21 sierpnia 2017

[KP] I'm still alive

Alan Cameron. Lat 26. Atlanta. Broń łuk i shotgun.
Kiedy się to zaczęło nie cierpiał tak jak inni. Może dlatego, że zawsze był sam. Nigdy nie znał rodziców, nie miał rodzeństwa, a rodziny zastępcze... cóż po siódmej przestał liczyć. Kiedy innym umierali bliski on mógł stąpać twardo na ziemi i myśleć racjonalnie. 
To dzięki niemu uciekli z obozu dla ocalałych na stadionie sportowym w Atlancie. Jedynym obozie, który liczył tyle osób, a w którym wojskowi dostali rozkaz wymordowania wszystkich cywili.
Uciekł wraz z kilkoma osobami i stworzyli własną grupę, która walczyła o przetrwanie na własną rękę. Ale zaczęli podejmować decyzje, które mu się nie podobało. Zabrał broń i odszedł.

2 komentarze:

  1. Straciła rachubę. Już nie pamiętała, kiedy to wszystko się zaczęło. Na początku odliczała jeszcze dni, starała się pamiętać jaka jest dziś data. Jednak im więcej czasu upływało tym bardziej o tym wszystkim zapominała. I któregoś dnia po prostu przestała. Bo jakie to miało znaczenie? Nie było tak naprawdę wielkich szans na to, że cokolwiek się może zmienić, a przynajmniej ona w tym czasie w nic takiego nie wierzyła. Robiło się tylko gorzej. Z dnia na dzień obserwowała jak jej ukochane miasto zmienia się nie do poznania. Jak zmienia się świat. W nocy, o ile znalazła bezpieczne miejsce, często zastanawiała się co takiego stało się z tymi wszystkimi ludźmi, którzy mogli sobie pozwolić na szastanie pieniędzmi na prawo i lewo. Czy mieli jakieś prywatne schrony, gdzie mieli zamiar przeczekać to wszystko? A może to oni to zrobili i teraz uciekli na jakąś prywatną wyspę i czekają, aż wszyscy się wybiją, a potem powrócą i zrobią co? Im więcej było tych myśli tym bardziej głupie i nieprawdopodobne się jej wydawały.
    Prawdę mówiąc nie była pewna gdzie ma zmierzać. Po tym jak opuściła swoją grupę nie do końca wiedziała, gdzie powinna się udać. Zaglądała do każdego sklepu i domu, o ile mogła, w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy. Ale jak mogła się spodziewać były już posprawdzane i wszystko tak naprawdę zostało z nich zabrane. Czasem jeszcze trafiło się miejsce, którego wcześniej nikt nie sprawdzał czy mieszkanie, które było wręcz w idealnym stanie, jednak takie rzeczy rzadko kiedy miały miejsce. Budynek, który stał się jej celem na dzisiejszą noc był odsunięty od głównej części miasta, a to właśnie tak było najwięcej tych istot. Nadal nie była pewna jak powinna je nazywać. Niewielki, zaledwie czteropiętrowy. Długo się zastanawiała przed wejściem. W dłoni ściskała nóż myśliwski, aby w razie czego móc się obronić. Nie chciała marnować nabojów, których już i tak było mało. A dźwięk mógł przyciągnąć niechcianych gości. Miała zdecydowanie zbyt duże szczęście. Budynek był pusty. Przejrzała wszystkie cztery piętra i nigdzie nikogo nie było.
    Drugie piętro okazało się być jej wyborem na dzisiejszą noc. Niestety, nie znalazła niczego co mogłoby się jej tam przydać. Zniszczone talerze, podarte firanki i rzeczy domowego użytku porozrzucane na podłodze. Już tu wcześniej ktoś był i przeszukał dokładnie mieszkanie. Nie znalazła nawet jednego koca, a i na dworze zaczynało robić się coraz chłodniej.
    Jak upewniła się, że mieszkanie jest zabezpieczone i raczej nikt niechciany nie powinien się pojawić, mogła udać się na spoczynek. Łóżko z podartym materacem dziś musiało jej wystarczyć. Kładąc się poczuła skurcz w żołądku. Nie miała dużo przy sobie i wszystko chciała oszczędzać. Butelka z wodą powoli też się kończyła, szukanie jakiegoś czystego źródła przełożyła na jutro. Dziś już i tak niewiele by mogła zrobić.
    Nie była pewna w którym momencie zasnęła. I tym razem, o dziwo, spała twardo. Nie budziła się, nie miała koszmarów. Zerwała się nagle w momencie, kiedy jakiś przedmiot spadł na podłogę. Od razu złapała za nóż gotowa go użyć. Jeśli to byli oni… Nie powinna słyszeć typowego dla nich szurania i dźwięków…? Cicho podniosła się z łóżka, które mimo wszystko zaskrzypiało. Założyła plecak, jeśli będzie musiała uciekać nie wróci się po niego, a było w nim wszystko. Starała się zachować cicho, nie reagować zbyt gwałtownie. W końcu mógł to być człowiek, jednak i teraz spotkanie swojego nie oznaczało niczego dobrego.
    Stanęła za ścianą, czekając tylko na to, aż ten ktoś podejdzie bliżej i wcale nie była pewna co takiego chce zrobić. Zaczekała jeszcze chwilę, a kiedy na podłodze zobaczyła cień w pierwszej chwili miała zamiar się wycofać, jednak coś jej podpowiedziało inaczej. I po prostu wyskoczyła z pokoju gotowa zaatakować.

    Emma

    OdpowiedzUsuń
  2. - Kim jesteś i czego chcesz?! - warknęła nie zmieniając swojej pozycji. Jeśli miał zamiar ją zaatakować nie będzie mu dłużna, chociaż pewnie teraz ze swoim nożem musiała wyglądać śmiesznie. Miał przewagę. Wystarczyło, że naciągnie strzałę i będzie po niej… A tego z pewnością by nie chciała. Już wolała się jednak wycofać i zmienić na dziś swoje miejsce zamieszkania, niż wchodzić komukolwiek w drogę. - A widzisz tu kogoś poza mną? - odpowiedziała pytaniem, czego sama nienawidziła i starała się też tego nie robić, ale chyba można było wydedukować, że jest tu zupełnie sama.
    Specjalnie wybierała miejsca oddalone od innych grup. Już wystarczyło jej, że była w jednej. Była pewna, że sobie poradzi sama i jak na razie całkiem nieźle jej to szło.
    - Nie mam nic co mogłabym ci oddać – uprzedziła. Choć ten wypchany plecak oznaczał, że jednak coś tam ma. Miała jednak nadzieję, że nie będzie chciał, aby pokazywała mu co ma w środku i pozwoli po prostu odejść. - Ktoś ma do ciebie dołączyć?
    Wpatrywała się w koniec strzały i w myślach, niechcący, odliczała tylko czas aż w nią wystrzeli. Może tak będzie lepiej? W końcu będzie mogła odpocząć, skończy się ta wieczna ucieczka… Czy w ogóle były jakieś szanse, aby mieli później normalne życie? Żadna pomoc nie nadchodziła i szczerze wątpiła, że jeszcze kiedykolwiek pozna czym jest prawdziwe życie. Nie uciekanie prze szwędaczami, nie zabijanie, bo trzeba przeżyć.
    Nie wiedziała co jej odbiło. Karciła się za to w myślach, ale im dłużej tak stali, tym bardziej była pewna, że ta sytuacja nie ma sensu. Powoli opuściła ręce wzdłuż ciała.
    - Będziesz dla mnie problemem?

    OdpowiedzUsuń