12 kwietnia 2016

I loved you from the very first night



Verity Bantrell
Kochliwe toto i płochliwe przy okazji też. Ufa tylko jednej osobie na całym świecie i, o dziwo, nie jest to jej własna matka. Przyjaźń ceni ponad wszystko Wysłucha i przytuli albo zbeszta i kopnie w tyłek. Szczerość powinna być jej drugim imieniem i choć wygląda na osobę nieśmiałą, czasem potrafi porządnie tupnąć nogą. W kryzysowych sytuacjach łatwo wpada w panikę. Nie przebiera w słowach, a kreatywność i czasem zbyt odważne, dziwaczne pomysły pomogą jej w przyszłości zostać architektem.

Jestem fajniejsza, bo mam cycki. 

___

14 komentarzy:

  1. Sobota... Tak pięknie brzmiący wyraz! Jamie uwielbiał soboty prawie tak samo jak niedziele. Mógł w te dni odespać cały tydzień, a potem spokojnie pójść do pracy.
    James był tylko w jednym stałym związku, który przetrwał prawie pół roku. Lubił Grega, a Greg lubił jego, ale nic poza tym i małej chemii pomiędzy nimi. Ich związek zakończył się jakieś dwa lata temu, a od tamtego czasu spotkali się raz na jakiś czas, by pogadać i spędzić trochę czasu bawiąc się. Spotkał się z nim w jednym z jego ulubionych barów, potem poszli do Grega, a Jamie wrócił do domu tuż przed trzecią nad ranem.
    Spał sobie spokojnie, ciesząc się niczym niezmąconym spokojem, swoim ukochanym, wielkim łóżkiem oraz ciepłą kołdrą. To wszystko zostało mu odebrane w jednej sekundzie.
    Boże, czy ta dziewczyna nie miała serca? Cholera, przez te wszystkie lata powinien przyzwyczaić się do tego, że ta dziewczyna jest najbardziej nieprzewidywalną i szaloną osobą, jaką znał. Czasami zastanawiał się skąd w niej tyle energii. Przez tyle lat przyjaźni nie udało mu się rozgryźć tej zagadki. Miał wielką nadzieję, że kiedyś w końcu mu się to uda. Kochał ją, naprawdę ją kochał, ale bardzo często miał także wielką ochotę zwyczajnie ją rozszarpać.
    - Spieprzaj, Verity - wymamrotał w poduszkę. Zadrżał i wcisnął swoje ciało bardziej w materac, a twarz w poduszkę. Gdyby tylko mógł teraz zniknąć... Tak, byłoby idealnie.
    Był zmęczony i miał wrażenie, jakby zaledwie parę minut wcześniej poszedł spać. W tym momencie naprawdę żałował, że wrócił tak późno do domu. Gdyby nie to, to może byłby bardziej skory do wstania. Przekręcił się na plecy, usiadł i chwycił ją za rękę. Wciągnął ją na łóżko i przykrył dłonią jej usta. Nogę przerzucił przez jej nogi, by ją unieruchomić. Jakie to szczęście, że zdecydował się spać w bieliźnie. Jamie uwielbiał spać nago, ale przez częste naloty jego przyjaciółki, nauczył się w końcu spania w bieliźnie, albo chociaż spodniach od piżamy.
    - Zamknij się, mała. Idziemy spać. Jest dopiero... - urwał, zerkając na zegarek stojący na szafce nocnej - dziesiąta trzydzieści. Dziesiąta trzydzieści! Ty chyba naprawdę chcesz mnie wykończyć.
    Dziesiąta trzydzieści była dla Jamesa zdecydowanie zbyt wczesną porą na pobudkę. Pracę zaczynał dopiero po drugiej, więc spokojnie mógłby sobie pospać aż do dwunastej.
    Westchnął z rezygnacją, odsuwając w końcu dłoń od jej ust. Przetarł swoje zapuchnięte oczy i wbił w nią uważne spojrzenie.
    - Dobra, gadaj czego chcesz.

    [Napisał wczoraj taki piękny odpis, a dopiero jakiś czas temu zauważył, że go nie wysłałam. Przepraszam za to coś na górze.

    A co do gratisu... cudo! <3]

    OdpowiedzUsuń
  2. Przekręcił się na brzuch, wtulając policzek w poduszkę.
    - Ty zawsze coś chcesz - mruknął, bardziej do siebie niż do niej.
    Otworzył usta, ale zaraz szybko je zamknął. Spojrzał na zegarek, a potem na nią i znów na zegarek. Dobra, może i zapomniał przestawić zegarek, ale to wciąż była zbyt wczesna pora na pobudkę! A Verity, jako jego najlepsza, a zaraz jedyna, przyjaciółka, powinna o tym wiedzieć najlepiej. Gdyby tylko nie miał tak miękkiego serca, to zapewne już dawno leżałaby głęboko zakopana w jego ogródku. Taak, wieczna cisza i spokój. Fajnie było sobie tak czasami pomarzyć.
    - Jesteś mała, przynajmniej na moje standardy. A do tego młodsza.
    James z tym jego wzrostem, spokojnie większość mu znanych osób mógł uznać za maluchy. Już dawno przestały go śmieszyć żarty typu "Ej, Scott, jaka jest pogoda tam na górze?"
    Otrząsnął się ze swoich przemyśleń na temat wzrostu i postanowił ponownie skupić na Verity. Wystarczyło, że wyłączył się zaledwie na dwie minuty, a już czuł się zagubiony. Ta dziewczyna była szybsza niż karabin maszynowy.
    Myślał, że zdążył przyzwyczaić się do tego, że zawsze mówiła wszystko razem, na jednym wydechu, przeskakując przy tym od tematu do tematu. Mylił się, albo w tym momencie był zbyt zmęczony, by wyłapać sens tego wszystkiego.
    - Poczekaj... Mam rozumieć, że przyszłaś tutaj, obudziłaś mnie w tak brutalny sposób, tylko po to, by pogadać ze mną o tym Danie? - spojrzał na nią takim wzrokiem, jakby co najmniej spodziewał się, że zaraz wyrosną jej kocie uszy na głowie, a do tego ogon. Zaraz, ale dlaczego akurat kocie? Chyba śniło mu się coś związanego z kotami... Nie, nie, stop! Później sobie porozmyśla o swoich snach.
    - Jezu, V. Naprawdę nie wiem, co ty widzisz w tym kolesiu. Co on ma takiego fajnego, że aż tak bardzo się nim ekscytujesz?
    W jego mniemaniu, Verity zasługiwała na kogoś znacznie lepszego od tego całego Dana, Daniela, Dylana czy jak mu tam było, o którym mu ostatnio opowiadała. Choć prawdę mówiąc, to zapewne nikt, w mniemaniu Jamesa oczywiście, nie był tak świetny, by zasłużyć na jego przyjaciółkę. Co miał poradzić na to, że chciał dla niej kogoś wyjątkowego?
    - Wciąż jednak nie rozumiem, dlaczego obudziłaś mnie o tak wczesnej porze. Przecież moglibyśmy się spotkać później. Albo mogłaś zadzwonić. Co by było, gdybyś zastała tu Grega? Doskonale wiem, że za nim nie przepadasz.

    OdpowiedzUsuń
  3. [Cholera, nie wiem co się dzieje. Nie mogłam dodać komentarza, a próbowałam na wiele sposobów. Nie wspominając już o tym, że ten co myślałam, że dodałam przed wczoraj... też się nie dodał. :v]

    Jamie niezbyt często przedstawiał Verity chłopaków, z którymi się spotykał. Robił to tylko wtedy, gdy zapowiadało się coś więcej, niż tylko kilka miłych spotkań. Doskonale pamiętał, jak bardzo zależało mu na tym, by jego przyjaciółka polubiła Grega, w którym te kilka lat temu był zakochany. Chociaż... możliwe, że "zakochany" to za mocne słowo. Było miło, ale zawsze czegoś brakowało. No i Greg od początku nie przepadał za Verity, a Jamesowi się to nie podobało. Przecież nie wyprze się ważnej części swojego życia dla jakiegoś faceta. Bez względu na to, jak dobry w łóżku ten facet mógł być.
    Początkowo nie zamierzał odpowiadać na jej pytanie, ale co mu szkodzi? Z resztą mówił jej już wiele razy, że nie nadaje się do związków. A związek z Gregiem był totalnym niewypałem. Możliwe, że właśnie przez to ma awersję do stałego spotykania się z kimś, ale nie zamierzał się nad tym zastanawiać.
    - Nie, nie wróciliśmy do siebie. Przecież wiesz, że czasami spotykamy się... - zawahał się, uśmiechając się kpiąco - na piwo. Lubię się z nim spotykać od czasu do czasu, to całkiem spoko facet.
    Wywrócił oczami, podając jej więcej kołdry, by mogła się bardziej przykryć.
    Zaraz jednak zapomniał o swoim byłym chłopaku i w pełni skupił się na słuchaniu o tym całym Danie.
    - Zaraz, zaraz, stop. Niby kiedy widziałaś jego wydepilowaną klatę? - spytał podejrzliwie, wręcz przewiercając ją wzrokiem. Aż się podniósł na rękach, gdy pewna myśl przyszła mu do głowy. - Verity, ty chyba się z nim nie przespałaś, prawda? Verity...?
    Nie żeby miał w tej kwestii za dużo do powiedzenia. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie powinno go obchodzić to, z kim jego przyjaciółka uprawia seks. Bardziej chodziło o to, iż wiedział, że ona jeszcze nigdy tego nie robiła. Jakoś nie uśmiechało mu się to, żeby Verity oddała swoje dziewictwo jakiemuś lalusiowi. Zmarszczył brwi i potarł skronie, pytając w myślach samego siebie, dlaczego tak właściwie aż tak bardzo przejmuje się jej cnotą. Chyba może to zgonić na te wszystkie lata ich przyjaźni, prawda? Chyba.
    Położył się na boku, by móc powrócić do obserwacji swojej małej przyjaciółki.
    - A czy ten twój umięśniony przystojniak ma coś oprócz wspaniałej klaty i przystojnej twarzy? Wygląd jest ważny, ale charakter też. Może nawet bardziej niż wygląd. - Milczał przez chwilę, ale w końcu kontynuował: - No dobrze, ale nadal nie rozumiem, co to wszystko ma ze mną wspólnego. Wyjaśnisz mi to, kotku, czy sam mam się domyślać?

