19 maja 2016

can you be mine?



Villemo Steichert  
Przyszła realizatorka dźwięku. Póki co, szczyci się mianem pomocniczki akustyka.
Ambicja większa niż wzrost. Tysiące muzycznych miłości. Serduszka w oczach, zbyt dużo marzeń i nieodłączne słuchawki.
W pakiecie nadzwyczaj cięty język.
I niebywała zdolność ukrywania własnych uczuć.

11 komentarzy:

  1. To był dobry koncert. Tłum szalał, a na scenie płoną ogień i to nie tylko ten, który od czasu do czasu rzeczywiście pojawiał się w wyznaczonych ku temu miejscach. O nie... W tym całym biznesie chodziło o coś więcej. Jak zwykle, kiedy wchodził na scenę, czuł się niesamowicie. Ale przecież... Rozpalający każdy centymetr ciała ogień trzeba w końcu ugasić, a nie ma na to lepszego sposobu niż piękne kobiety i napoje wysokoprocentowe. Takie lekarstwo przynajmniej stosował Victor. Poza tym... Źli chłopcy muszą dbać o swój imaż.
    Uciekł bez chłopaków. Dlaczego? Fakt, najzabawniej było, kiedy przechodzili w klubach "grupową terapię". Wtedy otaczało ich prawdziwsze szaleństwo. Dzisiaj było trochę inaczej. Już w trakcie koncertu i bezpośrednio po nim zauważył, że nie są zbyt chętni na szalone pijaństwo, głośną muzykę, nie do końca trafiającą w ich gust i bliższe spotkania z płcią piękną. Tom, basista w ich grupie, nawet starał się mu dawać ostrzegawcze znaki pod tytułem: "Nawet nie myśl o ucieczce dzisiaj". Victor dokładnie wiedział o co mu chodzi, ignorował jednak wszystkie sygnały. On nie mógł inaczej, nie potrafił.
    I nie żałował. Bawił się cudownie. Alkohol lał się strumieniami, muzyka płynęła z głośników, a parkiet aż trząsł się od skaczących i ocierających się o siebie ciał. Wypijając kolejnego, przesadnie kolorowego drinka, zastanawiał się, dlaczego ludzie nie podniosą podobnych umiejętności do rangi sztuki. Sztuki użytkowej, rzecz jasna. Pod ręką miał również dziewczynę. Znała go, podobno skakała w pierwszym rzędzie, tuż pod sceną. Podobno kilka razy na nią zerkną. Teraz robił to znacznie częściej. Jego ręka błądziła po odsłoniętych fragmentach ciała dziewczyny. Była całkiem niezła i nie pozostała mu dłużna.
    Byłoby idealnie, gdyby nie ta nieprzyjemna, świdrująca myśl, która nie chciała opuścić jego głowy. Właściwie to nic szczególnego. Nic konkretnego. Po prostu to niepokojące uczucie, jakby zapomniało się o czymś ważnym. Rocznicy ślubu rodziców, urodzinach dziewczyny, czy innej dziwacznej okazji. Odpędzał od siebie to wszystko, starając się skupić na tym, co jest tu i teraz.
    A tu i teraz nagle zrobiło się dosyć dziwnie.
    - Słoneczko, nie widzisz, że już mam towarzystwo? - spytał, marszcząc brwi i wyciągając dłoń po to co należało do niego.
    Dopiero po chwili dotarła do niego dalsza część komunikatu. Podniósł wzrok na dziewczynę, która bez wyraźnego pozwolenia wtargnęła w jego strefę osobistą. Musiał się skupić, żeby przypomnieć sobie, skąd zna tę słodką twarzyczkę i białe włoski. Tak... Zdecydowanie... Widywał ją przed koncertami i na próbach... To dobrze, nie blefowała. Uniósł lekko brew, złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie tak, że teraz ich twarze dzieliło tylko kilka centymetrów.
    - To mówisz myszko, że dokąd razem lecimy? - odparł niewzruszony jej zdenerwowaniem.
    Poderwał się z miękkiej kanapy i ruszył w stronę wyjścia z klubu, nadal mając nadgarstek dziewczyny z ekipy technicznej w żelaznym uścisku. Nic go już nie interesowało. Nie interesowała go pozostawiona na kanapie dziewczyna, nie interesował go szum dookoła, nie interesowała go kryształowa szklana z kolorowym płynem w dłoni nowej wysłanniczki jego menadżera. Alkohol w tym wypadku zadziałał jak relanium. Bez krzyku, bez paniki, po prostu szedł, bo zaraz ucieknie mu samolot. To takie naturalne... W głowie szalała tylko jedna, dziwnie uspokajająca myśl: "Ah tak, więc to o tym zapomniałem...".

