26 czerwca 2019

[KP] Valar Dohaeris.

I let the blade do the talking...
Khal
 Dothrak w krainie Żelaznego Tronu
zwany Krwawym Lordem | nieokiełznany
żądny śmierci Starków | zaborczy
sprzymierzony z Aenar'em Targaryen'em






dzika
wdowa bez skonsumowanego małżeństwa
wnuczka Jona Snow'a |wygnana
rozpaczliwa walka o przetrwanie

13 komentarzy:

  1. Maron Martell jego doradca, mężczyzna w podeszłym wieku, który niegdyś świetnie władał włócznią zawsze powtarzał mu, że to zbyt niebezpieczne. Ale przecież to samo powtarzał, gdy chciał skakać ze skały do wzburzonego morza czy dosiadać jednego z najbardziej nieokrzesanych rumaków w armii. Ciągle coś było zbyt niebezpieczne, ale za każdym razem łamał zakazy by przekonać się czy Martell mówi prawdę. Jednak tym razem było inaczej. Aenar po prostu wiedział, że nie może stać mu się nic złego.
    Harrenhal było dość upiornym miejscem, o którym nikt nie mówił dobrze. Dlatego właśnie za swoją kryjówkę wybrali to miejsce. Nikt nie zaglądał tu od śmierci Daenerys. Mury częściowo były zwalone, a poza tym mało kto wiedział, że w podziemiach znajdują się ogromne lochy. Lochy do których wymknął się w środku nocy. Choć był dla nich królem to czasem czuł się jak więzień. Choćby teraz gdy chciał tak po prostu wyjść. Nikt nie puściłby go samego, a już na pewno tam dokąd zmierzał. Martell wyraźnie zapowiedział, że choć płynie w nim smocza krew to musi uważać.
    Valgar leżał przywiązany łańcuchami do ściany. Stary Martell zrobił to zaraz po tym jak smok zaczął rosnąć i ciężko było go utrzymać na końskiej wodzy. Teraz był pięć razy większy od konia, miał złotą barwę i nie znał świata poza murami Harrenhal zupełnie jak Aenar. Smok uniósł głowę i ryknął w jego stronę.
    -Wiem… -Targaryen podszedł do bestii i położył swoją dłoń na jego czole. Smok uspokoił się. –Ty też chciałbyś być wolny.
    Smok spojrzał na niego swoimi ślepiami.
    -Nie mogę. Wciąż jesteśmy za słabi.
    Tego dnia gdy wojska napadły na Królewską Przystań, kiedy to Tywin Lannister przyniósł dwa małe ciała zawinięte w płótna... ciała martwych dzieci Rheagar'a ród Targaryen'ów oficjalnie się skończył. Kiedy po raz drugi odzyskali szansę by powstać ponownie Deanerys umarła zamordowana przez tego zdrajcę Snow'a. To miał być definitywny koniec smoczego rodu.
    Ale tak nie było. Prawdziwe dzieci Rheagar'a zabrano na pokład i wysłano na drugi koniec świata by tam poczekały na odpowiedni moment. Rheanys i Aegon dorastali razem wychowani w przekonaniu, że są sobie przeznaczeni. Owocem ich związku był chłopiec o imieniu Aenar.
    -Co ze mnie za Targaryen skoro zamiast dosiadać smoka trzymam go na łańcuchach? –Powiedział żegnając się z Valgarem. Ze smokiem spędzał po kilka godzin tak często jak tylko się dało. Brał ze sobą książki, w których pisali od historii Siedmiu Królestw i jego rodu i czytał wszystko na głos co o dziwo znacznie uspakajało smoka.
    Kiedy wyszedł z lochów było już widno. Zatrzasnął za sobą drzwi i obrócił się w stronę bram Harrenhal. Dopiero teraz dostrzegł stojąca przed nim armię.
    Trzeba było słuchać starego Martell'a, pomyślał.

    [Cerennę dodam w odpowiednim momencie :D]

    OdpowiedzUsuń
  2. Aenar był przyzwyczajony, że jego ludzie traktowali go jak króla. I tylko jego ludzie. Każdy kto nie wiedział kim jest albo traktował go jak kolejne paniątko, albo zwykłego żebraka. Ale kiedy zobaczył ogromną hordę przed sobą otworzył szeroko oczy i po raz pierwszy musiał zgodzić się ze starym Martellem. Trzeba było zostać w komnacie.
    Jednak gdy tłum pochylił głowy, a ich przywódca przemówił do niego jak do swojego króla nie mógł poruszyć się z zaskoczenia. Początkowo stał tak wpatrując się w tych zupełnie obcych ludzi i analizował w głowie o co chodzi? Przecież nie kontaktowali się po przybyciu do Siedmiu Królestw z nikim obcym. Skąd zatem ktoś dowiedział się o ich pobycie?
    Dobrze wiedział kim byli. Daenerys ich tu sprowadziła przez dziką wodę. Tą samą którą on pokonał ze swoją armią. Martell opowiadał, że po jej śmierci osiedlili się w królestwie i żyli swoim życiem.
    Aenar zerknął na grupę kobiet, które kusiły swoim wyglądem, na konie i wszystkie skarby, a potem przeniósł wzrok na mężczyznę siedzącego na koniu. Wyglądał groźnie i choć Aenar potrafił władać mieczem tak samo jak jego ojciec Rheagar to nie chciałby zmierzyć się z tym obcym na polu bitwy. Tylko jak się okazało był on po jego stronie.
    -Yyy... -Już miał przemówić kiedy niespodziewanie otoczyła go grupa jego żołnierzy spośród których na czele stanął Martell.
    -Kim jesteście i czego chcecie? Wracajcie skąd przybyliście. -Stary warknął groźnie. Kiedyś musiał być na prawdę dobrym wojownikiem. -Niczego nie widzieliście. Wracajcie do swoich chat.
    -Nie Maronie. -Przemówił Aenar nie spuszczając wzroku z przywódcy Dothraków. -Opuście broń.
    -Ale panie... Oni mogą być zagrożeniem.
    -Powiedziałem opuście broń. To rozkaz.
    Armia spojrzała po sobie i wykonała jego polecenie.
    -Kim jesteś? I skąd dowiedziałeś się o naszym przybyciu? -Spytał, a z lochów dobiegł potężny ryk Valgara.

    [Spoooko :D ja wyjeżdżam na weekend ale mam nadzieje że uda mi się coś odpisać jeszcze :D]

    OdpowiedzUsuń
  3. Cerenna Bolton ciesyzła się jak nigdy, że wizyta w Królewskiej Przystani już się skończyła. Teraz czekała ją żmudna droga powrotna w towarzystwie córki Sansy Stark czyli Sereny. Serena była rudą, słodką idiotką, która wzdychała na widok każdego przystojnego lorda. Czuła się jakby była pępkiem świata tylko dlatego, że jej stara matka była królową Winterfell, a brat Ronald Stark siedział na tronie Siedmiu Królestw.
    Cerenna nie raz miała ochotę jej przyłożyć w ten głupi łeb by zeszła na ziemię. Miłość książąt dawno się skończyła i jej stara matka za pewne wyda ją za jakiegoś bogatego lorda, który odda za Starków nawet swojego kutasa.
    Cały pochód zmierzał w stronę Riverun by odwiedzić krewnych. Ona jednak nie lubiła Tullych. Zdecydowanie wolała trzymać się na uboczu. Oznajmiła iż jedzie na polowanie, zabrała swojego ukochanego rumaka i pogalopowała w przeciwną stronę czując się wolna. Tylko jazda konna sprawiała, że zapominała o całym świecie, o tym, że Starkówna jest jej opiekunką, o tym, że Dreadford powinno należeć do niej i o tym kim był jej ojciec.
    Jechała dość długo przez otwarte pola aż w końcu coś rzuciło się jej w oczy. Zatrzymała swojego rumaka by przyjrzeć się lepiej dziwnej ciemnej plamie na tle Herrenhal. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że widzi armię.
    Armia w umarłym zamku? Pomyślała oglądając się za siebie. Starkowie byli za daleko by mogli urzejć to co ona. Poza tym jechali w inną stronę.
    Dlaczego by więc nie przyjrzeć się temu z bliska? Zwłaszcza, że Harrenhal uważano za wymarłe. Spięła wodze, szturchnęła rumaka łydkami i ruszyła galopem w stronę tajemniczego zgrupowania.

