20 lutego 2019

[KP] “Let's get lost.”







Kaian Vaughan

22 lata | urodzony w Waszyngtonie | tajwańskie korzenie | student fizjoterapii | ojciec jest prezydentem Stanów Zjednoczonych, matka prawnikiem | cechy wyglądu odziedziczone z rodziny od strony matki | jedynak | członek drużyny koszykarskiej na George Washington University | elegancki dżentelmen lubiący skórzane kurtki | szukający swojego miejsca na Ziemi


Break me all the way down, before the night is over
Let's get lost.”


Godfrey Gao, G-Eazy




15 komentarzy:

  1. Wpatrywał się w krople czarnego napoju, skapujące z kolby ciśnieniowego ekspresu. Zastanawiał się, czy słuszną decyzję podjął. Sięgnął po filiżankę, gdy maszyna oświadczyła iż espresso gotowe. Przepadał za zapachem kawy. Ta głęboka woń, kojarzyła mu się z Turcją i wąskimi uliczkami, na których można było dostać kawę prosto z tygla. Tutaj nie ma takiej kawy i najprawdopodobniej nigdy nie będzie.

     Poprawił mankiet ciemnoniebieskiej koszuli. Od ponad roku pracował w dziale spraw nierozwiązanych. Sam poprosił o ten przydział, a teraz ktoś wyżej uznał, że ma dla niego ciekawsze zajęcie. Czuł dziwną złość. Chciał zagłębić się w to co ważne i potrzebne, co teraz krążyło w jego głowie od długiego czasu. Teraz znów musiał to porzucić, jednak według Richarda Greysona, mógł liczyć na to iż sytuacja się unormuje w ciągu kilka tygodni, może miesięcy. Poprawił szalki z bronią. Już wcześniej zauważył, że do służbowych szelek najlepiej pasuje dopasowana koszula. Nieco luźniejsze, zaczynały się marszczyć co dla sprawnego oka było dowodem iź dana osoba posiada broń. Włożył marynarkę i ponownie spojrzał w lustro. Broń nie odznaczała się pod materiałem. 
    Siedząc na tylnym siedzeniu czarnego wozu, słuchał ostatnich rad Greysona. 
    - Klient jest raczej spokojny. Nie jest też w pełni świadomy sytuacji i lepiej by tak pozostało. 
    - Właściwie skąd przekonanie że w USSS jest kret? - spytał Daniel, przypominając sobie treść akt, które czytał kilkukrotnie.
    - Chodzi głównie o tą znajomość zwyczajów rodziny. Tylko najbliższe otoczenie może znać takie szczegóły.
    - Rozumiem. 
    Wydawało mu się to logicznym rozumowaniem. Dobrze wyszkolony agent z zewnątrz, który nie był w otoczeniu prezydenta i który miał być poza podejrzeniami, sprawdziłby się w tej roli idealnie. Zaproponowano mu tę prace, mimo że nie miał doświadczenia w ochronie osobistej. Był w służbach specjalnych. Jeździł tam gdzie go wysyłano. Jednakże możliwe iż ktoś sobie przypomniał o wydarzeniach sprzed pięciu lat, gdy wiceprezydent wizytował w Turcji. On też tam był i wraz z grupą kolegów, zniweczyli próbę zamachu. Teraz spośród całego zespołu w pełni sprawny i żywy był tylko on. 

    Daniel odebrał nowy samochód. Było to nie rzucające się w oczy auto, jakim mógł się poruszać typowy Amerykanin, ale ten model miał wyposażenie z górnej półki -  z kuloodpornymi szybami, odporne na wybuch niedużej bomby stanowiło mały, szybki i zwrotny czołg. Technologia cały czas się rozwijała i za każdym razem zdumiewała coraz bardziej. Zaparkował w wyznaczonym miejscu. Rozpoczął się pierwszy dzień nowej pracy, której już miał dość. 

    Wszedł spokojnie do kuchni. Nie wyglądał jak jeden z tych przypakowanych agentów w garniturach pod krawatem, którzy w ciemnych okularach przesuwali się z kąta w kąt. Zgodnie z wytycznymi, miał ubierać się nieco luźniej, by lepiej wpasować się w otoczenie. Wyrył w pamięci zdjęcia młodziaka i wszystkich jego znajomych. Teraz poznał go bez problemu. 
    - Dzień dobry - przywitał się, przysiadając na blacie kuchennym. - Daniel Ranger - przedstawił się. - Od dzisiaj, jestem twoim cieniem, sir.

