16 września 2016

Baby, I'm a gangsta too

Virgia Coleman
Nie wiadomo, czyj to był pomysł, aby w ramach testu wrzucić ją na głęboką wodę i powierzyć od razu tego typu akcję. Może celem jest utarcie nosa i udowodnienie, że i tak nie podoła, a całą operację zwyczajnie zepsuje. Ona jednak nie ma zamiaru się poddać, a zamiast tego pokaże wszystkim, że nawet blondynka z nieodłączną szminką w torebce i pomalowanymi paznokciami nadaje się do takiej pracy. Przecież przyłożyć potrafi tak samo, a poza tym, kto mógłby tak dobrze omotać faceta, jak nie ona?
Szkoda tylko, że tak naprawdę Virgia nie jest ani prawdziwą wymuskaną laleczką, ani całkowicie twardą babą. I że jej słabością od zawsze były uczucia.

119 komentarzy:

  1. -Potrafię. -Przycisnął ją delikatnie do ściany i podsunął bluzkę tak wysoko by widzieć jej piersi. -Z resztą tym razem ty możesz działać, a ja sobie poleżę. -Pocałował ją w usta, a potem tak jak lubił obdarowywał ją pocałunkami po szyi. -Nie daj się prosić. Musiałem czekać tydzień, a ty chodziłaś po sali taka seksowna.

    OdpowiedzUsuń
  2. -Jeśli coś mnie zaboli to ci powiem i przerwiemy. Obiecuję. -Zaczął rozpinać jej spodnie, a potem swoje. -Mogę położyć się na kanapie. -Pocałował ją namiętnie w usta przykładając swoją dłoń na jej piersi. Drugą ręką odpiął jej stanik.

    OdpowiedzUsuń
  3. -Rany jakaś ty uparta. -Przewrócił oczami. -To może chociaz... No wiesz.... Ustami... -Trochę się zaczerwienił. -Rany no... nic mi się już nie należy? Dobra to chodź do tej kuchni coś wymyślimy. Robiłaś zakupy? Bo chyba wszystko jest stare... i przeterminowane. … Może zamówić coś? Byle nie pizze...

    OdpowiedzUsuń
  4. Spojrzał na nią zaskoczony jej zachowaniem.
    -Sama wypierdalaj. -wyszedł z domu na taras i zapalił papierosa. Był wściekły. Nie dlatego ze mu odmówiła tylko to w jaki sposób to do niego powiedziała. -Chyba się jej cos pojebalo w tej głowie... :Powiedział do psów wylegujacych się na tarasie. -Dziś jedziecie ze mna do klubu.

    OdpowiedzUsuń
  5. -Co? -Spojrzała na nią próbując w ogóle zrozumieć po kolei to co do niego powiedziała. Ale mimo wszystko wyrzucił papierosa i usiadł obok niej. On też już miał dość ciągłego litowania się nad nim i chciał końcu żyć jak przed postrzałem, a nie jak kaleka. W sumie czuł się dobrze więc nie rozumiał po co to wszystko. -Co chcesz? -Odparł zupełnie bez życia.

    OdpowiedzUsuń
  6. -Rany przestań zgrzędzić. -Pozwolił by zaczęła rozpinać mu rozporek. -Jak stara baba... -Dodał dla żartu. -No i nie będzie boleć bo zrobimy to delikatnie. -A zaraz po tym będę musiał jechać do klubu, dodał to w głowie. Nie wiedział czy i ona będzie chciała z nim jechać zwłaszcza, że to interesy, a prezent który na niego czekał to nic innego jak młody chłopak, który go postrzelił...

    OdpowiedzUsuń
  7. -No już... -Zsunął z siebie spodnie i i zaczął rozpinać koszulę. -Spodobało ci się tak pod gołym niebem, co? -Puścił do niej oczko. -A co z tobą? Też się rozbierz. Sama. -Oparł się o leżak chcąć ją podziwiać jak zdejmuje z siebie ubranie.

    OdpowiedzUsuń
  8. Obserwował każdy jej centymetr ciała, który odsłaniała. Jego podniecenie coraz bardziej rosło, chciał w nią wejśc ostro i mocno, ale wiedział, że nie może.
    -Usiądź na mnie... -Wyszeptał.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ethan znał ją już na tyle że wiedział że robi to specjalnie zeby go wkurzyc tylko ze on akurat dziś mógł sobie tak popatrzec na jej przedstawienie. Dlatego najpierw patrzył jej w oczy a potem.wzrok przeniósł na łechtaczke.

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozpial jej stanik i zaczął delikatnie piescic jej piersi. Dawno nie pamietal żeby tak się delikatnie kochał ale w jakiś sposób też było to dla niego przyjemne. Potem jego dłonie zjechaly na pośladki które lekko scisnal.

    OdpowiedzUsuń
  11. Przez dwa tygodnie strasznie mu tego brakowało. Wogole nie liczył ze uda mu się tak szybko namówić na to. Chociaż był podniecony bardzo to jednak jakoś nie potrafił sie skupić. Cały czas myślał o tych wszysykich sprawach które będzie musiał załatwić.

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy skończyli się kochać, zamówili sobie chińszczyznę bo Ethan jakoś nie miał siły gotować, a nie chciał żeby Virgia zniknęła w kuchni bo nie mogł się nią nacieszyć. Obejrzeli jakiś film... Starał się... Naprawdę robił wszystko byle tylko nie myśleć o tym co bedze się działo wieczorem. A wieczór zbliżał się coraz większymi krokami.
    Zabrał Virgii ze sobą. Była mu potrzebna bo miała w końcu zdobyć infromacje na temat sprawcy postrzału oraz jego rodziny.
    Mogło to zdziwić Virgii, ale tym razem zabrał ze sobą do klubu swoje dobermany czego raczej nie robił. Nie zapinął ich na smycz. Psy szły tuż obok niego potulnie czekając na polecenia.

    Na środku zaplecza na krześle siedział związany rudowłosy chłopak. Oczywiście w środku był też obecny Jeremy i Paul. Nikt więcej. Ochrona czekała przed wejściem. Ethan stanął naprzeciwko chłopaka i rozkazał swoim psom by usiadły naprzeciwko ofiary. Dwa dobermany wpatrywały się w niego przeszywającym wzrokiem oblizując się co chwilę i szczerząc swoje zębiska. Ethan kiwnął głową i Jeremy zerwał taśmę, która zaklejała usta chłopaka.
    -Witaj Ian. -Ethan nachylił się nad nim z uśmiecham na twarzy. -Nasza znajomość nie zaczęła się z byt dobrze. Może spróbujemy jeszcze raz? Jestem Ethan. Miło mi cię poznać.
    Chłopak ciężko oddychał. Nie miał pojęcia co się teraz. Dzieje był tu przetrzymywany przez te wszystkie dni, które Ethan spędził w szpitalu.
    -No przedstaw się. -Paul uderzył go w twarz.
    -I... Ian... -Wyjęknął.
    -Virgia kochanie... Powiedz proszę co wiem na temat naszego Iana.

    OdpowiedzUsuń
  13. -Boże... -Ian początkowo był w szoku. -Mamę? Moją siostrzyczkę potem zwyczajnie się popłakał. Przecież chciał go zabić by móc dać im to czego nigdy przez całe życie nie mieli... By mogli żyć na poziomie.
    -Mazgaj pierdolony. -Skomentował Paul.
    Ethan wydał polecenie psom. Dobermany zaczęły warczeć szykując się do ataku. Jeremy odwrócił wzrok. Paul aż zacierał ręce na myśl o zemście. Jednak atak nie nastąpił... Ethan usiadł naprzeciwko chłopaka i zapalił papierosa. Podał mu by się zaciągnął.
    -Pal kurwa. -Powiedział ostro kiedy chłopak odmówił więc musiał zapalić.
    -Virgia... Powiedz mu kto ich zabił. Jak się nazywał... -Spojrzał na nią. Był opanowany jak nigdy dotąd. Poczekał aż skończy... -Ian... Gratuluję prawie zabiłeś szefa mafii.
    -Zabij go kurwa, a nie baw się z nim.
    -Dam ci dwa rozwiązania. -Zmierzył brata krzywym wzrokiem. -Pierwsze. Dostaniesz ode mnie pieniądze i wyjedziesz z miasta. Drugie... będziesz dla mnie pracować.

    OdpowiedzUsuń
  14. -Ja... ja... mogę wyjechać... Nie chcę pieniędzy.
    -Co chciałbyś robić w życiu?
    -Ja... ja... lubię historię...
    -Chyba mu nie darujesz? Pojebało cię? -Paul się nie zamykał.
    -Nie pieprz. -Ethan sięgnął do walizki, którą ze sobą zabrał. Otworzył ją, a oczom wszystkich ukazały się pieniądze. Jakieś sto tysięcy dolarów. -Rozumiem... wykorzystali cię. -Zamknął walizkę i postawił obok chłopaka. -Virgia da ci adres brata. Ochroniarze odwiozą cię na lotnisko. Dostajesz ode mnie szansę na nowe, lepsze życie. Za tą kase możesz opłacić sobie jakieś fajne studia i być kimś... rozumiesz? Nie płacz. -Klepnął go w policzek ale nie za mocno. -Byłeś ich zabawką... jak i większość. Ale daje ci zielone światło. Nie spieprz tego Ian. Za parę lat moi ludzie przyjdą do ciebie i sprawdzą czy studiujesz historię. Lepiej żebyś nie zmarnował tych pieniędzy bo będziesz musiał je oddać...
    -Co? WYPUSZCZASZ GO? -Paul sięgnął po broń.

    OdpowiedzUsuń
  15. -Co wy odpierdalacie? -Wyjął broń i odbezpieczył ją. -Odsuń ją i ja to skończę skoro ty nie potrafisz.
    -Odłóż broń. -Ethan powiedział spokojnie.
    Paul wymierzył lufę w stronę Virgii. Nie zamierzał się cackać. Jeśli się nie odsunie to najpierw zastrzeli ją, a potem i tak tego rudzielca.
    -On chciał cię zabić, a ty mu dajesz kasę?
    -Odłóż tą broń i nie celuj w moją kobietę! -Podniósł ton.
    -Wal się! Jesteście nienormalni!
    -Paul zawsze musisz robić problemy? Ethan tu rządzi. -Jeremy chciałgo uspokoić.
    Ale Ethan już wiedział, że Paul nie odpuści tak łatwo. Był nieźle naćpany. Ledwo mógł ustać na miejscu. Znał swojego brata. Kiedy ten się na coś uparł musiał dopiąć swojego. Jeśli on jest teraz bossem to będzie musiał coś z nim zrobić bo inaczej wpadnie w niezłe kłopoty. Podszedł więc do niego gwałtownie przystawił jego broń w miejsce swojego serca i wrzasnął:
    -Najpierw będziesz musiał zastrzelić mnie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Wtedy nastąpił nagły obrót akcji. Ethan złapał za broń i chciał mu ją wyrwać. Paul z kolei nie zamierzał mu tak łatwo odpuścić. Zaczęli się szarpać. Trwało to jakaś chwilę i wtedy w pewnym momencie broń wystrzeliła...
    Paul upadł nagle na ziemię trzymając się za stopę. Piszczał jak baba, a z buta wylewała mu się krew. Na szczęscie nie było to Jeremiego który mdlał na widok krwi oraz tego chłopaka bo raczej by się śmiał z ich ''gangsterki''.
    -Pełen kurwa profesjonalizm... -Ethan załamał się. -Jak w komedii z murzynami! Virgia dzwoń po pogotowie... -Usiadł przy stoliku. -Przestań ryczeć jak baba....

    OdpowiedzUsuń
  17. Zadzwonił po karetkę, w tym samym czasie przycisnął Paula stopę swoją i powiedział, że jeśli jeszcze raz będzie naćpany podczas załatwiania interesów osobiście wpakuje mu kulkę w łeb, a potem zabronił zdradzania Jane w przeciwnym razie zrobi wszystko by odeszła i by nie zobaczył bliźniaków. Chyba po raz pierwszy dotarło coś do jego brata.
    Karetka zabrała go szybko, a on wyszedł do Virgii... Zapalił papierosa i nalał sobie drinka.
    -Dziękuję za wparcie. Jesteście wszyscy cudowni. -Rzucił obojętnie. Miał wszystkich dość.
    Wtedy podszedł do niego jeden z ochroniarzy i powiedział:
    -Znaleziono zwłoki żony Hamiltona. Zabił ją za rzekomą zdradę.

    OdpowiedzUsuń
  18. -Powiedz tak do mnie jeszczze raz a wystawie ci walizki za drzwi. -teraz nie mógł sobie pozwolić by jego ludzie widzieli że ktoś się tak do niego odnosi. Skoro jego kobieta nie miała do niego szacunku dlaczego oni by mieli mieć? -Będę pił bo taka mam dziś ochote. Jeremy wyślij naszych ludzi po tego siostrzeńca. Ma go nie poznać wlasa matka. Ale ma zyc jasne ?

    OdpowiedzUsuń
  19. Normalnie by za nią wyszedł. Ale teraz obowiązywały go inne reguły. Wszyscy musieli mieć do niego szacunek więc nie mógł sobie pozwolić na takie traktowanie nawet ze strony swojej kobiety. Ale bardziej bolało go ze ona prawdopodobnie tego nie zrozumie.
    -Niech idzie. Co z Amelia ?-Spytal Jeremiego.

    OdpowiedzUsuń
  20. Jeremy powiedział Ethanowi że Amelia często przebywa w kawiarnii ba neutralnym gruncie i jeśli chce ją zabić to właśnie tam. Wtedy odezwał się mężczyzna będący kimś w rodzaju doradcy bossa. Był to zazwyczaj przyjaciel rodziny.
    -Zrób porządek z swoją kobietą. Poniza cię. Twoja matka by tego nigdy ojcu nie zrobiła.
    Wtedy usłyszeli hałas w klubie. Jeremy wyszedl pierwszy potem doradca Luke i Ethan.
    -Ja pierdole nie do wiary. -Wściekł się kiedy zobacz bijące się Virgii. Podszedł do niej i odciagnal ja za nadgarstek. -Zwalniam cię. -Rzucił w strone tancerki. -A ty wyjdź z klubu. -ostatnie zdanie padło do Virgii. -Natychmiast.

    OdpowiedzUsuń
  21. Ethan wrócił do biura wraz z Jeremim i nikim więcej. Za godzinę miał przyjąć ludzi z ważnymi sprawami. Ludzi, którzy kiedyś przychodzili z tymi sprawami do jego ojca, a teraz będą zawracać się z pomocą do niego.
    Zaparzył sobie więc wode, do szklanki wsypał kawę i sięgnął po cukierniczkę. Wtedy Jeremy zaczął się dziwnie zachowywać.
    -Ej ja ci zaparzę kawę. -Wyrwał mu kubek i cukierniczkę.
    -No przeciez wystarczy zalać i posłodzić. -Odparł Ethan.
    I owszem Jeremy zalał kawę, ale podał mu niesłodzoną jakiej Ethan nie lubił. -Pierdol się i dawaj cukier. -Sięgnął po cukierniczkę.
    -NIE MOŻESZ. -Zasłonił mu drogę.
    -Bo?
    -Bo bierzesz leki i ...
    -Kurwa to tylko cukier.
    -Z kokainą... musiałem ją tam schować... -A potem wyjaśnił, że włożył tam Paula kokaine po tej całej akcji z karetką żeby w razie czego nikt jej nie znalazł gdyby policja chciała przeszukać klub.
    Potem Ethan przyjął paru ludzi. Jeden chciał ochrony w zamian za połowe zysków z dyskoteki, drugi prosił o ukaranie przyjaciela jego syna za kradzież pieniędzy z jego domu, a trzeci zaprosił na otwarcie restauracji.
    A potem dostał cynk, że Virgia spotkała się z jakimś facetem. No i się zaczęło. Ethan wziął dwóch ochroniarzy i wsiadł do samochodu. W mgnieniu oka znalazł się na miejscu. Już przez szybę ją zobaczył ubraną w tocoś co nazywała sukienką... Wpadł do środka. Szarpnął faceta za ramię i ochroniarze go wyprowadzili, a sam usiadł na jego miejscu.
    -Kim on kurwa jest?

    OdpowiedzUsuń
  22. -Wyrzucilem? Powiedziałem że jak jeszcze raz się tak zachowasz to ci wystawie te pierdolbe walizki. Jakbys nie była nacpana tp byś kurwa może zrozumiała co do ciebie mówię!-Wywrzeszczal na cały głos. Czesc ludzi wyszło na zewnątrz zdając sobie sprawę kim jest Ethan. -Tak wypilas kawę z cukrem do którego Jeremy dosypal kokainy więc nie zgrywaj mi tu teraz jebanej cwaniary tylko zabieraj dupe i do samochodu chyba że zamierzasz faktycznie odejść.

    OdpowiedzUsuń
  23. -Co? -Wściekł się jeszcze bardziej. Ona nic kompletnie nie rozumiała. -Wiesz co? PIERDOL SIĘ. -Zrzucił ze stolika szklanki jakie na nim stały, a potem wyszedł. Wsiadł do samochodu na miejsce pasażera. Ochroniarze po chwili zrobili to samo. Jeden z nich odpalił silnik i ruszył z piskiem opon. Ethan był wściekły jak jeszcze nigdy. Ochroniarze powiedzieli mu, że ta kobieta nie ma do niego szacunku i lepiej, żeby dał sobie spokój bo ludzie zaczynają gadać.
    -Co gadają?
    -Że to cwaniara... Że nie ma pojęcia w jakim środowisku jest i chyba lepiej jej to uświadomić.

    OdpowiedzUsuń
  24. Pojechał po Jeremiego zaraz po całym incydencie w barze. Zabrał go do siebie do domu i pili całą noc. Nie przejmował się zaleceniami lekarza... A do tego nie zażył leków. Jeremy jednak nie był typowym kumplem, który wyzywałby Virgię i mówił, że Ethan powinien od niej odejść. Wręcz przeciwnie namawiał go by ten wytłumaczył jej na spokojnie jak mają się sprawy bo przecież kochał ją...
    Ethan też zmienił nieco zdanie co do dziewczyny Jeremiego. Bowiem przyszły wyniki badań i to on miał być ojcem dziecka. Ale wciąż zamierzał ją sprawdzać czy go nie zdradza... O czym oczywiście nie wiedział brat.
    Nad ranem Jeremy wrócił do Cindy, a Ethan zszedł na dół doprowadzić się do porządku. Nie spodziewał się, że Virgia wróci, ale zapukała do drzwi.
    Poderwał się z krzesła i otworzył drzwi. Boże... na prawdę nie chciał jej tracić.
    -Część... -Przetarł oczy zaspany. -Wejdź. -Otworzył szerzej drzwi. Nie był zły... wręcz smutny całym tym zajściem bo przecież nie o to mu chodziło.

    OdpowiedzUsuń
  25. -Nie spakowałem ich. -Odparł opierając się o ścianę. -Słuchaj... przepraszam. Mimo wszystko nie powinienem był tak do ciebie mówić i się zachowywać. Nie proszę byś wróciła do mnie i mi wybaczyła... bo pewnie i tak nie ma to najmniejszego sensu. -Ciężko westchnął spoglądając w jej oczy. -Ale wiedz, że... to co ostatnio przeżywam w związku z tym kim nagle się stałem... kim muszę stać się z dnia na dzień... nie jest mi łatwo... Nie jestem już tylko właścicielem klubu... jestem ich szefem. I może dlatego tak się denerwuję... bo żyję w ciągłym stresie do tego twoje zachowanie... cholera Virgia ja naprawdę nie chciałem się tak zachować, ale musiałem... przed moimi ludźmi... inaczej nikt by mnie nie szanował. Już gadali na twój temat... na to jak sie zachowujesz i... właściwie to nie wiem po co ci to mówię...

    OdpowiedzUsuń
  26. -Wiem... wypiłem za dużo... -Przepuścił ją w drzwiach sądząc, że raczej niż nic nie da się naprawić. -Spakuj się ja poczekam w kuchni.
    Ale na powitanie Virgii wybiegły dwa psy, które skomlały radośnie i merdały ogonami.
    -Uciekajcie... -Chciał je odpędzić. -Rany spadać debile... Ale się przyzwyczaiły do ciebie. Z resztą jak ja... Przepraszam cię za wszystko. Naprawdę nie chciałem by to tak się skończyło bo cię kocham.... Pomóc ci w pakowaniu się? Czy dasz sobie radę?

    OdpowiedzUsuń
  27. -Ja... -sam nie wiedział jak ma zacząć. -Posłuchaj ja nie chciałem tak się zachować, ale musiałem to zrobić na pokaz żeby widzieli że nawet ty nie możesz tak się do mnie zwracać... Bo widzisz musisz zrozumieć ze teraz każdy mój krok jest obserwowany i oceniany... Nie tylko przez Haniltonow ale i moich ludzi...

    OdpowiedzUsuń
  28. -Teraz wiem że tak powoninem zrobić, ale już jest i tak po fakcie. -Oparł się plecami o zimna ścianę. -Ja... Nie wiem nic mnie nie usprawiedliwia ale chyba mam za dużo na głowie. Muszę przejąć interesy w całym LA i nie wiem jak to zrobić po prostu nie wiem... I chce z tobą być ale wiem że lepiej dla ciebie będzie jak odejdziesz...

    OdpowiedzUsuń
  29. -Wiem ale muszę zapanować nad tym piekłem które się tu rozpetalo przez wojnę naszych gangow. -Zamknął drzwi i usiadł obok niej. -Kocham cię naprawdę ale oni.mogą cię skrzywdzić....

    OdpowiedzUsuń
  30. -ale tu już nie chodzi tylko o mnie zrozum. Teraz muszę patrzeć na swoich ludzi i wyprzedzać ich myślenie a jeśli kobieta ich szefa mówi na ich oczach wal się do niego to nie mogę tak stać ... Nie mogę pozwolić na to. Oni twierdzą że powinienem z tobą zrobić porządek....-Może niepotrzebnie jej to mówił bo jeszcze wywoła kolejną awanturę i tak w kółko. -Kiedy jesteśmy sami możesz robic co chcesz ale kiedy są ze mna oni i proszę byś wwzwala karetkę dla mojego brata nawet jeśli jest skończonym dupkiem to powinnaś to zrobić. Nakopac.za to możesz mu w domu. On dostał za to że ublizyl ci ...

    OdpowiedzUsuń
  31. -Ja też nie mam prawa tak do ciebie mówić... Ale po prostu czasami ugryź się w język i co masz powiedzieć powiedz mi w domu. -Czuł że naprawdę to wszystko go przerasta. -Jesteś ważniejsza. Ale... teraz muszę zapanowac nad tą wojną. Muszę zająć się głównie tym by nie stracić nikogo więcej. Bo będą polować na mnie, na ciebie, na moich braci. Na każdego kto dla mnie pracuję. Muszę pozbyć się Hamiltonów z miasta. I wtedy na spokojnie będziemy mogli sobie żyć... Obiecuję ci, że jeśli nie odjedziesz to wszystko się ułoży. -Spojrzał w jej oczy. -Tylko będę musiał zrobić jeszcze parę złych rzeczy... -A najgorszą na sam koniec. Ale tego nie powiedział. Nie chciał jej mówić, że być może zginie i to już niebawem, albo uda się i zawładnie całym miastem. -A potem będzie już tylko lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  32. -Bo dla moich ludzi to jest najważniejsze. Dla mnie jako szefa też powinno być. By zapanował tutaj pokój. Mój ojciec uważa, że to niemożliwe bo nienawidzimy się z Hamiltonami od zawsze. Że jedyny sposób by zapanować na tym wszystkim to zdobyć szacunek jego ludzi i... zabić Hamiltona. A to jest niemożliwe bo zawsze siedzi z obstawą i nie pojawia się blisko granic. -Spojrzał na nią ukradkiem. -Nie wiem co bym zrobił. Ale jak mi na czymś zależy to nie odpuszczam łatwo.

    OdpowiedzUsuń
  33. Tak, zamierzał zabić Hamiltona. Najpierw jednak musiał w jakiś sposób przejść część jego interesów i zadbać o to by wszyscy ci, którzy szczycą się nazwiskiem Hamilton zniknęli by nikt nie mógł przejść władzy. A potem... tak musiał uderzyć w sam środek. I prawdopodobnie zginąć. Ale i nawet w tym przypadku miał plan. Odda władzę Paulowi, którego wysłał na odwyk od kokainy. Jednak nie zamierzał tego powiedzieć Virgii. Nie mogł o tym wiedzieć nikt.
    -Nie zabiję go. Spokojnie. -Po prostu skłamał.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ethan spojrzał na nią zdziwiony. Przed chwilą chciała pakować rzeczy, a teraz się rozbiera? Nie żeby narzekał bo przecież chciał żeby została. Żeby już zawsze była przy nim.
    -Co ty robisz? -Spytał nieco zdezorientowany. -To znaczy, że nie odchodzisz?

    OdpowiedzUsuń
  35. Ethan nie zamierzał zabawiać się na koniec a potem pozwolić by odeszła. Co jak co ale w taki gierki nie lubił grać.
    -Ubierz się. -Powiedział obojętnie odwracając wzrok. -Jesli odchodzisz to pomoge ci spakowac rzeczy.- Wstał z kanapy. -Nie uprawiam seksu na pożegnanie...

    OdpowiedzUsuń
  36. -To mnie przytul pocałuj a nie... -Usiadł na kanapie. -Nie mam ochoty na seks póki nie wyjaśni się co dalej. Albo jesteśmy razem albo nie. -Powiedział stanowczo.

    OdpowiedzUsuń
  37. -Też cię kocham. -Spojrzał w jej oczy. Mogł kłamać w sprawie z Hamiltonami, mógł kłamać co do braci czy innych interesów, ale to mówił szczerze. Bo kochał ją jak jeszcze żadną inną. -I też się czasami boję. O ciebie. Że coś ci zrobią. Dlatego proszę tyle razy chodź z ochroną. Już niedługo nie będziesz musiała... obiecuję. Ale na razie musimy się wszyscy poświęcić dla dobra gangu...

    OdpowiedzUsuń
  38. Pozwolił się pocałować, ale na nic więcej nie miał ochoty. Za dużo myśli plątało mu się po głowie. Zabicie kuzynów Amelii to będzie błahostka. Wystarczy dowiedzieć się gdzie często bywają. Pozbycie się Amelii też będzie nieuniknione, ale Ethan miał już plan jak to zrobić i właśnie dziś musiał pojechać do jednej z kawiarnii w których lubiła przesiadywać po napaści. Kawiarni na neutralnym terenie... Cóż za cudowny zbieg okoliczności. Ale morderstwo Hamiltona nie przyjdzie mu tak łatwo. Facet chodzi z dwudziestoma ochroniarzami...
    -Pozwól mi działać po mojemu. A obiecuję, że wkrótce wszystko się ułoży. Wyjedziemy gdzieś na wakacje i odpoczniemy od tego wszystkiego. Ale dziś muszę spotkać się z Amelią.

    OdpowiedzUsuń
  39. Kiedy wyszła oparł się o kanapę i zamknął oczy. Trochę zaczął go boleć bok w miejscu blizny po postrzale. Lekarz ostrzegał, że może go jeszcze pobolewać czasami, ale to nic poważnego. A potem zasnął. Sam nie wiedział na ile. Ale był już tym wszystkim kompletnie zmęczony.

    OdpowiedzUsuń
  40. Kiedy się obudził nie było już jej. I nie było jeszcze przez wiele dni. Dla Ethana to był koniec. Po prostu odeszła bo w sumie, która normalna kobieta chciałaby pakować się w takie coś... Ethan nie mogł przecież zapewnić jej bezpieczeństwa. A potem dostał ten list... a w kopercie płytę z nagraniem. Ilu ich było? Chyba pięciu. Ethan zapamiętał dokładnie ich twarze. Paul zajął się ich tożsamością godzinę później. Ethan zebrał swoich ludzi.
    Chciał ich zabić... Wszystkich. Bez wyjątku. Za to co zrobili kobiecie którą kochał ponad wszystko. Ale plan zszedł niestety na inny tor. Tak więc wykręcił numer do Hamiltona, który był podany na płycie i umówił się z nim na spotkanie.
    Pojechał sam z ochorną. Tak jak obiecał.
    Teraz nie liczyła się władza, szacunek, ani pieniądze. Liczyło się by odzyskać Virgii.
    Wszedł do środka obskurnej kamienicy. Drzwi otworzył mu jeden z ludzi Hamiltona i zaprowadził go do pokoju gdzie leżała ona... Związana, brudna i pobita. Zacisnął zęby i pięści... Miał ochotę go zabić. Jgo ochroniarze czekali na dole.
    -Witaj Ferguson. Jak podoba ci się mój film? -Stary Hamilton zatarł ręce.
    -Pierdol się. -Odparł ostro. Chociaż wiedział, że musi odegrać swoją rolę jaką ustalił z ojcem i braćmi. -Oddaj mi moją kobietę.
    -Nie tak prędko... Wpierw oddasz mi władzę nad całym LA...

    OdpowiedzUsuń
  41. ''Najpierw uspokój go.'' Tak brzmiała pierwsza rada od ojca podczas zebrania przed spotkaniem z Hamiltonem.
    -Jestem młody...Nie wiele mam doświadczenia w wojnach gangów. -Spojrzał na przerażoną dziewczynę, która kompletnie nie przypominała mu Virgii. Najwidoczniej nie rozpoznawała go w ogóle. -Ale wiem jedno...
    ''Pokaż mu swoje słabości.''
    -Nie wygrałbym z kimś takim jak ty.
    ''Przekonaj go i daj powód by cię wypuścił.''
    -Moja rodzina w tym i Virgia jest dla mnie najważniejsza. Dlatego już dość... już dość zginęło. Zostaw nam nasze dorobki... Klub, bar, restauracje i hotel. Przemytem kokainy zajmujemy się od zawsze więc nie wtrącaj się... resztę sobie zabierz. Nie dbam o to. Chcę zakończyć tą wojnę.
    -Tak po prostu chcesz to wszystko oddać?
    -Tak. -Wyjął nagle pistolet. Hamilton zamarł z przerażenia. Ale Ethan nie wystrzelił. Położył broń na stoliku przy którym siedzieli.
    ''Stań się bogiem kłamstwa.''
    -Nie będzie zemsty jeśli pozwolisz mi zabrać moją kobietę do domu.
    Choć Hamilton nie uwierzył na początku, a Ethan wciąż go przekonywał to jakimś cudem dogadali się i stary opuścił pokój by mogli przygotować się do wyjścia.
    Ethan wstał od stolika. Wolnym krokiem zbliżył się do Virgii i położył swoją dłoń na jej ramieniu, ale zaraz ją wycofał nie będąc pewnym czy go już rozpoznała.
    -Virgii skarbie... To ja... Ethan. -Odgarnął jej kosmyki włosów z twarzy. -Zabiorę cię do domu.

    OdpowiedzUsuń
  42. -Już dobrze... Zaraz cię do niego zabiorę. -Objął ją ramieniem. -Złap się mojej szyi. Wyniosę cię stąd. Może zaboleć... -Podniósł ją z ziemi tak delikatnie jak tylko potrafił chociaż domyślał się, że dla niej musiał to być okropny ból.
    Zastukał w drzwi, które po chwili otworzyły się, a Hamilton stanął na przeciwko nich. Spojrzał z odrazą na Virgię, a potem na Ethana.
    -Mamy umowę młody. Pamiętaj. Inaczej twoja panienka skończy znacznie gorzej. Wywiozę ją na przemyt ludzkim ciałem i zostanie dziwką w jakiejś melinie szprycowana codziennie heroiną... Jeśli oczywiście nie dotrzymasz słowa.
    -Dotrzymał. -Zacisnął zęby powstrzymując się.
    Na dole odprawił ochroniarzy. Kazał im jechać do znajomego lekarza, który przyjmie Virgii bez policji i zeznań. Pan Norris nie pytał nigdy co dlaczego i po co tylko ratował z postrzałów, pobić itd... robił to wszystko dla Fergusonów oczywiście za opłatą.
    Ethan położył Virgii na kanapie, a sam usiadł za kierownicą i ruszył piskiem opon. Przez chwilę milczał. Ale w połowie drogi coś w nim pękło. Zatrzymał samochód w środku lasu i wysiadł z niego. Ofiarą padło pobliskie drzewo, które zaczął okładać pięściami zdzierając sobie skórę i krwawiąc. Potem oparł się o maskę samochodu zostawiając krwawe ślady na karoserii, a po jego policzkach pociekły łzy...
    Zabij go... ZABIJ. -Powtarzał głos w jego głowie.

    OdpowiedzUsuń
  43. Otworzył drzwi i wsiadł do środka. Zaczął grzebać w schowku z którego wyciągnął chusteczki i obwinął sobie nimi krwawiące dłonie, które mocno zacisnął na kierownicy. Potem ruszył dość szybko i w mgnieniu oka dojechali do prywatnej kliniki, gdzie czekali już ochroniarze. Wniósł Virgii do gabinetu, a lekarz poprosił o opuszczenie pomieszczenia.
    Wyszedł od razu zapalić i już nie dbał o cieknąca po jego dłoniach krew. Trząsł się cały... nie z zimna... nie z nerwów lecz z szoku. Nie mogł uwierzyć, że coś takiego mogło spotkać właśnie Virgii. Nie zasługiwała na takie coś. A teraz? Cóż za to na pewno go znienawidzi. Bo to była jego wina. Wina tego kim był i w co brnął...
    Lekarz badał ją długo. Za długo i miał ochotę tam wparować by sprawdzić czy wszystko gra, ale Terry uspokoił go i zadzwonił po Jeremiego. Ethana już tak bolały dłonie, że nie byłby nawet w stanie wrócić samodzielnie samochodem do domu.

    OdpowiedzUsuń
  44. Kiedy lekarz wymieniał wszystko to co było Virgii stał próbując się powstrzymać by nie wybiec i nie zabić Hamiltona. Ale musiał to znosić po cichu... musiał w jakiś sposób nad sobą zapanować.
    -Proszę się nią zająć. Cena nie gra roli. Możemy zostać sami? -Ethan wrzucił mężczyźnie plik pieniędzy do kieszeni. Lekarz skinął głową i po chwili zostawił ich samych.
    Usiadł na stołku obok łóżka i spojrzał załzawionymi oczami na Virgię. Nie mógł teraz się rozkleić. Nie powinien w takiej chwili. Chciał dotknąć ją za rękę. Ale nie zrobił tego. Bał się, że może być nie gotowa... I był prawie pewny, że ma wstręt do mężczyzn po czymś takim... Cóż miała do tego powody i on zgadzał się z tym.
    Chciał coś powiedzieć. Ale co? Spytać jak się czuje? Przecież to oczywiste. Spytać czy jakoś się trzyma? Nie trzyma to widać. Więc co miał do cholery powiedzieć?
    -Virgia... Będziesz musiała tutaj zostać jakiś czas.Ale on się tobą zaopiekuję. Wyzdrowiejesz. Przywiozę ci twoje rzeczy... Ciuchy i kosmetyki. Co tylko będziesz chciała i... -Zaczął mówić i mówić... jakby nie chciał przestać. -I Złocią też się zajmę nie martw się. Wszystko będzie dobrze... I ... Wybacz mi proszę cię. Za wszystko. To moja wina. -Jego głos załamał się. Nie był już w stanie nic powiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
  45. Trochę zaskoczyło go zachowanie Virgii, ale pozytywnie. Wydało mu się, że wcale nie jest aż tak załamana jak większość kobiet byłoby. W końcu to była Virgia, a nie jakaś tam panienka. Ethan trochę się uspokoił. Spojrzał w jej oczy i powiedział stanowczym tonem:
    -Zapłacą za to. Twoje cierpienia w porównaniu do tego co ich spotka będzie niczym... -Zacisnął pięści. -Hamilton będzie trupem, a ci goście... sa praktycznie martwi. -A potem chwilę milczał. Jakby znów brakło mu słów. -Wróc do mnie. Kocham cię i zawsze będę. Wiem jak zakończyć tą wojnę. A wtedy... -Tu nie dokończyć. Nie był pewny czy powinien to powiedzieć. Zwłaszcza w taki miejscu.

    OdpowiedzUsuń
  46. -Nie mogę mu tego oddać. I tak wsześniej czy później wybije nas wszystkich albo zrobi z nas posłańców. Musze to zakończyć, ale na jakiś czas faktycznie dostanie władzę nad całym LA. -Oparł się o krzesło. Odgarnął włosy z czoła i spojrzał na nią. -Uwierz to nie pora i miejsce na takie wyznania... No i ... nie daruję im tego co ci zrobili. Jesteś moją kobietą i zapłacą za to... Zemsta będzie słodka, ale na razie muszą uwierzyć, że odeszłem. Tymczasem zaopiekuję się tobą. Musisz dojść do siebie i... Powiedz mi kochasz mnie? Ale tak naprawdę?

    OdpowiedzUsuń
  47. Nie powiedziała, że kocha... Moze przez zmęczenie, a może wcale nie czuła tego co on i to zabolało go bardziej niż wszystkie te zdarzenia jakie miały miejsce w ostatnich czasach. I wtedy zadzwonił do niego telefon. Był to Paul. Odebrał bo nie miał wyjścia. Głos po drugiej stronie powiedział, że mama poczuła się gorzej i zabrała ją karetka do najbliższego szpitala. Jej stan jest bardzo poważny. Możliwe, że to koniec...
    -Nie mogę teraz przyjechać. -Ethan odparł spokojnym głosem. -Muszę być przy niej.... Wiem, ale mama to zrozumie i gdyby mogła coś powiedzieć to wiem, ze kazałaby mi tu zostać.
    Taka była prawda. Gdyby pani Ferguson mogła powiedzieć coś synowi to powiedziałaby właśnie to, że ma zostać przy swojej dziewczynie za wszelką cenę.

    OdpowiedzUsuń
  48. Wstał i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Ale nie pojechał do matki. Został w domu pana Norrisa. Lekarz mieszkał z żoną która byla pielęgniarka więc Ethan mógł spać spokojnie ze Virgia jest w dobrych rękach. Dostał pokój na poddaszu który kiedyś należał do ich syna i tam też się udał. Jednak nie poszedł spać... Palił papierosa za papierosem, pił Jacka Danielsa i obmyslal plan.

    OdpowiedzUsuń
  49. Ethan wracał właśnie z kuchni z zaparzoną dla siebie herbatą i książką, którą wygrzebał z biblioteki lekarza. Jedyna która wydawała mu się ciekawa. Reszta to były jakies słabe romansidła jego żony, albo coś związane z medycyną. Otworzył drzwi od pokoju, w którym leżała Virgia i zobaczył ją siedząca na łóżku.
    -Virgia? -Zdziwił się wchodząc do środka. Ale ucieszył się widząc ją przytomną. -Jak się czujesz? Boli cię coś? -Odłożył na szafkę nocną kubek z kawą i książkę. Ostatnio mało spał i faszerował się kofeiną żeby jakoś funkcjonować. Albo siedział przy Virgii, albo przy matce... To powoli go kończyło. Do tego sprawy z gangiem. Większość interesów oddali dobrowolnie Hamiltonom chociaż właściciele restauracji, barów, hoteli, firm itd przysięgli im, że kiedy nadejdzie czas zemsty przystaną po jego stronie. Mógł tylko mieć nadzieję, że nie zmienią zdania.

    OdpowiedzUsuń
  50. No tak jak zwykle była chamska... Już nie wiedział czy z bólu czy tylko dla niego bo go zwyczajnie nienawidzi. Zrobił to o co prosiła, a potem sam usiadł na łóżku. Więc co miał powiedzieć? Po prostu siedział i milczał.

    OdpowiedzUsuń
  51. -Tam w rogu. -Wskazał palcem za szafę. -Chcesz żebym zawołał lekarza? -Spojrzał na nią i jeszcze bardziej się zdenerwował. Nienawiść jaka w nim drzemała co do Hamiltona rosła z każdą sekundą coraz bardziej. A on musiał odgrywać swoją rolę słabego i nic nieznaczącego dla LA gangstera i chyba to bolało jeszcze bardziej.

    OdpowiedzUsuń
  52. Ethana wcale nie zdziwiło to że nie chciała by ją dotykal. Podejrzewał że minie wiele czasu nim wogole mu na to pozwoli. Tak zachowywały się kobiety po gwalcie. Dobrze o tym wiedział.
    -Dobrze. -odparł łagodnie. Podszedł do niej o podciagnal.powoli koszule do góry by mogą z niej wyjść. -Tam jest torba z twoim rzeczami zaraz cos ci znajdę. -Odwrócił wzrok by nie patrzeć na.nią. nie chciał jej strasowac.

    OdpowiedzUsuń
  53. -Nie płacz kochanie. -Zrobił krok w jej stronę. Wyciągnął dłoń by położyć na jej ramieniu, ale w ostatniej chwili się powstrzymał. Za pewne nie pozwoliłaby mu na to. -To wszystko minie... Siniaki zejdą... opuchlizna... Włosy nawet tłuste mi się podobają. -Nie miał pojęcia jak ma ją pocieszyć. Po raz pierwszy Ethan Ferguson nie wiedział jak wybrnąć z jakiejś sytuacji. -Nie powinnaś się teraz oglądać. Usiądź na łóżku. Mogę przygotować ci ciepłą kąpiel. Lekarz mówił, że to wskazane. Powinnaś poczuć się lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  54. -tydzień. -Odparł smutno i opuścił glowe. -Ja... Ja dowiedziałem się dzien przed tym kiedy cię zabrałem. -jednak wolał przemilczeć fakt że dostał film z tym co jej robiat.... Film który dalej ma w swoim gabinecie. Film który zamierza zniszczyć by nigdy go nie zobaczyła. -Lekarz powiedział że twój stan jest już stabilny i wystarczy zaleczyc rany... Za dwa dni będziesz mogła wrócić do domu jeśli będziesz chciała. Do naszego domu. -Dodał na końcu.

    OdpowiedzUsuń
  55. -Tutaj dwa tygodnie. -Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach. Czy oni wogole dalej będą para? Przecież ona cię nienawidzi. Powtarzał mu głos w glowie. -Chcesz pojechać do brata? -Już wiedział że nic z nich nie będzie. Ciągle tylko musiała mu godadywac nawet teraz kiedy porobowal się o nią troszczyć.

    OdpowiedzUsuń
  56. Zignorował jej komentarz na to by się nie użalał. Nie miał już na jej zachowanie. Ale musiał to przemilczeć. Przecież nie będzie jej robił scen kiedy jest w takim stanie.
    -Proszę. -Podał jej koszulę i podszedł do okna by je otworzyć. -Najbezpieczniej będzie jeśli wrócisz do mnie. Mam dużo wolnych pokoi możesz któryś wybrać...

    OdpowiedzUsuń
  57. -Tak... mówił, że cię przebada poda jakieś leki jak się obudzisz i za dwa tygodnie powinnaś być jak nowa. Da ci jakieś przeciwwskazania do tego czego nie wolno ci robić. -Wpatrywał się w krajobraz za oknem. -Nie wiedziałem co ci będzie potrzebne więc... zabrałem wszystko. Kupiłem też jakieś płyny do kąpieli i mydło po operacji... taki zwalczające bakterie i inne pierdoły... Złocie zabrałem do siebie. Kot się dobierał do niej więc musiałem sprawić jej nowe akwarium z pokrywą. Za duże na nią jest.

    OdpowiedzUsuń
  58. -Nie kokosowe... Ale mogę pojechać takie kupić jeśli chcesz. -Oparł się o zimną ścianę spoglądając na nią. -No coś tam pamietam. Wspominałaś też że mówiłaś do mnie bo myślałaś że wszystko słyszę. Nic nie słyszałem. Jakbym po prostu spał... Ty mnie pewnie też nie słyszałaś. Może i dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  59. -Że cię kocham... ale to i tak bez znaczenia już. Że nie chcę żebyś odeszła i chcę się przy tobie zestarzeć. -Usiadł na krześle i spojrzał na kubek z kawą. -Chcesz napić się czegoś ciepłego? -Chociaż sam miał ochotę na kawę to chciał jej ją odstąpić.

    OdpowiedzUsuń
  60. -Nie mam gazety. -Odparł obojętnie sięgając po kawę i upijając kilka łyków. No tak nie chce się zestarzeć, nie chce powiedzieć że go kocha. To po cholerę w ogóle mieszała mu w głowie. Zdenerwował się nieco. -Skoczę do kiosku i kupię. -Wstał i zaczął zmierzać w stronę wyjścia. -Potem pojadę do mamy to możesz sobie odpocząć. Jak chcesz popytam ludzi czy mają jakieś mieszkanie tanie dla ciebie. Brat Jerrego chyba chce coś wynająć zaraz do niego zadzwonię. Akurat mógłbym ci przewieść wszystkie rzeczy przez tan czas jak tu będziesz.

    OdpowiedzUsuń
  61. -Jerry jeden z moich ludzi i jego brat student, który będzie prawnikiem i ma do wynajęcia mieszkanie, a przynajmniej miał. No i sam przewiozę tam twoje rzeczy żebyś poszła już na gotowe. Bo powiedzmy szczerze nie chcę być z kobietą, która nic do mnie nie czuje. -Na prawdę nie powinien był mówić tego teraz.... po tym jak ledwie się obudziła. Ale jak długo miał grać i dusić to w sobie? -A oni i tam mi zapłacą za to co ci zrobili.

    OdpowiedzUsuń
  62. -Słyszę... pogadamy potem. -Otworzył drzwi od pokoju w których akurat stanął lekarz. -Obudziła się. Może pan ją zbadać. Ja akurat pojadę do mamy. Zobaczę jak się czuję... I ... i wtedy podejmiemy decyzję czy to już pora... -Zaczął niepewnie jakby nie chciał by Virgia słyszała.
    -Jesteście pewni, że tego chcecie? Jutro przywiozę zastrzyki tak więc...
    -Spytam jeszcze ojca. -Spojrzał kątem oka na Virgię.

    OdpowiedzUsuń
  63. -To będzie szybka sprawa... -Wyjaśnił lekarz. -Ale musicie być ostrożni.
    -Ona i tak chce wypisać się ze szpitala. Niech pan zajmie się Virgią... Obudziła się już, ale dalej wszystko ją boli.Ja wrócę niebawem. -Wyszedł z domu, a potem wsiadł do samochodu. Ale nie odjechał od razu. Najpierw zapalił papierosa, a potem zadzwonił do Paula. -Zastrzyki będą na jutro. Który pierwszy? Musi wyglądać jakby sam spieprzył... Zabierzcie jakieś jego rzeczy. Ma wyglądać że pakował się w pośpiechu. Może podrzućcie mu jakiś test ciążowy. Niech myślą, że uciekł do panienki.

    OdpowiedzUsuń
  64. Lekarza nie był w domu. Wcześniej dał klucze Ethanowi i powiadomił go o tym, że jedzie z nią na jakieś przedstawienie w teatrze, w którym gra ich córka. W momencie kiedy Ethan otworzył drzwi i zawiesił marynarkę na wieszaku usłyszał krzyk. Wpadł niczym oddział antyterrorystyczny do pokoju w którym spała.
    -Co się dzieje? -W dłoniach trzymał pistolet. -Ktoś tu był? -Rozglądał się nie czekając na jej odpowiedz. Podszedł do okna, ale było zamknięte. Dopiero potem dotarło do niego to co mogło faktycznie się stać. -Zrobiłem z siebie idiotę? Miałaś koszmar?

