsuń
  181. -Virgia.... ja.... ja rezygnuję... -Odparł niespodziewanie. Był tego pewny. Ojciec mógł przecież oddać władzę Paulowi. Ethan nie musiał przecież się przejmować jak mu pójdzie rządzenie bo sam wyjechałby gdzieś bardzo daleko razem z Virgii. Bo po raz pierwszy w życiu po właśnie tym jak jedną nogą był po drugiej stronie zdał sobie sprawę, że musi odejść, że już nie chce ryzykować życia. Nie tylko swojego ale i Virgii. -Chrzanić to. Cały ten majątek, ville z basenem i sportowe samochody. Nie chcę już tego, rozumiesz? Nie chcę bać się każdego dnia o ciebie i o własne życie. Nie chcę chodzić z ochroną i spać niespokojnie mając nadzieje, że obudzę się jeszcze...
    Problem był w tym, że Ethan już był bossem mafii. Już rządził połową LA i nie mógł od tak odejść bo cała rodzina by się posypała. Nikt nie poszedłby za Paulem czy Jeremim. To jego szanowali i dla niego byli gotowi umrzeć. Jedyne co Ethan mógł teraz zrobić to dokonać zemsty... Ale jeszcze o tym nie wiedział.

    OdpowiedzUsuń
  182. -Poważnie mówię. -W jego głosie było można usłyszeć smutek. -Co gdybyś to ty otworzyła? Albo gdyby strzelił też w ciebie? Jaką ja mogę dać ci przyszłość? W wiecznym strachu czy nikt nas nie zabije. A ty pewnie chciałabyś mieć rodzinę... dzieci... -Coraz bardziej zaczęło go to wszystko przytłaczać. Przecież nie był w stanie jej dać niczego z wyjątkiem pieniedzy i luksusu, a przecież o tym ona nie marzyła. -Kiedy przyjdzie tu mój ojciec powiem mu o tym. A jak przyjdzie Jeremy karzę mu zadzownić do Paula i przedstawię im jak mają się sprawy.

    OdpowiedzUsuń
  183. -O czym ty mówisz? -Zdziwił się. Bo co mogło wydarzyć się przez ten czas. -Coś z matką nie tak? -Spytał bo od razu to przyszło mu do głowy. Spodziewał się, że usłyszy wszystkiego. Że matka nie żyje, że ojcu też coś się stało, albo że Jeremy dowiedział się o tym, że Cindy się puściła. -Czy chodzi o tą Cindy? Jak tak proszę nie dziś... Nie mam na to nerwów. Kiedy stąd wyjdę pakujemy się i wyjeżdżamy. Pieprzę to wszystko. Teraz był to dzieciak następnym razem cały gang wjedzie nam do domu.

    OdpowiedzUsuń
  184. Został sam z Jeremim. Brat usiadł obok niego i postawił śniadanie Virgii na stoliku i spojrzał na Ethana. Sam nie wiedział od czego ma zacząć czy tak po prostu wypalić stary zostałeś bossem czy co?
    -Jak się czujesz?
    -Jak kupa gówna.
    Potem powiedział, że nie oświadczy się tak szybko Cindy. Pominął fakt, że powiedział jej o tym że Ethan karze mu zrobić badanie na potwierdzenie ojcostwa i była z tego niezła awantura, ale koniec końców Cindy zgodziła się twierdząc, że dziecko na pewno jest niego bo odkąd się spotykali nie spała z nikim innym. A potem wypalił prosto z mostu, że ojciec oddał mu władzę. Do Ethana to początkowo nie dotarło.
    Kiedy wszedł lekarz Jeremy z Virgii musieli poczekać na zewnątrz. Dostał jakiś zastrzyk przeciwbólowy i zakaz przemęczania się. Potem wyszedł zapraszając do środka Virgii i Jeremiego. Ethan siedział już na łóżku oparty o poduszkę.
    -Jak to oddał mi władzę? -od razu wypalił. -Miał czekać z tym.
    -To miał być twój prezent na urodziny. -Jeremy spuścił głowę. -Wszyscy po akcji w Kolumbii szanują cię bardziej od niego. Jesteś ich szefem. Jesteś teraz najważniejszy. Ojciec usunął się w cień bo to był odpowiedni moment.
    Ethan spojrzał na Virgii. Miał ochotę wstać, złapać ją za rękę i stąd wybiec. Ale nie pozwolił mu na to stan zdrowia jak i sytuacja w jakiej się znalazł.
    -Skoczę ci coś kupić do jedzenia bo szpitalne żarcie jest paskudne, a wy sobie pogadajcie. -Jeremy szybko się zmył.

