13 lutego 2018

[KP] Me against the devil


Dominic Montana - 27 lat - syn Victora Montany - młodszy brat Davida -właściciel hotelu

Ciężko jest być synem najbogatszego i najbardziej znanego gangstera w USA. Zwłaszcza kiedy nie chce się prowadzić interesu ojca i usuwa się w cień zajmując normalnym życiem. Dominic nigdy nie popierał życia w mafii. Od zawsze powtarzał ojcu, że to go nie dotyczy. Żył własnym życiem i oddał wszelkie prawa starszemu bratu, który jak każdy uważał urodził się by zostać donem. 
Lecz nie wiadomo dlaczego wzrok ojca zawsze spoglądał w jego stronę. To jego zawsze szanował każdy człowiek z ich rodziny. To on stawał w obronie brata i to on miał dziwne niekiedy wręcz obłędne pomysły. 
Kiedyś ojciec przyszedł do niego i prosił by ten przejął władzę. Odmówił. Ojciec płakał. Powiedział mu, że David jest dobry, ale on byłby najlepszy... a potem dodał: 

"Czasem by zbudzić bestię trzeba pociągnąć za odpowiednie sznurki..."




73 komentarze:

  1. Nad miastem zbierały się szare chmury. Pojedyncze krople deszczu spadały na opustoszałe ulice. W tej okolicy ludzie nie opuszczali domów po zmroku. Można było narobić sobie nie małych problemów, więc każdy wolał spędzać wieczory na odpoczynku w ciepłych czterech kątach. Nikt nie interesował się tym, co dzieje się w ciemnych uliczkach. Ludzie mieszkający w tych okolicach nie byli nikim ważnym. Dopiero kiedy dochodziło do tragedii, policja robiła swoje. Czyste formalności, aby nikt nie miał do nich pretensji.
    Faith pracowała na zmiany, więc zdarzało się, że kończyła pracę o niesprzyjającej spacerom godzinie. W takich przypadkach zawsze mogła liczyć na swojego dobrego kolegę z pracy. Zazwyczaj oboje byli na tej samej zmianie, więc Damien starał się, aby dziewczyna nie musiała wracać samotnie. Kiedy tylko mógł, podwoził ją pod same drzwi, za co była mu niesamowicie wdzięczna. Nie potrzebowała kolejnego problemu.
    Tak było i tym razem. Parę minut po dziesiątej samochód podjechał pod kamienicę. Dziewczyna standardowo zebrała swoje rzeczy i pożegnała się z Damien'em.
    Zaczekaj – poprosił, gdy chciała wysiąść. - Dzisiaj jest mała domówka u znajomego i pomyślałem, że może poszłabyś ze mną. Trochę rozerwiesz się. Co ty na to?
    Zmarszczyła czoło słysząc jego propozycję. Nie pamiętała kiedy ostatnio była na imprezie. Było to tak dawno temu, że nie sądziła, aby odnalazła się w mieszkaniu pełnym obcych ludzi. Wystarczyło, że w barze stykała się z nieznajomymi. Pokręciła więc głową.
    To nie najlepszy pomysł – przyznała. - Już późno, a ja nie jestem nawet ogarnięta do wyjścia.
    Dlatego masz całe trzydzieści minut. Ja też muszę wziąć prysznic i przebrać się. Dasz radę. Nie wykręcisz się mi. Ty też zasługujesz na chwilę oddechu.
    Westchnęła głośno. Szybko przekalkulowała w głowie za i przeciw. Miał rację, każdy jej dzień opierał się na tym samym. Praca, czas dla matki i siostry. Nic więcej. Czasami udawało jej się poczytać książkę. Szaleństwo.
    Zgoda, ale dajesz mi czterdzieści minut.
    Nie ma sprawy.
    Szybki prysznic, delikatny makijaż i zmiana ubrań zajęła jej dokładnie tyle czasu, ile dostała. Nadal miała sporo wątpliwości co do tego wyjścia, ale było za późno na odwrót. Gdzieś w głębi siebie liczyła na to, że uda jej się zamienić z kimś kilka zdań. O wszystkim i o niczym. Tak po prostu. Małe zaczerpnięcie normalności.

    Kiedy zjawili się na miejscu, ludzie bawili się już w najlepsze. Wszędzie unosił się zapach alkoholu i grała głośna muzyka. Nic się nie zmieniło przez te parę lat. Faith przyglądała się obcym twarzom, trzymając pod rękę Damiena. Miała nadzieję, że nie zostawi jej samej. Przynajmniej dopóki nie pozna kogoś. Musiała się napić. Odrobinę. Dla lepszego humoru.
    Uśmiechnęła się do siebie, gdy zacisnęła dłoń na butelce z piwem. Jej wyraz twarzy szybko się zmienił, gdy uświadomiła sobie, że jest sama. Stała w tłumie ludzi, którzy zdawali się jej nie zauważać. Zaklęła w myślach. Miała się pilnować, a wystarczyło kilka minut i zgubiła całkiem wysokiego mężczyznę. Powinien być łatwo widoczny, ale wszystko wydawało się trudniejsze, gdy nawet nie znało się rozmieszczenia pokoi.
    Pięknie – mruknęła pod nosem.
    Podjęła próbę przeciskania się między zgromadzonymi i wtedy poczuła mocny uścisk na ręce. Była pewna, że to Damien, ale szybko zorientowała się, że to ktoś inny. Przez chwilę mu się przyglądała, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Najwyraźniej chłopak ją z kimś pomylił. Zdarza się. Odwróciła się z zamiarem kontynuowania swoich poszukiwań, ale szarpnięciem zmusił ją do zrobienia kilku kroków w tył.

    OdpowiedzUsuń
  2. - Pracujesz dzisiaj? - spytał, zbliżając się niebezpiecznie blisko.
    Czuła nieprzyjemny zapach alkoholu wydobywający się z jego ust, a do tego jego ciało było zdecydowanie w za małej odległości od jej. Chociaż stali między ludźmi, nikt nie zwracał na nich uwagi, co jeszcze bardziej wprowadziło ją w zakłopotanie. I to dziwne pytanie. Nie odpowiedziała. Pokręciła jedynie głową, mając nadzieję, że puści ją. Ramię zaczęło ją coraz bardziej boleć w miejscu gdzie zaciskał palce.
    Już bałem się, że więcej nie spotkamy się. Odeszłaś z agencji bez słowa, a myślę, że nie tylko ja stęskniłem się za tobą. Ktoś zatrudnił cię na prezent dla gospodarza? - roześmiał się.
    Poczuła jak dreszcz przechodzi po jej ciele. Szybko skojarzyła fakty, a i twarz gościa wydawała się być coraz bardziej znajoma. Chciała u wytłumaczyć, że jest tutaj w innym celu, ale jego zaślepienie nie pozwalało mu na zrozumienie czegokolwiek. Protestowała, szukała ratunku u kogokolwiek, ale on był silniejszy. Przeprowadził ją między innymi, którzy nawet nie spojrzeli na nią. Zamarła, kiedy zamknął za sobą drzwi opustoszałego pokoju. Nie miała z nim szans, a jedyna osoba, która mogła jej pomóc nie miała pojęcia co się dzieje.

    [O jejuś, rozpisałam się jak nigdy. Mam nadzieję, że jest w porządku :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. Bała się. Chyba nigdy nie była tak mocno sparaliżowana przez strach. Wiedziała, że powinna działać, ale czuła w sobie ogromną niemoc, która ogarniała całe jej ciało. Mętlik w głowie nie ułatwiał sprawy. Nie mogła skupić się na tym, aby coś zrobić. Nie tak miał wyglądać ten wieczór.
    Czuła na sobie jego dotyk. To uczucie było jeszcze gorsze niż wtedy, kiedy obsługiwała kolejnego klienta. Kiedy odrobinę oprzytomniała, starała się uwolnić z jego uścisku, ale skutecznie jej to utrudniał. Oparł ją o ścianę i przyparł sobą. Był od niej wyższy, a do tego całkiem dobrze zbudowany, nie miała najmniejszych szans.
    Puść mnie – błagała.
    Nawet nie zwracał na nią uwagi. Zsunął z jej ramienia sweter, który miała narzucony na siebie. Mocnym szarpnięciem naderwał cienki materiał bokserki. W głowie miała najgorsze myśli, ale niespodziewanie drzwi ponownie otworzyły się, a w pokoju stanął nieznajomy mężczyzna. Otworzyła usta chcąc coś powiedzieć, ale jej oprawca był szybszy i zakrył je dłonią. Przez chwilę poczuła ulgę. Przecież gołym okiem widać było, że coś jest nie tak. Nie mógł jej po prostu zostawić. Kiedy usłyszała pytanie mężczyzny stojącego w progu, ponownie poczuła falę strachu przechodzącą po jej ciele. Wydawało się, że całkowicie ją ignoruje. Starała się coś powiedzieć, ale wszystko było tłumione.
    Cześć Dominic! Oczywiście, głupio pytasz – odparł równie radośnie.
    Faith spoglądała to na jednego, to na drugiego. Nie miała pojęcia gdzie trafiła, ale towarzystwo było całkiem niepodobne do Damiena, który w końcu ją tu przyprowadził. Musiał chociaż częściowo zdawać sobie sprawę kto tam będzie, chyba.
    Nagle poczuła kolejne szarpnięcie, a po chwili opadła na pobliską kanapę. Mark bez skrępowania niemalże rzucił ją na mebel. Faith odgarnęła z twarzy włosy i podniosła na nich wzrok. Tkwiła w miejscu bez ruchu, obserwując dalszy rozwój sytuacji. Ucieczka i tak nie wchodziła w grę. Nie miała szansy na minięcie ich przy drzwiach.
    Popilnuj jej, dawna znajoma – mrugnął porozumiewawczo.
    Zostali sami. Teraz wpatrywała się tylko w Dominica. Nic nie mówiła, nie wiedziała nawet co miałaby powiedzieć. Odniosła wrażenie, że wcale nie jest zdziwiony tą sytuacją. Wolała nie pogarszać wszystkiego. Po prostu patrzyła.

    OdpowiedzUsuń
  4. Gdyby wiedziała z jakimi ludźmi spotka się na tej nieszczęsnej imprezie, jej noga nigdy nie przekroczyłaby jego progu. Gangsterzy? Nawet przez myśl jej to nie przeszło, takie zjawisko kojarzyło jej się jedynie z filmami. Nie pomyślała nigdy o tym, że kiedyś może stanąć na ich drodze. Całkowicie przypadkiem. Najwyraźniej wszystko było przeciwko jej normalnemu życiu, brak problemów nie wchodził w grę.
    Miała wrażenie, że czas płynie tak niesamowicie szybko jak biło jej serce. Obserwowała uważnie nieznajomego, nawet na moment nie spuszczając go z oczu, starała się ograniczyć mruganie do minimum. Wolała nie przegapić żadnego ruchu z jego strony, a przy tym liczyła na jakąś okazję do ucieczki. Cokolwiek.
    Zmarszczyła brwi słysząc jego pytanie. Nie sądziła, aby wyglądała na osobę, która byłaby tam z własnej woli. Najwyraźniej umknęło to jego uwadze. Poprawiła zwisający materiał bluzki i zakryła się dokładnie swetrem, jakby dopiero oprzytomniała. Pokręciła głową, co nie było jednoznaczną odpowiedzią na jego pytanie.
    - Nie rób mi krzywdy - udało jej się wydusić z siebie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Odnosiła wrażenie, że jednak mężczyzna nie chce zrobić jej krzywdy. Miał do tego wystarczająco dużo czasu, a jednak stał w tym samym miejscu, nie zmniejszył dystansu między nimi nawet o milimetr. Mimo wszystko wolała być ostrożna. Wystarczyło kilka minut nieuwagi, a znalazła się w pokoju, z którego była niemalże pewna, że nie wyjdzie z resztkami godności, które jeszcze miała. Nie mogła popełnić tego samego błędu. Dała sobie najwyraźniej za dużo luzu, kiedy zdecydowała się opuścić dom na noc.
    Obserwowała uważnie co robi. Każdy jego ruch. Kiedy wyciągnął do niej dłoń, odetchnęła z ulgą. Chociaż nie było po niej tego widać. Szybko rozważyła za i przeciw, ale uznała, że nic lepszego zrobić nie może.
    Wstała i ostrożnie zbliżyła się do niego. Zachowała odpowiedni dystans, ale postanowiła opuścić z nim pokój. Wolała nie pytać dlaczego jest taki pewien, że będzie bezpieczna. Uznała, że ta wiedza jest jej i tak zbędna.

