15 sierpnia 2016

Pan nocy i mroku


Seregon
 syn Sarbona, jedyny dziedzic Twierdzy Cieni, okrutny król, władca mroku i zła, pan wszystkich potwornych istot, władający niezwyciężoną magią, jeden z najlepszych wojowników. 

Jakim więc cudem jego żoną ma zostać księżniczka krainy pełnej słońca, zieleni i drzew? Odpowiedź jest prosta... jej ojciec chce mieć podczas wojny najpotężniejszego władcę po swojej stronie. Dlatego król leśnych elfów w panice przed hordą orków zmierzających na ich ziemie postanowił oddać mu swoją jedyną i ukochaną córkę modląc się by któregoś dnia udało mu się zgładzić Seregorna i odebrać swoją córkę. 
Jednak los miał inny plan i para wkrótce zbliżyła się do siebie.... 

Bo nawet pan nocy i mroku ma uczucia... 

20 komentarzy:

  1. Tętent kopyt odbijał się w uszach elfki i nieprzyjemnie pulsował pod skroniami. Oddychała spokojnie i miarowo, chociaż tak naprawdę miała większą ochotę wykrzyczeć całą frustrację i zacząć wylewać gorzkie łzy. Najgorszą chwilą było dla niej przekroczenie granicy rodzinnego domu. Las znała jak własną kieszeń. Była w końcu strażniczką. Czasem łapała się na tym, że ta funkcja przyćmiewała w jej głowie znacznie ważniejsze stanowisko.
    Wychyliła się lekko przez okno powozu. Las stawał się coraz rzadszy. Ogromne drzewa ustępowały miejsca sieci gęstych krzewów. Delikatnie poruszyła ręką, a stróżka jej mocy popłynęła z palców. Dokładnie w miejscu linii granicznej pojawiła się niewielka roślinka. Sadzonka stworzona z jej magii. Jeśli nic jej nie zniszczy i dane jej będzie kiedyś jeszcze wrócić do domu, zobaczy w tym miejscu przepiękne, przesiąknięte magią drzewo. Jej drzewo.
    Próbowała przespać dalszą podróż. To wszystko stawało się zbyt przytłaczające, a przecież musiała zebrać siły na wiele więcej. Z letargu wyrwało ją ciche stukanie w drewnianą ścianę powozu. Znów się wychyliła, a uspokojona tym kogo zobaczyła, uśmiechnęła się lekko.
    - Wszystko jest dobrze, Rivt – powiedziała miękko.
    Tuż przy niej jechał jeden z elfów straży przybocznej. Jej najlepszy przyjaciel. Zamieniła z nim kilka zdań i tylko tyle wystarczyło, by w jakiś dziwny sposób podnieść ją na duchu. Starała się tylko nie patrzeć na otaczający ją krajobraz. Wszystko wydawało się być coraz bardziej szare i puste. Nie chciała tego oglądać. Jeszcze nie.
    Podróż zakończyła się nagle. Myślała, że będzie miała więcej czasu na przemyślenie wszystkich spraw. Nagle ogarnęła ją trema i niepewność. Dłonią przeczesała złote włosy, a kiedy drzwiczki otworzyły się, z gracją wysiadła z powozu. Ubrana w jasną, lejącą suknię i wianek z delikatnie emanujących światłem kwiatów wyglądała jak istota nie z tego świata. Miała wrażenie, że wybitnie nie pasuje do otaczającego ją mrocznego obrazu.
    Stała zaledwie dwa kroki od swojego pojazdu. Czekała. Sama nie powinna poruszać się po obcym królestwie. To mogło zostać źle odebrane. Bliskość czegoś co należało do jej dawnego domu, dawało jej również poczucie bezpieczeństwa. Zupełnie jakby za chwilę miała ruszyć w powrotną podróż. Zapomnieć o wszystkim i dalej żyć swoim życiem.

    [No i jest ^^ Mam nadzieję, że zaczęłam w odpowiedni sposób.]

