And I'll love the world, like I should.”
Audrey Wilson
|
Jaime Foxworth
|
30 lat |
aktorka na Broadway’u | patologiczne korzenie | spełnienie marzeń | odcięcie
się od rodziny | nigdy niezapomniani przyjaciele | „jak poznać odpowiednich
ludzi i przestać być szkolną ofiarą” | chłopak w Nowym Jorku
|
30 lat |
wykładowca na uczelni | doktor | nie poszedł rodzinną, polityczną drogą | lubi
się bawić | popularność wśród obu płci | była dziewczyna narkomanka | bogaty,
elegancki, wpływowy | szybka jazda
|
Siedział za kierownicą swojego forda i palił już drugiego z kolei papierosa. Widział grupkę ludzi ubraną na czarno, która stała pod kapliczką. Wiedział, że oni też tam są. Zastanawiał się czy to z ich powodu tak się denerwuje czy może nie wiedział co powiedzieć żonie i dzieciom zmarłego?
OdpowiedzUsuńPeter Trudoe miał dobre życie, które skończyło się zdecydowanie za wcześnie. Kiedy odebrał telefon z wiadomością,że Peter nie żyje od razy sięgnął do barku po butelkę wódki. Z całej paczki to on był najbliżej z Peterem. Znali się od dziecka. W liceum to dzięki Peterowi zaprzyjaźnił się z resztą.
Peter zawsze tryskał energią. Dla niego nie było rzeczy niemożliwych. Spełniał swoje marzenia i chyba jako jedyny z całej piątki poszedł tą drogą, którą sobie obrał. Zdecydowanie to on był ich liderem. A dziś? Leżał ubrany w najlepszy garnitur jaki miał w swojej trumnie nieświadomy tego jak wiele ludzi przyszło go opłakiwać. Zaciągnął się mocno papierosem i wypuścił dym. Oparł głowę o szybę samochodową i westchnął ciężko. Peter nie tylko dobrym przyjacielem, ale również świetnym ojcem i mężem czego nie mógł powiedzieć o sobie Colin.
Kurwa. Uderzył dłońmi o kierownicę i wysiadł pospiesznie z auta poprawiając garnitur. Ruszył w stronę kapliczki dopalając papierosa, kiedy ją zobaczył. Na chwilę zatrzymał się odrzucając niedopałek na chodnik.
Kiera zawsze najbardziej wyróżniała się z całej piątki. Farbowała swoje włosy na niebiesko, czerwono, zielono czy różowo. Nosiła t-shirty z kontrowersyjnymi nadrukami i zrobiła sobie tatuaż w liceum przez który miała kłopoty może dlatego, że był na przedramieniu i nauczycielka się wściekła. Paliła trawkę, przeklinała, cała drużyna rugby wzdychała do niej, a ona miała ich głęboko gdzieś. Była szalona, szczera i kochała zwierzęta. A do tego była typową chłopczycą. Tak właśnie zapamiętał ją Colin i to w niej uwielbiał.
Teraz stała na uboczu. Ubrana była w czarną sukienkę. Włosy spięła w warkocza, szukała czegoś w torebce. Do końca nie była pewna czy przyjechać na pogrzeb. Nie dlatego, że Peter nie był jej bliski. Przecież byli przyjaciółmi i spędzili ze sobą swoje najlepsze lata. Jednak czy na prawdę nimi byli? W końcu zerwali wszelkie kontakty ze sobą, a ona w jakimś stopniu nie chciała im tego wybaczyć. A teraz? Wiedziała, że gdy ich zobaczy wspomnienia powrócą. Nawet te, które wyparła ze swojej głowy.
-Czego tam szukasz? -Colin stanął za jej plecami. Podskoczyła wystraszona. Mężczyzna uśmiechnął się do niej. -Wyglądasz jak kobieta.
-Colin... -Spojrzała mu w oczy i na chwilę wspomnienia znów wróciły. Nie powinnam była tu przyjeżdżać.
-Audrey i Jaime nie przyjechali?
-Zdzwoniłam się wczoraj z Audrey. Powiedziała, że będzie. -Kiera i Audrey w liceum były jak papużki nierozłączki. Wszyscy myśleli, że są siostrami. One również poznały się dzięki Peterowi.
Obrócili się na dźwięk powitania. Audrey bardzo się zmieniła i wyglądała o wiele lepiej niż za czasów szkoły. Jaime jak zawsze przystojny i zadbany. Pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają.
OdpowiedzUsuń-Czeeeeść. -Colin podszedł do przyjaciele i podał mu rękę.
Kiera zaskoczona reakcją przyjaciółki odwzajemniła jej gest i również ją mocno przytuliła. To jej za dawnych lat zwierzała się z pierwszych pocałunków, randek, problemów z nadmiernymi kilogramami. Bo Kiera zawsze miała tendencję do tycia. Czasem zazdrościła Audrey, że ta mogła jeść pizzę, słodycze cały fast food i nie tyła, a tymczasem ona musiała zadowolić się sałatkami. Teraz nie miała takiego problemu. Praca na farmie była ciężka i wszystko co zjadała spalała zaraz pracując.
-Świetnie wyglądasz. -Spojrzała na przyjaciółkę i uśmiechnęła się po mimo okoliczności w jakich się spotkali.
-Cześć Audrey. -Colin kiwnął do kobiety. W liceum zaprzyjaźnił się z nią tylko dlatego, że zrobił to Peter i Kiera, ale z czasem przekonał się co do niej. W jakiś sposób zawsze wydawała mu się osoba godną zaufania, której można było się zwierzać i która zawsze była skłonna do pomocy choć tak naprawdę to ona jej potrzebowała.
-To Saraę? -Spytała Kiera rozglądając się za żoną zmarłego. -Do mnie zadzwoniła wieczorem. Była roztrzęsiona.
Peter poznał Sarę jeszcze w liceum. Zaprosił ją na bal maturalny i od tej pory pozostali parą. Po studiach wzięli ślub i urodziło się ich pierwsze dziecko. Córeczka o imieniu Sylvia. Dwa lata później przyszedł na świat długo oczekiwany syn Timmy. Peter w końcu dostał swoją wymarzoną pracę jako architekt i urządził im piękny domek z basenem. Jego sielankę przerwał jakiś kierowca, który wjechał w Petera zabijając go na miejscu.
-To niesprawiedliwe. -Odparła Kiera. Po świecie chodzili mordercy, gwałciciele i pedofile, a śmierć zabrała tak porządnego człowieka. Ale przecież wcale nie mieli czystego sumienia. Zrobili coś o czym mieli nie rozmawiać do końca swoich dni. Czy teraz Peter zapłacił za złą decyzję sprzed laty? Bo to przecież on zdecydował, że wszystko pozostanie tylko tajemnicą.
Wtedy rozpoczęła się msza. Część gości stała w kapliczce, oni jednak pozostali przed wejściem nie chcąc przeszkadzać najbliższej rodzinie. Po chwili rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Wszyscy spojrzeli w stronę Colina, który zaczał grzebać w marynarce. Wyciągnął swoją komórkę i odebrał połączenie.
-Nie mogę teraz rozmawiać. Zadzwoń za chwilę. Mówiłem ci, że jestem na pogrzebie. To odwołaj spotkanie. Powiedz mu, że ma mieć gotowy projekt na wtorek bo inaczej wyleci. -Odłączył się, -Wybaczcie. -Wyszeptał wyciszając telefon. Colin gdyby nie rozwód i alkohol pewnie byłby dalej pracoholikiem, ale ostatnio wolał przesiadywać w domu z Johny Walkerem.
Keira ostatni raz była na pogrzebie trzy lata temu, kiedy zmarł jej ojciec. Doskonale wiedziała co czuje teraz jego rodzina. Była związana z ojcem i to on pomógł jej podjąć decyzję o sprzedaniu wszystkiego co miała i przeprowadzeniu się na farmę. Jej mama chciała z niej zrobić panią sędzinę, albo panią doktor. Ona nigdy nie chciała iść w tym kierunku. Poza tym ojciec pomógł jej po rozstaniu się z jej poprzednim facetem. A teraz? Była sama. Odwiedzała mamę i brata, ale wolała żyć na uboczu tu na farmie gdzie życie toczyło się własnym tempem.
OdpowiedzUsuńTym razem jednak nie płakała. Nie chciała. W swoim życiu wylała już zbyt wiele łez by znów to robić. Wszystko przez facetów z jakimi była i przez to co spotkało ją po liceum. Teraz była inna... silniejsza. Colin zerknął na Keirę. Ich spojrzenia przez chwilę się spotkały, ale dziewczyna szybko odwróciła wzrok.Żałował, że kiedyś jej czegoś nie powiedział. Teraz jakie to miało znaczenie? Żadne. Westchnął tylko modląc się by wszystko się skończyło.
Trumnę zakopano. Złożono kwiaty i kondolencję rodzinie. Wszyscy zaczęli się rozchodzić do samochodów lecz nie oni. Stali tak nad grobem wpatrując się w niego. Keira choć wmawiała sobie, że zwinie się szybko zaraz o ceremonii wciąż wpatrywała się w stertę kwiatów.
-Nie wiem jak wy. Ale ja zamierzam się napić. -Ciszę przerwał Colin.
-Wódka. -Odparła Keira.
-Co wódka?
-Chcę wódki. -Spojrzała na Colina. -Dużo wódki.
-A wy? -Zerknął na dwójkę pozostałych przyjaciół. -Wypada wypić za zamarłego.
-Idziemy. To niedaleko stąd. -Colin skinął głową. Szybko wsiadł do swojego samochodu. Nim ruszył zerknął na Keirę, która wsiadała właśnie do swojego mustanga. Podejrzewał, że dziewczyna nie zostanie panią z biura, ale nie spodziewał się, że będzie tak piękną kobietą. Wcisnął gaz i odjechał w stronę pubu. Życie bardzo go zmieniło. Wpierw studia, potem jego żona, praca, hazard no i ten nieszczęsny romans, który nie wróżył nic dobrego.
OdpowiedzUsuńKeira jechała tuż za nim. Jak zawsze słuchała głośno muzyki wpatrując się w zderzak jadącego przed nią forda. Kiwała głową w rytm szalejących w głośnikach gitar i zastanawiała się co się z nimi stało? Ta paczka była nierozłączna. Byli idealni. Ich relacji zazdrościł im każdy. Byli szkolnymi gwiazdami. A teraz?
Do pubu zajechali pierwsi. Weszli do środka. Keira zajęła jeden ze stolików.
-To co na początek dwie butelki? -Spytał Colin wyjmując portfel.
-Weź cole i jakiś sok do przepicia. -Odgarnęła blond grzywkę do tyłu. -I chipsy.
-Ty chipsy? -Otworzył szeroko oczy. -Już się nie odchudzasz? -Dobrze pamiętał jak w Mc Donaldzie tylko Keira jadała sałatki podczas gdy oni objadali się hamburgerami.
-Już nie muszę. -Puściła do niego oczko.
Uśmiechnął się do niej i ruszył w stronę baru. Keira wypatrzyła przyjaciół wchodzących do pubu. Pomachała im.
Dla Colina picie wódki było zupełnie normalne dlatego kiedy wypił shota nawet nie przepił go sokiem czy colą. Nie potrzebował tego. Keira sięgnęła po pomarańczowy sok lekko się krzywiąc. Na farmie nie piło się dużo. Raczej piwa, nie wódkę. Poza tym rano trzeba było wstać i pracować. Stadko zwierząt czekało następnego dnia na śniadanie.
OdpowiedzUsuńColin sięgnął po butelkę i zaczął nalewać kolejną kolejkę. Potrafił narzucać niezłe tempo przy którym prawie każdy wymiękał. Codziennie wypijał butelkę Johny Walkera albo wódki. Dla niego nie było różnicy.
-Byliśmy pieprzonymi gówniarzami. -Wyjął za marynarki papierosy. Wyciągnął paczkę w stronę przyjaciół by się poczęstowali po czym sam odpalił jednego. Wypuścił dym sięgając po drugi kieliszek. -Przeprowadziłem się z rodzicami do Ashland. Nienawidziłem tego miejsca. Przez wakacje nikogo nie znałem i siedziałem w domu. Kiedy poszedłem do szkoły jakiś dzieciak próbował mi dokuczać Przywaliłem mu z całej siły, a Peter był w pobliżu. Tak się złożyło, że też nie lubił tego pieprzonego gnojka i razem mu dokopaliśmy. Od tego czasu byliśmy nierozłączni. -Uniósł kieliszek. -Za Petera. -Wypił wszystko do dna.
Keira zrobiła to samo. Tym razem ona nachyliła się nad stołem by sięgnąć po butelkę. Ona poznała Petera na dodatkowych zajęciach. Siedzieli razem w ławce. Pamiętała jak przedstawił jej Colina... Spodobał się jej, ale szybko odrzuciła te myśli z głowy. Zwłaszcza, że Colin chodził wtedy z jakąś Juliet. Skąd mogła wiedzieć, że zerwał z nią po miesiącu bo nie mógł przestać myśleć o niej?
Keira od razu się roześmiała. Ileż to wieczorów nie spędziła na marzeniu o byciu piosenkarką. Chciała by tłumy za nią szalały, by nastolatki piszczały na jej widok. Nawet Colin uznał, że ma świetny głos, że powinni razem założyć jakiś zespół. Parę razy śpiewała, kiedy on grał na gitarze, ale na tym poprzestali. Z różnych powodów. Chciała być gwiazdą, a co zostało z tego marzenia? Nic.
OdpowiedzUsuń-Mieszkam na wsi. -Oparła się o krzesło biorąc do rąk swój kieliszek. -Mam konie, krowy i psa pasterskiego. Sprzedałam cały majątek by wyprowadzić się na obrzeża Ashland.
-Ty i wieś? -Colin nie mógł w to uwierzyć.
-A ty? -Spytała.
-Międzynarodowa firma budowlana. Jestem prezesem. Szkoda gadać... Nic ciekawego. -Colin widział się za nastolatka na scenie obok Keiry, ale to były tylko głupie marzenia głupich dzieciaków. -A ty Jaime? Jesteś jakimś politykiem czy co? -Zaciągnął się dymem. -Jakieś dzieciaki? Rodzinka? -Rozejrzał się po towarzyszach. Zakładał z góry, że jeśli Keira żyje na wsi pewnie ma mnóstwo dzieci. Co gorsza zapewne miała męża. Jaime wyglądał na kogoś, kto miał piękną młodą żonę, która zarabiała równie dobrze co on.
[Myślałam, że kiedyś oboje coś do siebie czuli, ale żadne nic w tym kierunku nie zrobiło. Może coś tam było na chwilę nic więcej i w tajemnicy przed resztą xD ]
Keira uśmiechnęła się do przyjaciółki. Przez chwilę zastanawiała się jak ich relacje wyglądałyby gdyby wciąż utrzymywały kontakt. Czy też były by jak papużki nierozłączki? Nadal dzieliłyby się swoimi sekretami i pocieszały się nawzajem.
