2 listopada 2000

Don’t come closer, you’ll be hurt.

Min Suga Yoongi



sierota • matka zmarła w pożarze, przez który stracili dom • nie chciał zostać z ojcem, gdyż wszystko przypominało mu o matce , z którą był najmocniej związany • nie czuje się winny pozostawiając ojca, ponieważ ma starszego brata, który się nim zajmuje • po tym wydarzeniu chciał porzucić grę na fortepianie, która była jego największą pasją, ale jego najbliższy przyjaciel, Jungkook, który także jest jego skrytą miłością, mu nie pozwolił • zaprzestał jednak gry, gdy tamten także zniknął z jego życia • wywalony ze szkoły za pobicie nauczyciela w obronie JK'a • pozostawiony sam sobie, popadł w depresję, alkohol, narkotyki i nielegalne biznesy, by przetrwać • bez kija nie podchodź • zimny na zewnątrz, ale w środku dbający o bliskich bardziej niż o siebie • gdyby się dało, całe dnie spędzałby na spaniu • cięty język • porywczy • stanowczy • buntownik • odpycha innych, gdyż sądzi, że przyniesie im cierpienie • zdystansowany • pragnący bliskości, ale uważa, że jest ostatnią osobą, która na nią zasługuje • odda życie za tych, których kocha • obwinia się za wszystkie krzywdy, które spotkały jego przyjaciół •  skrzywdzony przez los jak mało kto • przestał wierzyć, że wszystko się ułoży • bez Jungkooka nic nie ma sensu, ale życie z nim jest dla młodszego zbyt ryzykowne, wiec wolał się usunąć.• tęskni za nim jak za nikim innym 

18 komentarzy:

  1. Południe zaskoczyło wyjątkowo ciepłym słońcem, jak na jesienną porę roku. Rażące oczy smugi światła wpadały przez wysokie okna w klasie i osiadały na ławkach, rozpraszając już i tak mocno wątpliwą uwagę Jungkooka na lekcji.
    Jungkook nienawidził matematyki, od samego początku miał z nią poważne problemy. Obliczenia, wzory i funkcje zwyczajnie nie szły jego tokiem rozumowania, nie ważne, jak długo ślęczał nad książkami i jak intensywnie wytężał mózg na egzaminach. Jungkook się z tym pogodził, w końcu i tak nie miał jakiś większych ambicji, żeby brnąć dalej w przedmioty ścisłe. Dzięki pomocy starszych kolegów, szczególnie Namjoona, udawało mu się pozdawać wszelkie zaliczenia, żeby nie mieć problemów z zawodami sportowymi, z którymi radził sobie nieporównywalnie lepiej, niż z działaniami matematycznymi.
    Do ogólnej, trwającej od najmłodszego niechęci do tego przedmiotu, teraz dochodziła jeszcze sprawa nauczyciela. Kang Ye-Jun był typem mężczyzny, któremu w życiu ogólnie nie za bardzo się powiodło; wołano na niego „stary kawaler”, zamiast wyjechać do Europy, o czym zawsze mówił w wolnej chwili na lekcjach, tkwił dalej w Seulu, nauczając „prostych podstaw” na co sam często narzekał. Ciężko było nawiązać z nim jakąkolwiek nić porozumienia, czy chociażby poczuć względem jego sytuacji cień współczucia, gdyż mężczyzna skutecznie zniechęcał do siebie wszystkich uczniów swoim przemądrzałym, infantylnym poczuciem wyższości i upodobaniem w gnębieniu tych, dla których, jak dla Jungkooka, matematyka stanowiła arkany czarnej magii.
    Było też coś jeszcze, coś, czego nie dało się zignorować.
    Odkąd Kang Ye-Jun zauważył, że Jungkook, zamiast ze swoimi rówieśnikami, trzyma się bardziej z kolegami z wyższych klas, postanowił wyjątkowo subtelnie i metodycznie zmieniać życie Jungkooka w piekło. Może nie dosłownie, po prostu brał Jungkooka do tablicy na każdych zajęciach i trzymał go przy niej o wiele dłużej, niż pozostałych uczniów, często też przyczepiał się do mundurka, że koszula jest pogięta, spodnie brudne, że Jungkook nosi makijaż i chociaż Jungkook zapierał się jak mógł, nauczyciel i tak łapał go za twarz, żeby zetrzeć nieistniejącą kredkę z oczu, czy krem BB z twarzy.
    To nasiliło się, kiedy pewnego popołudnia Jungkook, jak zwykle, udał się do klas ćwiczeniowych, tych z pianinami, które o tej porze były jeszcze w miarę puste. To było niemal jak rytuał, po ciężkim dniu, treningu, czy problemach ze sprawdzianem, Jungkook miał swoją odskocznię; niewielką salkę, pianino Young Chang w kolorze głębokiej wiśni i Yoongiego, bledszego niż zwykle na tle śnieżnobiałych ścian. Jungkook uwielbiał słuchać granych przez niego melodii, a jeszcze bardziej wsłuchiwać się w jego ochrypły, kojący ton głosu.
    Siedzieli razem na ławce, która jakimś cudem była w stanie ich pomieścić, obydwoje z dłońmi na klawiaturze, z tym, że te Yoongiego dotykały klawiszy czule, z sobie tylko właściwą znajomością, ręce Jungkooka zaś w napięciu starały się śledzić jego poczynania. Przez koślawe dźwięki przebijały się co chwila głośne chichoty, Jungkook tonął w uśmiechu Yoongiego, tonął w tworzonej przez nich muzyce i dlatego minęła długa chwila, nim zorientowali się, że ktoś stoi w drzwiach. Jungkook nie był w stanie wymazać z pamięci spojrzenia profesora Kanga, skierowanego ku Yoongiemu, był w nim szok, jakaś nieokiełznana złość i zawód i chociaż Jungkook obawiał się zapytać o to Yoongiego, od tamtej pory nauczyciel stał się o wiele bardziej wrażliwy na punkcie Jungkooka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jungkook zastanawiał się potem, czy może jest coś, czego Yoongi mu nie mówi. On też miał kiedyś zajęcia z profesorem Kangiem, jak wszyscy pierwszoroczni, ale nigdy nie wspominał Jungkookowi o niczym istotnym, co trochę rozjaśniłoby mrok w jego myślach, odpowiedziało na tłumione pytania.
      Jungkook odpowiedział więc sobie sam, najwidoczniej profesor Kang musiał mieć jakieś przykre doświadczenie z jego hyungami, dlatego zaczął zachowywać się tak, a nie inaczej, wszyscy w końcu wiedzieli, że ma trochę nie po kolei w głowie.
      - Jeon! – Jungkook niemal poderwał się z ławki, zaskoczony nagłym wrzaskiem nad własnym uchem. Odruchowo zerknął w bok na Yugyeoma, jedyną przyjazną twarz w klasie, ale ten z szeroko otwartymi oczami patrzył gdzieś przez Jungkooka. – Widzę, że w końcu do nas wróciłeś – zauważył profesor Kang z przekąsem, klasnąwszy kilkukrotnie w dłonie. Na twarzach jego pupilków pojawiło się kilka nieśmiałych uśmiechów. Jungkook podniósł się z krzesła i skłonił nisko, starając się brzmieć jak najbardziej przekonująco.
      - Przepraszam, profesorze – powiedział cicho, po czym powoli osunął się z powrotem na siedzenie. Kang Ye-Jun wcale nie wyglądał na przekonanego.
      - Zostajesz po lekcji, Jeon – zagroził, odwracając się z powrotem do tablicy. Jungkook wywrócił oczami, z jękiem rezygnacji zamarłym w gardle. Yugyeom zrobił do niego współczującą minę, ale to wcale nie poprawiło Jungkookowi humoru. Korzystając z okazji, że nauczyciel zaczął pisać na tablicy bardzo długie i skomplikowane równanie, Jungkook wyjął pod ławką telefon i włączył wiadomości.

      Do: MinSugaGenius
      Hyuuung, Kang mnie uziemił! ˚‧º·(˚ ˃̣̣̥᷄⌓˂̣̣̥᷅ )‧º·˚

      Nie miał pojęcia, czego mógł chcieć od niego profesor, ale Jungkook miał nadzieję, że nawet jeśli potrwa to długo, Yoongi jednak na niego zaczeka.
      Reszta lekcji minęła w nerwowym oczekiwaniu na dzwonek, sygnalizujący przerwę. Jungkook spakował swoje rzeczy do plecaka, uśmiechając się słabo do Yugyeoma, który poklepał go pocieszająco po ramieniu. Klasa w zastraszającym tempie opustoszała, ale profesor Kang zdawał się tego jeszcze nie zauważyć. Jungkook podszedł do biurka, ponowne przeprosiny w nadziei na litość zatańczyły mu na końcu języka.
      - Bliżej – szepnął nauczyciel tak cicho, że Jungkook ledwie go usłyszał. Nie widząc oczekiwanej reakcji powtórzył, tym razem głośniej i ostrzej. Jungkook z ociąganiem podszedł bliżej biurka, nieodgadniona, ciężka twarz mężczyzny trochę go zaniepokoiła. – Bliżej, Jeon, chyba nie boisz się, że cię ugryzę?
      - Profesorze, miałem dzisiaj naprawdę zły dzień, przepraszam, jeżeli pana zde… - zaczął Jungkook pośpiesznie, ale przerwał mu nagły, mocny uścisk w okolicy łokcia. Profesor Kang wstał z obrotowego krzesła i szarpnął Jungkooka w swoim kierunku. Chwyt miał stanowczy, niemal bolesny, mimo tego Jungkook mógłby się z niego łatwo oswobodzić, ale przecież to był jego nauczyciel, Jungkook nie mógł go po prostu popchnąć!
      - Siedź cicho, Jeon, jeżeli chcesz kiedyś skończyć tę szkołę – warknął profesor, drugą dłonią sięgając do ciemnobrązowych włosów Jungkooka. Chwycił za nie agresywnie, odchylając chłopakowi głowę w bok. – Trzymasz się z degeneratami – dodał, krzywiąc się z niesmakiem.
      - Yoongi nie jest degeneratem! – zawołał z oburzeniem, Jungkook odtrącając mężczyznę przedramieniem. Profesor Kang przez chwilę miał problem z utrzymaniem równowagi, ale po chwili Jungkook usłyszał głośne plask i aż się zatoczył, czując piekący ból promieniujący od policzka aż po kości czaski.
      Dopiero wtedy Jungkook naprawdę się przestraszył.

      Usuń
  2. Wtargnięcie do klasy Yoongiego było zupełnie niespodziewane, przerażające, ale też efektowne. Jungkook obserwował w bezruchu i w absolutnym milczeniu, jak jego ulubiony hyung rzuca się na profesora Kanga z czymś, czemu daleko było do zwykłej złości, nie, w oczach Yoongiego płonęła rządza zemsty, twarz zdobił grymas, którego Jungkook jeszcze nigdy na niej nie widział.
    To było straszne, dźwięk łamanych palców, deptanych przez Yoongiego, jego głos, niższy i jeszcze bardziej ochrypły sprawił, że po kręgosłupie Jungkooka przepłynął elektryzujący dreszcz.
    Jungkook chciał go zawołać, wybudzić z tej obcej furii, bestialskiego transu, ale gardło miał ściśnięte w supeł, widział wyraźnie łzy Yoongiego, może nawet sam zaczął płakać, nie był pewien, bo natłok wydarzeń nie pozwolił mu na racjonalną ocenę sytuacji. Jeon doskoczył do pleców Yoongiego, próbując go objąć i odciągnąć od nauczyciela, ale mimo znaczącej różnicy w ich posturach, w starszego chłopaka musiały wstąpić jakieś demoniczne siły, ale w końcu, stopniowo, Jungkook poczuł, że Yoongi odpuszcza.
    - Hyung, hyung – powtarzał cicho, nieświadomie, nie odrywając spojrzenia od Mina nawet na chwilę; stan profesora Kanga nie wzbudzał w nim chociażby krzty zainteresowania.
    A potem ktoś krzyknął o policji i Jungkooka na powrót przeniknęła fala chłodnej paniki; Yoongi będzie mieć kłopoty, olbrzymie kłopoty, bo Jungkook nie potrafił sobie z niczym poradzić sam. Wyobraził już sobie umundurowanych funkcjonariuszy, Yoongiego w ich rękach, co mogli mu zrobić, czy mogli go skrzywdzić?
    Jungkook spuścił nieprzytomne spojrzenie, aby spotkać to Mina, szarpnięcie za ramiona przywróciło go do rzeczywistości.
    - Hyung – mruknął znowu, jakby reszta słów zgubiła się gdzieś w zakamarkach jego umysłu. – Hyung – pokręcił głową, tym razem sam czując wilgoć na policzkach, uczepił się rękawów przyjaciela, wypuszczając histerycznie nadmiar powietrza z płuc.
    Nie był w stanie wziąć pod uwagę opcji opuszczenia Yoongiego w takiej sytuacji. Jungkook mógł przecież powiedzieć policjantom o dziwnym zachowaniu profesora Kanga, to bardzo pomogłoby Yoongiemu, może nawet usprawiedliwiono by jego zachowanie, dlaczego więc Yoongi go odpychał? W głowie Jungkooka panował kompletny zamęt. Puścił pomięte teraz rękawy, przestraszony skierowanym w jego stronę przekleństwem.
    Na korytarzu panował chaos, jacyś uczniowie zaczęli wyciągać telefony, co chwila błyskały flesze, inni nauczyciele próbowali rozgonić tłum i dostać się do klasy, Jungkook ostatni raz spojrzał na Yoongiego, nieme „uważaj na siebie” zawisło między nimi, nim Jungkook w mgnieniu oka przemknął między ławkami, a następnie wyskoczył przez otwarte okno na dwór.
    Wylądował twardo w trawie, na moment tracąc równowagę. Mimo tego, iż klasa znajdowała się na parterze, gwałtowny skok spowodował chwilowy ból w kostkach. Jungkook nie odwracał się już, bo wiedział, że jak spojrzy za siebie, wróci do Yoongiego. Adrenalina buzowała w jego młodych żyłach, puścił się pędem wzdłuż boiska, kierując się ku tylnemu wyjściu ze szkoły. Wiatr śmigał mu w uszach, oczy wciąż łzawiły, zlewając pole widzenia w jedną wielką kolorową maź. Jungkook jednak uparcie biegł, gdziekolwiek, byle przed siebie, jak najdalej od tego feralnego wydarzenia z profesorem Kangiem, niesprawiedliwego systemu szkolnego, od Yoongiego, który zawsze był po jego stronie, za którym Jungkook nieustannie się chował.
    W tym momencie Jeon zrobiłby wszystko, aby dać sobie w twarz, z całych sił. Wyrzuty sumienia zaczęły narastać w miarę tego, jak jego kroki zwalniały, przechodząc do truchtu, a w końcu nierównego marszu. Z głównej drogi skręcił w boczną uliczkę, nie chcąc przyciągać ciekawskich spojrzeń przechodniów. Jungkook wiedział, że zachował się, jak dziecko, uciekł, stchórzył, zwalił wszystko na hyunga, teraz Yoongi będzie mieć przez niego kłopoty, a przecież Yoongi na to nie zasługiwał, podobnie jak na wiele innych rzeczy, które miały nieszczęście przydarzyć się w jego życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zakrztusił się łzami, zalegającym w gardle nadmiarem śliny, wycierając szybko mokrą twarz przedramieniem. Nie miał pojęcia, dokąd pójść. Wyciągnął komórkę, rozważając zadzwonienie do któregoś z hyungów, ale zrezygnował, wiedząc, że Yoongi nie byłby z tego zadowolony. Raz jeszcze przetarł oczy, postanawiając w końcu wziąć się w garść.
      No dalej, Jungkook, ogarnij się - pomyślał hardo, starając się skupić na własnym oddechu. Ta technika czasami mu pomagała, a przynajmniej sprawiała, że na chwilę odrywał się od tego, co go w danej chwili trapiło.
      W trochę lepszym stanie wyszedł z powrotem na ulicę, z nosem niemal przyciśniętym do ekranu komórki.

      Do: MinSugaGenius
      Wszystko w porządku?
      Proszę, odezwij się, jak będziesz mógł.
      Przepraszam, że taki jestem.
      Naprawdę mi przykro, to wszystko moja wina.
      Napisz tylko słowo, zawołam hyungów i cię z tego wyciągniemy! (ง’̀-‘́)ง

      Przyglądał się wiadomościom z ciężkim sercem, po czym dopisał jeszcze jedną.

      Czekam w naszym miejscu, przy basenie. Tak strasznie się martwię, Yoongi.

      Miał oczywiście na myśli plac za opuszczonymi torami, na którym często spotykali się z całą ekipą i wygłupiali. Jungkook pamiętał, jak woził po nim z początku niezadowolonego Yoongiego w pordzewiałym wózku, znalezionym przy wagonach. To tam Jin robił im zdjęcia, na tamtych pękających murach Tae i Namjoon ćwiczyli kolorowe graffiti. To było ich bezpieczne miejsce, w jednym ze straszących, dawno nieużywanych wagonów odbywały się chyba najlepsze imprezy w całym Seulu, Jungkook nazywał go domem, chociaż dla niego dom był tam, gdzie Yoongi i reszta hyungów.
      Teraz pozostało mu tylko bezczynne wyczekiwanie.

      [Ach, wiem, że to dopiero początek, ale strasznie mnie wciąga ten wątek, w ogóle sposób, w jaki oddajesz Yoongiego MAGIAAA <3 Nie wiem, co tam szykujesz z konsekwencjami dla Sugi, poza tym, że go wywalą, chłopcy mogą się spotkać w wyznaczonym miejscu i Jungkook namówi Yoongiego na wyjazd z resztą ekipy nad jezioro, albo jednak się nie spotkają i dopiero następnego dnia, czy po kilku dniach Jungkook zacznie się dobijać do Yoongiego. Tak z grubsza?]

