16 listopada 2016

[KP] Damian Makowski




DAMIAN MAKOWSKI
/30 lat/Zastępca nauczyciela w Akademii Sztuk Pięknych/

Mówili, żebyś przestał bawić się tym ołówkiem, bo masz już szesnaście lat, że to dziecinne i głupie. I choć wiedziałeś, że nigdy nie zaakceptują faktu, że dla ciebie skrawek papieru jest zmaterializowanym szczęściem, kiedy nikt nie widział, kiedy nie musiałeś udawać pozornie twardego nastolatka, dla którego nie istniały żadne zasady, siadałeś na podłodze z prowizorycznym rysownikiem na kolanach i tworzyłeś, co tylko dyktowała ci dusza. O ile jakąkolwiek miałeś. Wielu ludzi z jakimi zetknąłeś się w tamtym okresie zaprzeczyłoby. Szczególnie tamta kobieta. Pamiętasz? Zresztą, to pytanie retoryczne. Wiem, że pamiętasz. Bo budzisz się każdej nocy, słysząc jej krzyk. Bo widzisz twarz swojego "przyjaciela", który gwałci ją bez skrupułów. A ty stoisz, i śmiejesz się z jej bólu. Śmiejesz się, dopóki nie ląduje za kratkami. Dopóki nie dociera do ciebie, jak wielkim gnojem jesteś. Marną imitacją człowieka. 
I zostałeś sam na sam ze swoim ołówkiem, ze swoimi farbami. I śmieszną organizacją, dzięki której jakimś cudem udało ci się stanąć na nogi, znaleźć pracę i kontynuować swoją pasję. Ale jednocześnie wiesz, że nie możesz żyć, oderwany od przeszłości. To właśnie ona cię definiuje.

Wątek z Chan.

6 komentarzy:

