3 czerwca 2014

[KP] Elidan Shade

"Nekromanta – osobnik o oryginalnym poglądzie na świat"


nekromanta-najemnik 

Nie pytaj mnie skąd jestem. I tak ci nie powiem.
Nie jestem niczyim podwładnym. Zasady tworzę sobie sam. W sumie to nie mam zasad.
Pracuję dla tego, kto mi płaci. Możesz być demonem z Eeofolu albo elfem z AvLee. Nieważne. Dopóki dajesz mi pieniądze nie obchodzi mnie to.
A nekromantą jestem, bo kiedyś zatrudnił mnie Sandro. Znaczy, miałem znaleźć dla niego jakiś artefakt. Jak już go znalazłem, to byłem ciekaw co z nim zrobi. A robił naprawdę interesujące rzeczy. Pomyślałem wtedy: „W zasadzie to takie martwiaki mogą się przydać.” Poprosiłem go zatem by nauczył mnie tej mrocznej sztuki.
No i okazało się, że nekromancja się przydała. Dzięki temu mam więcej możliwości zarobku. I o wiele więcej pieniędzy.
[tak, Erathia też korzystała z moich martwych (u)sług]

A teraz jakiś Kastor oferuje dobrze płatną pracę. Może się skuszę?

[Art znaleziony w Guglach, nijak nie mogę znaleźć źródła
Pod nazwiskiem zalinkowana muzyczka
Wątek z Night Sky]

3 komentarze:

  1. [Jest i początek, w ogóle śmieszki - zalinkowana muzyczka. U Elidana jest to motyw Nekropolii z HOMM3, a u Ganydefa z HOMM2 hahaha :D]

    Ganydef sam nie wiedział, czy być zadowolonym że w końcu ktoś go dostrzegł w tym zasuszonym państewku, czy martwić się że zrobił to sam Kastore - samozwańczy, bo jakże tu inaczej, władca Deyji. Od czasu, kiedy zrzucił z tronu Archibalda Ironfista ogłosił się jedynym i słusznym włodarzem. Problem w tym, że nikt nie wiedział... Co on naprawdę planuje w związku z nagłym "przypływem władzy".
    Archibalda dało się jeszcze jakoś przewidzieć - wszystko co robił, robił dla nekromancji. Jego plany były dalekosiężne, ale jednak nigdy nie schodziły z tej mistycznej strefy magii.
    Jeśli chodzi o Kastora... Nic o nim tak naprawdę nie wiadomo. Pojawił się znikąd wraz z trzema nieznajomymi towarzyszami, stając się doradcą Ironfista. Spiskowali między sobą, układając tajne konspiracje oraz planując.
    Ale co? Pozbycie się diabłów z Eeofolu? Elfów? Może samej Katarzyny?
    Nikt nie wiedział.
    Stąd też po kręgosłupie Ganydefa skradał się dreszcz, gdy przemierzał ciemne ale wciąż bogate i pełne skradzionych obrazów korytarze pokracznego Zamku Półmroku - obecnej siedziby Kastora. Strażnicy, skradający się w głębokich cieniach każdego niemalże punktu ogromnej fortecy, również zdawali się podzielać nerwową oraz wyraźnie ciężką atmosferę - nawet zwyczajowy główny hol nie przyćmiewał już swoim blaskiem i nie ociekał złotem oraz drogimi kamieniami. Wszystko gdzieś znikło, zmieniając się w dziwnie technologiczne monstrum.Cały zamek z ciemnego, zdrapanego kamienia niemalże krzyczał o głodzie dziwnej potęgi i skupiał w sobie mroczną aurę obecnego tu władcy.
    Jako nekromanta nigdy nie powinien przestać oglądać się za ramię, ale teraz czuł się wyjątkowo niespokojnie i mało bezpiecznie. Jakby coś nieustannie na niego patrzyło i próbowało wpełznąć na ramię niczym wyjątkowo wredny wij o odnóżach niczym kolce. Wcisnąć się w mózg i szeptać rozkazy, zastępując niezależne myśli.
    Ganydef stanął pod wielkimi drzwiami sali tronowej. Wyzierające oczodoły czaszki, udekorowane drogimi klejnotami, patrzyły na niego uważnie, jakby oceniając czy jest godny tego by przekroczyć ten próg. Mosiężne wrota zostały otwarte przez dwójkę wielkich, kościanych golemów przepuszczając nekromantę do środka.
    Kastore siedział na tronie z czaszek. Dumny, wyprostowany, oceniający wszystkich zgromadzonych nieznoszącym sprzeciwu wzrokiem. Nie przypominał jednak Archibalda pod względem królewskiej postury - Ironfist był urodzonym księciem, a Kastore próbował nadrobić to wojowniczą prezencją despoty. Nie stroił się jednak w królewskie szaty, a przyodział prostą zbroję z nieznanego Ganydefowi surowca. Korona zamiast dekorować jego skronie, spoczywała na jednej z czaszek jakby na znak, że takie atrybuty nie są mu potrzebne.
    Jeśli jednak miał być szczery wolał mieć go po swojej stronie niż jako przeciwnika. Bowiem, zdaniem nekromanty, w oczach władcy Deyji czaiła się jakaś iskra szaleństwa która z łatwością mogłaby spopielić pół Antagarich. Bez wahania - byleby tylko zaprowadzić właściwy sobie porządek. Od kogoś takiego można uczyć się bezwzględności, ale tak by nie zarazić się głupią psychopatią.
    Zresztą czy żaden z nich, zgromadzonych w Deyji, nie jest odrobinę wariatem?
    Ganydef rozejrzał się po sali, krzyżując dłonie za plecami i kierując ku środkowi sali. Rozpoznawał twarze mężczyzn i kobiet tu zgromadzonych. Mierzył ich spojrzeniem niesamowicie jasnych, niemalże białych, oczu - oceniając i zastanawiając się, czemu niektórzy z nich w ogóle się tu znaleźli. Emir, nekromanta z nizin, ledwo potrafił rozpisać zaklęcia. Nabharsa, czarodziejka z Czeluści, ostatnio spopieliła swoje dzieło w beztroskiej radości - ewidentnie postradała zmysły, nawet teraz chichotała do siebie i szeptała niezrozumiały bełkot. Wśród nich było też kilku zasłużonych mistrzów magii ciemności...
    Dlaczego taki dziwny zlepek osób?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ganydef stanął na uboczu przyglądając się wszystkim. Podszedł kilka kroków w przód, by lepiej słyszeć Kastore'a wyraźnie przygotowującego się do przemowy, gdy nagle zauważył stojącego obok siebie... Elidana Shade.
      Nekromanta spojrzał na mężczyznę chłodnym, przenikliwym spojrzeniem, lekko wykrzywiając usta. Doprawdy, jeszcze jego tu brakowało - najemnika, który nekromantą został chyba tylko z przypadku i uległości Sandro. Zastanawiało go, dlaczego Kastore tak ryzykuje, przecież plotka głosiła że Elidan idzie tam gdzie więcej zapłacą.
      Mała to lojalność.
      Po drugie on sam miał z Shadem zatarg z przeszłości. I nie zakończyło się to pozytywnie dla żadnej ze stron, do dzisiaj chowa do niego nie uraz a po prostu zwykłą, czystą odrazę oraz niechęć.
      - Shade... - mruknął Ganydef, prostując się i krzyżując ręce na piersi, wkładając je w obszerne, czarne rękawy koszuli.

      Usuń
    2. [Swoją drogą postać, którą masz na wizerunku to Malus Darkblade z uniwersum Warhammera :)]

      Usuń