15 kwietnia 2017

[KP] Marcelina Witenberg


komisarz Marcelina Witenberg
28 lat
Wysoka kobieta emanująca seksapilem o silnym charakterze. Miłośniczka mocnych trunków, szybkich samochodów i przygodnego seksu. Niezdolna do jakiejkolwiek stabilizacji uczuciowej. Całe życie stwarzająca pozory niedostępnej. Pracująca całe życie w męskim gronie. Polka mieszkająca w Niemczech od osiemnastu lat. Niemieckie obywatelstwo. Berlin jej domem. Komisarz niemieckiej policji. Gościnnie w Warszawie. Wynajmowany pokój w jednym z Warszawskich hoteli. Szklaneczka do poduchy, nieznajomy obok rano. 


wątek z Władca Nocy Złodziej Snów

19 komentarzy:

  1. Tomek minął szklane drzwi i weszedł do mniejszego pomieszczenia. Na jego środku stał duży stół, na którym teraz stały kubki z kawą i ciastka. Trzech mężczyzn stało przy otwartym oknie, paląc. Dwóch kolejnych siedziało na nieco już wysłużonej skórzanej kanapie, grzebiąc coś w telefonach.
    - Panowie... – przywitał się, czego wymagały zsady. - Mamy jeszcze trochę czasu bo jak widzę, nie jesteśmy w komplecie.
    - I dzięki Bogu. - zaśmiał się jeden z tych, stojących przy oknie. - Jak ja go dzisiaj nie uduszę, to będzie kolejny cud nad Wisłą.
    Reszta zachichotała.
    - Eh... No tak. Bo kawa była za słodka. - pokręcił głową i znów spojrzała na mężczyzn. – A ten ktoś zza granicy?
    Cesar wszedł do pokoju, głośno tupiąc. Po części dlatego, ze odbył właśnie nieprzyjeną rozmowę z lekarzem, a po części dlatego by oznajmić wszech i wobec, swoje niezadowolenie.
    - Który geniusz, zamknął tylne drzwi? - mruknął, wchodząc do pokoju. - Musiałem leźć dookoła.
    Podszedł od razu do okna i wyciągnął paczkę fajek. Przywitał się z resztą uściskiem dłoni.
    - A gdzie kawa? - rzucił Sęp.
    - Odechciało mi się. Byłem u tej lekarki, wiesz, tej niewyżytej.
    - Doktor... Lewickiej. - przypomniał Miłoszewski. Reszta pokiwała głową, widząc o kogo chodzi.
    - I co?
    - Nic. W zeszłym miesiącu u niej byłem to truła coś o sercu i czymś tak. Dała mi dietę i jakieś tabletki. - mruknął mężczyzn, zaciągając się dymem.
    - I co? Lepsze wyniki?
    - Gdzie tam, takie same. Pyta mnie czy stosowałem dietę... Co jej będę kłamał. Mówie wprost, że nie, a ta że jestem niepoważny. To jej powiedziałem, że sama jest niepoważna skoro myśli że będę żarł jakieś zielska i nasionka jakiegoś badziewia. I że w tych kabaretkach wygląda jak wielki baleron.
    Mężczyźni wybuchnęli śmiechem. Tylko Tomek pozostał w miarę poważny.
    - To nie zmienia faktu, że powinieneś o siebie bardziej dbać.
    - Masz racje, Tomaszku. Kupie sobie nawilżający żel pod prysznic.
    Wcisnął niedopałek do popielniczki i dopiero wtedy uważniej przyjrzał się obecnym. Znał wszystkich. Więc tego kogoś z zagranicy nie było.
    - Myślicie że przydzielą nam jakiegoś staruszka z laseczką? – spyta Sęp, wlewając sobie kawę do wysłużonej filiżanki.
    - Nie wiem. Oby nie był upierdliwy… - odparł Cesar. – To nasze śledztwo. On będzie tu tylko jako obserwator i przywiezie przy okazji akta, chociaż mogliby nam je wysłać…

