Niedługo miną dwa lata od kiedy ich piękny, poukładany świat legł w gruzach. Wszystko zmieniło się w przeciągu jednej sekundy. August doskonale pamięta charakterystyczny pisk w uszach, czarną plamę przed oczami i pobudkę z bólem głowy, który zwykły śmiertelnik nazwałby kacem mordercą. Potem było tylko jedno wielkie rozczarowanie. Jego ciało wyglądało zupełnie inaczej. Postura była mniejsza, jego ciało wątłe, a zamiast charakterystycznych łusek miał delikatną skórę. Jego piękne poroże zmieniło się w gęste włosy, szeroki, odporny na wysoką temperaturę powietrza nos przypominał nos zwykłego człowieka, a dłonie zakończone ostrymi jak brzytwa pazurami, wyglądały jak niemowlęcia – bezbronne. Przez kilka pierwszych miesięcy żałował, buntował się, miał nawet marzenia wielkiej rewolucji, bo jakim prawem ktoś odebrał im wszystko co najcenniejsze i sprowadził do postaci zwykłego śmiertelnika. Jakim prawem powkładał najpotężniejsze moce w wątłe ciała zakazując nie tylko praktykowania magii, ale także wspominania o swoich zdolnościach, dowolnej prokreacji, zabawy. Solberg nigdy nie należał do czortów, które wykorzystywały swoje zdolności do chwilowych uciech. Miał w głowie o wiele ambitniejsze plany. Przyjmował tylko zlecenia specjalne. Był praktycznie niezauważalny, miał na sumieniu wiele głów jednak nikt nigdy niczego mu nie udowodnił. Lubił swoją anonimowość. Sam nie wiedział w jakim celu udał się na rozmowę kwalifikacyjną do szpitala. Nigdy nie był skory do pomocy, nie szanował ludzkiego życia jak i istot magicznych. Wszystko podporządkowywał pod swoje przekonania. Niejednokrotnie popełniał błędy, nie rozumiał słowa litość. Kłamał, torturował, zabijał. Tymczasem minęło już pół roku od kiedy przyjęli go do pracy. Na samym początku kariery zajmował się przyjęciami pacjentów. Przeszedł nawet krotki kurs na urazówce. Wraz z upływem czasu kształcił się i poznawał tajniki sprawdzania kompatybilności poszczególnych ras. Oczywiście wszyscy w placówce objęci byli klauzulą i nawet między sobą nie mogli wymieniać informacji dotyczących przynależności do danej rasy. To był naprawdę trudny dzień. Powiadamianie pacjentów o braku kompatybilności należało do jednych z zadań Augusta, a ta wiadomość wywoływała wśród ludzi różnorakie reakcje. Przeważnie te negatywne. Mężczyzna niejednokrotnie został wyzwany, zaatakowany, czy niespodziewanie przytulony, bo zawiedziona kobieta nie potrafiła poradzić sobie z emocjami. Ludzie planowali rodziny, darzyli uczuciem partnera, by w końcu okazało się, że ich potencjalny związek nie ma najmniejszego sensu bo rząd i tak nie zgodzi się na prokreację. We wcześniejszym porządku rasy nie gnały tak za potomstwem. Większość z istot magicznych nie posiadała uczuć, nie przywiązywała się do partnerów. Klątwa zmieniła podejście nawet Augusta. Czuł większy pociąg seksualny, chciał się z kimś związać, odczuwał potrzebę potomstwa. W mniej lub bardziej umiejętny sposób starał się pohamowywać swoje pragnienia, jednak czasami nawet on miał serdecznie dość. Tego dnia została mu do przebadania ostatnia pacjentka. Uradowany tym faktem wziął od pielęgniarza odpowiednią kartę i udał się do gabinetu. W pomieszczeniu zastał niewysoka brunetkę odpowiednio przebraną. W gabinecie znajdowało się krzesło do pobierania krwi, stanowisko do badań ginekologicznych, a także leżanka, gdyby pacjentowi zrobiło się słabo. - Dzień dobry Pani Firstborn. Proszę usiąść. – powiedział wskazując miejsce, gdzie za chwilę miała się zacząć procedura badawcza. – Z tego co widzę jest Pani na badaniu kompatybilności po raz pierwszy. W zakresie płci żeńskiej procedura jest trzyetapowa. Najpierw wstrzyknę Pani specjalny preparat, odczekamy 3 minuty, po czym zajmę się pobieraniem krwi. – wyjaśnił pierwszy etap spoglądając wnikliwie na kobietę. - Czy choruje Pani na coś, ma Pani jakieś uczulenia, robi się Pani słabo? – zapytał otwierając odpowiednią ampułkę, po czym nabrał strzykawką odpowiednią ilość.
Gdy zadała mu pytanie ponownie przeniósł na nią swoje ciemne tęczowki. – August Solberg. – odpowiedział bez zastanowienia choć doskonale zdawał sobie sprawę, że jego imię i nazwisko zupełnie nic kobiecie nie dadzą. W tym świecie na dźwięk jego imienia żadna istota magiczna czy poza magiczna nie drżała. Nikt nawet nie wiedział kim tak naprawdę jest. Niestety bardzo mu to doskwierało. Nie brak sławy, bo na dobrą sprawę i tak nikt nie znał twarzy seryjnego mordercy. Brakowało mu poczucia siły, niezależności. Brakowało mu płonących lasów, uciekających zwierząt. Gorącego powietrza, które otulały jego pojemne płuca. Brakowało mu ciepła lawy, płonących skrzydeł, które jako jeden z nielicznych był w stanie sobie stworzyć. Brakowało mu wolności. Całe szczęście uczulenie na orzechy nawet w minimalny sposób nie wpływały na przebieg procedury przez co ciemnowłosy odetchnął z ulga. Nie chciał mieć kolejnych powikłań, czy bez potrzeby hospitalizować pacjentkę. W tym ciele August wyglądał na nieco osowiałego, bez życia i polotu. Wyglądał na beznamiętnego mężczyznę, który z pewnością urodził się człowiekiem. Tymczasem Solberg brał udział w największym przedstawieniu w swoim życiu. Z jednej strony niepozorny lekarz, z drugiej sprytny kłamca i kanciarz. Gdyby spotkali się w poprzednich wcieleniach Panna Firstbord drżałaby w jego obecności. Bałaby się zbliżyć, zmniejszyć dystans choćby o jeszcze jeden centymetr. Tymczasem bez ostrzeżenia złapała go za rękę. Mężczyzna wręcz automatycznie poczuł chłód jej dłoni, która w zetknięciu z jego rozpaloną skórą spotęgowała nieprzyjemne odczucie. Pewnie dlatego niekontrolowanie syknął. Poprzednie wcielenie codziennie przypominało Augustowi co stracił. Temperatura jego ciała była o wiele wyższa niż zwykłych śmiertelników, a on przynajmniej kilkanaście razy dziennie czuł jakby coś pod jego skórą bulgotało, gotowało się. Słyszał gdzieś głęboko głos, który błagał o uwolnienie. Jego wewnętrzny demon chciał wyjść, a on miał coraz mniejszą chęć poskramiać jego niszczycielską moc. Kiwnął głową słysząc jej prośbę lecz wyraz jego twarzy nadal był niewzruszony. Przed kolejnym krokiem włożył lateksowe rękawiczki i pogładził palcem wskazującym miejsce wkucia. Jasnozielona ciecz w mgnieniu oka wkradła się w krwioobieg młodej kobiety, a nieogolony mężczyzna wyciągając igłę przycisnął miejsce niewielkim wacikiem. Starał się ograniczyć kontakt fizyczny z ciemnowłosą do minimum nie tylko by nie zdradzić swojego pochodzenia, ale także by poskromić libido, które w jej obecności niebezpiecznie wzrosło. Kolejne trzy minuty ciągnęły się dla niego w nieskończoność. Bacznie obserwował kobietę chcąc uniemożliwić jej bliskie spotkanie z kafelkami podczas możliwego upadku. Mimo iż Zodia nieco zbladła August ponownie wbił w jej żyłę strzykawkę by tym razem pobrać materiał do badań. By odwrócić jej uwagę od igły zaczął odpowiadać na jej pytanie. - Badanie pobranej od pani i pani partnera próbki, zajmie nam około godziny. W międzyczasie muszę zbadać jeszcze panią ginekologicznie by dowiedzieć się czy nie występuje u pani bezpłodność. W większości przypadkach wyniki dostępne są dziś w godzinach wieczornych, jednak wszystko zależy od państwa krwi. – wyciągnął z igły