3 listopada 2008

[KP] franzis, you know, I really fancy, your imaginary dancin'


FRANZIS KRISTIN JONSDOTTIR
trzydzieści jeden lat - 31 - 31 - 31 - trzydzieści jeden nocy polarnych

Gdzieś w zasięgu wzroku, okazjonalnie w zasięgu ręki. Najlepsze porównanie jakie przychodziło jej do głowy to przyjaciel z przeszłości, dotykający Twojego lewego ramienia, nie, muskający Twoje lewę ramię, stojąc przy tym z prawej strony. Odwracasz się, ale nikogo nie widzisz. A przecież wiesz, że coś poczułeś, że ktoś tam był. Wiesz, że ktoś Cię dotknął, że wszedł w Twoją prywatność. No więc stoisz, z taką zgwałconą moralnością, dopóki nie usłyszysz śmiechu, z prawej. Nie rozumiesz, dlaczego nagle ktoś mógł złamać wszelkie zasady fizyki, dlaczego wszelkie Twoje założenia okazały się w tym momencie błędne i nieadekwatne. Stoisz ze zmarszczonymi brwiami i jesteś smutny, zgubiony, zgubiony w swoich zmysłach, bo teraz już wiesz jak łatwo je oszukać.

Kristin czuje na opuszkach palców ogień, regularnie. Czuje powietrze, wiatr, fale, liście i czuje też głosy, emocje. Z natury jest wycofana, ale wbrew naturze musi wszystkiego doświadczyć. Niewidzialne łańcuchy ciągną ją do nieodpowiednich miejsc. Często kogoś goni, rzadko go znajduje. Goni z takim zaangażowaniem, że traci poczucie czasu. Budzi się dziesięć godzin później z mięśniami palącymi od wysiłku, nie mając zielonego pojęcia co, jak, kiedy. I nie odpowiada na pytania, nie dlatego, że nie chce, a dlatego, że sama nie wie. Ona też nie rozumie co robi, czy po co. Nie da się z nią funkcjonować. Zobaczysz. Zawsze słucha zmysłów.

Mama zmarła, gdy była dziewczynką. Ojciec pił. Brat wyjechał, a ona została sama z całym światem. Przetrwała edukacje i poszła na studia. Pani psycholog od siedmiu boleści. Instynkt podpowiadał, żeby szukać pracy. No więc szukała, latami, i ciągle nie mogła jej znaleźć. Tej, której miała szukać, to jest. Rozumie ludzi, a raczej człowieka, w jego skomplikowanej naturze. Z tłumem ma problem, z nieznajomymi w liczbie mnogiej ma problem, ale człowieka faktycznie rozumie. I lubi. Jako jednostkę. No więc praca z człowiekiem była marzeniem. Praca w zawodzie jest marzeniem. Nigdy nie mieszkała w mieście, bo nie chciała. Teraz też szuka za miastem, w górach, w odosobnieniu. W nocy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz