Maximilian 'Max' Landcaster.
Dziedzic posiadłości Landcasterów. Bankrut. Podróżnik. Świetny pisarz, ale przecież z tego nie da się wyżyć. Zorganizował wyprawę do zaginionego lądu, gdzie odkrywa istnienie tajemniczego plemienia. Szamanka staje się jego jedynym sposobem na odzyskanie fortuny. Przesiąknięty złem, zawsze podstępny i gotowy by przechytrzyć każdego... Czy aby na pewno jest typowym zimnym draniem nie zdolnym do uczuć?
Historia nie zna przypadku, w którym jakakolwiek sytuacja posiadałaby tylko i wyłącznie pozytywne strony. Fakt, wychowując się w plemieniu zapomnianym przez cywilizację, nie masz nawet pojęcia o wielu problemach, z którymi mogłabyś się zmagać mieszkając pośród postępowych i “normalnych” ludzi stanowiących obecnie większą część populacji. Zdajesz sobie sprawę wyłącznie z tego co przyziemne - drapieżników czyhających na każdym kroku, niesprzyjających warunków pogodowych i wielu, wielu innych. Odległe i skryte za kurtyną niewiedzy dobre strony owej sytuacji zdają się schodzić na dalszy plan. No, chyba że akurat odurzona kadzidłem i pewną tajemniczą rośliną ucinasz sobie pogawędkę z duszą zajmującą twoją pozycję społeczną wiele lat wcześniej.
OdpowiedzUsuńTa słodka chwila zapomnienia, kiedy doskonale wiesz, że nie może wydarzyć się nic złego, kiedy masz pewność, że nikt nie wtargnie do namiotu obawiając się tego, w jakim możesz być stanie… To podłe uczucie, kiedy wszystko nagle rozpada się na kawałki, bo chwilę twojego odpoczynku przerywa nadejście czegoś, a raczej kogoś dziwnego.
Pik siedziała w zadymionym namiocie i choć jej ciało wciąż trwało w jednej pozycji, dusza już dawno zamieniła się w słowa i zdania, wymieniane ze zgromadzonymi w okolicy duchami. To było jej główne zadanie - zabawianie przodków na tyle umiejętnie, by nie zechcieli zmącić spokoju plemienia nieprzewidzianą plagą, czy klątwą.
Oczy miała szeroko otwarte - nie było w nich tęczówek, jedynie biała, jakby zasnuta mgłą biała pustka.
Zmącone powietrze niemal natychmiast sprawiło, że dusza i wszystkie zmysły wróciły na właściwie miejsca w jej ciele. W jednej chwili z postaci przypominającej narkomana bliskiego przedawkowaniu, stała się zupełnie świadomą osobą. Nie była zadowolona z takiego obrotu spraw. Szybko sięgnęła po kij zakończony różnobarwnymi piórkami i okręciła się kilka razy wokół własnej osi wymachując nim na wszystkie strony - w końcu nie dane jej było godnie pożegnać się z duszami.
W końcu jednak zwróciła się w stronę obcych. Kilkoma zwinnymi susami przedostała się przez namiot, stając twarzą w twarz z mężczyzną. Zbliżyła się tak bardzo, że ich nosy niemal stykały się ze sobą. Patrzyła w jego oczy, skupiając się tak, jakby właśnie czytała rozdział najbardziej pasjonującej zakazanej księgi. Nie odzywała się, choć jej usta wykrzywił grymas podobny do uśmiechu. Delikatnie wyciągnęła dłoń i zatrzymała ją kilka milimetrów od twarzy nieznajomego. Ewidentnie czekała na jakąkolwiek reakcję z jego strony.
Kiedy mężczyzna wreszcie przemówił, odskoczyła od niego jak oparzona. Znów znaleźli się w bezpiecznej odległości i nie przekraczali wyznaczonych norm obecnych w cywilizowanym świecie. Wciąż uśmiechała się delikatnie, a ruchy, choć na pierwszy rzut oka chaotyczne i przypadkowe, przy dokładniejszym spojrzeniu nabierały lekkości i gracji. Delikatnie poprawiła dłonią pióropusz i dorzuciła do ogniska garść tajemniczego proszku.
OdpowiedzUsuńPrzez dłuższą chwilę w ogóle się nie odzywała, zupełnie jakby zapomniała o ich obecności. W namiocie zaczął unosić się delikatny i o dziwo bardzo świeży zapach, który neutralizował wcześniejszą, gryzącą woń czarów i obecności duchów.
- Maximilianie Landcaster, nie znajdziesz tu tego, czego szukasz, dopóki nie zmienisz swoich myśli - powiedziała w końcu z nietypowym, świszczącym akcentem.
Skąd znała jego imię i nazwisko? Sama za pewne nie umiałaby odpowiedzieć na tego typu pytanie. Niektóre słowa z ust szamanek wypływały mimowolnie, były jak pierwotny instynkt. Nie musiały się ich uczyć, by je znać. Imiona były jak szyfry i zaklęcia - krótkie i niestrzeżone stawały się łatwe do odgadnięcia.
- Udzielam wam pozwolenia na pozostanie wśród rodziny. Nie dotykacie kobiet i dzieci, wszystkie sprawy konsultujecie ze mną i nigdy nie zostajecie sami - wyrecytowała twardym, nie znoszącym sprzeciwu tonem.
Wyraz twarzy szamanki zmieniał się powoli, od delikatnego, uroczego i niespodziewanie kobiecego uśmiechu, aż do potwornego grymasu szalonej dziwaczki, u której psychiatra zdiagnozował więcej niż jedną chorobę. Po chwili do efektów wizualnych dołączył głos - śmiała się szaleńczo, zupełnie, jakby była w jakimś amoku.
OdpowiedzUsuń- A więc zamierzacie okraść mój lud? - spytała w końcu, a jej głos brzmiał wyjątkowo złowieszczo - Każdy, kto zapuści się do tej dżungli zginie, poza tobą - wskazała na Maxa i w tej samej chwili, gliniane naczynie spoczywające obok jego nogi pękło z głośnym trzaskiem.
Pik niewątpliwie udało się rzucenie tej “niewinnej” klątwy i choć nie dała nic po sobie poznać, zdziwiło ją to. Naprawdę nieźle radziła sobie w kontaktach ze zmarłymi, dzięki czemu udawało jej się nakłaniać ich do wielu różnych rzeczy, jednak… Zaklęcia i przekleństwa nigdy nie były jej mocną stroną. Nikt jednak nie miał do niej o to pretensji, każda pojawiająca się szamanka miała specyficzny i indywidualny wachlarz umiejętności.
Spod działania klątwy wyłączyła w jasny i klarowny sposób samego Maxa. Podświadomie czuła, że właśnie tak powinna postąpić, w jego oczach oprócz imienia i nazwiska zobaczyła też wielką zmianę, która dotknie zarówno jego, jak i ją. Nie mogła pozwolić, by ten zginął, zanim wszystko się wyjaśni.
- Moja rodzina ma przywódcę, ale ja nim nie jestem. Pamiętaj jednak, Maximilianie Landcaster, każda głowa potrzebuje szyi, która będzie nią kierować - odparła już zupełnie spokojnie - Proszę, rozbijajcie namioty w naszym domu, tylko… Nie oddalajcie się w stronę dżungli - dodała, po raz kolejny poprawiając duży pióropusz.
Wytrzymała jego spojrzenie. Czyżby próbował ją zastraszyć? Jedno wiedziała na pewno. Ten mężczyzna nie poddawał się łatwo. Ciekawiło ją tylko, ile żyć pochłonie jego oszalała żądza i nieustępliwe dążenie do celu.
OdpowiedzUsuń- Amando Collman - zwróciła się pierwszy raz do kobiety, zupełnie ignorując zachowanie Maxa - Uważaj na siebie, nie pozwól się zabić, bądź zniszczyć.
Podczas wcześniejszej wymiany zdań, nie poświęciła kobiecie nawet odrobiny zainteresowania, teraz jednak, gdy przelotnie na nią spojrzała, poczuła zimny dreszcz przebiegający wzdłuż kręgosłupa. W oczach Maxa dostrzegła naprawdę wiele… Różne barwy, odgłosy, strzępki przyszłych wydarzeń i samą siebie - co wyjątkowo ją zaskoczyło. W oczach Amandy nie widziała nic. Panowała tam zupełna pustka. Najczęściej nie wróżyło to niczego dobrego, a wręcz zwiastowało tylko jedno… Kiedy wychodzili, czuła się w obowiązku, przestrzec ją, choć sama tak na dobrą sprawę nie wiedziała przed czym.
Wyszła z chaty dopiero po kilku godzinach. Wcześniej pogrążyła się w myślach, paląc przy okazji ulubione zioła. Nie rozmawiała więcej z duchami, nie chciała tego robić, wprowadzać się w głęboki trans, z którego wyrwanie się wcale nie było takie proste.
Słońce już dawno schowało się za horyzontem, to jednak nie powstrzymało młodej szamanki, a wręcz było dla niej zachowaniem jak najbardziej naturalnym. Powoli i cicho przechodziła między namiotami obcych. Nie skradała się jednak, nie musiała. To wciąż był jej teren.
Dotarła do granicy wioski i pewnie wkroczyła w las. W końcu doszła do brzegu rzeki, gdzie zaczęła zrzucać z siebie czarne szaty, a następnie delikatnie zdjęła pióropusz. Weszła do wody. Czy jej nocna kąpiel miała symboliczne i rytualne znaczenie? Nie. Była to zwykła czynność, którą jako szamanka musiała wykonywać nocą. Inne kobiety w plemieniu nie musiały ukrywać swoich wdzięków, często nawet w wiosce chodziły niczym nie osłonięte i to bardzo często stawało się przyczyną nagłego pojawiania się nowych członków “rodziny”. Szamanka jednak nie mogła kusić i odsłaniać ciała przy mężczyznach. Była łączniczką, nie kobietą...
[Rozpisałam się bardziej, ale chciałam trochę pchnąć fabułę na przód ^^]
Drgnęła, kiedy usłyszała czyjś głos. W pierwszej chwili przeraziła się, że któryś z mieszkańców wioski poszedł za nią. Co prawda nie słyszała od swoich poprzedniczek podobnych historii. Wszyscy mężczyźni w wiosce wiedzieli, że od pożądania szamanki ciało zaczynało rozkładać się od środka, a dotknięcie jej w nieodpowiedni sposób skutkowało klątwą, sprowadzającą na nieszczęśnika cierpienia po stokroć gorsze od agonii. Kobiety, obejmujące to stanowisko wieki przed nią wiedziały, jak skutecznie zniechęcić mężczyzn i sprowadzić na siebie wieczną samotność, tego nie mogła im odmówić.
OdpowiedzUsuńStała już w wodzie po pas, odwróciła głowę, zerkając na niego z ukosa.
- Zamierzasz stać i mnie podglądać? - rzuciła przez ramię.
Jej głos zabrzmiał pewnie i wręcz nonszalancko, jednak… Tak naprawdę była mocno zakłopotana. Nigdy nie była z mężczyzną, nikt nie oglądał jej nagiego ciała. Pomimo dość wysokiej temperatury poczuła dreszcze na skórze. Nie chciała jednak dać po sobie tego poznać. Musiała zaprezentować swój lud jako silnych i opanowanych wojowników, których nie łatwo zastraszyć. Ostatecznie, przyjęcie obcych na swoich terenie było jedynie aktem ich łaski, musieli teraz zrobić wszystko, by nie pozwolić przybyszom poczuć się zbyt pewnie.
Podświadomie jednak wiedziała, że spanikowałaby, gdyby Max zbliżył się do niej, lub postanowił wejść do wody. Na pewno nie zamierzała w jego obecności wychodzić z wody. Jej jedyną linią obrony byłyby wówczas duchy, których fizyczna pomoc była w niektórych okolicznościach wręcz niemożliwa do zrealizowania.
- Mów mi po prostu Pik, to pierwsza część tajemnicy mojego imienia, tyle możesz wiedzieć - powiedziała ze spokojem i powagą.
OdpowiedzUsuńStała przez chwilę, wpatrując się w księżyc prześwitujący ponad koronami drzew. Była pełnia. Co prawda nie specjalizowała się w magii nieba i gwiazd, a przyszłość nauczyła się odczytywać innymi sposobami, zawsze jednak czuła pewnego rodzaju uniesienie, patrząc w białą tarczę. Kiedyś zdarzyło jej się zapytać poprzedniczek o ten stan, te jednak uznały, że jeśli nie umie zrozumieć księżyca, te uczucia to jedynie wytwór jej fantazji.