    Armia z którą tu przybył była znacznie mniejsza niż ta, która klęczała teraz przed nim. Jak do tej pory Aenar nigdy nie czuł że posiada armię. Ludzie, którzy go bronili służyli bardziej Martellowi niż jemu samemu. Choć wykonywali jego rozkazy to zginąć byliby gotowi tylko za starego.
    Młody Targaryen spojrzał więc na ludzi, którzy klęczeli przed nim niczym przed jakimś bóstwem. Oderwał wzrok od Khala, kiedy jednak z kobiet wciąż stała. Lecz po chwili zwalona z nóg znów zniknęła w tłumie. Martell zrobił krok do przodu i po chwili znalazł się zaraz obok księcia.
    -Widziałeś co zrobił z tym człowiekiem? Nie można im ufać. -Wyszeptał gotowy do walki. Martell po śmierci jego ojca przejął się za bardzo swoją rolą opiekuna. Aenar miał już tego dość. Zwłaszcza teraz gdy miał przed sobą potężną armię.
    -Wstań. -Powiedział do Khala. -Powstańcie wszyscy.
    -Aenar... nie. -MArtell zacisnął dłoń na jego ramieniu.
    -Moja ciotka... -Zaczął przemawiać głośno by wszystko go słyszeli. -Daenerys Zrodzona z Burzy, Matka Smoków... -Rozejrzał się po wszystkich. -To ona was tutaj sprowadziła. To ona obiecała wam Siedem Królestw. Ale nie dotrzymała słowa. -W jego głosie zabrzmiała pewność siebie jakiej jeszcze nigdy dotąd nie słyszała jego armia i Martell. -Wszystko przez zdradziecką krew Starków. Jon Snow zabił ją, a na tron wzniesiono kalekę. Jednak ja... Aenar Targaryen, Syn Ageona obiecuję wam, że dotrzymam słowa jakie ofiarowała wam moja ciotka i Siedem Królestw będzie nasze.
    Smoczy ryk zabrzmiał w murach Harrenhal.
    -Witaj przyjacielu. -Skinął w stronę Dothraka. -Nie mamy tutaj komnat, złota i wytrawnego wina. Ale czujcie się jak u ciebie w domu. -Przemówił już tylko do Addivo. Odpocznijcie. A kiedy będziesz gotowy chcę z tobą porozmawiać. W cztery oczy. -Nałożył nacisk na ostatnie zdanie zerkając w stronę Martella.

    OdpowiedzUsuń
  4. W Harrenhal nie było odpowiedniej komnaty by ugościć swojego nowego sprzymierzeńca dlatego zrobiono to na dziedzińcu. Armia Martella wyniosła stoły układając je w półokręgu. Na samym środku siedział Aenar i Addrivo. Martell obserwował ich z daleka nie spuszczając swojego księcia z oczu. Nie mogło przecież mu się nic stać. Był tutaj najważniejszy. Jeśli zginie on... ród Targaryen'ów skończy się bezpowrotnie.
    Aenar nie miał ochoty na jedzenie. Za to pił dużo wina. Spojrzał na swojego gościa bawiąc się kielichem. Mając kogoś takiego po swojej stronie mógł odbić królestwo.
    -Mówiłeś, że ludzie zaczynają się domyślać... że musimy wyruszyć...Ale dokąd? Nie wychowałem się w Siedmiu Królestwach. Nie wiem dokąd moglibyśmy się udać i kto mógłby stanąć po naszej stronie.
    W głębi duszy wiedział od początku, że musi zdobyć jakiś zamek inaczej nikt nie potraktuje go poważnie. Ale dla niego coś innego było ważniejsze. Coś co mogło wzbudzić w ludziach jeszcze większy szacunek.
    -Co wiesz o Drogonie? Ostatnio widziano go wiele lat temu tuż po śmierci mojej ciotki.

    Cerenna galopowała przez polany, kiedy nagle usłyszała ryk. Koń stanął dęba i prawie spadła. Ledwo się utrzymała, uspokoiła wierzchowca oraz własny oddech.
    Co to do diabła było? Czy to był... Na Pana Światła... czy to był smok?
    W Westeros powiadano, że paru wieśniaków widziało smoka. Nikt oczywiście im nie uwierzył. Większość uważała, że jeśli nawet to musieli widzieć Drogona.
    Drogon w Harrenhal? Ale skąd ta armia?
    Musiała to sprawdzić. Ruszyła ponownie galopem.