    OdpowiedzUsuń
  65. -Hej spokojnie. -Podbiegł do niej i położył swoją dłoń na jej ramieniu. -To ja Ethan.... Już dobrze. Nic ci nie grozi. Pokarz to. -Pochwycił jej dłoń, która była zakrwawiona. -No i co narobiłaś? -Spytał opiekuńczym tonem. -Zaraz ci to zmienię i odkażę... -Sięgnął do nocnej szafki, gdzie pan Norris zostawił potrzebne rzeczy w razie jego nieobecności. -Wypożyczyłem ci jakieś filmy i parę książek, żebyś miała co robić. No i mam gazetę... kiepsko coś na tej giełdzie im idzie. -Powiedział szukając nowego wenflonu.

    OdpowiedzUsuń
  66. -Dobrze. Ale muszę cię dotknąć, ok? Zrobię to delikatnie. -Odsunął kołdrę, potem zaczął odpinać wszystkie kable, na końcu ściągnął jej koszulę. -Chcesz wrócić do domu? Nie potrzebujesz już stałej opieki lekarza. I nikt już cię nie skrzywdzi obiecuję... Przepraszam, że ostatnio zachowałem się jak dupek... Brakuje mi po prostu ciebie. Powiedz co chcesz a zrobię to. -Spojrzał w jej oczy.

    OdpowiedzUsuń
  67. -napuszczę wodę do wanny i pozbędziemy się tego, dobrze? -Pogłaskał ją po włosach. -Virgia... Ja wiem, że zrobili ci coś bardzo złego, ale to jestem ja... Ethan... Nie zrobię nic na co mi nie pozwolisz... Rozumiesz? -Na prawdę chciał by mu zaufała. Przecież ją kochał... naprawdę ją kochał...
    -Przepraszam cię za ostatnie... Po prostu wróćmy do mnie... do nas do domu. Tam zaczniemy od nowa.
    "Przysięgam zapłacą mi za to'' -Pomyślał zaciskając pięść.

    OdpowiedzUsuń
  68. -Dobrze zajmę się wszystkim. Coś jeszcze mam zrobić? -Zaczął zmierzać w stronę łazienki. Otworzył drzwi ale nie wszedł do środka. Oparł się o framugę drzwi. -Virgia... Ja ich wszystkich zabiję... Będą cierpieć tak jak ty... a nawet gorzej. Prosze tylko o twoje pozwolenie. Nie mogę im tego darować.... nie to...

    OdpowiedzUsuń
  69. No więc zrobił jak prosiła nalał wodę i olejki do kąpieli, a potem przyszedł po nią.
    -Dasz radę sama? Czy mam cię zanieść? -Wolał spytac niż znów zostać zbesztanym. Skoro wolała nie wiedziec co chce robić jej oprawcą w porządku... nigdy się nie dowie.

    OdpowiedzUsuń
  70. -Ja... -Sam nie wiedział jak zacząć. -Ja czytałem przez ten cały czas o tym co cię spotkało.... I ja wiem, że boisz się nawet mojego dotyku i ... Virgia musisz mówić czego chcesz... jeśli zgadzasz się to zaniosę cię do wanny i umyję...

    OdpowiedzUsuń
  71. Ethan podniósł ją bez słowa i powoli zaniósł do wanny wkładajać do wody która o dziwno nie była ani za zimna ani za ciepła.
    -No ma już brzuszek... bardzo chce żebyś poszła z nią na zakupy dobrać coś do pokoju córeczki.. bo będą mieli córkę. Ma mieć na imię Vanessa... Jeremi tak postanowił... No i on z kolei chce się jej oświadczyć... Pomogę mu w wyborze tego pierścionka... Bo dręczy mnie cały czas.

    OdpowiedzUsuń
  72. -Czemu nie będzie ci to dane? -Spytał zdziwiony. Czyży jakos dowiedziała się o tym, że i on nie może mieć dzieci. -Przecież lekarz mówił, że możesz dalej być matką... Nic nie zostało aż tak uszkodzone tak więc... Jeszcze będziesz miała swojego dzidziusia... Spokojnie... -Wypytał o to kilka razy i pan Norris sprawdził na wszelkie sposoby więc o co jej chodziło?
    -Chyba, ze... nie ważne... -Co miał mówić jej o seksie skoro obrzydzał ją nawet jego dotyk?

    OdpowiedzUsuń
  73. -Potem badał cię jeszcze raz i mówił, że wszystko w porządku. -Powiedział prawdę. A potem pomyślał, że z nim tego dziecka na pewno nie bedzie miała. I w sumie zaczął rozumieć dlaczego będzie lepiej jeśli zwiąże się z kimś innym niż on. bo on nie mógł miec dzieci... nie mogł jej dać niczego...
    -Nie wiem. -Odparł obojętnie. -Z kimś kogo pokochasz...

    OdpowiedzUsuń
  74. -Mam. -Podał jej to o co prosiła, a sam skierował się w stronę wyjścia. Coś podpowiadało mu, że z tego związku już nic nie będzie. Nawet jeśli będzie się starał ...

    OdpowiedzUsuń
  75. -Chcesz żebym je umył? -Spytał spoglądając na nią. Gdyby tylko wiedział jak powienien się zachować nie zadawałby takich głupich pytań... ale na prawdę nie chciał jej urazić w żaden sposób.

    OdpowiedzUsuń
  76. Chwycił myjkę i delikatnie zaczął obmywać jej nogi starając się by nie dotknąć jej gołą ręką... Jeszcze by się przestraszyła albo co gorsza wpadła w panikę. -Obejrzałabyś jakiś film? Widziałem ostatnio fajny horror. -Chciał ja zagadać. -Myślę, że spodobałby ci się... Mam go na płycie chcesz go potem obejrzeć?

    OdpowiedzUsuń
  77. -To może komedia? -Zaczął delikatnie przesuwać gąbek do tamtego miejsca. Tak delikatnie jak tylko się dało by nie sprawić jej bólu i powoli... By nie przestraszyła się albo w jakiś sposób tego nie odebrała źle. -Zrobię popcorn i coś obejrzymy... Państwa Norris nie ma dziś do późna bo pojechali na jakiś spektakl a po drodze wstąpią do znajomych.

    OdpowiedzUsuń
  78. -Virgia... -Odłożył myjkę i usiadł obok wanny. -Posłuchaj mnie proszę. I nie złość się. Nie potrafię sobie nawet wyobrazić co przeżyłaś... Za pewne mało kto przeżył coś takiego... Sam kiedy próbuję sobie to wyobrazić mam ochote po prostu ich wszystkich pozabijać. Taka nienawiść we mnie rośnie... Ale pozwól sobie pomóc... Wiem, że jestes twarda i dasz radę. Musisz wrócić do dawnego życia. -Spojrzał w jej oczy. -Dla mnie jesteś najważniejsza, wiesz?

    OdpowiedzUsuń
  79. -Myślisz że nie zadreczam się tym w każdej godzinie mojego życia? Że nie mam wyrzutów sumienia ze to tylko i wyłącznie moja wina? Nie mogę przez to spac ani jesc chociaż wiem że to nic w porównaniu do tego co przeżywasz ty... Co mam teraz zrobić? Mogę ich zabić sprawić by cierpieli ani nie mogę cofnąć czasu. -Opuścił wzrok. -Mogę cię tylko poprosić byś mi wybaczyla...

    OdpowiedzUsuń
  80. -Wiem i cały czas staram się zmienić. -Jak miał się wytłumaczyć co miał spowordziec skoro zgadzał się z nią Anety procentach.
    Kiedy wpadła do wody od razu podskoczyl jak oparzony i wyciągnął ją na powierzchnię.
    -Chodź już koniec tej kąpieli. -Sięgnął po ręcznik. -Wiem że popełniłem wiele błędów o codzonnie będę miał wyrzuty ze pozwoliłem od tak ci odejść ale mogę to naprawić

    OdpowiedzUsuń
  81. -Zostaw... Ja to zrobię. -Chwycił za prysznic i zaczął szukać wzrokiem szamponu. -Zdaję sobie sprawę, że przez dłuższy czas seks będzie nie możliwy, ale nie dla niego jestem z tobą. Więc jak będzie trzeba przejdę na odwyk od seksu z resztą już to zrobiłem. Będę skakał wokół ciebie i spełniał każdą zachciankę. A tobie nikt nie karze mnie poniżać jeśli mnie kochasz. A potrzebuje tylko jednego... Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  82. Nalał szampon na swoje dłonie a potem delikatnie zaczął masować jej głowę.
    -Spokojnie. Najpierw niech zagoją się rany... Potem znów zaczniesz się uśmiechać jak dawniej i dopiero potem przyjdzie czas na tamte rzeczy... -Mówił spokojnym głosem. Wydawało mu się, że przez ten czas przeczytał już wszystko o ofiarach gwałtów i o tym jak powinien się zachować. Mógł mieć nadzieję, że pomoże to coś. -Chcę, żebyś tylko wiedziała, że jeśli dotknę cię w jakiś sposób jaki byś sobie tego nie życzyła to będzie to przez przypadek... Czytałem, że są takie grupy wsparcia... kobiety które przeszły to samo i pomagała im bardzo rozmowa z innymi, które też to spotkało...

    OdpowiedzUsuń
  83. -Ok żadnych grup wsparcia. -Chwycił za prysznic i odkręcił delikatnie wodę by spłukać pianę. -Teraz sobie odpuścimy oboje seks... I to na długo. Póki wszystko się nie zagoi.... -I póki nie zrobię tym facetom z dupy jesień średniowiecza... dodał w myślach. Bo tak. Mieli już jednego. Czekali tylko na rozkazy Ethana co dalej z nim. A Hamilton myśli, że facet wyjechał do swojej kobiety. Idealnie. -Zostajemy tu czy chcesz już wrócić do domu? Chyba tam będzie ci lepiej.

    OdpowiedzUsuń
  84. -Żebyś urwała mi jaja? -Sam zmusił się do żartu. -Wolę nie ryzykować. Pomogę ci wstać. -Podniósł się z krzesła. -Dobra włączę go. Może w końcu sam zasnę... -Przez ostatni czas prawie w ogóle nie sypiał.

    OdpowiedzUsuń
  85. -Mi się chcę tylko z tobą. Żadną inną. -A potem otworzył szeroko oczy. -No daj już spokój z tymi nogami. Ledwie włoski widać. Wychodź z tej wanny i oglądamy film. -Usmiechnął się.

    OdpowiedzUsuń
  86. -Gdybyś nie powiedziała mi o nich nie zauważyłbym. -Sięgnął po ręcznik i zakrył ją nim. -Chcesz coś ciepłego do picia? Dobrze ci to zrobi. Może kakao? -Usmiechnął się.

    OdpowiedzUsuń
  87. -Pójdziemy do salonu. Rozpalę w kominku.... Może cię zanieść? -Zaproponował otwierając drzwi od łazienki. -Przyniosę ci jakaś świeżo wypraną koszulę. Może chcesz soku?

    OdpowiedzUsuń
  88. -Tak jest. -Zasalutował jak żołnierz dla zabawy, tak po prostu by ją rozbawić i by uśmiechnęła się chociaż przez chwilę. A po sekundzie wrócił do niej trzymając swoją koszulę w ręce. -Powiedz mi wolisz wylegiwać się na plaży czy chodzić po górach? -Spytał niespodziewanie.

    OdpowiedzUsuń
  89. -Więc jeśli chcesz... kiedy już poczujesz się lepiej możemy zniknąć w takiej głuszy na jakiś czas. Miesiąc, może dwa, a nawet dłużej... Potem będę musiał wrócić... Zamknąć niedokończone sprawy, którymi i tak nie mogę zająć się przez najbliższy czas... -Zaczął nerwowo bawić się zapalniczką, którą wyjął z kieszeni. -Jeremy zanim wyremontuje mieszkanie pomieszkałby u nas jakiś czas, karmił zwierzęta no i Cindy przyda się odpoczynek, a on mieszka w centrum miasta. A my moglibyśmy zabrać psy i wyjechać... Odpocząć... Przez ten czas zająłbym się jakimś normalnym zajęciem. -Rozgadał się bo na prawdę chciał to zrobić i miał nadzieję, że Virgia da się jednak przekonać. -Zawsze chciałem napisać książkę, albo jakiś scenariusz do filmu, a tam miałbym na to czas. No i ty odpoczęłabyś i doszła do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  90. Ethan zaprowadził ją do salonu i nastawil film. Kiedy sam zajął miejsce obok niej zadzwonił Paul. Oczywiście w sprawie przetrzymywania jednego z oprawców Virgie. Kazał mu poczekać do wieczora.
    -Niech Jeremy weźmie moje psy. -Dodał na końcu. A potem odlaczyl się. -Będę musiał potem pojechać do klubu ale dopiero po filmie.

    OdpowiedzUsuń
  91. -I tak będzie za wczas jeśli teraz pojadę. Dlatego jak chcesz mogę z tobą na razie zostać. Dla mnie to nie problem. -Usiadł obok niej i puścił film. Sam też był senny... I za pewne w klubie będzie musiał coś wciągnąć... Tym razem mu nie odpuszczą. Zwłaszcza, że pora na zemstę pierwszego z pięciu napastników. Problem w tym, że Ethan chciał go zabić od razu, ale z drugiej strony miał ochotę by cierpiał tak długo jak Virgia.

    OdpowiedzUsuń
  92. Nawet jeśli człowiek czegoś bardzo chce i pragnie pomóc drugiej osobie, która nie koniecznie na to pozwala na nic jego starania. I choć bardzo chciał zostać z nią tak po prostu, posiedzieć, by usnęła w jego ramionach to nie mogł tego zrobić na siłę. Tak więc poszedł po marynarkę i założył ją na siebie. Stanął w drzwiach wejściowych do salonu.
    -Posłuchaj... -Nie wiedział jak zacząć by jej nie urazić, ale uznał, że będzie po prostu szczery. -Udam, że nie słyszałem tego co przed chwilą powiedziałaś. Pojadę do klubu i wrócę rano, a potem faktycznie będzie naprawdę trudno bo zaczniesz normalnie żyć tak jak przed tym wszystkim czy ci się to podoba czy nie. -Nie brzmiał chamsko lecz stanowczo. -I... pamiętaj, że to tamci faceci zrobili ci krzywdę, a nie ja i reszta płci męskiej. -Obrócił się i po prostu wyszedł.
    Pojechał do klubu. Przed wejściem czekał na niego Jeremy z psami. Weszli na zaplecze, gdzie nad pierwszym z pięciu oprawców Virgii stał Paul. Wkurwiony Paul a to oznaczało kłopoty.
    -Rozjebmy mu pysk. -Skomentował. Wbrew wszystkiemu co się stało Paul również był wściekły za to co zrobili Virgii.
    Koniec końców Ethan puścił mu filmik jaki przysłali z udziałem jego kobiety. A potem powiedział:
    -Teraz mój kolega Fransis... -Do pomieszczenia wszedł czarnoskóry, ogromny mężczyzna. Ważył ponad sto kilo i mierzył dwa metry. -Który jest gejem zrobi z tobą to samo co ty zrobiłeś z MOJĄ kobietą. A potem... Potem zobaczymy czy w ogóle przeżyjesz.

    Wrócił nad ranem. Kompletnie wykończony, ale o dziwo zupełnie trzeźwy bo nie wziął ani nie wypił niczego. Usiadł w salonie i ciężko westchnął marząc w końcu o normalnym śnie. Ale wciąż myślał coraz częściej o tym co będzie w krótce musiał zrobić.

    OdpowiedzUsuń
  93. Kiedy weszła do pokoju prawie zasnął, ale dźwięk jej głosu szybko go przebudził. Przetarł oczy, które szczypały go od światła dziennego i spojrzał zaspany na Virgię. Uśmiechnął się do niej szczerze chociaż mogło to wcale tak nie wyglądać bo był po prostu wykończony.
    -Pieczarkami? -Wstał z kanapy i sięgnął po kluczyki od samochodu. -To muszę pojechać do sklepu bo ich nie ma. -Był gotowy pojechać chociaż kompletnie nie miał na to sił. Oczy same mu się zamykały. -A jak wrócę to postawię wodę na kawę. -Podszedł do niej. Chciał ją pocałować delikatnie w policzek, ale nie wiedział jak zareaguję więc stał tak i się w nią wpatrywał. -A może zamówimy pizze?

    OdpowiedzUsuń
  94. Gdyby jeszcze miał siłę cokolwiek przywozić i wstępować do sklepu to za pewne by to zrobił. Ale właściwie w ogóle o tym nie myślał. Miał na głowie miliony innych rzeczy, które dla niego wydawały się ważniejsze.
    -Chyba będziesz jednak musiała. -Spojrzał na nią.

    OdpowiedzUsuń
  95. Ethan był już tak zmęczony, że głowa sama mu leciała. Oczywiście gdyby coś teraz wziął przynajmniej na chwile by się przebudził. Ale jeśli miał znów słuchaj komentarzy i wrzasków Virgii wolał sobie to darować i męczyć się jeszcze trochę.
    Zamknął oczy i ciężko westchnął.
    -Kupisz mi coś? Fajki. Zostawiłem paczkę w barze, a po tym wszystkim muszę zapalić...

    OdpowiedzUsuń
  96. Ethan wciąż był przeciwny by Jeremy brał ślub z Cindy. W końcu chciała przespać się z nim, ale on wsunął jej między piersi dwieście dolarów i poprosił by zadowoliła brata bo ten zawsze narzeka na brak zainteresowania ze strony kobiet. No i stało się. Kupił mu żonę i matkę jego dziecka za dwieście dolców, a do tego oszaleli na swoim punkcie. Cała rodzina czekała tylko na przyjście na świat kolejnego Fergusona. Ethan starał się unikać tego tematu bo każdy wciąż dopytywał kiedy w końcu on zdecyduje się z Virigią na dziecko. Zawsze takie rozmowy kończyły się awanturą i wychodził zapalić.
    Zajrzał do garnków, w których coś gotowała, ale nie miał ochoty by cokolwiek zjeść. Usiadł przy stole i rzucił okiem na katalogi. Przekręcił oczami i westchnął ciężko opierając łokcie o blat.
    -Muszę dziś jechać do klubu. Wrócę pewnie wieczorem... -Nie chciał nawet jej mówić, że spotyka się z pewnym człowiekiem od Hamiltonów, który ma przedstawić go swoim wspólnikom. Co jak co ale plan wykończenia Hamiltona od wewnątrz zaczynał działać... -Nie mogę już słuchać o śpioszkach, łóżeczkach, zabaweczkach i całym tym szajsie związanym z dzieciakami... Jeremy najlepiej niech załatwi jej liposukcję tłuszczu po porodzie, a nie pierścionek.

    OdpowiedzUsuń
  97. -Tak niech się cieszą. -Wpatrywał się obojętnie w stół. Miał jeszcze tyle na głowie. Dla kobiety, którą kochał stracił władze w mieście, a teraz musiał ją odzyskać. Znów musiał wybić się na szczyt. Na Paulu nie mógł polegać bo był zbyt porywczy, a do tego odesłał go na odwyk. Jeremy żył w swojej bajeczce i oczekiwał dzieciaka. Ethan był zupełnie sam. -Póki nie odejdzie od niego, a on będzie musiał płacić alimenty na tego bachora. Z dwojga złego lepiej żeby podał się do niej niż jego bo nie wyrobi na gotowaniu obiadów dla dwóch grubasów.

    OdpowiedzUsuń
  98. -Zazdroszczę mu dziecka? -Spojrzał na nią. -Czego niby mam zazdrościć? Obsranych pieluch, wycia po nocach, zniszczonych i pomalowanych ścian? Daj spokój. -Przewrócił oczami i sięgnął po czajnik. Musiał napić się kawy. -Nie potrzebny mi bachor do szczęścia. I tak mam wiele na głowie, muszę odzyskać to co straciłem czyli władzę nad całym LA. Dlatego jestem zły bo jestem niewyspany i zmęczony. Nie śpię po nocach tylko jeżdżę do klubów i ryzykuję życie spotykając się z ludźmi Hamiltonów i składając im te wszystkie propozycję. A niebawem będę musiał zrobić coś... -Co może mnie zabić... dodał w myślach. -Co jest trudne... -Czyli zabić samego Hamiltona.

    OdpowiedzUsuń
  99. -Nie chcę żadnego bachora i zapamiętaj to sobie! -Spojrzał na nią gniewnie. -A teraz skoro Jeremy będzie miał dzieciaka to on może wszytko przejąć o ile będzie bardziej rozgarnięty niż rodzice. -Był w miarę spokojny, ale kiedy zaczęła komentować jego zmęczenie po prostu wściekł się. -Och tak bo tobie się wydaje, że pstryknę palcem i odzyskam władzę! Jesteś po prostu inteligentna! Spokojne życie? Normalne? Wszyscy wytykają moją rodzinę palcami przeze mnie, ale przecież zgrywam największego mięczaka! Ojciec przestał się do mnie odzywać bo straciłem rodzinny interes, Paul jest na odwyku, a Jeremy bawi się w tatusia! Wszystko jest na mojej głowie! Ale przecież ty tego nie rozumiesz bo jedyny problem jaki masz to co ugotować na pieprzony obiad! -Uderzył pięścią w stół i zamilknął na jakaś chwilę. Potem zaczął już łagodnie jakby przed chwilą w ogóle nie wybuchnął. -Nie straciłem jej przez ciebie... Tylko przez własną nieuwagę. Dziś mam ważną rozmowę jeśli wszystko się uda odzyskam część biznesu. Są ludzie, którzy nie popierają Hamiltona... jego ludzie. A moi dawni wciąż pozostają mi wierni chociaż płacą jemu... Gdyby tylko Hamilton zginął... i każdy jego członek rodziny nie miałby kto przejąć interesów... Pojadę zaraz do klubu. Muszę się z nimi spotkać, a potem pojadę z Jeremym do tego dziecięcego sklepu żeby pomóc mu z tym wózkiem. Może zaprosisz Cindy do nas i kiedy wrócimy zjemy wszyscy kolację? Może w końcu przekonam się do niej. Zgoda?

    OdpowiedzUsuń
  100. Wysłuchaj jej i zabolało go to co powiedziała. Ale przecież wiedziała w jakie wkracza towarzystwo. Wiedziała z czym to się wiąże, a mimo wszystko brnęła w to dalej.
    -Jeśli już raz wejdziesz do mafii, będzie za tobą chodziła na zawsze. Jeśli się w niej urodzisz. Już zawsze będziesz gangsterem! Mogę to rzucić w wyjechać, ale wcześniej czy później i tak mnie to dopadnie! Mam tu rodzinę, którą muszą ochraniać! Bliźniaki ich matkę i mojego brata ćpuna! Do tego Jeremy strzelił sobie dzieciaka, o którego bezpieczeństwo też muszę zadbać! Nie rozumiesz, że oni z nami nie skończyli?! -Wstał i podszedł pod wieszak zarzucając na siebie marynarkę. -Wcześniej czy później przyjdzie taki dzień w którym odbiorę telefon i powiedzą mi, że Jeremy nie żyje, że zastrzelili Paula albo ojca. Oni tylko uśpili swoją działalność. Ja o tym wiem, Paul i Jeremy też. Ale wy kobiety myślicie, że możecie już spać spokojnie. Nie możecie! To nie koniec tej wojny! Ona się dopiero zaczęła.
    Wtedy rozległ się telefon. Ethan wyciągnął komórkę z kieszeni i odebrał. Na wieści, które usłyszał po drugiej stronie otworzył szeroko oczy. A więc pora na słodką zemstę Hamiltonie, pomyślał.
    -Muszę wyjść. Chodzi o klub.

    OdpowiedzUsuń
  101. Wyszedł bez słowa. Ona kompletnie tego nie rozumiała i tak miało już za pewne zostać na zawsze. Na nic było jego tłumaczenie. Byli oboje z dwóch różnych światów, które były od siebie odległe. Żadne nie mogło w pełni zrozumieć drugiego nawet jeśli bardzo by chciało.
    W klubie czekał na niego Rob. Jego nowy wspólnik i syn najlepszego przyjaciela ojca, który siedział dalej w ich biznesie. Rob przysiągł Ethanowi, że jego ojciec i wszyscy ludzie Fergusonów czekają na rewanż, a jedyne co ich łączy z Hamiltonami to tylko płacenie im haraczu nic więcej. To była dobra wiadomość dla Ethana. Wciąż miał wszystkich po swojej stronie.
    Dowiedział się, że Paul wraca za miesiąc z odwyku więc będzie mógł ustawić brata i dać mu jakieś zadanie. Jeremy spodziewał się dziecka więc nie chciał mieszać go w te sprawy.
    Rob podszedł do kaloryfera. Zgasił papierosa i zdjął szmaciany worek z głowy ofiary, którą zamierzał podarować Ethanowi w ramach nowego sojuszu. Młody Ferguson otworzył szeroko oczy, kiedy zrozumiał kto jest jego więźniem. Amanda... córka Hamiltona.
    -Mój ojciec polecił mi to zrobić. Przystawiłem jej gnata do skroni i kazałem zadzwonić do starego, że wyjeżdża do sanatorium by odpocząć po napaści. Nikt nie pozna, że dziewczyna została porwana. A teraz zrób to samo co Hamilton. -Wyjął z kieszeni kamerę. -Nakręcimy filmik... a on obejrzy go sobie przed śmiercią. -Uśmiechnął się podstępnie.

    Ethan wrócił do domu bardzo późno. Nim wszedł do domu siedział dobre dwadzieścia minut w samochodzie i palił papierosy. Nie zgwałcił jej chociaż go namawiali, ale pozwolił im to zrobić. Filmik schował... miał czekać na odpowiedni moment. Ciało kazał im zakopać. W końcu wysiadł z auta. Zgasił papierosa i wszedł do środka.

    OdpowiedzUsuń
  102. Ostatnią rzeczą na jaką miał ochotę to przyjmowanie gości. Przed chwilą patrzył jak robili to wszystko z Amandą, a potem sam wpakował jej kulkę w łeb, a teraz miał siedzieć przy stole jak gdyby nigdy nic i się uśmiechać? Jedyne na co miał ochotę to wykąpać się jakby to miało zmyć z niego to co zrobił.
    Kiedy wszedł do kuchni jego oczom ukazała się Kimberly, a jej obecność nie zwiastowała niczego dobrego zwłaszcza, że za nim poznał Virgię przespał się z nią raz, a może dwa. Kobieta siedziała za stołem i chyba piła kawę, albo herbatę. Nie był w stanie określić. Stanął w drzwiach spoglądając na nią.
    -A ty co tutaj robisz? -Spytał niemiło. -Chyba powinnaś zadzwonić wcześniej do mnie żeby umówić się na wizytę, a poza tym od tego mam klub nie mój prywatny dom. Skąd w ogóle kurwa masz adres? -Teraz wyglądał już na zdenerwowanego. -Następnym razem nie wpuszczaj byle kogo. -Spojrzał na Virgie.

    OdpowiedzUsuń
  103. Ethan nigdy nie ukrywał, że lubił w przeszłości sypiać z wieloma kobietami co Virgia wiedziała. Dlatego też zamierzał chociaż w tych sprawach zostać z nią szczery. Już wystarczająco musiał nie raz kłamać w sprawie interesów oczywiście jak uważał dla jej dobra.
    -Tak. Pieprzyliśmy się jeden jedyny raz. -Spojrzał na Kimberly agresywnie. -Ale to było zanim cię poznałem i dobrze wiesz, że od tej pory nie miałem innej kobiety. Więc jeśli ta ździra próbuje ci wmówić cokolwiek na mój temat nawet nie próbuj jej wierzyć.
    Ethan dobrze znał Kimberly. Była typem laski, która wchodzi do łóżka każdemu kto ma kasę, porządną furę i markowe ciuchy. Nim w ogóle poznał Virgię jakiś miesiąc przed tym przeleciał ją na zapleczu. Był naćpany i pijany jak i ona. Poza tym już od dawna się o to prosiła, a kokaina zrobiła swoje. Po tym Kim zaliczyła jeszcze jego ochroniarza, do pracy przychodziła kiedy miała ochotę i w końcu została zwolniona.
    -Jak śmiesz. -Kim warknęła w jego stronę. -Myślałam, że jesteś inny.
    -Virgia, skarbie proszę byś ją wyprosiła bo mnie nie posłucha. Znam ten typ. -Podszedł do drzwi od tarasu. Musiał zapalić. Na sam jej widok robiło mu się niedobrze.

    OdpowiedzUsuń
  104. Kiedy usłyszał, że jest w ciąży wybuchnął głośno śmiechem. Gdyby przyszła tu i powiedziała, że ma hiv to poleciałby od razu się przebadać. To było możliwe biorąc pod uwagę jakiego typu kobitą była,a słynęła z tego, że często sypiała z bogatymi facetami. Ale w to, że jest w ciąży z nim nigdy nie uwierzy z prostej przyczyny... Każde badanie wykonane kilka razy potwierdza fakt, że jest bezpłodny.
    Spojrzał na Kimberly i na jej zaokrąglony brzuszek. Biedne dziecko, pomyślał. Jakie będzie miało życie z matką kurwą? Lepiej będzie jak je odda do domu dziecka i przygarnie je jakaś kochająca rodzina. A potem usiadł przy stole. Na przeciwko kobiety uśmiechnięty i rozbawiony jak nigdy.
    -Moje dziecko tak? -Spytał unosząc brwi.
    -Tak. -odparła pewnie.
    -I czego oczekujesz? Że kurwa za ciebie wyjdę i będę wychowywał cudzego bachora? Możesz wystąpić o badania ojcowskie. Opłacę ci je. -Wyjął zza marynarki czek i zaczął go wypisywać. Mógł przecież wyciągnąć wyniki badań i byłoby po kłopocie, ale przecież nie chciał by teraz w tej chwili wszystko wyszło na jaw. By Virgia dowiedziała się, że jest z mężczyzną, który nawet nie może zrobić jej dziecka. Podsunął czek dziewczynie.
    -I tak jest twoje. Nie spałam z nikim innym. Tylko z tobą bo byłam w tobie zakochana. -W jej oczach pojawiły się łzy.
    -W tej chwili opuścisz ten dom. W przeciwnym razie będę zmuszony zawołać tu ochroniarzy, a to chyba nie jest konieczne? Kiedy wyjdziesz. -Spojrzał w jej oczy i nachylił się nad stołem. -Przestaniesz dawać dupy byle frajerowi z roleksem i mercedesem. Wyjedziesz stąd i znajdziesz sobie przykładnego męża i razem wychowacie to dziecko jak jedna szczęśliwa pierdolona rodzinka. Któregoś dnia cię znajdę. Będę was obserwował. Jeśli nie dasz dziecku tego co powinnaś jako jego matka zabiję cię.
    Kimberly zadrżała. Wiedziała do czego jest zdolny, ale mimo to dalej brnęła w tę głupią grę. Spojrzała na Virgię.
    -Nie kłamię. Dziecko jest jego. Nie chcę pieniędzy tylko pomoc w wychowaniu.
    Świetna aktora... musiał przyznać Ethan.

    OdpowiedzUsuń
  105. Ethan zerknął na badania. Tak jak się spodziewał były z kliniki jej matki. Cóż to za problem sfałszować je. Nie chciał na prawdę robić całego przedstawienia przed Kimberly. Nie chciał też przyznawać się Virgii, do tego, że nie jest w stanie nawet zrobić jej dziecka. Do tego bał się, że spakuje rzeczy i odejdzie od niego. Czy w ogóle był mężczyzną skoro był bezpłodny?
    -Badania z kliniki twojej matki? -Zaśmiał się na cały głos. -To ma być dowód? Dobrze zrobimy drugie w wybranej przez Virgię klinice. Udowodnię, że to nie moje dziecko. -Odparł zupełnie opanowany. -A na razie proszę byś opuściła mój dom chyba, że mam użyć do tego siły?
    Kimberly wstała od stołu. Znała Ethana dośc dobrze i wiedziała, że nic jej starania. Jeśli się uprze i tak ją wyrzuci z domu.
    -Dziecko jest twoje masz to udowodnione na papierach. Chętnie poddam się kolejnym jeśli będziesz chciał. -Wtedy zwróciła się do Virgii. -Wybacz, że zepsułam ci dzień. Po prostu chcę by dziecko miało ojca. Prawdziwego nie zmyślonego. -Wyszła trzaskając drzwiami.
    -Głupia dziwka. -Skomentował obojętnie podchodząc do lodówki i wyjmując z niej butelkę wódki. nalał sobie trochę do szklanki. Resztę uzupełnił colą i lodem. -Chcesz jednego? Pewnie cię wkurzyła ta suka.... I nie wierz badaniom. Zrobimy kolejne. Szmata kłamie.

    OdpowiedzUsuń
  106. Odkąd zabrał Virigię całą posiniaczoną i ledwie żywą od Hamiltonów miał wiele razy ochotę by się z nią kochać. Ale wpierw nie proponował tego bo wiedział, że musi być obolała zwłaszcza tam... Potem było mu głupio i nie chciał by źle to odebrała. Więc też nic nie mówił. Później przez stres i interesy jakoś sam nie miał nawet ochoty.
    Tak samo jak nie miał ochoty teraz, kiedy przed chwilą ta kobieta posądziła go o to, że jest z nim w ciąży. Trochę zdziwiło go wyznanie Virgie. Chce uprawiać z nim seks po tym co usłyszała?
    -Wybacz Virgia, ale to nie jest chyba odpowiedni moment. -Odłożył butelkę wódki. -Zwłaszcza, że jestem zmęczony, wściekły i załamany jednocześnie. A poza tym... -A poza tym muszę ci powiedzieć, że nigdy nie zrobię ci dziecka? Tak miał to powiedzieć? Teraz? Na pewno nie. -A poza tym ... -Zamknął na chwilę oczy. Domyślał się, że jak odmówi to pewnie uzna, że się jej brzydzi, ale wcale tak nie było. Wstał więc od stołu i podszedł do niej. Objął ją w biodrach i spojrzał w oczy. -Kocham cię i tylko ciebie, ale nie mogę teraz... Może wieczorem. Może jutro... Innym razem, ale nie teraz. Wybacz mi.

    OdpowiedzUsuń
  107. Wiedział, że jak odmówi będą z tego kłopoty. Zawsze kobiety reagowały złością jakby sądziły, że faceci mogą to robić w każdej chwili. Niestety tak to nie działało. Zwłaszcza teraz gdy miał tyle na głowie.
    -Więc jutro... -Ciężko westchnął, a w myślach miał tylko całe to zajście z Kimberly i to o czym rozmawiali w klubie. Jego wspólnicy jednoznacznie ogłosili, że póki Hamilton żyje Ethan nie ma szans na wygraną. Jedynym sposobem jest jego zabicie, a to liczyło się z ogromnym ryzykiem. A Ethan nie ufał aż tak bardzo swoim sojusznikom. Mimo wszystko jeśli odważy się to zrobić i w najgorszym wypadku zginie Paul powinien mieć łatwą drogę do sukcesu. O ile wpierw skończy odwyk.
    -Virgia ja po prostu mam za dużo na głowie... A to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę.

    OdpowiedzUsuń
  108. -Często żartowałem... -Złapał delikatnie jej dłonie i opuścił w dół wciąż je trzymając. -Właściwie muszę ci coś powiedzieć.
    Podjął tą decyzję nagle. Zrozumiał że jeśli naprawdę zależy mu na tej kobiecie nie może jej teraz okłamywać. Odsunął się od niej i podszedł do obrazu wiszącego na ścianie. Uśmiechnął się lekko.
    -Jakie to typowe. Gangster ma sejf schowany za obrazem. Jeszcze tylko musze zmienić nazwisko na Corleone albo inne sycylijskie. -Wpisał szyfr i otworzył sejf. Grzebał w nim jakąś chwilę, aż w końcu wyjął kilka kopert. -Kimberly kłamie. Nie mam z nią dzziecka ani z nikim innym. I nigdy nie będę miał. -Zaczął rzucać po kolei koperty. -Klinka z LA. Trzy badania. Klinka z Chicago. Te tutaj to najlepsza w całej Ameryce klinika zajmująca się takimi sprawami. Mam nawet wyniki badać z Londynu. -Usiadł przy stole. -Tego rodzaju bezpłodności nie można wyleczyć. Nie istnieje żadna siła, która by sprawiła, że będę miał dziecko.