      Usuń
  3. Mijały godziny. Jungkook był ich bardzo świadomy, w końcu czas nigdy nie dłuży się tak bardzo, jak wtedy, kiedy czegoś się nerwowo wyczekuje. W jego głowie cały czas przewijały się najróżniejsze scenariusze; od tych naiwnie szczęśliwych, kiedy Yoongi zostaje zwolniony ze wszystkich zarzutów, do najmroczniejszych i najbardziej przerażających, gdy okrutny świat uznaje, że lepiej trzymać go w zamknięciu.
    Jungkook zadrżał, sam nie wiedząc, czy przejmujący chłód, jaki czuł, spowodowany był długotrwałym siedzeniem w jednym miejscu, czy strachem. Odblokowywał co chwila ekran komórki w nadziei, że przeoczył sygnał wiadomości, albo połączenia.
    Po jakimś czasie zadzwonił Jimin, na dworze zrobiło się już całkowicie ciemno, a Jungkook prawie przysypiał, opatuliwszy się szczelniej marynarką szkolnego mundurka. Na dźwięk refrenu Crooked poderwał się nerwowo z ziemi.
    - Yoongi…! – zaczął, machinalnie odbierając połączenie, w tym jednym słowie rozbrzmiała cała gama emocji, jakie kumulowały się w nim od południa. Po drugiej stronie słyszał muzykę, cicho, jakby grała w innym pokoju, ale poza tym nikt się nie odezwał.
    - … o, Jungkookie! – Rozległ się po chwili zadowolony głos Jimina. Jungkook zacisnął zęby, aby nie wydać z siebie odgłosu zawiedzenia. – Taetae robi dzisiaj pizzę na obiadokolację, wpadniesz? Pogramy w Tekkena. Możesz wziąć Yoongiego, ostatnio jesteście nierozłączni!
    Jungkook uśmiechnął się pod nosem, słysząc zaraźliwy śmiech przyjaciela. Na myśl o jedzeniu żołądek skurczył mu się boleśnie z głodu, zimno coraz bardziej doskwierało skostniałym palcom, ale Jungkook pomyślał o Yoongim, o krwi na jego knykciach i wiedział, że nie zasłużył na nic z tego, co proponował mu Jimin.
    - Nie dzisiaj, chłopaki – powiedział, wkładając w to jak najwięcej pozytywnych emocji. Zerknął w stronę jednego z wagonów towarowych, po czym podniósł z ziemi marynarkę i potrząsnąwszy nią, zarzucił ją na ramię. – Mamy z hyungiem inne plany.
    W myślach mógł zobaczyć, jak Jimin porusza sugestywnie brwiami i po chwili w telefonie rozbrzmiał śmiech Taehyunga.
    - Pamiętaj, co Jin-hyung mówił o zabezpieczaniu się! – krzyknął tak głośno, że Jungkook musiał na moment odsunąć komórkę od ucha. Mimo absurdalności sytuacji poczuł, że się czerwieni.
    - To nie…! – spróbował zaprzeczyć, potrząsając głową, jakby miało to pomóc mu w pozbyciu się dwuznacznych wyobrażeń, jakie nawiedziły jego myśli. Yoongi nie interesował się nim w ten sposób, nie ważne, jak bardzo Jungkook zabiegał o jego uwagę. Miał wrażenie, że hyung wciąż traktuje go jak dziecko.
    - Miłego wieczoru, gołąbki! – zachichotał Jimin i znów, zanim Jungkook zdołał otworzyć usta, połączenie zostało zakończone. Jungkook ze złością wcisnął telefon do kieszeni spodni. Nie wyobrażał sobie teraz powrotu do internatu, chociaż wiedział, że jego nieobecność na pewno zostanie zauważona. Ale był już prawie dorosły, mógł przecież robić to, co uważał za lepsze dla siebie.
    Szarpnął za zamknięcie wagonu; zardzewiały metal nieustępliwie tkwił w miejscu i dopiero po dłuższym siłowaniu się z nim, drzwi w końcu się odsunęły. W nozdrza Jungkooka od razu uderzył zapach starego alkoholu, w świetle księżyca zabłysło też kilka butelek, które musiały zostać zapomniane przy ich ostatnim spotkaniu. W środku było ciemno, ale Jungkookowi udało się znaleźć dużą latarkę, którą Namjoon na szczęście pozostawił na widoku.
    Wnętrze wagonu aż krzyczało o ich obecności. Ściany pełne były rysunków, napisów w różnych językach i podartych plakatów. W rogu stały dwie poobdzierane kanapy, zupełnie do nich niepasująca szafka ze stołem, na których tkwiły pozginane puszki; jedna z nich od jakiegoś czasu służyła za popielniczkę Yoongiego. Teraz pełna była petów, wysypujących się na stół. Jungkook zasunął za sobą drzwi, hałas, jaki przy tym powstał, wydał mu się głośniejszy, niż zazwyczaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez hyungów pomieszczenie wydawało się teraz strasznie puste i chłodne. Jungkook podniósł nieotwartą jeszcze paczkę chipsów, za kanapami znalazł też resztkę soku w kartonie, która wydawała się być wciąż zdatna do wypicia, chociaż podejrzanie pachniała domieszką mocniejszego trunku.
      Zaspokoiwszy nieco pusty żołądek zwinął się w kłębek na kanapie i nim w ogóle dotarło do niego, że jest zmęczony, spał głęboko, nie śniąc o niczym konkretnym.
      Obudził się zesztywniały z zimna i obolały przez niewygodną pozycję, w której przespał całą noc. Bateria w komórce dogorywała na czerwono, Jungkook przez sklejone snem powieki widział nieodebrane połączenia od rodziców i Yugyeoma. Zignorował je, potrzebując chwili na powrót do świata żywych. Słońce przebijało się przez dziury w skorodowanej stali, drobinki kurzu tańczyły w powietrzu, Jungkook słyszał z daleka wycie pociągu, dojeżdżającego do znajdującej się w pobliżu, działającej stacji.
      Wciąż nie do końca rozbudzony wyszedł na zewnątrz, ponownie siłując się z drzwiami, tym razem, żeby porządnie je zamknąć. Zaklął głośno, chociaż z całego ich towarzystwa on przeklinał najmniej, notorycznie karcony przez Jina. A przecież Jungkook nie był już dzieckiem.
      Zatrzask w końcu zaskoczył, z tym samym łomotem dając znać, że zmagania Jungkooka jednak się opłaciły. Niedawno powstałe słońce świeciło mu teraz prosto w oczy, ale przynajmniej dawało też trochę ciepła, Jungkook rozejrzał się po torach, nie mając pojęcia, co dalej ze sobą zrobić. Wtedy zauważył siedzącą na dalszym odcinku torów postać. Serce przyspieszyło w piersi Jungkooka, nawet z daleka mógł rozpoznać drobną, aczkolwiek szerszą w kościach sylwetkę Yoongiego.
      - Hyung! – zawołał, podbiegając do niego. Twarz Yoongiego był napuchnięta, oczy podkrążone, ale poza tym, nic więcej wydawało się mu nie dolegać. Jungkook objął go mocno, przyciskając do swojej klatki piersiowej. Chciał śmiać się i płakać jednocześnie ze szczęścia, Yoongi tu był, Jungkook czuł go przy sobie, to nie mógł być sen. – Gdzie byłeś? Co ci powiedzieli? Jesteś cały? Przepraszam, że musiałeś przez to przejść, gdybym ci nie napisał, wszystko byłoby dobrze, dlaczego to zrobiłeś, Yoongi, popatrz na swoje dłonie, bolą cię, nie będziesz mógł grać na pianinie – mamrotał Jungkook na jednym wdechu, z twarzą we włosach Yoongiego, odsuwając się minimalnie, aby chwycić jego nadgarstek.

      [Okioki, jakoś motyw wycieczki wpleciemy w którymś odpisie. Matko, zaczynam się bać motywów Kanga co do Yoongiego :c Mnie aż boli w sercu za każdym razem, jak Yoongi się za coś obwinia i jak się martwi o Kooka, jest taki cute, ale to jednocześnie Yoongi, argghh, nie wiem, ja się nie godziłam na takie silne emocje! ♡╰(*゚x゚​*)╯♡ ]

      Usuń
  4. Słowa utknęły w gardle Jungkooka, chociaż miał ich do powiedzenia tyle, że sam gubił się w ich kolejności. Chciał zaprzeczyć, kiedy Yoongi ściągnął z siebie marynarkę, chciał to wszystko obrócić w jakiś mało śmieszny, ale jednak pokrzepiający żart, chciał pokazać starszemu, że teraz to on może na niego liczyć, jednak ciało Jungkooka zdawało się obrócić przeciwko niemu samemu.
    Jeon był w szoku, nie tylko dlatego, że jednak udało mu się spotkać ze hyungiem, głównym powodem było zachowanie tego drugiego; Yoongi nigdy nie okazywał tak otwarcie emocji, te wszystkie czułe gesty jeżeli już się zdarzały, to tak sporadycznie, że Jungkook czasami myślał, że tkwią jedynie w odmętach jego wyobraźni. Głodny? Och, był tak głodny, że zjadłby dosłownie wszystko, ale pomyślał o Yoongim, że on pewnie jest jeszcze bardziej głodny, w końcu Jungkook miał szczęście znaleźć tę paczkę chipsów, więc tylko kiwnął nieśmiało głową, poddając się całkowicie starszemu chłopakowi, kodując głęboko w myślach każdy jego dotyk.
    Jungkook marzył, by mogło tak być codziennie. Zaraz jednak przypomniał sobie, że przecież Yoongi został oskarżony z jego winy i uświadomił sobie, że nie zasłużył na bliskość Mina.
    Mimo tego hyung, podając Jungkookowi pałeczki, wspomniał coś o kolacji.
    Wyobraźnia młodszego pomknęła jak szalona, niemal miał ten obraz przed oczami, wyraźny jak rzeczywistość; Yoongi, sławny pianista, kompozytor, wytworna restauracja, eleganccy kelnerzy skaczący od stolika do stolika, drogi szampan w kubełku z lodem i on, Jungkook, wschodząca gwiazda estrad, opijający kolejny sukces swojego partnera.
    Jungkook uśmiechnął się pod nosem, wciągając gorący makaron. To jednak mu wystarczało, zupki instant, spożywane spokojnie na zewnątrz sklepu, zmęczony Yoongi obok i cały świat dookoła, czekający na ich przygody. W mniemaniu Jungkooka to mogła być idealna randka, gdyby tylko Yoongi dał mu jakiś znak…
    - Nie było mi zimno – skłamał cicho, wchodząc w słowo starszego, jednak zaraz zmarszczył brwi, słuchając reszty opowieści. Jemu też ciężko było wyobrazić sobie motyw Kanga do wstawienia się za Yoongim, to był zły, zgorzkniały człowiek, molestujący upatrzonych sobie uczniów, Jungkook miał ochotę zrobić mu krzywdę, odpłacić się za to, przez co Yoongi musiał teraz przechodzić. Ta niepewność była straszna, jeżeli sprawa trafi do sądu, kto obroni hyunga? Kto go zrozumie i nie będzie widzieć w nim wyłącznie „trudnego dzieciaka”, „degenerata” i Jungkook nie chciał nawet dociekać, z jakimi określeniami Yoongi będzie musiał się jeszcze spotkać w życiu. Zacisnął zęby na dolnej wardze, nie chcąc okazać przed Minem strachu.
    Takie pochwały, że nie jest już maluszkiem, że dla niego Yoongi mógłby grać nawet z połamanymi palcami, Jungkook słyszał pierwszy raz. Serce przyśpieszyło w jego klatce piersiowej, gorąco napłynęło do policzków. Zakłopotany spuścił wzrok na pustą miskę.
    - Oczywiście – powiedział szybko, kiedy Yoongi zapytał, czy z nim zostanie. Jungkook nie miał zamiaru rozstawać się ze hyungiem przez cały najbliższy czas. Może Jimin faktycznie miał rację, może byli ostatnio nierozłączni i ta krótka przerwa niemal wprowadziła Jungkooka w depresję. Może to było niewłaściwe, może nawet toksyczne, ale Jeon nie dopuszczał do siebie takich myśli. Z Yoongim było mu dobrze, z Yoongim czuł, że jest szczęśliwy z byle powodu, z Yoongim miał siłę, aby każdego dnia przeć do przodu. Yoongi był jego motywacją, jego natchnieniem, jego powietrzem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jungkook z ulgą przebrał się ze szkolnego mundurka w normalne ciuchy, teraz czuł, że nie zwraca już na siebie takiej uwagi. Obawiał się włączyć komórkę, jego rodzice na pewno byli wściekli, a on nie chciał psuć nastroju kłócąc się z nimi.
      Jungkook lubił mieszkanie Mina, choć było małe, ciasne, stare i znajdowało się w raczej niezbyt urokliwej dzielnicy. Mimo tego, to miejsce właśnie młodszy uznawał za dom. To tutaj wolał spędzać wolne popołudnia, zamiast w internacie, to u Yoongiego koczował, stresując się przed ważnymi egzaminami, w tym miejscu miał połowę swoich rzeczy, które stopniowo ze sobą przynosił i zostawiał. Tak jak opuszczone tory były wspólnym miejscem ich paczki, tak klitka Yoongiego należała tylko do nich.
      Wracając do wagonu Jungkook był już przygotowany na odór, jaki w nich uderzył po szamotaniu się z otwarciem drzwi. Teraz, w świetle dnia było o wiele łatwiej usprzątać bałagan po poprzednich imprezach.
      - Hyung, znowu włącza ci się tryb dziadka – zaśmiał się na narzekanie starszego, zgarniając do reklamówki pozostałe puszki i poobijane butelki. Następnie podłączył telefon do powerbanka, którego zabrał z mieszkania Yoongiego i powiódł spojrzeniem za starszym chłopakiem, zmierzającym w kierunku kanapy. Zachęcony przez Mina, usadowił się obok niego, z ręką automatycznie wplecioną w miękkie kosmyki tak często farbowanych włosów. Ciszę przerwało „tylko na chwilę”, wymamrotane w brzuch Jeona.
      - Zawsze tak mówisz, a potem śpisz do południa – wypomniał mu Jungkook, jednak bez większego oskarżenia w głosie. Spojrzał na idealny profil Yoongiego, bezwiednie powłócząc opuszkami palców od skroni do widocznej linii szczęki. – Możesz się zdrzemnąć, będę pilnować, żeby nikt nas nie okradł – obiecał, przekładając drugą rękę przez biodro chłopaka, aby przypadkowo nie zsunął się na podłogę.
      Sam poczuł, że z pełnym brzuchem i ciepłem przyjaciela tak blisko siebie, odpływa i tym razem śnił o szkole, o tym, że musiał siedzieć na zajęciach u profesora Kanga, a ten naśmiewał się z Yoongiego i Jungkook nie mógł nic zrobić, zupełnie jakby był przyklejony do krzesła. Potem sen się urwał i Jungkook znajdował się na scenie, z tym, że zamiast widowni, przed sobą miał sędzię i cały sztab ludzi z poważnymi twarzami.
      - Śpiewaj Jungkook – powiedziała sędzina, zerkając na niego surowo znad okularów. Jungkook wziął głębszy wdech, ale zamiast głosu, z jego gardła wydobył się świst, jak uchodzące powierze z przebijanej opony. – Śpiewaj, inaczej Min Yoongi zasłuży na najwyższy wymiar kary.
      I chociaż Jungkook wiedział, że śni, bo to było więcej, niż absurdalne, to i tak poczuł łzy w oczach, presję, strach i nawet gdy gwałtownie się przebudził, echo tych emocji wciąż grało na jego nerwach, naśmiewało się szyderczo z sennej niemocy.
      Yoongi leżał skulony w tej samej pozycji, w jakiej zasypiali. Słońce wciąż przelatywało przez dziury w ścianach wagonu, zapach alkoholu ostatecznie się ulotnił. Jungkook ostrożnie sięgnął przez Yoongiego po ładowany na stole telefon. Włączył go bez namysłu, jedną nogą tkwiąc jeszcze w sennych koszmarach.

      Usuń
    2. Miał kilkanaście nieodebranych połączeń, powiadomienie z Kakao i trzy wiadomości. Dwie pochodziły od Yugyeoma, na które Jungkook od razu odpisał, uspokajając kolegę, że nic mu nie jest. Powiadomienie z aplikacji dotyczyło grupowego chatu ich grupy, Jungkook krótko przewinął spam, dotyczący wieczoru gier i pizzy, który kończył się na pytaniu Jina, zadanym parę minut temu: Może byśmy gdzieś razem skoczyli?. Jungkook wyszedł z apki, nie mając ochoty na branie udziału w dyskusji. Westchnął, ponownie dotykając twarzy Yoongiego, to w jakiś sposób działało na niego uspokajająco.
      Ostatnia wiadomość, podobnie jak nieodebrane połączenia, pochodziły od rodziców Jungkooka. Nigdy nie pisali smsów, dlatego Jeon poczuł nieprzyjemny dreszcz na karku, kiedy otwierał wiadomość. Była krótka, od jego ojca.
      Nieodbieraniem komórki tylko przysparzasz sobie więcej problemów. Junghyun nigdy nie wagarował. Zadzwoń, kiedy przemyślisz swoje zachowanie.
      Junghyun był starszym, przykładnym bratem Jungkooka, na którego często powoływali się ich rodzice. Jungkook nie traktował go jednak jako rywala, jego brat, chociaż widywali się sporadycznie, był w stosunku do niego bardzo wyrozumiały.
      - Aish… - westchnął, blokując ekran. Trudno, porozmawia z nimi później. Ostrożnie musnął wskazującym palcem dolnej wargi Yoongiego, a potem wrócił nim do gładkiej skóry za uchem. Jungkook mógłby tak siedzieć nawet do wieczora.

      [Ach, rozumiem, u mnie zaś na odwrót, pierwsze dni tygodnia to taki całkiem luz, potem dopiero zaczyna się piekło xD I tak kocham tego Yoongiego, nie ważne, czy rozczulony, czy groźny, jest perf. Uwielbiam crazy maknae line w fickach, nie mogłam się powstrzymać c: ]

      Usuń
  5. Jungkook zachichotał, czując palce we wrażliwym miejscu na podbródku. Nie skomentował słów Yoongiego, pozwolił sobie na wciąż lekko zaspane wywrócenie oczami. Hyung rozbawiał go tym swoim ciężkim, dla innych wcale nieśmiesznym poczuciem humoru.
    Min nie był nudny, Jungkook uważał go najbardziej fascynującą osobę z ich bliskiej grupy. Nie tyle ze względu na przeszłość; starszy pełen był niespodzianek, jego zachowanie jak zwykle nieodgadnione.
    Gdy Yoongi wyciągnął fajkę, na twarzy Jeona pojawił się grymas niezadowolenia. Młodszy nienawidził dymu papierosowego, ponad to uznawał ten rodzaj używek za najgorszy, powodujący okropne choroby płuc, obawiał się, że prędzej czy później dopadną one również Yoongiego. Tym razem jednak postanowił nie wyrywać papierosa z ust Mina, nie po tym, co przeszedł, spędziwszy noc w areszcie. Jungkook posłusznie podłączył telefon do powerbanka. W oczekiwaniu na starszego przeszedł się kilkukrotnie po pomieszczeniu, nostalgicznie przyglądając się każdej rysie na ścianie, zadanej przez pijackie wybryki Taehyunga albo wyjątkowo nieporadnego ruchowo Namjoona. To z nimi pierwszy raz pił alkohol, ku niezadowoleniu Jina, to podczas któryś z tych licznych, beztroskich libacji przebudziły się w nim te dziwne uczucia. Zaczął śnić o Yoongim, czasem budził się pobudzony i zażenowany, ze wspomnieniem nagiego, bladego ciała przy swoim.
    Pomógł przy ścieleniu łóżka, z pewną dozą rezerwy odnosząc się do kanapy, na której w gruncie rzeczy wcześniej mogło się dziać wszystko. Wiedział, jak Yoongi chce go nazwać, „maluszek”, wymykało się to z jego ust, kiedy był pod wpływem alkoholu. Jungkook starał się to ignorować, ale słodkie zdrobnienie za każdym razem rozpalało w jego brzuchu gorąco.
    - Będziemy musieli, inaczej sami nas gdzieś porwą – uśmiechnął się znacząco, nie chcąc mieć później do czynienia ze zmartwionym i wściekłym jednocześnie Jinem.
    Jungkook ożywił się, spoglądając na pozginaną kartkę.
    - Hyung chyba zaczyna cierpieć na artretyzm – mruknął cicho, kiedy starszy zakazał mu naśmiewania się. Spojrzał na pianino w aplikacji, podziwiając zdolności Yoongiego do zmieszczenia długich palców na tak małej przestrzeni. Początek melodii miał w sobie „to coś”, co charakteryzowało Yoongiego. Jungkook nazywał to w myślach muzycznym DNA. Wszystko, co Min grał z głowy, miało „to coś”, ten smutny i w jakiś sposób również wściekły aspekt, coś, co chwytało za serce. Przez chwilę Jeon poczuł się tak, jakby nic się nie wydarzyło, jakby siedzieli w ćwiczeniówce jak każdego popołudnia. A potem melodia przeszła w fałsz i w tym nie było już nic z Yoongiego.
    Zmartwiony Jungkook podążył spojrzeniem za odrzuconym telefonem.
    - Hyung, to nie ty jesteś tutaj Golden Maknae – zażartował nieśmiało, przywołując swój irytujący przydomek, jaki kiedyś nadali mu chłopcy. – Na prawdziwym pianinie inaczej to zabrzmi, poza tym ile razy mi powtarzałeś, żeby wszystkiego od razu nie rzucać? Co z ciebie za nauczyciel, hyung?
    Jungkook popchnął Yoongiego do tyłu, zmuszając go do położenia się na kanapie. Uszczypnął go w oba boki, samemu nie mogąc powstrzymać cisnącego się na usta śmiechu.
    - Poza tym miałeś ograniczać palenie, Jin robił ci na ten temat wykład! – Postanowił jednak wytknąć starszemu, przygniatając go do łóżka własnym ciężarem, nasilając łaskotanie. – Gdzie jest zapalniczka? – zapytał, poprzez łaskotki przeszukując kieszenie Mina. – Rekwiruję ją! – dodał, z dumą prezentując skradziony przedmiot. - Obiecaj, że będziesz o siebie dbać – zażądał, obracając zapalniczkę między palcami, z daleka od rąk chłopaka.

    [Omg, same! <3 Teraz z kolei ja przepraszam, ale jakoś nie mogłam się w tym tygodniu ze wszystkim pozbierać, dlatego też odpis krótszy :c ]

    OdpowiedzUsuń
  6. Nagła zmiana pozycji zaskoczyła Jungkooka, utwierdzonego w mylnym przekonaniu, że ma nad wszystkim kontrolę. Spojrzał w górę, w szoku, zapominając nawet na chwilę o oddychaniu. Czuł, bardzo zresztą wyraźnie, kolano Yoongiego między swoimi nogami i przez jego ciało od razu przeszła intensywna fala gorąca, kumulująca się w podbrzuszu. Serce zatrzepotało w piersi Jungkooka ze strachu, podniecenia, albo poprzez zwykły skok adrenaliny. Był zbyt zawstydzony, by mierzyć się teraz wzrokiem ze starszym chłopakiem. Dłoń Yoongiego wydawała się wręcz lodowata przy zetknięciu z jego rozżarzonym policzkiem. Jungkook często wyobrażał sobie te piękne, duże dłonie w różnych miejscach na swoim ciele; klatce piersiowej, biodrach, szyi, ale teraz, zaciśnięte wokół jego nadgarstków, podobały mu się chyba najbardziej.
    Spomiędzy ust Jungkooka uciekło jedynie ciche, niepewne ha, będące świstem pracującego na nowo układu oddechowego. Nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, kiedy Yoongi przywarł do niego, jakby miało to im obu uratować życie. Jungkook nawinie wierzył, że Min go jednak pocałuje. Nie byłoby w tym nic romantycznego; stary, zardzewiały wagon, zapach stęchlizny i papierosów w powietrzu, zamiast romantycznej kolacji mieli do wyboru tanie przekąski, obydwoje wyglądali na zmęczonych w nieco znoszonych ubraniach z potarganymi włosami, ale za ten jeden pocałunek Jungkook był gotów pójść do więzienia za Yoongiego. To nawet nie była chęć, ani pragnienie, tylko trochę przerażająca swoją intensywnością niedoświadczonego w tych tematach Jungkooka, ale robiąca też z jego ciałem fascynująco dziwne rzeczy, żądza.
    Zrób to, proszę, zrób to, powtarzał chaotycznie w myślach, z ciszą dzwoniącą w uszach i krwią buzującą niespokojnie w żyłach.
    - Zaśpiewasz mi? – zapytał niespodziewanie Yoongi, jego usta tak blisko, że Jungkook mógł je już poczuć na swoich.
    A potem Yoongi się odsunął i to całe gorąco, intensywne wyczekiwanie ustąpiło miejsca gorzkiemu rozczarowaniu. Jungkook zamrugał, przełknąwszy zalegającą w ustach ślinę. Miał wrażenie, że wciąż czuje na nich ciepły oddech Mina i to go rozzłościło, bo przecież nawet on, chłopak, którego jedynym doświadczeniem w sferze związków był ledwo pamiętany, bardzo nieatrakcyjny pocałunek z koleżanką we wczesnych latach szkolnych, wiedział, że to nie powinno się tak skończyć.
    Gdyby to nie był jego hyung, Jeon pomyślałby, że chłopak gra na jego uczuciach. Przecież musiał wiedzieć, wiedzieli wszyscy, Taehyung ciągle się z niego nabijał, mówił o „maślanych oczach”, wysyłał strony z tekstami na podryw, których chyba nawet największy przegryw życia nigdy by nie użył. Jungkook chciał być dyskretny, obawiał się, że Yoongi odrzuci go, jeżeli dowie się, że „malutki Kookie” chce robić ze swoim ulubionym hyungiem rzeczy, które malutkim niekoniecznie wypada robić.
    Cóż, okiełznanie najsilniejszych i najbardziej zmiennych emocji nie było mocną stroną Jungkooka.
    - Nie – burknął Jungkook w odpowiedzi na pytanie Mina. Uniósł się na łokciach i znów pojawiła się w jego głowie myśl, aby uciec, wybiec z wagonu, nie zbłaźnić się przez Yoongim, uniknąć tematu, ale tym razem Jeon zaparł się w sobie; los starszego chłopaka był w końcu niepewny, to mogła być ich ostatnia szansa na naprostowanie niedomówionych spraw. – Ja… mam tego dość. Znaczy, nie śpiewania – poprawił się nerwowo, wstając z kanapy, bo kręcąc się w kółko zwykle łatwiej było mu pozbierać myśli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. - Po prostu daj mi to powiedzieć do końca – zażądał hardo, zdenerwowany bardziej, niż przed rozmową z profesorem Kangiem. Westchnął głęboko, okrążając ich prowizoryczne łóżko, teraz jeszcze dodatkowo z jakąś ułamaną deską w środku. – Pewnie… pewnie już wiesz, zauważyłeś, albo… na pewno powiedział ci Taehyung, prawda? Zdradziecka szuja – parsknął ciszej. – Ale proszę, Yoongi, nie nabijaj się ze mnie, wiem, że to jest… chore, niewłaściwe, niezgodne z naturą, wiem, że jestem… jestem odmieńcem – z zimną krwią powtórzył często słyszane słowa swoich rówieśników, którzy zdążyli nawet przed nim, połapać się, że jest innej orientacji. – Przynajmniej tak twierdzą inni, cóż, ja nie do końca tak uważam… jestem już dużym chłopcem – pozwolił sobie na odrobinę sarkazmu w głosie. – Mogę być, kim chcę, dlatego jestem tutaj, a nie w Busan, mam najlepszych przyjaciół na świecie, których sam wybrałem i chcę być odmieńcem, Yoongi, odmieńcem który jest beznadziejnie i żałośnie zakochany we swoim hyungu.