    OdpowiedzUsuń
  4. [To wina mojego komputera, albo raczej przeglądarki. Chyba będę musiała przerzucić się z Opery na Chrome :v
    Właśnie dlatego przepraszam, że tak długo czekałaś na odpis]

    - Ty to powiedziałaś - parsknął śmiechem i wywrócił oczami na jej znaczący uśmiech. Nie zamierzał zaprzeczać ani potwierdzać, więc postanowił zakończyć temat tego, co wczoraj robił z Gregiem. Jakoś wątpił w to, by jego przyjaciółka pragnęła poznać szczegóły.
    Pokiwał głową trochę speszony. Zdecydowanie nie powinien pytać o to, czy się z nim przespała. Westchnął, przeczesując dłonią włosy.
    - Greg może nie jest najprzystojniejszym facetem na tym świecie, ale mądry jest. Przecież nie zabujałbym się w jakimś idiocie, no!
    Sam nie wiedział, dlaczego broni Grega. Ten rozdział był już zamknięty, a wiedział, że w ten sposób może się tylko wplątać w dyskusję z Verity. A to było ostatnie, czego w tym momencie, o tak wczesnej dla niego porze, chciał.
    - Wiem, że nie jesteś idiotką, V. Po prostu zastanawiam się, co ty w nim widzisz. Zaraz... co? Chcesz żebym ci opowiedział o moim pierwszym razie? - spytał z niedowierzaniem. Zaraz jednak zamrużył oczy, a jego mózg znów przetworzył wszystko to, co powiedziała. - Dlaczego zmieniasz temat? Nie jestem na tyle głupi, by uwierzyć w to, że przyszłaś tu tylko po to, by posłuchać o moim pierwszym razie.
    Przez chwilę zastanawiał się nad tym, czy już kiedyś jej tego nie opowiadał. Nie zrobił tego na pewno na trzeźwo, ale gdy był pijany to kto wie? Chwycił jej podbródek, zmuszając ją tym samym do tego, by na niego spojrzała.
    - Najlepiej jak powiesz prosto z mostu o tym, co cię trapi. No dawaj. To przecież tylko ja. James Scott. Facet, którego znasz prawie całe życie. James, do którego dzwoniłaś, bądź przychodziłaś za każdym razem, gdy miałaś jakiś problem. Chyba się mnie nie wstydzisz, co? - uśmiechnął się szeroko, pokazując przy tym rządek białych zębów. - Przecież jesteśmy przyjaciółmi. Możesz mi powiedzieć wszystko. - Zaraz szybko dodał z rozbawieniem: - No dobra, prawie. Myślę, że niektóre rzeczy możesz zachować dla siebie.
    Czuł, że nie będzie łatwo tego z niej wyciągnąć, ale nie zamierzał się poddać. Skoro już tutaj przyszła, to Jamie musiał poznać powód jej wizyty.
    - Verity, wyduś to z siebie.

    [Oczywiście musiałam się pomylić. Jak możesz, kochana administracjo, to usuń ten komentarz powyżej, żeby nie zalegał pod Twoją kartą. :D]

    OdpowiedzUsuń
  5. [I znów muszę dodać odpis z telefonu... Zawsze wiatr w oczy. XD
    Ojeej, jakie piękne! *-*]

    - Zmieniasz temat i wciskasz mi jakiś kit, zamiast powiedzieć prosto z mostu, po co przyszłaś. Verity, wiesz, że zawsze jesteś tu mile widziana, ale prędzej krowy zaczną latać, niż ja uwierzę, że przyszłaś tu po to, by rozmawiać o moim pierwszym razie. Albo o Danie. Albo nawet o Gregu.
    Wiedział, że się powtarza, ale trudno.
    Nie podobał mu się ten jej poważny ton głosu. Oprócz tego, unikanie głównego tematu nie było w stylu Verity. Jamie nie potrafił zrozumieć tego, dlaczego zwyczajnie nie może tego wszystkiego z siebie wydusić.
    - Wiesz, opowieść o moim pierwszym razie w niczym by ci nie pomogła. Jestem facetem, my odczuwamy to trochę inaczej niż wy - stwierdził dyplomatycznie, jakoś nie mając ochoty na opowiadanie o sowich pierwszym seksualnym doświadczeniu. Nie wstydził się, o nie. Po prostu stwierdził, że mogliby tę opowieść odłożyć na jakiś inny dzień.
    Minęła chwila, nim jego zaspany i trochę skacowany mózg przetworzył jej słowa. Skrzywił się, pocierając palcami skronie.
    - Jeżeli mu nie ufasz na tyle, by przeżyć z nim swój pierwszy raz, to może w ogóle nie powinnaś z nim być. Cholera, Verity, od kiedy wy w ogóle jesteście razem, co? Może to trochę za wcześnie na seks, nie sądzisz? Jeżeli jemu zależy tylko na tym, by zaciągnąć cię do łóżka, to powinnaś się zastanowić, czy warto z nim być - powiedział spokojnie, takim głosem, jakby tłumaczył coś małemu dziecku. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że był ostatnią osobą, która powinna z nią o tym rozmawiać. Nie nadawał się do tego. Sam spotykał się z facetami tylko po to, by się zabawić. Jasne, nie był dziwką, która poszłaby do łóżka z kim popadnie, ale mimo wszystko miał wrażenie, że Verity nie z nim powinna o tym rozmawiać. No i był facetem, jakby nie było. Jego doświadczenia będą się znacznie różnić od tych, które miałaby kobieta.
    Znieruchomiał w pewnej chwili, patrząc na nią z niedowierzaniem. Dopiero teraz dotarł do niego sens jej kolejnych słów. Albo naprawdę wypił wczoraj za dużo, albo miał problemy ze słuchem. Przecież V. nie mogła mieć na myśli tego, co powiedziała.
    - Hmmm, czy ja aby na pewno dobrze zrozumiałem? Chciałabyś stracić dziewictwo z kimś komu ufasz, nim prześpisz się z Danem? - spytał z ociąganiem. - I... masz taką osobę? W sensie kogoś, kto cię rozdziewiczy?

