3 maja 2015

.

Amerykanin
25 lat
Psychokinetyk
Obserwator
Choleryk
Pod obserwcją


Timothy Russel




Wątek z Kontur: Rust Butler

3 komentarze:

  1. Waszyngton. Drugie, zaraz po Nowym Yorku, miasto cyklicznie zalewane i masakrowane przez obcych w kinematogrfii scifi. Nikt nigdy nie pomyślał, że ludzkość mogłaby po prostu rozjebać się sama. Bez zbędnych, kosmicznych dodatków. Zresztą – czy coś bardzo złego mogłoby pojawić się z tak ładnego, wiosennego nieba? Nie. To człowiek, taki na przykład staruszek prawie raczkujący na pasach, mógłby, powiedzmy, brutalnie zamordować siostrę w dzieciństwie. A jego kolega z klasy – planować aktualnie zamach na, cóż za ironiczna nazwa, Statuę Wolności.
    Rust nie należał do ludzi zbytnio ckliwych. Jak zresztą można zauważyć w jego wcześniej opisanych rozważaniach, zajmowały go raczej sprawy błahe i mało pragmatyczne. Bowiem nadal mógł korzystać z jeszcze dostępnej nieprzejrzystości myśli. Owa możliwość swobodnej deliberacji doprowadzała go zazwyczaj do miałkich wniosków, które odrzucał w zapomnienie. Czasami jednak, ale tylko czasami, wyłuskał z nich namiastkę mało ważnych planów, a te podawał dalej, w prężnie działającą maszynę Wspólnoty.
    Wspólnota, wbrew obecnym korporacyjno-kapitalistycznym czasom, nadal próbowała utrzymywać status swobodnego, równego zrzeszenia. Jednak do tej pory Rust zdążył zerwać z niej, oczywiście jedynie w swojej głowie, płachtę egalitaryzmu (tego inspirowanego paradami równościowymi). Oczywiście nadal przynależał do enigmatycznej, para-anarchistycznej społeczności psycholinetyków, ale trzymał się raczej na uboczu. Nie szedł w parze z działaniami zbrojnymi, może dlatego że jego dusza przynależała do hippisów lat 60., jednak zdawał odnajdywać się w pertraktacjach międzyludzkich.
    Zacznijmy może od początku. Rust Bustler to inteligentny ignorant, ale także najprawdziwszy psychokinetyk. Do Waszyngtonu trafił niecały rok temu. Przeniesiony z małej, słonecznej miejscowości we Francji, nie spodziewał się, że wyciągnięte dłonie Wspólnoty złapią go również tutaj. Pomimo postrzegania niektórych działań zrzeszenia jako bezowocnych, ucieszył się, że nadal będzie miał możliwość sprzeciwiania się rządowi.
    Umiejętności Butlera, rozwinięte do poziomu D4, o czym zdaje się przypominać w każdej rozmowie, wykorzystywane są przez instytucje, korporacje, władze od dziesiątego roku jego życia. Niejednokrotnie więc mężczyzna brał udział w legalnych i mniej akcjach, zazwyczaj mających na celu ochronę pojedynczej, acz bogatej jednostki. Czip umiejscowiony nad kostką lewej stopy szwenda się z nim od przeszło siedemnastu lat, nie pozwala zawierać długoterminowych znajomości, a i przypomina o ciągłej kontroli oraz, jak zauważa już sam Rust, o beznadziejnej egzystencji w skorumpowanym, agresywnym świecie ukrytego faszyzmu.
    Nic dziwnego, że Wspólnota, mająca na celu wyzwolenie psychokinetyków od ciągłego napiętnowania i terroru życia codziennego, stała się przyjemną alternatywą dla naszego bohatera. Ten, wtargnął do niej przeszło cztery lata temu za sprawą Michaela Russela. Starszy, doświadczony konspiracyjnie mężczyzna, należał do dwudziestego czwartego filaru Wspólnoty - „Brzozy”, a wiecznie zirytowany Butler wydał mu się cudownym pojemnikiem na przelanie weń buntu, rozgoryczenia i chęci walki. Poniekąd to osiągnięto, jednak nigdy nie zdarzyła się okazja, by Rust mógł wykazać się swą, trzeba to przyznać, wyszkoloną techniką.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Butler pojmanie starszego Russela przyjął z dziwnym, wręcz znudzonym spokojem. Od dawna wiedział, że działanie we Wspólnocie wiąże się ze stratami, którym, jeśli oczywiście istnieje taka możliwość, trzeba zapobiegać. Zakucie w kajdanki głównodowodzącego „Brzozy” uderzyło przede wszystkim w strukturę dwudziestego czwartego filaru. Jego miejsce zajęła posępna, ale przeinteligentna Caitlin Hox; w oficjalnym żargonie, również przez rząd, określana mianem 00123. I w końcu dochodzimy do sedna, do aktualnego miejsca opisanej historii. Władza nowego zarządu nakazała, nikomu innemu jak Rustowi Butlerowi, ściągnięcie do Wspólnoty syna Michaela Russela. Niebezpodstawnie zresztą – liczono na talent odziedziczony po ojcu, który przy pomocy drobnych treningów umożliwiłby skontaktowanie się z pojmanymi.
      Obecnie znajdujemy się więc w kuchni, nieskazitelnie czystej, w której przez zapach detergentów przebija się jedynie woń czarnej, świeżo zaparzonej kawy. Rust pali papierosa, jest rozluźniony i ewidentnie na coś czeka. Momentami spogląda na zegarek powieszony nad zlewozmywakiem, później lustruje ledwie widoczny fragment drzwi wejściowych. Nawet nie wzdryga się, gdy te uchylają się mocniej, a z powstałej szpary wysuwa się postać Olivera Russela. Po jego dość infantylnych słowach, dzięki biologicznie uformowanej władzy starszy z mężczyzn zatrzaskuje niedomknięte drzwi.
      — Siadaj. — Jedno z pustych krzeseł przesuwa się w stronę chłopaka.
      Na stole kuchennym wylądował plik dokumentów schowanych w brązowej teczce. Na niej odręcznie wypisano inicjały M.R. oraz zbiór następujących po sobie cyfr: 000099.
      — Zanim sięgniesz po dane, chciałbym abyś zawiesił na dłoni tę bransoletę. — Rust wyciąga z kieszeni metalową obręcz i podsuwa ją na drugi kraniec stołu.
      Zdaje sobie sprawę z tego, że młody Russel nie musi wiedzieć, iż podarunek nie jest sztampową, sekciarską modą. Mógł podpatrzeć ozdobę u ojca, powinien. Posiada ją również sam Butler, a wszystko po to, by zneutralizować wytwarzające się wokół czipu pole magnetyczne.
      — Zanim pójdziemy na mały spacer, chciałbym się spytać, co takiego wiesz o swoim ojcu? — pyta chowając usta za złożonymi w modlitewny gest dłońmi. Chwilę milczy, unosi delikatnie brodę i uśmiecha się enigmatycznie. — W tej teczce znajduje się cały życiorys Michaela Russela oraz informacje o aktualnym miejscu jego pobytu. Są tam wzmianki o tobie, o twojej matce i zdaje się, że i ja posiadam pojedyncze zdanie w spisie. Jeśli zajrzysz zaprowadzę cię do miejsc, gdzie wszystko się zaczęło, gdzie powstała Wspólnota i gdzie prawdopodobnie zginiemy. Jeśli odmówisz, zniknę w parę sekund, a ty zapomnisz, że mnie widziałeś i przejdziesz do swojej nudnej rutyny.
      Wybieraj.

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń