5 grudnia 2017

[KP] Nie przestawaj marzyć. Póki marzysz - żyjesz.

Sibilla 'Sibi' Collins - 25 lat 


Mam jedno takie malutkie marzenie. Mały domek na farmie, wypasające się krowy, owce i pies pasterski nieodstępujący mnie na krok. Jeździłabym konno wokół farmy w cowboyskim kapeluszu i doglądała czy wszystko w porządku. Tu bym się zestarzała i tu bym umarła. Tu byłabym szczęśliwa i tu uciekałabym od wszystkich problemów. To byłby mój dom, którego nikt nie potrafił mi dać. 

Była studentka projektowania mody. Uciekła z domu by pojechać na studia. Studia rzuciła dla kapeli. Kapelę rzuciła dla chłopaka, a chłopaka dla wolności. W jej życiu nic nie jest stałe. Raz coś jest, a później tego nie ma. Zdążyła już do tego przywyknąć.
Pije dość często zazwyczaj wieczorami wódkę z colą. Nie pali. Często wpada w tarapaty. Kiedyś ambitna dziewczyna, teraz musi spłacić swój kredyt, który wzięła na studia. Ledwo wiąże koniec z końcem. Oczywiście mogłaby na nie wrócić, ale to nie w jej stylu. Kierunek okazał się błędny, a ona zamarzyła o czymś zupełnie innym. Lecz do tego również potrzebne są pieniędzy.
Z pozoru buntowniczka w rzeczywistości przyjazna osóbka, która szuka tylko miejsca na ziemi dla samej siebie. 

11 komentarzy:

  1. Gabriel nie był ani trochę zadowolony z całej zaistniałej sytuacji. Przecież do tej pory radził sobie sam i bardzo dobrze mu to szło. Nie próbował się zabić, jadł i w jakiś sposób egzystował.
    Nie potrafił więc zrozumieć, dlaczego jego młodszy brat Michael postanowił zatrudnić dla niego jakąś opiekunkę. Jakby Lemaire był dzieckiem i nie mógł pozostawać sam dłużej, niż przez kwadrans.
    Wykłócał się o to od tygodnia, ale jak zwykle wszyscy go zakrzyczeli i postawili na swoim. Nie miał jednak zamiaru być milutki i sympatyczny. Miał swój plan. Chciał, by ta nowo zatrudniona osoba zwiała z krzykiem po tygodniu, a wtedy on znów będzie mógł sam o sobie decydować.
    Od rana, siedział w swoim pokoju, czytając nową powieść kryminalną i czekając na nieuniknione. Za chwilę, w jego domu miała pojawić się jakaś pannica, która będzie go kontrolowała przez kilka godzin dziennie. Mężczyzna, cieszył się więc ostatnimi chwili wolności, która mu pozostała.
    – Gabrielu! – Usłyszał głos brata po pół godzinie spokoju. – Pozwól do salonu. – Lemaire westchnął. Michael panoszył się w jego domu, jakby był u siebie.
    Wstał ostrożnie z fotela, chwytając opartą obok laskę. Nigdzie się już bez niej nie ruszał. Choroba zabrała mu już nawet zdolność samodzielnego poruszania się po domu i Gabriel tylko czekał, aż będzie musiał przesiąść się na wózek. Wtedy jego nogi będą już całkowicie bezużyteczne.
    Szedł powoli, ostrożnie stawiając każdy krok, bo nie chciał jednak widowiskowo się wyłożyć. Nie, musiał pokazać, że jest samodzielny, że świetnie daje sobie sam radę.
    Kiedy dotarł na miejsce, skupił się na tym, by usiąść na kanapie. Chodzenie za bardzo go męczyło. Długie stanie z resztą, też.
    – Poznaj Sybillę. Swoją nową towarzyszkę. Nie będziesz już taki samotny. – W głosie Michaela słychać było optymizm. Chyba za dużo sobie wyobrażał.
    – Chciałeś powiedzieć, moją nową niańkę. – Mruknął tylko, podnosząc głowę i spoglądając na dziewczynę. – Och, dostała mi się panna o tycjanowskich włosach. Mam tylko nadzieję, że kolor włosów nie oddaje pani charakteru. – Zwrócił się już bezpośrednio do stojącej nieopodal panienki, mierząc ją bezwstydnie wzrokiem. – Witam w moim domu. – Dorzucił jeszcze. To by było chyba na tyle z jego uprzejmości.