    OdpowiedzUsuń
  2. [No co? Bardzo lubię postać Robina i Nightwinga :D ]

    - Nie, dziękuję. Jestem już po trzech kawach - odparł. Rozejrzał się po pomieszczeniu. W części pomieszczeń wspólnych były umieszczone kamery. Pierwotnie, miały służyć celom bezpieczeństwa, jednak to co zarejestrowały poszerzyło kartotekę niejednej osobistości państwowej i nie tylko.
    - Na parkingu czeka nowy samochód, którym będziemy jeździć. Proszę też pamiętać o lokalizatorze. Powinienem sprawdzać, czy ma go pan stale ale nie będę grzebał po pana kieszeniach. Dostałem plan dnia, właściwie całego tygodnia. Krótko mówiąc, jest chujowy. - wyraził swoja opinię bez krępacji. Należał do osób szczerych w swych osądach. - Nie mam pojęcia o fizjoterapii. Znam się za to na anatomii; wiem gdzie uderzyć by bolało albo by szybko stracić przytomność. Mam pozwolenie wykonywania tych czynności na panu, w razie gdyby zaszła taka potrzeba. Dbam o swój kręgosłup i nie chce pana dźwigać po ogłuszeniu, więc musimy się jakoś dogadać.
    Uniósł lekko kąciki ust. Jego wargi wykrzywiły się w lekkim, chłodnym uśmiechu. Przy jego jasnych włosach, oczy wydawały się wręcz podświetlone od wewnątrz. Kłębił się w nich niezmącony spokój.
    - Za godzinę zaczynają się zajęcia z macania ludzi. Jak mamy się nie spóźnić na tę uczelnianą orgietkę, to proponuje powoli zbierać się do wyjścia.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Czytałem mnóstwo komiksów z Batmanem. W sumie cieszę się, że teraz Ghotam stało się takie popularne. Jak chcesz :) Jestem otwarty na wszelkie możliwości. Tylko Danny jest dość chłodny w uczuciach ]


    Daniel przechylił głowę w bok. Przestał śledzić nowości technologiczne. Dla niego wszystko to rozwijało się zdecydowanie zbyt szybko. 
    - Zegarek ma już lokalizator. Tak jak telefon. Według protokołu bezpieczeństwa powinieneś mieć lokalizator wszczepiony.Odprowadził go spojrzeniem. Wątpił by niezbędnym było, by chodził za nim nawet w domu. Po pierwszym spotkaniu, odniósł wrażenie, że ich współpraca będzie się dobrze układać. Na szczęście nie był to zbuntowany nastolatek, a właściwie już dorosły mężczyzna. 
    Czekał na niego przy drzwiach. Po raz kolejny poprawił mankiet koszuli. Koszule z egipskiej bawełny w założeniu miały być przewiewne i lekkie; jednak ciągle czuł nieprzyjemne szorstkie tarcie na skórze. 
    - Macanie to macanie - skomentował i lekko wzruszył ramionami.
    Wyszli na parking. Ford stał tam gdzie go zostawił. Danny usiadł za kierownicą. Poczekał aż młodzieniec wsiądzie. Odpalił silnik.
    - Nie chwal się znajomym kim jestem. Pewnie się będą domyślać, jednak średnie IQ wśród nich jest dość wysokie. Będę się gdzieś tam kręcił. 
    Otworzył schowek na okulary nad lusterkiem wstecznym. Włożył ciemne okulary, które się tam znajdowały ale i małe ciemno zielone pudełko z nabitym symbolem znanego sklepu jubilerskiego. Wręczył go Kaianowi. Wyjechał na drogę i ruszył w kierunku uczelni. 
    - Sam wybrałem. - pochwalił się. - Miała być obrączka  ale z tego co kojarzę to na tych waszych macankach biżuteria na palcach nie jest najlepszym rozwiązaniem. 
    W pudełku była dość prosta czarna, skórzana bransoleta z mocnym tytanowym zapięciem. Jej główną zaletą było to, że po zapięciu nie można było jej zdjąć. Cienkie tytanowe linki, przeplecione przez skórzane paski skutecznie uniemożliwiała jej przecięcie. 
    Dojechali pod budynek uczelni. Daniel zaparkował na parkingu dla wykładowców. Miał pilot do bramy boi uczelnia została o tym wcześniej poinformowana. 
    - Gdzie tu sprzedają kawę? 

    OdpowiedzUsuń
  4. Danny bez krępacji spojrzał swojemu klientowi w oczy.
    - Z tego co pamiętam nie masz dyplomu i do tego studiujesz fizjoterapię a nie medycynę. A ja lubię kawę.
    Poranek był całkiem przyjemny, Zapowiadał się dość ciepły dzień. Na terenie uczelni kręciło się wielu studentów ubranych w białe fartuchy laboratoryjne. Kilkoro biegało ze słuchawkami w uszach. Inni studiowali swoje notatki albo siedziało na ławkach śmiejąc się głośno. Dzień jak codzień na uczelni. Nic nie wyglądało podejrzanie. Jego intuicja również nie dawała znaków, świadczących o niebezpieczeństwie. Nauczył sie ufać sobie w swojemu szóstemu i siódmemu zmysłowi. W pewnym sensie stał się sławny dzięki nim. Wielokrotnie ostrzegał swój zespół przed ukrytymi minami czy atakiem nieprzyjaciela. Niemal zawsze miał rację.
    Nie zapiął marynarki, chociaż to nakazywała etykieta ochrony. Wiedział, że go obserwują. Możliwe, że kilku studentów a nawet wykładowców pracowało dla rządu. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Obecnie werbowano w bardzo młodym wieku.
    Ruszył wraz z Kaianem w kierunku auli. Było to jedno ze starszych pomieszczeń w zabytkowej części uczelni, która od wielu lat stanowiła część uczelni medycznej.
    Danny czuł na sobie spojrzenia wielu osób. Były raczej płoche i zaciekawione niż natarczywe. Z daleka poznał najbliższych kolegów swojego klienta. Siedzieli już na miejscach i komentowali leżącego na starym stole sekcyjnym manekina.
    Daniel spojrzał w stronę gumowego człowieka.
    - Więc na to idą moje podatki... - mruknął.

    [Ja jestem tez fanem wersji animowanych :)]

    OdpowiedzUsuń
  5. - Jesli to dla ciebie jest czymś fajnym w życiu to jest mi nie wymownie przykro.
    Daniel usiadł nieco dalej, przy końcu sali by mieć lepszy widok na to co się dzieje. W pewnym momencie nawet zainteresował się tym, co mówi wykładowczyni - wyżyłowana blondyna, której ciało składało się z kości i mięśni. Nie wyglądała ani zdrowo ani apetycznie. Danny w sumie przywykł do widoku takich kobiet. W wojsku było ich bardzo wiele.
    Oglądanie grupy studentów masujących innych studentów było wręcz usypiające. Niby młodzież rzucała od czasu do czasu jakimś dowcipem, ale było to na tyle suche i niezrozumiałe, że było bardziej przerażające niż śmieszne.
    Kiedy nadszedł ten wyczekiwany czas końca zajęć, Danny wręcz odetchnął z ulgą. Co za męka... Całkiem niedawno poświęcił wiele tygodni na uczęszczanie do takiego fizjoterapeuty, ale leżenie na stole i poddawanie się tym torturom zapamiętał zupełnie inaczej niż to co widział dziś. Może dlatego, że jego fizjoterapeuta był ogromnym szwedem, kóry mógłby go objąć i podnieść jednym ramieniem, a może dlatego że łzy bólu, które z niego wyciskał ów szwed zamazywały mu cały obraz świata.
    - Wiem, że masz. - odparł Dany - Koszykówka jest dla weteranów i szukających miejsca na świecie młodych czarnych. Wybrałeś sobie jeden z najnudniejszych sportów świata. A dziś masz trening z tego co pamiętam i nic poza tym. Mam nawet wyznaczoną knajpę, do której mam cie zabrać po treningu. Zostałeś rozplanowany na najbliższy miesiąc. Głównie obaj siedzimy w domu.
    Nie była to najlepsza perspektywa spędzenia najbliższych czterech tygodni, ale trudno było polemizować z wyznaczonymi od górnie zasadami bezpieczeństwa. Jednak nie to przeszkadzało Danielowi najbardziej, a to że nie ma postępów w poszukiwaniach szantażysty. Przecież to nie mogło być aż takie trudne. W sumie, miał w tym doświadczenie… A gdyby tak, własne małe śledztwo? Skoro i tak siedzą w domu to można spożytkować jakoś ten czas.

    OdpowiedzUsuń
  6. - Po prostu jestem zwykłym chłopakiem z prostej części miasta, która zwykle nie była bezpiecznym i kolorowym miejscem - odparł wzruszając ramionami.. Ruszył za nim, niespiesznym krokiem. W powietrzu czuc było mieszankę woni spalin i mdlącego zapachu fastfoodów, którymi żywiło się bardzo wielu studentów.
    Nale coś się zmieniło. Duży niewidzialny i oślizgły ślimak zaczął pełznąć wzdłuż jego kręgosłupa aż na kark, sprawiając że nieprzyjemnie dreszcze unosiły wszystkie włoski na ciele. Znał doskonale to uczucie. Zdecydowanie coś było nie w porządku. Zamrugał kilkukrotnie.
    - Kai! - zawołał młodzieńca. Przyspieszył kroku. Uczucie niepokoju nie znikało. Wtedy to zobaczył. Człowiek, odziany w czerwono czarną bluzę z logiem jakiegoś zespołu, szedł w kierunku Kaiana. Jego twarz nikła w cieniu naciągniętego kaptura. Nie rzucał się w oczy. Żaden ze studentów, których mijał po drodze nie zwrócił na niego uwagi. Jedną dłoń trzymał w kangurzej kieszeni bluzy a druga, zaciśnięta w pięść zwisała luźno wzdłuż ciała.
    Znalazł się przy Kaianie chwilę przed tym jak mężczyzna wyszarpał coś z kieszeni.
    Dany pchnął Kaia na ścianę przyciskając go do niej własnym ciałem. Odgłos wystrzału rozniósł sie echem między budynkami. Najwidoczniej napastnik nie spodziewał się, że spudłuje z tak małej odległości. Nim zdążył się zorientować w sytuacji i odnaleźć wzrokiem swój cel, Dany chwycił go mocno za nadgarstek i silnie go wykręcił. Broń upadła na podłogę, ale zamachowiec wcale nie miał zamiaru się poddawać. W drugiej dłoni pojawiło się ostrze noża sprężynowego. Z rękojeści zwisała mała karteczka, przywiązana błękitną wstążeczką. Dany odepchnął Kaiana możliwie daleko. Ostrze przecięło powietrze, trafiając na koniec na materiał marynarki Daniela. Marynarka i koszula pod spodem ustąpiły przed ostrą klingą. Kolejne pchnięcia, już nie trafiały w nic poza pustką powietrza. Mężczyzna próbował złapać napastnika albo chociaż się do niego zbliżyć, ale dziwnie chaotyczne ruchy noża mu to uniemożliwiały. Na szczęście chuderlak w bluzie, rozproszył się słysząc ryk silnika motocykla. Daniel skorzystał z okazji i wyprowadził niezwykle zgrabny lewy sierpowy, prosto w szczękę napastnika. Ten zatoczył się, ale utrzymał na nogach. Przez chwilę oceniał swoje szanse, lecz gdy dźwięk silnika stał się jeszcze głośniejszy, rzucił się do ucieczki. Dany zerknął na Kaia by się upewnić, że jest cały i ruszył w pogoń za napastnikiem.
    Już go prawie dogonił. Już był na wyciągnięcie ręki... Wtedy motocyklista wjechał na teren uczelni i bez skrupułów całym impetem maszyny uderzył w Daniela, odrzucając go o kilka metrów na trawę. Napastnik usiadł za kierowcą, a ten wyciskając z maszyny ostatniego konia, ruszył przed siebie. Mijając grupę studentów, kopnął jeszcze tego, który chciał być bohaterem i zastąpić mu drogę.

    Daniel podniósł się z ziemi. Czuł ból lewej strony ciała, w którą uderzył go motocyklista. Otrzepał dłonie, oceniając stan skóry zdartej na szorstkiej nawierzchni. Otrzepał spodnie. Zerknął na rozcięty materiał na ramieniu. Ranka na skórze była bardzo płytka. Pojawiło się ledwie kilka kropli krwi.
    - Kurwa... - mruknął pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Zdarza się :) ]

    Uśmiechnął się do młodzieńca.
    - Uspokój się. Wszystko jest w porządku. - położył dłonie na ramionach Kaiana - Nic ci nie jest, a to najważniejsze.
    Podbiegło do nich dwóch ochroniarzy. pozostali zaczęli zabezpieczać miejsce napaści i ślady opon. Młodszy z agentów przyjrzał się Kaianowi by upewnić się, że nie jest ranny. Drugi zaczął wypytywać Daniela o całe zajście, przysuwając do niego swój telefon z włączonym dyktafonem. Dany streścił całe zajście w kilku słowach, dodając iż twarzy twarzy napastników nie widział a jedyne co może potwierdzić to to, że ten w kapturze był mężczyzną.
    Cały wywiad trwał może dwie minuty. Potem agenci wypuścili Daniela i Kaiana.
    Mężczyźni podeszli do samochodu. Wsadził klienta do środka na miejsce pasażera, przy okazji wyciągając ze schowka niebieski klosz ze światłem alarmowym. Podpiął koguta do gniazdka przy kierownicy i przyczepił go do dachu po swojej stronie. Odpalił silnik i ruszył w stronę domu.
    Zaparkował tam gdzie poprzednio. Dwóch agentów, którzy już zostali poinformowani momentalnie odpięło koguta i przełożyło tablice rejestracyjne. Danny wprowadził Kaiana do środka i odetchnął z ulgą. Jak dobrze, że wszystko skończyło się tak szybko i zdecydowanie pozytywnie. Nie pojawiły się żadne nadzwyczajne problemy ani okoliczności. poklepał młodzieńca po ramieniu.
    - Wszystko jest w porządku. - potwierdził raz jeszcze. - Dzisiaj już raczej nie pozwolą ci pojechac na trening. Ale zobaczymy jaka będzie decyzja. Idę się przebrać
    Dotknął rany na ramieniu. Krew już zakrzepła. Tak jak się spodziewał nie była głęboka i zdecydowanie niegroźna. Udał się do pokoju, który miał zajmować. Mieścił się na tym samym piętrze co pokoju Kaiana. Zdjął marynarkę, rzucił ją na fotel nawet nie przyglądając się dziurze. Domyślał się, że marynarki nie da się już uratować. Koszuli pewnie też nie.
    Zdjął szelki z bronią. Odłożył je na łóżko. Czuł w kościach, że będą fukać z pretensjami że jej nie użył. Mógł przecież zastrzelić obu napastników. Prychnął do siebie. Najłatwiej jest rzucać takie uwagi już po fakcie.
    Wyszarpnął koszule za spodni. Rozpiął ją sprawnymi ruchami. Rzucił ją tam gdzie marynarkę. Obmacał swoje żebra. Chyba były całe.
    Przesunął palcami po zniekształconej skórze na plecach i prawym barku. Blizny po oparzeniach pozostawały na czlowieku na zawsze. Nienawidził ich. Zawsze budziły wspomnienia i uważał je za coś na prawdę obrzydliwego. Był obolały. Niemal czuł jak pod skórą powstają krwiaki, które za kilka godzin zaczną ciemnieć i zmienią się w fioletowe łatki.

    OdpowiedzUsuń
  8. Był przesłuchiwany przez ponad 3 godziny. dla wszystkich stało się niezmiernie istotne to by sprawdzić czy Daniel pozostał fizycznie sprawny. Mężczyzna uznał, że nie ma większych problemów i kilkoma siniakami które otrzymał w prezencie od tajemniczego motocyklisty. Przypomniał kolegom o tym by sprawdzili maszynę, którą uciekli napastnicy. Podejrzewał, ze mogła być kradziona ale jeżeli napastnicy nie byli zbyt inteligentni mogła należeć do któregoś z nich albo znajomego czy rodziny. Często wątpił w inteligencję innych ludzi. Richard był zadowolony z wyniku całej akcji. Upewnił się w słuszności swojej decyzji by zatrudnić Daniela i jego niezwykłą intuicję.
    Ta cała sytuacja wydawała mu się podejrzana. Miał wrażenie, że szefostwo coś przed nim ukrywa, chociaż to nie byłby pierwszy raz. Właściwie byłby zdziwiony gdyby ktoś powiedział mu w końcu jakąś szczerą prawdę.

    Wstał z maty do ćwiczeń i podszedł do drzwi. Uprawianie jogi działało mu na nerwy. Jednak znacznie pomagało to na ściągniętą skórę i mięśnie na plecach. Włożył bluzę z długim rękawem i otworzył.
    - Coś się stało? - spytał, widząc Kaiana.

    OdpowiedzUsuń
  9. Mężczyzna machnął ręką lekceważąco.
    - Przyzwyczaiłem się, uwierz mi. Dziwnie by było gdyby mi się nic nie stało.
    Wpuścił młodzieńca do pokoju, który obecnie zajmował. Nie należał do czyściochów. Mimo to, w jego mieszkaniu zawsze było czysto, głównie dlatego że miał bardzo mało rzeczy.
    - To moja praca. To byłoby dość żałosne gdybym pierwszego dnia pracy tak bardzo zawiódł, prawda?
    Usiadł na rozłożonej na podłodze macie. Przechylił głowę w bok. Widział wyraźnie, że Kaian był przygnębiony. Westchnął głęboko.
    - Wiesz, nie jestem w tym najlepszy. Jestem żołnierzem. Zwykłym żołdakiem do zadań które były dość... specjalne. Nie znam się na dodawaniu otuchy czy pocieszaniu. - uśmiechnął się, odziwo nawet przyjemnie z nim wyglądał - Słuchaj, chłopaki mówili, że mam dodatkowy zmysł, który zawsze mnie ostrzega przed czymś złym. Może coś w tym jest a może nie. Liczy się to, że nie pozwolę by coś ci się stało, rozumiesz?
    Wstał z maty i przeciągnął się. Skrzywił się lekko z powodu bólu poobijanego ciała.
    - Pizza i piwo brzmi cudowanie. Przy okazji pogadamy o pewnych moich podejrzeniach... Bo coś tu jest totalnie nie tak.