    OdpowiedzUsuń
  2. Jej serce i ciało owiewała pustka. Tętniące życiem połacie Świetlistych Lasów w niczym nie przypominały krainy mrocznego władcy. Wszyscy czekali w milczeniu, jakby obawiając się zmącenia otaczającej rzeczywistości. Zupełnie, jakby ten cały mroczny krajobraz pod wpływem ciepłego brzmienia ich głosów miał się rozpłynąć.
    Najpierw go usłyszała. Nadciągał z północy. Majestat i siła biły od niego już z daleka. To przytłoczyło Letlis. Dopiero po chwili dostrzegła dwa łańcuchy i nieprzyjemnie wyglądające ciała na nich zawieszone. Zmieszała się. Czyżby chciał ją przestraszyć? Aranżowane małżeństwa zdarzały się w jej rodzinie od wieków. Były potrzebne, zapewniały pokój jeszcze przed narodzinami zjednoczonych Świetlistych Lasów, kiedy to krainę dzieliło czterech władców żywiołów. Jako dziecko z niezwykłym zaangażowaniem czytała historie o władczyniach, które wiązały się z nieznajomymi mężczyznami. To wszystko było w jej oczach cudowne i tajemnicze. Teraz, kiedy po latach sama tego doświadczała, miała jedynie ochotę uciec.
    Z trudem wytrzymała widok odrąbywanej orczej głowy przez przyszłego "ukochanego". Doskonale wiedziała, że na wojnie nikt nie może poszczycić się nieskalaną niewinnością, jednak... Zawsze wydawało jej się, że w rodzinnym domu nie spotykała się z podobnym okrucieństwem, przynajmniej nie w tak oficjalny sposób. Walki prowadzono na polach bitwy, a jeńców nie unicestwiano publicznie.
    Mimo wszystko zebrała w sobie odwagę i postąpiła krok bliżej władcy.
    - Witaj, wasza wysokość – odparła ze spokojem – Rada jestem z tej wizyty i jako pokojowa wysłanniczka liczę na twą gościnność. Nie tylko względem mnie, lecz także mojej świty.
    Wyrecytowała te słowa niemal mechanicznie i delikatnie skłoniła się przed elfem. Przybrała wyjątkowo oficjalny ton. Według niej było to rozsądne posunięcie. Poza oczywistym okazaniem szacunku i zapewnieniem o swoim nastawieniu, zagwarantowała swoim przyjaciołom swego rodzaju nietykalność. Skrzywdzenie któregoś z jej przybocznych mogło teraz oznaczać nawet wypowiedzenie wojny. Wiedziała, jak potężny jest dziedzic Twierdzy Cieni, miała jednak szczerą nadzieję, że nie będzie porywał się na prowadzenie wojny z okrami i jej rodzinnym królestwem, jednocześnie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie było jej łatwo. Życie karty przetargowej, którą teraz niewątpliwie się stała, nie należało do najprostszych. Na jej barkach ciążyła wielka odpowiedzialność. Nie tylko za samą siebie i najbliższych. Przyszłość całego królestwa leżała w jej rękach, w jej właściwym zachowaniu i postawie. Tak naprawdę, miała ochotę wykrzyczeć wszystko, co leżało jej na sercu, ale podobna "prawda" raczej nie spodobałaby się jej przyszłemu mężowi. Z przerażeniem zaczynało docierać do niej to, że być może już nigdy nie będzie miała możliwości, by przedstawić komukolwiek swoje prawdziwe zdanie. Czy mimo tych zmian uda jej się pozostać sobą? Odsuwała od siebie podobne rozważania. Teraz i tak było już na to wszystko za późno.
    Choć w królestwie swego ojca, nie mogła podejmować ważnych politycznie decyzji, jako Strażniczka Życia i Światła opiekowała się naturą i ludem. Zasłynęła jako strażniczka roztropna i zdecydowana, a przy tym niezwykle empatyczna i swobodna. Czy uda jej się porzucić te cechy i zostać cieniem swojego męża, cieniem niezdolnym do zrobienia czegokolwiek? Obawiała się, że nie, a dreszcz przechodził ją na samą myśl o konsekwencjach przyszłej niesubordynacji.
    Odetchnęła z ulgą, kiedy elf uznał jej przyjaciół za swoich gości. Martwiło ją oficjalne powitanie, choć w głębi duszy miała nadzieję, że ślub nie jest tylko przykrywką do zamachu i ogniskiem zapalnym konfliktu. Już nieco spokojniej, podążyła do pałacu w ślad za swoim przyszłym mężem.
    Ich kroki odbijały się echem wzdłuż korytarzy, wzmagając tym samym wrażenie ogromu i pustki tego miejsca. Nie równała kroku, posłusznie poruszała się pół metra za nim. Zaskoczyło ją zatem, to, że kiedy już zostali sami, elf odwrócił się w jej stronę. Kolor tęczówek sprawił, że Letlis wstrzymała oddech. Jego oczy na pewno nie wyrażały wszechobecnej pustki, a chociaż były niezwykle zimne, skojarzyły się księżniczce z naturą. Zimnym nurtem górskiego potoku, czy wzburzonym wiatrem powietrzem. Dopiero treść komunikatu sprowadziła ją z powrotem na ziemię.
    - Wiem o tym – odparła nagle wzburzona - ...panie – dodała pospiesznie.
    Przez chwilę w spojrzeniu elfki można było dostrzec cień buntu, którego nie udało jej się stłumić w pierwszym odruchu. Opuściła wzrok, nie chcąc dać po sobie tego poznać. Chciała, czy nie, po ceremonii jej ciało będzie należało właśnie do niego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Kiedy w końcu dotarli do komnaty przeznaczonej dla Letlis, miała wrażenie, że jest to najbardziej oddalone miejsce w całym pałacu. Zastanawiała się, czy był w tym jakiś głębszy sens. Zapewne chciał przez to przekazać, by nie włóczyła się pustymi korytarzami twierdzy. Rozejrzała się po pomieszczeniu. To od teraz było jej więzienie.
    Kiwnęła lekko głową na jego słowa. Biły od nich chłód i niechęć. Dostrzegała, jak powietrze wokół nich gęstnieje, a przez jej kręgosłup przebiega zimny dreszcz. Nie czuła się zbyt komfortowo, kiedy oceniał jej strój i wyrażał swoją dezaprobatę. Odetchnęła dopiero, kiedy wyszedł.
    Rozejrzała się po zimnym pokoju. Nawet domy prostego ludu w jej królestwie bywały bardziej przytulne. Musiała coś na to zaradzić. Zdjęła z głowy wianek z kwiatów, które wciąż świeciły słabym blaskiem i zaczęła rozsypywać pojedyncze rośliny. Kiedy skończyła, usiadła na zimnej podłodze. Nie przejmowała się suknią, za pewne i tak więcej jej nie założy. Zamknęła oczy i w skupieniu mruczała coś pod nosem. Kwiaty wokół niej zabłyszczały mocniej i powoli zaczęły podrywać się z podłogi. Niektóre zmieniały lekko się wyginały i zmieniały kształt. Kiedy otworzyła oczy, pokój wyglądał dużo lepiej. Magiczne lampiony zawieszone na różnej wysokości dawały przyjemne i ciepłe światło.
    Pozostało jej już tylko przygotować się na wieczerzę. Nie miała zbyt wiele czasu, a szczerze obawiała się tego, co mogła zobaczyć, otwierając szafę. Fakt, nie zawsze przywdziewała delikatne suknie. Rola Strażniczki wymagała przynajmniej lekkiej, skórzanej zbroi.
    Na szczęście nie było tak źle, jak mogłaby się tego spodziewać, a suknie, choć ciemne i ponure, były na swój sposób piękne. Na kolację wybrała niezbyt strojną, czarną sukienkę, która pod wpływem światła pobłyskiwała fioletem. Włosy związała w luźny warkocz, a w niego wpięła jednego ze święcących kwiatów. Był to swoisty wyraz buntu. Niezbyt nachalna demonstracja ukazująca pozostanie przy tradycji swojego ludu.
    Później postępowała już zgodnie ze wskazówkami gospodarza. Spotkała pokojówkę, która odprowadziła ją do sali jadalnej. Przełknęła głośno ślinę przekraczając progi pomieszczenia. Delikatnie dygnęła, czekając na reakcję mrocznego elfa.

    OdpowiedzUsuń
  5. Przez dłuższą chwilę wpatrywała się w wilka. Podobnie jak wcześniej widziany rumak, zrobił na niej ogromne wrażenie. Jednocześnie napawał ją lękiem i nieodpartym podziwem dla natury. Nawet tej mrocznej i praktycznie jałowej. Od początku swojego pobytu w Twierdzy Cieni miała jednak nieodparte wrażenie, że jej przyszły małżonek pragnie ją przestraszyć w bardzo dziwaczny sposób okazując swój majestat. Nie zamierzała jednak w żaden sposób tego komentować. Zaognianie jakiejkolwiek sprawy przed złożeniem przysięgi mogło spowodować katastrofę.
    Spełniła jego rozkaz. Sposób w jaki jej się przyglądał, sprawiał, że czuła się niepewnie. W nowej sukni wyglądała dużo poważniej, obawiała się, że to wciąż może go nie zadowalać. Zlustrowała wzrokiem wszystkie potrawy. Wyglądały intrygująco, ale nie złowieszczo, co bardzo ją ucieszyło. Niespodziewane pytanie sprawiło, że niemal zakrztusiła się winem, którego właśnie próbowała. Miała nadzieję uniknąć podobnych rozmów. Nie sądziła, że obecność jej rodziny będzie tak ważna dla władcy.
    - Panie... Moja matka od wielu lat nie opuszcza swych komnat. Jest zbyt słaba, by o własnych siłach wstać z łoża. Podobna podróż mogłaby okazać się dla niej zabójcza – powiedziała, a przez jej blednieją twarz przebiegł cień zaniepokojenia – Ojca spotkały komplikacje, których nie mogliśmy przewidzieć. Bunt wśród prostego ludu zatrzymał go w królestwie. Obiecał w dniu ślubu przysłać gońca z oficjalną wiadomością, błogosławieństwem oraz darem.
    Zakończyła swoją wypowiedź ze wzrokiem wbitym w pusty talerz. Obawiała się jego reakcji. Dodatkowo to wszystko brzmiało, jakby rzeczywiście była towarem, który po sprzedaży za granicę przestał obchodzić kogokolwiek.

    OdpowiedzUsuń
  6. Chciała jakoś to wszystko wytłumaczyć, jednak... Pozostało jej jedynie zrzucenie winy na nieprzychylne okoliczności. Sama doskonale widziała, że niezależnie od sytuacji ojciec znalazłby sposób, by na ślubie jednak się nie zjawić. Czy nie mógłby znieść widoku swojej najukochańszej córki w objęciach mroku? Co powiedziałby nawet teraz, patrząc na przywdzianą przez nią czerń? Czy byłby zadowolony z jej postępowania? A może zalewałaby go krew na myśl o tym, jak szybko jego córka uległa przed władcą mrocznej krainy. Problem leżał jednak gdzie indziej. Każdy elf w królestwie jej ojca pragnął pokoju i bezpieczeństwa, zrzucając całą odpowiedzialność na barki młodej księżniczki i w żaden sposób nie ułatwiał jej zadania. Mocno zacisnęła pięści. Bezsilność przepływała przez nią jak rwąca rzeka.
    Chyba lepiej zniosłaby wybuch furii i wrzask ze strony rozmówcy. Oschły ton przyprawiał ją o dreszcze i upokarzał znacznie bardziej, niż mogła się tego spodziewać.
    - Nie, panie... Jestem jedynaczką. Większość mojej rodziny stanowią odlegli członkowie, związani ze mną jedynie krwią. Dalecy kuzyni, stryjowie – mówiąc to odwzajemniła jego spojrzenie.
    W jej spojrzeniu czaiło się nieme pytanie, którego póki co nie miała odwagi zadać. Wiedziała, jaki los spotkał poprzedniego władcę, wszyscy wiedzieli. Nie miała pojęcia co dzieje się z jego matką, czy również zginęła z jego ręki? Czy doczekał się rodzeństwa? Czy widział w nich zagrożenie dla swojej pozycji?

