29 marca 2017

[KP] Diabeł nie śpi. Z byle kim.




Antoni Żeleński






 Dorastał z ojcem, wykładowcą fizyki na uniwerku w Krakowie. Matka wiolonczelistka była zawsze w trasie, zawsze w tle. Poświęciła rodzinę dla kariery, a ojciec nie protestował. Żadne z nich nie próbowało wmówić drugiemu, że nie ma nikogo na boku. 
 Próbowali jednak wychować Antka na porządnego człowieka. To nie wyszło im już tak dobrze, bo chłopak stale skłócony z ojcem, czując do matki żal o wieczną nieobecność, zdecydowanie nie chciał być porządnym człowiekiem. 
 Paprał sobie życie wszystkim co możliwe, wołając o uwagę rodziców. Rodzice byli albo zbyt zajęci swoimi własnymi problemami, albo zbyt nieporadni by sobie z tym poradzić, albo po prostu uznali to za zwykły bunt nastolatka. Tak, czy inaczej młody Antek, widząc, że w ten sposób nic nie osiągnie zaczął szukać czegoś co naprawdę ich zmartwi albo wkurzy. 
 W końcu znalazł. Bo co mogło bardziej zwrócić ich uwagę, niż fakt, że ich syn zaczął angażować się w życie tworu zwanego Kościołem? Chodził na lekcje religii, z których wcześniej zawsze się zrywał. Na niedzielne msze, o których w domu dawno już zapomniano. Na rekolekcje, o których nigdy żadne z nich nawet nie pomyślało. 
 Na początku całkiem nieźle bawił się słuchając z poważną miną tych wszystkich świrów. Traktując swoją obecność tam raczej jako rozrywkę. Rodzice zaczęli się niepokoić, on miał zabawę - sprawy toczyły się lepiej niż myślał. Na początku.
 Potem cała trójka przyzwyczaiła się do nowych zwyczajów. Rutyna nie dziwi. Ani nie śmieszy. Antoni zaczął w końcu wierzyć w swoją rutynę. W twór zwany Kościołem, którego częścią się stał z biegiem czasu. 
 Matka zmarła w wypadku samochodowym tuż po jego maturze. Antoni jeszcze bardziej zbliżył się do Boga. Zaczęły się na nowo kłótnie z ojcem. Wtedy odnalazł powołanie. Ucieczkę od dotychczasowego życia. Całkowicie spieprzonego życia. 


[Wątek z FourSouls]


20 komentarzy:

