29 września 2016

Gangsta's Paradise

Ethan Ferguson 28 lat | właściciel klubu ze striptizem | trzeci syn znanego gangstera | dodatkowo zajmuje się międzynarodowym przemytem kokainy | hazardzista Czasami nie masz wyboru. Ktoś z góry ustala jaka będzie twoja życiowa droga. Czasami przychodzisz na świat z przypadku, bez perspektyw na przyszłość. Ale on urodził się w zupełnie innym świecie. Rodzice to milionerzy. Szybkie samochody, piękne kobiety, wille z basenem, imprezy w najlepszych dyskotekach i najdroższe garnitury nigdy nie były mu obce. Dostał własny biznes i udziały w międzynarodowym transporcie swojego ojca. Jednak diabeł tkwi w szczegółach... A Ethan jest synem jednego z największych gangsterów XXI wieku i sam powoli zmierza tą drogą.

106 komentarzy:

  1. Najpierw otworzyła szeroko oczy, bo mimo wewnętrznej nadziei, nie do końca wierzyła, że Ethan zdecyduje się na takie rozwiązanie. Teraz była zszokowana, ale zaraz jej przeszło i jedyne, co chciała zrobić, to rzucić mu się na szyję i wycałować. Zamiast tego, doskoczyła do krzesełka, widząc, co zamierza Paul. Zasłoniła chłopaka sobą i schyliła się, aby rozwiązać mu ręce, aby mógł wstać. A potem powoli odwróciła się w stronę Paula.
    - Co chcesz zrobić? – spytała, o dziwo, spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sądziła, że Paul robi to, bo rzeczywiście trochę zbyt dużo wciągnął i chce tylko pogrozić, a nie naprawdę kogokolwiek teraz zabić. Nie bała się tak stać na linii jego strzału, póki Ethan nie zaczął na niego krzyczeć, bo wtedy zorientowała się, ze to na serio, że mogłoby się coś stać i niebezpiecznie było tak wyskakiwać i pakować się prosto przed lufę. Wtedy dopiero się wystraszyła, ale nie przez to, że mogłaby teraz oberwać, tylko przez to, że trochę nawywijała tak prowokując Paula. Do niego nie powinna się odzywać. Już nigdy. Bo czasem nawet jedno zdanie mogło wywołać jego dziwaczne zachowanie i nieprzyjemne tego konsekwencje.
    - Przestań! Ethan, proszę – złapała o za łokieć, próbując odciągnąć. Równocześnie pokazała Jeremiemu, aby zabrał chłopaka i wyprowadził z pomieszczenia. Nie musiał tego widzieć. Poza tym, to przez niego poniekąd się ta sytuacja zdarzyła, więc...Jeśliby go zabrakło, Paul nie miałby do kogo strzelać.

    OdpowiedzUsuń
  3. Virgia odruchowo też chciała się włączyć w tę szarpaninę, odciągnąć jednego albo drugiego, a najlepiej to przechwycić broń, ale nie było jak się między nich wcisnąć. Coś pokrzyczała, próbowała ociągnąć Ethana, a kiedy broń wystrzeliła, wrzasnęła i odskoczyła od obydwu. Miała wrażenie, że na chwilę stanęło jej serce ze strachu, bo obawiała się tego, co się stało, co zaraz zobaczy, a nie chciała, aby na koszuli Ethana nagle pojawiła się czerwona plama. Ostatnio już to widziała i miała dosyć. Ale kiedy zobaczyła, ze to Paul oberwał w stopę, nie wiedziała, czy ma wrzeszczeć na nich jeszcze głośniej, opierdolić ich obu z góry na dół, czy po prostu zacząć się śmiać. Zamiast tego tupnęła nogą w ramach buntu.
    - W dupie go mam! – krzyknęła.- Nie będę nigdzie dzwonić, w niczym mu nie pomogę!
    Zezłościła się. Po prostu się zezłościła. I chociaż to było okropne, tak nie pomóc komuś, choć cierpiał, ale uważała, że Paul sobie zasłużył. Nie miała zamiaru nigdzie dzwonić, jak już powiedziała i po prostu wyszła stamtąd i porządnie rąbnęła przy tym drzwiami.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozzłościła się, więc stamtąd wyszła, żeby czasem nie zacząć wrzeszczeć z bezsilności. W gabinecie czekał Jeremy z Ianem, więc Virgia wzięła jakąś kartkę, zapisała na niej adres, a na drugiej stronie rozrysowała prowizoryczną mapkę, tłumacząc chłopakowi przy okazji, jak mógłby się dostać do brata. Póki co, walizka nadal nie była w jego rękach, a troskliwe instynkty Virgii nakazywały, by najpierw pozwolono mu się umyć i doprowadzić do porządku, poleciła to więc jednemu z ludzi, coś tam mrucząc przy okazji, że jak nie wypełni polecenia, to sama się z nim potem policzy.
    Natomiast to, ze Etan automatycznie, ledwie się pojawił w gabinecie, odpalił fajkę i sięgnął po alkohol, sprawiło, że znów się zirytowała.
    - Wal się – powiedziała na wstępie, bo widać było wyraźnie, mimo tej obojętności, że ma pretensje o to, że mu nie pomogli.
    Jeremy wytrzeszczył oczy. Nic dziwnego, do tej pory Virgia w jego obecności zawsze była miła. Przyłożyła dłonie do twarzy, kiedy usłyszała informację o żonie Hamiltona. Kolejne problemy. Miała już dosyć tych sytuacji. I dosyć patrzenia na chorobliwą radość Ethana, gdy ktoś ginął.
    - Ethan, do cholery, bierzesz jeszcze leki, nie możesz pić do tego alkoholu! – wybuchła w końcu.- Szanuj sam siebie!

    OdpowiedzUsuń
  5. Początkowa chęć, aby rzucić mu się na szyję i wycałować z wdzięczności, że oszczędził chłopaka minęła bardzo szybko. A Virgia tak samo nie lubiła, jak ktoś nią pomiatał albo lekceważył w obecności innych ludzi, wiec nie pozostawała dłużna i dlatego odpowiedziała w taki sposób.
    - Proszę bardzo, możesz zaczynać! - jeśli chciał się kłócić, to proszę, co jak co, ale Virgia nie miałą zamiaru kłaść uszu po sobie i przepraszać, skoro nic takiego nie zrobiła.- Ale jeśli w nocy coś ci się stanie, bo wypiłeś litr wódki, biorąc leki, to ja ci nie pomogę! A zresztą, jak miałabym ci pomóc, skoro już mnie tam nie będzie, bo się mnie pozbyłęś, co? - wisiało jej nawet to, że nie są sami i słucha ich kilka osób.
    Ruszyła od razu do drzwi, chcąc stamtąd wyjść.

    OdpowiedzUsuń
  6. Jebła drzwiami. Nie trzasnęła, tylko dosłownie jebła. Była zła o to, że zwykle kłócili się o sprawy związane z gangiem. I że za każdym razem okazywał się ważniejszy od niej.
    Traf chciał, że to akurat Virgia miała przy sobie kluczyki od auta i mogła spokojnie wrócić do domu. Nie wiedziała tylko, czy ma tę groźbę potraktować poważnie i na złość Ethanowi rzeczywistoście zacząć się pakować, żeby go zaskoczyć, gdy wróci.
    Nie zdążyła jednak nawet wyjść z klubu, bo kiedy przechodziła przez salę, zaczepiła ją jedna z dziewczyn tańczących na rurze. Virgia wiedziała, że nie powinna z nią rozmawiać, ale uprzejmie się zatrzymała, choć myślami była gdzie indziej. Spodziewała się raczej, że dziewczyna chce załatwić jakąś sprawę, skoro nie może się dostać do szefa.
    Ale na pewno nie tego, że usłyszy wyzwiska, więc w pierwszym momencie miała tak zaskoczoną minę, jakby ją ktoś walnął patelnią w twarz. A że w aktualnym momencie nie była w najlepszym stanie, bo przepełniała ją złość, to kiedy tancerka ją szturchnęła, bez zastanowienia jej oddała.
    A potem wszystko potoczyło się zaskakująco szybko i podświadomie, kiedy akurat została pociągnięta za włosy, Virgii zachciało się śmiać. Bo podpadało to pod hasło "laski się biją" i nic, tylko wrzasnąć, żeby zleciał się tłum gapiów, aby też się pośmiać z tego idiotycznego widoku.

    OdpowiedzUsuń
  7. Co jak co, ale nie należało rozkazywać Virgii, gdy była tak bojowo nastawiona. Sytuacja na pewno by się nie zdarzyła, gdyby nie została zaczepiona, bo mimo wszystko sama nie wywoływała spięć z obcymi ludźmi celowo. Rozwścieczyło ją to, że Ethan tak po prostu ą wyganiał, kazał wyjść. I owszem, zrobiła to. Najpierw szarpnięciem wyrwała rękę, a potem wyszła z ostentacyjnie uniesioną głową.
    Owszem, wróciła do domu, ale skoro zagroził, że wystawi jej walizki za drzwi, to chciała w tym wspaniałomyślnie pomóc i zaczęła z furią się pakować, mając zamiar się wynieść i tym razem już więcej tutaj nie wracać. A połowie pierwszej walizki zadzwonił telefon, a Virgia, na wieść o zleceniu, od razu się umówiła, potem wyszykowała i niemalże na skrzydłach poleciała do kawiarni, bezmyślnie zostawiając swoje rzeczy porozrzucane po sypialni, łącznie z otwartą, do połowy wypełnioną walizką na środku.
    Może wystroiła się trochę za bardzo, znowu w krótką sukienkę, choć Ethan nie lubił, gdy się w niej gdzieś pokazywała. Ale jego zdanie nie miało już dla Virgii znaczenia. Byłą ewidentnie pobudzona, widać to było po oczach, reagowała na wszystko gwałtownie, a na spotkaniu, zamiast zachowywać się profesjonalnie, gadała zbyt dużo. O bzdurach, oczywiście.

    OdpowiedzUsuń
  8. Virgia była wesoła, w wyraźnie świetnym humorze, nawet mimo incydentów, które miały miejsce wcześniej. Gawędziła sobie z klientem o sprawach częściowo niezwiązanych ze sprawą, chociaż przytomnie zanotowała nazwisko obiektu i wypytała, czy facet coś, cokolwiek o nim wie, skoro chciał go sprawdzić. O dziwo, nie piłą alkoholu, tylko sączyła kolejną kawę, co zresztą zwiększało dawkę kofeiny w organizmie i sprawiało, że była jeszcze bardziej pobudzona.
    Kiedy pojawił się Ethan, nie wystraszyła się. Nie zaczęła krzyczeć, aby zostawili jej klienta, nie zaprotestowała ani nic z tych rzeczy, tylko jeszcze się zaśmiała beztrosko. Spojrzała na Ethana z uśmiechem na ustach, a źrenice miała wyraźnie rozszerzone, mimo tego, że światło w lokalu było mocne.
    - A co cię to obchodzi? – spytała bezczelnie.- Wyrzuciłeś mnie z domu, nie masz już do mnie żadnych praw – dosłownie zaświergotała.

    OdpowiedzUsuń
  9. Nawet nie drgnęła, nawet mimo tego, że krzyczał. Minę miała dziwnie niewzruszoną.
    - Wiesz co, Ethan? Wal się – powiedziała spokojnie.- Widzisz, zrobiłam to jeszcze raz, więc możesz wystawić za drzwi te moje pierdolone walizki. Wpadasz tutaj, wrzeszczysz i psujesz mi interesy. Gościu chce sprawdzić jakiegoś potentata finansowego, który ma imperium paliwowe, bardzo dobrze zapłaci, a ty tu przysyłasz ochroniarzy, którzy go wywlekają z lokalu, no weź się zastanów – była zadziwiająco spokojna, ale to wynikało z tego, że nadal miała dobry humor, więc się zwyczajnie nie wściekała.- A to, że się znowu przypadkiem naćpałam, to jest tylko i wyłącznie twoja wina, a nie moja. Zresztą, mi jest dobrze – uśmiechnęła się.- I nie mów do mnie w ten sposób, trochę szacunku, co?

    OdpowiedzUsuń
  10. Tym razem Virgia się wystraszyła i podskoczyła lekko na krzesełku. Przez sekundę miała wrażenie, że znowu coś jej zrobi, tym razem na oczach wszystkich, zwłaszcza, że sprawiał wrażenie, jakby wpadł w furię i musiał, oczywiście niszczyć wszystko wokół.
    Próbowała jakoś zachować twarz, kiedy wyszedł, chociaż musiała sporo naprzepraszać właściciela lokalu. A do tego zapłacić za szkody, bo choć sama zamówiła tylko kawę i ciasteczko, to filiżanka i szklanki po soku były chyba warte fortunę. A że nie wystarczyło to, co miała na karcie, jak to bywa w filmach, musiała jeszcze trzy godziny stać na zmywaku. To było chyba upokorzenie stulecia.
    Wróciła, oczywiście, do siebie, kompletnie zapominając o tym, że ostatnim razem, kiedy tu przyjechała, nie dość, że nie udało jej się wejść do mieszkania, to jeszcze ją zaatakowali. Dobrze, że w ogóle miała gdzie wrócić. Tym razem najwyraźniej przysnęli albo się przestraszyli wcześniej i nikt na nią nie czekał, więc mogła w spokoju spędzić noc.
    Rano było jej przykro, fakt. Z powodu tego, w jaki sposób się to wszystko kończyło. Nie mogła jednak zostawić tego ot tak, bez słowa, tak samo jak niektóre rzeczy koniecznie musiała od Ethana zabrać. Zdawało jej się, że to wszystko naprawdę nie ma racji bytu, że zwyczajnie im nie wyjdzie, skoro dzieją się takie rzeczy i powoli przyzwyczajała się do myśli, że to koniec. Nie było sensu ciągnąć na siłę.
    Trochę zrezygnowana i trochę w podłym nastroju pojechała w końcu do Ethana, mając zamiar powiedzieć "przyszłam tylko po rzeczy". Powtarzała to sobie w głowie, stojąc pod drzwiami.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Przyszłam po rzeczy - to było pierwsze, co powiedziała. Od razu, bez zastanowienia, bo skoro tak długo sobie to wmawiała... - Cześć - dodała po chwili, bo przypomniało jej się, ze co jak co, ale resztki kultury trzeba było zachować.- Nie chcę wchodzić, jeśli je naszykowałeś, to po prostu zabiorę i już - trudno jej było to mówić, ale musiała. To wszystko naprawdę nie miało sensu, zwłaszcza, że Virgia powinna na Ethana donosić, a nie go kochać. Nie było żadnej przyszłości.