próżniowej wypełnioną, ciemną cieczą, probówkę i delikatnie ją wstrząsnął. Odkładając ją do specjalnej wirówki wyciągnął igłę i ponownie przycisnął miejsce wacikiem. – I po krzyku. – dodał, a na jego twarzy można było dostrzec coś na podobę uśmiechu. - Jeśli jest pani słabo zapraszam na leżankę.. jeśli dobrze się pani czuje możemy od razu przejść do drugiego badania. – powiedział po chwili włączając aparaturę. Krew do badania kompatybilności musiała zostać odwirowana w przeciągu dwudziestu minut by podany wcześniej preparat miał możliwość związania się z komórkami odpowiadającymi na magiczne zdolności.
Mimo iż robił to tysiąc razy zdawał sobie sprawę, że badanie ginekologiczne jest niekomfortowe dla dwóch stron - pacjenta i lekarza. Z mężczyznami było o tyle łatwiej, że wystarczyło dostarczenie nasienia do badania – żaden z nich nie musiał rozkładać nóg przed obcym i dawać się dotykać. Gdy usłyszał komentarz o niskiej temperaturze kiwnął potwierdzająco głową choć tak naprawdę jemu było gorąco. Właśnie dlatego każdy lekarz miał swój własny gabinet – by dostosować go do indywidualnych potrzeb. Dla Solberga mogłoby być jeszcze zimniej, jednak wiedział, że wtedy pacjenci nie będą w stanie wytrzymać w tym pomieszczeniu dłużej niż kilku minut. On sam pod kitlem, miał jedynie podkoszulek, który i tak mu dość doskwierał. O ile dotyk przez ubrania nie był dla niego aż tak kłopotliwy, o tyle brunetka zahaczyła paznokciem o kawałek wypalonej, na jego torsie, skóry. Niestety od czasu do czasu natura mężczyzny brała nad nim górę i niektóre miejsca mimowolnie zaczynały płonąć paląc przy tym delikatną, ludzką skórę. August szczerze tego nienawidził, bo jeszcze dwa lata temu palące się łuski sprawiały mu fizyczną przyjemność, tymczasem odczuwa ból. Mimowolnie chwycił ją w talii i powoli odeskortował na łóżko. – Przejdziemy do badania jak tylko odzyska pani siły. – powiedział w końcu pomagając jej wgramolić się na kozetkę. On sam zwiększył dystans między nimi podchodząc do wirówki. – Dam pani chwilę na odpoczynek... – dodał jeszcze ruszając w kierunku drzwi. – Pójdę sprawdzić jak przebiega badanie pani narzeczonego. – powiedział i zniknął. Według jego opinii powietrze w pomieszczeniu nagle zgęstniało, a on sam musiał zaczerpnąć świeżego. Może to wina nagłego kontaktu fizycznego, może uroda jego pacjentki, jednak głos w jego głowie zaczął mówić coraz głośniej. Coraz brzydsze rzeczy. Dopiero, gdy zrobił kilka kroków na korytarzu poczuł, że opuszki jego palców płoną zostawiając na końcówkach brzydki, czarny osad. Zaklął pod nosem, schował dłoń do kieszeni i jak najszybciej potrafił, udał się w kierunku wyjścia. Było zimno. Wiatr zaczął szaleć, a on stał w samym fartuchu chłonąc niską temperaturę. Usłyszał od kogoś, że z pewnością się zaziębi jednak kiwnął tylko ręką chcąc dać do zrozumienia, że ma sytuację pod kontrolą. Spojrzał na zegarek – minęło z 15 minut od kiedy opuścił szpital. Otworzył drzwi prowadzące do gabinetu i wręcz automatycznie zaczął szukać wzrokiem młodej pacjentki. – Pani narzeczony jest jeszcze badany, także nie musi się spieszyć. – skłamał. August nawet nie odwiedził sąsiedniego gabinetu. Sam nie wiedział dlaczego chce spędzić z tą kobietą jeszcze trochę czasu.
Powinien milczeć. Jak na Solberga przystało w gabinecie powinna panować cisza jak makiem zasiał. Tymczasem rozmawiali. Wymieniali się zdaniami, półsłówkami, trochę nawet dyskutowali. August nie był od tego przyzwyczajony. Nie przepadał na kontaktem z ludźmi toteż nie angażował się w ich problemy czy rozterki. Pracę traktował zadaniowo – coś w końcu musiał robić. Ciemne opuszki i ból, który mimowolnie odczuwał nieco ochłodziły jego temperament. Jego pacjenta była piękna, kusiła go kształtami być może nawet czuła wobec niego ten sam pociąg seksualny, który pochłonął jego. Jednak mimo to przyszła tu z partnerem. Za kilka minut wyjdzie z gabinetu i oboje o sobie zapomną. - Z gaszeniem pożaru nie miałbym takiego problemu.. – powiedział po chwili próbując pozbyć się osmolonych śladów z opuszków – niestety bezskutecznie. Dopiero po chwili zrozumiał co tak naprawdę powiedział. Zdał sobie sprawę, że przypadkiem mógł podać na tacy informacje, które miały pozostać tajne. - Zatem zaczynajmy. – powiedział po czym ruszył w kierunku umywalki. Dokładnie umył dłonie, wytarł je w jednorazowe ręczniki i ponownie naciągnął lateksowe rękawiczki. Przez całą procedurę starał się nie kumulować swojego wzroku na brunetce, która mimo iż delikatnie się zaczerwieniła, wyglądała na pewną siebie. – Uprzedzam, że nie będzie to najprzyjemniejsze doświadczenie. – dodał chcąc dodać kobiecie otuchy bądź przerwać panującą ciszę. Wziął taboret na kółkach, odpowiedni wziernik i zaczął badanie. Zwykle kobiety w tej pozycji są dość spięte toteż wprowadzenie urządzenia idzie dość opornie. Całe szczęście nie w tym przypadku. Zewnętrzna cześć krocza kobiety była na tyle nawilżona, że Solberg nie miał żadnego kłopotu. Przeszła mu przez głowę myśl, że włożyłby by w nią coś innego – by się uspokoić wziął głęboki oddech i pokręcił przecząco głową. Wzrok przeniósł na monitor, poruszał wewnątrz głowicą co jakiś czas spoglądając na twarz kobiety. Starał się być delikatny, jednak podczas tej procedury badawczej musiał wszystko dobrze obejrzeć. Pobrał również materiał do badania by wykluczyć ewentualne nieprawidłowości i powoli wyciągnął wziernik. Odpiął górną część, oddzielił część z materiałem, a resztę wyrzucił do kosza. Przetransportował materiał do sterylnego pojemnika i zaniósł do cieplarki. - Póki co to na tyle. – uśmiechnął się w jej kierunku. – Może się pani przebrać i poczekać na wyniki. – dodał wskazując niewielką kotarę, za którą brunetka mogła poczuć odrobinę prywatności. On sam wziął odwirowaną surowicę i kilka kropel wlał na szkiełko mikroskopowe. Przyłożył oczy do okularów i wkropił specjalny preparat. Zapisał coś w kartotece pacjentki by chwilę później obejrzeć pod mikroskopem wycinek pobrany przy badaniu ginekologicznym.