Nagle odwróciła się w stronę mężczyzny, a woda wokół niej zafalowała z głośnym chlupnięciem. Ręką zasłoniła swoje nagie piersi przed jego wzrokiem, a że nie zbliżyła się do brzegu, od pasa w dół nadal znajdowała się w wodzie.
- Szydzisz ze mnie, Maximilianie Landcaster. Dlaczego? Czyżbyś wśród swoich ludzi miał szamana przewyższającego mnie umiejętnościami? - spytała w końcu, gniewnie marszcząc brwi.
Była ciekawa odpowiedzi na to pytanie. Właściwie nie orientowała się zupełnie w tym, jak wygląda świat obcego mężczyzny, jaką zajmuje pozycję w społeczeństwie i dlaczego tak pożądał ich “skarbu”. Nie wyobrażała sobie jednak, jak jego plemię mogłoby funkcjonować bez szamana.
Obserwowała go uważnie, właściwie nie spuszczała z niego wzroku choćby na chwilę - zupełnie, jakby w tym momencie nie istniało nic innego, tylko on i ona. Czy powinna zareagować inaczej? Może w panice powinna wybiec z wody, szybko zabrać ubrania i wskoczyć w las, zanim Max zdążyłby zareagować? Czy wtedy złamane tabu byłoby mniej… Mniej… No właśnie, jakie? Widział ją, stało się. Teoretycznie mogli teraz spokojnie porozmawiać. Nie podejrzewała nawet, że mężczyzna może zechcieć wejść do wody razem z nią.
OdpowiedzUsuńWyglądała naprawdę na przejętą, kiedy ten wspomniał, że w jego świecie nikt nie pełni roli szamana.
- My też mamy zło - powiedziała po chwili - Drapieżniki bywają złe, atakując wioskę, ale wtedy radzą sobie z nimi wojownicy. Duchy też czasem są złe, wtedy radzi sobie z nimi szaman - spuściła wzrok na ciemną, falującą taflę - twoje plemię musi być bardzo nieporadne, skoro macie tam tak wiele zła i zniszczenia.
Czuła, że nie może przerwać tej rozmowy. Musiała choć w niewielkim stopniu zrozumieć to, o czym mówił mężczyzna, po prostu musiała! Wiedziała, że ciekawość w dżungli bardzo często źle się kończy, mimo to, nie zamierzała uciekać. W jego oczach zobaczyła samą siebie, co w dość wymowny sposób łączyło ich przyszłość. Chciała to wszystko jakoś poukładać, a wciąż brakowało jej podstawowych informacji.
- Super talenty? Ja też nie mam czegoś takiego, po prostu robię swoje - odparła w końcu, dumnie unosząc podbródek.
- Panowie świata? To dopiero głupota… - powiedziała, przewracając oczami - Utrzymanie jednej wioski we względnym porządku to wyczyn dla naszego wodza. Nie wyobrażam sobie, żeby miał on zapanować nad całym światem.
OdpowiedzUsuńSzamanka nie miała pełnego obrazu świata, w którym do tej pory żył Max. Nie rozumiała wielu rzeczy, o których ten starał się jej opowiedzieć. Była niczym dziecko - niewinna, choć bardzo ciekawa “dorosłych spraw”.
- Nie jest ci przykro, żyjąc w takim świecie? - spytała w końcu zupełnie szczerze - Czy może poszukujesz naszego skarbu, by stać się jednym z takich właśnie głupców? - mówiąc to, nie mogła powstrzymać drwiącego uśmiechu.
Skarb, o którym mówiła, złoto, kamienie szlachetne i inne wartościowe kruszce w rzeczywistości nie stanowiły dla niej wartości w takim sensie, w jakim były one postrzegane przez mężczyznę. Jej lud nie znał pojęcia pieniądza, a wszyscy stanowili jedną wielką rodzinę. Jeśli trzeba było, dzielili się ze sobą wszystkim, co mieli. Kobiety od czasu do czasu wymieniały się błyskotkami, nikt jednak nie zwracał uwagi na to, w której było więcej drogocennych kamieni i czy przypadkiem owa wymiana była korzystna dla każdej ze stron. W końcu i tak wszystko zostawało “w rodzinie”. Nawet Pik miała kilka “swoich skarbów”, pięknie ociosanych i nieprzyzwoicie dużych rubinów, różniących się odcieniami.
