Robin
Archibald Pendragon
Archibald dorastał w przekonaniu, że człowiek uczciwy żyje w zgodzie z naturą. Dość szybko przekonał się, że słowa nie są zbyt potężną bronią w starciu z ludzkimi żądzami i podłością. Po zabójstwie ojca, matki i starszej siostry zdołał zbiec wraz z zaufanym generałem do portu, by potem zniknąć na horyzoncie bezkresnych mórz. Jako książę i następca tronu Endo przestał istnieć. Długie lata spędził na morzu, jak zwykły marynarz, zawsze wiernie towarzyszący staremu Riverowi. Nadszedł jednak czas, kiedy stary generał nie miał już sił na dalsze podróże i umykanie szpiegom. Wraz z Archibaldem, zwanym od lat Robinem osiadł w mieście Lothorn by tam doczekać końca dni chwały. Jednak okazało się, że nie wszyscy zapomnieli o dawnym porządku w Endo.
Ragnar 'Red Wing' Avarin
Ragnar 'Red Wing' Avarin
Elfy żyły w pałacach, elfy spały w satynowej pościeli, elfy śpiewały piękne pieśni i wychodziły za równie pięknych partnerów. Elfy ginęły godnie podczas wojen i elfy nosiły piękne srebrne lub złote zbroje. Lecz nie elfy, które dzieliły okrutny los. Nie elfy, które musiały radzić sobie na własną rękę. Pośród takich elfów był właśnie Ragnar Avarin, rudowłosy młody elf, który słynął z tego, że za pieniądze może zrobić wszystko.
OdpowiedzUsuńWieść o nim szybko się rozeszła i nadali mu pseudonim Red Wing pewnie przez wzgląd na jego rude włosy. Oczywiście byli też tacy, którzy nazywali go Lisem, ale tylko nieliczni odważyli się na to i zazwyczaj byli to tylko i wyłącznie jego przyjaciele. A miał ich niewielu.
Teraz Ragnar opierał się o zimną ścianę jednego z lochów w którym miał czekać na swój koniec. Siedział na pryczy i bawił się małą metalową gwiazdką przewracając ją pomiędzy palami swojej bladej i zimnej dłoni. Żałował, że nie był typem przyjemniaczka bo może ktoś zjawiłby się by mu pomóc. Żałował, że w niektórych łożach gościł tylko raz bo może miłość by go uratowała i żałował, że tam gdzie pragnął zostać jego nie chciano.
Gdyby ktoś miał wskazać najbardziej przebiegłą, okrutną, mściwą i złą istotę w całym świecie to Ragnar byłby właśnie kimś takim. Został skazany za zwykłą kradzież. Cóż było to zlecenie do jakiejś wdowy. Ponoć sakiewka z diamentami należała się jej po zmarłym mężu, a jego rodzina nie chciała jej wydać spadku.
Ragnar ukradł sakiewkę, ale uznał, że jest więcej warta niż wdówka chce mu zapłacić.
Trafił do lochów bo wdowa okazała się mieć kochana w straży.
Dziwka lubiła gościć w wielu łożach...
Miał odsiedzieć swój wyrok i zostać wypuszczony na wolność, ale Raganr nigdy nie należał do grzecznych istot. Sprawy poszły nie tak i w jego celi znaleziono trzy trupy. Potem były już tylko krzyki, bójki i ostateczny sąd skazujący go na śmierć.
Elf usłyszał głos i zerknął w stronę krat. Uśmiechnął się szyderczo. Złego licho nie bierze.
-Ile złota waży ta propozycja? -Wyszeptał z mroku wciąż obracając swoją metalową gwiazdkę. -Może nie warto mi nawet wyłonić nosa z tej celi.
Ragnar nawet w obliczy śmierci kalkulował ile może zarobić. Dla niego honorowa była śmierć nawet tutaj w lochach niż sprzedanie się za niewystarczającą ilość złota. Chociaż według niektórych sprzedawanie swoich wszelkich usług nie było w ogóle honorowym zajęciem.
OdpowiedzUsuńCo kraj to obyczaj. Co rasa to kasa.
Elf spojrzał na swoją gwiazdkę. Podrzucił ją w dłoni i uśmiechnął się sam do siebie. Zaczesał rude włosy do tyłu i wstał z pryczy sięgając po skórzaną kurtkę z ćwiekami. Zarzucił ją na siebie.
-Sto pięćdziesiąt i możesz mnie ratować. Resztę obgadamy na wolności.
Elf podszedł do krat.
-Uważaj. -Wyszeptał. -Ten tutaj nie jest sam. Pewnie nie zauważyłeś, że przygląda ci się ta mała czarna dziwka, która robi dobrze strażnikom? Póki co myśli, że jesteś jednym z nich.
Ragnar w swoim fachu musiał nauczyć się widzieć podwójnie, obserwować rzeczy, których nie sposób było zauważyć. Przez lata bycia najemnikiem jego zmysły znacznie się wyostrzyły. Węch, słuch i wzrok były znacznie lepsze niż u przeciętnego elfickiego mężczyzny.
Niska, pulchna dziewczyna o krótkich czarnych włosach faktycznie siedziała przy stoliku. Bawiła się kosmykiem swoich kręconych włosów i bacznie obserwowała tajemniczego nieznajomego. Strażnicy często się wymieniali więc przestała już ich liczyć i zwracać uwagę który miał blond czuprynę czy zielone oczy.
Elf zabrał swoją połowę. Nie było czasu na liczenie więc przeliczy monety później kiedy będą już daleko stąd. Potem podszedł do krat, oparł się o nie krzyżując ręce na klatce piersiowej i bacznie obserwował to co wyprawiał jego towarzysz.
OdpowiedzUsuńZerknął z odrazą na ciało dziwki. Wciągnął ją do środka celi, położył na pryczy i przykrył. Tak jak polecił jego wybawca. Potem prześlizgnął się przez kraty i uśmiechnął.
-No no no... -Wyszeptał idąc za nim. -Jestem pod wrażeniem. Mało kto potrafi mnie tak zaskoczyć, a tu proszę. Zabiłeś ją bez skrupułów. Musi być z ciebie niezłe ziółko.
W dłoni cały czas trzymał metalową gwiazdkę i nie przestawał się nią bawić. Obracał ją wokół palców. Obrócił się do tyłu. Nikt nie przypuszczał, że ktoś przyjdzie ocalić elfickiego złodzieja i mordercę dlatego nie pilnowali go aż tak jak na przykład lordów skazanych za pobicie kochanka swojej niewiernej żonki.
-Czekaj. -Zapał go za ramię. Spojrzał w stronę niewielkiego pomieszczenia, w którym przechowywano wszystkie rzeczy jakie znaleziono przy więźniach. -Muszę coś zabrać. Bez tego się stąd nie ruszę.