    OdpowiedzUsuń
  7. Nadal nie sięgnęła po nic do jedzenia, za to powoli sączyła wino. Tematy, które poruszał jej przyszły małżonek skutecznie odbierały apetyt.
    - To raczej nie jest kwestia radzenia sobie. Wiadomo, żadna kraina nawet nie zbliża się do ideału, wszyscy zmagamy się z problemami. Ludu nie należy traktować jako niezmienną całość. Jeśli władca nie przyjmie roli kata, w inny sposób będzie musiał radzić sobie z niezadowoleniem mieszkańców – mruknęła, tłumiąc w sobie narastającą iskierkę gniewu.
    Nie mogła zbagatelizować problemu, bo to postawiłoby jej ojca w złym świetle. Nie chciała też, by elf uznał ich państwo za słabe i bezwartościowe.
    Od pewnego czasu zauważyła również, że Seregon zwraca się do niej w bardziej swobodny sposób. Czy irytowało ją to w szczególny sposób? Gdyby była to oznaka sympatii, zapewne nie miałaby nic przeciwko. Odbierała to jednak jako zniewagę dla swojej pozycji i również dyskretnie postanowiła przejść na mniej oficjalny ton. W końcu... W najbliżesz przyszłości mieli zostać małżeństwem, które przynajmniej w jej kulturze równało stopniem społecznym oboje kochanków.
    Późniejsze wydarzenia sprawiły, że mimowolnie napięła mięśnie. Wprowadzenie jednego z więźniów podczas uczty powitalnej do tej pory wydawało się Letlis nie do pomyślenia. Również poderwała się z miejsca, przewracając przypadkowo kryształowy kielich, który po chwili wylądował na kamiennej posadzce, roztrzaskując się na milion kawałków. Nie interesowało ją kim był przestępca, ani jakiego czynu się dopuścił. Nie mogła nic względem niego zrobić, a mając w głowie bezwzględność, z jaką jej przyszły kochanek obszedł się z orkami, wiedziała, że skończy się to przynajmniej obcięciem dłoni niedoszłego złodzieja.
    Pewnym krokiem ruszyła przez salę.
    - Panie, nie mam zamiaru ingerować w sprawy twojego ludu. Dziękuję za gościnność i kolację – jej słowa brzmiały beznamiętnie i zimno.
    Opuściła salę z podniesioną głową. Tego było zbyt wiele. Czy czekał z osądzeniem więźnia, aż będzie mogła to zobaczyć? Na własne oczy zobaczyć jego metody i zrozumieć, że przydomek, którego dorobił się wśród obcych nie jest przesadzony? Dopóki nie zostanie jego żoną, nie musi oglądać takich scen.

    OdpowiedzUsuń
  8. W uszach huczała jej adrenalina, a oczy płonęły gniewem. Musiała powstrzymywać się przed rozpaczliwym rzuceniem się biegiem w stronę swojej komnaty. Nadal jednak szła tym samym, zdecydowanym i dumnym krokiem. Przecież... Nigdy nie mogła być pewna, czy któryś ze szpiegów władcy mroku nie śledzi jej ruchów.
    Nie spodziewała się, że ten zareaguje tak szybko, że w ogóle zacznie ją gonić. Sądziła, że wyrazi się choć minimalnym zrozumieniem. Myliła się. Odwróciła się w jego stronę. Ich ciała dzielił bardzo niewielki dystans i szczerze mówiąc nie tak wyobrażała sobie pierwsze "zbliżenie" z "ukochanym".
    - Nie jestem twoją własnością, a to nie jest już nasza wieczerza. To twoja sala tortur. Jeśli w tej chwili twój przepiękny wilk zajada się ciałem tego złodzieja, to możesz być pewny, że moja noga tam nie postanie – powiedziała, a jej postawa w ogóle nie przypominała pokornej księżniczki, którą z honorami witał niedawno przed pałacem – Twoje próby uwłaczają mojej godności od chwili, kiedy postawiłam stopę na twojej ziemi. Zrozum, Seregonie... To, że widziałeś mnie tylko w sukni, nie oznacza, że nie potrafię przywdziać zbroi. To, że nie jestem przeszytą okrucieństwem bestią, nie oznacza, że nigdy nie spotkałam się z przeciwnościami losu i cierpieniem.
    W jej słowach można było wyczuć gniew, ale też rozpaczliwą chęć zrozumienia. Ta jedna wypowiedź zawierała w sobie więcej prawdy i szczerości, niż dotychczasowa, ospała postawa księżniczki, która wszystkich chciała zadowolić. Dodatkowo pierwszy raz zwróciła się do swojego przyszłego męża po imieniu. Konwenanse, których osłonę zrzuciła na tę chwilę, powodowały, że wcześniej tak naprawdę zachowywała się, jakby nie znała jego imienia.
    Miała tylko nadzieję, że jej zachowanie i odstępstwo od normy nie wywoła kolejnego konfliktu na tych ziemiach.

    OdpowiedzUsuń
  9. Serce elfki tłukło się w piersi jak oszalałe i bynajmniej nie była to oznaka miłosnego uniesienia. Miała wrażenie, że jego uderzenia słychać w całej twierdzy. Nie bała się w tej chwili, napędzała ją wściekłość. Musiała bardzo się starać, by nie wyzwolić wszystkich kłębiących się w jej głowie myśli na powierzchnię. Rzucanie obelgami w stronę gospodarza, będącego jednocześnie nieodłącznego elementu zapewniającemu królestwu pokój, raczej nie należało do najmądrzejszych, choć miała przygotowaną już całą listę. Od potworów i beznamiętnych demonów, przez głuchych i nieumiejących słuchać ślepców, aż po tchórzy, którzy zasłaniają się zerwaniem paktu, by uspokoić jedną, "bezbronną" księżniczkę.
    Wzięła głębszy oddech, nie pozwalając, by którekolwiek określenie wraz z nim popłynęło z jej ust. Zamiast tego, delikatnie przejechała mu dłonią po policzku.
    - Nigdy więcej mnie nie lekceważ – powiedziała tylko, powoli i spokojnie – Mam nadzieję, że przeniesienie uczty do innej sali nie potrwa zbyt długo... I... Bardzo przepraszam za tamten kieliszek – dodała, jakby fizyczne zniszczenie jego mienia było w tym wypadku najpoważniejszym przewinieniem.
    Nie dała po sobie poznać, jak niektóre z tych słów ją dotknęły. Miała ponure przeświadczenie, że ten krótki wybuch z jej strony władca odebrał tylko i wyłącznie jako bunt. Obawiała się, że cała przekazana przez nią treść nie doczekała się zrozumienia.
    Przejechała dłonią na ramię, dając mu delikatnie do zrozumienia, że jej życzeniem jest, by w tej chwili ją puścił. Uścisk był mocny i stanowczy. Letlis zastanawiała się, czy już po ślubie doczeka się nowych siniaków na ciele i czy jej małżonek postanowi stosować kary cielesne wobec "swojej własności".