  1. [Proponuję jakąś lekcję religii, na której krzyż się odwróci. Zacznijmy z pierdolnięciem. :D Who starts?]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Ile on ma w ogóle lat? :D]
    Od chwili, w której Kamila zdążyła zrozumieć naturę swojego istnienia nie minęło specjalnie dużo czasu, ledwie kilka miesięcy. Szatan wypróbowywała swoje moce na tych biednych, naiwnych i ślepych ludziach, przesuwając przedmioty, dobijając się do ich wnętrz, wyciągając na wierzch brudy, o których nie chcieliby mówić gdyby nie duchowy wpływ; wszystko zwalali na jakieś pozornie logiczne wyjaśnienie. To, że ciężka szafa nagle spadła nie było efektem woli szatana, ale drżeniami związanymi z jazdą samochodów i starością mebla. To, że ktoś nagle zaczynał płakać – efekt uboczny wpływu – wynikało z przemęczenia. Wypowiedzenie na głos swoich animalistycznych, perwersyjnych fantazji byo oznaką całkowitego zaufania.
    Póki co, Kamilę to bawiło. Cieszyła się swoją mocą. Podatna jednak tym samym prawom co ludzie, była jeszcze niedojrzałym szatanem, szatanem dorastającym, więc nie myślała o powodzie swojej istoty. Działała jedynie.
    Jej rodzina zdecydowała, że nagła zmiana zainteresowań ze starych marek samochodów na religie świata wynika z dojrzewania, więc nikt nie pytał o to. Babcia Wanda czasami tylko mruczała, że to źle, by szesnastoletnia dziewczyna zajmowała się innymi religiami, należało ją zmuszać do chodzenia do kościoła. By uniknąć jakichkolwiek problemów, Kamila rzeczywiście co tydzień zaczęła chodzić na msze. Odmiennie do swojego poprzedniego wcielenia, nie uważała ich za nudne czy za głupie. Polska religia katolicka podobała się jej z tą całą podniosłością. Odmienność od codzienności urzeczała.
    Jedna rzecz drażniła ją jednak: jak ci wstrętni ludzie śmieli tak często wymawiać jej imię i kłamać między sobą? Kłamstwo powtarzane miliony razem staje się nie faktem, ale religią. W całej swojej mnogości żyć szatan nie myślała, że może doprowadzić do światowej nienawiści. Tak czy siak, właśnie to podejście zaczynało ją drażnić, a podniosłość religii stawała się coraz bardziej sztuczna i dusząca.
    Z tego powodu Kamila, siedząc któregoś dnia na religii, którą prowadził ten naiwny ksiądz, zdecydowała się na żart. Wszystko w jej życiu było żartem, bo w końcu była niepokonanym bytem, którego nie dało się skrzywdzić, zamknąć, zniszczyć. Tym razem jednak zamierzała zażartować okrutniej. Mimo wszystko, sama aż nadto dobrze rozumiała ból podważanego autorytetu. Księżulek rzucający jej imieniem musiał poznać trochę własnego działania.
    Nie musiała patrzeć w tamtym kierunku, żeby odwrócić krzyż wiszący na ścianie. Wystarczyła po prostu wola, żadne przewartościowane słowo.
    Siedząca obok niej Monika nagle zamarła. Kamila spojrzała na nią, potem na księdza. Prawie nikt nie zauważył jej uczynku poza tą jedną, małą, religijną cnotką. Westchnęła, spojrzała sama na ten krzyż, a potem teatralnie dźgnęła pod biodro Tomka, klasowego błazna. Ten szepnął coś Kamilowi, kilka osób zwróciło uwagę, gdy zrobiło się nagle cicho, i wszyscy w końcu spojrzeli na odwrócony krzyż.
    Kamila udawała zaskoczoną. Naprawdę coraz trudniej było jej przestać nie wybuchnąć śmiechem.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Tak tylko pytałam, z ciekawości :D Btw, możesz prowadzić te poboczne postaci, które tworzę, I dont care]
    Kamila nie zamierzała przesadzać, bo przesada naprawdę była matką buntu. Gdyby odwróciła ten krzyż jeszcze raz, albo gryby on odpadł czy zaczął kręcić się w kółko – bądź w przypadku gore satanizmu wbił się księżulkowi w oko – ktoś mógłby pomyśleć, że szatan naprawdę jest zły. Przecież nie o to chodziło naprawdę. Chciała sprawdzić reakcje, pośmiać się wewnątrz, popatrzeć na przerażone twarze śmiertelników, którzy w jakiś sposób musieli sobie wyjaśnić te sytuacje. Kamila już umierała z ciekawości, do jakich wniosków wszyscy dojdą.
    Spodziewała się kilku głosów, które oskarżą jej istotę o wszystko. Spodziewała się kilku wojujących ateistów głoszących, że to był żart. Spodziewała się, że księżulek stanie się bardziej wierzący.
    Nikt w klasie nic nie powiedział; wszyscy wpatrywali się w stojącego przed nim mężczyznę w milczeniu. Monika miała łzy w oczach, ale mimo to wytrwale szukała wsparcia w księdzu. Kamila jako jedyna ne była naprawdę spięta, ale nie ruszała się specjalnie dużo, żeby przynajmniej sprawiać pozory zdenerwowanej. Na szczęście, bóg dał jej ciało niewinnie wyglądającej nastolatki, więc jeśli już ktoś miał być obarczony winą za tę sytuację, to dwoje satanistów siedzących z tyłu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kamila się nie modliła, patrzyła po wszystkich ludziach ze złożonymi rękami i marszczyła brwi. Miała ochotę na jakąś pogadankę czy na panikę, nie na klepanie regułek. Wywróciła więc oczami, po czym spojrzała na tę małą, rudą idiotkę i zaczęła wolą pocierać jej sutki. Wiedziała, że przez ten tani, mały stanik będą jej sterczeć niesamowicie; ciekawe, czy księżulek odwróci wzrok?
    Monika najpierw spojrzała w dół, na swoje piersi, przerywając nagle formułkę w pół zdania, po czym, wciąż trzymając dłonie złożone do modlitwy, przycisnęła ręce do piersi. Tarcie jednak nie ustało, Kamila sięgnęła nawet dalej, pocierała jej łechtaczkę. Reakcje obserwowała zaledwie kątem oka: jak nastolatka usiłowała nie oddychać szybko, jak jej rumieńce wpłynęły na twarz, a wzrok stał się zamglony. Nie przerywała więc tego, ba!, nawet w końcu zaczęła ją wypełniać własną wolą. Monika w tej chwili zaczęła płakać głośno, usiadła, gwałtownie próbując zedrzeć z siebie niewidzialne ręce. Tylko niedoświadczony idiota nie wiedziałby jednak, że w tej chwili miała orgazm. Pewnie pierwszy w życiu. Oczywiście, że pierwszy w życiu.
    Kamila nie mogła się nie uśmiechnąć. Ludzie byli wyjątkowo idiotycznymi stworzeniami, nieumiejącymi patrzeć na wartościowe szczegóły. Nikt nie zauważyłby jej uśmiechu. Czuła się bezpiecznie i bezkarnie.
    W tej chwili zabrzmiał dzwonek, ale w klasie nikt się nie ruszył, patrząc na płaczącą, wrzeszczącą dziewczynę.
    [Zastanawiam się, jak dojdzie do relacji księżulek-Kamila]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaką zgubę dusz? Kamila aż się oburzyła. Nikogo nie gubiła, nikogo nie krzywdziła, czasami tylko zaczynała te swoje odrobinę okrutne zabawy. Chyba, że orgazm był zgubny? Czy w ogóle orgazm mógł być zgubny?
    Mimo, że klasa rzeczywiście wyszła, Kamila pozostała na swoim miejscu. Trochę się ociągała, ale ostatecznie podeszła do księdza i do Moniki, klęknęła przy niej i chwyciła ją za dłonie, patrząc na nią uważnie. Zaraz potem przyjęła na twarz wyraz troski i zaczęła:
    - Wszystko w porządku? Na pewno, Monisia? Dobrze się czujesz? Proszę księdza, co tu się stało? – spytała pozornie niewinnie, unosząc wzrok na mężczyznę.
    Mogłaby i jemu pomóc się zgubić orgazmem, ale nie chciała. Po co miałaby wpływać na niego, skoro mogła mu po prostu namieszać w psychice? Po co miałaby...
    - Nie byłam ostatnio w kościele, to na pewno dlatego – szlochała dziewczyna. – I chciałam zrezygnować z chóru, Pan Jezus mnie ukarał, to wszystko dlatego!
    - Monika... – zaczęła Kamila, po czym objęła dziewczynę i przytuliła do siebie. – Przecież nie było ci źle, prawda?
    To właściwie się jej wymknęło, nie powinna była mówić. Westchnęła, zaczęła gładzić Monikę po głowie, ale czuła, że dziewczyna zastygła w bezruchu i przestała szlochać. Tak, to był błąd, zdradziła się odrobinę. Ale przecież zawsze mogła jakoś się wymigać od tego. Nikt jej by też o nic nie podejrzewał, prawda?
    Choć Monika mogła. Nigdy nie były blisko, Kamila zaczęła się interesować dopiero teraz. I doskonale wiedziała, co się działo w jej majtkach. Nieważne. Kto by uwierzył wariatce, która naprawdę co niedzielę chodziła do kościoła? Nikt. Nikt nie wierzył tym prawdziwym chrześcijanom.