Niedługo miną dwa lata od kiedy ich piękny, poukładany świat legł w gruzach. Wszystko zmieniło się w przeciągu jednej sekundy. August doskonale pamięta charakterystyczny pisk w uszach, czarną plamę przed oczami i pobudkę z bólem głowy, który zwykły śmiertelnik nazwałby kacem mordercą. Potem było tylko jedno wielkie rozczarowanie. Jego ciało wyglądało zupełnie inaczej. Postura była mniejsza, jego ciało wątłe, a zamiast charakterystycznych łusek miał delikatną skórę. Jego piękne poroże zmieniło się w gęste włosy, szeroki, odporny na wysoką temperaturę powietrza nos przypominał nos zwykłego człowieka, a dłonie zakończone ostrymi jak brzytwa pazurami, wyglądały jak niemowlęcia – bezbronne.
OdpowiedzUsuńPrzez kilka pierwszych miesięcy żałował, buntował się, miał nawet marzenia wielkiej rewolucji, bo jakim prawem ktoś odebrał im wszystko co najcenniejsze i sprowadził do postaci zwykłego śmiertelnika. Jakim prawem powkładał najpotężniejsze moce w wątłe ciała zakazując nie tylko praktykowania magii, ale także wspominania o swoich zdolnościach, dowolnej prokreacji, zabawy.
Solberg nigdy nie należał do czortów, które wykorzystywały swoje zdolności do chwilowych uciech. Miał w głowie o wiele ambitniejsze plany. Przyjmował tylko zlecenia specjalne. Był praktycznie niezauważalny, miał na sumieniu wiele głów jednak nikt nigdy niczego mu nie udowodnił. Lubił swoją anonimowość.
Sam nie wiedział w jakim celu udał się na rozmowę kwalifikacyjną do szpitala. Nigdy nie był skory do pomocy, nie szanował ludzkiego życia jak i istot magicznych. Wszystko podporządkowywał pod swoje przekonania. Niejednokrotnie popełniał błędy, nie rozumiał słowa litość. Kłamał, torturował, zabijał.
Tymczasem minęło już pół roku od kiedy przyjęli go do pracy. Na samym początku kariery zajmował się przyjęciami pacjentów. Przeszedł nawet krotki kurs na urazówce. Wraz z upływem czasu kształcił się i poznawał tajniki sprawdzania kompatybilności poszczególnych ras. Oczywiście wszyscy w placówce objęci byli klauzulą i nawet między sobą nie mogli wymieniać informacji dotyczących przynależności do danej rasy.
To był naprawdę trudny dzień. Powiadamianie pacjentów o braku kompatybilności należało do jednych z zadań Augusta, a ta wiadomość wywoływała wśród ludzi różnorakie reakcje. Przeważnie te negatywne. Mężczyzna niejednokrotnie został wyzwany, zaatakowany, czy niespodziewanie przytulony, bo zawiedziona kobieta nie potrafiła poradzić sobie z emocjami. Ludzie planowali rodziny, darzyli uczuciem partnera, by w końcu okazało się, że ich potencjalny związek nie ma najmniejszego sensu bo rząd i tak nie zgodzi się na prokreację. We wcześniejszym porządku rasy nie gnały tak za potomstwem. Większość z istot magicznych nie posiadała uczuć, nie przywiązywała się do partnerów. Klątwa zmieniła podejście nawet Augusta. Czuł większy pociąg seksualny, chciał się z kimś związać, odczuwał potrzebę potomstwa. W mniej lub bardziej umiejętny sposób starał się pohamowywać swoje pragnienia, jednak czasami nawet on miał serdecznie dość.
Tego dnia została mu do przebadania ostatnia pacjentka. Uradowany tym faktem wziął od pielęgniarza odpowiednią kartę i udał się do gabinetu. W pomieszczeniu zastał niewysoka brunetkę odpowiednio przebraną. W gabinecie znajdowało się krzesło do pobierania krwi, stanowisko do badań ginekologicznych, a także leżanka, gdyby pacjentowi zrobiło się słabo.