    [Kurde już mam plan co do tego zabójstwa :P a też by go nie szanowali jakby kobitka go zabiła hahah zwłaszcza że potem po latach ma wrócić do interesu]

    OdpowiedzUsuń

  109. -Są dwa rodzaje bezpłodności. Uleczalne i nieuleczalne. W przypadku pierwszych można coś jeszcze zrobić, ale nie w moim przypadku. -Zrobił już przecież wszytko i wszędzie było tak samo. -Gdybym jakimś cudem mógł mieć dzieci to na pewno już jakiejś bym zrobił dzieciaka. Nie przeżywam tego tak z powodów osobistych, ale tylko dlatego, że mój ojciec jest bardzo rodzinny. Uważa, że wszystko zostanie przekazane przyszłym pokoleniom. Załamie się, kiedy dowie się, że jego najlepszy syn nie może mieć dzieci. Nie odda władzy bliźniakom ani dziecku Jeremiego. Dlatego taki byłem zły kiedy związał się z Cindy i ogłosili, że jest w ciąży. Przez to byłem taki okropny. Zazdrościłem mu tego. -Skierował wzrok z podłogi na nią. -Nie myślałem nigdy o tym czy chciałabyś mieć ze mną dziecko. Zawsze zakładałem, że nie bo nie jestem kimś kogo chciałabyś kochać. Ale zawsze uważałem, że w jakiś sposób cię okłamuję. Że nie jestem w porządku pod tym względem, a przecież miałem wobec ciebie plany. -Teraz zerknął w stronę sejfu. -Jest tam coś jeszcze. Coś dla ciebie. Ale nigdy nie odważyłem ci tego dać. Bo bałem się, że odmówisz.

    OdpowiedzUsuń
  110. -Pytałem lekarzy o takie możliwości. Równie dobrze mogliby mi odciąć kutasa i jaja i efekt byłby ten sam. Nie mogę mieć dzieci czy się mi to podoba czy nie. -Wyjął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Wstał od stoły i skierował się w stronę balkonu. -W takim razie nie musisz już tam zaglądać.
    Otworzył drzwi. Stanął na tarasie i odpalił papierosa. Ograniczał to na prośbę Virgie, nie palił przy niej, ale czasami po prostu nie mógł już wytrzymać. Zwłaszcza, że chwila w którym wszystko miało się zmienić zbliżała się wielkimi krokami.
    -Jeśli kiedyś coś mi się stanie... Jeśli zabiją mnie... Dom... Po prostu możesz tu dalej mieszkać.

    OdpowiedzUsuń
  111. -Nie chce potem tego zasłaniać...-Wyszeptał obojętnie. -Z kobietami to nigdy nic nie jest pewne. Odsunął się od niej i zaczął grzebać w kieszeni. Wyjął komórkę. Chociaż wcześniej wyciszył dźwięki czuł, że cały czas ktoś do niego wydzwania. To był ojciec. Przewrócił oczami i odebrał telefon.
    -Tato nie mogę teraz... -Zamilknął w jednej chwili. -Jesteś pewien? Zaraz tam będziemy. Dzwoniłeś już do Paula i Jeremiego? Tak... Tak... -Sięgnął po kurtkę wiszącą na wieszaku. Potem odłączył się. Stał tak przez chwilę wpatrując się w podłogę. Czuł się teraz jak dziecko. Jak bezsilne dziecko, które nie może nic zrobić. Wiedział przecież, że to kiedyś nastąpi, ale codziennie powtarzał sobie, że to jeszcze nie teraz... jeszcze nie dziś.
    -Mama umiera. -Wyszeptał.

    OdpowiedzUsuń
  112. Kiedys kiedy był małym chlopcem zmarła mu babcia. Dziadka nigdy nie znał. Nie przypominal sobie zeby wtedy jakoś bardzo cierpiał po prostu było mu prZykro że babci już nie ma. Teraz było inaczej ... umierala najważniejsza kobieta w jego życiu i był totalnie bezradny.
    -Jeśli... jeśli to nie problem to ... Tak jedź ze mną. Ja chyba nie dam rady prowadzic. -Obrócił sie tyłem do niej a w jego oczach stanęły łzy. Nie chciał by widziala jak płacze. -Ale jeśli nie chcesz tego oglądać możesz tylko mnie tam podrzucić....

    OdpowiedzUsuń
  113. Ucieszył się gdy powiedziała, że go kocha i że będzie tam przy nim, ale nie pokazał tego... Może dlatego, że bardzo przeżywał całą chorobę swojej matki i to, że dziś to ich ostatni wspólny cel. Nie chciał by rodzina widziała jak się rozkleja bo w końcu to on był uważany za najtwardszego. Nie chciał też by ojciec widział w nim słabości.
    W samochodzie prawie w ogóle się nie odzywał. Wpatrywał się w mijajace budynki i ulice, w krople deszczu spływające po szybach, ludzi spieszących się gdzieś bez celu... Kiedy dojechali na parking zanim weszli do środka szpitala zapalił papierosa. Ktoś mogł pomyśleć, że skoro matka umiera powinien się spieszyć, ale on nie chciał oglądać jej w takim stanie. Chciał ją zapamiętać taką jaką była całe życie, uśmiechniętą, wesołą, trochę zakręconą, ale troskliwą i kochająca swoją rodzinę.
    -Dziękuję, że tu jesteś ze mną. -Chwycił ją za rękę kiedy zbliżali się do sali w której leżała mama.

    Nie było tak jak pokazują to filmy. Nie leżała z otwartymi oczami wyczekując na ich przybycie. Nie powiedziała ostatnich słów, nie pożegnała się z każdym z rodziny z osobna. Wszystko to co przedstawiali w filmach było mocno podkręcone.
    Leżała bowiem chuda, sina z wykrzywioną od bólu twarzą. Ledwo oddychała, z trudem łapała kolejny oddech. Oczy miała zamknięte. Ojciec siedział przy łóżku. Paul z żoną i dziećmi stał w koncie ocierając łzę. Jeremy płakał jak małe dziecko przytulając do siebie Cindy z zaokrąglonym już brzuszkiem.
    A więc nie doczekała kolejnego wnuka, pomyślał Ethan. Podszedł do łóżka i usiadł na jego drugim boku. Chwycił ją za jej zimną dłoń, która wydawała się już bez życia.
    -Lekarz mówi, że to kwestia czasu. -Odezwał się pan Ferguson.
    Ethan spojrzał na Virgię, a potem na konającą mamę.
    -Już dość się nacierpiała. -Wyszeptał ściskając mocniej jej dłoń. -Odejdź już mamo... Odpocznij.
    -Zawsze martwiła się o nas.... zawsze chciała być pewna że wszyscy będziemy kogoś mieli... -Jęknął zapłakany Jeremy. -Że nie zostawi nas samych.
    -I mamy... Swoje kobiety... ojca i siebie. -Powiedział drżącym głosem Ethan.

    OdpowiedzUsuń
  114. Moment kiedy respirator zapiszczał, a ekran pokazał długą, poziomą linę wszyscy spojrzeli po sobie ze łzami w oczach. Pierwsza rozpłakała się Cindy. Jeremy objął ją głaskając delikatnie za brzuch. Potem żona Paula. W końcu płakali wszyscy... wszyscy z wyjątkiem jego i jego ojca. Pan Ferguson był twardym człowiekiem, który nigdy nie pokazywał swoich emocji. Syn by być dobry w tym biznesie musiał uczyć się od niego.
    Ethan wstał. Ostatni raz spojrzał na swoją matkę i wyszedł z sali na korytarz, gdzie stała Virgia. Nie spojrzał na nią. Przez chwilę przyłożył dłoń do ust i zastanawiał się.
    Ojciec miał wyjechać zagranicę by tam móc się spokojnie zestarzeć. Ma tam jakiś przyjaciół więc nie będzie sam. Jeremy całkowicie poświęci się Cindy i dziecku, kiedy się urodzi. Paul jest uzależniony i musi wrócić ponownie na leczenie. On będzie musiał zapewnić jego żonie, bliźniakom i Virgii bezpieczeństwo.
    Jednak nie zapewni go póki Hamilton będzie żył. Wtedy właśnie podjął decyzję. Zrobi to. Zabije go po pogrzebie, kiedy cała rodzina będzie bezpieczna w domu. Kiedy będzie miał alibi.
    -Już po wszystkim. Ona nie żyje. -W końcu powiedział spokojnym tonem. -Virgia co się dzieje? -Zauważył, że jest jakaś niespokojna.

    OdpowiedzUsuń
  115. Chciał zaprzeczyć powiedzieć że nie ma się czym przejmować ale Virgia miała rację. Przez to wszystko nikt nie pomyślał o ochronie. Poszedł za nia rozgladajac się ukradkiem po szpitalu.
    -Muszę zadzwonic do Paula żeby wyprowadził ich tylnym wyjściem. I do moich ludzi żeby tu natychmiast przyjechali. Nie mam przy sobie nawet broni. -Złapał ja za ramię i przyciągnął do siebie jakby miało to wyglądać ze po prostu chce ja pocalowac albo przytulić. -Nie widzę nikogo. -wyszeptal jej do ucha.

    OdpowiedzUsuń
  116. Nic nie powiedział tylko skinął głową. Łazienka była na końcu korytarza. Upewnił się, że nikogo w niej nie było po czym zajął ostatnią kabinę i wpierw zadzwonił do Jhona który mieszkał ulicę dalej. Kazał podjechać mu na tyły szpitala i zabrać ze sobą broń. Potem wykręcił numer do Paula:
    -Kiedy skończę mówić wyprowadzisz wszystkich wyjściem ewakuacyjnym po czym odjedziecie jak najszybciej do mojego baru. Nie wywołuj paniki. Nie rozdzielajcie się. -Schował telefon. Wyszedł z kabiny i zatrzymał się przed lustrem spoglądając w swoje odbicie.
    -Dopadnę cię Hamilton. Zabiję cię. -Powiedział do odbicia i wyszedł z łazienki.

    OdpowiedzUsuń
  117. Ethan szybko stanął przy drzwiach i trzymał za klamkę. Zerknął w stronę okien. Na całe szczęście byli na parterze.
    -Virgia sprawdź czy da się otworzyć okno. To nasza jedyna droga ucieczki. -Usłyszał jak postać po drugiej stronie podnosi się z ziemi. -Kurwa on wstaje. -Spojrzał na nią. -Daj mi broń. Zabiję tego skurwysyna tu i teraz. -Warknął czując jak serce zaczyna bić mu coraz mocniej.

    OdpowiedzUsuń
  118. Wszystko stało się tak szybko, że nim się obejrzał facet leżał już na ziemi nieprzytomny. Podszedł do niego, kiedy Virgia wyszła na korytarz. Podbiegł do faceta leżącego na podłodze i wyjął mu z kieszeni portfel, a z niego z kolei dowód osobisty. Jim Lewis. Nic mu to nazwisko nie mówiło. Potem wyciągnął zza pasa jego pistolet, przeładował magazynek i odbezpieczył broń.
    -Jebane Hamiltony. -Warknął pod nosem.

    OdpowiedzUsuń
  119. -Jak mam się nie złościć? -Spytał raczej spokojnym głosem bez wyrzutów. -Chcą nas wszystkich pozabijać. Ciebie też bo należysz do naszej rodziny. Kurwa... -Schował do spodni dowód nieprzytomnego mężczyzny. A potem zatrzymał się w bezruchu. -Dlaczego tu kurwa nikogo nie ma? -Zaczął iść w jej stronę. -Virgia.... to jest pułapka...

    OdpowiedzUsuń