    OdpowiedzUsuń
  5. -Valgar... ma na imię Valgar i nie wyczuwa go. Szybko rośnie, ale... Martell zamknął go dla bezpieczeństwa. -Sięgnął po kielich z winem.
    "Ty i smok to jedność..." wciąż słyszał w głowie. Do tej pory żył w ukryciu. Słuchał się starego bo to on wiedział więcej o Siedmiu Królestwach. Jego ojciec i matka wciąż mu powtarzali, że to on jest dziedzicem i będzie kiedyś królem.
    Ale Addrivo miał rację... On i smok to jedność. Jeśli on czuje się niepewnie smok czuje to samo. A zatem jeśli smok jest uwięziony... on również.

    Cerenna wkradła się do obozu niezauważona. Skradanie się było jej dobrą cechą. Poznała dothrackich wojowników oraz armię, która prawdopodobnie pochodziła z Westeros. Ale kiedy ujrzała srebrnowłosego mężczyznę siedzącego na środku w towarzystwie samego Khala zamarła w bezruchu.
    -To niemożliwe... -Wyszeptała sama do siebie zbliżając się powoli kiedy Khal zastawił jej drogę.
    -To samo chciałam spytać was. -W jednej chwili podbiegło do nich dwoje rycerzy, których wysłał Martell. Złapali ją za nadgarstki i odebrali broń.
    -Widziała nas. Widziała ciebie panie. -Martell wtrącił się. -Musimy ją zabić.
    -Słyszałaś co powiedział Addrivo. Odpowiedz na pytania. -Zignorował starca.
    -Jestem Cerenna Bolton. -Odparła przez zaciśnięte zęby. Jak mogła była dać się złapać? -A ty kim jesteś? Bo na pewno nie Targaryenem. -Uniosła dumnie głowę. -Gdybyś nim był nie kuliłbyś się w Harrenhal jak pies. Smoki nie bały się niczego. -Jeden z rycerzy powalił ją na kolana za te słowa. Jęknęła z bólu. Powinna była być miła, ale cóż... to nie leżało w jej naturze. W końcu była w połowie Boltonem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aenar wstał rozglądając się po zgromadzonych. Po Khalu, który choć był brutalny to miał swoje zasady, których się trzymał. Po Martellu, który za bardzo przejął się swoją rolą opiekuna. Po Dothrakach, którzy przysięgli mu wierność i po swojej armii, która teoretycznie nie należała do niego.
    -Cisza! -Wrzasnął. To on był królem to do niego wszystko należało, a jednak chyba nie wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Owszem był młody. Młodszy od choćby Addrivo. Martell miał go dalej za dziecko, które uczył niegdyś władać bronią. Ale on nie był już dzieckiem. Był Targaryenem.
    -Powiedz mi co byś zrobiła gdyby prawdziwy Targaryen stanął przed tobą?
    -Przysięgłabym mu wierność i pomogła zniszczyć tych pierdolonych Starków. -Warknęła przez zęby.
    -Addrivo. -Aenar stanął tuż obok Khala. -Masz rację potrzebujemy zmian. -Pokiwał głową z uznaniem. -Weź ją. Chcę jej kogoś przedstawić. -Ruszył w stronę lochów. -Pójdziemy tam tylko my dwoje.
    Cerenna spojrzała na barbarzyńcę zimnym wzorkiem. Jeden z żołnierzy pomógł jej wstać.
    -Nie trzeba. Pójdę sama. -Uniosła dumnie głowę idąc za jasnowłosym. Nie wierzyła by był to Targaryen. Niby w jaki sposób? Daenerys nie żyła. Jej ród się skończył. Nie miała przecież dzieci. Nie mogła.
    I wtedy pomyślała o tym jak wszyscy byli przekonani iż ród Boltonów umarł wraz z Ramsay'em. A jednak.... była jego córką. Z nieprawego łoża co prawda... ale pozwolono przyjąć jej nazwisko ojca i przedłużyć ród.


    [Możesz wprowadzić jakoś swoją panią jeśli chcesz chyba, że masz co do tego już konkretny plan :D]