    OdpowiedzUsuń
  6. - Coś mi się wydaje, że dopóki nie mamy osiemnastu lat, nie mamy prawa opuszczać szkoły przed końcem lekcji, ze zwolnieniem, czy bez, może jednak ksiądz ją odprowadzić do domu – powiedziała Kamila, unosząc wzrok na księdza. Patrzyła mu w oczy stanowczo za długo, uśmiechała się stanowczo zbyt bezczelnie. Ale sytuacja ją bawiła, nie dało się ukryć. Zaledwie kilka jej poprzednich wcieleń było w stanie doskonale hamować emocje; większość nie miała pscyhopatycznych tendencji. – Pójdę z tobą, dobrze, Monika? – spytała dziewczyny, odwracając się na moment do niej.
    Nie chciała jej męczyć, ale nie umiała wytrzymać w chwili, w której to ludzkie stworzenie spojrzało na nią z lękiem. Kamila wypełniła ją jeszcze raz na długość swojego spojrzenia. Sygnał był jasny, nie zadzieraj ze mną.
    - Nie, ja sobie poradzę – odpowiedziała Monika nagle, wstając. Spojrzała na Kamilę, na księdza, po czym wybiegła z klasy.
    Kamila tylko patrzyła za nią. Będzie musiała przystopować. Ludzie wariowali od kontaktu z siłami nadprzyrodzonymi.
    - Nie wygląda ksiądz na przerażonego – powiedziała, zerkając na niego.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dlaczego on się nie bał? Co z nim było nie tak? Kamila zmarszczyła brwi i posłusznie wyszła z klasy, nie rozumiejąc ani trochę. Przecież w tych wszystkich filmach księża byli zawsze najbardziej przerażeni. Ten nie udawał, przynajmniej tak się jej zdawało. On naprawdę się nie bał.
    Może miałjuż do czynienia ze złymi duchami i dlatego szatan wydawał mu się po prostu kolejnym? A może on nie wierzył, uznał to za głupi żart?
    Gdy tego samego dnia ludzka siostra Kamili ogłosiła przy kolacji, że chce wstąpić do chóru, Kamila bez zastanowienia zdecydowała, że zrobi to samo. Nie bała się kościołów, modlitw, święconej wody wbrew temu, co wmawiano ludziom. I chociaż gdzieś tam wewnątrz coś ją kłuło, mówiąc, że nie powinna się rozdrabniać, tylko sięgnąć po cały świat, Kamila zamierzała najpierw rozgryźć księżulka. Potem mogła zdobyć władzę.
    Któregoś dnia więc Kamila weszła wraz ze swoją siostrą do kościoła jak gdyby nigdy nic. Patrzyła ledwie przez chwilę na figurę Chrystusa, zastanawiając się,jak ci wszyscy ludzie by zareagowali, gdyby dowiedzieli się, że była samym szatanem: szatanem, który wcale nie spłonął w domu pana, nie zginął, nie uciekł z krzykiem. Pewnie ujawniłaby to, gdyby nie fakt, że wtedy jak nic nie zdobyłaby władzy nad światem. Kto by oddał ją osobie zaprzeczającej całej kulturze chrześcijańskiej?
    Organisty jeszcze nie było, więc Kamila zaczęła się rozglądać po kościele beznamiętnie aż do chwili, w której zauważyła księdza Antoniego wchodzącego na główną nawę. Uniosła brwi. Ciekawe, czego on tutaj chciał?