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy opuścili pokój, rozejrzała się uważnie po tłumie, mając nadzieję, że zobaczy gdzieś Damiena. Jak na złość, rozpłynął się w powietrzu. Nie miała ochoty na wdawanie się w dyskusję z nieznajomym mężczyzną, a już tym bardziej pytać o swojego znajomego. Coś nie grało jej w tym towarzystwie i nie ufała nawet temu, który okazał się jednak bardziej moralny. Nie chciała żeby ktokolwiek miał przez nią problemy. Wystarczyło żeby ją wyprowadził, a ona dalej już poradziłaby sobie. Nie wiedziała jak, ale była gotowa wrócić nawet na piechotę. Byle być jak najdalej tego miejsca. Nadal przez jej ciało przechodziły nieprzyjemne dreszcze.
    W tłumie zbliżyła się do Dominica. Odnosiła wrażenie, że nie kłamał mówiąc, że z nim jest bezpieczna. Trzymała się więc wystarczająco blisko, aby nikt nie miał wątpliwości co do tego, czy idą razem.
    Odetchnęła kolejny raz, gdy byli na zewnątrz. Objęła się rękami, kiedy poczuła chłodny powiew wiatru. Starała się nie myśleć o wydarzeniach sprzed kilku chwil.
    - Znajomy mnie tu przywiózł - odparła krótko, nie chciała mówić kto dokładnie. - Znasz tamtego mężczyznę, chyba takie rzeczy powinno się gdzieś zgłosić - dodała, nieco roztrzęsionym głosem.
    Nie wiedziała czy zostać w jego towarzystwie, czy też starać się wrócić do domu. Bała się, że ponownie natrafi na nieznajomego, który tym razem mógł być bardziej niezadowolony z faktu, że udało jej się uciec.

    OdpowiedzUsuń
  7. Spojrzała na wyciągnięte w jej kierunku papierosy, pokręciła głową, nie paliła i nie sądziła aby mogło jej to w jakikolwiek sposób pomóc. Zaczesała dłonią włosy do tyłu i przeszła kilka kroków. Była roztrzęsiona. Najwyraźniej emocje zaczęły powoli z niej schodzić, a przy tym wracało racjonalne myślenie. Nie mogła tak po prostu tego zostawić. Jej nic się nie stało, ale kto wie czy nie upatrzył sobie kolejnej ofiary. Był pod wpływem różnych używek, więc spodziewała się, że skoro nastawił się na coś, to nie odpuści.
    - Ty też nie najlepiej dobierasz sobie znajomych - odparła.
    Starała się na niego nie patrzeć. Nie wyglądało na to, aby planował nagle stać się wobec niej agresywny, ale było w nim coś niepokojącego. Był opanowany jakby nic się nie stało. Może jej nie znał, ale sądziła, że jednak powinien w jakikolwiek sposób przejąć się tą sytuacją.
    - I to jest powód żeby tak po prostu nic nie zrobić? - nie kryła oburzenia. - Nie wiem kim jesteście, ale takie zachowanie jest chore. Ja nie mam zamiaru udawać, że nic się nie stało - niewiele myśląc ruszyła przed siebie.
    Nie wiedziała czy chociaż idzie w kierunku domu, ale rozum podpowiadał jej, że lepiej ulotnić się z tego miejsca.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oddalała się od niego z nadzieją, że podjęła dobra decyzję. Wcale nie uśmiechało jej się spacerowanie po nocy, ale zostanie tam też nie było dobrym pomysłem. Już tym bardziej nie było opcji żeby weszła do budynku i zaczęła szukać swojego przyjaciela. Nie miała przy sobie nic. Torebka została w samochodzie, a w niej telefon.
    Miala nadzieję, że mężczyzna da jej spokój. Przynajmniej ułatwiłby jej wybór.
    - Dziękuję za pomoc, ale dalej już dam sobie radę - odpowiedziała, licząc na to, że jej głos będzie brzmiał pewnie. - Nie wyglada na to żebyś przejął się tym wszystkim, więc nie bądź na siłę miły.
    Cały czas miała dziwne przeczucie, że jest w miejscu, w którym nie powinna. W sumie sam dam jej do myślenia. Ciekawość podpowiadala aby dowiedzieć się coś więcej, ale zdrowy rozsądek wrzeszczał krótkie - uciekaj!
    - Sam mówiłeś, że nie powinno mnie tu być, więc pozwól, że po prostu sobie pójdę. A ty lepiej poszukaj kolegi, chyba, że jest ci obojętne co robi.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przyśpieszyła, ale po chwili zatrzymała się. Skoro i tak nie dawał za wygraną, to wolała zakończyć rozmowę gdzieś, gdzie była nadzieja, że w razie czego ktoś ewentualnie będzie przechodził. Chociaż jeśli byliby tak pomocni jak ci na imprezie, to nie wiele by jej to dało. Westchnęła cicho, słysząc, że i on stanął w miejscu.
    Nie miała zamiaru być nieproszonym gościem. Damien nie wspominał, że to czyjeś urodziny. Mówił o domówce, liczyła jedynie na chwilę oddechu, trochę alkoholu, ewentualnie dobrej zabawy. W sumie mogła domyślić się, że wymaga za dużo od życia. Wystarczyło zostać w domu.
    Odwróciła się w jego stronę i spojrzała najpierw na telefon, a później na niego. Nie wyciągnęła ręki po telefon. Nie chciała dotykać jego rzeczy. Nie chciała mieć nic wspólnego z nikim z tego towarzystwa. Była mu wdzięczna za pomoc, ale miała przeczucie, że nie jest on przypadkowym gościem. Zresztą sam wspominał, że przy nim może czuć się bezpieczna. Nie chciała wiedzieć dlaczego, ale wolała być ostrożniejsza.
    - Brat będzie zawiedziony twoją nieobecnością. Ze swojej strony mogę ci obiecać, że już nie będę nieproszonym gościem - po raz pierwszy spojrzała mu w oczy, ale szybko odwróciła głowę.

    OdpowiedzUsuń
  10. Miała mieszane uczucia co do obecności mężczyzny. Po części w jakiś sposób mu zaufała, w końcu gdyby nie to, nie zdecydowałaby się wyjść z nim, ale z drugiej strony nie mogła pozbyć się myśli, że jest w nim coś, co wzbudzało w niej niepokój. Tak czy inaczej nie miała za bardzo innej opcji. Zrezygnowana więc kiwnęła głową.
    - Nie wyglądasz na takiego, co miałby bronić przed potencjalnym mordercą - przyznała. - Najwyraźniej i tak innej opcji nie ma - dodała nieco ciszej.
    Szanse na spotkanie Damiena z całkiem innej strony klubu graniczyły z cudem, ale nie uśmiechało jej się wracać bez torebki, w której miała klucze do mieszkania i dokumenty. Dodatkowo miała sporo pytań do znajomego, który bez powodu ją po prostu zostawił w tłumie obcych ludzi. Nie grało jej to.
    - Nie jestem przekonana co do tego, czy mogę ci zaufać, ale wolę to niż wracać sama.
    Zrobiła parę kroków, ale szybko zdała sobie sprawę, że nawet dokładnie nie wie gdzie jest. Nie chciała zdradzać mu dokładnego miejsca zamieszkania, więc najrozsądniejsze wydawało się podanie ulicy obok. Mogła jedynie modlić się, aby dalej nie spotkała nikogo niepożądanego.

    OdpowiedzUsuń
  11. W sumie i ona poczuła ulgę, że nie będzie musiała wracać samotnie. Wiedziała, że w tym mieście głupotą jest poruszać się w pojedynkę. Zdarzały się bezpieczniejsze okolice, ale głównie nie sprzyjały one spacerom.
    Po chwili namysłu obrała odpowiedni kierunek. Przynajmniej tak jej się wydawało, ale nie pokazywała tego po sobie. Wystarczyło, że pokazała się z tej bezradnej strony na samym początku. Nie najlepsze okoliczności do zawierania znajomości.
    - Nieciekawa okolica. Ty się raczej w takie nie zapuszczasz - odparła, mierząc go wzrokiem.
    Widać było, że jednak nie jest przedstawiciele, tych biednych dzielnic. Tym bardziej nie miała ochoty prowadzić go w swoje strony. Nie było się czym chwalić.
    - Faith - przedstawiła się.
    Wolała spędzić tę drogę w ciszy. W końcu o czym mieli rozmawiać, ale z drugiej strony ciekawość brała górę.
    - Zgaduję, że wieczorne spacery to nie jest twoje ulubione zajęcie - uśmiechnęła się po raz pierwszy raz tego wieczoru.

    OdpowiedzUsuń
  12. Zapewne gdyby miała chociaż kilka informacji o pochodzeniu Dominica, nie chciałaby mieć z nim nic do czynienia. Dopóki był dla niej zwykłym mężczyzną, który w odpowiednim momencie zjawił się w odpowiednim miejscu, patrzyła na niego przychylnie. Na dobrą sprawę wydawał się całkiem miłym człowiekiem, który nie ma nic wspólnego z jej byłym klientem. Na samą myśl o tej sytuacji przeszły jej po plecach dreszcze. Dodatkowo powiewy wiatru sprzyjały temu zjawisku. Warunki nie należały do najprzyjemniejszych. Miała nadzieję, że będzie w łóżku zanim zacznie lać i jedynie będzie słyszeć krople deszczu wdzierające sie do pokoju przez nieszczelne okna.
    - Nie są ci obce - powtórzyła zaciekawiona. - W takim razie co cię sprowadzało w takie miejsca? - spytała wprost.
    Zazwyczaj tak robiła. Nie zastanawiając się zbyt długo, mówiła co jej ślina na język przyniesie.
    - Nawet jeśli, to nie masz czym mnie poratować. Najwyżej odchoruję tę nieszczęsną noc - założyła kosmyk włosów za ucho. - Skoro już mamy trochę czasu, to może powiesz mi coś o sobie? Przynajmniej nie będę miała wyrzutów sumienia, że nie idę z całkiem obcym mężczyzną, w nocy, ledwo oświetloną uliczką - podniosła wzrok na migającą latarnie.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zerkała na niego, nie zatrzymując wzroku na dłużej. Nie chciała wpatrywać się w niego bez powodu.
    Na jej twarzy pojawił sie uśmiech przepełniony ironią, gdy usłyszała jego odpowiedź. Każdy miał gorszy okres, ale dlaczego jej rozciągał się on na długie lata? Nie, nie użalała się nad sobą. Już dawno przestała, bo to i tak mijało się z celem. Miała taki zwyczajny żal do swojego losu, że toczył się tak, a nie inaczej. Wierzyła, że kiedyś będzie lepiej. Szczerze w to wierzyła, ale jak na razie na wierze się kończyło. Nie mogła powiedzieć, że jest beznadziejnie. Czasami miała krótkie wzloty, ale na tle upadków były one tylko małą częścią jej życia. Mimo to cieszyła się z małych rzeczy. Jej mama czuła się nieco lepiej, siostra okazjonalnie mogła pozwolić sobie na coś, czego naprawdę chciała dzięki temu, że Faith zarabiała. No i sam fakt, że udało jej sie zmienić pracę był ogromnym pozytywem.
    Zdziwiła się kiedy zaczął iść w stronę stacji, ale poszła za nim. Skoro już zgodziła się aby ją odprowadził to nie miała zamiaru robić mu problemu o taką głupotę. Miała tylko nadzieję, że naprawdę nie żałuje, że zdecydował się pójść z nią. Głupio czuła się z tym, że zrezygnował z urodzin brata. nawet jeśli nie były one najwyższych lotów, ale rodzina to rodzina.
    - Zapomniałeś dodać, że urozmaicasz sobie to nudne życie spacerami z nieznajomymi dziewczynami - uśmiechnęła się. - Szczerze mówiąc nie wiem o czym powinno rozmawiać się o tak późnej godzinie, na stacji.
    Rozejrzała się. Nie przypominała sobie aby kiedykolwiek była w tym miejscu. Zresztą chyba niewiele osób zaglądało tam. Budynek wyglądał jakby mógł runąć w każdej chwili, a tankujący mężczyzna patrzył na nich z ohydnym uśmieszkiem. Odruchowo przybliżyła się do Dominica.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie była przesadnie uprzedzona do ludzi, ale nadmiar wrażeń sprawił, że w każdym widziała potencjalnego gwałciciela. Jakkolwiek głupio to nie brzmiało.
    Liczyła na to, że w pomieszczeniu zagrzeją się, ale nawet tam było nieprzyjemnie chłodno. Na widok sprzedawcy, otworzyła szeroko i tak już duże oczy. Miała ochotę roześmiać się, ale stłumiła to w sobie. Mężczyzna wyglądał obrzydliwe, ale przy tym komicznie. Zbyt krótka koszulka, do tego uciapana sosem.
    Zachichotała słysząc ich wymianę zdań. Koleś nie wyglądał na zadowolonego, a przecież miał powody do radości. Zjawił się klient, a spodziewała się, że nie miewa ich zbyt wielu. Najwyraźniej ten fakt nie był dla niego problemem.
    W milczeniu wyszła na zewnątrz, ale tam już nie wytrzymała. Roześmiała się, odbierając od Dominica kawę. Od razu upiła łyk.
    - Przyznam, że nie przepadam za kawą, ale w tym przypadku jest całkiem dobra - upiła jeszcze odrobinę. - Dziękuję. Kolejny raz.
    Przyłapała się na tym, że przez dłuższą chwilę wpatrywała się w Dominica. Konkretnie w jego oczy. Zawsze patrzyła najpierw na nie. Poczuła jak policzki zaczynają ją delikatnie piec. Zapewne zarumieniła się. Szybko zakryła je włosami. Wstydził ją fakt, że tak reagowała w stresujących sytuacjach. Miała wrażenie, że wtedy jej piegi są jeszcze liczniejsze i wyraźniejsze. Wolała to ukryć.
    - Chodźmy - mruknęła bardziej do siebie, niż do niego.

