1 sierpnia 2017

[KP] If I had a voice I would sing

H  U  R  I  K


Pechowe, młode - tak, liczenie sobie mniej niż pół tysiąca lat kwalifikuje ją jako młodą - smokowate. Nawet sympatyczne stworzenie, oczywiście jeśli pozna się ją bliżej, najlepiej odkładając na bok widły czy inne ostre, niebezpieczne przedmioty. W całej jej życia rozciągłości trafił się tylko jeden taki człowiek - nadał smoczycy imię i nauczył ją doceniać poezję. Hurik bardzo lubi poezję i muzykę, może nawet bardziej niż błyszczące rzeczy czy nawet baraninę. Tylko nie za bardzo ma jej kto grać czy książki czytać, toteż bardziej zajmowały ją dwie ostatnie pozycje z listy ulubionych.
Od mądrego człowieka który dał jej imię usłyszała, że w dalekich krainach na wschodzie smoków jest zdecydowanie więcej i nikt na nie nie poluje. Na Hurik nikt nie polował, przynajmniej do czasu, toteż wyprawa na wschód odwlekała się... bardzo. Zresztą, brak specyfikacji jak daleko na wschód był zniechęcający - smoczyca z natury należy może nie tyle do leniwych, co nielubiących marnować energii. Teraz, gdyby oczywiście miała brodę, to plułaby sobie w nią że nie poleciała na wschód jak tylko nauczyła się do czego służą skrzydła.
Konieczność przyjęcia ludzkiej formy jest zaś conajmniej irytująca, sama forma - mała, średnio wytrzymała i definitywnie nie potrafiąca latać. A koncept ubrań jest kompletnie bez sensu, chociaż cóż innego można było wymyślić gdy łusek brak?



wątek z Władcą Nocy
[ Eragon (i film i książka) ogólnie ssie, ale Saphirę zrobili ładną, toteż bezczelnie to wykorzystuję. Zdjęcie z kolei to bliżej nieokreślona ormiańska tancerka]

6 komentarzy:

  1. [ Pewnie że może :) ]

    Gideon ciężko pracował by zarobić. A zarabiał po to by mieć zawsze najlepsze i najświeższe informacje. Przekupywanie służby możnowładców nie było tanie, a uzyskanie bardziej szczegółowych informacji w gospodach, na szlakach i od sług czcigodnych magów było jeszcze droższe.
    Wyłożył na blat dwie złote monety. Lokaj maga Ostervaldera zmarszczył brwi, jakby urażony tym, że proponuje mu tak niską cenę, za jego niezastąpioną pomoc. Gideon przeklął w myślach kilkukrotnie i dołożył kolejne dwie złote monety. Lokaj pokiwał głową, na znak że przyjmuje zapłatę.
    - Mówi się... że złapali prawdziwego smoka. Za pomogą magii chcą go przenieść do lochów zamku Elber. Ponoć ma się niedługo odbyć duża aukcja na części tego smoka. Dla alchemików, magów i nawet dla zwykłych ludzi smocze kawałki są cenne.
    Mężczyzna zgarnął monety ze stołu. Gideon przyjrzał się uważnie mężczyźnie. Widzieli się już kilkukrotnie, jednak Gideon zawsze ukrywał twarz w kapturze i siadał w cieniu. W tej gospodzie bywał często, jednak mimo tego że wyznaczono za niego nagrodę, wciąż nie uzyskano jego rysopisu. Nikt go tak na prawdę nie widział, nikt się nie przyjrzał.
    - Kiedy przeniosą smoka? - spytał jeszcze, nim lokaj podniósł się by odejść.
    - Za jutro wieczorem. - odparł mężczyzna. - Przygotowują klatkę...
    Odprowadził lokaja spojrzeniem. W jego głowie pojawiło się setki pomysłów, cóż mógłby uwarzyć z kawałków smoka... Ojciec kształcił go na alchemika nim... no właśnie. Nim zostali zdradzeni. Potem kształcił się sam jako pomocnik Abelarda, alchemika nielegalnego i niezarejestrowanego.
    Popijając piwo z glinianego kufla, zaczął zastanawiać się co zrobić. Nie mógł wziąć udziału w licytacji. Nie mógł też zabić smoka, podzielić go na części i sprzedać. Jednak... była też inna opcja. Mógł uwolnić smoka a w zamian wymusić przyrzeczenie. Smoki to honorowe stworzenie, zawsze dotrzymują danego słowa. I każdy smok ma swój skarbiec. Nie jeden, tak jak sądzi większość ludzi. Zwykle jest ich kilka... Zatem skarb w zamian za wolność. Gdyby miał takie fundusze, mógłby pojawić się znikąd z kupionym tytułem... i zemścić się na ciotce i jej mężu. Tyle możliości...
    A więc teraz, pozostawało poczekać aż magowie przeniosą smoka do zamku Elber, włamać się tam i rozmówić z jaszczurem. Gdyby wiedział gdzie smok jest obecnie, zapewne już byłby w pobliżu obozu... Ale cóż, trzeba będzie czekać.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wybadanie kiedy dokładnie i w której części wielkiego labiryntu podziemi zostanie umieszczony smok, zajęło mu kilka godzin. Pod miastem Endevor znajdowała się ogromna liczba tuneli i jaskiń, które w danych czasach były miastem i prowadziły w głąb ziemi, do Wiecznego Miasta. Mieszkańcy Endevor tak ochrzcili podziemne miasto, ponieważ od wielu lat nikt się tam nie zapuszczał. Zabraniały tego władze świeckie oraz kapłani, który uważali podziemne tunele za siedlisko zła i demońców, które uwnione będą zabijać dzieci. Taka perswazja zwykle wystarczała by skutecznie odstraszyć ciemnotę. Wejścia do tuneli były w większości zasypane, zamknięte na głucho przez stalowe drzwi, obrzucone zaklęciami zamknięcia albo chronione przez strażników. Dwa razy w roku, do tuneli wpuszczano więźniów, skazanych za najgorsze przestępstwa. Nikt nigdy nie wyszedł z podziemi. Nikt nie wiedziałdokąd prowadzą tunele. A dzięki wrzucaniu tam skazańców, eliminowało się przeludnienie w celach i uciszało się kapłanów, którzy byli bardzo przeciwko karze śmierci, jako zamachowi na dar życia. Jednak przeciw wpuszczaniu w tunele nikt nie protestował. Ludzie natomiast, kilkukrotnie zastanawiali się powaznie, nim zdecydowali się kogoś zabić. Większość uważała że lepiej umrzeć od razu z rąk kata, niż iść w ciemność tuneli bez światła, wody ani jedzenia.
    Część tuneli należała tylko do zamku Elber, w którym mieszkali kapłani magowie i w którym mieściła się akademia dla młodych magów. Właśnie dlatego Endevor stało się prężnie rozwijającym się miastem, pełnym zawiści,wielu możliwości, zazdrości, inteligencji, magii oraz podstępu. Prawdopodobnie jasne i ciemne strony życia w Endevor równoważyły się.
    Dla Gideona liczyły się trzy rzeczy: po pierwsze, w zawodzie jakim się parał nie było wielkiej konkurencji. Ludzie bali się kar, a bycie złodziejem wymaga wielu zdolności i zimnej krwi. Po drugie, tutaj mógł bez większych przeszkód wprawiać się w swoich alchemicznych doświadczeniach, ponieważ w mieście dzięki wielu magom i handlarzom nadzwyczajnymi towarami, można było nabyć niemal wszystkie potrzebne do eliksirów składniki, ewentuanie je ukraść. A po trzecie, mógł pozostać anonimowy.
    Sprawdził czy na pewno spakował świecącą kulę, wytrychy i sakiewkę ze złotem. Możiwe że trzeba będzie kogoś przekupić. Sprawdził czy wygasił piec.
    - Jeśli wrócę to jutro. - powiedział do swego mistrza, który zawzięcie mieszał coś w drewnianej misce.
    - Ale jak to? Nie zjesz mojego gulaszu? - spytał Ethan, marszcząc brwi. Wziął pod swoje skrzydła swojego ucznia, gdy tylko zamach na jego rodzinę się powiódł. Wiedział doskonale, że dziecko, a zwłaszcza syn, który mógłby odziedziczyć tytuły i pozycję ojca, będzie ścigane jak zwierze, aż w końcu go wytropią i zabiją. - Dobrze. Uważaj na siebie.
    - Będę. - odparł Gideon. Uniknięcie zjedzenia gulaszu mistrza było warte spędzania nocy w mieście, nawet jeśli nie uda mu się wejść do podziemia zamku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystkie drzwi prowadzące do podziemi zamku Elber były magiczne zamknięte, a dodatkowo nałożono na nie alarmy, mając zapobiec próbom złamania zaklęć. Gideon znał położenie jednych drzwi, na które alarm nie został nałożony. Chroniła je gildia złodziei do której należał. Wiele rodzin skazańców, płaciła złodziejom zato by weszli do podziemi zamku i przekazali truciznę ich bliskim aby mogli uniknąć wpędzenia w tunele. W gildii złodziei najważniejsza osobą była Esmeralda. Kobieta ta była poszukiwana w kilku miastach, jednak nikt nie śmiał jej zdradzić. Była pewnym symbolem rewolucji, chodzącą legendom.