    OdpowiedzUsuń
  8. Odkąd Kamila zrozumiała, kim jest, relacje z młodszą siostrą nieco się ochłodziły. Jak można było przejmować się bierzmowaniem, religią, kolorem włosów jakiejś koleżanki, ocenami? To wszystko stało się nagle nieistotne. Oczywiście, Kamila nie przestała byc człowiekiem, będąc szatanem, więc uczestniczyła w tych ludzkich formach czci współczesności, jednakże umiała się od nich zdystansować.
    - Tomek chciałby twój numer telefonu – powiedziała młoda, zerkając na swojego kolegę z ławki obok. – Obiecałam spytać.
    - Fajny jest? – spytała Kamila, uśmiechając się do dobrze wyglądającego młodziaszka.
    - Przyszedł tu, bo ty miałaś być. On chyba satanistą jest – dodała.
    - Satanistą? W sensie? Czci mnie?
    Monika zaśmiała się, uznając to za żart. Kamila też się zaśmiała, bardziej dla konwencji.
    - Też – stwierdziła młoda. – To jak, dasz mu numer?
    - Sam nie może spytać? – Kamila spojrzała znowu na chłopaka, po czym, nie czekając na reakcję siostry, ruszyła w jego kierunku. – Dostaniesz mój numer telefonu, jeśli powiesz księdzu, że jesteś satanistą. Nie jakoś cicho, tylko wprost. Jestem ciekawa, jak zareguje – rzekła, przechylając głowę w bok i uśmiechając się wesoło.
    Chyba zamierzała kiedyś księdzu powiedzieć, że istota, której boją się wszyscy wierzący chrześcijanie, zamieszkała w ciele szesnastolatki. Ale póki co, chciała się zabawić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czasami wystarczyło się skupić, żeby usłyszeć, co mówili. Kamila do końca nie rozumiała tego mechanizmu, ale niektóre jej poprzednie wcielenia były w stanie rozszerzyć działanie swoich zmysłów. Ona jeszcze tak dobrze tego nie kontrolowała, jednak tę krótką rozmowę usłyszała. Uśmiechnęła się do siebie. Księżulek był ciekawszy niż jej się wydawało, skoro zrozumiał, że to była prowokacja.
    Gdy chłopak wrócił, Kamila wysłuchała całej jego opowieści, śmiejąc się w duchu z tego, jaki zrobił się czerwony. Zaraz potem cmoknęła go w policzek, podała swój numer i nakazała wyjść, żeby czasami ksiądz nie narobił mu większych problemów; poza tym, nie chciała, żeby był hipokrytą. Skoro wyznawał szatana, nie mógł w pieśniach wyznawać Jezusa – nawet, jeśli sam szatan to robił. Ale ten dzieciak nie wiedział, kim była jego miłość.
    Organista najpierw zrobił im test głosów, Kamila została określona jako ładny sopran. Miała niezłą kontrolę nad swoim głosem, potrafiła w końcu czasami przyjąć ten głos, który wydawał się być całkowicie piekielnym, umiała też mówić męskim głosem w innych językach, co nie było specjalnie dziwne, patrząc na to, że jej poprzednie wcielenia nie ograniczały się do jednej płci. Wiedząc jednak, że z ładnym sopranem może dostać solówkę, zdecydowała się na to. Szatan śpiewający w kościele nie był może czymś nowym, ale jeśli ten ruch pozwalał się jej zbliżyć do księdza, zamierzała to zrobić.
    Po wstępnym ustaleniu, kto w chórze zostaje, a kto nie, grupa odśpiewała kilka hymnów. Kamila poczuła się trochę urażona, że ludzie śpiewali Jezusowi pieśni, podczas gdy Jezus był naprawdę tylko człowiekiem wyniesionym na szczyt przez nikogo innego jak przez szatana. Ale cóż – to się zdarza. Ludzie byli tylko marionetkami w czasie. Jak się okazuje, nawet sam szatan był. Wiedza nie gwarantowała władzy na przestrzeni wieków.
    Gdy próba się skończyła, Kamila została jeszcze w kościele. Czekała, aż wszyscy sobie pójdą. Gdy wreszcie została sama – mogła wyczuwać ludzką obecność – rozejrzała się uważnie, żeby sprwdzić, czy w kościele nie było kamer. Nigdzie jednak ich nie zainstalowano, przynajmniej wewnątrz, więc dziewczyna podniosła się z ławki i ruszyła w kierunku serca kościoła. Zawsze ją ciekawiło, co było w środku. Teoretycznie wiedziała, wiele jej wcieleń miało dostęp do tych wszystkich przepięknych rzeczy. Sama chciała jednak ich dotknąć. Zobaczyć, jak bardzo nie są boskie.
    Stanąwszy na ołtarzu, przyjrzała się tym wszystkim zdobieniom i w duszy przyznała, że ludzie naprawdę byli szurnięci. Ilu bezdomnych umierało na ulicach, podczas gdy oni tworzyli takie cuda?
    Jeszcze zanim ksiądz wszedł do kościoła, Kamila spojrzała w tamtym kierunku i uśmiechnęła się wesoło.