      [Hahahah, sama ledwie powstrzymuję Jungkooka przed zdarciem z Yoongiego ubrań xD ]

      Usuń
  7. Reakcja Yoongiego wywołałaby u Jungkooka niekontrolowany atak śmiechu, gdyby tylko wnętrzności młodszego nie były boleśnie ściśnięte stresującym oczekiwaniem. Min wyglądał na zagubionego, chyba nawet jeszcze bardziej, niż sam Jungkook. Potakiwanie, które zdawało się nie mieć końca, przypominało mu plastikowe pieski z kiwającymi głowami. Mogłoby się zdawać, że Yoongi z początku dość opornie przetwarzał wyznanie Jungkooka. Potem jednak w oczach starszego odbiła się cała gama emocji, które następnie schowały się pod intensywnym skupieniem. Niecierpliwy Jungkook poczuł pierwsze ukłucie paniki; co tu było do zastanawiania się? Czyżby hyung myślał nad tym, jak delikatnie go zbyć? Jungkook na próżno szukał jego spojrzenia, błądziło nieobecnie po pomieszczeniu. Gdy Yoongi gwałtownie zerwał się z łóżka, przez umysł Jeona przebiegła głupia, krótka myśl, że hyung zaraz solidnie mu wpieprzy. Uderzenie jednak nie nastąpiło.
    - Taehyungie jest za głupi, aby powiedzieć mi coś tak istotnego, będę musiał mu nakopać, że tego nie zrobił – mruknął w końcu Yoongi i to było już coś, postęp, w każdym razie odpowiedź lepsza od wcześniejszego, nic nie wyjaśniającego „och”. Jungkook rozluźnił się nieco, widząc, że hyung wcale nie ma zamiaru wyrzucić go ze wstrętem ani z wagonu, ani, przynajmniej na razie, ze swojego życia. Więc, mimo pewności Jungkooka, Taehyung nie pisnął nikomu nawet słowa? Jeon z automatu poczuł uznanie, wdzięczność i jednocześnie współczucie dla przyjaciela, którego nieświadomie naraził na gniew Yoongiego. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Taehyung panicznie wręcz boi się jego złych humorów.
    Jungkook już otwierał usta, aby obronić chłopaka, kiedy Yoongi znienacka schylił głowę, a potem zaskoczony Jeon poczuł jego usta na swojej wrażliwej skórze ramienia i obojczyka. Jeszcze nigdy nie byli ze sobą tak blisko. Te dwa drobne pocałunki zdawały się wpalać w odsłonięte miejsca, zostawiać niewidzialny ślad, który Jungkook miał czuć jeszcze długi czas. Yoongi w końcu spojrzał mu prosto w oczy i Jeon czuł się tak, jakby wzrok starszego przeszywał go aż w głąb duszy. Nie mógł też zignorować widocznej wilgoci w ciemnych oczach Mina.
    - Na pewno nie Jimin – mruknął złośliwie, żeby chociaż trochę sprawiać wrażenie, że wcale wewnętrznie nie umiera ze wstydu. Podniósł rękę, a następnie zacisnął dłoń na rękawie Yoongiego. Odpowiedź była oczywista, jedynymi osobami, do których Jungkook czuł tak duży szacunek, że nie odważał się pomijać honoryfikatorów, byli Namjoon i Yoongi. Rozumiał jednak, że Min wolał, aby przyznał się do tego głośno. – Chodzi o ciebie, Yoongi – westchnął, czując, jak wcześniejszy stres wraz z wypowiadanymi słowami opuszcza jego ciało. Niewymownie dobrze było powiedzieć to na głos. – Lubię cię, bardzo – zaznaczył nieporadnie, z lekko przymkniętymi oczami stykając ze sobą ich czoła.
    Przyznanie się do tego przed samym sobą było dla niego niesamowitym wyczynem, a teraz stał tutaj, w opuszczonym wagonie z osobą, dla której był gotów zaryzykować całe swoje istnienie i mówił głośno o uczuciach, skrupulatnie duszonych każdego dnia i nocy.
    - Nawet nie masz pojęcia – szepnął Jungkook smutno, wsuwając palce drugiej dłoni przez szlufki spodni Yoongiego. – Ile razy chciałem uciec z tobą gdzieś, gdzie nie musiałbyś się mnie wstydzić.

    [Achhh, tak wysoko stawiasz poprzeczkę, a moje odpisy są ostatnio takie króciutkie i w ogóle nie dorównują twoim w opisach :c Zaczęłam pracę na nocki i chociaż jest tylko na weekend, to mam wrażenie, że potem cały tydzień nie działa mi mózg xD ]