OdpowiedzUsuń-Czuj się zaproszona. Możecie wszyscy do mnie przyjechać mam dużo miejsca.
Kiedy Jaime zaczął mówić o swoich upodobaniach zaśmiała się wesoło.
-No proszę raz dziewczynka, raz chłopaczek, żeby życie miało smaczek. -Puściła mu oczko. -Ale ty i narkomanka? Jakim cudem się poznaliście?
Przecież pochodził z dobrej rodziny. Był zawsze elegancki i porządny. Lubił imprezować i dobrze się bawić, ale do cholery kto tego nie robił w ich wieku?
-Proszę proszę... -Colin oparł się o stolik i wpatrywał w Jaime. -Jak dla twojej informacji nie upijesz mnie dziś i nie zaciągniesz do łóżka. -Zażartował i wiedział, że przyjaciel się nie obrazi. Zawsze ze sobą żartowali w ten swój dziwny sposób. -No to widzę, że nie tylko mi nie wyszło w tych sprawach. Jeden rozwód mam już za sobą. Czuję się prawie jak gwiazda Hollywood.
-Byłeś żonaty? -Przerwała mu Keira. To nie mogło być prawdą. Przecież Colin zawsze zarzekał się, że nigdy to się nie stanie.
-Zaledwie rok. To było dawno i nie prawda.
-Super a więc mamy wariatkę od koni, biseksualnego doktorka i bogatego rozwodnika. A ty? Jaki ciebie spotkał los? -Blondynka spojrzała na przyjaciółkę.
-Jasne, że ci się podobałem. Szalały za mną wszystkie dziewczyny. Każda chciała chodzić ze złym chłopcem. -Wstał i sięgnął po butelkę wódki by rozlać im następną kolejkę. Zatrzymał się przy Audrey. -Dolać?
OdpowiedzUsuń-Dość ciekawie. -Keira z kolei rozlała wszystkim sok. Usiadła na swoim miejscu, oparła się o stolik i intensywnie myślała. -Jak cię nazwę... Do wariatki od koni, biseksualnego doktorka i bogatego rozwodnika pasuje tylko uciekająca aktoreczka. -Parsknęła śmiechem. -No już Colin... Mów czemu to rozstałeś się z żoną. -To akurat bardzo ją interesowało. Czyżby on też trafiał na drugie połówki, które ciągły w dół? Jak było widać ona i Jaime byli w podobnej sytuacji. Złamane serce i pusty dom.
-Wypijmy najpierw. -Uniósł kieliszek do góry wznosząc toast a potem szybko go przechylił. Nie przepił jak zwykle. Sięgnął za to po chipsa by coś przegryźć. -Lubicie takie historie wy skurczysyny. -Pogroził im palcem. -No dobra. Poznałem ją po studiach. Chyba nieźle się w sobie zakochaliśmy bo rok później była już moja żoną i chyba wtedy wszystko się skończyło. Jane była bardzo rodzinna. Sama wychowała się w dużej rodzinie. Od razu chciała mieć dzieci i zajmować się domem, a ja... -Colin nigdy nie chciał mieć dzieci. Nie widział się kompletnie w roli ojca. -Dostałem pracę w firmie, chciałem szybko awansować więc musiałem się wykazać. Często zostawałem po godzinach i faktycznie... Szef mnie docenił. Przyznam byłem pracoholikiem. No i... Kiedy Jane siedziała w domu marząc o potomstwie ja pracowałem, chodziłem na imprezy z kumplami z pracy i tam ją poznałem... -Na chwilę przestał mówić. Nie było potrzeby przypominać im o tym zdarzeniu. Przysięgli sobie, że już nigdy do tego nie wrócą więc musiał pominać fakt kim była owa dziewczyna. -Miałem z nią romans, a Jane się dowiedziała. Rozwiedliśmy się dość szybko. Ona chciała to ratować, ale ja czułem, że... że to nie było to.
-Gdyby mój mąż obracał jakaś panienkę na boku wyrwałabym mu jaja i zawiesiła na szyi. -Wypaliła bez namysłu Keira.
-Jak zawsze wiesz jak mnie pocieszyć. No dobra... Lepiej Audrey pochwal się swoim facetem. Chyba jako jedyna wiedziesz dobre życie. -Colin znów rozlał kolejkę.
-Ty Jaime nigdy nie narzekasz. -Colin podsunął mu kolejnego shota.
OdpowiedzUsuń-Kazała ci uważać? A to dlaczego? -Keira zawsze była podejrzliwa co do facetów. Może przez to, że każdy który stawał na jej drodze był totalnym dupkiem i za pewne tak miało być do końca życia.
-Znam się trochę na tych gierkach... -Westchnął Colin i oparł się o krzesło wygodnie rozsiadając. -Jeśli cię zdradza pilnuje telefonu, a może nawet ma drugi. Faceci to sprytne stworzenia.
-Czyli mózg w penisie wcale nie oznacza totalnego ogłupienia? -Spytała Keira mierząc go krzywym wzrokiem. Miała niechęć do facetów którzy zdradzali bo wyznawała zasadę, że jeśli zrobił to raz zrobi również drugi raz. Ale przecież to był Colin...
-Nie miała w sobie niczego czego nie mają inne dziewczyny. -Zaśmiał się nerwowo. Co prawda nie kochał jej. Była tylko zwykłą przygodą, odskocznią od pracy i nudnej zabawy w małżeństwo. -Czysty seks.
Keira pacnęła się w czoło.
-No co? Skończyliśmy nasz romans tuż przed sprawą rozwodową.
Może i ciągnął by to dalej gdyby nie jeden mały fakt... że owa kobieta była siostrą kogoś, o kim przecież nie wolno było im rozmawiać. -Dobra ja jestem po rozwodzie, Jaimiego okradła laska, a Audrey podejrzewa zdradę. A ty Keira? -Poruszał śmiesznie brwiami. Kto tobie złamał serce?
-Ty. -Odparła poważnie. Chyba poniekąd tak było, ale zaraz parsknęła śmiechem. --Jeden mnie uderzył. Wystawiłam jego walizki za drzwi, inny wolał kolegów, a jeszcze inny... cóż chyba mam coś wspólnego Jaime... on też lubił te używki.
-Mam nadzieję, że się wam ułoży. -Colin znów sięgnął po chipsy. Nie lubił złych historii. Wolał słyszeć, że jego przyjaciołom się udało. Niestety każdy z nich w jakiś sposób przeżył rozczarowanie.
OdpowiedzUsuń-Dajcie spokój. -Keira machnęła ręką obojętnie. -To było bardzo dawno i tak oddałam mu. Nie w ten sam dzień, ale tego dnia gdy przyszedł z kwiatami i mnie przepraszał. Widok jego gaci lecący przez okno był bezcenny.
Colin spojrzał na Keirę i zaczął się zastanawiać co gdyby to z nią wziął ślub? Czy też małżeństwo okazałoby się takie nudne? Czy ją też zdradziłby z byle pierwszą lepszą , która chciała z nim iść do łóżka? Nie wydawało mu się. Keira była silną kobietą i wiedziała czego od życia chce. Może tego zabrakło właśnie Jane?
-Najważniejsze, że znów jesteśmy razem. No Audrey... -Keira uśmiechnęła się podstępnie. -Mówiłaś, że nigdy nie jeździłaś konno. Kiedy mnie odwiedzisz?
Keira już w głowie układała plan kiedy Audrey do niej przyjedzie. Dawno nikt jej nie odwiedzał. Co prawda miała pokoje dla matki i brata, ale oni przyjeżdżali tylko na święta i wakacje bo mieli bliżej do pracy i szkoły od siebie z mieszkania. Keira jednak nie pozostała zupełnie sama. Pomagał jej dziadek i babcia, którzy czuli się na farmie jak ryba w wodzie.
OdpowiedzUsuń-Tak domek był rewelacyjny, ale nie wiem czy znajdę czas. -Colin sięgnął do kieszeni, wyjął paczkę papierosów i odpalił jednego. Resztę rzucił na stolik w razie gdyby ktoś chciał się poczęstować. -Mam pracę.
-A ja farmę... -Keira westchnęła chociaż tak na prawdę bardzo chciała powrócić do miejsca gdzie po raz ostatni byli jeszcze piątką wspaniałych przyjaciół...
[No z tą siostrą tej ich ofiary xD co go potrącili i uciekli z miejsca wypadku xD Chyba że ja coś źle zrozumiałam to odkręcę hahaha Co do romansów w domku nie ustalaliśmy kto z kim jeszcze]
[Co do Keiry i Colina myślałam, że to ich taka niespełniona miłość, że wiecznie coś stawało im na drodzę więc odpuścili chociaż wciąż ich do siebie ciągnie. W domku może Keira i Jaime mieliby jakiś romans tak na przekór Colinowi. A Colin z kolei mógłby coś kombinować z Audrey chyba, że ją na razie zostawiamy wierną jej chłopakowi :D Zawsze z czasem mogą nam dojść jakieś postacie xD]
Usuń-Mieszka ze mną babcia i dziadek, ale sama nie wiem czy chcę ich obciążać... -Zamyśliła się. Prawda była taka, że przydał by się jej taki wyjazd. Ostatnio rzadko kiedy opuszczała farmę i trochę za bardzo odizolowała się od ludzi. Ale co miała robić? Każdy kogo spotykała na swojej drodze łamał jej serce, wykorzystywał, albo okazywał się fałszywy. Tylko ta siedząca przy stole trójka nigdy nie odwróciła się do niej plecami. Dlaczego do cholery zerwaliśmy kontakt?
OdpowiedzUsuń-No nie wiem. W pracy mam za dużo na głowie. -Pracowali teraz nad kilkoma projektami i mieli podpisać współpracę z jedną z najbardziej znanych japońskich firm. Ale przecież przydałby mu się odpoczynek. Odkąd się rozwiódł jego życie to była tylko praca i upijanie się w domu.
-Pieprzyć to. -Keira uderzyła pięścią w stół. -Jadę. Poproszę sąsiada żeby przy okazji wyprowadzał moje konie, a babcia i dziadek nakarmią je. Z resztą powinni sobie dać radę. Jeszcze dzieciaki od Cullenów chętnie pomagają w zamian za jady na koniach.
Colin wziął do reki kieliszek wódki i zaczął go obracać w palcach. Od dawna nie brał wolnego więc to nie będzie problem. Często wspominał ich wypady nad jezioro, a teraz znów mogli tam wrócić. Przyłożył kieliszek do ust i wypił całą zawartość.
-Kiedy? -Spytał spoglądając na przyjaciela.
[A na takiej zasadzie. Trochę źle się zrozumiałyśmy haha. Ja myślałam że robimy im typową patologię miedzy wszystkimi hahah no ale dobra. Jeśli ci nie przeszkadza to zostawię, że ich tam ciągnie do siebie, ale przez przeszłość nie chcą nawet próbować itd... bo uważają że i tak nie wyjdzie chyba, że mam z tego zrezygnować :P
UsuńCo do tego romansu to nie wiem możemy już zostawić to jak jest, albo zrobić, że to siostra przyjaciela zmarłego hahah]
-To ja przywiozę gorzałkę. -Colin zaśmiał się wesoło. Po tym wypadzie na jezioro za pewne jego przyjaciele będą wiedzieć, że jest uzależniony od alkoholu i nie robi poza pracą zupełnie niczego oprócz urżnięciem się w trupa, ale nie to było dla niego ważne. Najważniejsze, że dawne czasy miały wrócić... choćby na te parę dni, które zamierzają razem spędzić.
OdpowiedzUsuń-I psa... -Dodał pospiesznie. -Muszę zabrać psa. Nie zostawię mojej Roxi samej.
-O masz psa? -Keira uśmiechnęła się. Kochała wszystkie zwierzęta. No może z wyjątkiem kotów. Kotów nienawidziła.
-Ta... dostałem ją od byłej żony.
-O... -Keira spojrzała na Audrey.
-Pierdolić to jedziemy za niedługo się zabawić tak? -Colin klasnął w ręce, a potem sięgnął po kolejną butelkę wódki. -Jeśli można się tam kąpać dalej to muszę kupić kąpielówki...
-O matko. -Keira wybuchnęła nagle histerycznym śmiechem. -Pamiętacie jak zapomnieliśmy torby ze strojami kąpielowymi? -Zaczerwieniła się ze śmiechu.
-Taaaak... Peter wpadł na pomysł, że możemy kąpać się nago. Coś ugryzło mnie w jajka...
[Oooo jakieś swatki spoko, mam jeszcze plan co Keiry i jakiegoś przypadkowego faceta :D co by były sceny zazdrości hahha
Zróbmy tak jak piszesz. Może zrzucili go z urwiska? Nie będzie tak jak w filmie.]
Dobrze było tak posiedzieć i znów pośmiać się razem. Zwłaszcza po tym wszystkim co każdy z nich przeszedł bo jakby nie patrzeć żadne z nich nie miało w życiu łatwo. Dla Colina to była odskocznia od szarej codzienności i przede wszystkim od jego samotności. Z kolei dla Keiry chwila odpoczynku od ciężkiej pracy którą bądź co bądź kochała.
Usuń-Rozmawia się tak miło, ale...- Keira ziewnęła. -Chyba już pora na nas. W końcu prawie świta a trzeba przygotować się na wyjazd. To już za niedługo.
-Zadzwonię po taxi. Ja jadę w stronę centrum tam się zatrzymałem w hotelu. -Colin wyjął telefon. Nie mogli przeciez wracać samochodami. -Ktoś wybiera się w tę stronę?
[Ja myślę że może znaleźli ciało od razu ale dowodów nie mieli bo tak to Colin mógł skojarzyć fakty xD]
Keira dogadała się z sąsiadem i dzieciakami z okolicy, że pomogą jej przy gospodarstwie. Tak cieszyła się na ten wyjazd, że spakowała się dzień wcześniej. Wstała ze wschodem słońca jak to zawsze zwykła robić. Wypuściła konie, nakarmiła kaczki i kury i nie chcąc dłużej zwlekać wsiadła do swojego mustanga. Wiedziała, że Jaime będzie tam wcześnie, ale jeśli przyjedzie przed nim to może czekając na domownika popływa sobie w jeziorze? Kupiła nawet nowy kostium kąpielowy. Wybierała go pół godziny jakby szła na jakaś rewię mody, a przecież to byli jej starzy dobrzy znajomi.
OdpowiedzUsuńColin nie miał większych problemów z załatwieniem zastępstwa w pracy. Wszyscy nawet ucieszyli się, że jedzie na urlop. Nie dlatego że był szefem dupkiem, ale dlatego, że znali jego sytuację jeśli chodziło o rozwód i wiedzieli, iż Colin słabo korzystał z życia. Zapakował wszystkie potrzebne rzeczy do bagażnika. Swoją suczkę wsadził na tylne siedzenie. Nawet ona wyglądała na zdziwioną, że zabiera ją gdzieś samochodem.