- Dzień dobry Pani Firstborn. Proszę usiąść. – powiedział wskazując miejsce, gdzie za chwilę miała się zacząć procedura badawcza. – Z tego co widzę jest Pani na badaniu kompatybilności po raz pierwszy. W zakresie płci żeńskiej procedura jest trzyetapowa. Najpierw wstrzyknę Pani specjalny preparat, odczekamy 3 minuty, po czym zajmę się pobieraniem krwi. – wyjaśnił pierwszy etap spoglądając wnikliwie na kobietę. - Czy choruje Pani na coś, ma Pani jakieś uczulenia, robi się Pani słabo? – zapytał otwierając odpowiednią ampułkę, po czym nabrał strzykawką odpowiednią ilość.
AS
Gdy zadała mu pytanie ponownie przeniósł na nią swoje ciemne tęczowki. – August Solberg. – odpowiedział bez zastanowienia choć doskonale zdawał sobie sprawę, że jego imię i nazwisko zupełnie nic kobiecie nie dadzą. W tym świecie na dźwięk jego imienia żadna istota magiczna czy poza magiczna nie drżała. Nikt nawet nie wiedział kim tak naprawdę jest. Niestety bardzo mu to doskwierało. Nie brak sławy, bo na dobrą sprawę i tak nikt nie znał twarzy seryjnego mordercy. Brakowało mu poczucia siły, niezależności. Brakowało mu płonących lasów, uciekających zwierząt. Gorącego powietrza, które otulały jego pojemne płuca. Brakowało mu ciepła lawy, płonących skrzydeł, które jako jeden z nielicznych był w stanie sobie stworzyć. Brakowało mu wolności.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście uczulenie na orzechy nawet w minimalny sposób nie wpływały na przebieg procedury przez co ciemnowłosy odetchnął z ulga. Nie chciał mieć kolejnych powikłań, czy bez potrzeby hospitalizować pacjentkę.
W tym ciele August wyglądał na nieco osowiałego, bez życia i polotu. Wyglądał na beznamiętnego mężczyznę, który z pewnością urodził się człowiekiem. Tymczasem Solberg brał udział w największym przedstawieniu w swoim życiu. Z jednej strony niepozorny lekarz, z drugiej sprytny kłamca i kanciarz. Gdyby spotkali się w poprzednich wcieleniach Panna Firstbord drżałaby w jego obecności. Bałaby się zbliżyć, zmniejszyć dystans choćby o jeszcze jeden centymetr. Tymczasem bez ostrzeżenia złapała go za rękę. Mężczyzna wręcz automatycznie poczuł chłód jej dłoni, która w zetknięciu z jego rozpaloną skórą spotęgowała nieprzyjemne odczucie. Pewnie dlatego niekontrolowanie syknął. Poprzednie wcielenie codziennie przypominało Augustowi co stracił. Temperatura jego ciała była o wiele wyższa niż zwykłych śmiertelników, a on przynajmniej kilkanaście razy dziennie czuł jakby coś pod jego skórą bulgotało, gotowało się. Słyszał gdzieś głęboko głos, który błagał o uwolnienie. Jego wewnętrzny demon chciał wyjść, a on miał coraz mniejszą chęć poskramiać jego niszczycielską moc.
Kiwnął głową słysząc jej prośbę lecz wyraz jego twarzy nadal był niewzruszony. Przed kolejnym krokiem włożył lateksowe rękawiczki i pogładził palcem wskazującym miejsce wkucia. Jasnozielona ciecz w mgnieniu oka wkradła się w krwioobieg młodej kobiety, a nieogolony mężczyzna wyciągając igłę przycisnął miejsce niewielkim wacikiem. Starał się ograniczyć kontakt fizyczny z ciemnowłosą do minimum nie tylko by nie zdradzić swojego pochodzenia, ale także by poskromić libido, które w jej obecności niebezpiecznie wzrosło.