    OdpowiedzUsuń
  12. Słuchała, mrużąc oczy. Bezwiednie oparła się ramieniem o futrynę. Nie o chciała usłyszeć, przez to było jeszcze trudniej, a przecież dobrze wiedziała, że nic z tego nie może wyjść. Chciałaby, owszem, ale jeśli będą się pojawiały takie problemy związane z interesami... Przecież to było pewne, że prędzej czy później Ethan się dowie, kim Virgia jest.
    - Przyszłam po rzeczy - powtórzyła głupio.- Słuchaj, naćpałam się, jasne? Przypadkiem. Nie z mojej winy. To jest twój klub, toje biuro, twój cukier, twoja koka i twój brat - zaczęła dosłownie wyliczać na palcach.- Powinieneś od razu zaprowadzić mnie do domu, zamknąć w sypialni i postawić ochroniarza pod drzwiami, a nie drzeć na mnie mordę przy wszystkich. A przed wszystkim, powinieneś brać poprawkę na wszystko, co mówię. Zamiast tego się na mnie wydarłeś, potraktowałeś jak śmiecia, odstraszyłeś mi klienta, a do tego jeszcze potłukłeś wszystkie filiżanki w tej pieprzonej kawiarni, i jak się potem musiałam z tego tłumaczyć! Nie wiem, kto tutaj do kogo nie ma szacunku. Skoro mam się pierdolić, to się pierdolę i przyszła po rzeczy, bo nawet jeśli ja ci powiedziałam coś niemiłego, to byłam pod wpływem, a ty raczej nie!

    OdpowiedzUsuń
  13. - Miałeś nie pić – przypomniała dosyć ostrym tonem. Obiecał, że nie będzie, a i tak to robił. Nie chodziło zresztą nawet o obietnicę, a o leki. Kompletnie lekceważył to, co było ważne.
    A potem spojrzała na niego jak na wariata.
    - To całkiem zabawne, wiesz, bo w jednym zdaniu mówisz, że mnie kochasz i pytasz, czy pomóc mi się spakować. To się kupy nie trzyma – zauważyła, odpędzając psy.- To już drugi raz, wiesz? Jak miałoby to wszystko funkcjonować? Wystarczy, że trochę wypijesz, ja zrobię coś, co ci się nie spodoba i już wszystko się sypie...

    OdpowiedzUsuń
  14. Wyjaśnienie było logiczne, ale nie tłumaczyło wszystkiego. A już na pewno tego nie usprawiedliwiało.
    - Ale ty nad sobą nie panujesz! – wybuchła w końcu.- Ja nic strasznego nie zrobiłam, powiedziałam ci tylko, żebyś się walił i oddałam jakiejś lasce, która pierwsza zaczęła. A co ty mi zrobiłeś, kiedy się naćpałeś, co? Trzeba było im wszystkim powiedzieć, że trochę mi odbiło i zamknąć w domu, a nie zachowywać się tak, jakbym to ja była winna, bo wypiłam pieprzoną kawę z koką. Wystarczy, że trochę wypijesz albo coś wciągniesz i ci dosłownie odpierdala, a ja się wtedy zwyczajnie boję! – trochę ją poniosło, bo emocji było zbyt dużo. Nie dość, że podniosła głos, to jeszcze używała wulgarnych słów, które raczej rzadko wychodziły z jej ust.

    OdpowiedzUsuń
  15. - Po prostu te interesy przysłaniają teraz wszystko, są dla ciebie najważniejsze i nic innego się nie liczy! I to wszystko z dnia na dzień, kompletnie tego nie pojmuję – mało brakowało, a złapałaby się zwyczajnie za głowę, bo z bezsilności nie wiedziała, co ma robić. Zamiast tak stać, weszła głębiej i usiadła na kanapie, bo miała wrażenie, że zaraz tak po prostu upadnie, bo to wszystko ją przytłaczało.- Masz rację, dla mnie będzie lepiej, jak odejdę, bo to mnie w końcu zniszczy – nie chciała tego, ale głos jej samoistnie zadrżał.- Ja już po prostu nie mogę...

    OdpowiedzUsuń
  16. - Po co to „naprawdę”? Żebym uwierzyła po tym, jak powiedziałeś do mnie „pierdol się”? – trochę była w tym momencie złośliwa, ale nie potrafiła się powstrzymać. To były tylko słowa, a do tego wypowiedziane w złości, ale naprawdę nie potrafiła ich wyrzucić z głowy. Nawet „kocham cię” nie potrafiło ich zamazać.- Sam do tej wojny doprowadziłeś – zauważyła.- Naprawdę nie wiem, co mam zrobić… Mam wrażenie, że nie dam już rady bez ciebie żyć i równocześnie nie chcę tego, bo wiem, że to mnie zniszczy i coś się w końcu komuś stanie. Chciałabym stać za tobą murem i pomóc w tym wszystkim, ale obawiam się, że w ten sposób narażam się na coś jeszcze gorszego, bo wystarczy, że zrobię coś, co tobie się nie spodoba i… - nie dokończyła, bo nie chciała sobie wyobrażać, co by się wtedy stało.

    OdpowiedzUsuń
  17. - A jeśli ty do mnie mówisz w podobny sposób przy ludziach? To jest upokorzenie dla mnie, a ja nie jestem żadną twoją podwładną. Dlaczego ja nie mogę mówić tak do ciebie, a ty do mnie możesz, co? – kryło się w tym drugie dno, całkiem jakby chciała być na tym samym poziomie, co Ethan, żeby jej również słuchali, choć nigdy tego nie pragnęła.- Po prostu mi nie rozkazuj, nie jestem twoim pracownikiem. A poza tym, raczej nie chciałbyś mieć takiej uległej, bezwolnej i posłusznej kobiety, prawda? – chciała dodać „pomijając fakt, że aktualnie chyba nie masz żadnej”, ale ugryzła się w język, bo to byłoby naprawdę bardzo złośliwe i bezczelne.- Nie zrobisz ze mną porządku, póki nie przestaniesz mnie traktować na równi z nimi, bo zachowujesz się tak, jakbym była kimś z twoich ludzi. A zresztą… - wstała gwałtownie, trochę podenerwowana.- Mam być ważniejsza niż jakieś pieprzone interesy, rozumiesz?! – słychać było w jej głosie dużo desperacji.

    OdpowiedzUsuń
  18. - Widzisz, czyli wcale nie jestem ważniejsza – zauważyła.- Skoro teraz musisz zapanować nad wojną i nic oprócz tego nie widzisz. I wiesz, ciągle mi coś obiecujesz, ale jeśli odejdę, to w końcu będę miała spokój i nic już nie będzie mi groziło. Co ty byś zrobił na moim miejscu? – to było pytanie, na które tak naprawdę nie chciała usłyszeć odpowiedzi.- Boję się, że tak cię to wszystko pochłonie, że już nie będziesz sobą...
    Przeszła się po pomieszczeniu w tę i z powrotem, jakby się zastanawiała nad tym, co ma zrobić. Aż w końcu zatrzymała się na środku i zaczęła rozpinać guziki przy swoje bluzce.

    OdpowiedzUsuń
  19. - Chcesz zabić Hamiltona? – podchodziła cały czas bliżej Ethana, ale teraz zatrzymała się, zaskoczona, z dłońmi na ostatnim guziku bluzki.- Zwariowałeś? Przecież ci się nie uda. A co, jeśli tobie się coś stanie? – oficjalnie miała odejść, więc nie powinna się przejmować, czy coś się stanie Ethanowi, czy nie. Ale nie tak łatwo było przestać kogoś kochać.

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie na tym powinien opierać się jakikolwiek związek. Nie na kłamstwach. Ale Ethan skłamał i Virgia też, udając, że uwierzyła w to, że nie zamierza zabić Hamiltona, choć tak naprawdę była niemalże na sto procent pewna, że owszem, zamierza.
    - Och, no dobrze – stwierdziła tylko.- Czuję się spokojniej – dodała dla niepoznaki i opuściła głowę, wracając wzrokiem do ostatniego guzika. Rozpięła go, zsunęła bluzkę z ramion i upuściła na podłogę.

    OdpowiedzUsuń
  21. - Odchodzę – kiwnęła głową.- Chciałam się tylko tobą nacieszyć ostatni raz.
    Sama nie wiedziała, czy mówi to na serio i naprawdę odejdzie, czy tylko dla sprawdzenia reakcji i podroczenia się. Jeszcze nie zdecydowała, co zrobi.
    Dla potwierdzenia, że zamierzała pójść w tym wszystkim dalej, rozpięła spodnie i zaczęła je zsuwać.

    OdpowiedzUsuń
  22. - Och, daj spokój – zatrzymała się, a spodnie miała zsunięte do połowy ud i teraz, jak tak stała, wyglądała przez to idiotycznie.- Nie upokarzaj mnie jeszcze w ten sposób. Proszę... Ja ma prostu muszę się odciąć na jakiś czas i pomyśleć, nie będę na razie zabierać rzeczy...

    OdpowiedzUsuń
  23. - Przecież chciałam! - zauważyła od razu.- Tylko że ty mi chciałeś uciec - bo przecież chciał, wyraźnie odmówił zbliżenia, co było dosyć zaskakujące, gdy brało się pod uwagę fakt, że to właśnie Ethan w większości przypadków incjował wszystko.
    Zsunęła do końca spodnie, jakby się nie przejęła tym, co powiedział i tak w samej bieliźnie podeszła bliżej i wpakowała mu się na kolana, obejmując za szyję.
    - Kocham cię - szepnęła i ją samą to zaskoczyło. Zwłaszcza, że wraz z wypowiedzeniem tych słów poczuła uścisk napięcia w podbrzuszu.- Tylko czasem naprawdę się boję... - ile razy już mu o tym mówiła?

    OdpowiedzUsuń
  24. - Przecież chodzę. Myślisz, że nie wiem, że cały czas ktoś za mną łazi? – mogło się zdawać, że nie widziała tego, że wiecznie ma cień, ale tak naprawdę świetnie zdawała sobie z tego sprawę. Tylko po prostu nic nie mówiła, bo wydawało jej się to sensowne, skoro ostatnio działy się takie rzeczy… Rzeczywiście trzeba było mieć się na baczności.
    Przyłożyła Ethanowi dłonie do policzków, nachyliła się i lekko go pocałowała. Delikatnie, jakby badała teren, czy czasem jej nie odepchnie.

    OdpowiedzUsuń
  25. Virgia chyba zbyt dużo sobie wyobraziła. Zdawało jej się, że nawet mimo tego, iż to ona była zła i ogólnie powinna odejść, to i tak wszystko się poukłada. Najwyraźniej się nie poukładało, bo jednak interesy były ważniejsze od niej. Jakoś tak automatycznie zesztywniała, słysząc informację o Amelii. Poczuła się jak idiotka, zwłaszcza, że siedziała tak bez ubrania z chęcią na coś więcej, a Ethan myślał o czymś całkiem innym i nie wykazywał chęci choćby na zwykły pocałunek.
    Bez słowa wstała. Miny nie miała zbyt szczęśliwej. Zgarnęła z podłogi spodnie i bluzkę, po czym skierowała się do sypialni. Chciała się w spokoju ubrać. I zabrać stamtąd kilka rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
  26. Owszem, zabrałą kilka rzeczy, wrzuciła je do torebki, ale koniec końców uznała, że skoro musi wrócić do domu na piechotę, to lepiej będzie, jeśli kiedy indziej przyjdzie po resztę. Najlepiej wtedy, gdy Ethana nie będzie. Kiedy wróciła do salonu, tylko niepotrzebnie się zirytowała, gdy zobaczyła, że zasnął. Pokręciła tylko głową, mając mocno zaciśnięte usta, ale budziła go. Jak się obudzi, to zobaczy, ze jej nie ma. Nie sądziła, aby cokolwiek z tym faktem zrobił albo choćby próbował ją zatrzymywać (gdyby nie spał), wiec byłą zdecydowana. Wyszła z domu i spacerem ruszyła do siebie, mając nadzieję, że trochę przewietrzy jej się w głowie.
    Tylko, że do siebie nawet nie dotarła.
    Obudziła się dzień później i przez kilka pierwszych chwil nie miała pojęcia, gdzie się znajduje. Leżała w jakimś obskurnym pokoju, czuła tylko tępy ból z tyłu głowy, więc celnie wywnioskowała, że ktoś zwyczajnie ją tam uderzył, aż straciła przytomność, a potem zabrał tu, gdzie była. Ręce miała związane i leżała na podłodze. Dopiero po kilku godzinach (jak sądziła) ktoś przyniósł jej wodę i dowiedziała się, co się dzieje. Właściwie to sam Hamilton we własnej osobie się pojawił i oznajmił Virgii, że to z ramach zemsty i będzie próbował odebrać „temu Fergusonowi” to, na czym mu zależy. Problem był w tym, że Virgia nie była taka pewna, czy Ethanowi rzeczywiście zależy.
    Potem ustawił na stoliku kamerę, włączył ją i przywołał kilku swoich ludzi, mówiąc, aby „robili z nią, co chcą”. No i zrobili, a wszystko zostało uwiecznione na filmie. Virgia krzyczała, ale to nic nie dało. Na końcu czułą tylko ból w całym ciele i krew cieknącą między nogami. A to nie był ostatni raz.
    Kilka dni później Hamilton poinformował ją, że film został wysłany do Ethana.

    OdpowiedzUsuń
  27. To, co się działo, nie było niczym przyjemnym, ale Virgia nie traciła nadziei, że ktoś w końcu je pomoże. Choćby koledzy z pracy w końcu się zorientują, że zniknęła, skoro nie odpowiada na telefony i nie daje znaku życia. A wtedy było pewne, że nie odpuszczą i zrobią wszystko, aby tylko przymknąć Hamiltona. Ale dni mijały i nic się nie zmieniało, codziennie przeżywała rolę worka treningowego, aż dziw był, że w ogóle jeszcze żyła, tak po prawdzie. Na koniec zwykle nie wiedziała nawet, gdzie jest i co się wokół dzieje. Nie wyczuła nawet tego, ze nastrój się zmienia, że Hamilton, kiedy się pojawiał, był podenerwowany, jakby coś szykował i stresował się, że nie wyjdzie. Takie zachowanie mogło oznaczać tylko jedno, ale do Virgii to nie docierało, nie kojarzyła faktów.
    Tego dnia była w takim stanie, że kompletnie nie wiedziała, co się dzieje obok niej. Nie kontaktowała, nie wiedziała, kto się kręci wokół, kto przyszedł, choć kiedy tylko słyszała kroki, budził się w niej ogromny strach, że znowu oberwie, że znowu będzie bolało, choć bolało praktycznie cały czas. Wszystko. Wtedy tylko za każdym razem w panice przesuwała się pod ścianę, jakby mogła w nią wsiąknąć i się ukryć, ale to było niemożliwe. I dygotała też wtedy ze strachu.

    OdpowiedzUsuń
  28. Coś tak do niej docierało, z początku nawet całe zdania, potem pojedyncze słowa, ale wszystko jakby przez mgłę. Gdyby była w innym stanie, nie tak przerażona, całkiem możliwe, że nawet by się odezwała, mówiąc coś o tym, aby przestał, ze to nie jest warte tego, aby rezygnować z interesów i przekazywać władzę w ręce największego wroga. Ale takie przetwarzanie informacji było aktualnie poza zasięgiem Virgii, na całkowicie innym poziomie, mogła jedynie rejestrować w głowie wypowiedzi jakby były kompletnie pozbawione sensu i znaczenia. Po prostu strach i ból przyćmiewały wszystko inne.
    A kiedy dotarły do niej zbliżające się kroki, a potem poczuła dotyk na ramieniu, znów zaczęła odruchowo wciskać się plecami w ścianę, jakby naprawdę mogła się w nią wtopić. Ale ten dotyk był inny, delikatny, a głos znajomy. Mimo to, strach nie zniknął do końca. A kiedy odsunął jej z twarzy włosy, mógł zobaczyć łzy cieknące po brudnych policzkach. Taka byłą reakcja Virgii w tym momencie.
    - Ethan? – głos był słaby, można w nim było usłyszeć mnóstwo strachu (nadal), ale też trochę ulgi.- Potrzebuję... Lekarza – myślała w tym momencie tylko o tym, jak bardzo wszystko ją boli.

    OdpowiedzUsuń
  29. To był nie lada dylemat: zostać tutaj i przeżyć nie wiadomo co, czy pozwolić się ruszyć i narazić się wtedy na niewyobrażalny wręcz ból. Nie byłą w stanie unieść rąk ani czegokolwiek się trzymać, była tak właściwie jak bezwładna lalka. Miała chęć krzyczeć z bólu, ale nawet tego nie dała rady zrobić, więc tylko jęczała cicho, dosłownie bezwładnie wisząc. Dosyć szybko straciła przytomność, właściwie wszystkie te dni były przebłyskami świadomości przeplatanymi utratą przytomności.
    Ocknęła się dopiero w samochodzie. Dla niej było wybawieniem to, że poniekąd spała, bo nie czułą tego wszystkiego, natomiast wtedy, gdy odzyskiwała świadomość, chciała czym prędzej zasnąć z powrotem. Samochodem trochę kołysało, więc skuliła się na tylnym siedzeniu, ale nie miała nawet siły płakać. Trochę się zdziwiła, kiedy auto się zatrzymało, ale żeby spytać, co się dzieje, również nie miała siły. Zaciskała powieki i tak leżała, aż w pewnym momencie się zakrztusiła i wypluła krew na samą siebie. Spróbowała się przekręcić, aby chociaż spojrzeć na Ethana, ale nie było go w samochodzie. Chciała go zawołać, ale z ust wydobyła zaledwie szept.

    OdpowiedzUsuń
  30. Całe szczęście, z powrotem straciła przytomność, nie musiała więc znosić dalszej podróży i przenoszenia. Pewnie by protestowała, mówiąc, że nie chce, aby ją ruszać. Ocknęła się w łóżku, w pokoju, który przypominał szpital. Ale kiedy jakiś obcy mężczyzna chciał jej dotknąć, odruchowo zaczęła wrzeszczeć, nawet mimo tego, że był ubrany jak lekarz, no i ewidentnie nim był. Trudno ją było uspokoić, więc w końcu zwyczajnie coś jej podali.
    Rzeczywiście, trwało to długo, przez większość czasu Virgia, nafaszerowana lekami, nie bardzo kontaktowała, ale na koniec ocknęła się na tyle, aby zażądać informacji, co dokładnie jej jest.
    Lekarz z początku nie odpowiedział. Otworzył tylko drzwi i zawołał Ethana, a kiedy ten się pojawił, dokładnie owe drzwi zamknął, jakby nie chciał pozwolić, aby ktokolwiek to słyszał.
    - Nie jest dobrze – powiedział na wstępie. Virgia spróbowała usiąść, ale nie dała rady. Leżała tak tylko z zamkniętymi oczami, ale słuchała.- Powiedziałbym, że to cud, że ona właściwie żyje – w tym momencie gwałtownie otworzyła oczy. Dlaczego zachowywał się tak, jakby była nieprzytomna i niczego nie słyszała? – To, co widać na zewnątrz, te sińce i otarcia, to najłagodniejsze. Udało nam się jakimś cudem zatamować krwotok wewnętrzny, ale ma obite płuca i złamane trzy żebra. Prócz tego krwiak na biodrze i na plecach, wstrząśnienie mózgu, no i, oczywiście, pękniętą pochwę, pokaleczone uda i rozerwany odbyt – w tamtym momencie zaczął dosłownie wyliczać na palcach, a Virgia czuła, że z trudem oddycha.

    OdpowiedzUsuń
  31. Virgia z chęcią by usiadła. Z chęcią by również wstała i poszła, i zachowywała się tak, jakby to wszystko się nie stało, ale zbyt wyraźnie czułą, ze jednak się stało, bo praktycznie nie mogła się ruszyć, żeby nie czuć bólu. Mogła tylko tak leżeć, co ją bardzo denerwowało, bo nie lubiła być ograniczona. A zdawała sobie sprawę, że będą musieli ją unieruchomić, żeby wszystko się zrosło, że nie będzie mogła się nawet swobodnie wysikać, że nie będzie mogła zrobić nic bez czyjejś pomocy i że nafaszerują ją zastraszającą ilością leków.
    Gdyby spytał teraz, jak się czuje, powiedziałaby pewnie „nie chce mi się seksie, bo boli mnie głowa”, aby trochę rozluźnić atmosferę.
    - Zamknij się – palnęła zamiast tego i choć miało to brzmieć rozkazująco, to cóż, brzmiało żałośnie, ledwie słyszalnie i ogólnie głos był bardzo słaby i schrypnięty.- Na co mi kosmetyki? Przecież nie będę się malować, nigdzie nie wychodzę... – pominęła fakt, że nawet nie mogła się teraz ruszyć, no ale... Po co o tym wspominać? – Nie maż się, nie jesteś płaczliwą babą.

    OdpowiedzUsuń
  32. - Myślałam, że odpuszczasz, ze oddasz mu władzę, żeby mieć spokój... – zdziwiła się, naprawdę się zdziwiła. Słyszała, co wtedy powiedział, choć z początku to do niej nie dotarło. Ale teraz miała nadzieję, ze już się wszystko skończy, że Ethan naprawdę odpuści. Najwyraźniej jednak nie zamierzał i Virgia się tym przejęła. Próbowała unieść się na łokciach, ale żebra zbyt bardzo ją bolały, więc opadła z powrotem na poduszkę z cichym jękiem.- Przecież nie odeszłam – wyjaśniła.- Zasnąłeś, ja poszłam do domu i... I nie dotarłam, nie pamiętam, co się stało – rzeczywiście, miała lukę w pamięci. Właściwie, tych luk było całkiem sporo.- Co wtedy? Co głupiego chcesz znowu zrobić?

    OdpowiedzUsuń
  33. - Odpuść, proszę... – może nie miała pojęcia o zasadach panujących w tym świecie, ale... Teraz naprawdę byłą przerażona przez te wszystkie przeżycia i byłą gotowa całkowicie się wycofać, byle tylko nie żyć w ciągłym strachu. Nie chciała, aby ją to zniszczyło, nie chciała obracać się za siebie z przestrachem, kiedy tylko coś za nią zaszeleści.- Nie chcę tego słuchać – stwierdziła zadziwiająco stanowczo, zmuszając się, aby powiedzieć to głośniej niż mówiła dotychczas; nawet się udało. Chciała się obrócić na bok, plecami do Ethana, a potem udawać, że śpi, zwłaszcza po tej jego prośbie. Ale nie mogła się ruszyć i naprawdę ją to irytowało.
    Nie była w stanie teraz na to odpowiedzieć. Nie potrafiła. Zamknęła więc oczy i milczała.

    OdpowiedzUsuń
  34. Nie powiedziała. Nie była w stanie tego teraz zrobić. Zawsze sprawiało jej to trudność i zadziwiające było już to, że powiedziała to Ethanowi kilka razy wcześniej, bo Virgia zadka wyrażała na głos swoje uczucia. Teraz naprawdę nie mogła tego powiedzieć. Zapewne mogło to zaboleć, ale... Trochę tchórzliwie udawała, że gorzej się poczuła i leżała tak z zamkniętymi oczami, ciężej oddychając. Póki nie usłyszała telefonu. Wtedy od razu otworzyła oczy i przechyliła głowę, aby patrzeć na Ethana. Domyśliła się, o co chodzi i z chęcią sama by się podniosła i tam pojechała, bo Virgia naprawdę polubiła panią Ferguson. Ale nie mogła.
    - Jedź – powiedziała cicho.- Nie ma sensu, żebyś tu siedział, bo za chwilę i tak cię wygonią. A mnie nafaszerują morfiną i czymś usypiającym, więc i tak nie będę kontaktować do jutra.

    OdpowiedzUsuń
  35. Wyszedł bez słowa. Trochę ją to zdziwiło, a przez zachowanie Ethana miała wrażenie, ze jest o coś zły lub obrażony. Na nią. Co znowu zrobiła nie tak? W obecnej chwili przecież niewiele mogła i tak. I trwało to przez następne dwa tygodnie. Jak podejrzewała, codziennie dostawała zastraszającą dawkę leków, przez co zupełnie nie miała pojęcia, co się wokół niej dzieje, kto przebywa w pobliżu, kto jej coś robi, a już tym bardziej nie wiedziała, co dokładnie jej robią. Za każdym razem, kiedy się budziła i w miarę dobrze postrzegała otoczenie, próbowała się podnieść, ale ciągle bolało tak samo. Aż pewnego dnia dała radę. Ocknęła się i uznała, że nadszedł czas. Spróbowała usiąść i się udało. Wprawdzie nadal bolało, ale nie tak bardzo, jak wcześniej.

    OdpowiedzUsuń
  36. Szykowała się powoli do tego, aby wstać, ale w tym przeszkadzała jej kroplówka. A przecież nie mogła jej ot tak odłączyć, musiała ją przetransportować z drugiej strony łóżka i ciągnąć za sobą na tym durnym wieszaczku, przez co zapewne będzie wyglądała idiotycznie. Zamarła w połowie ruchu, kiedy wszedł Ethan.
    - Głupie pytanie – prychnęła odruchowo i od razu przyłożyła dłoń do piersi, bo ją tam zabolało.- Oczywiście, że mnie boli. Cipka mnie boli – brzmiał trochę wulgarnie, ale miała to gdzieś.- Płuca mnie bolą, jak gadam. Dupa mnie boli. Plecy mnie bolą. Mam na sobie idiotyczna koszulę, a do tego muszę ciągnąć za sobą worek na wieszaku jak stary dziad. Weź lepiej pomóż i go przesuń, co? Chcę wstać.

    OdpowiedzUsuń
  37. To nie było tak, że Virgia go nienawidziła. Po prostu musiała odreagować przez to wszystko. A chyba lepiej było w ten sposób niż użalać się nad sobą i jęczeć, jak to jej źle. Poza tym, tak było jej łatwiej przezwyciężyć strach. Atakiem, oczywiście.
    - Dziękuję – mruknęła, łapiąc za metalowy wieszak na kółkach i przytrzymując się go, żeby wstać.- Jest tu gdzieś lustro? – dopytała, jakby nie zauważyła tego milczenia Ethana.- Chryste, nawet włosy mnie bolą, są w rozpaczy, że tak długo nie były myte.

    OdpowiedzUsuń
  38. - Nie, nie wołaj, bo mnie skrzyczy, że wstaję – od razu się spięła. Właściwe dziwne było to, że Ethan jeszcze się nie przyczepił, że wstała. Bardzo dobrze wiedziała, że jeszcze nie powinna. Ale za to powinna też się przejąć tym, że widzi ją w takim stanie, bo wyglądała okropnie, a do tego było jej wstyd.- Muszę to zdjąć – szarpnęła lekko za krawędź tej idiotycznej koszuli.- Możesz mi pomóc? Tylko... – zawahała się. Bo niby prosiła, aby pomógł je to zdjąć, ale równocześnie się tego dziwnie bała.- Tylko mnie nie dotykaj – dokończyła i mogło to brzmieć naprawdę dziwnie.

    OdpowiedzUsuń
  39. Uniesienie rąk w górę okazało się naprawdę trudne. Tak samo jak wyplątanie się z rurki od kroplówki, aby zdjąć to końca tę ohydną koszulę.
    - Nie, nie szukaj, ja... – trochę się wstydziła stać tak nago, bo to było upokarzające, ciągnąć za sobą dwa woreczki i w ogóle.- Chcę się obejrzeć najpierw, a potem i tak muszę ubrać to samo – podeszła powoli do lustra, a kiedy na siebie spojrzała, jakoś tak automatycznie pociekły jej łzy.

    OdpowiedzUsuń
  40. Słabo mu wyszło to pocieszanie, bo tylko niepotrzebnie zwrócił uwagę na to, co było nie tak i powiedział o tym głośno. A Virgia dobrze widziała, jak wygląda, nie trzeba było tego podkreślać. Dobrze, że przynajmniej nie zalali jej gipsem, tylko miała klatkę piersiową względnie unieruchomioną bandażem. A to było przeciwwskazanie do tego, aby brać jakąkolwiek kąpiel w tym momencie.
    - Nie chcę się myć teraz – pomyślała jeszcze o tym, że nie będzie mogła zrobić tego sama, że nie będzie się mogła chociażby schylić, a naprawdę nie chciała, aby ktokolwiek jej dotykał, a już na pewno nie między nogami.
    Uniosła dłoń i obtarła oczy. Patrzyła tak na siebie jeszcze przez chwilę, przerażona tym, ze blada zazwyczaj skóra była teraz tak przebarwiona w niezliczonej ilości miejsc, a do tego, jak bardzo jeszcze przez ten czas wychudła, bo przecież praktycznie je tam nie karmili, a przez ostatnie tygodnie, przytępiona lekami, też raczej nie jadła.
    - Ile mnie trzymali? – spytała cicho.

