ANTONINA ŁUKOMSKA
Mały i pękaty geniusz z biol-chemu z marzeniem, by po maturze pójść na medycynę i zostać lekarzem. Chyba tylko po to, aby wyleczyć samą siebie. Z trądziku, z nadwagi, z wady wzroku... Ledwo zaczęła liceum, a już się zastanawia nad specjalizacją, choć nie ma pewności, że zda maturę i dostanie się na wymarzony kierunek. Zakuwa niemalże całymi dniami, aby też utrzymać stypendium, a nie ma pewności, że zda... To jest możliwe tylko u ludzi pokroju Antoniny. Takich ludzi, którzy nigdy nie odzywają się publicznie z obawy przed wyśmianiem i nie są pewni nawet własnego cienia.
Mało się odzywa, nagminnie się czerwieni, ukrywa się za okularami, które tak naprawdę nie są jej potrzebne, nosi rozciągnięte swetry, by ukryć trochę zbyt okrągłą figurę i... Znika w tłumie.
[Nie znika w tłumie. Wieloryba nie da się nie zauważyć, powiedzieliby jej koledzy z klasy. :D]
OdpowiedzUsuńJanek Twardowski siedział w pokoju i walił konia do pornola, ale poza przyjemnością rozlewającą mu się od kutangi na całą resztę ciała nie czuł nic. Przykuta do krzesła Sasha Grey ze woimi małymi cyckami, krzycząca i pozornie niezbyt zadowolona nie robiła już wrażenia, gdy się ten sam film oglądało trzeci raz. Teraz każdy jej jęk brzmiał już fałszywie; nic dziwnego, że nie dostała nigdy jakiegoś pornolowego oscara, jeśli w ogóle coś takiego istniało. Jak ona ludziom mogła się podobać z tym swoim spojrzeniem wygłodniałej dziwki i ciałem tak przewidywalnym jak ciałą wszystkich szesnastolatek? Jak jemu mogło się to kiedykolwiek podobać?
Spermę posprzątał, wszystko walnął do kubła pod stołem, i odetchnął. Nie chciało mu się ubierać, starych i tak nie było w domu, więc nie bał się, że ktoś nagle wpadnie do pokoju. Wyłączył jednak film, bo te udawane jęki zaczynały mu już grać na nerwach, zwłaszcza, że teraz teoretycznie jęczała, gdy jej jakiś facet ładował się do mordy, co było ściemą, bo żadna dziewczyna nie cieszyła się, gdy im rżnął gardło. Czy naprawdę ktokolwiek wierzył, że pornole przedstawiay rzeczywistość? I czy ci producenci musieli robić to tak sztuczne, że właściwie nie było opcji, by kogoś to ruszyło, gdy miał jakiekolwiek, minimalne choćby doświadczenie?
Pomyślał, że może zadzwoni do Anki, ale w sumie to nie miał za bardzo ochoty wysłuchiwać o tym, co kupiła dla swojego chrześniaka. Potem pomyślał o Zośce i o tym, że w sumie ona mogłaby tu pewnie wpaść i zwalić mu sama, ale najpierw musiałby ją nakarmić, no i już mu się nie chciało. Trening też miał już za sobą, więc nie chciało mu się ćwiczyć, a lekcje odrobił. Teoretycznie mógłby wziąć się za ten projekt na angola na za miesiąc, ale niezbyt widział siebie skupiającego się nad formami zależnymi.
Nudził się.
Facebook jak zwykle dostarczył mu kolejnego powodu, żeby znienawidzić świat za spierdolenie nieco bardziej – trzy dziewczyny wrzuciły swoje zdjęcia z dzióbkami, cztery – z jakimiś bachorami, a Maciek wstawił fotę z toru rajdowego, na który Jankowi nie chciało się jechać, i teraz w sumie żałował. Anka skomentowała post z lipca, na którym pozował z rakietą tenisową, czyli dalej w sumie się musiała w nim bujać, bo nikt normalny nie przeglądałby czyichś zdjęć z lipca. A Monika była na wakacjach na Malediwach. Zajebiście. Przynajmniej się nie nudziła.
„ej gruba dzisiaj się rozryczała na wuefie”, napisała Anka.
Usuń„Why?”
„tomek i maciek ją wyzywali no i się rozryczała, magda mi mówiła”
„Ta co kłamie?”
„nie kłamała tym razem”
„Hwdya know?”
„po prostu wiem”
Janek już nic nie odpisał. Anka działała mu na nerwy czasami z tą swoją naiwnością. Kiedyś wmówił jej, że faceci mają cztery dziurki na penisie i że można je wyczuć tylko językiem. Było śmiesznie przez trzy tygodnie, ale potem znudziło mu się ciągłe obciąganie i powiedział jej prawdę. Była zła na trzy dni.
Ale w sumie, gdy tak patrzył na zdjęcie proflowe Anki – miała oba cycki prawie na wierzchu i dzióbek, oczywiście – to dlaczego Gruba nie schudła? Wszyscy ją za to gnoili, ale ona jakby uparcie nie zamierzała o sobie zadbać. Zero zrobionych brwi i makijażu, chujowe ubrania, wiecznie z książkami. Jakby prosiła się o to, żeby ktoś ją gnoił. Jakaś masochistka czy coś.
„Czemu grubi ludzie nie chudną?” spytał Maćka.
„dunno why”
„tak pytam o Grubą. Jak ona właściwie ma na imię?”
„chyba Kaśka albo Tośka. Czemu”
„Myślisz, że jest tak samo naiwna jak Anka i uwierzyłaby że na nią lecę?”
„lol nie wiem a co, chcesz sprubować”
„chyba chcę spróbować, matole”
„spierdlaaj Ale myśle że nie dałbyś rady”
„Niby dlaczego?”
„nie wytrzymałbyś”
Janek zastanowił się. Fakt, to nie było to samo co z Anką. Gruba by mu nie obciągnęła ot tak. Nie pokazałaby mu też cycków, no bo w sumie po co. Nie chciał zresztą ich widzieć.
„Dwa miesiące i się we mnie zabuja. 500 zł, stoi?”
„dwa miesiące to łatwizna. Miesiąc.”
„Dobra”, odpisał Janek i wyłączył rozmowę.
Następnego dnia na przerwie przed historią skinął na Maćka, a potem podszedł do Grubej. Oparł się o ścianę obok niej i zerknął na jej książkę, po czym uśmiechnął się najbardziej czarującym ze swoich wszystkich uśmiechów. W galerii miał ich pełno.
Usuń- Co czytasz? – spytał. – Chyba nigdy nie rozmawialiśmy, w sumie. Janek jestem – powiedział, po czym wyciągnął w jej kierunku dłoń.
Kątem oka zauważył Ankę, która wykłócała się o coś z Magdą. W sumie gówno go to obchodziło, ale przynajmniej nie obrywało się jemu. I w sumie był nawet ciekawy, jak jego eks niby zareaguje na to, że teraz jej miejsce zastępuje Tośka.
- Ciekawe chociaż? – spytał, po czym sięgnął do książki i uniósł ją tak, by móc przeczytać. – Podstawy chemii nieorganicznej, tom pierwszy, Bielański. Nieźle. To na pewno nie do nas. Trzy czwarte biol-chemu pewnie nie wie, co to chemia nieorganiczna, ze Złowackim na czele – stwierdził, po czym znowu zarzucił kolejny ze swoich słodkich, uroczych uśmiechów.
Nic przeciwko Złowackiemu – ich nauczycielowi od chemii – nie miał, ale nie miał pojęcia, jak niby zaczepić tę grubaskę. Bo czym się mogli grubi ludzie interesować poza jedzeniem i tym, jak uniknąć wuefu?
- Tak, ale książkę licealną. To nie jest do liceum, co? Chyba muszę się przyłożyć do nauki, bo pewnie wiesz już więcej, niż ja – odparł Janek, uśmiechając się lekko i zwracając książkę.
OdpowiedzUsuńGruba była dziwna, jakby przestraszona samym kontaktem z drugim człowiekiem. Czy nie wiedziała, że pokazując emocje, tak naprawdę wystawia się? Nic mnie nie obchodzi, niczym się nie przejmuję, mam na to wyjebane to jedyna akceptowalna rzecz na świecie, chciał jej powiedzieć. Bądź pewna siebie, to ci nie będą wrzucać. Ale najwyraźniej nie wiedziała tego. A podobno taka inteligentna.
Wyciągniętą rękę wycofał, podrapał się po karku, uznając, że może jest i dziwna, ale powinien dać radę. Mili jedno wspólne zainteresowanie, nauki ścisłe, to było już coś. Jakoś przełknie tę jej dziwność.
- Chcesz iść na medycynę albo chemię? – spytał.
Pomyślał, że w sumie grubi ludzie nie powinni iść na medycynę; jak mieli dawać dobry przykład, ociekając tłuszczem? Lekarz musiał być wzorem do naśladowania, żeby nie wyjść na hipokrytę. To tak, jakby Ola, jego młodsza siostra, nazywała siebie miłośniczką zwierząt, a potem jadła parówki. Po prostu to tak nie działa. Hipokryzja tylko udowadnia, że coś nie jest prawdą, a medycyna wymagała obiektywnej prawdy.
W pewnym momencie usłyszał Maćka, który z czegoś się niesamowicie śmiał; spojrzał na niego, zgromił go wzrokiem, po czym odwrócił się do dziewczyny.
- Mam nadzieję, że nie przejmujesz się tymi idiotami. Alkohol wyżarł im mózg, pewnie różnicy już nie robi, którą dziurą go sobie wlewają. Wlaliby do prawego ucha, wyleciałoby lewym w tej samej postaci – powiedział, uśmiechając się.
To jeszcze nie był krok, żeby stanąć naprawdę blisko, więc Janek wciąż trzymał się na uboczu. Ale wiedział, że za kilka dni będzie musiał sprawić, żeby poczuła jego perfumy. I w sumie dobrze byłoby, żeby do tego czasu przeczytał tę książke Bielańskiego, ot, by móc z nią o czymś porozmawiać. Zapewne tym zdobędzie jej zaufanie od samego początku, bo po prostu się zainteresuje.
Oczywiście, że jeśli coś bolało, to bolało i nie dało się z tym nic zrobić. Ale Janek wiedział, że nie ma sensu myślenie o tym, należało spiąć poślady i robić swoje. Kiedy miał zakwasy bo zbyt mocnym treningu to nie leżał w łóżku całego kolejnego dnia, bo wiedział, że to strata czasu – zamiast tego, szedł na siłkę i przegryzał się przez ten ból. Gdy rzygał po imprezie to nie zamierzał sobie obiecywać, że nigdy więcej nie będzie chlać, bo wiedział, że będzie – ból po prostu był częścią tego.
OdpowiedzUsuńZ drugiej strony, Janek zupełnie inaczej pojmował ból i nie zrozumiałby Tośki. Sens odczuwania go uciekłby mu, bo nigdy nie był poniżany codziennie. Nigdy też nie czuł bólu wewnątrz siebie, głębokiego i mocnego, który przypominałby o sobie na każdym zdjęciu prześlicznej modelki z gazet czy koleżanek z klasy. Dla niego życie było banalnie proste, bez większego wstydu, bez codziennego zgrzytania zębami na wuefie. Ignorancja poparta pełną logiką.
Obserwował ją, bo każda jej reakcja zajmowała dłużej niż powinna; właściwie, Tośka momentami wyglądała, jakby była opóźniona w rozwoju. Wszystkie reakcje zdawały się być przetwarzane w jej mózgu kilkakrotnie albo w wyjątkowym slowmo i Janek nawet zaczał się zastanawiać, czy nie lepiej byłoby się wycofać. Oczami wyobraźni widział jednak, jak Maciek zaczyna się z niego nabijać i żąda kasy, i to go trochę odrzuciło. Nie chciał ćpunowi dawać kasy na prochy. Zamknął więc oczy na sekundę, po czym spojrzał na dziewczynę ponownie, dając i sobie, i jej kolejną szansę. Nie spodziewał się jednak tak defensywnej odpowiedzi, zatkało więc go na moment. Miała w sobie trochę rozumu najwyraźniej, skoro potrafiła go od razu skreślić. Czyżby dodatkowo wyczuł w jej głosie pogardę? Uśmiechnął się na samą myśl. Gruba świnia gardziła nim i jego kumplami; gruba świnia zachowywała się, jakby była lepsza!
Janek na moment odwrócił się i zmierzył swoich znajomych wzrokiem. Uśmiechnął się wesoło, zerkając na Tośkę.
- Nie da ci się odmówić umiejętności obserwacyjnych – stwierdził nonszalancko. – Ale to, że oni są idiotami nie robi ze mnie idioty. Chociaż kto wie, może jestem idiotą. W końcu próbuję z tobą rozmawiać o chemii – dodał, po czym wzruszył ramionami i oparł się o ścianę, odwracająć wzrok od Antoniny.
Czuł się dziwnie poniżony i do końca nie wiedział, dlaczego. Gruba miała rację, że większość jego przyjaciół była idiotami. Anka w głowie nie miała nic poza pustką, Maciek myślał tylko o prochach i o dupczeniu. Kilkoro innych miało jakieś marzenia, ale oni w większości nie potrafili znaleźć balansu między zabawą o pracą i albo byli przejętymi przyszłością bufonami, albo marnowali swoje talenty.
W pewnym sensie Janek był od zawsze sam.
Przestał się uśmiechać, chociaż sytuacja bawiła go coraz bardziej. Ta dziewczyna przed chwilą nie była w stanie wydusić słowa, a teraz była gotowa nawet go obrażać. Interesujące. Czyli nie była opóźniona, ale psychicznie zaburzona bez dwóch zdań. Coś musiało być z nią nie tak. Czy zawsze zachowywała się w taki sposób, gdy ktoś po prostu chciał porozmawiać? Bo niby po czym miałaby poznać, że to wszystko to ściema?
OdpowiedzUsuń- Oni wiedzą, że mam ich za idiotów – powiedział spokojnie, chociaż jego ton nie był już tak przyjazny. Mimo wszystko, byli jego znajomymi. Nie mógł pozwolić jej ich obrażać; to była jego działka. – Jeśli zawsze tak reagujesz na to, że ktoś chce z tobą pogadać, nic dziwnego, że mają cię za wariatkę i po tobie jadą – dodał, po czym spojrzał jej w oczy. Lubił zdobywać przewagę, bezczelnie obserwując kogoś. Zamierzał zrobić to też tym razem. – I kto teraz jest idiotką, co?
Znowu się uśmiechnął, zadowolony z siebie. Chociaż mu nie wyszło, bo gruba nie zamierzała z nim nawet pogadać, nie czuł się bardzo źle. Fakt, musiał teraz oddać kasę Maćkowi, ae chuj z tym, nie kasą tylko człowiek żył. Tylko co zrobić, żeby ten kretyn nie wydał wszystkiego na prochy? Może pójdą do jakiegoś klubu i wszystko przechleją? To była bezpieczna opcja.
- Narazie – rzucił. Chciał ją nazwać grubą i zmieszać z błotem na koniec, ale w sumie nie miał nawet ochoty. Wariatka byłaby gotowa jeszcze mu wydłubać oczy, albo coś.