    OdpowiedzUsuń
  15. Lubiła spacery w deszczu, ale po warunkiem, że była odpowiednio ubrana i nie był to środek dnia. Lubiła taką dołującą pogodę. Wtedy ulice pustoszały i można było spokojnie przechadzać się, a nikt nie potrącał cię na każdym kroku. Można była rozmyślać, a do tego dochodził zapach mokrych ulic, który kojarzył jej się z beztroskim dzieciństwem, kiedy jeszcze wszyscy byli w komplecie.
    - A czy to ważne - wzruszyła ramionami. - Najwyraźniej nie mam szczęścia do ludzi - objęła się rękami i potarła dłońmi zimne ramiona. - O sobie mogę powiedzieć dokładnie tyle co ty o sobie. Nie mam ciekawego życia. Jak widać jego urozmaicanie nie wychodzi mi najlepiej.
    Wzdrygnęła się, gdy poczuła zimną kroplę na swoim ciele. No pięknie.
    - Mieszkam z mamą i siostrą, więc miałbyś więcej roboty niż przywiązanie tylko mnie - poczuła kolejną kroplę. - Spodziewam się, że zaraz będzie lać, więc lepiej wracaj do klubu. Będę ostrożniejsza niż wcześniej - obiecała.

    OdpowiedzUsuń
  16. Mimowolnie uśmiechnęła się, gdy stwierdził, że jednak ją odprowadzi. To było miłe, tak po prostu. Już taka była, nawet najmniejsze gesty ją cieszyły. Jej nastrój wyraźnie zmienił się, gdy wspomniał o jej matce. Chciałaby żeby tak było, żeby miała okazję pozłościć się na jej faceta, tak po prostu. Prawda była jednak taka, że większość czasu spędzała w łóżku, bo nie miała siły na nic.
    Na widok pioruna, stanęła na moment w miejscu. Nie spodziewała się burzy, nie uśmiechało jej się stanie w deszczu, kiedy kolejny huk jest głośniejszy od poprzedniego. Bała się burzy. Co prawda nie tak jak wtedy, kiedy była dzieckiem, ale nadal nie przepadała za nimi.
    W jednej chwili przemokła do suchej nitki. Pokiwała głową, przystanek był najlepszą opcją, przynajmniej dopóki nie wymyślą czegoś lepszego.
    - Chyba gorzej już nie będzie - odgarnęła z twarzy mokre kosmyki włosów. - Mówiłam żebyś wracał - roześmiała się, chociaż sytuacja nie była raczej zabawna.
    O dziwo poprawił jej sie humor, a zbieg coraz to gorszych okoliczności rozbawił ją. To było lepsze niż płakanie.
    - Seryjny morderco, trafiłeś na najbardziej pechową dziewczynę w tym mieście, więc uważaj - oparła sie o przystanek, ale deszcz nadal docierał do nich.

    OdpowiedzUsuń
  17. Gdyby ktoś ich zobaczył, stwierdziłby, że zwariowali. Dwójka dorosłych ludzi stała w deszczu. Do tego śmiali się jak szaleni. Faith potrzebowała takiego rozluźnienia. Chociaż na moment negatywne emocje spłynęły z niej. I ona coraz śmielej wpatrywała się w niego. Nie umknęło jej uwadze, że on również.
    - W końcu to ja będę miała ciebie na sumieniu, a miało być na odwrót - przybliżyła się do niego, aby nie musieć przekrzykiwać deszczu. - Same czarne scenariusze przedstawiasz. Trochę pozytywnego myślenia. Poczuj się jak w komedii romantycznej - zaśmiała się. - Osobiście wolałabym aby przyjechał po nas ktoś pełnoletni - dodała.

    OdpowiedzUsuń
  18. Nie przeszkadzał jej fakt, że nikogo nie było w okolicy. Skoro dopisywały im humoru, to po co ktoś miałby to psuć głupim komentarzami. Zresztą to była miła odmiana tego dnia. Chociaż była już wyczerpana i najchętniej położyłaby się spać, to cieszyła się, że coś pozytywnego ja spotkało.
    Jej policzki znowu przybrały czerwony odcień, gdy zdała sobie sprawę jak dziwnie zabrzmiały jej słowa.
    - Myślę, że całowanie się w deszczu ma jedną zaletę. Jest cieplej. Chyba.
    Deszcz jak lał tak nie przedstawiał, odnosiła wrażenie, że leje coraz gorzej. Jedynie grzmoty nieco ucichły, więc była nadzieja, że chociaż burza przejdzie.
    - Ma piętnaście lat, ale dla mnie cały czas jest taką małą dziewczynką, a to matki wiodą prym w takich stwierdzeniach - zaśmiała się. - chociaż czasami chyba traktuje ją jak dziecko, o czym daje mi wyraźnie do zrozumienia. Taki wiek.
    Rozmowa o rodzinie nie przychodziła jej łatwo. Zaraz wracało miliony wspomnień ooojcu i bracie. Brakowało im oparcia w mężczyźnie. Faith doskonale pamiętała jak brat zachowywał spokój w nawet najbardziiej kryzysowej sytuacji. Ona tak nie potrafiła, chociaż starała się.

    OdpowiedzUsuń
  19. Domyślała się, że tak samo czuła się jej siostra. Dla niej Faith była nadopiekuńcza, ale dziewczyna nie była taka bez powodu. Doskonale pamiętała dzień, kiedy straciła brata. Młoda była dla niej ważniejsza niż ona sama, dla niej starała się aby żyło im się w miarę normalnie. Może nie rozumiała tego jeszcze, ale nie miała zamiaru przestać starać się dla niej.
    - Chyba nie zostaje nam, a przynajmniej mi, iść dalej. Czekanie chyba nie wiele nam - westchnęła, nie uśmiechało jej się wracanie w ulewę, ale mimo wszystko chciała już wrócić do domu.
    Miała tylko nadzieję, że nie rozchoruje się za bardzo. Jeszcze tego brakowało. Musiała być w stanie pójść do pracy. Po pierwsze chciała odzyskać rzeczy, a po drugie wolne nie wchodziło w grę. Potrzebowała pieniędzy.

    OdpowiedzUsuń
  20. - Wystarczy, że dojdziesz ze mną do parku Wilson. Dalej już dam sobie radę - dorównała mu kroku. - Jak ja ci się za to wszystko odwdzięczę.
    Głupio byłoby jej tak po prostu się rozstać, ale z drugiej strony co mogła mu zaoferować? Nawet zapłacenie za taksówkę było dla niej zbyt dużym wydatkiem. Pocieszała się faktem, że już za pare minut będzie w mieszkaniu i więcej nie zobaczy Dominica. Nie żeby nie odpowiadało jej jego towarzystwo. Nie potrafiłaby mu spojrzeć w oczy po tym wszystkim.
    - Jestem niemalże pewna, że na pamiątkę tej jakże pięknej nocy dostaniesz przeziębienia. Mało pocieszające.

    OdpowiedzUsuń
  21. Domyślała się, że Dominicowi nie brakowało zbyt wiele rzeczy. Co taka dziewczyna jak ona mogła zaoferować? Nawet na gorącą herbatę nie zaprosiłaby go, nie miała do tego warunków, wystarczyło, że cisnęły się tam we trzy.
    Na jej twarzy ponownie zagościł uśmiech. Miał w sobie coś, co wzbudzało w niej coraz więcej zaufania. Inna sprawa, że zawsze była naiwnym człowiekiem, ale nie każdy sprawiał, że praktycznie bez przerwy uśmiechała się.
    - Przypominam ci, że też byłeś na tej imprezie - spojrzała na niego rozbawiona. - Chyba nie wyglądam na osobę, która nadaje się do bicia kogokolwiek, a co dopiero wyższego od dwie głowy chłopaka. Złamana ręka to nie to, czego teraz potrzebuje.
    Zamyśliła się na moment, zastanawiając się nad jego pytaniem o ojca. Nie lubiła o tym mówić, a do tego wiązało się to z popsuciem nastrojów. Z drugiej strony i ona potrzebowała czasami się wygadać, a on był pierwszą osobą od dawna, która przejawiała chociaż minimalne zainteresowanie nią.
    - Popełnił samobójstwo - odpowiedziała wprost, a oczy automatycznie zapełniły się łzami. - Miałam jeszcze brata - dodała ciszej. - Przepraszam, nie powinnam zawracać ci tym głowy - otarła łzy z policzka, które i tak mieszały się z kroplami deszczu.

    OdpowiedzUsuń
  22. Domyśliła się, że nie takiej odpowiedzi oczekiwał, ale prawda niestety była okrutna. Miała niewiele ważnych osób w swoim życiu, a już straciła dwóch najważniejszych mężczyzn. Nie tylko jej, ale matce i siostrze brakowało męskiego ramienia. Od śmierci ojca nie widziała szczerze uśmiechniętej matki.
    - Nie przepraszaj. Skąd miałeś wiedzieć - zamilkła na moment. - Brat zawsze był blisko ojca i najwyraźniej nadal są nie rozłączni - uśmiechnęła się przez łzy. - Pracował na budowie, nieszczęśliwy wypadek - wytłumaczyła krótko.
    Nie patrzyła na niego. Wiedziała, że jest już blisko domu. Tym smutnym akcentem mieli zakończyć ten wspólny wieczór.

    OdpowiedzUsuń
  23. Cała przemoknięta stanęła naprzeciwko mężczyzny i spojrzała na niego. Zrobiło jej się żal, że tutaj ich drogi miały się rozejść. To była miła odskocznia, chociaż zaczęła się tak niefortunnie.
    - Mi również było miło - uśmiechnęła się mimo wszystko. - I jeszcze raz dziękuję.
    Przez chwilę mu się przyglądała, ale w końcu odwróciła się i po prostu odeszła. Nie chciała przedłużać tej chwili i nadużywać jego uprzejmości. Wystarczyło, że zmarnowała mu sporo czasu w czasie drogi powrotnej, a teraz chciała być jak najszybciej w domu.

    [Może jakaś akcja w barze, w którym pracuje? Skoro Damien był na urodzinach brata Dominica, to możemy uznać, że był w coś wplątany, ewentualnie chciał coś zrobić na ich niekorzyść? :D]

    OdpowiedzUsuń
  24. [Jakoś nie skojarzyłam, że tu bar i tu bar haha. Wybacz, nie myślę dzisiaj :D W takim razie hotel.]

    Przyjemnie było w końcu położyć się w łóżku i dokładnie owinąć się kocem. Zdecydowanie tego teraz potrzebowała. Cała drżała od zimnego deszczu. Chciała po prostu pójść spać, ale w głowie miała tyle myśli, że ciężko było jej zasnąć. O nieprzyjemnym incydencie nie chciała myśleć, ale zastanawiała się, co stało się z Damienem. Może nie znała go wystarczająco dobrze? Odkąd się znali, zawsze mogła na niego liczyć. Nie rozumiała tego. Do tego Dominic... Zdecydowanie musiała odespać wszystkie wrażenia.

    Przez kilka kolejnych dni Damiena nie było w pracy. Faith była mocno zdziwiona tym faktem, wiedziała, że i jemu potrzebne były pieniądze. Nigdy nie wspominał na co dokładnie, ale brał sporo nadgodzin jak i ona. Więc co nagle miałoby się zmienić? Dodatkowo nie mogła się z nim skontaktować, a dokumenty i telefon były jej jednak potrzebne. Kiedy w końcu zjawił się, odetchnęła z ulgą, ale przywitała go wyraźnie nie zadowolona.
    - Gdzie ty byłeś? Zostawiłeś mnie samą i...
    - Wybacz - przerwał jej. - Pogadamy o tym później - dodał, wydawał się nieobecny.
    - Chciałabym odzyskać swoje rzeczy.
    - Po pracy.
    Westchnęła głośno, ale nie protestowała. Szczerze mówiąc, nie miała ochoty na pogaduchy. Była na niego wściekła i jedynie chciała odzyskać torebkę. Mogła więc cierpliwie poczekać do końca zmiany.
    Czekała na parkingu, przy samochodzie Damiena. Oparta o maskę, wpatrywała się na ruchliwą ulicę. Wyglądało na to, że pogoda miała się popsuć w dość krótkim czasie. Uśmiechnęła się na samo wspomnienie jej ostatnich przygód w deszczu.
    - Wsiadaj, odwiozę cię - zaproponował.
    - Przejdę się.
    - Nie żartuj. Przecież zawsze cię odwoziłem - uśmiechnął się zachęcająco i otworzył przed nią drzwi.
    - Co nie zmienia faktu, że jestem zła.
    Damien ruszył. Początkowo jechali w odpowiednim kierunku, ale szybko zboczył z trasy. Nie umknęło to Faith, której serce od razu zaczęło bić szybciej.
    - Mam małą sprawę do załatwienia - wytłumaczył, widząc jej zdziwienie.
    - Nie obchodzi mnie to, chcę wysiąść - warknęła, zdecydowanym głosem.
    - Nie wygłupiaj się.
    Faith miała przeczucie, że coś jest nie tak. Mógł ją uprzedzić od razu, a zamiast tego wolał zabrać ją tam bez jej zgody.
    Kiedy podjechali pod hotel, zmarszczyła brwi. Nie miała pojęcia jaki miał cel w przyjechaniu akurat tam, ale nie miała zamiaru brać udziału w tym wszystkim. Postanowiła zostać w samochodzie. Damien miał jednak inne plany. Kiedy nie mógł przekonać dziewczyny, po prostu pomógł jej wysiąść.
    - Faith, nie rób cyrku - poprosił. - Chodź ze mną, załatwię jedną sprawę i odwiozę cię do domu.
    Jego ton był inny niż zawsze. Wzbudzał w nie niepokój. Pokiwała jedynie głową i poszła za nim. Był środek dnia, w hotelu byli ludzie, nie mogło stać się nic złego.

    OdpowiedzUsuń
  25. Miała być ostrożniejsza? No tak, miała. Przeklinała w myślach samą się, ale... O co w tym wszystkim chodziło? Nie poznawała Damiena, w ciągu tych kilku dni stał się jakby inną osobą, ale po co ją wciągał w to wszystko? Gdyby tylko wiedziała w co dokładnie.
    Szli w milczeniu. Widziała, że jej towarzysz jest zdenerwowany, może miał jakieś kłopoty? Nie śmiała zapytać. Kiedy zatrzymali się w końcu na środku długiego korytarza, odwróciła się w jego stronę. Posłała mu wymowne spojrzenie, liczyła na chociaż minimalne wytłumaczenia. Zamiast jego głosu, usłyszała kogoś innego. Przeniosła wzrok na zbliżających się nieznajomych. Odruchowo cofnęła się o kilka kroków.
    W głowie miała najgorsze scenariusze. Najwyraźniej Damien wplątał się w jakieś kłopoty, ale nie miała pojęcia jakie. Mężczyźni w garniturach wyglądali na takich, co nie krępowali się jeśli musieli działać. Za to ten po środku minimalnie wydawał jej się znajomy. Miała wrażenie, że gdzieś go widziała, ewentualnie kogoś podobnego.
    Słuchała go w milczeniu. Jedynie kiwnęła głową, gdy wskazał kierunek, w którym miała się udać. Wolała nie ryzykować.
    - Co tu się dzieje? - spytała drżącym głosem, gdy zostali sami. - Damien, wytłumacz mi. Masz kłopoty?
    Mężczyzna bez słowa ruszył w tym samym kierunku co reszta.
    - Damien!
    Zrobiła kilka kroków za nim, ale zrezygnowała. Mogła tylko pogorszyć sprawę. Postanowiła poczekać na niego w kawiarni, jeśli wszystko przeciągałoby się, nie zwlekałaby z szukaniem pomocy.

    OdpowiedzUsuń
  26. David... To imię ostatnio obiło jej się o uszy, ale za cholerę nie mogła sobie przypomnieć. Zresztą sądziła, że to i tak tylko zbieg okoliczności. Nie miała pojęcia co właściwie się dzieje wokół niej, ale nie podobał jej się fakt, że Damien próbował wplątać w to wszystko również ją. Jedyne co jej przychodziło do głowy to to, że Damien mógł szukać pieniędzy w nieodpowiednich źródłach, bo cały czas powtarzał, że ich potrzebuje, ale czy z tego powodu ściągnąłby sobie takie kłopoty na głowę.
    Stanęła niedaleko wejścia do lokalu i wzięła głęboki oddech. Musiała się uspokoić. Wystarczyło, że dłonie ciągle jej drżały, a twarz dorównywała kolorem białym ścianom korytarza. Słyszała głosy dochodzące z pomieszczenia, więc pocieszył ja fakt, że nie będzie tam sama.
    Usłyszała kroki dochodzące zza jej pleców i nie wiele myśląc, pośpiesznie weszła do kawiarni. Pech chciał, że na jej drodze stanęła kelnerka, która niosła zamówienie do jednego ze stolików. Usłyszała tylko krzyk, który uzmysłowił jej, że ucierpiała w tym zderzeniu jeszcze jedna osoba. Spojrzała na blondynkę, której biała bluzka, teraz była "ozdobiona" plamą z soku pomarańczowego.

    OdpowiedzUsuń
  27. Wpatrywała się w całe to zajście, starając się nie stanąć na drodze blondynki, która wyglądała na wściekłą. Najbardziej oberwało się kelnerce, ale teraz nie obchodziło jej to tak bardzo. Jeszcze brakowało jej wkurzonej nieznajomej na głowie. Na szczęście nawet nie spojrzała w stronę Faith, która wpatrywała się w nią aż nie zniknęła za drzwiami.
    Z rozmyślań wyrwał ją znajomy głos, który wypowiedział jej imię. Od razu spojrzała w jego kierunku i uśmiechnęła się odruchowo. Jeśli ktoś miałby się zjawić w tej chwili, to na pewno musiał być to Dominic.
    - Wybacz, spłoszyłam twoją... znajomą - usiadła na zwolnionym miejscu, musiała odetchnąć po tym wszystkim. - Nie pytaj nawet - dodała słysząc jego pytanie. - Sama nie mam pojęcia po co tu jestem, ale nie ciągnijmy tego tematu. I tak już oboje wiemy, że ostatnio ściągam na siebie same problemy, a... a ty co tu robisz? - spytała chcąc zmienić temat.
    Nie pytała kim była dziewczyna, która przed chwilą uciekła. Wolała chyba nie wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  28. Nie sądziła, że jeszcze kiedykolwiek Dominic stanie na jej drodze, a już na pewno nie myślała o nim tego dnia. Chociaż coś zaświtało jej w głowie. Spojrzała na niego, dokładnie przyglądając się jego twarzy. To nie mogła być prawda, była pewna, że po prostu jej się wydaje. Zbieg okoliczności? Dominic wspominał o bracie, Davidzie, a do tego był podobny do mężczyzny, który odprawił ją i zabrał gdzieś Damiena.
    Starała się zachować spokój, nie chciała nagle wybuchnąć i wylać z siebie wszystkie swoje podejrzenia. Na pewno byłoby jej lżej, ale wolała poczekać na to, co się stanie.
    - Zamyśliłam sie - wyjaśniła krótko. - Mam nadzieję, że nie zepsułam ci planów na wieczór. Podziękuję, nie jestem głodna.
    Jedzenie nawet nie przeszłoby jej przez gardło. Za bardzo martwiła sie o to, co dzieje się pod nimi. Miała tylko nadzieję, że Damien nie zrobił nic głupiego.
    Kiedy podeszła do nich kelnerka, postanowiła zaryzykować i nieco wyjawić swoje podejrzenia. Jeśli Dominic był w to wszystko zamieszany, nie chciała mieć z nim nic wspólnego.
    - Poproszę wodę, na rachunek Davida - poprosiła.
    Nie patrzyła na swojego towarzysza. Była ciekawa jego reakcji, ale chciała zachować spokój, aby nie poznał po niej niczego.