    OdpowiedzUsuń
  41. - Nieważne, kiedy się dowiedziałeś – ucięła tę kwestię, bo nie chciała się kłócić. Choć owszem, mogłaby mu zarzucić, ze nie zainteresował się wcześniej, gdzie się podziała i dlaczego się nie pojawiła. Naprawdę myślał, że odeszła? Przecież wróciłaby po swoje rzeczy. I to powinno wystarczyć, aby sprawdzić, gdzie się podziewa i czemu jeszcze nie przyszła. Ale nie mogła go o to wszystko obwiniać, bo przecież nie zrobił jej tego wszystkiego.- A tutaj? Ile tutaj leżałam? Wszystko mi się zlewa... Jak mogę wrócić do domu za dwa dni? Przecież... – przecież będzie miała problem, żeby zrobić podstawowe rzeczy, jak schylenie się i choćby zawiązanie butów. No i mieliby przebywać sami, we dwójkę w wielkim domu? I pewnie jeszcze spać w jednym łóżku?

    OdpowiedzUsuń
  42. - Straciłam trzy tygodnie życia... – stwierdziła, zdumiona.- I kompletnie nie mam pojęcia, co się wtedy działo, naprawdę... – odwróciła się plecami do lustra; koniec patrzenia na siebie.- Co ci jest? – zdziwiła się.- Mówiłam ci, żebyś się nie mazał – poniekąd go zbeształa. Znów.- Nie dam rady jechać do brata, to za długa droga, naprawdę nie czuję się na siłach... Możesz mi pomóc to ubrać z powrotem? Nie wiem, co mam ze sobą zrobić kompletnie...

    OdpowiedzUsuń
  43. Trochę trudno było z powrotem ubrać koszulę, Virgia męczyła się przez chwilę, przygryzając dolną wargę, ale w kocu się udało. I stanęła tak bez ruchu, patrząc na Ethana przy oknie, aż przechyliła głowę lekko na bok, bo… Mówił jakoś tak dziwnie.
    - Potem pewnie przyjdzie lekarz – stwierdziła, pomijając kwestię powrotu do domu i pokoi.- Sprawdzi, czy wszystko gra, więc jutro chyba się umyje…my – miała ułamek sekundy wahania, ale koniec końców powiedziała to w liczbie mnogiej.

    OdpowiedzUsuń
  44. - Kokosowe? – spytała od razu z nadzieją w głosie, jakby rzeczywiście zapach płynu do kąpieli był najważniejszy w tym wszystkim. Powoli sobie podeszła do łóżka i usiadła.- Uuu, Złocia ma pałac teraz… - gdyby mogła, gdyby to tak nie bolało, to pewnie by się teraz zaśmiała z tego stwierdzenia.- Chyba się położę z powrotem… Pamiętasz, jak ci czytałam durne romansidło na głos, gdy leżałeś w szpitalu? – nie mógł tego pamiętać, przecież był nieprzytomny i na sto procent niczego nie słyszał, a Virgia sama nie wiedziała, czemu teraz o tym powiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  45. - To zależy, jakie kupiłeś, bo jeśli ładne, to nie trzeba kupować koniecznie kokosowego… - zamruczała, bo po co było latać po takie bzdury, skoro sama kąpiel, niezależnie od tego, co się do niej wleje, i tak nie będzie niczym przyjemnym? Virgia już teraz zaczynała się do tego nastawiać psychicznie.- A co takiego mówiłeś? – musiała o to spytać, oczywiście, nawet mimo tego, co powiedział jako ostatnie. Że dobrze, że jednak nie słyszała.- Przyznaj się i nie ściemniaj.

    OdpowiedzUsuń
  46. - Nie chcę, żebyś mnie widział starą i pomarszczoną, no co ty – mruknęła bez przekonania. Wyobrażenie sobie tego było… Nierzeczywiste, ale równocześnie komiczne.- Nie chcę – potrząsnęła głową, od razu ganiąc się za ten pomysł. Po co się ruszać na zapas? Najlepiej pozostawać w bezruchu najdłużej, jak się da.- Nie dam rady niczego jeść ani nawet pić. Poza tym, ty pijesz niedobra kawę – całkowicie inną od tej, którą piła Virgia, z przesadną ilością cukru i większą ilością mleka niż kawy.- Możesz mi poczytać gazetę, jak stoją kursy na giełdzie, bo pewnie się bałagan zrobił, jak nie sprawdzałam przez te trzy tygodnie…

    OdpowiedzUsuń
  47. - To poczytaj z internetu – stwierdziła od razu, kładąc się powoli na łóżku. Myślała, że tak właśnie zrobi, wyjmie telefon, włączy kursy giełdowe i jej wyrecytuje zmiany i wahania. A nie, że zacznie gadać takie rzeczy. Najpierw chciała, oczywiście, spytać, co z panią Ferguson, bo ją to naprawdę interesowało i tak samo się martwiła, ale nie zdążyła się nawet odezwać, bo potem ją dosłownie zatkało. Spróbowała unieść się na łokciach i, choć bolało, udało jej się to. Musiała teraz patrzeć na Ethana.- O czym ty mówisz? – wykrztusiła.- Jaki Jerry, jaki brat? Jakie przewożenie rzeczy, do cholery?

    OdpowiedzUsuń
  48. Zdecydowanie nie powinien mówić teraz takich rzeczy. Tylko raczej zrozumieć, że Virgia nie bardzo ma ochotę opowiadać o swoich uczuciach, że musi się wewnętrznie uporać z tym, co się stało, znowu bardziej optymistycznie spojrzeć na świat. Nie miała siły do okazywania jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Trudno było się przestawić, kiedy w głowie nadal miało się obrazy, uczucia i ból, które towarzyszyły jej w tamtych nieprzyjemnych (łagodnie mówiąc) chwilach.
    - Że co? – spytała głupio, podnosząc się gwałtownie. Zbyt gwałtownie, ale zignorowała ukłucie bólu w żebrach.- Czy ty słyszysz, co mówisz?

    OdpowiedzUsuń
  49. Virgia była już bliska tego, żeby wstać, nawrzeszczeć na Ethana i walnąć go raz lub dwa (na miarę własnych możliwości), bo naprawdę w tym momencie przesadził. Zamiast normalnie wszystko wyjaśnić, zachowywał się, jakby był o coś obrażony. Od kiedy wszedł! I naprawdę by na niego nawrzeszczała, gdyby w tamtym momencie nie pojawił się lekarz.
    Usiadła jednak z powrotem na łóżku, a sekundę później się na nim położyła, przekręciła z trudem na bok i leżała tak plecami do sali, nie chcąc nikogo widzieć.

    OdpowiedzUsuń
  50. Nie mogli tego widzieć, ani lekarz, ani Ethan, ale przewróciła oczami, słysząc to mówienie o niej w sposób, jakby jej tam nie było. Miała ochotę się rozpłakać, ale wystarczająco już okazała słabości przy przeglądaniu się w lustrze, więc powstrzymała łzy. Nie odzywała się, nie marudziła, leżała jedynie grzecznie podczas badania sprawdzającego jej stan. Na koniec poprosiła tylko lekarza o zrobienie testu na HIV, więc przyszła pielęgniarka, pobrała Virgii krew, potem do kroplówki podłączyła coś nasennego i, cóż, Virgia zasnęła z powrotem. Tym razem jednak sny były wyraźniejsze. Wcześniej byłą totalnie przytępiona i zupełnie nie pamiętała, czy cokolwiek jej się przez ten czas śniło. Teraz widziała wszystko wyraźnie, przeżywała to od nowa, a to, co wtedy odczuwała, zwłaszcza ból, było niemal namacalne. Chciała się wyrwać i z tych rąk zadających rany i ze snu, i w końcu jej się udało, ale obudziła się z krzykiem na ustach.

    OdpowiedzUsuń
  51. Virgia krzyczała jeszcze chwilę po otwarciu oczu. Zaplątała się w kołdrę i przez kilka chwil szamotała się z nią, jakby to było zagrażające ej życiu niebezpieczeństwo, jakby to były te obleśne męskie ręce, które zrobiły jej krzywdę. Fakt, że Ethan przybiegł i wpadł do środka dotarł do niej z opóźnieniem i jakby przez mgłę.
    - Zabierz to ode mnie! No zabierz – nadal krzyczała, szarpiąc się z materiałem i z rurkami, a przez to, że niechcąco wyrwała sobie wenflon z dłoni, po palcach zaczęła spływać krew.

    OdpowiedzUsuń
  52. Uspokoiła się, ale nie do końca.
    - Zostaw, nie chcę tego, nie rób mi – zabrała rękę i ukryła ją pod sobą, żeby czasem nie ważył się zakładać jej tam nowej igły.- To mnie otępia. Chcę w końcu ogarniać.
    Odetchnęła ciężko. Przez to szarpanie się teraz wszystko ją bolało.
    - Rozwiń mnie z tego wszystkiego, proszę – z kołdry, z koszuli, z tych wszystkich bandaży... Chciała się z tego wydostać.- Proszę – powtórzyła.

    OdpowiedzUsuń
  53. Zamknęła oczy i pozwoliła na to wszystko, bo jak nie widziała, to było jej łatwiej. Szkoda tylko, ze kiedy ukrywała obraz rzeczywistości, to pod powiekami ukazywał jej się obraz przeszłości i wszystkiego, co się działo.
    - Nie wiem – powiedziała to wyraźnie zdezorientowana, otwierając oczy. Nie wiedziała, czy chce tu zostać, czy wracać do domu, bo przecież powiedział, ze znajdzie je mieszkanie i już sama nie wiedziała, co o tym myśleć, więc najłatwiejszym i najbezpieczniejszym rozwiązaniem było powiedzenie „nie wiem”.- Chcę się umyć jednak. Wyszorować. Mocno i dokładnie, żeby nie zostało już na mnie nic... nic... – nie mogła się wysłowić i głos je trochę zadrżał.- Nic od nich – dokończyła niemrawo.

    OdpowiedzUsuń
  54. - Przecież widzę, że to ty – nie chciała brzmieć złośliwie, choć wydźwięk taki właśnie był. Ale ton, na szczęście, nie był złośliwy. Był za to słaby, niestety. Na końcu języka miała jeszcze „i wiem, jak masz na imię”, ale się powstrzymała.- Zobaczymy jutro, dobrze? – dlaczego nie mogła powiedzieć otwarcie i konkretnie, że dobrze, tak zrobimy, wrócimy razem do domu... Tylko tak krążyła? – Potrzebuję nowego telefonu. I trzeba zablokować stary. Nie wiem, co z nim zrobili, ale lepiej, żeby go nie używali... - nie było z nią aż tak źle, skoro myślała już o takich rzeczach.

    OdpowiedzUsuń
  55. - Nie wiem. Pomyślę – odpowiedziała, jakby naprawdę musiała się namyślić, co mu tu jeszcze rozkazać, żeby tylko skakał wokół niej...
    Chciała usiąść, potem wstać i pójść samodzielnie do łazienki, ale kiedy się zatrzymał i zaczął mówić, coś w żołądku jej się skręciło, więc opadła z powrotem na poduszkę i przyłożyła sobie dłoń do czoła.
    - Nie chce o tym słyszeć, rozumiesz? Rób co chcesz, ale mnie to nie obchodzi, nie chcę o tym wiedzieć. Idź nalewaj tę wodę już, proszę.

    OdpowiedzUsuń
  56. Nasłuchiwała tylko szumu wody, nie ruszając się z łóżka. Drgnęła dopiero, gdy Ethan zadał pytanie.
    - Nie wiem –powinien już się przyzwyczaić do takiej odpowiedzi. Virgia aktualnie niczego nie wiedziała. Byłą dziwnie bierna w stosunku do wszystkiego, miała tylko jakieś przebłyski chęci i wtedy mówiła konkrety. A tak tylko ciągle nie wiem i nie wiem... Niby chciała się umyć, ale nie wiedział, czy chce wstać i pójść... To było głupie.- Dlaczego to mi jest wstyd?

    OdpowiedzUsuń
  57. - Chryste, to zanieś i umyj, i daj mi spokój! – to naprawdę nie była wina Ethana, ale jakoś tak wybuchła, niestety, a jemu się oberwało, bo akurat był w pobliżu. Gdyby był tu lekarz, to pewnie jemu by się oberwało. Miała jakieś dziwne wahania nastrojów i sama nie wiedziała, skąd to się bierze.- Jak Cindy? – zmieniła temat, choć powinna przeprosić, że w taki sposób go traktuje.- Zrobiła się grubsza, czy jeszcze nie?

    OdpowiedzUsuń
  58. Virgia była jak taka bezwolna, szmaciana laleczka i trzeba było ją dosłownie podtrzymywać z każdej strony, bo praktycznie wisiała, jakby w ogóle nie panowała nad własnym ciałem. Woda okazałą się, o dziwo, przyjemna, łagodziła wszelkie niedogodności i lekki ból, ułożyła się więc w wannie, oparła głowę o brzeg i odchyliła ją do tyłu.
    - Cieszę się – powiedziała cicho.- Ale raczej z nią nie pójdę – postanowiła. Miesiąc wcześniej pewnie zrobiłaby to z chęcią, ale nie teraz.- Nie jestem w stanie wybierać rzeczy dla dziecka, wiedząc, że mi nie będzie to kiedyś dane.

    OdpowiedzUsuń
  59. - Nie wiem... – znowu to „nie wiem”.- Mi powiedział na początku co innego – poinformowała, ale może coś źle zrozumiała wtedy? Przecież nie bardzo kontaktowała. Przymknęła oczy i leżała tak chwilę, aż w końcu wyciągnęła rękę i zaczęła na oślep szukać myjki.- A z kim niby mam go mieć, co? – palnęła.- Podaj mi myjkę.

    OdpowiedzUsuń
  60. Otworzyła gwałtownie oczy i spojrzała na niego zdziwiona. Niepotrzebnie zaczęła ten temat, niepotrzebnie pytała o Cindy.
    - Masz tę myjkę? - spytała dziwnie ostro, nie kontynuując temat.- Muszę się wyszorować – i najchętniej zetrzeć z siebie cały naskórek, bo przecież je dotykali, nie chciała mieć tej świadomości.

    OdpowiedzUsuń
  61. - Ciężko mi nogi dosięgnąć – poinformowała, zanim wyszedł, co było taką chyba dosyć wyraźną sugestią.
    Sama zaczęła zapamiętale szorować sobie ręce, bardzo mocno, na tyle, na ile mogła, dosłownie ścierając sobie skórę i zostawiając czerwone zadrapania po myjce.

    OdpowiedzUsuń
  62. Odchyliła się do tyłu i oparła wygodniej plecami o wannę. Trudno jej było podnieść nogę, musiała się więc przechylić i dopiero wtedy udało jej się ją unieść i oprzeć o krawędź wanny.
    - Proszę – wyciągnęła myjkę z stronę Ethana, ignorując fakt, że kapie z niej woda na podłogę.

    OdpowiedzUsuń
  63. - Horror? – zdziwiła się.- Sama mam oglądać? A jak się wystraszę? – usiłowała zażartować.- Oglądałeś go i chcesz jeszcze raz oglądać ze mną? – to też było takie trochę nielogiczne, ale czemu w ogóle doszukiwała się w tym logiki.
    Zamiast dywagować nad tym, wyciągnęła bardziej nogę.
    - Tam też – szepnęła.- Tylko delikatnie.

    OdpowiedzUsuń
  64. - Jeśli chcesz popkorn, to sobie zrób. Ja nie chcę jeść – odchyliła głowę do tyłu, ale nie zamknęła oczu. Wpatrywała się w sufit, jakby to była najbardziej pasjonująca rzecz na świecie. Po prostu zbyt dobrze wiedziała, że jeśli zamknie oczy, to znów spanikuje, bo zobaczy to, czego nie chciała widzieć, a co ukrywała jej pamięć.- Możesz włączyć, ale podejrzewam, że zasnę – starała się zupełnie nie myśleć o tym, gdzie przesuwał rękę wraz z gąbką.

    OdpowiedzUsuń
  65. Przygotowywała się na to, że zaraz dotknie tego rozerwanego wcześniej miejsca, że je obmyje, ale to nie nastąpiło. I owszem, kiedy poprosił, by posłuchała, patrzyła na niego i słuchała. Tylko że jakoś tak automatycznie wezbrał w niej cynizm.
    - Jestem najważniejsza, tak? Ale i tak pozwoliłbyś mi odejść bez protestów. I myślałeś, że naprawdę to zrobiłam, nie zainteresowałeś się tym, gdzie jestem i dlaczego nie daję znaku życia. Powinieneś mnie pilnować! – przez głowę przemknęła jej myśl, czy czasem nie za dużo wymaga, ale... Chyba naprawdę powinien, prawda? To przez niego musiała obracać się w tym gangsterskim światku.- Wtedy to wszystko trwałoby krócej...

    OdpowiedzUsuń
  66. - Ty po prostu mnóstwo mówisz, ale zwykle robisz coś całkiem innego – była w tym momencie okrutna, fakt, ale ktoś musiał to powiedzieć głośno. Nawet za cenę tego, że znowu się pokłócą.- Teraz mówisz takie rzeczy, a wystarczy, że coś ci się nie spodoba, że znowu się pokłócimy, a ty od razu powiesz, że mam się wynosić i nie zareagujesz na to, że odchodzę. Odpuścisz z łatwością. Jak się kogoś kocha, to się nie puszcza go tak łatwo, tylko się walczy, wiesz?
    Pokręciła głową, po czym zsunęła się lekko, bo chciała zmoczyć włosy. Zrobiła to chyba jednak zbyt gwałtownie, bo nie dość, że zabolały ją żebra, to jeszcze wpadła do wody z pluskiem, zanurzając głowę, a zaskoczyło ją to tak bardzo, że nałykała się wody i szybko próbowała usiąść, aby się wydostać, tyle tylko, że zwyczajnie się ślizgała.

    OdpowiedzUsuń
  67. Zakrztusiła się i kaszlała chwilę, aż wypluła całą wodę.
    - Jeszcze muszę włosy umyć. Koniecznie. - przetarła dłonią twarz, opierając się bezwiednie o ręce Ethana, jakby nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej dotyka. Przecież to dobrze, że ją wyciągnął i posadził.- Jak chcesz to naprawić? Przejdziesz odwyk od seksu? Będziesz wokół mnie skakał i spełniał każdą zachciankę? Pozwolisz mi się poniżać? Nie, to ostatnie akurat bez sensu… Jak ja mam ci dać teraz to, czego potrzebujesz?

    OdpowiedzUsuń
  68. Kiwnęła nieznacznie głową, aby pokazać, że się zgadza na to, aby umył jej włosy.
    - Nie mogę znieść myśli o tym, że zniszczyli i obrzydzili mi to, co wcześniej sprawiało mi taką przyjemność i było takie piękne… - wyznała.- Myślę tylko o tym, że zrobili to wbrew mojej woli, tak brutalnie i że bolało, i panikuję, gdy się zbliżasz, chociaż wiem, że nigdy byś mi czegoś takiego nie zrobił… Nie wiem, jak mam to zwalczyć.

    OdpowiedzUsuń
  69. - Najgorsze jest to, że mi się chce… Tylko dopada mnie paniczny lęk, że będzie bolało – zamknęła oczy, nie chcąc, aby piana się do nich dostała i jakimś cudem nie pojawiły się pod powiekami niechciane obrazy. Skupiała się na delikatnym masowaniu głowy.- Nigdzie nie pójdę – stwierdziła stanowczo.- Nie będę opowiadać innym, że jakiś obcy, brudny facet wciskał we mnie swojego fiuta, dysząc przy tym jak hipopotam. I że rozrywał mnie od środka…

    OdpowiedzUsuń
  70. - No i jak ty to wytrzymasz, co? – usiłowała zażartować, więc powiedziała to z rozbawieniem.- Znajdziesz sobie kochankę jak nic.
    Piana została spłukana, Virgia zgarnęła włosy na plecy i wykręciła z nich wodę. A potem oparła się dłońmi o brzegi wanny po dwóch stronach i chciała wstać.
    - Może jeszcze dzisiaj tu zostańmy. Włączysz ten film, a ja zasnę… - znowu. Dobrze już wiedziała, co wziąć, aby spać spokojnie.

    OdpowiedzUsuń
  71. - Jak ci je urwę, to przynajmniej nie będzie ci się chciało i żadnej sobie nie znajdziesz – stwierdziła, niby to poważnie, jakby naprawdę rozważała taką opcję, ale w rzeczywistości to nadal było coś w rodzaju żartu.
    Uniosła odrobinę ręce, tak aby mógł ją złapać gdzieś mniej więcej pod pachami. I przypomniała sobie o przyziemnych, babskich rzeczach.
    - Muszę nogi ogolić – stwierdziła, jakby Ethan był koleżanką, z którą może pogadać o takich sprawach.

    OdpowiedzUsuń
  72. - Ledwie włoski widać? – oburzyła się teatralnie.- Po trzech tygodniach!? No proszę cię!
    Wstała, podtrzymywana, potem powoli uniosła jedną nogę, wyszła nią z wanny, a potem z drugą zrobiła to samo. Na koniec objęła Ethana za szyję, jakby miała problem z samodzielnym staniem w miejscu, ale ni o to chodziło. Miała gdzieś, że jest mokra i że zmoczy mu ubranie, po prostu przylgnęła do niego całym ciałem, oczekując, że ją obejmie.

    OdpowiedzUsuń
  73. Poczuła się troszkę rozczarowana, że jej nie przytulił, zwłaszcza, ze przecież zebrała się na odwagę, przezwyciężyła wątpliwości i sama zrobiła to pierwsza. Nic jednak nie powiedziała, odsunęła się jedynie, cofając o krok, złapała za ręcznik, aby nie opadł i ruszyła powoli ku drzwiom.
    - Nie trzeba. Chcę się tylko położyć – ogólnie chodzenie i robienie czegokolwiek jeszcze ją męczyło.

    OdpowiedzUsuń
  74. - Słuchaj, ja naprawdę nie jestem aż tak chora... Nie musisz mnie zasypywać tysiącem pytań i propozycji – to było takie łagodne napomnienie, bo zdawało jej się, że Ethan trochę przesadza. Tu kakao, tu sok, a przecież dopiero co powiedziała, że nie trzeba.- Powycieram się – poinformowała.- Przynieś koszulę, dobrze? – zamilkła na chwilę, jakby zastanawiała się nad tym, czy to, co chodzi jej po głowie, to dobry pomysł.- Twoją – dodała w końcu, decydując się na to.
    Przysiadła na brzegu wanny, wycierając się powoli, spokojnymi ruchami.

    OdpowiedzUsuń
  75. Nawet nie zdążyła się do końca powycierać, tak szybko wrócił. Zawinęła jeszcze ręcznik na włosach i wyciągnęła rękę po koszulę, nadal siedząc na krawędzi wanny.
    Rzeczywiście, pytanie było niespodziewane i nie wiedziała, co się za nim kryje. A najgorsze było to, że nie potrafiła na nie zdecydowanie odpowiedzieć.
    - Chodzić po plaży? – odparła przewrotnie, uśmiechając się lekko przy tym.- Nie wiem, chyba najbardziej to lubię jeziora... Taką głuszę, domek w lesie...

    OdpowiedzUsuń
  76. Ubrała na siebie koszulę, krzywiąc się pry tym lekko, a potem opuściła głowę, aby powoli pozapinać wszystkie guziki. Milczała dosyć długo, jakby w ogóle nie usłyszała wszystkiego, co powiedział.
    - Trochę za bardzo do przodu wybiegasz – odezwała się w końcu.- Ja nawet jeszcze nie wiem, co będzie jutro… Po prostu powoli, dobrze? Na razie próbuję nie czuć obrzydzenia do samej siebie – nadal nie podnosiła głowy, bo czuła w tym momencie jakiś taki dziwny wstyd.

    OdpowiedzUsuń
  77. Virgia rozsiadła się na kanapie w taki sposób, aby było jej wygodnie. Była pewna, że i tak prędzej czy później zaśnie i nie dotrwa do końca filmu. Tylu tabletek się nałykała przed kąpielą, że dziw był, iż nie zasnęła już w wannie.
    - Możesz jechać teraz – wzruszyła lekko ramionami.- To bez znaczenia. Posiedzę sobie i pójdę spać, nic mi się nie stanie. Nie musisz ze mną siedzieć i się nudzić. I wysłuchiwać złośliwości, bo wiem, że się ciągle czepiam, ale to z bezsilności… I z żalu chyba.

    OdpowiedzUsuń
  78. Nie pytała, po co musi jechać do klubu. Domyślała się, ale nie chciała niczego na ten temat słyszeć, więc nie pytała.
    - Nie jestem zbyt rozmowna, więc się zanudzisz… - mruknęła. Znowu ją dopadły jakieś dziwne wątpliwości i niechęć do samej siebie.- Nie musisz ze mną być – palnęła nagle.- Teraz będzie naprawdę trudno i nie musisz się z tym męczyć… Znosić tego wszystkiego.

    OdpowiedzUsuń
  79. Virgia mogła się tylko uśmiechnąć gorzko, a gdyby chciała, to zwróciłaby uwagę, że owszem, powinna zacząć żyć tak, jak przed tym wszystkim. Tylko że przed tym wszystkim nie znała Ethana i wtedy było łatwiej. Jak by nie patrzeć, to przez tę znajomość się to wszystko stało. Ale nie chciała być złośliwa, więc milczała. Z trudem, bo z trudem, ale się powstrzymała. Zwłaszcza, że na temat robienia jej krzywdy bezpośrednio przez niego też mogłaby się wypowiedzieć.
    Ugryzła się w język, bo wiedziała, że gdyby się odezwała, wynikłaby z tego awantura. Postanowiła, że zatrzyma to na inny moment.
    Na koniec przewróciła tylko oczami.
    Nie miała zamiaru się nad sobą użalać i chyba to takie skakanie wokół niej sprawiało, że robiła się zgryźliwa. Pomijając, oczywiście, te wewnętrzne, nieprzyjemne odczucia, bo to była całkowicie inna kwestia.
    Filmu nie dokończyła. Tak naprawdę, wyłączyła go praktycznie od razu i wróciła do łóżka. Pierwszy raz spała tak dobrze. I świadomie. Bez tych okropnych snów, bez budzenia się co chwilę i bez krzyku. Spała, bo wyłączyła umysł, uznając, że najlepiej będzie się odciąć od tego wszystkiego i zacząć myśleć o tym, co dalej, jak rozwiązać tę sytuację, w jakiej się znalazła. A na wstępie powinna chyba zrozumieć, dlaczego w ogóle zgodziła się na całą tę operację. Bo przecież mogli wziąć kogoś innego. Wtedy przynajmniej nie mogłaby wpisać do życiowego dorobku „spałam z gangsterem”.
    Obudziła się wcześnie i usłyszała wracającego Ethana. Czuła się na tyle dobrze, że sobie powolutku i samodzielnie wstała. W ramach ostrożności powolutku, bo mogłaby to zrobić szybciej, normalnie, na co zresztą miała ochotę . Bo wbrew temu, co sobie myślał, naprawdę chciała zacząć już normalnie funkcjonować.
    - Mam ochotę na tosty – odezwała się głośno, stając w progu salonu. Nadal miała na sobie koszulę Ethana, którą ubrała poprzedniego wieczora.- Z pieczarkami – dodała. To było takie normalne, myślenie o śniadaniu. Chciała sobie normalnie usiąść do stołu, zjeść, wypić kawę…

    OdpowiedzUsuń
  80. Nie chciała, żeby tak wyszło, ale instynkt to instynkt, odruchowo cofnęła się o krok, gdy Ethan się zbliżył i była o to naprawdę zła na siebie. Ale zrobiła to, zanim zdążyła pomyśleć. Miała nadzieję, że nie urazi go to w żaden sposób.
    - Nie chcę pizzy – potrząsnęła lekko głową- I nie będziesz nigdzie jechał, wylądujesz na najbliższym drzewie – zdziwiła samą siebie, mówiąc dziwnie surowym, ale równocześnie troskliwym tonem.- Mogą być z samym serem. Albo… Ja pójdę – zdecydowała się nagle. Uznała, że dobrze jej zrobi, jeśli choć na chwilę wyjdzie do ludzi.- A ty się zdrzemnij na kanapie trochę. Okej? Muszę się ubrać… Mam nadzieję, że coś tam przywiozłeś i nie będę musiała iść do sklepu w kapciach i szlafroku – uśmiechnęła się lekko.