    OdpowiedzUsuń
  7. Szła dumnie zastanawiając się dokąd ją prowadzi. Musiała przecież wybrnąć jakoś z tego i wrócić do domu. Nawet jeśli będzie im musiała nakłamać. Chociaż to co powiedziała... że gdyby był Targaryenem zdradziłaby Starków bez namysłu było prawdą. Nienawidziła każdego Starka. Miała dość ich pewnosci siebie i dumy. Nie przypominali już swoich przodków nawet odrobinę.
    Aenar spojrzał na Addrivo kiedy wspomniał o nałożnicy. No tak... pewnie ma go nie dość, że za prawiczka to jeszcze idiotę. Wszystko przez starego, który go niańczy nawet przy poddanych. Pora to zmienić... Pomyślał czując jak wzbiera w nim złość. Jeśli Khal się go nie boi nie będzie bał się go nikt.
    -Poprzedni władcy napłodzili bękarty i doprowadziło to tylko do wojny. -Powiedział poważnie wchodząc do lochów. Tam wisiał jedną z zapalonych pochodni oraz klucz z kamiennej ściany. Ruszył schodami w dół. -Bękart dawnego Boltona zabił własnego ojca. Teraz jej córka idzie z nami. -Zerknął w stronę kobiety. Dobrze znał historię Siedmiu Królestw. Uczył się wszystkiego by dobrze znać swojego przyszłego wroga.
    -Długo jeszcze? -Przerwała ich rozmowę.
    W tym momencie Aenar zatrzymał się przed ogromnymi drzwiami. Włożył kluczyk do dziurki i przekręcił uśmiechając się podstępnie pod nosem.
    -Panie przodem. -Przepuścił ją wlepiając wzrok w Khala. -Mówisz, że smok i ja to jedno? No to pokażmy im tą jedność. -Wszedł do środka.
    Cerenna stała wpatrzona w ciemność. Nie miała pojęcia gdzie ją przyprowadził, ale miała złe przeczucie. Zabrali ją we dwoje do lochów? Świetnie pewnie zaraz zabawią się z nią a potem jej trupa wrzucą do rzeki płynącej nieopodal i jej ciotka...
    Nagle poczuła zapach siarki. Ogień wybuchnął jej tuż przed twarzą tak gwałtownie, że upadła pod nogi Khala. Dopiero teraz jej oczom ukazał się wielki, smoczy pysk ze złotymi ślepiami i łuskami w tym samym kolorze. Smok był już dość spory. Jakieś pięć razy większy niż koń. Otworzyła szeroko oczy oniemiała.
    -Cóż to? To czary? -Jęknęła.
    Aenar podszedł do smoka, który warknął głośno w stronę obcych.
    -Jesteś... jesteś... Widziałam cię.... widziałam w płomieniach. -Przyłożyła dłoń do ust przypominając sobie wizję, którą pokazał jej Pan Światła kiedy uczyła się na jego kapłankę. -I jego też.... -Spojrzała na Addrivo. -Nie wierzyłam... Nie wierzyłam że historia może się powtórzyć i Targareyn znów poprowadzi Dothraków....


    [Co do Drogona miałam inny pomysłxD kurde nie wiem można by w sumie zrobić że jest wnuczką Jona i zawsze Aenar nie miałby depresji że jest sam bo ktoś tam ma jeszcze geny Targaryenów :D co do ciąży to bym się jeszcze nie spieszyła xD najpierw tron hahaha
    PS: uwielbiam Addrivo xD no prawdziwy Dothrak :D]

    OdpowiedzUsuń
  8. Wszystko działo się tak szybko, że Cerenna ledwo nadążała z wszystkim. Niby nie mogła oderwać oczu od smoka i Aenara a teraz Khal dusił jakąś młodą kobietę, która pojawiła się tu zupełnie niespodziewanie. Ale w końcu to była kobieta. A one powinny były trzymać się razem w tym świecie.
    -Zostaw ją. -Poderwała się z ziemi i podskoczyła do Khala.
    -To jego niewolnica i zrobi z nią co będzie chciał. -Aenar również podszedł w ich stronę, a tuż za nim smok, który obserwował ruch każdego z obcych. Wystarczyła jedna chwila, jeden rozkaz i zostałby z nich popiół.
    -Naprawdę chcecie teraz osądzać tę kobietę? Czy nikt nie zauważył, że on ma smoka? -Wskazała na Targaryena. -Macie pojęcie co to oznacza? Koniec rządów Starków. Niech wsiądzie na tego swojego smoka i pokaże się światu. -Uniosła dumnie głowę. -Dopiero teraz zauważyła łańcuch na łapie Valgara, który zadźwięczał kiedy się poruszył by lepiej się jej przyjrzeć. -Ona też je uwięziła i nie przyniosło to niczego dobrego.
    -Jesteś z nami czy nie? -Aenar przeszył ją wzrokiem.
    -Ogień i krew. -Uśmiechnęła się. -Jaki macie plan?