    OdpowiedzUsuń
  6. [Jak na razie tak. I tym oto sposobem znów zaginął odpis dla Ciebie. -.- Już jutro mam ostatnią maturę i będę musiała zrobić z tym porządek]
    Słyszał irytację w jej głosie i musiał przyznać, że sam już zaczął się coraz bardziej irytować. Gdzie się podziała Verity, która mówiła wszystko prosto w mostu, często nie zastanawiając się nad konsekwencjami swoich słów?
    - Chcę ci pomóc, ale niby jak mam to zrobić, skoro nie mówisz mi wszystkiego, hm? - ledwie zdołał się powstrzymać przed wywróceniem oczami.
    Ten pomysł był dziwny i szalony, ale Jamie znał Verity na tyle, by wiedzieć, że jeżeli dziewczyna już się na coś uprze, to koniec. Przeżyli ze sobą już tyle lat, a ośli upór V. nie zmalał ani trochę. Nie było więc sensu mówić jej, jak bardzo idiotyczne to jest. Do czasu.
    Uniósł jedną brew, wpatrując się w nią wyczekująco. Nie odezwał się ani słowem. Ba, on nawet się nie poruszył, czekając na odpowiedź. Sam zaczął się zastanawiać, kogo dziewczyna mogłaby mieć na myśli. W głowie pojawiły się wszystkie imiona ich wszystkich wspólnym znajomych, ale żadnego z nich nie potrafił wyobrazić sobie z przyjaciółką. Ostatecznie stwierdził, że musi spodziewać się wszystkiego. Ale cholera, zdecydowanie nie tego. Zamrugał kilka razy. Albo to wszystko mu się śni, albo to było pieprzone Prima Aprilis.
    - C-co? Jaja sobie robisz, tak? Cholera, V. Mogłaś sobie znaleźć jakiś inny dzień na robienie głupich żartów - wymamrotał, siadając na łóżku i opierając się plecami o zagłówek. Sięgnął po paczkę mentolowych papierosów, leżących na szafce nocnej, by następnie odpalić jednego i się nim zaciągnąć. Zazwyczaj nie palił w domu, a zwłaszcza w swoim mieszkaniu i zmuszał się do wychodzenia na balkon, ale w tym momencie nie za bardzo się tym przejmował.
    - Czekaj, ty mówisz poważnie - stwierdził, po uważnej obserwacji jej twarzy, kierując te słowa bardziej do siebie, niż do niej. - Ten pomysł od początku wydał mi się szaleństwem, ale to, że niby ja miałbym cię rozdziewiczyć... Jak w ogóle, jak mogłaś pomyśleć o mnie?
    Boże, zwariowała. Zwariowała, jak nic. Nie było na to innego wytłumaczenia. Unikał patrzenia na nią. Tak naprawdę to patrzył wszędzie, byleby tylko nie spojrzeć na nią.
    - Skąd w ogóle... skąd ci to przyszło do głowy? - spytał niepewnie, wciskając papierosa do kubka, w którym była jeszcze, jeżeli dobrze pamiętał, resztka herbaty. - No wiesz, nie mówię tylko o tym, że mnie wytypowałaś do tego, by to z tobą zrobić - skrzywił się, gdy uświadomił sobie, jak dziwnie to zabrzmiało. - Mówiłaś już, że nie ufasz Danowi, ale moglibyście się trochę z tym wszystkim wstrzymać i zrobić to, gdy będziesz gotowa i obdarzysz go większym zaufaniem.
    Przeczesał dłonią włosy, nim sięgnął po kolejnego papierosa. Chyba powinien się napić. Tak, zdecydowanie. Na trzeźwo to nie przejdzie. Nie ma szansy.
    - Chcesz się ze mną przespać tylko dlatego, że boisz się, że gdy po raz pierwszy zrobisz to z tym lalusiem, to go zawiedziesz. Dobrze rozumiem?

    OdpowiedzUsuń
  7. Wpatrywał się w nią, kompletnie nie wiedząc, jak powinien się zachować i co powiedzieć. Gdyby powiedział, że go zaskoczyła, to byłoby to sporym nieporozumieniem. Jamie zwyczajnie nie potrafił uwierzyć, że Verity mówiła serio.
    - Ja... - zamilkł, bo i tak nie wiedział, co chciał powiedzieć. Żadne słowa w tym momencie nie wydawały się odpowiednie. Chciał jej powiedzieć, że czuje się zaszczycony, skoro ona nigdy nie będzie ufać temu całemu Danowi, tak jak jemu. Ale nie potrafił. Zwyczajnie nie potrafił. Musiał zacisnąć szczękę, by nie powiedzieć czegoś, czego potem może żałować.
    Spalił papierosa i dopiero potem ponownie na nią spojrzał. Dlaczego poczuł się tak, jakby patrzył na zupełnie obca osobę? Przecież to była Verity, jego mała Verity. Dziewczyna, którą uwielbiał chyba od początku ich znajomości. Jego matka zawsze miała w zwyczaju mówić, że idealnie by do siebie pasowali, a on za każdym razem ją wyśmiewał, mówiąc, że to tylko przyjaźń. Zawsze uważał, że jego mama zwyczajnie przesadza, bo kochała V. niczym własną córkę, której nigdy nie miała, a o której zawsze marzyła. A co jeżeli jego matka mogła mieć rację? Zaraz, co? Nie, cholera, nie! Potrząsnął głową, by pozbyć się z głowy, niepotrzebnych w tym momencie, myśli.
    - Po dwudziestej powinienem być w domu. Będziemy mogli coś razem ugotować, albo zamówimy pizzę - powiedział cicho, choć czuł się jakby to ktoś inny wypowiedział te słowa. Uśmiechnął się, ale był to tak sztuczny uśmiech, że aż bolało.
    Podniósł się i sięgnął po jeansy leżące na podłodze. Chyba nigdy nie krępował się w jej towarzystwie, ale w tym momencie poczuł się zwyczajnie nagi. Jeansy nie wystarczyły, więc musiał sięgnąć po czarną koszulkę. Boże, zachowywał się idiotycznie. A jak zachowywałby się, gdyby doszło pomiędzy nimi do tego, o czym mówiła Verity? Gdzieś w głęboko w sobie wiedział, że zwyczajnie nie potrafiłby potraktować tego jak nic nieznaczącego seksu, choć pewnie powinien. I właśnie to było problemem. To, że chyba nie potrafiłby przejść po tym do porządku dziennego. Wrócić do tego, co było wcześniej.
    Westchnął z rezygnacją. Podszedł do niej i przesunął knykciami po jej policzku. Pochylił się i pocałował ją w czoło. Kąciki jego ust wygięły się w łagodnym uśmiechu.
    - Muszę o tym pomyśleć na spokojnie, rozumiesz? Nie bądź na mnie zła, maleńka. Porozmawiamy wieczorem. Niczego nie mogę ci obiecać, bo... sama wiesz, że to wariactwo. Zrzuciłaś na mnie bombę. Daj mi trochę czasu.

    OdpowiedzUsuń
  8. Uniósł jedną brew, gdy Verity się odsunęła.
    - Palę - powiedział to takim tonem głosu, jakby to jedno słowo miało wszystko wytłumaczyć. I chyba właśnie tak było. Jamie palił od dawna, a V. powinna się już do tego przyzwyczaić. - A czy to, że palę i śmierdzę fajkami, skreśla mnie jako twojego potencjalnego partnera seksualnego? - spytał, uśmiechając się krzywo.
    Nie miał pojęcia skąd mu się to wzięło, ale chciał ją zatrzymać. Chciał objąć ją ramieniem i powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze, bo mają siebie. Robił tak podczas każdego kryzysu przyjaciółki i działało. Wiedział jednak, że tym razem nie zadziała. Pozwolił więc jej wyjść.

    W pracy zachowywał się tak, jakby był na autopilocie. Zdołał wypić aż cztery kawy i spalić całą paczkę fajek, a jego myśli wciąż krążyły wokół Varity. Czy wymyślając ten świetny plan, nie wzięła pod uwagę konsekwencji? Czy aby na pewno wszystko dobrze przemyślała?
    Wracając do domu zamówił ich ulubioną pizzę i wstąpił do monopolowego po piwo. Jeżeli V. nie przyjdzie to się upije. W międzyczasie starał się także ignorować smsy i telefony od Grega, który znów chciał się spotkać.
    Dotarł w końcu do domu i aż westchnął z ulgą, gdy ogarnęła go cisza. Od dwóch lat mieszkał sam, bo jego mama podróżowała po świecie. Bez niej dom często wydawał się być zbyt pusty i cichy, ale wystarczyło, że odwiedzała go V. i wszystko wracało do normy. Wszystko było na swoim miejscu, gdy ona była obok... Nie, stop.
    Otrząsnął się ze swoich myśli, wchodząc głębiej i zapalając światła. Alkohol zostawił w kuchni i poszedł się przebrać w coś wygodniejszego od jeansów oraz koszuli. Odebrał pizzę, a potem usiadł na kanapie w salonie. Zerknął na zegar, przeskakując z kanału na kanał. Może jednak nie przyjdzie? Złapał się na tym, że byłby zawiedziony, gdyby nie przyszła. Kurwa, odwala mu. Znów spojrzał na zegar, a potem w stronę drzwi, aż w końcu wbił wzrok w telewizor.


    [Och, tak, tak. Niech Verity zrobi coś, może nie tyle głupiego, co szalonego, ooo. :D]

    OdpowiedzUsuń
  9. Starał się ignorować burczenie w brzuchu, ale ostatecznie skusił się na jeden kawałek pizzy. Był zbyt głodny, by poczekać na przyjście przyjaciółki.
    Oderwał wzrok od telewizora i, jakże interesującego, programu na temat niedźwiedzi. Zerknął na Verity, uśmiechając się krzywo. Ledwo przyszła, a on już przestał nadążać za jej słowami.
    Roześmiał się, jedynie kiwając głową. Nawet gdyby chciał, to nie zdołałby się wtrącić w tę jej paplaninę. O dziwo, cieszył się, że było tak jak zawsze. Tak, jakby tej ich wcześniejszej rozmowy z ogóle nie było. Jamie wiele by dał, by nie było. A może to wszystko zwyczajnie mu się przyśniło? Może wypił wczoraj zbyt dużo? Spojrzał na butelki piwa i w duchu postanowił, że ograniczy spożycie alkoholu.
    - Nie możemy pozostać przy programie przyrodniczym? - spytał z nadzieją, nim jego przyjaciółka odebrała mu pilot. Nawet nie próbował stawiać oporu, bo ona zawsze brała to, co chciała. Przez te wszystkie lata, Jamie zdążył się już tego nauczyć.
    Zamarł, gdy poczuł jej dłoń na szyi. Spojrzał na nią szeroko otwartymi oczami, ale nie zdążył niczego powiedzieć, bo poczuł jej usta na swoich. Zamknął oczy i bez zastanowienia wsunął palce w jej włosy, pogłębiając pocałunek. Przesunął dłonie na jej szyję, ramiona, aż w końcu na biodra. Nawet nie zauważył, kiedy wciągnął ją na swoje kolana. Nie myślał, czuł.
    Gdy się od siebie oderwali, oparł czoło o jej podbródek, próbując uspokoić oddech. Czekał na wybuch paniki, ale nic takiego się nie stało. Wcale nie czuł się tak, jakby chwilę temu całował się z siostrą, choć był pewien, że tak właśnie będzie. Powinien czuć się tak, jakby całował się z siostrą. Powinien czuć do siebie coś na kształt obrzydzenia. Kurwa.
    - Wygląda na to, że pierwszy krok mamy już za sobą, co? - wymamrotał, odchylając głowę do tyłu, by móc spojrzeć jej w oczy. Przesunął palcem po jej policzku i dolnej wardze. Westchnął, uśmiechając się jednym kącikiem ust.
    - Czułaś się tak, jakbyś całowała się z bratem? - spytał cicho, uważnie obserwując jej twarz. Sam do końca nie wiedział, jakiej odpowiedzi oczekiwał. Z jednej strony chciał, żeby powiedziała tak, ale z drugiej... - Wciąż chcesz, żebym się z tobą przespał? - wypalił nagle, nawet się nad tym nie zastanawiając. Ugryzł się w język, zdecydowanie o te kilka sekund za późno. Jamie, ty pieprzony idioto!

    [Jeżeli nie odpisuję, to nie dlatego, że Cię olewam. Wszystko wina mojego niedopatrzenia oraz zbuntowanego laptopa. :<
    A co do komentarza to wiem. Mam tendencję do dodawania komentarzy nie tam, gdzie trzeba. XD]

    OdpowiedzUsuń
  10. [O cholerka. W takim razie, nie wiem co się z nim stało. :o
    Ok, ok.
    A czy tak przy okazji (wiem, że jak już to powinnam prosić o to pod administracją, ale oczywiście zapomniałam), mogłabyś usunąć mój usunięty komentarz spod tej karty: https://in-dy-wi-du-al-nie.blogspot.com/2016/05/kp-ive-been-waiting-for-someone-like-you.html? Z góry dziękuję bardzo i przepraszam za kłopot. <3]

    OdpowiedzUsuń
  11. Wiedział, że powinien się zamknąć. W jednej chwili poczuł się jak najgorszy dupek na świecie. Nie chciał jej w żaden sposób urazić i miał nadzieję, że Verity nie wzięła sobie jego słów do serca. Rozumiał to, że chciała przeżyć swój pierwszy raz z kimś komu ufała i James czuł się zaszczycony, że przyszła z tym do niego. Mimo wszystko odezwały się w nim wątpliwości. Ten pocałunek udowodnił mu, że pomiędzy nimi mogłoby być coś więcej, niż tylko przyjaźń i trochę go to przeraziło.
    - Przepraszam - powiedział szybko. Objął dłonią jej policzek, patrząc jej ze skruchą w oczy. Zmarszczył brwi, nie za bardzo rozumiejąc jej słowa. Coś mu w tym wszystkim nie pasowało. - Ty od zawsze...?
    Powinien ją od siebie odepchnąć, ale zwyczajnie nie potrafił. Nie miał pojęcia, co ta dziewczyna z nim zrobiła, ale dawno nie czuł się tak, jak właśnie w tej chwili. Z nią. Zniknęło wszystko inne, zniknął cały świat, zniknęli inni ludzie, a pozostała ona.
    Chwilę pozwolił jej dominować nad pocałunkiem, ale zaraz nad nim zapanował. Jedną z dłoni ponownie wsunął w jej włosy, a drugą zaczął błądzić po jej plecach. Odsunął się od niego dopiero, gdy zaczęło im brakować powietrza. Przesunął językiem po jej dolnej wardze. Ignorując cichy głosik w głowie, który podpowiadał, że Jamie nie powinien tego robić, przesunął usta na jej szyję. Chwycił jej podbródek i odchylił jej głowę w tył, by zyskać lepszy dostęp do szyi.
    Jeszcze kilka dni temu śmiał się mówiąc, że chyba nie potrafiłby być ponownie z kobietą. Minęło dobrych parę lat odkąd całował się z płcią przeciwną. Nigdy nawet nie sądził, że jeszcze kiedyś zareaguje w taki sposób na jakąkolwiek kobietę. Nie, stop. To nie była pierwsza lepsza kobieta. To była Verity. Jego Verity.
    Nawet nie zarejestrował tego, że zrobił jej kilka malinek na szyi. Odchylił głowę do tyłu, przygryzając mocno dolną wargę i przyglądając się kilku czerwonym śladom.
    - Cholera, przepraszam, V. - nie brzmiał jednak tak, jakby rzeczywiście było mu przykro. Uśmiech na jego ustach powiększył się, a w jego oczach pojawił się radosny błysk. W gruncie rzeczy, Jamie wyglądał na bardzo zadowolonego z siebie.

    [Magia. :D
    Dziękuję bardzo.
    Ooo, adekwatne zdjęcie, huh? XD]

    OdpowiedzUsuń
  12. Roześmiał się, wciąż będąc niezwykle z siebie zadowolonym. Świr z niego jak nic.
    Uśmiech zniknął z jego twarzy na samo wspomnienie Dana. Zacisnął wargi w wąską linię, patrząc na nią spod uniesionych brwi. Nie podzielał zadowolenia Verity, a znalezione przez nią rozwiązanie wcale nie było takie fajne i właściwe.
    - Będziesz unikać swojego chłopaka dlatego, że twój przyjaciel zrobił ci kilka malinek na szyi, tak? A nie sądzisz, że w ogóle nie powinnaś pozwolić mi, żebym ci je zrobił?
    Nie przejmował się Danem i jego uczuciami (o ile jakiekolwiek posiadał, tego Jamie jednak nie wiedział), o nie. Sam nie do końca siebie rozumiał. Złapał się na tym, że naprawdę chce tego z V. Ale zaraz, stop, niby czego? Pocałunków? Seksu?
    Przesunął ręce na jej biodra i ściągnął ją ze swoich kolan, sadzając z powrotem na miejsce obok. Nie patrzył na nią, sięgając po piwo. Otworzył je i opróżnił ponad połowę, nim ponownie na nią spojrzał. Wodził wzrokiem najpierw po jej twarzy, a potem przeniósł wzrok na jej szyję i te kilka dobrze widocznych, czerwonych śladów.
    Skąd w nim, do cholery, wzięły się te wszystkie wątpliwości? Przecież powinien podejść do tego na luzie. Odprężyć się i poddać się przyjemności, nic więcej. Nikt nie prosił go o to, by nagle zaczął zachowywać się jak prawy obywatel, który nie łamie zasad, takich jak całowanie się, bądź robienie czegoś więcej z zajętą dziewczyną. Zwłaszcza, że ta zajęta dziewczyna jest jego przyjaciółką, którą zna od dziecka. Przyjaciółką, która była przy nim zawsze, gdy tego potrzebował i na odwrót. Czy to wszystko warte było poświęcenia wielu lat przyjaźni? A może nie trzeba będzie niczego poświęcać? Może po tym wszystkim wrócą do tego, co było wcześniej? Tylko... czy aby na pewno im się to uda?
    - Och, dobra. Pieprzyć to.
    Odstawił piwo na stolik i nie zastanawiając się dłużej, objął dłońmi twarz Verity, by móc przyciągnąć ją do kolejnego pocałunku. Prawie od razu rozsunął jej wargi językiem, by następnie wsunąć go do środka jej ust. Popchnął ją na kanapę, dzięki czemu mógł nad nią zawisnąć, jeszcze bardziej pogłębiając pocałunek. Cały swój ciężar oparł na swoich rękach, które ułożył po bokach jej głowy.

    [No pisałam Ci, że to ja i moja tendencja do dodawania komentarzy, nie dość, że zbyt wcześnie, to do tego nie tam, gdzie trzeba (czyt. pod własnymi kartami). :v]

    OdpowiedzUsuń
  13. - No właśnie, jeszcze - wymamrotał niemrawo, bardziej do siebie, niż do niej. Nie miał za grosz zaufania do tego kolesia i nie chciał, by jego przyjaciółka się z nim związała.
    Wszystkie myśli na temat odpowiednich kandydatów dla Verity rozpierzchły się wraz z kolejnym dotykiem jej ust.
    Całował ją tak, jakby robił to po raz ostatni i wręcz musiał się nią nacieszyć. Musiał zachować w pamięci jej smak oraz miękkość jej ust. Nie przyznałby się do tego głośno, ale zamierzał jej także pokazać, że jest znacznie lepszy od Dana, którym V. tak się zachwycała. Chciał żeby kompletnie zapomniała o tamtym faceci i w pełni oddała się jemu.
    Usiadł okrakiem na jej biodrach i oderwał się od jej ust, by pozbyć się swojej koszulki, która wylądowała gdzieś na podłodze. Po głębszym zastanowieniu, wsunął dłonie pod koszulkę, którą Verity miała na sobie i jej równie szybko się pozbył. Przygryzł dolną wargę, przyglądając się jej błyszczącymi oczyma.
    Nigdy nie sądził, że może jej pragnąć w taki sposób. A może zwyczajnie nigdy tego do siebie nie dopuszczał? Może to wszystko tkwiło w nim i czekało tylko na uwolnienie? Przez te wszystkie lata... Nie, niemożliwe. Zachowywał się tak tylko dlatego, że dawno nie był z kobietą. Zwykła fascynacja, nic więcej. A przynajmniej tak to próbował sobie tłumaczyć.
    Cmoknął ją w czoło, oba policzki i nos, nim się z niej zsunął. Kanapa była na tyle szeroka, więc mógł spokojnie ułożyć się tuż obok niej na boku. Przesunął wzrokiem wzdłuż całego jej ciała, aż zatrzymał się na jej oczach.
    - Jeżeli teraz mnie nie zatrzymasz, to potem może być już za późno oznajmił, a na jego ustach znów zagościł krzywy uśmiech. - Boję się, że jak już zaczniemy, to nie będę mógł przestać. Może powinniśmy to najpierw obgadać, hmmm? - zachichotał.
    Jego wzrok ani na chwilę nie opuścił jej twarzy, podczas gdy jego palce powoli śledziły wszystkie jej krzywizny. Jej skóra wydawała się być wyjątkowo miękka i delikatna. Czuł się tak, jakby to było coś normalnego. Jakby dotykał ją w ten sposób każdego dnia. Jakby wcale nie była jego przyjaciółką, a kimś znacznie więcej. I wcale nie uważał tego za złe. Próbował nie domyślać do siebie myśli, że po tym wszystkim Verity wróci do Dana, a Jamie będzie musiał się zachowywać tak, jakby do niczego nigdy pomiędzy nimi nie doszło. Nie pocieszało go nawet to, że V. również będzie musiała udawać.
    Wciąż obawiał się, że to, co się teraz dzieje będzie miało katastrofalne skutki dla ich przyjaźni, ale chyba był gotowy zaryzykować. Jednak teraz wszystko zależało od Verity.
    - Więc... jaka decyzja, V?

