Isaac Warren
Dawno już przestał być małym, smutnym chłopcem. Życie nauczyło go, że jeżeli coś chce się osiągnąć potrzebna jest tylko odpowiednia dawka samozaparcia, a wszystko samo jakoś się ułoży. Zaraz po opuszczeniu liceum i rozpoczęciu studiów zrozumiał, że jakoś wcale nie oznacza dobrze, a gdy chce się opuścić dotychczasowe bagno w jakim się egzystowało potrzeba czegoś więcej niż tylko chcieć. Zaciągnął kredyt studencki, dzięki któremu może w ogóle uczyć się dalej i rozwijać swoją sportową pasję, jaką jest koszykówka. Pomiędzy zajęciami na uczelni oraz treningami musi znaleźć jeszcze czas na pracę i opiekę nad młodszym rodzeństwem, które wciąż pomieszkuje z pożal się boże matką... Isaac przyrzekł sobie, że gdy tylko dostanie jakąkolwiek szansę na możliwość poprawienia swojego bytu, nie będzie się długo zastanawiać, a po prostu uchwyci się jej mocno, kurczowo, nigdy już nie puszczając ze swoich dłoni.
Nie była szalonym typem imprezowiczki, która odwiedzała każdy napotkany klub i bar, by upić się do nieprzytomności, a od czasu do czasu za sprawą wypitego alkoholu zatańczyć na barze. Jednakże od pewnego czasu odwiedzała imprezy o wiele częściej, niż można by się po niej spodziewać i miała ku temu powód. Niekoniecznie dobry i z pewnością nie chciała się nim chwalić, ale po prostu to był jedyny sposób, by dosięgnąć nieosiągalnego celu. Czuła się jak napalone idiotka, ale pocieszała się faktem, iż nie była osamotniona w podobnych poczynaniach. Wiele jej koleżanek nagle zaczynało chodzić na mecze, choć do niedawna nienawidziły sportu i robiły to ze względu na chłopaka. Inne wykradały plany zajęć i przebywały w miejscach, które nie były im po drodze, oczywiście ze względu na chłopaka. Właśnie dlatego chodziła na te wszystkie imprezy, ze względu na chłopaka. Co prawda było wiele miejsc, w których mogła go spotkać, aczkolwiek wtedy zazwyczaj był w towarzystwie jej brata albo innych kupli ze swojego rocznika, a przez to musiała trzymać się na dystans. Jednakże na imprezach zazwyczaj był sam, a nawet jeżeli przychodził ze znajomymi, po kilkunastu minutach wszyscy byli wstawieni i rozpraszali się po kątach. Podsumowując – stała się imprezowiczką ze względu na Issaca Warrena, faceta, który jakimś cudem omamił jej myśli, choć nawet się o to nie starał. Była w nim beznadziejnie zakochana od dawna i pomimo wielu starań, nie umiała wybić go sobie z głowy. Doskonale znała jego wady. Był podrywaczem i nie liczył się z dziewczynami. Nie szukał miłości i związków. Jednakże jak każda dziewczyna, naiwnie wierzyła, że może to ona jest tą jedyną, tą, której uda się otworzyć mu oczy. Pewnie widok innych lasek, które co chwila uwieszały się na jego szyi, powinien skutecznie ostudzić jej zapał, jednakże życie najwyraźniej nie jest tak łatwe, jakbyśmy chcieli. Za każdym razem odczuwała to, jak mentalny policzek, ale nie potrafiła zaprzeczyć, że jej serce przyśpieszało na sam jego widok. Czasami chciała wierzyć, że to jest jedynie fizyczne przyciąganie i wiele razy próbowała to sprawdzić, aczkolwiek jak dotąd nigdy nie miała okazji. Issac potrafił całować się z kilkoma dziewczynami po kolei, jednak jej nie chciał dotknąć, jakby była zabutelkowanym wirusem, a on bał się, że w każdej chwili mógłby upuścić fiolkę, wpuszczając zło do swojego pięknego świata. Jak widać, było wiele rzeczy, które powinny ją zniechęcić do tego chłopaka, ale chyba za bardzo wdała się w swoją matkę i po prostu nie potrafiła odpuścić. Nawet gdy wszystko wkoło wysyłało znaki, by dała sobie spokój… A może po prostu była kolejną idiotką.