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie przeszkadzał jej bardziej kameralny wymiar uczty powitalnej. Zdenerwowaniem niemal całkowicie się ulotniło i zaczęło ustępować prawdziwie wilczemu głodowi. W końcu... Przebyła długą drogę i był to pierwszy posiłek, który spożywała od chwili opuszczenia granic swojej krainy. Nie odezwała się od czasu ich niewielkiego spięcia. Spodziewała się, że władca dalej jest na nią zły. Nie zareagowała nawet na komendę wydaną ogromnemu wilkowi. Mimo wszystko w oczach Letlis było to zwierzę, a ich obecność nigdy jej nie wadziła.
    Kiedy usłyszała przeprosiny z jego strony, niemal upuściła widelec, którym sięgała po ciekawie wyglądające warzywo nieznane w jej stronach. Podniosła zaskoczony wzrok na elfa. Nie sądziła, że jest zdolny do wyrażania takich słów.
    - No cóż, ja też sądziłam, że jestem warta więcej – zażartowała, a przez twarz przebiegł jej delikatny grymas, wyrażający gorzki i cyniczny uśmiech – Gdybym tylko mogła przeprosić w jego imieniu. Wiem, że jego zachowanie nie jest słuszne i pozostawia plamę na jego honorze... Staram się jednak zrozumieć jego zawiły tok myślenia, spleciony z niełatwymi uczuciami.

    OdpowiedzUsuń
  11. - Jeśli w ten sposób mogę ocalić swój lud... Mogę poświęcić wiele – odpowiedziała po chwili zastanowienia.
    Nie chciała zagłębiać się w swoją sytuację rodzinną. To nie było teraz zbyt istotne. Od zawsze łączyła ją z rodzicami bardzo silna więź. Kiedy wokół pojawiały się zagrożenia, oni zawsze trzymali się razem. Ona była ich małą księżniczką, przykładną i uważną, oni otaczali ją opieką typową dla kochających rodziców. Teraz sprawa wyglądała inaczej. Tym razem to dobro Świetlistych Lasów stanowiło wartość nadrzędną. Letlis nie chciała jednak wierzyć, że w całym tym zamieszaniu jej ojciec na dobre zapomniał o swojej córce.
    - Jeszcze dziś wyślę jednego ze swoich strażników, by przekazał twoją wolę mojemu ojcu – odparła z powagą.
    Cieszyła się, że elf rozwiał jej wątpliwości odnośnie konwenansów związanych z jej porozumiewaniem się. Odetchnęła z ulgą.
    - Zastosuję się do twoich poleceń, jeśli w obecności innych również będziesz okazywał mi szacunek – powiedziała szczerze, nie owijając swojego problemu w przysłowiową bawełnę – W końcu... Jestem księżniczką, nie dziewką stajenną, pamiętaj – dodała z lekkim uśmiechem, przyglądając mu się ze znacznie większym zainteresowaniem.
    Uśmiechnęła się, kiedy zadał ostatnie pytanie.
    - No cóż, leśne elfy polowanie mają we krwi. Całkiem nieźle radzę sobie z łukiem, a choć może to zabrzmieć śmiesznie, jednym z obowiązków Strażniczki Życia jest organizowanie polowań...

    OdpowiedzUsuń
  12. Uśmiechnęła się pod nosem. Czy była treserem dzikich zwierząt? Raczej nie... Władała magią ziemi, wyższe stopnie znajomości tej sztuki pomagały poskramiać i oswajać zwierzęta. Ona jednak nie posiadała takiej mocy. Czy uda jej się poradzić z dziką naturą przyszłego męża? Ta myśl wywołała u niej szczery i rozbawiony uśmiech.
    - Wydaje mi się, że mogę próbować zaskarbić sobie trochę szacunku od tej bestii – zażartowała, choć ten już zapowiedział, że tak właśnie zrobi.
    Łuk był jej ulubioną bronią. Dyskretny, cichy, wręcz kobiecy oręż. Polowania bywały wyjątkowo satysfakcjonujące i jak już wcześniej zaznaczyła, znajdowały się w zakresie jej obowiązków. W końcu nawet leśne elfy, słynące z życia w zgodzie z naturą, musiały coś jeść.
    Po raz pierwszy poczuła zadowolenie płynące ze strony rozmówcy. Sama też nie mogła ukryć, że cieszyła ją przynajmniej jedna wspólna rzecz. Nawet jeśli wizja ślubu ją przytłaczała, jeżeli tylko jej przyszły mąż wyrazi zgodę na udział w każdym przyszłym polowaniu, zachowa namiastkę szczęścia.
    - Pojadę – powiedziała w końcu, próbując opanować narastającą ekscytację – Ale nie w roli potulnego obserwatora. Jak słusznie zauważyłeś, będę potrzebowała zbroi... Przyda się też porządny łuk i wytrzymałe strzały odporne na magię. Sam rozumiesz, zdarza mi się puścić wodze fantazji w trakcie polowania – przyznała wyraźnie ożywiona całą rozmową.
    Rzeczywiście, zdarzało jej się zapomnieć i użyć magii podczas wypuszczania strzały. To było silniejsze od niej. Magia ziemi i światła jednak źle wpływały na drewno niskiej jakości. Broń dosłownie rozsypywały jej się wówczas pod palcami.

    OdpowiedzUsuń
  13. Słysząc jego śmiech, poczuła się wyjątkowo speszona. Lekki rumieniec wpełzł na jej policzki. Dlaczego tak ją to zaskoczyło? Przecież... Śmiech był czymś dużo bardziej naturalnym niż nerwowy krzyk i ogólna groza, która otaczała elfa. Mimo wszystko tego się po nim nie spodziewała. Poruszona tym w jakiś dziwny sposób, również uśmiechnęła się ciepło.
    - Nasz ród należy do tych wyjątkowo magicznych – przyznała, uśmiechając się pod nosem – Wśród mojego ludu krążą nawet legendy o pochodzeniu tej siły. Może kiedyś znajdziemy chwilę czasu, żebym przytoczyła ci niektóre z tych bajeczek – powiedziała z udawanym zrezygnowaniem, przyglądając mu się kątem oka.
    Jeśli Seregon, rzeczywiście dotrzyma obietnicy, polowanie sprawi jej wielką przyjemność. Odwzajemniła jego spojrzenie. Najpiękniejszy i najzimniejszy odcień błękitu nabrał tym razem głębi, której nie dostrzegła wcześniej. Czyżby nawiązała się między nimi nić porozumienia? Sama tego nie wiedziała, a nawet jeśli, z nicią zawsze było tak, że nawet silniejszy podmuch wiatru mógł ją zerwać.
    Słysząc jego słowa, pokręciła przecząco głową i wycelowała w niego widelcem, przymykając jedno oko i uśmiechając się lekko.
    - Myślę, że lepiej będzie, jeśli obydwoje pokażemy na co nas stać – odparła, opuszczając swoją "broń" z powrotem na talerz.