      W podziemiach zamku Elber było wilgotno i chłodno. Stęchłe powietrze, przesycowne zapachem ziemi wręcz drazniło nos. Gideon wyciągnął z kieszeni kule, ogrzał ją oddechem a ta zapłonęła zielonkawym światłem. Szedł wybrukowanym korytarzem, unikacjąc wszechobecnych grzybów i szczurów. Wszedł głębiej. Wyryte w ścianach znaki, pozwalały się zorientować w lokalizacji. Zgasił kulę gdy dostrzegł łunę światła z pochodni. Głupcy, używają tu żywego ognia, który przesyca powietrze, utrydniając oddychanie. Magowie nie chcą marnować sił na wytworzenie magicznego światła go oświetlenie. Strażnik przeszedł obok klatki ze smokiem, przyglądając się jaszczurowi. Wszyscy byli bardzo ciekawi potwora. Strażnik poszedł dalej, patrolując rzędy cel z więźniami, którzy byli dzisiaj wyątkowo cicho.
      Gideon podszedł bliżej, pozostając jednak w mroku. Wiedział, ze smok go zobaczy. Smok był symbolem jego rodu i wiedział conieco o tych jaszczurach. Zsunął nieco kaprut czarnego płaszcza z głowy.
      - Witaj. Znasz ludzki? - spytał szeptem.

      Usuń
  3. [ Wybacz. Nie ogarniam do końca nowej pracy...]

    Uniósł lekką kąciku ust.
    - Zgaduję, że jesteś smoczycą. Właściwie trudno to ukryć. - odparł. Znał wiele kobiet i wiele ich charakterów, chociaż wszystkie zawsze miały pewną wspólną otrzymaną od natury cechę, z którą trudno było im walczyć.
    - Nie, nie przynależę. Zamek Elber to twierdza, której nie można łatwo sforsować z zewnątrz ani wydostać się ze środka. Ale ja mogę tego dokonać... Smoki to honorowe istoty, zatem mam propozycję. Przysięgniesz na swój honor, że oddasz mi połowę skarbów, które przez lata zgromadziłaś, a ja pomogę ci stąd uciec i wyprowadzę cie z miasta.
    Wybór między oddaniem części skarbu a śmiercią wydawał się prosty, jednak smoki było istotami nieprzewidywalnymi. Wolałby by jaszczur przystał na propozycję. Mógłby zaryzykować własne zycie by tylko zdobyć możliwość dokonania zemsty. A do tego niezbędne były fundusze. Bardzo duże fundusze.
    - Nie mogę ci dać dużo czasu do namysłu. O słońca wschodzie zaczną swoją pracę. Najpierw stracisz pazury. Potem część łusek i ogon... Pozostawią cie okaleczoną na kilka dni i nocy, wolno spuszczając krew. Nieprzyjemne zabiegi. Zaraz wróci tu strażnik. Przejdzie obchodem tę część lochów a potem wróci do skazańców. Wtedy musisz dać mi odpowiedź.
    Zamilkł. Naciągnął mocniej na głowę kaptur i ukrył się w płytkiej szczelinie. Światło pochodni nie docierało do niego, ukrywając go w głębokim cieniu. Oddychał powoli i cicho, uspokajając szybko bojące serce. Mimo pewnego doświadczenia, które posiadał, w złodziejskim i szpiegowskim fachu zawsze się denerwował. A teraz do obawy o nakrycie, dołączył pierwotny lęk przed bestią wsadzoną do klatki.
    Odgłosy kroków strażnika rozchodziły się echem po kamiennych ścianach i sklepieniu. Ostry zapach jego potu ranił nos Gideona. Wolał nie myśleć jak ten smród czuje smoczyca. Obserwował strażnika, wodząc za nim spojrzeniem. Mężczyzna nawet się nie rozglądał. Wydawał się znudzony swoją pracą a pojawienie się smoka było najciekawszym wydarzeniem w jego karierze od lat.

    [Ona się potrafi zmieniać w człowieka, tak?]

    OdpowiedzUsuń
  4. - Pysznie. - mruknął pod nosem. Jeśli ta jaszczura zgromadziła wystarczająco dużo skarbów, bez większych problemów będzie mógł odzyskać swoją pozycję. Opłacenie najemników, uzbrojenie ich i rozpętanie małej wojenki będzie wtedy bajecznie proste i, co najważniejsze, całkiem realne.
    Zbliżył się do krat. Obejrzał dokładnie zamek, marszcząc brwi. Mechanizm nie był skomplikowany, ale narzucony na niego potężny czas alarmowy, sprawiał że przy próbie otwarcia, od razu zaroiłoby się tu od magów i strażników. Zdjęcie czaru nie było proste. Został najwidoczniej nałożony przez kogoś bardzo potężnego i doświadczonego. Jednak było inne rozwiązanie.
    Gideon przyjrzał się metalowym prętom, z których stworzono część klatki. Tylko głupcy rezygnują, gdy dostrzegają zamknięte drzwi. Ci mądrzy szukają okna, bo zawsze gdzieś najdzie się inne wyjście.
    Obejrzał metal. Wilgoć, korozja i mijający czas znacznie osłabiły metal.
    - Możesz się trochę... zmniejszyć? Ułatwiłoby to wiele spraw. Zwłaszcza, że wyjdziemy podziemiami... A gdy utkniesz albo się zgubisz, zapewne nigdy nie znajdziesz drogi na powierzchnie. A Pradawni też muszą coś jeść... Ponoć.
    Mimo że wielokrotnie schodził do podziemi, na Pradawnych natknął się tylko raz i to z daleka. Ich dziwne, powykręcane i nienaturalne sylwetki zamajaczyły u wylotu tunelu, sprawiając że każdy włos na jego ciele stanął dęba. Pamiętał dziwny strach, przez który nie był w stanie się ruszyć. Dopiero gdy był całkowicie pewien, że odeszli wycofał się powoli na powierzchnię.
    Gideon wszedł znów w cień korytarza i zaczął przeglądać nieduże fiolki, które ze sobą przyniósł. żadna nie była opisana, by wróg który ewentualnie by wszedł w ich posiadanie nie mógł ich wykorzystać. Zmieszał zawartość kilku z nich i potrząsał szkaną fiolką aż płyn stał się gorący. Strażnik pojawił się i znów odszedł, ignorując wszystkie odgłosy wydawane przez smoka. Dopiero gdy płyn zaczął rozpuszczać szkło, młodzieniec podszedł go metalowych prętów i sprawnym ruchem pokropił je płynem. Zabulgotało. Pojawiły się stróżki ciężkiego, czarnego dymu.
    Szarpnął najbliższe pręty. Jeden z nich oderwał się od całości bez problemu. Reszta stawiała duży opór. Cóż, nie spodziewął się że będzie potrzebował aż tak dużej ilości eliksiru. Nie przygotował się. Ale nie miał zamiaru przyznać się do porażki.
    - Naprzyj na pręty. Zaraz pękną. - zwrócił się do bestii, nonszalanckim tonem, zupełnie jakby wlaśnie tę opcję zaplanował.

    OdpowiedzUsuń
  5. Trzaski urywanych prętów rozniosły się echem po lochach. Nie wiedział, czy któryś ze strażników je usłyszał i potraktował na tyle poważnie by sprawdzić jakie jest źródło tych dźwięków. Z doświadczenia wiedział, że strażnicy więzienni są zwykle leniwi i najczęściej pod wpływem alkoholu lub innych używek.
    Wolał nigdy się nie dowiedzieć, kto wygrał by starcie, smok czy Pradawni. Zmarszczył brwi, obserwując jak smoczyca przeciska się przez powstałą szczelinę.
    - Chyba jednak o kilka owiec za duzo ostatnio zjadałaś - zakpił z uśmieszkiem. Pomógł bestii wydostać się z klatki. Wydobył z kieszeni dwie nieduże kule z gliny, połączone ze sobą sznurkiem. Wyszarpał sznurek z obu kul i wrzucił je do celi. Już po chwili wydobywający się z nich dym całkowicie wypełnił celę, uniemozliwiając dokładne jej obejrzenie. Cóż, przynajmniej zyskają kilka minut o ile strażnik okaże się takim głupcem za jakich ich uważał.
    - Chodź...
    Machnął ręką do smoka. Ruszył z powrotem drogą, którą tu przybył. Najpierw przez jaskinie, której sklepienie nikło w ciemności. Tę część podziemi władze chciały wykorzystać jako dodatkowe lochy jednak po zniknięciu kilku robotników, prace wstrzymano.
    Gideon szarpnął wprawione w kamienną ścianę drzwi. Otworzyły się niemal bezgłośnie. Były wykute z pomocą magii, a to sprawiało że były nie do sforsowania. Chyba, że było się w posiadaniu klucza...
    Gdy zamknął za nimi drzwi, ogarnęła ich ciemność i wszechobecna, wibrująca w powietrzu cisza. Gideon stał chwilę nieruchomo, wsłuchując się w odgłos bicia własnego serca. Wydobył zza pasa jedną z buteleczek i opróźnił jej zawartość. Już po chwili eliksir zaczął działaś. Zmyły wyostrzyły się. Ciemność rozpraszała się, pozwalając mu widzieć wszystko w miarę dokładnie. Mięśnie spięły się, dając mu dodatkwych sił, szybkości i zwinności, niezbędne do penetracji podziemi. Wszystkie te zdolności miały być następnego dnia ciężko opłacone, ale było warto.
    - Trzymaj się mnie. Będziemy musieli iść dłuższą drogą, bo ta którsza jest zbyt wąska.
    Ruszył przed siebie. Stąpał pewnie acz cicho. Omijał wystające głazy, stalagmity i większe czy mniejsze rozpadliny. Słyszał kroki smoka tuż obok. Jej pazury rysowały kamienie, po których szła. W drodze kilkukrotnie przystawał, gdy słyszał odgłos kapiącej wody. Nigdy nie sprawdzał czy to aby na pewno kapie woda, a nie śluz, krew czy inne wydzieliny, wytwarzane przez żyjące tu bestie.
    - Jestem Gideon - odezwał się nagle. - Jak cie zwać, jaszczurze?

    OdpowiedzUsuń