    OdpowiedzUsuń
  10. [Miałam dzisiaj z 3 sny o opętaniu. :D:D]
    Kamila zeszła, po czym rozejrzała się uważnie po kościele. Nawet z tego miejsca było widać wszystko. Dziewczyna zrozumiała nagle, dl aczego tylu jej poprzedników zdecydowało się zostać papieżami. Kto stał w centrum kościoła, ten miał potęgę i uwielbienie.
    - Czy księża zostają księżmi tylko i wyłącznie dla tego poczucia władzy? – spytała, patrząc na mężczyznę. – Wiem, że część tak robi. Jak było z księdzem? Poczucie władzy czy powołanie?
    W jakiś sposób to miejsce ją pociągało, to miejsce ją kręciło. Gdyby kościół katolicki był tolerancyjny i powalał kobietom zostać kapłankami, może nawet papieżycami, to mogłaby być dla niej droga rozwoju. Zostałaby jedną z lepszych papieżyć, jakie miała ta instytucja – nie pozwliłaby mrówkom wtrącać się w jej sprawy – i zmieniłaby świat. Na gorsze, na lepsze, zdecydowałaby w trakcie.
    - Czy może po prostu to była łatwiejsza droga?
    Kamila spojrzała jeszcze na ołtarz, na całe to piękno, na zdobienia, na niesamowite wrażenie, jakie bogactwo tego miejsa na niej robiło. Ludzie nie przychodzili tutaj już tak często, bo nie rozumieli sztuki, czy wręcz przeciwnie – sztuka tego typu im się przejadła?

    OdpowiedzUsuń
  11. [Ojej. Mickiewicz wygrywa. Ale mi się dalej diobły i demony śnią XD]
    - Zatem musi boleć, że w klasie ksiądz jej nie ma, prawda? – spytała, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że przekracza granice. Robiła to celowo, musiała wiedzieć, gdzie należy stanąć tuż przed ujawnieniem swojej tożsamości. Nie chodziło o złamanie go, chociaż wielu ludzi łamał ich własny strach przy zetknięciu się z jej bytem. Chodziło o pobudzenie go do poczucia czegokolwiek bardziej niż kiedykolwiek.
    Kamila spojrzała na ołtarz, a potem na figurę Chrystusa wiszącą na krzyżu.
    - Chciałam zobaczyć, jakie to uczucie być tak wystawionym. Jezus nie wydawał się być złym człowiekiem, ale coś mi się wydaje, że nie podobałoby mu się, że ludzie podziwiają go w jego najsłabszym momencie życia. Chyba wolałby, żeby podziwiano go za pracę, nie za to, że zginął. Bo każdy ginie. W tym nie ma nic nadzwyczajnego.
    Chrystusa pamiętała przez mgłę tak naprawdę. Nie był zwykłym człowiekiem; z drugiej strony, Hitlera też ciężko nazwać zwykłym człowiekiem. Chrystus nie posiadał jednak w sobie pierwiastka boskiego większego niż cała reszta ludzi. Ciężko pracował i pragnął pokoju między ludźmi, nienawidził hipokryzji, chciał założyć rodzinę i spokojnie doczekać wnuków. Bliżej mu było do spokojnego filozofa niż do niszczyciela świątyń czy do boskiego syna, ale ludzie mieli tendencję do miłowania tych, którzy odeszli. Kamila żałowała czasami, że w chwili, gdy legenda tego człowieka się rodziła, ona sama w postaci wysoko postawionego rzymskiego legionisty paradowała przed władcami.
    - Poza tym, dlaczego by nie stać na ołtarzu? Jest jakiś zapisek w księgach, o którym nie wiem?