Odwrocił się na pięcie i ruszył w stronę klasy. Nie chciał iść do Maćka, bo musiałby mu wszystko opowiedzieć, a przecież przegrał, tym bardziej nie chciał też iść do Anki, bo jej wkurwiający głos tylko przyprawiłby go o ból głowy. Pozostawała zatem klasa. I tak w sumie nie było zbyt wiele czasu do lekcji.
*
W piątek popołudniu mieli grac przeciwko Liceum z Wypizdowa, które jakimś cudem dostało się do ligi. Co prawda Miśkowski im ciągle tłumaczył, że gra ma być czysta i nieagresywna, bo przeciwnikowi należy się szacune, ale Janek twierdził, że jego trener musiał mieć pierdolenie w umowie; nikt naprawdę tak nie twierdził. Przeciwna drużyna była wrogiem i należało ich poniżyć, bo przecież o to chodziło w grze. Tym bardziej, jeśli to była jakaś śmieszna szkoła państwowa z Wypizdowa. Trzeba było ich odesłać z kwitkiem.
- I jak poszło z Grubą? – spytał Macek tuż przed meczem. – Gadaliście ze sobą jeszcze?
Maciek stał w szatni, patrząc na przebierającego się Janka.
- Nijak. Jeszcze nie skończyłem – odparł chłopak, zakładając koszulkę. – Mam jeszcze prawie miesiąc, nie?
OdpowiedzUsuń- Czyli nie gadaliście. Spoko. Nie mogę się doczekać kasy – stwierdził Maciek.
- Kto powiedział, że nie gadaliśmy?
Oczywiście, że nie gadali. Janek widział grubą kilkakrotnie na korytarzu, ale nie podchodził, nie chcąc znowu się kłócić o gówno. Zastanawiał się, co zrobić, żeby ona przestała się zachowywać jak święta krowa, ale póki co nie miał nic. Co prawda jego siory mogłyby wiedzieć, jak ją podejść, ale nie chciał tak łatwo się poddawać. Może kupi jakąś książkę o manipulacji? Czy istniały poradniki radzenia sobie z grubymi ludźmi?
- A gadaliście? Jak? – zapytał Maciek, ale w tej samej chwili drzwi do szatni otworzyły się i wkroczył Adam.
- Cho, trener cię woła, kapitanie – powiedział, ratując tym samym tyłek Janka.
Misiek jak zwykle pierdolił: że gra honorowa, że przyjazna atmosfera, że nieważne, czy wygrają. Janek kiwał głową, tak samo jak reszta drużyny, mimo, że godzinę temu wszyscy zgodzili się, że trzeba Wypizdowo wyjebać i wyruchać piłką do siaty, żeby więcej nie wracali. Kiedy więc skończyła się zwyczajowa pogadanka, Janek jao pierwszy wybiegł na boisko i zaczął szybką rozgrzewkę, starając się nie patrzeć w stronę zapełnionych krzesełek na publiczności. Anka pewnie znowu pokazywała paluchem gdzie był jej były, i pewnie znowu pierdoliła coś o tych swoich idiotycznych psiapsiół. Maciek pewnie miał to w dupie i patrzył w telefon, staając się ukryć żal – w tym roku nie dostał się o drużyny, bo od prochów spadła mu kondycja. Ciekawe, co robiła Majka, ta śliczna dupa z pierwszej c, o której ostatnio wspominała Kaśka?
Na krzesełkach nie było Majki, przynajmniej Janek jej nie zauważył, ale za to już w pierwszym rzędzie siedziałą gruba. Chłopak uśmiechnął się i jej pomachał – nawet to było miłe, bo kątem oka zauważył, że Anka się zbulwersowała – po czym wrócił do rozgrzewki.
Może jednak miał szanse. Jakby nie patrzeć, od tego zakochania zależało, czy Maciek będzie ćpać więcej, czy nie.
Oczywiście, że Wypizdowo wyszło z Sali ze spuszczonymi głowami i chociaż nauczyciele robili, co mogli, by pół szkoły nie gwizdało przy ich wyjściu, buczenia i wyśmiewania się nie dało się zupełnie pozbyć.
OdpowiedzUsuńJanek wraz z drużyną wskoczył pod prysznice, śmiejąc się i przekrzykując nawzajem. Trener rozmawiał z trenerem z Wypizdowa, tłumacząc coś. Nie patrzył więc, gdy pół jego drużyny wyśliznęło się z szatni, chcąc uniknąć kolejnje pogadanki na tematy honoru w sporcie. Janek chciał już ruszyć w stronę szkoły, zgarnąć kilka książek ze swojej szafki, i jechać do domu, gdy zobaczył tłumy wylewające się z hali sportowej.
Przez moment nawet zułsię niezagrożony, ale już wnet zauważył Ankę, która pędziła w jego kierunku, a potem bandę jej psiapsiół strategicznie oddalających się na kilka metrów – tak, by dać Ance trochę przestrzeni, ale w razie czego być świadkiem dramy. Janek wywrócił oczami, ale zatrzymał się.
