6 września 2016

Villemo



Villemo Steichert  
Przyszła realizatorka dźwięku. Póki co, szczyci się mianem pomocniczki akustyka.
Ambicja większa niż wzrost. Tysiące muzycznych miłości. Serduszka w oczach, zbyt dużo marzeń i nieodłączne słuchawki.
W pakiecie nadzwyczaj cięty język.
I niebywała zdolność ukrywania własnych uczuć.

202 komentarze:

  1. Tysiące ludzi skandujących twoje imię, bilbrody z twoim wizerunkiem oraz transparenty wyznające ci miłość. Każdy marzył by zostać gwiazdą rocka, albo i innej muzyki, ale każdy chciał być sławny. Każdy z wyjątkiem Duncana, któremu w sumie los był obojętny byle tylko się zabawić, wypić i zaliczyć.Chociaż zdobył ogromną sławe na skalę USA, a w szybkim czasie Sleepwalkers zaczęli odnosić tez sukcesy w Europie to Duncan nie wiele się zmienił, a wręcz zatracił się w tym co kochał, bo teraz miał na to wszystko pieniądze.
    Jego dzieciństwo było ciężkie. Matka prostytutka znikała na całe noce do pracy i zarabiała marne grosze, a że była uzależniona od heroiny to wszystko wydawała na swój nałóg. Duncan miał jeszcze brata Normana, ale ten prawie całe swoje życie siedział w więzieiu więc nie wiele mu pomagał. Poza tym uważał, że Duncan nie jest jego prawdziwą rodziną bo nie wiadomo z kim puściła się matka. Tak więc był kompletnie sam.
    W liceum poznał chłopaków z zespołu i tak to właśnie się zaczęło. Oni grali, a śpiewał z nimi Greg z starszej klasy. Tylko, że on nie miałw sobie tego czegoś co miał Duncan. Tego co pozwoliło im wybić się na szczyty list przebojów.
    Od jakiegoś już czasu bawił się banknotem studolarowym. Dopiero teraz zwinąłgo w rureczkę i kiwał głową w rytm muzyki. Schylił się nad stolikiem przy którym siedział z jakaś fanką, która pokazywała cycki pod hotelem byle tylko przelciał ją któryś ze Sleepwalkers. Wciągnął kilka kresek, które sobie wcześniej usypał, wypił szklankę wódki i zapalił papierosa, a potem dolał kolejną porcję i już miał ją wypić, kiedy ta nieznośna dziewczyna od akustyki wyrwała mu z ręki szklankę.
    -Co ty opierdalasz? -Spytał chwytając za butelkę i upijając kilka łyków. -Jaki samolot? -Zaśmiał się głośno a zaraz za nim jego towarzyszka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Duncan przez całe swoje życie uczył się jednej rzeczy. Żeby za bardzo się niczym nie przejmować, a właściwie w ogóle tego nie robić. Jak to potarzał 'miej wyjebane a będzie ci dane.' W jego przypadku sprawdzało się do dosłownie. Zawsze kiedy bardzo coś olewał życie podawało mu to na tacy. Dlatego tym bardziej i teraz się nie przejął jej słowami. Owszem fani mogli być rozczarowani, ale nawet jeśli on się spóźni, albo dotrze dzień później nic się nie stanie. Przesuną trasę, a fani i tak będą na niego czekać.
    Spojrzał na Vill, która wyglądała na nieco przerażoną. Dlaczego w ogóle Peter nie pojawił się tutaj osobiście tylko wysłał jakaś nic nie znaczącą do zespołu panienkę, pomyślał.
    -Weź się wyluzuj laska. -Oparł się o krzesło. Potem zwrócił się do swojej towarzyszki. -Widzisz z jakimi ludźmi muszę pracować?
    Parsknęła śmiechem.
    -Dobra zdzwonimy się. -Dał jej swój numer telefonu. -Obowiązki wzywają. -Wstał od stołu. -Tylko jeszcze pójdę się odlać, dobra? Nie będę trzymał całą drogę.
    Wstał i udał się do męskiej ubikacji.
    -Pierdolenie... -Rzucił wchodząc do jednej z kabin i zatrzaskując za sobą drzwi. Odpalił papierosa i jednocześnie wysypał na parapecie trochę białego proszku. No dobrze może nie trochę. Wciągnął najpierw jedną kreskę, a potem drugą. Dopalił papierosa oparł się o zimną ścianę.
    Oczywiście jego pobyt w ubikacji był zdecydowanie za długi. Tylko, że potem powrót był jak na gwiazdę rocka bardzo efektowny. Bowiem w toalecie zaczepił go jakiś dupek, który chciał koniecznie by Duncan podzielił się z nim kokainą. Tak po bratersku bo przecież oboje grają rocka.
    Po barze rozległ się huk upadających na ziemię drzwi wejściowych od ubikacji. Zaraz potem na ziemi wylądował mężczyzna wraz z Duncanem który okładał go pięściami po twarzy. Barman od razu wykręcił numer na policję. Bójki w jego barze nie były dopuszczalne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Duncun po prostu miał wrodzony talent do wpadania w tarapaty. Zaczęło się w szkole kiedy wdał się w najgorsze towarzystwo z możliwych. Koledzy namówili go żeby ukradł ze sklepy paczkę czpisów. Nie musieli mu dwa razy powtarzać. Oczywiście ekspedientka przyłapała go na złym uczynku i policja odporowadziła go do domu. Miał wtedy osiem lat. Matka nie bardzo się tym przejęła. Wysłuchała policji przytaknęła i zamknęła za nimi drzwi. Spojrzała na małego Duncana i parsknęła śmiechem, a potem wróciła do łazienki szykujac się do swojej pracy.
    Narkotyki w życiu Duncana tez pojawiły się wcześnie bo w wieku piętnastu lat. Tylko, że wtedy nie było go stać żeby brać codziennie, a teraz szastał pieniędzmi na wszystkie strony byle tylko być na bani i świetnie się bawić.
    Dlatego okładał mężczyznę bez opamiętania nie zważajać wogóle na uwagi Vill. A co tam nie będzie mu przecież jakaś baba mówiła co ma robić. Dla niego była tylko laską od akustyki i lepiej żeby zajęła się swoimi sprawami, a nie tym co teraz się dzieje. Ale kiedy facet uderzył ją, a ona wpadła na niego spojrzał na strużkę krwi cieknącą z jej nosa.
    -Nosz kurwa. -Wyminął ją niby obojętnie ruszając w stronę faceta.
    Może i miał nie pokolei w głowie, bił się średnio raz na tydzień, lubił jednorazowe przygody i miał zdanie wszystkich w dupie, ale na pewno nigdy nie uderzyłby kobiety. Nie dlatego, że tak nie wypada bo jemu przecież wypadało wszystko. Ale według niego po prostu nie było się słabszych. Kobiet... nie mężczyzn. Cóż miał dość dziwne rozumowanie.
    Podszedł od mężczyzny i chwycił go za koszulę, a potem z całej siły zamachnął się pięscią i uderzył go. Facet upadł na podłogę i wypluł krew pomieszaną ze śliną oraz przedniego zęba...
    -Pojeb. -Skomentował Duncan kiedy nagle poczuł jak ktoś go obezwładnia.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy zoriętował się, że to policja nieco się uspokoił. Co prawda miał z nimi nie jeden zatarg, ale wolał nie przeginać by nie trafić do więzienia. Tam mu się nie uśmiechało isć. Znał ludzi, miał nawet przyjaciół, którzy wyszli z paki i przysięgli sobie, że tam nie wrócą. Chociaż zawsze uważał, że nawet i tam by sobie dał radę. Był jak karaluch. Mógł przystosować się wszędzie byle tylko przeżyć.
    Vill zaczęła się tłumaczyć zanim jeszcze on zdążył cokolwiek powiedzieć. Po chwili zauważył, że policjant, który go trzyma dziwnie mu się przygląda. Oczywiście normalnie powiedziałby w dośc niekulturalny spsób, że spadał, ale teraz zmierzył tylko wzokiem mężczyzne z wybitą jedynką i wrzasnął w jego stronę:
    -Zamknij ryj damski bokserze! Tak! To prawda ona mówi prawdę!
    -Spierdalaj sam zacząłeś! -Typek nie pozostał mu dłużny. -Jak ja teraz wyglądam? Wybił i zęba!
    -Celowałem w dwa dupku... -Warknął na niego.
    -Panowie.... panowie spokojnie. -Odezwał się jeden z policjantów. Jest tu pełno świadków zaraz kogoś spytamy co tutaj się wydarzyło.
    No to przesrane, pomyślał Duncan. Przecież jak spytają tych w barze to będzie już po nim bo wszyscy jak jeden mąż zeznają, że to on wyskoczył na faceta i zaczął go okładać. Jednak nikt nie widział kto zaczął. Zaprzeczą też że bójka była z powodu tego, że uderzył Vill, której z resztą nie było z nimi w ubikacji.
    -Kurwa po której stronie jesteście? -Duncan się wściekł. -Kobieta krwawi, a wy jeszcze się zastanawiacie?
    -Za bójkę powinniśmy was zamknąć na czterdzieści osiem godzin. -Odparł policjant.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiedy zaczęła tłumaczyć się policjantom spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął. Musiał przyznać że ma dziewczyna gadane . Ale skąd mógł to wiedzieć skoro raczej unikał kontaktów z ekipą. Pracowali dla niego a jako ich szef wolał unikać kontaktów z pracownikami.
    -Paniusiu nie wiele nas to obchodzi. -Odparł ten grubszy. -Każdy ma swoje obowiązki a moimi jest zaprowadzenie tu porządku, a ten twój chloptas jest pijany i jestem zmuszony zabrać go na izbę wytrzeźwień.
    Wtedy Duncan zamarł z przerażenia. No to koniec, pomyślał. Miał przy sobie sporą ilość kokainy za którą na pewno dostałby pare lat i nie pomoglby mu nikt nawet Peter.
    -Spokojnie możemy się dogadać... -Był gotowy nawet im zapłacić.
    -Kolejne wykroczenie łapówka... Pograzasz się kolego.
    -Kurwa chce tylko zdążyć na koncert!
    -Mandat za przeklinanie.
    -Chwila...-Wtraacil ten który trzymał Duncana. -To ty jetses wokalista Sleepwalkers?-Zaczął mu się przyglądać. -Tak to Duncan O'Conner.
    -Co?-Ten gruby podszedł do niego. -O cholera! Moja córka cię uwielbia! Cały pokój ma w twoich plakatach!
    -Spedze z nią nawet noc jeśli tylko nas puscisz.
    -Ona ma 13 lat...

    OdpowiedzUsuń
  6. Zajety? To od razu nie spodobało się mu. Jakoś od dłuższego czasu unikał wszelkich związków. Po pierwsze dlatego że jako wolny piosenkarz przyciągał więcej fanek, które zawsze w jakimś małym stopniu liczyły na to, że może w jakiś sposób zakocha się w nich... Po drugie nie znosił zobowiązań. Nie cierpiał kiedy dziewczyna zgrzedzila co ma robić a czego mu nie wolno. Na samą myśl o piskliwym glosiku powtarzajacym 'Duncan nie pij tor, Duncan nie pal tyle, Duncan nie patrz na jej tyłek' robiło mu się nie dobrze. No i po trzecie najważniejsze w dupie miał zakładanie rodziny o nianczenie bachorow. Dlatego wypalil bezmyślnie:
    -Wcale nie jestem zajęty!
    -Coś paniusia za mało wie o nim jak na jego koleżankę..-Wtrącił ten chudszy.
    -Tak Alice faktycznie nienawidzi Biebera.
    -Szacun dla córki za to. -Uśmiechnął się . -Ten pedalek to faktycznie rozpuszczony bachor. Widziałem się kiedyś z nim w studiu. Może pan powiedziec córce ze jest beznadziejny.
    -Ucieszy ją to. -Zasmial się wesoło. -Trochę jednak przykre ze idol mojej córki o którym gada jak o bogu i którego naśladuje na każdym kroku pijany wdaje się w jakąś bojke.
    Wtedy Duncan jakby bardziej przejął sie tym co powiedział. Wiedział, że jest idolem dla wielu ale jakoś nigdy nie pomyślał że ktoś chciałby pójść w jego ślady.
    -Ma pan madrzejsza córkę ode mnie więc na pewno nie będzie wpadać w tarapaty. Chcę pan ją uszczęśliwić? Dam jej autograf. No i niech pan wykreci do niej numer jeśli jeszcze nie śpi.
    Faktycznie zamierzał z nią porozmawiać przez telefon bo sam w jej wieku chyba by oszalał gdyby jego idol zadzwonił do niego przed snem. Potem spojrzał zadowolony na Vill jakby chciał tym powiedziec że widzisz mam wszystko pod kontrolą.

    OdpowiedzUsuń
  7. Po jej słowach Duncan zezloscil się jeszcze bardziej. Nie miał ochoty udawać niczyjego faceta a zwłaszcza dziewczyny która dla niego pracowała. Miał ochotę ją zamknąć w toalecie w barze i polecieć sam do Londynu. Zawsze na szczęście może ja zwolnić jeśli zacznie go wkurzac.
    -Widzi pan z kim ja muszę pracować... -Wziął od policjanta telefon komórkowy. Mężczyzna wyglądał na zadowolonego z tego powodu że Duncan będzie dzownil do jego córki nawet w takim stanie w jakim był teraz. -Skończ już zmyślac... Nie mam żadnych problemów sercowych a tym bardziej związanych z tobą. -nacisnal zielona słuchawkę i czekał na połączenie. Dał na głośnomówiący by mógł ją slyszec ojciec.
    -Czesc tato. -Odezwał sie głos po drugiej stronie.
    -Czesc myszko. Mam dla ciebie niespodziankę.
    I wtedy odezwał się Duncan.
    -Czesc Alice. Zgadnij kto mówi?
    -Kto?
    -Duncan z Sleepwalkers.
    W telefonie rozległ się pisk. Potem wypytal ja jak się czuje czy była na koncercie itd... Zwykla rozmowa w której o dziwo był kulturalny i nie dało się po nim poznać ze jest pijany.

    OdpowiedzUsuń
  8. No i udało się. Policjanci pouczyli ich, Duncan rozdał autografy, Alice była w niebo wzięta i po chwili byli już wolni. Problem jednak polegał w tym, że samolot do Londynu był w powietrzu od ponad dziesięciu minut wraz z zespołem, rozwścieczonym Peterem, który nie mogł wydzwaniać do Vill bo okrzyczała go stewardeesa na pokładnie.
    Kiedy policjanci odjechali Duncan od razu spojrzał na Vill. Był na nią wściekły za rozpowiadanie głupot, które mogły mu zagrozić. Gdyby ktoś to usłyszał, albo jeden z policjantów chciał zrobiź furorę to jutro na internecie pojawiłaby się informacja na temat tego, że woklaista Sleepwalkers spotyka się z jakąś panienką i na dodatek ma złamane przez nią serce.
    -Jeszcze raz zaczniesz wymyślać jakieś pierdoły na mój temat to przysięgam, że ci kurwa zwolnie. I nie truj mi o tym, że chciałaś dobrze. -Wyjął zza skórzanej kurtki nabitej ćwiekami piersiówkę w której miał czystą wódkę i upił kilka łyków. -Takie sprawy zostawiaj mi... Ty jesteś od akurstyki czy czegoś tam.... I jak ty wogóle masz na imię?
    Duncan raczej nie interesował sie życiem tych, którzy dla niego pracowali. Mieli tylko dobrze wykonywać swoją robotę. Oczywiście pare osób znał... Na przykład cycatą stylistkę, która robiła im makijaże. Cholernie chciał ją przelecieć, ale wciąż tylko powtarzała, że nie sypia z pracodawcą choć jest uroczy.
    Był też Mark, który często załatwiał mu trawkę do palenia, ale jak miała na imię laska od akustyki nie miał zielonego pojęcia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Duncan obserwował ją przez dłuższą chwilę popijając wódkę. A potem stanął obok niej. Był od niej wyższy bo sięgała mu do ramienia, podniósł rękę, machnął i zagwizdał. Po chwili jedna z taksówek zatrzymała się tuż obok nich. Otworzył drzwi i władował się na przednie siedzenie. Taksówkarzem był starszy mężczyzna więc nie bardzo mogł wiedzieć kim jest Duncan.
    -To jak masz na imię? -Spytał jeszcze.
    Kazał mu jechać na lotnisko. Podróż trwała niedługo, a le całą drogę nic się nie odzywał. Przy wysiadaniu założył na siebie kaptur by nie rzucać się tak w oczy. Lot mieli późno w nocy i jak na tak ruchliwe lotnisko było tam bardzo mało ludzi. Mieli jeszcze dużo czasu do odprawy tak więc Duncan nie zamierzał siedzieć i tak czekać.
    -Zgłodniałem. Chodź.-Odparł zimno i zaprowadził ją do jakiejś pizzeri, gdzie zamówił dwie ogromne pizze. Nawet jeśli ona nie miała zamiaru jeść to on był głodny jak wilk. Oczywiście kelnerka poznała Duncana i najwyraźniej była nim zafascynowana, a kto wie może liczyła nawet na coś więcej.
    Kiedy przyjęła zamówienie wróciła po chwili z szklankami i colą. Cały czas wpatrywała się w niego jak w obrazek.
    -Coś jeszcze podać? -Uśmiechnęła się do niego. -Za pół godziny kończę prace.
    Duncan spojrzał na nią z entuzjazmem i uniósł brwi do góry uśmiechając się.
    -My mamy samolot za cztery godziny. -Spojrzał teraz na Vill. -Chcesz iść do kina? Obejrzysz sobie jakiś film.-Rzucił do niej obojętnie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pozbycie się jej na dosłownie dwie godziny było teraz jego głównym celem. Miał oczywiście kilka opcji. Pierwsza po prostu ją olać i zrobić swoje. Przecież nawet jeśli pójdzie za nim na spotkanie z śliczną kelnerką to nie będzie chyba na tyle beszczelna żeby patrzeć jak się do niej dobiera. A nawet jeśli niech sobie ptarzy. Druga opcja była taka, że mogł po prostu ją skłamać, że gdzieś idzie i wrócić do pizzerii. To w sumie była najrozsądniejsza deyzcja jaką mogł wybrać. No i trzecia... Zwolnić ją. Znajdzie inną laskę od akustyki. Może jakaś atrakcyjniejszą i bardziej przychylną na te jego ekscesy.
    -Przynieś mi jeszcze frytki. -Puścił jej oczko.
    Kelnerka odebrała to jako zgodę i domyśliła się, że Duncan będzie musiał spławić jakoś swoją towarzyszkę kimkolwiek ona była. Dziewczyna założyła, że to jakaś jego pracownica. Może stylistka? Albo jakaś początkująca piosenkareczka która chce się wybić. Obróciła się na pięcie i szybko pobiegła by zrealizować zamówienie.
    -Więc idź gdziekolwiek ci się podoba. Możesz sobie iść pochodzic posklepach za nowymi ciuchami bo te szczerze mówiąc wyglądają dość badziewnie. -Pokręcił głową upijajać trochę coli. -Zdąże na odprawę. Nie musisz się przejmować... Koncert się odbędzie. Zamiast tu siedzieć wyślij jakaś wiadomość do Petera, że będziemy kilka godzin później. Niech powie Julii stylistce żeby przygotowała mi jakieś ciuchy na koncert. I do Marka, że wszyskto ma być gotowe. On bedzie wiedziało co chodzi.
    Oczywiście miał na myśli tonę kokainy, całe morze wódki i mnóstwo papierosów, które wypali jeszcze przed koncertem.
    -A tak wogóle to wyluzuj się laleczko. Idź poderwij jakiegoś ochroniarza, może ci ulży i przestaniesz się tak spinać.

    OdpowiedzUsuń
  11. Wysłuchaj jej przemowy, która według niego była komepltnie bez sensu. Właściwie w ogóle się nią nie przejął. Niech sobie gada. Nie potrafi się nawet wyluzować. Na koniec przekręcił oczami i głupkowato się uśmiechnął. Potem wziął frytki od kelnerki, puścił jej oczko i powiedział, że nic nie obecuję, ale najwyżej może podać mu swój numer. Oczywiście zrobiła to bez chwili zastanowienia. A potem schował karteczkę na której zapisała liczby i spojrzał na jej okrągłe pośladki, kiedy odchodziła od ich stolika by obsłużyć innych klientów.
    Wtedy Duncan również nachylił się nad stolikiem. On też miał niezłe gadane i potrafił uciszyć nie jedną osobę.
    -Po pierwsze Peter pracuje dla mnie. Gdyby nie to, że zajebiście nas promuje i wie co robić, żebyśmy byli na szczycie to zwolniłbym go za te jego wybuchy nerwów. Ale przesadza z... -Pokazał na nos chcąc jej uświadomić, że nawet Peter brał. -Zdziwiona? Witaj w show biznesie kotku. -Oparł się o krzesło i zaczesał swoje włosy do tyłu. -Jak myślisz kogo będzie wolał? Ciebie? Czy mnie? Kto mu zapłaci więcej? Tak więc bierz dupę w troki i daj mu znać, że będziemy na miejscu. Po drugie wisi mi czy będziesz miała przesrane czy nie... Wisi mi nawet czy cię po tym zwolni bo jestes tylko zwykłym pionkiem. Nikim ważnym, a na twoje miejsce jest milion takich jak ty. -Duncan nigdy nie wywyższał się z powodu tego, że jest sławny, ale chciał ją rozzłościć jeszcze bardziej. -Spórbuj się odegrać jak to powiedziałaś, a możesz zapomnieć o pracy w branży muzycznej. Po trzecie mamy jeszcze dużo czasu do wylotu więc kurwa nie będę z toba siedział i się nudził rozumiesz?