  1. Tak, studiowała malarstwo na ASP i co z tego? Od kilku lat było to dla niej tak oczywiste i naturalne, że nie widziała dla siebie miejsca nigdzie indziej, jak właśnie w pracowni malarskiej. Wielu znajomych dziwiło się jej wyborem, uważając go za bezsensowny i mało przyszłościowy. Zuzanna wzdrygała na ty jedynie ramionami, bo może i mieli rację, co do przyszłości, ale na pewno nie do bezsensowności. Malarstwo było pasją Strzemińskiej i to nie dlatego, że współwłaściciel tego nazwisko robił dokładnie to samo. Nie.
    Ona to kochała. Malarstwo pochłaniało ją bez reszty, nawet gdy musiała wykonać do tego milion szkiców, to dziewczyna uparcie siedziała marząc coś węglem w kolejnym szkicowniku, by po długich katorgach z rysowaniem zasiąść przed sztalugą. Zerkać co chwilę na modela i uważnie mieszać farby, co aby wszystko zgadzało się ze światem realnym.
    Realizm nie był jednak formą docelową Zuzy. Zawsze w jej obrazach pojawiało się coś intrygującego. Coś co jednocześnie nie pasowało, ale i stanowiło nieodłączną część obrazu, gdy tylko przysłaniając kawałek płótna ręką okazywało się, że obraz traci coś ważnego. Te dziwne odstępstwa nie były określonym przedmiotem czy powtarzającą się deformacją. Za każdym razem na obrazach działy się rzeczy niestworzone, a zarazem bardzo ludzkie, jak gdyby umysł znał je doskonale, a nigdy nie widział.
    Tak właśnie już kolejny rok zajmowała swoje miejsce pośród grupy bliskich jej przyjaciół, gdy czekali w dość rozgadanej atmosferze na swojego profesora. Minęło kilka minut, gdy do sali wszedł umorusany farbą mężczyzna, na którego większość nie zwróciła większej uwagi. Rozmowy przerwało dopiero jego donośny głos, po którym oznajmił o czym będą na zajęciach rozmawiać.
    - A nie uważa pan, że kulturalnie byłoby się najpierw przedstawić? – zapytała uprzejmie szatynka, spoglądając na niego od dołu. Siedziała na podłodze pełnej przeróżnych barw farb, które przypadkowo skapywały z pędzla podczas zajęć praktycznych w pracowni. Tego dnia nadeszła pora na teorię, która nie była zbytnio popularna wśród studentów. Wokół nowego asystenta utworzyło się półkole młodych ludzi, zajmujących to krzesła, to drewniane pudła, albo skrawek podłogi. – Albo niech pan chociaż powie jak się nazywa pana ulubiony impresjonistyczny malarz. Dowiemy się dzięki temu, jaki pan jest – uśmiechnęła się serdecznie, chociaż słowa brzmiały, jakby miały być co najmniej uszczypliwe.
    Zuza stawiała, że nowo przybyły mężczyzna nie wypowie żadnego z nazwisk impresjonistów. Nie pasowały do niego wibracyjne małe pociągnięcia i ta kolorowa gama barw rozświetlająca impresjonistyczne obrazy. On miał w sobie coś z ciemności, a raczej chyba mroku.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie poddawała się. Była z tych studentów, którzy mówili sporo. Może czasem zbyt bardzo byli denerwujący, ale w gruncie rzeczy wychodziło im to na dobre. Zuzanna była zapamiętywana przez profesorów, którzy o dziwo nawet ją lubili za to jej gadulstwo. Ona milczał tylko wtedy, gdy pochłaniało ją malowanie, wtedy nawet była skłonna warczeć na ludzi, którzy jej w tym przeszkadzali.
    A potem się lekko zdziwiła, chociaż z drugiej strony spodziewała się takiej odpowiedzi. Nowo przybyły asystent ją zaskoczył i to w pozytywnym sensie rzecz ujmując. Z jakiegoś względu myślała, że po prostu zbędzie ją pierwszym lepszym impresjonistą. Ewentualnie w ogóle nie odpowie na pytanie, jak to miał już szanse zrobić z jej pierwszym, które wypowiedziała. Tymczasem zdawał się doskonale wiedzieć o czym mówił, w końcu podał nazwisko Caillebotte’a, a mało kto podawał go jako przykład impresjonisty. Trochę zbiło to pewność siebie Zuzy, która chciała wycofać się z dalszej konwersacji. To nie to, że nie znała malarza, bo akurat kojarzyła go bardzo dobrze, po prostu zmieszana była swoim błędnym osądem stojącego mężczyzny. Jednak nie mogła sobie pozwolić na milczenie, kiedy w jej stronę zostało skierowane pytanie. Próbując ukryć swoje lekkie zdenerwowanie wzruszyła ramionami, rozpoczynając swój mały wywód.
    - Sądzę, że mało kto o nim pamięta, jako o impresjoniście. Zupełnie, jakby był autorem Cykliniarzy i na tym kończyła się jego kariera wśród obecnej opinii publicznej. Chociaż z drugiej strony obrazy Caillebotte’a były poprawne i tyle. Pewnie brało się to z jego wcześniejszego przywiązania do akademizmu, całego tego wielbienia antyku i renesansu, ale mi brakuje w jego obrazach czegoś… - przerwała pstrykając delikatnie placami w powietrzu, ewidentnie szukając zagubionego słowa. – Ach! Tego czegoś. Nie mam na to odpowiedniego określenia, ale mam nadzieję, że pan rozumie – uśmiechnęła się wdzięcznie, jak to tylko potrafiła, próbując wykaraskać się z sytuacji. Nie była jakoś nadzwyczaj zła, ale dla samej Strzemińskiej stała się odrobinę karygodna, albowiem nie potrafiła odnaleźć słów, by opisać swój tok myślenia. – Ale może najpierw przejdźmy do istotnych spraw, a później zajmiemy się moim zdaniem. Zajęcia nam uciekają.
    Powtórzyła po wcześniejszych słowach mężczyzny, ewidentnie wyglądającą na pewną siebie z uśmiechem triumfu na ustach. Kiedyś jej wygadanie da się dziewczynie we znaki i Zuzia doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Tyle że wolała być taka, jak zawsze.

    [Zauważyłam brak znaków dopiero gdy przeczytałam Twój dopisek ;) ]

    OdpowiedzUsuń
  3. Uśmiech mężczyzny lekko uspokoił Zuzannę, a to z tego powodu, że uznała go za ten wywołany zadowoleniem. Chociaż nie mogła być do końca pewna, bo zazwyczaj miała problemy z określaniem wszystkich ekspresji drugiego człowieka. W pełni odetchnęła dopiero po słowach wypowiedzianych niskim i przyjemnym głosem, roznoszącym się po pracowni. Śmiech wywołał w niej nawet chęć uśmiechnięcia się, co też zrobiła i to z pełną ulgą, jak i zadowoleniem same z siebie.
    Dalej trochę denerwował ją fakt, że nie wiedziała kim jest nowy asystent nauczyciela malarstwa. Zazwyczaj znała pracowników akademii, głównie ze swojej interesowności, ale przybyły mężczyzna był istną zagadka. Póki co wiedziała tylko tyle, że bez problemu się z nim porozumie, a to ułatwiało sprawę dla Zuzy. Nie musiała już tak bardzo uważać na dobór słów. Najwyraźniej własne wyrobione zdanie było dla niego wyjątkowo cenne, co każde inne.
    Wykładu słuchała uważnie, co aby nie pominąć jakiś szczegółów, które dla asystenta mogły okazać się całkiem ważne. Wodziła za nim wzrokiem, a najczęściej po jego gestykulacji, kiedy to od czasu do czasu wymachiwał ręką, wyobrażając sobie coś w przestrzeni. Wydawał się być naprawdę w porządku, co sprawiało, że najprawdopodobniej zyskali kolejnego dobrego nauczyciela, który naprawdę lubił to, co robił.
    A potem o mało co się nie wystraszyła, gdy na tablicy wyświetliła się twarz malarza, który to namalował swój autoportret, jeśli wierzyć słowom asystenta. Obraz przedstawiał tak przerażający wzrok, że Strzemińską przeszły lekkie ciarki po plecach. Trochę zamartwiła się faktem, że nie znała tego dzieła, ale z drugiej strony nie musiała wszystkiego wiedzieć.
    W sali nastała cisza, chociaż można było usłyszeć uszami wyobraźni, jak każdemu studentowi głowa pracowała na pełnych obrotach, chcąc przeanalizować wyświetlany obraz przed wszystkimi. Podobnie było z Zuzanną, na twarzy której obrazowały się jej wszystkie odczucia. Głownie to, że po prostu jej się nie podobało, a sama postać przedstawiona na płótnie po prostu napawała ją obawą. Dziewczyna skrzywiła się lekko, przeskakując wzrokiem po każdym skrawku reprodukcji, szukając czegoś, co będzie ją wstanie przekonać do innego zdania. Nie znalazła.
    Dokładnie z takim nastawieniem wsłuchiwała się w wypowiedź kolegi z roku, który zachwalał artystę, sam obraz, a także impresjonizm jako taki. Jej chciało się tylko zatkać uszy, bo przekręciła oczami, nie mogąc wprost uwierzyć, co takiego chłopak widział w tym obrazie.
    – Jest brzydki – odezwała się nagle Zuzia, która dalej wpatrywała się w obraz na tablicy.
    – Co? ¬– usłyszała oburzony głos ze swojej lewej strony.
    – Ten obraz jest brzydki. Nie podoba mi się. W dodatku jak na obraz impresjonistyczny, jest właśnie mało impresjonistyczny. Wygląda jak gorsza wersja Olgi Boznańskiej – szatynka machnęła od niechcenia ręką, gdy słyszała długi wywód czarnowłosego chłopaka imieniem Michał. Jak zwykle w niczym się nie zgadzali.
    – No ale spójrz na to. Przecież to wygląda, jak podmalówka – westchnęła, zanim ciągnęła dalej. – Impresjonizm przecież bardzo lubił bawić się światłocieniem, a tu jest ledwo co widoczny. Jego twarz jest prawie płaska. Jedna różnica jest taka, że na pewno udało mu się przekazać pewien nastrój i jest on przerażający – skończyła z kwaśną miną. Nie zwracała uwagi na nikogo. Nie podobał jej się i już, a swoje zdanie będzie broniła do ostatniej minuty tych zajęć, jeżeli tylko będzie trzeba.

