17 czerwca 2000

[KP] It's a good day to die,to stand and fight until we're dead!


- W takich czasach się urodziłeś, Celeste. Nie ma o czym mówić.
- Dlaczego? Dlaczego to ma być tak, a nie inaczej? Dlaczego muszę być, dlaczego mam tak uważać skoro rozum podpowiada mi coś innego, tato?
- Zadajesz za dużo pytań, do diabła.

e40ee28484b9cffc291c00e2b9547845.jpg
Celeste Lacroix
Francja —— Dwadzieścia siedem lat —— Za dnia - Balwierz, nocą... —— Ojciec poszukiwany, matka martwa


Upór lśniący w oczach małego chłopca pozostał w nich do dziś, a chęć walki od lat przekazywana jest w jego rodzinie z pokolenia na pokolenie. Nie brakuje mu odwagi, choć zdecydowanie za często poddaje swoje życie zbyt wnikliwej naukowej analizie.
Od zawsze był ciekawy świata - nauka przychodziła mu z łatwością, serce cieszyło się na widok nowej książki, którą dostał w prezencie od swojego papy. Lubił czytać, lubił odkrywać to, co nieznane i dowiadywać się nowych rzeczy. Lubił też mieć własne zdanie i choć często dostawał za to po głowie, nie złamał się, bo czymże jest życie, gdy podporządkowuje się je komuś innemu?

3 komentarze:

  1. Siedząc na skrzyni, przyglądał się cholewie swojego buta. Bardzo lubił te buty. Były względnie nowe i doskonale wykonane. Nóż mieścił się w cholewie bez większego problemu i przy tym nie uwierał w łydkę.
    - Zatem... mówisz, że to tylko część mapy? - spytał raz jeszcze, by się upewnić. Nagły przypływ złości, przez który rozbił dwie drewniane skrzynie właśnie mijał. Musiał zacząć lepiej panować nad emocjami. Prędzej czy później, ktoś to wykorzysta przeciw niemu. Chociaż obecnie, właśnie dzięki temu, zyskał sobie niezbyt pochlebną reputację a jednocześnie szacunek innych marynarzy, łotrzyków i wszelkiego tałatajstwa portowego, które mógł spotkać na swojej drodze.
    - Tak. - potwierdziła Elsa, czyszcząc ostrzem noża paznokcie. - Ale wiem gdzie jest drugi i trzeci kawałek. Wiem kto je ma...
    Oderwała spojrzenie od swoich palców i przeniosła go na kapitana. Zawsze lubiła jego niespotykany kolor oczu. Taką barwą mogli szczycić się arystokraci a nie rzezimieszki, które kończyły na pirackich okrętach. Ona sama, uznana za czarownicę i medium, którymi z resztą była, często obserwowała poczynania Błędnego rycerza i jego załogi, patrząc w misę wypełnioną morską wodą.
    - Zatem mów. Gdzie znajdę człowieka z pozostałymi kawałkami mojej mapy. - mruknął kapitan Cillian Nightingale, wręczając czarownicy niezwykłej urody naszyjnik z rubinami, zerwany całkiem niedawno z szyi jakieś lady.

    Nie było łatwo się tu dostać, zwłaszcza będąc poszukiwanym. Jednak Cillian wierzył w wartość największej potęgi tego świata - w wartość pieniądza i ludzkiej chciwości. Wystarczyło sypnąć złotymi monetami, a większość drzwi stawała otworem a strażnicy odwracali się akurat wtedy kiedy przemykał wąskimi uliczkami Nantes, wraz ze swoim drugim oficerem oraz bosmanem. Jeśli młodziak będzie stawiał opór, trzeba będzie go przycisnąć a kapitan nie lubił sobie brudzić rąk.
    Gdy dowiedział się kto ma kawałki mapy, szybko uznał, ze zdobycie drugiego kawałka tu, we Francji będzie dużo prostsze niż odzyskanie trzeciego. Zatem tym zajął się najpierw. Lata doświadczenia z wdrapywania się na maszty i łatania żagli teraz się bardzo przydały. Piraci budzili strach na morzu ale na lądzie wyglądali jak większość zwyczajnych obywateli. I dzięki temu mieli przewagę.
    Bez większego problemu cała trójka wdrapała się na dach jednego z niższych budynków, tuż przy porcie. Stamtąd widzieli całą okolicę oraz cel swojej wyprawy.
    Cillian zdecydował, że lepiej na początku zagrać po dobroci. Może zechce po prostu sprzedać mapę i nikt nie będzie robił zamieszania?
    Było już późno. Większość sklepów było zamkniętych a w spelunkach mrowie ludzi zabawiało sie jak co noc. Kapitan zapukał do drzwi a gry się otworzyły i pojawił się w nich młody mężczyzna, uśmiechnął się najprzyjemniej i najcieplej jak potrafił.
    - Celeste Lacroix? - spytał, by jednak się upewnić - Chciałbym kupić pewną mapę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego się właśnie spodziewał. Ludzie z natury nie byli mili i uprzejmi, zatem docierał do nich tylko argument siły, szantażu albo innej formy agresji. Wsunął but między skrzydło drzwi a framugę. Poczuł uderzenie w swój nowy zacny but i skrzywił się nieco. Uśmiech na jego twarzy z uprzejmego, zmienił się w łobuzerski i szelmowski.
    - No dobrze... - mruknął. Naparł mocno na drzwi, otwierając je. Wraz z dwoma towarzyszami wkroczył do środka. Bosman zamknął drzwi i stanął przed nimi, blokując je własnym ciałem.
    - Nie mam czasu ani ochoty na zabawę. Potrzebuję kawałek mapy. Wytatuowana na kawałku skóry. Właściwie, to była wytatuowana na czyichś plecach ale skórę można łatwo z człowieka zedrzeć. Możesz uznać się za szczęściarza, bo mam bardzo dobry humor. Dam ci za nią dwadzieścia sztuk złota i moje błogosławieństwo. - powiedział, krążąc po pokoju. Zatrzymał się w końcu i przysiadł na krawędzi stołu.
    Bosman nie ruszył się z miejsca, wlepiał tylko swoje zaczerwienione od wiecznie krążącego w żyłach alkoholu, oczy w młodzieńca. Drugi oficer natomiast sprawdził czy w pomieszczeniu na pewno nikogo nie ma. Jednak coś zwróciło jego uwagę. Przyjrzał się kartce papieru, wiszącej na ścianie. Zmarszczył brwi.
    - Kapitanie... - zwrócił uwagę swojego zwierzchnika. Zerwał rycinę ze ściany i podał ją Cillianowi. Kapitan niechętnie spojrzał na wyrysowany portret. Był to jeden ze szkiców, jaki tworzyli malarze nim zabrali się za malowanie portretu. Rysunek był bardzo dokładny i przedstawiał kogoś doskonale piratom znanego.
    - Kto to? - spytał, pokazując młodzieńcowi rysunek. - Albo inaczej... kto to jest dla ciebie? Ludzie nie trzymają portretów obcych mężczyzn chyba ze to król albo inny fircyk.

    OdpowiedzUsuń
  3. [ Planowałem by trzecią część mapy miał ojciec twego pana. Cillian chciałby wtedy wymienić chłopaczka na mapę. Ale to na czyich plecach była wydziarana to już nie wymyślałem XD ]

    - Mam wrażenie, że próbujesz obrazić mnie i moją inteligencje. Zdarza się, że tracę cierpliwość...
    Nie miałby nie przeciwko, zabiciu tego chłyskta i przeszukaniu mieszkania. Prędzej czy później znalazłby to czego szukał. Jednak zawsze dawał ludziom wybór.
    - Ojciec powiadasz... - mruknął Kapitan, zamyślając się. - Ja go znam pod innym imieniem. Dziwnie, nie wspominał ze ma syna... Chociaż... Może i coś tam mówił. Ostatnio nie czuł się najlepiej. Amputowali mu prawą nogę...
    - Lewą, kapitanie. - sprostował drugi oficer. - Ale poniżej kolana.
    - Chociaż tyle - westchnął Cillian. - Zawsze lepiej nogę niż rękę.
    Korsarze często mieli wiele dzieci i o większości nie wiedzieli lub wiedzieć nie chcieli.
    - A co powiesz na wymianę? Ty mi dasz ten skrawek mapy a ja cie zabiorę do ukochanego ojca.
    Przyjrzał się rycinie. Musiała mieć parę lat bo nie naniesiono na obliczę tej dużej blizny, która teraz szpeciła mordę tego człowieka. Był ciekawe, czy ten młodziak wie kim tak na prawdę jest jego ojciec. Wolał na razie nie niszczyć jego wyobrażeń.
    - Zatem teraz masz aż trzy możliwości... Możesz sprzedać mi mapę, za złoto, możesz mi jej nie dać ale wtedy sam sobie ją znajdę albo możesz mi nią zapłacić za przewiezienie cie do ojca, który o ile nie dostał zakarzenia przy amputacji, żyje i na pewno chciałby się jeszcze z tobą spotkać. Co powiesz?

    OdpowiedzUsuń