Jeśli jest się synem najbardziej znanego pirata pod słońcem to można skończyć tylko na pokładzie pirackiego statku. Ale kiedy samemu chce się zostać królem piratów okazuje się, że nie tak prosto wybić się ponad swojego ojca. Chyba, że za sprawą nazwiska. Ale nie o to przecież chodzi.
Dlatego młody chłopak zaczynający karierę piracką zmienia nazwisko i ukrywa swoje prawdziwe pochodzenie by stać się najbardziej znanym piratem za sprawą swojej ciężkiej pracy.
Problem w tym, że prawdziwy król piratów jego ojciec nie wie, że młody chłopak a z czasem jego silna konkurencja to nikt inny jak jego potomek.
Poszukuję dla mojego pana obiekt westchnień<pomysłownik> ewentualnie tatusia.
Poszukuję dla mojego pana obiekt westchnień<pomysłownik> ewentualnie tatusia.
Statek kołysał się delikatnie na boki, udając dziecięcą kołyskę. Wiele osób pogrążyłoby się w spokojny i długi sen, niektórych jednak przyprawia o mdłości. Powodem zniesmaczenia Adeline nie był sam statek, a jego w połowie parszywa załoga. Niezależnie od tego co robiła słyszała uwagi na swój temat, albo oczywiste propozycje, które właśnie przyprawiały dziewczynę o mdłości. Kiedy wyznaczone przez kapitana obowiązki spełniła, co głównie dotyczyło sprzątania z statku bardzo często była proszona o kolejne, tym razem zgłoszone przez załogę. Kiedy spostrzegła, że niektórzy się nią wyręczali, ewentualnie chcieli na nią popatrzeć – rzuciła wszystko, by ukryć się pod pokładem. Znalazła przytulny kąt, jak i kawałek większego materiału, którym mogła się opatulić.
OdpowiedzUsuńAdeline nie była przyzwyczajona do jakichkolwiek komentarzy na swój temat, a tym bardziej tych dotyczących jej wdzięków, jak i płci. Chociaż była córką pokojówki, to rzadko miała styczność z innymi ludźmi, a już na pewno nie takich pokroju osobników znajdujących się na pokładzie. Czasami jeszcze słyszała za sobą coś o nieszczęściu, które ze sobą przynosi, ale jak wszystko inne próbowała puszczać to mimo uszu.
„Zagłada” okazała się być jej jedyną opcją wypłynięcia na wielkie wody zgodnie z jej marzeniem, jakim był statek piracki. Kiedy dowiedziała się o historii swojego ojca, a następnie brata – zapragnęła tego samego. Tej wolności, podróży i emocji, których w porcie nie było nawet grama. Chciała coś przeżyć, coś ciekawego, coś co w końcu zaważy nad jej życiem czemu będzie mogła oddać się w całości. Dlatego po nocach kręciła się po porcie, próbując wybadać w jaki sposób może wkręcić się na statek piracki. Była młodą kobietą, a nie silnym młodzieńcem o zdolnościach idealnych do walki i grabieży. Miała jednak zwoje zalety, których większość obecnych kompanów nie starała się poznać określając ją mianem zabawki na pokładzie.
Adeline prychnęła, po czym zwinęła materiał, by chwilę później rzucić nim z frustracją w kąt. Zaczynała zastanawiać się nad tym, czy dobrze zrobiła. Uciekła nocą od matki, zostawiając jej tylko krótki liścik z treścią:
Chcę żyć jak ojciec, chcę żyć jak mój brat – ciekawie.
Kocham Cię, ale taki jest mój wybór.
Do zobaczenia kiedyś!
Adeline
Mogła się uprzednio przemyśleć wszystkie za i przeciw, ale to kompletnie nie było w stylu Stafford. Ewidentnie była w gorącej wodzie kąpana, ale o jakiejś przedziwnej cierpliwości do ludzi. Pewnie tylko dlatego nie fukała i nie klęła na wszystkich wokół. Z drugiej strony nie wiedziała jeszcze na co może sobie pozwolić i do kogo może się zwracać w taki sposób. Ona jednak przekładała uwagę do takich rzeczy. Może od tamtego momentu nie powinna? W końcu rozpoczęła nowe życie. Hej przygodo, hej…
W wydzielonym kącie, gdzie znajdowała się Adeline pojawił się nagle jakiś mężczyzna. Dziewczyna nawet na niego nie spojrzała, bo z uporem stukała butem w wystającą po lewej stronie belkę.