    OdpowiedzUsuń
  12. Kamila wzruszyła ramionami. Nie mówiła nigdy na serio, bo dla niej nie było to nic poważnego, ot – chit-chat. Jednocześnie mówiła poważnie, bo raczej nie kłamała. Gdyby ksiądz spytał ją, czym jest, odpowiedziałaby bez większego problemu. Tylko on by jej nie uwierzył.
    - Racja. To nie odnosi skutku – odpowiedziała bez wahania, uśmiechając się. Przekręciła głowę lekko. – Moi rodzice byliby tylko zdenerwowani, po czym uznaliby, że w sumie to jest część dojrzewania. Oni tak często ostatnio mają – dodała.
    W kwestiach religijności ksiądz jej nie zanudzał. Gdy mówił o tej śmierci, kiwała tylko głową. Musiała to przemyśleć. Wiedziała, co wszystkie jej poprzednie życia sądziły o śmierci, pamiętała sam moment umierania, ale chciała wyrobić sobie zdanie na jej temat w tym życiu. Dla kogoś, kto nigdy nie umarł to mogłoby być aż nadto skomplikowane.
    Dziewczyna spojrzała na ołtarz, po czym ostentacyjnie go dotknęła. Nie rozsypał się. Objęła mężczyznę zawadiackim spojrzeniem, po czym spytała wprost, nawet się nie rumieniąc ani trochę:
    - Uprawiał kiedyś ksiądz seks na ołtarzu? – spytała. Nagle chciała, żeby on przytaknął na głos, niezależnie od prawdy. Zupełnie tak samo jak z tamtą katolicką idiotką z klasy, zaczęła go naciskać. Większość ludzi nie było w stanie oprzeć się diabelskiej sugestii, więc Kamila obserwowała księdza uważnie. Zaraz dodała, mając nadzieję, że to trochę bardziej go rozrusza: - Ja tak. W swoich snach. Często. Czy to źle, proszę księdza?
    Zagryzła wargę, patrząc na niego, po czym oparła się o ten ołtarz. Nie dotknęła go, bo obawiała się, że zacząłby się buntować. Właśnie podważała dość dużą dawkę wszystkiego, co w niego wsadzili przez cały czas trwania seminarium, właśnie ruszała fundamenty jego moralności i poczucia świętości. W takich sprawach zawsze granica była aż nadto cienka.

    OdpowiedzUsuń
  13. Kamila nie odpowiedziała, patrzyła na jego twarz. Co on teraz czuł? Dlaczego to czuł? I czy istniała szansa, żeby poznać jego myśli? W tej chwili oddałaby wiele, by móc wiedzieć, co on ma wewnątrz, co mu w duszy gra, jak reaguje. Bo może badał ją właśnie. Tylko czy seks na ołtarzu czasami nie byłby zbyt oczywistym posunięciem?
    - Nie powiedziałam, że uprawiałam ten seks z księdzem – odparła, przechylając głowę. Zaraz się zaśmiała. Czy będzie chciał z niej wyciągnąć to, z kim sypiała, żeby móc ją rozgrzeszyć? Bo jakby nie patrzeć, właśnie przyznawała się do poważnego grzechu. Nie wyglądała też, jakby żałowała. Chociaż naprawdę wcale nie miała się z czego spowiadać, w tym życiu nadal pozostawałą dziewicą. – O czym ksiądz myśli? O gimnazjalistkach na ołtarzu? I po co wy się kłócicie, że celibat ma jakiś sens poza zwiększonym pożądaniem? – Pokręciła głową, nadal na niego patrząc.
    Zagryzła wargę, opierając się o ołtarz. Zaraz się odwróciła do księdza tyem, oparła dłońmi o blat i zerknęła na mężczyznę.
    - Czy to nie jest smutne, że kościół tak naprawdę kontynuuje tradycję ołtarzy? Kiedyś składano na nich ofiary. Uprawiano na nich seks... gwałcono, mordowano, kłócono się o to miejsce. Teraz uprawia się tutaj boski kanibalizm. Więc w sumie się nic nie zmieniło – dodała, patrząc przed siebie.
    Jak by zareagował, gdyby mu powiedziała prawdę o sobie w tej chwili?