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla zabicia czasu w oczekiwniu na "tego kogoś" Cesar przeglądał zdjęcia z miejsc zbrodni. Co prawda na razie doszło do dwóch zabójstw, ale już czuł w swoich wnętrzach że będzie ich więcej. Przyglądał się rozkraczonej zakonnicy, której głowa zamiast tkwić na karku była wetknięta między uda. Dopiero gdy podciągnęli kiecę zauważyli tę głowę. Było to nawet zabawne. Przynajmniej dla niego. Jednak on ze swoim poczuciem humoru był przypadkiem całkowicie odosobnionym. Potem przyjrzał się zdjęciom księdza, a właściwie krwawej papce. Został zepchnięty z dachu, a właściwie sam skoczył, bo to było na nagraniach z monitoringu, a potem został przejechany przez kogoś w kradzionym aucie dokładnie dwanaście razy, co również było na monitoringu. Ileż w tym pogardy…
    A potem otworzyły się drzwi i do Sali konferencyjnej wkroczyła kobieta. Mężczyźni spojrzeli po sobie a potem znów na ich gościa.
    - Ale jak to pani dowodzi? Rozmowa była inna. Mieliśmy wspólnie prowadzić śledztwo, bo ponoć podejrzewacie, ze nasze zabójstwa wiążą się z waszymi. – zaczął Tomek Orłowski, który odważył się odezwać pierwszy.
    - Nawet nie wiemy czy te zabójstwa się łączą. – mruknął Sęp. – Chociaż ja to pod panią mogę służyć. – wyszczerzyl się.
    Miłoszewski jak na razie milczał oceniając ich nową „koleżankę”. Jednak dla Tomka, najbardziej niepokojący był brak komentarza ze strony Cesara. To własnie do jego partnera zawsze należało ostatnie słowo… Spojrzał na mężczyznę z lekkim niepokojem. Cesar wciąż przyglądał się fotografii.
    - Rewers. Tu ziemia… Ogarniamy. – mruknął Orłowski. Cesar podniósł spojrzenie, oceniając kobietkę w tylko sobie znanej skali na „fajna dupa”.
    - Jak Reksio szynkę. – skomentował tylko, czym wywołał chichot u pozostałych mężczyzn. Potem Cesar wstał i wyszedł. Tak po prostu, bez słowa.
    - A ten gdzie polazł? – fruknął Sęp. Odsunął jedno z krzeseł by nowa koleżanka mogła spocząć.
    - Podejrzewam… że do Wiśniewskiego. – westchnął Tomek. – Albo jednak zdecydował się na kawę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chyba wszystkich zaskoczyła niezwykła bezpośredniość tej kobiety. Na wszystkich poza Tomkiem zorbiło to pewne wrażenie. Tomaszek za to był pewien, że jej charakter w połączeniu z charakterem Cesara stworzy wybuchową mieszankę, z którą trudno będzie wytrzymać. Ale właściwie może być zabawnie... O ile jego przyjaciel nie wpadnie na jakiś genialny w jego mniemaniu pomysł.
    - Jasne, dla mnie to bez różnicy. - Orłowski. Mimo dziwnej niemej zgody, wszyscy czuli się skrępowani i nieco zirytowani. Nikt nie lubił być tak zaskakiwany.
    - No dobra. To może przedstawimy fakty od początku, by wszystko poukładać. - Zaproponował Miłoszewski, wyciągając na środek białą tablicę. Przyczepił do niej magnesami kilka zdjęć.
    - Tomek, weź ściągnij tego twojego partnera.
    - Dlaczego ja?
    - Bo ode mnie pewnie nie odbierze. - parsknął Sęp. Tomek musiał się z tym zgodzić. Cesar miał rudny charakter ale ze względu na jego umiejętności wydział znosił jego humory. Znał numer na pamięć więc nawet nie wyszukiwał go w kontaktach. Odebrał szybko jak zwykle.
    - Wracaj już. Im wcześniej zaczniemy tym szybciej skończymy...
    - Jestem w kostnicy.
    - Kostnicy... - powtórzył Tomek, marszcząc brwi.- To nie poszedłeś do Wiśniewskiego?
    - Nie, to palant. Poza tym i tak nie zmieni zdania bo chce zarobić trochę wazelinopunktów zza granicy.
    - No tak... A ty, jako obrońca życia doczesnego siedzisz w kostnicy i co? Znów wsadziłeś sobie tam jogurt do lodówki, bo u nas się nie mieści?
    Cesar spojrzał na trzymane w dłoni puste już opakowanie po gotowym budyniu, który właśnie spożył. Zarekwirwał sobie kawałek lodówki już jakiś czas temu. To była mała komora, przeznaczona dla dzieci. Ale ostatnio, na szczęście dla jego przechowywanych tam towarów, zabójstw dzieci w ich okolicy nie było.
    - Być może... - odpał wymijająco Cesar. - To co? KObieta płci przeciwnej zaczyna się rządzić?
    - Po prostu tu przyjdź. Przydałbyś się trochę... Może coś będzie trzeba potłumaczyć, a z naszego grona to jednak ty znasz tylko płynnie niemiecki.
    - Oj ty... plus 10 wazelinopunktów dla ciebie. Idę...
    Zamknął lodówkę. Pożegnał się z Wojtkiem, dziwnym pracownikiem kostnicy i udał się z powrotem do konferencyjnej.
    - No dobra pani ładna... Dlaczego tak późno i dlaczego tak drogo. Normalnie powiedziałbym, że mam gdzieś niemieckich księży niemal tak bardzo jak tych polskich, ale ponoć przyzwoitość mi tego zabrania. Pogadałem sobie z Wojtusiem z kostnicy...
    - Tym od NNa? - spytał Miłoszewski z pewnego rodzaju odrazą na twarzy.
    - Tym samym. Pozwolił mi nawet go umalować... Chciałem mu narysować kutasa na czole, bo w końcu jednak śpi, ale Wojtuś czuwa więc się nie da. Ale powiedział mi za to, że otarcia na skroniach tego księdza co chciał być ptakiem i polatać z wierzy, były ślady po elektrodach.
    - Jak to elektrodach? - zdziwił się Sęp. - Niby skąd?
    - Niektórzy mają zacniejsze erotyczne fantazje niż nacieranie się masłem Lurpak jak ty. - fuknął Cesar, opierając bordę na splecionych dłoniach. SPojrzał na kobietę. - Musisz być strasznie upierdliwa, skoro nie masz jeszcze męża...

    OdpowiedzUsuń
  4. - To jest zupełnie oczywiste, i nie trzeba tego było mówić na głos. - powiedział, z wyraźną naganą w głosie. Wiedział, że ludzie nie przepadają za jego towarzystwem. Jednak nie przejmował się tym zbytnio. Miał swoje powody, ale to nie powinno nikogo interesować.
    - My zawsze gromadzimy takie dane Frau Offizier. Po prostu uwielbiamy pławić się w koszmarnie grzesznym życiu tutejszych duchownych. - odparł Cesar.
    Tomek podsunął mu pod nos akta w języku niemieckim, a z pozostałymi przeglądał te przetłumaczone.
    - Większość z tych danych jest w aktach personalnych ofiar. Szukaliśmy powiązań. Jedyne co udało nam się znaleźć, poza oczywiście zawodem, było to że wszystkie trzy ofiary brały udział w konferencji pokojowej świętego Idziego. - Tomek wstał by na tablicy wypisać kilka informacji o ofiarach z kraju i tych zza granicy.
    Rewers czytał akta, przyglądając się uważnie zamieszczonym zdjęciom.
    - Myślę że ich torturowano... - spytał Miłoszewski, obserwując Tomka wypisujcego słowa klucze na tablicy.
    - Stasiu, nie myśl tyle... to niebezpieczne. - prychnął Csar, nie odrywajac wzroku od tekstu. Nie dość, ze szwaby miały brzydką czcionkę na tablicach rejestracyjnych to jeszcze w dokumentach policyjnych. Jakby nie mogli pisać Arialem czy Timesem. I te durne kolorowe rubryczki... Jakby mieli zbyt dużo hajsu na tusz do drukarki.
    - Teraz się zastanów Stasiu. Co ktoś musiałby ci zrobić, byś sam z siebie wlazł na wierzę kościelną i z niej skoczył? - rzucił Cesar, podnosząc na chwilę spojrzenie.
    - Nie wiem...
    - No widzisz.
    - A ty wiesz? - spytał Sęp, stając obok swojej nowej koleżanki, przybierając wyzywający wyraz twarzy, zupenie jakby uważał że będąc w towarzystwie tej kobiety moze sobe pozwolić na więcej.
    - Ja to akurat wiem czy możnaby bylo mnie przekonać do skoczenia z wierzy kościelnej. niedługo pewnie będę tego bliski, bo Tomaszek zostawia mi Prosiątko na całą dobę. Jakby jego żoneczka nie miała swoich psiapsiółek, które mogły by się gówniarzem zająć.
    Miłoszewski i Sęp zarechotali, kręcąc z niedowierzaniem głowami.
    - Powazne? Tomek ty chcesz zabić to dziecko? Jeszcze ci wyrośnie jakiś psychopata!
    - Jako ojciec chrzestny ma swoje obowiązki. - westchnął tylko Tomek.
    - Jakbym wiedział, ze to będzie taka niebezpieczna umowa to bym się zastanowił zanim kabaczka na ręce wziąłem.
    - Wracając do sprawy - powiedział Tomek, odkładając w końcu marker - Nie macie tego w aktach ale mamy gdzieś listę uczestników tej konferencji świętego Idziego, która była w Krakowie pięć lat temu. Jeśli wasze trupy też w niej uczestniczyły, może będzie to jakiś punkt wspólny...

    OdpowiedzUsuń
  5. Cesar już nabierał oddechu by skomentować tę idealną sytuację, ale Tomek był szybszy. Podsunął mu przed oczy zdjęcia odtowru w czaszce księdza, skutecznie odwracając jego uwagę. Rewers przekrzywił w bok głowę. Dwa elementy nie pasowały do ogólnego obrazu i dla niego była to bardzo ważna informacja.
    - To raczej on docenia to, ze masz dwie ręce i dwie nogi. Chociaż dla niego to wszystko jedno byle by się liczba otworów zgadzała. - parsknął Cesar, chowając zdjęcie do kieszeni. Później się nad nimi zastanowi. Miał w mieszkaniu już małą wystawkę zdjęć, związanych z tą sprawą, bo mimo wszystko wolał pracować w domu. Tam mógł się skupić. Zwłaszcza przy drinku i dziewczynie, pracującej nad jego erekcją.
    - Stąd do kostnicy jest istny labirynt. Trzeba skręcić w prawo, potem schowami na górę... Skręcić w lewo i mniej więcej w połowie korytarza jest drugi korytarz w lewo. I tym korytarzem trzeba dojść do schodów w dół i... - Orłowski zamilkł na chwilę, nie bądąc do końca pewny czy na pewno dobrze nakreślił drogę.
    - Stasiek, zaprowadz ją. - zwrócił się w końcu do Miłoszewskiego.
    - Ja wole nie... Skoro dziś dyżur ma ten Wojtek. On mnie strasznie irytuje.
    - Po prostu mu się podobasz. - zaśmiał się Sęp, gotów do pomocy damie w potrzebie.
    - Dość tego dowcipkowania. Jeszcze ze śmiechu aniołom puszczą zwieracze i będziemy mieli gówniany deszcz. - mruknął Cesar wstając. Nie był zachwcony tym, ze jakaś kobieta zza granicy będzie nim dowiedzić. To zawsze jemu powierzano dochodzenia. Miał najwyższy stopień i dość duże doświadczenie.
    - Jak chcesz to chodź - wyszedł nie czekając na odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  6. Znał bardzo dobrze język niemiecki. Był dwujęzyczny od dziecka, ale w odróżnieniu od Marceliny jego akcent był słowiański gdy używał niemieckiego.
    - Powiedz staremu, że sprawy nie są powiązane i wracaj do siebie. My sobie damy radę bez twojej niepożądanej osoby.
    Pchnął kolejne drzwi i w końcu byli w kostnicy. Wyłożone zielonkawymi kafelkami ściany i podłogi, pamiętały zamierzchłe czasu ale ciągle uzupełniana między nimi silikonowa fuga, sprawiała że pomieszczenie wydawało się czyste. Mineli pierwszą salę, potem drugą aż uderzył ich specyficzny zapach formaliny, rozkładu i surowego mięsa.
    Wojtek Studencik był ogromnym mężczyzną, wysokim i szerokim, który zamował cały prześwit w drzwiach gdy przez nie przechodził. W zielonym kitlu i gumowym fatruchu obryzganym krwią stał nad świeżymi zwłokami leżącymi nago na stole.
    - Co masz ciekawego Wojtuś?
    - A nic... Jakaś baba. Zgwałcona. Od paru minut szukam sladów nasienia. W końcu myśle... no chyba pomyliłem zwłoki. A tu nie... Zgwałcona ale w kakaowe oczko. Bez sensu.
    Cesar pokiwał głową. Wolał jednak nie towarzyszyć Wojtusiowi przy sekcji. Mężczyzna ten miał dziwną manierę gadania do siebie i co gorsze do zwłok. Gdy słuchało sie potem nagrania z sekcji, miało się dziwne wrażenie, ze to nagranie dialogu pary psychopatów, bo Wojtuś czasem sobie odpowiadał w imieniu zwłok.
    - Sobie popatrzę na tego klechę, ok?
    - Jasne. Wiesz gdzie leży pan mielonka. - zachichotał meżczyzna, całkowicie ignorując obecność obcej kobiety w kostnicy.
    - Jak dla mnie to bardziej przypomina tłuczone schabowe bez panierki. - odparł Cesar, mijając mężczyznę. Wojtuś oderwał się od pracy, marszcząc brwi i wpatrując się w jakiś punkt na suficie.
    - Racja... jak schabowe. - przyznał, kiwając głową.
    Rewers otworzył lodówkę i wysunął stolik. Odpiął zamek wora i odkrył ciało, a raczej to co kiedyś nim było. Mięśnie były zmieżdzone i zniekształcone. Większość kości było strzaskanych i poprzestawionaych przez co ciało było nienaturalnie powyginane.
    Jednak głowa była w całości. nie licząc wiszącejna nerwach gałki ocznej. Drugą Wojtuś wcisnął w powrotem do czaszki. Cesar przechylił głowę w bok by przyjrzeć się śladom po elektrodach. Obejrzał nadgarstki co nie było wcale proste, ale na nich również dostrzegł ślady po oparzeniach. Kręcił się wokół zwók, ignorując powobnie jak wczesniej Wojtek, obecność kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  7. [Ustalamy jak do dalej pójdzie wcześniej? :)
    W ogóle wybacz, że Cesar nie jest taki jaki powinien być ale nie mogę się jeszcze w niego wczuć xD ]

    Uniósł brew, słysząc to co mówiła. Po cholerę szukać w tym sensu? Gdyby przejechał go 20 razy to też szuaklaby powiązań? Prychnął ale nie skomentował. Przynajmniej na razie.
    Uznał, zę ta kobieta nie jest godna słuchać jego uszczypliwości. Miał ogromną nadzieje, że sobie pojedzie. Nie była nikomu potrzebna. On lubił swój niezachwiany nieporządek, w którym mógł sobie pływać i taplać sie do woli.
    Skończył oględziny. Znalazł to czego szukał, co go zaciekawiło na zdjęciach i o czym wczesniej nie pomyślał. Teraz wystarczyło znaleźć jakieś dokładniejsze dane. Teraz pasowała również ta odcięta głowa zakonnicy oraz wywiercony otwór w czaszce księdza z Niemiec.
    Czuł się przytłoczony tą nieoczekiwaną kokurencją. Nie miał zamiaru zdradzać tej kobiecie swoich przypuszczeń. Opowie o nich Tomkowi a on pewnie doniesie... Był takim służbistą.
    Umył ręce w śrmiedzącym antybakteryjnym mydle przy niedużym zlewie.
    - Tylko się nie zgub. Wojtuś lubi się pozabawiać z jeszcze dychającymi dziuniami.
    Wciągnął z kieszeni paczkę papierosow i odpalił jednego, ignorując standardowo, znak zakazu palenia. Potem wyszedł niespiesznie. Minął Wojtka grzebiącego patyczkiem w odbycie kobiety i wyszedł na powietrze, zadowolony z siebie i swojego odkrycia.
    Zaciągnął się mocno papierosem. Czuł jak dym wypełnia mu płuca, łaskocząc delikatnie. Wyciągnął telefon gdy dostał wiadmość od Tomka. Wysłał mu zdjęcie listy uczestników. Istotnie na liście były nazwiska wszystkich zabitych duchownych i zakonnic. A więc to był punkt wspólny. To tam wydarzyło się coś, co wymaga uciszenia czy też jak podejrzewał Cesar, co wymagało zemsty. Mieli doczynenia z kimś inteligentnym, bystrym i zdeterminowanym. Jakże on się cieszył z takigo wyzwania! Wszystko byłoby piękne gdyby nie obecność tej upierdliwie nudnej baby, którą będzie musiał prowadzić za rączkę. Albo lepiej... rzuci ją w szpony Sępa i niech sobie radzi sama z tym mało zdolnym zboczuchem.

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Proponuje by to była jakaś zemsta, może młodego mężczyzny, który jest obecnie przed swięceniami. Albo dwóch młodych mężczyzn albo meżczyny i kobiety. Mściliby się za coś, co zdarzyło się wczasie trwania tego spotkania a czego świadkami byliby zabici. Co powiesz?
    A cała zbrodnia byłaby stylizowana na jakąś religijną opowieść. ]

    - Nie macie tego dużo. - skomentował Tomek, gdy wróciła do sali. W między czasie zdązyli już zamówić sobie obiad i go zjeść. Miłoszewski spojrzał na dziewczynę, ale za nią nikt sie nie pojawił.
    - Gdzie Cesar? Wepchnęłaś go do lodówki?
    - Wysłałem mu zdjęcie lity uczestników bo nie mam twojego numeru. - dodał Tomek. Po jej minie poznał, ze wwcae jej tej listy nie pokazał. Westchnął tylko. Już wiedział, ze ta współpraca była ciężka. Z Cesarem trudno było pracować na codzień a co dopiero gdy trafiał na kogoś kto mu się nie podobał.
    Cesar przyszedł po kilku minutach, kończąc jedzenie zawijenej w placek tortilli kebaba. Usiadł na jednym z krzeseł i położył na stole czarny worek z jakimś sprzętem w środku.
    - Co to? - zaintersował się Sęp.
    - To jest nic innego jak pieszczoch. Tam mówi się na urządzenia elektyczne służące do stymulacji. - podpowiedział Cesar, zgniatając w dłoni folię od tortilli.
    - Pierwsze słyszę...
    - Nie dziwie się. Co ty wiesz, w nogach spisz. - fuknął Rewers. - Pożyczyłem od znajomej.
    - I po co to nam?
    - PO to Stasiu by cie do tego podłaczyć, popieścić i sprawdzić co będziesz w stanie dla nas zrobić. Chyba że mamy innego ochotnika. Ślady takich elektrod były na ciele naszego pielonego księdza. Wszystkie, łącznie z paskami... Ładnie się nasz zabójca sprawił, robiąc z niego papkę. Miał tylko pecha że nie rozwalił czaszki i że znalazłem to czego szukałem na skrawkach skóry. To urządzenie poza niezwykłymi rozkoszami ciała może służyć jako... elektyczny pastuch. Może zmusić czlowieka do wielu rzeczy, łącznie ze skoczeniem z wierzy, jeśli oczywiście ktoś wi jak tego użyć.
    - niby jak? Ale w ogóle o co chodzi?- rzucł Sęp coraz bardziej zirytowany.
    - Jesteś strasznie opóźniony... - warknął Cesar wydobywając urządzenie z worka. Wydawało się proste. Skrzynka, kilka kabelków, przyssawki i przewód zasilający. - Sprawdziłem przed chwilą w kostnicy na... innych zwłokach. - miał tu na myśli tę zgwałconą kobetę, ale niktnie musiał wiedzieć. - Ślady pasują do naszej mielonki. Umówiłem nas na spotkanie ze specjalistką by sie doweidzieć czegoś więcej. Kto chętny na wizytę w domu rozkoszy i rozpusty?
    Włąściwie miał gdzieś to co grupa planowała robić. On już był do przodu z pracą. Zapoznał się z dokumentacją z Niemiec tylko pobierzenie. Jego priorytetem były te zabójstwa z kraju, dlatego nimi planował się zajmować.

    OdpowiedzUsuń
  9. - Czy to nie są zbyt daleko idące wnioski? Zakonnica nie pasuje do apostołów. Poza tym wciąż nie mamy dowodów, ze te zabójstwa coś łączy... - powiedział zachowaczo Tomek. Chociaż pracując już tyle lat w tym zawodzie, wiedział że nie ma przypadków. Jednak lepiej było bez potwierdzenia dowodowego, nie przyjmować teorii o seryjnym zabójcy. Nikt nie lubił seryjnych morderców... Ludzie zawsze wpadali w panikę słysząc te dwa słowa obok siebie.
    - Idź idź. To nie dla biednych kobietek o słabych nerwach. - skomentował Cesar. - Jeszcze byś się podnieciła a to dla ciebie mogłoby być niebezpieczne.
    - Prawdę mówiąc to ja też nie mam ochoty tam iść. - spokemntowal Sęp.
    - Jasne, ze nie masz. Skoro chcesz tak bardzo dobrać się jej do majtek to idź jej postaw obiad... może odwdziczy się czymś podobnym. - uśmiechnął się szyderczo. Wbił spojrzenie w Sępa i czekał. Widział jak na jego twarzy pojawia się złość i irytacja. Jak to wszystko rośnie a on stara się to powstrzymać. Uwielbiał ten widok.
    - No dobra. - zarządził Tomek, chcąc uniknąć kolejnej bójki. - Ja jadę z Cesarem do tego burdelu czy gdzie tam ma tę swoją specjalistkę, Miłoszewski robi skrót tego drugiego raportu - wskazał na najnowszą teczkę. - A Sęp...
    - A Sęp przestanie udawać kogucika - przerwał mu Cesar. - Bo i tak nie zamoczy.
    - Skąd pomysł, ze w ogóle chce? - warknął Sęp.
    - Mnie nie łatwo oszukać... Zwłaszcza nie komuś takiemu jak ty. - wyszczerzył się. - No plan ustalony. Marcysia ma już śledztwo w dupie chociaż ty byś się tam jeszcze zmieścił patrząc na gabaryt... Więc nich sobie nich idzie dojadać. A my pociągniemy to śledztwo by potem mogła się chwalić jak wiele zrobiła żrąc.
    Spakował urządzenie. Wyciągnął z kieszeni kluczyki do swojego samochodu i razem z Tomkiem zeszli na parking.

    OdpowiedzUsuń
  10. - Jesteś tak groźna jak ten kędzieżawy pudel.
    Nie miał zamiaru odpuszczać. Jeśli to miała być kolejna wojna przeciw Krzyżakom to on ją wygra.
    Nie pojechali do burdelu ani do żadnej prostytutki czego obawiał się Tomek. Pojechali do psychoterapeutki. Cesar chodził do niej, bo tego wymagało szefostwo. Co prawda sam sobie psychologa wybrał sobie właśnie tę kobietę, uroczą filigranową blondynkę, która go znosiła ze stoickim spokojem.
    opowiedziała im o działaniu tego typu urządzeń. Można nim było niejako zaprogamować człowieka. Ale tylko na kilka minut po skończeniu programowania. Polegało to na tym, że wskazywało się człowiekowi kierunke i mówiło co ma robić. Jeśli odmawiał albo próbował zrobić coś innego, traktowało się jego ciało silną wiązką elektryczną, niezwykle bolesną i nieprzyjemną. Dawniej metoda ta była stosowana przez rosjan w czasie zimnej wojny. Zmuszali tak pewne osoby do robienia zamachów, zabijania albo kradzenia dokumentów. Było to pewniejsze niż szantaż jednak było bardziej niebezpieczne. Nie każdy dawał się zaprogramować. Niektórzy umierali w czasie programowania.
    Po tej ciekawej wizycie obaj usiedli w pierwszej napotkanej kawiarni by przedyskutować to czego się dowiedzieli.
    - Więc uważasz że go zaprogramowali by skoczył?
    - Tak. Zauważyłeś jak dużo było w tym pogardy? Przecież po prostu mogli go przejechać. Mogli związać i położyć na środku ulicy. Zabójca chciał by myślał tak jak on chciał. To trochę paradoskalne, nie? Ksiądz katolicki, który chce by wszyscy myśleli tak jak on i te wszyskie precz z aborcją, stop homo, seks to ciężki grzech nagle ustąpiły przed myślą wtłoczoną mu na siłę.
    - Dlaczego zainteresowałeś się tym zdjęciem po dziurze w głowie? Tego z Niemiec?
    - Bo to też jest ciekawe. Duże wiertło, nie sądzisz? Półcentymetrowa dziura w głowie to już coś ciekawego... Zwłaszcza jeśli chce się poznać zawartość głowy. Nie było tego w aktach. Te szwaby pracują jak jakieś luje... Ale na zdjęciu widać poszarpanie skóry. Wiertło trące o kość wytwarza wysoką temperaturę. Skóra powinna być lekko osmolona i przytopiona. Ona była poszarpana więc albo próbowali mu coś przez tę dziurę wetknąć albo to zrobili. Ale nie napisali nic poza tym, ze w mózgu nie było uszkodzeń od wiertła.

    OdpowiedzUsuń
  11. [ Może w klubie? Jak trochę wypiją pewnie się lepiej dogadają XD Może klub ze striptizem? Albo jakimś kabarecie o dość erotycznym klimacie?Albo może w tym Krakowie :D A jeśli chodzi o seks na miejscu zbrodni... to niezły pomysł ale musieliby się wpierw lepiej poznać XD Możemy też ochrzcić kostnice ]