Kiedy był w połowie drogi podjechał do centrum handlowego i kupił kilka butelek wina, szampana na rozpoczęcie urlopu, którego oczywiście zamierzał otworzyć od razu po przyjeździe i skrzynkę wódki. Nie będzie sobie oszczędzać.
Keira zajechała po domek bardzo wcześnie. Jezioro sprawiało wrażenie pustego. Zauważyła, że bardzo się tutaj zmieniło otoczenie. Po drugiej stronie jeziora były domki letniskowe i jakiś bar. Poza tym wszystko wydało się jej bardziej zarośnięte. Domek z kolei z zewnątrz przypominał dokładnie ten, który zapamiętała kiedy byli tu po raz ostatni po balu maturalnym.
Rozejrzała się po podjeździe, ale nie zauważyła jeszcze nikogo. Wyjęła z torby telefon i wykręciła numer do Jaime'go.
-Część jestem już pod twoim domkiem. A ty?
[To na razie zafundujmy im urlop nad jeziorem :D ]
Keira siedziała na masce swojego samochodu podziwiając widoki, kiedy jej przyjaciele podjechali na podjazd. Od razu zeskoczyła z auta i powitała ich radośnie. Wyjątkowo ucieszyła się na widok Audrey. Czuła, że ich dawna więź jaka miedzy nimi była może znów wrócić. Nie na darmo mówiła do niej "siostrzyczko".
OdpowiedzUsuń-Jasne, że zajmuję! -Uśmiechnęła się sięgając po kluczyki. -Colin niech sobie parkuje przed wejściem. -Puściła do nich oczko i szybko przeparkowała samochód. Kiedy weszła do środka musiała przyznać, że wiele się tu zmieniło, ale czuła tu jakaś magię, która sprawiła, że wszystko wróciło. Każde wspomnienia te dobre i te złe, ale zawsze z nimi u boku. To była dobra decyzja o przyjeździe tutaj.
-Gdzie twój facet? -Keira wypaliła do Audrey. -Nie chciał przyjechać? Pewnie powiedziałaś mu, że ja gryzę, Jaime odwiedza nasze sypialnie, a Colin... a gdzie on jest? Czy on zawsze musi się spóźniać?
-Kurwa mać! -Colin uderzył w kierownicę kiedy zrozumiał, że skręcił za wcześnie. Droga poprowadziła go do domków letniskowych więc musiał zawracać. Widział już dwa samochody przyjaciół stojące w otwartych garażach. Wyjął papierosa i odpalił.
Chwilę później zatrzymał się przed domkiem. Otworzył drzwi, zdjął z nosa okulary przeciwsłoneczne, wyrzucił niedopałek papierosa i otworzył bagażnik z którego wyjął skrzynkę wódki.
-Zamawialiście striptizera z gorzałką? -Uśmiechnął się kładąc wódkę na schodach. Wtedy z samochodu dobiegło szczeknięcie psa. -A prawie zapomniałem. -Otworzył tylne drzwi, a z auta wyskoczyła prawdopodobnie najbrzydsza suka jaką kiedykolwiek widzieli. Był to wychudzony, wysoki hart ślepy na jedno oko. -To jest Roxi. Roxi to jest biseksualny doktor, wariatka od koni i uciekająca aktoreczka.
-Czy ty zamierzasz otworzyć bar na czas naszego pobytu tutaj?- Keira wytrzeszczyła oczy. Lubiła sobie czasami wieczorem wypić po ciężkim dniu pracy jedno piwo, ale nie więcej. Piła okazjonalnie chociaż kiedyś też przesadzała. Zwłaszcza po rostaniach z facetami.
OdpowiedzUsuń-Tak to ten pies. -Colin spojrzał na suczke która merdała ogonkiem. -Jaime nie znasz moich możliwości. -Colin podniósł z ziemi skrzynkę i ruszył w stronę drzwi. -Zawsze ciężko wam dogodzić.
-Biedna... -Keira pogłaskała psa po głowie. Roxi radośnie zaszczekała. -Nie dość że nie widzi na oko to jeszcze pan narzeka jak stara baba....
-Słyszałem to!
-To co Jaime wy przygotujcie wszystko na imprezę powitalną, a ja i Audrey pójdziemy na spacer. -Mrugnęła do przyjaciółki. Nie chciało jej sie przygotowywać wszystkiego. Rozpakować mogła się później. Teraz chciała pogadać z przyjaciółką sam na sam jak za dawnych lat.
Colin wszedł od razu do kuchni i postawił na szafce skrzynkę wódki. Od razu wyjął jedną butelkę, a potem zaczął po kolei zaglądać do wszystkich szafek. Kiedy udało mu się znaleźć szklanki wyjął dwie i postawił na stole z uśmiechem na twarzy.
OdpowiedzUsuń-No to co? Po drinku? -Nie czekając na odpowiedź rozlał wódkę do szklanek. Z jednej reklamówki wyjął sok pomarańczowy i dolał do alkoholu. Podsunął jedną szklankę w stronę Jaimiego, a drugą wziął do ręki i uniósł do góry wznosząc toast. -Za udany wypoczynek.
Wypił wszystko do dna opierając się o blat kuchenny. Dom wyglądał w porządku, ale nie trudno było zauważyć, że od bardzo dawna nikt tu nie mieszkał. Gdyby Colin miał taki domek na pewno po rozwodzie przeniósłby się do niego by móc pić i użalać się nad sobą.
-Nie przyjeżdżałeś tu po naszej ostatniej wizycie? -Spytał sięgając po wódkę by sobie dolać. Roxi wbiegła do kuchni zasapana i położyła się od razu pod stołem. -Myśli, że coś jej spadnie jak będziemy jeść.
Keira szła obok Audrey ramię w ramię wzdłuż jeziora. Dobrze było znów spotkać się z osobami, które traktowała kiedyś jak rodzinę. Nie zdziwiło jej pytanie, które zadała przyjaciółka. Sama myślała całe życie, że zrobi karierę muzyczną. Nic bardziej mylnego.
-Złe towarzystwo, zły facet... Potem leczyłam się na depresję. Rodzice nie wiedzieli co robić bo straciłam totalny sens życia. Wtedy mój ojciec przypomniał sobie, że zawsze chciałam jeździć konno i kupił mi pewną klacz. Siedziałam u niej całymi dniami... tylko ona dawała mi radość. Więc ojciec pomógł podjąć mi decyzję o sprzedaniu wszystkiego i przeprowadzeniu się na farmę. -Spojrzała na przyjaciółkę i uśmiechnęła się. -Kocham to co robię, ale czasem... brakuje mi bliskiej osoby. Za to ty? Proszę... robisz karierę. Masz faceta. Chyba jako jedyna wyszłaś na ludzi.
Colin usiadł przy stole. Zerknął na swoją suczkę i zastanawiał się jak ona to robi? Jadła więcej niż on, a była chuda jak szkielet. Nawet nie przypominała mu psa. Nic dziwnego, że jego była żona przygarnęła ją... Ona zawsze miała dobre serce. Może za dobre dlatego tak ją potraktował...
OdpowiedzUsuń-Ja gotować? -Colin wybuchnął śmiechem. -Zamawiam chińszczyznę, albo odgrzewam gotowe dania w mikrofalówce. Dla jednej osoby nie opłaca się gotować. -Sięgnął ponownie po alkohol. Więcej pił niż jadł... Do tego ostatnio przesadzał z papierosami. -Najpierw gotowała mi mama, potem kolega z akademika, żona, a teraz... wolę zjeść coś na szybko. Wiesz co? Zjadłbym te smaczne tortille, które robił Peter. Zawsze kojarzą mi się z wakacjami i tym domem. Cholera. -Wstał gwałtownie. -Rozpakujmy to i przygotujmy wszystko. Pora się zabawić.
-Szczęśliwa? -Keira zaśmiała się pod nosem i kopnęła kamień w stronę jeziora. -Sama nie wiem, ale na pewno czuję się samotna. Zawsze marzyła mi się cudowna miłość, taka która przetrwa wszystko, a tymczasem trafiam na samych dupków.
Keira znała historię Audrey. Wiedziała, że z pijanymi facetami życie było nie do zniesienia. Ileż to razy Audrey przychodziła do niej na noc? Ile razy Keira zapraszała ją do siebie na kilka tygodni by mieszkały razem jak siostry. Dlaczego teraz nie mogło tak być?
-Wiesz co? Powinnyśmy znów spędzać ze sobą więcej czasu. Chcę zaprosić cię do siebie na farmę. Nauczę cię jeździć konno. Zobaczysz jaki to piękny sport. Chłopaków nie zaproszę. -Machnęła ręką. -Nie wyobrażam ich sobie na farmie. No wiesz wstających rano i pracujących ciężko. Oboje nieźle się ustawili. Jaime i kariera naukowa? A Colin? Prezes... Pewnie nie ma czasu nawet chodzić na randki.
-Najwyżej znajdą mnie martwego z głową w talerzu pełnym zupek chińskich. -Coli wstał by pomóc przyjacielowi rozpakować zakupy. -Dobra możemy spróbować. Może coś z tego wyjdzie. Najwyżej dziewczyny się zatrują.
OdpowiedzUsuńWyjął z jednej ze swoich toreb miskę dla Roxi i nalał dla niej wody. Położył ją w kącie kuchni. Rozejrzał się po pomieszczeniu przypominając sobie ich ostatnie spotkanie tutaj. To był dzień tego nieszczęsnego balu maturalnego. Pamiętał jak stał w garniturze przed lustrem, a matka była taka dumna z niego. Jemu się nie podobało. Do tego nie miał pary. Zamiast zapraszać byle kogo wolał iść sam. Jako jedyny z paczki.
-Pamiętasz bal? Peter i Sara wygrali konkurs króla i królowej. -Uśmiechnął się na to wspomnienie.
-Och daj spokój. -Machnęła ręką. -Myślisz, że ja mieszkam w willi z basenem? Domek na farmie nie jest luksusowy, ale przynajmniej jest mój. Tylko chłopaki żyją jak gwiazdy Hollywood.
Keria zastanawiała sie o co chodzi z tym całym Carterem? Audrey podejrzewała go o zdradę, jej koleżanka kazała na niego uważać? Coś musiało być z nim nie tak.
-No dobra Audrey. Powiedz co to za jeden ten Carter? To znaczy już wspominałaś o nim kim jest i czym się zajmuje, ale ja pytam jaki jest... Dobry dla ciebie? Czy to kolejny dupek?
Keira skrzywiła się na wspomnienie o swoim byłym. Zmarnowała z nim wiele lat i chyba to było najgorsze. Poza tym na prawdę go kochała. Miała nadzieję, że razem stworzą rodzinę i zestarzeją się razem. Nic bardziej mylnego.
OdpowiedzUsuń-Myślę, że ten facet był po prostu przesiąknięty złem. Lubił sobie wypić, a do tego był okropnie zazdrosny. Wciąż wypominał mi przyjaźń z naszymi chłopakami. był zazdrosny o dawnych przyjaciół.... Wtedy byłam głupia i zaślepiona tą miłością. Dziś kazałabym mu już dawno spadać na drzewo. W każdym razie kiedyś dostał szału. Był akurat trzeźwy, ale zobaczył jak rozmawiałam z kolegą z pracy. Staliśmy dosłownie chwilkę pod klatką do domu. A on ubzdurał sobie, że z nim sypiam... Jednak mama nauczyła mnie jednego. Jeśli uderzy raz to uderzy po raz drugi. Zwinęłam się szybko bo nie chciałam być jak te głupie baby trzymające się na siłę damskich bokserów.
Colin nie miał pamiątek z balu. Nie zdążył zabrać ich od Petera.
-Nie mów mi, że wciąż masz ten filmik, na którym wyciągam siłą płaczącą Keirę na parkiet bo ten jej facet z którym przyszła zniknął w kiblu z inną.... -Colin palnął się w czoło.
Keira przyszła wtedy z wymarzonym facetem, który szybko zainteresował się szkolną gwiazdą Cindy. Choć Audrey dzielnie pocieszała Keirę to jednak dziewczyna nie miała ochoty na nic z wyjątkiem opuszczenia baru. Colin zaprosił ją wtedy do tańca, potem upili się ponczem i Jaime musiał ich eskortować do samochodu Petera bo wyli tak pijani.
Colin sięgnął po patelnię, nalał na nią olej i włączył palnik. Uśmiechnął się w stronę przyjaciele.
-Tyle potrafię zrobić.
-To fiut. -Odparła od razu Keira. Dobrze wiedziała jak czuje się dziewczyna, która boi się swojego faceta. Ona też widziała, że jej były ma zadatki na damskiego boksera, ale wciąż wmawiała sobie, że na pewno ją to nie spotka. Kochała go, a jak wiadomo miłość oślepia, a przede wszystkim osłabia. Może tak miało być w jej przypadku, że już zawsze będzie sama?
OdpowiedzUsuń-Daj spokój. -Spojrzała na przyjaciółkę. -Wiem jak to jest, ale... posłuchaj jeśli chcesz odjeść zrób to teraz i nie czekaj nim stłucze cię na kwaśne jabłko. Zbieraj sobie powoli na mieszkanie, a tymczasem przyjeżdżaj do mnie. Mam pełno wolnych pokoi. Dom na farmie jest ogromny. Nie wygląda może tak nowocześnie jak Jaimiego albo nie masz z okna widoku na centrum miasta, ale tam będziesz bezpieczna.
-Tego się obawiałem. -Colin zaśmiał się wesoło. -Że zaczniemy wszystko wspominać, a jak ktoś będzie miał filmy i zdjęcia to zaczniemy je oglądać. Wiesz jak ja tam wtedy wyglądałem. -Palnął się w czoło. -Jak wokalista rockowego zespołu. Nie wiem czy chce to oglądać.
Sięgnął po warzywa i postanowił chociaż je pokroić. Tyle mógł się przydać w kuchni. Dla niego zawsze gotowały kobiety. A kiedy został sam... mikrofala stała się najlepszą przyjaciółka.
-Słuchaj... Wiesz coś w ogóle o szczegółach śmierci Petera? -Spytał niespodziewanie. -Przecież Peter zawsze był ostrożny.
Colin myślał właśnie o tym... Czy to nie był przypadek, że Peter został zabity przez pijanego kierowcę? Niby zakończył ten nieszczęsny romans dawno temu, ale co jeśli dziewczyna dowiedziała się o wszystkim? Co jeśli znalazła jakieś dowody? W końcu to kiedyś oni byli pijani... i to oni zrobili coś czego żałowali do tej pory.
OdpowiedzUsuń-Sam nie wiem, Jaime. Ostatnio źle sypiam odkąd zadzwoniła Sara. Śnią mi się koszmary, że... że mnie tez ktoś rozjeżdża czerwonym samochodem. Byłem ciekawy czy w Petera też wjechało czerwone auto. -Machnął ręką sięgając po drinka. Wypił całą jego zawartość. -Gadam głupoty co?