    OdpowiedzUsuń
  29. Wzruszyła ramionami. Dopiero teraz uświadomiła sobie jak głupio to zabrzmiało, ale wolała nie wchodzić w jego życie z butami po raz kolejny, jeśli miałoby to przysporzyć problemów z... z kimkolwiek
    - Tak powiedziałam, w sumie nie wiem dlaczego. Już raz zepsułam ci wieczór - przypomniała. - Widzę, że nawet nie odchorowujesz go za bardzo.
    Spojrzała na niego zdziwiona, słysząc jego pytanie. Akurat takiego stwierdzenia nie spodziewała się, ale przynajmniej wiedziała, że nie myliła się. Pokręciła od razu głową. Jeszcze tego brakowało, żeby spotykała się z takim podejrzanym gościem.
    - Jeśli mówimy o tym samym Davidzie, to chyba nie sądzisz, że byłabym... Nazwijmy to, w jego guście. Po prostu, kazał mi tak powiedzieć - uznała, że kłamanie i tak jej już nic nie da. - Właśnie zabrał gdzieś Damiena. Byłoby miło jakby ktoś wyjaśnił mi o co tu chodzi i dlaczego ja znowu tu jestem.
    Popatrzyła na niego, oczekując od niego odpowiedzi. Nabrała odwagi widząc, że może dojść do tego, co sprawiło, że wszyscy byli w jednym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  30. Przyglądała się Dominicowi, który był wyraźnie zamyślony. Była niemalże pewna, że wiedział więcej niż chciał powiedzieć. W końcu byli braćmi. Logiczne było, że stanie po jego stronie. Faith była dla niego nikim, dziewczyną, która pakowała się tam gdzie nie trzeba. Tylko nie robiła tego na własne życzenie, a nikt nie chciał jej powiedzieć o co chodzi. Miała czekać, aż stanie się coś złego? Może nie jej, ale bała się o Damiena. Nawet jeśli zachowywał się dziwnie, to nie potrafiła tak po prostu nie myśleć o tym, co się z nim dzieje.
    - Takie ma chyba hobby - mruknęła, zakładając nogę na nogę. - No tak. Ty nic nie wiesz, Damien nic nie mówi, tylko ciąga mnie za sobą, a twój brat zabrał go gdzieś w towarzystwie dwóch typków, którzy tak przypadkowo mu towarzyszyli - warknęła, nie kryjąc dłużej swoich nerwów. - Może po prostu sama się dowiem - wstała od stolika i nie zważając na to, ze zwróciła na siebie uwagę innych przez podniesiony ton, wyszła z kawiarni.
    Bała się pójść w miejsce, gdzie zabrali Damiena, domyślała się, że drzwi będą zamknięte, ale co miała robić? Wszyscy coś ukrywali, a ona nie prosiła się o wplątanie w to wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  31. Wyszła pewnym krokiem, ale każdy kolejny był już coraz bardziej niepewny. Nawet gdyby chcieli coś zrobić Damienowi, co mogła zrobić? Nie była dla nich żadną przeszkodą, co najwyżej rozbawiłaby ich. Była rozdarta. Miała dosyć siedzenia w miejscu. Nie bez powodu ją zabrał ze sobą, ale gdyby tylko powiedział coś więcej, byłoby jej łatwiej podjąć decyzję.
    Zatrzymała się, słysząc głos mężczyzny za sobą. Cieszyła się, że poszedł za nią. Chociaż powinno być odwrotnie. Myślała o nim od ich pierwszego spotkania, ale tylko tyle, wiedziała, że w końcu zapomni i wtedy zjawił się. Nie tak to miało wyglądać.
    - Dominic, kłamiesz - spojrzała na niego z wyrzutem. - Rozumiem, że to twój brat, ale jeśli znowu chcesz mi wmawiać, że wszystko jest w porządku, to po prostu mnie zostaw. Nikt nie chce mi nic powiedzieć, ale dziwnym trafem znowu jestem po środku tego wszystkiego. Nie prosiłam o to i nie mam zamiaru czekać dłużej.

    OdpowiedzUsuń
  32. Cofnęła się o krok, gdy zbliżył się. Nie potrafiła określić swoich uczuć, które towarzyszyły jej gdy był blisko. Nie wiedziała czy mu ufa, czy wręcz przeciwnie. Miała ochotę w jednej chwili przytulić go, aby odreagować to wszystko, a przy tym była gotowa go uderzyć, chociaż nie on na to zasłużył. Była rozdarta między tym wszystkim.
    - Dlaczego chcesz mi znowu pomóc? - spytała wprost, byłoby łatwiej gdyby odszedł i nie zaprzątał sobie nią myśli.
    Wysłuchała go do końca i kiwnęła lekko głową. Rzeczywiście tak mogło być. Damien cały czas potrzebował pieniędzy. Do oczu napłynęły jej łzy, nie chciała nawet myśleć co tam się działo. Chociaż wiedziała, że Dominic po części też jest w to zamieszany, nie wytrzymała. Zbliżyła się do niego i wtuliła się w jego ramiona. Nie wiedziała co ma ze sobą zrobić, a potrzebowała w kimś oparcia. Chociaż na chwilę, mógł ją odepchnąć.
    Usłyszała jak drzwi otwierają się. Od razu spojrzała w tamtym kierunku, ale nie odsunęła się od mężczyzny, a serce zaczęło jej walić jak szalone. Odetchnęła gdy zobaczyła Damiena, wyglądał jak wcześniej więc miała nadzieję, że Dominic miał rację i tylko go nastraszyli.

    OdpowiedzUsuń
  33. Poczuła się w końcu bezpiecznie. Pierwszy raz od dawna, chociaż przez te kilka sekund, kiedy objął ją ramieniem, miała wrażenie, że ktoś się nią zainteresował. Było to przyjemne uczucie po tym wszystkim co spotykało ją od śmierci ojca. Cieszyła się, że nie odsunął się od niej. Pierwszy raz w życiu wtuliła się w ramiona mężczyzny, tak po prostu. Mogło się to wydawać zabawne, ale nie miała czasu na poznanie kogoś. Jej kontakty z płcią przeciwną zakończyły się wraz z odejściem z burdelu.
    Odwróciła się w stronę Damiena dopiero gdy Dominic odsunął się. Uśmiechnęła się, chociaż jej przyjaciel był poważny i wpatrywał się ze złością w Dominica.
    - Faith, nie powinnaś się z nim zadawać. Pewnie nasłał go braciszek - prychnął.

    OdpowiedzUsuń
  34. Faith stała pomiędzy nimi, patrząc to na jednego, to na drugiego. Nie czuła potrzeby wysłuchiwania ich sprzeczek, więc postanowiła jakoś nad tym zapanować.
    - Może ja będę o tym decydować - zaproponowała, mając nadzieję, że uniknie kolejnej wymiany zdań.
    Patrząc na Dominica, miała wrażenie, że stał się nieco inny kiedy mierzył wzrokiem Damiena. Wyglądał... groźnie. Co było dla niej dziwne, odkąd pierwszy raz go widziała, miała wrażenie, że jest w nim coś przyjaznego, coś co przyciągało do niego.
    - Wydaje mi się, że nie przechodziliśmy na ty. Skoro już rozmawialiście o mnie, to może pochwaliłeś się Faith kim jesteś ty i twój pieprznięty braciszek? - zaśmiał się. - Spodziewam się, że nie więc masz najlepszą okazję.

    OdpowiedzUsuń
  35. Faith przyglądała się im, ale najwyraźniej przestali zwracać na nią uwagę. Do tego jeden i drugi próbował sprowokować. Nie poznawała ich, zachowywali się inaczej niż przed spotkaniem siebie nawzajem.
    - Dominic niewiele myśląc złapała go za rękę, gdy wyraźnie zbliżył się do jej przyjaciela.
    Wiedziała jedno, to on był górą i nie chciała żeby zrobił coś Damienowi. W końcu to on narobił sobie problemów z ich rodziną, a jego głupie zaczepki były nie na miejscu.
    Damien widząc co zrobiła Faith, nie zastanawiał się długo. Podszedł do niej pewnym krokiem i szarpnął za ramię, zmuszając ją aby odsunęła się od Dominica. Nie spodziewała się takiej złości po nim.
    - To boli - złapała go za dłoń, chcąc aby puścił ją.
    - Mówiłem, miałaś trzymać się od niego z daleka!

    OdpowiedzUsuń
  36. Nie znała z tej strony Damiena. Nie zachowywał się jak ten sam mężczyzna, którego spotykała codziennie za barem. Tam był uśmiechnięty, wygadany, lubił żartować z ludźmi i nie był taki dupkiem jak wobec Dominica. Zawsze pilnował, aby Faith bezpiecznie wróciła do domu, a teraz sprawiał, że to jego zaczęła się obawiać.
    W jednej chwili Dominic przytwierdził jej przyjaciela do ściany. Przestało ją interesować o czym rozmawiają ze sobą. Chciała tylko żeby rozeszli się.
    - Puść go, Dominic. Nie obchodzą mnie wasze porachunki, ale nie chcę też oglądać waszych kłótni!
    - Czyżbyś planowała wrócić do starej profesji, Faith? - Damien zaśmiał się, chociaż ucisk Dominica nieco mu w tym przeszkadzał.
    Podniosła na niego wzrok. Owszem, rozmawiała z nim o swojej przeszłości, ale obiecał jej, że nigdy tego nie wygada. Poczuła jak policzki zaczynają ją piec. Była niemalże pewna, że jest pod wpływem czegoś. Mimo wszystko, jego słowa bolały. Szczególnie kiedy mówił to przy Dominicu, który nic nie wiedział przecież.
    - W sumie wasz gangsterski świat lubi łatwe dziewczyny. Napatoczyła ci się idealna dziwka, ma wprawę.

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie była w stanie przeanalizować dokładnie tego co się działo, jakie słowa padały. Spodziewała się, że za chwilę wzbudzą zainteresowanie ludzi, a tego nie potrzebowała. Może im to odpowiadało, ale ona wolała trzymać się od tego wszystkiego z daleka. Dominic nie reagował na jej słowa i nadal trzymał Damiena, który nawet nie próbował uwolnić się.
    Jedno słowo obijało się w jej myślach. Gangster. To nie mogła być prawda. Z takim pojęciem spotykała się jedynie w filmach, nie w życiu. Zresztą Dominic? To przecież on od kilku dni grał tego dobrego bohatera w jej życiu. Nie gangstera.
    - Dominic! - Wyrwało jej się, kiedy uderzył mężczyznę.
    Zanim zdążyła coś zrobić, przed nią stanął ochroniarz. Nie mogła dostać się do nich, więc niewiele myśląc skierowała się w stronę wyjścia. Miała dosyć, chcieli się bić, proszę bardzo. Biegła, ocierając łzy, chciała być w domu i wrócić do swojego beznadziejnie przykrego, ale jednak spokojniejszego życia.

    OdpowiedzUsuń
  38. Przez te parę dni żyła wspomnieniami tych beztroskich chwil w deszczu. Mogło się to wydawać zabawne, ale Faith brakowało takich odskoczni od codzienności. Nie miała z kim się śmiać i rozmawiać o głupotach. Owszem, przy siostrze starała grać radosna, ale to było tylko udawanie szczescia. Tamtej nocy było inaczej. Potrafiła przy nim być taka sobą, o której istnieniu już zdążyła zapomnieć. Mogła się domyślić, że na więcej nie powinna liczyć, ale gdy zobaczyła Dominica w hotelu, pomyślała, że może chociaż na chwilę znowu się uśmiechnie.
    Nie chciała reagować na jego głos, kiedy kolejny raz postanowił pobiec za nią. To było zbyt wiele dla niej. Musiała to skończyć na tym etapie.
    - Chcesz mi opowiedzieć jakąś ładną bajkę? A może zaraz okaże się, że nie przypadkowo stajesz na mojej drodze ostatnio? - spojrzała na niego przez łzy. - Nie mam niczego co mogłabym Ci dać, więc jeśli szukasz jakichś korzyści to wybrałeś zły adres. Nie chcę też się bawić w wasze gierki. Możesz więc iść do domu, czy gdziekolwiek chcesz.

    OdpowiedzUsuń
  39. Patrzyła jak odchodzi, a w głowie miała wiele myśli. Jedne były za tym, aby zaryzykować i nie odtrącać go tak po prostu, ale drugie kazały w końcu być ostrożną. Mogła żyć jak zawsze, w swojej strefie komfortu. Tak by było łatwiej, ale czy zawsze mogła myśleć o tym aby było łatwiej? Skoro i tak łatwiej nie było.
    - Zaczekaj - zawołała za nim, gdy nieco się uspokoiła, a on jeszcze nie zniknął z jej pola widzenia. Podbiegła do niego. - Co zrobiłeś z Damienem? - spytała, nie mogła tak po prostu zapomnieć, że była tutaj z nim. - Wiem, że ty nie jesteś to wplątany... Chociaż wiem to złe słowo. Tak myślę, ale kiedy byłeś wściekły na niego, wyglądałeś jakbyś chciał mu zrobić krzywdę. Ja... Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć - spojrzała mu prosto w oczy, mając nadzieję, że w nich coś dostrzeże.