    OdpowiedzUsuń
  2. W gruncie rzeczy, Gabriel nie był zadufanym w sobie bufonem, ani tym bardziej bucem. To życie i sytuacja, w której się znalazł doprowadziły go do tego, jakim człowiekiem był teraz. Zgorzkniałym i zazwyczaj milczącym.
    Trudno było mu się dziwić. Choroba odebrała mu wszystko - przyjaciół, pracę i wspaniałe życie, które wiódł, i którego dowody Sibilla mogła podziwiać na licznych zdjęciach ustawionych w salonie.
    Gabriel do tej pory doskonale radził sobie sam. Nic więc dziwnego, że nie był zadowolony z tego, że ktoś będzie miał nad nim czuwać. I to przez niemal całą dobę.
    Skrzywił się, słysząc jak dziewczyna przekręca jego nazwisko.
    – Lemaire. Nazywam się Lemaire, ale skoro to zbyt trudne to poprzestaniemy na imieniu. Gabriel. Gdybyś i tego również zapomniała. – Powiedział w końcu z ironicznym uśmiechem na ustach. Spojrzał na brata i pokręcił głową. – Przedstawiłem się, przyjrzałem zacnej niańce, mogę odejść? – Zapytał, chociaż zgody i tak nie potrzebował. Był w końcu u siebie.
    Podniósł się powoli z kanapy, przeklinając w duchu to, że ktoś obcy widzi jego słabość i pokuśtykał w stronę wyjścia.
    – Brat pokaże pani nowy pokój i zapewne przekaże również wszelkie informacje dotyczące mojej osoby. Jak widać, nawet we własnym domu nie mam prawa głosu. – Odezwał się jeszcze. obracając się na pięcie, by spojrzeć na dziewczynę.
    – Gabrielu przestań. Wiesz dobrze, że to dla twojego dobra. Za długo siedzisz tutaj sam. – Głos Michaela był dość ostry. – Proszę mu wybaczyć. – Podjął po chwili, upewniając się, że Gabriel ruszył ponownie w stronę swojego pokoju. – Jest taki odkąd poznał diagnozę. Dlatego potrzebujemy kogoś, kto pokaże mu, że jego życie jeszcze się nie skończyło, że jest jakaś nadzieja. – Wyjaśnił Sibilli.

    OdpowiedzUsuń
  3. Michael w gruncie rzeczy przywykł już do humorków własnego brata. Gabriel był taki od dwóch lat i przez ten czas odstraszył od siebie liczne grono osób.
    Młodszy z braci Lemaire obawiał się, że zachowanie Gabe’a jak nic spłoszy kolejną opiekunkę. Sybilla nie wyglądała jednak na wystraszoną.
    – Nie. Gabriel wie, jakie leki ma zażywać. Poza tym, nie sądzę, by ingerencja i w tę kwestię mu odpowiadała. – Gabriel uśmiechnął się smutno. – Musisz tylko pilnować, by nie przyjmował zbyt wielu leków przeciwbólowych, za bardzo go otumaniają. – Dodał jeszcze, przyglądając się dziewczynie i zastanawiając się, czy podoła swojemu zadaniu.
    – Twoim głównym zadaniem będzie po prostu dotrzymywanie mu towarzystwa. Wydajesz się być osobą, którą wie, jak dobrze się bawić. Gabriel o tym zapomniał. Kiedyś był duszą towarzystwa. Teraz za długo już siedzi sam. – Odezwał się po chwili. – Zostawię was samych. Gdybyś miała jakieś pytania, tu jest mój numer telefonu. – Wręczył dziewczynie wizytówkę. – Spróbuj z nim porozmawiać. W gruncie rzeczy… Gabriel jest naprawdę sympatycznym człowiekiem. Trzeba tylko do niego dotrzeć.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gabriel uwielbiał być sam. Nikt mu wtedy nie przeszkadzał, nikt go nie męczył i nie zmuszał do rozmowy.
    Sam przecież dobrowolnie, odciął się od wszystkiego i od wszystkich, ale jego rodzina stwierdziła, że nie powinno tak być.
    Mężczyzna usłyszał kroki dziewczyny, zanim jeszcze pojawiła się w jego pokoju. Wiedział, że od teraz tak to właśnie będzie wyglądało. Westchnął cicho, zamykając książkę i spoglądając na rudowłosą.
    – Nie jestem głodny, więc za obiad dziękuję. – Odezwał się po chwili. – Na herbatę nie mam ochoty, ale możesz zrobić mi drinka. – Dodał jeszcze, wskazując na stojący w kącie pokoju barek. – Whiskey i dwie kostki lodu. – Uściślił.