    OdpowiedzUsuń
  185. -Wszystko kurwa przeciwko mnie. Wszystko... -Ciężko westchnął. -Ja naprawdę byłem gotowy odejść... -Popatrzył na nią. -Siadaj tutaj. -Poklepał na łóżko obok.
    W tym samym momencie do sali wszedł niespodziewanie Paul i Jane. Oboje ucieszyli się na widok przytomnego Ethana czego nie ukrywali. Jane przyniosła mu kwiaty do sali bo uważała, że dodadzą otuchy. Chociaż Ethan twierdził, że to tylko brzydkie badyle nie dał tego po sobie poznać i przyznał jej rację, że teraz faktycznie jest tu lepiej. To było dziwne... Zawsze się gryźli, a teraz byli dla siebie uprzejmi.
    -A jak się w ogóle czujesz? -Spytała Jane.
    -Dobrze. -Skłamał, a potem przyznał się Paulowi, że wie o decyzji ojca.
    -Jeremy ci powiedział?
    -Tak bo chciałem odejść.
    -ODJEŚĆ? -Złapał się za głowę.
    -Posłuchaj ryzykujemy swoim życiem... i życiem naszych rodzin... -Popatrzył na Jane. -Nie nadaję się na bossa mafii. Chcesz to sobie to weź... -Chociaż wiedział, że Paul nie zapracował sobie na szacunek ludzi.
    -Nie nadajesz się? -Podszedł do niego i nachylił się nad nim bardzo blisko.-Jesteś kurwa najlepszy. Najlepszy kurwa z najlepszych i nikt inny tylko ty jesteś wstanie trząść tym całym miastem, a kto wie może i Ameryką. Rozumiesz stary? -Położył dłoń na jego karku i przycinął jego czoło do swojego. -Co ci przyszło do głowy? Co? Co ty gówniarzu? Jesteś pierdolonym mistrzem. Szefem. Wiem, że to ogarniesz. Wiem, że dokonasz zemsty. Los Angeles będzie twoje... To tylko kwestia czasu. -Potem wyprostował się spoglądajać mu w oczy. -Mam dla ciebie prezent. Czeka na zapleczu w twoim klubie.-Uśmiechnął się podstępnie.

    OdpowiedzUsuń
  186. -Paul... zabierz Jane na jaką romantyczną kolację. -To nie była prośba tylko rozkaz. Powiedział to tak stanowczo, że brat objął swoją żonę w pasie i wyprowadził ze szpitala. Zrozumiał aluzję. Ethan chciał teraz być sam. A raczej tylko w towarzystwie Virgii.
    -Więc mam do wyboru uciec i nigdy nie wrócić, zerwać kontakt z rodziną i pozwolić ich wybić przez Hamiltonów, albo zostać ich szefem i się zemścić... -Chociaż początkowo był przerażony bo wiadomo był w szoku po pierwszym postrzale to teraz zaczynał narastać w nim gniew. Gniew jaki nie sposób było opisać,a co gorsza powstrzymać. Amelia zabiła Julię, stracili mnóstwo ludzi przez Hamiltonów, oraz pieniędzy. A teraz jeszcze to... zamach na bossa. Bo przecież oni jakimś cudem musieli się dowiedzieć kto trzęsie teraz całym biznesem. Inaczej by tego nie zrobili. A najgorsze było to, że prawie zabili go z rąk jakiegoś śmiecia. Zwykłego gówniarza, który roznosił pizze. A wszystko przez to, że stracił czujność bo... się zakochał. Mógł oczywiście podjąć decyzję i uciec. Ale co by to dało? Miał pokazać słabość? Co to to nie. I wtedy podjął już decyzje. W głowie ułożył szaleńczy plan, który miał zacząć realizować od tej właśnie chwili.
    Podniósł się niespodziewanie ze szpitalnego łóżka zrywając te wszystkie kable przypięte do niego.

    OdpowiedzUsuń
  187. -Co ty wygadujesz? Ty nic nie znaczysz? -Spojrzał w jej oczy kiedy siadał na łóżku. -Kocham cię. Rozumiesz to? Należysz teraz do rodziny póki jesteś ze mną. A ja nie pozwolę was skrzywdzić. -Pocałował ją niespodziewanie chociaż wciąż czuł ból w okolicy brzucha. -Skoro tak ma być niech będzie... Zdobędę Los Angeles... -Tym razem wstał jeszcze raz i odpiął kable. Zaczął zakładać na siebie koszulę, która leżała obok na krześle.