Keira również wtuliła się w przyjaciółkę. Dopiero teraz zdała sobie sprawę jak bardzo za nią tęskniła. Myśl o tym, że miałyby zamieszkać razem okropnie ją ucieszyła. W końcu ten ogromny dom nie byłby pusty.
-Myślę, że po naszym urlopie, któryś z nich na pewno ci pomoże. W taki razie postanowione. -Zaklaskała. -Zobaczysz jak żyje się na farmie. -Wyjęła z kieszeni chusteczkę i podała przyjaciółce. -Co w ogóle myślisz o chłopakach? Jaime i narkomanka? Colin i małżeństwo? To skandal rodem z Hollywood.
Colin nie był co do tego pewny. Romans z tamtą kobietą miał byc tylko zwykłą odskocznią od codzienności, od małżeństwa na które myślał, że jest gotowy. Między nimi był tylko czysty seks i imprezy. Tymczasem okazało się, że była kimś zupełnie niewłaściwym. Zakończył to póki ona nie skapnęła się co zrobił, ale czy aby na pewno? Przecież to ona zagadała do niego w restauracji. To ona zaproponowała prosty układ. Może to była część planu? Planu, który w jakiś sposób miał pomścić zmarłego brata.
OdpowiedzUsuńAle nie to było najdziwniejsze. Najdziwniejsze było to, że Peter zginął dokładnie w tym samym dniu w którym zginął brat tej kobiety.
-Jaime... Daty... Dlaczego te daty są takie same? -Colin wpatrywał się w swojego drinka. Jak tu nie pić, pomyślał. Zastanawiał się czy nie powinien powiedzieć kim była kobieta z którą miał romans, ale uznał, że nie chce psuć wyjazdu. -Dobra nie ważne. Może masz rację. Zwyczajnie świruję. Poza pracą i wódą nie mam nic. Może mi odbija.
-Taaak Jaime i jego rodzina.... Myślisz, że widzą, że on... no wiesz. -Keira nachyliła się bliżej przyjaciółki jakby ktoś miał ich podsłuchać. -Sypia z facetami? To chyba by nieco popsuło ich opinię. -Co do Colina musiała się godzić. Nie podejrzewałaby go nigdy o zdradę. Myślała, że to coś do czego nawet on nie będzie zdolny się posunąć. -Ona chciała dzieci... on chciał robić karierę... ale nie powinien był jej zdradzać. Powinni byli się rozejść. Chociaż... te całe związki są naprawdę dziwne. No bo pomyśl... co gdybyś była w związku z facetem, którego pokochałaś i tak dalej... aż ty pewnego dnia na twojej drodze staje TEN o którym marzyłaś. I co wtedy? Sama nie wiem co bym zrobiła.
Colin wyjął z szafki talerze i szklanki. Uznał rozmowę za skończoną. Sam wolał się w to nie zagłębiać zwłaszcza, że obiecali sobie iż nie będą więcej o tym wspominać. Może Jaime miał racje. Może on wszystko wyolbrzymia. Fakt, że miał romans z tą kobietą był wystarczającym usprawiedliwieniem.
OdpowiedzUsuń-To co rozłożę wszystko w altance? Nie będziemy przecież siedzieć w domu skoro jest tak piękna pogoda? -Colin położył wszystko na tacę. -Przypomniało mi się jak Peter pijany wybił szybę w salonie. Byłeś posrany kiedy musiałes o tym powiedzieć rodzicom. -Wybuchnął nagle śmiechem.
-Tak wracajmy. -Keira skinęła głową i obróciła się w stronę domku. Musiała przyznać, że nieźle zgłodniała. Odkąd pracowała na farmie nie miała nawet czasu gotować dla siebie .Na szybko wpadała do babci i dziadka, którzy zawsze dbali by miała co zjeść. Dla niej farma była całym życiem. Odskocznią do tego nędznego życia.
-Normalnych rodziców miał tylko Peter i ja... Szkoda, że mój ojciec odszedł. -Dodała wspominając swojego tatę.
[Dobreee :D mogliby nawet mieć jakiś romans co ty na to? :D albo jako jedyni spotykali się czasem? ]
OdpowiedzUsuńColin do tej pory siedział przy stole co chwile dolewając sobie alkoholu. Kiedy Jaime wydał polecenie mycia rąk niechętnie odłożył drinka i podszedł pod umywalkę po czym krople wody wylądowały na jego twarzy.
-No co jest? -Zaśmiał się ścierając z oczy wodę.
-Rusz się sztywniaku. -Keira zaśmiała się wesoło chlapiąc Jaimiego w twarz. Potem zerknęła na stolik przy którym siedział Colin i zobaczyła alkohol. -Czy ty aby nie przesadzasz z piciem? -Spojrzała na Audrey jakby w niej szukała wsparcia.
-Wielkie mi coś... -Colin umył ręce i wrócił po drinka. -Mam urlop. Mogę pić. Jemy czy co? Zgłodniałem. Pies też.
-Też chcę się napić. -Keria złapała Audrey pod ramie i zaczęła ciągnąć ją na taras gdzie mieli zjeść obiad. -I dla Audrey też. Jak się bawić to bawić.
-Czy one właśnie nie zrobiły sobie z nas służących? -Colin stanął obok przyjaciela
[Taaaak pare razy mogliby spać ze sobą jak Peter był z Sarą:D DRAMA jak nicxD Na razie tylko Audrey nie miała tu romansu z nikim hahahah]
OdpowiedzUsuńColin spróbował tortilli i pokiwał głową z uznaniem. Musiał przyznać, że dawno nie jadł nic tak dobrego jak to, ale przecież dania z mikrofali nie należały do najlepszych. Odkroił kawałek i rzucił Roxi, która złapała wszystko w powietrzu. Dla psa też nie robił wymyślnych dań. Pokarm z puszki i tyle...
Nawet Keira uśmiechnęła się kiedy przełknęła pierwszy kęs. Proste danie, ale bardzo smaczne. Dobrze, że nie musiała już pilnować swojej diety. Mogła zjeść całą porcję bez najmniejszego wyrzutu sumienia.
-Sara musiała mieć dobrze, że Peterem. -Zaczęła Keira. -Dobrze gotował, nie imprezował, pracował sumienie i kochał ponad życie. Mąż idealny. Dlaczego ja się za niego nie wzięłam? -Puściła oczko do Audrey bo oczywiście żartowała. Peter nie był w jej guście.
-Z tobą to i święty by nie wytrzymał. -Colin zaśmiał się, pogłaskał psa i rzucił mu piłkę, którą przyniósł ze sobą. Pies pobiegł w stronę jeziora.
-Odezwał się następny przykładny mąż. -Zachichotała.
-Baaaardzo śmieszne. -Sięgnął po wódkę.
-Tak na poważnie to nie powinno było go to spotkać. Był dobrym człowiekiem. -Westchnęła odsuwając pusty talerz. -A złe rzeczy zawsze spotykają dobrych ludzi.
-Dobra dobra... Peter nie był wcale taki dobry. -Colin machnął ręką. -Pamiętacie jak schował ciuchy temu dzieciakowi po w-fie i biedy siedział pod prysznicem do wieczora? Jaime... -Spojrzał na przyjaciela. -Albo jak obrzuciliśmy ziarnem nowy samochód dyrektora. Gołębie zasrały go od dachu po opony.
[Dobra dziewczyna :D A co z jego siostrą? Może raz złapała Petera i Jaima na gorącym uczynku?]
OdpowiedzUsuńKeira spojrzała na Colina. Wiedziała, że Peter podobał się innym dziewczyną, a one z kolei zazdrościły Audrey i jej bliskiego kontaktu z nim. Fakt iż Audrey się podobał zdziwił ją, ale dla Keiry Peter nie był nigdy atrakcyjny. Był dobrym kolegą lecz nie potencjalnym kandydatem na chłopaka. Jej oczy zawsze były skierowane w innym kierunku...
-Zaraz zaraz kurwa. -Colin dostawił drinka. -Myślałeś, że kręcą cię faceci więc pocałował cię?
-Colin. -Keria upomniała go jakby sama nie wierzyła w te słowa.
-Tak było? -Spojrzał na przyjaciela. Dla Colina Peter zawsze był liderem, tym który był znany i kochany w szkole. Tym który znał odpowiedź na wszystko.Kiedy ktoś miał problem szedł od razu do Petera. To przed nim ciężko było cokolwiek ukryć o czym Colin zdążył się przekonać w noc po balu maturalnym...
[Mogłaby wiedzieć o ich romansie, ale szczerze kochać się w Jaimie xD albo też jest ćpunką i może będzie jakoś powiązana z jego byłą? Może na jej polecenie tamta ukradła kasę?]
OdpowiedzUsuńColin słuchaj opowieści przyjaciela uważnie lecz nie spodziewał się końca jego wypowiedzi. Kiedy to usłyszał pił właśnie kolejnego drinka. Zakrztusił się i zaczął kaszleć. Siedząca obok niego Keira walnęła go w plecy i dopiero po chwili dotarły do niej jego słowa. Romans? Z Peterem? Peter ten którego miała za wzorowego męża zdradził Sarę ze swoim przyjacielem?
A więc nie wszyscy zerwali ze sobą kontakt. Peter i Jaime jakieś czas utrzymywali dość bliskie stosunki.
-Byłeś akurat w nim czy on w tobie? -Wypalił Colin.
Keria palnęła się w czoło. Colin zawsze mówił co mu ślina na język przyniosła. Może właśnie się jej tak spodobało w nim. W końcu niczym się nie przejmował.Zawsze uchodził za luzaka, który żyje chwilą i nie martwi się o kolejny dzień, ani co ktoś o nim pomyśli.
-A ja myślałam, że to jedyny facet który nie zdradza...
-Faceci zdradzają kiedy brakuje im czegoś w związku. -Colin odstawił szklankę na bok. Chyba miał na tą chwilę dość alkoholu.
-Czego jemu brakowało? Sara jest cudowna.
-Fiuta. -Wypalił Colin i mrugnął do Jaima. -Świetnie same romanse. Tylko Audrey wyszła na porządną kobietę. Chyba, że o czymś nie wiemy.
-O przepraszam. -Wtrąciła Keira. -Ja nie zdradzałam moich facetów to oni zdradzali mnie. Ale mniejsza z tym. Dlaczego nie powiedzieliście nam o tym? -Nie potrzebnie zadała to pytanie bo w końcu ona i Colin też mieli swoją tajemnicę. Może nie aż taką bo przecież nie pieprzyli się okazjonalnie jak określił Jaime, ale nie wiadomo co stało by się w tą noc po balu.... I zastanawiała się czy skoro Peter był tak blisko z Jaimem to czy zdradził mu ich tajemnicę? Chociaż sądząc o jego zachowaniu niczego się nie domyślał tak jak i Audrey. Ale mogła się przecież mylić...
[Mam jeszcze pomysł by wyszło na jaw, że coś tam było z Keirą i Colinem, ale musimy zafundować im burzę i niespodziewaną wizytę xD ]
Usuń[Burza zwykła xD zobaczysz... :D Pomyśle co z tą siostrą mogłby być :D]
OdpowiedzUsuń-Co? No ja myślałem, że ty to... no tak na żarty... Kurwa... -Odparł zrezygnowany i roześmiał się. -Ja jestem sto procent hetero i chyba jako jedyny z facet z naszej paczki.
Colinowi co prawda nie przeszkadzało, że Jaime jest biseksualny. Jeśli taki obrał kierunek i to dawało mu radość to nie widział w tym problemu. Peter owszem zdradził w jakiś sposób Sarę, ale przecież potem skończyli to. Nie zrobił tego z pełną premedytacją jak on sam...
-Co my? -Keria zaśmiała się nerwowo. -Romanse? A niby z kim? -Machnęła ręką i spojrzała na Colina. Zarumieniła się.
-Przeleciałem tylko tą laskę ze starszej klasy w kiblu, ale o tym wiedzieliście. -Colin przeczesał włosy do tyłu.
-Ja byłam przez całe liceum tylko z Paulem. Ale to tez wiecie. I wiecie jaki z niego skończony dupek... -Paul był właśnie tym chłopakiem, który zostawił Keire na balu i dobierał się do innej dziewczyny, która przyszła sama. -Colin nalej mi wódki. -Odparła niespodziewanie. Tamtego dnia powiedziała do niego to samo, kiedy tańczyli razem na parkiecie by pokazać jej już wtedy byłemu chłopakowi, że bawi się świetnie. Mogła powiedzieć im jak to było, ale nie chciała i on za pewne też nie. Jaime mógł mówić o tym łatwo bo to nie było nic poważnego, a poza tym Petera nie było już z nimi. A oni? Wciąż żyli, siedzieli razem przy jednym stole i zastanawiali się by było gdyby....
Colin poderwał się szybko sięgając po butelkę wódki.
[Aż tak nie xD A właśnie miałam pytać... Może ustalimy, że oni potrącili tego gościa np. kiedy wracali z domku nad jeziorem po tym balu? I kto kierował? Załatwiamy sprawę, że Peter czy któreś z nich?]
OdpowiedzUsuńKeira szybko wypiła swojego drinka, a potem kazała sobie zrobić kolejnego. Wspomnienia wróciły i tego właśnie się obawiała. Przysięgała sobie przed sobą, że nie zmięknie kiedy go zobaczy, a jednak... Jaime musiał coś zauważyć bo zamilkła na dłuższą chwilę. Colin sprawiał wrażenie, że on już o niczym nie pamięta. Może dlatego, że zawsze mało co obchodzili go inni.
-Paul ponoć ma piątkę dzieci i grubą żonę z którą nie jest szczęśliwy. Co za idiota... -Colin pokręcił głową. -A mógł mieć za żonę ciebie. Pewnie teraz pluje sobie w twarz za to co zrobił.
Colin otworzył szeroko oczy, kiedy Audrey wypiła alkohol do dna. Zastanawiał się czy wszyscy dziś zamierzają się upić? Jeśli tak to lepiej nie wchodzić do jeziora bo nie potrzebna im kolejna tragedia.
Keria zauważyła, że przyjaciółka jest nieco zdenerwowana. Potrafiła to zawsze rozpoznać. Nie spytała jednak co jest powodem tego. Poczeka aż zostaną same.
-W czym mamy ci pomóc? -Spytał Colin z ciekawości.
-Audrey zamieszka ze mną na jakiś czas. -Keria w końcu się odezwała. Colin spojrzał na nią. -Trzeba będzie przewieść parę rzeczy.
[Chyba tak będzie najlepiej bo ta osoba która by potrąciła tamtego gościa miałaby nieźle zwichrowaną psychikę, a tak to on już nie żyje i do może być kolejny powód do podejrzeń, że ktoś go celowo zabiłxD]
OdpowiedzUsuńColin wbiegł do domu lekko zmoczony. Ciągnął Roxi, która niezbyt chętnie chciała wracać. Zamknął drzwi i zdjął z siebie kurtkę, którą powiesił na wieszaku. Stanął obok Audrey obserwując jak za oknem zaczyna się błyskać. Z minuty na minutę padało coraz więcej deszczu.