    OdpowiedzUsuń
  5. Kiwnął głową dla potwierdzenia na zadane pytanie.
    – Dokładnie to powiedziałem. – Stwierdził, uważnie jej się przyglądając.
    To co mu podała nie było zdecydowanie tym, o co ją poprosił i czego potrzebował w tej chwili. Zmarszczył brwi i zacisnął usta w cienką linię. Wziął jednak od niej tę szklankę i przyjrzał się jej zawartości.
    – Ty chyba nie mówisz poważnie? – Zapytał z przekąsem, spoglądając na rudowłosą. – W moim stanie alkohol jest niewskazany? – Zacisnął wolną dłoń na poręczy fotela. – Wiesz coś w ogóle o stwardnieniu rozsianym? Wiesz co mi wolno, a czego nie? – Pytał dalej, coraz bardziej rozdrażniony. – Choroba działa na moje mięśnie, nie układ trawienny. Nie przyjmuję żadnych konkretnych leków, przy których alkohol jest niewskazany. – Dodał jeszcze, po czym upił odrobinę soku i się skrzywił. Odstawił szklankę na stolik. – Za te twoje witaminki podziękuję. – Stwierdził, po czym westchnął cicho, bo najwidoczniej musieli ustalić kilka zasad. – To, że zatrudnił cię mój brat, nic nie znaczy. – Zaczął. – Przebywasz w moim domu i w moim towarzystwie. Masz mnie niańczyć, co mi kompletnie nie odpowiada, bo świetnie radzę sobie sam. Skoro jednak już tu jesteś, wypadałoby żebyś spełniała moje prośby. Czy to jasne?

    OdpowiedzUsuń
  6. Gabriel się nad sobą nie użalał. Popadł po prostu w stagnację. Sibilla nie znała go, gdy był człowiekiem całkowicie sprawnym. Wtedy był pełen życia, szalony i szeroko uśmiechnięty. A tera? Teraz wiódł niemal nic nieznaczącą egzystencję i coraz trudniej było mu się rano podnieść z łóżka. Ona nie wiedziała jak to jest. Nie mogła wiedzieć.
    – Trochę milej. – Odpowiedział jej przez zaciśnięte zęby, przyglądając jej się uważnie. – Ja cię zwolnić nie mogę, ale wystarczy, że powiem coś bratu i to wystarczy. – Dodał jeszcze, chwytając swoją laskę i ostrożnie podnosząc się z kanapy. Trudno mu się chodziło. Z dnia na dzień, coraz gorzej. Miał jednak zamiar udowodnić coś i sobie, i jej. A mianowicie to, że świetnie sobie poradzi sam w tym domu. Podszedł więc do barku i nalał whiskey do szklanki, dorzucając tam też dwie kostki lodu. – Mój brat mówi to, co mówi, bo gówno tak naprawdę wie. Zasiedziałem się w domu na własne życzenie. Nie chcę wychodzić i nikt mnie do tego nie zmusi. – Odpowiedział jej twardo, bez cienia uśmiechu na ustach. Jeszcze by tego brakowało, by wszyscy zobaczyli w jakim jest stanie.

    OdpowiedzUsuń
  7. [ Jejku, najmocniej Cię przepraszam. Byłam pewna, że już dawno odpisałam i dopiero teraz się zorientowałam, że jednak tego nie zrobiłam :/]
    Owszem, Gabriel marzył o tym, by wrócić do swojego dawnego życia. Chciał znów móc biegać, skakać i szaleć, ale faktycznie, dla niego było to już niemożliwe. Choroba powoli zjadała go od środka, zabierając mu przy okazji jakiekolwiek chęci do życia.
    – Swoją wypowiedzią trafiłaś w sedno. – Stwierdził krótko, nawet lekko się do niej uśmiechając. – Chcę być sam, chcę żeby wszyscy się ode mnie odczepili. To nie jest wiele. – Dodał jeszcze, przyglądając jej się uważniej. – Skoro potrzebujesz tej pracy, musimy ustalić kilka zasad. – Zmienił nieco swoje podejście. – Musimy się jakoś dogadać. Także, wolałbym, żebyś uszczypliwe uwagi zachowała dla siebie. Rób co ci każę, a może czasami ja zgodzę się na coś, co zaproponujesz. Do niczego mnie nie zmusisz, od razu ci to mówię. Więc myślę, że to co zaproponowałem, jest jak najbardziej fair. – Uściślił, przyglądając jej się uważniej.
    Szklanka wylądowała na podłodze, a hałas jakiego narobiła sprawiła, że Gabriela rozbolała głowa. Ostatnio był bardzo wrażliwy na różne dźwięki.
    – Nic nie szkodzi. Po prostu to sprzątnij, bo wizyta na pogotowiu nie jest nam potrzebna. – Powiedział, ponownie siadając na kanapie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Z Gabrielem dało się dogadać, tylko najpierw trzeba było do niego dotrzeć, co łatwe nie było. Miał swoje powody, by nie chcieć się z nikim widywać, by po prostu spędzać czas z samym sobą. nie dopuszczał do siebie myśli, że ktoś będzie chciał mu towarzyszyć tylko dlatego, że będzie go lubił. Nie chciał współczucia, ani tym bardziej żadnej litości.
    – Dobrze. – Zgodził się z Sibillą i kiedy wyszła po prostu zajął się czytaniem książki. Przynajmniej miał tę odrobinę spokoju.
    Po godzinie, albo dwóch, bo sam stracił rachubę czasu, jego gosposia oznajmiła, że obiad jest gotowy.
    Mężczyzna chcąc nie chcąc, poczłapał do pokoju dziewczyny, by ją o tym poinformować.
    Przed wejściem, oczywiście zapukał, żeby nie wyjść na niegrzecznego.
    – Obiad jest gotowy. Zapraszam do jadalni. – Odezwał się, wchodząc do środka.