    OdpowiedzUsuń
  40. Los stawiał ją już w naprawdę dziwnych sytuacjach i powoli przestawało ją to dziwić, ale to, że na jej drodze stanął mężczyzna... Nie byle jaki mężczyzna,. Nigdy nie myślała o tym aby zajmować się zawieraniem znajomości, w końcu zobowiązała się robić co innego. Miała na głowie siostrę, matkę, a kolejny raz marnowała czas na coś innego. Jednak nie potrafiła oprzeć się tej dziwnej ochocie, która kazała jej zostać z Dominiciem.
    - Masz rację, ale... Nie chcę żeby coś mu się stało. Dużo dla mnie zrobił, a teraz ma problemy... - Nie wiedziała dlaczego go broni, chyba zdążyła się z nim zżyć. - Nie wiem dlaczego mnie tu zabrał, ale chyba nie powinnam go zostawić.
    Przeczesała dłonią włosy, zawsze tak robiła, kiedy zaczynała się stresować. Spojrzała na niego, gdy zadał jej pytanie i od razu pokręciła głową.
    - A powinno? - spytała, a po chwili coś zaświtało jej. - Coś kiedyś obiło mi się o uszy, w pracy - urwała, uznając, że jednak to nie jest temat do poruszania. - Nic konkretnego.

    OdpowiedzUsuń
  41. Słuchała go uważnie i obserwowała. Analizowała każde słowo, ale cały czas nie wiedziała dlaczego jej to mówi. On nie mógł mieć z tym nic wspólnego. Tak nie zachowywali się źli ludzie. On wydawał się być całkiem inny niż przedstawiciele świata o którym mówił. Mimo to, siedziało jej w głowie to co powiedział Damien, to co widziała i domyślała się, że miał konkretny powód w tłumaczeniu jej tego.
    Kiedy pracowała jako prostytutka - o ile można to nazwać pracą - nie interesowała się tym co dzieje sie dookoła. Była za bardzo obrzydzona tym, co robi sobie, po prostu robiła co klienci chcieli, dostawała pieniądze i nie zastanawiała się nad niczym innym.
    - Słucham - zachęciła go do mówienia dalej.
    Nie chciała komentować, wolała spokojnie wysłuchać co ma jej do powiedzenia.

    OdpowiedzUsuń
  42. Zaczynała się niecierpliwić. Chciała dowiedzieć się jakichś konkretów. To co mówił było dla niej abstrakcją. Gangsterzy? Mafia? Nigdy nie przeszło jej nawet przez myśl, że to wszystko naprawdę istnieje, a jeśli nawet, to nie tutaj, gdzieś daleko, gdzieś gdzie nigdy nie miała mieć z tym nigdy styczności.
    - Dominic, możesz przejść do sedna? - spytała.
    Spojrzała na ludzi, których jej pokazywał, ale co to miało mieć wspólnego z nim? Może też pracował dla tej rodziny, razem z Davidem? Nie miała pojęcia, ale liczyła na prawdę. Skoro chciał kontynuować z nią znajomość, a najwyraźniej chciał, skoro teraz stał przed nią, to głupotą byłoby kłamanie.
    - Masz z tym cos wspólnego? - spytała wprost. - Chociaż ty mnie nie okłamuj - poprosiła.

    OdpowiedzUsuń
  43. W najgorszym wypadku myślała, że jego powiązanie z tym mężczyzną to jakieś układy. Jednak nie spodziewała się takiego wyznania. Przez jej głowę przeszło miliony myśli, a na twarzy malowało się zdziwienie. Cofnęła się o krok od niego, jakby bała się go. Wiedziała, że nie ma do tego powodów. W końcu zachowywał się wobec niej dobrze, nie próbował zrobić jej krzywdy, ale... To było zbyt wiele dla niej. Chciała powiedzieć, że to wszystko jej nie przeszkadza, ale nie potrafiła.
    - I mówisz mi to dopiero teraz? - spytała.
    Może i nie miał wcześniej zbyt wiele okazji do takich wyznań, ale była w takim szoku, że nie myślała logicznie.
    - Wiedziałeś, że Damienowi grozi niebezpieczeństwo. Wiedziałeś, że nikogo nie będzie obchodziło co zrobi mi twój kolega, dlatego chciałeś, żebym po prostu o tym zapomniała? To może wiesz dlaczego znowu Damien mnie do was zabrał? - spytała na jednym tchu. - Czego chcesz ode mnie? - spytała wprost, po tym wszystkim nie wiedziała już nic.

    OdpowiedzUsuń
  44. Nerwowo spoglądała na ludzi, których jeszcze chwilę temu wskazywał jej. Każdy wyglądał teraz podejrzanie. Zacisnęła na moment powieki, nie chcąc oglądać nieznajomych.
    - Ja... Ja nie potrzebuje problemów. Za dużo mam ich na głowie, a znajomość z tobą nie przyniesie mi niczego dobrego - przeszła kilka kroków, wzięła kilka głębokich wdechów, ale nic to nie dawało. - Przez to wszystko w końcu moja rodzina będzie miała problemy, mama potrzebuje leków, siostra potrzebuje wszystkiego - usiadła na krawężniku, czując, że jej nogi drżą.
    Mówiła bardziej do siebie niż do niego. Na samą myśl, że Damien mógł ściągnąć na nią lub na jej bliskich problemy, było jej słabo. Musiał mieć jakiś cel w ciąganiu jej ze sobą. Nie wiedziała jaki, ale wolała nie dochodzić. Odgarnęła z twarzy włosy i wpatrywała się w jeden punkt.

    OdpowiedzUsuń
  45. Nie spojrzała na niego, gdy usiadł obok. To nie tak, że nie chciała. Chciała i to bardzo, ale bała się, że rozsądek pójdzie w niepamięć, kiedy popatrzy na niego. Nie wiedziała co w nim było, może to, że ktoś poświęcił jej czas? Tak czy inaczej, nie potrafiła po prostu pójść i zapomnieć. Już próbowała za pierwszym razem, ale kolejny raz byłoby trudniej.
    Poczuła nieprzyjemny dreszcz przechodzący po jej ciele, gdy wspomniał co może stać się z Damienem. Nie powinna się przejmować nim po tym wszystkim, ale nie potrafiła pogodzić się z tym, że ktoś, kogo znała może ucierpieć, a nawet ponieść śmierć. Tak po prostu. Dla niej było to nielogiczne. Nie rozumiała dlaczego nikt miał się tym nie zainteresować.
    - I pewnie ja też mam tak po prostu siedzieć i patrzeć jak twój brat robi z moimi znajomymi czy bliskimi co tylko chce? - w końcu podniosła na niego spojrzenie. - Odmówiłeś? - powtórzyła zdziwiona.

    OdpowiedzUsuń
  46. Słuchała uważnie każdego słowa i widziała jak ciężko przychodzi mu wyznanie tego. Czuła, że dla niego to naprawdę nie jest łatwa sytuacja i wierzyła mu, że nie chciał należeć do tego świata. Była naiwna, ale nie potrafiła przestać komuś ufać tak po prostu. Nie byłaby sobą, gdyby skreśliła go przez pryzmat jego rodziny. Chociaż chciała, bo czuła, że tak dla wszystkich będzie lepiej, ale... Nie dla niej. Po raz pierwszy od dawna chciała być egoistką.
    - Przykro mi, naprawdę. Wiem jak boli utrata bliskiej osoby - chwyciła jego dłoń, delikatnie zaciskając na niej palce.
    Rozejrzała się dookoła. Źle czuła się wśród ludzi. Niewiele myśląc wstała, nadal trzymając go za rękę. Miała wrażenie, że jest wtedy bezpieczniejsza i chciała aby on czuł się nieco lepiej w jej towarzystwie.
    - Zabierz mnie stąd. Jeśli chcesz żebym lepiej cię poznała, to... ja również chcę - spojrzała mu ponownie w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  47. Mogła z czystym sumieniem powiedzieć, że sama była bardziej zszokowana swoją decyzją niż on. Nie była pewna co nią kierowało, ale nie potrafiła odpuścić. Chciała go poznać, chciała zaryzykować i chciała mu ufać.
    - Pojedźmy za miasto, gdzieś gdzie nie będzie nikogo. Ufam ci - wyznała, chociaż miała pewne wątpliwości czy dobrze robi.
    Nie bała się Dominica. To jego otoczka ją przerażała. Domyślała się, że lepiej, aby nikt nie zobaczył jej przy nim. Dlatego chciała być tylko z nim. Miała nadzieję, że w tym czasie jej matka i siostra poradzą sobie. Chciała zrobić coś wbrew swoim postanowieniom. Chciała poczuć się tą Faith, którą była gdy ojciec żył. Nawet jeśli miało to być ich ostatnie spotkanie. Nie mogła całe życie odmawiać sobie wszystkiego.
    - Obiecaj mi, że nikt nie będzie wiedział, że zabrałeś mnie tam i że będziemy sami - zbliżyła się do niego, aby tylko on mógł ją usłyszeć. Blisko. Za blisko.

    OdpowiedzUsuń
  48. Spojrzała na samochód pod który ją podprowadził, a następnie na niego. Po tym co słyszała chyba nie powinno ją to dziwić, ale dla niej odległe było marzenie o posiadaniu jakiegoś ledwo jeżdżącego auta z milionami rzeczy do naprawy. Przy takim luksusowym pojeździe nigdy nie stała, a co było mówić o jeździe.
    - Robi się już późno, więc nawet emeryci nie będą mogli mnie przed tobą ratować - uśmiechnęła się delikatnie, chociaż nie bardzo było jej do śmiechu. W ten sposób mogła odreagować kolejne sytuacje z tego dnia. - Coś jeszcze powinnam wiedzieć? - spytała, gdy odpalił samochód.

    OdpowiedzUsuń
  49. Miała do niego naprawdę dużo pytań, ale przy głębszym zastanowieniu żadne nie miało sensu. Nie chciała być wścibska, nie chciała też wiedzieć za dużo. Spodziewała się, że niektóre informacje mogą być dla niej za bardzo obciążające, a i Dominic nie musiał wszystkim dzielić się. Pewnie nawet o większości spraw nie mógł wspominać. Sprawy jego rodziny nie interesowały ją aż tak bardzo. Wolała dowiedzieć się czegoś o nim i nie patrzeć na niego przez pryzmat tego, co wyjawił jej.
    - Powiedz mi coś o sobie. Czym się zajmujesz, jak wygląda twoje... powiedzmy, normalne życie? - spytała zaciekawiona.
    Spojrzała na niego i uśmiechnęła się pod nosem. Widziała go po raz drugi, a miała szczerą ochotę spędzić z nim więcej czasu. Chociaż próbowała wyjaśnić sobie dlaczego tak jest, to nie potrafiła. Nie pasowała do jego rzeczywistości. Nawet jeśli zrzekł się całego interesu, to pokazał jej nie raz, że jednak nie mógł oddzielić się od tego grubą kreską. Była tylko zwykłą dziewczyną, bez bogatych rodziców, bez wpływowego rodzeństwa. Nawet siedząc obok niego w samochodzie, czuła, że nie pasuje tam. Była zbyt... zwykła?

    OdpowiedzUsuń
  50. Była podekscytowana całą tą sytuacją. Po raz pierwszy od dawna czuła się w ten sposób. Wiedziała, że oddala się coraz bardziej od domu i dużo ryzykuje ufając bezgranicznie właśnie Dominicowi, ale... Podobało jej się to. Ta nutka niepewności, ta myśl, że jest z nim sam na sam.
    - A co z tą dziewczyną z kawiarni? - spytała niepewnie. Już prawie o nie zapomniała. - Mila, no tak - powtórzyła, gdy usłyszała jej imię. - To twoja...? - urwała, licząc na to, że sam jej wytłumaczy. - Domek nad jeziorem, brzmi ciekawie - spojrzała na widok za szybą i westchnęła słysząc kolejne pytanie. - Są naprawdę ciekawsze tematy. Pracuję w klubie, za barem. Po pracy zajmuje się mamą i siostrą, tak w kółko, każdego dnia. Czasami dorabiam jeśli nadarzy się okazja. Już nie pamiętam kiedy spotkałam się z kimś, poza Damienem, którego codziennie widzę w pracy i po, kiedy mnie odwoził. Tak więc to miła odmiana - uśmiechnęła się, zerkając na niego.

