3 sierpnia 2017

[KP] Save me from the ones that haunt me in the night


Daryl Radkie. Pseudonim Soul Eater. Lat 25. Moc znana tylko dyrektorowi szkoły. Przeszłość owinięta tajemnicą. Rodzice nie żyją. Młodszy brat przebywa w rodzinie zastępczej. Pod poduszką ukrywa pistolet. Przy sobie zawsze nosi nóż.
Zawsze trzyma się z boku. Nie lubi ludzi i ich towarzystwa. Uwielbia słuchać ciężkiej muzyki na słuchawkach i spacerować wokół uniwersytetu. Czasami kiedy nie ma nikogo w pobliżu po prostu krzyczy. To pomaga mu się wyżyć. Pomaga mu zapomnieć o tym co się wydarzyło i o tym jak bardzo chciałby być normalny.... 

17 komentarzy:

  1. Pan Mulligan był miły. To on znalazł Vilde, nie miała pojęcia jakim cudem. Zaproponował jej, by przyjechała do jego ośrodka i twierdził, że spróbuje jej pomóc. Jaki miał w tym cel i jakie powody – nie miała pojęcia. Ale wiedziała, ze bardzo łatwo się tego dowie, gdy tylko się do niego zbliży.
    Uśmiechał się do niej, siedząc po drugiej stronie biurka. Był skupiony tylko i wyłącznie na niej, na tej konkretnej sprawie i nie docierały do niej żadne inne sygnały. Nie błądził myślami, nie zastanawiał się nawet niczym, nie miał nawet przemyśleń na temat Vilde, co było bardzo dziwne. Albo opanował do perfekcji ukrywanie myśli i uczuć, zakrywając je innymi, albo potrafił coś jeszcze innego. Bo Vilde nie wątpiła, że jej moc wygasła, w końcu wyraźnie słyszała we własnej głowie to, co działo się za drzwiami, słyszała, jak sekretarka narzeka w myślach, wiedziała już, z kim umówiła się na wieczór, bo myślała o tym mężczyźnie i wiedziała, że nie potrafi sobie poradzić z jakimś programem na komputerze. I że nie wie, co na ten wieczór ubrać, bo zastanawia się nad dwoma sukienkami. Czuła, kiedy w sekretariacie pojawiła się jakaś wystraszona dziewczyna, ale szybko wyszła. Natomiast jeśli chodziło o dyrektora – jedynie się uśmiechał, był miły i… Nie mogła powiedzieć, że obojętny, chyba bardziej po prostu neutralny. Nie mogła też wątpić, że ma dobre intencje.
    - Wyciszysz się u nas i będzie ci lepiej – powiedział na koniec.- Agnes ci kogoś wyznaczy, żeby cię oprowadził i pokazał twój nowy pokój – poinformował jeszcze, wstając.
    Vilde również wstała. Mulligan wyciągnął do niej rękę, uścisnęła ją i wtedy miała przebłysk. Chyba to dostrzegł, bo się wzdrygnęła, ale nic nie powiedział, a sama nie miała zamiaru mówić mu o tym, co zobaczyła. Jeszcze nie. Póki mu naprawdę nie zaufa.
    Vilde usłyszała jeszcze myśli sekretarki, która obserwowała kogoś, kto właśnie wszedł do sekretariatu, co było dosyć zaskakujące, bo nie wyczuła żadnej nowej osoby. A przynajmniej nie tak intensywnie, jak wszystkich wokół. Posłała jeszcze niemrawy uśmiech dyrektorowi i wyszła z gabinetu.