    OdpowiedzUsuń
  81. - Będę musiała tak ogólnie pójść, czy będę musiała pójść w kapciach i szlafroku? – doprecyzowała, bo nie wiedziała, o co dokładnie chodzi.- Zresztą, nieważne. Połóż się lepiej. Nie chcę wiedzieć, co robiłeś w nocy – domyślała się, może nie dokładnie i konkretnie, ale wiedziała, ze jest to związane z szeroko pojętymi „interesami”. A z tego nie była zadowolona. Ale wolała nie wnikać.- Bo w nocy się śpi – dodała żartem.- Najlepiej ze mną. Idę się ubrać – zawróciła do pokoju, w którego dopiero co przyszła. Całkiem możliwe było, że i tak zaraz go zawoła, aby pomógł jej coś zapiąć albo coś w tym rodzaju.

    OdpowiedzUsuń
  82. - Nie – powiedziała krótko i stanowczo.- Nie kupię. Nie musisz palić, wmawiasz sobie tylko, że musisz. Zdrzemnij się, dobrze ci zrobi – miała świadomość, że to pewnie Ethana zirytuje, ale... Nie dość, że w ogóle zebrała siły, aby wyjść i pójść do sklepu, to jeszcze miał specjalne życzenia. I to takie, których nie lubiła. Mogła jeszcze powiedzieć, że od dymu ciężko jej się oddycha, co zresztą byłoby zgodne z prawdą, ale Niechciała kontynuować i tłumaczyć, bo wydawało jej się to bezcelowe.- Idę – poinformowała ostatecznie.
    I wyszła. Dumna z siebie, że się na to zdobyła, aby w końcu wyjść do ludzi i zrobić coś z przyziemnych, banalnych czynności.

    [przeskoczmy coś, proszę.]

    OdpowiedzUsuń
  83. Virgia nie mogła w nieskończoność rozpamiętywać tego, co się stało, zachowując się przy okazji tak, jakby obwiniała wszystkich wokół. Starała się wrócić do rzeczywistości i szło je to względnie sprawnie. Wrócili do domu, zachowywała się w miarę normalnie, jedynie nie chciała wychodzić. Poniekąd się tam zabunkrowała, może też odrobinę zamieniła się w kurę domową, zajmując się przyziemnymi rzeczami przez całe dnie. Robiła wszystko, byle tylko nie myśleć o tamtych wydarzeniach. Gdyby mogła, to chyba nawet zaczęłaby robić na drutach.
    Do kuchni niemalże przyrosła, bo tam scedzała najwięcej czasu. Skoro było dla kogo robić, to robiła. Akurat zdecydowała się na ciasto, więc ugniatała lekką masę, kiedy Ethan pojawił się w progu kuchni.
    - Hej... – zamruczała, próbując wytrzeć dłonie śmieszny fartuszek.- Wszystko w porządku w klubie? – zagadnęła.- Cindy dosłownie przed chwilą wyszła. Zeżarła najpierw połowę pieczeni, a potem całe opakowanie ciasteczek – poinformowała z rozbawieniem.- I zostawiła mi katalog z kolorami farb, bo się nie może zdecydować, na jaki pomalować pokoik. Jeremy za to zostawił katalog z pierścionkami – wskazała stertę katalogów leżącą na skraju blatu.- Paranoja, mówię ci... Oboje zwariowali.

    OdpowiedzUsuń
  84. - Okej, w porządku – stwierdziła jedynie.
    Skoro miał jechać do klubu, oznaczało to, że i tak nie będzie go w domu. Przełożyła więc niedokończone ciasto do miski, uznając, że i tak nie ma sensu kontynuować pieczenia. Odwróciła się jeszcze, wyłączyła palnik pod jednym z garnków, bo to też nie miało sensu, skoro nie miał kto tego wszystkiego jeść. Następnie zaczęła myć ręce.
    - A może on lubi takie… wiesz, większe kobiety? – podsunęła z rozbawieniem.- Więc nie będzie mu przeszkadzało, że zostało jej trochę brzuszka i w ogóle? – odwróciła się, oparła tyłkiem o blat przy zlewie i patrzyła na Ethana z rozbawionym uśmiechem.- Też mam tego dosyć, ale niech się cieszą, niech mają chociaż to – wzruszyła lekko ramionami, tarmosząc ręcznik, w który wycierała dłonie.
    Poczuła się odrobinę urażona zachowaniem Ethana, ale nic nie powiedziała. Nie chciała się kłócić, więc starała się mówić o czymkolwiek, aby chociaż trochę go rozbawić.

    OdpowiedzUsuń
  85. Stała tak ze ścierką w dłoni, opierając się o kuchenny blat za sobą i milczała przez kilka chwil. Wiedziała, że najlepszym działaniem w tym momencie byłoby łagodne spytania Ethana, dlaczego jest zły. Pocieszenie go, przytulenie, ogólnie wszystko, co wspierająca (i potulna) partnerka powinna zrobić.
    Ale Virgia poczuła się zirytowana tym, co mówił. I że ciągle marudził. A to podobno ona była marudna. Już nie była. Przez jakiś czas owszem, ale chyba miała do tego prawo po wielokrotnym gwałcie i licznych obrażeniach, prawda?
    - Jesteś cyniczny – stwierdziła szczerze.- O co ci chodzi? Zazdrościsz mu dziecka? Masz pretensje, że ci nie pomaga? Powinieneś się cieszyć razem z nim, a nie krakać o najgorszym i krytykować wszystko wokół. Poza tym, cały czas marudziłeś, że wszystko na końcu i tak zostanie na twojej głowie, więc skoro wiedziałeś o tym od zawsze, to o co jesteś zły i czemu narzekasz, że jesteś sam? To jest użalanie się nad sobą. Nawet ja się nie użalałam po tym, co mi zrobili!

    OdpowiedzUsuń
  86. - Tak, zazdrościsz mu i tak, właśnie dziecka – potwierdziła stanowczo. Myślał, e nie było tego widać? Było widać aż za dobrze. Każdy mężczyzna zajmujący się takimi rzeczami chciał mieć potomka, który wszystko przejmie. A Virgia była pewna, że tym właśnie się Ethan gryzł. Bo pytania i naciskanie ze strony rodziny i nie były aż takie frustrujące, żeby się irytował.- I po co ci ta władza nad całym LA, co? Masz szansę, żeby żyć w miarę normalnie i spokojnie, a wracasz do tego, co niszczy ci życie. Robisz z siebie męczennika, bo to jest, och, takie trudne, odzyskać władzę, którą utraciłem, jestem tym taki zmęczony… Może jeszcze straciłeś ją przeze mnie, co? – a miało być dobrze, mieli się nie kłócić. Ale jak miałaby nie zareagować na to, co się działo? – To trzeba było mnie tam zostawić, teraz nie miałbyś problemu!

    OdpowiedzUsuń
  87. - Ale ja chcę! – wykrzyknęła, zaskoczona, że w ogóle powiedziała to na głos. Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiała, a teraz tak jakoś samo pojawiło jej się to na języku i zostało wypowiedziane.- Nikt cię nie wytyka, coś sobie ubzdurałeś – stwierdziła i, choć Ethan nie zdawał sobie z tego sprawy, Virgia wiedziała, co mówi. A mówiła prawdę w tej kwestii. Nikt go nie wytykał, po prostu już za bardzo wsiąkł w to życie, w to środowisko by teraz mieć jakieś urojenia i nie umieć się od tego uwolnić.- Masz klub, zarabiasz na tym, nic nie jest na twojej głowie, tylko sobie przypisujesz nie wiadomo jak wielką rolę. Nie jesteś wybrańcem, Ethan, nie baw się w strzelani i nie udawaj, że jesteś w GTA – na pewno bagatelizowała, zapewne mógł się przez to poczuć urażony, ale naprawdę nie miała pojęcia, jak go przekonać, żeby zrezygnował. Takie życie nie było mu potrzebne. A jeśli do tego wróci... Co miałaby zrobić? W jaki sposób miałaby go uchronić przez aresztem? Poza tym, mówiła takie rzeczy, bo on też bagatelizował to, co robiła Virgia. Wydawało mu się, że myśli tylko o tym, co na obiad, że zmieniła się w kurę domową. A nie miał pojęcia, co tak naprawdę przeżywała w sobie, w środku. I tę krzywdę, którą jej wyrządzili, i to, że musiała grać na dwa fronty, próbując za wszelką cenę odciągnąć agentów od niego i kłamiąc własnemu pracodawcy ile wlezie.- Nie chcę tego, nie rozumiesz? Nie chcę, żebyś do tego wracał, bo to właśnie przez to zrobili mi to, co zrobili – zawahała się na chwilę.- To przez ciebie, Ethan. Przez znajomość z tobą. Gdybym cię nie znała, gdybym z tobą nie była, Hamilton nigdy w życiu by mnie nie porwał – i nie zostałabym zgwałcona kilkadziesiąt razy, powinna dodać. I nie okaleczyliby jej tak, jak to zrobili. Nie miałaby teraz tej pieprzonej traumy.- Ale dla ciebie ważniejsza jest władza od tego, że ktoś nadal może nam zrobić krzywdę. Że ktoś może mi robić krzywdę. Kolejny raz – ruszyła ku drzwiom. Nie miała ochoty na żadną kolację.
    Byłą pewna, że Ethan się wścieknie. W końcu właśnie go oskarżyła o największą krzywdę, jaka ją spotkała w życiu.

    OdpowiedzUsuń
  88. - Och, bo ty musisz myśleć o wszystkich wokół! Są dorośli, nie musisz myśleć za nich! Zajmujesz się wszystkimi wokół tylko nie tym, co jest najważniejsze – pokręciła głową. Kompletnie nie miała pojęcia, jak do niego dotrzeć. Strugał bohatera przemieszanego z męczennikiem, zachowywał się, jakby miał zbawić cały świat i pomóc wszystkim wokół, a równocześnie gadał, jak bardzo przez to cierpi.- No tak, oczywiście klub jest najważniejszy – przewróciła oczami. Zdenerwowało ją już samo to, że w chwili, gdy rozmawiał z nią (nawet jeśli się kłócili), przerywał to i odbierał telefon. Bo coś innego było ważniejsze.- Wszystko rzucasz i tam lecisz. Leć, droga wolna. Tylko wiesz co? Nie oczekuj, że będę w tym tkwić. Wolałabym chyba, żeby mnie zabili niż żebym miała w tym żyć – to, co mówiła, było już okrutne. Nie tylko dla Ethana, bo dla samej Virgii też.- Szkoda, że mnie tam nie zabili. Że mnie stamtąd zabrałeś. Wolałabym już nie żyć, nie musiałabym teraz cierpieć, myśląc o tym, co mi zrobili. A ty nie straciłbyś tej swojej władzy, o której cały czas gadasz.

    OdpowiedzUsuń
  89. No tak, czego miałaby się spodziewać? Miał gdzieś to, co myślała o tym wszystkim, miał gdzieś, jak się czuła i miał gdzieś to, ze po prostu chciała, aby był dobrym człowiekiem.
    Wtedy tak naprawdę po raz pierwszy pomyślała, że to się nie może udać. Że nigdy się nie dogadają, bo Virgia zawsze jedną noga będzie w innym świecie, tym prawym i dobrym. Wcześniej ani razu tych rozstań nie wzięła na poważnie, wiedziała, że i tak jakoś wrócą do tego, co było, nawet mimo tamtego zajścia w klubie, gdy Ethan dosłownie ją przeraził. Dopiero teraz uznała, że wszystko się sypie. Powinna usystematyzować informacje, wyciągnąć z niego jeszcze trochę, a potem zniknąć i przekazać wszystko agencji.
    Tylko jak miałaby to zrobić komuś, kogo kocha?
    A z drugiej strony – jak miałaby przy nim zostać? Również byłaby zagrożona, bo nie dałoby się bez końca wodzić agencji z annos i udawać, że jest się po ich stronie. Dla nich też była nikim, więc bez mrugnięcia okiem zostawiliby ją w tym wszystkim. Jedno życie w tę czy we w tę… Bez różnicy.
    Ethan wyszedł, a Virgia miała ochotę się rozpłakać. Bo ugrzęzła w sytuacji bez wyjścia. Albo raczej w sytuacji, w której oba wyjścia były złe. I teraz musiała tylko wybrać mniejsze zło. A to było bardzo trudne.
    Długo nie siedziała sama, bo godzinę później usłyszała dzwonek domofonu zamieszczonego przy bramie. Na ekranie widziała niegroźnie wyglądającą kobietę z zaokrąglonym brzuszkiem, ale przeczulona po ostatnich wydarzeń, gdzie nawet dostawca pizzy mógł być płatnym mordercą, zawołała ochroniarza i wysłała go do bramy.
    Oczywiście, sprawdził przybyłą kobietę i przysięgał, że nie jest groźna, gdy odstawił ją do drzwi wejściowych. Virgia kulturalnie zaprosiła ją do środka i spytała, w jakim celu przychodzi.
    Potem sobie długo porozmawiały. Siedziały w kuchni (dlaczego w kuchni?), kobieta o imieniu Kimberly, jak się przedstawiła, minę miała zadowoloną z siebie, za to Virgia próbowała ukryć rozpacz i rozczarowanie. Jakoś się trzymała.
    Próbowała nie wierzyć w informacje, które zostały jej podane, choć wszystko się zgadzało. Ale postanowiła, że powinna spytać głównego zainteresowanego i winowajcy, wiec dosłownie poderwała się z krzesła, gdy usłyszała wchodzącego do domu Ethana.
    - Kochanie! – zawołała przesadnie słodko i ironicznie.- Byłą trochę zła.- Masz gościa, chodź do nas.

    OdpowiedzUsuń
  90. Virgia była autentycznie zaskoczona zachowaniem Ethana. I odmalowało się to na jej twarzy. Mimo wszystko, w tego typu sytuacjach zawsze był uprzejmy, a teraz... Wprawdzie nie miała pojęcia, kim jest Kimberly ani czego chciała, ale była kulturalna, miła, najwyraźniej nie miała złych zamiarów wobec Virgii, a co jak co, ale to akurat potrafiła ocenić, więc skoro przybyła kobieta nie chciała zrobić Virgii krzywdy, to mogła ją wpuścić. Gdyby chciała zrobić coś złego, już dawno by to zrobiła, a nie czekała na Ethana. Virgia w obecnym stanie była całkowicie bezbronna i nie potrafiłaby nawet odeprzeć ataku, choć i tak było coraz lepiej i dochodziła do siebie. Gdyby Kimberly chciała, zapewne już dawno by to wykorzystałam, a tedy Ethan na pewno nie zastałby ich pijących sobie herbatkę, tylko raczej martwą Virgię.
    No i właśnie, dawno z nikim nie rozmawiała. Cindy już ją nudziła i gadała ciągle o tym samym, nic dziwnego, że Virgia lgnęła do jakiegokolwiek towarzystwa.
    - Ethan! – wbrew oczekiwaniom, Virgia wcale na Ethana nie fuknęła głosem pełnym dezaprobaty i napomnienia, żeby się zachowywał. Wypowiedziała jego imię raczej cicho, choć stanowczo, ale jedynie po to, by zwrócić na siebie jego uwagę.- Nie wpuszczam byle kogo. Nic mi nie zrobiła przecież, pijemy tylko herbatę...
    Starała się myśleć o tej jego irytacji jako o trosce o nią samą. Nie chciał, żeby jej się coś stało, nawet w domu. I dlatego przekręciła to w ten sposób. Bo nie chciała kolejnej awantury.
    Normalnie zapewne zwróciłaby mu uwagę, żeby nie był nieuprzejmy i że wcale nie jest idiotką, by nie sprawdzać, kto przychodzi z wizytą i chyba ostatnio na głowę upadł, bo coś tam, coś tam, mogłaby tak mówić bez końca... Ale nie chciała się teraz kłócić. Nie przy kimś na pewno. Poza tym, nadal w niego wierzyła, mimo wszystko i nie chciała wierzyć w to, czego przed chwilą się dowiedziała.
    - Spałeś z nią? – spytała po chwili. Spokojnie, wręcz obojętnie.

    OdpowiedzUsuń
  91. Owszem, Virgia zdawała sobie sprawę z tego, co robił, zanim się poznali i nie zamierzała być o to zła, bo przecież prawo nie działa wstecz. Nawet gdyby się okazało, że Ethan ma gdzieś tam poukrywane dzieci, o których nie wiedziała, bo zrobił je zanim się związali, to nie miałaby prawa się o to czepiać. Mogłaby jedynie zwrócić mu uwagę na to, że mógł jej powiedzieć, by miała świadomość tego, z kim się wiąże.
    Teraz była skłonna uwierzyć Kimberly, bo była taka możliwość, ale póki co, czekała na jeszcze jakieś wyjaśnienia. Nie denerwowała się, tylko czekała. Ale Ethan jedynie potwierdził, że owszem, spał z tą kobietą i niczemu nie zaprzeczał.
    - Jak na razie to nic mi nie wmawia. Powiedziała jedynie, ze jest w ciąży, co zresztą widać. Z tobą. A ty przed chwilą potwierdziłeś, że z nią spałeś – Virgia mówiła spokojnie. Chciała sensownego wytłumaczenia tej sytuacji, chciała uwierzyć, że to niemożliwe (a było możliwe, skoro z nią spał), aby Ethan miał w drodze dziecko z inną kobietą, a z nią nie chciał.
    Stała tak bez ruchu i dopiero po chwili zmusiła się do tego, by zrobić krok w stronę Ethana. Najwyraźniej zamierzał wyjść. I zostawić ją samą w całej tej sytuacji. Znów.
    - A dlaczego mnie ma posłuchać? – spytała retorycznie, podchodząc w końcu do Ethana.- Zrób coś. Powiedz coś sensownego – zażądała.
    Nie chciała zostać z tym sama. Nie w sytuacji, gdy ta kobieta nadal przebywała w ich domu. Albo raczej w domu Ethana, do Virgii nic tutaj nie należało.

    OdpowiedzUsuń
  92. Badania zawsze były dobrym rozwiązaniem. Dawały niemalże stuprocentową pewność a to co brakowało do tych stu procent, można było zlekceważyć, robiąc badania na przykład trzy razy. Gdyby wynik się powtarzał, to nie było podstaw, by mniemać, że istnieje jakaś jedna setna możliwości, że jest inaczej. Problem był w tym, że uparte kobiety chcące wrobić wybranka w ojcostwo zwykle nie chciały robić badań. Virgia była pewna, że Kimberly też nie będzie chciała tego zrobić, tylko się uprze przy swoim i tyle.
    Ethan wyglądał przez chwilę, jakby chciał ją zahipnotyzować, aby zrobiło wszystko, co mówił. Virgia tylko stała z boku z założonymi rękami, nie bardzo wiedząc, co w ogóle ma ze sobą zrobić. Czuła się w tamtym momencie jak intruz. Dopiero, gdy Kimberly zwróciła się bezpośrednio do niej, przypomniała sobie, gdzie tak naprawdę jest. Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale sama nie wiedziała co. Nie potrafiła z całą pewnością stwierdzić, że dziewczyna kłamie, a co za tym idzie, zgnoić jej i kazać się wynosić. Nie zdążyła więc nic powiedzieć, bo ta wyjęła z torebki kilka kartek i położyła je na stole przed Ethanem.
    - Nie muszę robić badań. Tutaj są – przesunęła papiery po stole, bardziej do Ethana.
    Tego było już za dużo. Virgii autentycznie zrobiło się słabo i cofnęła się o dwa kroki po to, by się koniecznie o coś oprzeć i nie upaść.

    OdpowiedzUsuń
  93. „Wybacz, że zepsułam ci dzień”? Virgia miała ochotę się kpiąco roześmiać, ale to raczej z bezsilności. Na nic takie przeprosiny, skoro i tak ten dzień zepsuła. Virgia wiedziała, że wyniki mogą być sfałszowane, bo papier przyjmie wszystko, właściwie to skłaniała się ku takiemu rozwiązaniu, no i dobrze wiedziała, że każda dziewczyna pokroju Kimberly chciałaby wrobić kogoś, kto ma kasę, bo chociaż w ten sposób mogłaby coś ugrać, aby trochę tej kasy dostać. Nie była zła, na pewno nie na Ethana. Nie o to. Bardziej o to, że się odsuwał i zachowywał w taki zły, bezwzględny sposób. Potrzebowała teraz kontaktu, może też trochę przytulenia, pocieszenia, czegoś w tym rodzaju, ale kiedy pozbył się intruza, to co zrobił? Oczywiście, sięgnął po wódkę.
    - Nie chcę – odpowiedziała od razu, potrząsając przy tym głową.- Nie pij teraz – rzuciła jeszcze, odwracając się zaraz do niego plecami. Nie celowo, po prostu spojrzała w okno i zagapiła się, myśląc nad czymś. Oparła się też dłońmi o kuchenny blat.- Przeleć mnie – stwierdziła nagle. I stanowczo.- Teraz. I powiedz, że kochasz.
    To nie była prośba, ale nie był to też rozkaz. Wiedziała, że Ethan może mieć obiekcje, zwłaszcza, że powiedziała to tak nagle, bez uprzedzenia, a poza tym, nie uprawiali seksu od czasu tamtych gwałtów. Ale wbiła sobie do głowy, że jeśli Ethan odmówi, zwłaszcza teraz, to znaczy, że nie chce jej tknąć po kimś. Że teraz jest brudna i w ogóle nie będzie jej chciał.

    OdpowiedzUsuń
  94. Może właśnie chodziło o to, co usłyszała. Chciała przypomnieć, że też istnieje, że jakiś czas temu robili to niemal codziennie. A teraz? Teraz Ethan chodził ciągle wściekły i równocześnie zmartwiony, a Virgia bała się wyjść na zewnątrz i podskakiwała przy każdym niespodziewanym dźwięku, jakby coś miało ją zaatakować. Tylko że nie chciała tego okazywać, więc jakoś się trzymała.
    Ale nie tylko o to chodziło, żeby pokazać, że jest ważniejsza i żadnej innej nie będzie. Po prostu uznała, że już jest na to gotowa, a odwlekanie nie ma sensu, bo będzie tylko gorzej zamiast być lepiej.
    Nie było już śladu po tamtej Virgii, którą była, gdy się poznali. Wtedy byłą zdecydowana, pewna siebie i się nie bała. Teraz zaczynała być wrakiem człowieka i musiała to zatrzymać.
    - Teraz jest wieczór – zauważyła, informując tym samym, że ta wymówka nie przejdzie.
    Nic więcej nie powiedziała, jedynie odsunęła jego ręce, ale delikatnie i powoli, nie w taki sposób, jakby go odpychała. Szybko rozwiązała śmieszny fartuszek, rzuciła go na blat przed sobą, odsunęła się i wyminęła Ethana, zamierzając wyjść z kuchni. W milczeniu, bo kompletnie nie wiedziała, co mogłaby powiedzieć i co ze sobą teraz zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  95. Przecież nie była zła. Nie złościła się, nie krzyczała na niego, nie miała pretensji, właściwie to niewiele w ogóle powiedziała. Chciała tylko wyjść, najlepiej to się już położyć, choć leżąc w łóżku znów by o wszystkim rozmyślała, nie chciała nawet słuchać wymówek. Ale Ethan musiał się odezwać i jeszcze tłumaczyć, jakby jedno „nie” Virgii nie wystarczyło. Usłyszała to aż nazbyt wyraźnie i nie trzeba jej było powtarzać.
    Oczywiście, że poczuła się upokorzona, choć tego nie okazała. Ale bardziej przeraziło ją to, że staje się coraz bardziej obojętna. Sytuacja z Kimberly nie obeszła jej tak bardzo, jak powinna, sprawy gangu też mniej ją obchodziły, nie przejmowała się tym tak, jak jeszcze jakiś czas temu, kiedy najbardziej nie chciała, aby komuś stała się krzywda. Teraz chyba sama mogłaby kogoś skrzywdzić. Za to, że skrzywdzono ją.
    Zatrzymała się w progu i odwróciła się lekko, by na Ethana spojrzeć.
    - Lepiej nic już nie mów, dobra?
    Wróciła i stanęła przed nim, równocześnie opierając się o blat za sobą. Sięgnęła do koszuli, przyciągnęła Ethana lekko do siebie za kołnierzyk i rozpięła najpierw jeden guzik u góry.
    - Kiedyś w żartach mi coś powiedziałeś – zaczęła, odpinając drugi guzik. Miała nadzieję, że go to nie zdenerwuje i nie odbierze tego jako sposób, by go przymusić albo namówić do seksu. Chodziło jej teraz o coś innego, nie o to.

    [Ej, a może to Virgia zabije Hamiltona? :D]

    OdpowiedzUsuń
  96. [To nie jego by nie szanowali, tylko zabitego gościa, bo się dał podejść :D Chodziło mi o to tak trochę, żeby przez to wszystko zrobiła się nieco obojętna, zepsuta i w ogóle bardziej bez uczuć, bo trochę jednak przeżyła. Później by pewnie miała wyrzuty sumienia, że kogoś zabiła itd. No ale dobra, jak masz plan, to niech się wykaże :D A za to i tak na bobasa nadal nalegam :D Z tym, że i tak nie miałby pojęcia o jego istnieniu, więc nie będzie co się przejmować.]

    Nie chciała się do niego „dobierać” (choć nie było to dobre słowo), tylko chodziło jej o coś całkiem innego w tym momencie i z początku chciała się oburzyć, że jej przerywa i zmienia temat. Tylko że potem nie byłoby już żadnej atmosfery, tylko Virgia byłaby zła, więc się nie oburzyła, tylko zabrała ręce od razu, skoro tak chciał, skoro je odsunął i nie chciał, by go dotykała. Co ją trochę zabolało.
    Nic jednak nie powiedziała. Zacisnęła jedynie na chwilę usta, podążając spojrzeniem za Ethanem.
    - Wiem, że tam jest – powiedziała cicho.- Jestem blondynką, ale nie idiotką. Nawet numery znam – ale to, że wiedziała, jak się dostać do sejfu, nie oznaczało, że w nim grzebała, bo nie grzebała. Miała nadzieję, że Ethan nie będzie zły przez to, że wiedziała o różnych rzeczach i się nie przyznawała. Mogła te informacje też przekazywać dalej, ale tego nie zrobiła.
    A z drugiej strony: to, że jej teraz owy sejf pokazywał, oznaczało, że jednak ma do niej jakieś zaufanie.
    Stałą jednak w milczeniu, słuchając informacji, które były jak takie wiadro zimnej wody, choć Virgia nie zareagowała. Nie rozpaczała, nie przeraziła się, nie było tak, że nie wierzyła. Nie była też zła, tylko po prostu sobie stała. Myślała o tym, czy to naprawdę jest taka tragedia. Czy w ogóle dopuszczała do siebie myśl o jakichkolwiek dzieciach. O dzieciach z Ethanem. Owszem, miała przebłyski, że już by chciała, ale równocześnie nie wyobrażała sobie żadnej przyszłości, nie zakładała, że w ogóle będą razem, niezależnie od uczuć, jakie żywiła. W końcu działał poza prawem, a Virgia, mimo wszystko, musiała działać zgodnie z nim, bo taki miała zawód. Nie było dla nich przyszłości i już.
    A jeszcze teraz, jak tak sobie pomyślała, to rzeczywiście mogło tak być… Nigdy się nie zabezpieczyli, a jakoś do tej pory nie wpadli. Nie zastanawiała się nad tym wcześniej, bo chyba do niej nie docierało, że mogłaby być taka ewentualność.
    - Wyniki badań nic nie znaczą – odezwała się w końcu cicho.- Nie będziesz miał pewności, póki nie spróbujesz wszystkich sposób, aby to dziecko zrobić.
    Nie miała w zamiarze pocieszania go, ale i tak nie wiedziała, co ma powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  97. - Co znaczy „na pewno być już jakiejś zrobił dzieciaka”? – trochę się zjeżyła, nie ukrywajmy. Podchodził do tego równocześnie beztrosko i tak, jakby to był koniec świata.- Mówię o raczej niekonwencjonalnych metodach jak in vitro czy coś, a skoro nie próbowałeś, to nie wiesz, czy podziała. Czy próbowałeś, bo z kimś już byłeś na stałe, tylko się teraz nie chcesz przyznać? – wątpiła w taką opcję, bo zbyt niechętnie był początkowo nastawiony do jakichkolwiek związków. Ale może się myliła, może już był z jakąś kobieta i myślał, że to ta właściwa.
    Zamyśliła się na chwilę. Widziała, że jest zazdrosny o to, że Jeremy miał dziecko w drodze. A kiedy zwróciła na to uwagę otwarcie, twierdząc, że tak właśnie jest, to się wściekł i wyparł. Co oczywiście było jawnym potwierdzeniem tego. Spojrzała w końcu na Ethana wyraźnie zaskoczona, gdy wspomniał o zawartości sejfu.
    - Nawet nie próbuj mi dawać pierścionka – powiedziała od razu, zaskakująco zdecydowanym tonem.- To nie jest dobry moment – wyjaśniła.- Nie potrafiłabym się z tego cieszyć tak, jak cieszyłabym się jeszcze miesiąc temu – to poniekąd było potwierdzenie, że najprawdopodobniej by się zgodziła, ale faktem było, że po ostatnich zdarzeniach mnóstwo rzeczy się zepsuło. Przed tym porwaniem przez ludzi Hamiltonów naprawdę by się z tego cieszyła, a teraz… Teraz pomyślałaby bardziej racjonalnie. Jak miałaby wyjaśnić agentom, że, hm, tak jakby wychodzi za mąż za kryminalistę? – A jeśli chodzi o ojca… Nie może mieć do ciebie pretensji, że jest jak jest, ale jeśli miałoby ci to ulżyć, to możesz to zrzucić na mnie. Powiedz mu, że jestem w ciąży, za dwie miesiące powiesz, że poroniłam. I tak kilka razy, aż w końcu uzna, że to moja wina i nie potrafię donosić ciąży. Wiem, że to nie jest rozwiązanie, bo zapewne wtedy stwierdziłby, że powinieneś mnie zostawić i znaleźć sobie taką, która da ci to dziecko, ale przynajmniej na jakiś czas miałbyś spokój…

    OdpowiedzUsuń
  98. - To… - zaczęła, ale zamilkła, szukając w głowie rozwiązania albo jakiegokolwiek dobrego pomysłu, aby Ethana pocieszyć. Widziała, że jest rozgoryczony, rozczarowany tym wszystkim, niezadowolony z samego siebie, że w tej jednej kwestii zawiódł.- To coś się wymyśli – stwierdziła w końcu. Dwa rozwiązania już jej wpadły do głowy, jednak nie chciała o tym teraz opowiadać, bo widziała wyraźnie, że Ethan jest nie w humorze.- Na pewno się da. Tak, żebyś był w miarę zadowolony i żeby twój ojciec nie był rozczarowany lub zły.
    Te słowa pewnie i tak nic w tym momencie nie dały. Bez zastanowienia poszła za nim, stanęła obok i uniosła rękę. Już, już mógłby się oburzyć, że wyrywa mu papierosa z ręki i chce wyrzucić, ale Virgia, owszem, wyjęła mu spomiędzy palców papierosa, ale delikatnie i, o dziwo, nie wyrzuciła go, tylko przytknęła go do ust i sama się zaciągnęła. Nawet się nie zakrztusiła, ale szybko oddała papierosa Ethanowi.
    - Nie chcę tu mieszkać sama – poinformowała, wypuszczając dym.- I nie zakładaj od razu, że coś ci się stanie. Już jedną próbę zabicia cię przeżyłeś, drugą też dasz radę. I każdą kolejną.
    Zapatrzyła się przed siebie, na ogród i stała tak bez ruchu przez kilka chwil, aż w końcu się ruszyła, odsunęła i objęła Ethana w pasie, przytulając policzek do jego pleców.
    - A wracając do tematu… - wymruczała, sięgając do przodu, do guzików koszuli, które wcześniej próbowała rozpiąć. Teraz jednak tego zrobiła, tylko przesunęła delikatnie dłońmi po brzuchu, potem trochę wyżej, aż wymacała odpowiednie miejsce gdzieś na żebrach.- To wytatuujesz sobie tu moje imię? – uśmiechnęła się z rozbawieniem, choć nie mógł tego widzieć.- Kiedyś o tym mówiłeś. To jak będzie?

    OdpowiedzUsuń
  99. Virgia uniosła brwi, zaskoczona. Takiej odpowiedzi się nie spodziewała. Zakładał, że musiałby to później zasłonić, bo się rozstaną? I nie chciałby wtedy o niej pamiętać. Od razu zabrała ręce i się odsunęła. Już nie miała ochoty się przytulać. Na nic nie miała ochoty. Chciała, mimo wszystko, aby było w miarę dobrze, nawet jeśli mnóstwo rzeczy jej nie pasowało i czuła się przez nie źle. Ale napotkała mur. Nie miała zamiaru uderzać w niego głową, by rozbić, bo rozbiłaby zamiast muru siebie. I znów byłaby w rozsypce.
    Ale nie zamierzała tez jawnie okazać niezadowolenia i wrogości. Nadal była spokojna i łagodna.
    Poszła za Ethanem do przedpokoju, słuchając rozmowy. Domyśliła się, o co chodzi, o tym, co mówił i po tym, że od razu chciał wyjść. Nie musiał nawet jej tego mówić. Ale kiedy stanęła w progu i patrzyła tak na niego, nie wiedziała, czy powinna go przytulić po tym mentalnym odrzuceniu sprzed chwili, czy zrobiłby to jeszcze raz, gdyby tylko się zbliżyła.
    - To jedź – powiedziała od razu.- Pożegnaj się z nią – jej nie było dane pożegnać się z rodzicami. Wahała się jeszcze chwilę.- Chcesz, żebym pojechała z tobą? – spytała w końcu.

    OdpowiedzUsuń
  100. Gdyby Virgia to usłyszała, to zapewne byłaby trochę rozczarowana i byłoby jej ogólnie smutno, że to nie ona jest tą najważniejszą kobietą w jego życiu. Ale tego nie słyszała i może dobrze. Lubiła panią Ferguson. I było Virgii szkoda, że nie zdążyła jej lepiej poznać. Najwyraźniej nie było im to dane.
    Nie odezwała się. Bez słowa wsunęła stopy w vansy stojące przy drzwiach (które nijak się miały do stylu eleganckiej kobiety gangstera), chwyciła za żakiet i otworzyła drzwi. Nie patrzyła na Ethana, skoro tego nie chciał.
    - Chodź – rzuciła krótko, po czym zamilkła, czekając na niego. Przygryzła na chwilę mocno dolną wargę.- Kocham cię i będę tam z tobą – powiedziała nagle.- Chodź – powtórzyła nagląco.

    OdpowiedzUsuń
  101. Virgia nie odzywała się przez całą drogę, jadąc spokojnie i w skupieniu. Samochód nie był jej i trochę dziwnie było nim jechać. Ale wiedziała też, co Ethan zawsze trzyma w schowku, więc kiedy wysiadł pod szpitalem, zwlekała jeszcze chwilę i wzięła coś, co uznała za potrzebne. Chyba nie zwrócił uwagi, bo skupił się na paleniu. A dopiero co jednego papierosa wypalił. Nie powiedziała jednak na ten temat ani słowa, kiedy do niego w końcu podeszła. Rozglądała się wokół czujnie, bo chyba została jedyną trzeźwo myśląca osobą w towarzystwie. Ethan skupiony był na tym, co działo się z jego matką, Virgia była skupiona na tym, by byli bezpieczni. A sytuacje takie jak ta sprawiały, że rodzina przestaje być czujna i przez to jest słabsza. Wszyscy są w jednym miejscu i wystarczyłoby, aby Hamilton się zorganizował, a mógłby wybić wszystkich. Bez ścigania ich po całym mieście.
    W odpowiedzi na słowa Ethana uśmiechnęła się tylko krzywo, całą resztę przekazując uciśnięciem jego dłoni. Puściła ją jednak, gdy weszli. Stała przy drzwiach, trzymając się trochę na uboczu, trochę na dystans. Nie powinna się wtrącać, to raz. A dwa – była bardzo niespokojna, bo zdawało jej się, że coś widziała. Spojrzenie Ethana jej umknęło, bo wodziła wzrokiem po sali, przyglądając się wszystkim po kolei, jak to wszystko znoszą. Przygryzała przez chwilę dolną wargę, a kiedy coś metalowego, najprawdopodobniej stary szpitalny pojemnik, spadło pielęgniarce na podłogę na korytarzu, Virgia praktycznie podskoczyła. Dźwięk nie był głośny, ale zdawało jej się, jakby coś dosłownie wybuchło jej koło ucha i naprawdę się wystraszyła, zaskoczona.
    Broń wetknięta za pasek spodni na plecach i przykryta żakietem dosłownie ją paliła. Wszyscy skupieni byli na kobiecie leżącej na łóżku, więc Virgia w końcu wyszła cichaczem z Sali, nic nie mówiąc. Nie chciała, aby zauważyli, że wychodzi, dlatego starała się nie zwracać na siebie uwagi i nikogo nie poinformowała. Nie chciała też przecież, aby pomyśleli, że ucieka, bo nie chce tam być. Nie o to chodziło. Po prostu musiała coś załatwić.

    OdpowiedzUsuń
  102. Virgia spacerowała lekkim krokiem po korytarzu, trochę bijąc się z myślami. Chciała wyjść ze szpitala na zewnątrz i przypilnować okolicy, ale równocześnie wiedziała, że nie powinna wychodzić sama. Naprawdę nie chciała powtórki z rozrywki, ale jeśli miałoby to pomóc i uchronić rodzinę Fergusonów przed atakiem ludzi Hamiltonów, mogłaby jeszcze raz przeżyć te wszystkie koszmarne rzeczy, które jej zrobili, z gwałtem na czele.
    Zacisnęła usta, gdy Ethan wyszedł z sali. Podeszła do niego bezwiednie, nogi same ją poniosły, choć była już praktycznie na drugim końcu korytarze, chcąc wyjść ze szpitala.
    - Martwię się – powiedziała jedynie.- Głupotą było przyjeżdżanie tak na łapu capu, bez ochrony – dodała. No właśnie, nie mieli ochrony, nikt o tym nie pomyślał. Byli w tym szpitalu wystawieni jak na tacy.- Chodź – rzuciła jeszcze przez ramię, kierując się ku drzwiom. Naprawdę zdawało jej się, że kogoś widziała po drugiej stronie ulicy, kogoś, kto ich obserwował, gdy przyjechali pod szpital.

    OdpowiedzUsuń
  103. - Idź do toalety – akurat ją do siebie przyciągnął, więc nie musiała się celowo zatrzymywać, by wskazać drzwi od łazienki.- Tam zadzwoń, nikt cię nie będzie słyszał – zasugerowała. Sama miała zamiar poczekać pod drzwiami i przypilnować ich niczym Cerber.
    - Ja mam – poinformowała jak gdyby nigdy nic, totalnie obojętnym tonem.- Miałeś w schowku – dodała w ramach wyjaśnień.- To, że ty ich nie widzisz, nie znaczy, że ich tu nie ma.
    Stała sztywno i po czułości, którą obdarzała dotychczas Ethana jakoś nie pozostał nawet ślad. Było, niestety, widać, że to nie jest takie prawdziwe, pocieszające go przytulenie. Virgia na chwilę uniosła głowę, aby spojrzeć mu w oczy.
    - Poczekam tutaj, idź zadzwoń.

    OdpowiedzUsuń
  104. Virgia poszła za Ethanem, bo naprawdę miała zamiar stać przy drzwiach i pilnować łazienki. Pospacerowała przed nimi chwilę, gdy Ethan był w środku. I przez jakiś czas był spokój, było cicho, nic się nie działo. Ale w końcu dostrzegła idącego korytarzem mężczyznę. Nie znała go, ale zmierzał dokładnie w jej kierunku. Najpierw nie wiedziała, co ma robi, a był coraz bliżej. Chować się w łazience nie było sensu, bo mógł mieć broń, a Ethan jej nie miał, więc nic by nie pomógł. Za to Virgia nie chciała strzelać w środku, bo ściągnęłaby na nich uwagę. Ale i tak złapała za klamkę i to akurat w tym samym momencie, co Ethan z drugiej strony. Razem otworzyli drzwi, Virgia popchnęła jeszcze Ethana do środka, żeby teraz nie wychodził, a potem pchnęła też drzwi. Napastnik nadchodził akurat zza nich, dzięki czemu zwyczajnie rąbnęła go drzwiami. Mocno. Najmocniej, jak potrafiła. Upadł na podłogę najprawdopodobniej ze złamanym nosem.
    Nie mieli jednak pewności, że jest jedyny i czy zza rogu korytarza zaraz nie wyskoczy jakiś kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  105. - Zamknij się – burknęła do niego. Już zaczynał rozkazywać, już jej mówił, co ma robić.- Sam sprawdź okno. Ja mam glocka i dzisiaj ja wydaję polecenia – przecież to ona pomyślała o tym, by wziąć broń, Ethan był zbyt rozkojarzony, by pomyśleć sensownie i zadbać o bezpieczeństwo, a teraz się wtrącał.
    Wiedziała, że nie miał oporów przed zabijaniem, nawet w sytuacji, gdy dało się to załatwić w inny sposób. Virgia jeszcze te opory miała, choć mniejsze niż kiedykolwiek wcześniej. Głównie dlatego, że chciała się odegrać za to, co jej zrobili. Chciała, aby ktoś cierpiał tak samo. I sama chciała to zrobić.
    Pchnęła drzwi jeszcze raz, a gość nie zdążył się podnieść, bo oberwał znów. Wychyliła się jeszcze i zwyczajnie go kopnęła. Tym razem już chyba stracił przytomność i opadł na podłogę.
    - Możemy iść – stwierdziła spokojnie. Jak gdyby nigdy nic. Poprawiła włosy, poprawiła żakiet i była gotowa do tego, by się przespacerować korytarzem do drzwi jak cywilizowany człowiek.- Chodź – rzuciła jeszcze, ruszając ku tym drzwiom.
    Mógł teraz uznać, ze zachowuje się, jakby byłą szalona, jakby nie zdawała sobie sprawy, że coś się może stać, że wystawia się jak na tacy... Ale Virgii było to aktualnie już kompletnie obojętne. Nie zależało jej na samej sobie.

    OdpowiedzUsuń
  106. Dziwne było to, że Ethan się nie wściekł, bo tego się Virgia spodziewała. Tyle razy wcześniej się przecież wściekał, kiedy się sprzeciwiła albo chciała coś zrobić po swojemu. Albo po prostu chciała mieć kontrolę nad wszystkim choć przez chwilę. Wtedy chyba wściekał się najbardziej. Teraz nic jej nie powiedział, zaskakujące.
    Zaskakujące też było to, że w pobliżu nie było żadnej pielęgniarki, że korytarz był pusty i nikt nie zrobił rabanu, że urządzają tu jakąś burdę i się tłuką. Virgia sobie beztrosko, spacerkiem przeszłą przez korytarz do drzwi, nie przejmując się niczym.
    - Nie złość się tak – rzuciła przez ramię, popychając drzwi na zewnątrz. Ale zanim wyszła, ostrożnie wychyliła głowę i najpierw się rozejrzała.

    OdpowiedzUsuń