26 września 2008

[KP] May you be in heaven a full half hour before the devil knows you're dead

MEGAN KANE
Miała dwadzieścia cztery lata, żeby zmądrzeć, uciekać, odciąć się od przeszłości. Zawsze nazywano ją ślicznotką- była jedynym dzieckiem, które pan Kane zdawał się tolerować, przy którym nie przeklinał, czy nie strzelał. Jako jedyna dziewczynka była ulubioną małolatą swojej rodzinnej bandy zwyrodnialców, a jej jedynym celem zawsze i od zawsze było udowodnienie, że ona też potrafi, że ma mocny żołądek, że może zajmować się biznesem.

Nie angażowała się w nic sklasyfikowanego przez ojca jako 'poważne sprawy', ale jako nastolatka czasem załatwiała drobne porachunki- jechała z 'listem' do dłużników, witała gości w barach, czy rozprowadzała produkt w klubach. Potem trochę się dokształciła, postudiowała medycynę. Nie miała uprawnień, nie składała Przysięgi Hipokratesa (która brzmiałaby w wykonaniu Kane conajmniej śmiesznie), ale wystarczyło na 'jej potrzeby'- poważne przypadki i tak zawsze lądowały u rodzinnego chirurga.

Mało kto faktycznie zdawał sobie sprawę jaką ilość obowiązków miała na głowie młoda panienka Kane. Nie można było powiedzieć, że była w jakikolwiek sposób niezbędna, ale jej prezencja często była wręcz wymagana, a ona sama lubiła czuć się potrzebna.

Kto byłby lepszy w gadaniu z glinami przed klubem niż młoda niebieskooka blondynka?

10 komentarzy:

  1. Kiedy był dzieckiem zawsze marzył by zostać aktorem. W pewnym sensie jego marzenia się spełniły. Nie każdy pierwszy lepszy zgarnięty z ulicy może prowadzić podwójne życie. Zwłaszcza jeśli twoją stawką jest życie. Jhon szybko przystosował się do wcielania w dane role. Był najlepszy na uczelni i zdecydowanie był ulubieńcem dyrektora wywiadu, który pomógł mu szybko awansować.
    Bycie agentem CIA nie było łatwe. Siedząc w swoim domu nigdy nie wiedziałeś czy zaraz nie zadzwoni twój telefon z nową misją albo czy na podjazd nie podjedzie van w którym siedzą jacyś gangsterzy i nie rozwalą ci łba nim zdążysz włączyć alarm. Ale John w jakiś sposób lubił to ryzyko. Poza tym nie miał nikogo kto mógłby się o niego martwić. Ponoć to był największy jego atut i to sprawiało, że był tak cholernie dobry w tym co robił.
    Rodzina Kaneów rządziła Teksasem od lat. Wielokrotnie próbowano im udowodnić winę. Niejednokrotnie ktoś z nich trafiał za kratki przez jakieś przewinienia, ale szybko zostawał uniewinniony lub jego wyrok odroczony. Wszystko dlatego, że skorumpowali miejską policję. Johna zadaniem było wejść w ich kręgi. Zbliżyć się do bosa mafii. Sprawić by mu zaufał. Uczestniczyć w całym tym cyrku, mógł nawet zabijać dla niego. CIA nie dbało o ofiary w cywilach jeśli ich agent zakładał maskę i wkraczał w szeregi mafii.
    Kane kazał mu uczestniczyć w jednej z transakcji. Miał dopilnować by wszystko poszło po jego myśli i przede wszystkim by nic nie stało się jego córce. John dziwił się, że ktoś taki jak Kane, zwykła szumowina, potwór i kawał skurwiela ma dziecko. Cóż najwidoczniej dzieciaka może mieć każdy...
    -Wiem. -Odparł wcielając się w swoją rolę. Robił tak od roku. -Ian Smith. -Przedstawił się.

    OdpowiedzUsuń
  2. John wiedział doskonale jak do nich trafił. W głębi serca odpowiedział na jej pytanie zupełnie inaczej niż to co usłyszała. Miał wtedy piętnaście lat i gdyby nie porachunki dwóch walczących ze sobą rodzin mafijnych jego rodzice nadal by żyli. Niestety znaleźli się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Zostali zastrzeleni, zabójcy uniewinnieni dzięki wysokim pozycjom i dojściom, a on został sam jak palec. To właśnie zemsta pchnęła go do CIA. Chciał zamykać za kratkami lub zabijać takich ludzi jak ci którzy odebrali mu dzieciństwo.
    Ale takiej historyjki nie mógł powiedzieć córce największego skurwiela w Teksasie.
    -Jakiś pieprzony glina zastrzelił mojego kumpla. Chciałem zemsty, a kumpel powiedział mi, że twój ojciec za oddanie płaci sprawiedliwością. -Odparł wpatrując się w samochodową szybę. Pamiętał jak uczył się tej historyjki na pamięć niczym aktor uczy się swojej roli.

