Pierrette Blanchard
26 lat, urodzona w Mountauban, projektantka wnętrz
Jesteś fajną dziewczyną - powiedziała kolejna osoba, odchodząc. Bo bycie fajną nie wystarcza, aby spędzić z tobą całe życie. Chciałabyś przeżyć kiedyś romans, który mógłby konkurować z najlepszym filmem. Idealny kochanek, piękna kochanka i ich pełne przewrotów życie, które ostatecznie doprowadza ich do szczęśliwego zakończenia. Samotność normalnie nie doskwiera tak mocno, ale wtedy myślisz o wszelkich cudownościach, jakie mogłyby cię spotkać, gdybyś tylko była fikcją. Życie fikcyjnych postaci jest tak pasjonujące, a jedyną zaskakującą rzeczą, jaka może spotkać cię, to nagły zwrot akcji w postaci braku papierosów. A przecież kupiłaś paczkę tak niedawno, więc gdzie one mogły się podziać?
Kierowana przyzwyczajeniem do tego, iż o tej porze biurowiec pustoszał i w pomieszczeniu nie odbijało się znajome stukanie klawiszy, przewracanie papierów, kompletowanie próbek materiałów, tapet i tym podobnych, przyciszone rozmowy między miejscami pracy, czy chociażby rozmowy telefoniczne, przenoszone na korytarz w niedługim czasie, by nie przeszkadzać innym, Louise pozbyła się słuchawek i z programu, w którym od dwóch godzin tworzyła kolejne dwie alternatywy dla stale niezdecydowanych klientów, przełączyła na stronę przeglądarki, robiąc sobie przerwę. Rozmasowała lewą ręką, wspartą na białym biurku skronie, nie patrząc nawet na obrócony wyświetlaczem, wyciszony telefon położony na folderze ze wszystkimi odcieniami farb, jakby to miało zapewnić jej spokój. Może to i lepiej, że nie miała okazji zauważyć dwóch nieodebranych połączeń od męża, a przez ślęczenie nad przygotowywaniem dwóch nowych projektów w układzie przestrzennym za pomocą programu, nie miała nawet wolnej chwili, by srebra obrączka zaczęła jej ciążyć.
OdpowiedzUsuńRochefort doprawdy uwielbiała swoją pracę, lecz zdarzały się takie przypadki osób, które doprowadzały ją do granic wszelkiej wytrzymałości, jednak mimo to potrafiła spotkaniu z ów osobnikami, z serdecznym uśmiechem wysłuchiwać, co rusz to nowych wątpliwości. W wypadku obecnej pary nie dbała już nawet o wyjaśnianie i rozwiewanie ich, miała ich zwyczajnie dość i wiedziała, kiedy sobie darować, dlatego by oszczędzić sobie dodatkowych nerwów zastosowała się pokornie do ich nowych wytycznych, stworzonych na poczekaniu, skłaniając się tym samym ku podniesieniu ceny za stworzenie wszystkich projektów, jak i dalszej realizacji zaakceptowanego.
Louise za pomocą wyszukiwarki odszukała oferty wakacji, lecz przebiegła po nich jedynie znużonym wzrokiem i finalnie nie odnalazła tam nic, co by ją zainteresowało. W momencie, gdy zaczęła z większym ożywieniem przeglądać stronę, której działalność obracała się wokół sprzedaży i promocji win z zamiarem wybrania czegoś, a korzystając z okazji, że przestrzeń biurowa wynajmowana przez firmę nadal świeciła pustkami, dokonać szybkiego, acz stosownego zakupu. Przy drugim przerzuceniu białego, wytrwanego wina do koszyka poczuła na ramionach ciepłe dłonie i momentalnie zesztywniała, czując jak uderza w nią fala gorąca. Zaraz nagły skok poziomu stresu został zmniejszony przez znajomy głos, a blondynka spojrzała na Pierrette z jawnym niedowierzaniem.
— Jeśli chciałaś przyprawić mnie o zawał, to prawie ci się udało. Nie mam pojęcia, jak wyjaśniałabym szefowej, że jestem w trakcie kompletowania wina, które chcę zakupić — mruknęła w odpowiedzi i pokręciła głową, wyłączyła od razu przeglądarkę jak dziecko przyłapane na oglądaniu stron nieprzeznaczonych dla niego. W rzeczy samej, gdyby przeglądała cokolwiek, co związane byłoby z wystrojem wnętrz: począwszy od farb, tapet, kafelek, a na takich drobnostkach jak dodatki w charakterze poduszek w zbliżonych odcieniach skończywszy, byłoby to do wybronienia bez większego wysilenia się. Louise Rochefort wiedziała jednak, że przyłapanie jej na przeglądaniu bądź zakupie alkoholu nie byłoby do wybronienia pod żadnym względem, a przynajmniej jasnowłosa nie znajdowała się na tak wysokim poziomie wymyślania bajeczek na poczekaniu. Niewątpliwie wynikało to z tego, iż od wielu lat nie musiała się przed nikim tłumaczyć z podejmowanych działań czy tego na co wydawała zarobione pieniądze.
Podniosła się powoli z miejsca, by oprzeć się tyłem o biurko, przesuwając tym samym folder z kolekcją odcieni farb, które przygotowała na jutrzejsze spotkanie z inną klientką w ramach nadchodzącego projektu pokoju dziecięcego dla bliźniaków. Rochefort wparła się ręką o blat biurka, drugą zaś zgarnęła zbłąkane kosmyki za ucho. Do pracy przy biurku zawsze decydowała się na związanie jasnych włosów w niedbały kok i mniej oficjalne ubrania (o wiele lepiej wolała prezentować się przed klientami, aniżeli w znacznie romansie z monitorem, folderami próbek czy samym programem).