    [O ile znalazłam ten sam obraz, o którym mówiłaś, to też nie jestem pewna, z którego to okresu. W ogóle pierwszy raz słyszę o kimś takim. Patrząc na datę, powinien to być już postimpresjonizm i chyba na to bym w końcu stawiała.]

    OdpowiedzUsuń
  4. Zuzia, gdyby tylko mogła przybiłaby sama sobie piątkę z powodu wniosków, jakie wyciągnęła na zajęciach. Z racji tego, że wyglądałoby to dziwnie postanowiła najzwyczajniej w świecie uśmiechnąć się pod nosem, słysząc gdzieś w oddali mamrotanie chłopaka. Nie mogła zbytnio rozszyfrować słów, ale z tonu głosu mogła wywnioskować, że nie jest on zadowolony z zaistniałej sytuacji. Dziewczyna poczuła się odrobinę pewniej, chociaż w gruncie rzeczy już na taką wyglądała. Obecność nowego wykładowcy wywoływała w Strzemińskiej chęć pokazania mu, że jest coś warta i dokładnie to samo robiła w stosunku do wszystkich nauczycieli. Jednak z tym miała wrażenie, że będzie wstanie dogadywać się nadzwyczaj dobrze.
    Kolejne słowa asystenta docierały do niej jak przez jakąś mgłę. Usłyszała coś o jakimś stypendium, ale nie był to szczególnie lubiany temat Zuzy, odkąd w ostatnim roku przegrała walkę z Michałem. Ciemnowłosy chłopak był główną konkurencją dziewczyny, z którym szła równo zazwyczaj zmieniając się najlepszymi pracami. Raz wygrywał on, raz ona i tak wciąż na zmianę. Z przemyśleń wytrąciło ją dopiero szturchnięcie koleżanki obok, która delikatnie zderzyła swój łokieć z ramieniem studentki. Opamiętana spojrzała na mężczyznę, a do jej uszu doleciała informacja, którą to chciała dowiedzieć się już na samym początku zajęć. Damian Makowski, Makowski Damian… coś jej to mówiło, ale nie wiedziała dokładnie co. Będzie musiała zapytać ojca, on powinien bardziej orientować się w tym temacie.
    – O proszę, któżby spodziewał się, że Michał zainteresuje się stypendium – udawane zdziwienie Laury rozniosło się cicho w obrębie kilku siedzących obok siebie dziewczyn. Zuzia najpierw spojrzała na dziewczynę, następnie na chłopaka, który już stał przy asystencie ewidentnie wypytując go o jakieś konkrety. No jakby sam już nie wiedział wszystkiego.
    – Zuza, pozwolisz mu w tym roku znowu wygrać? – odezwał się jakiś kolejny dziewczęcy głos, ale ona już za bardzo nie słuchała. Przyglądała się mężczyźnie próbując w jego twarzy odnaleźć odpowiedź na kolejne postawione sobie pytanie. Skąd ona kojarzyła jego nazwisko? – No idź już, nie zastanawiaj się. Pokaż temu bucowi, że jesteś od niego lepsza – Strzemińska poczuła lekkie pchnięcie. Spojrzała zrezygnowana na dziewczynę, która to zrobiła. Westchnęła, przekręciła oczami, ale w rezultacie złapała za swoją torbę i ruszyła pewnie w stronę dwóch osobników płci męskiej.
    – Też chętnie dowiem się o stypendium więcej – zawołała, zanim jeszcze zbliżyła się wystarczająco blisko. Asystent wraz z Michałem odkręcili głowy, tyle że jeden z nich ewidentnie nie był zadowolony z jej obecności. Gdy już doszła ciemnowłosy chłopak zdążył skończyć rozmowę, a wychodząc burknął ponownie pod nosem.
    – Spróbuj tylko – usłyszała tym razem zupełnie wyraźnie.
    – Z wielką przyjemnością – odpowiedziała mu z uśmiechem. – Powodzenia! – Zuzia zawołała, zanim jeszcze zniknął za drewnianymi drzwiami do sali. Westchnęła, kierując twarz w stronę mężczyzny. – Proszę wybaczyć, my tak z sympatii – wyjaśniła, ale wiedziała, że asystent zrozumie dokładnie o jaki rodzaj sympatii jej chodzi. – Pomoże mi pan w tym roku z nim wygrać? – zaśmiała się krótko, ale zaraz dodała. – Tak serio, to po prostu potrzebuję wiedzieć więcej – nie potrzebowała. Chodziło tylko o rozmowę.