    OdpowiedzUsuń
  14. - Oglądam świat z miejsca, który potępia moje istnienie - powiedziała wprost, po czym odwróciła się do księdza z wyjątkowo wygłodniałym wzrokiem spojrzała mu w oczy. - A gdybym księdzu powiedziała sekret, dochowałby go ksiądz? - spytała retorycznie.
    Zaraz uniosła ręce w dramatycznym geście.
    - Tak to sobie wyobrażacie, co? - dopytała, zerkając na mężczyznę. Mówiłą szybko, miała podniecony, podniesiony, zafascynowany sobą głos. - Wielkość i podniosłość. Ogrom boskiej mocy, który chroni was przed szatanem. A co, jeśli to wszystko to kłamstwo, jeśli budynek z krzyżem nie może was ochronić? Co, jeśli to wszystko to kłamstwo i naprawdę jesteście po prostu skazani na mnie?
    Odwróciła się i dopadła do księdza szybciej niż jemu mogłoby się wydawać to możliwe.
    - Patrz uważnie - szepnęła, po czym, nie odwracając od niego wzroku, sprawiła, że wszystko stanęło w płomieniach.
    Spijała jego reakcję z jego twarzy. Wiedziała, co się działo za jej plecami: płonące ławki, wybuchające obrazy, topiący się krzyż i tabernakulum. Dym zwijał się w demoniczne twarze, a potem znikał, wpływał w kolejne alejki między ławkami i krążył niczym pierwotny wąż.
    Polizała go po policzku na koniec, po czym się odsunęła. W chwili, w której jej uścisk na jego czarnej szacie zelżał, cała wizja płonącego kościoła zniknęła. Ławki stały tak, jak stały wcześniej, witraże nie pękły nawet, dym został rozrzedzony przez światło. Wszystko wyglądało jakby pożar po prostu się nie wydarzył.
    - Zrobiłabym to, ale lubię ładne wnętrza - wyjaśniła, wzruszając ramionami.

    OdpowiedzUsuń
  15. A miała nie dać się ponieść. Cholera.
    Usiadła ostentacyjnie na ołtarzu i wychyliła się do przodu, obserwując księdza w milczeniu. Widziała jego przerażenie, jednak zamiast uciekać, stał w miejscu; z jakiegoś powodu ją to zadowoliło. Gdyby zaczął krzyczeć i biegać, musiałaby pewnie odgrywać jakieś scenki, by zachoać swoją niewinność w oczach innych. Na szczęście, księżulek reagował właściwie.
    - Możesz w sumie rozgadać. Tylko nikt ci nie uwierzy dokładnie tak samo, jak nikt nie uwierzył tej szmacie, i teraz wszyscy myślą, że jest zakochaną we mnie lesbijką – powiedziała wprost, po czym przeniosła wzrok na swoje paznokcie. Musiała odmalowac ponownie czerń, bo się zdzierała. Tanie lakiery były beznadziejne.
    - No, już. Uspokój się. Nie taki szatan brzydki, jak go malują, co? – zaśmiała się cicho, po czym wzięła do ręki telefon i zaczęła ustawiać go tak, by móc zrobić sobie dobre selfie. – Pierwsze ujawnienie się warto chyba jakoś zapisać na kartach SD – dodała, po czym nacisnęła guzik, uśmiechając się słodko.

    OdpowiedzUsuń
  16. Gdyby jeszcze było z czym walczyć. Kamila, mimo tego, że wiedziała doskonale czym jest, ani trochę nie przypominała szatana w jego chrześcijańskim wcieleniu. W tym życiu nie zabijała, nie katowała nikogo, nie sprawiała większych problemów niż te związane z dorastaniem. Jedynym podobieństwem była mo większa od ludzkiej i świadomość swojego istnienia od zarania czasów.
    Nie posiadała nawet jednak większej wiedzy niż ludzie. Nie w kwestii boskiej.
    Widząc księdza, który usiadł na schodkach, Kamili zrobiło się bardzo po ludzku głupio. Śmiała się z człowieka, któremu zaledwie minutę temu zepsuła właściwie całe spojrzenie na świat – wszystko w dodatku w ramach perfidnego żartu mającego rozładować dziwne napięcie między nimi. Czy naprawdę ten księżulek zasłużył sobie, żeby poznać prawdę, skoro całe jego życie właściwie zostało rozgniecione w jednej chwili?
    Westchnęła głośno, a potem usunęła zdjęcie, telefon schowała do kieszeni, podeszła do księdza i usiadła obok.
    - Nie zjem cię, wiesz? – spytała cicho, patrząc w jego stronę. – Ani nie spalę tego kościoła. Ani nic. No hej, nie moja wina, że się taka urodziłam, nie? – dopytała z lekkim uśmiechem na ustach, po czym delikatnie dźgnęła palcem księdza pod żebro. Nie, nie zostawiła mu w szacie płonących śladów. To byłoby coś, ale tak się nie stało. – Myślałam, że to kościół ustanowił tę zasadę, że należy wszystkich przyjmować i kochać, i tak dalej. Znaczy, w sumie ja ją ustaliłam. Znaczy Jezus, ale ja mu podpowiadałam. No dobra, Jezus to wymyślił, ale potem jako papież ja to potwierdziłam, bo na początku wcale tak nie było – dodała żartobliwym tonem, ale coś poczuła, że księżulka ani trochę to nie bawiło. Westchnęła ciężko i zapytała: - Ale nie zniszczy ci to życia, co? Byłoby głupio trochę.