    Cesar wraz z Tomkiem wrócili do siedziby głównej ABW. Musieli dodać do listy kilka szczegółówi dopytać ich "szefowej" czego im nie powiedziała i dlaczego.
    - Mówię ci... Trzeba złapać i po prostu pokazać jak bardzo się chce. Takie pierdolenie to sibie mogą odwalać dwunastolatki a nie star chłopy...
    Weszli do sali i Cesar bardzo się zawiódł. Chyba liczył że jej nie będzie.
    - Pojadło, słoneczko? - spytał. - To teraz słoneczko da pełny raport z sekcji zwłok tego klechy z dziurą w łepetynie.
    Orłowski już się przyzwyczaił do pezpośredniości Cesara więc na nim nie zrobiło to żadnego wrażenia. Podszedł i dopisał do tablicy w małej rubryczce o tytlue "pomysły" wpisał upokorzenie, zmuszenie do myślenia jak chciał zabójca i wojna o płciowość.
    - Obawiam się niestety że mamy d czynienia z seryjnym zabójcą. - powiedział Orłowski. - Ofiary są przemyślane i dobrane wedle poglądów. Ta zakonnica walczyła zawzięcie o to by stosunek seksualny dla przyjemności był zakazany. Możliwe że ucięciem głowy i sadzenie jej między nogi zabójca chciał jej udowodnić a raczej pokazać, ze...
    - Że była pizdą. - przerwał mu Cesar. - Pan mielonka nie przyjmował w ogóle odmiennych od swoich poglądów. Uważał, zę wszysycy muszą myśleć tak jak on więc został zmuszony do myslenia takiego jak chciał zabójca. Temu twojemu ktoś zrobił dziurę w łbie i chyba chciał do niej zajrzeć. Ale że nie mamy pełnego raportu to sama sobie to analizuj. Trzeba się wybrać do Krakowa.
    - Cesar podejrzewa, że zbrodnie mają coś wspólnego z tym sympozjum...
    - Nie podejrzewam. Ja to wiem. Wystarczyło przeczytać program wystąpień by to wiedzieć.
    - Jak program wystąpień?- dziwił się Tomek, marszcząc brwi. - Nie przysłali nam progoemu, tylko listę uczestników..
    - Oj Tomaszku, jak będziesz tak polegał na współpracy między policją a kościołem to daleko nie znajdziesz an przetrąconych kulasach.

    OdpowiedzUsuń
  12. [ Więc mogą się spotkać właśnie w takim klubie do którego przychodzą osoby lubiące... niezwyczajny seks :D Cesar lubi nowe doznania więc pewnie będzie chętny. Może jeśli będzie potrzeba pojechania do Berlina, Cezar mógłby się zatrzymać w tym dziwacznym hotelu w Berlinie w którym każdy pokoj jest inny i bardzo dziwny XD Poza pracą mogą się tam siłować na tapczanie w sklepie meblowym XD To wysyłamy ich do tego klubu dziś wieczorem, jutro czy po powrocie z Krakowa ]

    - Bardzo się wleczecie. Wojtuś to kroi mózgu od ręki. Moglibyście się przestać tak zabijać to sekcje dałoby się przyspieszyć.
    Cesar domyslał się że szef nie jej nie ostrzegł i jeszcze nie wie, że do Krakowa dostaną się helikopterem wojskowym. A że Rewers ma licencje pilota więc czy chcą czy nie chcą, musi lecieć.
    - Mniej więcej wiem. - mruknął Tomek. - W naszej drużynie głównie Cesar zajmuje się analizą wydarzeń. Wiedziałem tylko to co pisali o tym w internecie. Programu nikt mi nie pokazał.
    - Jak dla mnie to śmieszna sprawa. Spotykają się, wydaja hajs by i tak wszystko zostało po staremu. Niby chcą słuchać o tym jak kościół się może zmienić a i tak wszyscy wiedzą, ze się nie zmieni... Chociaż ja osobiście najbardziej jestem zaciekawiony tą zakonnicą. Niby taka święta, a nie dziewica... I do tego miała stosunek krótko przed śmiercią i nie był to gwałt.
    - Hipokryzja? - Tomek dodał to słowo na tablicę.
    - To co od razu można powiedzieć to to że nasi zabójcy mają inne podejście do Boga i wiary. Czyli podejrzana jest ponad połowa społeczeństwa. Tak właściwie... to dziś już się niczego nie dowiemy. Toszka, idź do Prosiaka. Anka się ucieszy, że w końcu wróciłes wczesniej do domu... Wcisne Wiśniewskimu jakiś kijowy raport by się miał czym podetrzeć. A potem popytam na mieście...
    Tomek doskonale wiedział co się kryje pod słowami "popytam na mieście". Znał dziwne potrzeby swojego przyjaciela. Nie do końca pojmował jak takie rzeczy mogą się komuś podobać ale to był Cesar. Z nim nic nie było proste ani do końca logiczne.

    OdpowiedzUsuń
  13. [ Tak możemy zrobić :) Pewnie się bardzo zdziwi jak się okaże że Cesar doskonale zna tego typu miejsca, nie zgorszył się a wręcz nawet mu się spodobało takie wyuzdanie miejsce :D ]

