26 lutego 2015

Savoir-vivre rozstania

Sądzę, że wszyscy tutaj zebrani zgodzą się, że porzucanie współautora bez słowa jest co najmniej niemiłe. Nie ma znaczenia, czy wątek już trwa, czy nadal jesteśmy na etapie ustalania szczegółów lub dopiero co pojawiły się karty postaci. Jest to przykre i basta.
Nie będę się już dłużej nad tym rozwodzić, nie będę Wam powtarzać, żeby tego nie robić, ani wytykać palcami porzucających. To nie ma sensu. Zamiast tego chciałabym zapytać, jak inaczej byście coś takiego widziały? Jakie słowa chciałybyście usłyszeć od autora, który z tej czy innej przyczyny rozmyślił się i nie chce już dłużej prowadzić z Wami wątku? Wolałybyście lekko naciągane "mam mało czasu" czy coś bliższego prawdzie, nawet jeśli mogłoby to być bolesne (kiepsko piszesz)?
Otwieram dyskusję i mam nadzieję, że uda nam się wyciągnąć jakieś konstruktywne wnioski.

17 komentarzy:

  1. Myślę, że ja mimo wszystko wolałabym prawdę, nawet gdyby trudno byłoby mi ją przetrawić. Porzucanie wątku bez słowa jest dla mnie okrutne i świadczy o tym, że osoba ta albo jest tchórzem, albo jest tak okrutna, że nawet nie stara się wcisnąć komuś kolejnego kłamstwa. Obecnie wiele osób wymawia się tym, że nie ma czasu. Nie chcę uogólniać, ponieważ na pewno wiele osób naprawdę go nie ma, ale wiadomo, że niektórzy rzucają byle jaką wymówkę, żeby tylko mieć spokój, zamiast zdobyć się na szczere słowo. Sądzę, że ten drugi autor w każdym wypadku zasługuje na to, aby prowadzić z nim szczerą rozmowę, zamiast wciskać mu kolejny kit.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj tak, to moja znienawidzona rzecz. Nic mnie tak nie wkurza jak zostawienie mnie bez słowa, szczególnie jeśli wątek mi się podobał.
    Prawdę mówiąc, ja już wolę usłyszeć bullshit niż nic. Bo i tak łatwo się domyślić, że problemy zdrowotne, dramatyczny brak czasu czy co-tam-innego-autorzy-piszą to wymówka (żeby nie było, z własnego doświadczenia wiem, że czasem to prawda), a przynajmniej ma się jakieś słowo pożegnania od współautora. Ja jeśli rezygnuję z wątku piszę prawdę - temat jednak mi nie siadł, mam za dużo na głowie, czy nie mogę wczuć się w postać. No dobra, nie lubię mówić drugiemu autorowi, że słabo pisze i to dlatego. Wiem, że takie upomnienia są przydatne, ale z drugiej strony, jako powód rezygnacji... uch. To dla tej osoby musi znaczyć, że jest naprawdę źle i być demotywujące. Sama nie chciałabym czegoś takiego usłyszeć, za to rady w trakcie pisania jak najbardziej. Niemniej, nie obraziłabym się gdyby ktoś mi napisał "sorry, nie podoba mi się Twój sposób pisania, chcę zrezygnować". Nikogo siłą przy sobie nie trzymam. Dlatego nie rozumiem tej awersji, czy czasem braku domyślności, do napisania zwykłego "przepraszam, ale odchodzę z bloga/rezygnuję z wątku". W tym temacie wszystko da się przekazać miło i nieofensywnie, nikogo nie urażając. W zasadzie to nawet nie potrzebuję tłumaczeń dlaczego. Sama informacja wystarczy, z szacunku do współautora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mi niestety przytrafiło się dużo przypadków olania przez współautorów, także tutaj. Nie będę nikogo wytykać palcem, ale jest tutaj kilka osób, które olało mnie bez słowa, większość na etapie ustaleń. Nawet, jeśli występuje niezgodność preferencji, wypadałoby napisać, że się rezygnuje. Bo z preferencjami różnie bywa, zauważyłam na przykład, że teraz jest moda na wątki homo, których ja nie lubię i nie piszę. Ale i tak wypadałoby cokolwiek odpowiedzieć, a nie olewać tak bez słowa.
    Najgorzej, to jeśli widzę, że ktoś trzepie wątek za wątkiem z innymi autorami, a mnie nie raczy odpisać, nawet kiedy się upominam. Już wolałabym, żeby nie robił mi nadziei i napisał otwarcie, że rezygnuje. Niektórzy napisali, inni niestety nie. Uważam, że olewanie bez słowa jest chamskie i niekulturalne. A jeśli chodzi o wymówki... Cóż, w niektórych przypadkach trudno w nie uwierzyć, kiedy ktoś twierdzi, że nie ma czasu, a ja na każdym blogu, na który wchodzę, widzę pojawiający się jego nick.
    Tak czy inaczej, zawsze jest mi przykro, kiedy ktoś rezygnuje, bo mam dużo zapału i czasu, który chciałabym spożytkować na wątki, a niestety nie ma z kim popisać. Odchodzenie autorów mnie przygnębia i demotywuje. Naprawdę chcę z kimś popisać.
    Ogólnie też zauważyłam w blogosferze tendencję, że wielu autorów zapisuje się na dużo blogów, ale zwykle ich aktywność kończy się na dodaniu KP, a potem znikają. I potem dziwić się, że prawie wszystkie grupowce szybko zdychają, skoro autorzy tak niefrasobliwie podchodzą do kwestii zapisywania się i zaczynania wątków, bo biorą ich mnóstwo, a potem nie odpisują. Tak samo ogłoszenia na spisowniku - autorzy je dodają, ale zwykle ich zapał wyczerpuje się na etapie ustaleń. Znaleźć kogoś, kto wytrzyma dłużej niemal graniczy z cudem, ja mogę takie przypadki policzyć na palcach. Niestety. A ja nie rozumiem, jaki jest sens zapisywania się na blogi, kiedy się nie ma do tego zapału i czasu. Po cholerę niektórzy się ogłaszają, skoro wiedzą, że mają mało czasu? I potem nagle znikają bez słowa, bo rzadko który autor potrafi się zdobyć na jakieś wyjaśnienie. Ech... :/.
    To olewanie naprawdę psuje atmosferę na blogu :(.