-Kto jest za filmem? -Keira zeszła ze schodów z laptopem w ręce. -Sąsiad zgrał mi najnowszy horror. Taka pogoda jest idealna do oglądania tandetnych filmów.
Minęła już godzina a deszcz nie ustępował. Za oknami szalała burza. Z kolei na ekranie opętana dziewczynka właśnie oswobodziła się z więzów i ruszyła prosto na swoją matkę, kiedy niespodziewanie zgasło światło.
-Teraz zrobiło się dziwnie. -Keira zachichotała.
-Daj jakieś świeczki Jaime. -Colin wyjął z kieszeni zapalniczkę.
Po chwili w salonie zrobiło się już nieco jaśniej od zapalonych świeczek co od razu go uradowało bo z łatwością sięgnął po piwo leżące na stole by je otworzyć. Wtedy niespodziewanie ktoś zapukał do drzwi.
-Kto to o tak później porze? -Keira spojrzała na Jaime'go.
-Macie tu sąsiadów? Widziałem tylko domki po drugiej stronie jeziora. -Colin otworzył piwo.
Keira poszła za przyjacielem do drzwi. Zawsze była odważna i nigdy się nie bała na horrorach. Potrafiła zachować zimną krew o czym zdążyli się przekonać tej przeklętej nocy, podczas której przestali być już tylko niewinnymi nastolatkami.
OdpowiedzUsuń-Chodź Audrey i napij się piwa. Zostało jeszcze trochę popcornu. -Colin jak zwykle się nie przejął. Tylko Roxi wyszła na przedpokój i bacznie obserwowała drzwi.
-Otwieraj w razie czego walnę go świecznikiem. -Keira uniosła przedmiot z zapalonymi świeczkami.
Na gangu stał mężczyzna w ich wieku. Ubrany był w kurtkę z kapturem. Cały był przemoczony. Uśmiechał się do nich przepraszająco. Keira musiała przyznać, że był dość przystojny.
-Witam. -Pomachał im. -Przepraszam, że pukam o tak późnej porze, ale samochód mi się zepsuł i nie mam jak zadzwonić po lawetę. Czy mógłbym skorzystać z waszego?
Keira spojrzała na przyjaciela. W końcu to był jego dom i to on decydował chociaż mężczyzna nie wydał jej się groźny.
-Dziękuję. Naprawdę bardzo dziękuję. -Mężczyzna wszedł do środka i zatrzymał się w wyznaczonym miejscu. -Jestem Rick. -Zdjął kaptur i podał mu rękę. -Wybaczcie to najście. Co za ulewa...
OdpowiedzUsuńKeira weszła do salonu, gdzie siedział Colin. Chwyciła za stacjonarny i szybko wróciła do Jaime'go. Podała telefon mężczyźnie i lekko uśmiechnęła się do niego.
Rick szybko chwycił za telefon i wykręcił jakiś numer.
-Cześć. Słuchaj dasz radę podjechać po mnie? Samochód zdechł. Wiem, że jest późno. Jak to? Zalało przejazd? Co ty mówisz? Świetnie. -Westchnął zrezygnowany. -Nie wiem jakoś dojdę na nogach. No... spoko... -Przekręcił oczami. -Do jutra. -Oddał Keirze telefon. -Bardzo dziękuję, ale wychodzi na to, że przez tą ulewę rzeka odcięła drogę... no i laweta nie dojedzie dziś.
-I co? Będziesz iść w tą burzę po ciemku do domu? -Keira uniosła brew do góry.
Colin słysząc jej pytanie poderwał się z kanapy i wyjrzał z salonu mierząc faceta krzywym wzrokiem. W ręce trzymał piwo.
-Spokojnie. Przeczekam tylko deszcz i pójdę sobie. Ale dziękuję. Rany wiem jak to musi wyglądać z waszej perspektywy. Tak zaczynają się tandetne horrory dla nastolatków no nie? -Rick uśmiechnął się kiwając na łazienkę. -To tutaj? Przebiorę się. -Zniknął za drzwiami.
OdpowiedzUsuń-Czy ja dobrze słyszę? -Colin pociągnął przyjaciela za ramię do salonu. Keira poszła za nimi, ale wychyliła się jeszcze zza drzwi zerkając w stronę łazienki. - A jak jego kumple stoją za bramą i urządzą nam tutaj istną masakrę rodem z „Mechanicznej Pomarańczy”? Nie pomyśleliście o tym?
-Colin... -Keira roześmiała się. -Serio wygląda ci on na mordercę?
-A ty co? Uśmiechnął się do ciebie i już?
-O co ci chodzi Colin? -Warknęła.
-Nic dziwnego, że trafiasz na samych dupków skoro wystarczy zrobić do ciebie maślane oczka i tracisz głowę.
-Wiesz co? -Podeszła do niego bliżej. -Ty jesteś największym dupkiem. -Pokazała na niego palcem.
-Brawo. -Colin zaklaskał. -Teraz to ja jestem dupkiem! To nie ja cię biłem, zdradzałem i oszukiwałem!
-Tylko pieprzyłeś jaką ździrę podczas gdy twoja żona czekała na ciebie z kolacją! Faktycznie! Nie jesteś dupkiem!
-A więc to o to ci chodzi? Że zdradziłem żonę? Jakby ona w ogóle cię obchodziła!
-A od kiedy moi byli cię obchodzą?!
-Jakbyś nie pamiętała to ja cię po jednym pocieszałem!
Dopiero teraz Keira zdała sobie sprawę jak dziwnie patrzą się na nich ich przyjaciele i zgadywała, że zastanawiają się teraz skąd ta kłótnia?
Colin również się opamiętał. Oparł się o ścianę, westchnął ciężko. Wyjął z kieszeni papierosy i zapalił jednego. Sprawa chyba wymknęła mu się spod kontroli.
Colin wyglądał na obrażonego. Zgarnął z szafki swoje piwo i wyszedł za Jaime'm na zewnątrz.
OdpowiedzUsuń-Muszę wyprowadzić psa przed snem. -Zarzucił na siebie kurtkę i podszedł do bramy wjazdowej, którą zamykał jego przyjaciel. Roxi niechętnie wyszła na deszcz, ale po chwili zainteresowała się krzakami nieopodal schodów.
-Chyba nie pozwolisz mu zostać na noc? -Colin oparł się o ogrodzenie i dopijał piwo. Nie powinien był mieszać alkoholu bo teraz czuł się pijany, a rano będzie cholernie bolała go głowa.
Keira przymknęła drzwi wejściowe bo deszcz zaczął padać do środka po czym obróciła się w stronę swojej przyjaciółki, która dziwnie się jej przyglądała.
-Wszystko gra? -Keira spytała zerkając na drzwi od łazienki. Miała nadzieje, że Colin nie ma racji i facet naprawdę jest niegroźny.
[Zepsułam xD wybacz xD]
OdpowiedzUsuń-Świetnie. -Westchnął idąc za przyjacielem. -Jak nas jutro znajdą martwych odnajdę cię tam w zaświatach i skopię ci dupę. Nie zdążyłem nawet spisać testamentu wiesz? Wszystko wpadnie w łapska moich rodziców. A co u twoich starych? -Spytał rozglądając się za Roxi. -Wciąż tacy sztywni jakby połknęli kije od szczotek?
Keira oparła się o ścianę. Tylko głupi nie zauważyłby, że coś jest nie tak.
-Co mam ci powiedzieć Audrey?
Wtedy otworzyły się drzwi od łazienki, w których stał przebrany w suche ciuchy Rick. Uśmiechnął się wesoło do dziewczyn.
-Tak się zastanawiałem, że chyba przyjechaliście tutaj pierwszy raz, co? Mieszkam za rzeką bliżej miasta. Przeprowadziłem się tutaj kilka lat temu i szczerze powiem, że nie nigdy was nie widziałem.
A więc sąsiad, Keira odetchnęła z ulgą.
Colin wszedł ostatni zamykając za sobą drzwi. Roxi wbiegła do środka i otrzepała się z deszczu. Wiatr nie był już taki silny i przestało się błyskać, ale wciąż bardzo mocno padało.
OdpowiedzUsuń-To dlatego nie znamy się. -Rick skinął głową. -Rodzice kupili trochę ziemi, kiedy zaczęli stawiać te domki i mamy niewielką farmę za lasem. Niestety ta rzeczka, która płynie za ulicą lubi wylewać podczas takich burz i zalewa dojazd do domu.
-Farmę? -Keira rozpromieniła się. Ostatnio tylko z sąsiadami mogła porozmawiać o farmie bo wszystkich znajomych porzuciła, kiedy odeszła od swojego poprzedniego faceta i wyprowadziła się.-Ja też mam farmę. Na obrzeżach New Jersey.
-Naprawdę? Tam są piękne okolice.
Colin przekręcił teatralnie oczami po czym wtrącił:
-To ile ty masz lat? Dwadzieścia?
-Co? Nie. -Rick zaśmiał się wesoło. -Trzydzieści trzy.
-Myślałem, że dwadzieścia skoro mieszkasz z rodzicami.
-Ale w osobnych domach. -Rick puścił oczko do Keiry. -A ten domek należy do kogo?
-Chyba przyjechaliście tutaj na urlop co? -Rick zaśmiał się wesoło i poszedł za Audrey do salonu. Keira ruszyła za nimi. -Może być alkohol. Dziś już nie uruchomię swojego wozu. Z resztą chyba zdechł silnik. To było stare auto. -Usiadł obok Keiry.
OdpowiedzUsuńColin wstał, sięgnął po butelkę z wódka po czym nalał ją do szklanki i zajął miejsce na fotelu. Keira patrzyła na niego krzywo.
-No co? Ma ręce niech sam sobie naleje. -Upił łyk wódki.
Keira miała ochotę wrzasnąć do niego dupek... ale się powstrzymała. Sama zrobiła gościowi drinka i podała odwzajemniając uśmiech. Musiała przyznać, że Rick był bardzo sympatyczny i biła od niego pozytywna energia, która zaczęła się jej udzielać. Poza tym był też przystojny.
Colin osunął się w fotelu wyglądając na znudzonego. Nie powinien był dalej pić. Tamto piwo to było już za dużo zwłaszcza, że pił odkąd tylko wysiadł z auta.
-Będę się musiał odwdzięczyć wam. Jutro robimy grilla o ile ulewa nie zepsuje planów. Czujcie się zaproszeni. Dla chętnych mamy w atrakcjach przejażdżkę konną.
-Pojedziemy? -Keira spojrzała na przyjaciółkę.
-Jeździcie konno? -Rick również przeniósł wzrok na Audrey. -Jeśli nie to będą tez inne atrakcje.
-Zawoziłem brata na lotnisko. -Rick oparł się o kanapę. -Poleciał do Chicago na wesele kumpla. Oczywiście samolot się spóźnił i jak na złość samochód zdechł w trakcie tej całej burzy. Dobrze, że tak blisko domu. Gdyby rozłożyłby mi się na trasie chyba miałbym przechlapane.
OdpowiedzUsuń-Z samochodami gorzej niż z ludźmi. -Keira zaśmiała się. -Konno jeżdżę tylko ja. Resztę trzeba będzie nauczyć. -Mrugnęła do Audrey.
-No przepraszam ja też umiem jeździć. -Colin skłamał.
-Co? Nie prawda.
-Prawda.
-To czemu nie mówiłeś nic kiedy wspominałam o farmie?
-Bo nie pytałaś.
-Świetnie więc wam zrobimy jakiś spokojny spacerek... -Rick spojrzał na Audrey i Jaime'go. -A ty pojedziesz z nami w teren kiwnął na Colina.
[To przeskoczmy tego Ricka :P ]
OdpowiedzUsuń-Och nie... -Rick zaśmiał się. -Jeszcze nie spotkałem tej jedynej.
Rozmawiali jeszcze trochę póki ulewa nie ustała. Rick postanowił pójść na nogach do domu. Nie było to daleko, a przejście przez rzekę umożliwiała kładka z której korzystali miejscowi gdy zalewało drogę dojazdową. Potem wszyscy wrócili do swoich sypialni by odespać tę nieprzespaną noc.
Keira wstała pierwsza w samo południe. Zerknęła na swój telefon. Miała kilka wiadomości. Jedną od sąsiada, że farma ma się dobrze. Druga od mamy, która prosiła ją by przyjechała do niej w wolny weekend. Przebrała się i zeszła jeszcze zaspana na dół do kuchni by wstawić wodę na kawę. Nie powinni byli siedzieć do rana, ale jej przyjaciele do końca byli przekonani, że Rick to seryjny morderca. Może Keira faktycznie ufała ludziom zbyt szybko? Chyba pora była to zmienić.
Włożyła dwie kromki do tostera i załączyła go. Za dawnych lat to Peter zawsze wstawał wcześniej i kiedy schodziła na dół dopijał kawę. Zakładali wtedy dresy i szli biegać wokół jeziora. Brakowało jej go.
Keira jadła właśnie tosty kiedy dołączyła do niej Audrey. Grzebała w swoim telefonie szukając nowego konia do kupna. Co prawda miała ich sporo, ale jej jej ulubiony na którym zawsze jeździła był już dość stary i chciała dać mu coś na podobiznę emerytury. Znalazła sobie śliczną, karą klacz, która była do obejrzenia niedaleko stąd. Będzie musiała tam pojechać.
OdpowiedzUsuń-Sama nie wiem. Mieliśmy spędzić ten wypad razem. Ale Rick wspominał przed wyjściem, że za tydzień też organizują grilla więc może wtedy? A dziś odpuścimy sobie i razem spędzimy ten dzień? -Popiła tosta kawą. -Taaak... Colin bardzo by się ucieszył. -Przewróciła oczami. -On i jazda konna? -Parsknęła śmiechem. -Zrobił się okropny musisz przyznać... Nie dość, że ważny z niego prezes, przegina z alkoholem to jeszcze okropnie narzeka.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKeira zakrztusiła się kawą. Jego zachowanie wczoraj było bardzo irytujące, ale nie pomyślała nawet przez chwilę, że mogło to być spowodowane nią. Colin sprawiał wrażenie kogoś kto ma wszystko gdzieś. Sądziła, że zapomniał o wszystkim tym co przeżyli i o tym co mogli przeżyć.
OdpowiedzUsuńOdłożyła kubek na bok i oparła łokcie o stół wzdychając. Mogła skłamać, ale po co? Dopiero co odzyskała Audrey za którą tęskniła niejednokrotnie. Nie chciała mieć przez nią tajemnic.
-Tak. -Odparła i na chwilę zapadła cisza. - Wielu facetów mi się podobało, ale z nim było inaczej... -Spojrzała przyjaciółce w oczy.