    OdpowiedzUsuń
  188. -Dlaczego nigdy nie będziesz należeć? -Spytał całkiem poważnie. -Dlaczego Virgia? -Usiadł i przyłożył do krwawiącej rany poduszkę. Miał to wszystko gdzieś. Dziś stąd wyjdzie za wszelką cenę. Jeśli nie teraz to za godzinę. -Nie wołaj nikogo. -Zabronił stanowczo. -Wrócę dziś do domu.

    OdpowiedzUsuń
  189. -Moja matka cię kocha, ojca znam i wiem, że też cię pokocha tylko chciał cię nastraszyć. Paul chcę przelecieć każdą, a ta która mu się oprze jest ta zła... Jane cię lubi wiem to. Jeremy cię uwielbia... traktuje cię jak siostrę. Sam mi to powiedział... -Odchylił poduszkę, ale krwi było coraz więcej. -A co chcesz ze mną wziąć ślub? -Spytał zupełnie poważnie. -Bo ja myślałem, że nie... -Opuścił głowę jakby wewnętrznie się poddając. -Dobrze zawołaj go... Zostanę tu, ale w tym tygodniu jeszcze wychodzę. Mam dużo spraw do załatwienia. A ty powinnaś wrócić do domu. Wyglądasz na zmęczoną... Odpocznij Virgia... Nic mi już nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
  190. -Zadzwoń do Jeremiego. Powiedz mu, że ma obstawić ochronę przy naszym domu, przy szpitalu i przed salą w której leże. -Wydał jej polecenie. Musiał w końcu zacząć myśleć jak szef. -Niech Paul przyjdzie jutro do mnie i przedstawi mi jak mają się sprawy. A ty dowiedz się kim był ten dzieciak i załatw mi adres jego rodziny. Chce wiedzieć gdzie mieszka i z kim. -Położył się na łóżku. -I broń... musisz wrócić do domu po broń. I tej nocy będziesz tam spała. Niech ochrona pilnuje wejść... Musisz psy, kota i papuge nakarmić bo zdechną z głodu. Wrócisz tu rano.

    OdpowiedzUsuń
  191. Kiedy wyszła Ethan z całej siły uderzył w szafkę nocą. Był wściekły na siebie, na to co się stało i na Hamiltonów, którzy chcieli pozbyć się jego rodziny. Potem oparł się o poduszkę i czekał...
    Zastanawiał się ile w ogóle będzie musiał tutaj leżeć? Ale na pewno wyjdzie wcześniej. Przekupi lekarza, żeby powiedział Virgii, że już jest wszystko w porządku i może go wypisać. Bo przecież czekały na niego sprawy, które musiał załatwić. Wygrzebał z szafki swój telefon. Dzięki bogu nie był rozładowany i zadzwonił do Paula.
    -Chłopak ma być żywy kiedy wyjdę, jasne? Dowiedz się gdzie teraz można spotkać Amelię Hamilton i jej starego.
    John Hamilton trząsł połową LA. Jedynym dziedzicem miała zostać Amelia, a raczej jej mąż. Martha Hamilton jego żona była elegancką kobietą, która nie mieszała się w sprawy mafii, ale Ethan miał już pewien pomysł...
    -Martha chyba zawsze pojawia się w towarzystwie jakiegoś ochroniarza nie? Świetnie... pobawimy się trochę... -Plan był prosty. Dostarczyć staremu Hamiltonowi dowodów na zdradę, którą zainscenizuje Ethan... Hamilton powinien sam pozbyć się żonki.
    Wtedy do sali wszedł lekarz...

    OdpowiedzUsuń
  192. Kiedy wyszła Ethan z całej siły uderzył w szafkę nocą. Był wściekły na siebie, na to co się stało i na Hamiltonów, którzy chcieli pozbyć się jego rodziny. Potem oparł się o poduszkę i czekał...
    Zastanawiał się ile w ogóle będzie musiał tutaj leżeć? Ale na pewno wyjdzie wcześniej. Przekupi lekarza, żeby powiedział Virgii, że już jest wszystko w porządku i może go wypisać. Bo przecież czekały na niego sprawy, które musiał załatwić. Wygrzebał z szafki swój telefon. Dzięki bogu nie był rozładowany i zadzwonił do Paula.
    -Chłopak ma być żywy kiedy wyjdę, jasne? Dowiedz się gdzie teraz można spotkać Amelię Hamilton i jej starego.
    John Hamilton trząsł połową LA. Jedynym dziedzicem miała zostać Amelia, a raczej jej mąż. Martha Hamilton jego żona była elegancką kobietą, która nie mieszała się w sprawy mafii, ale Ethan miał już pewien pomysł...
    -Martha chyba zawsze pojawia się w towarzystwie jakiegoś ochroniarza nie? Świetnie... pobawimy się trochę... -Plan był prosty. Dostarczyć staremu Hamiltonowi dowodów na zdradę, którą zainscenizuje Ethan... Hamilton powinien sam pozbyć się żonki.
    Wtedy do sali wszedł lekarz...