    - Uważam, zę to niesprawiedliwe, że Cesar nie ma nic do roboty. - poskarżył się z westchnięciem.
    - Ja pracuje cały dzień i noc a ty tylko porządkujesz papiery. To uczciwa wymiana... - poskarżył się Cesar, udając urażonego. Orłowski pokręcił głową. Z nim i tak nie wygra. Rewers rzadko robił to na co nie miał ochoty. chyba że na prawdę musiał.
    - To weź słoneczko jeszcze napisz do Wiśniaka by pzyszedł na dziewiątą. O siódmej to ja jeszcze będę zajęty.
    Nie spodziewał się by miał zostać w klubie do późna. Zwykle szybko znajdował sobie nową ofiarę na noc. Ale jesli będzie to więcej niż jedna osoba będzie zbyt padnięty by o siódmej przyjechać do pracy.
    - Ty przynajmniej nie masz ciągle płaczącego dziecka w domu. - westchnąl Tomek, przecierając dłońmi twarz.
    - Trzeba się było zastanowić zanim odstawiłeś kondomy. - Cesar wzruszył ramionami. Włożył swoją skórzaną kurtkę. Sprawdził czy ma wszystkie zdjęcia które go zaciekawiły.
    - W razie czego dzwoń. Będę pod telefonem właściwie całą noc... jak zawsze.
    Po tych słowach odwrócił się w kierunku "słoneczka", obdarzając się swoim łobuserskim i nieco szelmowskim uśmiechem.
    - Więc gnam stąd. Nie będę przeszkadzał tak cudownie jasnemu promyczkowi Niemieckiej policji w pracy...
    Skłonił się nisko i po prostu wyszedł.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie planował zostać tu zbyt długo. Liczył na coś szybkiego bez zobowiązań w którejś z loż albo w łazience. Lubił ten klub bo kilka loż znajdowało się we wnękach, które można było zakyrć kotarami i robić tam wszyscko co się chciało
    Sidział przy jednym ze stolików, flirtując z dwiema pannami. Jedna z nich coraz chętniej masowała jego udo, przesujać dłoń coraz wyżej. Druga wydawała się bardziej niepewna i zawstydzona, ale z doświadczenia wiedział że właśnie z tą zniknie za kotarą. Ta druga pewnie zaraz zanurkuje pod stolik i będzie pracowała nad jego erekcją. Tutaj nie było to nic dziwnego. Po coś w końcu były te długie obrusy na stołach.
    Do klubów takich jak ten przychodzili różni ludzie. Jednak rzadko można było tu spotkać osoby piastujące ważne stanowiska albo właśnie policjantów. Ludzie dbali o swoją reputacje. A Cesar nie dbał o nią w kontekście pracy w wymiarze sprawiedliwości a tą klubową. Nigdy nie wypuszczał niezaspokojonej kobiety czy mężczyzny, bo i takie rzeczy sie zdarzały. Stali bywalcy znali go dobrze i jak dotąd nikt nie podważył tej krążącej opinii. Lubił seks, bardzo różnorodny seks i znał się na rzeczy.
    Dopił piwo. Udając że słucha wywou dziewczyny o jej ukochanym piesku, rozglądał się szukając nowych twarzy. Kogoś kto go przyciągnie, zaciekawi i rozpali na tyle by porzucić te dwie gówniary, którym został wskazany jako ten, z którym można przeżyć "najlepszy seks w życiu" (trochę go dowartościować trzeba :D ).
    Jednak dla Cesara obie były dość nudne. Chciały go uwieść, poflirtować, zagadać na śmierć. Widać było, ze są początkujące. Ktoś z doświadczeniem, rozmawiał to prawda, ale zwykle chciał wiedzieć może ze dwie rzeczy, łącznie z chorobami. A potem działa się magia...
    Wypatrzył ją przy barze. Przesunął spojrzeniem po jej sylwetce. Ładna, zgrabna, mocna kobieta. Widać było ze biega albo uczęszcza na siłownie. Krótka sukienka, nieco rozwiane włosy. Tak, z taką mógłby dzisiaj poczarować.
    Jednak gdy się odwróciła, zamarł na chwilę. Przez myśl przesło mu, ze go zobaczy. A potem policyjny umysł zaczął przedstawiać fakty. Siedzi przy oświetlonym dość mocno barze i patrzy w stronę ciemnej sali. Nie zobaczy go... Ale on może pooglądać ją.
    Usmiechnął się lubieżnie. A więc pani komisarz lubi ostre, przygodne klimaty. A nie wyglądała na taką.
    Jakiż to ciekawych rzeczy się może człowiek dowiedzieć.
    Wypatrzył wzrokiem swojego kolegę. Grał teraz z butelkę w tłumie innych gości. Wyłapał jego spojrzenie i przywołał go do siebie ruchem głowy. Gdy Arni się zbliżył i oparł dłonie na oparciu krzesła na którym siedział, Cesar zaśmiał sie. Arnold był postawnym mężczyzną. Dobrze zbudowanym, silnym i męskim, jakkolwiek to zabrzmi. Z tego co wiedział, był architektem wnętrz. Ale to nie było ważne...
    Arni pochylił się by pocałować Cesara wywołując tym lekki szok i konsternecję u dziewczyn. Rewers trzepnął go w łeb.
    - Nie po to cie wołałem.
    - Nie? TO po co? Już sądziłem że się za mną stęskniłeś.
    - Może trochę... Widzisz tę dziunie przy barze? - wskazał panią komisarz, rozmawiającą teraz z jakimś gogusiem.
    - Cudowna...
    - Właśnie. Nowa w mieście. Może dotrzymasz jej towarzystwa? Mógłbyś sprawdzić... co lubi...
    Arni zarechotał gardłowo. Znów się pochylił by oprzeć brodę na ramieniu Cesara, a ten zmierzwił mu włosy.
    - Podoba ci się? - dopytał architekt.
    - Być może... Chcę tylko wiedzieć, czy jest tu przez przypadek czy może na prawdę lubi to co my.
    - Miałeś zostawiać swoje zawodowe śledztwa poza klubem. - burknął Arni, marszcząc podejrzliwie brwi.
    - Zostawiam. Po prostu... Ona jest tak upierdliwa, że aż mnie to kręci. Powodzenia... - cmoknął kolegę w policzek i obserwował jak zbliża się do baru. Stanął z drugiego boku Marceliny i zamówił jakiegoś drinka. chyba ją przypadkiem szturchnął, bo zwrócił na siebie jej uwagę. A wtedy już zaczęła działać magia.

    OdpowiedzUsuń
  15. Arni zerknął na swą wybrankę, ale dopiero gdy się do niego odezwała. Uśmiechnął się niewinnie.
    - Przepraszam. - odparł. - Może w ramach zadość uczynienia postawię ci drinka? I... koleżankom? - dodał, zerkając na chichoczącą blondynkę, która taksowała go spojrzeniem, nawet tego nie ukrywając.

    Cesar obserwował jeszcze przez kilka chwil sytuację przy barze. Jednak dwie młode damy skutecznie odwróciły jego uwagę. Zerknął na zegarek na nadgarstku. Miał jeszcze czas... Z tymi dwiema szybko sobie poradzi. Zwłąszcza, że były niedoświadczone i nie musiał się zbytnio wysilać by pokazać im jak bardzo seks może być cudowny. Większość sił i energii zostawiał sobie na kobiety które wiedzialy czego chcą.

    W domu był koło pierwszej. Dość wcześnie, jak na niego. Wyrzucił do śmietnika serwetkę na której dziewczyny napisały swoje numery telefonów. Wydobył z lodówki karton mleka i wypił niemal połowę od razu. Melko dobre na wszystko. Potem prysznic, paczka chrupek w ramach kolacji i spać. Chociaż właściwie mógłby się w ogóle nie kłaść do łóżka. Znał siebie na tyle, by wiedzieć, że nigdy nie zaśnie tak od razu. Podniósł się i z szufladki w nocnej szafce wydobył pomarańczową fiolkę. Łyknął dwie tabletki, popijając wodą z buteli, którą zawsze miał przy łóżku.
    Zerknął na wyświetlacz telefonu. Arni nie pisał... Może go pobiła do nieprzytomności... Jutro do niego napisze by się dowiedzieć o szczegóły.