Kolejne trzy minuty ciągnęły się dla niego w nieskończoność. Bacznie obserwował kobietę chcąc uniemożliwić jej bliskie spotkanie z kafelkami podczas możliwego upadku. Mimo iż Zodia nieco zbladła August ponownie wbił w jej żyłę strzykawkę by tym razem pobrać materiał do badań. By odwrócić jej uwagę od igły zaczął odpowiadać na jej pytanie.
- Badanie pobranej od pani i pani partnera próbki, zajmie nam około godziny. W międzyczasie muszę zbadać jeszcze panią ginekologicznie by dowiedzieć się czy nie występuje u pani bezpłodność. W większości przypadkach wyniki dostępne są dziś w godzinach wieczornych, jednak wszystko zależy od państwa krwi. – wyciągnął z igły próżniowej wypełnioną, ciemną cieczą, probówkę i delikatnie ją wstrząsnął. Odkładając ją do specjalnej wirówki wyciągnął igłę i ponownie przycisnął miejsce wacikiem. – I po krzyku. – dodał, a na jego twarzy można było dostrzec coś na podobę uśmiechu.
- Jeśli jest pani słabo zapraszam na leżankę.. jeśli dobrze się pani czuje możemy od razu przejść do drugiego badania. – powiedział po chwili włączając aparaturę. Krew do badania kompatybilności musiała zostać odwirowana w przeciągu dwudziestu minut by podany wcześniej preparat miał możliwość związania się z komórkami odpowiadającymi na magiczne zdolności.
AS
Mimo iż robił to tysiąc razy zdawał sobie sprawę, że badanie ginekologiczne jest niekomfortowe dla dwóch stron - pacjenta i lekarza. Z mężczyznami było o tyle łatwiej, że wystarczyło dostarczenie nasienia do badania – żaden z nich nie musiał rozkładać nóg przed obcym i dawać się dotykać.
OdpowiedzUsuńGdy usłyszał komentarz o niskiej temperaturze kiwnął potwierdzająco głową choć tak naprawdę jemu było gorąco. Właśnie dlatego każdy lekarz miał swój własny gabinet – by dostosować go do indywidualnych potrzeb. Dla Solberga mogłoby być jeszcze zimniej, jednak wiedział, że wtedy pacjenci nie będą w stanie wytrzymać w tym pomieszczeniu dłużej niż kilku minut. On sam pod kitlem, miał jedynie podkoszulek, który i tak mu dość doskwierał.
O ile dotyk przez ubrania nie był dla niego aż tak kłopotliwy, o tyle brunetka zahaczyła paznokciem o kawałek wypalonej, na jego torsie, skóry. Niestety od czasu do czasu natura mężczyzny brała nad nim górę i niektóre miejsca mimowolnie zaczynały płonąć paląc przy tym delikatną, ludzką skórę. August szczerze tego nienawidził, bo jeszcze dwa lata temu palące się łuski sprawiały mu fizyczną przyjemność, tymczasem odczuwa ból.
Mimowolnie chwycił ją w talii i powoli odeskortował na łóżko. – Przejdziemy do badania jak tylko odzyska pani siły. – powiedział w końcu pomagając jej wgramolić się na kozetkę.
On sam zwiększył dystans między nimi podchodząc do wirówki. – Dam pani chwilę na odpoczynek... – dodał jeszcze ruszając w kierunku drzwi. – Pójdę sprawdzić jak przebiega badanie pani narzeczonego. – powiedział i zniknął. Według jego opinii powietrze w pomieszczeniu nagle zgęstniało, a on sam musiał zaczerpnąć świeżego. Może to wina nagłego kontaktu fizycznego, może uroda jego pacjentki, jednak głos w jego głowie zaczął mówić coraz głośniej. Coraz brzydsze rzeczy.
Dopiero, gdy zrobił kilka kroków na korytarzu poczuł, że opuszki jego palców płoną zostawiając na końcówkach brzydki, czarny osad. Zaklął pod nosem, schował dłoń do kieszeni i jak najszybciej potrafił, udał się w kierunku wyjścia. Było zimno. Wiatr zaczął szaleć, a on stał w samym fartuchu chłonąc niską temperaturę. Usłyszał od kogoś, że z pewnością się zaziębi jednak kiwnął tylko ręką chcąc dać do zrozumienia, że ma sytuację pod kontrolą.