Widząc, że ten podchodzi do jeziora, cofnęła się dwa kroki, zdradzając tym samym niepewność i zmieszanie.
- Nie powinieneś się do mnie zbliżać. To niezgodne z zasadami - powiedziała cicho, ponownie zwieszając wzrok.
[Mam jedną małą sprawę ^^ Musiało Ci się coś kliknąć w złą kartę, bo ostatni odpis naszego wątku nie pojawił się pod kartą Pik, tylko pod moją kartą autora... Możesz go przerzucić na właściwe miejsce? Wiesz, żeby wszystko było ładne i poukładane c:]
Jej uwagę skupiły blizny na twarzy mężczyzny. Wcześniej nie poświęciła im zbyt wiele uwagi, choć może powinna? Mogłaby spróbować coś z nich wyczytać albo po prostu zapytać o historie z nimi związane. W jej świecie każda blizna opowiadała o czymś. Opisywała walkę z dzikim zwierzęciem, ślad po leczeniu groźnej choroby… Cokolwiek, czym mógł szczycić się mieszkaniec wioski, a w będąc w podeszłym wieku opowiadać owiane już zapomnieniem legendy.
OdpowiedzUsuńSkóra Pik była gładka. Nie dorobiła się do tej pory żadnej, nawet najmniejszej blizny. Większość szamanek tak właśnie wyglądała. Nie mierzyły się z żadnymi niebezpieczeństwami, chronione przez duchy, najczęściej nie musiały obawiać się zagrożeń ze strony puszczy. Zapewne wiele kobiet ze świata Maxa oddałoby wiele, by poznać sekret wyglądu szamanki. Nic nie mogła poradzić na to, że stosowane przez nią mieszanki ziół dawały więcej, niż tylko pomoc w kontaktach z duchami.
- Więc… Potrzebujesz naszego skarbu, by utrzymać swój skarb, tak? - spytała, unosząc jedną brew ku górze - Postawa godna prawdziwego wodza…
Ręką, którą nie zasłaniała swojego ciała się zamachnęła, uderzając w spokojną taflę i rozbryzgując wodę na tyle mocno, by ochlapać kucającego na brzegu Maxa. Zaśmiała się szczerze, a jej głos zabrzmiał delikatnie, niczym dźwięk kryształowych kieliszków, uderzających o siebie.
- Więc w twoim świecie, to mężczyźni bardziej wstydzą się kobiet? - spytała, z przekornym uśmiechem - To naprawdę ciekawy świat...
- Nie interesują mnie nadzy mężczyźni, po prostu nie chcę łamać zasad - mruknęła z udawaną nonszalancja niemal godną prawdziwej damy ze świata Maxa.
OdpowiedzUsuńNie zareagowała gwałtownie. Można powiedzieć, że mężczyzna dał jej chwilę na oswojenie się z tą nietypową sytuacją. W miarę jak wchodził do wody, ona oddalała się od brzegu. Powoli, bez jakiejkolwiek porywczości. Poczuła się swobodnie, kiedy zanurzyła się w wodzie prawie po szyję. Nie bała się, w końcu nie od dziś umiała pływać…
Nagłe pytanie Maxa mocno ją zaskoczyło. Zastanowiła się chwilę, zanim odpowiedziała.
- Cóż… Nie ma w naszej wiosce jakiegoś “specjalnego” rodu szamanów. Po prostu… Kiedy pojawia się taka potrzeba… Kiedy poprzednia szamanka odchodzi, duchy wybierają kolejną. Obdarowują ją naprawdę różnymi darami. Niektóre kobiety przez całe życie marzą, by zostać jedną z nas. Inne, tak jak ja, pełnią tę funkcję od najmłodszych lat.
Zbliżyła się do niego o krok i znów spróbowała go ochlapać, tym razem bardziej skutecznie niż poprzednio.
- Czemu o to pytasz? Nie jestem częścią twojego skarbu, nie mam szans, żeby zobaczyć twój świat kiedykolwiek. Duchy czasem opowiadają mi różne rzeczy, wielu z nich nie rozumiem… Chyba nie da się marzyć o czymś, czego się nie rozumie… - odparła wymijająco.