    [Odnośnie twojego "narzucania", to spokojnie. Początek jest świetny. W sumie twoja wizja rozpoczęcia pokryła się z moją ^^ Mam nadzieję, że ja nie nawaliłam... Wiesz, że w męskich postaciach dalej czuję się niepewnie.
    A ten, co do wieku Victora. Skoro Vill ma 22 lata, to niech on ma 23. Wiesz, tak żeby byli mniej więcej w tym samym wieku.]

    OdpowiedzUsuń
  2. Victor musiał przyznać, że słuchał dziewczyny z bardzo umiarkowanym zainteresowaniem. Kiedy się szarpnęła, po prostu puścił jej rękę. Pomyślał, że ta się rozmyśliła i jednak chce go zostawić samego. A co. Jak chce, to niech tu zostanie. On nie trafi na lotnisko?! Nie złapie taksówki?! Tak? Przecież mógł teraz wszystko... Do takiego podejścia zachęcały go przynajmniej wypite procenty.
    Kiedy już znaleźli się na ulicy odwrócił się na pięcie i z zadowoleniem stwierdził, że jego mała towarzyszka mimo wszystko nie porzuciła go na pastwę losu i samotną tułaczkę na lotnisko. Przez twarz przemknął mu cień uśmiechu.
    - Słoneczko, nie zapomniałem o koncercie. Zapomniałem o samolocie i całej tej głupawej otoczce – mruknął, zadowolony ze swojej elokwentnej wypowiedzi.
    Nie odniósł się do dalszej części komunikatu. Nie czuł takiej potrzeby, poza tym dziewczyna również nie kontynuowała tematu. Mimo wszystko przez jego zamroczony alkoholem umysł prześlizgnęły się słowa Vill. Czy rzeczywiście w taki sposób lekceważył swoich fanów? Nigdy nie traktował kariery z nadmierną powagą. Dobrze się bawił na scenie, to doładowywało mu baterie. W pewnym momencie na koncerty przestali przychodzić wyłącznie ich znajomi. Czy coś się wtedy zmieniło? Sam nie wiedział, czy powinien w tamtym momencie przestawić się na myślenie o tym wszystkim w bardziej odpowiedzialny sposób.
    Dawniej też uciekali "wyżyć" się po udanych koncertach. Wtedy nie było ich stać na drogie drinki w klubach i śliczne dziewczyny, które lgnęły do nich jak owady do miodu. Do szczęścia wystarczyło im tanie wino i własne towarzystwo. Momentami nawet tęsknił do tamtych czasów.
    Pomyślał, że nie mają chwili do stracenia i bardzo gwałtownie chciał ruszyć w stronę postoju taksówek. To nie było zbyt mądre posunięcie w jego stanie. Na ulicy nie było tłumu ludzi, który powstrzymywałby go przed upadkiem. Zachwiał się, a jedynym oparciem dla jego bezwładnego ciała stała się wysłanniczka menadżera. Na szczęście udało mu się odzyskać równowagę, zanim obydwoje wylądowali plecami na bruku. Opamiętał się i po prostu oplótł ramię o szyję dziewczyny, przyciągając ją bliżej siebie.
    Wybacz myszko, nie chciałem cię przewrócić – odparł robiąc niewinną minkę.
    Nie puścił jej jednak. Nie podobała mu się wizja ponownej utraty gruntu pod nogami.

    [Oczywiście, że nie zdążą. Przecież Victorek musi jeszcze w swoim "pijanym zwidzie" pomęczyć trochę Vill ^^]