    OdpowiedzUsuń
  12. -Słuchaj no mała. -Duncan nie miał już do niej siły. Stwierdził, że po powrocie postara się ją zwolnić. Peter nie powinien robić z tego problemów jeśli wymyśli mu dobrą bajeczkę. W końcu mimo wszystko manager traktował go wyjątkowo ulgowo. -Dojadę na ten koncert i Peter zapomni o wszystkim i będzie cieszył się zarobioną kasą bo tylko o to mu chodzi jakbyś nie zdążyła zauważyć. Skoro twoja szanowna osobistość jest na tyle ważna, że nie zmierza wykonać moich poleceń i powiadomić go, że jednak dotrzemy na koncert to twoja strata. Ciekawe jak bardzo wścieknie się Peter kiedy mu powiem, że mój pierdolony telefon padł, a ty zgrywałaś księżniczkę. I tak zamierzam bawić się zajebiście. A ty chodź sobie za mną jak mój cienie. Wisi mi to. -Wstał od stołu. Rzucił studolarówkę obok pizzy, sięgnął jeszcze po jeden kawałek i wyszedł bez słowa z restauracji.
    Perspektywa spędzenia z nią najbliższych kilku godzin była dla niego męczarnią. Po pierwsze nie miał nawet o czym z nią rozmawiać, po drugie zgrywała ważniaczkę, a takich panienek nienawidził najbardziej.
    Dlatego postanowił nie zwracać na nią uwagi. Wyszedł przed lotnisko i zapalił papierosa. Wciąż miał na sobie kaptur by nikt go nie rozpoznał. Wyjął z kieszeni komórkę. Stuknął w nią parę razy, ale na darmo. Była rozładowana doszczętnie.
    -Kurwa. -Czyli nie wyśle Peterowi wiadomości, którą ten odczyta kiedy wylądują.

    OdpowiedzUsuń
  13. Za nim Vill przyszła zdążył wypalić już trzy papierosy i właśnie odpadał czwartego, kiedy usłyszał za swoimi plecami jej głos. Początkowo zdenerwował się chociaż przypuszczał, że zaraz za nim poleci byle tylko nie spuszczać go z oczu. Jednak zdziwiło go to, że Vill przejmuje się nim i tym czy zmoknie czy nie. Jakoś nikt nigdy wcześniej się tym nie przejmował. No ale raz wytłumaczył to sobie, że pewnie to też kazał jej robić Peter. Pilnować by nie pochorował się, nie robił nic głupiego i nie zaliczał lasek w barze. Czasami miał dość tego, że wszyscy traktowali go jak dziecko, że dla nich był tylko świrem, który musi się zabawić, wypić i wziąć swoją działkę. Jednak był mądrzejszy niż im się wydawało. I nie wszystko wydawał na przyjemności...
    -To zachowuj się profesjonalnie jeśli sama chcesz być tak traktowana. -Odparł chłodnym tonem i zaciągnął się papierosem. Wtedy w jego głowie zapaliła się lampka. -Ja pierdole. -Obrócił się w jej stronę. -Musimy pozbyć się pięciu gram koki z mojej kieszeni przecież złapią mnie na odprawie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Niestety Villemo miała rację. Jedynym sposobem na pozbycie się tego było spuszczenie w toalecie. Chociaż Duncanowi było szkoda takiej ilości kokainy to nie miał wyjścia jeśli nie chciał iść siedzieć.
    -Dobra chodź. -Zgasił papierosa i otworzył drzwi wchodząc z powrotem na lotnisko. -No nie słychane, że tam cię nie zaciągnę. Gdybym wiedział wcześniej z tą cycatą kelnerką umówiłbym się w której z kabin w kiblu... -Zażartował sobie.
    Poczekał na Vill i dopiero potem ruszył do najbliższej męskiej toalety. Wszedł do środa i zamknął się w jednej z kabin.
    -Ja pierdole nie wyrzucę przecież wszystkiego. -Powiedział sam do siebie. Potem wysypał spora ilość na umywalkę i wciągnął połowę. Kokaina była mocna i za pewne wystarczyłoby mu to co już wziął, ale był na tyle uzależniony, że nie nie mógł wyrzucić za dużo. Dlatego wciągnął resztę. Potem spojrzał na biały proszek w woreczku ze smutkiem.
    -Papa. -Wysypał go do muszli i spuścił wodę.
    Nie powinien był tyle brać bo już czuł, że rozpiera go energia. Oparł się o umywalkę, spojrzał na swoje odbicie, jego źrenice były znacznie rozszerzone. Praktycznie nie było widać tęczówek. Wyszedł gwałtownie z toalety, gdzie czekała na niego Vill.
    -Dobra. -Klasnął w ręce i odgarnął swoje włosy z czoła. -Ile mamy do wylotu? Zdążymy się jeszcze zabawić?

    OdpowiedzUsuń
  15. -Widziałem tutaj kasyno. Chodź. -Poruszał charakterystycznie brwiami. -Przepieprzymy trochę kasy. -Zaśmiał się sam do siebie.
    Faktycznie był tam bar z kasynem. Właśnie zaczynała się rozgrywka pokera. Duncan nie zamierzał tego popuścić.
    -Jak bardzo umiesz blefować? Ja jestem mistrzem. Tylko patrz. -Dosiadł się do stolika. Obstawił początkowo sto dolarów. Rozdano karty. Rozgrywka ogólnie trwała jakieś dziesięć minut. Z tym, że Duncan zgarnął dwadzieścia tysięcy, a reszta graczy została spłukana. Potem zamówił po piwie do stolika i podsunął jedno Vill.
    -Widzisz nie we wszystkim jestem beznadziejny. Wzbogaciliśmy się o dwadzieścia koła. -Podsunął jej połowę z zarobionych pieniędzy. -Niech to będzie rekompensata za mój straszny charakter. -Upił kilka głębszych łyków piwa. -I przestań mi wypominać tą trzynastolatkę... Nie przeleciałbym nieletniej. Kurwa... znowu jestem głodny.

    OdpowiedzUsuń
  16. -A pieprzysz bez sensu. -Podsunął jej pieniądze. -Jak ich nie weźmiesz dla siebie to weź na żarcie w samolocie bo. I nie... nie przeleciałbym wszystkiego co się rusza i ma cycki. Laska musi mieć w sobie to coś czego nie mają inne...-Odparł rozglądając się wkoło. Zawsze po tak dużej ilości kokainy ciężko było mu usiedzieć na jednym miejscu. -I tak jestem napruty jak cholera. -dopił swoje piwo do końca. -Ale mam też zajebisty talent. -Wyjął papierosa i zapalił. Na jego szczęście w barze można było palić. Kiwnął do barmana by przyniósł mu kolejne piwo. -Ale dzięki temu będę spał cały lot. A ty? Coś taka spięta? Wyluzuj się w końcu. Wypij coś, weź albo zapal... Nie ma tu Petera... Nie musisz udawać jak ciężko pracujesz. Możesz w końcu wszystko olać i być sobą. -Puścił jej oczko.

    OdpowiedzUsuń
  17. -To się wyluzuj. -Złapał swoją kolejną butelkę i wypił kilka głębszych łyków. -Skoro cię wkurwiam to za parę godzin odetchniesz z ulga i będziesz mogła się zająć swoją akustyką... -Duncan mógł wypić naprawdę dużo. Sam podczas jednego koncertu pił z pięć piw i palił mnóstwo papierosów, nie licząc do tego to co zażywał przed samą imprezą. Po prostu chciał korzystać z życia ile się da. -Nie pijesz? Chętnie ja dopiję. -Wskazał na jej piwo.
    A potem czas jakoś w miarę szybko zleciał i poszli na odprawę. Duncan faktycznie miał talent do udawania bo trzymał się całkiem nieźle i chociaż jedna ochroniarka zmierzyła go podejrzliwie to przepuściła bez przeszukiwania. W końcu słyszała parę jego piosenek i jedna nawet wpadła jej w ucho.
    Tak więc w końcu udało im się zasiąść na pokładzie samolotu lecącego prosto do Londynu. Start odbył się bez najmniejszych komplikacji.
    -Obudź mnie jak będziemy na miejscu. -Duncan zarzucił na siebie kaptur i oparł się o okno samolotu. Zawsze spał podczas lotu.

    OdpowiedzUsuń
  18. -To się wyluzuj. -Złapał swoją kolejną butelkę i wypił kilka głębszych łyków. -Skoro cię wkurwiam to za parę godzin odetchniesz z ulga i będziesz mogła się zająć swoją akustyką... -Duncan mógł wypić naprawdę dużo. Sam podczas jednego koncertu pił z pięć piw i palił mnóstwo papierosów, nie licząc do tego to co zażywał przed samą imprezą. Po prostu chciał korzystać z życia ile się da. -Nie pijesz? Chętnie ja dopiję. -Wskazał na jej piwo.
    A potem czas jakoś w miarę szybko zleciał i poszli na odprawę. Duncan faktycznie miał talent do udawania bo trzymał się całkiem nieźle i chociaż jedna ochroniarka zmierzyła go podejrzliwie to przepuściła bez przeszukiwania. W końcu słyszała parę jego piosenek i jedna nawet wpadła jej w ucho.
    Tak więc w końcu udało im się zasiąść na pokładzie samolotu lecącego prosto do Londynu. Start odbył się bez najmniejszych komplikacji.
    -Obudź mnie jak będziemy na miejscu. -Duncan zarzucił na siebie kaptur i oparł się o okno samolotu. Zawsze spał podczas lotu.

    OdpowiedzUsuń
  19. Kiedy ktoś lata tak często jak Duncan przyzwyczaja się już do życia w samolocie. Dla niego najlepszym rozwiązaniem okazał się właśnie sen. Przespać wszystkie te godziny lotu i obudzić się dopiero na miejscu. Podobnie jak i on ich gitarzysta Edward również zasypiał w mgnieniu oka. Na początku chłopaki robiły im żarty, ale potem jakoś im się znudziło. Chyba stało się to po tym jak Duncan obudził się z pomalowaną twarzą na różowo i przywalił Frankowi basiście tak mocno, że temu puściła się krew z nosa, a upadając potknął się o własne nogi i złamał rękę. No i musieli szukać tymczasowego basistę...
    Jednak tym razem Duncan miał jakiś niespokojny sen. Śniły mu się koszmary związane ze spadaniem. Był przekonany, że gdzieś szaleje burza, błyskało się i słyszał trzaskające grzmoty. Szedł wzdłuż ulicy, ale tutaj panował spokój z wyjątkiem silnego wiatru który się nagle zerwał. Był tak silny, że Duncan nie mógł ustać na nogach i wtedy się ocknął.
    -Prosimy wszystkich o zapięcie pasów. Jesteśmy zmuszeni lądować awaryjnie w Dartford. Powtarzam do wszystkich proszę zapiąć pasy i przygotować się do lądowania.
    Poczuł jak żołądek podchodzi mu do gardła. Poderwał się nagle nie zwracając nawet uwagi na Vill, która opierała się o jego ramię nadal śpiąc. Ale tym samym obudził ją. Zerknął przez okno. Szalała tam burza.
    -Ja pierdole. -Od razu skomentował kiedy zatrzęsło mocno samolotem.
    Kobieta obok wyjęła różaniec i zaczęła się modlić. Małżeństwo przed nimi przytulało się na tyle na ile pozwoliły im pasy. Nie wyglądało to wszystko za dobrze.... Wtedy i Duncan przestraszył się nie na żarty. No tak... to by była idealna wizja dla dziennikarzy. Śmieć wokalisty w samolocie.
    -Co jest grane? Jak długo lecimy? -Spytał Vill.

    OdpowiedzUsuń
  20. -Ja pierdole co ty gadasz? -Wściekł się i przycisnął mocniej do fotela. -Możemy zginąć a ty przejmujesz się tym dupkiem? Jak cię zwolni za to, że mamy awarię i nie zdążymy to ja wypieprzę jego na zbity pysk. Podobno dawny manager 30 Seconds To Mars szuka nowego zespołu. Wiec przestań się tym martwić!
    Samolot zaczynał już podchodzić do lądowania. Jednak na zewnątrz szalała taka ulewa, że praktycznie nie dało się zauważyć lotniska. Dartford było niewielkim miasteczkiem z jeszcze mniejszym lotniskiem. Właście tylko dla niewielkich samolotów, jednak na całe szczęście było na tyle duże że mogło zmieścić Beinga 767.
    Duncan zamknął oczy. Samolot mocno z schodził w dół. Tylko nie teraz, powtarzał w myślach, nie chcę zginąć teraz kiedy moje życie w końcu jest zajebiste.
    W głośnikach padło jeszcze jedno ostrzeżenie. Potem wszyscy zamarli w bezruchu. Samolot był już na tyle blisko śliskiej powierzchni, że po chwili wysunęło się jego podwozie i opony dotknęły pierwszy raz mokrej nawierzchni. Jednak piloci poderwali go z powrotem do góry by nie wpaść w poślizg.
    -No już po nas.... Jak to przeżyję spiję się dziś do nie przytomności przysięgam.
    Na szczęście kolejna próba lądowania powiodła się samolot zatrzymał się na pasie startowym. Wszyscy zaczęli klaskać i każdy z pasażerów mógł odetchnąć z ulgą. Duncan spojrzał na Vill.

    OdpowiedzUsuń
  21. Na terminalach wyświetliła się wiadomość, że wszystkie loty zostają zawieszone na dwa dni. Jakiś huragan szalał w tych okolicach i wydostać się stąd graniczyło z cudem. Zwłaszcza że była to niewielka mieścina na środku pustkowia. Nawet gdyby chcieli wynająć taksówkę i jechać na najbliższe lotnisko zajęło by im to zbyt wiele czasu i tak nie zdążyliby na koncert.
    -Dobra Londyn trzeba będzie przełożyć. Zadzwoń do Petera powiedz co się stało. Potem za trzy dni mamy Liverpool i tam musimy już zdążyć. Na koniec trasy wrócimy do Londynu i po sprawie. -Duncan uśmiechnął się zadowolony ze swojego myślenia. -A teraz znajdźmy jakiś hotel i sklep... Przede wszystkim sklep.
    Podszedł do niej i kucnął obok niej kiedy tak siedziała załamana.
    -Ej no chodź. -Wydawał się być wyjątkowo zadowolony. I owszem był. W końcu przeżyli i nic im się nie stało. To z tego powinna się również cieszyć Vill. -I tak nie da się już nic zrobić. Nie raz odwoływaliśmy koncerty... Albo przesuwaliśmy. To całkiem normalne. A Petera zostaw mi.

    OdpowiedzUsuń
  22. Ducan przyglądał się jej przez chwilę. Najwyraźniej bała się albo Petera albo tego, że straci pracę. Musiało jej na niej zależeć, pomyślał.
    -Daj mi ten telefon. -Wyciągnął rękę. -No dawaj zadzwonię mój padł przecież. -Wykręcił numer i czekał na połączenie. Od razu można było usłyszeć wrzask „Gdzie wy kurwa jesteście?”
    -Wyluzuj Pet... -Duncan zaśmiał się pod nosem ale tak żeby ten nie słyszał. -Prawie zginęliśmy w tym jebanym samolocie, a ty od razu z kurwami na powitanie? Żyjemy a to cudowna wiadomość... Włącz wiadomości... Tak lądowaliśmy awaryjnie i... No i będziemy za trzy dni.
    „CO KURWA?”
    -No spokojnie zajmiesz się wszystkim, a my od razu polecimy do Liverpoolu. Trzeba przesunąć ten Londyn na koniec trasy po Anglii. Akurat mamy wtedy dwa dni przerwy to wciśnie się to gdzieś. Co? Mam ci ją dać? Yyyy... Nie mam jej tu przy mnie. Nie kurwa. -Trochę się zdenerwował bo Peter skomentował to odpowiednio a mianowicie, że pewnie zachciało mu się ją przelecieć i oboje siedzą teraz w ekskluzywnym hotelu. -Jesteśmy na jakiejś pipidówie chuj wie gdzie ty cymbale. Więc bierz dupę w troki i działaj. A i tak przy okazji też się cieszę, że cię słysze i że żyję. -Odłączył się i podał jej telefon. -I po sprawie. -Był z siebie zadowolony. -Chodźmy do tego hotelu bo wszyscy już wyszli i jeszcze zabiorą najlepsze pokoje.

    OdpowiedzUsuń
  23. -Dobra załatwie to chodź.
    Niestety w tych okolicznościach nie było to takie proste nawet jeśli było się kimś takim jak Duncan. Pech chciał ze w miasteczku trwał festyn na który pozjezdzalu się ludzie z okolic. Hotel byl już okupowanych przez innych pasażerów. Tak więc został im przydrożny motel gdzie zazwyczaj kierowcy zatrzyntwali się z prostytutkami. I na nieszczęście mieli ostatni wolny pokoj.
    Duncan nie miał nic przeciwko byle tylko położyć się wyspać. Ale tu znów pojawił się problem bo łóżko było jedne, a w powietrzu roznosil się smród potu, tytoniu i alkoholu. Na lozku były plamy a w koszu zużyte prezerwatywy.
    -zajebiscie! -Duncan ucieszył się na widok pełnej butelki wódki która ktoś zapomniał zabrać. Otworzył ją i Malik się kilka lykow. Potem podał butelkę Vill. -Pij to się wyluzujesz.

    OdpowiedzUsuń
  24. -Pierdol się. -Rzucił do nuej obojętnie kiedy wylala cała zawartość wódki. Miała tylko go doorowadzic na koncert ale chyba za bardzo wczula się w rolę. Zaczynała działać mu na nerwy wiecznie była niezadowolona i ciągle narzekala.
    -Ty sobie kurwa śpij gdzie ci się podoba. -Dosunal zamek od swojej skórzanej kurtki i złapał za klamke od drzwi wyjściowych. Nie mógł dłużej znieść jej obecności. Co to wogole za zahowanie wylewanie alkoholu. -Nie wiem co ci się ubzduralo w tym twoim głupim łbie ale nie będziesz mi wylewać wódki czy chuj wie jeszcze co. Ja idę na festyn się zabawić a ty sobie możesz choć w tej dziurze i wszystkim się martwić. Wisi mi to... A chccialem się za ciebie wstawić u Petera ale teraz mam to w dupie.
    Trzasnal drzwiami. Od razu zapalił papierosa i wyjął portfel by przeliczyć pieniądze. Spokojnie starczy mu ba tyle żeby się spic do nieprzytomnosci. Był tak wściekły ze kopnal kosz który przewrócił się i wysypaly się z niego wszystkie śmieci.

    OdpowiedzUsuń
  25. -Przestan wrzeszczeć!-Również krzyknął swoim donosnym głos a miał się czym chwalić. W końcu nie bez powodu został gwiazdą rocka. -To ja tu jestem szefem a nie Peter rozumiesz? To ja go przyjąłem i ja mu za to płace więc zamiast stawać po.mojej stronie ty wzielas się za złego faceta. Jeśli zabronie mu cię zwolnić to nie zrobi tego więc przestan się przejmować i zabaw się chociaż raz w życiu! Rany!-Wyrzucił nirdopalonego papierosa. Potem usiadł na pobliskiej ławce i oparł się o nią. -Coś ty taka spieta? Potrafisz się wyluzować? Myślisz że masz przesrane i nie możesz stracić roboty? Byłem w większym gownie nim stałem się tym kim jestem. Ale wiesz co ? Potrafiłem się wyluzować i zapomnieć o problemach. Chociaż pewnie wydaje co się ze taki jak ja ma wyjebane na wszystko. Otóż zdziwilabys się. Dlatego na litość boską jeśli zależy ci na tej pracy trzymaj się mnie a nie Petera.

    OdpowiedzUsuń
  26. -Rany! Jestes tak uparta i zestresowana wszystkim ze ja nie mogę. -schował twarz w dłoniach. Nie mógł uwierzyć ze nie chhciala się zabawić bo na drugi dzien będzie zle... No nie do wiary. -I w tym twój problem.martwisz się tym co będzie jutro zamiast żyć chwila. Chociaż przez jeden pieprzony raz zapomnieć o wszystkim. Dziewczyno taki sposobem to oszalejesz od problemów. Nikt nie karze ci chlac bez opamiętania nikt od dwóch piw nie zdycha rano... -Przekrecil oczami i wyjął kolejnego papierosa. -Myślisz że tak łatwo spamietac imiona tych wszystkich ludzi.którzy dla ciebie pracują, Villemo?

    OdpowiedzUsuń
  27. -Nie zawsze miałem wszystko. Nawet nie masz pojęcia jak wyglądało moje życie o jakie miałem problemy bo nie opowiadam o nich w wywiadach. Więc nie mów mi że nie wiem co czujesz. -Odpalił papierosa. Już miał się uspokoić kiedy ona zarzucila mu ze grzebal w jej rzeczach podczas gdy on cały czas spał. -No nie do wiary! Chyba dawno nie bzykalas się ze swoim facetem bo jestes tam napięta jak gumka od majtek. Albo zapał sobie zioło...

    OdpowiedzUsuń
  28. -To się bzyknij z jakimś chętnym. Zobaczysz jak ci ulzy...- A później podszedł do niej uściskal jej dłoń i uśmiechnął się podstępnie. -Umowa stoi.
    Wrócił potulnie niczym baranek do pokoju i rozsuadl się na jednym z dwóch foteli. W świecie show biznesu można było mieć taryfę ulgowa i mieć przy sobie w posiadaniu gram marichuany ale tyko tyle nie więcej. I tak się skladalo że Duncan miał go przy sobie. W paczce papierosów miał schowanego jednego skreta którego wyjął na stolik i spojrzał na Vill. -Siadaj. Pora wyluzować się po tym okropnym dniu.

    OdpowiedzUsuń
  29. -Jak chcesz możemy ci poszukać jakiegoś chętnego. -Wyszzerzyl zeby w uśmiechu. -Znajdę ci twój ideał znam dużo ludzi.
    Podał jej w końcu skreta i zapalniczke. Przygadal się jej przez chwilę a potem spytał :-Palilas już kiedyś ? Mi się po tym włącza glupawka śmieje się z wszystkiego więc ostrzegam.

    OdpowiedzUsuń
  30. -A pal ja na dziś używek mam już dość. -Machnął ręką obojętnie. -No tak my jesteśmy dupkami, a wy sukami. -Zaśmiał się wesoło. -A jednak nas do siebie wszystkich ciągnie. Dziwna sprawa no nie?
    Powiedziała jakiś dowcip, coś tam jej nie wyszło, ale i tak się śmiał. Bardziej z Vill upalonej i usiłującej go rozśmieszyć z niż z żartu, ale na pewno nie z jej samej.
    Kiedy tak usnęła popatrzył na nią i na łóżko. Potem znowu na nią. Cholera przecież jak będzie spała w tym fotelu to rano dopiero zacznie zgrzędzić, że ją wszytko boli i będzie nie do życia.Dlatego podszedł do niej i delikatnie ją podniósł układając na łóżku. Pościel była cholernie brudna, a więc zdjął ją i tak jak się spodziewał sama kołdra była czysta więc przykrył ją, a sam zabrał poduszkę i ułożył się obok Vill lecz na ziemi. Wolał nie ryzykować, bo co jakby się obudziła nagle, zobaczyła obok jego i jeszcze na dodatek nic nie pamiętała? Dostałby w pysk, miał śliwe pod oczami i trzeba by było retuszować wszystkie zdjęcia. Co to to nie...

    OdpowiedzUsuń
  31. Kiedy położył się na ziemi wpatywał się w sufit i rozmyślał jak zawsze kiedy nie mogł zasnąć nad swoim życiem, ale nie spodziewał się takiego obrotu sytuacji. Vill zaczęła się rozbierać, a on podniósł się opierając na łokciach i słuchając jej głosu.
    -Co? -Początkowo nie załapał o co chodzi póki nie zobaczył jak ściąga spodnie i majtki. No i nie tylko to... bo jej... kobiecość też zdążył już obejrzeć.
    -No ja też cię lubię. -Usiadł na łóżku przyglądajac się jej. -Serio? Mam cię rozebrać? -Delikatnie pociągnął jej spodnie w dół. -Jutro będziesz tego cholernie żałować, a mi się dostanie wiesz? -Przykrył ją kołdrą. -Bzykać się na pewno nie chcesz bo jesteś jedną z tych czekającą na swojego księcia... A więc śpij już. -Jakież to było niepodobne do Duncana.

    OdpowiedzUsuń
  32. Gdyby pewnie powiedziała, że chce uprawiać seks to by to zrobili. Chociaż nie... Nie miał przy sobie prezerwatyw, a bez tego nie zamierzał uprawiać seksu bo nie potrzebował jakiegoś bachora...
    -tak tak... -Odpowiedział przykrywając ją kołdrą. -Lubię cię i nie jesteś idiotką. -Wyrecytował jak regułkę. W końcu wiedział, ze wszystko to przez trawę. -Śpij, że już. -Mimo wszystko położył się na ziemi i okrył kocem, który znalazł w szafce. -A jak ci zimno mozesz zawsze się sama rozgrzać. Ja nie patrzę bo padam na pysk... -Zamknął oczy. Dopiero teraz czuł jak bardzo jest zmęczony.

    OdpowiedzUsuń
  33. Do tej pory uważał, że wściekła i narzekająca kobieta taka jaką biła Villemo była czymś strasznym... Jeszcze gorszym od takiej kobiety była wściekła, narzekająca i pijana kobieta. Jednak teraz zmienił zdanie. Najgorsze zło to ujarana kobieta.
    -A co ja służący? -Powiedział, a zaraz po tym Vill wylądowała na nim. Początkowo się przestraszył bo nie spodziewał się tego, a potem poczuł ból bo Vill walnęła go spadając kolanem prosto w kroczę. Miał ochotę ją zamordować. -Ja pierdole! Moje jaja! -Po chwili jednak się uspokoił. -Tak... tak... zajebiście śmieszne. -Odparł niewzruszony. A potem włożył jej dłonie pod koszulkę, odnalazł zapięcie od stanika i odpiął je ściągając tak by koszulka została na swoim miejscu. -Masz. Zadowolona? -Spojrzał na nią. Ja pierdole laska nie ma praktycznie oczu, skomentował w głowie jej stan. -Leżysz na mnie z gołym tyłkiem i robi się dziwnie, wiesz? -Powiesił stanik na jej głowie. -Jutro rano się obudzisz i nie przestaniesz mi suszyć głowy jaki to ja zły jestem i wykorzystałem sytuację... -Zaczął udawać jej ton. -Bo przecież ja taka niewinna, a ty jesteś zły, okropny, odrażający.

    OdpowiedzUsuń
  34. Świetnie teraz całkiem się rozbiera, pomyślał, już nigdy więcej nie dam jej palić. Kiedy wdrapala się na łóżko odetchnąl z ulgą. Przyjemniej przetala go gniesc w krocze.
    -Tak jasne księciem. A mój biały rumak stoi przed motelem. Drugi śpi w spodniach.
    Kazała mu? A to dobre jemu nikt bić przecież nie będzie kazal. Z resztą spał w gorszych warunkach i nie chciał kłaść się obok nagiej i najaranej łaski. Co to to nie.
    -Tu.mi dobrze. Zamknij się i daj mi spać.

    OdpowiedzUsuń
  35. -Nie ... Jest zielony od tatuażu na nim. -Oczywiście skłamał. Przecież tam by się nie dał.wytatuowac swojemu kumplowi... Są innym tatuazysta nie ufal. -Rany boskie ty nie dobralabys się do żadnego nawet jakby był ostatnim facetem na ziemi. -Zignorował jej komentarz o tym że jest seksowny bo wogole nie wywarł na nim wrażenia. Kłaść też nie zamierzał się obok niej. Mogla.go.mieć za skonczonego dupka ale miał też swoje zasady i za dobrze pamiętał słows jakie wypowiedziala pod jego adresem. A sypial w lozku tylko z tymi z którymi uprawiał seks. -Śpij dobrze. -obrocil się plecami do niej.

    OdpowiedzUsuń
  36. Duncan zasnął od razu jak tylko się obrócił. Po takiej ilości alkoholu przeważnie spał jak dziecko. No ale wciągnął sporą ilość kokainy więc obudził się dosłownie po paru minutach. Wstał i spojrzał na nagą Vill leżącą na łóżku. Wyglądała na smacznie śpiącą. Nie wiele mogł zauważyć bo było ciemno, ale i też chłodno. Przykrył ją kołdrą i wyszedł przed drzwi na zewnątrz by zapalić papierosa. Potem wrócił z powrotem na podłogę i zasnął po długim kręceniu się z boku na bok.
    Pierwsze promienie słoneczne wpadające do pokoju zaczęły razić go w oczy. Otworzył je delikatnie i już wiedział, że dzisiejszy dzień będzie beznadziejny. Kac morderca nie tylko po alkoholu ale i po kokainie.
    -Ja jebie... -Wyszeptał obracając się na plecy. -Pić. Kurwa chce mi się pić... -Jęknął i dopiero teraz ją zobaczył jak wstawała z łóżka. -Na litość boską ubierz się zamiast świecić mi tą dupą... Trochę niezręcznie będzie mi mówić ci cześć przed koncertem wiedząc jakie masz pośladki. -Podniósł się i przetarł zaspane oczy.

    OdpowiedzUsuń
  37. -Sama się wal. -Również pokazał jej środkowy palec. -Żeby jeszcze było na co popatrzeć... a tu takie nic. Dlatego ubieraj się szybko. -Wstał i przeciągnął się faktycznie nie zwracając na nią najmniejszej uwagi. -Ten pierdolony samolot będzie dopiero jutro rano więc na razie spadam... Nie będe gnił w tym obrzydliwym motelu jak jakiś tirowiec... -Zarzucił na siebie skórzaną kurtkę. Wyjął papierosa i zapalił. -A ty ochłoń bo kurwa dałaś niezłego czadu wczoraj. -Dopiero teraz na nią zerknął. -I nie zaczynaj mi tu zrzędzić na nowo bo przysięgam nie wytrzymam tego i sam cię zwolnię.

    OdpowiedzUsuń
  38. Spojrzał na nią... taką smutną i zupełnie nie obecną. A do tego dalej siedzącą nago. Zgarnął z fotela jej bluzę, która wczoraj zdjęła i podszedł do niej zarzucając ją na jej nagie plecy. Raz żeby już się ubrała, dwa że było naprawdę chłodno.
    -Spoko... Kumam sam robiłem po alkoholu czy trawie różne rzeczy. Ciebie poniosło. To wszystko. -Usiadł obok niej. Cholera przecież nie zwolni jej skoro tak jej zależy. Musiała mieć jakieś powody by trzymać się tej pracy. A on przez własne doświadczenie wiedział, że trzeba takim ludziom pomagać a nie pozbywać się ich. -Niezły z ciebie wariat. -Zaśmiał się nagle spoglądajać na nią. -Tak do rosołu się rozebrać? -Śmiał się wesoło, ale nie by jej zrobić na złość. -Przy mnie już nie palisz. Albo nie... Pal tylko jak będę z tobą... Żebym cię pilnował. Dobra... A co tam niech stracę... Co robimy dzisiaj? Jesteśmy na jakimś zadupiu nie wiadomo gdzie i nie zamierzam się nudzić i spinać Peterem. Dlatego zbieraj się... Ruszamy gdzieś do baru czy coś. Teraz cię upiję. I nie drzyj się... zaznaj trochę mojego życia.

    OdpowiedzUsuń
  39. -Rany dziewczyno za bardzo przejmujesz się jutrem. W tym świecie w którym, żyje i w którym ty pracujesz żyje się chwilą. Spróbuj choć raz.Jak ci się nie spodoba to nie będę więcej namawiał abstynentko.
    -Podkreślił ostatnie słowo. -Bo jesteś okropna. Doprowadzasz mnie do skraju wytrzymałości, ale nie zwolnię cię. Jeszcze rozpowiesz, że Duncan ściągał ci stanik. -Zażartował oczywiście na koniec. Potem wstał i poszedł do łazienki. Wykąpał się na szybko, ciuchy założył te same bo wcale nie były brudne i dalej wyglądał na gwiazdę rocka w nich. Przecież nie założy jakiś szmat z pobliskiego sklepu... Może dla niej znajdzie coś fajnego, ale nie dla siebie. W takich sklepach były tylko dresy... Potem wyszedł gotowy do drogi. -Idę ci kupić jakieś ciuchy. Widziałem niedaleko jakiś sklep. -Wyszedł trzaskając drzwiami. Nie był zły po prostu czasami lubił walnąć sobie drzwiami na wyjście tak dla pokazu.
    Wrócił po godzinie. W jednej reklamówce miał sześciopak piw, cztery paczki papierosów, kebaby i butelkę Pepsi. W drugiej ciuchy dla Vill. Usiadł na fotelu i wyciągnął bluzkę z ogromnym dekoltem, jakaś skórzaną kurtkę, która o dziwo pasowała na nią i obcisłe skórzane leginsy. -Jeszcze była mini, ale za zimno tu chyba na nią, nie? -A potem zaczął zajadać się jednym z kebabów.

    OdpowiedzUsuń
  40. -Głodna? -Spytał z pełnymi ustami przegryzajac kebaba a potem otowrzyl piwo i wyzerowal je otwierając od razu następne. -Co.może być ciekawego do roboty na takim zadupiu jak myślisz? Peter wogole dzwonił jeszcze?

    OdpowiedzUsuń
  41. -Zostawiłem ci jednego. -Pil już trzecie piwo. -No i co rozmiar dobry kupiłem nie ? Trzymaj. -Podał jej jednego kebaba i piwo. -Daj mi telefon zadzwonię do Edwarda dowiem się co tam się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  42. Duncan był pochłonięty za bardzo piciem i jedzeniem by zwracać uwagę na nią. Podniósł się na chwilę is sprawdził czy jest tam telefon. Faktycznie był. Wziął go i wykrecil numer do kumpla. Odebrał od razu. Chwilę pogadali i oddał jej komórkę.
    -Peter już ochłonąl. Narazie ma inny.problem na glowie. Jakaś halę w Polsce zalalo i nie ma gdzie przenieść koncertu... Ale to już nie nasz problem. To nowilas że nie masz faceta? Nasz kierowca szuka żony wiesz ?-Zasmial się wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  43. -No to.masz czy nie ?-Zapalil papierosa. -Ja pierdole... Nie chodzi mi o Jerrego tylko o Toma. Wiesz ten wysoki brunet. No na pewno go kojarzysz cos tam raz o tobie wspominal. Ten z dziara na ramieniu. No chyba że jesteś typ koc, kot i lody przy komedii romantycznej ... -Bo właśnie tak sobie wyobrażał jej życie.

    OdpowiedzUsuń
  44. -A czy ja mówię, że to coś złego? -Spytał zimno. -No tak właśnie on... mówił, że zadziorna jesteś i podoba mu się to, a do tego pieprzył coś o twoich oczach jakie są cudowne... nie wiem jakiś romantyk mu się włączył czy co... -Skończył pić piwo. Oparł się o fotel i ciężko westchnął. -Ja pierdole... co ja tu będę robił. Może gdzieś jest jakaś impreza czy coś...
    I wtedy ktoś zapukał do ich drzwi. Duncan spojrzał wpierw na Vill, a potem podskoczył do nich i otworzył je. W drzwiach stała córka właścicieli motelu. Dość wyzywająco ubrana i w wieku Duncana. Miała długie, rude loki sięgające jej do pasa i twarz w piegach.
    -Cześć. -Uśmiechnęła się do Duncana. -Przeszkadzam zakochanej parze? -Zajrzała do środka przyglądajać się Vill.
    -Zakochanej parze? -Duncan wybuchnął śmiechem. -My tylko razem pracujemy, a wy nie mieliście wolnych pokoi tak więc... Jasne, że nie przeszkadzasz o co chodzi? -Oparł się o futrynę.
    -Organizujemy małą imprezkę z okazji dziesięciolecia tego motelu. Będzie ognisko na tyłach, piwo za darmo i poczęstunek. Wpadniecie?
    -Jasne, że tak. -odparł od razu. A co? Mają się nudzić? I tak nie pośpią bo bedzie głośno więc nie zmierzał odmawiać.
    -Ok to będę na was czekała. W koncu jacyś młodzi w moim wieku, a nie stare dziady z dziwkami. -Zaśmiała się.
    -Będziemy na pewno. -Zamknął za nią drzwi. -Słyszałaś? Idziemy tam i nie chce słyszeć zrzędzenia.

    OdpowiedzUsuń
  45. -Wiesz co? Nawet nie pomyślałem o tym, że zaliczę. Chcę tylko jakoś miło spędzić czas. -Akurat to była prawda. Przecież na każdą fajnie wyglądającą dziewczynie nie reagował tak, że od razu chciał ją przelecieć. Ale najwyraźniej tak właśnie o nim myślała Vill. A co tam niech tak myśli. Jeszcze da jej powody by myślała gorzej. Tak specjalnie na przekór, aż w końcu kiedyś przekona się, że wcale nie jest taki za jakiego go ma. -Dobrze nie chcesz siedź tutaj. Ja tam pójdę. Nie zamierzam się nudzić. I wiesz co? Drętwa jesteś. I to cholernie. Jakbym miał taką dziewczynę to bym nie wytrzymał dnia. Jesteś tylko na nie. Jak nie zmienisz nastawienia to kiepsko to widzę.

    OdpowiedzUsuń
  46. -Wisi mi to co zakładasz i co o mnie myślisz. -Uśmiechnął się otwierając kolejne piwo. -Gdybym przejmował się co o mnie myślą to bym chyba oszalał.
    I taka była prawda. Nie myślal o tym jaką mają ludzie o nim opinie i co piszą o nim gazety. Ludzie zawsze będą plotkowac i oceniać.

    OdpowiedzUsuń
  47. -Sama sobie lej. -Podsunął jej puszkę z piwem. -Na szczęście obczaiłem sklep zaraz za rogiem. Potem polecę po następne piwo. Jakim cudem nie masz ładowarki? Wy kobiety powinnyście myślec o wszystkim. -Zażartował sobie, a potem wstał i zaczął zmierzać w stronę drzwi. -Skoczę do tej rudej na recepcję na pewno ma ładowarkę.
    Wystrzelił jak strzała z pokoju. Owszem poszedł na recepcję do rudej, która okazała się mieć na imię Gwen. Dostał od niej ładowarkę i poprosiła by zwrócił nim się wymeldują. A potem spytał czy wie gdzie można tutaj załatwić zioło, albo coś innego. Owszem wiedziała. Bo sama miała kilka skrętów schowanych w torebce więc dała mu dwa i kazała nic nie wspominać ojcu.
    Duncan zszedł na dół po jakiś piętnastu minutach i zabrał się za kończenie piwa wczesniej podpinając swój telefon.

    OdpowiedzUsuń
  48. Początkowo na imprezie Duncan rozmawiał z jakimś facetem o samochodach. Oboje okazali się fanami czterech kółek, ale szybko odnalazła go Gwen i zaciągnęła na bok. Nie wiedziała kim jest bo mieszkała na totalnym zadupiu. Cóż była tylko wiejską dziewczyną, która chciała by ktoś ją przeleciał, a on z kolei musiał przyznać, że się mu podobała.
    Początkowo tylko rozmawiali, a potem ona zawiesiła się na jego ramieniu. Szeptali sobie do uszu same komplementy, aż w końcu dziewczyna wyznała, że w tej okolicy nie ma nikogo wartego uwagi, a ona jest taka samotna każdej nocy... Wiec czemu nie? Umówił się, że tym razem nie wróci sama do swojej sypialni.
    Oczywiście Duncan też dużo wypił tego wieczoru. Chyba tylko dzieki Gwen, która podsuwała mu butelkę piwa za butelką byle tylko nie rozmyślił się. Ale oprócz tego Duncan co chwilę zerkał na Villl. W końcu byli w obcym mieście, a on dobrze wiedział jakimi świniami potrafią być faceci. Więc wolał ją mieć na oku. I według niego chyba w końcu się wyluzowała bo zaczęła pić...