Nie zawsze tak było. Kiedy zaczęli się kumplować traktowała go tak samo jak Jaime'go czy Petera, ale w którymś momencie wszystko wymknęło się spod kontroli. Sama nie wiedziała czy to było zauroczenie czy miłość? Tego nie było dane im się dowiedzieć. A wszystko za sprawą nieszczęsnego wypadku, który zmienił ich życie na zawsze. Może to z jego powodu Jaime związał się z narkomanką, Colin zdradził żonę, Audrey uciekła od rodziny, a ona sama rzuciła wszystko i wyjechała na farmę? Może to był powód wszystkiego złego.
[Myślałam o siostrze Petera jaką mogłaby odegrać rolę i wymyśliłam coś takiego: siostra Petera kochała się w Jaime'm. Kiedy ich nakryła mocno cierpiała. Po latach przyjaźniła się z tą narkomanką i to ona podsunęła ją Jaime'mu. Razem okradły go by spłacić dług u... uwaga :D nie wiem jakie masz plany z facetem Audrey, ale może będzie jakimś dilerem? Może jakieś powiązania z mafią? I to jemu wisiały kasę? A poza tym Carter mógłby być bi i sypiać też z Jaime'm albo mieć romans z tą narkomanką lub siostrą Petera xD patologia wiem xD ]
OdpowiedzUsuńKeira sama nie była pewna czy Colin wciąż jest w niej zadłużony i czy ona coś do niego czuje? To było skomplikowane, ale dlaczego zawsze myślami wracała do niego kiedy każdy jej kolejny były okazywał się dupkiem? Może podświadomie tęskniła do niego? W nieco inny sposób niż do Audrey, Jaime'go czy Petera.
-Był we mnie zakochany. -Powiedziała wcześniej upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu. Colin zabiłby ją za to, ale cóż... -Och Audrey... -Machnęła dłonią. -To było tak dawno temu, byliśmy młodzi i głupi. Sądziliśmy, że wszystko jest takie proste. Potem stało się co się stało. -Miała na myśli oczywiście wypadek. -I trzeba było iść w swoje strony. A dziś każdy różni się od siebie tak bardzo. -Przewróciła oczami sięgając po kawę. Spojrzała do środka kubka i uznała, że musi zrobić sobie drugą kawę. Wstała by wstawić wodę. Oparła się o blat spoglądając za okno. Dziś pogoda zapowiadała się wyjątkowo pięknie. Może popływałyby w jeziorze? -Aż dziwne, że Peter nie puścił pary z ust...
[O dobry pomysł :D mogłaby trochę narozrabiać :D ]
OdpowiedzUsuń-I jak byśmy skończyli? -Keira parsknęła śmiechem. -Colin zdradziłby mnie z sekretarką, ja bym go zabiła, ty pracowałabyś w sklepiku, a Jaime.... cóż on to dopiero jest zagadka, co nie? -Mrugnęła do niej. -Może byłby burmistrzem? -Wybuchnęła śmiechem.
Zerknęła na Jaime, który zszedł na dół. Dobrze, że nie rozmawiały już o Colinie i Audrey nie chciała znać szczegółów...
-Chyba dopiero jak dojdziemy wszyscy do siebie. A zwłaszcza ty. -Rzuciła w stronę Jaime'go ręcznik, którym wytarła rozlaną na blacie wodę. -Jadę dziś do Eden Lake. -Miasteczko było dwadzieścia minut drogi stąd.- Stoi tam klacz, którą chcę obejrzeć. Będę wracała przez centrum więc jeśli czegoś nam brakuję to mogę kupić po drodze. Albo może ktoś zabrać się ze mną. Może kupię jakieś jedzenie na wynos i potem popływamy?
Po schodach zbiegła właśnie Roxi, która radośnie podbiegła do Audrey i położyła swój pysk na jej kolanach licząc, że dostanie coś do jedzenia. Z góry słychać było jak Colin toczy się na dół i to dosłowne. Nie dość, że czuł się fatalnie, miał ogromnego kaca to jeszcze trzymał butelkę z resztką wódki w ręce i upił kilka łyków. Skrzywił się przecierając oczy.
Ten to ma zdrowie do picia, pomyślała Keira.
-Co tam ludzie? Która jest godzina?
[Tak tak wakacje najważniejsze :D]
OdpowiedzUsuń-Jasne wypijemy kawę i możemy się zbierać. -Keira już czuła się dobrze i jej zaletą było to, że choćby wypiła nieco więcej na drugi dzień szybko dochodziła do siebie i mogła prowadzić samochód -Tak to rasowa klacz hanowerska. Mam nadzieję, że ją kupię dziś, a jadąc do domu odbiorę.
Wtedy zadzwonił telefon Colina. Zanim dotarło do niego, że to jego komórka upłynęła jednak chwila. Potem spojrzał krzywo na wyświetlacz, westchnął i odebrał:
-Tak? Jestem na urlopie jakbyś nie wiedział. Co? Nie ma mnie od wczoraj, a wy już nie radzicie sobie w firmie? Projekt był na laptopie Davida. W folderze Projekty Japonia. Kurwa mać Jim nie wkurwiaj mnie. Podeśle ci go zaraz. I nie zawracaj mi więcej głowy. Próbuję od was odpocząć. -Odłączył się i wstał. -Mam pod sobą skończonych idiotów... Muszę iść wysłać im projekt zaraz wracam.
Po chwili pojawił się z laptopem, który postawił na stoliku i zabrał się do pracy oczywiście dopijając resztę wódki.
-Co do Ricka... -Zaczęła Keira. -Zaskoczyło mnie, że jest twoim sąsiadem Jaime. Nie sądziłam, że ta wioska tak się rozbudowała. Kiedy tu jeździliśmy nie było tu żywej duszy.
Na dźwięk imienia chłopaka Audrey Keira spojrzała od razu na przyjaciółkę. Rozumiała, że musiało jej być trudno podjąć decyzję o odejściu, ale niestety kobiety były na tyle głupie że kochały tych, którzy je krzywdzili.
OdpowiedzUsuńColin zajął się całkowicie przesyłaniem projektu i wyłączył się na chwilę, aż do momentu kiedy Keira i Audrey były gotowe do drogi.
-Ile ty właściwie masz tych koni? -Spytał z zainteresowaniem.
-Jedenaście. Ta będzie dwunasta jeśli ją dziś kupię. -Odparła z entuzjazmem i wyjęła z torebki kluczyki.
-Zatem będzie parszywa dwunastka. -Zaśmiał się
Keria tylko lekko uniosła kąciki ust i wyszła z domku. W samochodzie kiedy tylko odpaliła silnik spojrzała na siedząca obok Audrey. Musiała poruszyć ten temat.
-Jeśli będziesz go ignorować to kiedy wrócisz może zrobić coś głupiego. -Odparła właczając radio. Lubiła jeździć z muzyką. Wcisnęła gaz i wyjechała z posesji. -Znam ich. Będzie wkurwiony i... Po prostu jeśli nie chcesz odbierać to lepiej byś po naszym urlopie pojechała z kimś. Może z chłopakami? No wiesz... nawet we dwie nie damy rady wściekłemu facetowi.
Colin sięgnął po tosta, którego wcześniej zrobiła Audrey. Ugryzł kawałek i rozsiadł się wygodnie na krześle wpatrując w Jaime'go.
-Co? Odzwyczailiśmy się od pijaństwa? -Poruszał śmiesznie brwiami. -Czyżby kariera naukowa wykluczała imprezowanie? Cóż... -Zamknął laptopa mając nadzieję, że ci frajerzy z roboty nie będą zawracać mu głowy. -Dziewczyny znów się ulotniły zostawiając nas w domu.
Keira wyjechała właśnie na główną drogę. Odkąd ostatni raz tutaj jechali wiele się zmieniło. Po jednej stronie znajdowały się domki mieszkalne, a po drugiej miejscowe sklepy w tym piekarnia, monopolowy i jakiś kiosek.
OdpowiedzUsuń-Zawsze tak jest kochana. Ten który mnie zdradzał codziennie przynosił mi kwiaty na początku. Ten który mnie uderzył traktował jak królową, a ten który miał problemy z używkami był bardziej niewinny niż dziewica. Zobacz... Rick też wydaje się na pierwszy rzut oka cudowny... Ale kim jest naprawdę? Może trzyma na swojej farmy głowy zgwałconych dziewczynek? Tego nie wiesz. -Zaśmiała się. -A Carter... jak cię tylko dotknie to przerobię jego fiuta na naszyjnik.
-Jestem prezesem miedzynarodowej firmy, a piję codziennie. Wszystko wypada. -Zaśmiał się, ale kiedy Jaime zadał pytanie szybko spoważniał. A więc nie wiedział? To było dość ciekawe... -Peter ci nic nie powiedział? -Uniósł brwi do góry. -Myślałem, że znasz tą smutną historię bo spędzałeś z nim ... sporo czasu. -Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i jednego włożył do ust. -Ciebie i Petera przyłapała jego siostra. A nas przyłapał Peter. Tylko w mniej hardcorowym wydaniu.
-Właściwie okazało się, że nie znaliśmy się do końca. -Keira westchnęła. -Albo raczej znaliśmy się, ale nie do końca sobie ufaliśmy stąd te tajemnice. Może i dobrze, że nie miałaś takich romansów. Chociaż... cholera ja i Colin to nie był romans. To było coś jak wieczne wzdychanie do plakatu swojego idola, ale wiesz, że przecież nie będziecie razem.
OdpowiedzUsuńKeria też cieszyła się z powodu przeprowadzki Audrey zwłaszcza, że choć na farmie było mnóstwo zwierząt i zawsze mogła zejść na dół odwiedzić babcię i dziadka to jednak brakowało jej kogoś kto plątałby się po kuchni, oglądał telewizor w salonie i zajmował jej łazienkę z rana.
-Ja też bardzo się cieszę. Urządzę ci pokoik. Mam taki śliczny, gościnny z kominkiem. Spodoba ci się. Widok z okna jest na pastwiska i możesz obserwować konie.
Colin podsunął mu butelkę. Sam miał ochotę otworzyć kolejną wódkę, ale kurde chyba nie wypadała tak z rana i to przy przyjaciołach? W końcu przecież coś jeszcze zauważą...
-O Jaime chcę posłuchać pikantnych szczegółów. -Colin poruszał brwiami, a potem zaciągnął się papierosem. -Zdziwię cię bo do niczego nie doszło. Chociaż cóż... gdyby nie Peter to nie wiem co by było. To było wtedy po balu. -Uśmiechnął się na to wspomnienie. Zawsze miło to wspominał. -Ten dupek Paul olał ją na balu dla innej, a ona zawsze mi się podobała. Upiliśmy się dolewając wódki do pączu... tańczyliśmy całą noc tylko we dwoje. A potem pojechaliśmy wszyscy do domku. Nie mogłem spać i oglądałem jakiś denny film. W środku nocy Keria zeszła się napić i ... dosiadła się do mnie. Nie wiem jak i kiedy ale zaczęliśmy się całować. Dalszą część historii znasz. Rodzeństwo Trudoe faktycznie zawsze mieli świetne wyczucie czasu.
Keira nawet przez chwilę nie pomyślała by Audrey jej się odwdzięczała za to co dla niej robi. Przecież po to są właśnie przyjaciele? Może zerwali ze sobą kontakt i to mogło być dobre zwłaszcza przez okoliczności jakie spotkały ich po balu... Ten wypadek zmienił ich wszystkich.
OdpowiedzUsuń-Ok jesteśmy. -Keira zaparkowała przed jednym z domków. -Dziś tylko ją obejrzę i jutro zadzwonie by podjąć decyzję. Nawet nie wiesz jak ciężko kupić zdrowego konia, który nie kuleje, nie zdechnie po paru miesiącach, albo nie będziesz musiała go ciągle leczyć... -Zaczęła wymieniać na palcach. -A uwierz koszty są ogromne.
Wtedy przed domek wyszła starsza pani i pomachała do nich przyjaźnie. Keira zdziwiła się na jej widok. Spodziewała się młodej dziewczyny, właścicieli konia, a nie babci emerytki.
-I ona trzyma na swojej posesji championa? -Spojrzała niepewnie na przyjaciółkę. -Cóż mówią nie osądzaj po okładce.
Colin skończył palić papierosa. Teraz to już na prawde musiał solidnie się napić. Wstał ,wyjął z lodówki butelkę wódki i postawił na stół.
-Lecz czym się strułeś. Polej, a ja będę mówił. -Zajął swoje miejsce. Byli przecież przyjaciółmi więc Jaime miał prawo wiedzieć. Poza tym Colin chciał się komuś wygadać.
-Ona była jedyną dziewczyną, której się wstydziłem. To znaczy no wiesz... powiedzieć o tym. Jeśli chodzi o moją byłą żonę to gdybyś ją zobaczył powiedziałbyś, że to kopia Keiry. Z wyglądu... bo z charakteru są totalnymi przeciwnościami. Kiedy to zrozumiałem moje małżeństwo trafił szlak.
Colin zakochał się w swojej Jane tylko dlatego, że przypominała mu niespełnioną miłość. Poza tym nie miały nic wspólnego. Jane wolała czytać książki, Keira jeździć na koncerty. Jane wolała zacisze domowe, a Keira chciała podróżować. Jane chciała opiekowć się domem i rodzić dzieci, a Keira chciała śpiewać i jeździć konno.
-Co jest nie ważne? -Spytał spoglądając na przyjaciela. -Może i bez znaczenia, ale ja tu zwierzam ci się z czegoś komu jeszcze nigdy nie powiedziałem więc i ty wal śmiało. A jeśli chodzi czy chce... z nią... Kurwa Jaime jestem facetem jasne, że chcę.
-Na farmie szybko się wyrobisz. -Mrugnęła do niej. Potem wyszła z auta. Przywitały się ze starszą panią, którą szybko zaprowadziła je na tył domu, gdzie na małym pastwisku biegała czarna klacz. Keira aż przystanęła bo klacz była warta zacznie więcej niż babcia życzyła sobie za nią. Już wiedziała, że ją kupi...
OdpowiedzUsuń-Która z was będzie na niej jeździć? -Spytała babcia. -Zależy mi żeby trafiła do dobrego domu. Nie chcę by ją bito, zmuszano do treningów czy głodzono. To koń mojej zmarłej wnuczki.
Keira spojrzała na Audrey. No i wszystko jasne. Aż zrobiło jej się smutno. Nie ma nic gorszego niż śmierć tak młodej osoby. Co gorsza śmierć nie opuszcza ich od czasu balu. A przynajmniej Keirę. Najpierw wypadek, potem śmierć wujka, który zaraził ją pasją do koni, potem ojciec i teraz Peter...
No tak Audrey wiedziała. Teraz pewnie wypytuje Keirę o niego i kiedy wrócą zacznie się tutaj niezły cyrk.
-Spróbować? -Colin zaśmiał się nerwowo. Myślał o tym kiedy tylko ją zobaczył. Ale przecież teraz byli zupełnie innym osobami. -Ona mieszka na farmie i pracuje przy zwierzętach. Ja jestem prezesem i mieszkam w apartamentowcu w New Jersey. Żadne z nas nigdy nie rzuci swojego życia i nie przeniesie się. Widzisz Keirę jako sekretarkę w garsonce? Albo mnie w dżinsach, koszuli flanelowej i łopatą w ręce? -Co prawda rodzice Colina kiedyś za młodych lat mieszkali na jednej z podobnych farm, ale wyjechali do miast w pogoni za bogactwem i karierą. -Poza tym zobacz... Keira trafiała na samych dupków. A ja? Nic bym jej nie mógł dać oprócz kolejnych łez. -Teraz jego ton spoważniał. -Całymi dniami siedzę w biurze, a potem się upijam.
Dobrze wiedział, że przegina z alkoholem, ale co mu zostało?
-Głupią myśl? Z serii: Co by były gdyby...
-Bardzo mi przykro... Wiem jaki to ból. -Kobieta próbowała powstrzymać łzy. -Wnuczka chciałaby by ktoś się nią opiekował i jeździł na niej, a ze mną się marnuje... Widzą panie... Moja wnusia spadła z tej klaczy, nie miała kasku i uderzyła sie w głowę. Śmierć na miejscu.
OdpowiedzUsuńKeira przypomniała sobie ile razy ona jeździła bez kasku i zrobiło jej się nagle słabo. Choć jazda konna to był bardzo piękny sport był również cholernie niebezpieczny o czym zdążyła sie przekonać już nie raz.
-Bardzo mi przykro. -Keira podeszła do barierki i klacz podbiegła do niej. -Co o niej myślisz Audrey? Tak okiem zwykłego człowieka nie zaklinacza koni.
-Spróbować? I co? -Colin oparł się o stół łokciami. -Nawet nie wiem czy ona dalej by chciała. Poza tym... -Machnął ręką. -Daj spokój. To było za gówniarza, całowaliśmy się raptem dwa razy... To wszystko może opiera się właśnie na tych dwóch razach i na niczym innym.
Co jak co ale Colin w ogóle nie wierzył, że mogłoby mu wyjść z Keira. Z resztą wątpił, że kiedykolwiek będzie z jakąś kobietą. Niektórzy ludzie całe życie byli sami, próbowali szczęścia w związkach, nie wychodziło i potem zwyczajne się poddawali. Może on też tak miał?
-Cóż... gdybyście z Peterem spróbowali to pewnie nie osierociłby teraz dzieci, a my przyjaźnilibyśmy się przez te wszystkie lata. Ale... kto wie? Może rozpieprzylibyście swoją przyjaźń i teraz cieszyłbyś się z jego śmierci. Co do mojego picia... tylko tym się zajmuję w życiu po pracy bo tylko na to mam czas i siły.
Keira po dłuższej obserwacji i krótkiej przejażdżce uznała, że klacz jest jej wymarzonym koniem i podpisała umowę ze starszą babcią. Obiecała, że zabierze ją w drodze powrotnej z urlopu bo starsza pani zaoferowała się, że pożyczy jej przyczepę transportową.
OdpowiedzUsuńKeira każdy zakup konia przeżywała za każdym razem jak mała dziewczyna, która dostała kucyka na urodziny. Teraz też nie trudno było zauważyć, że tryska energią i jest znacznie bardziej pobudzona.
-Wiesz co... miałam kiedyś taką myśl. -Zaczęła kiedy wsiadłu do samochodu i wracały do domku. -By otworzyć ośrodek jeździecki. Mam mnóstwo ziemi i możliwości. Kto wie może to się uda kiedyś... A ty? -Spojrzała na przyjaciółkę. -Jakie jest twoje skryte marzenie, które boisz się zrealizować?
-Od kiedy zdałem sobie sprawę, że nie dogaduję się z moją żoną. Że właściwie wcale do siebie nie pasujemy. I zazwyczaj wódkę... -Jaime był pierwszą osoba której przyznał się, że ma poważny problem z alkoholem. Co prawda nie sposób było to ukryć, ale w końcu sam to powiedział. To chyba już jakiś postęp? -Może ciężko zrozumieć, ale kiedy wracasz do domu, który miał być swoim azylem, do kobiety, która miała być tą jedyną i jedyne na co masz ochotę to założyć ponownie buty, wyjść i nigdy nie wrócić... alkohol nieźle pomaga znieść to wszystko. A potem... kiedy wracasz do pustego apartamentowca i nawet nie masz do kogo ponarzekać... alkohol też jest dobrym przyjacielem. I wcale nie byłem zazdrosny o tego dupka Ricka. No może trochę. -Przekręcił oczami.
-Wiem jak to wszystko wygląda. Wiesz zanim kupiłam kobie i sprzedałam wszystko by wynieść się na farmę musiałam gdzies uczyć się jeździć. Ojciec woził mnie właśnie do jednego z takich ośrodków. Tam poznałam świetnych ludzi i przekonałam się jak to funkcjonuje. -Keira dodała gazu, ale nie pojechała w stronę domku. Skręciła do centrum miasteczka. Musiała coś jeszcze kupić. -Oooo zatem nie bierz się za Colina. -Zaśmiała się wesoło. -Zawsze byłabyś na drugim miejscu. A tak na poważnie to super sprawa. Wiesz jakoś widzę cię jako mamę. Miałabyś dwójkę słodkich dzieciaków i przystojnego męża, który patrzyłby na ciebie po dwudziestu latach małżeństwa tak jak w dniu kiedy się w tobie zakochał.. Eh... -Westchnęła ciężko. -Audrey czemu właśnie tak nie może być? Myślisz... myślisz, że spotkała nas kara?
OdpowiedzUsuń-Nie mam nawet czasu na specjalistę. Dobra... Mam problem z alkoholem, ale chyba mogę go odstawić kiedy tylko zechcę co nie? -Okłamywał sam siebie jak typowy alkoholik. Nie mógł przestać i dobrze o tym wiedział. A po drugie czy w ogóle chciał? Lubił się upijać. Przynajmniej lepiej się zasypiało. Ale poczuł, że przynajmniej teraz może się komuś wygadać bez zahamowań. -Najpierw piłem bo Jane nie była Keirą. Potem piłem bo wpadłem w ten romans. Nawet jej nie kochałem... -Wolał na razie nie mówić mu kim była dziewczyna. Nie chciał psuć urlopu. Ale potem kiedy wrócą powie mu. Tak sobie obiecał. -A teraz piję bo mam nudne życie obrzydliwie bogatego prezesa. Kurwa. -Walną pięścią w stół aż Roxi podskoczyła i zmierzyła go wzrokiem. -Potrzebuję zmian Jaime. Nie mogę tak dłużej żyć.
-Widziałaś co przywiózł Colin? -Zerknęła na przyjaciółkę. -Całą skrzynkę wódki. Jeśli faktycznie chłopaki zamierzają to wypić to... Cóż przydadzą się tabletki na kaca. Zwłaszcza Jaime'mu. -Skręciła na parking. -Poza tym czasem mam problemy z zasypianiem i zapomniałam moich tabletek.
OdpowiedzUsuńKeira ostatnio miała sporo na głowie. Wciąż wspominała śmierć ojca z czym wiązał się również wypadek, który spowodowali. Dręczyła ją samotność, poczucie winy. A poza tym jeden z koni chorował. No i mama... nie chciała wyprowadzić się na farmę, a wciąż narzekała że jest sama w domu po śmierci ojca.
-Poczekaj to. -Zaparkowała i zgasiła samochód. Zaraz wracam.
Nie wróciła tak zaraz bo była kolejka, ale kupiła to co chciała. Podała małą reklamóweczkę Audrey i szybko odpaliła samochód. -Nie uwierzysz kogo tam spotkałam. Rick'a tego seryjnego mordercę.
-Stary na to trzeba mieć czas. Ja pracuję nawet w weekendy po dwanaście godzin. Dzieciak od sąsiadów wychodzi z moim psem na spacery bo ja nie mam kiedy. Właściwie powinienem znaleźć jej lepszy dom. -Zerknął na Roxi. Kochał ją i przyzwyczaił się do niej. Tylko ona cieszyła się na jego widok, ale jakby nie patrzeć pies był cały dzień sam. -Nie chciałbyś psa? -Zerknął z nadzieją na przyjaciela, ale zaraz sobie przypomniał, że Jaime jest zajęty karierą więc raczej nie będzie miał czasu dla czworonoga. Ale warto było spróbować.
-Stał za mną w kolejce i pytał czy wpadniemy. No ale powiedziałam mu, że to nasz wypad przyjacielski i tak dalej... -Machnęła ręką odjechała spod apteki. -W każdym razie kazał cię pozdrowić. No i chciał mój numer. -Dodała pospiesznie.
OdpowiedzUsuńNie znała Ricka, rozmawiali raptem drugi raz. Co prawda był inny o był wyjątkowo miły, ale czyż nie tak się zawsze zaczynało? Najwidoczniej na nią leciał i udowodnił to chcąc numer. Minęło sporo czasu odkąd rozstała się z poprzednim facetem. Musiała przyznać, że nie raz wieczorami brakowało jej ciepła drugiej osoby. Tęskniła za byciem kochaną i za kochaniem kogoś. -Jak to ujął chce zaprosić mnie na kolację. -Zerknęła na przyjaciółkę. Czemu nie? Może powinna pojechać. Ale tym razem na pewno będzie ostrożniejsza.
-Nie chce jej oddawać. -Westchnął Colin. -Ale spójrz jakie ona ma życie? Ten wypad tutaj to jej jedyna atrakcja od kilku lat. Powinien zająć się nią ktoś to potrafiłby się nią opiekować. -Spojrzał na swoją Roxi, która wydawała się rozumieć wszystko co mówi bo obróciła się do niego plecami jakby obrażona. -Kwiaty? Chyba coś ci sie pochrzaniło. -A tak przynajmniej się mu wydawało bo sam też nie mógł sobie przypomnieć jak to szło... -Wiesz, że ten cały wypad to i mój pierwszy urlop od... cholera chyba od jakiś siedmiu lat. -Nawet kiedy był z żoną nie jeździł na urlop bo tłumaczył jej, że ma nawał pracy. Wcale nie miał. Po prostu nudził się z nią. -Gdzie ona pojechały? Keira mówiła, że koń stoi niedaleko a zobacz ile ich nie ma? Spacerki wokół jeziora, wspólne wypady? Co one? Same to przyjechały...
Zostawienie wódki Colinowi było bardzo złym pomysłem bo od razu sięgnął po nią i nalał sobie do szklanki. Nim jednak wypił jej zawartość długo obracał szklankę w dłoni zastanawiając się czy Jaime ma rację i do czego właściwie zmierza to jego życie?
OdpowiedzUsuńRoxi usłyszała podjeżdżający samochód i podbiegła radośnie do drzwi, które po chwili otwarły się i wpadła do środka Keira. Rzuciła na stół tabletki na kaca, swoje schowała wcześniej do torebki. Nie wszyscy muszą wiedzieć, że ma problemy ze snem.
-Gdzie nasz Kac Vegas? -Rzuciła w stronę Colina. Roxi właśnie radośnie odbiegła do Audrey.
-Dochodzi do siebie. -Zerknął na tabletki. -Jak koń? Podobał się wam?
Colin oczywiście kiedy to usłyszał trochę się skrzywił. No tak poczuł ukłuci zazdrości i co z tego? Przecież nie będą razem. To się zwyczajnie nie może udać. Z kolei Keira spojrzała na Audery zaskoczona tak jakby chciała spytać "Hej co ty wyprawiasz? Po co mu to mówisz?" Nie z pretensjami lecz bardziej z zaciekawienia bo przecież pamiętała ich rozmowę.
OdpowiedzUsuńColin sięgnął po tabletkę i szklankę wody. Cóż skoro to ma w jakimś stopniu pomóc to czemu nie? Poza tym wziął sobie chyba te słowa Jaime do serca. Może faktycznie powinien przystopować.
-Klacz jest wspaniała!- Keira aż promieniała w zazdrości. -Zabiorę ją po naszym urlopie! Zdecydowanie to najlepszy koń jaki kiedykolwiek kupiłam! A wy? -Zerknęła na chłopaków i momentalnie spoważniała. -Jeszcze nie wytrzeźwieliśmy po wczorajszym, a już dajemy w gardło od rana? -Kiwnęła na butelkę, a potem przeniosła wzrok na Audrey. Ona też zauważyła, że Colin ma problem z alkoholem. Jaime lubił imprezy, ale nie sądziła by to on namawiał przyjaciela na picie od rana.
-To... tylko tu stoi. -Colin próbował się wymigać.
-A to? -Poniosła szklankę z wódką. -Wiecie co? Impreza imprezą... -Podeszła do Audrey ze szklanką. -Ale pora zrobić coś jeszcze w imię Petera oprócz picia. -Wylała zawartość szklanki do zlewu. Colin momentalnie pobladł. -Pamiętacie jak często wyruszaliśmy w las z namiotami, kiełbaskami i piankami? Zatrzymaliśmy się dopiero jak zaczynało sie ściemniać, rozbijaliśmy obóz, robiliśmy ognisko, a rano wracaliśmy do domku? Może teraz też powinniśmy to zrobić, co? -Uniosła brew do góry patrząc na przyjaciółkę. Potrzebowała jej pomocy by przekonać do tego pomysłu chłopaków.
-Nie mamy namiotów. -Colin wstał podchodząc do lodówki. Zawsze na kacu był głodny jak wilk i mógł jeść cały czas.
-Wzięła dwa. I śpiwory też. Zawsze wożę je w bagażniku. W moich okolicach kiedy jeździmy z farmy do farmy namioty i śpiwory przydają sie bardziej niż butelka wódki.
Keira uśmiechnęła się wesoło.
OdpowiedzUsuń-Tak. Pójdźmy w stronę jeziora jutro. przynajmniej będziemy mieć czas by się przygotować. I żadnego alkoholu. -Pogroziła im palcem chociaż dobrze wiedziała, że to powinna kierować tylko do Colina. -A dziś co będziemy robić? -Uśmiechnęła się do Jaime'go. -Oprócz zdychania z przepicia.
-Super... -Colin przekręcił oczami. Nie był z tego powodu zadowolony, ale wiedział, że jak przyjaciele sobie coś ubzdurają to tak będzie. -A dziś? Nie zaprosił nas ten cały Rick na zabawę?
-Daj spokój. -Keira machnęła ręką. -Przyjechaliśmy tu dla Petera.
-A więc co? Co nie chcecie do niego jechać?
-Spokojnie Colin. -Keira usiadła na przeciwko niego i zerknęła na przyjaciółkę. -Pokażesz nam jak super jeździsz konno innym razem. Co nie Audrey? Na przykład na mojej farmie.
