25 marca 2018

[KP] Ten, kto tańczy ze smokami, musi się liczyć z tym, że spłonie*

U l i s e s
Dwudziestosiedmioletni syn jednego ze smoczych jeźdźców. Odziedziczy smoka, dom, zbroje i problemy. Imię nadała mu matka zanim jeszcze udała się na tamten świat. Ojciec nauczył go podejścia do smoków, wojsko dało mu poczucie, że z wrodzonymi słabościami można wygrywać. Jak każdy człowiek nie przepada za elfami, a drzazgą w palcu jest dla mężczyzny obecność przybłędy w jego rodzinnym domu. Jednak ojcu się z zasady nie sprzeciwi.


_______________________
*George R.R. Martin - Rycerz Siedmiu Królestw

1 komentarz:

  1. To nie był pierwszy raz kiedy traciła towarzysza broni. Po tylu latach śmiała wręcz stwierdzać, że się do tego niejako przyzwyczaiła. Jednak okazało się, że jeszcze coś potrafiło sprawić, że struna w jej sercu zadrżała. I nie potrafiła przestać.
    To taka śmieszna sprawa z mentorami, szczególnie takimi których się zaczęło wywyższać już w bardzo młodym wieku. Ten obraz stworzony przez dziecięcy umysł wypalał się w umyśle i pamięci. Bohaterowie z bajek, ratujący biedne dziewczynki z ulicy, a przynajmniej nie ucinający im ręki, kiedy ta znalazła się w ich sakiewce, powinni być nieśmiertelni, więc ich nieuchronne przejście na tamten świat, które czeka przecież każdego, staje się ciosem dla dorosłej już kobiety, która naiwnie myślała, że się przyzwyczaiła. Ta dziwna gula w gardle nie znikała od kiedy dostała wiadomość, stała się wręcz nie do zniesienia podczas pogrzebu i zniknęła dopiero wieczorem, gdy w końcu usiadła z butelką wina i pozwoliła wszystkim emocjom znaleźć ujście przez łzy. Nie pamiętała kiedy ostatni raz płakała, ale już zdążyła zapomnieć jakie to oczyszczające uczucie, chociaż także upokarzające. Chociaż przebywała wtedy sama (nie licząc w połowie już pustej butelki) i tak czuła się nieswojo. Nie chciała tego powtarzać w najbliższej przyszłości. I tej w tej dalszej też nie.
    Przez te wszystkie lata starała się na niego nie patrzeć jak na ojca, w głębi duszy uważając, że nie zasługuje być córką tak znamienitego człowieka. Czasem ciężko jej jednak było otrzymywać w myślach tę granicę. Nie miała za bardzo porównania, ale wydawało jej się, że był ojcowską figurą w jej życiu. Nauczył ją czytać i pisać, dał dach nad głową i ciepły posiłek na co dzień. Z początku oczywiście chciała to jak najlepiej wykorzystać - najeść się do syta przez kilka dni, a potem zawinąć parę świecidełek i zniknąć. Jednak… została. Czy to dlatego, że już wtedy nauczyła się czym jest wdzięczność, czy tylko po to aby utrzeć nosa jego synowi, tego już sama nie pamięta. Podążyła jednak za nim do wojska, starając się być najlepszą córką jaką mogła być. Sama zaczęła czerpać satysfakcję z własnych sukcesów w tej karierze, i w pewnym momencie nie robiła już tego dla kogoś innego tylko dla siebie.
    A dzień w którym została wybrana na jeźdźca był najszczęśliwszym w jej życiu. Ona, złodziejka przygarnięta z ulicy, dostała smoka. I okazała się być niezwykle zdolnym jeźdźcem, chociaż czasami potrafiła trochę przesadzić. Zawsze była zbyt pewna siebie, już wtedy kiedy sięgała ludziom do sakiewek. Jednak wciąż nie można było jej odmówić talentu, a każdy jeździec i tak był na wagę złota. Nearia, ich królestwo, miało najdłuższą granicę z Puszczą, co naturalnie skutkowało częstymi atakami elfów. Nie wspominając już o niepokojach na granicy z innym ludzkim państwem, na zachodzie.
    Żaden smok nie mógł się zmarnować. Ale nie dlatego szła teraz w dobrze znajome rejony, do równie dobrze znanego domu. Jej powody były bardziej sentymentalne. Nie chciała aby ten smok już nigdy nie wzleciał. Potrzebował jeźdźca. Jedyne co jej się nie podobało to fakt, że jej przełożeni chcieli na jego grzbiecie posadzić Ulisesa, ale przecież to była standardowa procedura.
    Zastukała kołatką do drzwi, utrzymując neutralny wyraz twarzy nawet gdy w końcu zostały one otworzone i stanęła twarzą w twarz z Ulisesem. Nie potrafiła się jednak zdobyć na uśmiech.
    - Możemy porozmawiać? - zapytała grzecznie, nie wpychając się do środka. To już od dawna nie był jej dom.

    OdpowiedzUsuń