OdpowiedzUsuńCałemu zajściu z pijacką zabawą przyglądała się z boku wraz ze swoją najlepszą przyjaciółką. Obie popijały jakiegoś drinka z plastikowych kubeczków i próbowały nie wybuchnąć śmiechem podczas tego całego zajścia. Trzeba przyznać, że faceci w niektórych momentach zachowali się jak jakieś dzikie zwierzęta, ale gdzieś w tym wszystkim kryło się coś fascynującego, a nawet pociągającego. Albo mówiła tak tylko ze względu na Isaaca, ponieważ w jej oczach wszystko, co robił, wydawało się pociągające. Gdy wreszcie skończyli, ruszyła za nim, licząc, że tym razem uda im się porozmawiać. Zamierzała też kolejny raz, jak to mówią faceci? Przystawiać się do niego? Coś w tym stylu, choć brzmiało to strasznie żałośnie.
— Cześć. — Odparła, podchodząc do niego bliżej i przyglądając mu się uważnie. Zdecydowanie był o wiele bardziej pijany od niej, ale jej to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie, liczyła, że jakoś ułatwi jej to sprawę. — Mhm. Bardzo. — stwierdziła, uśmiechając się szerzej, ponieważ ten jego pijacki ton był naprawdę zabawny i odrobinę rozkoszny. Nie brzmiał jak pijany idiota, a raczej chłopak, który pił pierwszy raz w życiu i odrobinę przesadził.
Wiele razy zastanawiała się, dlaczego ją odtrącał. Nie była ślepa ani tym bardziej głupia. Była niemal pewna, że nieraz przyłapała go na spojrzeniu, które jej rzucał, a co za tym szło, nie odtrącał jej ze względu na wygląd. Był też jej brat i ta ich męska przyjaźń, która niby nie kierowała się żadnymi zasadami, jednakże było wiele rzeczy, których nie powinni robić. Jedną z tych rzeczy były chyba młodsze siostry. Musiała przyznać, że Adam był nadzwyczaj opiekuńczy i potrafił warczeć na swoich przyjaciół choćby za to, że zerknęli w jej stronę. Chronił ją i była mu za to wdzięczna, ale w takim tempie prędzej zostanie starą panną z kotami, niżeli szczęśliwą mężatką. Poza tym, kogo jej brat miałby jej polecić, jeżeli nie swojego najlepszego przyjaciela? Skoro się przyjaźnili, to musiał znać jego dobre strony. Pewnie znał też te złe, ale te akurat wszyscy znali, Isaac się z nimi niestety nie krył. Ona też je znała, aczkolwiek i tak nie potrafiła się mu oprzeć. Wystarczyło, by skinął palcem, a zrobiłaby dla niego niemal wszystko. Zresztą tak jak niemal każda dziewczyna w tym mieście. Wiedziały, że złamie im serce, ale i tak do niego wzdychały i błagały o choćby cień uwagi, minimalne zainteresowanie… W końcu każda dziewczyna marzyła o bad boy’u, a jeśli mówiły, że jest inaczej, po prostu kłamały.
OdpowiedzUsuń— Zgadza się, trzeba. — odparła z rozbawieniem, ponieważ pijany Isaac był niezwykle zabawny, choć zapewne nie zdawał sobie z tego sprawy. Co prawda ona też trochę już wypiła, jednakże w dalszym ciągu była w stanie ustać na własnych nogach i całkiem jasno myśleć. Cieszyła się jednak, że on był już nieźle wstawiony. Widziała po jego spojrzeniu, że wreszcie przestał przejmować się wszechświatem i wszelkimi zasadami, jakie ich otaczały.
Wpatrywała się w niego, nie bardzo wiedząc co odpowiedzieć. Jego bliskość odrobinę ją onieśmieliła i nie chodziło tylko o fakt, że przerastał ją prawie o głowę, ale również o aurę, jaką wokół siebie rozsiewał. Była to mieszanka pewności siebie i charyzmy, a więc nic dziwnego, że odrobinę się speszył.
— Dziękuję. — szepnęła, ponieważ bała się, że jak odezwie się trochę głośniej, on się odsunie, a tego z pewnością nie chciała. Na jej ciele już pojawiła się gęsia skórka, a nawet jej nie dotykał. Wystarczyło, że czuła jego bliskość. — Jasne. — rzuciła, choć to nie miało już znaczenia, ponieważ on i tak zdecydował za nią i ciągnął ją w stronę parkietu. Po drodze nawet minęli jej przyjaciółkę, która puściła w ich stronę dwuznaczne spojrzenie, które Willow zignorowała. Nie lubiła chwalić dnia przed zachodem słońce. — Wiesz, że jesteś zbyt pewny siebie? — rzuciła, gdy już dotarli na parkiet, posyłając mu rozbawiony uśmiech.