IM JAEBUM
94' • nałogowy palacz • czasem melancholik, czasem choleryk • łudzi się, że nie pociągają go mężczyźni • kocha swoje konto na tumblrze bardziej niż ludzi • lubi piercing • doskonale obserwuje innych, jednak często nie zauważa tego co wokół niego • matka malarka, ojciec uciekł z młodszą • student • lubi odwiedzać studio tatuażu • rysuje na zamówienie, udziela korepetycji z fizyki • wynajmuje wolny pokój z balkonem w mieszkaniu pracowniczki korporacji, której przez większość czasu nie ma w domu. • Zaniżyła mu kwotę miesięcznego czynszu w zamian za zajmowanie się jej kotami • W domu rodzinnym zastępuje ojca • Próbuje wspierać matkę najlepiej jak potrafi. • lubi szukać inspiracji przez rozmowy z nieznajomymi na różnych czatach • uważa, że sposoby postrzegania świata przez różnych ludzi, są ciekawe i warte zgłębienia. • ma tendencje do wpychania nosa w nie swoje sprawy • wykłady w większości przesypia na ławce • zawsze siedzi obok swojego przyjaciela, Marka • jego ulubionym trunkiem jest zdecydowanie białe wino • gdy był mały matka czytała mu do snu historię sztuki lub biografie poszczególnych malarzy • przez zdradę ojca podchodzi do ludzi z dystansem • jednak gdy już się przywiąże potrafi być bardzo troskliwy • bywa dziwny • lubi wieczorne przechadzki po mieście • lubi robić za przewodnika wycieczki • nigdy nie żałuje swoich słów, nawet jeśli sprawił nimi komuś przykrość, gdyż zawsze zastanowi się dwa razy zanim coś powie • fascynują go ludzie inni, wyróżniający się, tacy którzy innych napawają niepokojem albo są obiektem plotek. • a mimo to i tak patrzy na niektórych bardzo oceniająco i nie boi się otwarcie wyrażać swojej opinii o drugiej osobie •
Życie w Seulu było czymś niesamowitym; niezależnie od pory, dzielnicy, czy sąsiedztwa ulice oblegane były przez masę różnorodnych ludzi, pełne kolorów, pięknych twarzy i fascynujących historii. Tętniło na nich życie, słychać było przyciszone rozmowy młodych mężczyzn w garniturach, brzmiące z oddali chichoty nastolatek, które zauważyły swojego idola po drugiej stronie ulicy, płacz rozpieszczonego dziecka, klaksony, duszone przez dłonie niecierpliwych kierowców, to wszystko przypominało Jacksonowi jak bardzo uwielbiał ten świat i mieszkających na nich ludzi.
OdpowiedzUsuńSeul różnił się od Hongkongu; klimatem, tym, że czasem Jackson dostawał gęsiej skórki, kosztując nowych smaków z ulicznych stoisk z jedzeniem, uprzejmością ludzi, dzień w dzień cierpliwie tłumaczącym Jacksonowi jak nabyć bilet w metrze i dojechać szczęśliwie w jednym kawałku na uczelnię. Jackson widział Seul jako swoją szansę, szansę na wykazanie się, na udowodnienie rodzicom, że potrafi o siebie zadbać, na doskonalenie swojej techniki w tańcu, zdobycie przyjaciół na całe życie, pełne przygód i adrenaliny.
- Jackson? – Przez gonitwę myśli, zaprzątającą głowę Jacksona, przebił się zaspany głos Jinyounga. Była godzina siódma rano, a oni mieli za sobą kilka nieprzespanych nocy, spędzonych na oglądaniu długo odkładanej w planach dramy.
- Dziękuję, ja nic nie zamawiam – mruknął Jackson, uśmiechając się przepraszająco do dziewczyny za ladą. Kawiarnia przy uczelni o tej porze pełna była bladych, ziewających studentów, kolejka sięgała daleko za drzwi, aż na ulicę, zaś zapach świeżo parzonej kawy czuć było nawet przy najbliższym skrzyżowaniu.
Jinyoung uniósł sceptycznie brew, po czym odwrócił się z powrotem do kasy i zamówił sobie americano.
- Więc o co chodzi z tą apką? – zapytał, kiedy odeszli do najbliższego wolnego stolika, aby poczekać na zamówienie. Jackson westchnął, opadając teatralnie na blat.
- Głupi zakład z Bambamem – wymamrotał w rękawy bluzy. Bambam był jego młodszym kolegą, z którym chodził na kilka wspólnych zajęć z choreografii, czy historii tańca. Jackson miał wystarczająco dużo czasu, aby nauczyć się, żeby nigdy, przenigdy absolutnie w żadnym wypadku nie ufać Bambamowi, ale wydawało mu się, że w mafię zwyczajnie nie da się oszukiwać; Bambam jednak wygrywał każdą rundę i stresował się najmniej z całego towarzystwa. Coś musiało być na rzeczy.
- Pokaż. – Na twarzy Jinyounga nie malowała się nawet krzta współczucia. Jackson z ociąganiem wyjął komórkę i przesunął ją w stronę przyjaciela. Jinyoung z umiarkowanym zainteresowaniem zerknął na ekran, po czym parsknął, spoglądając na Jacksona z niedowierzaniem. – wangpuppy1994? O, nawet do kogoś napisałeś.