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaśmiał się gardłowo słysząc jej "życzliwą" prośbę. Zwiesił głowę, żeby się jej przyjrzeć. Cholera. W jego oczach naprawdę wyglądała jak słodka myszka, z kreskówki dla dzieciaków. Była taka malutka, do tego ten kolor włosów. Zupełnie nie interesowało go zdanie dziewczyny na temat tego "przezwiska". Od teraz już zawsze będzie dla niego "myszką". O ile w ogóle zapamięta to, co właśnie się z nim działo.
    - Następnym razem pójdziesz się zabawić ze mną i z chłopakami, wtedy takie drobiazgi na pewno nie będą ci przeszkadzać, mówię ci – zapewniał ją z pełną powagą i przekonaniem.
    Stali tak bez ruchu dłuższą chwilę, w trakcie której Victor usilnie próbował połączyć wątki w spójną całość. Rozmowa z jego nową znajomą wytrąciła go z rytmu. Pijanym ludziom znacznie trudniej robić dwie rzeczy jednocześnie. W końcu jednak się udało. Przecież spieszyli się na lotnisko!
    - Hej... Czemu przestaliśmy wołać taksówkę? - zapytał zmieszany ich własną niesubordynacją.
    Z dezaprobatą pokręcił głową. Wyciągnął przed siebie rękę i chociaż wyglądało to jak parodia gestu który wykonywał, był święcie przekonany, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Jego ruchy były dosyć zamaszyste i... Nieskoordynowane, przez co dziewczyna raz, czy dwa oberwała lekko po głowie.
    W końcu jeden z kierowców się nad nimi zlitował, czy też rozgryzł o co chodzi dziwnie zachowującemu się dryblasowi przy drodze. Zatrzymał się, a widząc pijanego muzyka opartego o drobną dziewczynę, nie mógł powstrzymać śmiechu. Był mężczyzną w średnim wieku.
    - Wsiadajcie dzieciaki. Dokąd was podwieźć? - zapytał radośnie, zapraszając ich do środka.

    [Może w końcu by się opamiętał, jakby dostał od kogoś po głowie xD]

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie nie spodobało mu się to pakowanie do taksówki. Przecież sam dałby radę! Co on? Jakieś nieporadnie dziecko jest? Na szczęście wszystkie jego protesty skończyły się wyłącznie na niezrozumiałych burknięciach. Oczywiście nie zauważył grona fanek, które krzyczały coś z drugiego końca ulicy. Miał ważniejsze sprawy na głowie. Przyjrzał się dziewczynie mrużąc oczy.
    - Myszeńko, ja to z tego skorzystam nawet teraz, tak będzie dużo przyjemniej! - powiedział z szalonym entuzjazmem i zanim ta zdążyła zareagować, już układał głowę na jej kolanach.
    Taksówkarz obserwując ich dyskretnie przez lusterko, nie mógł powstrzymać chichotu, a to nie uszło uwadze Victora.
    - Widzi pan, jaka kochana? Toć to anioł nie dziewczyna! Uratowała mnie, mówię panu, taka z niej odważna myszka. Idealny materiał na żonę – zakończył, przymykając lekko oczy.
    Dłonią delikatnie pogładził jej kolanko. Taksówkarz po mimo wesołości, która go ogarnęła z pełną powagą starał się odmrukiwać odpowiedzi na słowa piosenkarza. Dopiero kiedy ten umilkł, zwrócił się do Vill.
    - Pani chłopak chyba nieźle przesadził. No, ale przynajmniej jest wesoły... A mówią, że po pijaku ludziom rozwiązuje się język – zachichotał, przyspieszając. Najwyraźniej zrozumiał, że trochę im się spieszyło.

    [Na to właśnie liczę ^^]

    OdpowiedzUsuń
  5. Korek również zdziwił Victora. Nie zastanowił się jednak dlaczego o tej porze trafili na taki zator. Dużo bardziej zbulwersował go sam fakt, że rzeczywiście stoją. A w końcu mieli jechać na lotnisko. Było mu jednak ciepło i przyjemnie, a to w obecnym stanie wystarczyło, by zdusić jego złość i zastąpić jedynie chęcią odpoczynku. O tak, dłoń gładząca go po włosach była wyjątkowo na miejscu. Bardzo mu się to podobało.
    Przekręcił lekko głowę i spojrzał na dziewczynę z wyrzutem, kiedy przestała z taką czułością się nim zajmować. Coś było z nim nie tak, źle się zachował? Podsłuchał też oczywiście rozmowę dziewczyny z taksówkarzem.
    - Nie jestem twoim chłopakiem? - spytał rozżalonym głosem w swoim pijackim amoku.
    To nie do końca tak, że przez alkohol tracił kontakt z rzeczywistością. On po prostu pod wpływem zaczynał żyć we własnym, nieodkrytym przez nikogo świecie. Wszystko wtedy wydawało mu się bardziej radosne, bajeczne. Czy wygadywał wtedy bzdury? No cóż, to i zaburzona równowaga były tylko niektórymi z licznych efektów ubocznych.
    - Hej, myszko, chcesz, żebym ci kiedyś zagrał coś ładnego na skrzypcach? Tylko jedno słowo. Dla ciebie wszystko – znów zaczynał opowiadać "głupoty" o wielkiej miłości i poświęceniu.
    Prawdopodobnie nie docierało do niego to, że Vill nie jest jedną z tych dziewczyn, którym może szeptać słodkie słówka, a następnego dnia zniknąć bez słowa na wieki. Jego plan nie przewidział jednostek, które przemieszczają się razem z nim. W stanie, w którym się znalazł, raczej i tak by go to nie zainteresowało.
    W końcu dotarli na lotnisko. Łatwiejsza część przeprawy była za nami. Przed dziewczyną pojawiło się nowe wyzwanie. Jak wypakować rozleniwionego muzyka z miejsca, w którym na prawdę zaczynało mu się podobać?

    OdpowiedzUsuń
  6. - Kochanie, to ja powinienem zapłacić, ale chyba nie mam przy sobie portfela – powiedział, z rozbrajającym i szczerym uśmiechem.
    Czy kogokolwiek zdziwiło to, że zapomniał o portfelu? W jego stanie było to wręcz naturalne. Na szczęście zdrowy rozsądek nakazał mu wyjąć wszystkie ważniejsze dokumenty, a to co niezbędne trzymać w bezpiecznej kieszeni w spodniach. Zrobił ten ruch wiedziony doświadczeniem. W końcu to był jego trzeci portfel w tym miesiącu. Wychodziło na to, że najnowszy nabędzie już w Londynie. Ciekawe, czy jego nowa przyjaciółka zgodzi się na wspólny wypad na zakupy. Uśmiechnął się w duchu na tę myśl.
    Pomimo ogromnej niechęci, kiedy usłyszał jej szorstki ton, podniósł swoją ociężałą łepetynę. Teraz to dopiero mu się zakręciło w głowie! Skupił wzrok na jej twarzy, jakby była jedyny stałym punktem we wszechświecie. Uniósł lekko brew na jej słowa.
    - Taak? A ty prześpisz się ze mną w samolocie? - spytał, błyskając białymi zębami w uśmiechu.
    Taksówkarz słysząc jego słowa niemal zachłysnął się ze śmiechu. Victor nie widział w jego propozycji nic złe i niestosownego. Szczerze powiedziawszy jego dwuznacznie brzmiąca propozycja, nie miała w tej chwili wymiaru erotycznego. Była to zwykła troska, chłopak chciał się koniecznie dowiedzieć, czy Vill usiądzie obok niego i również prześpi się kilka godzin.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dopiero po chwili do jego zamroczonego umysłu dotarło, co tak właściwie powiedział i dlaczego wywołało to wesołość ze strony taksówkarza i niewielki wybuch jego nowej znajomej. Sam nie mógł powstrzymać się przed cichym, gardłowym chichotem. Podświadomie czuł, że nie powinien jej więcej denerwować, ale to było silniejsze od niego. Czasem każdy spotyka osobę, która denerwuje się w tak uroczy sposób, że mógłby zrobić wszystko, żeby tylko znów zobaczyć obraz jej irytacji.
    Bardzo nie podobał mu się lot z ciepłego wnętrza taksówki na zimne nocne powietrze. Mimo wszystko nie był workiem kartofli i dziewczyna mogła się obchodzić z nim nieco delikatniej... Poza tym żadne z nich tak na prawdę nie chciało, by się uszkodził. Victor z przyczyn oczywistych i nad wyraz osobistych, Villemo zapewne nie chciała mieć większych kłopotów w robocie.
    Sprawy sercowe Norwooda były mimo wszystko całkiem skomplikowane. Czy potrafił kochać całym swoim muzycznym serduszkiem? Kiedyś na pewno... Teraz jednak tłumił w sobie podobne uczucia, przywiązywanie się do kogokolwiek niemal bez przerwy podróżując po całym świecie byłoby uciążliwe. Fakt, mógłby sprawiać swojej wybrance niesamowite prezenty pochodzące z różnych stron świata, jednak nawet on zdawał sobie sprawę z tego, że nie na tym ma to polegać. Związki na odległość to bagno, w które wolał nie wchodzić z własnej woli. Poza tym to zagroziłoby jego pozycji młodego gniewnego, niepokornego smarkacza, którego wszyscy tak bardzo kochali (lub nienawidzili, ale na pewno nie pozostawali obojętni).
    Nie do końca rozumiał co się właśnie dzieje. To znaczy... Wiedział, byli na lotnisku, prawdopodobnie udało im się właśnie odprawić, ale... Co teraz? Dlaczego już nie gnali na samolot?
    - Myszko? Dlaczego już się nie spieszymy? - spytał lekko zaniepokojonym głosem.

    OdpowiedzUsuń
  8. Skrzywił się, zarówno słysząc jej ton, jak i przetwarzając informację o tym, że samolot odleciał. Czy będzie z tego jakaś większa afera? Jeśli zdążą na koncert, to raczej nie powinno być tak źle. A może wreszcie by mu się przydało, gdyby nie upadł po raz kolejny na cztery łapy, tylko w końcu nieźle poobijał sobie siedzenie przy lądowaniu? Czy by go coś to nauczyło? Podobno tacy jak on, przypadki beznadziejne, są straceniu już na stacie. Nic do nich nie dociera, nie uczą się na własnych błędach.
    Przyjrzał jej się uważnie. Teraz wreszcie miał ku temu okazję, w końcu nie upadał na bruk, nie leżał w pędzącej taksówce i nie był ciągnięty przez terminal. Rzeczywiście rozmawiali kilka razy, choć częściej słyszał o niej od innych. Takich jak ona się nie lubi... Osobiście nic do niej nie miał, do dzisiaj była dla niego neutralna jak woda dla organizmu. Dzisiaj jednak mieli okazję coś wspólnie przeżyć, a przecież wspólne przeżycie to dobry supełek na początku nici znajomości.
    - Słuchaj, Vill, będzie dobrze – powiedział, dostrzegając cień jej zmartwienia
    Zanim zdążyła zareagować, przygarnął ją ramieniem. W sumie jej imię wgryzło się mu w pamięć. Za każdym razem, kiedy ktoś opowiadał mu najświeższe ploteczki związane na przykład z jej osobą, nigdy nie mógł skojarzyć jej z tym imieniem. Zawsze o to dopytywał i w końcu poczuł, że to imię wgryza się w jego podświadomość, by teraz w przebłysku pełnej świadomości wypłynąć wraz z jego słowami.
    Przymknął lekko powieki i zaczął mruczeć pod nosem jakąś piosenkę w ogóle nie związaną z ich zespołem. Delikatnie zachrypiały głos idealnie pasował do ballady. Mruczał cicho, tak by nie przeszkadzać innym pasażerom, którzy czekali na swój lot.

    OdpowiedzUsuń
  9. Spodobał mu się głos dziewczyny. Nie spodziewał się w najmniejszym stopniu, że ta się do niego przyłączy. On czasem po prostu tak miał, lubił zanucić jakiś mniej lub bardziej znany kawałek (bardzo rzadko taki, który należał do niego). Pokierował się również starą zasadą dotyczącą muzyki, która łagodzi obyczaje. Dziewczyna była zdenerwowana i dlatego, kiedy zaczęła z nim nucić, pomyślał, że wszystko jest na dobrej drodze, by jego mała opiekunka odzyskała wewnętrzny spokój. Niestety się pomylił.
    Lekko uniósł brew, kiedy przerwała i dyskretnie dała mu do zrozumienia, żeby sam też przestał
    - Jak sobie życzysz, królewno – odparł, przymykając powieki i lekko wyciągając się na plastikowym krzesełku.
    Nie rozumiał jej... Był pijany i niegrzeczny – warczała. Chciał się zrekompensować i choć nadal alkohol huczał pod jego czaszką, starał się być miły – warczała jeszcze bardziej. Victor ze smutkiem stwierdził, że nigdy nie zrozumie kobiet, zwłaszcza takich, które nie wymagają zwykłego podrywu, żeby normalnie się do niego zwracać. Czy zamierzał podrywać Vill? Chyba nie... Nie chodziło o to, co siedzi w jej wyglądzie. Dziewczyna od zawsze wydawała mu się najładniejszą częścią ich technicznego zespołu. Chodziło o zasady. Wdawanie się w romanse miało sens tylko, kiedy wiedział, że następnego ranka będzie już w zupełnie innej części świata. To była bardzo prosta metoda, która gwarantowała unikanie większych kłopotów. Poza tym... Vill, ta straszna i nieprzyjemna Vill, o której się tyle mówiło w zespole, zdawała się w ogóle nie zwracać uwagi na jego pijackie wdzięki.
    Sam nawet nie spostrzegł, kiedy zasnął, a jego głębokie rozmyślania zmieniły się w bliżej nieokreślone marzenia senne. Na szczęście nie chrapał i nie robił debilnych min podczas snu. W sumie jego stan mogły zdradzać tylko zamknięte oczy i o wiele spokojniejszy i głębszy oddech.

    [Coś czuję, że Vill będzie miała przez to kłopoty ^^ Zobaczymy, czy Victor będzie miał na tyle jaj, żeby ją obronić. A co do samego pomysłu z lądowaniem awaryjnym, to jak najbardziej jestem za c:]

    OdpowiedzUsuń
  10. Victor miał ukrytą słabość do wszelkich zdrobnień i przezwisk. Zwykle uchodziły mu na sucho wszelkiego rodzaju królewny, słoneczka, myszki, czy inne słodkości. Teoretycznie miał w zanadrzu cały wachlarz pieszczotliwych słówek. Wszystko zależało od określanego obiektu. Kolor włosów, postury, zachowania... Dodatkowo był prawdziwym artystą z prawdziwą artystyczną duszą. To zdecydowanie ułatwiało robotę.
    Spało mu się całkiem przyjemnie. Nie pamiętał jednak swojego snu. Właściwie, zastanawiał się, czy ten szalony bieg przez lotnisko, nie jest częścią marzenia sennego. Uściślając, koszmarnym odbiciem tego, co działo się dzisiejszego wieczoru. Dopiero po chwili zorientował się, że to jednak jest prawda, że wsiadają do samolotu.
    Oczywiście zajął miejsce przy oknie. Nigdy nie pytał nikogo o zdanie w tej kwestii. Pijany, czy trzeźwy, okno zawsze należało do niego. W duchu cieszył się, że jego małej towarzyszce uda się doprowadzić tę sprawę do końca. Nie okazywał zbyt mocno skruchy, nie chciał jednak by wpadła w tarapaty przez jego niewielkie przewinienia.
    Naprawdę miał ochotę przespać się w samolocie. Nie zamknął nawet dobrze oczu, kiedy poczuł, jak coś ląduje na jego ramieniu. Uśmiechnął się pod nosem i delikatnie przygarnął dziewczynę bliżej siebie, oczywiście, żeby zapewnić jej i sobie wygodę. Gest na szczęście wykonał dość subtelnie, nie budząc przy tym Vill.
    Obudził go trzeszczący dźwięk, jak się okazało – komunikat. Jego treść zdecydowanie nie przypadła Victorowi do gustu. Awaryjne lądowanie na lotnisku pod Paryżem nie było w planie. Zerknął na dziewczynę, zastanawiając się, czy ta też oprzytomniała na tyle, by zrozumieć co ich teraz czeka.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jej zdenerwowanie i strach dało się wręcz kroić nożem i podawać na talerzu w postaci wyjątkowo ekstrawaganckiego posiłku. Victor spojrzał na nią niepewnie i już chciał coś powiedzieć, kiedy nagle wpadli w wyjątkowo silne i nieprzyjemne turbulencje. Zacisnął zęby. Nie, za takimi ekscesami zdecydowanie nie przepadał.
    W dodatku potwornie bolała go głowa. Oszołomienie, spowodowane wypitym alkoholem minęło i zostało zastąpione czymś o wiele gorszym. Na szczęście uniknął innych skutków ubocznych. Nie kręciło mu się w głowie, nie chciał zwracać swojego ostatniego posiłku. Odetchnął z ulgą. Vill na pewno nie przyjęłaby ze spokojem informacji o tym, że jej ubranie jest zagrożone. Powoli podchodzili do lądowania, a turbulencje mijały.
    - Słuchaj... Kiedy tylko znajdziemy się na lotnisku, oddasz mi swój telefon, a ja zadzwonię do Petera i z nim porozmawiam. Lekkie problemy techniczne to nie powód, żeby od razu wywalać najlepiej rokującą realizatorkę dźwięku – powiedział spokojnie.
    Na początku tej wypowiedzi, delikatnie złapał Vill za podbródek i przechylił jej twarz w swoją stronę. Uznał, że lepiej pozna się na jego szczerych intencjach, patrząc mu w oczy. Na końcu puścił do nie oczko i zajął się przeszukiwaniem kieszeni, w której o dziwo znalazł portfel. Na szczęście go nie zgubił, a to znaczyło, że będą mieli za co kupić sobie coś do jedzenia. To zdecydowanie była dobra wiadomość.

    OdpowiedzUsuń