    OdpowiedzUsuń
  16. Czuł sie wypoczęty. Może za sprawą podwójnej dawki tabletek uspokajających a może dzięki podwójnemu espersso w kubku z kawiarni. W jednej dłoni trzymał kubek a w drugiej telefon, przyłożony do ucha. Słuchał relacji Arniego, chichocząc coraz bardziej. Zerwał go z łóżka. Wiedział, ze jest niewyspany. Ale gdy tylko zaczął opowiadać o tym co się działo w nocy, momentalnie się ożywił.
    Cesar wyobrażał sobie go teraz lezącego na swoim dużym małżeńskim łożu w surowym, biało szarym pokoju. Podobał mu się ten wystrój, dlatego zatrudnił Arniego w projektowaniu jego własnego mieszkania. Znał go już ponad rok i nie jedną noc spędził w tym łóżku. Wiedział, ze Arnold lubił rozmawiać przez telefon wisząc na skraju łóżka, dotykając niemal głową podłogi.
    Wszedł do konferencyjnej, nie kończąc rozmowy. Przecież i tak nikt nie wiedział o czym rozmawiał i z kim. Kiwnął głową na powitanie i usiadł na jednym z krzeseł. Napił się kawy, wcięż nie mogąc powstrzymac rozbawienia.
    - Tak czy inaczej, bez kajdanek i kagańca do niej nie podchodz.
    - Akurat to wszystko mam. - odparł Cesar. - No, śpij już. Ja mam robotę. Może potem wpadnę
    Rozłączył się. Zerknął na Marcelinę gdy jej pytanie już wybrzmiało w powietrzu.
    - Iście ogniste niespodzianki. - odparł Cesar z szelmowskim uśmiechem. Ale wtedy właśnie pojawił się Wiśniewski skutecznie uniemozliwiając mu rozpoczęcie szarpanej gry na docinki.

    OdpowiedzUsuń
  17. - Dlaczego ja? - poskarżył się, ale przecież nikogo to nie obchodziło. Chociaż może to lepiej? Może uda mu się poznać tę kobietę, której ponoć nie dało się zaspokoić w sposób prosty i nieskomplikowanej.
    Sęp chba się obraził. Tomek za to odetchnął z ulgą. On nie mógłby polecieć. Musiał dziś dziecko wcześniej odebrać bo opiekunka pracowała krócej. Cesar w sumie był nejlepszym kandydatem, ponieważ znał dobrze język "wroga".
    Może uda mu się poznać kilku jej kolegów i porozmawiać o niej. Może się czegoś dowie? Może nawet uda mu się puścić kika ploteczek? Tyle wygrać...
    Od niechcenia sprawdził najbliższy lot do Berlina. Z Warszawy leciało się ledwie trzy godziny ale pewnie i tak będą musieli przenocować. Trochę szkoda ponieważ miał już pewne plany na noc.
    Opuścił konferencyjny i poszedł do swojego gabinetu, który dzielił z Tomkiem. Odpalił komputer i przejrzał wiadomości. Sprawdził stronę Interpoli dotyczącą porwań. Nic się nie zmieniło. W sumie sprawdzał tę stronę codzinnie, tak na prawdę bez większych nadziei. Wątpił by cokolwiek się zmieniło.
    Po kilku minutach wszedł Tomek. Usiadł ciężko na swoim fotelu i przetarł dłońmi twarz.
    - Jestem wykończony... Teo się drze strasznie. W końcu zasnął ze zmęczenia ale my już nie moglismy.
    - Trzeba było sobie dziecka nie robić. - odparł Cesar.
    - Oj przestań. Obaj wiemy że uwielbiasz małego.
    - No i co z tego? - odparł z naganą w głosie.
    - No nic. Macie lot za dwie godziny.
    - Mega... Napisz do sziksy ze będę na nią czekał na lotnisku.

    OdpowiedzUsuń
  18. Jak można się było domyślić, Cesar zabrał tylko podręczny bagaż w którym poza kilkoma niezbędnymi rzeczami miał leki, zezwolenie na przewożenie ich za granicę, pozwolenie na broń, bo zawsze się czepiali i do tego koszulkę na zmianę. Najwyżej coś kupi jeśli rzeczywiście będą musieli przenocować.
    Miał podwójne obywatelstwo dzięki matce więc wątpił by się czepiali na odprawie. I miał racje. Pokazał zaświadczenia, numer seryjny broni i papierek na podróż służbową, który wysępił u Wiśniewskiego. Ten papierek dawał wiele... Był prawie jak dyplomata!
    Zbliżył się do siedzącej na jednym z masakrycznie niewygodnych krzesełek kobiety. Zajrzał jej w telefon.
    - Miernie. Spodziewałem się porno.
    Pochwili już mieli podstawiony samolot i mogli zająć swoje miejsca. Cesar uparł się,ze chce miejsce od przejścia. Obsługa nie oponowała.

    OdpowiedzUsuń
  19. [Co tam? Dawno mi się nie chwaliłaś swoimi osiągnięciami :D]

    Lot przebiegał spokojnie. Miał ochotę jej podokuczać, ale postanowił się powstrzymać. Pozwoli jej odpocząć, wyluzować się a potem się trochę nad nią poznęca. Zastanawiał się jak się zachowa. Chociaż na tyle ile zdązył ją poznać, pewnie będzie udawała, ze ją to nie obchodzi. Zachowa pokerową twarz i pewnie jeszcze wzruszy ramionami. Chociaż właściwie to pasowałoby do niej jeszcze tupnięcie nogą. Jak taka księżniczka.
    Z trudem wytrzymał do lądowania. Potem kolejna odprawa i już byli na Niemieckiej, Berlińskiej ziemi.
    Cesar rozejrzał się. Wiele się tu nie zmieniło od jego ostatniej wizyty.
    - Więc od dawna taka jesteś, czy po prostu po stracie dziewictwa w wieku 30 lat postanowiłaś korzystać dopóki jeszcze masz okres? - spytał, rzucając to pytanie nieco figlarnym tonem.

    OdpowiedzUsuń