    OdpowiedzUsuń
  17. Sama się zdziwiła, jak bardzo ją to zasmuciło, że ksiądz ją tak po prostu odrzucił. Nawet poczuła złość na niego, że to zrobił, bo niby dlaczego? Bo jej istota trwała wieki, a jego tylko ułamek sekundy? Bo jej życia miały znaczenie, a jego były niczym? Potęga przecież tez miała swoje minusy, samotność na przykład. W końcu nikt nie dzielił z nią tego losu, wszyscy prędzej czy później umerali, ona odradzała się, pamiętając wszystkie straty. I wiekami przestrzegając innych przed sobą.
    – Cóż, jakby nie patrzeć, jesteśmy poniekąd kwita, cały ten kościół, który miał być żartem mnie nienawidzi, więc... cóż. – Zgubiła się we własnym rozumowaniu. Spojrzała w podłogę. Chciała się bronić przed jego słowami, ale nie potrafiła. Westchnęła ciężko. – Niezbyt często przyznaję się do tego. Bo wiesz, ja nie odpowiadam za te wszystkie opętania. Znaczy, zdarzyło mi się kilka w poprzednich życiach, bo nie zaprzeczam, bywałam niezłym skurwysynem, ale większość z nich to nie moja działka. Tak czy siak, i tak się mnie ludzie boją, a jeśli się nie boją, to tylko dlatego, że im nie mówię. Cześć, jestem szatanem!... I tak reagujesz lepiej niż większość. Kilkoro się zabiło na moich oczach. Może dlatego siedzę. Chcę się upewnić, że sobie nie wbijesz czegoś z tego ołtarza w brzuch.
    Kamila zaczęła bawić się swoją bransoletką, potem pierścionkiem z taniego metalu, ostatecznie gumką na swoim nadgarstku.
    - A mogłam ci nie mówić...

    OdpowiedzUsuń
  18. Wiele jej poprzednich żyć miałoby gotowe odpowiedzi. Większość bylaby w stanie ubrać to w słowa piękne i podniosłe, sprawić, żeby ksiądz poczuł się lepiej ze swoją nową rolą i świadomością istnienia demonów i samego szatana, ale Kamila nie potrafiła tego jeszcze zrobić. Kiedyś, owszem, za kilkanaście lat będzie potrafiła. Teraz nie umiała znaleźć odpowiedzi. Wzruszyła ramionami.
    To była dziwna gra między wiedzą a nieumiejętnością użycia tej wiedzy. Człowiek jednak nie potrafił pojąć, jak można coś wiedzieć, rozumieć, nie pojmować. Nie zamierzała więc tłumaczyć.
    Widząc jednak, że ksiądz czekał na odpowiedź, dziewczyna wymamrotała cicho:
    - Nie wiem. Tak jakoś. Za czterdzieści siedem lat, trzy miesiące, dwadzieścia sześć dni, dwie godziny i dwanaście minut zadasz mi to samo pytanie i już ci na nie odpowiem lepiej – obiecała, po czym znowu spuściła wzrok. Nie zabrała jednak dłoni, jedynie spięła się cała, chcąc nagle uciec z tego miejsca, jak najdalej, byleby uwolnić się od pierdolonego księdza mieszającego jej w głowie.

    OdpowiedzUsuń
  19. Oczywiście, że czuła się pogubiona. To nie były normalne reakcje. Zazwyczaj ludzie panikowali, płakali, popełniali samobójstwa, próbowali ją atakować albo wręcz przeciwnie, czcili ją czy zadawali setki pytań o piekło, które w końcu nie istniało. Nikt nie przechodził z tym do porządku dziennego. Kamila zmarszczyła brwi i wstała ze schodków.
    - Jesteś nienormalnym księdzem – powiedziała wprost, przechodząc kilka kroków. – I co teraz? Zrzucisz sutannę? Założysz rodzinę? Zaczniesz molestować dzieci?
    Musiała go zaatakować, żeby odzyskać odrobinę swojego rezonu i odrobinę swojej władzy. Tylko i wyłącznie z tego powodu odsunęła się od niego. Po kilku krokach dopiero odwróciła się w jego kierunku.
    - A może napiszesz do papieża, do świętej inkwizycji, do kogokolwiek? Polejesz mnie święconą wodą? Będziesz głosić, że szatan jest wśród nas?
    Z każdym pytaniem zaczynała się czuć potężna w swojej postaci, więc kontynuowała dalej, rzucając obelgami, pytaniami, patrząc na krzyż, którego zwisała pozłacana figura Jezusa. Dla czystej przyjemności i prowokacji Kamila podeszła do niego i wzięła go w dłoń. Potem spojrzała na księdza... i wycofała się. Mogła to zrbić innym razem. Nie musiała go męczyć dzisiaj.
    - Zobaczymy się na lekcji religii, proszę księdza? – spytała w końcu.

    OdpowiedzUsuń