    OdpowiedzUsuń
  51. Słysząc jego słowa i napotykając jego wzrok, prychnęła i odwróciła głowę. Dłonią zaczesała kosmyki włosów tak, aby zakryły jej czerwone policzki. Cholerna przypadłość. Zawsze ją irytowała.
    - Nie zazdrosna, a ostrożna - zamilkła, uświadamiając sobie, że to nie najlepsze słowo. Z ostrożnością ostatnio nie miała przecież zbyt wiele wspólnego. - Wyglądała na taką co łatwo się denerwuje, a ja wolę takim osobą nie podpadać. Zresztą... Nie ważne.
    Uznała, że lepiej nie ciągnąć tego tematu. Nie powinna w końcu wtrącać się w jego prywatne sprawy.
    - Gdzie się da. Czasami uda się znaleźć jakieś jednorazowe zajęcia. Obsługa przyjęcia w zaprzyjaźnionym lokalu. Chociaż nie ma tego zbyt wiele w mojej okolicy. Klub to jedna z nielicznych rozrywek tam. Zresztą kiedy mama gorzej się czuje, muszę opiekować się siostrą, która wchodzi w głupi wiek.
    Nie wiedziała dlaczego mu to mówi. Nie było się czym chwalić. Nie miała zbyt wielu sytuacji w życiu, które warte były powtórzenia komukolwiek, ale... miło było wygadać się komuś, kto słuchał.

    OdpowiedzUsuń
  52. Miała nadzieję, że już niedługo będą na miejscu. Może i samochód był niesamowicie wygodny, ale źle czuła się siedząc w jednym miejscu i to takim, do którego w żaden sposób nie pasowała. Z tyłu głowy miała cały czas myśl, że marnuje Dominicowi jedynie czas. Byli z całkiem innych bajek, które w żaden sposób nie pasowały do siebie. Więc po co to wszystko.
    Nie chciała więcej pieniędzy niż potrzebowała. Gdyby nie choroba matki, nie stawała by na głowie aby uzbierać kolejną kwotę na leki. Jednak za zdrowie najbliższej osoby była gotowa oddać wszystko. Nawet siebie gdy nie miała wyjścia.
    - Raczej nie będę miała okazji - skwitowała, przecież nie liczyła na więcej niż te kilka minut, które miał jej teraz poświęcić. - Ma raka - odparła krótko, uznając, że skoro mieli rozmawiać, krycie się nie ma sensu. - Potrzebuje leków, jest dzięki nim lepiej... Chyba... Na pewno - zaczęła plątać.
    Czasami miała wrażenie, że postępy są tylko w jej głowie, ale wtedy kolejny raz upierała się, że naprawdę jest lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  53. Westchnęła cicho, słysząc kolejne głową. Pokręciła delikatnie głową. Nie chciała o tym rozmawiać. Powiedziała o co chodzi, ale to na tyle. Chyba, że miał ochotę oglądać ją jak zalewa się łzami. Domyślała się, że jego takie problemy nie dotyczą. Jeśli ktoś zachoruje, to równa się to z profesjonalnym leczeniem, ale inaczej było gdy sprawy dotyczyły "zwykłych" ludzi. Nawet gdy jej matka brała chemię, musieli patrzeć na ręce pielęgniarkom, aby nie podłączyły po prostu wody. Taka była prawda,tacy ludzie nikogo nie obchodzili.
    - To nie jest temat o którym chciałabym mówić coś więcej - przyznała, mając nadzieję, że zrozumie.
    Wysiadła z samochodu, rozejrzała się po pięknej okolicy. Zdecydowanie bardziej odpowiadały jej takie warunki.
    - Przyjemnie tu. Zazdroszczę. W mojej okolicy lepiej nie wychodzić jak zacznie się ściemniać.

    OdpowiedzUsuń
  54. Idąc obok niego, nadal uważnie rozglądała się chcąc uchwycić jak najwięcej szczegółów. Lubiła takie spokojne miejsca, ale do tego zapewne nie będzie miała okazji już wrócić. Nie oddała się od domu tak daleko, więc chciała nacieszyć się chwilą.
    Spojrzała na Dominica gdy usłyszała jego propozycje. Nie ukrywała zdziwienia. Nawet na moment na jej twarzy zagościł uśmiech, ale szybko zniknął na myśl o tym, co dopiero się dowiedziała o jego rodzinie, o tym co dzieje się w hotelu gdy zjawia się jego brat.
    - Masz rację, przydałaby mi się lepiej płatna praca, ale nie mam żadnego doświadczenia jako recepcjonistka i... Nie potrafiłabym pracować tam po tym wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
  55. Nie chciała więcej zjawiać się w jego hotelu nawet na moment, a co dopiero mówić o pracy tam. Zresztą... Nie chciała od niego pomocy. Zawsze chętnie korzystała z wszelkich ofert, ale nie wydawało jej się żeby był to dobry pomysł. Dopiero poznali się, a on miałby dawać jej stanowisko, na które zapewne szukał kogoś jakiś czas. Tak po prostu? Nie, to nie dla niej. Może i twierdził, że nie bierze udziału w interesach rodziny, ale wolała się trzymać od nich z daleka. Dominic był wyjątkiem. Nie rozumiała dlaczego.
    - Rozumiem, że po tym wszystkim co ci powiedziałam wzbudza w jakiś sposób... Litość, ale nie chce. Całkiem dobrze sobie radzimy, więc nie chcę robić nikomu kłopotu.
    Oczywiście było to kłamstwem. Nie radzili sobie dobrze. Sama Faith mogła zrobić niewiele, ale wolała nie uzależniać tego od nikogo.
    - Jesteś naprawdę miły, ale nie chce tego nadwrężać. Widzisz mnie drugi raz na oczy - uśmiechnęła się. - Euphoria. Miejsce dla znudzonych ludzi z okolicy - odpowiedziała.

    OdpowiedzUsuń
  56. Chociaż wieści o jego rodzinie mocno ją zszokowały, to jednak utwierdzała się w przekonaniu, że warto było mu dać drugą szansę. Pewne długo by żałowała, że zrezygnowała tak po prostu. Obawiała się jedynie spotkania Damiena. Nie miała pojęcia co nim kierowało, ale pierwszy raz bała się kogoś, kto wydawał się być bliska osobą. Nie chciała nawet myśleć jak zachowa się, gdy kolejny raz się zobaczą.
    - Nie wiem czy to najlepszy pomysł - przyznała. - Po pierwsze pracuje tam Damien, a po drugie to miejsce... Chyba nie dla ciebie. Przynajmniej porównując do klubu w którym poznaliśmy się. Oczywiście byłoby mi miło, ale obawiam się, że może to się skończyć różnie, a zależy mi na pracy. Rozumiesz.

    OdpowiedzUsuń
  57. Miał rację. Damien nie miał nic do powiedzenia, przecież nic nie łączyło go z Faith oprócz koleżeństwa w pracy. Mimo to nie chciała aby spotkali się ponownie. Nie w miejscu jej zatrudnienia. Potrzebowała tego zajęcia, a awantury były ostatnia potrzebna jej rzeczą. Druga sprawa, że Damien i tak poruszył już drazliwy dla niej temat. Więcej Dominic nie musiał wiedzieć.
    - Cieszę się, że chcesz mnie odwiedzić, ale naprawdę wydaje mi się, że to nie najlepszy pomysł.
    Zdziwila się, gdy usłyszała jego słowa. Uznał, że Damien kłamał? Było jej to na rękę, ale z drugiej strony kłamanie to nie było jej ulubione zajęcie.
    - Nie jestem - przytaknela cicho. - Przyznam szczerze, że porządnie mnie wystraszył swoim zachowaniem w hotelu. Dlatego nie chce go prowokować. Nie ma innego powodu dla którego miałabym się nim przejmować.

    OdpowiedzUsuń
  58. Spuściła głowę słysząc jego słowa. Wiedziała, że teraz może wszystko wyczytać z jej twarzy, więc wolała na niego nie patrzeć. Czerwone policzki, smutne oczy i obrzydzenie wymalowane na jej twarzy na samą myśl. Każde kolejne zdanie, które wypowiedział, bolało. Tak bardzo, że obawiał się, że puszczą jej hamulce, które kazały milczeć o przeszłości.
    Prawda była taka, że nie była taka wyjątkowa jak myślał. Wręcz przeciwnie. W tym przypadku była jak każda inna dziewczyna do towarzystwa. Każdy mógł ją mieć za psie pieniądze. Nienawidziła samej siebie za to, ale co mogła zrobić? Potrzebowała wtedy tej pracy, ale kogo to obchodziło? Dla ludzi którzy wiedzieli o tym co robiła, była po prostu dziwka. Zapewne Dominic gdyby wiedział, też zrezygnowałby w bawienia się w poznawanie Faith.
    - Chyba powinnam wracać - urwala w jednej chwili temat.
    Nie minęło zbyt wiele czasu, ale nie miała odwagi spojrzeć mu w oczy. To spotkanie było błędem. Zdecydowanie.

    OdpowiedzUsuń
  59. Dlatego gdzieś w głowie dobijała się do niej myśl, że nie są osobami, które mają szanse się zrozumieć. Dominic nie wiedział jak to jest kiedy brakuje na wszystko pieniędzy, rodzina rozsypuje się, a jednego dnia wszystko spada na twoje barki. Może i pracował, ale za całym jego sukcesem na pewno stało nazwisko. Ona była nikim. Dziewczyną, która nie raz ma po prostu dosyć życia, ale walczy tylko dla swoich bliskich. Gdyby została sama, nie chciałaby żyć. Nie miała dla kogo i spodziewała się, że już nie będzie miała dla kogo.
    Nie czuła się najlepiej. Fala gorąca obijała się o jej ciało. Nie potrafiła udawać, nie chciała kłamać. Nie chciała robić sobie nadziei, już i tak za dużo jej miała gdy zaproponowała przyjechanie na obrzeża.
    - Muszę... iść - wyjąkała. - Zapomnij o mnie, ta znajomość nie ma prawa bytu - nie patrzyła nawet na niego, starała się zachować spokój, ale emocje brały górę. - Przepraszam - wymamrotała i wyminęła go.
    Nie myślała zbyt wiele. Chciała być jak najdalej, nie myśleć o niczym, wrócić do swojej szarej rzeczywistości. Było już późno, ale wolała czekać na autobus niż wracać z nim. Pewnie w jego oczach zachowywała się jak szalona, ale to może lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  60. Stchórzyła. Była gotowa na wiele, ale nie na znajomość z Dominiciem. Po prostu nie. Chciała, ale przerastało ją. Próbowała, ale kiedy widziała jaka wielka przepaść jest między nimi, czuła, że to nie ma szansy udać się. Czuła się zbyt dobrze kiedy interesował się nią, kiedy dopytywał, chciał pomóc, nie powinna się tak czuć.
    Chciała ponownie go wyminąć gdy stanął przed nią, ale uniemożliwił jej to, zachodząc drogę.
    - Przepraszam, nie powinnam ci zawracać głowy - przyznała, błądząc wzrokiem po okolicy. - Zadzwonię po kogoś, wrócę do domu. Nie martw się - jej głos drżał, nie mogła znieść faktu, że jest tak blisko.
    To było dla niej zbyt szalone. Nie znała go prawie w ogóle, a to co wiedziała powinno ją odstraszyć. Zamiast tego miała ochotę na więcej i więcej. Nigdy tak się nie czuła, nie wiedziała jak ma się zachować.
    - Dominic, ja nie powinnam zajmować się innymi sprawami, w domu czeka na mnie siostra, matka... - zamilkła.
    Tak bardzo chciała chociaż raz uwolnić się od tej myśli, że ktoś jej potrzebuje. Chciała zadbac o to co dla niej było ważne, ale nie potrafiła. Zawsze działał jeden argument. Matka i siostra.

