Artur Majewski
Mając jedenaście lat chciał zostać lekarzem. Marzenia te prysły, gdy przekonał się ile pracy się z tym wiąże. Nie to, że nie jest ambitny, tego odmówić mu nie można. Majewski jest realistą. Niemal bezbłędnie ocenia swoje możliwości. Nie znaczy to, że czasem nie przecenia swoich umiejętności. Jest człowiekiem pewnym siebie, dumnym, którego nie można łatwo zdominować i utemperować. Jego charakter jest specyficzny. Chłopak niczym kot, który lubi chodzić własnymi drogami. Wyzwolony, tajemniczy i bezpośredni. Zaciekle broni swojego i nie lubi, gdy ktoś nim rozporządza. Potrafi się sprzeciwić i wskazać głupotę w rozumowaniu innych. Nie podobają mu się wąskie horyzonty ludzi, mieszkających na wsi, ale mus to mus i mieszka tu razem z matką, starając się ściągać na siebie jak najmniej uwagi.
Do wątku z Wishbone
Michał wiele razy słyszał, jak jego znajomi, nauczyciele, rodzina wypowiadają się o życiu w większych miastach dość niepochlebnie; mówili, że tam ludzie są nieprzyjaźni i skorumpowani, że myślą tylko o pieniądzach i nie przywiązują żadnej wartości do rodziny, która przecież zawsze powinna stać na pierwszym miejscu.
OdpowiedzUsuńAle potem zorientował się, jak małą część opinii, które uznawał za słuszne sam sobie wyrobił. Zaczął być trochę ostrożniejszy, mniej skory do automatycznego zgodzenia się z większością, Powoli dochodziło do niego, jak mało wiedział o świecie poza swoją małą, bezpieczną wioską. Już w gimnazjum wyłapał, jak matematyk czasem opowiada o swojej siostrze, której świetnie układa się w stolicy, a jego koleżanka z klasy zwierzyła mu się z niejakim wstydem, że niedawno pojechała z rodzicami do stolicy i chce tam wrócić. Najlepiej na zawsze. To wystarczyło, żeby go zaintrygować, a sprawa została przesądzona, gdy jego tata wyjechał do jednego z pobliskich miast w sprawach biznesowych i wrócił w związku. A przynajmniej tak wyglądało to z perspektywy Michała.
Od tamtego momentu nastawienie jego ojca do mieszczuchów zaczęło trochę łagodnieć, jego żarty na ten temat zwolniły, zaczął bardziej dbać o to, jak wygląda, a nawet o to, jak się wysławia, wyraźnie chcąc zawsze robić na swojej wybrance jak najlepsze wrażenie. Michał cieszył się jego szczęściem, nie chciał w żaden sposób przeszkadzać temu związkowi, a w duchu miał nawet nadzieję, że dzięki temu przynajmniej na trochę wyjadą ze wsi, że zwiedzi coś więcej niż pobliskie pola i spożywcza za rogiem.
Ale tak się nie stało. Jego tata wziął to na siebie, aby jak najczęściej zapraszać swoją dziewczynę, a potem narzeczoną do nich, aż w końcu wzięli ślub i kobieta po prostu wprowadziła się wraz ze swoim synem. Michał pamiętał, z jaką dumą ojciec przerabiał ich pokój gościnny na sypialnię Artura i z jakim zadowoleniem opowiadał o tym, że oficjalnie są już rodziną.
W końcu ojciec powiedział, że w ramach przywyknięcia do nowej sytuacji, powinni wybrać się na małe wakacje całą rodziną. Michał już wyobrażał sobie inspirującą wycieczkę do stolicy, ale zamiast tego, rodzice zabrali ich na weekendowy wypad nad pobliskie jezioro.