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki wyobraźni sekretarki, Vilde miała przed oczami te jej dwie sukienki, o których kobieta myślała. Najwyraźniej nie miała większych problemów niż wybór kreacji i tego można by jej zazdrościć, ale Vilde nie należała do zazdrosnych osób. Zawsze miała czyste intencje i tym razem również. Jak zawsze chciała być uprzejma. A i wścibska nie była, więc nie zwróciła uwagi na osobę, która miała przyjść do dyrektora po niej. Skupiona była na sekretarce, nie przejęła się nawet tym, że lekko się trącili, bo raz, że tym razem nie miała żadnego przebłysku, jak zwykle bywało przy bezpośrednim kontakcie z kimś (zwykle, ale nie zawsze, dlatego nie było to takie zaskakujące),a dwa, że była zadowolona z faktu, iż potrafi się skupić na jednej osobie i nie słyszeć w głowie nikogo więcej, choć w pobliżu wyczuwała jeszcze kilka innych osób. Zapewne o to chodziło dyrektorowi. Z czasem miała się nauczyć całkowicie wyłączać i nie słyszeć już nikogo. Choć to, że nie miała mętliku w głowie, tylko jeden, wyraźny głos było już swego rodzaju sukcesem.
    Wyminęła więc chłopaka, nie zwróciwszy uwagi na to, czy coś mówił, bo chciała zagadnąć czym prędzej do sekretarki. Zatrzymał ją głos dyrektora i odwróciła się, zdziwiona, patrząc na niego przez otwarte drzwi. Przypominał jej Dumbledore’a z Harry’ego Pottera, co było w sumie dosyć sensownym skojarzeniem. Nie wróciła do gabinetu od razu, tylko jednak podeszła do biurka sekretarki.
    - Bordowa będzie lepsza – szepnęła, z rozbawieniem obserwując wyraz szoku pojawiający się na twarzy kobiety.
    Posłała jej jeszcze uprzejmy i równocześnie radosny uśmiech, po czym wróciła do dyrektorskiego gabinetu.
    - Coś się stało? – spytała grzecznie. Dopiero wtedy zerknęła na drugą osobę obecną w pomieszczeniu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Tym razem Vilde rzeczywiście wiedziała z wyprzedzeniem, o co dyrektor chce zapytać. Najwyraźniej musiał być skupiony właśnie na tej kwestii. Zanim jednak usiadła, zmarszczyła lekko brwi w zastanowieniu, bo coś jej w tej całej sytuacji nie pasowało. Otworzyła nawet usta, chcąc się wtrącić i powiedzieć, że w sumie to nie bardzo ma ochotę roztrząsać czyjeś sprawy, więc może lepiej by było, gdyby wyszła, bo nie wszyscy chcą, aby dowiadywała się o nich różnych rzeczy już na wstępie – tego nawet nie trzeba było wyczuwać, zwyczajnie się domyśliła, że czarnowłosy chłopak nie chce, aby się przysłuchiwała tej rozmowie. Dyrektor sprawiał jednak wrażenie zdecydowanego, więc koniec końców nie zaprotestowała. Zamknęła usta i próbowała się nie przysłuchiwać, ale niestety i tak wszystkie informacje do niej docierały z powodu emocji, które kotłowały się w pomieszczeniu.
    Przynajmniej sekretarka była zadowolona, bo zdecydowała się na bordową sukienkę i to jej zadowolenie spłynęło trochę na Vilde. Nawet się nie przejęła jawną niechęcią co do oprowadzania jej.
    Posłała tylko dyrektorowi kolejny uśmiech.
    - Też mam taką nadzieję – odpowiedziała dyplomatycznie, wstając.- Nie wszystko chcę wiedzieć, panie dyrektorze – dodała, aby wiedział że to, iż może wiedzieć o różnych rzeczach, że może słyszeć to, co ludzie chcą ukryć, niekoniecznie oznacza, że chce mieć te wszystkie informacje.