    [Przepraszam za tę zwłokę, jest mi wstyd, ale najzwyczajniej nie wiedziałam, co odpisać.]

    OdpowiedzUsuń
  5. – Wiem, wiem – westchnęła Zuzanna, kiedy przyglądała się mężczyźnie krzątającemu się przy swojej teczce. – Wszystko tylko moją własną, ciężką pracą – trzy ostatnie słowa zaakcentowała, robiąc wyraźne przerwy między nimi. Dodatkowo prawą dłonią ściśniętą w pięść lekko uderzała się w klatkę piersiową. Następnie przejęła od Makowskiego plik różnych kartek, które z ciekawości zaczęła nawet przeglądać. To co właśnie dolatywało do jej uszu w postaci głosu mężczyzny było już Zuzi bardzo dobrze znane. Może z wyjątkiem ilości obrazów do namalowania. Chociaż była miłośniczką symetrii, to pałała zamiłowaniem do tryptyków. Nie wiedziała dlaczego, ale już tak zostało. Dziewczyna pokiwała kilka razy głową w zamyśleniu, wertując co kolejne broszury. Miała nawet zamiar zrobić krok w tył, pożegnać się i przerwać tę chwilową ciszę między nimi, pozostawiając ją na kolejne zajęcia. Jednak o dziwo w tamtym momencie odezwał się sam nauczyciel.
    Strzemińska poderwała głowę do góry, zatrzymując swój wzrok na oczach asystenta, jeszcze przez króciutką chwilę analizując to, co powiedział. Jednak gdy znaczenie słów dotarło do umysłu studentki, uśmiechnęła się wdzięcznie, a nawet już lekko podśmiechując się z odpowiedzi, która wybrzmiała w jej myślach.
    – Czasem mi się zdarza – pokiwała ponownie głową, tym razem bardziej energicznie, niż poprzednio. – Szczególnie gdy mogę posprzeciwiać się mojemu ulubionemu koledze. Wie pan, to najlepsza motywacja.
    Zuzannie było niesamowicie miło. Tak najzwyczajniej, ucieszyła się z faktu, że nowy nauczyciel zauważył jej starania. Bardzo możliwe, że z tego powodu odrobinę się zawstydziła, bo otrzymane kartki złapała mocno w obie dłonie, a krzyżując ręce przed sobą przycisnęła je do siebie. Gdzieś na końcu języka miała pytanie, którego z jakiś względów obawiała się zapytać. Jednak – hej – do odważnych świat należy.
    – Przepraszam, że zapytam, bo może nie powinnam – zaczęła trochę niezdarnie. Przez głowę przeszła jej myśl, że pyta o zupełnie normalną rzecz, a jej zachowanie jest co najmniej dziwne. Westchnęła i trochę już uspokojona dokończyła. – A może powinnam. Nieważne. Czy trzy miesiące temu nie odbył się przypadkiem wernisaż pana wystawy? – Czy bardzo możliwe, że właśnie stąd kojarzyła jego nazwisko. Damian Makowski… Mogła dać sobie rękę uciąć, że gdzieś to już słyszała. Swoją drogą nie widziała wtedy samego artysty, bo najzwyczajniej w świecie spóźniła się na przemówienie autora, dopiero po pół godzinie dołączając do swojego taty, przechadzającego się przed obrazami. Cóż… może jednak nie powinna pytać.