Spojrzał na zegarek – minęło z 15 minut od kiedy opuścił szpital. Otworzył drzwi prowadzące do gabinetu i wręcz automatycznie zaczął szukać wzrokiem młodej pacjentki. – Pani narzeczony jest jeszcze badany, także nie musi się spieszyć. – skłamał. August nawet nie odwiedził sąsiedniego gabinetu. Sam nie wiedział dlaczego chce spędzić z tą kobietą jeszcze trochę czasu.
AS
OdpowiedzUsuńPowinien milczeć. Jak na Solberga przystało w gabinecie powinna panować cisza jak makiem zasiał. Tymczasem rozmawiali. Wymieniali się zdaniami, półsłówkami, trochę nawet dyskutowali. August nie był od tego przyzwyczajony. Nie przepadał na kontaktem z ludźmi toteż nie angażował się w ich problemy czy rozterki. Pracę traktował zadaniowo – coś w końcu musiał robić.
Ciemne opuszki i ból, który mimowolnie odczuwał nieco ochłodziły jego temperament. Jego pacjenta była piękna, kusiła go kształtami być może nawet czuła wobec niego ten sam pociąg seksualny, który pochłonął jego. Jednak mimo to przyszła tu z partnerem. Za kilka minut wyjdzie z gabinetu i oboje o sobie zapomną.
- Z gaszeniem pożaru nie miałbym takiego problemu.. – powiedział po chwili próbując pozbyć się osmolonych śladów z opuszków – niestety bezskutecznie. Dopiero po chwili zrozumiał co tak naprawdę powiedział. Zdał sobie sprawę, że przypadkiem mógł podać na tacy informacje, które miały pozostać tajne.
- Zatem zaczynajmy. – powiedział po czym ruszył w kierunku umywalki. Dokładnie umył dłonie, wytarł je w jednorazowe ręczniki i ponownie naciągnął lateksowe rękawiczki. Przez całą procedurę starał się nie kumulować swojego wzroku na brunetce, która mimo iż delikatnie się zaczerwieniła, wyglądała na pewną siebie. – Uprzedzam, że nie będzie to najprzyjemniejsze doświadczenie. – dodał chcąc dodać kobiecie otuchy bądź przerwać panującą ciszę. Wziął taboret na kółkach, odpowiedni wziernik i zaczął badanie. Zwykle kobiety w tej pozycji są dość spięte toteż wprowadzenie urządzenia idzie dość opornie. Całe szczęście nie w tym przypadku. Zewnętrzna cześć krocza kobiety była na tyle nawilżona, że Solberg nie miał żadnego kłopotu. Przeszła mu przez głowę myśl, że włożyłby by w nią coś innego – by się uspokoić wziął głęboki oddech i pokręcił przecząco głową. Wzrok przeniósł na monitor, poruszał wewnątrz głowicą co jakiś czas spoglądając na twarz kobiety. Starał się być delikatny, jednak podczas tej procedury badawczej musiał wszystko dobrze obejrzeć. Pobrał również materiał do badania by wykluczyć ewentualne nieprawidłowości i powoli wyciągnął wziernik. Odpiął górną część, oddzielił część z materiałem, a resztę wyrzucił do kosza. Przetransportował materiał do sterylnego pojemnika i zaniósł do cieplarki.
- Póki co to na tyle. – uśmiechnął się w jej kierunku. – Może się pani przebrać i poczekać na wyniki. – dodał wskazując niewielką kotarę, za którą brunetka mogła poczuć odrobinę prywatności. On sam wziął odwirowaną surowicę i kilka kropel wlał na szkiełko mikroskopowe. Przyłożył oczy do okularów i wkropił specjalny preparat. Zapisał coś w kartotece pacjentki by chwilę później obejrzeć pod mikroskopem wycinek pobrany przy badaniu ginekologicznym.
AS