    - Spoko, wiem, że nie chce ci się ze mną łazić, bo o tym myślałeś, nie? – zaczęła, gdy tylko wyszli z gabinetu.- Poradzę sobie sama, więc masz wolne do końca dnia, ciesz się! – powiedziała wesoło, całkowicie bez urazy. Było widać, że mu się nie chce pokazywać jej szkoły. Niektóre rzeczy widać jak na dłoni, na zewnątrz. Sama postawa ciała o tym mówi.- Torebka i buty powinny być granatowe – rzuciła jeszcze do sekretarki, po czym beztrosko wyszła z sekretariatu, nie przejmując się tym, czy jej „przewodnik” za nią pójdzie, czy nie.
    Wprawdzie nikt jej nie podał numeru pokoju, ale przecież nietrudno będzie go znaleźć, sekretarka zdążyła o nim pomyśleć, więc Vilde już wiedziała, gdzie znajduje się jej nowe lokum.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie trzeba było czytać w myślach, by wiedzieć, że ktokolwiek by nie był na miejscu Daryla, i tak by za nią poszedł. Zatrzymała się więc uprzejmie, skoro chciał, aby poczekała. Była pewna, że jednak zmienił zdanie i będzie chciał oprowadzić ją po szkole, nawet mimo tego, że nie było takiej potrzeby. On przecież nie wiedział, że to niepotrzebne.
    - Wiem, gdzie jest park, stołówka i sala gimnastyczna – powiedziała spokojnie, cały czas się uśmiechając. To była cecha charakterystyczne Vilde – niemalże cały czas się uśmiechała. Tak z uprzejmości. Dzięki temu nikt nie wiedział, co naprawdę myśli i sprawiała też wrażenie miłej, więc zaskoczenie było podwójne, gdy pokazywała, ze niekoniecznie jest taka spokojna i poukładana.- Ale jeśli to ma ci pomóc i dzięki temu dyrektor się ciebie nie przyczepi, to możemy się przejść. Wystarczy, że nas zobaczy za godzinę razem i będzie z głowy. Chciał cię sprawdzić za godzinę, myślał o tym – a jednak, jednak coś się udało wyczytać z głowy pana Mulligana.- Więc równie dobrze możemy się gdzieś zobaczyć na chwilę za godzinę, tak żeby to widział, ale to już jak wolisz. Możesz teraz gdzieś iść, a możesz tę godzinę spędzić ze mną – wzruszyła na koniec ramionami, pokazują w ten sposób, że jej jest to obojętne, bo ona nie miała zatargu z dyrekcją.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uprzejmy uśmiech niemalże nigdy nie schodził z twarzy Vilde.
    - To pytanie jest z rodzaju tych, których się nie zadaje. To tak, jakbyś spytał kobietę, ile waży. Albo ile ma lat, choć kiedy jest się młodym, to nie ma to takiego znaczenia – cały czas mówiła spokojnie i w miarę przyjacielsko, choć bez przesady.- A wiem, że ty nie zechcesz się podzielić tą informacją, więc byłoby to nie fair – zauważyła. Czasem nie potrzebowała słyszeć myśli innych, czasem wystarczyła aura obecna wokół jakiejś osoby, namiastka uczuć, które się w niej tliły… Poza tym, ludzie byli prości, często nawet nietrudno było się wszystkiego domyślić na podstawie obserwacji ich zachowania, nic wielkiego.- Ale spokojnie, nie czytam ci w myślach. Nie słyszę cię. Po prostu jesteś tak oczywisty jak wszyscy – poinformowała, a dopiero po chwili dotarło do niej, co powiedziała. Rzeczywiście, nie słyszała go... Sekretarkę słyszała. Dyrektor dobrze się krył, ale też go trochę słyszała, poza tym spływał na nią spokój pana Mulligana, co poprawiło Vilde nastrój. Ale tego tutaj osobnika nie słyszała.
    Zrobiła więc dziwną, pełną zastanowienia minę, patrząc gdzieś w bok. Ale tylko na chwilę, bo zaraz uśmiech wrócił na jej twarz.
    - Chodź – powiedziała łagodnie.- Jeśli to, że się ze mną przejdziesz po korytarzu ci pomoże, to chodź.

    OdpowiedzUsuń
  6. No skoro pomoże, to mogła się przejść kawałek mniejszy lub większy, godzina jej przecież nie zbawi, a przed sobą miała całe życie jeszcze. Do pokoju też przecież dotrze w końcu, na pewno jej nie ucieknie.
    - Uznajmy, że nie wiem – powiedziała z lekkim rozbawieniem. Mogła tak udawać, czemu nie. Zawsze to ciekawiej. Aż jej się nasunęło proste pytanie.- Długo tu jesteś? – zadała je więc na głos.
    Odpowiedzi nie usłyszała, bo pojawił się chłopak na deskorolce. Vilde z trudem stłumiła śmiech, ale na kilka chwil przed tym, aż ich minął, wiedziała już, co będzie dalej. Słyszała przecież wyraźnie obawy Ricka, jak nazwał go Daryl. Słyszała, że mimo tego pewnego siebie tonu i zagadania do niej na cwaniaka, w rzeczywistości chłopak ma kilka wstydliwych problemów, bo właśnie teraz myślał gorączkowo o tym, by żadna z tych rzeczy się nie wydała. Najwyraźniej desperacko chciał mieć dziewczynę, tylko nie bardzo mu to wychodziło.
    - Nie, dzięki, nie lubię facetów, którym nie staje – powiedziała spokojnie, w taki sposób, jakby to była najbardziej naturalna rzecz na świecie, a nie temat, którego nie powinno się poruszać publicznie, bo o takich rzeczach się zwyczajnie nie mówi.- Patrz teraz – szepnęła jeszcze do Daryla i mrugnęła do niego zabawnie.
    Rick natomiast zbladł i nic dziwnego, bo na sto procent był zaskoczony tym, co powiedziała, bo skąd miałaby to wiedzieć, skoro jedynie o tym myślał, a nie mówił na głos. Był tak zaskoczony, że nie patrzył, gdzie jedzie i ostatecznie wpadł na kosz na śmieci. Ale Vilde nawet nie drgnęła, przecież już chwilę wcześniej wiedziała, że tak się stanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Vilde się nie śmiała. Nie na głos. Uśmiechnęła się jedynie. Niby powinna być zadowolona z siebie, skoro odgryzła się człowiekowi, który dokuczał innym. Ale równocześnie czuła to upokorzenie, które czuł Rick. I nie tylko upokorzenie, bo chłopak miał w sobie mnóstwo innych, niekoniecznie dobrych odczuć, a Vilde też to pośrednio czuła. To stłumiło jej rozbawienie. Ale przynajmniej zdołała się uśmiechać.
    - Nie musiałeś mu bardziej dogryzać – stwierdziła po chwili, słysząc tę krótką wymianę zdań. Daleko była od moralizowania, po prostu było jej przykro i to nie ze względu na własne uczucia, a na uczucia innych, dookoła niej. Za bardzo to czuła, przytłaczało ją to. Powinna stamtąd jak najszybciej odejść, by oczyścić umysł.
    Nie odpowiedziała więc na „idziemy?”, tylko po prostu poszła.
    Dziwiło ją to, że o ile czuje złość i upokorzenie Ricka, to zadowolenia z całej sytuacja Daryla już jakoś nie odczuwa.

    OdpowiedzUsuń
  8. - Ty też możesz się wydawać taki i co? Może on ma jakieś problemy, pomyślałeś? – zwróciła uwagę. Usłyszała trochę myśli Ricka, więc miała o tym teraz jakieś pojęcia, ale nie zamierzała się do tego przyznawać.- Poza tym, podobno się biliście, jednostronnie to nie działa, dwie osoby są zawsze zaangażowane, więc ty też taki święty nie jesteś.
    Daleko jej było do moralizatorskiego tonu, właściwie to mówiła to wszystko raczej z rozbawieniem, z lekką pobłażliwością. Mało ją interesowało, o co im poszło i w ogóle, mało ją też obchodziły problemy Ricka, ale Vilde przede wszystkim zawsze chciała być sprawiedliwa.
    - Możemy usiąść, jasne. Ale na chwilę tylko. Inaczej nas ptak obsra – zabawne było też to, że wiedziała takie rzeczy, takie banały. Uśmiechała się cały czas, gdy to mówiła, bo to naprawdę było śmieszne, informować o takich rzeczach. Podeszli do ławki, a Vilde czuła się rozbawiona. Może w pobliżu przebywał właśnie ktoś, kto był rozbawiony i wyczuwała go, choć nie widziała?
    Nieee, chyba nie, Dotychczas to nie działało na dużo odległości. Gdyby działało, to już by chyba całkiem zwariowała, słysząc w głowie jeszcze więcej głosów.
    - Trochę za dużo pytań zadajesz, wiesz?

    OdpowiedzUsuń
  9. - To, że jego nie obchodzi, nie oznacza, że ty masz być taki sam – zauważyła.
    Cóż, Vilde należała zawsze do tych naprawdę dobrych osób, które próbują być sprawiedliwe, ale nie a wszelką cenę, nie żeby się odegrać. Równocześnie potrafiła wszystko powiedzieć nadzwyczaj szczerze i bez ogródek. Trochę dogryzła Rickowi, ale nie oznaczało to, że będzie robiła tak cały czas, jak zawsze próbowała też patrzeć z perspektywy drugiej osoby. Zwłaszcza, że częściowo przecież czuła to, co ci ludzie.
    - Nie chodzi o to, że nie chcę ci powiedzieć – wyjaśniła, wskazując ręką, że nie, podziękuje tym razem za colę. Wolała pepsi i to byłby dobry temat do podroczenia się. Gdyby byli bardziej ze sobą zaznajomieni, gdyby się kumplowali. Ale przecież dopiero co się poznali.- Ale jeśli ja spytam ciebie, jaką masz moc, to też nie będziesz chciał mi powiedzieć, nie? – uśmiechnęła się na koniec.
    Wychodziła z założenia, że nigdy, po prostu nigdy nie powinna o to pytać. A jeśli ktoś będzie chciał, to sam się tą informacją podzieli..Dlatego w gruncie rzeczy nie zapytała, tylko zwróciła uwagę na to, że Daryl nie chciałby mówić o sobie.

    OdpowiedzUsuń
  10. Skoro wszyscy znali swoje moce, wiedzieli, że są inni niż zwykli ludzie, to czemu się tego wstydzili? Czemu ta dziewczyna z łuskami od razu wyjechała, skoro te łuski nie były niczym wstydliwym? Coś tutaj się kupy nie trzymało i Vilde wyczuwała to w ludziach. Nie było to wyraźne, jasno określone, ale miała wrażenie, że coś w tym miejscu jest nie tak.
    Mógł się domyślić, że czyta w myślach, bo pokazała to dosyć otwarcie. Ale reszty nie wiedział. Więc nie mógł też zrozumieć, jak bardzo tego typu dar może być męczący, zwłaszcza jak się dołoży do niego to, o czym Vilde nikomu nie mówiła.
    - Nie sądzę – powiedziała spokojnie.- Wiem, kiedy ludzie kłamią i nie jesteś tutaj żadnym wyjątkiem, nawet jeśli nie słyszę, o czym myślisz – poinformowała.- Ale nieważne, nie wnikam, nie musisz nic mówić na ten temat. Nie musisz też kłamać. Po prostu nie mów nic i już.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Nie no, aż tak nic to nie musisz – zaśmiałą się, nie wiadomo w sumie dlaczego.- Nie musisz milczeć. Tak będzie dziwnie. Wiem, że nie chciałeś nigdzie ze mną iść, ale jak tak będziemy siedzieć w milczeniu, to będzie nam głupio…
    Zwykle (w sumie zawsze) było tak, że jeśli Vilde chciała kogoś poznać, to nawet nie musiała zadawać tej osobie pytań ani z nią rozmawiać, bo dowiadywała się wszystkiego w ciągu kilku pierwszych minut, stojąc obok. Tym razem było inaczej i ten jeden przypadek burzył to „zawsze”. Teraz mogła jedynie powiedzieć zazwyczaj, bo właśnie się okazało, ze nie zawsze, bo miała przed sobą osobę, o której nie wiedziała (jeszcze) zbyt wiele i nie mogła tego wyczytać z jej głowy. Trochę ją to nadal dziwiło. Przypomniał jej się Edward z tych durnych książek, które kiedyś czytała. Ale do wampira było jej daleko.
    - Po co ci te wszystkie tatuaże? – spytała ot tak, całkowicie otwarcie. Dlaczego miałaby się czaić? Wzrokiem przesunęła po dłoniach, trochę po rękach i zerknęła też na szyję.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zdawało się, że to takie zwykłe pytanie (trochę, żeby zmienić temat, nie ukrywajmy), a Daryl szybko utnie temat, jako że chyba niekoniecznie chciał mówić o sobie, tak samo jak Vilde zresztą. Odpowie coś krótko i już. A tu jednak nie, jednak się rozgadał i opowiedział całą historię, zaskakująco otwarcie. Nie bardzo wiedziała, co myśleć. Może po prostu nikt dotychczas nie potrafił go wysłuchać, dlatego sprawiał pierwsze wrażenie, jakby był taki bardzo skryty?
    - Ja? – zdziwiła się, ale zaraz oprzytomniała. Przecież nie mógł wiedzieć, więc nie powinna się dziwić, że zadał takie naturalne pytanie.- Ja nie mogę – potrząsnęła lekko głową.