    [Dziękuję Ci za cierpliwość <3]

    OdpowiedzUsuń
  6. Zuzanna poczuła się odrobinę niezręcznie, kiedy mężczyzna zaśmiał się krótko i zamilkł. Zupełnie tak, jakby stwierdził, że zupełnie mu nie wypada. Z tego powodu uśmiech, który wykwitł dziewczynie na twarzy ulotnił się, pozostawiając małe zakłopotanie. Nie rozumiała, co się właśnie stało i trochę żałowała, że śmiech Makowskiego tak nagle się urwał, bo musiała przyznać, że z radością na twarzy wyglądał o wiele lepiej. Nie, nie. Nie musiała, a nawet nie powinna.
    Potem jednak to zakłopotanie odrobinę zanikło, kiedy zauważyła reakcję nauczyciela na fakt, że najprawdopodobniej była na jego wystawie. Nawet przez chwilę, ale taką naprawdę krótką, wydawało jej się to całkiem zabawne. Bardzo możliwe, że nawet kącik ust podniósł się dziewczynie odrobinę do góry, kiedy przez dłuży moment zdziwienie nie schodziło z twarzy mężczyzny. Jakaś część pewności siebie Zuzi wróciła na swoje miejsce, ale jak szybko się pojawiła, to tak szybko zniknęła, gdy usłyszała pytanie, którego usłyszeć nie chciała.
    – Tak, tak. Byłam… Tylko że… – i tu na chwilę umilkła, krzywiąc się nieznacznie. Właśnie tego chciała uniknąć, a sama zaczynała brnąć w fakt, który chciała przed Makowskim ukryć. Jednak było już trochę za późno. Nie chcąc stracić w oczach nauczyciela przez jakiś dziwne wypowiadanie się postanowiła być z nim po prostu szczera. – Najzwyczajniej w świcie się spóźniłam i… niestety nie zdążyłam na pana przemówienie. Jednak jak sobie przypominam, to te obrazy bardzo do pana pasują – Strzemińska uśmiechnęła się ciepło, co aby dodać otuchy sobie i mężczyźnie przed sobą. Szczególnie, że zauważyła, iż jego postawa względem niej jakoś się zmieniła. – A przynajmniej tak mi się wydaje, no ale wie pan: jestem tylko studentką, niewiele jeszcze wiem – dodała szybko, mając wrażenie, że powiedziała coś nie tak. Kolejne nie powinnam przewinęło jej się w myślach, karcąc za zachowanie jakie reprezentowała. Chcąc trochę sobie pomóc, spojrzała na zegarek. Okazywało się, że już od kilku minut trwały kolejne zajęcia, dlatego niewiele myśląc po prostu zrobiła kilka kroków w tył. – Przepraszam, powinnam już iść. Wolę nie spóźnić się zbyt bardzo na teorię mediów, nie opłaca się – zaśmiała się krótko, ale tak jak Makowski kilka chwil wcześniej ucichła. Jednak ciepły uśmiech pozostał na jej twarzy. – Ciekawie prowadzi pan zajęcia, chyba jeszcze nikt tak z nami nie rozmawiał. Do widzenia! – Zuzia przeszła przez białe, wysokie drzwi, wychodząc na długi korytarz. Co się właściwie zadziało w pracowni malarstwa? Średnio to rozumiała, dlatego pośpiesznie zbiegła po schodach, by zająć się kolejnymi zajęciami.
    Następnego dnia rozmowa między Zuzanną, a nowym asystentem nie mogła wydostać się z myśli dziewczyny. Zapamiętała ją jako – dziwnie miłą? Miłą? Specyficzną, chyba było odpowiedniejszym słowem. Jednak było w niej coś, co urzekło Zuzę do tego stopnia, że wciąż o tym myślała. Dziewczyna zmierzała na poranne zajęcia malarstwa, których wciąż mieli od groma, mając nadzieję, że tym razem będą malowali. Wdrapała się na piętro, minęła pierwsze zamknięte drzwi, by ze zdziwieniem stwierdzić, że pracownia jej grupy jest już otwarta. Nieśmiało zajrzała do środka, zupełnie jakby była tu pierwszy raz. Zaraz zauważyła nowo poznanego mężczyznę, co zdziwiło Strzemińską ogromnie.
    – Nie spodziewałam się po wczoraj, że przyjdzie pan tak wcześnie – rzekła studentka, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, że wypowiedziała to na głos. – Znaczy… Dzień dobry! – zreflektowała się, chociaż nie miała wątpliwości, że Makowski ją usłyszał. Inaczej jeszcze by na nią nie patrzył.

    [Mam nadzieję, że jeszcze mnie nie nienawidzisz :C]

    OdpowiedzUsuń