- Cześć – powiedziała sekownie jego była, kręcąc na palcu kosmyk włosów. Do Janka dotarło, że musiał w końcu przestać ją ruchać, jeśli kiedykolwiek miał się uwolnić. – Świetnie ci poszło. Robisz coś dzisiaj? Może bym wpadła, wiesz, żeby cię trochę odprężyć?
Jankowi na moment przed oczami stanęło nagie ciało Anki – dopieszczone, idealne, przeidealizowane wręcz. Kiedyś z Maćkiem kłócił się nad zdjęciem jej cipki, czy włoski wyrywa sobie pęsetą, czy po prostu matka ntura ją obdarzyła ładnym owłosieniem na dole. Wyobraził sobie spiczaste cycki i jej głupawą minę, gdy dochodziła. Jak mogło go kiedyś to pociągać? Jakim cudem w ogóle mógł się wyłączyć na te jej piski?
- Dzięki, ale wiesz co, nie wiem, czy dam radę dzisiaj... ani w tym tygodniu... – zaczął. Nie miał ochoty na dramę, zwłaszcza na oczach publiczności.
- Jak to? A czym będziesz niby zajęty? – Nuta zdenerwowania zabrzmiała w jej głosie. Wykrzywiła się również lekko, jak zawsze wyciągając swoją twarz w zniesmaczeniu. – Janek, jestem pewna, że możesz to przełożyć.
- Nie, nie mogę, bo widzisz, mam korki z chemii – wypalił, zdając sobie sprawę z tego, jak głupio to zabrzmiało. On i korepetycje? Nie miał cierpliwości, żeby Ance wyjaśnić kiedyś Present Perfect, a co dopiero chemię.
OdpowiedzUsuńAnka wyczuła raczej kłamstwo, bo jej twarz wydłużyła się jeszcze bardziej.
- A z kim, jeśli można wiedzieć?
Janek nie miał pojęcia. Maciek kumplował się z Anką, więc raczej nie skłamałby, inne dziewczyny też raczej odpadały, bo Anka była zazdrosnym typem – do kogoś, kogo uznałaby za ślicznego mogłaby się dopierdolić. Pozostawała więc pierwsza lepsza osoba z brzegu, najlepiej na widoku, akurat patrząca na niego.
Gruba Tośka.
- Z Tośką - wypalił Janek, po czym uśmiechnął się głupkowato do Anki i ruszył w stronę Tośki, ujmując ją pod ramię i prowaząc w stronę samochodu. – Zamknij się i idź, nie patrz za siebie – powiedział tylko szybko do dziewczyny. – Narazie, zgadamy się na fejsie potem! – zawołał jeszcze za Anką.
Kątem oka zauważył, że publiczność pustaków wpatrywała się najpierw w niego, potem w Ankę, ale zaraz przestał na nie patrzeć. Wyjął z kieszeni kluczyki do samochodu, otworzył przed Tośką drzwi i właściwie siłą się wepchnął do środka. Zaraz potem o wiele za szybko przeszedł na drugą stronę, otworzył swoje drzwi i wsiadł.
- Wypuszczę cię za moment, ale muszę spierdolić przed Anką, ona jest nienormalna – powiedział, po czym uśmiechnął się głupkowato. – I w sumie nie chcesz wysiadać. Wbiłyby ci pazury w gardło, dzikie świnie – dodał, odpalając samochód.
Zaraz potem ruszył i wyjechał ze szkoły.
- Sorry za to. Byłaś najbliżej – powiedział w końcu. – Gdzie mieszkasz? Podrzucę cię przynajmniej. Oficjalnie miałaś ze mną korki z chemii, ale po dwudziestu... Nie, po czterdziestu minutach nie wytrzymałem. Jestem chujowym nauczycielem. Z Anką nie wytrzymałem piętnastu minut, ale ty nie jesteś tak głupia.
Nie można było Jankowi zarzucić nieostrożnej jazdy, bo z parkingu wyjechał perfekcyjnie. Właściwie, wyglądało to tak, jak gdyby uprowadzenie wcale go nie ruszyło; jakby robił to codziennie. Również nie zareagował na słowa Tośki specjalnie, uśmiechnął się tylko pod nosem, i gdy znaleźli się na jednej z dalszych ulic, rzekł:
OdpowiedzUsuń- Masz charakterek, co? – Spojrzał na nią. Zaraz potem skręcił w raczej cichą i spokojną uliczkę. Po jakimś czasie zatrzymał samochód i znowu zerknął na Tośkę. Nie odblokował drzwi celowo, żeby nie mogła mu uciec przynajmniej przez jakiś czas. Chciał ją poznać, żeby móc zrozumieć jej złość. Bez tego nie był w stanie jej uwieść.
Czuł się dziwnie, jakby on – a phi! – był speszony. Gdyby obok siedziała Anka, najpewniej już w tym momencie dobierałby się do jej majtek. Gdyby była to jakakolwiek inna dziewczyna, patrzyłby na nią tak długo, aż nie wyczułby choćby w swojej wyobraźni przyjemnego zapachu spomiędzy nóg. Ale Tośki nie chciał dotykać, nie chciał czuć jej zapachu; sama myśl go odrzucała. Powinien jej podziękować za uratowanie tyłka a potem wywalić za drzwi, bo zachowywała się jak rozjuszona maciora.
Nie zrobił tego jednak. Częściowo zainteresowany tym, czemu sam czuł się niekomfortowo, a częściowo dlatego, że trzymał go zakład. Nie mógł przegrać.
- To co właściwie chciałaś mi wytłumaczyć, pani psor? – spytał, zmuszając się właściwie do patrzenia na nią w ten swój erotyczny sposób. Lekko pochylił głowę, uniósł to swoje prześliczne spojrzenie ciepłych, czekoladowych oczu i uśmiechnął się figlarnie jednym kącikiem ust. Nie przysunął się do niej, ale całe jego ciało właściwie było odwrócone w jej kierunku. – Tylko się postaraj – dodał ciszej, celowo zniżając swój głos – bo niektórzy twierdzą, że mi się nie da nic przetłumaczyć.
Janek nie zauważył tego wcześniej, ale Tośka w sumie miała ładne oczy; jak chmurne niebo smutne, szare, kłębiące w sobie gniew.
- Jakbyś umiała powiedzieć mi to w twarz, zamiast gapić się pusto w szybę, to może by to do mnie dotarło – powiedział.
OdpowiedzUsuńZastanawiał się, co zrobić dalej, ale nie chciał dawać jej zbyt dużo czasu na myślenie. Tośka zdawała się wręcz kalkulować każdą sytuację i każde posunięcie, jednakże z powodu jej inteligencji im mniej miała czasu, tym lepiej dla niego. Najwyraźniej jej głupie uprzedzenia nie miały tutaj tak wielkiej siły; na korytarzu była znacznie mniej miła.
Zatem, uznając ryzyko tego posunięcia za średnie, Janek wyciągnął rękę i dotknął opuszkami palców jej policzka. Byłby odwrócił jej twarz do siebie, ale to byłoby stanowczo za dużo jak dla niej na pierwsze spotkanie. Uśmiechnął się więc i od razu się wycofał. Przestał na nią nawet patrzeć, wyprostował się w siedzeniu i spojrzał przed siebie.
Właściwie to chciał zapytać, czy ma zaburzenia autystyczne. Umówmy się, Tośka czasami zachowywała się w ten sposób. Nie patrzyła nikomu w oczy, była odsunięta, wyglądała, jakby nie miała uczuć lub wręcz przeciwnie, jakby denerwowało ją nawet dmuchnięcie wiatru. Nie dało się też jej odmówić logicznej inteligencji, a podobno dużo ludzi autystycznych było obdarzonych nadzwyczajną inteligencją. Nie spytał jednak z jednego banalnego powodu: Tośka by mu pewnie nie wybaczyła tego. Nawet, gdyby to był jej sekret, nie mogłaby mu wybaczyć jego odkrycia.
- Czego ty się tak wiecznie boisz? – spytał w końcu. – Nie akceptuję, że nie chcesz mieć żadnych znajomych. Nikt nie chce być wiecznie sam. Ty jesteś. Pozwól mi zrozumieć.
Teraz to Janek był zaskoczony. Uśmiech, który pojawił się gdy Tośka rąbnęła głową o szybę, zniknął.
OdpowiedzUsuńLudzie nie lubili przyznawać się do swoich słabości, do ułomności, do wad, bo sądzili, że te czyniły ich bliskich gorszymi. Z tego powodu Maciek nie mówił, że jest uzależniony, jego siostry nie przyznawały się przed nim do swoich kompleksów. Sam Janek nie przyznawał się, że czasami za wcześnie dochodził, bo przecież wyśmialiby go – zwłaszcza, jeśli szukałby z tym pomocy. Tośka jednak widocznie nawet do tej grupy należała, bo wprost mu powiedziała o tym, co ją najbardziej bolało. I Janek przez moment nie wiedział, co powiedzieć.
Kilka rzeczy pojawiło się w jego głowie. Po pierwsze, Tośka się właśnie użalała nad sobą; Janek nienawidził, gdy ktokolwiek to robił, ale nie powiedział nic tym razem, bo jego odpowiedź byłaby sarkastyczna w chuj. Po drugie, jej rozumowanie było kurewsko nielogiczne. Załapał, że kumplowanie się z bogatymi dzieciakami było trudne, ale on ani razu nie był wredny wobec niej – czy, patrząc na to szerzej – nie zncał się nad nikim w szkole, choćby nad najmniejszym karaluchem. Po prostu traktował ich jak powietrze, tak było łatwiej. Dlaczego więc niby była agresywna i niechętna wobec niego? Po trzecie, naprawdę była płochliwa. Nawet dziewice na jej miejscu nie uciekały aż tak jak ona.
- Dobra. Wszyscy są potencjalnie chujami. Ale co, teraz będziesz zadawać się tylko z ludźmi z nadwagą i pryszczami? – spytał, odwracając się do niej. – Tośka, patrz na mnie, do kurwy nędzy, nie rozmawiaj z szybą – dodał, marszcząc brwi.
Sytuacja była dziwna, nie umiał jej pojąć. Ta dziewczyna nie myślała jak żadna dziewczyna, którą znał. I tym bardziej się tak nie zachowywała. No, może jak Monika, ta chrześcijanka, która udawała dziewicę, a potem wyszło, że lubi wiązać swoich facetów. Janek nigdy więcej nie poszedł szukać dup na świetlicę kościelną. Tośce jednak brakowało hipokryzji.
– I będziesz wredna dla każdego, kto nie wygląda jak ty? Nie wróżę ci przyszłości z takim podejściem, wiesz?
Przed oczami Janka stanęła Tośka jako lekarz, gnojąca swoją pacjentkę tylko dlatego, że ta ośmieliła się ważyć sześćdziesiąt zamiast stu dwudziestu kilo. To było paranoiczne, chore. Czy serio te głupie docinki aż tak wżynały się w psychikę? Bolały aż tak?
- Dobra, chodzi o charakter. O psychikę. Oceniasz mnie po wyglądzie tak samo, jak inni oceniają ciebie, i uznajesz, że muszę być jak Maciek i cała banda. Wcale nie jesteś lepsza – stwierdził ponuro, powoli gubiąc się w tym całym rozumowanu. Każda rzecz, którą Tośka wypowiedziała, pięć minut potem przestawała być aktualna. Problem był jasny: oni gnoili ją za wygląd, ona ich za charakter. I Jankowi się obrywało rykoszetem, bo nie wyglądał jak Tośka, ergo musiał mieć charakter taki, jak wszyscy. – A może nawet gorsza. Bo nie zrobiłem ci nigdy nic, ale ty już jesteś uprzedzona.
OdpowiedzUsuńJanek zaczął się zastanawiać, do czego Tośka się teraz odwoła: do przyjaźni z Maćkiem, do ogółu społeczeństwa, do własnych uczuć, do... nieważne. Ona zawsze była niewinna w swojej psychice, to świat był przeciwko niej. Klasyczne użalanie się nad swoim losem zamiast wzięcia się w garść i odpwiedzialnego podejścia do własnego życia. Jasne, świat był zły, życie było niesprawidzliwe, Jankowi też nie było zawsze łatwo, ale nie obwiniał nikogo poza sobą za porażki. I by, kim był: popularnym, gotowym na wszystko dzieciakiem z otwierającą się przyszłością. Tośka tylko gorzkniała.
Odblokował drzwi samochodu. Jeśli chciała wysiąść, miała do tego pełne prawo. Dostał swoje odpowiedzi, wyrobił sobie opinię, po cholerę mu było więćej jej marudzenia o tym, że ludzie to skurwiele?
– To jest dokładnie tak. Oceniasz ich, oni oceniają ciebie, życie toczy się wokół oceniania innych, podstawowy sposób radzenia sobie z niebezpieczeństwem. Na pewno uczyłaś się tego już na biologii – odpowiedział Maciek stanowczo mniej miłym tonem. Zaczynał się już niecierpliwić jej tłumaczeniami. Czy wszystkie grube laski zawsze miały usprawiedliwienia? – I czego się boisz?
OdpowiedzUsuńW sumie, nagle do niego dotarło, że mógł nie wiedzieć, czego się boi. Wyzwiska i śmiechy tak naprawdę mogły być początkiem. Bo jeśli ją okradano, albo robiono cokolwiek więcej, to nagle wszystko robiło się poważniejsze. Janek głupi nie był, może trochę napuszony co najwyżej, ale łeb miał nie od parady. Wiedział, czym były techniki zastraszania i jak działały, i jak reagowała na nie jednostka.
Przyjrzał się więc uważnie Tośce. Czy mogła być ofiarą czegoś więcej? Ale kto by mógł czegoś chcieć od niej? Była za brzydka na gwałt, za biedna na kradzież. Gdyby przyszła goła do szkoły nikt by jej nie tknął.
– Masz rację, nie chciałbym wyglądać jak ty. Ani być w twojej sytuacji. Ciekawe jednak jest to, że oceniasz... widzisz? Oceniasz mnie jednak! Że ja mam lepiej. Tylko dlatego, że się ze mnie nikt nie śmieje w szkole i nie gnoi. Poza tym, uwierz mi, ślicznotko, nie wiesz o mnie ani grama więcej niż ja o tobie.
Znowu spojrzał przed siebie. Potem na samochód. Potem na Tośkę.
– Gdzie cię odwieźć? Pewnie autobus I tak ci spierdolił, a nie ma sensu, żebyś szła do domu sama. Chyba, że masz blisko. Autobus spieprzył ci przeze mnie, więc odwiozę cię, nawet nie protestuj – stwierdził jasno, odpalając silnik. – Tylko zapnij pasy.
Phi, wcale nie potrafiła docenić, pomyślał Janek, ale nie zamierzał już się kłócić. Gdyby było inaczej, nie traktowałaby go jak ostatniego gnoja w chwili, w której po prostu się do niej odezwał. Oceniała go, ale nie chciała się przyznać, bo nagle okazałoby się, że jest identyczna jak ludzie, którzy ją gnoili.
Z drugiej strony, co jej pozostawało, jeśli nie wiara, że przynajmniej moralsy miała lepsze?