- Teraz ty przyszedłeś składać mi jakieś propozycje? – zapytała mówiąc dosyć szybko, a jej głos zdradzał zdenerwowanie, które od dłuższego czasu ogarniało Stafford – A może znowu trzeba coś posprzątać, co? – zadarła głowę do góry, w końcu racząc spojrzeć na przybysza. Miał bardzo ciemne włosy, w tym świetle wyglądały nawet na brązowe. Widziała go jednak już wcześniej, dlatego doskonale wiedziała, iż ma włosy w kolorze czarnym, zupełnie jak kilkudniowy zarost, który w ładny sposób podkreślał kości policzkowe. Oczy za to miał w kolorze niebieskim, w tym świetle zdawały się być ciemno szare, ale Adeline i tak przypominały ocean za burtą. Był przystojny, mogła to przyznać otwarcie. Niewielu takich znalazło się na tym statku, ale wielu z nich było po prostu zwykłymi świniami. Zdawała sobie sprawę, że w jego postrzeganiu mogła wydać się po prostu zabawna. Ot, jakaś kobieta na pirackim statku, która narzeka na zachowanie pływających na nim piratów. Jakby nigdy nie widziała ich w porcie i ich obejścia z kobietami.
Uprzedzona czekała na odpowiedź mężczyzny, chociaż wolałaby chyba, żeby po prostu sobie stąd odszedł.
Prychnęła pod nosem gdzieś na początku jego wypowiedzi, zaraz potem odwracając od niego wzrok. Jeżeli naprawdę miał na myśli sprzątanie czegokolwiek, to niezaprzeczalnie się mylił. Nie miała zamiaru sprzątać już czegokolwiek, a już na pewno nie z polecenia kogokolwiek innego jak nie samego kapitana. Musiała zebrać się w garść i zacząć radzić sobie z całą tą bandą hołoty i prostaków. Nikt nie będzie odnosił się do niej w tak bezczelny sposób, a już na pewno nie jak do kurtyzany, którą zresztą nigdy nie była i nie będzie.
OdpowiedzUsuńMężczyźnie miała zamiar przerwać, ale w pewnym momencie po prostu ją zaintrygował. Nikt na tym statku nie odnosił się do niej takim kulturalnym i o dziwo, sympatycznym tonem głosu. Popatrzyła na niego ponownie, nie zmieniając za bardzo wyrazu swojej twarzy. Nie był nadzwyczaj podejrzany, ale zaskakiwał ją fakt, że przyszedł powiedzieć tylko to.
Potem wykonał krok w przód, co trochę ją zastanawiało, ale nie wystraszyło. Nie była jakaś bojaźliwa, dlatego nawet nie drgnęła w geście ucieczki, a jedynie przechyliła głowę w bok, przyglądając mu się uważnie. Próbowała w jego zachowaniu wyczuć jakiś podstęp, coś co zdradziłoby jego prawdziwe intencje. Z jakiś względów nie mogła uwierzyć w tę wspaniałomyślność pirata, że z własnej woli przyszedł podzielić się tą informacją, co najważniejsze tylko z nią. W dodatku uśmiech, który nie znikał z twarzy przybysza był postrzegany przez Adeline dwojako. Przerażał i przekonywał ją jednocześnie.
- Nie wyglądasz na kogoś, komu powinno się ufać, ale na pewno zdajesz sobie z tego sprawę – rzekła już swoim normalnym głosem, kiedy wybadała dokładnie cały jego wygląd. Nawet nie siliła się na to, by nie robić tego ostentacyjnie. Może powinna, ale nie bała się go zupełnie. Wywoływał w niej chęci droczenia się, ot jej mała rozrywka na tym statku. – Z dwojga złego chyba nie mam lepszego wyboru – uśmiechnęła się lekko, kiedy wyciągnęła rękę w jego stronę, by pomógł jej wstać.
[Już wracam, będę cały czas teraz :3 ]
- Och, czyli też powinnam się ciebie bać – rzekła z udawanym zaskoczeniem. Jednak nawet nie zamierzała zmieniać swojego nastawienia. Patrzyła na niego przez pryzmat tego jednego wydarzenia, które okazało się dla niej niezwykle miłe. Może i była naiwna, ale w tej naiwności przebywała świadomie oraz z własnego wyboru.
OdpowiedzUsuńPodążyła za mężczyzną, który prowadził ją do kajuty jadalnej. Nie odzywała się do niego za bardzo, jedynie mruknęła krótkie „zauważyłam”, kiedy wspomniał o swoich kompanach. Nie był to temat dla niej przyjemny, bo tylko na wspomnienie o docinkach i innych podobnych narastały w niej nerwy. Adeline kompletnie nie było do śmiechu, dlatego głęboko odetchnęła, próbując się uspokoić. Rozumiała, że ciemnowłosy nie mówi tego w celu zdenerwowania jej.
Siadając po drugiej stronie stołu zrobiło się dziewczynie… miło. Tak, pierwszy raz mogła chociaż nieznacznie się uśmiechnąć, widząc uroczą zastawę, jak i jedzenie przygotowane przez młodego chłopaka. Ten nagle zjawił się w pomieszczeniu, oznajmiając w dość zabawny sposób o problemach kapitana. Blondynka cicho zaśmiała się, ale zaraz zakryła usta dłonią, co aby nie wyglądać na niekulturalną. Jednak nie mogła powstrzymać uśmiechu, który utrzymywał się nawet po zniknięciu Petera.
- Cóż za straszna nowina – powiedziała opierając głowę o swoją rękę. Przyglądała się w skupieniu mężczyźnie przed sobą, odlatując zupełnie w swoich myślach. Zastanawiała się, czy jej brat był podobny do niego, czy do reszty piratów znajdujących się na statku. Czy jej ojciec był taki, jak kapitan Flost. Jednak te przemyślenia przerwał jej towarzysz, który z zaciekawieniem spoglądał teraz na nią w oczekiwaniu na odpowiedź na postawione przez niego pytania.
- A czy to ważne? – zapytała spokojnie, zniżając wzrok. Zabrała się za jedzenie, jak zwykle starając się być przy tym godną reprezentantką swojej płci. Może okoliczności jej nie sprzyjały, ale nigdy nie zaszkodzi. Była kim była. – Ale skoro już tak bardzo cię to interesuje, to sama do końca nie jestem pewna. Po prostu ostatnio osiedliłyśmy się z matką przy porcie, z którego właśnie odpłynęliśmy. To było tuż przed tym, gdy mój brat wypłynął w morze, idąc w ślady ojca – zamyśliła się. Żadnego ostatnio nie miała okazji spotkać, chociaż ojcu zdarzało się czasami wracać. Nigdy nie rozumiała czemu się tak dzieje, ale w końcu pojęła i zrobiła to samo.
Upiła trochę rumu z kieliszka, po którym lekko się skrzywiła. Nie miała mocnej głowy, a zdawało jej się, że to jedyny trunek, którym popijano tu wszystko. Trochę ją to martwiło, ale postanowiła nie narzekać. Przynajmniej na razie.
- Teraz twoja kolej – ocknęła się, po czym spojrzała na mężczyznę. – Powiedz mi przynajmniej swoje imię, bo do tej pory go nie znam, a wychodzi na to, że spędzimy ze sobą trochę czasu – uśmiechnęła się promiennie, jak najprzyjaźniej tylko potrafiła. Nie chciała być nieuprzejma w stosunku do najmilszej dla niej osoby, która znajdowała się na tym statku.
Zaśmiała się radośnie na temat plotki, krążącej po statku. Niby widziała, że gdy znika mężczyźni coś sobie tam szepczą, ale jakoś średnio ją to interesowało. Teraz jednak trochę żałowała, a nawet Daren wywołał w niej nutkę ciekawostki innych zmyślonych historii na jej temat.
OdpowiedzUsuń- Czy ja ci wyglądam na materiał na żonę? – zapytała na chwilę zaprzestając śmiechu. – Albo jeszcze lepiej. Kochankę? – stłumiony przez damską dłoń chichot wypełnił kajutę jadalną. Krótką chwilę zajęło Adeline dojście do spokoju, gdy ocierała delikatnie łzy radości spod powiek. Potem chwilę się zamyśliła, zastanawiając nad ostatnim zadanym przez Darena pytaniem. – Oczywiście, że bym chciała – odpowiedziała w końcu, wracając wzrokiem na mężczyznę przed sobą. – Ale nie wydaje ci się, że to jak szukanie igły w stogu siana? Nawet nie wiedziałabym od czego zacząć – machnęła lewą ręka, gdy prawą już podnosiła kieliszek. Ponownie upiła trochę trunku, tym razem powstrzymując się od grymasu na twarzy. Chyba idzie się do tego przyzwyczaić.
- Zresztą wątpię, żeby tata mnie poznał, a Adam… - przerwała, gdy swój wzrok skupiła na prawej dłoni. Palec wskazujący z gracją okręcał się wokół krawędzi naczynka, wprawiając w ruch dłoń, a nawet odrobinę całej ręki. Adam Stafford był bliski jej sercu, chociaż już nie pamiętała, co tak naprawdę oznacza mieć starszego brata. – Z kolei ja sama nie wiem, czy bym go teraz poznała. – Adeline zadarła głowę do góry, uśmiechając się jak najmilej potrafiła, jednakże subtelnie, co aby nie wyglądać na opętaną. – A ty Daren, ile to już czasu spędzasz na morzu?
Adeline trochę przekrzywiła usta, widząc jak Daren nalewa jej kolejną porcję rumu, nawet jeżeli poprzedniej nie zdążyła wypić. Cichuteńko westchnęła, coraz bardziej godząc się z tym faktem, chociaż powoli zaczynała odczuwać działanie owego napoju na sobie. Jakoś było jej odrobinę weselej i zaskakująco cieplej.
OdpowiedzUsuńPotem odchrząknęła nerwowo, ale jednocześnie odrobinę się zarumieniła. Z jednej strony słowa mężczyzny przed nią brzmiały jak obelga, ale i jak komplement. Wspomniani napaleni mężczyźni byli czymś, czego obawiała się najbardziej. Nie była to walka, nie było to utonięcie, a właśnie grupka niezbyt trzeźwo myślących osób, które z chęcią wykorzystały by ją podług swej woli. Z całego pakietu, które oferował piracki statek, to przerażało ją bardziej, niż cokolwiek innego. Dlatego zadowolona była, że Daren zajął się opowieścią własnej historii, tym samym zmieniając niewygodny dla Adeline temat. A słuchała go bardzo uważnie, bo kilka chwil później miała istną ochotę zapaść się pod ziemię. Pod pokład, pod wodę i po ziemię. Zrobiło jej się jednocześnie niesamowicie przykro, a także głupio. Nie zdawała sobie sprawy, że ktoś taki jak Daren może być takim człowiekiem, jakim był. Bo było w nim coś tak dobrego, czego wcześniej nie zauważyła. Czy to możliwe, że reszta załogi mogła mieś podobne historie? Szczęśliwsze czy nieszczęśliwsze, to może tak naprawdę nie byli tacy źli.
Adeline przekrzywiła głowę, przeskakując po twarzy Darena, jakby studiowała go od nowa, bo nagle wydawał jej się zupełnie inny. Bo nagle mogłaby określić go mianem szlachetnego, ale zarazem tak śmiesznie brzmiało określenie szlachetny pirat.
– Przepraszam, chyba nie powinnam cię o to pytać – rzekła cicho, gdy szybko starła zbierające się łzy przy dolnej powiece. Chyba normalnie nie zareagowałaby tak emocjonalnie, ale rum robił już swoje. Po tym blondynka wychyliła się w przód, a nawet sięgnęła ręką, by złapać tą należącą do pirata. Może tego też nie powinna, ale jakoś nie przeszło to dziewczynie wtedy przez myśl.
– Nie wiem, ile będą znaczyły dla ciebie słowa jakiejś pojawiającej się znikąd dziewczyny na statku – zaczęła, gdy ścisnęła delikatnie jego dłoń w celu otuchy. – Ale wydaje mi się, że dzięki tobie na pewno jest im lepiej. Eve ma szczęście, że ma w rodzinie kogoś takiego, jak ty.
Potem się wyprostowała w milczeniu łapiąc za kieliszek, by napić się rumu. Spoglądała w dół, gdy kajutę jadalną wypełniła cisza, ale nie była ona ani ciężka, ani niezręczna. Była potrzebna na taki moment.
– Och, zrobiło się tak smutno… – rzekła cicho, spoglądając gdzieś w bok. – A dlaczego jesteś teraz tutaj? Co stało się z Damą? – zapytała z ciekawości, a także z chęci zmienienia tematu dla samego Darena.
Adeline słuchała wszystkiego uważnie, co chwilę popijając rumu z kieliszka. Ewidentnie czuła już początkowe skutki wypitego już alkoholu. Chyba robiła się marudna, bo na wieść o zabiciu jakiegoś kolejnego pirata, tym razem przez Darena, nie zareagowała jakoś żywiej. Po prostu odrobinę się skrzywiła, a głowę podparła ręką. Kaskada blond włosów opadła na prawą stronę, a grube i lekko potargane loki owinęły jej się wokół przedramienia.
OdpowiedzUsuń– To rozumiem, że lepiej dla mnie, żebym się nie buntowała i nie marudziła, świetnie – mruknęła, bo to akurat to, w czym była najlepsza. Westchnęła. Zakręciła ponownie klika kołek na rancie naczynia, z którego aktualnie piła. Upijając uprzednio lekko zwilżyła wargami skrawek kieliszka, co teraz tylko ułatwiało na płynne jeżdżenie palcem wzdłuż brzegu.
– Normalnie mam wrażenie, że ktoś z was za kilka dni ze mną nie wytrzyma i mnie zabije – zaśmiała się krótko, bo zaraz się ożywiła wpadając na jakże cudowny jej zdaniem pomysł. Wychyliła się ponownie w przód, przez co z niewiadomych przyczyn ściszyła ton głosu, zupełnie jakby nikt niepowołany miał tego nie usłyszeć. – Daren, mam prośbę – zaczęła. – Naucz mnie walczyć, nie chcę zginąć tak marnie, jak ci twoi koledzy z opowieści – Adeline wygięła wargi w dół, tak samo jak odrobinę opadły jej ramiona. Odsunęła się, bo nagle znowu sobie o czymś przypomniała, ale tym razem nie potrzebowała mówić ciszej, dlatego wróciła do poprzedniej pozycji i poprzedniej głośności głosu.
– I skoro już przy jakiś opowieściach jesteśmy, to może wpadło ci w ucho imię mojego brata? Nazywał się Adam Stafford. Nawet jakoś na niego wołali, jak na tego twojego ostatniego kolegę – zamyśliła się chwilę, szukając w pamięci nazwy, która padła za blond chłopakiem w porcie. – To chyba było Nowy Vane, ponoć po ojcu, bo nie miał takie samego nazwiska co my. Mówi ci to coś?
Szybka odpowiedź pirata siedzącego tuż przed nią odrobinę ją zdziwiła, ale nie miała ani głowy, ani czasu zastanawiać się nad jego zachowaniem głębiej. Trochę już się jej kręciło w oczach, więc odsunęła w połowie pełny kieliszek od siebie. Jeżeli wypije więcej, będzie wyjątkowo podatna na wszystko, a tego chciała uniknąć.
OdpowiedzUsuń– Nawet nie zaczęłam, a już wmawiasz mi, że zginę – westchnęła Adeline, ponownie przekrzywiając głowę na bok. – Jeszcze zobaczysz, że poradzę sobie nawet z tym Greenhillem, jak zajdzie taka potrzeba. Jak nie twoim sposobem, to moim – dziewczyna wzruszyła ramionami.
Trochę smucił ją fakt, że Daren stawia załogę od razu na przegranej pozycji, zupełnie jakby nie wierzył w ludzi, z którymi przebywał na co dzień na tym właśnie statku. Z jakiejś też przyczyny przeszła jej myśl, że i w ten sposób obraża samego kapitana, ale z drugiej strony, co ona się na tym znała.
– Naucz mnie czegokolwiek, co aby nikt nie musiał mnie ratować w takiej sytuacji. Bo wiem, że z całej tej bandy jedyną osobą, która w ogóle by się na to rzuciła byłbyś ty, w co i tak powątpiewam. I kim jest ten cały Greenhill, że nawet ty się go obawiasz, co? Spotkałeś go już?