Pojechali we czwórkę i mieli zostać w domku wujka Andrzeja, brata taty. Michał był tam już wcześniej, jak przez mgłę pamiętał swoją pierwszą wizytę nad tym jeziorem. Miał jakieś dziesięć lat, jego mama niedawno zmarła i z perspektywy czasu widział, że ojciec chciał po prostu trochę go rozproszyć, jednocześnie szukając pocieszenia u brata. Michał kojarzył granie w piłkę z Klaudią i Anią, córkami wujka Andrzeja podczas kiedy on popijał piwo z jego ojcem przy białym, plastikowym stoliku nad brzegiem jeziora.
Te wspomnienia nie były nieprzyjemne, ale i tak zastanawiał się, co właściwie mieli w tym miejscu robić, bo kiedy po prawie godzinie drogi byli na miejscu, wszystko wyglądało mniej więcej tak, jak to zapamiętał. Sam domek nie był brzydki, właściwie to prezentował się całkiem ładnie na tle pobliskiej zieleni i małego lasku, ale był jakby brudniejszy i bardziej szary niż kiedy ostatnio tutaj byli. Boisko, albo raczej dwie ustawione naprzeciwko siebie bramki wciąż stały niebezpiecznie blisko wody, a zza budynku wystawał kawałek stołu do ping ponga, przy którym dorośli zwykle imprezowali, a nie w cokolwiek grali. Mimo wszystko, Michał naprawdę nie wiedział, czego jego tata oczekiwał. Dlatego zwrócił się do niego od razu, kiedy wyszedł z samochodu, żeby pomóc mu w wyciąganiu toreb z bagażnika.
– Będziemy tutaj przez cały weekend? Sami? – zapytał, zarzucając jeden z plecaków na ramię. Zerknął w bok, gdzie Artur rozmawiał właśnie ze swoją mamą i albo był przewrażliwiony, albo jego świeżo upieczony, przyszywany brat nie wyglądał na szczególnie zachwyconego miejscem ich rodzinnej wycieczki.
– Wujek Andrzej i ciocia Danka wspominali, że wieczorem przyjadą sprawdzić, czy nie roznieśliśmy im chaty. Może przywiozą wam do towarzystwa Klaudię i Ankę, co? Ostatnio żeście się razem dobrze bawili przy ognisku.
– No niby tak, ale nie wiem…
– E tam, Michał, nie wymyślaj już, kupimy wam jakieś piwko jak chcesz i od razu się wszyscy rozluźnicie. No już, bierz swoje graty i pokaż Arturowi dom, my zaraz dołączymy – dodał, na odchodnym wciskając mu do ręki klucze, wyraźnie niezainteresowany żadną z ewentualnych obaw Michała.
UsuńMichał wiedział, że nic więcej nie wskóra, więc się posłuchał. Wziął jeszcze plecak Artura i mu go podał, kiedy zobaczył, że chłopak kieruje się w jego stronę. Nie miał pojęcia, co on o tym wszystkim myślał, ale nie chciał od razu nastawiać siebie ani nikogo innego negatywnie. Może to jednak był dobry pomysł, może właśnie tego potrzebowali, wspólnego weekendu, żeby przyzwyczaić się do sytuacji bycia rodziną. Kto wie.
– Proszę. Chodź, mam nadzieję, że jesteś fanem natury i kurzu, bo nikt tu pewnie nie zamiatał od miesięcy – powiedział, bardziej w formie żartu niż czegokolwiek innego, ale chyba miał rację. – A jak nie, to spokojnie, mój ojciec chce nas upić, wtedy wszystko od razu będzie piękniejsze – dodał, lekko wzruszając ramionami. Ruszyli w stronę domu i nawet nie było tutaj wiele do oprowadzania, na dole była kuchnia z małą jadalnią i salon, a na górze dwie sypialnie, nic szczególnego, ale warunki nie były też straszne, w końcu było to miejsce na miłe spędzenie wakacji. Nawet tylko takich weekendowych.
To, że Artur nie sądził, że z domkiem było najgorzej w jakiś sposób podnosiło Michała na duchu. Wiedział, że ta wycieczka nie była jego pomysłem, a ta posiadłość zdecydowanie nie była jego własnością, ale czuł się w jakiejś mierze odpowiedzialny za to, żeby weekend minął im wszystkim miło. Może to lepiej, przynajmniej mógł być pewny, że się postara.
OdpowiedzUsuń– Niee, wszystko w porządku. Po prostu dawno tu nie byłem, kiedyś wszystko tutaj wyglądało się większe – powiedział, rozglądając się dookoła. Niby wszystkie wspomnienia, jakie stąd miał były pozytywne, ale gdzieś z tyłu głowy zawsze przebijała się myśl, że pierwszy raz był tutaj, żeby zmienić otoczenie po śmierci matki, a przynajmniej w ten sposób teraz to odbierał i rozumiał. Ale dobrze wiedział o swojej skłonności do zbytniego przejmowania się wszystkim, dlatego po prostu dawał sobie chwilę, żeby przestać o tym myśleć.
Zajęcie się czymś było dlatego dobrym pomysłem, a kiedy weszli już do domu okazało się, że akurat będą mogli się na coś przydać, skoro mieli nieco tam ogarnąć. Ogólnie było dobrze, wszystko było tylko trochę zakurzone, bez większych niespodzianek.
– Okej, to chodź na górę, tam są sypialnie. Zostawiamy plecaki, a potem wrócimy na dół, żeby trochę wszystko ogarnąć. – Michał pokiwał głową, wchodząc po schodach jako pierwszy i od razu skierował się do drzwi po lewej stronie korytarza, bo o ile dobrze pamiętał, to… tak, pamięć go nie zawiodła, tutaj stały dwa pojedyncze łóżka, w sypialni po prawej były tylko podwójne. – To tutaj, rozgość się – dodał z uśmiechem, zostawiając swój plecak na łóżku stojącym bliżej wejścia. Na szczęście nie było na nim żadnej pościeli, bo ta zapewne czekała schowana w dużej, dwudrzwiowej szafie stojącej przy przeciwległej ścianie. Później się tym zajmie. Oprócz tego mieli w pokoju też stolik i dwa krzesła, co trochę przypominało wystrój pokoi, w których Michał bywał, gdy te dwa razy szkoła zabrała ich na wycieczkę do… cóż, do sąsiedniej wsi, ale to wciąż było coś.
– Obok będą spali rodzice, a oprócz drugiej sypialni na górze nic nie ma. Jeszcze… hm, jest tylko jedna łazienka, na dole koło kuchni – powiedział, przeciągając się. Zastanawiał się, czy jest jeszcze coś ważnego, co powinien powiedzieć Arturowi. – Ach, no właśnie, tata mówił, że wieczorem może będziemy mieć gości, moje… hm, teraz to już nasze wujostwo i kuzynki. Pewnie będą chcieli zrobić grilla czy ognisko czy cokolwiek, przy czym można się napić, coś wymyślą, będzie fajnie, tak sądzę – dodał i tak, to było chyba wszystko.
A skoro Artur chciał najpierw trochę posprzątać, to znaczy no odkurzyć, aby miejsce lepiej się prezentował, to zeszli na dół po odkurzacz i zmiotki, bo odkurzacz był niestety tylko jeden i mogli zabierać się do roboty. Michał przewidywał, że zajmie im to jakieś kilkadziesiąt minut, to, że domek był nieduży miało swoje zalety. A rodzice zobaczą, jak dobrze się dogadują, jeśli mieliby właśnie co do tego jakieś wątpliwości. W sumie to sam Michał czasem miał co do tego wątpliwości, ale zdawało mu się, że udało im się już znaleźć wspólny język. Naprawdę nigdy nie chciał, aby wyglądało na to, że się nie stara i próbuje sabotować szczęście swojego ojca, przeciwnie, jeśli on był zadowolony, to Michał tym bardziej. Miał nadzieję, że to pewnego dnia złagodzi jego nieuchronną decyzję o wyjechaniu ze wsi w oczach jego ojca. Jednak teraz raczej nie był najlepszy czas na podobne rozważania.