    OdpowiedzUsuń
  14. Przyglądała mu się dyskretnie i wnikliwie. Wprawne, kobiece oko zauważyło subtelne oznaki i niewielkie zmiany w zachowaniu elfa. Czyżby zrzucenie maski pokorności i służalczości zadziałało pozytywnie? Czegoś takiego nigdy by się nie domyśliła. Zapewne nie uwierzyłaby też, gdyby ktoś jej o tym opowiadał.
    Uniosła lekko brew, kiedy usłyszała wątpliwość w jego głosie. Wiedziała jednak, że ten tylko się z nią droczy, więc jej wyraz twarzy po chwili złagodniał.
    - Rozumiesz... Świat dzieli się na dwa typy ludzi. Tych, którzy unikają swoich obowiązków oraz takich, którzy kochają wykonywaną przez siebie pracę. Ja należę do drugiego typu – powiedziała z powagą – To znaczy... Należałam – dodała po chwili nieco ciszej.
    Letlis należała do grona osób, którym bardzo ciężko było powstrzymać emocje, zarówno pozytywne, jak i negatywne. Starała się to jednak robić, chociaż jej opanowanie przypominało raczej parodię podobnego zachowania. Ukrywanie zachwytu, żalu, czy złości po prostu nie leżało w jej naturze.
    Uniosła lekko brwi na myśl o jakimkolwiek prezencie ze strony władcy mroku, w dodatku przed oficjalną ceremonią. Przygryzła lekko wargi nieco rozbawiona. W jej krainie prezenty składane elfce przed ślubem, były odbierane jako oczywista forma zalotów. Z jakiegoś powodu wizja Seregona zalecającego się do niej, wydawała się niezwykle zabawna. Miała nadzieję, że w świetle wcześniejszej wypowiedzi, podarunek jest tym, o czym myślała. Pozostał w niej jednak cień niepewności. Co jeśli to wszystko było jedynie przykrywką, a prezent będzie makabrycznym powrotem ku rzeczywistości? Mimo wszystko już po chwili odłożyła sztućce i spojrzała na niego wyczekująco.
    - Skończyłam... Było naprawdę wyborne – odparła, choć w jej głosie dało się wyczuć cień zniecierpliwienia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przerażała ją pustka panująca w tym miejscu. W jej rodzinnym zamku zawsze coś się działo. Nie, nie musiały być to wystawne bankiety, czy inne uroczystości. Korytarze, zresztą dużo bardziej przytulne, tętniły życiem niemal o każdej porze. Zawsze można było na kogoś wpaść, zawsze ktoś miał coś do zrobienia, do przekazania.
    Czy czuła się jak niepasujący element układanki? Nawet jej ciężko było to stwierdzić. Chwilami miała wrażenie, że była bardziej żywa, niż cała Twierdza Cieni. Wiedziała, że sama nie będzie w stanie nic zmienić, z czasem być może przekaże swojemu mężowi kilka prawd dotyczących życia, a widzianych jej oczami. Nie chciała mu nic narzucać, poczuła się jednak szczęśliwa, kiedy przez chwilę byli przy sobie prawdziwi i naturalni. Ona zrzuciła maskę uległości, on okrucieństwa. Czy mogła liczyć na coś takiego częściej? Wszystko miało się okazać już niebawem.
    Dokładnie zlustrowała stajnię. "Zboczenie zawodowe" nakazało jej sprawdzić, czy zwierzęta nie męczyły się w tym miejscu. Warunki były dość surowe, jednak wszystko wydawało się być na swoim miejscu. Przyjrzała się pięknemu rumakowi. Oczywiście, że go poznała. Tak majestatyczny i niepokojący widok ciężko wymazać z pamięci w ciągu zaledwie kilku godzin.
    -Nie śmiałabym nawet... On jest tylko twój. Widać to po nim – powiedziała, zerkając kątem oka na elfa – Jest naprawdę wspaniały.
    Później pozwoliła mu się poprowadzić na sam koniec, do ostatniego boksu.
    -Jest przepiękna i taka wyjątkowa – powiedziała, podchodząc bliżej klaczy.
    Delikatnie dotknęła jej pyska. Jej dłoń lekko pojaśniała, a z palców popłynęła niewielka struga magii światła. Zamknęła oczy w skupieniu, a po chwili na jej twarz wpełzł uśmiech.
    - Nazywa się Eissif – szepnęła po chwili.
    Letlis nie mogła powstrzymać ciepłego uśmiechu. To imię było jednocześnie słowem w dawnym języku jej ludu. Zwróciła się w stronę elfa.
    - To piękny dar, dziękuję – powiedziała, a z całej jej postawy biła szczerość i nieskalana radość – Bardzo chętnie udam się z tobą na przejażdżkę – odparła, nie wspominając nic o rozlewie krwi. Nie chciała niczym psuć tej przyjemnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  16. W tej chwili w ogóle starała się nie myślała o okrucieństwach, jakich jej przyszły mąż mógł się dopuścić już po złożeniu przysięgi. Nie, nie chodziło o wyrządzenie jej krzywdy, jednak wojna, do której dążyli nieuchronnie, rządziła się swoimi prawami. Prawami iście troglodyckimi. Czy naprawdę nie dało się tego załatwić w inny sposób? Zapewne nie, skoro nawet jej ojciec, zazwyczaj skłonny do pokojowych rozwiązań, tym razem był w stanie oddać praktycznie wszystko, by wspomóc swoją armię. Przecież nikt nie chciał, by horda orków plądrowała ich ziemie, okradała majątki i gwałciła kobiety. Czy jednak na wojnie można było oceniać, kto jest większym potworem?
    Odsunęła od siebie te myśli, znów zerkając na elfa. Czy to była twarz osoby, która ocali ich krainę przed katastrofą?
    - Dziękuję, na pewno znajdę coś dla siebie... - powiedziała, chociaż wciąż nie mogła wyrwać się z sideł zamyślenia.
    Zmierzali już z powrotem w kierunku zamku. To był wyjątkowo długi dzień. Poczuła, że powoli zaczyna ogarniać ją zmęczenie. Czy pierwsze godziny w Twierdzy Cieni mogła uznać za owocne? Wydawało jej się, że nie będzie potrafiła ocenić tego rzetelnie, jeszcze nie teraz.
    - Dobrze, zjawię się tak szybko, jak będzie to możliwe – powiedziała z miłym uśmiechem – Seregonie... Dziękuję Ci za to, że potraktowałeś mnie poważnie – dodała po chwili, znów dotykając palcami jego policzka.
    Ten gest nie miał żadnego znaczącego wymiaru metaforycznego. Był jednak przyjazny, lekki i dość niezobowiązujący, by mogła wykonywać go jeszcze przed ceremonią.

    OdpowiedzUsuń
  17. Szybkim krokiem popędziła w stronę swojej komnaty. Nie czuła się urażona jego milczeniem, jednak zastanawiała się, czy nie popełniła jakiegoś błędu.
    Opadła zmęczona na łóżko. Cisza, która panowała w tym miejscu była wręcz przerażająca. W jej domu nawet nocą można było usłyszeć odgłosy natury, które przebijały się przez ściany komnat i układały ją do snu. Zamknęła oczy, odsuwając od siebie natrętne myśli dotyczące przyszłości. Tutaj nic nie należało do niej, była obca i obawiała się, że już zawsze tak pozostanie.
    Przeszedł ją dreszcz na myśl o zbliżającej się ceremonii i tym co miało stać się później. Kwiaty, których blask nie przygasał, zaczęły płynąć w jej kierunku, jakby przyciągane magią i samotnością. Ich ciepłe światło dodawało jej sił.
    Obudziła się wyjątkowo wcześnie. Zdążyła się ubrać i wysłać gońca z wolą Seregona, nim pokojówka przyniosła jej śniadanie. Nie wydawała się być zbyt zadowolona na widok jej magicznych zmian w wystroju pomieszczenia, jednak nic nie powiedziała. Zmierzyła jednak Letlis zimnym wzrokiem. Dzisiaj nie przypominała już księżniczki z krainy pełnej słodyczy. Nienawidziła jeździć konno w sukniach, więc zdecydowała się na czarne spodnie i koszulę, nadal niezwykle kobiece, a jednak bardziej wygodnie. Włosy związała w luźnego warkocza.
    Szybko uporała się ze śniadaniem i może nieco zbyt żwawym krokiem, ruszyła w stronę stajni. Tak jak się można było tego spodziewać, zastała tam mrocznego władcę.
    - Witaj – powiedziała, uśmiechając się do niego.
    Zanim jednak zdążył odpowiedzieć, przemknęła za jego plecami, kierując się do wcześniej wskazanego pomieszczenia. Wybrała proste i funkcjonalne siodło oraz uzdę. Nie musiała przed nikim manifestować swojej wielkości, zwłaszcza w przywłaszczonym siodle. Przeniosła rzeczy do boksu swojej klaczy i powitała ją dawnym i wyjątkowo śpiewnym językiem swojego ludu.