    [Z kogo chciałabyś zrobić szefa tej małej organizacji, prześladującej Kaiana? Masz jakiś mroczny pomysł? Może matka? Albo jeden z przyjaciół? Możemy zrobić taki ciekawy zwrot akcji :D ]

    OdpowiedzUsuń
  10. - Eeee... Powiedzmy. - odparł. Jeszcze nikt nie porównywał go z marvelowskimi bohaterami. - Na razie i tak nie spróbują ponownie. - odparł ze spokojem w głosie. - Nie spodziewali się, że im się nie uda. Teraz muszą zmienić plan, dostosować się do mnie. Moje akta są tajne, więc nie dowiedzą się o mnie niczego z papierów. Jestem ciekaw jaką decyzje podejmą, ale na to poczekamy. Raczej nie są głupi a zorganizowani. Poczekają aż czujność agencji opadnie. Teraz, jesteś bezpieczny.
    Otworzył szafę. Cóż, powinien wyglądać profesjonalnie.
    Wydobył jakieś spodnie, do tego koszulę. Bez zbędnego skrępowania, zdjął dresowe spodnie. Miał mocne mięśnie nóg. Skórę pokrywała siateczka jasnych blizn, kilka od ran ciętych, część jeszcze z młodości a kilka od innych nieco większych ran. Bokserki w tygrysy i pędy bambusa opinały zgrabny tyłek. Wciągnął granatowe spodnie. Zapiął pasek a do niego dopiął pochwę na wojskowy nóż. Do kostki przypiął małą kaburę na broń. Sprawdził ją, upewniając się, ze ma pełny magazynek. Przeładował, umieszczając pierwszy nabój w lufie. Potem zdjął bluzę. Szeroka blizna po postrzale szpeciła tors tuż przy sercu. Dość szeroka blizna od rany ciętej zmieniła nieco kształt wyraźnie zarysowanych mięśni brzucha. Cóż, nigdy nie prowadził spokojnego życia, nie licząć ostatnich dwóch lat gdy biegał za zwykłymi bandytami i mordercami. Wiedział, że nie prezentuje się zbyt spektakularnie. Miał na tyle szczęścia, że nie miał blizn na twarzy, nie licząc drobnej blizny, przecinającej brew na pół. Zakrył koszulą zniekształconą blizną skórę placów. Zapiął guziki.
    - Możemy iść gdzie chcesz. - odparł, poprawiając kołnierzyk koszuli.

    [Spoko :D Coś wymyślę :D ]

    OdpowiedzUsuń
  11. Mężczyzna rozejrzał się po pomieszczeniu. Z przyzwyczajenia obszedł wszystko, upewniając się, że są sami. Usiadł wygodnie. Piwo i pizza w pracy? Że też wcześniej nie trafił na taki przydział.
    - Wszędzie. - odparł - Zwiedziłem pół świata. Do paru miejsc chciałbym kiedyś wrócić, tak bardziej turystycznie. Spotkałem niesamowitych ludzi. Jedyne czego do tej pory nie widziałem to zorza polarna. Jak dożyje urlopu to pojadę na północ. Może osiedle się na Alasce? Właściwie nie potrzeba mi wiele wygód.
    Daniel opowiedział swojemu klientowi o swojej obecnej pracy w FBI. O poszukiwaniu morderców, ze spraw które zostały zamknięte wiele lat temu, glównie przez brak dowodów. Obecnie dzięki rozwojowi technologii, mogą wrócić do tych spraw i zadać wszystkie dowody ponownie.
    Pojawiła się pizza. BArdzo dużo pizzy. Danny nie znał nikogo, kto z własnej woli odmówilby tego niesamowitego placka z dodatkami i serem, niby tak zwyczajnego a jednak wspaniałego. Po wypiciu trzech butelek piwa, stał się bardziej rozmowny, co z resztą nie powinno nikogo dziwić.
    - Trudno jest się przestawić z pracy , takiej wojskowej na zwykłe życie przeciętnego obywatela. Brakuje adrenaliny, energii, tego poczucia zagrożenia od którego człowiek też się uzależnia.Nie nadaje się na szpiega, więc poszedłem do FBI. Trochę też dlatego, że jedną ze spraw wciaż nierozwiązanych jest zabójstwo mojej siostry. Zajmuje się tym po godzinach.O ile to w ogóle było zabójstwo. - odstawił na stolik niemal już pustą butelkę z ciemnym piwem i sięgnął po kawałek pizzy. - Bo wiesz... Mój ojciec jest ostro trzepnięty. Był jednym z tych, którzy wierzyli w Apokalipsę, atak kosmitów, zombi i takich tam. I całe moje dzieciństwo to survival, kopanie schronów, wieczna walka i wysłuchiwanie jego dziwnych kazań o końcu świata. Z resztą, został uznany za zmarłego odkąd poszedł do lasu i nie wrócił. - wzruszył ramionami. Dopił piwo i sięgnął po następne. - Ale to właśnie jemu zawdzięczam to, że bez mrugnięcia okiem przyjęli mnie do wojska i niemal od razu przenieśli do służb specjalnych. Kojarzysz ten film John Wick? Ja też umiem zabić człowieka ołówkiem. - pochwalił się, uśmiechając się do Kaiana szeroko. - Skorzystałem z tego dwa razy. Po poza adrenaliną, przygodami i dobrym szmalem, wojsko dało mi ból, blizny, pot, łzy, koszmary i możliwość uprawiania jogi.

    OdpowiedzUsuń
  12. - Podejrzewam, że dopóki nie minie kadencja polityczna prezydenta i nie zostanie wybrany na następną, to ci się to nie uda. Zawsze będziesz pod obserwacją. Twoją dziewczynę sprawdzą tak dokładnie, jak tylko się da. Zaszantażują nawet jej ginekologa by sprawdził, czy jest zdrowa i czy jest dziewicą.
    Napił się znów piwa. Brakowało mu takiego spokojnego dnia, z piwkiem i niezdrowym jedzeniem. Zamknął na chwilę oczy. Przyjemny szum w głowie, pozwalał uwolnić się od natłoku myśli, od których trudno było się uwolnić.
    - Zabijałem ludzi gołymi rękami - prychnął. - Nigdy nie zyskam spokoju. - Na rozkaz ludzi, którzy tylko siedzą i podpisują papierki. A teraz muszę chronić ciebie, przez zemstą tych, którzy ocaleli. Dzieci nigdy nie powinny odpowiadać za zbrodnie swoich ojców. A dla ciebie byłoby lepiej gdybyś masował łosie na Alasce niż siedział tutaj, gdzie każdy cie widzi.
    Połozył się w fotelu, przewieszając nogi przez jeden z podramienników. Właściwie po co narzekać? I tak nie ma to znaczenia. Był silny. Ojciec zahartował w nim pewność siebie, upartą naturę, dzięki czemu nigdy miał nie dać się złamać. Chciał żyć i czuć się spełniony. Dlatego zawsze był chłodny. Nie darzył nikogo głębszymi uczuciami, by nie poddać się rozpaczy gdy tę osobę straci.
    - Możemy sami przeprowadzić małe śledztwo. Mamy dostęp do wnętrza. - zastanowił się nad własnymi słowami. Może to nie był taki zły pomysł? Miał niezbędną wiedzę, a możliwości które obecnie posiadał Kaian były całkiem obiecujące.
    - A ty, właściwie czego chcesz? - spytał, spoglądając na swojego klienta. - Czego potrzebujesz?

    OdpowiedzUsuń
  13. - Ten, który cie zaatakował na uczelni nie wyróżniał się niczym szczególnym. Mogę stwierdzić, że przemoc to nie jest coś czym się zajmuje. Nie ma w tym doświadczenia, ale potrafi wykonać kilka sztuczek nożem więc ktoś musiał go tego nauczyć. Ma całkiem niezłą kondycje, ale za to masę mięśniową bardzo słabą. Facet biega hobbystycznie.
    Odstawił butelkę z akoholem. Wiedział doskonale, że za upicie się na służbie, może zostać zwolniony nie tylko ze stanowiska ochroniarza ale też ze swojego stanowiska w FBI. Cóż, wtedy już na pewno przeniesie się na Alaskę. Nic go nie trzyma w mieście.
    - Mam wrażenie, że nasz napastnik ma jakiś prywatny problem. Nie należy do żaqdnej organizacji terrorystycznej, jak uważają te mądrale, którzy tak bardzo lubią lizać sobie tyłki. - prychnął. - Richard uważa, że twój papa nie pokazał nam wszystkich listów, które dostał. A wiesz co mnie najbardziej ciekawi? W jaki sposób dostaje te listy. Przecież nie dostaje poczty od listonosza, nie?
    Mężczyzna uśmiechnął się wesoło. Podniósł się z fotela, chwiejąc się nieco.
    - Jasne. Chodź - machnął ręką. - Jest kilka technik samoobrony. Musisz wiedzieć, że na ciele każdego człowieka jest kilka miejsc szczególnie wrażliwych. Trafienie w przynajmniej dwa z nich daje możliwość chwilowego lub całkiem trwałego obezwładnienia przeciwnika. No to tak... - zmierzwił sobie włosy i podrapał sie w kark. - Oczy, nos, błędnik, łokcie, kolana, stopy, przepona, kość ogonowa, tchawica. Nie bądź bohaterem. To się nie opłaca. Gdy coś zacznie się dziać, coś niebezpiecznego, coś co cie przerazi... Spieprzaj jak najdalej i znajdź kryjówkę.
    Stanął za Kaianem.
    - Jeśli ktoś zaatakuje od tyłu i nie będzie to cios łopatą w potylice, to zwykle chce wytrącić ofiarę z równowagi. Może cie pchnąć. - zgiętą w łokciu ręką lekko naparł na łopatki młodzieńca. - W takiej sytuacji najlepiej jest odkręcić się, czyli obrócić o 180 stopni. Jednak taki ruch staje się odruchem dopiero po wielu miesiącach ćwiczeń. Gdy zostaniesz popchnięty na ścianę, korzystaj z nóg. - Pchnął Kaiana na ścianę, przyciskając dość mocno przedramie do jego łopatek. - Teraz masz w zasięgu tylko dojną część mojego ciała. Musisz zaatakować mozliwie szybko, bo gdy zrobię tak... - wcisnął nogę między jego uda przyciskając kością biodrową jego pośladki do ściany. - Będziesz miał problem. Ja mam wolną rękę. Opieram ciężar ciała na wolnej nodze i na tobie.A to, że stoję bardziej bokiem sprawia, że nie mas szans mnie dosięgnąć.
    Uwolnił go i wrócił do stolika. Sięgnął po butelkę i pociągnął kilka łyków piwa.
    - Uczysz się tego swojego macania. Wiesz gdzie w ciele człowieka są te słabsze punkty. Sztuką jest umiejętność szybkiej reakcji i ataku we właściwej chwili. - Oparł dłonie na biodrach, patrząc na Kaiana. - Chodź, teraz ty stań za mną i załóż mi nelsona. To chyba najbardziej standardowy sposób obezwładnienia przeciwnika

    OdpowiedzUsuń
  14. - Na pewno ci nie zaszkodzą. Możemy trenować regularnie, najlepiej co dwa dni. Może będziesz się czuł bezpieczniej.
    Musiał przyznać, że Kaian miał mocne mięśnie i bardzo pewny chwyt. Może jednak nie jest to kolejny babanowy chłopiec, zbyt delikatny by się bronić. Tylko dlaczego czuł ten dziwny niepokój? Charakterystyczny ścisk na żołądku, który zawsze towarzyszył człowiekowi w chwilach strachu czy stresu. Odrzchnąknął, pozbywając sie irytujących myśli. 
    - No dobrze. Teraz patrz uważnie. W tej pozycji masz wolne ręce. Możesz wbić wrogowi kciuki w oczy. - uniósł ręce i dotknął twarzy Kaiana. - Ten ruch jednak ma swoje wady i zalety. Po pierwsze, obezwładnisz przeciwnika waściwie od razu i to jest bardzo ważne, ale z drugiej strony jeśli się zawahasz, zdradzisz swoje zamiary to przeciwnik może łatwo skręcić ci kark. Innym ruchem jest cios łokciem w przeponę. - opuścił ręce, zgiął prawą rękę i dźgnął lekko łokciem Kaiana w brzuch. - Potem wytrącasz przeciwnika z równowagi albo nadeptując piętą na palce albo kopiąc z kolano. Zamiana.
    Teraz to Daniel trzymał Kaiana za szyję. Starał się nie robić tego zbyt mocno, ale też nie chciały młody czuł, ze daje mu fory. 
    - Dalej, uderz mnie z całej siły łokciem w brzuch 

    OdpowiedzUsuń
  15. - Owszem. Szybkość i decydowanie to podstawa. Zaskoczenie to wszystko co masz. W ogóle uważam, że samoobrony powinni uczyć normalnie w szkołach. Zwłaszcza dziewczyny. Ile zbrodni udało by się uniknąć gdyby od najmodszych lat dzieciaki uczyły się chociażby najprostszych ruchów.
    Ścisnął jego szyję nieco mocniej.
    - No dawaj. Nie połamiesz mi żeber. Zabawiałem się tak z moją ex. - zachichotał. Dość szybko odkrył, że nie należy do czułych i romantycznych kochanków. O ile w relacjach zwykle bywał chłodny, kapryśny i zdystansowany, w łóżku dawał upust swoim emocjom, walce, adrenalinie i często bólowi, gdyż tylko dzięki temu mógł osiągnąć szczyt. Lubił dominować ale bardziej od tego lubił walczyć. O jego zamiłowaniu do ostrego sexu wiedzieli gównie sąsiedzi, narażeni na słuchanie krzyków i jęków rozkoszy. Szybko dowiedział się, że kobiet które znudziły się czułą namiętnością mężczyzn jest bardzo wiele. Mężczyzn również, zwłaszcza takich którzy byli już znudzeni swoim statycznym życiem i idealną żoną. Ludzie często nie potrafią rozmawiać z partnerami o tym, że czasem chcą być bezczelnie rzuceni na łóżko, szarpnięci za włosy, sponiewierani i mocno spenetrowani, gdyż waśnie to pozwalało odkryć inną stronę rozkoszy, której każdy człowiek potrzebuje a większość się po prostu wstydzi. Daniel doskonale rozumiał, że łóżko to nie jedyne miejsce, gdzie można uprawiać sex.
    - Po ciosie w brzuch, spróbuj pozbawić mnie równowagi. Odepchnij mnie a najlepiej przewróć.

    OdpowiedzUsuń