    [Wyszedł idealnie :D Hmmm.... No dobra zróbmy z niej nałożnicę. Ewentualnie mogłaby w końcu zajść w ciążę, ale by poroniła. Takie dramy lubię ahahah. Co do Khala i Cerenny... ona świetnie jeździ konno a w dothrackiej krwi ma to każdy więc może ona wybierze się o poranku na przejażdżkę [bo chcę zrobić tak że ona z nimi na jakiś czas zostanie bo Aenar bedzie musiał wiadomo jej zaufać i w sumie ona im, a dopiero potem wróci do Starków] i Kahl mógłby ją obserwować jak świetnie radzi sobie z końmi? Pojedzie z nią i mamy jakiś punkt zaczepienia :D]

    OdpowiedzUsuń
  9. [Oooo nie.... nie doczytałam wcześniejszego odpisu twojego bo go nie zauważyłam. Zaraz poprawię mój odpis xD]

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cerenna przekręciła oczami teatralnie słysząc jego komentarz.
      -Nie o tobie. Nie pozwalaj sobie za dużo. Widziałam dwie postacie, którymi możecie być wy. Ale jednego jestem pewna. Był tam złoty smok. Moje wizje nie są konkretne. Często można je pomylić. Nie wiem... Dawno nie spoglądałam w ogień. Nie chciałam po tej głupiej wizji. To znaczy wtedy uznałam że jest głupia i rzuciłam całą tą służbę Panu Światła. -Spojrzała na Aenara. -I o ma rację. Smok musi być wolny.
      Potem wszystko działo się tak szybko, że Cerenna ledwo nadążała z wszystkim. Niby nie mogła oderwać oczu od smoka i Aenara a teraz Khal dusił jakąś młodą kobietę, która pojawiła się tu zupełnie niespodziewanie. Ale w końcu to była kobieta. A one powinny były trzymać się razem w tym świecie.
      -Zostaw ją. -Poderwała się z ziemi i podskoczyła do Khala.
      -To jego niewolnica i zrobi z nią co będzie chciał. -Aenar również podszedł w ich stronę, a tuż za nim smok, który obserwował ruch każdego z obcych. Wystarczyła jedna chwila, jeden rozkaz i zostałby z nich popiół.
      -Naprawdę chcecie teraz osądzać tę kobietę? Czy nikt nie zauważył, że on ma smoka? -Wskazała na Targaryena. -Macie pojęcie co to oznacza? Koniec rządów Starków. Niech wsiądzie na tego swojego smoka i pokaże się światu. -Uniosła dumnie głowę. -Dopiero teraz zauważyła łańcuch na łapie Valgara, który zadźwięczał kiedy się poruszył by lepiej się jej przyjrzeć. -Ona też je uwięziła i nie przyniosło to niczego dobrego.
      -Jesteś z nami czy nie? -Aenar przeszył ją wzrokiem.
      -Ogień i krew. -Uśmiechnęła się. -Jaki macie plan?

      [Wyszedł idealnie :D Hmmm.... No dobra zróbmy z niej nałożnicę. Ewentualnie mogłaby w końcu zajść w ciążę, ale by poroniła. Takie dramy lubię ahahah. Co do Khala i Cerenny... ona świetnie jeździ konno a w dothrackiej krwi ma to każdy więc może ona wybierze się o poranku na przejażdżkę [bo chcę zrobić tak że ona z nimi na jakiś czas zostanie bo Aenar bedzie musiał wiadomo jej zaufać i w sumie ona im, a dopiero potem wróci do Starków] i Kahl mógłby ją obserwować jak świetnie radzi sobie z końmi? Pojedzie z nią i mamy jakiś punkt zaczepienia :D]