    OdpowiedzUsuń
  61. Cały swój świat podporządkowała właśnie rodzinie i one również były już do tego tak mocno przyzwyczajone, że nieobecność Faith była dla nich niepojęta. Już zdążyła pogodzić się z tym, przecież w domu czekała na nią chora matka i młodsza siostra...
    - Ktoś musi - odparła szybko, jakby chciała obronić swoją decyzję. - Zresztą o jakich przyjemnościach mówimy. Zostawię siostrę samą z matką? A gdyby coś się stało? - ponownie zamilkła.
    Miał rację, chciała wyrwać się z tej rutyny. Chociaż raz. Z nim. Wiedziała, że nie powinna tak myśleć, ale był pierwsza osobą, która tak bardzo ją kusiła. Chciała spędzić z nim więcej czasu. Nie myśląc o niczym innym. Nie żałując później swoich decyzji.
    - Gdyby chodziło o ciebie nie byłoby mnie tutaj - odparła urażona tym, że tak sądził. Może i miała dużo wątpliwości, ale nie odrzucała go przez jego rodzinę. To już ustalili. - Moje życie już dawno podporządkowałam im - dodała cicho, po raz pierwszy od dłuższej chwili spoglądając mu w oczy.

    OdpowiedzUsuń
  62. Wpatrywała się w niego, co było dla niej coraz bardziej zgubne. Miała mętlik w głowie odkąd go poznała, ale miała wrażenie, że wszystko jej się kumuluje właśnie w tej chwili. W chwili kiedy rezygnuje ze wszystkiego dla matki i siostry. Wiedziała, że dawały sobie radę kiedy była w pracy, ale od dłuższego czasu utwierdzały ją w przekonaniu, że to ona musi posprzątać, ugotować, przynieść zakupy... Musiała robic wszystko.
    - Nie chcę... Ja... - zaczęła się jąkać, co zdarzało jej się naprawdę rzadko. - Nie chcę żebyś zniknął - dokończyła po dłuższej chwili. - Nie chcę wracać, ale... Nie wiem. Nic nie wiem - odgarnęła z twarzy włosy, po raz pierwszy nie kryjąc swojego zawstydzenia.

    OdpowiedzUsuń
  63. Pokiwała niepewnie głową. Chyba właśnie tego potrzebowała, aby ktoś powiedział to na głos, ona nie miała odwagi. Wolała dalej powtarzać jedno w kółko. Bała się, że zabraknie jej gdy stanie się coś złego, a to sprawiło, że była niewolnicą tego wszystkiego. Na własne życzenie.
    - W małym stopniu dzisiaj - odparła po chwili zastanowienia. - Inaczej nie byłoby mnie tutaj.
    To nie tak, że nagle stwierdziła, że może zostać i nie myśleć o rodzinie. Po prostu dostała ten mały impuls, który mówił, że można inaczej.

    OdpowiedzUsuń
  64. Wpatrywała się w niego, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. Szczery. Dominic miał go okazję już kilkukrotnie oglądać. Pokiwała lekko głową. Chociaż protestowanie byłoby bardziej w jej stylu, to tym razem nie mówiła nic. Wyciągnęła z kieszeni telefon i wybrała odpowiedni numer. Rozmowa była krótka. Cassie nie była pocieszona faktem, że będzie zmuszona zrobić sobie kolację, ale poza krótkim narzekaniem, uświadomiła Faith, że z matką jest wszystko w porządku.
    - Rozumiem, że eksperymentować planujesz właśnie na mnie? - zaśmiała się. - Inna sprawa, że gotujący mężczyzna to chyba rzadki widok - dodała, cały czas mu się przyglądając. - Dziękuję - wypaliła niespodziewanie. Była mu naprawdę wdzięczna za tą decyzję, którą pomógł jej podjąc.

    OdpowiedzUsuń
  65. Z tym miała cały czas problem. Jego świat był wypełniony rzeczami, o których ona nawet nie sniła. Nie czuła się komfortowo w jego samochodzie, a co dopiero w mieszkaniu. Co tu się oszukiwać. Nie pasowała tam.
    Kiedy tylko wjechali na podjazd, nie mogła oderwać oczu od każdego szczegółu. Wszystko było dopracowane, przemyślane, pięknie skomponowane. W mieszkaniu jej rodziny nic nie pasowało do siebie. Każdy mebel był z innej bajki, a tutaj... Nie mogła wyjść z podziwu.
    Starała się nie zapatrzeć nigdzie i dotrzymać mu kroku. Jednak najbardziej zaintrygował ja widok dwóch psów. Od razu przypomniało jej się jak zawsze marzyła o własnym pupil, który reagowałby tak pocieszenie jak te dwa na widok Dominica.
    - woda wystarczy - odparła po dłuższej chwili, łapiąc się na tym, że zajęła się podziwianiem czworonogów. - Piękne mieszkanie - przyznała, chociaż nie wyobrażała sobie żyć w tak idealym miejscu. Aż szkoda było czegokolwiek dotykać.

    OdpowiedzUsuń
  66. Nie mogła wyjść z podziwu, kiedy przechodziła przez kolejne pomieszczenie jego domu. Miała ochotę zatrzymać się i obejrzeć każdy szczegół, ale z oczywistych względów nie robiła tego. Przeszła za nim do kuchni i usiadła przy stole. Podziękowała za wodę i wzrokiem powędrowała za ganiającymi się psami. I on narzekał na swoje życie? Ile ona dałaby za takie beztroskie chwile.
    - Na pewno nie jest aż tak źle - zachęciła go uśmiechem. - Jeśli chcesz, możemy ugotować coś razem. O ile masz jakieś składniki - zaproponowała. - Trochę gotuję, więc może wyjdzie nam coś zjadliwego - dodała rozbawiona.

    OdpowiedzUsuń
  67. Nie musiał długo jej zachęcać. Lubiła gotować, a przyrządzanie czegoś w takich warunkach musiało być czystą przyjemnością. Zresztą podobno w towarzystwie wszystko robiło się lepiej. Miala w końcu okazję się o tym przekonać.
    Podeszła do lodówki i zaczęła ja dokładnie przeglądać. Wyjrzala za jej drzwi i spojrzała na Dominica.
    - jeśli masz makaron to proponuję spagetti. Proste, szybkie do przygotowania i smaczne - uśmiechnęła się do niego.

    OdpowiedzUsuń
  68. [Nic się nie stało :) życzę szybkiego powrotu do zdrowia!]

    Zerknęła kątem oka jak wychodził, ale nie odezwała się słowem. Zajęła się przygotowywaniem składników. Chciała wrócić o możliwej godzinie do domu... Chociaż, może nie chciała?
    Uśmiechnęła się na widok wina, które przyniósł. Alkohol nie był dobry w jej przypadku. Nie miała do tego głowy, ale lampka wina jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
    - Nic nie mówię - uniosła ręce w obronnym geście. - Tylko miałam w planach wrócić dzisiaj do domu - spojrzała na niego rozbawiony.
    Chociaż może nie miała? Nie... Musiała wrócić.
    - Może nawet za dużo jak na tak krótki czas - oparła się o blat, nie mogąc nie skusić się na spojrzenie na niego. - Książę z bajki... Chyba wyrosłam z bajek i mogę już o tym zapomnieć - założyła kosmyk włosów za ucho. - Zresztą nie mam na to czasu - dodała wymijajaco.

    OdpowiedzUsuń
  69. Zmarszczyła brwi i pośpiesznie pokręciła głową. Musiała wrócić. Znali się zdecydowanie że krótko, zresztą mieli aby porozmawiać, wyjaśnić sobie parę kwestii, nic więcej.
    - Teraz masz okazję się wykazać i trzymać się planów - stwierdziła, odbierając od niego kieliszek z winem. - Doceń, że tu jestem, jest nadzieja, że zjesz coś lepszego niż kanapki - dodała rozbawiona.
    Spojrzała na niego zdziwiona, gdy zbliżył się do niej. Zdecydowanie za blisko. Przełknęła ślinę i dyskretnie wzięła głębszy oddech, chcąc opanować nagle przyspieszające bicie serca.
    - Gdyby tak było, to nie rozmawialibyśmy teraz - zauważyła, zdziwiona jego stwierdzeniem. - Zresztą o czym mowa. Mężczyźni traktują mnie raczej jako dobrą osobę do wygadania, nic więcej - wzruszyła ramionami i odetchnęła, że nieco odsunął się od niej.

    OdpowiedzUsuń
  70. - Takiemu to dobrze - uśmiechnęła się, słysząc jak mówi hotelu. - Chcesz mnie upić? Nie trzeba mi dużo - przyznała rozbawiona.
    Miała wrażenie, że nogi uginają się pod nią, gdy tak się w nią wpatrywał. Bezpieczniej było zachować dystans, ale to było tak trudne. Zdecydowanie wolała być blisko, czuć zapach jego perfum i widzieć z bliska jego oczy.
    Wzdrygnęła się wyrwana ze swoich myśli, gdy wspomniał o wodzie. Odgarnęła z twarzy kosmyk włosów i kiwnęła lekko głowa. Bez słowa wzięła się za przygotowywanie jedzenia. To pozwoliło jej na chwilę nie myśleć o tym gdzie i z kim jest.

    OdpowiedzUsuń
  71. Starała się skupić na tym co robi, ale nie było to takie proste. Powoli kroiła cebulę, starając się nie zerkać nawet w jego stronę. Chociaż bardzo ją kusiło . Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Nigdy tak nie reagowała na nikogo. Było to dla niej nowe uczucie, ale niesamowicie przyjemne. Szczególnie ten dreszczyk przechodzący przez jej ciała, gdy był blisko. Wtedy miała ochotę podejść jeszcze bliżej, ale wiedziała, że to nie na miejscu. Zresztą... To nie był mężczyzna, który mógłby czuć się podobnie jak ona. Byli z całkiem różnych światow i musiała o tym pamiętać. Chociaż chętnie by zapomniała.
    Zaskoczona, że chce jej pomóc, wskazała na mięso i patelnię, aby właśnie tym się zajął, a sama ponownie zwróciła wzrok na to co robi.
    - Nie, a powinnam? - odpowiedziała zgodnie z prawdą. - Chętnie się dowiem - dodała.

    OdpowiedzUsuń
  72. [Nic się nie stało. Różnie bywa, rozumiem :)]

    Przestała kroić, gdy zbliżył się do niej. Ponownie blisko. Zbyt blisko. Lepiej było, gdy trzymał pewien dystans. Wzięła głęboki oddech i obróciła się w jego stronę. W dłoni nadal trzymała nóż, który odłożyła ostrożnie, zanim cokolwiek powiedział. Wolała nie zrobić przypadkiem nikomu krzywdy.
    - Ja... Ja? - spytała mocno zdziwiona.
    Brzmiało to głupio, ale właśnie to przyszło jej na myśl, gdy usłyszała jego słowa. To znaczy... Miała w głowie miliony myśli, ale więcej słów nie przeszło jej przez gardło.
    Nie potrafiła ukryć zdziwienia, ani tych cholernych rumieńców. Miała wrażenie, że to co mówi, nie jest prawdą. Jakiś głupi zakład? Może chciał się nią pobawić? Przecież nie mógł chcieć spędzać z nią czasu tak po prostu.
    - Dlaczego? - spytała, chociaż jego wcześniejsze słowa mogła uznać za odpowiedź. - Jeśli to żart, to nie śmieszny. Cieszę się, że jesteś dla mnie miły, ale... - zamilkła, jedynie pokręciła głową. - Nie chcę być twoją zabawką - dodała cicho.
    Nie patrzyła na niego dłużej niż kilka sekund. Uciekała wzrokiem. Była pewna, że zaraz ją wyśmieje, a tego nie chciała. Powinna wrócić do domu. Zaraz po pracy.

    OdpowiedzUsuń