– To co, wolisz podłogę czy wszelkie inne zakurzone powierzchnie? – zapytał, bo dla niego to naprawdę nie miało znaczenia, no a jako że jeden mógł odkurzać, drugi po prostu się upewni, że nie podniosą chmury kurzu, opierając się o stolik czy blat w kuchni.
No i się podzielili zajęciami, a w trakcie do domku przyszli też w końcu rodzice z resztą bagaży. Wyglądali na zadowolonych, podziękowali im za posprzątanie, a tata zapewnił, że górą nie muszą się już zajmować, w końcu każdy musi coś zrobić, no i mają po prostu się rozgościć. Tak, taki mieli zamiar.
Nie narzekał na to, że musieli trochę posprzątać, właściwie to przynajmniej zapewniało mu to jakież zwyczajne zajęcie, które doskonale znał. W pewnym sensie był też pod wrażeniem, że Artur zdawał się podchodzić do tego co najmniej równie entuzjastycznie, co on. Nie, żeby żył w jakimś fałszywym przekonaniu, że ludzie z miasta to nigdy przenigdy nie sprzątają, ale wciąż, nawet pomimo tego, że mieszkali razem już od jakiegoś czasu, rzadko widział swojego przyszywanego brata wykonującego tak przyziemne czynności z uśmiechem na twarzy. Gdyby się tak nad tym poważnie zastanowić, to w ogóle jakoś niezbyt często widywał go z uśmiechem na twarzy, ale temu nigdy się nie dziwił, ponieważ pewnie też nie byłby zadowolony gdyby musiał przeprowadzić się gdzieś, gdzie poczuje się bardziej ograniczony niż w poprzednim miejscu zamieszkania. A nie miał wątpliwości co do tego, że w przypadku Artura właśnie tak było.
OdpowiedzUsuńArtur chyba nie wiedział, że zadaje dość drażliwe pytanie, pewnie chciał po prostu podtrzymać rozmowę, aby tak nie pracowali w całkowitej ciszy, ale tak czy inaczej sprawił, że Michał na chwilę zwolnił z tym całym myciem podłogi, żeby pozbierać myśli. No bo właśnie, co chciał robić po tych wakacjach? Odpowiedź przychodziła mu ciężko, bo rozbieżność pomiędzy tym, co chciał, a tym, co miał zamiar robić była całkiem spora. Ale nie mógł chyba przyznać, że odkąd tylko jego ojciec zaczął spotykać się z kobietą z miasta, miał nadzieję, że się tam przeprowadzą, że czasem wieczorami fantazjował o tym, jak wyglądałoby ich mieszkanie na dziesiątym piętrze jakiegoś wysokiego wieżowca i w pewnym momencie rozważył nawet możliwość pójścia na studia. Oczywiście musiał bardzo szybko wrócić do rzeczywistości, bo okazało się, że jego tata nie ma najmniejszego rodzaju opuszczać rodzinnej wsi i cóż, próbował już nie bujać w obłokach, aby nie wychodzić na niewdzięcznego. Chociaż czasem było to trudne, szczególnie, że nowi członkowie rodziny byli utożsamieniem tego, co tak go ciekawiło i przyciągało.
– Och, no wiesz… mam zamiar po prostu zostać tutaj, pomóc tacie, pewnie z jego pomocą znaleźć jakąś pracę. Tak będzie najlepiej – odpowiedział w końcu, najswobodniej jak potrafił, po czym spokojnie wrócił do czyszczenia podłogi.
Wiedział, że właśnie tak będzie, że to były bezpieczne i jak najbardziej możliwe do zrealizowania plany. W końcu rozmawiał o tym z ojcem, a ojciec zawsze wiedział, co było dla niego najlepsze i potrafił doradzić mu w każdej sytuacji.
– A ty, chciałbyś wyjechać? Bo w sumie dopiero co się wprowadziłeś, nie uciekaj tak szybko – powiedział, niby w formie żartu, ale tak naprawdę trochę mu zazdrościł, znowu. Pobyt na wsi mógł być dla Artura tylko długimi, czasem mniej, a czasem bardziej przyjemnymi wakacjami, po których wróci do miasta i taka decyzja nie zdziwiłaby pewnie nikogo, włączając w to również ich rodziców.
To po Michale wszyscy oczekiwali pójścia w ślady ojca, w przyszłości przejęcia po nim gospodarstwa, szybkiego i prostego ustatkowania się na wsi. Co nie było w żadnym wypadku złym pomysłem i powoli wchodziło w życie, ale czasem nieco go przygnębiało. Może gdyby wcześniej odważył się przyznać do sowich ambicji, sprawy potoczyłyby się inaczej, ale teraz czuł, że może być już po prostu za późno.
Nie odpowiedział na pytanie Artura. Nie potrafił, albo może raczej po prostu nie chciał, jeszcze nie, wygodniej było zamruczeć pod nosem niby twierdzącą odpowiedź i na razie to zostawić. Ponieważ na Najlepiej dla ciebie czy dla niego? oczekiwana przez większość odpowiedź brzmiałaby zapewne dla mnie, oczywiście. W końcu dla niego dobre było wszystko, co tylko ojciec stwierdził, że takie było. Michał chciał zadowolić wszystkich bez wyjątku, tak było zawsze, starał się być dobrym dzieckiem. Nie chciał się nikomu narażać ani nikogo zawieść i zwykle kończyło się to najgorzej dla niego samego, ale do tego był już przyzwyczajony. Po prostu, jeśli miał być szczery, już nawet nie wiedział, kim ci wszyscy właściwie byli. Rodzicami, jeszcze szerzej pojętą rodziną, sąsiadami, nauczycielami, przyjaciółmi? Nie był pewny.
OdpowiedzUsuńAle Artura rozumiał, nie odbierał źle nic z tego, co od niego usłyszał. Wieś po prostu nie była dla niego i widzieli to już chyba wszyscy, nawet ich ojciec, który początkowo bezskutecznie próbował ten fakt zmienić. Teraz jednak zdawał się już pogodzić z tym, że tylko Michał zostanie w domu i może dlatego ostatnio coraz bardziej na niego w tym kierunku naciskał. A Michałowi i tak nieprzerwanie imponowała postawa przyszywanego brata. Podobało mu się to, że Artur miał zamiar się stąd zabrać, wieść życie, które będzie zapewne przeciwieństwem tego, co w przyszłości czekało jego. Może zostanie kimś ważnym, lekarzem, prawnikiem, dziennikarzem, w zależności od tego, jakie właściwie miał ambicje, ale najważniejsze było to, że posiadał opcje.
– Racja, gospodarzem pewnie nie będziesz, ale to przecież nic złego. Też chciałbym mieć inne predyspozycje zawodowe, czy jak to nazwać – powiedział, uśmiechając się lekko. Każdy miał w końcu coś, w czym był dobry, jedni się z tym rodzili, inni zostali wyszkoleni przez rodziców jak on. A tata by go chyba wydziedziczył, gdyby usłyszał, że jego syn myśli o kontynuowaniu edukacji w wielkim mieście. Albo chociaż no, większym mieście.
Sprzątanie szło im całkiem sprawnie; szybko i nie była to też zbyt ciężka praca. Każdy zajmował się swoją częścią roboty i dzięki temu zbliżali się do końca przynajmniej wstępnego ogarnięcia dolnego piętra domku. Ich rodzice też już pomagali, ale oni byli na górze, także zaraz pewnie wszyscy będą mieli po prostu czas dla siebie, na prysznic, czy po prostu przejście się po okolicy zanim przyjedzie rodzina.
– Wiesz, zawsze zastanawiałem się, jak… – jakby to było być studentem, chciał przyznać, bo jakoś nie do końca wierzył w to, jak uczelnie wyższe były przedstawiane w filmach, a innego źródła informacji nie miał, ale przerwał mu dobiegający z góry głos ojca:
– Chłopaki, rozgoszczeni?! Jak chcecie zająć łazienkę, to kto pierwszy ten lepszy!
Michał westchnął, porzucając obrany wcześniej kierunek rozmowy. Tak czy inaczej, chyba nie był to odpowiedni moment. Dopiero co przyjechali i nie na tym powinni się skupiać. Uśmiechnął się i westchnął, stopą odsuwając odkurzacz na bok, bo rzeczywiście już kończyli.
– Już! – odkrzyknął, po czym zwrócił się do Artura: – Jak chcesz, to idź pierwszy, ja się trochę rozpakuję – zapewnił, kiwając głową. Poza tym, chciał dopytać ojca, o której przyjedzie wujostwo z dziećmi i czy potrzebuje jeszcze jakiejś pomocy w domku.
– Dobra, pójdę z tobą – zgodził się od razu, może nawet trochę zbyt szybko i entuzjastycznie, ale dość spontanicznie stwierdził, że też przyda mu się spacer. Poza tym, już zaczął się usprawiedliwiać tym, że w miarę znał okolicę, więc mógł się przydać.
OdpowiedzUsuń– To łazienka jest wasza, my wychodzimy – dodał, spoglądając na swojego ojca.
– Jak wolicie, miłego spaceru – odpowiedział, po czym wzruszył lekko ramionami i po prostu wrócił na górę. W porządku, Michał pogada z nim trochę później, nie śpieszyło mu się. Zdążył się już skupić na czymś innym, albo raczej kimś innym.
– To chodźmy. Jak chcesz, to pokażę ci pomost, na którym tylko cudem nie zginąłem ani ja ani żadna z moich kuzynek – zwrócił się do Artura z uśmiechem, kiwając głową w stronę drzwi wyjściowych. Wiedział, że sam również chętnie odwiedzi to miejsce, trzeba było przejść się kawałek wzdłuż jeziora, żeby je znaleźć, ale pamiętał drogę, no i zdecydowanie podchodziło to pod ogarnianie okolicy.
Wyszli więc razem z domku i ruszyli w odpowiednią stronę. Pogoda rzeczywiście zdecydowanie dopisywała i sprzyjała pobytowi na świeżym powietrzu. Aż zaczynał sądzić, że tata, który zresztą zawsze wiedział, kiedy będzie ładnie nawet bez oglądania prognozy pogody, naprawdę dokładnie wiedział, co robi z tym wyjazdem.
– Tędy – mruknął, dla pewności rozglądając się uważnie, po czym jego wzrok z powrotem wylądował na jego przyszywanym bracie. – Hej, czy... czy w mieście naprawdę jest tak inaczej? – zapytał, chyba trochę niespodziewanie i nagle, ale nie potrafił się powstrzymać.
Zawsze go to fascynowało, zawsze chciał sam to sprawdzić, ale może zanim to zrobi, uzyska trochę informacji z dobrego źródła. Kto wie, może Artur zaraz rozbije wszystkie jego dziecinne wyobrażenia o życiu w wielkim mieście i właśnie dzięki temu Michał będzie mógł na powrót całkowicie skupić się na gospodarstwie. A może tylko dokarmi to jego małą obsesję. Był gotowy zaryzykować.
– Mam na myśli… czy życie naprawdę jest tam szybsze, ludzie bardziej oziębli, budynki wyższe, a możliwości praktycznie nieskończone? Naprawdę nikt by nawet nie zauważył, ile mszy zaliczam w miesiącu, sąsiedzi nie znają się kilka pokoleń wstecz? – zapytał, mając nadzieję, że te pytania są chociaż w części usprawiedliwione. Bo dokładnie tak to wszystko sobie wyobrażał i tak było mu to od małego przedstawiane, jako zupełne przeciwieństwo wszystkiego, co do tej pory znał. Miało go to chyba zniechęcić, ale jak na razie działało raczej średnio. No i nie miał nikogo, kto lepiej mu na to odpowie, nawet jeśli Artur uzna to za zabawne, znali się już chyba przynajmniej na tyle, żeby nie wytykać sobie zadawania niedorzecznych pytań w inny sposób niż w żartach i jemu to pasowało.