[Przepraszam, że tak długo czekałaś i ja tam mało napisałam. Dziękuję Ci jednak za cierpliwość! <3]
Adeline podniosła jedną brew w wyrazie zdziwienia, kiedy usłyszała słowa Darena. Nie pamięta kiedy ostatnio rozmawiała z kimś tak zawziętym i pewnym swojego celu. Może i ona trochę taka była.
OdpowiedzUsuń– Wychodzi na to, że w takim razie jesteś kimś, skoro tak widzisz przyszłość tego całego Greenhilla – dziewczyna zamyśliła się na chwilę. Nie rozumiała, po co zostaje się królem piratów. Czuła jedynie, że polega to głównie na męskiej dumie, której jej akurat było brak. Dodatkowo wolała nie wtrącać się w takie tematy. Zawsze jakoś łatwiej było się z tego wymigać.
– Mhm – mruknęła rozbawiona blondynka po tym, jak zaśmiała się dźwięcznie. – Wolisz też pewnie, jak od razu rzucają ci się na szyję, co? – Stafford zmrużyła oczy, mówiąc wciąż głosem pełnego rozbawienia. – Teraz nie mogę stwierdzić, czy by ci to przeszkadzało, gdyby nie dawali nam spokoju, ale widzę, że jesteś niesamowicie wspaniałomyślny.
Czy mówiła to z sarkazmem? Może trochę. Mieszkając w porcie już trochę zaobserwowała zachowania piratów, które niekiedy mroziły jej krew żyłach, albo wręcz przeciwnie: doprowadzały do białej gorączki. Daren jednak był na tyle wyjątkowy spośród całej tej bandy, że nawet raz nie wypowiedział się w jej kierunku w jakikolwiek obraźliwy sposób. Był zaskakująco szarmancki w całej swojej otoczce groźnego pirata.
– Ale niech będzie – westchnęła dziewczyna, podpierając brodę prawą ręką. – I nie martw się, nie obawiam się ciebie. Nawet trochę nie jesteś straszny – stwierdziła, kiedy dokładnie przyglądała się mężczyźnie przed sobą.
– Nie, nie jesteś Daren – rzekła ciepło i spokojnie, uprzednio prychając z rozbawieniem na widok uniesionych brwi mężczyzny. – Dla mnie jesteś najmilszym ze wszystkich piratów, jakich do tej pory poznałam. A uwierz mi, mieszkając w porcie natknęłam się na wielu – skłamała, ale powiedziała dokładnie to, co o nim myślała. Nie zwracała uwagi na to, czy powinna, czy nie. Zresztą, co ją to obchodzi, co sobie o niej pomyśli? Na miłość boską, przecież z jakiś względów jest pośród tej całej bandy półgłówków.
OdpowiedzUsuńPrzyglądała mu się dalej, kiedy to komentował strój, który to wciąż miała na sobie. Lekko kopnęła go bucikiem w łydkę, gdy uśmiechnął się po tym, co powiedział.
– Jeszcze zdziwiłbyś się co z tymi falbankami można zrobić – udawanie żachnęła się, ale zaraz odwzajemniła uśmiech. – Ale w takiej sytuacji mogłabym przecież liczyć na mojego mężczyznę, czyż nie? – Adeline przekrzywiła głowę, kilkukrotnie trzepocząc rzęsami. Nie oczekiwała odpowiedzi, bo i nie oczekiwała, że jej przytaknie. Nikt tutaj raczej nie jest tak wspaniałomyślny, by ratować czyjeś życie. Chyba, że kapitana, ale i w tym przypadku Stafford zdawała sobie sprawę, że znajduje się tu kilka osób, którzy nie czekają na nic innego, jak na śmierć dowodzącego.
– A co do nauki to zaczynać możemy nawet i dzisiaj – ożywiła się nagle blondynka, zrywając się z miejsca. Jednak w tym momencie poczuła, jak cały świat lawiruje wokół niej, przez co opadła ponownie na krzesło i mocno zacisnęła powieki. – Albo lepiej jutro – jęknęła cicho, łapiąc się dłońmi za brzegi stołu. Wychodziło na to, że ten cały rum był jednak zbyt mocny jak na tak delikatną osóbkę, jaką była Adeline. Nie było jej źle, ale czuła jak cały świat wywraca jej się do góry nogami, aż do tego stopnia, że bała się ponownie otworzyć oczy.