    OdpowiedzUsuń
  13. - Ból fizyczny jest niczym w porównaniu z bólem psychicznym – stwierdziła enigmatycznie. Nie raz już doświadczyła najgorszego bólu psychicznego. Nawet nie swojego, ale przez to, że czuła to, co czują inni… Vilde, choć była młoda, wiedziała nawet jak to jest się czuć jak matka, która straciła dziecko, jak osoba, która straciła ukochaną druga połówkę, jak… Jak wszyscy, którzy przeżywali coś koszmarnego i znaleźli się w jej pobliżu. Wszelkie wizyty szpitalu były koszmarem.- Więc to nie o to chodzi – dodała, po czym zamilkła na kilka chwil, zastanawiając się, czy powinna o tym mówić, a jeśli tak, to w jaki sposób.
    Powiodła spojrzeniem kolejny raz po rękach Daryla i przypomniała sobie, kiedy skaleczyła się na podwórku i miała paskudną ranę na przedramieniu. To samo było z dłonią, skaleczyła się w palec w tracie pracy w domu i to na tyle głęboko, że musieli go zszyć. Goiło się zawsze normalnie, a potem… Potem nagle nie było po tych uszkodzeniach śladu.
    - Tusz się nie trzyma – wzruszyła lekko ramionami.- Nie żebym próbowała sobie jakikolwiek zrobić, nie, to było tylko tak na próbę, żeby sprawdzić, co się stanie… Kiedy zauważyłam, że mimo różnych wypadków nie zostaje mi żadna blizna. Żadna.

    OdpowiedzUsuń
  14. - Nieee – potrząsnęła szybko głową.- Wszystko mnie boli tak samo. I tak samo mam rany, które potrafią się goić tygodniami, jak u normalnej osoby… - wyjaśniła. Rzeczywiście, mogło to zabrzmieć tak, jakby się leczyła niczym postać z jakiegoś fantastycznego świata… Problem w tym, że tutaj nie brzmiało to dziwnie, bo właśnie byli w tym „fantastycznym świecie”.- Tylko że kiedy już się zagoi i zostaje ślad, to po prostu… Znika. Wiem, że to brzmi dziwacznie, ja sama tego nie rozumiem, nie wiem, czemu tak jest, ale tak się dzieje – dlaczego w ogóle zaczęła się tłumaczyć? – Myślę, że z początku, gdyby mi zrobili jakiś tatuaż, o utrzymałby się… Nie wiem, ile czasu się to goi? A potem by zniknął. W sumie całkiem zabawne, nie?
    Rzeczywiście, brzmiało zabawnie, ale Vilde zrobiła nagle minę pełną obrzydzenia i niesmaku/
    - Ale robili jej tak na siłę? Wbrew jej woli? Takie typki, co dokuczają? – dopytała.- Czy znajomi dla zabawy, a ona się zgodziła? – wtedy to już by była inna sytuacja. A takich złych ludzi, którzy dręczą innych, Vilde naprawdę nie lubiła, choć starała się ich zrozumieć, bo na pewno nie byli tak do cna źli.

    OdpowiedzUsuń
  15. - No to równie dobrze mogłabym sobie robić taki henną – zauważyła logicznie. Ale racja, mając na uwadze coś takiego, to rzeczywiście mogłaby sobie co dwa tygodnie zmieniać wzór. Zabawne. Też się uśmiechnęła. Może nie zaśmiała, ale wystarczyło, że się uśmiechnęła.
    Po chwili się jednak zamyśliła, robiąc przy ty śmieszną minę.
    - Do pewnego momentu wydaje się to zabawne i fajne – stwierdziła.- Ale pomyśl, co by było, gdyby stało się coś naprawdę złego, a ona nawet by tego nie poczuła? To już jest trochę niebezpieczne – no tak, Vilde zawsze podchodziła do wszystkiego tak bardzo praktycznie… - Gdzie mieszkasz? – spytała ni stąd, ni zowąd, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, jak dziwnie to zabrzmiało.- To znaczy, wiem, że tutaj, chodziło mi o to, który pokój, ale w sumie to nic mi do tego, bo i tak nigdy do ciebie nie przyjdę, chyba że będziesz chciał ze mną jeszcze potem gadać – pomiędzy słowami przypomniała w ten sposób, ze przecież wcale nie chciał jej oprowadzać ani z nią rozmawiać. A jej było teraz dobrze, nie miała w głowie natłoku cudzych myśli, więc poniekąd mogła się trochę odprężyć.

    OdpowiedzUsuń
  16. - No bo popatrz… - Vilde ani trochę nie obraziła się za porównanie do dyrektora, choć to mogło oznaczać, że jest sztywniarą. Ale teraz miała zamiar pokazać, ze jednak ma poczucie humoru.- Wyobraź sobie, że ona przygotowuje obiad. Nachyla się nad kuchenką i na przykład języczek ognia zaczepia o bluzkę. Rozprzestrzenia się, zaczynają jej si…ę palić cycki, a ona nic nie czuje. I co? I nie będzie miała potem cycków! – miała ochotę sę roześmiać, głośno, tak absurdalnie to brzmiało. I naprawdę było śmieszne. Ale powstrzymała się i jedynie się uśmiechała. Szeroko za to.
    - Racja, nie możesz określić, czy mnie lubisz, czy nie, bo praktycznie mnie nie znasz – przytaknęła po chwili.- Ale nie wyglądasz na jakiegoś wybitnego samotnika, bo tak się składa, że właśnie ze mną rozmawiasz, nie? I co chwilę mówisz o jakichś ludziach, więc albo musisz ich znać, albo chociaż kojarzyć. Więc zwracasz uwagę na otoczenie…

    OdpowiedzUsuń
  17. - Nie wydajesz się teraz wcale skrępowany albo jakbyś się źle czuł. Zresztą, samotnicy zwykle nie mówią o tym, że są samotnikami, tylko po prostu trzymają się z daleka od ludzi – uśmiechnęła się krzywo. Trochę jej się tu nie zgadzało. A zresztą, w sumie co jej do tego? Najprawdopodobniej rozmawiali właśnie pierwszy (bo dyrektor kazał) i ostatni raz (bo z własnej woli już nie bardzo). Więc Vilde niespecjalnie miała zamiar się tym przejmować.
    Kolejny raz zastanowiła się, po co tu w ogóle przyjechała, ale był za tym tylko jeden, jedyny argument. Westchnęła więc cicho i powoli wstała.
    - Powiedzmy, że pokazałeś mi park – stwierdziła.- Minęła już godzina?

    OdpowiedzUsuń