    [W takim razie nie mam pojęcia, co się stało z tym komentarzem. :/]

    OdpowiedzUsuń
  14. Na jego ustach zagościł lekki uśmiech.
    - Nawet sobie nie wyobrażasz tego, jak bardzo cię chcę - wyszeptał ledwie słyszalnie. Te słowa chyba nawet bardziej były skierowane do niego samego, a nie do V.
    W tym momencie chyba powinien być wdzięczny matce, że te kilka lat temu uparła się i kupiła ten niezwykle puchaty dywan do salonu. Ciekawe, jak by zareagowała, gdyby zastała ich... Nie, stop. Boże, był pewien, że tylko on jest na tyle popieprzony, żeby w takiej chwili myśleć o swojej matce.
    Objął ją ramionami, przytulając ją do siebie. Musiał mieć ją najbliżej, jak się tylko dało. Roześmiał się cicho, ale nie zdążył niczego powiedzieć, bo Verity zatkała mu usta w bardzo skuteczny sposób. Oddał pocałunek, ale po chwili się od niej oderwał.
    - Najpierw zrzucasz mnie z kanapy, a teraz chcesz iść gdzieś indziej? - spytał z rozbawieniem. Jedną ręką wciąż ją obejmował, drugą przesunął wzdłuż jej pleców i wsunął ją w jej włosy. Chwilę się jej przyglądał, aż w końcu zmusił się do tego, by wydostać się spod niej i się podnieść. Pomógł jej wstać, a potem jakby nigdy nic złapał ją w pasie i przerzucił sobie przez ramię.
    Od razu skierował się w stronę swojej sypialni, zapominając o wszystkim innym. Jak to dobrze, że po wyjściu Verity zmienił pościel i trochę ogarnął w pokoju... Dopiero gdy wszedł do sypialni uderzyło go to, że jeszcze nigdy z nikim tutaj nie był. Kiedyś po pijaku powiedział Gregowi, że do swojego domu i swojej sypialni zabierze tylko tego, kogo będzie naprawdę kochał (co było dosyć idiotyczne, jeżeli wzięło się pod uwagę to, że on nigdy nie chciał się zakochać i znaleźć tę jedyną osobę). Nie mógł jednak nic poradzić na to, że czasami wychodził z niego romantyk. Greg co prawda czasami u niego nocował, ale Jamie nigdy nie pozwolił mu spać w swojej sypialni.
    Postawił ją na podłodze i prawie od razu objął ją ramionami, szukając jej ust. Jakby bał się, że dziewczyna może w każdej chwili mu się wymknąć. W międzyczasie sięgnął do zapięcia stanika, z którym, o dziwo!, szybko udało mu się rozprawić. Stanik wylądował gdzieś na podłodze, a Jamie popchnął Verity delikatnie na łóżko. Pozbył się jeszcze jej spodni, nim usadowił się pomiędzy jej nogami. Przesunął wzrokiem po całym jej ciele, głośno przełykając ślinę. Przycisnął usta do jej szyi i wycałował drogę do jej piersi. Objął je dłońmi, kciukami drażniąc sutki. Musnął językiem jeden z nich, a potem lekko go possał. Bawił się chwilę jej piersiami, a potem przesunął się niżej, ani na chwilę nie odrywając ust od jej skóry. Ominął pępek i zatrzymał się tuż przy linii majtek. Podniósł na chwilę wzrok, by napotkać spojrzenie przyjaciółki.
    Czuł się tak, jakby po raz pierwszy był z kobietą i musiał poznać każdy skrawek jej ciała. A może to było spowodowane tym, że to była Verity, a nie jakaś inna kobieta? Myślał za dużo, więc w końcu zmusił się do tego, by wyłączyć wszystkie niepotrzebne myśli i skupić się na Verity.
    Podciągnął się i po raz kolejny odnalazł jej usta, by mocną ją pocałować. Jego dłoń przesunęła się wzdłuż całego jej ciała. Z lekkim wahaniem wsunął dłoń w jej bieliznę, by dotknąć palcami jej kobiecości. Sam Jamie był już wręcz boleśnie twardy, ale do tej pory nawet nie zdawał sobie z tego sprawy.

    [Wyjeżdżam (nie mam pojęcia na ile) i początkowo planowałam prosić o to, byś wpisała mi urlop, ale ostatecznie stwierdziłam, że i tak będę tu zaglądać. Chciałam tylko dać znać, że jakiekolwiek odpisy, jakie się pojawią, jeżeli się pojawią (bo widzę, że Ty masz półurlop), będą najpewniej napisane na telefonie, więc z góry muszę przeprosić za jakość i długość. Mam nadzieję, że nie będzie Ci to przeszkadzać. :D]

    OdpowiedzUsuń