-Luuuuudzie... -Keira pacnęła się w czoło. -Kiedyś braliśmy tylko koce, kiełbaski i colę, a teraz chcecie planować wszystko jakbyśmy miesiąc mieli spędzić w tym lesie. -Zaśmiała się wesoło. -Wystarczą kanapki, ogień ma nasz jedyny palacz i najlepszy jeździec jakie miała matka ziemia. -Kiwnęła na Colina.
OdpowiedzUsuń-Świetnie więc przyjadę na tą całą twoją farmę. -Wskazał na Keirę palcem. -I pokarzę ci, że umiem jeździć.
-Zapraszamy. -Objęła Audrey ramieniem i pokazała mu język. -Dam ci największego ogiera jakiego mam. -Wybuchnęła śmiechem.
-Idę na spacer z psem. Nie znajdę tu sojusznika. -Colin podniósł się z krzesła i poszedł na przedpokój by ubrać buty. Pod drodze zwinął ze stołu paczkę papierosów.
-Masz rację Audrey. Materac będzie dobry. -Skinęła głową.
Keira spojrzała na zegarek. Była już trzynasta i wypadałoby coś ugotować na obiad. Wstała od stołu i podeszła do lodówki by zerknąć co tam kupili. Miała nadzieję upichcić coś dobrego. Ostatecznie wybrała wołowinę, którą zaczęła kroić na kosteczkę, wszystkie składniki do sosu i wstawiła wodę na ryż.
OdpowiedzUsuńColin z kolei spacerował wzdłuż jeziora. Wypalił po drodze papierosa i w drodze powrotnej zajrzał do Jaime'go i Audrey. Wszystko było ok mógł iść spać w samym środku lasy, ale bez alkoholu? Będzie musiał przemycić sobie jakaś piersiówkę. No bez przesady to miał być urlop.
-No i co? Widzę, że macie materace. -Colin zerknął na znaleziska. -A to co jest? Podszedł do regału stojącego w kącie. -No nie wierzę. -Zaśmiał się i zdjął z niego zakurzone zdjęcie. -Zobaczcie. To my w to lato, kiedy Peter złamał rękę. Pamiętacie? Założył się ze mną, że wejdzie na dach.
Na zdjęciu mieli może z szesnaście lat. Peter stał w samym środku. Obejmował dziewczyny, które śmiały się wesoło. Colin i Jaime robili głupie miny. Oni zawsze wiedzieli jak zepsuć grupowe zdjęcie.
-Jamie... Chyba mnie wzięło na wspominki. Serio masz te zdjęcia o których wspominałeś?
-Och daj spokój. -Keira machnęła ręką. -Już kończę. Ale możesz przygotować talerze, coś do picia... -Kończyła właśnie gotować sos.
OdpowiedzUsuńW końcu usiedli wszyscy przed telewizorem gotowi na powrót do przeszłości, która prawdopodobnie była najlepszymi czasami w ich życiu. Przynajmniej dla Colina i Keiry. Wtedy nie musieli się niczym przejmowali. Żyli pełnią życia i mieli swoje marzenia, które wydawały się kiedyś takie proste do spełnienia.
-Dawaj stary. -Colin rozsiadł się wygodnie na kanapie.
-To będzie katastrofa... Pamiętacie jaka wtedy była okropna moda? -Keira zachichotała. -O boże miałam tą paskudną grzywkę. -Przekręciła oczami.
-Lepiej przypomnijcie sobie koszule hawajską Petera...
[Wybacz ciężkie dni nastały :P]
OdpowiedzUsuń-Pamiętam. -Keira palnęła się w czoło. -Ciężko było zapomnieć skoro sama ci je farbowałam. Omijałam twoich rodziców na kilometr. Kiedy ich widziałam przechodziłam na drugą stronę ulicy bo tak się bałam, że mnie zabiją za to.
-Co by powiedział? -Colin zerknął na zdjęcie z Halloween. Keira była przebrana za wampirzycę, a on za frankensteina. -Że ładne z nas były pojeby. -Wybuchnął śmiechem na to wspomnienie. -Swoją drogą skąd pomysł Petera by przebrać się za trumnę? Spójrzcie jak on komicznie wygląda w tym kartonie.
-Ranyy.... -Keira wpadła w histeryczny śmiech. Nie mogła się uspokoić przez dłuższą chwilę. -A czy pamiętacie jak był bal przebierańców w szkole i przyszliście przebrani za cycki? -Keira spojrzała na Jaaime'a i Colina.
-Och Jaime niezła była z nas para. -Colin poruszał brwiami. -Szkoda, że nas nauczycielka wyprosiła.
-To prawda bez grzywki ci lepiej. -Przyznała Keira. -Co jest dalej? Może jakiś starsze lata? Nie mogę patrzeć na siebie. -Westchnęła.
OdpowiedzUsuń-O no i masz... -Colin zaśmiał się na widok kolejnego zdjęcia. -Zobaczcie to było z tej wycieczki klasowej w góry? Tyle razy miałem pytać, a wiecznie zapominałem. Ta trawka co znalazła nauczycielka w moich rzeczach była którego z was? -Spojrzał po przyjaciołach. -Wtedy miałem przejebane, ale dziś już się z tego śmieje więc?
Keira spojrzała na Audrey. Nie paliła dużo. Lubiła czasem się wyluzować. Raz na jakiś czas. Wtedy akurat była zestresowana po egzaminach, Paul robił jej problemy i związek już wtedy zaczynał się sypać, a ojciec zaczął chorować.
-To byłam ja... -Przewróciła oczami i ukryła twarz w dłoniach. -Miałam wtedy zapalić to z Peterem jak pójdziecie wszyscy spać. On też podpalał. Jamie powinieneś o tym wiedzieć. Musiał nie raz coś zapalić przy tobie.
Keira wybuchnęła śmiechem, a Colin spojrzał na przyjaciela krzywo.
OdpowiedzUsuń-No nie gadajcie, że chcecie pojechać do tego całego Richarda? Zacka? Czy Micka... jak tam mu do cholery było. -Colin widząc, że Jaime upił nieco drinka sam sięgnął po butelkę wódki i pociągnął kila łyków. -No co? Mamy urlop. -Wytłumaczył się spoglądając na Audrey.
-Colin... -Keira westchnęła. -Jeśli nie chcesz nie musisz jechać. Możesz dla nas coś ugotować. A tymczasem... -Wstała od stołu. -To co? Kto idzie się kąpać w jeziorze? -Spojrzała na Jaime, który nigdy nie miał z tym oporów. -Czyżbyście aż tak się zestarzeli? -Uniosła brwi do góry.
-Spokojnie. Kontaktuje ze światem. -Colin zapewnił przyjaciółkę, że nic mu się nie stanie.
OdpowiedzUsuń-Wy nie, a ja nie wiem... kto wie. W końcu dał mi swój numer no nie? -Keira również zniknęła na górze by przebrać się w swój kostium. Zeszła chwilkę po Audrey. Miała na sobie ciemnozielony dwuczęściowy kostium ze złotymi dodatkami oraz żółtą prześwitującą, sięgającą kostek spódniczkę. -Ja też jestem gotowa. -Uśmiechnęła się do nich.
-A myślałem, że będziemy się kąpać tak jak wtedy... zupełnie nago. -Tylko, że wtedy byli wszyscy wypici, a Peter wpadł na tak genialny pomysł. Teraz wypity był tylko on. No i Jaime... ale on raczej miał kaca. Colin wstał od stołu i zagwizdał w stronę Roxi, która radośnie do nich podbiegła.
[Wybacz miałam nawał pracy, ale juz postaram sie to nadrobić :D]
OdpowiedzUsuń-Możecie się śmiać, ale mam taki materac w kształcie kawałka pizzy w domu. -Colin pacnął się w czoło. -Kiedyś z pracy jechaliśmy na wyjazd integracyjny i pojechaliśmy z kumplem do sklepu by się zaopatrzyć w alkohol. W galerii na samym środku wisiał ten materac. Musieliśmy sobie kupić po jednym To była furora. Wszystkie laski z firmy chciały na nich pływać.
-Kto chciałby pływać na kawałku pizzy? -Keira uniosła brwi do góry. -Delifn czy flaming to jeszcze zrozumiem, ale pizza? To głupie.
-To co idziemy? -Colin założył okulary przeciwsłoneczne, a do ręki wziął olejek do opalania. -Odkąd strzaskałem się tak, że trzy dni umierałem posmarowany odżywką do włosów Audrey wolę się zabezpieczać. -Pomachał im butelką.
Keira weszła powoli do wody, a potem szybko się zanurzyła odpływając nieco dalej od brzegu. Początkowo pisnęła od chłodnej wody, ale szybko przyzwyczaiła się do jej temperatury.
OdpowiedzUsuńColin z kolei przebiegł obok nich niczym wariat wskakując do wody. Ochlapał przy tym wszystkich. Zawsze tak robili razem z Peterem kiedy jeszcze żył.
-Co jest z wami? Będziecie tak do wieczora wchodzić? -Wynurzył się po chwili na powierzchnię. -I tym właśnie sposobem wpadłem na genialny pomysł. -Uśmiechnął się do przyjaciół. -Skoro już jesteśmy umówieni na weekend u Keiry i konne przejażdżki na następny raz ja was gdzieś zabieram.
-Słucham? A jesteśmy? -Keira spojrzała na Audrey. Przecież zaprosiła do siebie tylko przyjaciółkę i to nie na weekend lecz do wspólnego mieszkania.
-Czy pływaliście kiedyś na jachcie? -Spytał, a Keirze opadła szczęka. -No co?
Jako prezes firmy było go stać na wiele dogodności. Jednak od wielu wielu lat nie wydawał pieniędzy na nic innego tylko alkohol. No i jedzenie bo przecież trzeba było jeść. Ostatni jego wydatek to było zakupienia prywatnego jachtu, kiedy to wolał uciekać od żony. Z kumplami rejsy były znacznie ciekawsze niż żona czekająca w sypialni i kalendarzem, który pokazywał, że to ten dzień i jej jajniki są gotowe.
-Oglądacie zdecydowanie za dużo filmów. Czyż nie powinniśmy żyć jak za dawnych lat? Cholera kiedy byliśmy młodzi nikt nie myślał o drabinkach... -Keria uśmiechnęła się na wspomnienie ich młodych lat. -Nikt nie planował wypadu do lasu, ani wycieczki... wsiadaliśmy w busa,albo wychodziliśmy z domu i po prostu robiliśmy swoje. Wiecie co? Chciałabym znów robić takie szalone rzeczy i nie martwić się o skutki. Co wy na to? Zróbmy coś totalnie szalonego i nieprzewidywalnego tak jak wtedy! -Podpłynęła do Audrey.
OdpowiedzUsuń-Zgadzam się! -Colin pokiwał głową. -Chodź ze mną do sypialni.
-Jakim ty jesteś idiotą! -Chlapnęła w niego wodą.
-Żeby wyskoczyć przez okno na materac! O czym pomyślałaś zboczeńcu? Czy ona myślała, że chcę z nią... -Spojrzał na Jaime. -Rany... -Przekręcił oczami i zaczął się śmiać. Oczywiście, że chodziło mu o seks, ale wolał z tego wybrnąć w ten sposób.
-Nie chodziło mi o to by się zabić. -Keria spoważniała. -Co zrobiliście najbardziej szalonego przez te wszystkie lata, kiedy nie mieliśmy kontaktu? Jaime zaczynaj!
-Czworokąt? Ty ta serio? -Keira otworzyła szeroko oczy. -Jeśli to prawda to związek z narkomanką to nic szalonego. W końcu to nie szaleństwo, że się zakochujemy i ślepo wierzymy w słowa w tej drugiej osoby. To zwyczajna głupota. Tak już jest w związkach.
OdpowiedzUsuń-Z kim był ten czworokąt? -Wypalił Colin dopływając bliżej. -Ty i trzy laski? Tylko nie mów, że sami faceci.
-A mnie ciekawi jakim w ogóle cudem związałeś się z narkomanką. Przecież nigdy nie obracałeś się w takim środowisku. -Keira zawsze pamiętała Jamiego jako szalonego imprezowicza, ale nie kogoś kto chodzi po jakiś melinach i utrzymuje kontakty z dilerami. Co to to nie. Owszem czasem wszystkim zdarzyło się zbłądzić, ale związek z narkomanką? Ok... ona też była z uzależnionym od trawki i alkoholu, ale to było inaczej. Ona obracała sie zawsze w różnych grupach ludzi, a do tego nikt nie oczekiwał od niej bycia idealną. Nie to co rodzice Jamiego.
-Audrey ma rację. -Colin zgodził się z przyjaciółką. -W takim świecie nie brakuje ludzi, którzy na pozór są porządni i mają idealne rodziny niczym z magazynu dla pań domu. A tak na prawdę mają porachunki z mafią, są narkomanami czy zajmują sie handlem ludzkim ciałem. Widziałem kiedyś taki program... Niby porządni ludzie, którzy na co dzień pomagają biednym, a za plecami...
OdpowiedzUsuń-A twoja firma? Tam pewnie jest podobnie. Wyobrażam sobie takie firmy jak żerowisko rekinów. -Keira odchyliła głowę do tyłu spoglądając w słońce. -Prochy schowane po biurkach, firmowe imprezy, dziwki i litry alkoholu.
-Bez przesady. Jest paru co lubi dać w nos to fakt, ale są nieszkodliwi.
-Wszyscy powinniście zobaczyć jak żyje się na farmie. -Keira na chwilę zamyśliła się. Ona też mogła być na dnie, uzależniona, goniąca za sławą, pieniędzmi i karierą. NA szczęście obrała inną drogę. -Zobaczylibyście co to jest życie bez tych waszych używek, zmartwień.
-No już myślałem, że nie spytasz. -Colin od razu podpłynął do przyjaciela wychodząc na brzeg. -Umieram z głodu. Przywiozłem ze sobą takie mięsne przekąski na grilla. Musimy je spróbować.
OdpowiedzUsuń-Ja mogę zrobić sałatkę. -Zaoferowała się Keira. -A tak poza tym napiłabym się zimnego piwa. -Spojrzała w stronę Audrey podpływając do niej. -Raz w życiu to my możemy się upić a oni mogą nas pilnować. -Puściła do niej oczko. -Co ty na to? Na farmie nie bedzie czasu na picie. -Pogroziła palcem śmiejąc się. -Tam bedą obowiązki. -Uniosła dumnie głowę.
-Co tam szepczecie? -Spytał Colin.
-Daj nam po zimnym piwie. -Postanowiła. -A zrobimy pyszną sałatkę.
Keira na codzień prawie wcale nie piła. Nie służyło to życiu na farmie gdzie trzeba było wstawać wczas by wykarmić wszystkie zwierzęta. Ale tutaj? Mogła sobie w końcu na to pozwolić. Wczoraj to chłopaki przegięli.Dziś mogły one.