- Co? – Jackson niemal wyrwał telefon z dłoni przyjaciela. Jinyoung nie próbował go nabrać, w „wysłanych” rzeczywiście znajdowała się jedna jedyna wiadomość, napisana z konta Jacksona, jednakże Jackson mógłby przysiąc, że poza założeniem profilu i krótkim przejrzeniu paru innych, wyłączył aplikację i położył się spać. Wypił tylko jedną małą butelkę soju, którą wmusili w niego przyjaciele, nie był przecież pijany.
wangpuppy1994:
jAk TO JEST, ŻE LUDZIE DAJĄ SWOIM PSOM IMIONA, A PSY NIE MOGĄ ICH DAĆ LUDZIOM??? ;< ;< ;<
Jackson jęknął, uderzając czołem w blat. Nawet nie miał ochoty sprawdzać, kto miał szczęście odebrać ów wiadomość o 3:34 w nocy.
Jackson spojrzał w swoje odbicie, a ono odpowiedziało mu tym samym, zmęczonym ale skupionym spojrzeniem. Czuł pot, spływający leniwie po szyi, jasne kosmyki farbowanych niedawno włosów kleiły mu się do czoła i opadały niewygodnie na oczy. Reszta zespołu nie wyglądała wcale lepiej, ćwiczyli intensywnie i bez przerwy już od dłuższego czasu. To było ich jedyne okienko w ciągu dnia, inni studenci wykorzystywali je na powrót do domu i zjedzenie sytego posiłku, oni zaś o pustych żołądkach szlifowali piekielnie trudną choreografię, którą razem układali już od jakiś dwóch tygodni. Termin zawodów zbliżał się dużymi krokami, konkurencja z innych uczelni wygrywała je już od lat, ich zespół, Move Makers, jak lubili się nazywać, nie miał wsparcia od żadnego z profesorów, którzy uważali ich wysiłek za stratę czasu, szczególnie, że Jinyoung i Youngjae specjalizowali się głównie w śpiewie. Mimo tego byli uparci.
OdpowiedzUsuńMinęła chwila, nim Jackson zorientował się, że bit piosenki ucichł, a jego ciało automatycznie przybrało końcową pozycję. Uśmiechnął się i klasnął kilkukrotnie w dłonie.
- Świetna robota, chłopaki! – zawołał, obracając się, aby spojrzeć na swoją drużynę wprost, a nie przez odbicie. Bambam zagwizdał, podbiegając do odtwarzacza. Następna piosenka ucichła, nim na dobre zdążyła wypełnić salę.
- Przerwa – wydyszał Jinyoung, osuwając się na podłogę przy rzuconych w rogu plecakach i torbach. Yugyeom jako jedyny pozostał na swoim miejscu, powtarzając raz jeszcze układ nóg w refrenie, z którego wykonania był widocznie niezadowolony.
- Nie przemęczaj się, Yugi, zapomniałeś chyba, że masz jeszcze dzisiaj ekspresję sceniczną z Krwawą Nari? – zawołał Jackson, zarzucając na ramiona ręcznik. Yugyeom pokręcił z uśmiechem głową, kontynuując choreografię.
- I jak apka? – zapytał Bambam, kiedy klapnęli obydwoje na zimną podłogę, dzieląc się resztą niegazowanej wody. Jackson momentalnie poderwał się do siadu, marszcząc brwi. Uszczypnął przyjaciela w bok, wcale nie na żarty.
- Wiedziałem, że to ty! – krzyknął, oburzony, szykując się, aby uszczypnąć Bambama boleśnie w drugi sutek, ale chłopak miał szczęście zrobić niezgrabny unik.
- Uznałem, że potrzebujesz zachęty! Zresztą, sam mówiłeś, co mam pisać! – spróbował wyjaśnić przez źle powstrzymywany atak śmiechu. – Odpisał coś?
Jackson sięgnął do torby po komórkę, aby upewnić się, że nie, ktoś na szczęście zignorował głupią wiadomość, bo właściwie co niby można było na nią odpisać? Z szeroko otwartymi oczami spojrzał na powiadomienie.
IamJBae964 odpowiedział na twoją wiadomość!
Jackson otworzył okienko czatu, bardzo świadomy gorącego oddechu ciekawskiego Bambama na swojej szyi.
Nie wierzył, że ktoś jednak postanowił odpisać na jego pijacką zaczepkę. Spojrzał na nick użytkownika, a potem treść odpowiedzi i uśmiechnął się nieświadomie, próbując wyobrazić sobie czyjąś próbę rozmów z kotami. Z boku musiało to wyglądać komicznie.
W ostatniej chwili udało mu się zablokować telefon, bowiem chciwe łapska Bambama muskały już przycisk z emotikonkami.
- Nie odpiszemy mu? – jęknął z zawodem chłopak, poddając próbę wyrwania Jacksonowi komórki z ręki.
- Nie wiem, czy zauważyłeś, DoubleB, ale potrafię pisać – parsknął Jackson, tuląc telefon do piersi.
Jinyoung ogłosił koniec przerwy i sprawę IamJBae964 Jackson naturalnie odłożył chwilowo na bok.
UsuńPrzypomniał sobie o niej dopiero wtedy, kiedy już w miarę odświeżony pałaszował trochę już wystygłego kurczaka na uczelnianych błoniach. Słońce ogrzewało przyjemnie jego plecy, a prosta, metalowa ławka jeszcze chyba nigdy nie wydawała mu się aż tak wygodna. Spojrzał na główny budynek uczelni, potężny gmach, wznoszący się ku niebu, zastanawiając się, co powinien napisać IamJBae964. Odłożył pudełko obok na ławce, nie przejmując się zbytnio tym, że wypadło z niego trochę ryżu. Odblokował telefon i otworzył apkę.
wangpuppy1994:
Drogi JBae, w sumie, to chyba dobrze, że jednak ich nie rozumiemy. Pomyśl, jak byś się czuł, jakby zaczęły wołać na ciebie FacetOdKuwety, albo DajJeśćGłupku? Poza tym, też czasami wolałbym nie gadać z innymi ludźmi (na przykład z właścicielem mojego mieszkania, chciwy, wredny staruch). Zazdro, koty.
I wybacz za wcześniej, moje pijane ja uznało, że to idealna pora na takie rozmyślania!
Miłego dnia, kociarzu ;*
PS. Mam nadzieję, że te przemyślenia nie popsuły twoich relacji z kotami :c
Jackson po raz kolejny nacisnął enter, postanawiając nie dręczyć dłużej spamem biednego JB. Już miał chować komórkę do kieszeni, kiedy poczuł w dłoni wibrację. Zaskoczony z powrotem odblokował ekran. Czyżby JB był online? Ale to nie było powiadomienie aplikacji, tylko sms. Jackson poczuł, że sztywnieją mu mięśnie.
Dzisiaj o 20.
Nic więcej, ani powitania, krótkiego „co tam?”, nie mówiąc o zapytaniu, czy Jackson w ogóle ma czas. Numer był zastrzeżony, ale Jackson wiedział, kto jest adresatem wiadomości. Od kilku tygodni nie widział się z panem Chang, bo ten miał jakiś wyjazd, a przynajmniej tak wywnioskował Jackson, biorąc pod uwagę to, że do tej pory spotykali się regularnie. Jackson nie przepadał za tymi spotkaniami, ale teraz częścią siebie nawet się ucieszył; zaczynało brakować mu pieniędzy, a nie chciał martwić rodziców prośbą o przelew kolejnego kieszonkowego. Poza tym, powiedział im, że znalazł pracę, mogliby zacząć coś podejrzewać.
Westchnął, dzisiaj miał dokończyć z Jinyoungiem finał ”Kill me heal me”, ale wyglądało na to, że będzie musiał to jakoś przełożyć.
Jackson nienawidził okłamywać swoich przyjaciół.
Pan Chang, jak kazała się nazywać „nowa praca Jacksona”, był już raczej mężczyzną pod czterdziestkę, choć nie dało się ukryć, że pieniądze skutecznie spowolniły u niego proces starzenia się. Jackson poznał go w jednym z lepszych klubów, w których uwielbiał imprezować Bambam. Pan Chang wyróżniał się w pełnym garniturze wśród kolorowych, dyskotekowych świateł i dudniącej w uszach elektronicznej muzyki, odpowiedniej dla wyczynów tanecznych, zakropionych sporą ilością napojów procentowych. Pił whiskey, bez lodu i coli i Jacksonowi jakoś zapadło to w pamięć, bo zapach akurat tego rodzaju alkoholu wyjątkowo mu nie podchodził.
OdpowiedzUsuńJackson zagadał pierwszy, jak zwykle, teraz nie był sobie nawet w stanie przypomnieć, od czego zaczęła się ich rozmowa, ale Jackson doskonale pamiętał to chłodne, wyceniające spojrzenie, jakim otaksował go starszy mężczyzna. Potem sprawy potoczyły się szybko, wręcz za szybko, chociaż w sumie dzięki temu Jackson miał mniej czasu do namysłu, po prostu poddał się biegowi wydarzeń, przekonany, że przecież ta godzina, spędzona na zadowalaniu Pana Chang, miała przynieść mu więcej korzyści, niż jakakolwiek wypłata z pracy na pół etatu.
- Rozbierz się. – Głos mężczyzny był spokojny, neutralny. Pan Chang siedział na łóżku, w koszuli i poluzowanym krawacie. Jego dłonie nieśpiesznie rozpinały skórzany pasek od spodni, srebrno-czarny, Gucciego.
Jackson posłusznie podwinął materiał zwykłego, białego podkoszulka, a potem powoli ściągnął go przez głowę. Żałował, że nie ubrał czegoś bardziej ekstrawaganckiego, czego pozbywanie się z ciała mogło imitować dobry striptiz. Poczuł zimne krople wody, które skapnęły z jeszcze wilgotnych włosów na jego rozgrzane ciało. Skrzywił się, ale Pan Chang nie mógł tego zauważyć; jego wzrok jak zwykle był przykuty do młodszego, wysportowanego ciała.
Potem, kiedy Jackson trzymał się kurczowo ramy łóżka, z nogami zaplątanymi w pościeli, zawibrował telefon i Jackson jakoś podświadomie wiedział, że to JBae. Poczuł coś na kształt podekscytowania, co jeszcze nigdy mu się nie zdarzyło, szczególnie z zębami Pana Chang, zaciśniętymi boleśnie na swojej łopatce. Miał ochotę od razu sięgnąć po komórkę, nawet w tej upokarzającej pozycji, z głową wykręconą do tyłu za włosy, ciałem przymusowo wygiętym w łuk, mógł dostrzec jej podświetlony ekran. Ciekawiło go, co mogło być w wiadomości.
Usuń- Przelew masz już koncie – poinformował go jakiś czas później pan Chang, poprawiając przed lustrem niewidoczne zmarszczki na koszuli. Jackson mruknął potakująco w poduszkę, obserwując proces układania włosów przez starszego mężczyznę.
- Następnym razem użyj innego mydła, nie znoszę cytrusów – dodał jeszcze, po czym odwrócił się plecami do Jacksona, który odważył się pokazać mu język, a następnie sam odprowadził się do drzwi. Jackson poczekał, aż kroki mężczyzny ucichną na klatce schodowej, po czym wyskoczył z łóżka, szybko założył pierwsze lepsze spodnie i chwyciwszy telefon, przeszedł do salonu.
Jackson aż podskoczył, czytając ostatnią wiadomość. W paru tanecznych krokach podszedł do lodówki, z której wyciągnął w połowie już pustą butelkę ulubionego wina, dosładzanego truskawkami. Nalał sobie porządny kieliszek, zerkając co chwila w ekran.
Nie obraziłbym się, gdybyś częściej je pisał.
Czy to nie było urocze? Kto by pomyślał, że z tej głupiej aplikacji może wyniknąć coś ciekawego? Jackson totalnie preferował spotkania z ludźmi na żywo, wolał ich czuć przy sobie i widzieć ich mimikę, ale pisanie z JBae troszkę go intrygowało; kim właściwie mógł być jego rozmówca? Jackson miał nadzieję, że jego rówieśnikiem, może nawet minęli się kiedyś w mieście?
wangpuppy1994:
Szanowny Kociarzu, właśnie wykupiłeś subskrypcję codziennych, totalnie bezsensownych wiadomości od szalenie seksownego użytkownika wangpuppy1994. Opcja ta jest nieodwracalna. W przypadku chęci anulowania subskrypcji, proszę, skonsultuj się z lekarzem lub farmaceutą, gdyż decyzja ta może zaważyć na twoim życiu lub zdrowiu.
Ciekawi mnie strasznie, piszesz o kotach w liczbie mnogiej, jak wiele ich jest? :o
Jesteś może starszą, samotną panią, otoczonego dużą ilością słodkich puchatych kotków? Próbowałeś się z nimi zaprzyjaźnić? Może przychodziłyby do ciebie cały czas, a nie tylko po jedzenie! ( ・∀・ )
Ach i totalnie jestem za tym, że koty i psy mogą żyć ze sobą w zgodzie! Nie bądźmy rasistami!
Jackson zdążył wziąć jedynie dwa łyki wina, kiedy nadeszła odpowiedź od JBae. Był online i to dawało nikłą namiastkę tego, jakby Jackson mógł z nim rozmawiać, a przynajmniej prowadzić rozmowę jako taką, niż tylko wymieniać się wiadomościami.
OdpowiedzUsuńZaśmiał się na porównanie kociarza i szczeniaczka, jego rozmówca musiał więc być kimś zbliżonym w wieku Jacksona, nikt starszy nie dałby się wciągnąć w taką grę. To było miłe uczucie, szczególnie po tym, jak Jackson wciąż miał wrażenie, jakby czuł oddech Pana Changa na karku. Wzdrygnął się, odkładając prawie pusty kieliszek na wyspę kuchenną.
wangpuppy1994:
Nie gryzę, kociarzu, ale kąsam, jak coś mi się nie spodoba, także uważaj na słowa! (・ω<)
Sprytnie rozegrałeś kwestię czynszu, jestem pod wrażeniem twojej przebiegłości! Właściciel mojego mieszkania niestety nie ma żadnych zwierząt, a nawet gdyby miał, pewnie w życiu nie powierzyłby mi ich pod swoją opiekę. Stary rasista, przyczepia się do wszystkiego, co mówię ‾͟͟͞(((ꎤ ✧曲✧)̂—̳͟͞͞o
Ach, bo chyba nie wspominałem, ale jestem z Hong Kongu! Teraz już nie możesz mnie podejrzewać o dysortografię, ha!
( Mój chiński znak zodiaku to pies! ▽・ェ・▽ノ” )
A w ogóle to na bóle w kręgosłupie pomaga ciepło, taki mały ocieplacz, wiesz na zimę. Gwarantuję, że przestanie boleć w ciągu kilku minut!
Rysujesz?! Musisz mi wysłać jakąś swoją pracę! To hobby, czy coś poważniejszego?
Ps. Na co dzień też jesteś taki uroczy, czy mogę czuć się wyjątkowy?
Jackson zawahał się przed wysłaniem ostatniej wiadomości, ale szybko na powrót odzyskał pewność siebie. Uwielbiał droczyć się ze znajomymi, to weszło w jego swego rodzaju nawyk, ale teraz Jackson miał do czynienia z kimś obcym, w dodatku poznanym przez internet i to było dla niego inne, nieznane. Ale przecież nie było czego się obawiać, JB wydawał się być w porządku, nawet, jeżeli wymienili ze sobą dopiero po kilka wiadomości. Jackson chciał go poznać.
Położył telefon obok kieliszka, po czym przeciągnął się, rozprostowując obolałe mięśnie. Pan Chang był dzisiaj wyjątkowo niewyżyty, przypuszczenia Jacksona, co do jego wyjazdu służbowego, mogły więc być całkiem trafne. Mężczyzna nigdy nie należał do szczególnie delikatnych, a Jackson zresztą nie był z porcelany, lubił odrobinę porywczości w łóżku, ale tym razem seks niemal sprawiał mu ból, nie wspominając już o okropnym kacu moralnym, co do którego Jackson powoli przestawał się łudzić, że kiedyś ustanie.
Po takich spotkaniach ciężko było nie czuć się jak… jak co właśnie? Dziwka?
Jackson skrzywił się, szybko podchodząc do okna. Szarpnął za uchwyt, rozszczelniając je. Chłodnawe, zanieczyszczone spalinami powietrze musnęło go po twarzy.
Tym właśnie Jackson był? Tak nazywaliby go przyjaciele, gdyby im powiedział? Że jest dziwką?
Ale przecież Jackson nie oddawał się każdemu, to nie było tak, że łapał się każdej okazji, żeby wyłudzić pieniądze. Nie, w dzisiejszych czasach sponsoring przestał być tematem tabu, przyznawało się do niego bardzo dużo dziewczyn, które tak jak Jackson, nie mogły znaleźć pracy z uczciwym wynagrodzeniem i w dodatku połączyć jej ze studiami. Jackson robił w końcu co mógł, aby dostosować się do życia w Seulu. Gdyby rodzice dowiedzieli się, że czegoś mu brakuje, zapewne wróciłby do Chin i chociaż Jackson szczerze kochał swoją rodzinę z całego serca, wolał być tutaj, rozwijać swoją pasję, niż ciągnąć dalej etap z atletyką i szermierką w Hong Kongu.
Westchnął ciężko, rozglądając się po ulicy. Rzadko kiedy dopadały go tak ponure myśli, ale jeśli już się to działo, Jackson nie miał zamiaru tak łatwo się im poddać. Podniósł spojrzenie na sąsiedni budynek; znajdował się tak blisko, że gdyby ktoś wychylał się teraz przez parapet, albo stał na balkonie, Jackson mógłby z nim w miarę swobodnie porozmawiać. Większość okien była już pozasłaniana, ale w kilku paliło się światło. Jackson widział jakąś parę w kuchni, prawdopodobnie przygotowującą sobie coś do jedzenia, a piętro wyżej mógł dostrzec kawałek pokoju i ciemnowłosego chłopaka z komórką przy uchu.
UsuńW takich wieczorach, mimo ogromnej liczby znajomych, bo Jackson nie miał absolutnie żadnych obiekcji przed zaprzyjaźnianiem się z niemal każdym napotkanym po drodze człowiekiem, czuł się bardzo samotny. Do tego stopnia, że nawet trochę zazdrościł swojemu internetowemu koledze towarzystwa trzech futrzaków.
Jackson napełniał drugi kieliszek winem, kiedy ciszę w mieszkaniu przerwał krótki, aczkolwiek głośny dźwięk wiadomości. Powstrzymując jakoś chęć automatycznego rzucenia się do telefonu, odłożył pierw pustą już butelkę wina koło jednego z trzech śmietników (Jackson bardzo poważnie brał temat segregowania śmieci), zamoczył usta w słodkawym trunku i dopiero potem pozwolił sobie na otwarcie apki.
OdpowiedzUsuńTym razem JBae go zaskoczył; do tej pory Jackson musiał się kontrolować, aby nie zasypywać swojego rozmówcy setką wiadomości, ale wyglądało na to, że chłopak również potrafił być rozmowny. Jackson przeskrolował okno konwersacji do pierwszej odpowiedzi. Kąsanie bywa przyjemne, naprawdę tak napisał?! Czy to był jakiś dyskretny znak na to, że mimo konserwatywnego wychowania w Korei, Jackson nie musiał wcale czuć się samotny ze swoją orientacją? Parsknął śmiechem, czytając szybkie, jakby gorączkowe wyjaśnienia chłopaka odnośnie emoji. Piesek, jakiego mu wysłał, był słodki, ale Jackson myślami pozostał przy powyższym stwierdzeniu, nie wiedząc, co mógłby na nie odpisać. Nie chciał, żeby JB się do niego zraził, ale z drugiej strony Jackson był naprawdę ciekawy, czy jest jakaś szansa na to, aby Kociarz, tak jak on, nie widział zainteresowania wyłącznie w płci przeciwnej.
Zaraz jednak spojrzenie Jacksona powędrowało na następne wiadomości i wcześniejsza ciekawość w mgnieniu oka ustąpiła czemuś na kształt smutku i rozczarowania. Sprzedawanie swojego ciała, to brzmiało tak surowo i źle, niemal równoznacznie z prostytucją. Jackson potrzebował dłużej chwili na przyjęcie negatywnych odczuć, nim przeciągnął kciukiem po ekranie. W sumie, czego się przecież spodziewał? Skoro Jackson bał się powiedzieć chyba najbardziej wyluzowanemu i tolerancyjnemu człowiekowi na świecie, którym był Bambam, jak ktoś poznany przez internet mógł być wyjątkiem?
wangpuppy1994:
Stąd mam blisko na uczelnię, jakbym miał przesiadać się z metra na autobusy i na odwrót, gubiłbym się nie dwa, a chyba z pięć razy dziennie! (;´Д`)
Hahahah, żeby tylko profesor od historii tańca mówił tak o moich esejach…!
Ostatnio kazał mi wrócić do szkoły językowej… (ノ^◡^)ノ︵ ┻━┻
No cóż, przeprowadzka tu to była trochę taka yolo decyzja(^ワ^=)
Boję się, że moi rodzice się pochorują z tego zamartwiania nad tym, czy jeszcze w ogóle żyję! Uwielbiam Seul! Tutaj jest tyle możliwości ヽ( °◇°)ノ ! Gdybym mógł, zapisałbym się do wszystkich grup tanecznych!
Jackson przewinął rozmowę z powrotem do góry, aby zobaczyć wcześniejsze odpowiedzi JB, na które postanowił odpisywać po kolei, aby niczego nie ominąć. Kiedy zobaczył przesłodki wręcz obrazek pieska z telefonem niemal pisnął, bo grafika była tak urocza, zapominając o temacie sponsoringu. Od razu zapisał obrazek w galerii.
wangpuppy1994:
Omg! Ten pieseczek jest prze~cu~do~wny! (⋈◍>◡<◍)。✧♡
Narysowałeś go teraz? Tak szybko!? Jesteś niesamowity! MUSZĘ zobaczyć twoje inne prace! Kolega mojego kolegi studiuje coś tam ze sztuki, ale nie rysuje takich pięknych pieseczków!
o(U・ω・)⊃
Chłopak nazywał się chyba Jungkook i praktycznie nie było dnia, żeby Yugyeom czegoś o nim nie opowiadał. Jackson i Bambam byli mu nawet za to wdzięczni, bo to był kolejny powód do żartów z najmłodszego członka ich prywatnej, małej grupy tanecznej.
Usuńwangpuppy1994:
Ja jestem bardzo grzeczny! Widziałeś kiedyś niedobrego szczeniaczka? Zobaczysz, pewnego dnia stopię to twoje serce z lodu! ……┳┓o(▼▼キ)
Tak, na szczęście i nieszczęście mieszkam sam, zresztą w mieszkaniu, które wynajmuję, nie zmieściłby się raczej nikt więcej. Nawet chomik narzekałby na brak miejsca!
PS. Jak dobrze, że mam potrzebę rozmawiania z kimś 24h/dobę! ;* Lecę pod prysznic, dzisiaj trenowaliśmy bez przerwy przez półtorej godziny, możesz sobie tylko wyobrazić płacz moich mięśni…
Jackson zablokował komórkę, dopijając drugi kieliszek wina do końca. Musiał zmyć z siebie zapach pana Changa, a potem przed snem porobić zaległe opłaty. Czuł się obolały nie tylko przez trening; niektóre punkty na jego ciele, prawdopodobnie miejsca, które spotkały się z zębami starszego mężczyzny, pulsowały nieprzyjemnym, chociaż słabnącym już bólem. Jackson miał nadzieję, że chłodna woda pozwoli uciec jego myślom od JB i ułatwi skupienie na jutrzejszych porannych zajęciach.
Po prysznicu Jackson zabrał się za opłacenie rachunków, liczby i ubywające z konta pieniądze szybko go znużyły po morderczym dniu, dlatego padł od razu, gdy tylko położył się do łóżka. Spał snem głębokim i satysfakcjonującym, zresztą Jackson rzadko kiedy miał jakiekolwiek problemy zdrowotne, dzięki swojej manii na punkcie zdrowego odżywiania. Przygotowanie organicznego posiłku kosztowało go więcej czasu i pieniędzy, ale Jackson widział po sobie, że mu to służy.
OdpowiedzUsuńObudził się równo z budzikiem, z samego rana pełny energii. W oczekiwaniu na ostygnięcie owsianki odpalił apkę, ciekawy, czy JB zdążył odpisać, czy też odleciał do krainy Morfeusza podobnie szybko jak Jackson.
Z początku ciężko było mu odczytać pierwszą wiadomość, napisana była w znanym co prawda Jacksonowi języku osób, które pozwoliły sobie na odrobinę większej ilości któregoś mocniejszego trunku, ale po chwili wszystko stało się jasne, a właściwie to nie, wiadomość od kolegi JB namieszała jeszcze bardziej w już i tak chaotycznych rozmyślaniach Wanga, dotyczących orientacji swojego rozmówcy.
wangpuppy1994:
Jestem pewien, że twój kolega miał wyłącznie dobre intencje ((●≧艸≦) Nie zabijaj go, okej? Podoba mi się jego podejście do życia!
I do ciebie! ゜+.(。´>艸<)*.☆
Ej, może mijamy się w drodze na zajęcia i nawet tego nie wiemy!
Wszyscy ludzie, którzy mają jakiś talent zawsze mówią, że „na szybko”, „to nic takiego” i tak dalej i obok jestem ja, który nie potrafi nawet zrobić laurki na urodziny dla mamy! Gdzie tu sprawiedliwość? <(¬_¬<)
Jestem grzeczny, bo chcę dostać tego linka do tumblra, wiesz, motywacja drogą do sukcesu!
Jackson jedną ręką pisał, drugą ładował łyżkę ciepłej owsianki do ust. Dzisiejszy dzień był kolejnym, w którym zajęcia trwały aż do późnego południa, ponad to mieli spotkać się z chłopakami ćwiczyć, a potem Jackson liczył na to, że uda mu się skoczyć na siłownię. Napięty grafik i ciągłe życie w ruchu pozbawiło go części wcześniej mocno rozbudowanych mięśni, dlatego Wang chwytał się wszystkiego, by zachować swoją sportową sylwetkę. Może w końcu udałoby mu się zgadać z Jinyoungiem na oglądanie dramy, ponad to przypomniało mu się jeszcze, że Yugyeom wspominał coś o jakimś koncercie w jednym z mniej popularnych klubów, w których startowały przyszłe gwiazdy estrad. Na pewno miał tam śpiewać ten cały Jungkook i cała rzesza okolicznych wokalistów, liczących na zdobycie jakiegoś rozgłosu. Jackson uznał, że w sumie przydałaby mu się odrobina rozrywki przed zawodami.
