Hanna Michalina Wróblewska
urodzona 17 sierpnia 1990 roku
grafik w jednej z toruńskich agencji reklamowych
Wyjechała z Torunia kilka lat temu przypisując sobie miano najszczęśliwszej osoby na świecie. W liceum należała do prymusek, zatem zdanie matury i dostanie się na wymarzone studia, nie stanowiły dla niej większego problemu. Hania zawsze chciała więcej, zdradzieckie ambicje nie pozwalały zasnąć przed ukończeniem projektu toteż zyskanie magistra było jedynie kwestią czasu. Młoda kobieta nigdy nie rozumiała młodzieńczego buntu, nie wylewała hektolitrów alkoholu za kołnierz, jak jej rówieśnicy, a ścisk w obleganych klubach wolała zamienić na nockę z serialem, czy kolejną godziną z ukochanym Photoshopem. Poznań był naprawdę pięknym miastem mimo iż, większość czasu brunetka i tak spędzała gapiąc się w ekran monitora.
Praca dosłownie paliła się w jej rękach. Zlecenia i oferty pracy, z coraz wyższymi zarobkami, zalewały jej skrzynkę e-mailową, a ona nie potrafiła w to wszystko uwierzyć.
Niestety nie wytrzymała. Wydała z siebie bliżej nieokreślony warkot i huknęła leżącymi nieopodal kluczami. Chwilę później kazała mu się wynosić, skoro pozmywanie naczyń jest dla niego wyzwaniem niczym wspinaczka na Kilimandżaro. Kilka dni później sama rozwiązała umowę najmu, rzuciła pracę i wróciła, niczym potulny baranek, do rodzinnego Torunia. Traktowała to jak swego rodzaju porażkę. Nawet matka, której stan zdrowotny w ostatnim czasie znacznie się pogorszył, jej nie usprawiedliwiał. Z urażoną dumą zaniosła CV do jednej z toruńskich agencji reklamowych, by po rozmowie kwalifikacyjnej podpisać umowę o pracę. Jest w Toruniu dwa tygodnie, znalazła kawalerkę blisko starówki i zaczęła pracę. Ona to ma szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz