31 października 2015

Nie da się zmienić ciemności w światłość, a apatii w ruch bez udziału emocji




P a n d o r a  L o r e n c
Dwudziesta czwarta wiosna niedbale wepchnięta za pas tuż obok starego sztyletu. Sierota wychowywana w spelunie z mieszczącej się w dzielnicy biedaków, którą ktoś kiedyś nazwał sierocińcem, ze względu na ilość przybłęd chowających się w jej kątach. Znana w szajce, jako Dora oraz ta od kapitana Lorenca. Przez niektórych nazywana drugim oficerem, choć hierarchia w gildii już dawno przestała obowiązywać, przynajmniej czysto formalnie. Zbyt skupiona na wykonywaniu zadań by, choć na chwilę się zatrzymać i rozejrzeć wokoło. Zbyt uparta by zgodzić się na ustępstwo bez zbędnych komentarzy i wielu godzin zażartej dyskusji przeplatanej licznymi wybuchami agresji oraz dość przekonującymi groźbami. Zbyt dumna by przyznać się do błędu, co w gruncie rzeczy nie jest jej winą a kapitana, który uratował ją z przytułku i wychował na własne podobieństwo. Za dużo w niej z NIEGO- może, dlatego nadal nikt jej nie wyrzucił na zbity pysk. Za cenny nabytek, aby oddać go komuś innemu. Autorytet wyrobiony podczas ostatnich ośmiu lat nadal potrafi zwalić z nóg niejednego ważniaka, który dostąpi zaszczytu zamienienia z nią kilku zdań. Strzała gildii Drecan. 
Wątek z Night Sky
Wizerunek z "Arrow" 

2 komentarze:

  1. [Jest super, przepraszam, że tak długo :D]

    Zastanawiającym był fakt, że zwołano spotkanie obydwu, konkurencyjnych gildii złodziei. W ciągu kilku dni Davamros przekonał się jednak, że coś musiało zaszkodzić interesom przywódców skoro postanowili odsunąć na bok "niesnaski", spotkać się i omówić "pewne sprawy". Złodziej nigdy nie ingerował w politykę gildii Rylocka, nie było mu to po prostu na rękę, ale tym razem sprawa mogła dotknąć także jego. Rozsądny człowiek też dowiaduje się o tym, co dzieje się dookoła niego, nawet jeśli nie zamierza brać w niczym udział.
    Dlatego też Davamros stał między innymi "ważniejszymi" złodziejami z gildii Rylocka, pozwalając zniknąć swej postaci w nikłym cieniu. Wolał obserwować z boku wszystkie rozgrywające się wydarzenia niż pchać się do pierwszego rzędu. Taki był na co dzień, taki był podczas skoków...
    Taki był wszędzie. Cichy, skryty i niebezpieczny, dbający tylko o własny interes.
    Niespokojne szepty dało się słyszeć z każdego kąta pomieszczenia. Niewielu zdawało sobie sprawę, jaki był prawdziwy powód tego niezwykłego w przyszłych skutkach spotkania. Wielu przestępców spodziewało się sojuszu, co niektórym nie było zbyt na rękę. Gildie od zbyt długiego czasu żarły się między sobą, podbierając cele i łupy czy atakując niejednokrotnie z ukrycia, by odebrać teren. Zbyt wiele krwi zostało zepsutej i zbyt wiele nienawiści narosło w sercach, by ot tak zawiązać trwały sojusz.
    Coś tu było na rzeczy i Davamrosowi niezbyt się to podobało.
    Czekali jeszcze na kogoś. Kogoś, kto miał na tyle tupetu, by spóźnić się na tak "wiekopomne" spotkanie. Mężczyzna wolałby, by ten tajemniczy ktoś już się pojawił, gdyż czas mijał nieubłaganie, a stanie w miejscu nie uczyni go bogatszym, a jego kiesy pełniejszej.
    Nagle do pomieszczenia wpadła dziewczyna, niemalże rozgramiając wszystkich dookoła. Jej kroki były ciężkie i niespokojne, co wpływać mogło na dźwięk jaki roznosiła, a który kuł uszy Davamrosa. Rozpoczęła tyradę z Gurenem i Lorencem, którzy zaraz jednak szybko ją uciszyli. Mężczyzna ze swoje pozycji nie widział kto to, ale miał nadzieję, że szybko przejdą do konkretów. Wśród złodziei gildii Rylocka podniosły się gniewne szepty o tym jak ta kobieta bez wahania ich obrażała. Najwidoczniej to skutki owego "zepsucia krwi".
    Po chwili Davamros usłyszał niski, charakterystycznie przeżarty dymem głos Rylocka, mężczyzny w kwiecie wieku z lekką siwizną na skroniach, który najwidoczniej postanowił przybliżyć wszystkim powód zebrania.
    - Guren, Lorenc... I wszyscy obecni tutaj złodzieje. Nie będę owijał w bawełnę i bawił się w pieprzenie trzy po trzy. Mamy problem i wszyscy to pewnie wyczuliście podczas ostatnich skoków. Postanowiliśmy spotkać się tutaj z Gurenem, by omówić rozwiązanie naszego, bez wątpienia wspólnego, problemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rylock przerwał, nabierając powietrza. Najwidoczniej rana koło serca, jakiej nabawił się jeszcze w latach młodości, wciąż mu doskwierała - jak zauważył Davamros.
      - W mieście pojawiła się wroga gildia. Rości sobie prawo nie tylko do terenów moich i moich ludzi, ale także do twoich terenów Guren - odwrócił się w kierunku przywódcy konkurencyjnej gildii - Dobrze o tym wiesz. Ataki są niespodziewane... I szybkie. Zdecydowanie zbyt szybkie. Jak tak dalej pójdzie, ci skurwiele zniszczą nas jak szczury. Nic o nich nie wiemy, próbowałem wysłać swoich chłopców, ale żaden z nich nie wrócił... Mam przeczucie, że to nie jest zwykła gildia złodziei i coś mi tu nie gra. Musimy współpracować, by bronić swoich terenów i dowiedzieć się więcej o tej gildii nim zaczniemy działać.
      Mężczyzna usiadł na krześle, rozglądając się po pomieszczeniu.
      - Wiem, że nie jesteśmy przyjaciółmi, a wrogami. I każdy z członków naszych gildii poprze to stwierdzenie. Ale musimy odsunąć na bok kłótnie i współpracować, bo inaczej nie przeżyjemy do następnego miesiąca. Moi ludzie są gotowi poprzeć tę sprawę. Zebrałem tutaj najlepszych jakich mam. Takie jest moje stanowisko w tej sprawie - Rylock ponownie zwrócił się do Gurena i Lorenca - Mam nadzieję, że je poprzesz Guren i wspomożesz nie tylko mnie, ale też siebie w tej gównianej sytuacji.
      Davamros wstrzymał oddech. No to pięknie...
      Najlepsi z najlepszych, którzy jako pierwsi zostaną wysłani na jakąś samobójczą misję. Zdecydowanie mu się to nie podobało.

      Usuń