    OdpowiedzUsuń
  4. Hm. Mnie by zadowalało zwykłe: "Sorry, ale chujowo mi się z tobą piszę, bo nie umiesz tego robić." Czyli prawda i tylko prawda.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dla mnie ten temat również jest okropny. Zgadzam się z dziewczynami nade mną w zupełności.
    Moim zdaniem wymówka "nie mam czasu" jest w większości przypadków bardzo pusta. Żyjemy w dobie XXI wieku. Każdy ma czas na internet, trzeba sprawdzić pocztę i posiedzieć na fejsiku. Skoro na to jest czas, to dlaczego nie ma czasu, aby szczerze z kimś porozmawiać i powiedzieć, dlaczego porzuciło się wątek lub jego początkowy etap. Nie mogę zrozumieć, jak w takiej sytuacji można nie napisać chociaż krótkiego posta, że coś wypadło, będę za tyle i tyle, jeśli ciągle chcesz ze mną pisać, to nie ma problemu. Niby proste słowa, a rozwiązałyby wiele. Jestem osobą z natury niecierpliwą i tracę ducha do wątków i jest mi smutno, kiedy coś, co mi się bardzo podobało umiera, bo ktoś nie raczy napisać nawet jednego słowa.
    Kiedy zdarza się, że ktoś nie chce już z kimś pisać, to ludzie, nie bójcie się, powiedzcie o tym. Prawda jest najlepsza, nawet jeśli jest smutna. Ja wolę grać z innymi w otwarte karty. Wiem, że czemuś nie podołam, to się za to nie biorę, bo wiem, jak boli porzucenie wątku w trakcie. Lepiej to zrobić na początku. Po to są wstępne ustalenia. Jednak niektórzy znikają nawet podczas nich. Bardzo współczuję tym osobom.
    Ten problem jest bardzo poważny i niestety, ciężko jest coś z tym zrobić. Nie złapie się przecież za rączką niegrzecznego i niekulturalnego autora. Nie można na siłę go ciągnąć go pisania komentarzy. Każdy podejmuje własne decyzje. Szkoda tylko, że czasami są one strasznie egoistyczne i ranią innych ludzi. Jak Jessica napisała, to psuje atmosferę na blogu. I sieje ziarno niepewności w sercach autorów. Kiedy nikt nie podał powodu, nie wiadomo, co myśleć. Czasami człowiek się zastanawia, czy jego styl pisania odstraszył, charakter postaci, czy coś innego.
    Nie trzymajmy się w niepewności i informujmy, wiem, że może to być ciężkie, ale proszę, bądźmy wszyscy wobec siebie fair.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobra, jak dla mnie już pal licho, jaką wymówkę przeczytam. Bardziej mi chodzi o to, co zrobić, kiedy ktoś znika bez słowa. A jak się człowiek upomina, to jest cisza i zero reakcji, totalnie ignorowanie komentarzy, mimo że ten ktoś wszystkim innym odpisuje. I nie ma tu wyjaśnienia "nie zauważyłam", bo nie można nie zauważyć kilku komentarzy. Jednego owszem, ale nie kilku.
    Co z tym zrobić, hm?