    OdpowiedzUsuń
  18. Letlis oporządzała klacz w milczeniu. Jej myśli błądziły gdzieś daleko poza granice stajni, a może i całej Krainy Cieni. Zdziwiła się zatem, kiedy usłyszała głos elfa właściwie za plecami. Nie słyszała, kiedy podszedł, nie powinna się tak zamyślać. Jego słowa wywołały na jej twarzy nieładny grymas, którego na szczęście nie mógł zauważyć.
    - Dobrze, że jest spostrzegawcza – zakpiła, jednak nie chcąc wywoływać kolejnej kłótni, odwróciła się i podniosła na niego wzrok – To tylko kwiaty, łatwo można je uprzątnąć. Zapewniam cię, to nie jest inwazyjna magia. One... Oddziałują na mnie, a ja na nie, są jak magiczne katalizatory – przyznała w końcu.
    Teoretycznie używanie nieinwazyjnej magii nie powinno być powodem do gniewu, nie była jednak pewna, jak na podobne informacje reagował wcześniej. Nawet przez chwilę nie wątpiła, że ten dowie się o wszystkim. Nie była głupia, nawet jeśli nie dostrzegała ukrywających się szpiegów, to wiedziała, że każda osoba, która na nią patrzy, może za chwilę donieść o wszystkim swojemu władcy. Bała się jednak, że pomyśli iż przygotowana przez niego komnata nie była dość dobra. Nie chciała go w żaden sposób urazić.
    - Niedługo i tak kwiaty znikną, a w ich miejscu ponownie będą mogły pojawić się pajęczyny – powiedziała, jasno nawiązując do zbliżającej się ceremonii.
    Nawet nie miała nadziei, że kiedy zamieszkają razem, jej mąż pozwoli na utrzymywanie magicznych, świecących roślin nad łóżkiem i w okół niego.

    OdpowiedzUsuń
  19. Odetchnęła z ulgą, kiedy Seregon pozostawił temat jej komnaty bez komentarza. Wiedziała, że nie może w tym wypadku liczyć na wyraz aprobaty, bała się jednak, że jej zachowanie może wyprowadzić go z równowagi. Nie wiedziała na ile może sobie pozwolić, a wolała nie oglądać go w takim stanie, jak podczas wczorajszej kolacji.
    Miała nieodparte wrażenie, że dla elfa wszystko, co można określić mianem piękna, jest równoznaczne ze słabością. Let nie mogła się z tym wewnętrznie zgodzić. Piękno wiązało się też z niebezpieczeństwem... Niedocenionym niebezpieczeństwem. Piękne kobiety bywały podstępne, a piękne rośliny żywiły się owadami.
    Zwinnie wskoczyła na swoją klacz i zbliżyła się do niego. Kiwnęła głową ze zrozumieniem. Będzie ostrożna i rozważna, to pewne. Nie znała tej krainy, nie wiedziała, co może na nią czyhać. Nie była głupia, nie chciała porywać się na coś szalonego, byle tylko zaimponować władcy. Z umiarkowanym entuzjazmem przyjęła swój nowy oręż. Nie była zbyt dobrą wojowniczką, władała magią i łukiem, nie mieczem. Nie chciała jednak dać po sobie tego poznać. Schowała miecz i pewnie ruszyła w ślad za swoim przyszłym małżonkiem.

    OdpowiedzUsuń
  20. Uważnie obserwowała otaczającą ją rzeczywistość. Przeraziła ją myśl, że nawet rośliny w tym miejscu potęgują ponury obraz krajobrazu. W końcu jej królestwo bez drzew również stałoby się jałowe. Tutaj nawet pośród nich czuła się obco. Nie pasowała. Miała nadzieję, że w lesie uda jej się uwolnić część swojej magii, w jakikolwiek sposób związać się z tym miejscem. Kolejny raz poczuła zawód. Z połączenia magii z tym miejscem nie wyszłoby nic dobrego. Przez dłuższą chwilę zastanawiała się, czy w przyszłości małżonek pozwoli wykorzystać jej choć skrawek ziemi i urządzić go "po swojemu". Poczuła, że jednak jest zbyt wcześnie na podobne pytania.
    - Nie wszystkie księżniczki lubią takie rzeczy – zaznaczyła z lekkim uśmiechem – Co więcej mogę o sobie powiedzieć... Nie wiem, co może cię zainteresować. Ciężko samemu opisać swój charakter i być przy tym obiektywnym, a o tym, czym zajmowałam się w królestwie na pewno już wiesz – mruknęła w odpowiedzi.
    Czuła się bardzo nieswojo w tym miejscu. Z pozoru martwe, po dłuższej chwili zdawało się nosić ślady życia. Bardzo niepokojącego życia. Usłyszawszy trzask za plecami, odruchowo odwróciła głowę. W normalnych warunkach podobny dźwięk nie wywarłby na niej wielkiego wrażenia, jednak panująca wokół cisza potęgowała to doznanie.

    [Wybacz, musiałam uciec na urlop na jakiś czas. Wyjechałam na obóz integracyjny za granicę i nie miałam tam możliwości pisania. Internet był tak naprawdę tylko w jednym miejscu, a i tak nie chciałam Ci "sprzedawać" słabych i krótkich odpisów z telefonu :c]

    OdpowiedzUsuń