      Usuń
  10. Powoli do Aenara docierało to jaki ciężar spadnie na niego kiedy wkroczy do tej całej gry o tron. Nie dość, że będzie musiał pilnować swojego smoka, poddanych to jeszcze będzie musiał panować nad Khalem, Boltonem i użerać się z jakimiś zakładnikami.
    -Po pierwsze nie zapominaj, że to ja wydaję rozkazy. -Przemówił niespodziewanie. Cerenna otworzyła szeroko oczy i czekała na reakcję Khala. -Nie musze nikogo trzymać. Puść ją na Siedmiu. Jeśli tylko spróbuje ucieczki Valgar zrobi z niej kupkę popiołu. I odłóż ten kamień. -Pokiwał głową. Wiedział, że będzie ciężko zapanować nad dzikimi Dothrakami, ale skoro zrobiła to kobieta może zrobić to i on.
    Wyjął z kieszeni kolejny klucz. Nieco mniejszy. Podszedł do swojego smoka.
    -Jeśli ktoś ma go uwolnić to tylko ja. -Kucnął przy łańcuchu. Skierował klucz w stronę kłódki i na ułamek sekundy zamarł w bezruchu. Jeśli Valgar będzie wolny stracą kontrolę nad nim. Tylko on będzie jedyną osobą, która będzie mogła go zatrzymać. Ale z drugiej strony Addrivo miał rację. Włożył kluczyk i przekręcił go. Łańcuch upadł na ziemię z hukiem.
    Smok zerknął na Aenara. Potem na zgromadzonych i niespodziewanie wbił się w powietrze przelatując nad ich głowami. Ruszył od razu do wyjścia ku wolności... Do wyjścia gdzie biesiadowała armia.
    -To na pewno dobry pomysł? -Cerenna przez chwilę zwątpiła. -Co jeśli spali naszą armię?
    -Nie spali. -Odparł Aenar idąc w stronę wyjścia. Zacisnął dłoń w której trzymał klucz, a potem rzucił go w kąt. -Odbijemy Smoczą Skałę. -Zatrzymał się na chwilę spoglądając na gwieździste niebo po którym sunął czarny cień. -Pora bym wrócił do domu.

    OdpowiedzUsuń
  11. Aenar zamarł w bezruchu słysząc Addrivo. Obrócił się w stronę Hathe i przez dłuższa chwilę przeszywał ją wzrokiem. Gdyby nie jej dziadek Targaryenowie nie musieli by się ukrywać, a świat wyglądałby zupełnie inaczej.
    -Może to nie było konieczne? -Cerenna spojrzała na Khala. -Panie... -Zwróciła się tym razem do młodego Targaryena. -Nie patrz na nią przez pryzmat przyszłości. Tak właśnie postąpiła Sansa ze mną. To doprowadzi ją do zguby.
    -Addrivo ma rację. -Skinął głową w jego stronę. -Dziewczyna jest nam potrzebna. Wyruszy z nami na Smoczą Skałę.
    -Kiedy chcecie wyruszyć? Z samego rana? Proponuję najpierw pokazać się światu. Może zyskamy jeszcze jakiś sojuszników. -Zaproponowała Cerenna. Jeśli będzie ich więcej tym większe prawdopodobieństwo, że odbiją Smoczą Skałę. -Na Skale siedzi teraz jakiś Krastark. Armie ma nie wielką, ale są dobrzy w walce.
    -Ze smokiem? -Aenar spytał zupełnie opanowany.

    OdpowiedzUsuń
  12. Aenar przez chwilę stał i milczał. Analizował wszystko w głowie by nie popełnić żadnego błędu. Nie było tu miejsca na jakiekolwiek błędy. Smoka nie mogli stracić pod żadnym pozorem. Był najważniejszy w tej grze. To on może w jakiś sposób sprowadzić Drogona do Westeros. Musiał przecież być jakiś sposób by go odnaleźć. Drogon jeśli wciąż rósł był już większy od Baleriona. Z nim Siedem Królestw klęknęło by na kolana przyjmując władzę Targaryenów.
    -Wyruszymy jutro w nocy. Dziś jest już za późno i zanim przygotowalibyśmy się do wymarszu zastałby nas ranek.
    -Zgadza się. Wieczorem jutro będę już musiała dogonić Starków bo zaczną się o mnie martwić. Owszem zdarzało mi się znikać, ale nigdy na tak długo. -Wtrąciła Cerenna. -Ale mogę dołączyć do was pod Smoczą Skałą. Mam paru ludzi wciąż wiernych Boltonom. Chętnie do was dołączą.
    -Zatem wszystko ustalone. Zaatakujemy Smoczą Skałę niespodziewanie. -Przeniósł wzrok na Addrivo. -Ty poprowadzisz swoich jeźdźców. Martell zajmie się naszą armią. Będzie protestował, ale koniec końców stanie za nami. A ja... -Zerknął w stronę wyjścia. -A ja polecę na nim. -Smok właśnie krążył po gwieździstym niebie jakby nie mógł nacieszyć się wolnością.

    [Okeeey dzięki za info :D]

    OdpowiedzUsuń