    OdpowiedzUsuń
  8. Jungkook uśmiechnął się, zaskoczony, kiedy Yoongi powtórzył jego słowa. Młodszy zawsze patrzył na niego z uwielbieniem, był dumny z najdrobniejszych rzeczy, każdego brzmiącego w harmonii akordu, każdej nowej melodii, Yoongi miał taki wpływ na ludzi, jakąś tajemniczą cząstkę siebie, która przyciągała uwagę, wrodzoną nonszalancję i cięty język, które z kolei przybliżały jego obraz do chuligana, złego chłopca, nasilały indywidualizm. Charakter Yoongiego, jego priorytety, mechanizm działania, to wszystko było unikatowe, jedno na miliony, Jungkook wierzył, że nawet jedyne na świecie. Dlatego myśl o utracie Mina powodowała w młodszym tak wielki strach; nigdy i w żaden sposób nikt nie byłby w stanie go zastąpić. To byłaby krzywda, po której pozostałaby nieodwracalna, niemożliwa do wypełnienia, zimna pustka.
    Nadstawił się do dotyku dłoni Mina, były duże, żylaste o długich i zgrabnych palcach, godne pianisty. Je Jungkook również uwielbiał, jak zresztą wszystko w Yoongim.
    Jak chyba każdy nastolatek, Jeon był łasy na komplementy. Nie słyszał ich często od rodziców, aprobowali go tylko wtedy, gdy naprawdę się czymś wykazał. Nie chcieli, żeby był rozpieszczony. Od dziecka zżerały go kompleksy i niepewność, normalna rzecz, kiedy ma się doskonałego starszego brata, ale te okropne myśli zamiast stopniowo zanikać, trwały wciąż, podburzając jego chwiejną samoocenę. Każda pochwała była dla Jungkooka dowodem, że wcale nie jest tak beznadziejny, jak czasem mu się wydaje, że jednak jest dla niego jakieś zadanie i miejsce w tym wielkim, przeludnionym świecie. Jungkook nie przyjmował pochwał, tylko je chłonął. Te, którymi obsypał go Yoongi miały o wiele większy wydźwięk, wręcz zagotowały pewność siebie Jeona i jeżeli do tej pory było mu duszno i gorąco, teraz wręcz płonął ze wstydu, ale też niewymownej wdzięczności.
    - Hyung nie jest beznadziejny – zaprzeczył, odsłaniając królicze zęby w nieśmiałym uśmiechu. Yoongi pocałował go uroczo w czubek nosa, swobodnie, w ten sposób, jakby byli ze sobą blisko od lat, a potem go podniósł. Ten średnio skory do większej aktywności fizycznej chłopak zwyczajnie złapał już nie tak malutkiego Jungkooka pod uda i przeniósł go na łóżko. Jungkook odruchowo objął Mina za szyję, nogi zaplótł ciasno wokół jego pasa. Tak blisko, Jeon czuł elektryzujący dreszcz, przemykający szybko od karku aż do kości ogonowej.
    - Hyung – mruknął półprzytomnie, jakby chciał go ponaglić. Twarda kanapa zupełnie mu już nie przeszkadzała, nie z ciałem Yoongiego dociśniętym do własnego, z szalejącym tętnem, które sam był w stanie usłyszeć, dziwnym, niepokojącym uczuciem w podbrzuszu, które uczyniło go jeszcze bardziej niecierpliwym. Tak, dorósł, nie tylko fizycznie; Jungkook był gotowy, żeby pokochać Mina, żeby dać mu to wszystko, co może dać sobie nawzajem dwoje ludzi, złączonych tak silną więzią. Nareszcie, chciał powiedzieć, ale przeszkodziły mu usta Yoongiego. Pocałował go. Z początku krótko, ostrożnie, jakby Jungkookowi mogła stać się krzywda. To było miłe, niewyobrażalnie lepsze od mokrego, z perspektywy czasu trochę obrzydliwego pocałunku z koleżanką w podstawówce, zabrało całą uwagę Jungkooka, który mógł skupić się już tylko na tym, aby przypadkowo nie zahaczyć zębami o zęby Yoongiego, w absurdalnym lęku nie odgryźć mu języka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeon się stresował, stresowałby się każdy, kto po raz pierwszy w życiu doświadczał prawdziwego pocałunku, ale Yoongi go rozumiał, uspokajał, Jungkook nawet nie wiedział jak ten to robi, ale po chwili, która równie dobrze mogła być zarówno sekundami, jak i długimi minutami, poczuł się pewniej, dłonie do tej pory zaciśnięte kurczowo na ramionach Yoongiego, zjechały subtelnie na jego szeroką klatkę piersiową, a sam Jungkook uniósł nieco głowę, aby uzyskać lepszy dostęp do ust starszego. Ich pocałunek nabrał namiętności, Jeon mruknął, nisko i gardłowo, całując z taką zapalczywością, jakby to były zawody, jakby miał bronić swojego tytułu Golden Maknae. Cieszył się, że leży, bo nogi drżały mu, jakby dopiero co wyszedł z siłowni, serce cwałowało w piersi niczym sprinterowi, okrążającemu Seul bez chwili na głębszy wdech.
      - Nie – jęknął, kiedy ciepło ust Yoongiego zniknęło z jego własnych. Spojrzał na hyunga z wyrzutem, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego, jak tkliwe i piekące są jego wargi. Dotknął ich opuszkami palców, wydawały się opuchnięte i gorące. – Och, myślałem, że coś takiego mógłby powiedzieć tylko Jin-hyung – sapnął złośliwie, kładąc dłoń na plecach Mina. Oddech starszego łaskotał go delikatnie w szyję, wyobraźnia tkwiła jeszcze w niesamowitym pocałunku, jaki dzielili. Jungkook miał nadzieję, że Yoongi nie czuje tego, jak bardzo jego ciało zareagowało na prostą pieszczotę; nie chciał, żeby starszy dowiedział się, jak bardzo podniecił go sam pocałunek, w końcu Jungkook nie był już dzieckiem, mógł zapanować nad swoim wzwodem. Nic jednak nie mógł poradzić na to, że Yoongi wyglądał teraz tak dobrze, tak seksownie, że ignorowanie tego było chyba trudniejsze od stanięcia w twarz z profesorem Kangiem.
      Na wspomnienie teraz już znienawidzonej osoby Jungkook poczuł jeszcze większy napływ emocji, troski i potrzeby bycia z Yoongim.
      - Robisz ze mną takie dziwne rzeczy – burknął w ramię starszego, upajając się jego zapachem, miękką skórą tuż przy swojej, która aż prosiła się o to, by złapać ją delikatnie między zęby. – Czy ty… musisz jutro iść? – zapytał, bo nade wszystko nie zniósłby po tym wszystkim horroru obudzenia się w pustym łóżku. Nie chciał psuć chwili, pytać Yoongiego, czy jest tego pewien, czy w ten sposób nie zerwą na zawsze łączącej ich przyjaźni, czy Yoongi nie zrobi tego, co zdawał się robić zawsze, kiedy coś go przytłaczało; odwracać się od wszystkiego, od przyjaciół, od życia, zasłonić się używkami, tak wiele było w tym wszystkim niepewnych, ale mimo tego Jungkook czuł, że chce, że musi podjąć ryzyko. – Moglibyśmy uciec – zaczął nagle, w zamyśleniu, musnąwszy uprzednio ustami płatek ucha Yoongiego. – Nawet wszyscy, tutaj i tak niewiele nas trzyma.
      Taehyung zapewne z radością przyjąłby możliwość oddalenia się od kłopotów w domu, Jimin w końcu przestałby przejmować się wyłącznie swoim wyglądem, Hoseok na pewno poczułby się lepiej zmieniając otoczenie, a Namjoon i Jin by ich przecież nie zostawili. Razem byli tacy silni, mogli podbić cały świat, udać się gdziekolwiek poniosłaby ich fantazja. Tam, gdzie nikt by ich nie ograniczał, gdzie Jimin i Hobi mogliby tańczyć według własnej woli, gdzie Jimin nie musiałby się głodzić w drodze do bzdurnych wyobrażeń o idealnym ciele, gdzie ktoś zauważyłby intelekt Namjoona gdzie ten nie musiałby utrzymywać się z pracy na stacji benzynowej, gdzie Taehyung znalazłby prawdziwy, kochający dom, żeby nie musiał więcej chować pod bluzą siniaków, o których myślał, że Jungkook ich nie dostrzega, Yoongi miałby własne studio, fortepian, nie jeden a kilka, byliby tak bardzo szczęśliwi, jak nigdy w całym swoim życiu.
      Ale nawet Jungkook w całej swojej naiwności wiedział, że to niemożliwe. Jego wyciszona komórka zaczęła wibrować, ale Jeon zignorował ją, nie zaszczyciwszy nawet spojrzeniem. Wciąż czuł nieco bolesne pulsowanie w dole brzucha, gdy oblizał usta, gościł na nich smak Yoongiego. W tym stanie ciężko było mu uwierzyć, że wydarzenia z poprzedniego dnia naprawdę miały miejsce.

      [love u ok <3]

      Usuń
  9. Jungkook poczuł przypływ ciepła i bezpieczeństwa, kiedy Yoongi zwrócił się do niego w sposób pieszczotliwy, otwarty, uspokajający. Oczywiście, starszy miał rację, Jeon nawet nie próbował tego negować.
    - Ty i ja – powtórzył bezgłośnie, bo brzmiało to bardziej pocieszająco od jakichkolwiek psychologicznych formułek i motywacyjnych zagrywek. Jungkook wtulił się mocniej we starszego, jego większe, bardziej zbudowane ciało jakimś cudem schowało się pod drobniejszym. Bezskutecznie spróbował wyrwać się z upokarzającej pozycji, bezlitosnymi palcami, zniekształcającymi jego twarz. Wiedział, że Yoongi żartuje, że wcale nie jest „ohydny”, ale gdzieś w nim obudziło się małe ogniwo paniki; dla swojego hyunga zawsze chciał przecież wyglądać przystojnie. Rozchmurzył się zaraz, słysząc propozycję, dotyczącą kluczy. Szczególnie teraz uważał za ważne, aby mieć oko na Yoongiego. Nie mógł pozwolić starszemu na zrobienie czegoś… wybuchowego, czegoś, co mogłoby podważyć jego opinię w sądzie. Opinię, o którą Yoongi zdawał się nigdy nie dbać.
    Wcześniejsze myśli o problemach przyjaciół nieco ostudziły wrzącą w żyłach krew i uspokoiły zawirowania nastoletnich hormonów. Jednak pragnienie bycia blisko Yoongiego nie zmalało, całe ciało Jeona samoistnie lgnęło do przyjemnego dotyku. W tym momencie Jungkook był szczęśliwy, tak prosto i zwyczajnie, bez nadmiernej ekscytacji, to było uczucie rozleniwiającego, dającego wytchnienie spokoju.
    - Okej, Yoongi – mruknął, mrużąc oczy. Subtelne łaskotanie w dole brzucha gdyby trwało jeszcze odrobinę dłużej, mogłoby na nowo rozbudzić w Jungkooku zawstydzające emocje, zachęcić jego ciało do dalszych, poważniejszych pieszczot. Po części był wdzięczny komórce za przerwanie im nastroju; pragnął oddać się hyungowi wtedy, gdy obydwoje będą na to gotowi. Chciał uczynić z tego coś pamiętnego na lata, a nie zostawić jako nikłe wspomnienie jednonocnej zabawy. – Nie opuszczę cię, Yoongi, nigdy, niezależnie od tego, co zrobisz – dodał ciszej, czując się w tym wyznaniu tak głupio i nieporadnie, że po chwili postanowił drastycznie zmienić temat. Nie miał zasobu słów, jak Yoongi, jego wyznania były sztampowe, proste, dziecięce, a Jungkook chciał, żeby Min traktował go jak najbardziej poważnie. Zagubiony w tych odczuciach nie drążył na razie zastanawiającego zestawu słów, którego użył jego hyung; „obiecuje, że będzie z Tobą zawsze dopóki będzie to odpowiednie”, chociaż zdanie to od razu zapadło mu głęboko w pamięci.
    - Wiesz, że Jin-hyung kupił nowego polaroida? – zapytał młodszy, bawiąc się zmarszczkami na ubraniu starszego chłopaka. Śledził je bezmyślnie opuszkami palców, zmieniając ich ułożenie. – Różowego, jakżeby inaczej, na pewno będzie nam robić mnóstwo przypałowych zdjęć, to jest blackmailing! Jimin musiał mu kiedyś kupić tteokbokki, żeby skasował te okropne zdjęcia ze zbliżeniem, które robił nam na którejś imprezie, pamiętasz?
    Jungkook zachichotał, rozwijając język i paplając wyjątkowo dużo, jak na siebie, o wszystkim tym, co było z pozoru niewarte informacji, ale mimo wszystko Jungkook chciał się tym podzielić z Yoongim. Wraz z kolejnymi wspominanymi anegdotami, sen powoli zaczął morzyć jego umysł. Jeon nawet nie wiedział, kiedy zasunęły mu się powieki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obudził się sam z siebie, nieco odrętwiały i zmarznięty. Min leżał tuż obok, a właściwie to pod nim, oddychając głęboko przez nos. Jungkook uśmiechnął się, obserwując w mroku twarz ukochanego. Przez dziury w metalowych ścianach można było dostrzec skrawki ciemnoniebieskiego nieba, szarych, deszczowych chmur. W oddali znowu zatrąbił pociąg. Zesztywniałe palce Jungkooka przesunęły się delikatnie po wyraźnej szczęce starszego; ta prosta czynność bardzo go rozradowała, bo teraz nie musiał się z tym kryć, nie musiał uważać, aby Yoongi się nie przebudził.
      Po jakimś czasie Jungkook ostrożnie podniósł się na łóżku, jego myśli błądziły nieskoordynowanie po przyziemnych sprawach, zbyt żywe i natarczywe, aby zasnąć z powrotem. Przeciągnął się, wydając bliżej niesprecyzowany dźwięk ulgi. Dreszcz przebiegł mu po kręgosłupie, a gęsia skórka podniosła włoski na ramionach. W wagonie było naprawdę zimno.
      Jeon najciszej, jak tylko mu się udało, zsunął się ze trzeszczącej kanapy, po czym okrył Yoongiego cienką kołdrą aż po sam czubek nosa. Następnie, czując, że żołądek boleśnie kurczy mu się z głodu, sięgnął po jedną z przekąsek, którą przynieśli wraz z Yoongim. Zaszeleściwszy zdradzieckim papierkiem, zerknął krótko na śpiącego chłopaka, ale widocznie dźwięk ten nie był na tyle irytujący, aby wyrwać go ze snu.
      Nawet teraz, kiedy Yoongi był Jungkookowi bliższy, niż którykolwiek z jego hyungów, sama wizja wyrwania Mina ze snu wciąż mroziła krew w żyłach.
      Powoli przełknąwszy smakołyk, sięgnął do swojej zapomnianej komórki. ‘
      Yugyeom :
      Wychowawca pytał, dlaczego nie było cię w pokoju po ciszy nocnej, chciał też porozmawiać z tobą o Kangu. Dlaczego nie wróciłeś na noc, Kook? O co chodzi? Zaczynasz mnie przerażać (*゚ロ゚)