    OdpowiedzUsuń
  7. A tutaj jak można nie zauważyć, że ktoś nie odpisał? Chyba się nie da, co? Skoro ma się osobno karty, pod którymi odpowiada jeden autor.
    Faworyzowanie - tak bardzo nie lubię, bo mam wrażenie, że jestem tak beznadziejna, że ludzie nie chcą tracić kilka cennych minut na ładny (albo jakikolwiek) odpis. Przez to musiałam opuścić jakiś blog. Przyjemnie nie było.
    A jak chcą porzucać, niech się w ogóle odzywają! Nie przypominam sobie, żeby ktoś mi napisał "nie mam czasu, sory". Nie, autorki po prostu odchodzą, mają w dupie inne autorki. Nie mam pojęcia, co można by z tym zrobić, bo nie widzę w ogóle sensu w próbach. Są tacy, którzy napiszą cokolwiek, są tacy, którzy napiszą prosto, że się nie czują (jak ja kiedyś) i są też tacy, którzy mają wylane i nic nie piszą i zapominają o całej sprawie. Ja się powoli do tego przyzwyczajam, aczkolwiek to nie zmienia faktu, że jeśli wątek mi się podoba i ktoś znika... mam ochotę znaleźć i udusić, serio.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najwyraźniej można nie zauważyć. Celowo nie zauważyć.

      Usuń
    2. No, i to można dużo razy nie zauważyć, jak się okazuje w niektórych przypadkach :P.

      Usuń
  8. Widzę, że generalnie wszyscy się zgadzają, że jeśli chce się zakończyć wątek na jakimkolwiek etapie, trzeba jakoś to powiedzieć :) Mam nadzieję, że uda się w jakiś sposób sprawić, żeby takie postępowanie stało się zasadą panującą ogólnie w blogosferze.

    Ja również wolę, żeby mi autor powiedział, na czym stoimy, tak jest prościej. Mnie jest ogólnie bardzo trudno wyprowadzić z równowagi, więc nawet jeśli mi powie, że pisze katastrofalnie i nie da się mnie czytać, to pewnie mnie to specjalnie nie ruszy. I nie będzie mi potem przeszkadzało, żeby normalnie rozmawiać z takim autorem, czy prowadzić potem jakieś jeszcze wątki (jak moje pisanie stanie się dla niego znośne).

    OdpowiedzUsuń
  9. Dla mnie porzucanie bez słowa jest skrajnym buractwem. Autor wtedy radośnie mnie olewa ciepłym moczem i nawet nie próbuje wcisnąć, że to deszcz. To tak, jakby umówić się na spotkanie, potem nie przyjść i zwyczajnie przejść nad tym do porządku dziennego. Słabo trochę, hm? Nikt tego nie lubi, a jednak znajdują się kołki, które to robią. Dla mnie to trudne do pojęcia jeśli ktoś uważa, że to poniżej jego godności, by napisać te trzy słowa o swojej rezygnacji. Jeżeli ktoś taki na przykład boi się reakcji współautora na taką wiadomość, to mogę się tylko spytać, czy potworów spod łóżka też się boi. Bo to jest dokładnie tak samo dziecinny lęk i nie przystoi on osobom, które nauczyły się nie siusiać już w pieluchy.

    Osobiście wolałabym przyjąć na klatę przykrą prawdę, niż usłyszeć głupią wymówkę. Ale z drugiej strony to już wolę głupią wymówkę, niż kompletną ciszę. Dla mnie pisanie wątków to nie tylko miłe spędzanie wolnego czasu, ale również okazja do doszlifowania swoich umiejętności i interakcji z ludźmi. Dlatego wolę się dowiedzieć, dlaczego autor naprawdę zrezygnował, nawet gdyby miała to być wiadomość w stylu "Piszesz jak pięcioletnie dziecko! Nie da się tego czytać! Będę miała po tym koszmary! Nigdy więcej nie pisz!"