[Sorry, że zmieniam, ale już się pogubiłam, co miałyśmy zrobić XD]
OdpowiedzUsuńJakieś dwa tygodnie później po tej rozmowie, Janek miał Tośkę zupełnie w dupie. Powiedział już Maćkowi, że z tego nic nie będzie, bo dziewczyna nie należała do tak głupich, poza tym, cały ten pmysł był zwykłym skurwysyństwem. Zakład jednak, mimo, że rozwiązany, kończyłsię przegraną Janka. Żeby nie dawać przyjacielowi jednak kasy na prochy, chłopcy schlali się ostro przez weekend na koszt przegranego. Sprawa teoretycznie się skończyła.
Nie, Janek nie myślał o Tosi. Naprawdę. On miał wszystko w nosie. Jedyne, co zrobił, to powiedział Ance, że jeśli chce jeszcze kiedykolwiek, żeby wsadził kutasa w jej dziurę, to ma się od Tośki odczepić. Kłótni unknął, bo się odwrócił i ją olał, ale najwyraźniej gruba miała spokoj, bo Anka i spółka naprawdę się odwaliły, przenosząc swoje złośliwości na klasowego rudzielca.
Dwa dni po imprezie z Maćkiem Janek poszedł na trening. To był wyjątkowo głupi pomysł, bo chłopak nie był w stanie zrobić nic. Chciało mu się ciągle rzygać, bo struli się niesamowicie; od samej imprezy Janek nie jadł, bo wszystko, co pochłonął, po godzinie czy dwóch kończyło na podłodze. Maciek zarzekał się, że niczego nie dodał do jedzenia, ale nie brzmiało to przekonująco, więc panowie byli aktualnie na siebie porządnie wkurwieni.
Z treningu Janka zwolniono ze względu na to, że wyglądał i czuł się jak gówno. Gdy wracał do samochodu, zauważył wychodzącą ze szkoły Tośkę. Całkowicie ją zignorował, zresztą, byli dość daleko od siebie, żeby dziewczyna mogła go w ogóle zauważyć. Zamierzał odjechać, wrócić do domu, wziąć tabsy na żołądek i się położyć z nadzieją, że nie będzie rzygać po raz kolejny.
Gdy już miał wsiadać, coś mu w środku powiedziało, żeby spojrzeć w kierunku Tośki. Gruba zatrzymała się w tuż za wyjściem i zaczęła z kimś rozmawiać. Janek przez momeny obserwował sytuację, bo coś mu w niej nie pasowało. Wysoki, zakapturzony gówniarz nie był chyba jakimś znajomym Tośki, ona nie wyglądała na osobę, która miałaby takich znajomych. Przeklinając siebie, Janek ruszył w kierunku wyjścia, żeby w końcu zauważyć, że jeden z tych dresów grubą w końcu popchnął.
Janek nie myślał specjalnie, rzucił się w kierunku tego chłopaka i odepchnął go od Tośki tak mocno, że oboje się wyjebali na chodnik. Janek się jednak pozbierał szybciej. Drugi dres przez moment wyglądał, jakby nie wiedział, co zrobić.
- Odpierdol się – warknął, czując, że jego żołądek znowu się buntuje. Zanim zdążył cokolwiek zrobić, najzwyczajniej bełtnął na drugiego dresa.
Czuł się nadzwyczajnie dobrze, gdy obiad wreszcie z niego wyleciał. Uśmiechnął się nawet lekko, wkurwiony do granic, szykując się na to, że zaraz komuś przypierdoli.
[:D:D]
Janek przyjął gardę, której uczył go ojciec jeszcze za dziecka, ot w przypadku, gdyby chłopak miał się kiedyś bronić. Tato powtarzał, że tak naprawdę garda ma odstraszyć przeciwnika, bo to był po prostu blef. Janek nigdy się nie bił na poważnie, a mimo mięśni i ogólnego wysportowania, obawiał się raczej że przy swoim pierwszym sierpowym połamie sobie palce. Umówmy się, Janek niestety wyrósł na dobrego chłopca z dobrej szkoły, nie na bad boya z brawurą godną podziwu.
OdpowiedzUsuń- Kurwa – warknął do siebie, widząc, że metoda ojca nie zadziałała. Janek zacisnął pięści mocniej i gdy tylko pierwszy dres się na niego rzucił, zrobił unik.
Na początku szło mu nieźle, bo dzięki swojej szybkości zrobił dwa dobre uniki, jednemu z nich nawet podstawił nogę. Nie miał czasu, żeby spojrzeć, jak dres upadał, bo zaraz blokował pierwsze uderzenie. Wyprowadził kontrę, ale dres popchnął go na murek tak, że Jankowi na moment aż zabrakło oddechu. Uciekł przed kolejnym ciosem, jego przeciwnik przyjebał pięścią w kamienny mur, ale na tym skończyło się szczęście: Janek zobaczył maleńkie cycki ze skrzydełkami, zanim padł na ziemię. Skulił się od razu gdy padło pierwsze kopnięcie, i dalej się kulił, nawet w chwili, gdy usłyszał czyjś głos, a potem syreny policyjne.
- Kurwa – jęknął, próbując się podnieść i zrozumieć, co się właściwie stało. Jedyne, co zobaczył, to jednego z tych gnojków leżącego na ziemi mordą przy chodniku i psa skuwającego mu z tyłu ręce.
[Możesz dopisać, co się stało :D]