Uśmiechnął się kątem ust, wiedząc, co następnie odpisać JB.
wangpuppy1994:
Jestem pewien, że mógłbyś zaspokoić wiele moich potrzeb ৲( ᵒ ૩ᵕ )৴♡*৹
Dla przykładu; mięśnie mnie już nie bolą, za to moim plecom przydałby się solidny masaż.
Może jak się postarasz, to wybaczę ci opóźnienie w odpisie…
Wychodząc już z mieszkania Jackson wysłał jeszcze JB wszystkie możliwe naklejki z wizerunkiem psów i kotów. Szczególnie spodobała mu się jedna; uroczy piesek z błyszczącymi oczkami lizał w policzek naburmuszonego kota. Dokładnie tak Jackson wyobrażał sobie JBae po tym, co napisał po pijaku jego kolega.
Zajęcia minęły mu szybko, był zbyt skupiony na tym, czego nie mógł zrozumieć, żeby się nudzić. Tym razem jednak obeszło się bez złośliwych komentarzy od profesorów, dlatego Jackson w sali treningowej dosłownie skakał z radości po suficie.
- Powinniśmy powtórzyć Mirotic? – zapytał nagle Youngjae, spoglądając niepewnie po wszystkich w pomieszczeniu. Jackson rozumiał jego nerwy, specjalizacją Youngjae był śpiew, chłopak tańczył dobrze, ale przyswajanie nowych układów zajmowało mu więcej czasu, niż reszcie. Jackson objął go ciasno ramieniem.
- Wychodzi nam to perfekcyjnie – zaakcentował, tykając Youngjae palcem w żebra. – Ale szybka powtórka nikomu nie zaszkodzi.
- Dajcie spokóóóój, to nie jest takie ciężkie – jęknął Bambam, wciąż rozespany i trochę niezadowolony z życia. – Mam potem poprawkę, muszę wyjść wcześniej!
- Mam wrażenie, że do refrenu wchodzimy nierówno – wtrącił Jinyoung, siadając na podłodze, aby rozgrzać nogi.
- Skoro zdania są podzielone, może powinniśmy zacząć się nagrywać? – zaproponował neutralnie Yugyeom, na co wszyscy ostatecznie się zgodzili.
UsuńKomórkę Bambama (miał w niej najlepszy aparat) położyli na dwóch krzesłach, aby znajdowała się na odpowiedniej wysokości.
- Jak ją zniszczycie, nie wypłacicie się przez lata – sarknął Bambam przez zaciśnięte zęby, kiedy przybierali już pozycję do tańca. Yugyeom szybko włączył kamerę, a potem muzykę, następnie podbiegł do koła, bezproblemowo kontynuując choreografię.
Naprawdę nie była najcięższa i najszybsza, bardziej zmysłowa, nastawiona na uczucia tancerza, a nie jego praktykę. Jackson preferował szybkie, bardziej skomplikowana utwory, ale z pomocą Yugyeoma udało mu się jakoś przekonać do zmiany sposobu poruszania się adekwatnie do melodii piosenki. Teraz już w ogóle nie sprawiało mu to trudności, wczuwał się w każdy ruch biodrami, zamach ręką, starał się emanować seksapilem, co przecież było jego mocną stroną. Nie widział siebie; tym razem tańczyli tyłem do lustra, aby dokładnie zarejestrować obraz, ale czuł się odważnie, a z tego, co widział, reszta grupy też doskonale radziła sobie z choreografią.
Gdy tylko ostatnie dźwięki piosenki ucichły, Bambam i Jackson zaczęli krzyczeć, bijąc gorączkowo brawo, reszcie dobry nastrój również się udzielił; zrobiło się głośno oraz chaotycznie, czyli dla nich zupełnie standardowo. Yugyeom podniósł komórkę, robiąc głupią minę do obiektywu.
- MOVE MAKEEEERS! – ryknął Jackson, na co reszta zawtórowała gromkimi oklaskami i gwizdami. Yugyeom finalnie zakończył nagrywanie. Następne pięć minut spędzili ściśnięci nad ekranem, komentując nawzajem swoje ruchy. Yugyeom wrzucił wideo na wspólny chat i Jacksonowi od razu przyszło do głowy, żeby podzielić się nim z JB. To byłby spory krok do przodu w bardzo krótkim czasie, w końcu JB nie wyraził jasno tego, że będzie kiedyś rozważać spotkanie poza aplikacją w normalnym świecie, a tu Jackson wysłał mu siebie, kiedy nawet nie byli na etapie wymiany zdjęć. Jackson przewinął wideo; całą piątką ubrani byli na czarno, w zwykłe sportowe ubrania, ponad to on i Yugyeom mieli na głowach czapki, a Youngjae bucket hat. Ich twarze nie rzucały się w oczy.
- No dalej, pochwal się – mruknął mu zadziornie do ucha Bambam i Jackson automatycznie nacisnął „wyślij”.
wangpuppy:
[dołączono plik wideo]
Tak się pracuje!
Po treningu z chłopakami Jackson udał się do biblioteki, aby odbębnić narzuconą im przez profesora ilość godzin w czytelni, w poświęceniu nad projektem semestralnym. Chodziło o podstawy śpiewu i czytania nut głosem, coś, co studentom na wydziale tańca nie było niezbędne do życia, a co starszej daty profesor bardzo brał sobie do serca. Jackson traktował tę godzinę jako przerwę na obiad; schowany w najdalszym zakątku czytelni podjadał zdrowo zakupione wcześniej po drodze sushi. Wokół siebie rozstawił fortyfikację podręczników, oraz latających luźno notatek jeszcze z zeszłego semestru, żeby ze spokojem skupić się na telefonie.
OdpowiedzUsuńChociaż wiedział, że to głupie, strasznie stresował się tym, co napisze JB na temat filmiku z treningu. Pocieszał się mizernie, że chłopak na pewno nie zgadnie, który z tańczących to on, wangpuppy, ale jednocześnie miał cichą i szaloną ochotę się ujawnić.
Przeczytał wszystkie zaległe wiadomości, nie śmiejąc się jak głupi tylko dlatego, że buzię wypchaną miał ryżem i łososiem.
wangpuppy1994:
Chyba nie mam innego wyjścia, jak pójść na ten układ ☆⌒(*^∇゜)v Narysuję stickmana i dostanę tumblra! Mam cię za człowieka honoru, pamiętaj!
Nie bardzo wiedział jednak, co odpowiedzieć na komentarz kociarza odnośnie filmiku. Odłożył pudełko z sushi na bok, czując łaskotanie w brzuchu. Ta jedna pochwała ucieszyła go bardziej, niż jakakolwiek aprobata od jego znajomych i przyjaciół.
wangpuppy1994:
Naprawdę ci się podoba?! (⁄ ⁄^⁄ᗨ⁄^⁄ ⁄) Ćwiczymy już do zawodów i ogólnie nasi nauczyciele tego nie pochwalają, ale dzięki takiemu wsparciu, jak twoje, na pewno zwyciężymy!
Będziesz wracać do tego nagrania, czy do któregoś z nas, który wpadł ci w oko? (๑˃̵ᴗ˂̵)و
Chyba nie sądzisz, że zdradzę się tak szybko? Ja na twojego tumblra muszę ciężko zapracować!
Podpowiem ci, że chłopak w czerni to ja.
Uśmiechnął się zadziornie, bo na filmiku całą ekipą bez wyjątku ubrani byli w głównej mierze na czarno. Popatrzył znad swojego obwarowania książek na ciągnące się wzdłuż ścian regały, zastanawiając się, co powinien narysować kociarzowi, skoro i tak nie miał weny do pisania czegokolwiek o możliwościach strun głosowych.
wangpuppy1994:
To uczelniana sala, ćwiczeniówka, można ją rezerwować pomiędzy zajęciami. Jak się dokładniej przyjrzysz filmikowi, to na ścianie zobaczysz rozbity kinkiet - RIP łokieć Yugyeoma i stan naszych portfeli ヾ(⌐■_■)ノ♪
Jackson chwycił pałeczkami rolkę sushi, a następnie wygrzebał z bałaganu swoich rzeczy czystą kartkę. Gdzieś na dnie torby odnalazł czarny marker. Zaczął od narysowania grubą linią stickmana, nad nim dorysował strzałkę, do której dopisał „to nie tłuszcz tylko mięśnie”. Dodał patyczakowi parę trójkątnych uszu i nieproporcjonalnie duży ogon. Do ręki zaś dorysował mu długą linię, zakończoną kółkiem (miała być szpadą), a obok małego, patykowatego kotka, stojącego na dwóch łapach, również dzierżącego szpadę. Kotek zamiast twarzy miał emotikonkę >.< i do niej Jackson dorysował strzałkę z wyjaśnieniem „to nie maska”.
Całość wyglądała bardzo niezdarnie, co najwyżej na dzieło jakiegoś zapalonego dwunastolatka, ale Jackson i tak był z siebie dumny, nawet mimo tego, że w niektórych miejscach marker przebił kartkę na wylot, a tusz poplamił Jacksonowi opuszki, których odbitki znajdowały się na rogach rysunku.
Wang szybko zrobił zdjęcie, od razu wysyłając je przez aplikację do JB.
Usuńwangpuppy1994:
[dołączono zdjęcie]
LINK. JUŻ.
- Uroczo – skwitował ironicznym tonem głos przy prawym uchu Jacksona. – Niech zgadnę, to ten chłopak z aplikacji? Bambam mówił, że to twój materiał na crusha.
Jackson szybko przycisnął telefon do piersi. Kącik ust Jinyounga drgnął nieznacznie na tę akcję.
- Od kiedy wierzysz Bambamowi? – szepnął konspiracyjnie, bo przy regałach w pobliżu jego stolika zaczęło kręcić się kilkoro studentów.
- Od kiedy zacząłeś się czerwienić przy patrzeniu w komórkę. Nigdy wcześniej się nie rumieniłeś, Jackson – wytknął mu Jinyoung bezlitośnie, przysuwając sobie krzesło do stolika. Dołożył do bibliografii Wanga kilka książek o pielęgnacji głosu. Jackson przemilczał kąśliwość przyjaciela, odblokowując ekran telefonu, żeby zobaczyć, czy JB jest aktywny na aplikacji.
[Nic się nie stało! Właśnie się zastanawiałam, co tam się z tobą dzieje, ale nie chciałam pisać, żeby nie było, że naciskam, czy coś :c Trzymam kciuki, żeby wszystko się u ciebie ułożyło i w ogóle, będę czekać na odpisy tak długo, jak tylko będzie trzeba!
A tak do wątku, to myślałam o tym, żeby na tym koncercie/występie w jakimś klubie nasi panowie się spotkali (przez wspólnych znajomych czy coś), ale nie ogarnęli jeszcze, że są kociarzem i szczeniakiem? c:]