    OdpowiedzUsuń
  10. Moje poprzedniczki napisały już chyba wszystko, co można na ten temat powiedzieć.
    Mi osobiście robi się przykro, gdy współautor wątku porzuca go bez słowa. Bardzo angażuję się w każdą historię, przeżywam to, co moi bohaterowie i można powiedzieć, że z każdym w pewien sposób się utożsamiam. Jeśli ktoś decyduje się na podjęcie wątku musi czuć się za niego odpowiedzialny. Kurczę, jaki jest sens tworzenia karty postaci czy jednego odpisu, jeśli na następny nie będę mogła już liczyć? I tu nie chodzi tylko o marnowanie mojego czasu, ale o niezdecydowanie autora. Jeśli ktoś wie, że nie będzie w stanie udźwignąć jakieś historii to niech się jej nie podejmuje. Nienawidzę, gdy ktoś robi mi nadzieję na naprawdę dobry wątek, a po kilku krótkich odpisach znika bez słowa. Nie dość, że to niekulturalne, to jeszcze niedojrzałe. Nie wiem, czy problem leży we mnie, czy w drugiej osobie. Może nie potrafię zainteresować autora na tyle, by zatrzymać go przy sobie. Słomiany zapał to plaga blogosfery i nic dziwnego, że każdy nowy grupowiec skazany jest na porażkę. Marzy mi się wątek, który mogłabym prowadzić miesiącami, jednak nie łudzę się już, że będę mieć okazję spotkać autora o podobnym zaangażowaniu. Ludzie znikają bez słowa, aby za dzień czy dwa pojawić się na innym blogu. Skoro ktoś jest na tyle kreatywny, aby co kilka dni tworzyć nowe karty dlaczego tejże wyobraźni nie spożytkuje na pisanie systematycznego wątku? Niektóre kwestie chyba na zawsze pozostaną dla mnie zagadką. Wolałabym przeczytać szczerą prawdę, niż nieustannie oczekiwać na jakikolwiek odzew ze strony autora. Nie trzymam nikogo na siłę, jeśli ktoś pragnie przerwać naszą historię - droga wolna. Byleby, cholera, miał odwagę się do tego przyznać! Może to być nawet najbardziej denna wymówka, nie wnikam. Co do "braku czasu" - na te słowa reaguję obojętne. Nie mi jest oceniać autentyczność tego stwierdzenia. Sama nie zawsze mam czas na regularne odpisy, nie więcej niż trzy razy musiałam zrezygnować z wątku ze względu na to, iż nie byłam w stanie pogodzić go z pozostałymi pomysłami oraz życiem prywatnym. Trudno jest więc zakwestionować szczerość tych słów, dlatego podchodzę do nich z rezerwą.
    Podsumowując, wolałabym przeczytać coś w stylu "beznadziejnie piszesz, nara" niż nie otrzymać żadnego wyjaśnienia. Praktycznie wszystkie wątki, które prowadzę na mailu upadły i od żadnego autora nie doczekałam się pożegnania. Uważam, że jest to co najmniej chamskie i niedojrzałe. Powinniśmy zachowywać się w stosunku do innych tak, jak sami chcielibyśmy być traktowani a jestem pewna, że nikt nie pragnie być wystawionym do wiatru. Bądźmy szczerzy, kompetentni i WYTRWALI.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, widzę, że myślisz bardzo podobnie do mnie ;). Swoją drogą, gdyby nie to, że prowadzisz tylko wątki męsko-męskie, których unikam jak ognia, to bardzo chętnie bym coś zaproponowała ^^. Też szukam kogoś, z kim mogłabym pisać miesiącami i wymieniać setki odpisów, bo ja się bardzo mocno angażuję w wątki i bardzo emocjonalnie je przeżywam. Myślałam, że znalazłam kogoś takiego, ale ta osoba także mnie zawiodła :(.

      Tak w ogóle to zauważyłam, że olewający autorzy nawet nie wypowiedzieli się pod tym postem xDD.

      Usuń
    2. Potwierdzam - ci autorzy, którzy najczęściej olewają, zostawiając pytania o wątek bez odpowiedzi, nie wypowiedzieli się pod tym postem.
      Stąd ponownie to samo pytanie ode mnie - co z tym zrobić? Bo powtarzać, że to niekulturalne i dziecinne można bez końca, a zmusić się nikogo nie da, żeby odpisywał.

      Usuń
    3. To jest trudna sprawa, bo nie można nawet wprowadzić ostrzeżeń czy czegoś w tym stylu, jako że wyrzucanie autora z bloga nie jest najlepszym pomysłem. Co najwyżej można by było zrobić czarną listę, ale nie sądzę, aby ktokolwiek się tym przejął... Poza tym trochę to... infantylne. Liczyłam na to, że olewający się tutaj odezwą i może coś do nich trafi, no ale najwyraźniej nie ma tak dobrze.
      Swoją drogą, jakiś czas temu napisałam do autorki, która kiedyś zniknęła z bloga bez słowa, z podziękowaniem za takie piękne pożegnanie. Odpowiedziała, że przeprasza i że nawet nie pomyślała o tym, żeby poinformować autorów. Tylko że kurde, takie upominanie zadziała na mało kogo.

      BTW, czy tylko ja zauważyłam, że ostatnio ciągle mamy dużo osób online? :D

      Usuń
    4. No prawda, sporo osób jest online. Byle tak dalej :) Zaś co do ostrzeżeń itp, to można spróbować wprowadzić punkt w regulaminie, że się takich dziecinnych akcji nie robi. Może by to coś dało... Chociaż nie. Kurka, niech będą ostrzeżenia i niech parę osób poleci na pysk. Jest nas tu wystarczająco dużo, żeby można było sobie na to pozwolić. Może czasem trzeba potrząsnąć, żeby dotarło.

      Usuń