    OdpowiedzUsuń
  3. -Wyszkolił? -Spojrzał na dziewczynę. Szkoliła mnie grupa najlepszych i wykwalifikowanych ludzi by walczyć z takimi jak wy, pusta laleczko.
    Pamiętał jakie treningi były wykańczające. Wielu odpadło na samym początku. Nie wytrzymywali zimna, zmęczenia i tęsknoty za domem. Jego przy siłach trzymała tylko chęć zemsty. Sam jednak nie wiedział jak to się stało, że pośród tylu kandydatków, którzy wyglądali lepiej niż on i wiedzieli znacznie więcej to jednak on okazał się najlepszy.
    -To już nie twoja sprawa. -Odparł zimnym tonem. -I zdecydowanie nie jestem niczyim pieskiem jeśli o to ci chodzi.
    Spodziewał się, że będzie szukała zaczepki. Takie właśnie były córeczki mafii. Megan była nie pierwsza i nie ostatnia z którą będzie musiał pracować przez wzgląd na ojca. Zdążył się przyzwyczaić do ich rozpuszczonego charakteru. Cóż... gdyby sam wychował się w takim świecie pewnie tez byłby dupkiem w garniturze od Gucciego, dupczyłby wszystko co na drzewo nie ucieka, byłby uzależniony od koki i czuł sie panem całego świata. On jednak stał po drugiej stronie. Stronie która musiała zwalczyć całe to gówno.

    OdpowiedzUsuń
  4. Problem był w tym, że John nie wierzył w to, że jest wyjątkowy, niezniszczalny i niezależny. On służył CIA, a nie komuś tak bezwartościowemu jak jej ojciec. Nawet zaczęło go to bawi. Niech myśli, że jej tatusiek ma wszystkich w garści. Niech czuje się pewnie jak to zawsze robią bachory bosów.
    John wiedział, że zbliżenie się do córeczki Kane'a mogło być kluczem do wszystkiego, ale jakoś nie uśmiechało mu się do tego. Poprzednie akcje powiodły się właśnie dlatego, że nie dał omamić się głupiutkim dziewczynom. Niektórzy jego kumple z pracy mieli chwile zwątpienia, kiedy przychodziło im żyć z kobietami mafii jak ze swoimi prawdziwymi żonami. Ale nie John. John był inny... a przynajmniej tak mu się wydawało.
    -Porada? -Spojrzał na nią. -Jakże cenna... od córki samego szefa. Niestety nie zwinę swoich rzeczy i nie ucieknę. Nawet jeśli twój ojciec to kawał skurwiela.
    Nie musiał się z tym kryć. Każdy to wiedział i jego córka też powinna to wiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  5. -Ma czy nie ma... Co za różnica. -Odparł zimno. Jednego czego się nauczył i to się sprawdzało to nie rozmawiać za dużo z nikim i udawać niedostępnego, takiego, który poświęca się całkowicie swojej robocie. Nikt wtedy nie dopytywał cię o szczegóły. Nikt nie interesował się czy masz żonę, dzieciaki, czy twój dom stoi gdzieś na jakiejś wsi i czy masz małego yorka w salonie. Traktowano cię jak kogoś kto żyje po to by służyć... Kogoś kto poświęca się swojej robocie i kogoś kto nie ma życia osobistego.
    Tak było wygodniej.
    -Co z twoją ręką? Nie trzeba jej zszyć czy coś? -Zerknął ukradkiem na to co robiła. Siebie zszywał sam. W CIA uczyli ich pierwszej pomocy w podobnych wypadkach bo niejednokrotnie agent sam musiał pozszywać się, doprowadzić do stanu używalności i dalej działać. W grupie w której był śmiali się, że są jak roboty, nie czują bólu. To była nie prawda. Czuł ból, ale jakoś bardziej się do niego przyzwyczaił....

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeszcze raz na nią spojrzał, a potem na opatrunek, który sobie zrobiła. Miewał znacznie gorsze rany i musiał sobie jakoś z tym radzić. A ta nie wyglądała na lekką.
    -Nikt nie mówi o zszywaniu siebie samej. Ja mogę ci to zaszyć. -Odparł poważnym tonem. Ile to razy zszywał ludzi jej ojca po jakiś napadach czy bójkach? Może dlatego jej ojciec tak go lubił? Widział w nim nie tylko bezduszną maszynę do zabijania, ale również kogoś kto zna się na medycynie.
    Oczywiście nie pomyślał o znieczuleni, ale który facet przyznałby się do tego, że chce zastrzyk znieczulający? Może to była męska duma? A może większa odpornośc na ból? Ciężko było mu powiedzieć. W jego przypadku nie miał wyjścia. Robił wszystko mechanicznie.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Wyyybacz nawał pracy, ale mam wolne teraz i postaram się nadrobić wszystko :D ]

    Jhon wyjął ze schowka podręczną apteczkę. Ta jednak znacznie różniła się od tych, które powinny znajdowac się w każdym samochodzie. Ta była zaopatrzona nie tylko w bandaże, plastry, gaziki, ale również w igłę, nici chirurgiczne, tabletki na uspokojenie, na pobudzenie, działka kokainy, zastrzyk z morfiny i inne leki, których z pewnością dziewczyna nie potrzebowała.
    Przetarł ranę gazą polaną spirytusem przyjrzał się uważnie rozciętej dłoni.
    -Nie wygląda to źle. Ale warto założyć parę szwów, żeby lepiej się goiło. Zabrał się za szycie dość szybko. Robił to wiele razy i ze sprawnością niczym nie jeden lekarz. Może gdyby los potoczył sie inaczej skończył by jako chirurg na oddziale jednego z pobliskich szpitali. Nosiłby biały fartuch, chodaki i plakietkę ze swoim imieniem i nazwiskiem. Swoim prawdziwym... A nie zmyślonym przez cały sztab pracowników CIA.
    -Gotowe. -Powiedział kiedy skończył bandażować jej dłoń. -Za dwa tygodnie zgłoś się do kogoś żeby ściągnął szwy. Powinno się już zagoić. -Zaczął pakować rzeczy do apteczki. -Początkowo możesz mieć utrudnione ruchy, ale nie przejmuj się.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uśmiechnął się do niej słysząc jej komentarz.
    -A co? -Uniósł brwi do góry. -Myślałaś, że pozszywam cię jak weterynarz sterylizowaną sukę w schronisku? -Po chwili jednak zrobiło mu się głupio. -Przepraszam. To nie było dobre porównanie. Zszywam często chłopaków. Kiedyś miałem zostać ratownikiem medycznym zanim sprawy się popieprzyły.
    Kiedy powiedziała mu o swoim planie nie był zbytnio przekonany. Jej ojciec dał mu wyraźne rozkazy, że ma ją pilnować i to by mu się nie spodobało. A patrząc na wszystkie te lata doświadczenia jakie miał za sobą to słowo najważniejszego człowieka w mafii liczyło się najbardziej.
    -Być może, ale twój ojciec kazał mi nie opuszczać cię na krok. Nie zaryzykuję zostawiając cię z nim samą nawet jeśli bardzo dobrze go znasz. -Spojrzał w jej oczy. -Wejdę tam z tobą nawet jeśli propozycja nie będzie lepsza i twój ojciec zdaje sobie z tego sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  9. -Tak... lekko inna sprawa od tej którą miałem się zajmować. -Również pomyślał o zabijaniu ,strzelaniu i katowaniu ofiar.
    Gdyby tego wieczoru mieli wpaść, ona zostałaby zastrzelona przez swojego klienta to sprawa wyglądałaby by prosto. Koniec akcji bo to zbytnio naraziłoby Jhona. Ale skoro tak stawiała sprawę dlaczego miałby się nie zgodzić.
    -Dobra. Będę stał za drzwiami. Jeśli tylko coś pójdzie nie tak naciśniesz ten guzik. -Wręczył jej niewielki pilot. Kiedy dziewczyna wciśnie czerwony guzik, drugi pilot zawibruje w jego kieszeni i wpadnie do środka zabijając wszystko w zasięgu wzroku. -Tylko lepiej padnij wtedy na kolana, schowaj się za jakimś meblem bo rozpęta się jadka.
    Jeśli dziewczyna zginie wkroczy CIA. Jesli cokolwiek zagrozi jego życiu i misji wkroczy CIA. Nie miał się czego bać. A jeśli Megan zdobędzie atrakcyjną ofertę ojciec szybko zapomni o tym, że została sama na kilka sekund.

    OdpowiedzUsuń
  10. -Myślisz, że jak założą ci pętlę na szyję i zaczną dusić to cokolwiek usłyszę? -Uniósł brwi do góry. -Dobra wchodź tam. Mam nadzieje, że wiesz co robisz.
    Słyszał o tym, że ojciec nie jednokrotnie powierzał jej poważne zadania zatem musiała być dobra, ale w tej chwili uważał, że jest wyjątkowo nierozważna wchodząc tam bez niego. Co mógł jednak zrobić? Jeśli dojdzie do transakcji to będzie miał kolejne nazwiska i dowody dla swoich szefów w CIA. Nawet jeśli coś pójdzie nie tak sprawa będzie wygrana bo agenci kręcili się w okolicy i zapuszkowaliby w razie niepowodzenia wszystkich łącznie z dziewczyną, a inny agent, który również siedział w kręgach mafii lecz nie tak blisko szefa zająłby jego miejsce, a on dostałby swoje wynagrodzenie i podziękowania oraz kolejne zadanie.
    Nic do stracenia. Najwyżej dziewczyna straci życie. To wszystko.

    OdpowiedzUsuń