    OdpowiedzUsuń
  49. Gwen otworzyła mu kolejne piwo wpatrzona w niego jak w obrazek. Zastanawiała się skąd on w ogóle się urwał bo nie pasował do takiej wsi w jakiej się wychowała. I wtedy przerwała im Vill. Dla Gwen była to tylko jakaś szara myszka nie warta uwagi. Duncan obrócił się w jej stronę kiedy powiadomiła go, że idzie do pokoju i skinął tylko głową.
    -Masz rację zjeżdżaj już. Duncan dziś nie wraca do ciebie. -Odparła pewna siebie.
    -Jak to źle się czujesz? -Duncan załapał po chwili. -Za dużo wypiłaś?
    -Jest pijana w trupa. -Gwen przeszła obok Vill tak, że szturchnęła ją ramieniem i ta straciła równowagę przewracając się na ziemię. -Ale się spiła. -Śmiała się głośno, a wraz nią ci którzy byli wkoło i wszystko obserwowali.
    -Chodź tygrysie... -Przeszła obok niego zaczepiając swoje palce o jego spodnie.
    Ale Duncan nie ruszył się z miejsca. Gwen spojrzała na niego nieco zaskoczona. A wtedy on podszedł do Vill i podniósł ją ziemi. Objął ją niespodziewanie w okolicy bioder i przyciągnął do siebie. Ich usta znalazły się zaledwie kilka centymetrów od siebie. Zaczął szeptać jej coś do ucha czego nie mogła usłyszeć ani Gwen, ani nikt z obecnych. Tylko Villemo wiedziała co do niej mówił.
    -Wybacz za to. -Przesunął swoją dłoń na jej pośladek. A potem pociągnął ją w stronę ich pokoju.
    Gwen stała z szeroko otwartymi oczami odprowadzając ich wzrokiem aż do momentu, kiedy Duncan zamknął za nimi drzwi od pokoju. Nim jednak to zrobił przepuścił Vill w drzwiach kładąc swoje dłonie na jej biodrach, a głowę wtulił w jej szyję tak, że z perspektywy Gwen wyglądało, że ją tam całuje.

    OdpowiedzUsuń
  50. -Ja to samo. -Powiedział sięgając za fotel. Miał tam cała reklamówkę piw. Rzucił jej jedno,a drugie sam sobie otworzył. -To jakieś pieprzone wieśniaki. -Zrobił kilka łyków i spojrzał na nią.
    W szkole Duncan często się bił. Chodził ubrany na czarno, malował paznokcie w tym samym kolorze i nie podrywał szkolnych gwiazd tylko malował sobie ręce pisakiem wyobrażając sobie, że to tatuaże. Zawsze go zaczepiała szkolna elita... Ciągle ktoś chciał go ośmieszyć czy zwyzywać. Z czasem nauczył się sam sobie z tym radzić, ale i tak pozostał czarną owcą. Może dlatego tak reagował kiedy ktoś ośmieszał innych. Nienawidził tego.
    -Przepraszam... nie chciałem cię macać. Ale widziałaś jej minę? -Zaśmiał się wesoło. -Nie wiem po cholerę chciałem ją przelecieć... Coś mi odbiło po tym skręcie co z nią zapaliłem. Przecież to był totalny pustak ze wsi. -Jutro mamy późno samolot to możemy szaleć.

    OdpowiedzUsuń
  51. -Potrafię utrzymać... -Odparł wstając i idąc do łazienki. Zanim zniknął za drzwiami dodał. -Jak trafię na tę jedyną żadna inna go już nie dotknie.
    Nie było go dosłownie chwili. Potem wrócił z butelką wódki. W barku znalazł dwa w miarę czyste kieliszki i rozlał im pierwszą kolejkę.
    -No to za jutrzejszy lot... -Uniósł kieliszek. -Żeby odbyło się bez awaryjnego lądowania. -Wypił do dna.

    OdpowiedzUsuń
  52. -Zdziwisz się... już raz miałem tę jedyną... Miała na imię Alice i była moją pierwszą. Ależ ona była śliczna... Miała długie, proste włosy czarne jak noc... I ten boski tatuaż na całych jej plecach. -Uśmiechnął się na jej wspomnienie. -Miała taki ładny głos, ale nigdy nie chciała śpiewać bo się wstydziła. Chodziła ubrana na gotycko i szalałem za nią jak wariat... -Na jego twarzy pojawił się nagle smutek. Bo cholernie za nią tęsknił, ale było już za późno, a czasu nie dało się cofnąć.
    -Chrzanić to. -Powiedział i wyrwał jej butelkę z rąk i sam wypił klika głębszych łyków. Teraz na wspomnienie o Alice sam miał ochotę się upić i to do nieprzytomności chociaż on potrzebował znacznie więcej alkoholu.

    OdpowiedzUsuń
  53. -Zdziwisz się... już raz miałem tę jedyną... Miała na imię Alice i była moją pierwszą. Ależ ona była śliczna... Miała długie, proste włosy czarne jak noc... I ten boski tatuaż na całych jej plecach. -Uśmiechnął się na jej wspomnienie. -Miała taki ładny głos, ale nigdy nie chciała śpiewać bo się wstydziła. Chodziła ubrana na gotycko i szalałem za nią jak wariat... -Na jego twarzy pojawił się nagle smutek. Bo cholernie za nią tęsknił, ale było już za późno, a czasu nie dało się cofnąć.
    -Chrzanić to. -Powiedział i wyrwał jej butelkę z rąk i sam wypił klika głębszych łyków. Teraz na wspomnienie o Alice sam miał ochotę się upić i to do nieprzytomności chociaż on potrzebował znacznie więcej alkoholu.

    OdpowiedzUsuń
  54. -Tak kręciła mnie jak cholera...Oparł się o fotel i upił trochę wódki podając Vill. -Byliśmy razem trzy lata. To były walentynki. Zima, dużo śniegu. Wracałem z próby jeszcze wtedy w garażu... Niosłem pudełeczko jej ulubionych czekoladek, pluszowego zajączka bo tak na nią mówiłem zawsze... i bukiet jej ulubionych niebieskich róży. Ależ ja byłem zakochany... Nie widziałem świata poza nią. Wyszła ze swojego domu. Ja stałem naprzeciwko. Pomachała mi, a potem wyszła na ulicę... Jak zawsze miała na sobie czarną sukienkę po kostki i buty z ćwiekami. Sam nie wiem kiedy to się stało. Ten świr wyjechał zza zakrętu, był pijany... Wpadł do tego w poślizg i dachował. Jego samochód przetoczył się po Alice... -Jego oczy zaszkliły się. -Podbiegłem do niej... -A głos załamał się. -Złapałem ją na ręce i klęczałem w jej krwi. Przez chwilę jeszcze była przytomna. Spojrzała na mnie i powiedziała: Duncan śpiewaj bo widzę cię na wielkiej scenie. A potem... Potem zamknęła oczy i odeszła. -On również zamknął powieki. By nie popłakać się. -I wtedy przestałem śpiewać na kilka miesięcy. Próbowałem się zabić, ale uratowali mnie. W szpitalu napisałem piosenkę... dla niej... I nagle stała się hitem dla nastolatek, a ja byłem sławny. Tylko, że nigdy nie powiedziałem, że to co jest w tej piosence wydarzyło się na prawdę... Właściwie to chyba dalej ją kocham... A uwierz chciałbym już przestać...

    OdpowiedzUsuń
  55. Zaśmiał się kiedy usłyszał jej tekst. Upił znów kilka łyków wódki.
    -Wiesz, że to dobry tekst na piosenkę? -Otworzył sobie piwo i zapalił papierosa. -Nauczyłem się już z tym żyć, chociaż tamten dzień kiedy tylko o nim wspominam... Dobra zmieńmy temat mieliśmy się bawić, a nie... -Wstał dochodząc do szafki na którym stało małe radio. Włączył je i odszukał jakiejs rockowej stacji. W głośnikach grał właśnie całkiem spoko zespół którego kiedyś Sleepwalkers byli supportem. -Zajebisty kawałek. -Usiadł na łóżku.

    OdpowiedzUsuń
  56. Duncan odłożył swoje piwo i wstał żeby ją podnieść ale zachwial się i podtknal o własne nogi i wylądował obok niej. Teraz i on wpadł w atak śmiechu.
    _Grunt ze dosiegne do piwa. -Nachylil się nad nia i złapał butelkę pijąc kilka głębszych lykow.

    OdpowiedzUsuń
  57. -Faktycznie to oznaka ze jest zimno. -Zasmial się wesoło. -Może podniecona jesteś a nie. . To idź do łóżka jak ci tak zimno...

    OdpowiedzUsuń
  58. -Nie mam bo to pedalskie... -Teraz i on spojrzał w oczy Vill. Cóż on miał problemy ze snem czasami zwłaszcza wtedy kiedy wspominał o Alice. -To idź spać. Ja jeszcze trochę posiedze. Może ci się te kolczyki w skutkach przysnia.

    OdpowiedzUsuń
  59. Duncan w końcu się podniósł i usiadł na krawędzi łóżka. Potem opadł na nie plecami i rozłożył ręce. Trochę kręciło mu się w glowie i czuł się już pijany ale nie na tyle na ile chciał być.
    -Co ty z tym podnieceniem... :patrzył na sulfit. -Chcesz się pieprzyc co?

    OdpowiedzUsuń
  60. -Stówa za godzinę przytulania. -Spojrzał na nią i wybuchnął śmiechem obracając się na bok tak by ją widzieć. -Nie ma nic za darmo w tym świecie. Dwie stówy całowanie się. Pięć seks. -Oczywiście żartował i miał nadzieję, że ona też o tym wiedziała. -Zostało jeszcze trochę wódki? Jak nie to lecę do sklepu. Chce się spić.

    OdpowiedzUsuń
  61. -Jak to cię stać? Za dużo ci płacę i potem mnie nie stać na najlepsze laski... -Znów się zaśmiał i poczuł jak mocno kręci mu się w głowie. Racja, nie był w nawet w stanie iść do sklepu. Pił od samego rana, potem wypalił skręta z rudą popijać przy tym kilka mocnych drinków, a potem te piwa i wódkę z Vill.
    Spojrzał dziwnie na Vill kiedy tak się obróciła i wpatrywała w niego. Chciał spytać ' co jest? Brudny jestem?' ale w tym momencie musnęła go delikatnie swoimi ustami. Początkowo wytrzeszczył oczy, a potem nieco się przysunął i lekko podniósł nachylając nad nią leżącą tak bezwładnie. I pocałował ją drugi raz tylko, że nieco bardziej namiętnie.

    OdpowiedzUsuń
  62. Przysunął się jeszcze bliżej niej i praktycznie na niej leżał. Kiedy objęła go za szyję on położył swoją prawą dłoń na jej biodrze. Całował ją długo i namiętnie. Na chwilę oderwał od niej usta by spojrzeć na nią i złapać oddech. Wszystko wkoło niego wirowało. Był cholernie pijany, a przez to wzrosło też jego podniecenie. Potem znów ją pocałował. Jeszcze bardziej zachłannie niż wcześniej. Jego dłoń powoli powędrowała na udo.
    Ja pierdole Duncan ona z tobą pracuje, coś podpowiadało mu wewnętrznie, jak się potem dogadacie? Ale zazwyczaj nie słuchał tego wewnętrznego głosu.

    OdpowiedzUsuń
  63. Całował ją namiętnie i ogromnym zaangażowaniem. Miał ochotę ściągnąć jej tę bluzkę i zsunąć spodnie, a potem kochać się bez opamiętania. Ale nie był taki za jakiego go miała...
    -Jesteś pijana Vill. -Uśmiechnął się do niej delikatnie odrywając od jej gorących ust. -Jeśli chcesz po świrować to zrób to rano jak będziesz trzeźwa, a na razie dajmy sobie spokój. No i nie mam gumek... Bez gumek tego nie robię.-Przewrócił się na plecy kładąc obok niej. -I nie wiem gdzie mam spać... Podłoga jest cholernie nie wygodna...

    OdpowiedzUsuń
  64. -Tak stanął... -Zaśmiał się wesoło. -Może ty masz gumki? -Próbował się uspokoić... Już prawie popłakał się ze śmiechu. Nie zamierzał tak naprawdę z nią uprawiać seksu. Ale całowało mu się całkiem nieźle. -Dobra żartowałem. -Przewrócił oczami... -Nie mogę bo jak odepnę zacznę macać... Dostanę w ryj i jutro Peter zabije nas za moją śliwe pod okiem.

    OdpowiedzUsuń
  65. -Tak stanął... -Zaśmiał się wesoło. -Może ty masz gumki? -Próbował się uspokoić... Już prawie popłakał się ze śmiechu. Nie zamierzał tak naprawdę z nią uprawiać seksu. Ale całowało mu się całkiem nieźle. -Dobra żartowałem. -Przewrócił oczami... -Nie mogę bo jak odepnę zacznę macać... Dostanę w ryj i jutro Peter zabije nas za moją śliwe pod okiem.

    OdpowiedzUsuń
  66. A co tam, pomyślał Duncan i podsunął jej bluzkę na tyle wysoko by widzieć zapięcie od stanika.
    -Kurwa... -Przeklnął kiedy nie mógł sobie poradzić z zapięciem. -Ja pierdolę widzę podwójnie. -Udało mu się... za trzecim razem. Potem opadł bezwładnie na poduszkę tuż obok niej. To że kręciło mu się w głowie to było za mało powiedziane. Przesunął swoją dłoń na przód stanika i ściągnął go odrzucając gdzieś w bok, a jego dłoń wróciła z powrotem pod bluzkę tym razem na jej brzuch. Ale jakoś po chwili powędrowała na jej pierś. Zaczął ją masować czując sterczącego sutka. Nie trwało to jednak długo bo w końcu totalnie odleciał. Zasnął kamiennym snem...

    OdpowiedzUsuń
  67. Spał tak twardo, że nawet nie poruszył się przez całą noc. Kompletnie odleciał za sprawą alkoholu. Nawet nie czuł promieni słonecznych, które opadały mu na twarz oraz nie słyszał wibrującego telefonu. Dopiero kiedy Vill go szturchnęła przebudził się nagle. Początkowo otworzył oczy i znów je zamknął. Przewrócił się na plecy i leżał tak kilka chwil zupełnie nie zdając sobie sprawy gdzie przed chwilą trzymał rękę. Później otworzył oczy. Dopadł go okropny ból głowy. Wczoraj wypił zdecydowanie za dużo.
    -Ja pierdole... -Wyjęknął. Podniósł się i usiadł na łóżku przecierając oczy. Ręką zaczął szukać telefonu na szafce, aż w końcu go odnalazł i odebrał bez patrzenia na ekran. -Czego?
    -JAK TO KURWA CZEGO? -Vill mogła usłyszeć wrzask po drugiej stronie. To był Peter. -WYDZWANIAM OD ÓSMEJ RANO.
    -Wyluzuj... wstałem dopiero.
    -O DWUDZIESTEJ PIERWSZEJ MASZ KONCERT.
    -Wiem... zdążę... -Odłączył się i rzucił telefon na łóżko chowając twarz w dłoniach.
    Wszystko w żołądku mu się przewracało. Może gdyby nie dopił wódki która została to czułaby się lepiej, ale teraz po prostu umierał. Zdecydowanie przegiął.
    -Która... kurwa... jest godzina? I co się dzieje? -Opadł ponownie na łóżko. -Nie wstaję do wylotu. Pierdole.

    OdpowiedzUsuń
  68. -To mi go podaj... -Powiedział łapiąc się w tym samym momencie za żołądek. Podniósł się gwałtownie i pobiegł od razu do łazienki, gdzie zwymiotował dwa razy. Po tym czuł się już znacznie lepiej. Nie wykręcało mu żołądka, a więc mógł dalej funkcjonować. Oparł się tylko o zimną ścianę i przez chwilę wpatrywał się w szafkę w łazience. Szafkę, na której stał zegarek. A potem poderwał się i wybiegł z łazienki.
    -Ja pierdole zbieraj się. -Rzucił się w stronę swojej skórzanej kurtki. -Mamy trzydzieści minut do samolotu. Gazu Vill!! Bo tym razem nas oboje Peter zajebie i nie tylko on bo fani też.

    OdpowiedzUsuń
  69. W końcu udało im się wsiąść na pokład samolotu. Lot minął bez większych problemów. Duncan oczywiście cały przespał... Na ramieniu Vill... Bo zupełnie nieświadomie tym razem to jego głowa zjechała z oparcia na nią... Kiedy jednak podchodzili do lądowania był na tyle zaspany, że nawet nie zdawał sobie z tego sprawę.
    Na lotnisku czekał już na nich Peter. Jakoś z daleka wyglądał już na rozwścieczonego. Był w towarzystwie gitarzysty Edwarda, Johna basisty i Patricka perkusisty. Oni wyglądali na nieźle rozbawionych całą sytuacją.
    Już z daleka przywitali ich śmiechem i dziwnymi spojrzeniami czego Duncan nie bardzo rozumiał.
    -Jak tam Dan? -Spytał Edward. -Upojny weekendzik? -Szturchnął go pięścią w ramię.
    -Co kurwa? -Duncan był jeszcze zaspany. -O co ci chodzi?
    -DO SAMOCHODU WSZYSCY. -Wrzasnął Peter.
    No więc po chwili cały zespół, manager i Vill siedzieli w vanie, ale Peter nie zamierzał tak prędko odjechać. Najpierw musiał załatwić sprawę do końca. Rzucił na kolana Duncana gazetę.
    -Otwórz na szóstej stronie.
    Otworzył... Na artykule „ Zła wiadomość dla fanek Duncana. Wokalista Sleepwalkers był widziany w samolocie do Europy w towarzystwie białowłosej dziewczyny. Para leciała samolotem na romantyczny weekend. Z lotniska udali się razem do motelu wynajmując jeden pokój! Czyżby nasza gwiazda rocka w końcu się ustatkowała czy tylko zabawiła z jasnowłosą przed długą trasą koncertową?”
    -Zajebie ich... -Duncan się wściekł rzucając gazetę Vill. -To było pierdolone awaryjne lądowanie.
    -AWARYJNIE TO SIĘ WAM PIEPRZYĆ CHCIAŁO!

    OdpowiedzUsuń
  70. Duncan spodziewał sie wybuchu Petera, w końcu mogło to faktyczni wyglądać dziwnie... Razem utknęli gdzieś na zadupiu i wrócili na następy koncert, a w gazecie pisali o jakiś romansie z jasnowłosą.
    -Pierdol się Peter. -Powiedział obojętnie zapalając papierosa, ale kiedy ten zacząl besztać Vill i Dan zobaczył jej minę jakoś nie mógł się powstrzymać. Zbliżył się do niego i zaczął wrzeszczeć:
    -Inną ale nie taką jak ONA?! A co kurwa w niej jest takiego złego?!Co?!Bo nie pieprzy się z każdym i nie obciąga ci jak reszta lasek które zatrudniłeś! -Nie miał zamiaru dłużej go kryć. Bo taka była prawda. Peter też zaliczał wszystko co się dało. -To ty mnie wykreowałeś na takiego! Powiedziałeś że wtedy będę bardziej pożądany! A teraz masz jakiś problem do niej?!PIER-DOL SIĘ! -Pokazał mu środkowy palec. -Pracujesz dla mnie i jak dalej chcesz to robić to ją przeproś!
    -Kurwa Dan wyluzuj.- Odezwał się Patrick.
    -Ty też się pierdol. -Spojrzał na niego gniewnie. -Vill odchodziła do zmysłów żeby cię zadowolić a ty ją tak traktujesz! -Rzucił jeszcze do Petera, a potem spojrzał na nią.

    OdpowiedzUsuń
  71. Duncan nieco się uspokoił kiedy położyła mu rękę na ramieniu. Chłopaki z zespołu dziwnie na niego spojrzeli. Peter z kolei nie zamierzał być spokojny.
    -Tak wykreowalem cię i dzięki mnie jesteś sławny!
    -Jestem sławny tylko dzięki sobie! I pierdole twoje kreowanie mnie!
    -Mówiłem że mas laski wyrywać a nie!
    -Jesteś od ogarniania koncertów i wywiadów! Nie będziesz mi kurwa dziewczyny wybierał!
    -Będziesz robil co ci karze!
    -Zwalniam cię!-Wrzasnal rozwscieczony i wysiadl z auta.

    OdpowiedzUsuń
  72. Nienawidził kiedy ktoś się wywyzszal i z góry spoglądal na innych musI a tak właśnie zachowywał się Peter. Sam jakoś nie pomyślał o tym jak mogło wyglądać jego zachowanie i że tym samym potwierdziła się teorią ze cos ich laczy. Zatrzymał się kiedy do niego podbiegla.
    -Wkurwil mnie. -Odparł już nieco spokojnie. -Jest chujem jakich mało.Teraz wierzysz że nie zaliczam wszystkiego co ma.Życki? Czasami tylko znikam z nimi w pokoju i tyle bo Peter chciał mnie takiego właśnie... On o tym wie.
    Taka była prawda. Owszem zaliczal dziewczyny ale nie tak często jak wygadalo na to.
    -zkiedy przyjdzie apokalipsa zombie strzele skurwielowi prosto między oczy.