      Jungkook prawie się zaśmiał, chociaż nic nie dawało mu do tego tak naprawdę powodu. Po prostu wszyscy zawsze widzieli go jako nieśmiałego, cichego chłopaka, który robi wszystko według woli nauczycieli czy rodziców, teraz nawet Yugyeom, współlokator Jungkooka, był zaskoczony tym, że Jeon nie stawił się na sprawdzenie obecności w pokojach. To nie było nic takiego, przecież inni mieszkańcy internatu potrafili co drugi dzień chodzić na całonocne imprezy i nikt nie robił z tego jakiegoś wielkiego wydarzenia, poza tym, Jungkook był na nich wszystkich wściekły, na kadrę szkoły, swoich rówieśników za to, że trzymali stronę Kanga, że nikt głośno nie poparł Yoongiego, nie chciał tam wrócić, nie chciał nawet stawić się na najbliższe zajęcia, bo wiedział, że jego zawód będzie jeszcze większy.
      Zignorował Yugyeoma, powstrzymując się przed napisaniem mu czegoś nieprzyjemnego, czego później mógłby żałować. W takich momentach zazdrościł Yoongiemu temperamentu, Yoongi na pewno wytknąłby im wszystko w takich słowach, że nie byłoby osoby, na której jego przekleństwa nie odcisnęłyby piętna. Yoongi był silny, jego cięty język zarówno przerażał, jak i budził podziw.
      Miał też kolejne nieodebrane połączenia od rodziców i jedno od Taehyunga, które pewnie dotyczyło spotkania z grupą. Było jeszcze stanowczo za wcześnie, aby dzwonić do starszego kolegi, ale rodzice Jungkooka na pewno byli już na nogach. Chłopak zaczerpnął głębszego wdechu, postanawiając wyjść na zewnątrz. Przymknął za sobą drzwi, aby nie narobić hałasu, usiłując dostać się z powrotem do środka.
      Postanowił zadzwonić do matki; miała o wiele miększe serce od swojego męża.
      - Jungkook? – Usłyszał jej zdumiony i zmartwiony głos po drugiej stronie. Zmieszał się, nie wiedząc, co powiedzieć.
      - Cześć, mamo – mruknął, kopiąc czubkiem buta zardzewiały fragment szyn.
      - Całe szczęście – westchnęła i mógł bez problemu wyobrazić sobie, jak kładzie dłoń na piersiach w geście ulgi. – Nie odbierałeś telefonu, musiało coś się stać, prawda? Zawsze odbierałeś komórkę, synku! Poczekaj, dam ci tatę, nawet nie wiesz, jakie miał problemy z ciśnieniem przez to zamieszanie…

      Usuń
    2. Jungkook odsunął nieco telefon od ucha, słysząc serię szeleszczenia, trzasku i stłumionej, szybkiej rozmowy rodziców. Zacisnął mocniej palce na urządzeniu, czekając na reprymendę.
      - Synu. – Głos ojca brzmiał twardo i stanowczo, ale nie było w nim złości. – Powiedz, co się stało, ktoś ci coś zrobił? Rozmawiałem z twoim wychowawcą, powiedział o wczorajszym zdarzeniu w szkole. To przez tę szumowinę, co pobiła nauczyciela? Widziałeś to i zaczął cię szantażować? Powiedz Jungkook, wiesz, że wszystkim się zajmę.
      Jungkook pokręcił gwałtownie głową, chociaż jego rodzice nie mogli tego widzieć.
      - Nie! – zawołał do telefonu, nie zapanowawszy w porę nad własnym głosem. – To nie tak, tato! Yoongi nie pobił nikogo bez powodu, ten nauczyciel, Kang, on jest… on jest zły, jest wredny, on chce zrobić Yoongiemu krzywdę, naprawdę! Uderzył mnie w twarz, jakby to było nic… musisz powiedzieć dyrektorowi i poli…
      - Jungkook, uspokój się, nie tym tonem – przestrzegł go ojciec i Jungkook ugryzł się w język, aby powstrzymać ten cały natłok słów, jaki cisnął mu się na usta. – Profesor Kang sam wyraził zaniepokojenie twoim stanem, byłeś świadkiem niecodziennego zdarzenia, ale musisz być silny i nie dać się omamić temu dewiantowi. Nie broń przestępcy, Jungkook, tacy ludzie są straceni dla świata. Groził ci?
      - Nie… nie, oczywiście, że nie, tato, nie rozumiesz…! – Jungkook przerzucił bezradnie telefon do drugiej ręki. – Yoongi jest dobrym człowiekiem, to mój hyung, znam go odkąd przyjechałem do Seulu, on mnie bronił! Nie zrobiłby tego, gdyby Kang nie zaczął się na mnie wyżywać!
      - Jungkook, świadkowie widzieli, jak ten dzikus okłada bezbronnego nauczyciela pięściami, to nie jest obrona, tylko atak, jednego dnia robi coś takiego, drugiego przyjdzie do szkoły z nożem i wbije ci go w plecy, jak w tych zdeprawowanych zachodnich placówkach. To jest twoje towarzystwo w Seulu, Jungkook? Nie wysłaliśmy cię tam z matką, żebyś przyjaźnił się z ludźmi niższego sortu. Musisz natychmiast wrócić do internatu. Gdzie ty w ogóle jesteś?
      Jeon przełknął zalegającą w ustach ślinę, nie spodziewał się, że jego rodzice będą aż tak zamknięci. Przecież im tłumaczył, a oni zdawali się go słuchać jedynie co drugie słowo i to jeszcze takie, które pasowało do ich teorii.
      - Nie chcę wrócić – zaprzeczył słabo, opierając się o zdezelowaną ścianę wagonu. Skorodowany materiał pokreślony był zieloną farbą, częściowo zmytą przez deszcz i wiatr. Wciąż jednak dało się doczytać niektóre słowa, odgadnąć fantazyjne kształty.

      INHALE
      EXHALE
      BREATH

      To brzmiało bardzo jak dzieło Tae, który uwielbiał wypisywać wszędzie mądre cytaty, zastanawiające wersety z książek, które mógł znać jedynie Namjoon. Jungkook podrapał paznokciem ostatnie H, czując przypływ samozaparcia.
      - Dopóki sprawa się nie wyjaśni, nie będę popierać kłamców. Chcę być z Yoongim, będzie mnie teraz potrzebować – wyjaśnił krótko i zanim jego ojciec zdążył się wtrącić, zakończył połączenie.
      Do wagonu wrócił dumny z siebie, mając już tylko ochotę na to, by pocałować Yoongiego tak, jak ten całował go przed snem, a później wrócić do mieszkania starszego i tam zrobić mu w końcu coś porządniejszego do jedzenia.
      Teraz musieli być silni, obydwaj.

      [Ach, w końcu po świętach, nie wiem, jak dla Ciebie, ale dla mnie to był strasznie zwariowany czas. Tradycyjne, spóźnione wszystkiego dobrego! <3
      Nie chciałam pisać więcej, żeby czegoś nie narzucić, robimy parodniowy skok w czasie, czy już teraz przechodzimy do spotkania chłopaków, jak dobrze pamiętam, czy coś?]

      Usuń