    OdpowiedzUsuń
  9. Gabriel nadal nie pogodził się z tym, że ma mieszkać pod jednym dachem z własną niańką, jednak nie miał zamiaru jej wyrzucać. Coś czuł, że dziewczyna sama może zrezygnować prędzej czy później, bo jednak życie z nim do łatwiejszych nie należało.
    – Nie pleć głupstw, tylko chodź ze mną. – Odezwał się do niej tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Powiem Grethen, żeby przygotowała ci coś wegetariańskiego. – Dodał jeszcze, rozwiązując tym samym problem niejedzenia mięsa przez Sybillę. – Czekam na ciebie w jadalni. – Rzucił, odwracając się na pięcie, by ruszyć w powolną wędrówkę. Nie wiedział, czy dziewczyna do niego dołączy. W gruncie rzeczy mogła zrobić co chciała, on jej do niczego zmuszać nie miał zamiaru. Zanim usiadł, poprosił swoją kucharkę o zrobienie czegoś bez mięsa na wypadek gdyby, jednak rudowłosa się rozmyśliła i po jakimś czasie, na stole pojawił się talerz z naleśnikami. Gabriel zabrał się do jedzenia kompletnie się z niczym nie spiesząc.

    OdpowiedzUsuń
  10. Sibilla długo nie pojawiała się w jadalni, więc Gabriel był pewien, że po prostu zrezygnowała z obiadu. Tak naprawdę, chyba nawet jej się nie dziwił. Kto chciałby jeść w jego towarzystwie? Jedząc zastanawiał się nad tym, jak bardzo zmieniło się jego życie przez ostatnie dwa lata. Choroba zabrała mu wszystko. Kiedyś ten dom tętnił życiem, zawsze był pełen ludzi i kiedyś znalazła się nawet kandydatka, która chciała być pewnego dnia, panią tego wszystkiego. A teraz? Gabriel pozbył się i swojej narzeczonej i wszystkich znajomych, nie chcąc by ktokolwiek się nad nim litował.
    Zdziwił się, kiedy przyszła, ale mimowolnie nawet odwzajemnił jej uśmiech.
    – Smacznego. – Odpowiedział jej, wracając do jedzenia. Podniósł jednak po jakimś czasie głowę i przyjrzał się rudowłosej. – Chcesz robić coś konkretnego po południu? – Zapytał, chociaż sam nie wiedział, ,dlaczego w ogóle o to pyta. – Pomyślałem, że moglibyśmy wybrać się na spacer do miasteczka. Muszę odwiedzić księgarnię i kilka innych miejsc. – Wyjaśnił. Pewnie byłby w stanie zrobić to sam, ale skoro już tu była to mógł ją zabrać ze sobą. Zresztą, mógł zapomnieć o prowadzeniu samochodu. To było wykluczone, tym bardziej, że ledwo chodził.

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie przemyślał tego. Po prostu słowa same wypłynęły mu z ust, zanim zdążył to wszystko sobie poukładać w głowie. Zresztą, chciał wyjść na zewnątrz, pooddychać świeżym powietrzem i zrobić zakupy. Sam by sobie z tym wszystkim nie poradził. Potrzebował pomocy.
    – No to ustalone. – Odpowiedział jej, dokańczając swoje jedzenie. – W miasteczku mają świetnie wyposażoną księgarnię. Możesz mnie tam zostawić, a sama zrobić zakupy w pobliskim markecie. – Zaproponował. Myszkowanie między półkami za bardzo go absorbowało i nie chciał, by ktokolwiek mu przeszkadzał.
    Jej pytanie nieco go zaskoczyło i musiał się nad nim poważnie zastanowić.
    – Na co dzień ? Po prostu siedzę w domu. Musiałem zrezygnować z pracy. Teraz, od czasu do czasu konsultuję tylko projekty ze znajomymi. Byłem architektem. – Wyjaśnił, przyglądając się uważniej twarzy Sibilli. – Głównie czytam, albo oglądam filmy. Mam sporą biblioteczkę, którą sukcesywnie powiększam. Kiedyś było tego więcej, to znaczy tego co robiłem, ale… no cóż. Jak widać pewne rzeczy się zmieniają. – Dodał jeszcze z kwaśnym uśmiechem na ustach.

    OdpowiedzUsuń