    OdpowiedzUsuń
  73. -No co się smiejesz?-Spytał ale po chwili sam się rozesmial.-Nie wiem kuszące strzelić mu jeszcze za żywota... Ale zobaczę jeszcze. -usmiechnal się do niej glupkowato. -Co my? Nie dokonczylas...

    OdpowiedzUsuń
  74. -Lepiej. -Odpowiedział dalej się usmiechajac. -Możemy wrócić.
    I faktycznie kiedy wsiadł do auta nie odezwał się słowem do Petera tak samo jak o on. Z kolei koledzy woleli nie żyć w niewiedzy i od razu spytała:
    -To jak to jest z tobą i nią. Co Dan?
    -Spierdalaj. -Walnął go w bark. -To tylko ploty pojebie. -Spojrzał na Vill o puścił jej oczko. Tak po prostu żeby nie przejmowala się tymi gadkami.

    OdpowiedzUsuń
  75. Trasa koncertowa powoli dobiegła końca ale wcale to nie oznaczało końca pracy bowiem ruszali z trasą po USA, a między czasie Edward miał wziąść ślub ze swoją ukochaną w Hollywood a potem znów mieli kontynuować ją. Potem Duncan i chłopaki mieli zająć się nagrywaniem nowej płyty i teledyskami. Dlatego wrócili do Ameryki i cała ekipa zatrzymała się w hotelu na parę dni by odpocząć i przyzwyzaic się do zmiany czasu.
    Było niedzielne popołudnie kiedy Duncan stanął ba przeciwko drzwi do pokoju Vill. Początkowo nie był przekonany czy to dobry pomysł bo niby dlaczego miała mu pomóc? I to jeszcze w tak prostej sprawie. Ale ktoś musiał a on nie miał przecież nikogo. Chłopaki z zespołu sami mieli z tym problem. Tyko że oni mieli dziewczyny i żony. W końcu odważył się i zapukał.
    -Czesc.-uśmiechnął się wesoło. -Co robisz? Jesteś zajęta? Mogę wejść?

    OdpowiedzUsuń
  76. Duncan wszedł niepewnie do pokoju. Od razu rzuciła mu się Vill która leżała na kanapie. Odwrócił wzrok i cofnął się o krok do tylu.
    -Yyy.... Chyba przeszkadzam. -Podrapal się po glowie. -To może ja przyjdę później?

    OdpowiedzUsuń
  77. Owszem.Duncan był trzeźwy bo pomyślał że jeśli przyjdzie schlany jak to zawsze to Vill na pewno nie będzie chciała mu pomóc.
    -Nic nie chce. Dlaczego od razu mam cos chcieć? Masz jakieś plany na dzis?-Usiadl na jednym z krzeseł przy stoliku. -Ale jestem głodny masz cos do jedzenia? P ciastka!-zlapal za paczkę i zaczął się nimi zajadać.

    OdpowiedzUsuń
  78. -Bo widzisz.... -Nie wiedział za bardzo jak powinien zacząć. -Chodzi o to, że... -Wyglądał jakby chciał ją zaprosić na randkę, a się wstydził. Przynajmniej tak pomyślałaby osoba trzecia obserwująca ich z boku. -Bo Edward bierze ślub... No i z tej okazji... No wiesz... Musze kupić ten pieprzony garnitur. -Wypalił w końcu. -No i nikt nie ma mi jak pomóc. Nie znam się na tym... nigdy nie miałem garniturów i nie musiałem ich kupować. Pomyślałem, że ty jako kobieta będziesz umiała wybrać coś co mi pasuje. Chociaż i tak pewnie go roztargam czy coś... To jak pojedziesz ze mną i pomożesz mi coś wybrać?

    OdpowiedzUsuń
  79. -No pomyślałem, że przyda mi się kobiece oko. -Chwycił za butelkę coli, która stała obok ciastek i wypił ją. -Dwadzieścia dziewięć. Jest z nią od dziesięciu lat więc... chyba to odpowiedni moment na ślub... Ślub jest w następną sobotę, a ja dalej nie mam garnituru. Jak to nie wiedziałaś? -Skumał po chwili. -Wszyscy o tym mówią.

    OdpowiedzUsuń
  80. -Odkupię. -Uśmiechnął się do niej. -Nie mam przecież dziewczyny. Stylistki pracują dla mnie podczas koncertów, wywiadów i takie tam... a teraz wszyscy mają wolne. -Dojadł ciastka rzucając niedbale pustą paczkę na stolik. -No to pora to zmienić. -Jak zwykle Duncan nie widział w niczym problemów. -I kto powiedział, że nikt cię nie lubi? Ja cię lubię. -Wyszczerzył zęby w uśmiechu i poklepał się po klacie. -To wystarczy na początek. -Weź nie bądź taka i mi pomóż... Jak John się żenił nie było mnie przy tym bo chciała tylko rodzinę... wiesz mały ślub. A teraz to będzie pierwszy ślub w jakim uczestniczę i do tego mojego najlepszego kumpla. Muszę wyglądać elegancko.

    OdpowiedzUsuń
  81. Duncan raczej nie zaliczał się do osób, które proszą się o cokolwiek. A po jej zachowaniu i dogryzaniu mógł stwierdzić, że raczej nie jest chętna do pomocy. Cóż będzie musiał poradzić sobie jakoś sam. Dlatego wstał od stołu, nie był zły wciąż się uśmiechał. W głowie miał już plan, że wciągnie sobie trochę koki i pojedzie do najbliższego centrum handlowego.
    -Dobra to nie przeszkadzam ci. Chyba musisz odespać tą całą trasę koncertową. Lepiej nabierz sił na następną. -Zaczął iść w stronę wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  82. -Na ślub? -Obrócił się w jej stronę. -Idę sam. Niby dostałem zaproszenie z osobą towarzyszącą, ale nie mam z kim iść. -Zaczął grzebać w kurtce w poszukiwaniu kluczyków od samochodu. A kiedy je znalazł powiedział z entuzjazmem. -Przysięgam, że odstawię cię przed dwudziestą drugą do domu. -Przyłożył prawą dłoń na serce, a lewą uniósł do góry. -Odkupię zapasy, które ci wyżarłem i... spełnię twoją jedną zachciankę. -Dodał na koniec. Nie chciał jej przekupywać, ale zdawał sobie sprawę, że na pewno nie ma ochoty na jakieś tam zakupy garnituru, a do tego jest śpiąc. To miała być bardziej rekompensata za stracony czas.

    OdpowiedzUsuń
  83. -Każda baba ma tylko ty jeszcze o tym nie wiesz.-Chciał się one odgryzsc za te głupie odcinki bo nie bardzo rozumiał o co jej chodzi przecież nic jej nie zrobił. -To zbieraj się. Czekam na dole w samochodzie. Zszedł na dół do auta. Nie miał sportowego samochodu ani rodzinnego tym bardziej ale starego Mustanga. Puścił glosno muzykę i zapalił papierosa czekając na nią.

    OdpowiedzUsuń
  84. -Wiesz że strasznie zgrzedzisz? -przewrócił oczami i odpalił samochód ruszając w strone centra handlowego. -I znam na to tylko jeden spsob ale lepiej ci go nie powiem bo już nie przestaniesz zgrzedzic. -Zasmial się sam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  85. -No faktycznie jesteś taka męska... -Zaśmiał się wesoło. -Ja też nie lubię zakupów.
    Taka była prawda. Duncan nienawidził chodzenia po sklepach i wybierania ciuchów, butów i wszystkiego tego gówna. Ale nauczył się w swoim życiu, że trzeba cieszyć się z byle powodów i we wszystkim szukać pozytywów. Może brzmiało to śmiesznie biorąc pod uwagę, że wciąż kochał zmarłą dziewczynę... Jednak kiedy był jeszcze biedny i nie znał takiego życia jak teraz musiał cieszyć się z byle powodu by nie zwariować...
    W końcu dojechali a miejsce. Przed wejściem do galerii oczywiście Duncan zapalił sobie papierosa. Nie obawiał się reporterów czy gapiów. W tej okolicy często można było spotkać jakieś sławy. Już na wejściu mijali się z jedną z nich.
    -Ej to ta laska co grała tą którą obracał ten wampir? -Kiwnął na brunetkę. -No wiesz o co mi chodzi? O tą co tak śmiesznie przygryza wargę i kochała się w tym idiotycznym wampirku? Jak ten film się nazywał. Aaa. Zmierzch. -Uśmiechnął się dumny z tego,że w końcu doszedł kim była znajoma postać. -Bajeczka dla małolatów... Dobra od której strony zaczynamy? Tam widzę coś z garniturami. Byłaś kiedyś na weselu? Jestem jego świadkiem...
    Duncan miał to do siebie że strasznie dużo gadał. Zadawał pełno pytań na raz a potem oczekiwał wszystkich odpowiedzi chociaż nie sposób było spamiętać wszystkiego co mówił.

    OdpowiedzUsuń
  86. Duncan przyspieszył kroku mając nadzieję że kupią już w pierwszym sklepie garnitur.
    -Puścili nam ten badziew w samolocie jak lecialem pierwszy raz na podpisanie kontraktu. Od tej pory śpię zawsze... -Zatrzymał się nagle przy wystawie z komiksami. -nowy numer the walking dwad! Chodź muszę go mieć zbieram wszystkie. -Po chwili wyszedł z komiksem w ręce przeglądając do z zainteresowaniem. -Uwielbiam Ricka a Maggie to niezła laska. Ta aktorka znaczy się. Mówię ci kiedyś nastąpi apokalipsa zombie... I dobrze bo ludzkość glupieje. Codziennie na Facebooku dostaje wiadomości dlaczego tak mało pisze na tablicy. Nawet tweeta mi Peter kazał założyć.

    OdpowiedzUsuń
  87. -Brunetki są najfajniejsze! -Zasmial się głośno. -Nie no co ty żeby jakieś głupoty wypisywal w moim imieniu... Na przykład ze jem śniadanie i wysyłał zdjęcia jajecznicy... Nie można aż tak ufać ludziom. -Dziś najwidoczniej bardzo dopisywal mu humor. Bo znów zażartował. -To dobrze że nie jestes sławna bo bys musiała rzygac codziennie od nadmiaru ludzi. -W koncu zatrzymał się przed sklepem z garniturami. Nigdy w takim nie był i sam porządek jaki w nim panował oraz ta stara nieprzyjemnie wyglądającą kobieta wzbudziły w nim niechęć.

    OdpowiedzUsuń
  88. -Najlepsze długie do pasa kręcone i czarne... -Tak takie były najlepsze tylko dlatego że przypominały mu Alice która była właścicielką właśnie takich wlosow.
    Wszedl do sklepu niechętnie. Stanął w wyznaczonym miejscu i pozwolił by kobieta go zmierzyła. Nic nowego w końcu codziennie gdzieś ktoś to robil przed wywiadem, koncertem, sesja zdjęciowa. Wszędzie musiał wyglądać dobrze żeby fanki szalaly jak to mówił Peter.
    -Z jakiej to okazji?-spytala kobieta dokonując ostatnich pomiarek.
    -Na ślub. -Odparł szybko.
    -A panna młoda jaką ma sukienkę?-zspojrzala na Vill. -Dobierzemy cos co się będzie elegancko prezentować razem.
    -Ślub mojego przyjaciela nie nasz. -Szybko wyprostowal. -Jestem jego świadkiem.

    OdpowiedzUsuń
  89. -Tak dlatego pytałam o kruj... To chyba oczywiste.-odparła kobieta.
    Duncan spojrzał na Vill. Od razu wiedział że miła to ona nie będzie. Jeśli chodziło o garnitury to nie bardzo wiedział który ma wybrać bo nie chodził tak ubrany. I w sumie to nic mu się nie podobało. Ale znając Villemo zaraz by zaczęła narzekać gdyby tak powiedZiał ...
    -Może weźmy ten pierwszy co pokazałeas... -Odparł obojętnie.
    -Ma on akcenty granatowe i mamy do niego sukienkę żeby pan ze swoją partnerką dobrze wyglądał. Teraz taka moda jest na to.
    -Tak tak!-Duncan momentalnie przestał się nudzić. A co tam niech Vill też przymierza. -To niech pani przyniesie taką na nią. -Kiwnal na Vill. -I jakąś fioletowa. Lubię fioletowy. -uśmiechnalsie do niej.
    Nie chciał jej doliczyć ani w żaden sposób rozzloscic. Po prostu dla.niego to było urozmaicenie tych nudnych zakupów.

    OdpowiedzUsuń
  90. -Nie wiem ją tam się nie znam... -Podszedł do niej i odciagnal ja troche na bok. Mówił nieco ciszej żeby kobieta ich nie usłyszała. -nie bądź znowu taka. Ja przymierze ty też, kupię co mam kupić i spadam cos zjeść bo jestem głodny. Niech pani przyniesie ye sukienki. -Zwrócił się do ekspednientki.
    -Mamy rabaty na sukienki jeśli kupi pan u nas garnitur z tej samej firmy. Nieco się rozpogodzila. Pewnie dlatego ze ja sama nie było stać na takie ciuchy. o zawsze marzyła by ktoś jej kupił taką sukienkę...
    -Mnie też nie stać ale jak stawia to nie zaluj sobie. Bo potem skończysz jak ja. -Uśmiechnęła się do Vill.
    -Widzisz słuchaj pani a nie strzelaj fochow. -Puścił jej oczko.

    OdpowiedzUsuń
  91. -Ja pierdole... -Próbował... Naprawdę próbował ja rozbawic i wyluzować ale co z tego skoro się nie dało. Nie z kimś tak spietym jak ona. A przecież nic na siłę.
    -Niech pani da tylko te garnitury. -Spojrzał na nią przepraszajaco. -Wezmę pierwszy lepszy i spadamy.
    -Nie chce pan dopasować fajnie czegoś? Mogę doradzić co by panu pasowało.
    -Dobrze. Trzy wystarczą i cos wybiorę szybko.
    Stracił ochotę i na pieprzone zakupy i na jedzenie. Mógł pójść z którymś z kolegów przynajmniej by nie musiał wysluchiwac tego wszystkiego. Postanowił ze kiedy wróci do hotelu będzie jej unikał jak ognia. Bo zwyczajnie nie miał do niej siły.

    OdpowiedzUsuń
  92. -Pośpiesz się bo mam już dość. -Ruszył w stronę przymierzalnii. -Zakupy... Kobiety... -Zgrzedzil jeszcze pod nosem póki nie wszedł do przymierzalnii i nie czekał na pierwszy garnitur sluchxajac swojego burczacego brzucha.

    OdpowiedzUsuń
  93. Duncan wziął zestawy i zaczął przymierzac pierwszy. Założył spodnie, potem sięgnął po koszule jakie mu podała i górę od garnituru. Przejrzał się w lustrze i jakoś pierwszy nie bardzo mu się spodobał.
    -Ej Vill daj drugi bo ten nie bardzo mi się podoba... -Odchwylil zaslinke pokazując się w garniturze po raz pierwszy w życiu. -I jak? Beznadzieja no nie?

    OdpowiedzUsuń
  94. Duncan wziął od niej następne ciuchy o zasunal zaslonke. Trochę trwało nim ściągnął koszulę i marynarkę. A potem...
    -Psst.... -Wyszeptal po ciuchy. -Vill... Ej Vill.-w końcu odsłonil zaslonke wychylajac głowę i czesc nagiego ramienia. -Chodź tu musisz mi pomóc. -Rozjerzal się w koło czy nie ma obok nich ekspedientki. -Rozporek mi się zacial...

    OdpowiedzUsuń
  95. -Wiem, że będę musiał kupić jak zepsuję. -Powiedział spanikowany. Nie żeby go nie było stać, ale po co mu wydawać tyle kasy na coś bezużytecznego. -Próbuję, ale ani do góry ani na dół! -Wychylił się jeszcze bardziej rozglądając ponownie. -Chodź tutaj i zobacz. -Zaczął szeptać. -Bo jak ja to zrobię to wyrwę zamek. -No nie patrz tak tylko chodź zanim stara wróci z zaplecza. Szybko!

    OdpowiedzUsuń
  96. -No bardzo przepraszam, że najpierw zdjąłem koszulę i marynarkę, a na koniec zostawiłem spodnie... Jak mogłem nie przewidzieć tego, że zatnie się rozporek i będziesz musiała tu wejść. -Stanął na przeciwko niej kiedy weszła do środa. -No rozepnij go! Ja próbowałem i nic!
    Spojrzał na rozporek i zaczął nim ruszać raz w górę raz w dół.
    -Widzisz? Nie ściemniam!

    OdpowiedzUsuń
  97. Fktycznie czuł się naprawdę dziwnie bo jak to mogło wyglądać? Kucala na przeciwko niego i rozpinala mu rozporek. Gdyby ktoś ich teraz zobaczył.... Na szczęście ekspedientka zniknęła na zapleczu szukając odpowiedniego rozmiaru fioletowej koszuli i nie mogła go jak na złość znaleść.
    -I jak nie ruszy chyba?-Oparł się o ścianę przymierzalnii.-Może założę na nie swoje spodnie i tak wyjde? Dobra to idiotyczny pomysł... Może spróbuj bardziej w górę?

    OdpowiedzUsuń
  98. Początkowo Duncan pomyślał ze Vill chce zrobić cos zupełnie innego niż faktycznie zrobiła. Bo kiedy wsadzila rękę do jego spodni to lekko zdretwial ze zdziwienia ale kiedy szarpnela za matrial i zamek puścił to odetchnal z ulgą i zasmial się z powodu swoich głupich myśli. Przecież nie ona.... Ona by takiego czegoś nie chciała robić nigdy.
    -O rany dzięki. -Oparł głowę o lusterko. -Kamień z serca. Jesteś wielka Vill. Po tym wszystkim stawiam ci kolację...

    OdpowiedzUsuń
  99. Zabrał się za ubieranie drugiego zestawu tym razem powoli zasuwajac rozporek. Kiedy był gotowy wyszedł z przymierzalni. Przeglądając się w lustrze.
    -Ej ten chyba lepszy niż ten pierwszy co nie?
    W tym samym momencie kobieta wróciła z zaplecza trzymając fioletowa koszulę.
    -Przepraszam że tyle to trwało ale nie mogłam jej znaleźć. O całkiem niezle pan wygląda. -Pochwalika go.

    OdpowiedzUsuń
  100. Nie musiała mu powtarzać dwa razy. Zabrał od ekspedientki koszulę i trzeci zestaw po czym zniknął za zasłonką. Po chwili wyszedł ubrany już w ostatni garnitur. Bo nie miał zamiary przymierzać więcej męczyło go to bardziej niż cały koncert...
    -I jak? Możemy już skończyć i wziąć któryś z tych trzech? -Rozchylił ręce prezentując się.
    -Oooo jaki przystojniak. -Zachichotała kobieta. -Zdecydowanie ten jest najlepszy.
    -Serio? Co myślisz? -Obrócił się w stronę Vill.
    -A twoja osoba towarzysząca powinna mieć sukienkę w tym samym odcieniu co koszula i będziecie wyglądać oszałamiająco gwarantuję to. -Zdążyła się już domyśleć, że Vill i Duncan na pewno nie są parą ani nie idą razem na ten ślub.
    -No, ale ona nie lubi chyba nic przymierzać. -Spojrzał Vill w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  101. Duncan rozpiął koszulę i powiesił ją na wieszaku. Potem zabrał się za rozpinanie spodni, kiedy wpadła do środka jak szalona. Aż podskoczył bo nie spodziewał się tego. Uderzył się głową w wieszak wystający ze ścianki i prawie na nią wpadł.
    -Rany boskie prawie wyskoczyłem ze skóry. -Zaczął się śmiać kiedy nagle spodnie zsunęły mu się, ale szybko je podciągnął śmiejąc dalej. Znacznie poprawił mu się humor. -I naprawdę to już ostatni? -Uspokoił nieco oddech. -A potem idziemy coś zjeść ok? Umieram już z głodu...

    OdpowiedzUsuń
  102. -Spoko nic mi nie jest. -Rozmasował bolące miejsce. -No dobrze... -Westchnął. -Wierzę, że masz rację. To dawaj to cudeńko.
    Poczekał na spodnie. Założył je szybko. Poprawił marynarkę, dopiął koszulę na ostatni guzik i odsłonił zasłonkę. Odgarnął włosy do tyłu spoglądając na Villemo.
    -No i jak pani stylistko? -Uśmiechnął się.
    -Chyba pani powinna tu pracować za mnie... -Kobieta wytrzeszczyła oczy. -To jest to. Zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
  103. -Wkurzasz, a dalej pracujesz. -Puścił jej oczko.
    Kazał zapakować garnitur oraz koszulę. Zapłacił kartą kredytową i poszedł z Vill do sklepu z butami. Nie musieli szukać daleko bo zaledwie trzy sklepy dalej znaleźli swój cel. Weszli do środka, gdzie plątało się mnóstwo innych ludzi w ogóle nie zwracających na nich uwagę.
    -Tu są takie eleganckie do garniturów. -Kiwnął na jeden z regałów. -I jak myślisz, które będą dobre? Może te. -Wskazał na jedne z nich.

    OdpowiedzUsuń
  104. -No podobają... jak na takie eleganckie. -Dodał obojętnie bo nie gustował w takich butach, ale jakoś te wydały mu się najlepsze. -No to przymierz je. -Wziął pudełko które mu podała i zerknął na etykietę. -Skąd wiedziałaś jaki rozmiar? -Uśmiechnął się a potem zaczął przymierzać. -Dobre. -Odparł zadowolony. -No to bierzemy te. A jak twoje?

    OdpowiedzUsuń
  105. -No i biorę je i problem z głowy. -Schował buty do środka zadowolony, że poszło tak szybko. A potem spojrzał na Vill i na chwilę zamilkł. Na dość długa chwilę jak dla niego.
    -Wow.... -Otworzył szeroko oczy. -Ładnie ci w obcasach, wiesz? -Zmierzył ją od dołu do góry. -Do tego skórzana kurtka z ćwiekami i leginsy... -Rozmarzył się nieco. -Chociaż wierze ci, że to cholerstwo musi być niewygodne... -Zaśmiał się wesoło. -Kup sobie je. Na randkę będą w sam raz. Facet padnie trupem jak cię w nich zobaczy... A przynajmniej ja bym padł.

    OdpowiedzUsuń
  106. Duncan jak zawsze nie widział w niczym problemu i nie rozumial dlaczego Vill tak mówiła.
    -Za krótkie? No nie żartuj... Świetnie ci w obsasach. -Uśmiechnął się biorąc swoje buty pod pachę i idąć za nią do regału z którego wzieła buty. Były za drogie no tak... ale Duncan złapał je i pobiegł od razu do kasy gdzie nie było kolejki więc szybko zapłacił kartą i przygotował się na najgorsze.... wściekłość Villemo...
    Wyszedł ze sklepu i poczekał na nią przed wejściem.
    -Wiem... wiem... nie krzycz. -Okazał skruchę. -Ale przydadzą ci się te buty. -Uśmiechnął się podstępnie. -Pójdziesz ze mną na wesele. -Stwierdził zadowolony.

    OdpowiedzUsuń
  107. -No co ?-usmiechnal się do niej wesoło. -Uważam że to świetny pomysł. Zintegrujesz się z ekipą. Bo będą tam prawie wszyscy. No i dotrzymasz mi towarzystwa. Jak nie chcesz żebym ci kupił sukienkę to znam tani sklep niedaleko. Na pewno cos znajdziemy.

    OdpowiedzUsuń
  108. -No i widzisz znów się wszystkim przejmujesz Vill... -Podszedł do niej bliżej. Nie widział w tym nic złego żeby razem poszli na to wesele. -Sam od sprzętu i Julia też idą razem a zaprosili tylko Sama. Z resztą.... Vill chcesz iść ze mna na wesele czy nie?-Usmiechnal się delikatnie patrząc jej w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  109. -To ślub mojego przyjaciela nie impreza domowa i nie zamierzam żadnej zaliczać. Będziemy się świetnie bawić i przekonasz się ze oni nie są tacy źli. -SprawiŁ wrażenie zadowolonego kiedy wzięła buty. -Potraktuj to jako prezent za to wszystko co musialas że mna przeżyć. To jak pójdziesz ze mna na wesele?-zaczął robić jedna z tych min którym nie sposób odmówić.

    OdpowiedzUsuń
  110. -Rany nie wracajmy do tego. -Westchnął bo już powoli tracił chęci na namawianie jej. -Było minęło a to jednak jest ślub mojego przyjaciela i nie będę odpierdzielal czegoś głupiego. Dlatego chcę iść z normalną fajną dziewczyną a nie pierwsza lepsza ppderwana w barze bo nie o to chodzi...

    OdpowiedzUsuń
  111. -Aaaaa czyli jednak myślisz o tym, żeby pójść. -Zaklaskał w dłonie jak dziecko. Właściwie często zachowywał się jak dziecko jakby chciał nadrobić stracone dzieciństwo. -A co byś chciała z tego mieć, co? Mogę ci kupić sukienkę, albo szepnąc Peterowi że chcę, żebyś pojechała z nami do Japonii... Właśnie... bo ty chyba nic nie wiesz. Wczoraj podpisaliśmy kontrakt i jedziemy na trasę po Japonii.

    OdpowiedzUsuń
  112. -No dobra to buty wybrane. Co z tą twoją sukienką? Jedziemy w inne miejsce czy sama sobie ją kupisz? Szczerze mówiąc jestem tak głodny, że chyba musimy najpierw zjeść bo już dłużej nie wytrzymam. -Złapał się za brzuch. -No tak nie mogłaś wiedzieć bo jeszcze o tej Japonii nie ogłosili oficjalnie.

    OdpowiedzUsuń
  113. Edward dla Duncana zawsze był jak brat. Kiedy Dan, bo tak na niego mówili zawsze nabliźsi uciekał z domu przed kochankami swojej matki zawsze mogł znaleźć schornienie w domu Edwarda gdzie z otwartymi rękami przyjmowali go zawsze jego rodzice. Potem kiedy Edward zamieszkał z Leną również zawsze mógł liczyć na ich pomoc.
    Dlatego właśnie Duncan do ślubu podchodził bardzo poważnie co nie było do niego kompletnie podobne. Od samego rana noc nie pił ani nie brał. Paliłtylko papierosy bo cholernie stresował się przemową którą miał wygłosić tuż po ceremoni przed obiadem. Ślub miałodbyć się w pensjonacie, gdzie Edward i Lena poznali się pierwszy raz. Każdy dojeżdżał tam na własną rękę. Większośc była tam wcześniej, ale Duncan obiecał, że odbierze ich obrączki po drodzę.
    Zapiął właśnie ostatni guzik od koszuli i zaczesał włosy do tyłu. Wyglądał zupełnie jak nie on. Sprawdził jeszcze w kieszeni czy ma pokwitowanie by odebrać obrączki i wyszedł z pokoju hotelowego próbując załączyć nawigację w telefonie. Mógł tylko mieć nadzieję, że nie zabłądzą bo Eden Lake było na cholernym zadupiu.
    Zapukał więc do drzwi od pokoju Villemo odpisując na smsa od Edwarda, że wszystko jest pod kontrolom i że ma się nie przejmowac niczym tylko zadbać o to by to był wyjatkowy dzień.

    OdpowiedzUsuń
  114. -Czeeeeść. -Powiedział znad telefonu kończąć wiadomość tesktową. Potem dopiero kiedy zamykała drzwi podniósł głowę i po prostu zaniemówił. Stał tak jak w filmach z oczami szeroko otwartymi i niedomkniętymi ustami. Dopiero po chwili kiedy telefon za wibrował ocknął się. -O cholera... -Wyszeptał. -Wyglądasz... rany wyglądasz ślicznie. -Zmierzył ją wzrokiem. -Niezła z ciebie laska! -Uśmiechnął się do niej. -Teraz ja będe podpierał ścianę, a ty będziesz z każdym tańczyć!

    OdpowiedzUsuń
  115. -Ej ja sam nie umiem tańczyć. -Powiedział dalej rozbawiony. -A pogo to chyba nie bardzo na weselu. Tak tak wiem... -Przewrócił oczami. -A ja jestem tylko koleżanką, ale bez cycków. -Wzi,ął ją pod rękę i zaczął prowadzić do samochodu wzdłuż korytarza. Mogli być spokojni że są w hotelu sami w końcu wynajęli cały. -I jak na kolegę fajnie się z toba piję więc czeka nas wesoła noc. -Szturchnął ją lekko. -A już miałem ci powiedzieć że jakiegoś przytulańca mozemy sobie zaserwować, ale z kolegą nie będę. -Zasmiał się głośno żartując.

    OdpowiedzUsuń
  116. -Dwie godziny.-Odparl otwierając samochód i pakując się do srodka. -Będziesz mnie miała dosc.-Zasmial się wesoło. -Po drodze stapimy do mc Donalda bo głodny jestem.

    OdpowiedzUsuń
  117. -No co nie moja wina. -Wyjechał z parkingu. Duncan ciągle był głodny, to była prawda. Mogł jeśc i jeść całymi dniami. Z tym, że on należał do tych szczęśliwców, którzy nie tyli tylko utrzymywali stałą wagę.
    No i faktycznie po trzydziestu minutach zatrzymali się na mc drive by złożyć zamówienie. Duncan wziął sobie dwa zestawy. Zjedli w trakcie jazdy, żeby nie tracić czasu. Potem wyjchali na autostradę i nią mieli już zmierzać bezpośrednio do zjazdu na Eden Lake.
    -Stresuje się... Przemową. -Przerwał ciszę Duncan. -No wiesz.... nie mam zielonego pojęcia co ja powinienem powiedzieć. Mówiłem, że może mogł to zrobić John albo Patric ale się uparł.

    OdpowiedzUsuń
  118. -To co innego. Występy, koncery, wywiady... A co innego ślub przyjaciela. O cholera. -Wrzasnął nagle zaglądajać na tylne siedzenie. Przytrzymaj kierownicę. Szybko. -A sam puścił kierownicę i zacząłgrzebać w torbie. -Błagam musi gdzieś być. O jest !-Wrzasnął z entuzjazmem. Wyciągnął jakieś zdjecie. Położył je na desce rozdzielczej. Były na nim dwie nastolatki w wieku siedemnastu lat. Jedna miała krótkie brązowe gęste loki. Trzymała balona w krztałcie króla lwa i uśmiechała się do obiektywu. Obok niej stała ubrana w gotyckim stylu dziewczyna o długich, pofalowanych włosach. Miała tatuaż na przedramieniu przedstawiający upadłego anioła, który pisał krwią na papierze literę D. Trzymała na smyczy małego kundelka i spoglądała na swoją przyjaciókę. Nie trudno było się domyślić, że była nią Alice, a jej towarzyszka to nikt inny jak przyszła żona Edwarda. -Poszukaj ramki. -Wskazał na schowek. -Lena prosiła żebym zabrał to zdjecie bo chce je postawić obok siebie na ceremonii.

    OdpowiedzUsuń
  119. Wtedy zadzwonił mu telefon. Właczył zestaw głośnomówiący i odebrał połaćzenie. Był to Peter. Oczywiście on też został zaproszony na wesele. I jak zwykle przejął się poważnie swoją rolą jako organizatora.
    -Jedziesz już? -Spytał osłuchm tonem.
    -Tak. Wszystko gra.
    -Samochód zaparkuj z tyłu pensjonatu. Potem zgłoś się po klucze do pokoju na recepcję. Tylko bez odpałów.
    -Jasne jasne... dozobaczenia. -Spojrzał ukradkiem na Vill. Wydała mu się nagle jakaś nieobecna. -Ej... -Szturchnął ją lekko by oderwała wzrok od szyby. -Wiesz że Peter będzie ze swoją dziewczyną? -Zasmiał się. -Wszystko wporządku gdyby nie była młodsza od nas Mogłaby być jego córką. A podobno to taka siksa... wiesz silikon, sztuczne włosy do pasa i maniaczka fitnesu. Co ci się stało? Tak ślicznie wygladasz dziś a się smucisz.

    OdpowiedzUsuń
  120. -Edward wie że będę z tobą i że ma dać nam osobne pokoje. -Odparł przyglądając się jej przez chwilę. Kompletnie nie rozumiał czemu nagle zrobiła się taka opryskliwa. Przecież nic takiego nie zrobił. -Wszyscy zostają do rana. Dlaczego ty byś miała nie zostać? Dobra zaraz będziemy zjeżdżać... jeszcze piętnaście minut i będziemy na miejscu. Cholera... nie mogę uwierzyć, że ten gnojek się żeni. Wiesz, ze już wybierają imię dla dziecka? Bo planują po Japonii sobie zrobić...

    OdpowiedzUsuń
  121. No i jak zwykle musiała być zła na cały świat i zacząć narzekać, a takiej Vill Duncan nieznosił. Mogł jej dolać coś do tego shake'a to by była przynajmniej wyluzowana.Dlatego nie odezwał się już przez całą drogę. W końcu dojechali na miejsce, gdzie czekał na nich John. Przywitał ich, opowiedział jakaś zabawną historię związaną z podróżą i wrócił do swojej dziewczyny. A Duncan skierował się w stronę recepcji. Dostał kluczyki do dwóhc pokojów.
    -Trzymaj tej dla ciebie, a ten dla mnie. -Wręczył jej klucz. -Dobra zaniosę rzeczy do środka. Mamy jeszcze godzinę więc możesz sobie odpocząć czy coś... A potem idziemy nad jezioro. -Pokazał jej palcem. -O tam... Zrobili tam jakiś ołtarz czy cos...

    OdpowiedzUsuń
  122. -Możesz iść do pokoju. -Duncan zaczął iść szybko w stronę samochodu. -Przyniosę ci rzeczy. -Nie czekając na odpowiedź zniknął za drzwiami wejściowymi.
    On miał tylko malutką torbę z ciuchami na co dzień żeby nie latać cały czas w garniturze bo mimo wszystko było dla niego w nim zbyt sztywno. Chwycił więc swoją torbę i przewiesił przez ramię a resztę wziął do ręki i zaniósł na drugie piętro pod pokój Vill numer 5. Jego pokój był tuż obok z numerem 6. Najpierw rzucił do środka swoją torbę a potem zapukał do drzwi Vill.

    OdpowiedzUsuń
  123. Duncan oparł się o framugę drzwi i zaczął nieco niepewnie:
    -Słuchaj... Wiem, że masz mnie za świnie i faceta który zaliczy wszystko co nie spieprza na drzewo... ale... -Spojrzał w jej oczy. -Zaprosiłem cię na ten ślub i będziemy się bawić razem, ok? Nie wiem czemu nagle ci się tak zepsuł humor, ale mam nadzieję, że jednak to będzie udany weekend i dla mnie i dla ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  124. -Ej no czemu ci się zepsuł humor? -Zamknął drzwi i niespodziewanie usiadł na łóżku rozpinając marynarkę. -Mamy jeszcze trochę czasu... Powiem ci szczerze, że się stresuję tą przemową. Masz ochotę wypić trochę wódki przed? -Wyciągnął piersiówkę zza marynarki.

    OdpowiedzUsuń
  125. Duncan popatrzył na Vill i odłożył piersiówkę na nocną szafkę. A potem opadł bezwładnie na łóżko i ciężko westchnął.
    -Masz racje... Jeszcze nie teraz. Edward byłby zły, a Lena jeszcze bardziej... Masz rodzeństwo? -Spytał niespodziewanie. -Bo wiesz... ja mam brata i ostatnio się ze mną skontaktował. Chociaż nigdy tego nie robił bo miał mnie w dupie.

    OdpowiedzUsuń
  126. Duncan zamknął na chwilę oczy i próbował sobie go przypomnieć. Jak wyglądał, jak się zachowywał. Bo widział go ostatni raz jakieś dziesięć lat temu, kiedy wyprowadzała go policja.
    -Norman to też mój przyrodni brat. Starszy o osiem lat. Połowę swojego życie spędził w więzieniu i teraz wychodzi. Jakoś nigdy za sobą nie przepadaliśmy, ale... dostałem od niego list, że chce się spotkać bo zamierza zacząć porządne życie. A ja jakoś nie bardzo mu wierzę... -Rozgadał się. -Tylko, że tak naprawdę to mam tylko jego. No wiesz... Nikogo innego z rodziny.

    OdpowiedzUsuń
  127. -No racja... -Podniósł się nieco opierając łokciami, a ich spojrzenia na chwilę spotkały się ze sobą. - On nie wie, że jestem sławny...
    A potem zupełnie nagle poderwał się z łóżka podchodząc do okna z którego było widać całe jezioro.
    -Pewnie jak się upiję to będę chciał wskakiwać do wody. -Zaśmiał się. -Ale mniejsza z tym... A twój brat kim jest? Jak wogóle rodzice? -Oparł się o parapet. -Moja matka to dziwka, a ojca nigdy nie znałem... Kto wie może to Brat Pitt a ja nie wiem. -Wybuchnął śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  128. -Twój... ojczym to musi być naprawdę w porządku facet. -Uśmiechnął się. -No wiesz... nie każdy potrafiłby takie coś wybaczyć... Ja pewnie bym wrzeszczał i odszedł... no i znasz mnie. -Przekręcił oczami. -Oczywiście, że umiem pływać. -Wypiął dumnie klatkę piersiową. -Racja... Zbierajmy się bo zaczynają chyba. Pani pozwoli. -Wystawił w jej stronę swoją rękę by szła z nim pod rękę.

    OdpowiedzUsuń
  129. Ceremonia trwała godzinę, potem wszystkcy udali się do restauracji nad brzegiem jeziora na obiad. Po obiedzie Duncan miał wygłosić przemówienie. Gdyby Alice żyła ona też by to robiła tylko od strony Leny. Jednak pani młoda stwierdziłą, że nikt nie zajmie jej miejsca i wstarczą tylko słowa Duncana.
    Oczywiście miejsca dla niego i Vill były zaraz obok Edwarda. Kiedy usiedli szturchnął ją i spytał:
    -To zwijasz się po obiedzie czy kiedy? Bo mówiłaś, że nie chcesz zostać do rana. -Nie był złośliwy po prostu chciał się dowiedzieć co ma w planach.

    OdpowiedzUsuń
  130. Vill trochę się czuła jak intruz podczas ceremonii, bo raz, że stałą sama, a dwa, że z zasady czuła się nieswojo podczas takich uroczystości i w zniecierpliwieniu przestępowała z nogi na nogę, myśląc tylko o tym, kiedy się to wszystko skończy i będą mogli w końcu pójść jeść. Jakby jedzenie było najważniejsze. Nie było, choć dla Duncana pewnie tak, bo najprawdopodobniej znowu był głodny. Myśl o tym poprawiła jej humor, co było dosyć zaskakujące.
    Ale pytanie ją zdziwiło i sprawiło, że przygasła, choć wcześniej się uśmiechała.
    - Nie wiem – odpowiedziała krótko, całą swoją uwagę poświęcając serwetce, która leżała obok talerza. Rozłożyła ją i zaczęła z powrotem składać.- Tak szybko chcesz się mnie pozbyć? – dopytała i chyba była w tym momencie trochę złośliwa.- Masz już pomysł, co powiesz?

    OdpowiedzUsuń
  131. Duncan spojrzał w jej oczy i lekko się uśmiechnął.
    -Jak dla mnie to... mogłabyś zostać do rana. Bo bardzo bym tego chciał. No i ktoś musi mnie pilnować jak się upiję... albo upić razem ze mną bo Edward raczej nie odstąpi na krok swojej ślicznotki. -Puścił jej oczko. -Chyba wiem i zaraz będę musiał zacząć...

    OdpowiedzUsuń
  132. Ktoś w tym samym momencie dał znać,że ma zaczynać. Wstał, a wszyscy skierowali wzrok w jego stronę.
    -Z Edwardem znam się od szkoły. Jego ślub przeżywam bardziej niż on sam. W końcu czuję się odpowiedzialny za tego idiotę i nie chcę, żeby mi przyniósł wstydu przed Leną. Taka fajna dziewczyna, a wzięła się za gościa w tłustych włosach. -Zażartował, a wszyscy śmiali się wesoło wraz z Edwardem. -Pamiętam jak się zakochał w niej. Po tygodniu chciałem zamordować tą jego Lenę. Póki jej nie poznałem i zorzumiałem dlaczego tak mu odbiło na jej punkcie. Bo miała świetny wóz. -Znów wszyscy zaśmiali się głośno. -A on jeżdził starym fordem. Ja wtedy nie miałem auta więc zamiast laski znalazłem kota. Ale zjadł coś, rzygał dwa dni i zdechł. I gdzie wtedy pobiegłem? No oczywiście do Ewdarda się pożalić, że Gary nie żyje. I tak za każdym razem kiedy potrzebowałem pomocy ten skurczybyk zawsze ze mną był. Tak więc Lena... masz przesrane... Ogólnie cholernie zazdroszczę im tej miłości... No dobra... raczej tego że jemu ma kto prać gacie... Ale mniejsza z tym. Najważniejsze że się kochają i że dziś będziemy bawić się do białego rana! Tak więc dużo miłości i jeszcze więcej seksu na nowej drodze życia bracie...
    -Dzięki stary. -Ed kiwnął głową.
    -Ale pamiętaj ... Dziś to ja jestem w towarzystwie najbardziej zajebistej laski pod słońcem.- Usiadł obok Vill i objął ją ramieniem. Wszyscy zaczęli klaskać i śmiać się wesoło.. -I jak? Bardzo źle? -Wyszeptał jej do ucha zestresowany. No i to ostatnie... Nie kłamałem. -Uśmiechnął się szczerząc przy tym głupkowato zęby.

    OdpowiedzUsuń
  133. -No przecież nie kpię. -Podsunął jej kieliszek z winem, a sam spojrzał na talerz pełen jedzenia. -Umieram z głodu. -Tak Duncan potrafił jeść cały czas... I do tego wcale nie tył.
    Wesele trwało już jakiś czas, wszyscy byli pijani i świetnie się bawili tańcząc na parkiecie. W tle zaczęła lecieć jakaś wolna piosenka. Duncan dopił swojego drinka i nawet nieźle się trzymał po takiej ilości alkoholu jaką wypił. W końcu miał wprawę. Wstał od stołu i wysunął dłoń w stronę Vill.
    -Panno Streichert czy zechciałabyś ze mną zatańczyć? -Uniósł brwi do góry i czekał na jej odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  134. Fotografem byl kuzyn Edwarda a do tego niezle mu za to zapłacili. Wszyscy na weselu to byli pewni ludzie więc zespół mógł mieć spokojną głowę ze żadne ze zdjęć nie wycieknie poza grono zaproszonych tak więc Duncan nie przejął się tym co się stało a nawet zrobił ogromne oczy kiedy Vill pocalowala go w policzek. Wszystko to zauważył Edward który dojadal saltke i uśmiechnął się na widok przyjaciela i Vill. Sam Duncan też zasmial się wesoło spoglądając na swoją towarzyszke.
    -Za co to? -Zbliżył się do niej nieco. -Jak nie chcesz tańczyć możemy iść na spacer. Znam tu fajna miejscowke a oni wszyscy i tak są już schlani.

    OdpowiedzUsuń
  135. Poszedł za nią w stronę parkietu, stanął na przeciwko niej, a potem położył swoje dłonie na jej biodra i delikatnie przysunął w swoją stronę. Spojrzał w jej oczy i uśmiechnął się delikatnie.
    -Nic się nie stało z tym pocałunkiem. A jak się w ogóle bawisz? Nie nudzisz się? -A potem zbliżył się do niej jeszcze bardziej i wyszeptał do ucha-Peter obserwuje nas przez cały czas... I chyba mu się to nie podoba.

    OdpowiedzUsuń
  136. -Nie powinienem pokazywać? -Zdziwił się nieco. I właśnie takiego rozumowania Duncan nienawidził. Peter srał wyżej niż miał dziurę... I patrzył z góry na wszystkich innych, którzy nie odnieśli takiego sukcesu jak on czy Duncan. A Dan z kolei... cóż dla niego nie było ważne czy było się prezydentem czy sprzątaczką... ważne by było się wartościowym człowiekiem. -Chrzanić go. Dajmy mu powody do większej złości. To idziemy na ten spacer?

    OdpowiedzUsuń
  137. Nie protestował. Kołysał się tak z nią i o dziwo zrozumiał że dobrze mu tak. Czuł jej ciepło i obecność drugiej osoby tak po prostu... nie zaciągając do łóżka.
    -Bo pomyśli, że na prawdę coś między nami jest. I wścieknie się jeszcze bardziej. -Zaśmiał się. -Wiesz, że to mój pierwszy raz? -Odchylił nieco głowę. -Nigdy tak nie tańczyłem z żadną dziewczyną.

    OdpowiedzUsuń
  138. -No faktycznie nie widzę się w roli tancerza zwłaszcza do wolnej muzyki. Ale przynajmniej spróbowałem. -Uśmiechnął się wesoło. -Dobra poczekaj chwilę. -Odskoczył nagle w stronę ich stolika i pochwycił dwa kieliszki i butelkę szampana. Po chwili wrócił do niej. -Chodź. -Wyszeptał.

    OdpowiedzUsuń
  139. -Nigdy nie piłem też szampana nad jeziorem... No chodź.-Zachęcił ją. -Nie grozi nam atak zombie a przynajmniej nie dzisiaj. No i nie mam złych zamiarów. -Zaczął powoli zmierzać w stronę brzegu jeziora. Obrócił się jeszcze spoglądając na nią zachęcająco.

    OdpowiedzUsuń
  140. -Wypijemy trochę tego boskiego szampana i odprowadzę cię do pokoju jeśli chcesz, ok? -Wszedł na niewielki mostek, który służył dzieciakom do wskakiwania do wody, a potem usiadł na jednej z ławek. Otworzył szampana i rozlał do dwóch kieliszków. Jeden podał jej. -Ale zawsze możesz zostać ze mną do końca. I tak to długo nie potrwa bo wszyscy są pijani jak świnie. -Zaśmiał się. -I pij... Nie przejmuj się że się upijesz czy coś. Wypijmy za.... hmmm... -Patrzył w gwiazdy jakby tam miał znaleźć odpowiedz. -Za co chcesz wypić? -Spojrzał na nią i przez chwilę pomyślał, że w świetle księżyca wygląda naprawdę ślicznie.

    OdpowiedzUsuń
  141. -No to za nic i wszystko. -uniósł drinka puścił jej oczko a potem wypił do dna. Spoglądal co chwilę na nią aż w końcu jego wzrok zawiesił się na jej udach. Cóż był to całkiem przyjemny widok. -Nigdy nie miałem wakacji... Edward zabrał mnie tu pierwszy raz kiedy chciał się oświadczyć Lenie. Jeździli tu co rok... Ja nigdy nie miałem kasy. Wolałem wydawać na zioło.... Teraz mam i wydaje na koke...-Ciężko westchnął. -A ty masz jakieś uzależnienie czy na prawdę jestes taka święta co?-nalal kolejnego drinka.

    OdpowiedzUsuń
  142. -No to też jakiegoś rodzaju uzaleznienjeu. -Wybuchnal siemiechem. -Zaliczam ci to. -Wypił kolejnego drinka. -Uwierz mi Vill bardzo chciałbym rzucić to... Ale nie potrafię. To jest silniejsze ode mnie. Probowalem ... Naprawde... I ciągle przegrywalem...

    OdpowiedzUsuń
  143. -Próbowałem w miarę moich możliwości. -Wyznał szczerze. -Bardzo chciałbym żeby ktoś mi pomógł ale jestem tak okropny ze nikt ze mna nie potrafi wytrzymać... Z wyjątkiem ciebie. -Wstał z ławki iusiadl obok niej. -Chociaż widzę jakie masz nerwy na mnie. Przepraszam. Jak nie wezme kiedy chce to.mi odbija...

    OdpowiedzUsuń
  144. -Brałem żeby zapomnieć... A teraz biorę bo nie mogę przestać..-Wstal ściągnął buty i skarpetki. A potem niespodziewanie zaczął zdejmować marynarkę i koszule. -Skoro idziesz potem do pokoju możesz zmoczyc włoski. Wskakuj do wody ze mna. -Ściągnął koszulę a jej oczom ukazała się wytatuowana klatka piersiowa.

    OdpowiedzUsuń
  145. -Potrzebuje czyjej.pomocy... Sam nie przestane bo to zbyt silne. -Stanął na brzegu mostu. -No chodz będzie fajnie! Nie jest głęboko tu dzieci się kapia... Chodź proszę. -Zrobil maślane oczka. Na prawdę chciał żeby to zrobiła tak po prostu dla zabawy.

    OdpowiedzUsuń
  146. -No dobra... -Odparł zrezygnowany. Założył na siebie z powrotem koszulę, a marynarkę przewiesił przez ramię. Usiadł obok niej sięgając po szampana i wypijając kolejnego kieliszka. A potem nieco spoważniał. -Nie mogę zapisać sie na odwyk. Peter mi zabronił bo musiałbym zniknąć na jakiś czas. A mamy napięty grafik... Do tego na pewno do gazet wyciekłoby, że jestem na odwyku i zrobiliby z tego sensację. Wiem, że mam z tym poważny problem... Ale... Kiedy to biorę jest mi lepiej i nie zadręczam się czymś... Czymś co mnie od wewnątrz powoli zabija... Chciałbym już o tym zapomnieć... Rzucić to w cholerę i zacząć od nowa.

    OdpowiedzUsuń
  147. -Alice... -Wyszeptał a jego głos się załamał tak jakby go to zabolało. Jakby zobaczył ducha. -Jej śmierć. Cały czas mam przed oczami te wydarzenia. Cały czas za nią tęsknie... Tylko problem w tym, że nie chce już jej kochać. Bo jak sama powiedziałaś nie powinno się kochać duchów... -Schował głowę w dłoniach i przez chwilę milczał. -Nienawidzę tego uczucia. Chcę pokochać kogoś na nowo. Cieszyć się życiem, ale ona ciągle mnie dreczy... w snach, nie raz widzę ją w tłumie na koncercie, a potem okazuje się, że to tylko dziewczyna podobna do niej. Sypiam z takimi, które mi ją przypominają...Chociaż już nie chcę... Nie chcę jej kochać.

    OdpowiedzUsuń
  148. -Nie będe już skakał z kwiatka na kwiatek. -Stwierdził z powagą w głosie. -Możesz mi nie wierzyć, ale nienawidzę się za to... Chcę się zmienić. Naprawdę. Tylko ciężko mi tak samemu. Myślisz, że nie chciałbym mieć dziewczyny tak na poważnie? -Spojrzał na nią. -Może kiedyś się zakocham i ... zapomnę całkiem o niej. Przestanę brać... będę przykładnym mężem.
    Kiedy ochlapała go wodą momentalnie jego nastój się zmienił. Na początku nieco się zdziwił, a potem zaśmiał i niespodziewanie uszczypnął ją w bok. -Bo mi fryzure zniszczysz. -Odgarnął włosy do tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  149. Przyłożył dłoń do klatki piersiowej, druga uniósł do góry i wyrecytował:
    -Moje jaja są dla mnie bardzo ważne dlatego uroczyście przysięgam, że nie knuję nic niedobrego. -A potem zaczął się rozbierać do bokserek i nie zastanawiając się wskoczył do wody całkowicie się zanurzając. Wypłynął na powierzchnię odwracając się w jej stronę. -No wskakuj. -Ochlapał ją delikatnie wodą.

    OdpowiedzUsuń
  150. Duncan stanął dotykajac stopami ziemi i faktycznie woda sięgała mu brody, ale kiedy zrobił kilka kroków jej stronę stając obok niej nie było już tak głęboko, a woda ledwie sięgała mu barków.
    -No chodź już. -Przewrócił oczami. -Złapie cię. Skacz. -Zachęcał ją machnięciami rąk. -Bądź baba z jajami.

    OdpowiedzUsuń
  151. -No trzymam przecież. -Objął ją rękami w okolicy bioder i spojrzał z dołu w jej oczy. Trochę to przeciągała i przez chwile pomyślał, że może ma jakąś traumę z wodą, ale na razie wolał nie pytać. -No wskakuj w razie czego będe jak David Hasselhoff w słonecznym patrol

    OdpowiedzUsuń
  152. Duncan od razu wynurzył ją na powierzchnię i zaśmiał się wesoło.
    -No i po twojej fryzurze. -Wskazał na mokre włosy wciąż trzymając ją za biodra. -Makijaż też szlag trafił. Wyglądasz jak ci z KISS. -Nie chciał się wyśmiewać ale po prostu zawsze mówił to co mu ślina przyniosła na język.

    OdpowiedzUsuń
  153. -Dobra chciałem cię nastraszyć. -Zaśmiał się. -Włosy jak mokry spaniel, ale makijaż idealny. I spokojnie tutaj nie utoniesz. -Chciał ją uspokoić żeby przestała panikować. -O kurwa. Chyba coś mnie musnęło w nogę... -Zażartował.

    OdpowiedzUsuń
  154. -Co za nieporadne biedactwo... -Skomentował żartobliwie i znowu ją wyciągnął na powierzchnie. -Nic dziwnego, że nie umiesz pływać skoro nawet w wodzie stać normalnie nie potrafisz. -Ochlapał ją znowu. A potem zrobił wielkie oczy. -Bez jaj. Teraz naprawdę mnie coś dotknęło w nogę.

    OdpowiedzUsuń
  155. -Serio ci mówię. Ałaaa. -Odskoczył nieco w bok. -Ej to mnie gryzie. -Próbował dojrzeć cokolwiek w ciemnej wodzie. -Ała kurwa. -A potem nagle coś wciągnęło go pod wodę...
    Jasne, że udawał. Bo ciągle się wygłupiał. Tak więc opłynął ją nurkując i wynurzył się tuż za nią łapiąc w pasie.
    -Mam cię! wystraszyłaś się? -Spytał z entuzjazmem.

    OdpowiedzUsuń
  156. Jednak Duncan ją uprzedził i sam ściągnął wodorosty rzucając w jej stronę i głośno się przy tym śmiejąc. Drugie, które pływały obok niego złapał i zaczął ją gonić po brzegu by dotknąć obrzydliwymi glonami, ale w pewnym momencie potknął się i upadł przewracając przy okazji również Vill. Upadł na bok spoglądając na nią i nagle tak zupełnie bez powodu zdał sobie sprawę, że już od dawna tak beztrosko się nie zachowywał. I że właściwie to zapomniał że byli na weselu...
    Próbował uspokoić nieco oddech i popatrzył w jej oczy cały czas nie przestając się śmiać.

    OdpowiedzUsuń
  157. Owszem gapił się i jakoś nie potrafił oderwać od niej wzroku. Wstyd mu było się przyznać przed samym sobą, a może z obawy że w jakiś sposób zdradziłby Alice... Ale cholera przecież chciał się od niej uwolnić, a Vill wyglądała tak niewinnie i tak uroczo w świetle księżyca, a do tego była zupełnie inna... w ogóle jej nie przypominała, aczkolwiek zaczęła go w jakiś sposób pociągać.
    -A może lubię się tak gapić na ciebie? -Nie oderwał od niej wzorku nawet na chwilę.

    OdpowiedzUsuń
  158. Duncan też zaczął drżeć z zimna bo jednak zrobiło się mu chłodno. Mimo wszystko nie potrafił od niej oderwać wzorku. Wpatrując się tak w nią zbliżył się nieco do niej. Może nawet za blisko.
    -Bo jesteś śliczna. -Uśmiechnął się chociaż jego usta drżały. -Chyba trzeba cię ogrzać co nie? -Zauważył, że i ona dygotała z zimna.

    OdpowiedzUsuń
  159. Duncan znacznie przybliżył się do niej. Tak że prawie dotykał swoją klatką piersiowa jej ramienia.
    -Tylko się z tobą droczyłem. -Podniósł się nieco na swoim łokciu i teraz praktycznie nachylał się nad nią wpatrując w jej oczy. -Nawet z mokrymi włosami wyglądasz seksi. -Rany co on mówił... Przecież do tej pory tylko ociągnął laski do łóżka a teraz prawił jej takie komplementy... Co prawda bez powodu chociaż bronił się przed tym jak mógł. -Serio nie masz faceta? -Wyszeptał niespodziewanie.

    OdpowiedzUsuń
  160. -Cycki na wierzchu? -Otowrzył dla żartu szeroko oczy i faktycznie spojrzał na jej biust. -Całkiem niezłe. -Poruszał charakterystycznie brwiami jednak szybko spojrzał na jej oczy. -To dobrze, że nikogo nie mas. -Uśmiechnął się triumfalnie. Jakoś na tę wiadomość ucieszył się co również go zdziwiło. -Dobra żartowałem z tym kierowcą. -zbliżył się do niej jeszcze bardziej. Nie powinien był tego robić... nie teraz kiedy tak leżeli i byli wypici. -Właściwie to... -Zamyślił się. to był ten moment... by się pocałować. Tak przynajmniej byłoby w każdym filmie. Byli sami, we dwoje, tak blisko siebie, w świetle księżyca pod gołym niebem...

    OdpowiedzUsuń
  161. Duncan jednak nie zamierzał jej odpowiadać. Uniósł się lekko na swoim ramieniu patrząc prosto w jej oczy. Wiele dziewczyn zaciągał do łożka, ale to było coś innego... Ona nie była kimś kogo mógł zaliczyć. Była porządną dziewczyną, która się ceniła. Zaczął więc powoli zbliżać się do niej czując na swoim ciele jej oddech. Swoje ciężkie oddychanie uspokoił już dawno, a jego śmiech ucichł...
    -Vill... -Wyszeptał i naprawdę chciał ją pocałować. Ich twarze znalazły się zaledwie kilka centymetrów od siebie. I wtedy zaburczało mu w brzuchu... -O cholera... strasznie zgłodniałem. -Zaśmiał się opadając na plecy. -Wiem... -przekręcił oczami. -Ciągle jestem głodny.

    OdpowiedzUsuń
  162. -Osz ty chuju... -Duncan wstał nagle i złapał fotografa za rękę. -Nie masz nic innego do robty? -Chwycił jego aparat i roztrzaskał o ziemię. -Wypieralaj do gości a nie śledzić mnie i moją.... -O mało nie powiedział 'moją dziewczynę.'
    -Spokojnie to tylko dla gości... -Chciał się wytłumaczyć.
    -A pierdol się. -Zamachnął się by uderzyć go w twarz pięścią.
    -Ej no koleś wyluzuj. Znam Edwarda przecież a ty zniszczyłeś cały film.
    -Spieprzaj kręcić ciotki jak tańczą a od nas się odpierdol. -Warknął gwałtownie. Nawet teraz nie mogł mieć chwili prywatności...

    OdpowiedzUsuń
  163. Normalnie Duncan by zlał go na kwaśne jabłko, ale kiedy poczuł dotyk Vill i usłyszał jej prośbę walną ostatni raz chłopaka w nos, aż ten skulił się w bólu, a potem sam złapał ją za rękę i zaczął iść w stronę hotelu.
    -Pieprzony chuj. -Skomentował zatrzymując się tuż przed wejściem do holu. -Przepraszam... Nie sądziłem że nawet tutaj jakiś dupek będzie chciał moje zdjęcia. Chcesz wracać do siebie? Ja coś zjem i też spadam spać bo już piąta rano. Spojrzał na zegarek na ścianie.

    OdpowiedzUsuń
  164. Oczywiście zasunął jej sukienkę, a sam zgodził się z nią, że zaraz wróci po ciuchy i dopiero pójdzie coś zjeść. Zabawne, że tak biegali w samej bieliźnie na szczęscie fotograf nie odważył się więcej robić im zdjęcia.
    -Dzięki za świętą zabawę, a teraz polecę się ubrać bo czuję się dziwne w tych gaciach... kiedy ty jesteś ubrana. -Zaśmiał się i puszczając jej oczko zniknął w ciemnościach.

    OdpowiedzUsuń
  165. Duncan wrócił szybko ubrany już w garnitur. Trochę ucieszył się, że Vill nadal tam stała. Otworzył drzwi od hotelu i zaczął iść w stronę drugiego piętra, na którym znajdowały się ich pokoje.
    -Obyśmy jutro nie obudzili się z gorączką. Bo kac w zupełności mi wystarczy. -Oparł się o ścianę, kiedy zatrzymali się obok drzwi do jej pokoju. Co prawda Duncan jeszcze nie zamierzał iśc spać. Musiał sprawdzić co z para młodą no i obiecał mu, że wypiją razem tą wódkę o smaku marichuany więc musiał jeszcze wrócić na dół. -Miałem z tym zaczekać i ci nie mówić... Ale... Przeglądałem ostatnio umowy do przedłużenia kontraktu na trasę po Japonii i ... twoja umowa też tam była. Podpisanie jej oznacza tez współpracę przy następnym albumie i trasie, które będą od razu po Japonii. No i fajnie by było gdybyś podpisała...

    OdpowiedzUsuń
  166. Nie bardzo zrozumiał o co jej chodziło. Dlaczego miałaby zrezygnować z tego? Szczególnie teraz kiedy przecież znała już całą ekipę i wszyscy zaczynali ją naprawdę lubić.
    -Trudno? Ze mną? -Spojrzał w jej oczy. -Wiem, że nie jestem aniołem... wiem, że nie raz byłem dla ciebie okropny, ale... chcę się zmienić Vill... Jeśli nie ty to kto mi pomoże? Musisz pojechać z nami... Proszę. -Zrobił te swoje słodkie oczka którym ciężko było się oprzeć. -A może sama masz ochotę coś jeszcze wypić? W takim razie Edward poczeka do juta.

    OdpowiedzUsuń
  167. -Zaczekaj. -Zastawil jej wejście do pokoju. Stał tak i patrzył się w jej oczy nie wiedząc co ma powiedziec. Przecież gdyby zaczął mówić o tym jak mu dobrze przy niej i że lubi spędzać z nią czas wzięła by go za idiote. A przynajmniej on tak uważał. -Ja... -Zasmial się nerwowo. -Dobranoc Vill... -Wypalił nagle i opuścił wzrok.

    OdpowiedzUsuń
  168. Najpierw Duncan poszedł zapalić. Potem dopiero wrócił na salę, gdzie zostało już nie wiele gości. Fotograf siedział i zajadał się sałatką. Duncan spojrzał na niego, a potem kiwnął palcami na swoje oczy i jego, a potem znowu na oczy. Jakby chciał mu powiedzieć, że ma go na oku. Potem dosiadł się do Edwarda i zaczęli pić... Później Lena zabrała jednak swojego świeżo upieczonego męża na górę do sypialni, a Duncan pijany i śpiący chwiejnym krokiem udał się do swojego pokoju, a przynajmniej tak mu się wydawało.
    W oczach tak mu się kręciło że 5 wydało mu się numerem 6 i otworzył drzwi prosto do pokoju Vill chociaż w ogóle o tym nie wiedział. Rozebrał się po ciemku do bokserek. Wypił całą butelkę wody leżącej obok łóżka i sam położył się pod kołdrą wtulając w poduszkę...

    OdpowiedzUsuń
  169. Pewnie by usnął w jednej chwili gdyby nie to, że Vill odepchnęła go. Ale on opadł bezwładnie na poduszkę. Teraz już tą prawdziwą i ziewnął głośno mając zamknięte oczy.
    -Co? -Spytał cicho i dopiero się ocknął. Uniósł najpierw jedną powiekę, a potem drugą. -Co ty robisz w moim pokoju? -Przetarł oczy. -To miło z twojej strony, ale... nie jestem w stanie. Jestem najebany... -Zamknął ponownie oczy.

    OdpowiedzUsuń
  170. -No weź się uspokój... -Wyszeptał już praktycznie na wpół przytomny. -Idę spać.Dooobraanoc. -Przewrócił się na drugi bok. -Zgaś to cholerne światłooo. Razi jak diabli.. -Nakrył się kołdrą.

    OdpowiedzUsuń
  171. -Zostaaaaw mnie. -Machnął ręką jakby chciał odgonić muchę. -Zgubiłem klucz. -To akurat była prawda. Przed drzwiami szukał kluczyka i szukał ale nigdzie go nie było więc pewnie leżał na dnie jeziora. Na szczęście jego drzwi okazały się otwarte. -A czym ja cię dręczę? Cooo? Daaaj że mi spać. Tylko się nie dobieraaj do mnie.

    OdpowiedzUsuń
  172. Duncan oparł się powoli na łokciach spoglądając na Vill. Przez chwilę milczał. Jakby próbował w ogóle ogarnąć to co się działo i to co do niego mówiła.
    -Macałem? Całowałem? -Spytał otwierając szerzej oczy. Wiem pamiętam i było mi zajebiście dobrze, dodał w myślach, ale nie odważył się do tego przyznać. -Villemo Str... Strei... Stra... Villemo. -Dało sobie spokój z wypowiedzeniem jej nazwiska. -Ty się zakochałaś we mnie. -Uśmiechnął się spoglądając na jej kos

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. koszulkę z nadrukiem swojego zespołu. -Ale chcesz mnie nienawidzić? Gubię się już.

      Usuń
  173. -Och przestań jesteś zakochana. -Przewrócił oczami. -Serio mam sobie pójść? -Usiadł na łóżku i przeciągnął się. Cholernie kręciło mu się w głowie i czuł, że nie da rady wstać, ale nie zaszkodziło spróbować. Wstał na nogi, wypiął dumnie klatkę piersiową, że się udało, a potem zrobił krok w przód i poleciał na nocną szafkę rozbijając przy tym lampkę i śmiejąc się bez opamiętania.
    -Ja pierdoleeee.. Nie dam rady... Śpię tutaj. -Sięgnął tylko po poduszkę i podłożył sobie ją pod głowę.

    OdpowiedzUsuń
  174. -Dooobranooc... -Powiedział jeszcze i momentalnie zasnął.
    Jak to zawsze poranki po takich imprezach były okropne tak i ten niczym się nie wyróżniał. Obudził go ból głowy i cholernie chciało mu się pić. Wstał przeciągając się i poszedł od razu do łazienki. Odkręcił wodę wsadając pod nią głowę, a potem zaczął pić i pić jakby jego żołądek nie miał dna. Kiedy już zaspokoił swoje pragnienie wyszedł z łazienki siadając na fotelu.
    -O kurwa... -Pierwsze co na myśli przyszło mu to, że jeśli ktoś zauważy że spał u niej to już nie wykręci się, że to nie jest jego dziewczyna. A potem przypomniał sobie, że Vill dobrze pamięta o pocałunku i o tym co zrobił tamtego dnia w motelu.

    OdpowiedzUsuń
  175. -Co takiego? -Wytrzeszczył oczy. -Napadłem cię?! Byłem pijany! Schalny jak świnia z resztą chyba nie trudno było się domyślić. I miałem do tego prawo bo to wesele mojego przyjaciela... Zgubiłem ten pierdolony klucz i pojebały mi się pokoje. To wszystko. -Wzruszył ramionami. -Przecież nic się nie stało... Przekimałem się tutaj i zaraz spadam do recepcji po drugi klucz. Dziś wieczorem poprawiny, a jutro z rana wracamy do hotelów. Heeej! Wiesz, że będziemy kręcić nowy teledysk po powrocie? -Zmienił nagle temat jak gdyby nigdy nic. Bo dla niego nie było przecież problemu. -Do nowego hitu, którego jeszcze nikt nie słyszał. Podobno rozerwie wszystkim tyłki. tak mówi Peter...

    OdpowiedzUsuń
  176. Duncan spojrzał na nią kiedy wypowiedziała wszystkie te słowa, a potem po prostu wstał, zarzucił na siebie marynarkę i zaczął zmierzać w stronę drzwi. Jednak kiedy chwycił za klamkę na chwile się zatrzymał. Nie obrócił się jednak tylko zaczął mówić:
    -Wiesz co? Widzę, że po tamtej fajnej, wesołej i zajebistej lasce z którą poszedłem na wesele nie zostało nawet śladu. Znowu wróciła ta zołza, która tylko widzi same problemy. Jeśli do wszystkich jesteś taka w dupę uprzejma to nic dziwnego, że nikt cię nie lubi. A jeśli tylko dla mnie to wybacz, że w ogóle cię tu zaprosiłem i spieprzyłem weekend. -Wyszedł trzaskając drzwiami. Potem zrobił kilka kroków i oparł się o swoje drzwi do pokoju. Zaczął szukać dokumentów po marynarce żeby zejść na dół po nowe klucze. Ale zamiast tego z portfela wypadło mu zdjęcie Alice, które kiedyś mu podarowała. Podniósł je z ziemi i wpatrywał się w nie przez dłuższą chwilę. A potem.... po prostu je potargał rzucając na korytarz między swoim pokojem, a Vill. Wyjął kluczki do samochodu i ruszył prosto na parking.
    Chciał jechać przed siebie, szybko i daleko stąd. Jak najdalej swoich myśli. Po drodze w drzwiach wyjściowych od pensjonatu minął Patrica, na którego nawet nie zwrócił uwagi. Potem wsiadł do swojego samochodu i ruszył z piskiem opon.

    OdpowiedzUsuń
  177. Jechał przed siebie bez celu łamiąc wszystkie przepisy na temat ograniczeń prędkości, aż w końcu uznał, że już dość i zawrócił. Sam nie wiedział co się z nim dzieje. Ostatnio wiele w jego życiu się wydarzyło. Brat chciał się skontaktować z nim chociaż nigdy nie uważał go za rodzinę. Do tego cała ta wyprawa z Vill... ten pocałunek bo przecież pamiętał go dokładnie. No i sam fakt, że przy niej zapominał o Alice... Przy niej czuł że żyje na nowo, że może się zmienić, rzucić dragi i być kimś lepszym. Tylko, że ona wcale nie chciała się z nim spotykać. Wolała go nienawidzić...
    Wrócił w końcu do pensjonatu oczywiście wjeżdżając na parking z piskiem opon. Za pewne wszyscy już wiedzieli że wrócił, ale miał to gdzieś. Udał się na brzeg jeziora siadając na huśtawce, która było widać z okien pensjonatu i zapalił papierosa.

    OdpowiedzUsuń
  178. Duncan wbrew pozorom nie zawsze imprezował i zaliczał panienki. Czasami lubił też pobyć trochę sam. Tak jak i tego dnia, kiedy to puścił sobie najnowszą grę ''The las of us''. Grał już klika godzin. Właśnie uciekał przed ścigającymi ich żołnierzami od jakiegoś gościa, który wnerwiał go od początku gry kiedy to otworzyły się drzwi i do pokoju weszła Vill.
    Spojrzał na telefon, który wylądował obok niego na łóżku. Od razu rzuciły mu się zdjęcia jego i Vill w jeziorze totalnie rozebranych do samej bielizny. Właśnie tak każda gwiazda płaciła za swoją sławę... brakiem prywatności.
    -Wiedziałem, że chujek nie jest pewny. -Zapisał grę i wstał z łóżka sięgając po paczkę fajek. -Odkręcę to na wywiadzie. Możesz być spokojna. Pokarze się z jakaś wytatuowaną laską w bikini...-Powiedział to celowo bo przecież ona zawsze tak mówiła... -I szybko o tobie zapomną.

    OdpowiedzUsuń
  179. -Wyluzuuuj. -Oparł się o poduszkę. -Przy najbliższym wywiadzie na pewno spytają o te zdjęcia i ciebie. Wtedy powiem, że nie jesteś moją dziewczyną.... A na następny koncert przyjadę obściskując się z jakaś laską... z tatuażami w bikini rzecz jasna. -Spojrzał na telefon kiedy mu pokazała te wszystkie komentarze. -Petera dupa też jest zagrożona więc on to wszystko odkręci. -Przyglądał się komentarzom. -No serio wierzysz w to, że CandySleepwalkers wyrwie ci te białe włoski i utopi w rzece? -Zaśmiał się. -Albo, że PaniO'Conner znajdzie cię i wydłubie oczy za te zdjęcia?

    OdpowiedzUsuń
  180. -To co mam ci powiedzieć? -Spojrzał na nią. -Jestem sławny... ciągle wszyscy robią mi zdjęcia i patrzą na mój każdy ruch byle tylko wymyślić kolejną plotkę. -Sięgnął po zapaliczkę i odpalił papierosa. -Idź do Petera on się zajmuję takimi akcjami... Ma do tego łeb i szybko to odkręci no i możemy wszyscy starać się od odszkodowanie od tego typka, który upublicznił zdjęcia. Nie wiem... mnie to nie obchodzi. Codziennie wymyślają plotki na mój temat. A przecież pieprze się z każdą laską z którą rozmawiam więc za dwa dni inna padnie ofiarą mediów i szybko CandySleepwalkers o tobie zapomni.

    OdpowiedzUsuń
  181. Tego po prostu było już za wiele. Jakim prawem wyrywala mu papierosa? Skoro palił to byla jego sprawa tak samo jakby pił pieprzony soczek pomarańczowy. Kiedy zaczęła go tak okladac dosłownie się wściekł. Nie była jego dziewczyna siostra ani nawet przyjaciółka by tak sobie pozwolić. Z resztą nawet nie chciala utrzymywać z nim kontaktów. Złapał więc ja za rękę która zamierzała go uderzyć i odepchnal na bok łóżka nie za mocno oczywiście by nie zrobić jej krzywdy. A potem kucnal nad nią przytrzymując obie dłonie.
    -Pojebalo cię? Skoro pracujesz z gwiazdami przywyknij do takich akcji a jeśli nie potrafisz wracaj do wiochy z jakiej pochodzisz i żyj sobie w spokoju z dala od reporterów. Ja ci w tym nie pomogę bo pismaki i tak wszystko przekrecaja. Dla nich jesteśmy chwilowym tematem na pierwszą stronę póki jakaś inna gwiazda nie zajdzie w ciąże albo nie zdradzi....

    OdpowiedzUsuń
  182. Wiedział jak musi być jej ciężko bo przecież sam na początku to przeżywał. Dopiero z czasem nauczył się nie zwracać na to uwagi.
    -Dobrze przepraszam, ok?-Jego ton zlagodnial.Ty wiesz że nie jesteś dziwka ja też to wiem... A one ? Same dalyby mi tyko dlatego że jestem ich idolem i to one są dziwkami. Wazne że ty znasz swoją wartość. -Brzmiał zupełnie jak nie on. Ale to co.mówił było prawda. -Ja mogę tylko spotkać się z inną żeby tobie dali spokój albo to przeczekać ....

    OdpowiedzUsuń
  183. -Posłuchaj za parę dni mam wywiad. Wytrzymam do tego czasu bo wiem że na pewno spytaja o te zdjęcia i ciebie. Wtedy wszystko wyjaśnię i odczepia się od ciebie. Mogę albo powiedziec że przyjazniny się całe życie albo... -Przez chwilę się zamyslil. -Mogę udawać ze... Jesteśmy razem a za parę miesiącu się rozstaniemy w ciszy i po sprawie.-Duncan jakoś wogole nie zwracał uwagi na ich bliskość i w jakiej pozycji leżeli.

    OdpowiedzUsuń
  184. -Och daj spokój. -przekrecil oczami i zasmial się . -Wystarczy parę razy pokazac się publicznie trzymając za rękę i to wszystko a potem nie wyszło nam bo jestsem dupkiem.-Wyszczerzyl zeby w usmiechhu. -A nikt nie musis wiedzieć że udajemy. Bo zaraaz by się roznioslo. A Peter niech pilnuje swojego nosa.

    OdpowiedzUsuń
  185. -Ale to jedyny sposób byś nie wyszła na dziwke. Bo nic innego mi nie przychodzi do głowy. -Dopiero potem zdał sobie sprawę że cały czas ją trzymał. -A tak sory... -Puścił ją i w tym momencie otworzyły się drzwi i wszedł Peter.
    -No tak kurwa nie proznujecie... Może wpuscicie do.swojej sypialni kamerzyste bo chyba mało wam wrażeń.

    OdpowiedzUsuń
  186. Duncan od razu odsunął się od Vill i spojrzał na Petera rozwścieczony. Miał serdeczne dość takie zachowania bo menager ciągle wchodził do niego bez pukania jakby chciał go na czymś przyłapać.
    -Pewnie nie widzieliście co wypisują o nas wszystkich gazety bo zajęci byliście pieprzeniem się. -Rzucił na łóżko gazetę na której widniał na pierwszej stronie tytuł: "Weselne igraszki."
    -Tak się składa że widzieliśmy i wiesz co? Mam to w dupie. -Duncan usiadł na łóżku.
    -Radzę wam skończyć ten romans. Albo pieprzcie się tak żeby nikt nie widział...

    OdpowiedzUsuń
  187. -Wyobraź sobie ze kompletnie tu nie pasujesz. -Warknal Peter.
    -To będziesz musiał się przyzwyczaić. -Duncan wstał i podszedł do niego. -Bo będziemy się spotykać czy ci się to podoba czy nie.
    -Mówiłem cię za jakie gwiazdy masz się brać żeby nie wyjść na tym zle.
    -Pierdole ciebie i te wywloki. -otworzył drzwi. -Wyjdź.

    OdpowiedzUsuń
  188. Peter był po prostu dupkiem który nie liczył się z nikogo uczuciami. A Ducnan był cholernie wybuchowy. Dlatego za pewne stalo się to co się stało. I lider Sleepwalkers zamachnal się uderzając swojego menadżera prosto w nos. Peter złapał się za krawiacy nos i podparl się o ścianę.
    -Co ty kurwa... -az go zatkało.
    -Seks z nią jest tysiąc razy lepszy niż z tymi dziwkami które mi podstawiales. Obraz ja jeszcze raz a zostaniesz bezrobotny do tego zniszcze cię kiedy powiem prawdę o tej suce z wesela ze obracasz nieletnia. Będziesz kurwa skończony.
    -Pierol się Duncan ty i twoja panienka. -Wyszedł trzaskjac drzwiami. Przejdzie mu bo za dużo zarabia na nich ślę swoje powiedziec musiał. Duncan spojrzał na Vill.
    -Nie przejmuj się nim. I tym co powiedział...

    OdpowiedzUsuń
  189. Duncan usiadł obok niej i wpatrywał się w okno. Zawdzięczał Peterowi naprawdę wiele bo pomógł wybić im się na sam szczyt. Znał też zasady jakie panowały w świecie show biznesu i nigdy nie mylił się w tych sprawach. Ale był złym człowiekiem. Patrzył tylko na pieniądze i obracał się pośród ludzi na swoim poziomie. Duncan jakoś nigdy nie zwracał na to uwagi kto z jakiej warstwy społecznej pochodzi.
    -Wiesz czemu tak się zachowuje? Sam od młodości zaliczał panienki. To dało mu rozgłos i dlatego chciał mnie takiego wykreować. Każda była jego i w sumie dalej jest. A ty jesteś inna. Szanujesz się i dajesz byle komu. -Spojrzał na nią. -A on wie, że nigdy z nim nie pójdziesz do łóżka. A fakt, że według niego robisz to ze mną i tylko ze mną... wkurza go jeszcze bardziej. No i mamy problem bo teraz i on myśli, że jesteśmy razem...

    OdpowiedzUsuń
  190. -Był... Miał jakiś zespół, ale mało znany, mieli jakaś jedną trasę koncertową, a potem zabrał się za promowanie innych. -Sięgnął do nocnej szafki po butelkę wódki i nalał sobie drinka. -Spokojnie nie potrwa to długo. -Uśmiechnął się. -W wywiadzie powiem, że już dwa miesiące jesteśmy razem. Pokarzemy się parę razy razem za rękę, a potem powiem, że rozeszliśmy się bo poznałem inną.

    OdpowiedzUsuń
  191. -Oj tam nie przejmuj się może mi się spodoba.
    Duncan domyslil się ze to była jej matka. Coś tam słyszał że pyta o jakiegoś dupka i krzyczy. Cóż za pewne. Chodziło o zdjęcia jakie pojawiły się w gazecie. Dolal sobie jeszcze wódki i wypił szklankę ba raz. A kiedy odlozyla telefon spytał
    -Jak bardzo mam przejebane?

    OdpowiedzUsuń
  192. -Bo słyszałem że twoja mama przyjeżdża o pewnie chce mnie zabić za te prawie nagie zdjęcia nad jeziorem. Zjadłem? -Nie posłuchał jednak wypił.kolejnego. -Mogę albo pić albo brać... A nie brałem.dziś nic jeśli nie napoje się to będę nerwowy.

    OdpowiedzUsuń
  193. -Już zaczynam bać się twojej mamy. -Zasmial się i wyciągnął papierosa. Zaciągnął się dymem i podszedł do okna. -To kiedy przyjeżdża? Przed nią też udajemy? Czy jej powiesz prawdę?

    OdpowiedzUsuń
  194. Jednak Duncan wyciągnął paczkę papierosów z kieszeni i zapalił następnego. Nie miał zamiaru przecież rzucać fajek i nie prosił jej o to by mu pomagała w tym.
    -Mieliśmy tylko chodzić za ręce. -Zaciągnął się drugi raz.
    -Mam też urodzony za dwa tygodnie więc chyba tam też będziemy musieli udawać. Albo już się rozstaniemy zobaczymy... To.kiedy będzie ta twoja mamusia u nas?

    OdpowiedzUsuń
  195. -Ej no czekają. -wyrzucił papierosa za okno i stanął między nią a drzwiami. -Chce rzucić ale nie wszystko na raz tak? Fajki zostawię na koniec. Ale jak chcesz nie będę palił przy tobie. już się tak nie złość... -Usmiechnal się do niej.

    OdpowiedzUsuń
  196. -Ej no czekaj no!-Zastaawil jej drzwi tak by nie mogła wyjść. -Przed chwilą mowilas że udajemy a teraz już nie? To o co chodzi nagle się zezloscilas? Przecież zgasilem ta fajkę. I Peter i tak nie uwierzy że nie jesteśmy razem po tym co tu zobaczył. Skąd wiesz wogole że się przywiazezz co? A może będziesz.mnie.mieć dosc?

    OdpowiedzUsuń
  197. -No dobrze. -Odsunal.się na bok. -Skoro tak chcesz... Tylko pamiętaj ty po prostu nie dasz mi zrozumieć. Wpadasz w jaaakies dziwne chisterie a ja nie wiem o co chodzi.

    OdpowiedzUsuń
  198. -W takim razie to ty nic nie rozumiesz. -Obrócił się i otworzył drzwi. -Talk się składa że pamiętam.-A potem wyszedł trzaskajac drzwiami. Zatrzymal się dopiero na następnym piętrze i.oparł.plecami o ścianę. Nie ruzmiala go bo przecież nie straciła kogoś kto był dla niej wszystkim. Tak jak nikt go nie rozumiał.

    OdpowiedzUsuń