— Nadal męczę się z tą samą parą, która tworzy ideologię do wszystkich kolorów, wzorów, ozdób i ostatecznie sami nie wiedzą czego chcą, co chyba zresztą po mnie widać, więc jak możesz się domyślić – z przyjemnością ci pomogę, odsuwając pracę dla nich na dalszy plan. Oby jak najdalszy. — Louise oświadczyła bez ogródek, ostatnie dodając, jakoby w wersji poufnego szeptu, wyraźnie zmęczona obecną pracą. W jej odczuciu wszystko było na ten moment lepsze niż mielenie tego samego pomieszczenia na kilkanaście sposobów. — O co dokładnie chodzi?
UsuńDoskonale zdawała sobie sprawę, że wino, a już zwłaszcza w tak zatrważającej ilości, nie umknie Pierrette i ta nie zawaha się o to zapytać, jednak Louise nie zamierzała otwarcie przyznawać się do tego, że powoli chyba wpada w alkoholizm. Przygryzła dolną wargę. Tak naprawdę za pomocą trunków najzwyczajniej w świecie znieczulała się na uporczywe myśli obijające się boleśnie o jej czaszkę raz po raz, a srebrna obrączka coraz bardziej ciążyła jej na palcu. Rochefort dochodziła nierzadko do przykrego wniosku, że nie tylko marnuje swój czas, a także wieloletniego partnera, a to może ona tworzy sobie stale sztuczne problemy, gdy tak naprawdę między nią, a jej mężem nigdy nie dochodzi do kłótni. Jak dotąd żyli w końcu spokojnie i nie powinna na nic narzekać, nawet na to, że uczucie z czasem się nie pojawiło i czym była jeszcze bardziej przerażona z biegiem lat, gdy dotarło do niej, że nie ulegnie to najpewniej żadnej zmianie.
OdpowiedzUsuń— Zbieram zapasy w razie, gdyby teściowa zdecydowała się zostać u nas dłużej niż zapowiedziała. Przyjeżdża do nas na dwa dni — Lou wymyśliła to na poczekaniu, wplątując w to matkę swego męża, wiedząc jednak, że najpewniej o tym detalu zapomni. Louise liczyła jednak, że Perrie nie podpyta o szczegóły, gdyż doprawdy nie za wiele miałby do powiedzenia. Nie znajdowała się w jakichś szczególnie negatywnych relacjach z teściową i nie narzekała na nią, nawet jeśli jej zwyczaj przestawiania wszystkiego, co wpadło jej w ręce w ich mieszkaniu, działało na system nerwowy jasnowłosej. — Możemy wykorzystać nadmiar na babski wieczór. Maxence na pewno nie będzie miał nic przeciwko. — Na wspomnienie o swoich niedoszłych rozmyślaniach, szybkim, nerwowym gestem poprawiła włosy.
Z ulgą i poniekąd pewnym zadowoleniem przyjęła to, że temat przeszedł z kompletowanego wina na projekt Pierrette, w który jak prędko się okazało, chciała ją zaangażować. Początkowo założyła, że potrzebuje jej porady lub wyrażenia zdania dotyczącego, któregoś z rozwiązań bądź kompozycji. W każdym razie i tak stanowiło to miłą odskocznię od klientów, z którymi się użerała, wygrzebując wszystkie swoje pokłady cierpliwości i skłonność do podtrzymywania uśmiechu. Wzięła plan od przyjaciółki i przebiegła po nim wzrokiem — rzeczywiście przestrzeń robiła wrażenie. Zerknęła na nią w momencie, gdy wspomniała o usilnym wciskaniu jej kogoś do pomocy i roześmiała się serdecznie.
— Nie zaufasz wybranej przez nich pomocy? — podjęła z wyraźnym rozbawieniem Louise, czemu towarzyszył szczery, przyjazny śmiech. Wcale ją to w zasadzie nie dziwiło, zazwyczaj taki ruch ze strony klientów, choć niewątpliwie nie usłany złymi intencjami, to nie zaliczał się do zbyt rozsądnych. W zestawieniu ze sobą osób, którym brak do siebie zaufania i nigdy wcześniej ze sobą nie współpracowały, mógł zwiastować w najgorszym wypadku kolosalną katastrofę i serię kłótni, zwłaszcza przy odrębnych wizjach projektu od tych najdrobniejszych jak odcień poduszek bądź innych dodatków, po te o wiele znaczące, jak dobór mebli, tapet czy koloru ścian. Louise zawiesiła na Perrie uważne spojrzenie, wciąż trzymając ją w niepewności, mimo że zdążyła podjąć już decyzję. — Jeśli nie postanowisz, wstawić tam huśtawki, wiszącego łóżka albo czegoś równie ekstremalnego, co sprawi, że zwykli zjadacze chleba spadną nam z krzeseł przy prezentacji, to wchodzę w to. — dodała niedługo potem z promiennym uśmiechem, zwracając jej kartę z układem i przestrzenią, którą ta wcześniej jej wręczyła.
— Co wstępnie planowałaś tam wyczarować? — zapytała z zainteresowaniem, opierając się tyłem o biurko, przy którym nie tak dawno jeszcze siedziała. Louise zamierzała skutecznie wykorzystać to, iż jak na razie nikt nie wrócił jeszcze z przerwy obiadowej, przez co miały czas na spokojną rozmowę. — Ach, co równie ważne, kiedy widzisz się z twoimi klientami? Podejrzewam, że muszę się tam pojawić i przekonać ich, że jestem jedyną osobą, która może z tobą współpracować na najwyższym poziomie, bez walk i przepychanek o władzę.