    OdpowiedzUsuń
  193. -Poprawił i boli jeszcze bardziej. -Odparł jakiś nieobecny. Wciąż myślał o zemście jakiej będzie musiał dokonać kiedy stąd wyjdzie. Miał już w głowie ułożony plan... szaleńczy plan. -Posłuchaj... dobrze by było żebyś wyjechała. -Zaczął spokojnie. -To co rozpętam to... będzie piekło rozumiesz? Nie wiem czy przeżyję. Nie wiem kto w ogóle przeżyje, ale lepiej żeby cię tu wtedy nie było.

    OdpowiedzUsuń
  194. -Chcę cię wysłać gdzieś, gdzie nic ci nie grozi... żebyś mogła wrócić do mnie kiedy to wszystko się skonczy. -Spojrzał na nią. -Wybacz, ale nie mogę odejść... Teraz wszyscy na mnie liczą... Chciałbym, ale życie ma inny plan a ja nie mogę nic zrobić. Więc albo zginę, albo LA będzie moje.

    OdpowiedzUsuń
  195. -Więc musisz chodzić z ochroną. Chyba na to możesz się zgodzić? Nie rozumiesz, że nie chcę cię stracić? Nie chcę patrzec jak ty leżysz tak w szpitalu albo co gorsza... I w ogóle tez nie powinnaś na mnie w takim stanie patrzeć. Jak ja wyglądam? Jak wrak człowieka... -Spojrzał na kable poprzypinane ponownie do siebie. -Jestem głodny...

    OdpowiedzUsuń
  196. Ochlonal ale i tak wiedział co musi zrobić. To było Noe uniknione tylko wtedy nie wiedział.jeszcze ze to będzie jego najlepszą decyzją.
    Potem pojawił się Jeremy przyniósł mu obiad. Zjadł go od razu ale potem poczuł się nieco gorzej i zwymiotowal. Na szczęście kiedy Virgia wróciła wszystko było posprzatane a Jeremy pojechał z Cindy na badania.
    -Siadam już i nie złość się ok?

    OdpowiedzUsuń
  197. -Rany przestańcie się al zachowywać jakbym był niepelnosprawny... Nic mi już nie będzie... -A przynajmniej póki nie zacznie realizować planów.

    OdpowiedzUsuń
  198. -Po takim czasie to będziesz krzyczała żebym już przestał ... -Zażartował sobie jakoś tak mimo woli. -Pójdziesz ni do biblioteki? Nie mam co robić tu... Będę się nudził...

    OdpowiedzUsuń
  199. -Jasne że.możesz tylko uważaj na te głupie kable wszędzie są przypiete. -Przesunął się trochę robiąc jej iwecej miejsca. -to co mówią o światełku w tunelu czy tum ze slyszysz wszystko to zwykła sciema.

    OdpowiedzUsuń
  200. Ethan wyszedł ze szpitala po tygodniu. Od razu oczywiście chciał pojechać do domu. W tym czasie często odwiedzał go ojciec wraz z Paulem. Oboje przekazywali mu więci i przynosili informację związane z interesami i tym jak mają się sprawy z Hamiltonami. Ethan dostał też wiadomość, że jeden z jego ludzi poruszył odpowiednimi gałęziami i niebawem stary Hamilton dowie się o fałszywej zdradzie swojej żony.
    Wrócił więc wraz z Virgii samochodem do domu, a na samym wejściu powitały go dwa dobremany. Skakały i piszczały z radości. Nawet papuga przyleciała, usiadła na wieszaku i skomentowała:
    -Głupi chuj. -A potem odleciała.
    -I ty też. -Rzucił w jego stronę. -A łysol żyje? -Miał na myśli kota. A potem obrócił się w stronę Virgii i złapał ją za biodra przyciągając do siebie. -Ależ się cieszę, że jesteśmy już w domu. -Pocałował ją w usta. -Wieczorem muszę pojechać do klubu. Ta sprawa nie może czekać, ale najpierw może ugotujemy sobie jakiś pyszny obiad?
    Ethan chciał się czymś zająć bo wiedział, że od tej chwili zacznie się ciężka praca. Nie jest już tylko właścicielem klubu ze striptizem. Jest teraz szefem wszystkiego.... Knajpy na rogu, stacji benzynowej, dyskoteki na Wallstreet i Noth Eden oraz hotelu Gordon. To z tego głównie przecież żyła mafia, dajać im rzekomą ochronę i ściągając haracze. Ale teraz naprawdę nie chciał o tym myśleć.

    OdpowiedzUsuń